Opactwo - BezKartek.pl

Transkrypt

Opactwo - BezKartek.pl
Opactwo
Brede
t
en
m
l
ragek.p
f
wy kart
o
rm.bez
a
D ww
w
t
en
m
l
ragek.p
f
wy kart
o
rm.bez
a
D ww
w
Rumer Godden
Opactwo
Brede
nt
e
m l
ragek.p
f
wy kart
o
Przełożyła
ez Lubowiecka
rm.bTeresa
a
D ww
w
Tytuł oryginału: In This House of Brede
Projekt okładki: Kamil Kwiatkowski
Redakcja: Iwona Misiak
Korekta: Anna Nowak
t
en
Imprimi potest: Opactwo Benedyktynów
gm pl
L.dz. 147/2011, Tyniec, dnia 20.09.2011 r.fra ek.
y t
† Bernard Sawicki OSB, opat tynieckow kar
z
ISBN 978-83-7354-392-8
rm e
Daww.b
w
Wydanie I: Kraków 2011
© Copyright by Rumer Productions Limited
© Copyright for Polish translation by TYNIEC Wydawnictwo Benedyktynów
ul. Benedyktyńska 37
30-398 Kraków
tel. +48 (12) 688-52-95
tel./fax: +48 (12) 688-52-91
e-mail: [email protected]
www.tyniec.com.pl
Druk i oprawa:
TYNIEC Wydawnictwo Benedyktynów
[email protected]
nt
e
m l
ragek.p
f
wy kart
o
Wszystkie postaci występujące
rm.bez w tej książce są fikcyjne, ale
a
D się
wna prawdziwych faktach. Niektóre zawiele epizodów opiera
ww
czerpnięte są z życia i opowieści dame Laurentii McLachlan i siostry Mary Ann McArdel z opactwa Stanbrook. Chciałam stokrotnie podziękować wielu klasztorom i mniszkom benedyktyńskim,
szczególnie angielskim opactwom Stanbrook, Talacre i Ryde. Pragnę również podziękować panu M. Kinihiro z Centrum Informacji Ambasady Japońskiej (w Londynie) za stałą pomoc, a poecie
Jamesowi Kirkupowi za zgodę na zacytowanie fragmentu jego
książki Return to Japan („Powrót do Japonii”).
R.G.
t
en
m
l
ragek.p
f
wy kart
o
rm.bez
a
D ww
w
Prolog
Mottem było słowo Pax, ale otoczone koroną cierniową. Pax
– pokój, ale jaki dziwny – nieustanny trud i znój, mało widoczne
efekty; narażenie na stałe rozproszenia i nieoczekiwane żądania,
krótki czas na sen, niewiele wygód, czasami ograniczenia w jedzeniu; lęk przed niezadowoleniem i brakiem zrozumienia; a jednak
pokój – niezachwiany, pełen radości, wdzięczności i miłości. „Pokój mój daję wam”. Zwróć uwagę – pokój nie z tego świata.
nt
e
m l
Penelopa Stevens nigdy nie zapomni
ragek.ptego ranka. Był to dzień
f
Nowego Roku. – Co tym bardziej
że ten dzień złamał mi
rt
wy kasprawiło,
o
z
serce – powiedziała później
be mężowi Donaldowi.
arm
.swemu
D
w
– Złamał serce? – Penny
ww mogła sobie wyobrazić nutę rozbawienia w głosie pani Talbot, gdyby to usłyszała.
– Czyż pierwszy dzień roku nie jest odpowiednim czasem na
rozpoczęcie czegoś?
Dla Penny nie był to dobry czas na robienie czegokolwiek.
Ona i Donald przetańczyli Sylwestra do czwartej nad ranem na
jednym z tych jego „ważnych” przyjęć. – Pewnie dlatego byłam
taka niewyraźna – stwierdziła Penny.
– Pani Stevens, zwracałam się do pani już dwa razy! Jest pani
tu, aby pracować, prawda?
– Przepraszam, panno Bowman.
Joyce Bowman była osobistą sekretarką „wielkiej kobiety”,
jak Donald nazywał panią Talbot, więc liczyli się z nią ci, którzy
chcieli awansować, co Donald zawsze podkreślał. Przez moment
palce Penny stukały w klawisze maszyny do pisania tak szybko, że
litery pozbijały się i musiała zacząć jeszcze raz na nowej kartce.
– Trzy arkusze! – mogła sobie wyobrazić zrzędzenie panny
Bowman.
– Nie powinna pani dostać tej posady – przełożony maszynistek powiedział kiedyś Penny – w ogóle, gdyby nie to, że pani Talbot poczuła do pani sympatię.
– Poczuła sympatię do mnie? – Penny zdziwiła się i odparła.
– Jak to możliwe, ona jest taka zimna… jak sopel lodu.
– Sopel lodu to dobre porównanie – potwierdziła pani Talbot,
kiedy dużo później Penny opowiedziała jej tę historię. – Miałam
zwyczaj ostudzania ludzi. Dalej mam. Muszę się tego oduczyć.
Penny czuła, że coś się dzieje. Pan Marshall z Departamentu
nt biurko w gabinecie
Prasy Zamorskiej przez cały tydzień zajmował
e
m pl
pani Talbot. Musiały być rozmowyfr–agalek.one
odbywają się często
e
y artGdyby Penny ujęła w słowa
w
– to musiały być spotkania prywatne.
o k
rm.bez ztym tygodniem, potwierdziłyby
to, co przeczuwała w związku
a
D ww
one szepty, jakie krążyły
w w całym departamencie: w biurze wakowało stanowisko jednego z czterech kontrolerów i pani Talbot
miała je zająć. A ile kobiet zajmuje stanowisko kontrolera w całym departamencie, zastanawiała się Penny. Tego ranka skrupulatnie punktualna pani Talbot bardzo się spóźniła. Kiedy dotarła,
kolejka ludzi ustawiła się do niej, telefon dzwonił nieustannie, jeden za drugim; wewnątrz biura wrzało, a na zewnątrz biuro pracowało normalnie jak każdego dnia. Telefony dzwoniły, dzwonek
pani Talbot wzywał, posłańcy wchodzili i wychodzili z dokumentami, trzy maszyny do pisania – Joyce Bowman, starszej maszynistki Cyntii i Penny – stukały, a biurko Penny pokrywało się jak
zwykle stertami kalki, taśmy i papieru. – Pani Stevens, czemu nie
może pani utrzymać ładu?
Penny popatrzyła na widok za oknem. Okno ich biura wychodziło na północno-wschodni Londyn, zza swojego biurka Penny
mogła patrzeć daleko nad dachami na wąski zielony horyzont
Hampstead i Highgate. Nowy biurowiec zasłonił wieżyczki i wieże
katedry Westminster, ale widać było dzwonnicę ponad jednym
z budynków. Coś się stało z umysłami ludzi, od kiedy człowiek nauczył się budować biurowce wyższe od strzelistych wież, pomyślała Penny i zarumieniła się, kiedy zorientowała się, że nie jest to
jej własna myśl, ale zasłyszana od pani Talbot.
–Czemu się rumienisz, mówiąc o swojej Talbot? – zapytał kiedyś Donald, rozbawiony. Penny wiedziała dlaczego, ale
nie powiedziała tego mężowi. Donald odczuwał wrodzoną niechęć, jaką mężczyzna ma wobec kogoś, komu jego żona jest oddana. – Możesz być lojalna, nie oddając się w niewolę – dodał
nt
z niechęcią.
e
m pl
– Nie jestem zniewolona – ale
ragPenny
k. nie powiedziała tego;
f
e
t
y wynikałoby
r
w
kierowana mądrością większą
niż
to z jej wieku, przeo zka
m
e
r
stała rozmawiać o pani
Początkowo, w podnieceniu zwiąDaTalbot.
w.b
w
zanym z przyjęciem do
w biura pani Talbot, paplała – myślała teraz
– i przechwalała się. – Pani Talbot to nie tylko dyrektor, to… –
Penny nie mogła dokładnie wyrazić, za kogo uważała panią Talbot
– ona jest wyjątkowa – stwierdziła niezręcznie.
– W jakim sensie? – Donald uniósł brwi.
– Jest jedyną kobietą na stanowisku dyrektora. Podlegają jej
i mężczyźni i kobiety.
– To musi być trudne dla mężczyzn – powiedział Donald.
– To nie jest trudne – odparła – to łatwe.
– Musi być wspaniała – Donald odpowiedział tak oschle, że
Penny powinna mieć się na baczności. Ale dla niej pani Talbot
była właśnie wspaniała.
Uważała, że Donald był także wspaniały.
– Nie wiem, dlaczego ożenił się ze mną – powiedziała do
panny Bowman.
– Jest bystry i przystojny, czyż nie? – Penny szukała potwierdzenia. Panna Bowman musiała przyznać, że Donald jest wyjątkowo przystojny, chociaż widziała go tylko raz, kiedy przyszedł po
Penny do biura. – I taki popularny, ludzie go lubią – mówiła Penny
– jest błyskotliwy w rozmowie, i utalentowany. Pisze!
Penny stwierdziła z podziwem: – Kiedyś wyda książkę.
Nie wątpiła o tym. – A ja umiem gotować, szyć i takie tam rzeczy – dodała.
– Prać, prasować, sprzątać i robić zakupy – panna Bowman
popatrzyła na dłonie Penny. – I chodzić do pracy, i przynosić całkiem niezłą pensję.
– Donald zarabia dużo więcej – Penny była szczera. – Daleko
nt
zajdzie. Wszyscy to mówią. Ja mu tylko pomagam.
e
m pl
Była pozbawiona ambicji, zwłaszcza
wyszła za Donalda.
.
ragekodkąd
f
t
ybyłaarmężatką
w
Penny miała dziewiętnaście lat
i
–
panią Donaldową
o zk
m
e
r
Stevens, ale Donald powtarzał
Daww.bjej, że jest beznadziejnie naiwna. –
Może to lepiej dla twojego
w męża, że taka jesteś – zauważyła panna
Bowman, a Penny kompletnie jej nie zrozumiała. – Powinnaś pamiętać – dodała Bowman – zawsze pamiętać, że wybrała cię pani
Talbot. Kiedy Penny szła do gabinetu pani Talbot, stawała się inną
Penny, kimś samodzielnym – Penelopą Stevens. Wciąż nie wiedziała, dlaczego tak się dzieje. Pani Talbot oczekuje od ciebie, że
będziesz sobą – nawet więcej niż sobą. Uczę się od niej, myślała
Penny, ale to nie wszystko, jest jeszcze coś. Pani Talbot sprawiała,
że Penny się prostowała. Pewnego dnia mogłabym nawet stać się
elegancką kobietą. Nie, to zbyt wygórowane życzenie, ale mogłabym być staranna, skromnie marzyła Penny. Zauważyła różnicę
w swoim sposobie ubierania się, chodzenia, odzywania się lub milczenia. Nawet Donald to zauważył.
10

Podobne dokumenty