Pobierz plik
Transkrypt
Pobierz plik
Teoria krytyczna albo śmierć. Dlaczego powinniśmy mówić Marksem? Grzegorz Lewicki M y, Polacy, nie zdajemy sobie sprawy, jak wygląda światopogląd przeciętnych Europejczyków. Nasi politycy i intelektualiści rzadko uzmysławiają sobie fakt, że mentalność mieszkańców Europy Zachodniej jest o wiele bardziej lewicowa niż Polaków. Nie chodzi o to, że nasza niedostateczna lewicowość jest czymś złym. Wręcz przeciwnie, przywiązanie do specyfiki kulturowej może okazać się w dłuższej mierze korzystne dla Europy (zob. Lewicki 2011). Zła jest raczej ignorancja części konserwatywnych elit i niechęć do poznania sposobu myślenia panującego w kręgach decyzyjnych i medialnych Europy. Wielu konserwatywnych intelektualistów w Polsce gdy tylko usłyszy słowa „Karol Marks”, gulgota, pieni się i czerwieni, krzywiąc się, że „dość mieliśmy już w Polsce marksizmu”. Tymczasem marksizm jest w Europie Zachodniej ciągle żywy, rozwija się na uniwersytetach często bez żadnych związków z komunizmem, kształtując sposób myślenia kolejnych pokoleń. Weźmy choćby szkoły londyńskie: London School of Economics czy School of Oriental and African Studies – w pierwszej z nich terminy Marksowskie służą do socjaldemokratycznego spojrzenia na eko- 22 Pressje 2011, teka 25 nomię, w drugiej Marks jest głównym świeckim świętym oraz intelektualnym przewodnikiem w krytyce kolonialnej Europy. Nie pomogą narzekania. Tak po prostu jest. Mentalności Polaków i mieszkańców Europy Zachodniej zasadniczo się różnią. Przez szacunek dla drugiej strony, a także w celu skutecznej komunikacji, trzeba zaakceptować to, że Europejczycy patrzą na sprawy społeczne często po marksowsku, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Bez znajomości mentalności drugiej strony nasza komunikacja z Europą będzie utrudniona. Niestety, dziś Polska, ustami swoich dyplomatów, polityków i filozofów, nie potrafi powiedzieć, o co jej tak naprawdę chodzi. Lewica w Polsce nie potrafi wyrazić swoich poglądów, bo ich po prostu nie ma, a prawica, choć ma coś do powiedzenia, nie umie się wysłowić. W tym tekście spróbuję wyjaśnić, dlaczego opanowanie języka lewicowej teorii krytycznej i eksponowanie lewicowej wrażliwości jest tak ważne dla polskich elit. Wyjaśnić, wzmocnić, wyzwolić! Nurtem myślenia kształtującym mentalność w Europie jest postmodernizm, który podkreśla płynność i niestałość wszelkich konstrukcji społecznych, filozoficznych i kulturowych. Postmodernizm w sferze kultury kwestionuje bezwzględną prawomocność dyskursów i zakłada, że są one warunkowe oraz częściowo błędne, a także zawsze podatne na zmianę. Próbę zdefiniowania postmodernizmu podjąłem gdzie indziej (Lewicki 2009), teraz chciałbym tylko zwrócić uwagę, że jednym z elementów postmodernizmu w sferze intelektualnej jest teoria krytyczna, której schemat argumentacyjny został przyjęty jako właściwy, dobry i sprawdzony przez wielu Europejczyków. Teoria krytyczna ma korzenie w neomarksistowskiej szkole frankfurckiej, której przedstawicielami byli między innymi Max Horkheimer, Theodor Adorno, Erich Fromm czy Jurgen Habermas. Nie będę zajmował się poszczególnymi myślicielami, ale przedstawię sam schemat rozumowania charakterystyczny dla teorii krytycznej w ogóle. Według Briana Faya (1987) teoria krytyczna w naukach społecznych to teoria, która wyjaśnia porządek społeczny w sposób, który pozwala samej teorii stać się katalizatorem zmian społecznych. Teoria projektowana jest po to, aby oddziaływać na społeczeństwo i zmienić je. W pełni rozwinięta teoria krytyczna składa się z czterech teorii składowych: teorii fałszywej świadomości, teorii kryzysu, teorii edukacji oraz teorii transformacji społecznej. Zwolennik teorii krytycznej ma wyjaśnić, dlaczego członkowie danej społeczności postrzegają rzeczywistość fałszywie i dlaczego to zafałszowanie jest oznaką nadciągającego kryzysu, następnie musi stworzyć teorię edukacji, która uświadomi ludziom ich prawdziwą pozycję oraz oświeci ich do tego stopnia, że sami będą mogli stać się nośnikami przemiany społecznej. Ostatecznie socjolog musi opisać proces transformacji i jej pożądane efekty oraz wyjaśnić, dlaczego stan po transformacji będzie lepszy od poprzedniego. Fay stwierdza w skrócie, że kompletna teoria krytyczna musi w imieniu jakiejś uciskanej grupy stworzyć teorię 3E, czyli enlightenment, empowerment, emancipation (1987: 29), co można przetłumaczyć jako teorię „3W”, czyli wyjaśnienie, wzmocnienie, wyzwolenie. Wzorcem i początkiem teorii krytycznej jest teoria Karola Marksa (Fay 1987: 34–36). Rozważmy ją w kontekście „3W”. (1) Wyjaśnienie odbywa się przez wskazanie, że klasa robotnicza jest pogrążona w fałszywej świadomości, to znaczy nie zdaje sobie sprawy, że pracując dla kapitalistycznego pracodawcy, bierze udział w podtrzymywaniu systemu, który z konieczności powoduje bogacenie się kapitalisty oraz ubożenie i psychiczne wyobcowanie pracowników. Robotnik staje się zdehumanizowanym narzędziem pracy, podtrzymującym trwanie systemu, choć może tego wcale nie być świadomy. Jego percepcja rzeczywistości jest zaburzona. Klasa robotnicza trwa w obiektywnej iluzji, to znaczy rozumie pojęcia, takie jak „Bóg”, „rynek” czy „państwo” jako niezależne od niej samej, podczas gdy są one tworzone przez kapitalistów w celu zachowania systemu. Nieświadomi robotnicy uznają, że tym bytom po prostu trzeba się podporządkować i że nikt i nic nie ma na nie wpływu. Świadomość klasy robotniczej jest zatem fałszywa, uwikłana w strukturę kapitalistyczną. Co więcej, ekonomiści i socjologowie kapitalizmu tworzą teorie, które powielają i podtrzymują krzywdzącą robotnika iluzję. (2) Wzmocnienie klasy robotniczej odbywa się przez stworzenie teorii jej zniewolenia i właściwe opisanie sposobu, w jaki zasady produkcji wpływają na ich sytuację. Dzięki nazwaniu rzeczy po imieniu i stworzeniu teorii ukazującej problemy klasy robotniczej w perspektywie historycznej, ważne społeczne zjawiska zostają wreszcie nazwane i uwypuklone. Robotnicy dowiadują się, Teoria krytyczna albo śmierć 23 dlaczego są tłamszeni i komu służy ich niedola. Dzięki temu to, co było poza nawiasem społecznej świadomości, staje się widoczne. Relacje władzy i zależności wysuwają się na pierwszy plan, a klasa robotnicza − dzięki systematycznej edukacji prowadzonej przez tych, którzy przezwyciężyli fałszywą świadomość − zostaje uświadomiona i staje się gotowym do rewolucji proletariatem. (3) Wyzwolenie odbywa się poprzez wskazanie, które elementy struktury kapitalistycznej powinny być zmienione (na przykład instytucje własności prywatnej, rynek), lub usunięte (państwo), a także jakie formy relacji społecznych muszą je zastąpić. Zostaje opisany pożądany sposób samoorganizacji oświeconych (partia komunistyczna) oraz nakreślona strategia działalności rewolucyjnej, która ma porwać tych wciąż nieprzekonanych, pogrążonych w fałszywej świadomości. Marksizm w Polsce − nie bez powodu − kojarzy się źle. Należy jednak pamiętać, że marksizm i teoria krytyczna to nie to samo. Teoria krytyczna jest jak gdyby zdjętym z marksizmu schematem argumentacyjnym, który można wypełniać nową treścią. Identyfikuje zawsze jakąś uciskaną grupę społeczną, pokazuje, dlaczego struktura społeczna przyczynia się do niedoli tej grupy, opisuje fałszywą świadomość społeczeństwa i szerszy kontekst społeczny oraz historyczny, aby na końcu przedstawić środki zaradcze: rewolucyjne lub – rzadziej – ewolucyjne. Teoria krytyczna, choć genetycznie związana była z marksizmem, z czasem rozluźniła z nim związki, opisując wiele nowych zjawisk społecznych. Na przykład, wiele szkół feministycznych można zinterpretować jako wersje teorii krytycznej. Według Sandry Harding (1993) feministyczna metoda w naukach społecznych opiera się na: rozpoznaniu, dlaczego tradycyjne nauki społeczne odzwierciedlają tylko i wyłącznie 24 Grzegorz Lewicki interesy mężczyzn (wyjaśnienie), przedstawieniu i wdrożeniu programu badawczego, który odpowiadałby na potrzeby kobiet (wzmocnienie) i przemianie świadomości na bardziej równą przez umieszczenie kobiet na pozycjach społecznych zdominowanych dotychczas przez mężczyzn, dzięki czemu możliwa jest transformacja świadomości opinii publicznej (wyzwolenie). Cztery wady teorii krytycznej Choć teoria krytyczna ma się dziś dobrze, a socjologię w ten sposób uprawiają przedstawiciele różnych grup interesu, ma ona wiele słabych punktów. Poniżej wymienię cztery najważniejsze. (1) Brak kryteriów selekcji tematów badawczych. Które grupy powinny być „wyzwalane” przez socjologów i filozofów? Nie wiadomo. Donald Comstock (1996) sugeruje, że chodzi o te grupy, które są uciskane w systemie kapitalistycznym, i ma nadzieję, że pełniejszą listę będzie można stworzyć, gdy społeczeństwa kapitalistyczne staną się „bardziej zaawansowane”. Innymi słowy, czas pokaże. Trzeba po prostu czekać i patrzeć, które grupy społeczne określą same siebie jako represjonowane. Ta niejasność to istotna słabość teorii krytycznej, jeśli bowiem nie istnieją kryteria wyboru grup, dla których trzeba stosować teorię krytyczną, to każda grupa może mieć swoją własną. Doskonale pokazuje to artykuł Wojciecha Czabanowskiego i Błażeja Skrzypulca (2011a), którzy w ostatnich „Pressjach” spróbowali stworzyć zarys chrześcijańskiej teorii krytycznej inspirowanej myślą Karola Wojtyły. Teoria ta spełniała wszystkie formalne wymogi 3W. Wyjaśnienie polega u nich na wykazaniu, że rozprzestrzenianie się bezkrytycznego materializmu prowadzi społeczność europejską do fałszywej świadomości i alienuje ją od pełnego i spójnego spojrzenia na życie jednostek i wspólnot. Wzmocnienie dokonuje się przez nazwanie problemu po imieniu i danie chrześcijanom narzędzi teoretycznych do opisu stanu represji, w której się znaleźli, natomiast wyzwolenie polega na świadomym wychowaniu nowych pokoleń Europejczyków w otwartości na duchową sferę egzystencji. Pasuje? Pasuje. Oczywiście, coś tu jednak zgrzyta. Marks i marksiści jednogłośnie twierdzili, że system kapitalistyczny podtrzymywany jest dzięki trwaniu tradycyjnego modelu rodziny, zakorzenionego w wartościach chrześcijańskich. To uprzedzenie odziedziczyło wielu zwolenników teorii krytycznych. To żadna tajemnica, że większość z nich, jeśli nie wszyscy, buduje swoje modele wyzwolenia grup społecznych, przyjmując na wiarę Marksowskie uprzedzenia dotyczące religii czy rodziny. Oczywiście, coś tu jednak zgrzyta W żadnym z istniejących schematów teorii krytycznej nie spotkałem się ze stwierdzeniem, że grupy społeczne, które należy wyzwolić, nie mogą mieć związku z chrześcijaństwem czy tradycyjnym modelem rodziny. Nikt się do tego nie przyzna, wszak teoria ma być uniwersalna. A skoro nikt się nie przyzna, to idea przywrócenia wartości chrześcijańskich za pomocą teorii wyrosłej na idei wrogich wobec chrześcijaństwa jest jak najbardziej zasadna i formalnie poprawna. Być może Czabanowski i Skrzypulec rozpoczęli nowy trend w teorii krytycznej, trend mówienia do lewicy jej własnym językiem, choć z pozycji zasadniczo odmiennych. Jest to kierunek dobry i ciekawy. (2) Niebezpieczny związek z marksizmem. Jeśli schemat teorii krytycznej oparty jest na marksizmie, to na ile może się on usamodzielnić? Przykład chrześcijańskiej teorii krytycznej dobrze ilustruje ten problem. Co ciekawe, można pytać nie tylko o to, na ile teoria krytyczna może przeczyć wartościom marksizmu, lecz także o to, czy z konieczności ogranicza się do kontekstu kapitalistycznego. Marks pragnął wyzwolenia z okowów kapitalizmu, aby stworzyć system komunistyczny. Czy wobec tego można używać teorii krytycznej także do wyzwalania na przykład z okowów opresyjnej władzy komunistycznej w Chinach? Niestety – także w tym wypadku eksperci od teorii krytycznej nabierają wody w usta. Pytanie, czy teorię krytyczną można zastosować w innym systemie niż kapitalistyczny, wciąż pozostaje otwarte, choć zwolennicy jej uniwersalizmu zapewne stwierdzą, że służy ona do wspomagania wszelkich represjonowanych grup społecznych, w każdym systemie politycznym. Ewidentna niejasność jednak pozostaje. Ta niejasność jest tym bardziej niepokojąca, że wielu zwolenników teorii krytycznej uprawia radykalny, rewolucyjny marksizm, skierowany przeciwko cywilizacji zachodniej w sposób tak nienawistnie emocjonalny, że aż ciarki przechodzą po plecach. Należy pamiętać, że radykalna postkolonialna teoria krytyczna rozwijana między innymi w Ameryce Łacińskiej czy Afryce w zestawieniu z teorią krytyczną mniejszości seksualnych uprawianą w Europie Zachodniej to dwa zupełnie różne światy. Podczas gdy mniejszości seksualne upatrują wyzwolenia jedynie w ustanowieniu przychylnej sobie legislacji i zmianie świadomości społecznej, niektórzy teoretycy postkolonializmu wypowiadają twierdzenia, które mogą prowadzić do przemocy. Według nich kapitalizm to system sam w sobie zły i całe zło ostatnich stuleci musiało się wydarzyć, ponieważ jest ono wpisane w logikę rozwoju kapitalizmu. Ten radykalny determinizm zakłada po heglowsku, że logika systemu rozwija się sama, a motywacje poszczególnych ludzi nie mają żadnego znaczenia i wpływu na system. Teoria krytyczna albo śmierć 25 Według radykałów rozumujących w tym duchu, takich jak Etienne Balibar, rasizm tak naprawdę nie jest wypaczeniem mentalności zachodniej, ale raczej ideą wpisaną w sam europejski sposób myślenia, w logikę naszej cywilizacji. Recepta na ten stan rzeczy jest prosta: całkowicie zmienić system. To zrozumiałe, że rasizm jest złem i że kolonializm był złem. Jeśli jednak zmieniać system, to na jaki? Postkolonialni teoretycy niestety nie poświęcają zbyt wiele uwagi temu, jak ten system miałby wyglądać, przez co niebezpiecznie zbliżają się do rosyjskich komunistów, którzy wierzyli, że najpierw obalą kapitalizm, a potem „jakoś to będzie”. Zamiast tego wielu z nich debatuje nad wyższością Lenina nad Marksem. Na niedawnym seminarium w Birkbeck College Drucilla Cornell wraz ze studentami czytała teksty Mao, Luksemburg i Lenina, by zastanowić się, w jaki sposób podtrzymać impet ruchów społecznych, by radykalnie zmienić kapitalizm, oraz jak zorganizować system państwa w ten sposób, by po jakimś czasie zanikł (Cornell 2011). Brzmi znajomo: Lenin powiadał, że po tryumfie komunizmu państwo zacznie zanikać i dojdzie do tego, że nawet kucharka będzie mogła nim zarządzać. Niestety, państwo nie znikło, więc Lenin znalazł wyjaśnienie robocze: była to wina ostatnich skrywających się wrogów komunizmu. Zaczęto ich szukać i mordować. Czy czeka nas powtórka z historii? Wobec radykalnie różnych odmian teorii krytycznej należy podkreślić jedno: teoria krytyczna jest tylko pustym schematem argumentacji, który może być zastosowany do wielu różnych przedsięwzięć, w tym także takich, które należy jednoznacznie i zdecydowanie potępić. (3) Założenie uprzywilejowania badacza. Skąd badacz wie, że dana grupa ma fałszywą świadomość? Teoria krytyczna dopuszcza sytuację, w której dana grupa nie jest świa- 26 Grzegorz Lewicki doma, że podlega represji, i dopiero teoretyk, jako ten, który wie lepiej, rozbija tę iluzję normalności, wskazując na źródła cierpienia ukryte w sposobie organizacji społecznej. Dlaczego jednak socjolog miałby mieć taki obowiązek, skoro ludzie nie odczuwają cierpienia? Nie jest to do końca jasne. Jeśli ludziom żyje się całkiem dobrze w danym kontekście społecznym, to przekonywanie ich na siłę, że cierpią, może być traktowane jako brak szacunku dla autonomii jednostki, która ma prawo sama decydować, co jest dla niej dobre, a co nie. W tym obowiązku wydaje się skryte założenie, że teoretyk społeczny stawia się o poziom wiedzy wyżej, jako ktoś, kto posiadł prawdę i teraz na sposób prorocki próbuje oświecić innych. Oczywiście zwolennicy teorii krytycznej będą się bronić, twierdząc, że na poparcie swoich słów mają obiektywne badania socjologiczne, a fałszywa świadomość i powierzchowne samozadowolenie represjonowanych grup społecznych wynikają z ich niedostatecznej edukacji oraz ze struktury społecznej, która reprodukuje iluzję. Jednak tutaj pojawia się kolejny problem, ponieważ nie jest jasne, dlaczego udana edukacja musi z konieczności prowadzić do projektu transformacji. Są przecież inne możliwości: dzięki edukacji ludzie mogą przewartościować swoje wierzenia, aby dostosować je do bieżącej sytuacji. Mogą próbować redukować alienację nie tylko przez zmianę struktury społecznej, lecz także przez przedefiniowanie własnego miejsca w świecie i dostrzeżenie swojej roli w nowym świetle. (4) Brak kryteriów oceny prawdziwości. W teorii krytycznej tak naprawdę nie wiadomo, do czego ma prowadzić oświecenie, nie wiadomo, czy społeczeństwo po przejściu etapów wyjaśnienia, wzmocnienia i wyzwolenia rzeczywiście będzie szczęśliwsze. Pozytywna wartość oświecenia jest więc dekretowana przez samego badacza. Niestety, badacz może się mylić – to, co w jego oczach ma przynieść wyzwolenie cierpiącym, może doprowadzić do jeszcze większego cierpienia. Mamy na to kilka przykładów historycznych: komunizm miał wyzwolić proletariat, a przyniósł śmierć milionów ludzi, powszechne zniewolenie i totalitaryzm. Podobnie było z ideologią dzieci kwiatów, czyli pokolenia 68, które schemat „3W” rozumiało następująco: wyjaśnienie – pokazanie, że w kapitalizmie człowiek ulega alienacji pod wpływem narzuconych norm społecznych; wzmocnienie – nazwanie i opisanie tej alienacji; wyzwolenie – odrzucenie norm społecznych dzięki rozwiązłości seksualnej, hedonizmowi i impulsywnemu, zgodnemu z biologiczną naturą życiu. Porażkę tej teorii krytycznej obrazowo wskazał Michel Houellebecq (2003), sugerując, że takie wyzwolenie prowadzi do jeszcze większego cierpienia. Bohaterowie jego powieści są dziećmi z wolnych związków, skrzywdzonymi przez nieodpowiedzialnych rodziców, które na próżno szukają sensu życia. O sukcesie teorii krytycznej decyduje więc najwyraźniej jej praktyczna popularność i moc wpływania na praktykę, natomiast o jej prawdziwości można mówić dopiero z czasem – gdy postulowane zmiany zostaną już wprowadzone i rzeczywiście doprowadzą do redukcji cierpienia w społeczeństwie. Podsumowując, analityczne spojrzenie na teorię krytyczną prowadzi do wniosku, że trudno ją zdefiniować i uzasadnić jako spójną i kompletną całość. Weryfikacja teorii wymusza zabiegi retoryczne i popularyzacyjne – bez nich teoria nie jest w stanie dowieść swojej prawdziwości. Cztery zalety teorii krytycznej Mimo wskazanych niejasności, teoria krytyczna ma również swoje zalety. Oto cztery, które uważam za najważniejsze: (1) Zwrotność na linii teoria–praktyka. Teoria krytyczna podkreśla, że sposób, w jaki dana grupa społeczna nazywa swoją sytuację, wpływa na działania, które podejmuje. Tę ważną myśl rozwija Ian Hacking (1996), gdy zwraca uwagę na rolę klasyfikacji społecznych, czyli pojęć używanych do nazywania i grupowania spraw ludzkich, w sposób analogiczny do klasyfikacji w świecie nauk biologicznych na gatunki roślin i zwierząt. Klasyfikacje społeczne wyodrębniają zjawiska społeczne w ten sposób, że mogą one stać się przedmiotem nauk społecznych. Takimi klasyfikacjami są na przykład „maltretowanie dzieci”, „ciąże wśród nastolatek”, „ludzie bezrobotni”. Oczywiście, ciąże nastolatek nie są zjawiskiem nowym, jednak jako klasyfikacja społeczna wyłoniły się stosunkowo niedawno, zostały wyodrębnione jako osobny byt. Stało się tak, ponieważ wcześniej zostały zidentyfikowane jako coś niepożądanego, jako coś, co powinno stać się przedmiotem badań. Hacking zwraca uwagę na sprzężenie zwrotne teorii i praktyki. Nowe sposoby klasyfikowania zjawisk społecznych powodują zmianę naszego sposobu myślenia – z czasem gromadzimy o nich wiedzę, co z kolei wpływa na to, jak patrzymy na przeszłość i teraźniejszość. W rezultacie, dzięki wpływowi na naszą mentalność, teoria może zmienić nasze zachowanie. Powstaje dwukierunkowe sprzężenie: z jednej strony teoria, czyli klasyfikacja praktyki, zmienia samą praktykę, z drugiej strony − zmieniona praktyka może znów wpłynąć na teorię. Hacking ilustruje to zjawisko przykładem klasyfikacji „etniczność latynoska” (Hispanic ethnicity): po wyłonieniu się tej klasyfikacji w świadomości społecznej zmieniła ona praktykę samoidentyfikacji, ponieważ wielu ludzi zaczęło rzeczywiście identyfikować się za pomocą tego terminu. Z kolei praktyka odnoszenia go do siebie przez wiele grup społecznych Teoria krytyczna albo śmierć 27 z czasem odsłania różne tendencje samoidentyfikacji, co z kolei wzbogaca samą klasyfikację o nową treść. (2) Aktualność alienacji i dehumanizacji. Choć terminy te nie zrodziły się wraz z teorią krytyczną, to właśnie Marks i zwolennicy teorii krytycznej uczynili je ważnymi i rozpoznawalnymi pojęciami socjologii. Alienacja jednostki z powodów niezależnych od niej samej, ale związanych ze charakterem struktury społecznej, w której funkcjonuje, to temat, który jest jak najbardziej aktualny. W dobie globalizacji, która zmienia warunki życia zbyt szybko, aby człowiek mógł się do nich dostosować, w dobie międzynarodowych migracji na niespotykaną dotąd skalę, alienacja jako stan psychicznego wyobcowania jest niezmiernie ważną kategorią socjologiczną (zob. niżej). Lektura prac na temat alienacji pisanych przez autorów inspirujących się Marksem może z pewnością pomóc w zrozumieniu tego zjawiska dziś. (3) Obiektywna iluzja i fałszywa świadomość. Choć pojęcie fałszywej świadomości może wydawać się dziwaczne (bo jak tu stwierdzić, że ktoś ma fałszywą świadomość, jeśli ten ktoś wcale tak nie uważa?), bywa czasem zasadne. Amartya Sen, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, używa pojęcia obiektywnej iluzji do wskazania, że byt określa świadomość grup społecznych. Oznacza to, że dana grupa społeczna, patrząca na rzeczywistość z pewnej określonej perspektywy, nie widzi z wewnątrz tego, co potrafi dostrzec badacz patrzący na nią z zewnątrz (Sen 2010: 163–166). Dana grupa tkwi w iluzji, która jest obiektywna w tym sensie, że istnieje naprawdę i faktycznie zaburza samopostrzeganie. Sen wskazuje na przykład, że mieszkańcy indyjskiej prowincji Kerala mają fałszywą świadomość w kwestii średniej długości życia: oceniają ją jako bardzo niską, podczas gdy dane statystyczne pokazują, że w rzeczywistości 28 Grzegorz Lewicki należy ona do najwyższych w kraju. Okazuje się, że publiczna świadomość zagrożeń dla życia ludzkiego, która prowadzi właśnie do wzrostu średniej długości życia, powoduje równocześnie skupienie uwagi na zagadnieniu śmiertelności i zaburza samopostrzeganie. W innych prowincjach, gdzie nie ma dostępu do opieki oraz informacji zdrowotnej, średnia długość życia jest bardzo niska, choć populacja lokalna nie jest tego świadoma i ocenia ją zupełnie inaczej. (4) Potencjał retoryczny. Teoria krytyczna jest po prostu fajna. Jeśli tylko nie nawołuje do użycia przemocy, jeśli promuje pokojową retorykę sprzeciwu, to mentalność europejska może w pełni z nią sympatyzować. W końcu Teoria krytyczna jest po prostu fajna kto z nas nie ma zrozumienia dla uciskanych, dla tych, którzy mają gorzej, dla tych, którym trzeba pomóc, bo sami nie dadzą sobie rady? Teoria krytyczna budzi sympatię, współczucie i żal, a więc emocje uniwersalne, niezależne od przekonań politycznych. Wyjaśnia pozycję grupy społecznej przez wskazanie na niesprawiedliwość, na zło, któremu trzeba przeciwdziałać. Żal szukający ujścia przez czyn jest wpisany w samą strukturę argumentacji! Racjonalne rozważania akademików są niczym w porównaniu z oczyszczającą emocją, która porusza nie tylko profesorów, ale też zwykłych ludzi. Dyskryminowani, poniżeni, niedocenieni dzięki teorii krytycznej mogą podnieść głowy, mogą przemówić do serca opinii publicznej, zmienić jej świadomość w ogniu katharsis. Stąd bierze się skuteczność teorii krytycznej. Krytykuj albo giń! Warto zastanowić się nad wpływem teorii krytycznej na mentalność Europejczyków. Na większości zachodnich uniwer- sytetów schemat teorii krytycznej przedstawia się studentom jako zasadną, a czasem jako jedyną uprawnioną metodę uprawiania socjologii czy filozofii. Student uczy się operować pojęciami, takimi jak fałszywa świadomość, dyskryminacja, przemoc strukturalna, przemoc symboliczna, abjekcja, alienacja, dehumanizacja, wykluczenie, błąd afektywny, nierówność klasowa, zwrot kolonialny, dekonstrukcja, narracja, hegemonia dyskursu, uprzedzenie genderowe, patriarchat, poststrukturalizm, postfilozofia, wiedzowładza, homofobia, analiza klasowo-genderowo-rasowa, czytanie symptomatyczne etc. Nie mogę tu wyjaśnić, a nawet wymienić wszystkich pojęć powstałych z inspiracji lub w związku z teorią krytyczną (zob. np. Payne, Barbera 2010). Wszystkie te pojęcia łączy jedno – mają służyć wyjaśnieniu, wzmocnieniu lub wyzwoleniu: mogą umożliwić wyjaśnienie przyczyn cierpienia jakiejś grupy społecznej, pomóc wskazać źródła jej dyskryminacji, odsłonić relacje władzy jednych nad drugimi w pozornie obiektywnej rzeczywistości, wzmocnić daną grupę społeczną przeciwko innej grupie czy dyskryminującej strukturze, a także umożliwić wyzwolenie, to znaczy wdarcie się dotychczas dyskryminowanej mniejszości do świadomości publicznej i – ostatecznie – zdobycie władzy. Etos wydobywania wykluczenia na powierzchnię (więcej o motywacjach zwolenników etosu zob. Pelc 2009) i pomagania tym, którzy uważają się za wykluczonych w tworzeniu przez nich ich własnej teorii, to trend widoczny nie tylko na europejskich uniwersytetach. Etos ten odzwierciedlają ideały Unii Europejskiej, o których z powodzeniem można powiedzieć, że przesiąkły wrażliwością teorii krytycznej. Stało się tak po części dlatego, że wielu obecnych decydentów UE ma słabość do Marksa i teorii krytycznej, ponieważ są to byli komuniści, którzy ze względu na wyhamowanie komunizmu przez Polskę nie doświadczyli go na własnej skórze, a przez to nie stracili dla niego entuzjazmu. Nie trzeba brać udziału w posiedzeniach Parlamentu Europejskiego, gdzie co drugi parlamentarzysta używa pojęć teorii krytycznej, aby stwierdzić, że grupy, którym udało się w opinii publicznej skonstruować swój status jako wykluczonych, mają większe szanse na dotacje unijne z funduszy pomocowych oraz na pieniądze fundacji zajmujących się kulturową, religijną i obyczajową tolerancją. Po prostu opłaca się być wykluczonym. Po pierwsze, etos trudnej i postępowej walki o lepszą sprawę budzi sympatię. Po drugie, pojęcia takie, jak równość, niedyskryminacja i tolerancja kojarzą się pozytywnie – „więcej równości i tolerancji” to postulat, pod którym podpisze się niemal każdy, więc choćby z powodów dyplomatycznych warto go używać. Bez odniesienia do konkretnej sprawy i kontekstu taki postulat jest oczywiście pusty, co nie zmienia faktu, że tego typu frazy to słowa klucze, które w umyśle odbiorcy wywołują pozytywne konotacje. Wiedzą o tym doskonale ludzie przygotowujący wnioski o dofinansowanie unijne i projekty międzynarodowe i wykorzystują je do stworzenia pozytywnej, pokrzepiającej opowieści. Wydaje się, że to właśnie w wyniku współzawodnictwa o środki unijne wytworzyła się swoista nowomowa – aby otrzymać dofinansowanie na projekt międzynarodowy, nie wystarczy po prostu wypełnić wniosek, trzeba jeszcze napisać go w odpowiednim stylu, w którym frazy, takie jak „tolerancja”, „walka z wykluczeniem” czy „równość” przewijają się odpowiednio często. Taka jest po prostu mentalność dobrotliwych Europejczyków, którzy nasyceni wrażliwością teorii krytycznej dokonali rachunku sumienia i wolą rozładowywać napięcia Teoria krytyczna albo śmierć 29 społeczne w zarodku. Niczym rzymska elita po stworzeniu Pax Romana, elita Europy dzisiaj koncentruje się na zarządzaniu UE w taki sposób, aby społeczne problemy nie urosły niezauważone. Jak na ironię, robią to za pomocą teorii, która miała kiedyś wyzwalać proletariat. Co więcej, widać wyraźnie, że mentalność europejska od kilku dekad tak przywykła do języka emancypacji, równości i niedyskryminacji, że nie tylko nie uznaje alternatywnych języków, ale ich po prostu nie rozumie. Mówiąc wprost: jeśli nie potrafisz pokazać, w jaki sposób jesteś dyskryminowany i wykluczony – przepadłeś. Nikt nie wyda na ciebie eurocenta. Jeśli nie potrafisz przekonująco wyjaśnić, w jaki sposób dominujący dyskurs niszczy ci życie – nawet nie myśl, że ktoś zaprosi cię do telewizji, abyś podzielił się wzniosłą ideą. Musisz umieć malowniczo rozedrzeć szaty, pokazać, jak cierpisz. Jeśli stworzysz wizerunek swojej grupy w tym duchu, struktura europejska wspomoże cię w imię postępu lub świętego spokoju. Proste? Wrażliwość wywodząca się z teorii krytycznej to niezbędnik współczesnego filozofa i socjologa, bez którego nie ma szans na dialog ani z europejską opinią publiczną, ani z urzędnikami UE. Tylko taki dyskurs jest dla nich niekontrowersyjny. Tylko teoria krytyczna budzi zainteresowanie i sympatię. Niestety, wiele grup społecznych nie potrafi przyswoić sobie wrażliwości teorii krytycznej i cierpi po cichu. Jak na razie cicho siedzą także Polacy. Jako pierwsi nauczyli się wykorzystywać unijną filozofię tolerancji przedstawiciele mniejszości seksualnych. Geje, lesbijki i inne ruchy seksualne zjednoczyły się w celu pozyskiwania pieniędzy i lobbowania na korzyść pożądanych przez siebie zmian w prawie. Ruch LGB (lesbijki-geje-biseksualiści) z czasem obejmował kolejne grupy upolityczniające seksualność: najpierw zmienił 30 Grzegorz Lewicki się w LGBT (dodając do swojego grona transseksualistów), a obecnie dodał literkę Q i stał się LGBTQ, uwzględniając tych, którzy nie są pewni swojej seksualności i ją kwestionują („q” jak „questioning” lub „queer”). A jak historia potoczy się dalej? Jeśli mentalność i struktura UE w zdobywaniu pieniędzy oraz uwagi publicznej premiują tylko jeden dyskurs, istnieje duże prawdopodobieństwo, że tego właśnie dyskursu nauczą się wszystkie inne grupy. Tak właśnie się dzieje. Niezmiernie malowniczym procesem jest adaptacja radykalnych muzułmanów do języka unijnej tolerancji. Muzułmanie pod wodzą Tariqua Ramadana, sławnego islamskiego intelektualisty, wspierani przez lewicowców takich jak Slavoj Žižek tworzą nową teorię krytyczną z sobą jako wykluczonymi. Plan jest prosty jak 3W: wyjaśnienie – wskazanie, dlaczego chrześcijańska od wieków Europa prześladuje muzułmanów; wzmocnienie – danie muzułmanom narzędzi opisu ich wykluczenia; wyzwolenie – zakończenie dyskryminacji przez wejście wartości muzułmańskich do dyskursu publicznego. Tak jak działacze mniejszości seksualnych, którzy kiedyś tworzyli teorie krytyczne, a dziś zajmują się politycznym wprowadzaniem ich w życie, tak muzułmanie próbują stworzyć teorię krytyczną własnego poniżenia, aby zyskać sympatię i przemienić świadomość mieszkańców UE. Najpierw w meczetach modlą się o konwersję Europy na islam i proszą Allacha o pomoc we wprowadzeniu surowego religijnego prawa szarijatu w Europie, aby zaraz potem iść do mediów oraz instytucji UE i wskazywać, jak wielowymiarowo są dyskryminowani: jako klasa robotnicza, jako grupa wyznaniowa, a także jako mniejszość etniczna. To, że mogą demonstrować swoje wykluczenie na wielu płaszczyznach, a także to, że są członkami niższych klas społecznych powoduje, że spójność ideowa oraz rewolucyjna wy- buchowość muzułmańskiej teorii krytycznej mogą być bardzo duże. Być może za jakiś czas podobnej taktyki nauczą się chrześcijanie. Wspomniana praca Czabanowskiego i Skrzypulca (2011a) rozpoczęła debatę o chrześcijańskiej teorii krytycznej. Z pewnością ten temat domaga się dogłębnego opracowania i odrębnych badań socjologicznych. Już starożytni Rzymianie… W duchu przetworzonego marksizmu toczy się dziś wiele europejskich debat. W tej grze każdy próbuje pokazać siebie jako wykluczonego, dyskryminowanego, zaś innych jako prześladujących, niewrażliwych lub nieświadomych, jako tych, którym trzeba skruszyć serca. Wykluczeni, jeśli są zbyt słabi w pojedynkę, uczą się samoorganizacji i lobbingu zbiorowego. Im więcej wykluczenia nagromadzą w swej teorii, tym potężniejsza ona będzie w praktyce. Popularność teorii krytycznej w służbie wykluczonych potrwa z pewnością dłużej niż kilka dekad, ponieważ teoria krytyczna, jako użyteczna dla wielu grup społecznych, zostanie przechowana na uniwersytetach dla następnych pokoleń. Jestem prawie pewien, że w ciągu tych dekad socjologowie w duchu teorii krytycznej będą niebezpiecznie upodabniać się do proroków: mając za sobą zwolenników czy wyznawców, będą liderami ruchów społecznych, przemawiającymi w imieniu tłumu. Motywy prorockie już się pojawiają, wystarczy wspomnieć płomienne kazania Žižka (2009) czy teorię Alaina Badiou (2007), który porównuje aktywistów politycznych i społecznych do apostołów religijnych. Pod pewnym względem sytuacja przypomina okres państwa uniwersalnego w Cesarstwie Rzymskim, analizowany przez Arnolda Toynbee’ego (2000). Toynbee opisywał starożytny okres pokoju w Rzymie jako czas, w którym dominująca mniejszość administracyjnie łagodziła napięcia społeczne, odwołując się do filozofii pokoju i obyczajowego rozluźnienia, a rozmaici kaznodzieje próbowali te same napięcia łagodzić religijnie, rozwijając jednoczące ludność kulty. Mało kto pamięta, że Toynbee stworzył swoją własną, oryginalną definicję proletariatu, odmienną od Marksa i bez związku z jego naukami. O ile u Marksa „proletariat” oznaczał ubogą materialnie klasę robotników, która została uświadomiona i jest już gotowa do przeprowadzenia rewolucji, „proletariat” jako kategoria socjologiczna u Toynbee’ego był kategorią psychologiczną, do której należał każdy, bez względu na pozycję społeczną i zamożność, kto czuje się wyobcowany z danej wspólnoty i nie posiada odpowiedniej dla siebie reprezentacji publicznej. Toynbee stwierdza, że proletariackość jest „stanem uczuciowym”, i definiuje wewnętrzny proletariat kultury jako „społeczny element czy grupę, która jest w jakiś sposób «w» danej społeczności na danym etapie jej historii, ale do niej nie należy […]. Prawdziwą oznaką proletariusza jest nie ubóstwo ani skromne pochodzenie, ale świadomość – i wzbudzany przez tę świadomość resentyment – wydziedziczenia z przekazanego przez przodków miejsca w strukturze społecznej” (Toynbee 2000: 332). Współcześnie proletariusze nie muszą być koniecznie wydziedziczeni, wystarczy, by byli rozgoryczeni brakiem uznania ich wartości przez ogół ludności, wszak konkurencja nie śpi i żąda tego samego. Proletariusze w rozumieniu Toynbee’ego to właśnie współcześni wykluczeni, którzy muszą konstruować teorie krytyczne, aby zaistnieć w publicznej świadomości Europy. Czują, że nie należą do struktury społecznej w tym sensie, że ich tożsamość jest przez nią tłamszona, że struktura nie odzwierciedla ich wierzeń i pragnień. Proletariusze Teoria krytyczna albo śmierć 31 nie muszą być wcale ubodzy materialnie. Tak jak w Rzymie do kultów religijnych dołączali bogaci ludzie kultury i polityki, tak do wykluczonych dołączają dziś sławne nazwiska, deklarując solidarność w walce o prawa gejów (spektakularne coming outy), wspierając islam (Slavoj Žižek), lub – rzadziej – deklarując solidarność z nauczaniem Kościoła (Rocco Buttiglione). W moim przekonaniu w tym współzawodnictwie o świadomość opinii publicznej i władzę nad symbolami obecnie zdecydowaną przewagę mają wykluczeni seksualnie (LGBTQ i ruchy pochodne), ponieważ ich wrażliwość weszła już do mentalności europejskiej opinii publicznej. Za nimi plasują się wykluczeni religijnie: w pierwszej kolejności muzułmanie zdobywający sympatię klasy robotniczej i stanowiący jej część, w drugiej zaś chrześcijanie, którym w tej grze idzie najwyraźniej najgorzej. Inne grupy społeczne czekają w kolejce. Dziś mentalność wielu Europejczyków zatrudnionych w ośrodkach decyzyjnych i mediach UE jednoznacznie preferuje język wykluczenia związany z teorią krytyczną. Te preferencje mogą być całkiem nieświadome, ponieważ są elementem mentalności dominującej. Nie zmienia to jednak faktu, że są realne. Te preferencje mają też moc sprawczą: w europejskich debatach publicznych zaprezentowanie swojej grupy społecznej jako wykluczonej staje się niezbędne dla odniesienia sukcesu w sferze publicznej (uwaga mediów i opinii publicznej), a także materialnej (dotacje finansowe). Sławoj Leszek Žižek? Polacy muszą nauczyć się operować kategoriami teorii krytycznej, bo inaczej przesiąknięty marksizmem umysł europejski nie zrozumie, o co im chodzi. Wyobrażam sobie, że niektórzy przedstawiciele prawicy mogą 32 Grzegorz Lewicki się oburzyć, twierdząc, że to zdrada ideałów, cynizm, podporządkowanie się językowi silniejszych itd. Tak nie jest. Wiele elementów teorii krytycznej ma w zasadzie wymiar uniwersalny. Takie idee, jak troska o wykluczonych, niepełnosprawnych, najbiedniejszych, czy uniwersalna solidarność oraz chęć poprawy sytuacji dyskryminowanych grup społecznych w ten sposób, aby umiały same o siebie zadbać, to piękne, wzniosłe ideały, które – nie wiedzieć czemu – media próbują najczęściej kojarzyć z lewicą. Nieprawda. Dobro nie zna rozróżnienia na prawicę i lewicę. Spójrzmy na Jezusa z Nazaretu. W pewnym sensie był modelowym krytykiem społecznym! Sam był dyskryminowany ze względu na nietypowe poglądy na judaizm. Zarzucał Żydom i poganom, że mają fałszywą świadomość, ponieważ nie chcą przyjąć do wiadomości, że jedność Boga wymaga ofiarowania go wszystkim, a nie tylko współplemieńcom (wyjaśnienie); dał Jezus i teoria krytyczna! Nie chodzi tu o prowokację swoim apostołom i zwolennikom narzędzia w postaci przypowieści, przykazań, kategorii moralnych oraz darów duchowych, dzięki którym mogli stworzyć chrześcijańską teorię (wzmocnienie); głosił konieczność braterskiej miłości i otwarcia się na wszystkie grupy etniczne, aby możliwe były pokój i zbawienie (wyzwolenie). W Ewangelii mamy więc pełny schemat 3W. Jezus i teoria krytyczna! Nie chodzi tu o prowokację, ale o pokazanie, że w teorii krytycznej, jeśli usunie się z niej Marksowską etykę, nie ma tak naprawdę nic złego. To schemat argumentacji, wspomagający wykluczonych i nieświadomych. Kościół katolicki, co widać choćby po encyklice Centisimus annus, jest otwarty na tematykę wykluczenia, sprawiedliwości społecznej i problemów kapitalizmu. Kiedyś nośnikiem tej wrażliwości w oczach Europejczyków był tylko marksizm, ale może i to powinno się zmienić. Nie ma wątpliwości, że teoria krytyczna może być przydatna. W jaki sposób? Po pierwsze, polscy politycy, szczególnie ci mający związek z Unią Europejską, powinni zgłębić unijną nowomowę i bez skrupułów jej używać. Polscy myśliciele powinni zaś tworzyć teorie krytyczne, aby przekonać Europę i świat, że nasze wartości są dyskryminowane kulturowo i politycznie, aby zwrócić uwagę na wigor intelektualny naszej części Europy. Zamiast mówić, że chcą ugrać to i tamto, bo im się należy, powinni mówić o dyskryminacji, bo to brzmi lepiej, bo to wzbudza sympatię oraz – przede wszystkim – jest bliższe prawdy. A lewica? To, co robi z teorią krytyczną lewica w Polsce, jest, mimo kilku ciekawych przedsięwzięć, dość odtwórcze. W tych kręgach jakoś nikt nie zauważył, że oprócz standardowego wykorzystania teorii krytycznej do walki o prawa mniejszości seksualnych i równouprawnienie kobiet i mężczyzn można ją wykorzystać do zjednoczenia klasy robotniczej, która jest dość liczna. Robienie ikony z Jacka Kuronia może mieć sens lokalny, ale można też patrzeć na sprawę szerzej. Žižek, guru lewicy, udziela wywiadów telewizji Al-Dżazira, potępia Zachód i wspiera islam, bo doskonale zdaje sobie sprawę, że mówiąc do muzułmanów, przemawia równocześnie do europejskiej klasy robotniczej, bowiem wyznanie islamskie i relatywnie niska pozycja społeczna w znacznym stopniu się pokrywają. I jakoś nie przeszkadza mu, marksiście, fakt, że przemawia do grupy wyznaniowej, choć przecież w marksizmie religia była największym złem. W Polsce, o ile mi wiadomo, ogromna większość klasy robotniczej jest wyznania chrześcijańskiego. Dlaczego zwolennicy teorii krytycznej nie wezmą się do Polaków-katolików-robotników i nie pokażą im możliwości zmiany warunków społecznych? Czyżby chrześcijaństwo było aż tak wielką barierą? Bierzmy przykład z Žižka! Jeśli teoria krytyczna, jak wszyscy twierdzą, nie jest nośnikiem uprzedzeń, jeśli może być użyta do opisu dyskryminacji robotnika-muzułmanina, to robotnik-katolik też się nada. Что делать? W teorii krytycznej tkwi jeszcze spory potencjał. Prócz wspomnianej wyżej chrześcijańskiej teorii krytycznej, z pewnością powinna powstać historia krytyczna Europy Wschodniej, Słowiańszczyzny i Polski. Ta ostatnia mogłaby analizować wykluczenie i dyskryminację naszego regionu od czasów rozbiorów Polski aż do współczesności, pokazując, w jaki sposób skonstruowano wizerunek wschodu Europy jako gorszego w celu obrony monarchistycznych interesów (więcej pomysłów na ten temat zob. Lewicki 2008). Skrzywdzony Polak kiedyś był kimś − w czasach porozbiorowych Polakom na emigracji łatwo było dostać się na salony, ponieważ malowniczość ich udręki i obrona przegranej sprawy były czymś wręcz epickim. Tak jak dziś na salonach miło mieć wśród znajomych wykluczonego geja, tak kiedyś warto było mieć wykluczonego Polaka. Taką sympatię można budować także dzisiaj: dobrotliwa mentalność wielu Europejczyków, którzy lubią równość i nie cierpią przemocy, z pewnością zainteresuje się krytyczną historią Polski. Ale tylko w wypadku, gdy zostanie im podana w ich ulubionym sosie – w sosie teorii krytycznej, z posmakiem wykluczenia, wyzwolenia i postępu. W najbliższym czasie z pewnością powstanie także historia krytyczna polskiej transformacji ustrojowej. Pokaże ona, w jaki sposób biznesowe uprzywilejowanie postkomunistów oraz medialne uprzywilejowanie Teoria krytyczna albo śmierć 33 lewicy laickiej spod znaku „Gazety Wyborczej” wykluczyły z debaty publicznej wszystkie pozostałe środowiska (Śpiewak 2005). Fakt tego wykluczenia, przedstawiany kiedyś jako prawicowe biadolenie przez zwolenników status quo, jest po dwudziestu latach od przełomu 1989 roku oczywisty nawet dla myślicieli lewicowych. Bronisław Łagowski w wywiadzie dla „Pressji” stwierdził wprost, że dokonało się wykluczenie na wielką skalę: „okrągły stół musimy ocenić jako wykluczenie dużej części społeczeństwa, pozbawienie jej prawa Pozostaje zakasać rękawy, tworzyć teorie krytyczne i wyzwalać wykluczonych posiadania własnej reprezentacji politycznej. Nad naszymi głowami dogadały się, w gruncie rzeczy, dwie skrajności. Dlatego od początku uważałem, że dokonuje się jakaś wielka manipulacja, wielkie oszustwo” (Łagowski 2010: 26). Rozwinięcie tezy Łagowskiego to gotowy materiał na teorię kry- tyczną. Środowiska republikańskie podejmują pierwsze próby sformułowania takiej teorii (Radziejewski 2011), jednak na razie brakuje im nie tylko umiędzynarodowienia, ale też formy literackiej atrakcyjnej dla grupy szerszej niż koledzy-intelektualiści. Co nam da teoria krytyczna? Umożliwi skomunikowanie się z lewicą jej własnymi pojęciami oraz przemianę jej świadomości, a przynajmniej pokaże, że oświecanie, wspomaganie i wyzwalanie grup społecznych nie jest wyłącznie domeną lewicową. Nie zmienimy mentalności zachodnioeuropejskiej dąsaniem się na to, że ukształtowały ją marksizm i dyskurs teorii krytycznej. Możemy ją zmienić, ale tylko wtedy, gdy zaczniemy od pojęć, które są bliskie duszy Europejczyków. Pozostaje zakasać rękawy, tworzyć teorie krytyczne i wyzwalać wykluczonych. Jeśli nasze teorie mają oddziaływać na Zachód, to trzeba pisać je zgodnie z kanonem zachodnioeuropejskiej akademii – jasno, zrozumiale… i po angielsku. Potrzebna jest też gra zespołowa, ponieważ w pojedynkę nie da się stworzyć intelektualnego trendu. Co dalej? Tuż obok Błażej Skrzypulec próbuje pokazać, że teoria krytyczna może pomóc w emancypacji zarodków. 34 Te k a X X V K l u b u J a g i e l l o ń s k i e g o 2011