Dziejsza Francja - Polska Fundacja im. Roberta Schumana

Transkrypt

Dziejsza Francja - Polska Fundacja im. Roberta Schumana
FRANCJA
dla
każdego
1. seminarium 12 października 2011 roku
koordynator:Joanna Różycka­Thiriet [email protected]
12 października odbyło się pierwsze seminarium z cyklu Francja dla każdego, który trwać będzie przez cały rok akademicki 2011/2012. Tematem były relacje Francji z krajami Maghrebu oraz Bliskiego Wschodu w kontekście arabskiej wiosny. Zagadnienie to przedstawił Elie Cavigneaux, Radca w Ambasadzie Francji w Polsce.
Jak stwierdził na początku Radca, temat ten związany jest z wydarzeniami w ostatnich miesiącach. Zawiera się w nim pytanie o stosunek Francji do świata arabskiego oraz pytanie czy stosunek ten uległ zmianie. Jak wiadomo w Libii, Tunezji, Syrii i innych krajach, odbyły się manifestacje. Francuskie podejście do nich ewoluowało. Ale z drugiej strony podejście
to wpisuje się w pewną tradycję stosunku Francji
do krajów arabskich sięgającą generała de Gaulle'a. Praktyka de Gaulle'a polegała na utrzymywaniu równowagi między dwoma blokami – ZSRR i USA – oraz utrzymywaniu przyjaznych relacji z blisko położonymi krajami. W epoce zimnej wojny Francji zależało na utrzymaniu neutralności, niezależności w stosunku do Stanów Zjednoczonych oraz na ścisłych więziach
z nowopowstałymi państwami, z których niektóre były byłymi francuskimi koloniami. Francja zawsze starała się być jednocześnie przyjacielem narodów i rządzących. Lecz taka równowaga jest trudna do utrzymania, kiedy społeczeństwo negatywnie nastawione jest do swojej władzy, nie ma możliwości wyboru władz. Co ma wybrać w takiej sytuacji dyplomacja? Celem Francji jest stabilność i demokracja w regionie, o którym mowa. Stabilność można zapewnić zawierając umowy z krajami, z ich władzami. Są też inne instrumenty. Co do demokracji, Francja wierzy, że nie da się jej narzucić siłą. To kwestia francuskiej tradycji, ale też refleksja po interwencji w Iraku. W Tunezji sprzedawca pomidorów spalił się w proteście przeciwko niegodnym warunkom życia. To wywołało manifestacje w tym kraju. Prezydent Ben Ali opuścił kraj, co dla wszystkich było zaskoczeniem. Elie Cavigneaux przypomniał niefortunną wypowiedź poprzedniej minister spraw zagranicznych Michèle Alliot­Marie, którą odebrano jako propozycję uczestnictwa francuskich sił w przywracaniu porządku w Tunezji. A kilka dni później wybuchła tam rewolucja. To wydarzenie zakwestionowało dotychczasową politykę Francji. Do Tunezji posłano nowego ambasadora. Szybko również zareagowano na to co wydarzyło się w Libii, kiedy libijski lud jasno opowiedział się przeciwko pułkownikowi Kadafiemu. W sprawie Libii Francja najpierw poszła do Organizacji Narodów Zjednoczonych. Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła prawnie obowiązującą rezolucję, na podstawie której można było wszcząć interwencję. Był to jasny mandat, jakiego brakowało w przypadku amerykańskich działań w Iraku. Interwencja w Libii była jednak ryzykownym zakładem – nie posłano tam sił lądowych (rezolucja nie dawała do tego podstaw). Francja zaryzykowała też politycznie – uznając libijską opozycję. Wielu było tym zaskoczonych, ponieważ powszechnie uznawaną władzą Libii był Muammar Kadafi. Francja wzięła na siebie to ryzyko, gdyż jest krajem praw człowieka. Ten wizerunek zaczął się nieco trząść w posadach na skutek wcześniejszej postawy Francji. Francuskie działania w Libii miały zresztą nie tylko mandat Rady Bezpieczeństwa, ale też poparcie libijskiej populacji. Można powiedzieć, że w Syrii sytuacja przypomina tę w Libii – manifestacje są tłamszone. Jeśli chodzi o Syrię, Francja też jest w awangardzie podejmowanych działań, wywiera presję na reżim (przyjęła sankcje wobec Syrii). Jednak tym razem interwencja wojskowa nie jest możliwa – trzeba brać pod uwagę sytuację w całym regionie, a także brak mandatu. Rosja, Chiny, Brazylia, Indie są przeciw rezolucji Rady Bezpieczeństwa w tej sprawie. Elie Cavagneaux przyznał, że błędem francuskiej dyplomacji było popieranie reżimów autorytarnych. Autorytarni władcy wmawiali Francji, że są gwarantami stabilności, że blokują ruchy islamistyczne. Teraz francuska dyplomacja uprzywilejowuje ochronę ludności cywilnej. Następnie słuchacze mieli możliwość pytań. Czy zaprowadzenie demokracji w Iraku nie przyczyniło się do arabskiej wiosny? Francuski dyplomata wskazał, że istnieje duża różnica między interwencją w Iraku, a arabską wiosną. W obu przypadkach reżim działał przeciwko społeczeństwu. Ale różnica polega na tym, że w Libii, Tunezji, Egipcie to lud spontanicznie zadziałał jako pierwszy. W Iraku działanie podjął bez upoważnienia obcy kraj, uzasadniając to zaprowadzeniem demokracji oraz zagrożeniem bronią masowego rażenia, której nota bene nigdy nie znaleziono. Zdaniem Francji, demokrację powinno się zdobywać od wewnątrz, a nie narzucać. Demokracja traci cześć swojego sensu, gdy ludzie są głodni, obawiają się śmierci czy porwania. Oba te przypadki, iracki i libijski, zwracają jednak naszą uwagę na potrzebę równowagi między demokracją i stabilnością. Zapytany o to czy Francja nie interweniowała w Libii z obawy przed napływem nielegalnej imigracji Elie Cavigneaux odpowiedział, że gdyby tak było, praktyczniej byłoby pozostawić
u władzy dyktatora, który ograniczał imigrację. Przypomniał również, że źródłem imigracji jest niezadowolenie ludzi z ich własnego kraju. Należy poprawiać sytuację gospodarczą w Egipcie czy w Libii.
Kolejne pytanie dotyczyło intelektualnego zaplecza w krajach arabskich, czy państwa te mają szansę odnieść sukces? Zdaniem dyplomaty, problem nie polega na znalezieniu elity intelektualnej. Taka zawsze się znajdzie. Problemem jest zintegrowanie mniejszości, opozycji. Polska sobie z tym poradziła – razem z dawnymi przeciwnikami antykomunistyczna opozycja zbudowała nową Polskę, bez polowania na czarownice. Problem w Iraku polega na tym, że szyici nie chcą współdziałać z sunnitami, którzy kiedyś byli u władzy. W Egipcie niektórzy muzułmanie nie chcą chrześcijan. W Libii istnieje podział na tych, co popierali Kadafiego i na tych, którzy byli przeciw. Demokracja to skomplikowany mechanizm. Należy nie tylko zaakceptować mniejszość, ale też zrobić to w taki sposób, żeby rozwiązanie wszystkim pasowało. Takie docieranie się oznacza konflikt, jedni atakują drugich. Celem jest, aby ten proces przebiegał bez przemocy, jak w Polsce. Dlatego Polska ma w tej mierze dużo doświadczeń do przekazania. Padło również pytanie odnośnie bractw muzułmańskich i religii w krajach arabskich. Zdaniem Eliego Cavigneaux, bractwa i muzułmanie są różni. Nie można ich wrzucać do jednego worka i hurtem odrzucać. Europa musi zaakceptować miejsce religii w świecie arabskim.
W krajach arabskich meczet był często jedynym miejscem, gdzie można było się wypowiedzieć. Kiedy państwo nie wywiązywało się z ochrony obywateli, wkraczały do akcji organizacje religijne. W Tunezji, Egipcie, Libanie, Jemenie istnieje ryzyko ekstremizmu islamskiego. Ale nie można
a priori stygmatyzować. W dodatku wielu muzułmanów akceptuje reguły demokracji. Radca zauważył też, że w Iraku jest teraz więcej terrorystów, niż kiedy nie było demokracji. Władze Syrii lubią się powoływać na ten przykład, kreując się na opokę stabilności. Ale po krwawych zajściach wizerunek ten nie jest wiarygodny. Według dyplomaty, między Francją i USA panuje kompromis co do tego, żeby popierać demokrację, a nie reżimy. Ale należy do tego przekonać Chiny, Indie, Brazylię. To jest też wybór moralny – demokracja czy interesy. Nie można myśleć tylko o gospodarce. Francja nie interweniowała w Libii w trosce o swoje interesy. Wojna dużo Francję kosztowała. Jego zadaniem, francuska wrażliwość na kraje arabskie bierze się z historii. Świat arabski ma także strategiczne znaczenie dla Europy.
Organizatorem seminariów jest Polska Fundacja im. Roberta Schumana
Partnerem seminariów jest Fundacja Roberta Schumana w Paryżu
Działania Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana są współfinansowane przez Unię
Europejską, ze środków programu Europa dla Obywateli

Podobne dokumenty