200 kotów na nartach

Transkrypt

200 kotów na nartach
MADE IN
200 KOTÓW NA NARTACH
KIEDY CZTERY LATA TEMU SPRAWIŁA
SOBIE MASZYNĘ DO SZYCIA, NIE UMIA088
ŁA NAWET NAWLEC NITKI. DZIŚ JEDYNE
OGRANICZENIE STANOWI CZAS.
GDY NIE SZYJE – PROJEKTUJE, OZDABIA,
ZBIERA RĘKODZIEŁO I ODBIERA TELEFONY TYPU: „TO JEST DUŻO PIĘKNIEJSZE
NIŻ NA ZDJĘCIU!”. OTO USZYTA Z PASJI
MANUFAKTURA MARTY.
Tekst: Katarzyna Sosnowska-Rama, obraz: Michał Bartoszewicz
Najbardziej lubi niestandardowe zlecenia – przemyślane prezenty i wymyślne firmowe gadżety. 200 kotów na nartach
na służbowy wyjazd narciarski lub gęsi do przyozdobienia
restauracji? Proszę bardzo. Uszyte kopie Fridy Kahlo, pary
młodej albo kucyków ze szkółki jeździeckiej? Voilà! Oprawa
pierwszej komunii – albumy, pamiątkowa lalka, prezenty dla
gości i… kokardy dla psów? Nie ma problemu.
A zaczęło się tak niewinnie. Zbliżały się jej 30. urodziny. – Koleżanki kupowały sobie nagie sesje zdjęciowe, wycieczki do
Tajlandii, robiły tatuaże. Mnie nic z tego nie kręciło – wspomina Marta Zaręba-Wołodkowicz. – Wtedy pomyślałam o maszynie do szycia.
Nie bez kozery. W jej rodzinie szyła babcia i mama. Sama
od zawsze miała potrzebę tworzenia. W dzieciństwie namiętnie przestawiała meble, suszki zbierała do kompozycji
kwiatowych, piasek z Helu – na świecznik. A została ekonomistką. Wtedy przyszedł czas na decoupage i scrapbooking.
Gdy zaczęła być całodobową mamą dwojga małych dzieci,
po pewnym czasie poczuła, że musi wyjść do ludzi. Zamó-
AURA KOBIET
wiła więc maszynę w barwne motyle i siadła nad… instrukcją. Pierwszy „uszytek” był bardzo pragmatyczny – skróciła
dzieciom piżamy.
Niewiele później, jedynie na bazie wyobraźni, prób, błędów i
dobrych radach, zaczęły powstawać koty, misie czy lalki Tildy.
I zamieszkały w Manufakturze Marty. – To taka rodzinna manufaktura – mówi. – Mama wspomaga mnie swoim doświadczeniem, do wypychania maskotek najlepsze są chirurgiczne
narzędzia babci, co z kolei uwielbia robić córka, a synek posprząta, gdy padam już po skończonej pracy – śmieje się.
Handmade jest hitem ostatnich lat, szyje więc dla wszystkich
– dzieci, dorosłych, klientów indywidualnych i firm. Czy to, że
podarowujemy znajomym ręcznie zrobionego miśka, oznacza, że społeczeństwo dziecinnieje? – Raczej, że czujemy się
wolni i mamy dość chińszczyzny – odpowiada Marta. Sama
jest fanką rękodzieła. Często kupuje od innych sprzedawców,
zwłaszcza przedmioty wykonane podczas terapii zajęciowej.
– Bo takie rzeczy mają wartość emocjonalną, są czasem trochę koślawe, ale przez to niepowtarzalne. Zupełnie inaczej
niż przedmioty markowe, z seryjnej produkcji.
To, co ją wyróżnia, to dbałość o detale i jakość. Nawiązujące do skandynawskiej estetyki piękne materiały i dodatki są
również praktyczne, bo maskotki można prać w pralce. Co
do detali – podczas rozmowy Marta odbiera telefon: – Tak,
tak, one są ubrane, w koszule, spodnie i czapki – odpowiada komuś szybko. To jeszcze nic. Kiedyś zadzwoniła do niej
klientka prowadząca wielką firmę kosmetyczną. Swojej mamie na 60. urodziny mogła dać wszystko, a wybrała właśnie
lalkę z Manufaktury. Niezwykłą. Przysłała bowiem zdjęcie, na
którym kilkuletnia wówczas solenizantka ubrana była w strój
krakowianki. Jak dowiedziała się wnuczka starszej pani, ten
moment był jej najpiękniejszym wspomnieniem z dzieciństwa. Marta z precyzją fałszerza obrazów przeniosła na lalkę
wszystkie szczegóły – włącznie z układem kwiatów, cekinów i
korali. Efekt wywołał łzy wzruszenia.
Taka praca to wiele nieprzespanych nocy, ale reakcje obdarowanych dają więcej energii do działania niż najmocniejsza
kawa. Skrzydeł dodaje córka, dla której miś jest jak szczoteczka do zębów – jedzie w każdą podróż – i dziecko klientki,
niewypuszczające z rąk uszytego kotka. Stali klienci, którzy
wracają ze słowami „To jest dużo piękniejsze niż na zdjęciu!”
albo sprzedaż lalek na rzecz akcji charytatywnej Fundacji
O Mały Włos.
Taka manualna praca przynosi też swego rodzaju oczyszczenie i daje satysfakcję z tego, że umie się coś samemu zrobić.
O tym przekonać się będą mogły panie, które wezmą udział
w warsztatach poprowadzonych pod szyldem Manufaktury
Marty. Jedyne wymagania to czas, cierpliwość i… umiejętność
operowania nożyczkami. Reszta – przybory, materiały i maszyny – będą już czekać. A jest na co, bo jak mówi Marta: –
Chcę, by uczestniczki odkryły w sobie coś, o czym dotąd nie
wiedziały i miały z tego frajdę.
Aura Kobiet to cykl bezpłatnych warsztatów dla pań
– wszystkich, niezależnie
od wieku i prowadzonego
stylu życia. Pomysłodawcą
i realizatorem projektu jest
centrum handlowe Aura
Centrum. Pierwsze zajęcia zostały zorganizowane
w styczniu 2015 roku. Od
tego czasu kilkadziesiąt kobiet miało możliwość rozwijania swoich zainteresowań w takich obszarach, jak
moda, makijaż, fotografia,
psychologia czy kulinaria.
W tym roku do tematów typowo lifestylowych dołączą
również zagadnienia praktyczne, związane z finansami, edukacją i medycyną.
Spotkania mają kameralny
charakter – bierze w nich
udział kilkanaście pań, co
gwarantuje swobodną atmosferę i bliski kontakt z
prowadzącym. Prelegentkami podczas warsztatów są
osoby z pasją, specjalistki w
swoich dziedzinach, które
potrafią zarażać własnym
hobby, dzielić się umiejętnościami i inspirować pomysłami.
Najbliższe warsztaty Aura
Kobiet odbędą się 27 lutego. Ich tematem będzie
sztuka własnoręcznego szycia maskotek. Prowadząca:
Marta Zaręba-Wołodkowicz.
Aby wziąć w nich udział,
wystarczy wejść na stronę www.aurakobiet.
pl, wypełnić formularz i
odpowiedzieć krótko na
pytanie związane z tematyką nadchodzącego
spotkania. Na podstawie
udzielonych odpowiedzi
wyłonione zostaną panie
do udziału w warsztatach.
089

Podobne dokumenty