Jak pan Sławek nazwał Stawek Jakiś czas temu do małej

Transkrypt

Jak pan Sławek nazwał Stawek Jakiś czas temu do małej
Jak pan Sławek nazwał Stawek
Jakiś czas temu do małej miejscowości, tak małej, że nie miała nazwy, sprowadził się człowiek
imieniem Sławomir. Dlaczego tam przybył, było wielką tajemnicą. Wszyscy dziwili się, bo była to
tak mała miejscowość, że właściwie nie było tam gdzie mieszkać. Jednak przybysz nie zrażał się
tym. Znalazł sobie miejsce w lesie, którego mieszkańcy unikali, gdyż było to miejsce wilgotne i po­
nure. Z trudem wyrąbał kilkadziesiąt drzew, zbudował chatę i zajął się dostarczaniem drewna
ludziom z okolicznych wsi.
Swoim sąsiadom pomagał za ich wzajemną pomoc lub nawet całkiem bezinteresownie i tym
zjednywał sobie początkowo nieufnych mieszkańców bezimiennej miejscowości, którzy zaczęli go
lubić i nazywać po prostu Sławkiem.
Nikt nie dziwił się już, że zamieszkał w lesie, gdyż jak nikt inny potrafił ten las wykorzystywać.
Ale ludzie zawsze czemuś dziwić się muszą. Zaczęli zastanawiać się, dlaczego pozostaje samotny.
W tych czasach człowiek samotny był rzadkością. Każdy zakładał własną rodzinę lub pozostawał
z tą, w której się urodził, aby korzystać z pomocy w czasie choroby, wypadku lub na starość.
Pan Sławek nie szukał towarzyszki i tak już miało zostać.
Mijały lata. Nadszedł w końcu pewien czwartek. Dzień bardzo ciężki dla niego. Złamał
lub zwichnął nogę. Nie mógł ruszyć się z domu. Telefonów wtedy nie znano. Sąsiedzi pracowali
w polu. Były żniwa, bardzo ciepło. Nie myśleli o budowie, ani nawet o gotowaniu, nie było na to
czasu.
We wsi została też pani Hania, która po chorobie nie miała siły na pracę przy zbiorze zboża.
Opiekowała się gromadką własnych dzieci oraz młodszymi dziećmi swoich znajomych. Chciała im
coś ugotować, a drewna nie było. Zamknęła więc dom i spiesznie ruszyła do lasu. Zastała chorego
pana Sławka. Chciała mu pomóc. W tym czasie dzieci zaczęły się nudzić i znalazły sobie rozrywkę.
Odpaliły fajerwerki.
Kiedy pan Sławek dostrzegł łunę pożaru, nie myślał o sobie. Chwycił leszczynowy pręt
i nadzwyczaj szybko, mimo bolącej nogi, znalazł się na miejscu. Pręt zastąpił mu bosak i łom.
Zdołał uratować dzieci, a nawet część domu, a wten sposób całą wieś. Pani Hania chciała jak
najszybciej pomóc, ale zaskoczona zobaczyła, że leszczynowy kij pozwala poruszać się panu
Sławkowi bez problemów. Noga natomiast już mniej go boli.
Po powrocie po pracy i dowiedzeniu się wszystkiego mieszkańcy chcieli natychmiast, aby
Sławek został sołtysem, ponieważ do tej pory nie było takiego stanowiska we wsi. Nikt po prostu
na ten urząd nie zasługiwał. Pan Sławek o sobie uważał to samo. powiedział, że nie nadaje się do tej
funkcji.

Podobne dokumenty