The Poznan Billy Goat Legend - Zespół Szkół Gimnazjalno

Transkrypt

The Poznan Billy Goat Legend - Zespół Szkół Gimnazjalno
Zespół Szkół Gimnazjalno-Licealnych
in Poznan
Stereotypical Book
of Local Stories
Breaking stereotypes for a more active
European citizenship 2014-2016
Legend of the Poznan Billy Goats
W
hen in 1551 the town hall in Poznan was rebuilt after the great
fire, it was decided to install a clock. This was to be
a celebratory occasion with a sumptuous feast to which several
eminent persons were invited. The main dish was to be roast
venison haunch and the preparation befell a master chef. A young kitchen
hand named Pietrek was responsible for watching over the roast.
A lot of exciting things were happening in the marketplace at that moment.
So much so that the boy took his eye off the roast for a second to watch what
was going on in the marketplace. Unfortunately, his absence dragged on...
and on.... and... the roast fell into the fire and was burnt to cinders.
The terrified as he was, the clever lad ran to a nearby meadow where the city
folk grazed their animals, made off with two billy goats and dragged them
into the town hall kitchen. The goats, sensing their
imminent demise, wrested themselves free of the boy
and fled to the tower. There, they started head butting
each other before the assembled crowd.
The spectacle so amused the mayor, voivode and
all the guests that Pietrek was pardoned and the
clockmaker
bidden
to
construct
a
special
mechanism to set the wooden goats in motion every
day. Ever since then, once the bugle sounds at the
stroke of noon, the assembled crowd has been
treated to the two head-butting billy goats every
day.
Legenda o koziołkach z ratuszowej wieży
W
roku 1551, kiedy przebudowywano poznański ratusz, miała się odbyć
wielka uczta z okazji zainstalowania na wieży nowego zegara. Nie
każde miasto było stać na taki wydatek, a że Poznań był wtedy
jednym z najbogatszych miast, rada miejska postanowiła hucznie
uczcić to ważne wydarzenie. Zaplanowano wydać wielką ucztę, na którą miały
zjechać do Poznania najważniejsze osobistości, nawet wojewoda z małżonką. Nic
więc dziwnego, że i potrawy serwowane na stoły także musiały być wyjątkowe.
Daniem wieczoru miał być udziec sarni, który przygotowywał mistrz kucharski
Mikołaj. Do obracania pieczeni na rożnie został wyznaczony mały kuchcik Pietrek.
Goście już zaczęli się zjeżdżać, na rynku robiło się coraz tłoczniej, tyle ciekawych
rzeczy do obejrzenia, w dodatku sam mistrz Bartłomiej opowiadał mu rano o
mechanizmie zegara, a tu trzeba siedzieć i pilnować pieczeni. W końcu Pietrek nie
wytrzymał i postanowił tylko na chwilkę zostawić pieczeń i chociaż raz spojrzeć na
zegar i na te wszystkie wspaniałości na poznańskim rynku. Przecież nie będzie go
tylko kilka minut. Niestety kuchcik zapomniał o pieczeni, która zsunęła się z
rusztu prosto w ogień i spaliła się na węgielek. Przerażony chłopiec nie stracił
głowy. Pobiegł ile sił w nogach na pobliską łąkę, gdzie
mieszkańcy miasta wypasali swoje zwierzęta., porwał
dwa koziołki i siłą zaciągnął je do ratuszowej kuchni.
Koziołki czując, że ich koniec jest bliski, w ogólnym
zamieszaniu wyrwały się chłopcu i uciekły na wieżę.
Tam na oczach zgromadzonej gawiedzi przestraszone
zaczęły się trykać rogami. Widok koziołków tak rozbawił
burmistrza, wojewodę i wszystkich gości, że darowali
Pietrkowi jego winę, a zegarmistrzowi polecili wykonanie
specjalnego mechanizmu, który uruchamiałby każdego
dnia zegarowe koziołki. Od tego czasu codziennie w samo
południe,
kiedy
trębacz
gra
hejnał
pokazują
zgromadzonej gawiedzi dwa trykające się koziołki.
się

Podobne dokumenty