Powitanie Karl Dedecius
Transkrypt
Powitanie Karl Dedecius
Karl Dedecius Powitanie Szanowni Państwo, drodzy Przyjaciele, drodzy Mecenasi kultury i sztuki, droga Rodzino – ogromnie cieszy mnie widok tak znajomych i kochanych twarzy, mądrych głów z Darmstadt i okolic (które to okolice sięgają aŜ do Bonn i do Berlina), zgromadzonych tu tak licznie. Dziękuję wszystkim za przybycie, za podarunek wsparcia i zainteresowania. Ta mnogość dobrodziejstw i dobrych Ŝyczeń onieśmiela mnie nieco i powoduje, Ŝe brakuje mi słów. CóŜ moŜna odpowiedzieć na tak wiele dobrej woli. Środki, którymi dysponuję, nie wystarczają (zawsze byłem słaby, jeśli chodziło o przestrzeganie zasad protokołu). W tym mieście, w otoczeniu tak bardzo sprzyjających sztuce mieszkańców tego miasta czułem się zawsze jak u siebie. I tak jest równieŜ dziś, jak gdybym nigdy nie opuścił tych ulic, domów, mieszkańców i skarbów. Dziękuję za sprzyjającą atmosferę, z której korzystałem ja i korzystał Instytut w tym mieście. Chciałbym teraz zwrócić się do pani Rity Süssmuth, wielcej powaŜanej prezes tej wraŜliwej młodej roślinki zwanej Deutsches Polen-Institut: naleŜy Pani do grona osób, które okazały nam wiele wyrozumiałości, pomocy i były nam zawsze wierne. Najtrudniej znaleźć mi słowa podziękowania, które chciałbym skierować do pana Kurta Liedtkego i niezrównanej Fundacji Roberta Boscha. Fundacja, której kuratorium Pan przewodniczy, nie ma sobie równych. Nie znam innej takiej, która oferuje nie tylko wsparcie finansowe, a tym samym pewność planowania i realizacji przedsięwzięcia, lecz takŜe idealne partnerstwo; Państwo myślą, pracują, organizują wraz z nami, czują się wręcz współodpowiedzialni za powodzenie projektów - i to jest unikalne. Działania i wierność tej fundacji były dla Instytutu oparciem, uskrzydlały nas. Od pierwszego dnia istnienia Deutsches Polen-Institut fundacja wspierała nas, rozumiała i podzielała natychmiast nasze zamierzenia i cele, czuła się wręcz współodpowiedzialna za powodzenie karkołomnych programów, nad realizacją których chcieliśmy pracować. Udostępnili nam Państwo nie tylko środki i narzędzia, ale pracowali teŜ wraz z nami nad ich planowaniem, tworzeniem i realizacją. GdzieŜ są inne takie fundacje, gdzie kaŜdym zadaniem, kaŜdym krajem, językiem zajmuje się kompetentny partner, referent, specjalista? U Państwa tak jest. Kreatywność i wierność Fundacji Roberta Boscha zawsze nas uskrzydlała. Kultura, język, nauki humanistyczne naprawdę ludzi zbliŜają, godzą, jednoczą – bo polityka tego często nie czyni, nawet we własnym kraju. Narody mają dwojaką historię. Jedną spisują historycy, wojskowi, drugą – artyści, naukowcy, poeci. Obie grupy „sprawozdawców” występują oddzielnie, uŜywają odmiennych środków, ale warunkują się nawzajem. Rozpatrując ich „sprawozdania” oddzielnie otrzymujemy spojrzenia częściowe, półprawdy. Kto chce poznać fakty w Ŝyciorysie narodu w całości, musi ich doświadczyć „psycho-somatycznie", w ich wzajemnym oddziaływaniu zewnętrznym i wewnętrznym. Poezja, sztuka to takie subtelne instrumenty, które umoŜliwiają wgląd w mentalne, duchowe warunki, które wywołują zewnętrzne procesy i ich skutki lub sterują nimi. Przede wszystkim w Polsce, gdzie język i poezja, grypsy i hasła na długi czas musiały zastąpić niedoszłe samostanowienie państwa. Dlatego tam poeci silniej niŜ gdzie indziej przejmowali funkcje polityczne; stąd szczególne znaczenie, wyjątkowe miejsce poezji w Ŝyciu tego kraju. Często uciekam przed językiem ulicy w poezję, która więcej zdradza mi prawdy, której szukam, niŜ Ŝargon danego czasu. Tak teŜ i dzisiaj. Gdy brakuje mi słów, przywołuję dobry wiersz i pozwalam mu mówić za mnie. W moim języku. Niedawno opuścił mnie, nas Czesław Miłosz, laureat Nagrody Nobla, będąc mniej więcej w moim wieku. Czuję potrzebę, by go w tej chwili zacytować, zaprezentować jego analizę czasów, zgodzić się z nią, wyrazić Ŝal z powodu odejścia przyjaciela i sławić jego wielkość wierszem. Oeconomia Divina Nie myślałem, Ŝe Ŝyć będę w tak osobliwej chwili. Kiedy Bóg skalnych wyŜyn i gromów, Bóg Zastępów, kyrios Sabaoth, Najdotkliwiej upokorzy ludzi, Pozwoliwszy im działać jak tylko zapragną, Im pozostawiając wnioski i nie mówiąc nic. (...) Wydziedziczona z przedmiotów mrowiła się przestrzeń. Wszędzie było nigdzie i nigdzie, wszędzie. Litery ksiąg srebrniały, chwiały się i nikły. Ręka nie mogła nakreślić znaku palmy, znaku rzeki, ni znaku ibisa. Wrzawą wielu języków ogłoszono śmiertelność mowy. (...) Za mało uzasadnione Były praca i odpoczynek (...) Seite 2 Seite 3 Caffé Greco W latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku W Rzymie, na via Condotti, siedzieliśmy z Miłoszem w Caffé Greco, I odezwałem się w te mniej więcej słowa: - Widzieliśmy wiele, poznaliśmy wiele, upadały państwa, przemijały kraje, Chimery ludzkiego umysłu osaczały nas, Ludzie ginęli albo szli w niewolę. Jaskółki Rzymu budzą mnie o świcie, samoloty Frankfurtu, mewy Bałtyku I czuję wtedy krótkotrwałość, lekkość odrywania się. Kim jestem, kim byłem, nie jest juŜ tak waŜne. Dlatego, Ŝe inni szlachetni, wielcy podtrzymują mnie Kiedy o nich pomyślę. O hierarchii bytów. Ci, którzy wierze swej dali świadectwo, Których imiona starto i wdeptano w ziemię, Nawiedzają nas dalej. Z nich bierze się miara dzieł, spodziewań się, planów, rzekłbym estetyczna. (...) Z wiekiem, czy teŜ w miarę przemijania czasu, pięknieje dar mądrości i zwyczajna dobroć. (...) Zaklęcie Piękny jest ludzki rozum i niezwycięŜony. Ani krata, ni drut, ni oddanie ksiąŜek na przemiał, Ani wyrok banicji nie mogą nic przeciw niemu. On ustanawia w języku powszechne idee I prowadzi nam rękę, więc piszemy z wielkiej litery Prawda i Sprawiedliwość, a z małej kłamstwo i krzywda. On ponad to, co jest, wynosi, co być powinno, Nieprzyjaciel rozpaczy, przyjaciel nadziei. On nie zna śyda ni Greka, niewolnika ni pana, W zarząd oddając nam wspólne gospodarstwo świata. On z plugawego zgiełku dręczonych wyrazów Ocala zdania surowe i jasne. On mówi nam, Ŝe wszystko jest ciągle nowe pod słońcem, Otwiera dłoń zakrzepłą tego, co juŜ było Piękna i bardzo młoda jest Filo-Sofija I sprzymierzona z nią poezja w słuŜbie Dobrego... Ale ksiąŜki (...) WyobraŜam sobie ziemię, kiedy mnie nie będzie I nic, Ŝadnego ubytku, dalej dziwowisko, Suknie kobiet, mokry jaśmin, pieśń w dolinie. Ale ksiąŜki będą na półkach, dobrze urodzone, Z ludzi, choć teŜ z jasności, wysokości. Dar Dzień taki szczęśliwy. Mgła opadła wcześnie, pracowałem w ogrodzie. Kolibry przystawały nad kwiatem kaprifolium. Nie było na ziemi rzeczy, którą chciałbym mieć. Nie znałem nikogo, komu warto byłoby zazdrościć. Co przydarzyło się złego, zapomniałem. Nie wstydziłem się myśleć, Ŝe byłem kim jestem. Nie czułem w ciele Ŝadnego bólu. Prostując się, widziałem niebieskie morze i Ŝagle. Wiersze Czesława Miłosza cytowane w przemówieniu zostały nieznacznie zmienione lub skrócone w stosunku do wersji oryginalnej. Tłumaczenie: Agnieszka Siemasz-KałuŜa Seite 4