FULL TEXT - Antropomotoryka

Transkrypt

FULL TEXT - Antropomotoryka
NR 30
AN TRO PO MO TO RY KA
2005
NIKOŁAJ ALEKSANDROWICZ BERNSZTEJN –
„O ZRĘCZNOŚCI I JEJ ROZWOJU”;
UCZENIE SIĘ RUCHÓW
NIKOLAI ALEKSANDROVITSCH BERNSTEIN –
“ON DEXTERITY AND ITS DEVELOPMENT”;
MOTOR LEARNING
Wacław Petryński*
* dr, Górnośląska Wyższa Szkoła Handlowa, Katowice, ul. Harcerzy Września 3
Słowa kluczowe: sterowanie ruchami, uczenie się ruchów, teoria Bernsztejna
Key words: motor control, motor learning, Bernstein’s theory
STRESZCZENIE • SUMMARY
The N.A. Bernstein’s work „On dexterity and its development” can be divided into two main thematic blocks.
The first one, discussed in the paper “Nikolai Aleksandrovitsch Bernstein – On dexterity and its development;
motor control”, deals with movements control. The other one, being the main issue of this article, is a theory of
movements, habits (skills) and complex sensorimotor performances learning. Discussing creation of sensorimotor patterns the Author deals also with errors which should be avoided during the learning-teaching process. It
seems that Bernstein does not appreciate the role played by the fifth of his levels, namely the E one, i.e. fully
cortical symbolic transformations level. Abstract thinking, which is characteristic of mainly humans, runs just
on that level. Besides the ability to operate with symbols (words), the other base of abstract thinking is perceiving the time as a versatile factor ordering the sequence of events. It seems that already over half a century old
Bernstein’s theory can constitute a very good basis of ordering the whole contemporary motor control and motor
learning science.
-
-
-
-
Dzieło N.A. Bernsztejna „O zręczności i jej rozwoju” można podzielić na dwa główne bloki tematyczne.
Pierwszy, omówiony w artykule „Nikołaj Aleksandrowicz Bernsztejn – O zręczności i jej rozwoju; sterowanie
ruchami”, opisuje procesy sterowania ruchami. Drugi, będący głównym tematem niniejszego artykułu, to
teoria uczenia się ruchów, nawyków i złożonych czynności ruchowych. Omawiając kształtowanie wzorców
czuciowo-ruchowych Autor zwraca również uwagę na błędy, których należy unikać w trakcie procesu uczenia
się-nauczania. Wydaje się, że Bernsztejn nie docenił roli piątego z przedstawionych w jego teorii poziomów:
poziomu E, czyli w pełni korowego poziomu przekształceń symbolicznych. Głównie na tym poziomie przebiega
właściwe przede wszystkim człowiekowi myślenie abstrakcyjne. Oprócz zdolności do operowania symbolami
(słowami), druga podstawą myślenia abstrakcyjnego jest postrzeganie czasu jako uniwersalnego czynnika
porządkującego kolejność zdarzeń. Jak się wydaje, licząca sobie ponad pół wieku teoria Bernsztejna może
stanowić bardzo dobrą podstawę uporządkowania całej współczesnej nauki o sterowaniu ruchami i uczeniu
się ich przez istoty żywe.
-
– 71 –
Wacław Petryński
Motto:
Mistrza cechuje swoboda
(zasłyszane)
Wstęp
Dzieło Nikołaja Aleksandrowicz Bernsztejna
„О ловкости и её развитии” („O zręczności i jej rozwoju”), niemal cudem uratowane przed zniszczeniem i po raz pierwszy wydane już po śmierci Autora,
w roku 1991, oprócz oryginalnej teorii sterowania
ruchami zawiera też szczegółowy opis przyswajania
nawyków i umiejętności czuciowo-ruchowych, czyli procesu uczenia się ruchów. Zagadnieniom tym
poświęca Autor esej szósty i następne swego dzieła.
Oprócz opisu samego procesu uczenia się prostych
i złożonych czynności czuciowo-ruchowych zwraca
też uwagę na błędy, których należy unikać.
Praca, choć liczy już sobie ponad pół wieku,
zasługuje na większą uwagę w kręgach uczonych
zajmujących się uczeniem i nauczaniem czynności
czuciowo-ruchowych. W Rosji została po raz pierwszy wydana dopiero w 1991 roku, a jej angielskie tłumaczenie, dokonane przez Marka Latasha, ukazało
się w 1996 roku. Należy zatem sądzić, że właśnie
dlatego nie wykorzystano teorii Bernsztejna jako
podstawy uporządkowania współczesnej nauki
o sterowaniu ruchami i uczeniu się ich, do czego
– jak się wydaje – znakomicie się nadaje. Ponadto
nasza obecna wiedza jest znacznie szersza niż w czasach, gdy tworzył Bernsztejn, więc kontynuacja Jego
sposobu myślenia może zapewne w znacznym stopniu przyczynić się do rozwoju naszej gałęzi nauki.
Szósty esej dzieła N.A. Bernsztejna „O zręczności
i jej rozwoju” nosi tytuł O ćwiczeniach i nawykach
i składa się z rozdziałów zatytułowanych: Jak nie należy myśleć o nawyku? Jak zrodziła się wyćwiczalność? Czym jest nawyk ruchowy? Budowa nawyku
ruchowego: A. Główny poziom sterowania i zasób
ruchów; Budowa nawyku: B. Przejawy i zasób poprawek; Budowa nawyku: C. Podział tła; Budowa
nawyku D: Automatyzacja ruchów; Budowa nawyku E: Harmonizacja współpracy poprawek tła;
Budowa nawyku F: Ujednolicenie; Budowa nawyku
G: Utrwalanie (stabilizacja). Autor zwraca uwagę
na fakt, że w odróżnieniu od maszyn, które w miarę eksploatacji ulegają zużyciu, ustrój żywy wsku-
1
Bernsztejn zwraca uwagę na to, że słowo „interesujący” ma dwa znaczenia: „przykuwający uwagę” i „przynoszący korzyść”.
-
-
-
-
O ćwiczeniach i nawykach
tek wykorzystywania swoich możliwości staje się
coraz doskonalszy. Tę jego cechę określa mianem
wyćwiczalności (упражняемость). Kiedy człowiek
odkrył to zjawisko, zaczął je wykorzystywać tresując różne zwierzęta. Sam również podlega jego
oddziaływaniu: biegaczowi rozrastają się mięśnie
nóg, kowalowi – mięśnie rąk itp. Jednym z jego
skutków może być odruch warunkowy, wykryty
i opisany przez I.P. Pawłowa. Różni się on jednak
znacznie od nawyku czuciowo-ruchowego. Przede
wszystkim odruch warunkowy jest przyswajany
biernie, nawyk zaś – czynnie. Istota żywa nie poddaje się biernie potokowi bodźców zewnętrznych,
lecz czynnie je „łowi”. Nie przypomina to w niczym
laboratoryjnego psa, który nie uczestniczy czynnie
w doświadczeniach, lecz jest im poddawany, czyli
tresowany. Ukształtowanie odruchu warunkowego
wymaga bardzo wielu powtórzeń. Zwierzę, które
nabywałoby nowe umiejętności jedynie w toku takiego procesu, nie miałoby większych szans w walce o przeżycie. Z doświadczenia wiemy, że pies,
koń czy małpa – nie mówiąc o człowieku – wiele
zapamiętuje już po jednokrotnym doświadczeniu.
Pomija jednak bodźce, które uznaje za nieważne,
a zapamiętuje jedynie te, które go szczególnie interesują1. Właśnie to zjawisko stanowi podstawę kształtowania nawyków czuciowo-ruchowych. Fakt, że
proces ten jest również dość czasochłonny sprawił,
że początkowo mylono odruch warunkowy z nawykiem czuciowo-ruchowym. W przypadku nawyku
czuciowo-ruchowego sens wielokrotnego powtarzania polega na stawianiu danego człowieka (lub
zwierzęcia) przed koniecznością rozwiązania tego
samego zadania ruchowego, by znaleźć najlepsze
sposoby takiego rozwiązania. Konieczne jest więc
nabranie doświadczenia i wyczuleniu na te bodźce, które są niezbędne do wprowadzenia poprawek
czuciowych przy wykonywaniu określonego ruchu.
Umożliwi to sprawne wykonanie zadania ruchowego w sytuacji, która ulega nieoczekiwanej zmianie.
Natomiast w przypadku odruchu warunkowego celem jest ukształtowanie zawsze tej samej odpowiedzi
na ściśle określony bodziec.
W toku ewolucji okazało się, że w walce o przetrwanie od coraz większej złożoności i dokładności
ruchów ważniejsza była zdolność do rozwiązywania
zadań niespodziewanych i nieprzewidzianych. Najprostsze istoty żywe nie miały jednak ani pamięci,
ani wyobraźni, ani zręczności, niezbędnych do poradzenia sobie w jakiejś niezwykłej sytuacji. Stanowiło to nowe wyzwanie, więc powstawanie nowych
-
– 72 –
Nikołaj Aleksandrowicz Bernsztejn – „O zręczności i jej rozowju”; uczenie się ruchów
wanie ruchami na poziomie B odziedziczył wszak po
tych właśnie stworzeniach – synergie mięśniowe są
również niewyćwiczalne? Nie, u człowieka można
kształtować sterowanie na każdym poziomie, przy
tym im wyższy jest poziom, tym bardziej jest podatny
na kształtowanie wskutek ćwiczeń. Jest to stwierdzenie niezwykle ważne dla praktyki pedagogicznej,
gdyż ustalenie, który poziom sterowania jest główny
dla danego ruchu, określa zarazem możliwości jego
kształtowania, czyli wyćwiczalność.
Niemniej u człowieka również niższe poziomy
sterowania cechują się znacznie wyższą wyćwiczalnością niż u jego praprzodków, gdyż ogólne kierownictwo nad ruchami sprawuje u niego wysoko rozwinięta kora ruchowa. Właśnie ona określa bowiem
wymagania dla niższych poziomów sterowania
i wymusza na nich tworzenie odpowiedniego tła.
W stosunku do poziomu B funkcję „wymagającego
klienta” może również spełniać poziom C. Zacytujmy zdanie Bernsztejna:
„Można powiedzieć, że kora półkul mózgowych znalazła
odpowiedni język, zrozumiały dla starszych, niższych poziomów budowy ruchów i za pośrednictwem tego języka zdołała
znacznie podwyższyć u człowieka ich wyćwiczalność”.
Z powodu ogromnego nadmiaru stopni swobody nie można z góry ułożyć takiego zestawu podniet
ruchowych, który zapewniłby wykonanie pożądanego ruchu. By to osiągnąć, konieczne jest stałe śledzenie przebiegu ruchu i wprowadzanie bieżących
poprawek czuciowych. Dlatego w trakcie powtarzania tej samej czynności zestawy podniet ruchowych
będą się różniły. Kolejne kroki doświadczonego biegacza są jednakowe nie dlatego, że identyczne są
zestawy podniet ruchowych, lecz dlatego, że doskonale wykorzystuje on poprawki czuciowe. Nawyk
czuciowo-ruchowy nie może więc być po prostu
zwykłym przepisem na określony zestaw ruchów,
odbity niczym pieczątka w ruchowych ośrodkach
mózgu. Podobnie ma się sprawa z czuciem: tu też
nie ma sztywnego wzorca powiązanego z danym
nawykiem. Dlatego nawyk czuciowo-ruchowy – to
swoista umiejętność rozwiązywania zadań ruchowych określonego rodzaju4. W celu ukształtowania należy go wielokrotnie przećwiczyć, by poznać
2
Należałoby rozróżnić użyte tu przez Bernsztejna „jednym tchem” określenia „giętki” i „plastyczny”. Pierwsze z nich oznacza
dostosowanie danej czynności czuciowo-ruchowej do aktualnej sytuacji bez trwałej zmiany sterującego nią wzorca ruchowego,
drugie zaś – trwałą zmianę takiego wzorca.
3
Wprawdzie Bernsztejn wyraźnie tego nie stwierdza, ale podany przez niego opis dokładnie odpowiada pojęciu „inteligencji
ruchowej”.
4
W polskim nazewnictwie określenie „nawyk czuciowo-ruchowy” ma dwa znaczenia:
1. «wewnętrzny wzorzec stosunkowo prostego czynu czuciowo-ruchowego, wyuczony wskutek wielokrotnego powtarzania,
pozwalający w określonych, podobnych sytuacjach na uzyskanie z góry przewidzianych wyników działania z dużą pewnością, sprawnie, szybko, z minimalnym nakładem energii i uwagi»,
-
-
-
-
tworów w mózgu skutkowało ukształtowaniem coraz
większej wyćwiczalności. Im wyższy poziom budowy
ruchów, tym bardziej złożone zadania można z przy
jego użyciu rozwiązywać, tym bardziej giętkie są związane z nim nawyki czuciowo-ruchowe, tym większe
są ich możliwości dostosowania, tym bardziej są plastyczne – a więc cechują się większą wyćwiczalnością2. Potwierdza to rozwój istot żywych na Ziemi.
Meduzę, ślimaka czy polipa koralowego nie sposób
nauczyć czegokolwiek. To samo dotyczy znacznie
wyżej rozwiniętych stawonogów – owadów, pajęczaków i raków. Wyćwiczalność pojawia się dopiero
u kręgowców i jest tym wyższa, im wyżej rozwinięta
jest dana istota. U ryb, u których najwyższym organem sterowania jest gałka blada (pallidum) można
z trudem ukształtować jakieś odruchy warunkowe,
ale nie można tych zwierząt wytresować. To samo
dotyczy gadów. Można już natomiast tresować ptaki,
w których mózgu znajduje się i prążkowie, i kora mózgowa. Jednakże ptaki nie radzą sobie w sytuacjach
nowych i niespodziewanych. Można u nich ukształtować nawyki jednorodne, ale więcej nie potrafią.
U ssaków można zaobserwować pewną prawidłowość: im lepiej rozwinięty mózg, tym wyższa wyćwiczalność i zdolność do radzenia sobie w sytuacjach
nieprzewidzianych. Wyćwiczalność jest więc zjawiskiem stosunkowo młodym (w skali ewolucji), a według niektórych poglądów jej „młodszą siostrą” jest
zręczność. Zdolność do sprytnego wychodzenia z nieznanych wcześniej sytuacji i szybkiego budowanie nowych kombinacji ruchowych3 pojawiła się później niż
zwykła wyćwiczalność i wymagała bardziej złożonej
budowy mózgu. Stanowi niezbędny składnik pojęcia
„zręczność ruchowa”. Powtórzmy z naciskiem już
cytowane stwierdzenie Bernsztejna (s. 208): pojęcia
„zręczność” (ловкость) nie należy jednak mylić z pojęciem „zwinność” (проворство). To drugie oznacza
szybkie ruchy, które można obserwować u wielu niezbyt rozwiniętych zwierząt – ryb, jaszczurek czy węży.
Jednakże prawdziwą zręczność posiadły dopiero ptaki, a najwyżej rozwinęła się ona u ssaków.
U ryb, płazów i gadów najwyższym poziomem
sterowania jest poziom synergii mięśniowych B,
a zarazem nie cechują się one żadną wyćwiczalnością. Czy oznacza to, że u człowieka – który stero-
-
– 73 –
Wacław Petryński
wszelkie możliwe odchylenia i doświadczyć tych
odczuć, które będą stanowiły podstawę poprawek
czuciowych tego właśnie nawyku.
Dawne pojęcia o nawykach zawierały dwa podstawowe błędy. Pierwszy – to pogląd, że nawyk jest
wpajany w ośrodkowy układ nerwowy bez czynnego udziału tegoż układu. Dziś wiemy, że jest wprost
przeciwnie: układ nerwowy nie poddaje się biernie
owemu wpajaniu, lecz czynnie przyswaja sobie taki
nawyk, a ćwiczenie – to czynne budowanie. Drugi
błędny pogląd – to przeświadczenie, że nawyk równomiernie „wnika” do ośrodkowego układu nerwowego stopniowo, niczym powoli wbijany gwóźdź.
Dziś wiemy, że przyswajanie nawyku to wieloetapowy proces, którego poszczególne fazy znacznie różnią
się między sobą. Podczas tworzenia nawyku trzeba
przejść je wszystkie po kolei, nie opuszczając żadnej.
Sam nawyk też nie jest jednorodny: ma swój główny
poziom sterujący i poziomy tła, główne składniki, różne automatyzmy, poprawki i przekodowania – czyli
wszystko, o czym była mowa wcześniej w książce.
Proces kształtowania nawyku prześledzimy na dwóch
przykładach: jazdy na rowerze i skoku o tyczce.
W pierwszej fazie przyswajania nowego nawyku
należy postawić pytanie: jaki jest jego poziom sterujący? U człowieka dorosłego niemal zawsze jest to
poziom D. Jest to u człowieka dojrzałego poziom
główny nawet w przypadku nawyków, których „właściwy” poziom sterujący jest inny. Jeżeli na przykład
zaczniemy uczyć pływania – w którym poziomem
głównym jest poziom C – człowieka dorosłego,
z dobrze rozwiniętym układem piramidowym, to
rozpocznie on sterowanie z poziomu D, by dopiero
potem przełączyć je na poziom C. Jak wynika z doświadczenia, takie przełączenie poziomu głównego
jest zawsze zabiegiem trudnym (w odróżnieniu od
przełączania poziomów tła). Dlatego łatwiej uczyć
pływania dziecko, u którego poziom C jest głównym
poziomem sterowania ruchami, niż dorosłego, który
zarządza swoimi ruchami już z poziomu D.
Problem drugiej fazy przyswajania nawyku – to
określenie jego zestawu ruchów. Określenie główne-
go poziomu sterowania nie jest czasochłonne, więc
właściwe przyswajanie nawyku zaczyna się właśnie
w niej. Należy wtedy ustalić zestaw ruchów i ich
połączenie; w sporcie określa się to często mianem
stylu. Ważne są i pojedyncze ruchy-ogniwa nawyku,
i ich cały zestaw. Istotną rolę odgrywa pokaz. W przypadku samouków niełatwe jest samo wynalezienie
odpowiednich ruchów; tę trudność łatwiej pokonać
z trenerem. Nawyki bywają jednak bardzo złożone,
na sposób ich wykonania w znacznym stopniu wpływają osobiste cechy i zdolności danego człowieka.
W czasie realizacji nawyku pojawia się potrzeba
postrzegania bodźców czuciowych i tworzenia na
ich podstawie odpowiednich poprawek do podniet ruchowych. Już w dzieciństwie człowiek opanowuje bardzo wiele nawyków, których głównym
poziomem sterowania jest poziom C. W trakcie
przyswajania nawyku ćwiczy się nie sam narząd
wykonawczy, ale określony zakres czynności tego
narządu, co nie pozostaje bez wpływu na już przyswojone inne, podobne nawyki. Trudności w opanowaniu nawyku, którego zestaw ruchów wydaje
się prosty i oczywisty, wynikają z konieczności wypracowania nie tylko odpowiednich poprawek, ale
również „przekodowania”5, dzięki któremu można
„wyjaśnić” mięśniom, jak mają działać. Dlatego
w trzeciej fazie przyswajania nawyku należy dokonać jak najwięcej powtórzeń, by można było „wczuć
się” w dane działanie, gdy przyjdzie je wykonywać
w różnych okolicznościach. Wtedy bowiem ujawniają się odczucia i doznania zmysłowe stanowiące
podstawę wypracowania odpowiednich poprawek
czuciowych. Trzeba określić, co trzeba poprawić,
czym i jaki rodzaj odczuwania będzie najwłaściwszy,
by jak najsprawniej dokonać odpowiedniej poprawki. Ważne jest też, w gestii którego z poziomów tła
znajduje się ten instrument, który w danym momencie jest najbardziej potrzebny. Z czasem tworzy się
niezbędne automatyzmy (kształtuje nawyki), czyli
sprowadza określone ruchy lub zestawy ruchów na
niższy poziom sterowania (najczęściej poziom syner6
gii B) . Na przykład początkowo ruch palców piani-
«czynność ruchowa przebiegająca zgodnie z takim wzorcem, rozpoczynana świadomie, ale wykonywana w stanie pełnej
lub częściowej nieświadomości (w trybie otwartej pętli sterowania)».
5
Zagadnienie przekodowania informacji czy poleceń krążących między różnymi częściami składowymi nawyku czuciowo-ruchowego jest jednym z głównych problemów badawczych współczesnej nauki o sterowaniu ruchami (Bernsztejn pisał
o tym zresztą mówiąc o „wspólnym języku”, w jakim porozumiewa się główny poziom sterujący z poziomami tła). Jednym ze
sposobów przezwyciężenia wynikłych stąd trudności jest opis z wykorzystaniem dwóch modeli – prostego i odwrotnego (M.I.
Jordan, D.E. Rumelhart). Można z grubsza powiedzieć, ze model odwrotny jest zbudowany z podniet ruchowych, a model
prosty – z doznań zmysłowych.
6
W tym celu niezbędne jest też myślenie z wykorzystaniem symboli, a więc umiejętność nazywania rzeczy, zjawisk czy
procesów. Z przemyśleń Bernsztejna wynika bowiem, że na niższy poziom sterowania można przełączyć jedynie taki wzorzec
ruchowy, który na wyższym (czyli na tym na którym został utworzony) został w wyniku wielokrotnych ćwiczeń sprowadzony do
poziomu syntetycznego symbolu, a więc nazwany (w mowie wewnętrznej). W sferze ruchów oznacza to, że problemem staje
się to, co wykonać, nie zaś jak wykonać dane zadanie ruchowe.
-
-
-
-
2.
-
– 74 –
sta kontroluje wzrokiem (najważniejszym zmysłem
kontrolnym poziomu C), później zaś – za pomocą
czucia proprioceptywnego, odpowiadającego poziomowi B. Niekiedy odkrycie właściwej poprawki
czuciowej odbywa się, po licznych bezowocnych
próbach, nagłym skokiem. Tak się często dzieje np.
podczas nauki jazdy na rowerze. Inną znamienną
cechą takiego nawyku jest to, że nie zapomina się
go już nigdy.
Wspomniany nagły skok, charakterystyczny dla
tej grupy nawyków, jest przejawem nagłego „dostrojenia” poprawki z poziomu tła, która warunkuje sukces danego ruchu. Ponieważ są to poprawki
czuciowe, więc żadnym sposobem nie da się ich
wytłumaczyć uczącemu się teoretycznie.
Ważnym zjawiskiem w opanowywaniu nawyku
jest „rozdzielenie” poszczególnych automatyzmów
między odpowiednie dla nich poziomy sterowania
(poziomy tła). Stanowi to główną treść czwartej fazy
opanowywania nawyku czuciowo-ruchowego. Polega ona na automatyzacji poszczególnych części nawyku, czyli przełączenia ich sterowania na najniższy
poziom, na jakim może się to odbywać. Dzięki temu
wprowadzanie odpowiednich poprawek odbywa się
w tle (to właśnie stanowi istotę automatyzmu, gdyż
nie wymaga on skupiania uwagi), a każda z owych
poprawek trafia na ten poziom sterowania, który
jest dla niej najbardziej odpowiedni. Rzecz w tym,
że w każdym ruchu człowieka, prostym i złożonym,
pełnym głębokiego sensu i dostępnym nawet żabie,
postrzega się tylko to, czym steruje główny poziom
tego właśnie ruchu. Nasze postrzeganie jest bowiem
zbudowane niczym reflektor, niezdolny do oświetlenia niczego poza poziomem sterującym danego
ruchu. Dlatego poprawki z poziomów tła umykają
naszej świadomości: to właśnie stanowi cel i sens
procesu automatyzacji. Nie oznacza to jednak, że
automatyzmy są sztywne i niezmienne; przeciwnie,
niekiedy bywają bardzo giętkie. Znakomicie odciążają jednak uwagę, niezbędną do kontrolowania
przebiegu ruchu na poziomie głównym. Niekiedy
jednak składnikami jakiegoś nawyku są inne nawyki, z niższych poziomów. Bywa, że chcąc opanować
nawyk główny trzeba najpierw ukształtować nawyki
podrzędne, a nie jedynie „uruchomić” nawyki już
wypracowane. Na przykład w przypadku skoku
w dal należy przekształcić dawno opanowany bieg
w rozbieg, natomiast w tenisie, piłce nożnej itp. bieg
staje się czynnością tła. Nawyk już wypracowany jest
zwykle częścią jakiejś innej całości i wykorzystanie
go w innym celu niż ten, dla którego został wypra-
cowany, nosi nazwę przenoszenia (transferu) nawyków. Żadne automatyzmy nie mogą mieć samodzielnego znaczenia i samodzielnego pochodzenia; pod
względem czynnościowym to właśnie różni je od
nawyków. Proces ten był – i nadal pozostaje – dość
zagadkowy. Często bowiem nie ma przenoszenia nawyków między ruchami podobnymi, jest natomiast
– między pozornie zupełnie niepodobnymi. Może to
wynikać z faktu, że tam, gdzie obserwuje się przenoszenie nawyków, mamy do czynienia nie z podobieństwem ruchów, lecz z podobieństwem poprawek czuciowych. Takie podobieństwo istnieje np.
między jazdą na rowerze i jazdą na łyżwach. W obu
przypadkach kluczem jest konieczność utrzymania
równowagi na wąskiej podporze. W tak różnych, jak
by się wydawało, dziedzinach jak strzelectwo i jazda
figurowa na łyżwach, istnieją duże podobieństwa:
konieczność dobrej oceny odległości, dokładności
ruchów i bezbłędnego wyboru odpowiedniej chwili
działania.
Przenoszenie wprawy zachodzi nie tylko między
nawykami, ale również między poszczególnymi narządami (np. między dwiema rękami). Tego rodzaju przenoszenie jest bardzo bliskie wspominanej już
przełączalności. Przenoszenie nawyku bywa jednak
niekiedy zjawiskiem niekorzystnym, jeśli powoduje
uruchomienie istniejących już automatyzmów nieprzydatnych w danej czynności.
Warto wspomnieć, że te niezwykle ważne w treningu sportowym zagadnienia szczegółowo opisał
Z. Czajkowski7. Wyróżnił trzy przypadki:
–
–
–
7
Z. Czajkowski, Nauczanie techniki sportowej, wyd. II, Resortowe Centrum Metodyczno-Szkoleniowe Kultury Fizycznej
i Sportu, Warszawa 2004.
– 75 –
-
przenoszenie wprawy dodatnie, gdy opanowanie jakiegoś nawyku ułatwia przyswojenie innego nawyku,
przenoszenie wprawy ujemne, gdy opanowanie
jakiegoś nawyku utrudnia przyswojenie innego
nawyku,
przenoszenie wprawy obojętne, gdy opanowanie jakiegoś nawyku nie ma wpływu na przyswojenie innego nawyku.
Po określeniu głównego poziomu, określeniu poprawek czuciowych i podziale ról między poszczególne poziomy tła przychodzi czas na automatyzację
ruchów. Jest to ważny proces omawianej czwartej
fazy kształtowania nawyku. Polega na tworzeniu nowych automatyzmów tła i przełączaniu poprawek
ruchów na najniższe z możliwych poziomy sterowania. Należy przypomnieć powiązanie poziomu
„zamawiającego” jakiś automatyzm i poziomu „wykonującego” ten automatyzm. Jak już była o tym
-
-
-
-
Nikołaj Aleksandrowicz Bernsztejn – „O zręczności i jej rozowju”; uczenie się ruchów
mowa, u dorosłego tym „zamawiającym” jest niemal zawsze poziom D, a „zamówienia” przechodzą
przez korę przedruchową. Początkowo kształtowaną
właśnie część ruchu zgrubnie kontrolują poprawki
z poziomu głównego dopóty, dopóki odpowiednie
poprawki tworzone na którymś z poziomów tła nie
„okrzepną” i nie staną się zdolne do przejęcia tego
zadania. Jak wynika z tego opisu, automatyzacja nie
postępuje stopniowo, lecz zawsze pojawia się nagle, niczym olśnienie zwane niekiedy „efektem aha”.
Ważną cechą automatyzacji jest też i to, że jej istota
– przełączenie na niższy poziom sterowania – wiąże
się z wykorzystywaniem poprawek innego rodzaju.
Dlatego każdy skok automatyzacyjny powoduje nie
tylko gwałtowną, wyraźną poprawę wykonania opanowywanego ruchu, ale również zmiany jakościowe
w tym ruchu. Kiedy na przykład w przypadku koszenia trawy lub obróbki metalu kontrola przechodzi od
wzroku do czucia mięśniowo-stawowego, będącego głównym składnikiem sterowania na poziomie
B, natychmiast zmienia się jakość pracy. W wielu
nawykach oznaką wypracowania automatyzmu jest
właśnie rezygnacja z kontroli wzrokowej i przejęcie
jej roli przez czucie mięśniowo-stawowe.
Piąta faza kształtowania nawyku czuciowo-ruchowego polega na zestrajaniu ze sobą poprawek
dokonywanych w tle. W istocie omawiane fazy nie
mają wyraźnych granic i przejścia między nimi są
płynne, a niekiedy same te fazy nakładają się na siebie. Niemniej w ogólnych zarysach przedstawiany
podział odpowiada rzeczywistym procesom.
Podstawowa trudność w zestrajaniu wszelkich
składników nawyku wynika stąd, że ruchy wykonuje się zawsze z wykorzystaniem mięśni, kości i stawów. Istnieje więc sporo możliwości nakładania się
i wzajemnego zaburzania (interferencji) starych automatyzmów i nowo tworzonych wzorców czuciowo-ruchowych. Swoistym problemem jest też „budzenie” starych, uśpionych i niemal zapomnianych
automatyzmów8. Przykładem niech będzie jazda na
rowerze. Poziom napięcia mięśniowego A zapewnia właściwy uchwyt kierownicy, a podpoziom C1
– reakcję na naciski kierownicy wskutek pochyleń
roweru na boki. Nieuchronnie musi dochodzić do
konfliktów między silnym chwytem (poziom A) a koniecznością miękkiej, płynnej reakcji (poziom C1);
prędzej czy później oba te automatyzmy ulegają zestrojeniu. Podobny konflikt może pojawić się między
podpoziomem C1 (skręty kierownicą, by utrzymać
równowagę) i podpoziomem C2 (skręty kierownicą,
by dotrzeć do celu). Innym przykładem może być
czynność wyprowadzania samochodu z poślizgu.
Ruchy kierownicą muszą być wówczas szybkie i zdecydowane, natomiast pedały gazu i hamulca trzeba
naciskać delikatnie i z dużym wyczuciem.
Nie zawsze jesteśmy w stanie dokładnie określić, jakimi składnikami zarządzają jakie poziomy
sterowania, wszystkie one muszą jednak wspólnie
– jak to określił Bernsztejn – „ujeździć tego samego, kostno-mięśniowego konia”. Proces zestrajania
czynności poszczególnych poziomów sterowania
nie przebiega płynnie, lecz miewa niekiedy dłuższe
okresy zatrzymania, a nawet pogorszenia. Dobry
pedagog podtrzymuje wówczas na duchu uczącego
się gdyż wie, że po takim „zastoju” nastąpi jakościowy skok ku lepszemu. Dlatego opisywane „zastoje”
należałoby nazwać raczej „twórczymi przerwami”,
gdyż zawsze następuje po nich kolejny skok automatyzacyjny (aczkolwiek nie każdy taki skok musi
być poprzedzony zastojem). Każdy zastój czy nawet
spadek świadczy o zmaganiach jakichś poziomów
tła, na których zakończenie trzeba nieco czasu.
Zwiększenie nasilenia treningu wtedy, gdy następuje taka twórcza przerwa, może przynieść wielkie
szkody. Jeśli bowiem będziemy zmuszali ośrodkowy układ nerwowy do wielokrotnego uruchamiania obu współzawodniczących właśnie ze sobą
mechanizmów poprawek, to może się zdarzyć, że
ów układ „pójdzie na kompromis”, czyli zyska na
czasie kosztem jakości. Gdyby z grubsza podzielić
poprawki, to podwyższające celność i dokładność
osłabiają szybkość, a podwyższające szybkość – obniżają dokładność9. W rezultacie ruchy okazują się
i nie dość szybkie, i nie dość dokładne. Kiedy jednak
taki wzorzec utrwali się, wówczas niezmiernie trudno go wykorzenić. Dlatego kształtowanie nawyków
w okresie „twórczych przerw” wymaga bardzo wysokich kwalifikacji trenera.
Kolejnym procesem w toku kształtowania nawyków (faza szósta) jest ujednolicanie. Jak wiemy, pozorna jednolitość ruchów w nawykach wynika z wypracowania odpowiednich poprawek czuciowych.
Wśród wielu możliwości wykonania danego ruchu
jest jednak i mała grupa takich, które przebiegają
zgodnie z działaniem sił reakcji. Dlatego właśnie tak
niewiele jest stylów czynności sportowych: są to te
wzorce, które cechują się dynamiczną stabilnością.
Wskutek tworzenia nawyku utrwalony zostaje bowiem jeden z takich nielicznych, wygodnych wzorców, czego skutkiem jest ujednolicenie tegoż na-
8
W psychologii mówi o tym prawo Josta głoszące, że w pierwszej kolejności odpamiętywane są nie nawyki najbardziej przydatne, ale najwcześniej wyuczone; dlatego właśnie „wykorzenienie” złych nawyków i zastąpienie ich właściwymi jest trudne.
9
W nazewnictwie angielskim zjawisko to określane jest mianem „speed-accuracy trade off”.
-
-
-
-
Wacław Petryński
-
– 76 –
Nikołaj Aleksandrowicz Bernsztejn – „O zręczności i jej rozowju”; uczenie się ruchów
„Każdy z poziomów budowy ruchów ma swoje cechy
i sposoby działania. W walce z zaburzeniami każdy z nich
przejawia się na swój sposób. Głównym orężem poziomu
synergii mięśniowo-stawowych B jest ujednolicenie, czyli wypracowanie dynamicznie stabilnych postaci ruchu. Skłonność
poziomu B do stabilnych, ujednoliconych wzorców ruchów
fizjologowie mózgu zauważyli już dawno. Jednakże wyjaśniali
ją niewłaściwie – hipotezą, że w ośrodkach ruchowych mózgu
znajdują się szablony czy wzorce wszystkich automatyzmów.
Dziś wiemy, jak działają naprawdę i potrafimy zrozumieć, że
w znanych nam granicach te stabilności mogą z powodzeniem
radzić sobie z utrudniającymi wykonanie nawyku zaburzeniami: śliskością czy grząskością bieżni dla biegacza, zalewającą
twarz falę dla pływaka, puchem śnieżnym dla narciarza itp.
Przy poważniejszych zaburzeniach taka bierna „samoobrona
nawyku” nie jest już skuteczna i trzeba uciekać się do leżących
wyżej, zapewniających wyższą giętkość poziomów sterowania.
Konieczne jest tu zaangażowanie kory mózgu.”
Główną bronią przeciw zaburzeniom, którą
dysponują poziomy D i C, są przełączenia sterowania na niższe poziomy. W drugiej połowie procesu kształtowania nawyku następuje „wyczuwanie”
wszystkich możliwych okoliczności jego wykonania.
Bardzo ważne jest wówczas wcześniejsze zaznajomienie uczącego się z różnymi możliwymi sytuacjami. W pierwszym okresie przyswajania nawyku
mogłoby ono okazać się niebezpieczne i zaburzać
tok jego przyswajania i wykonania. Kiedy zaś nawyk
jest już przyswojony – przeciwnie, takie teoretyczne przygotowanie jest wręcz pożądane. Rzecz nie
polega bowiem na tym, by zaznajomić uczącego
się z jak największą liczbą możliwych sytuacji, lecz
by wykształcić u niego swoistą pomysłowość (inteligencję ruchową) na głównych poziomach sterowania. Taka inteligencja, podatna na przenoszenie,
jest główną podstawą zręczności. Wyćwiczalność
jest umiejętnością wyćwiczalną, podobnie jak niemal wszystkie inne umiejętności korowych układów
mózgu. Wśród nich również inteligencja ruchowa,
która zabezpiecza wypracowany nawyk ruchowy
przed zaburzeniami i deautomatyzacją, nakładając
nań ostatni szlif – zręczność.
Deautomatyzację mogą jednak powodować
przełączenia sterowania na nieodpowiedni poziom.
Ponownie zacytujmy samego Mistrza Bernsztejna
(s. 238):
„Wiemy, że postrzeganie jest zawsze domeną głównego
poziomu sterowania danego ruchu. Wszystko to, co dzieje się
na poziomach tła – automatyzmy i tła wspomagające – dzieje
się poza jego granicami. Dlatego skupienie uwagi na tym czy
innym mechanizmie tła oznacza niemal nieuchronnie uczynienie głównym poziomem sterowania tego, na którym właśnie
skupiliśmy uwagę – czyli dokonanie przełączenia zaburzającego.”
Na czym zatem należy skupiać uwagę w końcowych fazach kształtowania nawyku? Odpowiedź jest
10
Zjawisko to opisuje prawo Blissa-Bodera głoszące, że skupienie nadmiernej uwagi na czynności uprzednio dobrze opanowanej – czyli całkowicie lub częściowo zautomatyzowanej - zaburza jej przebieg; takie nadmierne skupienie można utożsamić
z tym co Bernsztejn nazywa „deautomatyzacją”.
-
-
-
-
wyku. Dynamiczna stabilność sprawia bowiem, że
zmniejsza się „zapotrzebowanie” na poprawki czuciowe, gdyż o poprawność ruchu „dbają”, niejako
samoczynnie, siły reakcji. Taki spadek zapotrzebowania na poprawki sportowcy nazywają rozluźnieniem i jest ono bardzo wysoko przez nich cenione.
Chodzi tu nie o osłabienie mięśni, lecz o obniżenie
natężenia uwagi niezbędnej do sprawnego (zręcznego) wykonania danej czynności; właśnie to zjawisko (w sferze ruchów) opisuje motto niniejszego
opracowania: Mistrza cechuje swoboda. Ponieważ
powtarzane są te czynności, które dana osoba wykonuje najsprawniej, więc właśnie one są zapamiętywane. Jest to przejaw działania sformułowanego
przez E.L. Thorndike’a „prawa skutku” (Law of Effect),. Ujednolicenie nawyku jest więc niezbędnym
warunkiem uzyskania dokładności i celności.
Ostatnia, siódma faza kształtowania nawyku – to
jego utrwalenie. Zwykle przebiega równocześnie
z ujednolicaniem, ale jej treść i zadania są odmienne. Wskutek wprowadzenia zaburzenia w toku wykonywania nawyku może nastąpić pogorszenie jego
jakości w wyniku utraty istniejącej już wcześniej automatyzacji. Bernsztejn określa to zjawisko mianem
„deautomatyzacji”10. Dzieje się tak w przypadku nawyków co prawda już ukształtowanych, ale jeszcze
niedostatecznie utrwalonych.
Czynniki zaburzające można z grubsza podzielić
na trzy grupy. Pierwsza i druga – to pomniejsze zaburzenia wewnątrz- i zewnątrzpochodne. Do pierwszych zaliczymy zmęczenie, ból głowy, poważne kłopoty itp., do drugich – głośny hałas, chłód, uderzenia,
wstrząsy mózgu itp. Dobrze ukształtowany i utrwalony nawyk radzi sobie jednak z takimi problemami.
Do trzeciej grupy należą zaburzenia zupełnie innego rodzaju: utrudnienia tkwiące w samym zadaniu
ruchowym. Poprawne wykonanie nawyku, wbrew
zaburzeniom, może po części wynikać z samoczynnego stabilizowania go przez siły reakcji. Niekiedy
jednak wymaga to licznych poprawek czuciowych,
zwykle w końcowej fazie opanowywania nawyku,
w celu zdobycia znacznego doświadczenia. Tylko
bowiem wskutek wielkiej wprawy zaburzenia nie
powodują deautomatyzacji. Warto w tym miejscu
dosłownie zacytować Bernsztejna:
-
– 77 –
Wacław Petryński
prosta: na głównym poziomie sterowania, czyli na
tym, jak rozwiązać dane zadanie ruchowe. Takie dążenie naprowadzi wykonującego na podstawowe,
najważniejsze poprawki czuciowe całego ruchu.
Kolarz powinien zatem myśleć o celu jazdy, a nie
o pedałowaniu, czyli o zadaniu, a nie o sposobie
jego wykonania.
Znacznie bardziej brzemienny niepożądanymi
doraźnymi skutkami bywa drugi przypadek, przeciwny do właśnie omówionego. Jeśli ruch jest sterowany z właściwego poziomu, to przełączenie uwagi
na jego automatyzmy i szczegóły tła w najlepszym
przypadku powoduje czasową deautomatyzację,
którą jednak nietrudno potem przywrócić.
Zauważmy, że treść tego akapitu dokładnie pokrywa się z treścią prawa Blissa-Bodera. Bernsztejn przytacza przykład z „Anny Kareniny” Tołstoja, gdy arystokrata Lewin zajmuje się koszeniem wraz z innymi żeńcami.
Na gładkiej powierzchni kosi równie dobrze jak chłop
Tit. Kiedy jednak pojawiają się kopczyki, wówczas
chłop bez wysiłku je wykasza, natomiast Lewin musi
skupić na tej czynności swoją uwagę, co zaburza jej
wykonanie. Podobny przykład podaje R.A. Schmidt11,
analizując finałowy pojedynek tenisowy Jany Novotnej
i Steffi Graf w czasie turnieju w Wimbledonie w 1993
roku. W końcowej fazie, gdy Jana Novotna miała zwycięstwo już niemal w kieszeni, zbytnio skupiła się na
wykonywaniu poszczególnych ruchów, by za wszelką
cenę zwyciężyć. Skutkiem była deautomatyzacja i pogorszenie sprawności, co wykorzystała Graf i zwyciężyła w pojedynku12. Chłop Tit nie dopuścił więc do
deautomatyzacji, Jana Novotna – tak.
Zdarza się jednak, że uczący się utrwali sterowanie jakiegoś nawyku z nieodpowiedniego dlań poziomu. Konieczne jest wówczas wykorzenienie tego
nawyku i nauczenie go od nowa, co jest znacznie
trudniejsze niż przyswojenie tego nawyku od podstaw13. Zacytujmy Bernsztejna (s. 240):
Na zakończenie tego eseju Autor zwraca uwagę
na pewną sprzeczność w poglądach zwolenników
teorii tworzenia określonego śladu danego nawyku
w ośrodkowym układzie nerwowym14. Tworzenie takiego śladu mogłoby następować jedynie wówczas,
gdyby wszystkie próby były identyczne. Jednakże
celem ćwiczeń jest doskonalenie ruchu, są to więc
powtórzenia bez powtórzeń. W istocie ważne jest
bowiem nie środowisko rozwiązywania, ale proces
rozwiązywania zadania ruchowego w zróżnicowanych środowiskach.
Ostatni, siódmy esej nosi tytuł Zręczność i jej
właściwości i składa się z następujących rozdziałów: Co już wiemy o zręczności? Gdzie i w czym
przejawia się zręczność? Co daje nam zręczność?
Jak działa zręczność? Istota zręczności; Zręczność
i pomysłowość; Zręczność i piękno; Jak rozwijała się
zręczność?
We wcześniejszych esejach była mowa o sterowaniu ruchami, budowie ośrodkowego układu
nerwowego i przyswajaniu nawyków, nie było natomiast dokładniejszego omówienia samej zręczności. Coś niecoś jednak o niej już wiadomo. Po
pierwsze – nasze narządy ruchu są bardzo „nieposłuszne” i sterowanie nimi jest trudne, zarówno w części biernej (układ kostno-stawowy), jak
i czynnej (mięśnie). W miarę rozwoju rośnie jednak zapotrzebowanie na zdolność do szybkiego
rozwiązywania nieoczekiwanych zadań ruchowych (błyskawiczną zaradność ruchową, inteligencję ruchową15). Coraz bardziej potrzebna staje się
więc zręczność ruchowa, którą Bernsztejn określa
mianem „carycy sterowania ruchami”. Jest to zjawisko stosunkowo młode, znacznie młodsze nawet
od wyćwiczalności.
11
R.A. Schmidt, C.A. Wrisberg, Motor Learning and Performance, Human Kinetics 2004, s. 15; tytuł ramki, w której Schmidt
opisał tę historię, brzmi: „Zablokowanie” w sporcie może być spowodowane przez przełączenie procesu sterowania z wewnętrznego na zewnętrzny.
12
Zauważmy, że ten przypadek znakomicie opisuje również sformułowane w 1908 roku prawo Yerkesa-Dodsona, wiążące
poziom pobudzenia i motywacji ze skutecznością działania.
13
Por. przypis 40.
14
Bodaj najsłynniejszym zwolennikiem teorii śladu postrzeżeniowego (perceptual trace) był J.A. Adams, który opublikował
podstawową pracę na ten temat (A closed loop theory of motor learning, Journal of Motor Behavior, 3/1971, 111-150).
15
Wprawdzie Bernsztejn nie używa określenia „inteligencja ruchowa”, ale opisywane przezeń pojęcie dobrze odpowiada
temu terminowi. Idąc dalej tym tokiem myślenia i uwzględniając współczesne poglądy psychologiczne można by analizować
podział inteligencji ruchowej na płynną i skrystalizowaną. Warto by sprawdzić hipotezę, że u człowieka rozwój inteligencji ruchowej i jej przejście z płynnej do skrystalizowanej zachodzi szybciej niż rozwój inteligencji umysłowej. Dobrze zgadzałoby się
to z obserwacją, że człowiek najskuteczniej przyswaja sobie nowe nawyki czuciowo-ruchowe w młodym wieku (inteligencja
płynna), później zaś, gdy jego inteligencja krystalizuje się, trudniej mu przyswajać nowe nawyki (czego się Jaś nie nauczył, tego
Jan nie będzie umiał), ale łatwiej doskonalić już przyswojone.
-
-
-
-
„Jeśli ćwiczący nauczył się ruchu pilnikiem jako prostego przesuwania drewnianą makietą w jedną i drugą stronę,
jeśli pływak będzie uczył się odpowiednich ruchów leżąc na
brzuchu na ławeczce i wymachując kończynami w powietrzu,
to ich trud będzie daremny i kiedy przyjdzie im w praktyce
wykorzystać swoje umiejętności, to wcześniejsze ćwiczenia nie
przyniosą niczego oprócz deautomatyzacji.”
-
– 78 –
Nikołaj Aleksandrowicz Bernsztejn – „O zręczności i jej rozowju”; uczenie się ruchów
Zręczność nie jest ani pojedynczym nawykiem,
ani zbiorem nawyków. To zdolność16 określająca stosunek naszego układu nerwowego do nawyków. Od
niej zależy, jak szybko ukształtuje się u człowieka nawyk czuciowo-ruchowy i jak doskonale go opanuje.
Wyćwiczalność i zręczność są również wyćwiczalne,
ale obie one są nadrzędne w stosunku do nawyków.
Zręczność nie przenika jednak całej sfery ruchów,
wszystkich jej poziomów, ale jest właściwością tylko najwyższego, korowego poziomu, a w niższych
ma jedynie wsparcie tła. Ponieważ musi cechować
się wyćwiczalnością i przełączalnością, obejmuje
zawsze co najmniej dwa poziomy, które Bernsztejn
porównał do jeźdźca i konia. Przyjmując taki model
można podzielić zręczność na dwa rodzaje. Pierwszy
– to taki, w którym poziomem głównym jest poziom
pola przestrzennego C, a poziomem tła – poziom
synergii B. Zgodnie z przyjętym przez Bernsztejna
oznaczeniem jest to zręczność
C
, którą określa on
B
mianem zręczności cielesnej. Natomiast zręczność,
w której poziomem głównym jest poziom czynności
– to zręczność rąk (przedmiotowa). U poszczególnych ludzi może się ona znacznie różnić jakościowo. Bywają osoby obdarzone dobrze rozwiniętym
poziomem C2, gorzej – poziomem tła B. Niektórzy
mają dobrze rozwinięte ruchy lokomocyjne (podpoziom C1) z tłem z poziomu B, ale nie radzą sobie
z czynnościami ręcznymi. Inni mają silnie rozwinięty
poziom B kosztem poziomu A; ich ruchy są składne
i pełne wdzięku, ale wszystko leci im z rąk.
Zjawiska te znakomicie tłumaczy teoria poziomów sterowania. Jej potwierdzeniem jest fakt, że
jednorodnemu rozwojowi podlegają całe poziomy.
Jeśli dany człowiek znakomicie wykonuje jakiś ruch
sterowany na poziomie B, to można z całą pewnością stwierdzić, że równie dobrze będzie wykonywał
i inne ruchy sterowane z poziomu synergii stawowo-mięśniowych. Ta sama zasada dotyczy również
zręczności. Jeśli dana osoba dobrze radzi sobie z jakimiś zadaniami typu
D
, to możemy niemal z całC1
16
W tym miejscu Bernsztejn użył sformułowania „качество или способность”, czyli „cecha lub zdolność”. Obecnie wyraźnie
odróżniamy jednak pojęcia „cecha” i „zdolność”, a w tym przypadku należy mówić o zdolności.
17
Ten przykład został nieco dostosowany do współczesności.
18
W oryginale „тише едешь – дальше будешь”.
19
B. Czabański (Optymalizacja uczenia się i nauczania czynności sportowych, AWF Wrocław, 1986, s. 43-45) definiuje trzy
różne wady wykonania nawyku ruchowego: odchylenia, czyli braki odpowiedniego zestrojenia ruchów, przestrzennego lub
czasowego; niedostatki, czyli braki jakichś składników danego nawyku w porównaniu z jego prawidłowym wzorcem; wreszcie
błędy, czyli składniki obce, niepotrzebne lub wręcz szkodliwe w danym nawyku czuciowo-ruchowym.
-
-
-
-
kowitą pewnością przewidywać, że równie zręcznie rozwiąże i inne zadania z tej samej grupy.
Można więc mówić o rozmaitych rodzajach zręczności.
Jedno z ważnych pytań o naturę zręczności
brzmi: Gdzie i w czym przejawia się zręczność? Otóż
tkwi ona nie w samych tylko ruchach, lecz ujawnia
się dopiero w zmiennym środowisku, stwarzającym
sytuacje niespodziewane. Trudno więc nazwać
„zręcznym” sportowca znakomicie biegnącego po
bieżni, od startu do mety. Zręcznością musi natomiast wykazać się żołnierz na polu walki, biegnący
na wyznaczoną pozycję bojową i wykorzystujący przy tym wszelkie osłony terenowe. Następne
z podstawowych pytań dotyczących zręczności,
to Co nam daje zręczność? Jakie cele dzięki niej
osiągamy? Przypomnijmy, że zręczność – to gotowość do sprawnego wykonania danego zadania ruchowego. Potrzebna jest w sytuacjach, gdy istnieją
trudności, by móc je pokonać. Ruchy zręczne – to
ruchy dokładne, a więc dobrze wykorzystujące poprawki czuciowe. Dokładność wymaga umieszczenia każdego składnika nawyku ruchowego na odpowiednim poziomie sterowania oraz wyczulenia
na bodźce istotne dla danego nawyku (a zarazem
pomijania nieistotnych). Jest też wyćwiczalna i podlega zjawisku przenoszenia wprawy.
Wróćmy zatem do pytania, co daje zręczność.
Po pierwsze – szybkość. Bernsztejn rozróżnia tu dwa
jej rodzaje: szybkość wykonywania i szybkość osiągania skutku. Wyobraźmy sobie człowieka pracowicie przepisującego na maszynie do pisania ten sam
tekst w sposób bardzo zwinny, z wielką szybkością
wykonywania. Załóżmy, że mimo swej wprawy nie
zdoła w ciągu jednego dnia przepisać więcej niż
trzy kopie danego tekstu. Wyobraźmy sobie też, że
w tym samym pokoju stoi komputer z drukarką17.
Inny człowiek, nie tak zwinny i wprawny, przepisze
tekst raz na komputerze, a następnie wydrukuje
go w dziesiątkach kopii. W jego przypadku szybkość osiągania skutku będzie znacznie większa. Bez
żadnego ryzyka można stwierdzić, że dla zręczności ważniejsza jest szybkość osiągania skutku niż
szybkość wykonywania zadania. Stanowi to treść
popularnego przysłowia „co nagle, to po diable18”.
Dlaczego zatem ruchy szybkie, nerwowe wcale nie
kojarzą się nam ze zręcznością, natomiast spokojne,
płynne (przysłowiowe „długie ruchy zawodowca”)
– tak? W pierwszym przypadku mamy bowiem do
czynienia z wieloma ruchami niepotrzebnymi19, po-
-
– 79 –
Wacław Petryński
wodującymi bezużyteczny wydatek energii i – co
gorsza – konieczność zbytecznego skupienia uwagi,
wskutek czego zubożeniu ulegają te zasoby energii
i uwagi, które można przeznaczyć na wykonanie
„właściwego” nawyku. Dlatego człowiek zręczny
potrafi szybko osiągnąć pożądany skutek wykonując
ruchy dokładnie o takiej szybkości, jaka jest w danej sytuacji najwłaściwsza – nie zbyt wolno, ale też
nie zbyt szybko20. Zręczność może zatem niekiedy
wymagać powolnego wykonania danego nawyku;
w danej sytuacji powolność wykonania może być
bowiem warunkiem szybkości osiągnięcia skutku.
Na tę szybkość składają się trzy czynniki:
–
–
–
szybkość odnalezienia właściwego rozwiązania
danego zadania ruchowego,
szybkość podejmowania decyzji,
zborność ruchów.
„W tym miejscu niezbędna jest w pełni świadoma, przemyślana praca ucznia rozpoczynającego przyswajanie nawyku
ruchowego. Jeśli nie zajmie się biernym wkuwaniem, myśląc
Ten cytat należałoby zadedykować zwolennikom straszącej jeszcze w teorii sportu prymitywnej protezy intelektualnej, upiornego widma zwanego „modelem mistrza”. Jak wynika z rozważań
Bernsztejna, przywoływanie go przypomina niekiedy używanie młota, łomu i przecinaka w sytuacji,
gdy należałoby sięgnąć po rachunek różniczkowy,
mikroskop skaningowy i laser półprzewodnikowy.
Na zakończenie tej części rozważań warto przytoczyć dosłownie jeszcze jedną wypowiedź Nikołaja
Aleksandrowicza:
„Co się tyczy ekonomii ruchu, nie ulega wątpliwości, że
spośród dwóch ruchów bardziej zręczny jest ten, który prowadzi do celu z mniejszą utratą energii. Z obserwacji wynika,
że taka oszczędność zostaje wypracowana głównie w późniejszych fazach końcowego „szlifowania” nawyku ruchowego,
wraz z jego ujednolicaniem. Chodzi nie tylko o to, aby nie
tracić niepotrzebnie energii w czasie płynnego i spokojnego
toku ruchu. Główna trudność polega na tym, żeby przy jakichkolwiek nagłych przełączeniach i dostosowaniach, które
zawsze stanowią kamień probierczy zręczności, mieć do dyspozycji metodę nie tylko prowadzącą do celu, ale również
dostosowaną do sił wykonującego. Na przykład w warunkach
bojowych każda najmniejsza nawet ilość niepotrzebnie wydatkowanej energii może się straszliwie zemścić. Młodość szczodrze szafuje siłami, które ma w nadmiarze; nie przypadkiem
życiowa mądrość mówi, że zręczność gromadzi się latami. Jest
w niej składnik rozumnego „skąpstwa”, które pozwala niekiedy starszemu, doświadczonemu fechtmistrzowi z zimną krwią
„zagonić na śmierć” młodego, w gorącej wodzie kąpanego
przeciwnika.”
Istotą zręczności jest spryt, umiejętność rozwiązania każdego zadania ruchowego. Spryt ma swoją
stronę bierną i czynną. Bierna – to stałość ruchów
bez względu na zewnątrzpochodne zaburzenia.
Czynna – to umiejętność świadomego wprowadzania przez wykonującego zmian we wzorcu ruchu
w celu lepszego dostosowania go do bieżącej sytuacji, czyli pomysłowość ruchowa. Obie one stanowią jądro zręczności. Można zatem zadać sobie
pytanie, w jaki sposób osiąga się stabilność? Na
poziomie tła B proces ten jest nierozerwalnie związany z ujednolicaniem ruchu i wykorzystaniem nie
tylko sił czynnie rozwijanych przez wykonującego
ruch, ale również sił reakcji środowiska. Ten poziom
jest praktycznie pozbawiony pomysłowości i przełączalności. Przełączalność i giętkość narodziły się
bowiem wraz z korą mózgową, istnieją zatem na
20
Jest to w istocie problem znacznie bardziej złożony i obejmuje np. umiejętność trafnego przewidywania rozwoju w czasie
i przestrzeni sytuacji, w której dana osoba musi rozwiązać określone zadanie czuciowo-ruchowe (Bernsztejn pisze o tym zresztą
w dalszej części książki).
-
-
-
-
Kolejne pytanie brzmi: Jak działa zręczność?
Dotychczas przeanalizowano zagadnienie, jakie
warunki powinien spełniać skutek czynności i ruchów zręcznych. Ponadto powinny one rozwiązywać dane zadanie ruchowe poprawnie, to znaczy
właściwie i dokładnie, a przy tym szybko i zbornie.
Jakie są więc zręczne ruchy i czynności? Odpowiedź
brzmi: rozumne i oszczędne. Nie należy strzelać z armat do wróbli, choć i w ten sposób można osiągnąć
zamierzony skutek. W sprincie chodzi o jak najszybsze pokonanie krótkiego dystansu, „danie z siebie
wszystkiego” w jednym nieledwie wybuchowym
akcie ruchowym. Natomiast bieg na średnie czy
długie dystanse wymaga przemyślanego rozłożenia sił, a nie tylko pędzenia co sił w nogach. Ruchy
powinny być racjonalne i poprawne. Określenie
„racjonalne” dotyczy samego ruchu i oznacza, że
wykonuje się go tak, jak należy. Natomiast określenie „poprawne” dotyczy skutku ruchu i oznacza, że
wykonuje się to, co należy. Racjonalność ma dwie
strony: jakościową (celowość ruchów) i ilościową
(oszczędność ruchów).
Co się tyczy ruchów przypisanych do poziomu
pola przestrzennego C, dawno już wypracowano
najbardziej celowe zasady kształtowania nawyku
w zakresie zasobu ruchów. Gorzej ma się sprawa
z poprawkami czuciowymi, określającymi wewnętrzną strukturę ruchów, których nie można równie łatwo opisać słownie. Zacytujmy Bernsztejna:
o kimś zupełnie innym niż on sam, jeśli nie zacznie bezowocnie
naśladować jakiegoś swojego ideału, od którego różni się budową i ciała, i układu nerwowego – to postąpi rozumnie.”
-
– 80 –
Nikołaj Aleksandrowicz Bernsztejn – „O zręczności i jej rozowju”; uczenie się ruchów
poziomie C i – przede wszystkim – D21, ale najsilniej
ujawniają się wówczas, gdy służą zręczności.
Poziom pola przestrzennego C rozporządza
dwoma rodzajami przełączalności: zasad ruchu
i narządu wykonawczego. W przypadku poziomu
B głównym źródłem bodźców stanowiących podstawę tworzenia poprawek czuciowych jest czucie
głębokie (propriocepcja), w przypadku poziomu
C – wzrok. Możemy dotrzeć do każdego punktu
postrzeganej przez nas przestrzeni w różny sposób
– stąd wynika olbrzymia przełączalność istniejąca
na tym poziomie. Bernsztejn zwraca jednak uwagę
na istnienie ruchów, które dziś określamy mianem
„balistycznych”, w których nie da się wprowadzić jakichkolwiek poprawek, więc ich kształtowanie musi
opierać się na przewidywaniu i stosowaniu z wyprzedzeniem odpowiednich poprawek czuciowo-ruchowych22. Owo przewidywanie jest szczególnie
ważne w sportach walki. „Siostrą” przewidywania
jest natomiast pomysłowość ruchowa, stanowiąca
niezmiernie ważny składnik zręczności, która potrafi
niekiedy przekształcić w sukces nawet potknięcie.
Biorąc pod uwagę wszystkie analizy, można określić
zręczność następująco:
Zręczność jest zdolnością do poradzenia sobie
w każdej sytuacji, czyli umiejętnością rozwiązania
dowolnego zadania ruchowego:
1) poprawnie (czyli właściwie i dokładnie),
2) szybko (czyli bez niepotrzebnej zwłoki i zbornie),
3) racjonalnie (czyli celowo i oszczędnie),
4) sprytnie (czyli zwinnie i pomysłowo).
„Należy wiele robić, by umieć coś zrobić; trzeba wiele
umieć, by móc uważać się za zręcznego.”
Od samego początku nauczania nawyku należy dbać o poprawność (właściwość i dokładność).
W tym bowiem okresie powstają zręby ruchowej
struktury nawyku i zostają wypracowane poprawki
czuciowe. Jeśli na tym etapie popełni się błędy, to
ich wykorzenienie będzie potem niezmiernie trudne. Lepiej poświęcić dziesięć minut solidnego pocenia się na przyswajanie poprawnego nawyku, niż
dwie czy trzy godziny na próby byle jakie. Z drugiej
strony praca nad doskonaleniem jakości nawyku nie
kończy się nigdy, niemniej z czasem problemem staje się nie jak coś wykonać, lecz co wykonać; jak – robi
się niejako samo.
Dokładność (tkwiąca na poziomie C2) przenosi
się na wiele nawyków. Dlatego np. ocena odległości ukształtowana przy nabywaniu jednego nawyku
przyda się przy wykonywaniu innego. Szybkość nieco różni się od innych składników zręczności, gdyż
nie jest w pełni niezależna: nie sposób jej oddzielić
od racjonalności ruchów. Jest to zdolność dobrze
wyćwiczalna i łatwo ją znacznie udoskonalić. W tym
celu można wykorzystać przewidywanie. Im większe
zgromadzone doświadczenie, tym więcej środków,
by z wyprzedzeniem odczuć w przybliżeniu to, na
21
To stwierdzenie Bernsztejna wydaje się dyskusyjne, jeśli przyjmiemy proponowany przez Niego model „poziomu zleceniodawcy” i „poziomu wykonawcy” (czyli poziomu tła). Jeśli bowiem „wykonawcą” jest poziom D, to „zleceniodawcą” musi być
jakiś inny poziom; jest to poziom E, o którym Bernsztejn jedynie wspomina na str. 193.
22
Zauważmy, że chcąc zachować czystość językową nie możemy w tym przypadku mówić o „poprawkach”, gdyż są to
podniety ruchowe „projektujące” ruch, nie zaś „poprawiające” go.
23
Związanym z problemem piękna tematem trzeciorzędnym są tzw. „cechy ruchu”, z zapałem badane przez niektórych
naukowców, będące w istocie mało ważnym „produktem ubocznym” w procesie wypracowywania celowości danego ruchu.
-
-
-
-
W potocznym przekonaniu nieodłącznymi cechami ruchu zręcznego są również harmonia i piękno. Bernsztejn nie zgadza się z tym poglądem, gdyż
ocena piękna jest bardzo subiektywna i zmienna,
a ono samo nie stanowi ważnego składnika zręczności23. Z drugiej zaś strony piękno zawsze towarzyszy
zręczności. Niedoskonałość języka, którym opisujemy zręczność, sprawia, że wszelkie podziały i oceny
są względne. Oszczędność częściowo pokrywa się
więc z szybkością, zwinność z pomysłowością, spryt
z celowością i szybkością. Niemniej główne cechy
zręczności są samoistne i niezależne. Żadna nie
wynika z innej jako jej skutek. Inaczej rzecz ma się
z pięknem. Jest to po prostu nieodłączny „produkt
uboczny” zręczności.
Przeświadczenie, że w odróżnieniu od innych,
wyćwiczalnych zdolności zręczność jest jedynie
wrodzona, jest bez wątpienia błędne. Należy powiedzieć wyraźnie, że zręczność jest wyćwiczalna.
Wiąże się ściśle z korą półkul mózgowych, a ta
stosunkowo młoda tkanka szczególnie sprawnie
„wchłania” w siebie doświadczenie życiowe. Zręczność jest też zdolnością złożoną i wymaga współpracy co najmniej dwóch różnych poziomów sterowania ruchami. Różni ludzie mogą w różnym stopniu
rozwijać poszczególne rodzaje zręczności (cielesną
i rąk). Rośnie ona w miarę przyswajania każdego
nowego nawyku ruchowego, przy czym – co należy
stale podkreślać – zręczność nie jest zdolnością samą
w sobie i ujawnia się dopiero w działaniu w środowisku, w którym trzeba rozwiązać jakieś zadanie ruchowe. Zacytujmy ponownie Bernsztejna (s. 272):
-
– 81 –
co trzeba będzie odpowiedzieć danym nawykiem.
Odpowiednie przewidywanie umożliwia iście błyskawiczne odpowiedzi – niekiedy nawet jeszcze
przed pojawieniem się bodźca, który ma tę odpowiedź wywołać24.
By uzyskać dużą szybkość osiągania skutku potrzebne są też szybkie ruchy, ale znacznie ważniejsze są czynniki natury psychicznej: pomysłowość,
szybkość podejmowania decyzji, szybkość reakcji
itp. Również one dają się w pewnym stopniu wyćwiczyć.
Racjonalność ruchu jest koniecznym warunkiem
zręczności, ale nie jest samodzielną zdolnością. Poprawność, dokładność i szybkość można ukształtować, wykorzystując zjawisko przenoszenia. Natomiast racjonalność ruchów jest nieodłączna od samych ruchów, więc nie poddaje się przenoszeniu.
W odróżnieniu od poprawności, racjonalność
i oszczędność ruchów należy doskonalić w drugiej
połowie okresu kształtowania nawyku, w fazach
ujednolicania i utrwalania. Proces doskonalenia
najszybciej przebiega po ukształtowaniu automatyzmów, gdy wszystkie poprawki są już „poukładane”
na swoich poziomach i ruchy stają się odporne na
zaburzenia. Na tym etapie niewiele można zmienić na poziomach tła, nie byłoby to zresztą celowe.
Jeśli jednak podczas treningu wykonuje się jakąś
czynność starannie i poprawnie, to na poziomach
tła powstają najlepsze warunki dla polepszenia racjonalności i oszczędności ruchów.
Jest zrozumiałe samo przez się, że wszystkie
te zdolności nie są tak ważne, jak pomysłowość
– prawdziwe jądro zręczności ruchowej. Również
ona – wbrew często głoszonym poglądom – poddaje się w pewnym stopniu wyćwiczeniu i zależy
od nagromadzonego doświadczenia ruchowego.
Powinno ono wiązać się z różnorodnymi nawykami,
być zdobywane w różnorodnych warunkach. Dlatego dobrze postępują ci trenerzy, którzy w drugiej
połowie procesu wypracowywania nawyków celowo stawiają swych uczniów w sytuacjach trudnych.
Takie „ćwiczenia z niespodziankami” stopniowo
przeradzają się dla uczącego się w „ćwiczenia na
przewidywanie” i umacniają najbardziej podstawowe zręby zręczności.
Ostatnią częścią książki jest posłowie Autora, będące w istocie syntetycznym, acz dość obszernym
streszczeniem dzieła opatrzonym Jego komentarzami.
Perspektywy rozwoju teorii N.A. Bernsztejna
Geniusz Nikołaja Aleksandrowicza polega – jak
się wydaje – nie tylko na umiejętności skojarzenia
różnych faktów i utworzenia z nich spójnego systemu wiedzy (czyli nauki), ale na wytyczeniu pewnego sposobu myślenia. Będąc wybitnym neurofizjologiem – a zarazem mając gruntowną wiedzę
z zakresu filologii i matematyki - dokonał znakomitej
obserwacji: powiązał poszczególne klasy nawet nie
ruchów, lecz czynności mięśni, z odpowiednimi
tworami ośrodkowego układu nerwowego. Była to
obserwacja iście genialna, z której wynikły skutki
znacznie bardziej dalekosiężne niżby się na pierwszy
rzut oka mogło wydawać. Zestaw tworów nerwowych odpowiadających poszczególnym poziomom
sterowania składa się bowiem na system, którego
możliwości stanowi nie tylko prosta suma możliwości jego składników, ale również pewna dodatkowa „premia” wynikająca ze współdziałania tworów
nerwowych, czy też – w modelowym ujęciu Bernsztejna – poziomów sterowania. Dlatego czynności
z poziomu A i B, niewyćwiczalne u ryb czy gadów,
stają się wyćwiczalne np. u ssaków wskutek istnienia
wyższych poziomów sterowania. Kartezjańska wizja
świata jako prostej sumy jego składników musiała
ustąpić miejsca ujęciu systemowemu. Zauważmy
jednak, że wprawdzie już w latach trzydziestych
XX wieku Ludwik von Bertalanffy zaczął postrzegać
ustrój żywy jako system, ale swe dzieło „Ogólna teoria systemów” opublikował dopiero w 1968 roku.
Również w tej dziedzinie Nikołaj Aleksandrowicz
należy więc bez wątpienia do grona odkrywców.
Gdyby kontynuować wątek Jego myśli, można
by na przykład przeprowadzić następujące rozumowanie. Bernsztejn przypisał rybom poziom B
(synergii) jako główny poziom sterowania ruchami.
Główny – ale nie wyłączny. Bo przecież ryby muszą
dysponować pewnymi zdolnościami z poziomu pola
przestrzennego C, gdyż muszą sprawnie poruszać
się w przestrzeni trójwymiarowej. Rozwój zdolności postrzegania wyprzedza więc rozwój zdolności
ruchowych, co – jak się wydaje – jest ważną prawidłowością. Najpierw musi więc powstać odczucie
lub postrzeżenie jakiejś potrzeby, a dopiero później
kształtują się możliwości ruchowe pozwalające zaspokoić tę potrzebę25. W przypadku ryb przynajmniej zdolności czuciowe muszą więc być „trójwymiarowe”. Głównym poziomem sterowania jest u nich
24
Opisane przez Bernsztejna zjawisko dobrze odpowiada pojęciu „intuicja”, którego definicja według Słownika Języka
Polskiego PWN brzmi: «przeczucie, zdolność przewidywania, twórcza wyobraźnia»; por. przypis 19.
25
W tej właśnie kolejności kształtują się te zdolności u oseska, którego rozwój stanowi wszak swoiste powtórzenie dziejów
całej ewolucji; Bernsztejn pisze o tym na stronie 125.
-
-
-
-
Wacław Petryński
-
– 82 –
Nikołaj Aleksandrowicz Bernsztejn – „O zręczności i jej rozowju”; uczenie się ruchów
immelmana. Pod tym względem człowiekowi daleko jednak do ptaka, więc za możliwość latania Homo
sapiens płaci np. chorobą lokomocyjną, a orientację
w przestrzeni ułatwiają lub wręcz umożliwiają mu
urządzenia techniczne.
Spróbujmy przyjrzeć się bliżej ogólnej budowie
układu poziomów sterowania. Zgodnie z zasadą
sformułowaną przez Bernsztejna, poziom niższy
– poziom tła – jest „wykonawcą zamówień” poziomu wyższego. Każdy poziom sterujący jakimkolwiek
ruchem musi być zatem poziomem podrzędnym,
a poziomem najwyższym może być tylko taki, który
sam nie steruje żadnymi ruchami, a jedynie „zleca”
ich wykonanie. Bernsztejn pisze o takim poziomie
w przypisie na str. 193:
„W niniejszej książce nie będziemy zastanawiali się nad
wyobrażeniami, świadczącymi o istnieniu w naszym mózgu
jeszcze co najmniej jednego poziomu korowego (E), leżącego powyżej poziomu czynności i będącego prawdziwym poziomem głównym dla aktów porozumiewania się ludzi. Nie
jest on bowiem bezpośrednio związany z głównym tematem
naszej książki – zręcznością.”
Wydaje się, że w tym przypadku Nikołaj Aleksandrowicz wyraźnie nie docenił funkcji poziomu
E, choć rzeczywiście nie steruje on żadnymi ruchami. Spróbujmy jednak zastosować sposób myślenia
Bernsztejna, ale pójść o krok dalej niż sam Mistrz.
Związek mowy człowieka z ruchami i zręcznością
może być bowiem znacznie silniejszy niż się to na
pierwszy rzut oka wydaje. Przypomnijmy następujący fragment „Polowania na Żmirłacza” Lewisa
Carrolla, opisujący jedną z postaci tego poematu,
Bankiera, przerażonego atakiem straszliwego Żmirłacza:
„A wtem Bankier, ku zgrozie zezującej nań masy,
Z ziemi wstał we fraku galowym,
Usiłując wyrazić przez dziwaczne grymasy,
Czego nie mógł już oddać słowem.”
(tłum. R. Stiller)
Ruch może więc nie tylko służyć do przekazywania informacji („dziwaczne grymasy”), ale jest też
bardziej uniwersalnym (choć bez wątpienia mniej
dokładnym) środkiem przekazu niż słowo, zrozumiałym na niższym poziomie pojmowania, w bardziej intuicyjny sposób.
26
Aczkolwiek ryby mogą odbierać bodźce zewnętrzne za pomocą swoistego narządu „dotyku na odległość” – linii bocznej,
a niektóre również za pomocą słuchu czy swoistych narządów zmysłów – elektroreceptorów, wykrywających zmiany w polu
elektrycznym.
27
Do „nawigacji radarowej”, polegającej na odbiorze uprzednio wysyłanych przez dane zwierzę paczek fal dźwiękowych,
wykorzystują ultradźwięki również delfiny i wieloryby; zarówno nietoperze, jak i walenie są ssakami, czyli zwierzętami o rozwiniętej korze mózgowej.
-
-
-
-
poziom B, a głównym sposobem odbierania bodźców – czucie głębokie (propriocepcja)26. Natomiast
dla poziomu C głównym narzędziem postrzegania
świata jest wzrok (s. 260). Spróbujmy zatem zastanowić się, czym różnią się ryby od mistrzów poziomu
C – ptaków. Po pierwsze – środowisko wodne różni
się pod względem fizykochemicznym od powietrznego. Ma większą gęstość, więc ryby mogą wykorzystywać archimedesowski wypór hydrostatyczny,
podczas gdy cięższe od powietrza ptaki mogą unosić
się w przestworzach jedynie dzięki tworzącej się na
ich skrzydłach sile nośnej. By ją uzyskać, konieczne
jest poruszanie się ze znaczną prędkością względem
powietrza. Zgodnie z zasadami dynamiki Newtona,
w układzie inercjalnym nie można ocenić prędkości
wykorzystując czucie głębokie. Ptaki musiały zatem
rozwinąć inny zmysł umożliwiający im ocenianie
prędkości – wielkości fizycznej niezmiernie ważnej
dla możliwości ich poruszania się, a więc przeżycia.
Wspaniale rozwinął się więc u nich wzrok, wykorzystywany w warunkach dobrego oświetlenia, lub
słuch, wykorzystywany po zmroku. Latające ssaki
– nietoperze – do „nawigacji” w ciemności wykorzystują ultradźwięki w sposób przypominający
radar27. Konieczność manewrowania z większymi
prędkościami oznacza większe przyspieszenia, a te
z kolei stwarzają wyższe wymagania dla układu
nerwowego. W procesie sterowania ruchami ryby
i ptaki inaczej korzystają więc ze swoich zmysłów.
Jak wspomniał Bernsztejn, wyższe ssaki – w tym
również człowiek – cofnęły się nieco w rozwoju
w stosunku do ptaków jeśli idzie o doskonałość
poziomu C (a właściwie ptaki silniej rozwinęły ów
poziom). Ponieważ ssaki lądowe poruszają się jedynie po powierzchni ziemi, więc ich świat jest płaski,
zredukowany do niemal dwóch wymiarów. Zgodnie z zasadami oszczędnej przyrody, choć ogólnie
„zasoby” odczuwania i ruchów u ssaków lądowych
przypisane do poziomu C wzrosły, to jednak nie było
potrzeby wykształcania u nich tych szczególnych
zdolności, które nie były im przydatne. Jakieś zadatki
owych zdolności musiały jednak tkwić gdzieś w zakamarkach mózgu ssaków, które znakomicie rozwinęły nietoperze. Kiedy więc duraluminiowe skrzydła
sprawił sobie człowiek, właśnie te „ptasie”, zaledwie
istniejące w embrionalnej postaci zadatki pozwoliły
zbudować zdolności do wykonania pętli, beczki czy
-
– 83 –
Wacław Petryński
symbolu na obszar niedostępny fizjologicznym
zmysłom.
Jeżeli przyjmiemy, że poziom E jest „zleceniodawcą” dla poziomu D, to muszą w nim być zlokalizowane dwie bardzo ważne zdolności:
–
–
zdolność operowania symbolami, czyli opatrzonymi nazwą, syntetycznymi odwzorowaniami
znacznych fragmentów postrzeganej zmysłami
rzeczywistości,
zdolność postrzegania czasu jako czynnika porządkującego następstwo zdarzeń.
Pierwsza z wymienionych zdolności umożliwia
np. dokonywanie „powtórzeń bez powtórzeń”, co
jest wszak podstawą wyćwiczalności. Symbol nie
jest bowiem kopią, więc operowanie symbolami
nie jest dokładnym, mechanicznym powtarzaniem
jakiegoś ruchu czy nawyku. Przypomnijmy cytowane już zdanie Bernsztejna, które znajduje się na str.
29 książki:
„Również naukowe znaczenie danego słowa należy więc
określić tak, aby jak najdokładniej wpisało się w to nieco rozmyte w opisie, ale zupełnie jasne w założeniach rozumienie,
które każdy z nas ma w swoim słowniku.”
Owo „rozmycie w opisie” jest nieuchronną ceną
płaconą za pewną uniwersalność symbolu; zupełnie
jednoznaczna może być wszak jedynie kopia.
Druga zdolność obejmuje zaś nie strukturę czasową już opanowanego nawyku – którą określamy
angielskim terminem timing – lecz zdolność przewidywania poza widnokręgiem pojedynczego nawyku. Skacząca w gałęziach drzew małpa znakomicie
dobiera momenty odbicia i chwytu, wspaniale wykorzystuje też siły reakcji i w tym sensie ma wyczucie
czasu, gdyż warunkuje ono skuteczność wykonania
danego – podkreślam, pojedynczego – nawyku ruchowego. Żadna małpa nie zaplanuje sobie jednak,
że za miesiąc nauczy się pleść gniazdo na drzewie,
a za dwa – jazdy na rowerze.
Obie wymienione zdolności – operowanie symbolami i postrzeganie czasu jako czynnika porządkującego następstwo zdarzeń - stanowią podwaliny
innej zdolności, wyróżniającej człowieka spośród
wszystkich istot żywych: zdolności myślenia abstrakcyjnego. W takim ujęciu poziom E, podobnie jak poziom C, można by podzielić na dwa podpoziomy:
-
-
–
-
-
–
E1, operujący symbolicznymi odwzorowaniami
przedmiotów i zjawisk postrzegalnych zmysłami,
w tym również ruchu; na tym poziomie mieści
się np. pantomima (czyli zachowanie Bankiera,
wspomnianego w cytowanym poemacie Carrolla),
E2, operujący pojęciami w pełni abstrakcyjnymi (imponderabiliami); na tym poziomie mieści
się np. język, poziom E2 rozszerza więc pojęcie
Język jest złożonym zbiorem abstrakcyjnych,
umysłowych połączeń słowo-desygnat, powiązanych zasadami składni. Skoro zaś człowiek jest zdolny
do myślenia abstrakcyjnego na poziomie języka, to
– na zasadzie przenoszenia nawyku – może w swym
umyśle utworzyć również abstrakcyjne odwzorowania ruchu, niejako równoległe do języka. Przyjmując
zaproponowany wyżej układ podpoziomów E1 i E2,
ten drugi mógłby pełnić funkcję „zleceniodawcy”
w stosunku do pierwszego. W takim układzie funkcję słów mogłyby pełnić wyobrażenia pojedynczych
ruchów czy całych nawyków czuciowo-ruchowych,
funkcję składni – wyobrażenia możliwości wykonania ruchu (stopni swobody) i ograniczeń (więzów).
Zauważmy, że Bernsztejn za jądro zręczności uważa pomysłowość ruchową (s. 276), a trudno sobie
wyobrazić tę zdolność bez myślenia z wykorzystaniem symboli. Poziom E1 można by więc nazwać
„poziomem ruchów wirtualnych” lub „poziomem
przetwarzania programów ruchowych”, poziom
E2 – „poziomem języka”, będącego najwyższym
wytworem umysłu Homo sapiens. Nie bez powodu
wszak w chrześcijaństwie właśnie Słowo jest symbolem nawet nie człowieczeństwa, lecz boskości.
Nieco uwagi warto poświęcić nieobecnemu
w polskim nazewnictwie, ważnemu pojęciu timing.
Pochodzi ono od angielskiego słowa time (czas) i jest
troszkę mylące. Spróbujmy to wyjaśnić używając poetyki Bernsztejna. Oto w morzu martwej skalarnej
przestrzeni i martwego skalarnego czasu, odrębnych ale przenikających się nawzajem, pojawia się
wiążąca oba te żywioły wielkość wektorowa – ruch,
będący przejawem życia. Coś zaczyna gdzieś dążyć,
zyskuje początek, kierunek, koniec i zaczątki celu.
Ale – podobnie jak pusta przestrzeń i równie pusty
czas – nie ma jeszcze sensu. Dopiero umieszczenie
określonego zjawiska, właśnie dzięki ruchowi, dokładnie na przecięciu odpowiedniej współrzędnej
czasu i odpowiednich współrzędnych przestrzeni
– czyli to, co powszechnie określamy terminem timing – nadaje temu zjawisku sens. Ruch zaczyna
służyć do rozwiązania jakiegoś zadania, czyli zyskuje
swoistą inteligencję. Może to być na przykład uścisk
ręki akrobaty, wykonującego salto pod kopułą cyrku, chwytającej właściwym ruchem, we właściwym
krótkim przedziale czasu i we właściwym wycinku
przestrzeni gimnastyczny drążek, dzięki czemu akrobata ów nie spada na leżącą nisko w dole arenę.
Pojęcie to ma zatem i stronę przestrzenną (space), i stronę czasową (time). Należałoby tu mówić
i o spacing, i o timing, więc zgodnie z zasadami po-
-
– 84 –
Nikołaj Aleksandrowicz Bernsztejn – „O zręczności i jej rozowju”; uczenie się ruchów
wszechnie przyjętego w takich przypadkach, dość
swobodnego słowotwórstwa amerykańskiego zjawisko to można by określić nazwą spiming. Właśnie
ów spiming stanowi najgłębszą treść zręczności.
Wracając jednak na grunt twardej rzeczywistości, już w 1882 roku Carpenter opisał zjawisko
ideomotoryki (zwane niekiedy „efektem Carpentera”), polegające na mimowolnej próbie wykonania
ruchu, który człowiek bardzo intensywnie sobie wyobraża28. Każdy z nas zapewne widział też śpiącego
psa, którego łapy drgały niczym w biegu, a nozdrza
niespokojnie łowiły jakieś wonie. Zjawisko to, jeśli
dotyczy czynności znanych i analizowanych bez
wykonywania ruchu, stanowi podstawę treningu
umysłowego. Zdolność do myślenia abstrakcyjnego sprawia jednak, że na podstawie wiedzy i doświadczenia życiowego człowiek jest zdolny do
stawiania hipotez i wstępnego weryfikowania ich
w swoim umyśle; w technice nosi to nazwę „symulacja”. Można sobie więc wyobrazić zjawisko
przypominające ideomotorykę, ale dotyczące nie
czynności ruchowych znanych i wyuczonych, lecz
nowych, hipotetycznych, które człowiek jedynie
sobie wyobraża. Jest to więc swoista „inteligencja
ruchowa”, której wytworem jest „wynalazczość ruchowa” (Bernsztejn pisał zresztą o niej omawiając
kształtowanie nawyków czuciowo-ruchowych, na
s. 215 książki). Sądząc po ogólnym toku rozwoju,
ta zdolność musiałaby tkwić wysoko w układzie piramidowym. Taki poziom łączyłby niejako w spójną całość sfery odczuwania zmysłowego, działania
ruchowego i dojrzałego, abstrakcyjnego myślenia
o ruchu. W tym właśnie miejscu otwiera się szeroka
brama do tworzenia wszelkiego rodzaju wzorców
czy programów ruchowych, a nie jedynie przyswajania ich z zewnątrz.
Zakończenie
28
B. Czabański, Optymalizacja uczenia się i nauczania czynności sportowych, AWF Wrocław 1986, s. 62; później zjawisko to
badał m.in. A.C. Puni.
29
Znakomity francuski myśliciel René Girard opisał w swoich pracach tzw. ofiarę założycielską, czyli pewną prawidłowość
w dziejach ludzkości polegającą na zabijaniu (bywało, że wręcz fizycznym) jednostek wybitnych przez im współczesnych. Później
taka ofiara – właśnie ofiara założycielska – wydaje zwykle obfity plon moralny, intelektualny lub artystyczny.
-
-
-
-
Czytając dzieło „O zręczności” nie sposób oprzeć
się refleksji o ogromnych spustoszeniach, jakie
uczyniła w nauce ideologia leninowsko-stalinowska i żelazna kurtyna. Podstawowe idee cybernetyki, która na Zachodzie narodziła się w 1947 roku
(właśnie wtedy w Związku Radzieckim ukazało się
„О построении движений”) wraz z dziełem Norberta
Wienera „Cybernetic or Control and Communication
in the Animal and the Machine”, Nikołaj Bernsztejn
opisał już w 1928 roku w artykule o... miejscu pracy
motorniczego moskiewskiego tramwaju! Nawiasem
mówiąc, w najnowszej Encyklopedii PWN znajdziemy biogram Wienera, ale nie znajdziemy wzmianki
o Bernsztejnie. Przyswajanie nawyków ruchowych
było wprawdzie przedmiotem dociekań naukowych
pod koniec XIX i w początkach XX wieku, później
jednak uczeni na Zachodzie zwrócili się ku innym
problemom. Tematyka opisywana przez Bernsztejna pod koniec lat czterdziestych XX wieku stała
się przedmiotem badań uczonych amerykańskich
dopiero w dwadzieścia lat później – pod koniec lat
sześćdziesiątych i na początku siedemdziesiątych.
Jak wiele moglibyśmy dziś wiedzieć o sterowaniu ruchami człowieka, gdyby już pod koniec lat
dwudziestych swobodnie mogli porozumiewać się
i współpracować ze sobą Nikołaj Aleksandrowicz
Bernsztejn, Erich von Holst oraz uczeni amerykańscy? Nie tylko zresztą fizjologowie czy psychofizjologowie, boć przecież opis skokowego wzrostu jakości
wykonania ruchu w procesie przyswajania nawyku
– to przypadek z dziedziny matematycznej teorii
katastrof; do opisu nawyku w dynamicznym ujęciu Bernsztejna znakomicie nadaje się topologiczny atraktor; procesy wyćwiczalności czy – bardziej
ogólnie – redukcji stopni swobody (nakładania więzów), czyli poszukiwania porządku w ogólnym bałaganie – to wypisz-wymaluj dziedzina teorii chaosu!
Podobne przykłady można by mnożyć jeszcze długo.
Nawiasem mówiąc, Bernsztejn – syn znakomitego
moskiewskiego profesora psychiatrii – był nie tylko
wybitnym neurofizjologiem, ale miał też gruntowne
wykształcenie z dziedziny filologii i matematyki, co
wyraźnie widać w Jego pracach. Jeszcze dziś budzi
zdumienie, jak daleko patrzył i jak wiele postrzegał
ten skromny profesor moskiewskiego instytutu, któremu władza polityczna i środowisko naukowe zgotowały los malowanego ptaka – odmieńca, którego
należało zniszczyć29!
Podczas opracowywania niniejszej recenzji często korzystałem z licznych podręczników najwybitniejszych polskich specjalistów w dziedzinie fizjologii
czy szeroko pojętej kultury fizycznej. Bardzo nieliczni
powołują się na dzieła Bernsztejna. W przypadku
dzieła „O zręczności i jej rozwoju” mamy zresztą do
czynienia z sytuacją dość paradoksalną. Najmłodszy
polski podręcznik, którego autor powołuje się na
prace Nikołaja Aleksandrowicza, pochodzi z 1986
-
– 85 –
Wacław Petryński
roku30. Uczony ten nie mógł zatem znać książki
„O zręczności”, gdyż ukazała się ona dopiero w 1991
roku. Jednakże w tym czasie oczy młodszych uczonych, dla których Bernsztejn był obcy choćby z powodu gorszej niż wśród starszego pokolenia znajomości języka rosyjskiego (polskich przekładów
wszak nie było i nie ma do dziś), były już zwrócone
na Zachód, czyli – odwrócone od Wschodu31. Przytoczmy jednak wypowiedź prof. W.I. Ljacha, który
miał okazję przeczytać odbitkę szczotkową dzieła „O
zręczności”, z własnoręcznymi poprawkami samego
Bernsztejna:
„Powiem prosto: nigdy przedtem ani potem nie czytałem
żadnego dzieła fachowego z takim zachwytem, zainteresowaniem i rozkoszą (...) Opowiedzieć o książce N.A. Bernsztejna
– to zadanie niewdzięczne i ogólnie prawie beznadziejne. Ją
trzeba przeczytać32.”
Na czym polega swoista ponadczasowość dzieła Bernsztejna? Przecież dziś o fizjologii mięśni,
sterowaniu ruchem, a także psychologii wiemy
znacznie więcej niż Nikołaj Aleksandrowicz. Czego
zatem może nas dziś, w XXI wieku, nauczyć Mistrz
Bernsztejn? Przytoczmy pewien cytat ze wstępu do
książki:
„Ten zalewający potok nowego materiału doświadczalnego ze wszystkich gałęzi współczesnej nauki i bezpośrednio
z nim związane coraz większe zróżnicowanie nauk teoretycznych i stosowanych coraz silniej zagraża przekształceniem ich
przedstawicieli w wąskich specjalistów, pozbawionych jakiegokolwiek widnokręgu, ślepych na wszystko oprócz wąziutkiej
ścieżynki, na którą skierowało ich życie” (s. 13).
30
Nie licząc dzieła „Natura nawyku i treningu”, PWN 1971, na które powołują się J. Gracz i T. Sankowski w wydanej przez
AWF w Poznaniu w 2000 roku książce „Psychologia sportu”, oraz licznych podręczników autorstwa Z. Czajkowskiego.
31
Na przykład w swej dysertacji habilitacyjnej (1999) prof. Alicja Rutkowska-Kucharska z wrocławskiej AWF powołuje się na
angielskie tłumaczenie dzieła Bernsztejna „The coordination and regulation of movements”, a nie na rosyjski oryginał „О построении
движений”; zauważmy, że angielskie tłumaczenie samego tytułu niezbyt wiernie oddaje treść i ducha tegoż tytułu.
32
W.I. Ljach, Из неопубликованных работ Н.А. Бернштейна, Теория и практика физической культуры, Nr 3/91.
-
-
-
-
To właśnie stanowi ciągle aktualne, główne przesłanie dzieła Bernsztejna: wołanie o szerokość widnokręgów! We współczesnej nauce bardzo kusząca
jest bowiem perspektywa wygodnego zamknięcia
się na niewielkim gumnie jakiejś wąskiej specjalności, po którym można sobie spokojnie dreptać
– bez większego wysiłku, bez określonego celu, ale
i bez godnych wzmianki sukcesów. To potrafi każdy zwykły naukowiec. Ale Nikołaj Aleksandrowicz
pokazuje, jak kompetentnie i fachowo, a zarazem
lekko, zrozumiale i dowcipnie poruszać się po rozległych przestrzeniach wielu różnych dziedzin nauki, ze swobodą płotkarza, bez zwalniania kroku
pokonując wszelkie przeszkody i barierki między
poszczególnymi dziedzinami oficjalnej nauki, nie
unikając przy tym ryzyka, by ZRĘCZNIE dotrzeć
do wyznaczonego sobie celu. Na to trzeba zaś być
prawdziwym uczonym. Krótko mówiąc, każdy naukowiec przyczynia się do rozwoju nauki, ale tylko
uczonym zawdzięcza ona postęp.
Czytając omawiane dzieło trudno powstrzymać
się od porównania jego Autora (używając poetyki
samego Bernsztejna) do genialnego kompozytora
wspaniałej „Pieśni o zręczności”. Nie sposób oprzeć
się wrażeniu, że Jego następcy dokonywali już tylko
aranżacji. Niekiedy bardzo udanych, fakt, ale mimo
to – tylko aranżacji. Dziś dysponujemy wprawdzie
innymi środkami technicznymi, możemy inaczej
kształtować, łączyć i emitować dźwięki, ale taka
jasność, czystość i przejrzystość linii melodycznej,
jaka cechuje dzieła Bernsztejna nadal stanowi niedościgły wzór. Nikołaj Aleksandrowicz mógłby z powodzeniem zasiąść obok samego Jana Sebastiana!
Nie mieści się zatem w głowie, dlaczego polskim
miłośniczkom i miłośnikom symfoniki ruchowej nie
dano poznać twórczości Bernsztejna? A przecież
melodię „Pieśni o zręczności” każda z nich powinna
nucić przy pudrowaniu nosa, zaś każdy z nich - przy
goleniu! Dlatego naszą powinnością jest przywrócenie Nikołajowi Aleksandrowiczowi należnego mu
miejsca w światowym panteonie uczonych. Ponadto również dziś warto nie tylko poznać Jego dzieło,
ale od czasu do czasu, i to nie tylko dla przyjemności,
ponownie zasłuchać się w finezyjne tony tej dawnej,
lecz bynajmniej nie zakurzonej, niosącej nieprzemijające wartości i – co wcale nie jest mało ważne
– wciąż eleganckiej i urzekającej „Pieśni o zręczności”. Nadal pozostaje jednak otwarte pytanie: kiedy
doczekamy się jakiejś nowej, równie mistrzowskiej
symfonii, lub choćby jakichś kunsztownych, wartościowych, prawdziwie nowatorskich „Wariacji
Bernsztejnowskich”?
-
– 86 –