Równe jest lepsze

Transkrypt

Równe jest lepsze
18
Sobota–niedziela 15-16 stycznia 2011 Gazeta Wyborcza wyborcza.pl
+
+
EUROPA
Równe jest lepsze
Dwójka brytyjskich epidemiologów odkryła, że tam, gdzie panuje równość,
nawet bogatszym żyje się lepiej. I wywołała wielką dyskusję europejskiej lewicy
PIOTR
BURAS
GAZETA WYBORCZA
R
ówność jako idea przewodnia lewicy wEuropie
zgasła pod koniec lat 90.
Tony Blair wypowiedział
wtedy słynne zdanie, że
nie interesują go zarobki
Davida Beckhama, lecz
pomoc biednym dzieciom. Owszem, równość wobec prawa, równość płci, równość polityczna – ten fundament postępowej europejskiej myśli politycznej od rewolucji francuskiej pozostał nienaruszony. Ale równość materialna?
Nie tylko żałosny upadek bloku socjalistycznego, także neoliberalna krucjata lat 80.
pod chorągwiami Reagana i Thatcher zrobiły swoje. Przekonanie, że różnice dochodów są eliksirem społecznego rozwoju, przestało budzić sprzeciw. Czyż nie mobilizują
one stojących niżej whierarchii do działania
i – wspierając wzrost gospodarczy – nie wychodzą koniec końców wszystkim na dobre?
Pragmatyczna lewica spod znaku Schrödera iBlaira za cel postawiła więc sobie „tylko”
redukcję krzyczącej biedy.
O cudzie zmartwychwstania złożonej do
grobu idei mówić więc musi ten, kto wsłucha
się w debatę toczącą się właśnie na europejskiej lewicy. „Równe znaczy lepsze” –krzyczy
okładka pisma „Berliner Republik”. Wewnątrz
autorzy związani z centrowym nurtem SPD
udowadniają, że „przyszłość należy do społeczeństw bardziej egalitarnych”. O „egalitaryzmie jako nowej wielkiej idei” pisze austriacki
publicysta ifilozof Robert Misik wmanifeście
„Instrukcja naprawy świata” (Aufbau Verlag,
Berlin 2010). Tej debaty nie wywołał jednak
żaden filozof, tylko dwójka brytyjskich epidemiologów, którzy ładunkiem setek empirycznych danych rozbili w puch uchodzące
od 30 lat za niepodważalne pewniki.
Równi radzą sobie lepiej
Richard Wilkinson iKate Pickett, autorzy wydanej w 2009 roku „Poziomicy” („The Spirit
Level”), próbowali dowiedzieć się, dlaczego
wnowoczesnych państwach przemysłowych
ludzie mają tym więcej problemów zdrowotnych, im niżej znajdują się w hierarchii społecznej. Idlaczego ryzyko niektórych chorób
jest większe w pewnych państwach niż w innych. Wzięli pod lupę 23 najlepiej rozwinięte
kraje OECD iprzewertowali setki naukowych
opracowań. Sprawdzali, jak wygląda wzajemne zaufanie obywateli iich długość życia,
kto bardziej cierpi zpowodu otyłości oraz wjakich krajach iwjakich warstwach społecznych
rośnie konsumpcja narkotyków. Porównywali
dane dotyczące przestępczości i przemocy,
a także ciąż u nastolatek, wyników dzieci
w szkole i mobilności społecznej.
Doszli do wniosku, który dalece wykracza poza początkowe pytanie o przyczyny
W najnowszym numerze „Nowej Europy Wschodniej”:
Dwadzieścia lat bez Wielkiego Brata
– na pytania o przyczyny i skutki rozpadu
ZSRR odpowiadają m.in.: Jarosław Hrycak,
Adam Michnik, Richard Pipes, Aleksander
Smolar, Andrew Wilson.
Jadwiga Rogoża tłumaczy, komu i dlaczego w Rosji przeszkadza Michaił Chodorkowski.
Andrzej Szeptycki pisze o próbach zjed-
noczenia świata prawosławnego, jakich do-
„nierówności w dziedzinie zdrowotności”:
„osiągnęliśmy decydujący punkt zwrotny whistorii ludzkości (...). Dalsza poprawa jakości
życia nie zależy już od kontynuacji wzrostu
gospodarczego. Dzisiaj chodzi o wspólnotę,
czyli o to, jak odnosimy się wzajemnie do siebie”.
Bogate kraje odnotowują wdalszym ciągu
wzrost PKB, nie prowadzi on już jednak do
wydłużenia życia ludzi ipoprawy ich zdrowia.
Co więcej, wraz ze wzrostem dobrobytu przybierają na sile społeczne lęki, depresje i inne
problemy socjalne. Słabnie także relacja między zamożnością azadowoleniem zżycia. „Gospodarczy sukces, społeczne fiasko” – konkludują autorzy „Poziomicy”.
Wilkinson i Kate Pickett badali rozwinięte
kraje zachodniej Europy oraz USA, Kanadę, Nową Zelandię, Japonię i Australię. Krajów Europy Środkowo-Wschodniej nie
Nierówności są źródłem
stresu, zawiści i napięć.
Dlatego w byłej NRD mamy
dziś problem z otyłością
uwzględnili (według ONZ Polska znajduje
się w środku tabeli rozwarstwienia dochodów). Badacze stwierdzili, że problemy społeczne i zdrowotne największe są w najbiedniejszej Portugalii, najbogatszych w analizowanej stawce Stanach Zjednoczonych ipozostającej w jej środku Wielkiej Brytanii.
Najmniej kłopotów wykazują Szwecja iJaponia –oraz bogata Norwegia. Zasada jest prosta: im mniejsze różnice w dochodach, tym
mniejsze problemy. Kraje skandynawskie iJaponia, w których przepaść między najbogatszymi anajbiedniejszymi jest najmniejsza, są
prymusami we wszystkich analizowanych
dziedzinach. Kraje, w których rozwarstwienie dochodów jest największe, mają najpełniejsze więzienia, najwięcej nastolatek w ciąży i rekordowe liczby psychicznie chorych.
Przypadek? „Równe społeczeństwa niemal
zawsze radzą sobie lepiej” – twierdzą autorzy
w podtytule książki.
Chorzy z zawiści
Czy taka teza poparta empirycznymi dowodami nie jest zaproszeniem do rewolucyjnej
wręcz transformacji zachodnich społeczeństw?
Wilkinsona i Pickett, którzy w celu promocji
swoich tez założyli instytut The Equality Trust,
zaatakował konserwatywny think tank Policy
Exchange. Doradzający aktualnemu rządowi
Davida Camerona eksperci na 160 stronach
próbowali podważyć ich ustalenia. Mieli powody do niepokoju, bo sam szef rządu powoływał się na „The Spirit Level”, a w przemówieniu 10 listopada 2009 roku obwieścił: „Wiemy w głębi duszy, że jak długo głęboka bieda
sąsiaduje z wielkim bogactwem, wszyscy jesteśmy z tego powodu poszkodowani”.
Nie trzeba chyba dodawać, że praca Wilkinsona i Pickett wzbudziła zachwyt na lewicy. „Przez lata prawica mogła twierdzić, że nie
konuje patriarcha Cyryl: czy to projekt religijny, czy także polityczny?
Wybitna pisarka Swietłana Aleksijewicz
opowiada o losie radzieckich kobiet w czasie wojny. Witalij Portnikow kreśli portret
Wiktora Czernomyrdina.
Ponadto w numerze: dlaczego ukraińska
opozycja jest taka słaba? Czy Rosja i Gruzja
mogą dojść do porozumienia? Czy imperium
Gazpromu czekają kłopoty? Czego brakuje
ukraińskim intelektualistom? Kim był zły geniusz Rosji – Konstanty Pobiedonoscew?
W numerze także reportaże z Azerbejdżanu i Dagestanu oraz recenzje książkowe. +
„Nowa Europa Wschodnia” 1/2011,
styczeń-luty.
www.new.org.pl
ma alternatywy dla porządku ekonomicznego, który legitymizował powiększającą się przepaść między bogatymi i biednymi. Teraz zaczyna zdawać sobie sprawę, że egalitarnych
argumentów nie da się łatwo zbić” –napisał komentator Nick Cohen, autor głośnej kilka lat
temu książki „Czym jest lewica?”. Według dziennika „The Guardian” Wilkinson i Pickett sieją
na prawicy panikę, gdyż ich krytycy niewiele
są w stanie przeciwstawić ich argumentom.
Czy nie jest tak, że lepszym niż materialne nierówności wytłumaczeniem różnic w jakości
życia są np. czynniki kulturowe, liczba imigrantów albo zróżnicowane warunki rozwoju w przeszłości? W żadnym przypadku – odpowiadają wksiążce brytyjscy epidemiolodzy
– korelacja z częstotliwością problemów społecznych izdrowotnych nie jest nawet wprzybliżeniu tak silna jak wprzypadku nierówności materialnych.
Bo nierówności są źródłem stresu, zawiści
inapięć. Na obszarze byłej NRD po zjednoczeniu bardzo szybko pojawił się problem zotyłością: nie dlatego, że ludzie zaczęli więcej jeść,
lecz z powodu psychicznych obciążeń wywołanych transformacją igwałtownym rozjazdem
zarobków. Procentowy udział dotkniętych chorobami psychicznymi w różnych społeczeństwach –od 8 proc. wJaponii do 26 proc. wUSA
– wyraźnie odzwierciedla różnice w poziomie
nierówności. W 2008 roku w Niemczech, we
Włoszech czy w Hiszpanii co dziesiąty człowiek
miał problemy psychiczne, w Australii, Kanadzie czy Wielkiej Brytanii co piąty. Zastanawiające, że taka sama korelacja występuje wprzypadku śmiertelności niemowląt –wStanach jest
ona dwukrotnie większa niż w Japonii.
Badacze przyznają, że problemy częściej
dotyczą ludzi stojących najniżej w hierarchii
społecznej – ale nie tylko: „W istocie rosnące
nierówności szkodzą większości społeczeństwa”. Nawet bogatszym żyje się generalnie lepiej w tych krajach, gdzie ich materialna przewaga nad uboższymi nie jest przesadnie duża. W USA, gdzie od lat 80. gwałtownie wzrosły różnice dochodów, publiczne wydatki na więzienia wzrosły – są już sześć
razy wyższe niż na oświatę, w niektórych
stanach równają się one dzisiaj nawet wydatkom na szkolnictwo wyższe. „Więcej równości rozwiązałoby wiele indywidualnych
problemów w całym społeczeństwie, zjednoczyłoby także ludzi w ich wysiłkach na
rzecz walki ze zmianami klimatu” – piszą badacze torujący drogę nowej „całościowej wizji lepszego społeczeństwa”.
Jedna idea, wiele dróg
Przykład Niemiec
Popularność ich tez jest nie tylko wynikiem głodu idei na lewicy. Dwie trzecie obywateli krajów OECD, organizacji zrzeszającej 30 najlepiej
rozwiniętych gospodarek, uważa, jak wykazał
sondaż przeprowadzony przez BBC w2008 roku, że obciążenia izyski nie były rozłożone sprawiedliwie wostatnich latach. W2009 roku OECD
opublikowała raport pod znamiennym tytułem
„Growing Unequal” („Nierówności mimo wzrostu”). Wniemal wszystkich 30 krajach rozwarstwienie dochodów wzrosło wyraźnie na przestrzeni ostatnich 20 lat (nierówności majątkowe są znacznie większe). Nie tylko globalizacja
jest temu winna, również postęp technologiczny, starzenie się społeczeństw, osłabienie roli
związków zawodowych. Atakże polityka państw:
choć wydatki socjalne w ostatnich dwóch dekadach nieustannie rosły, to reformy podatkowe doprowadziły do gwałtownego wzrostu nierówności.
Przykład Niemiec (mniej więcej w środku
stawki pod względem społecznych nierówności) jest interesujący: jeszcze w latach 90. problem nierówności nie odgrywał niemal żadnej
roli. Tymczasem wciągu ostatniej, wyjątkowo
dobrej dla niemieckiej gospodarki dekady liczba najbogatszych – zarabiających powyżej
150 proc. średniego wynagrodzenia – wzrosła
z16 do 19 proc., liczba najbiedniejszych zaś (poniżej 70 proc. średniej) z18 aż do 22 proc. Wlatach 2002-07 przeciętny Niemiec w zasadzie
nie zwiększył swojego majątku. Wartość ma-
jątku bogatych wzrosła wtym czasie o6,6 proc.,
najbogatszych zaś nawet o 10 proc.
Powodów było wiele: pracownicy nie domagali się podwyżek w obawie przed zduszeniem łapiącej oddech koniunktury; rosnące wpływy z eksportu lądowały na kontach
przedsiębiorstw i ich właścicieli korzystających ze zredukowanych podatków (rząd SPD
i Zielonych obniżył stawkę w1999 roku dla najlepiej zarabiających z 53 do 42 proc.). Spadkowi bezrobocia towarzyszył rozrost sektora
pracy niskopłatnej wchłaniającego nie tylko
bezrobotnych, lecz także zwalnianych z pewnych wcześniej posad.
Niemcy nie bez powodu szczycą się dzisiaj tym, że ich gospodarka doskonale poradziła sobie z ostatnim kryzysem. Ale ich przykład jest także potwierdzeniem tezy Wilkinsona i Pickett, że gospodarcze osiągnięcia nie
są już gwarancją rozładowania społecznych
napięć. To tylko pozorny paradoks, że akurat w okresie „drugiego cudu gospodarczego” (pierwszy przypadł na lata 50.) społeczne tarcia są większe niż kiedykolwiek wcześniej. Badania socjologiczne (np. Wilhelma
Heitmeyera z Bielefeld) pokazują, że w warstwach średnich i wyższych narasta resentyment do stojących niżej w hierarchii społecznej. Szef liberalnej FDP i minister spraw
zagranicznych Guido Westerwelle z sarkazmem mówi o „późnorzymskiej dekadencji”, jakiej oddają się jakoby odbiorcy świadczeń socjalnych, zaś filozof Peter Sloterdijk
wzywa do buntu przeciwko systemowi, wktórym tzw. nieproduktywni mają rzekomo więcej do powiedzenia niż „łupieni” przez nich
podatnicy.
Richard
Wilkinson,
Kate Pickett,
„The Spirit
Level. Why
More Equal
Societies
Almost
Always
Do Better”,
Penguin
Books,
London
2009
Stwierdzenie, że dzisiaj w polityce nie powinno chodzić tylko orówność szans, lecz orówność materialną, jest samo w sobie rewolucyjne. Ale nie chodzi orówność absolutną, lecz
o dążenie do równości, „zmiany mogą następować w sposób uporządkowany – piszą Wilkinson iPickett –anowe społeczeństwo –wzrastać na gruncie starego”. Współcześni ideolodzy lewicy (w odróżnieniu od poprzedników)
nie próbują udawać, że realizacja ideału równości jest możliwa według jednej prostej recepty. WSzwecji jej wysoki poziom osiąga się
za sprawą ogromnej redystrybucji (wysokich
podatków). W Japonii jej poziom jest porównywalny, ale wynika z niskiej rozpiętości zarobków – skala redystrybucji jest wręcz minimalna. Zdaniem autorów „Poziomicy” pożądanym krokiem byłoby zwiększenie udziału
pracowników we własności i w zarządzaniu
przedsiębiorstw. Nie proponują jednak żadnej strategii społecznej transformacji, pozostawiając decyzję politykom.
Dylematów związanych z realizacją „nowej wielkiej idei” egalitaryzmu jest bez liku.
„Równość jako jedyny ideał rządzących pozostaje wartością ulotną” – pisze w „Berliner
Republik” Patrick Diamond, były doradca
Tony’ego Blaira, dziś ekspert londyńskiego
think tanku Policy Network. Czy cnota równości materialnej usprawiedliwiać ma wyższy stopień redystrybucji na rzecz biednych,
nawet kosztem inwestycji w naukę czy oświatę? Jak rozwiązać konflikt między wydatkami na wsparcie coraz większej liczby ludzi
starych i niedołężnych a koniecznością silniejszego wsparcia społecznych dołów? Czy
naprawdę jest tak, jak twierdzą Wilkinson
i Pickett, że równość służy także tym najzamożniejszym? A nawet jeśli tak jest, to jak
ich do tego przekonać?
Architekci nowoczesnej lewicy, jak Robert
Misik, nie mają złudzeń, że we współczesnym
społeczeństwie, zindywidualizowanym izróżnicowanym, trudniej jest osiągnąć „więcej równości” niż choćby pół wieku temu. Ale być może wywołana przez autorów „Poziomicy”dyskusja najlepiej potwierdza słowa zmarłego niedawno Tony’ego Judta, który w swojej ostatniej książce „Ill Fares the Land” pisał, że źródło problemów lewicy leży w języku. Współczesna lewica musi zaproponować spójną opowieść o państwie i społeczeństwie, która trafiałaby do umysłów i serc.
Lewica zajmowała się zbyt długo problemami cząstkowymi: tu żądała wyższych
świadczeń dla bezrobotnych, tam chciała
reformy szkolnictwa dającej więcej szans
imigrantom, jeszcze gdzie indziej wyżywała
się w sprzeciwie wobec energii atomowej.
Poparta empirycznym materiałem rehabilitacja idei równości nie jest jeszcze receptą na „dobre społeczeństwo”, ale może dawać uzasadnienie przedsięwzięciom, które inaczej miałyby tylko technokratyczny
charakter. To dlatego tak wielu widzi w niej
ideową klamrę, jakiej tak długo szukała europejska lewica. +
1