Referat o bł. Edmundzie Bojanowskim – ks.prał.dr Andrzej Gałka.

Transkrypt

Referat o bł. Edmundzie Bojanowskim – ks.prał.dr Andrzej Gałka.
Ks. Andrzej Gałka
ul. Piwna 9/11
Warszawa
PATRIOTYZM W ŻYCIU I NAUCZANIU BŁOGOSŁAWIONEGO
EDMUNDA BOJANOWSKIEGO – CZEGO MOŻEMY UCZYĆ SIĘ OD
NIEGO DZISIAJ
„W swej bogatej działalności daleko wyprzedzał to, co na temat apostolstwa
świeckich powiedział Sobór Watykański II. Dał wyjątkowy przykład ofiarnej i mądrej
pracy dla człowieka, Ojczyzny i Kościoła(…), który z miłości do Boga i człowieka
umiał skutecznie jednoczyć różne środowiska wokół dobra”. To słowa, świętego dziś,
Jana Pawła II o Edmundzie Bojanowskim wypowiedziane podczas Mszy świętej
beatyfikacyjnej 13 czerwca 1999 roku w Warszawie.
Chcemy podczas dzisiejszego spotkania dziękować Bożej Opatrzności, której
do końca ufał błogosławiony Edmund, za dar tego zwyczajnego człowieka i
chrześcijanina, który w niezwykły sposób – w trudnym czasie rozbiorów Polski –
potrafił
jednoczyć
i uczyć prawdziwej miłości Boga i Ojczyzny. Uczyć mądrego i roztropnego, nie
podszytego tanimi emocjami, patriotyzmu – tej cnoty moralnej wyrażającej miłość do
ojczyzny, jej dziedzictwa kulturowego i ładu społeczno-moralnego, uformowanego
przez normy cywilizacji i religii połączonej z gotowością do ponoszenia dla niej
wszelkich ofiar.
Na przestrzeni wieków zarówno pojęcie, jak i sam patriotyzm ewoluowały,
zawsze jednak zachowując to co jest istotą – miłość do ojczyzny, rodaków,
współobywateli, nie odrzucając przez to miłości do innych ludów i narodów. W czasie
rozbiorów, a więc wtedy gdy żył Edmund Bojanowski, trzeba było na nowo szukać co
znaczy samo pojęcie patriotyzmu. Pamiętajmy, że na politycznej mapie Europy nie
było już Rzeczpospolitej. W XVIII i na początku XIX w. – i tak to rozumiał
początkowo, jak zobaczymy później, Edmund Bojanowski – patriotyzm kojarzono
2
przede
wszystkim
z ziemią, z której się wywodzimy i z państwem, do którego należymy. Jeżeli nie
wracać do egoizmu i konfliktów, które doprowadziły do upadku, już po rozbiorach
Polaków podzielił różny stosunek do państwa – w końcu i Aleksander I i Mikołaj I
byli koronowanymi królami resztek, jakie pozostały po Rzeczpospolitej, zwanych
Królestwem Polskim (w skrócie pokazuje to geneza i dalsze życie hymnu „Boże, coś
Polskę”, napisanego jako propaństwowy, ku czci cara). Ale równocześnie młode
pokolenie Polaków – rówieśnicy Mickiewicza – miało jasną świadomość, że to
państwo jest obce, a królowanie nielegalne. Takie myślenie przede wszystkim
zawdzięczano edukacji na wysokim poziomie, jaką podjęto, czyli wielkim dokonaniu
szkół Komisji Edukacji Narodowej. Ta świadomość pokolenia porozbiorowego
doprowadziła do powstania listopadowego i do pełnej jasności, że do państw
zaborczych nie można stosować pojęcia ojczyzny. Dlatego po powstaniu –w wyniku
ogromnej emigracji – pojawiło się pytanie – jeśli ojczyzną jest Polska – ale już nie ta
wielonarodowa Rzeczpospolita, to gdzie ona jest i jak przetrwa. Odpowiedź
podstawowa brzmiała – przede wszystkim w języku, który gwarantuje zachowanie
tożsamości
narodowej
z wszystkimi komplikacjami, jakie się z tym wiązały. Tak też w tej nowej
rzeczywistości myślał Bojanowski, który napisał krótki, ale dość nowoczesny tekst,
jeśli
chodzi
o sposób myślenia o tym, że źródłem rozwoju języka jest język mówiony, który nie
ulega obcym wpływom, a zachowuje tradycyjne sposoby mówienia o świecie. Mowa
tu o małym dziełku „Wzgląd na gminną mowę Wielkopolską”. Dlatego Bojanowski
zabrał się za opracowanie gwary wielkopolskiej i przygotował mały słowniczek
wyrazów wielkopolskich. Oto jedna z form dziewiętnastowiecznego patriotyzmu. W
przekonaniu ówczesnych młodych patriotów, między innymi Bojanowskiego, Polska
przetrwa dzięki tradycji, która pozwoli podtrzymać zachowanie zdobyczy Komisji
Edukacji Narodowej, niszczonych we wszystkich zaborach, oraz dzięki budowaniu
równoległych form samokształcenia. I w tym zdecydowanie przoduje Wielkopolska
między innymi dzięki takim ludziom jak Bojanowski.
3
Powstanie listopadowe ukazało też nowy już problem jaki się pojawił,
a mianowicie, jaka część ludności zamieszkującej ziemie byłej Rzeczpospolitej wie,
zastanawia się, czym jest w tych czasach polski patriotyzm. To jest problem, który
próbowano
rozwiązać w różny sposób na ziemiach trzech zaborów. Te próby
rozwiązania często prowadziły do napięć i konfliktów. Wystarczy choćby przywołać
stanowisko młodych demokratów i konserwatystów, tzw. białych i czerwonych itp.
Edmund Bojanowski uważał, że najczystszą i najuczciwszą warstwą narodu jest lud,
który najpełniej przechował dawne tradycje i prostotę mowy. Ten lud, nieuwikłany
w żadne interesy z możnymi tego świata, trzeba wspierać na różne sposoby, aby naród
przetrwał.
Po powstaniu trzeba też było przemyśleć i przepracować wszystko w
warunkach, w jakich Polacy się znaleźli. Mam wrażenie, że to co się wtedy działo,
różne podejmowane działania, jest ciągle opisane bardzo wyrywkowo. A przecież
bardzo ważne, oprócz tekstów literackich i publicystycznych – język - w zachowaniu
postaw patriotycznych, są właśnie podejmowane działania, samoorganizowanie się i
stosunek do pracy. Bojanowski i jemu współcześni społecznicy doskonale zdawali
sobie z tego sprawę. Stąd ich praca nad pracą. Najlepiej i najpełniej w literaturze tę
postawę nazwał Norwid, który nieustannie mówił o tym samym – o stosunku do pracy:
„o tym, że wiek jest kupiecki i przemysłowy i trzeba się w nim odnaleźć, zrozumieć, nie
obrażać”. Nie można więc już żyć samą tradycją, ale myśleć o dobrej gospodarności,
takiej, która rozwija człowieczeństwo. Norwid ze słynnym zdaniem z listu do
Michaliny Zaleskiej „Polak jest olbrzym, a człowiek w Polaku jest karzeł”
przypominał
co
jest
pierwsze
i ważne. Jak bardzo te słowa korespondują z przesłaniem wielkiego społecznika
wielkopolskiego, twórcy tzw. „pracy organicznej” Karola Marcinkowskiego:
„Zaniechajmy liczyć na oręż, na zbrojne powstania, na pomoc obcych mocarstw i
ludów, a natomiast liczmy na siebie samych, kształćmy się na wszystkich polach,
pracujmy nie tylko w zawodach naukowych, ale także w handlu, przemyśle,
sądownictwie i stwórzmy stan średni, usiłujmy podnieść się moralnie i ekonomicznie, a
wtenczas z nami liczyć się będą”. Bojanowski był jednym z nielicznych ówczesnych
redaktorów, który drukował Norwida w swoich wydawnictwach, między innymi w
4
„Pokłosie” i z zaciekawieniem słuchał, jak go ludzie rozumieją, choć sam przyznawał,
że bywa za trudny. W takiej atmosferze wzrastał i taką atmosferę współtworzył
dzisiejszy błogosławiony. Urodził się w 1814 roku, a więc wtedy, gdy rozpoczynał się
Kongres Wiedeński, na którym zapadły ważne decyzje polityczne – powstało
Królestwo Polskie. W ten sposób zostały przypieczętowane wcześniejsze ustalenia
zaborców, którzy jak pewno pamiętamy, po trzecim rozbiorze zdecydowali, że Polska
na zawsze będzie wykreślona z mapy Europy. Z oddanych Prusom przez Kongres
Wiedeński zachodnich ziem Księstwa Warszawskiego obejmujących departament
poznański oraz większą część bydgoskiego, powstała w 1815 roku oddzielna
prowincja pruska pod nazwą Wielkie Księstwo Poznańskie, z którego pochodził
Edmund Bojanowski. Centralna władza administracyjna i policyjna należała do
naczelnego prezesa. Pewną autonomią Księstwa była forma rządów z namiestnikiem
królewskim na czele, który miał jedynie głos doradczy przy królu. Kiedy w 1830 roku
naczelnym prezesem prowincji poznańskiej został Edward Flottwel (1830-1841) ucisk
germanizacyjny nasilił się. Swoje działania Flottwel skierował przede wszystkim
przeciw uczestnikom powstania oraz przeciwko szlachcie i duchowieństwu.
Przyspieszył też germanizację szkół, sądów i urzędów prowincji. W czasie jego
rządów rozpoczęto walkę z Kościołem i religią katolicką. Złagodzenie tej antypolskiej
polityki daje się zauważyć z chwilą objęcia rządów przez Fryderyka Wilhelma IV w
1840 roku. Okazało się bowiem, że różne metody germanizacyjne nie przyniosły
rezultatów.
Przy
rosnącej
wrogości
między
Polakami
i niemiecką społecznością postępowe koła szlacheckie i mieszczańskie rozpoczęły
w połowie lat trzydziestych XIX wieku program tzw. pracy organicznej „Ojczyzna
istniała wszak nadal, ale praca dla niej wymagała innej walki niż z bronią w ręku".
Edmund Bojanowski przyszedł na świat w Grabonogu jako jedyny syn Teresy
i Walentego Bojanowskich. Ziemiańska rodzina Bojanowskich, herbu Junosza, jak
wiele rodzin polskich odznaczała się głębokim umiłowaniem Boga, Kościoła i
ojczyzny. Ojciec Edmunda brał udział w powstaniu listopadowym i został w Modlinie
odznaczony krzyżem wojskowym, ale swój udział w powstaniu przypłacił – jak pisze
siostra Genowefa Pisarczyk utratą ojcowizny. Matka Edmunda była siostrą generała
Jana Nepomucena Umińskiego, wsławionego w wojnach napoleońskich i również
5
w powstaniu listopadowym.
Młody Edmund, mający 16, 17 lat głęboko przeżył
tragedię powstania listopadowego. Będzie do tego często wracał w późniejszym życiu.
W zbiorach po Edmundzie Bojanowskim w archiwum sióstr w Dębicy znajduje się
własnoręcznie przez ojca Walentego przepisana praca „O ustanowieniu Konstytucji
Polskiej 3-go maja 1791 roku” z dedykacją „Pracę przepisania tak ważnego dzieła
poświęcam synowi mojemu Edmundowi”. Tak jak na życie religijne wpływ wywarła
przede wszystkim matka późniejszego błogosławionego, tak sprawy narodowe,
wychowanie patriotyczne były domeną ojca. Jak pisze siostra Dorota Horodecka,
„wszystkie kierunki ideologiczne nurtujące społeczeństwo wielkopolskie znalazły swe
odbicie w ideowej postawie Edmunda”.
Wielki wpływ na wychowanie i dojrzewanie młodego Edmunda wywarł ksiądz
Jakub Siwicki, wikariusz z Dubina, całą duszą i sercem oddany sprawom ojczystym,
szczególnie znany z miłości do ludu wiejskiego. To sprawiło, że później Bojanowski
bez reszty zaangażuje się w uświadamianie i uobywatelnianie wielkopolskich
chłopów. Ksiądz Jakub nie pominął żadnej okazji, by wpoić młodemu Edmundowi
miłość do Ojczyzny i Kościoła. Na pierwszej stronie zeszytu – gdy zaczynali naukę –
kazał umieścić słowa Jana Kochanowskiego: „A jeśli komu droga otwarta do nieba to tym, co służą Ojczyźnie”. Edmund nie tylko wypisał te słowa w zeszycie, ale
wykaligrafował je czerwoną farbą na białej wstędze, którą zawiesił nad łóżkiem.
Ksiądz Siwicki w liście do swojego ucznia 29 grudnia 1933 roku pisał: „Dał Ci Bóg
dobry talent, umiej go użyć(…), bądź przed wszystkim Polakiem i katolikiem, nie
zaniedbuj obok cudzoziemszczyzny czytać to, co nas robi poszanowania godnymi w
świecie politycznym – poświęcenie bez granic dla wolności (…) narodu. Potrzeba ci
zatem obeznać gruntownie przed czasem, bo jak przyjdzie czytanie rewolucji Polskiej,
uzbrój
się
w wiadomości i charakter, żeby prostować opinię, a to będzie dopiero wielka praca
dążąca do celu”. Zaś w liście z dnia 1 marca 1834 roku czytamy: „Chciałbym Cię
widzieć jako osobowość wielką(…) Bóg nie poskąpi Ci żadnego daru, jakiego nie dał
innym, chociażby tego chcieli; bądź Mu wdzięczny przez czyny godne Jego wielkości
i godne naszej nieszczęśliwej ojczyzny”. To ksiądz Siwicki w dużej mierze sprawił, że
ich wspólne nauki i wyprawy były dla późniejszego założyciela służebniczek
6
wspaniałą wędrówką przez dzieje polskiej kultury i historii. Te nauki były nie tylko
zdobywaniem wiedzy. Uczyły go konkretniej i praktycznej miłości do dziejów
ojczystych i Kościoła.
Wielkie znaczenie dla dorastającego Edmunda – dodajmy - od dziecka był
chory i nie mógł uczęszczać do szkoły, pobierał lekcje prywatne – miał jego osobisty
kontakt z Adamem Mickiewiczem we wrześniu 1831 roku, u jego stryja Kaliksta
Bojanowskiego. Jak sam później powie, spotkanie się z wielkim poetą, romantykiem
pogłębiło zainteresowanie siedemnastoletniego chłopca światem kultury i ugruntowało
w nim przekonanie o słuszności drogi w służbie ludowi. Wtedy Bojanowski prowadził
też korespondencję z Julianem Ursynem Niemcewiczem, który zachęcał go do
pielęgnowania języka polskiego i pamiątek przeszłości. Od wczesnej młodości
interesowały go dzieje narodu i dzieje jego wybitnych przywódców. Zbierał więc
różne wiadomości na temat Tadeusza Kościuszki, Hugo Kołłątaja, Ignacego
Krasickiego
i innych. Ciekawy jest jego zapis o Kościuszce: „Zająłem się spisywaniem notatek
charakterystycznych o Kościuszce. Im więcej się rozpamiętuję w jego życiu, tym więcej
widzę w nim nie tylko wcielonego ducha całej Polski, ale wieszcza dającego narodowi
wskazówki na przyszłość”.
Wraz z upadkiem powstania listopadowego znikły nadzieje szybkiego
odzyskania przez Polskę niepodległości. Nie mając możliwości studiowania
w języku ojczystym - władze pruskie nie zgodziły się na otwarcie uniwersytetu
w Poznaniu - młodzież Wielkopolski wyjeżdżała na studia do Wrocławia lub Berlina.
Podobnie uczynił Edmund. Najpierw wyjechał do stolicy Dolnego Śląska, gdzie
uzupełniał wykształcenie z zakresu szkoły średniej i jako hospitant uczęszczał na
wykłady uniwersyteckie. Studiował na wydziale filozoficznym, uczęszczał też na
wykłady z historii nowożytnej. We Wrocławiu również zaczął odnosić pierwsze
sukcesy na polu literackim.
Ukazał się jego przekład „Pieśni serbskich” wraz z
wstępem oraz sześć pierwszych jego wierszy. We Wrocławiu zawiązał przyjaźnie,
które
zaowocują
w przyszłości, zwłaszcza w przypadku znanych poznańskich lekarzy Ludwika
Gąsiorowskiego i Teofila Mateckiego ich wspólnym działaniem. W sierpniu 1834
7
roku spotyka go wielki cios, umiera przebywająca z nim we Wrocławiu matka. Dwa
lata później umiera ojciec. W tym samym (1836) roku opuszcza Wrocław i udaje się
do Berlina, gdzie podejmuje dalsze studia. Uczęszcza na wykłady z literatury,
psychologii, estetyki, filozofii i historii sztuki. Niestety wskutek nawracającej gruźlicy
musi przerwać studia i wrócić do Grabonoga. Pobyt we Wrocławiu i Berlinie był też
dla Bojanowskiego czasem stawiania ważnych pytań, między innymi, jak pomóc
ojczyźnie, a zwłaszcza prostemu ludowi.
Okres najbliższych trzydziestu lat spędził Bojanowski w Grabonogu. Tu
powstało jego życiowe dzieło – opus vitae – Zgromadzenie Służebniczek Maryi.
W pierwszych latach pobytu w Grabonogu terenem jego działalności społecznej było
„Kasyno Gostyńskie”. Otóż po nieudanej próbie założenia w 1828 roku Towarzystwa
Przyjaciół Rolnictwa, Przemysłu i Oświaty grupa ziemian z powiatu krobskiego
i okolicznych powiatów powołała do życia w 1835 roku pierwszą organizację typu
„organicznego”. Kasyno, była to organizacja dyskusyjno-towarzysko-oświatowa,
w skład której wchodził między innymi wydział literacki, zreorganizowany z czasem
przez Bojanowskiego. Oprócz tego był jeszcze wydział rolniczo-przemysłowy
i dobroczynny. Warto podkreślić, że Kasyno Gostyńskie wniosło znaczny wkład
w tworzenie „Towarzystwa Naukowej Pomocy” i „Bazaru” w Poznaniu, dwóch
najbardziej znaczących dzieł środowiska organicznikowskiego w Wielkim Księstwie
Poznańskim przed rokiem 1848. Pod pozorem towarzyskich spotkań Kasyno
Gostyńskie przekształciło się w towarzystwo rolnicze, pierwsze tego typu
w poznańskim. Kasyno grupowało przede wszystkim ziemian, poza tym członkami
byli nieliczni księża i inteligenci miejscy. Głównym zadaniem wydziału literackiego,
na czele którego stał od 1842 roku Edmund Bojanowski, było szerzenie oświaty wśród
ludu i przekazywanie mu skarbów kultury narodowej, przede wszystkim poprzez
tworzenie czytelni wiejskich i troska o życie religijne. Akcja rozwijała się bardzo
pomyślnie,
W ciągu paru miesięcy powstało piętnaście tego typu czytelni. Działalność
Bojanowskiego w szerzeniu czytelnictwa spotkała się z uznaniem społeczeństwa. Stał
się on w tym przedsięwzięciu niekwestionowanym autorytetem. W listach do redakcji
„Przyjaciel Ludu” w lipcu 1843 roku Bojanowski pisał: „We wszystkich czytelniach
8
wszakże z największą ciekawością i prawie niespotykanym zapałem czytają nie tylko
uczniowie, ale gdzieniegdzie i starsze wieśniactwo”. Za przykładem gostyńskim
podobne czytelnie ludowe tworzono także w innych powiatach, a nawet poza
granicami Księstwa. Kasyno wydawało też pismo „Przyjaciel Ludu”. W ramach tego
towarzystwa Bojanowski prowadził prace archeologiczne, bo
uważał, że oprócz
języka trzeba utrwalać zabytki przeszłości. Kiedy władze pruskie w obawie przed
odradzaniem się polskości skasowały w 1846 roku Kasyno Gostyńskie, Bojanowski
kontynuował swą działalność w utworzonej w 1848 roku Lidze Polskiej. Niestety
wkrótce też zawieszonej.
Był wszędzie tam, gdzie go potrzebowali ubodzy i chorzy, bo tak rozumiał
służbę ojczyźnie. Kiedy w 1849 roku wybuchła w okolicy epidemia cholery, on sam
chory na gruźlicę, natychmiast zajmuje się niesieniem pomocy. Wiąże się z tym
powstanie Instytutu Gostyńskiego – szpitala, sierocińca, ochronki – który aż do czasu
przejęcia kierownictwa przez same siostry – stał się treścią życia Bojanowskiego.
W 1868 roku po sprzedaży przez Teofila Wilkońskiego Grabonoga Bojanowski
musi opuścić to ulubione miejsce i przenosi się do Poznania, by po uzyskaniu zgody
na wstąpienie do seminarium duchownego, przeprowadzić się do Gniezna. Niestety
nawrót choroby, gruźlicy sprawił, że jego powołanie do stanu duchownego – jak sam
kiedyś powiedział – „odczuwane zawsze od młodości” nie mogło się spełnić. Ostatni
rok życia Bojanowski spędził u swego wieloletniego przyjaciela na plebanii w Górce
Duchownej, gdzie zmarł 7 sierpnia 1871 roku. Na łożu śmierci wyznał największą
prawdę swojego życia: „Teraz rozumiem – powiedział księdzu Gieburowskiemu – że
Bóg chciał, abym umierał w stanie świeckim”.
Analizując twórczość, dokonane dzieła i śledząc przebieg jego życia, łatwo
zauważyć, że Edmund Bojanowski był w pełni człowiekiem swojej epoki, świadomym
sytuacji, w której się znalazła Polska. Całe jego życie upłynęło pod zaborami. Wolną
Polskę znał tylko z historii. Dlatego przykładał do poznania ojczystych dziejów tak
wielką wagę. Nigdy też nie pogodził się z utratą wolności, stąd jego działania mające
na celu wywalczenie niepodległości. Dla niego ojczyzna to nie jakaś idea, o której
zrealizowanie trzeba walczyć. Ojczyzna, ta pisana dużą literą to wspólnota małych
ojczyzn, o których rozwój i pomyślność trzeba się troszczyć. Utożsamiał ją – małą
9
ojczyznę – najpierw z domem rodzinnym. Stąd tak wielką wagę przykładał do
patriotycznego wychowania, utożsamiał ją z najbliższą okolicą i ludźmi ją
zamieszkującymi, stąd troska o ich rozwój intelektualny, społeczny, ekonomiczny
i wreszcie duchowy.
Dla Bojanowskiego, wierzącego chrześcijanina, miłość ojczyzny i obowiązek
tej miłości ma swoje źródło w miłości Boga, która wyraża się w miłości konkretnego
człowieka i społeczności, jaką ludzie zamieszkujący na danym obszarze, posługujący
się tym samym językiem tworzą. Podstaw tej miłości nauczyli go jego rodzice,
najbliższe otoczenie. Za Libeltem, którego twórczość cenił i z niej korzystał,
powtarzał: „jest Polakowi bóstwem na ziemi, ona całą duszę jego przenika i po Bogu
kocha Ojczyznę najbardziej”’.
Osobiste zapiski i materiały dotyczące jego osoby pokazują, jak całe jego życie
było ukierunkowane na służbę ojczyźnie. Jego wielowymiarowy patriotyzm ukazuje
bogactwo jego osobowości, umiejętność rozeznawania możliwości działania
i znaków czasu. Początkowo był to młodzieńczy zapał do walki zbrojnej, który w
miarę upływu lat dojrzewał, aby w końcu widząc nierealność tej drogi – przynajmniej
na tym etapie – zaowocować śmiałą decyzją służby ojczyźnie w pracy na co dzień,
poświęcenia jej swoich sił, zdolności i majątku. Z zachowanej korespondencji, z
wczesnych lat młodzieńczych Edmunda, jasno wynika, że pierwsze jego utwory
opiewają bohaterstwo i męstwo wybitnych wodzów, szczególnie zaś Tadeusza
Kościuszki, do którego jak wspomniano, zachował szczególne „nabożeństwo”.
Zamierzał
wówczas
napisać
i ogłosić drukiem życiorysy sławnych Polaków i patriotów. Patriotyzm i cześć do
wodzów narodu okazywał Edmund także w rozpowszechnianiu pierścionków z ich
podobiznami wśród przyjaciół i znajomych. Z wielką pasją zbierał materiały o
wartości historycznej opisujące kulturę i historię Polski z różnych części podzielonego
zaborami kraju, a następnie drukował je w czasopiśmie „Przyjaciel Ludu” (które
wychodziło
w Lesznie od lipca 1834 do grudnia 1849). W ramach działalności w wydziale
literackim Kasyno Gostyńskiego nawiązał kontakty z działaczami ludowymi różnych
regionów Polski: z Józefem Lompą z Górnego Śląska, z Robertem Fiedlerem
z
10
Dolnego Śląska, czy wreszcie z Krzysztofem Mrongowiuszem z Warmii i Mazur.
Wszystkie te kontakty miały przyczynić się do wzmocnienia polskości i jedności
narodowej. Na uwagę zasługuje też opracowanie i staranie o wydanie mapy Śląska z
nazwami miejscowości w języku polskim obok niemieckiego. Niestety zaborca nie
zgodził się na to. Natomiast udało mu się rozpowszechnić na Śląsku polskie
czasopisma, zwłaszcza „Szkółkę Niedzielną”. Wyrazem jego miłości do ojczyzny była
też troska o ludowe pomniki mądrości narodowej. Ocalił od zapomnienia, zbierając i
wydając drukiem, polskie przysłowia. Zabiegał też, aby podręczniki szkolne były
redagowane i wydawane w duchu polskim.
. Po upadku Komisji Edukacji Narodowej ubolewał, że dla szkół elementarnych
wydaje się „liche książeczki tłumaczone z niemieckiego”, dlatego z jego inicjatywy
wydział literacki Kasyna Gostyńskiego zaczął wydawać wartościowe podręczniki dla
szkół elementarnych. To miłość do Polski inspirowała go do coraz to nowych
inicjatyw. Jedna z nich to wydawana , w latach 1852-1862, zbieranka literacka
„Pokłosie”,
w którym zamieszczał różnego rodzaju utwory patriotyczne. Drukowane w nim były
między innymi wiersze Mickiewicza, ryzykując odebraniem praw wydawniczych
przez zaborcę. Po zamknięciu „Pokłosia” w 1862 roku, a właściwie już od roku 1860
Bojanowski zaczyna wydawać kolejne czasopismo „Rok Wiejski”. W pierwszym
numerze zapowiedział, że będzie drukował w nim całą historię Polski, której poznanie
ochroni i uratuje naród i do „lepszej przyszłości doprowadzi”. Po rozwiązaniu Kasyna
sprawą powołanych między innymi przez Bojanowskiego czytelni ludowych zajęła się
wspomniana już Liga Polska. Dużym wkładem w pracę Ligi, do której wszedł
Bojanowski, byłą napisana przez niego Ustawa Wydziału Czytelnictwa Popularnego.
Przynależąc zaś do Towarzystwa Pomocy Naukowej niósł pomoc materialną zdolnej,
lecz nie mającej środków na naukę młodzieży wiejskiej.
Działalność Bojanowskiego – również w wymiarze patriotycznym –osiągnęła
swój punkt szczytowy w tworzeniu ochronek dla ubogich dzieci i sierot oraz, jak już
wspomniano, w powołaniu do życia Zgromadzenia Sióstr Służebniczek Najświętszej
Maryi Panny Niepokalanie Poczętej. Tu warto zauważyć, że początki działalności
ochronkowej
mają miejsce w drugiej połowie XVIII wieku w Alzacji, gdzie
11
ewangelicki pastor Fryderyk Oberlin założył w jednej z wiosek swej parafii ochronkę
mającą na celu opiekę nad dziećmi wiejskimi podczas zajęć ich rodziców. Miała ona
przez wspólne zabawy, śpiew, prace ręczne i budujące opowiadania moralne dopomóc
do wszechstronnego rozwoju dziecka. Tak zorganizowane instytucje przejęła wkrótce
cała Europa zachodnia i północna. Na ziemiach polskich myśl założenia ochronek
podjął w Królestwie Polskim pod koniec lat trzydziestych członek Towarzystwa
Dobroczynnego w Warszawie Teofil Janikowski. Bojanowski już wtedy interesował
się tego typu działalnością i śledził pojawiające się trendy. Ważną dla późniejszej jego
działalności była broszura Augusta Cieszkowskiego – wielkiego społecznika i filozofa
wielkopolskiego – „O ochronach wiejskich”, wydana w 1842 roku. Okazją do
szczególnego zajęcia się biednymi dziećmi i stworzenia dla nich ochron była epidemia
cholery, która w latach 1831-1866 aż sześciokrotnie nawiedziła Wielkopolskę,
pozostawiając dzieci na łasce losu. To dla nich Bojanowski, wraz z Ludwikiem
Gąsiorowskim – lekarzem – stworzy pierwszą ochronkę miejską w Poznaniu w 1844
roku, prawdopodobnie w tym samym roku, albo rok później powstaje ochronka
w Gostyniu. Ochronki te według Bojanowskiego miały pełnić rolę opiekuńczą – objąć
opieką dzieci dotknięte nieszczęściem i wychowawczą. Jak sam mówi: „Ochronka to
miejsce, gdzie wiarą się chowa, przykazania zachowuje, obyczaje rodzime
pielęgnuje(…) ochrona nazwana jest od chronienia, zachowywania, szanowania
świętych obyczajów rodzimych między maluczkimi”. Inauguracja pierwszej ochronki
wiejskiej na ziemiach polskich i jednocześnie pierwszego domu Zgromadzenia Sióstr
Służebniczek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej ma miejsce 3 maja
1850 roku. Jak pisze siostra Pisarczyk: „Dzień założenia pierwszej ochronki celowo
uczynił zbieżnym z kościelną i narodową uroczystością dla nakreślenia zadań swej
instytucji, która miała przyczynić się do odrodzenia naszej ojczyzny przez odrodzenie
moralne ludu(…)W tym nowym dzisiejszym posłannictwie miały brać udział także
siostry służebniczki”. To właśnie ochronki i pracujące w nich siostry miały stać się
miejscem kształtowania patriotycznych i chrześcijańskich postaw. Miały one być
strażnicami rodzimej tradycji i polskich obyczajów. Dlatego w formacji sióstr
założyciel kładł nacisk, by wychowawczynie wychowywały dzieci do tego co polskie,
ludowe i co tradycyjne. W założonych przez siebie ochronkach polecił śpiewać pieśni
12
„Bogurodzica” i „Boże coś Polskę”, ponieważ w nich, jak się wyrażał, zamyka się
„cały wiekowy ciąg życia narodu, od jego początków, aż do obecnych czasów”.
Wspominając dawnych bohaterów narodowych i dawne polskie zwyczaje chciał, aby
dzieci w ten sposób poznały swoją tradycję i historię, swoje kulturowe dziedzictwo.
Czego
dzisiaj
możemy
uczyć
się
od
błogosławionego
Edmunda
Bojanowskiego, gdy chodzi o patriotyzm, rozumiany jako miłość do własnej ojczyzny
z jednoczesnym poszanowaniem praw i chrześcijańską miłością innych krajów i
narodów?
Każde pokolenie, uważało – i dzisiejsze też uważa, że czasy, w których żyło
czy żyje, są trudne. Łatwo to z historii wyczytać. Nie zamierzam polemizować z tymi,
którzy twierdzą, że obecne czasy są najtrudniejsze. Nie zamierzam też porównywać
czasów Bojanowskiego i obecnych. Analiza tekstów i przykład jego życia wyraźnie
nam uświadamiają, że dla niego patriotyzm, to coś więcej niż obowiązek. To miłość
ojczyzny, która nie ma granic – często posunięta aż do ofiary z życia – i troska która
z tej miłości wypływa. Tak rozumiany patriotyzm jest ciągłą inspiracją dla nowych
przemyśleń i działań, a także modlitwy za ojczyznę, niezależnie od sytuacji w jakiej
się ona znajduje. Edmund Bojanowski nie należy do ludzi, którzy ciągle narzekają,
rozdzierają szaty, zwalają winę na innych, uważając, że niewiele można zrobić.
Wprost przeciwnie – jest przykładem człowieka, który bolejąc nad utratą przez Polskę
niepodległości, zaczyna szukać nowych dróg i rozwiązań. Kiedy więc, po upadku
powstania listopadowego – w którym nie mógł wziąć udziału ze względów
zdrowotnych, chociaż bardzo chciał zobaczył, że nie da się szybko odzyskać
niepodległości walką zbrojną
– zaczyna pracę nad edukacją, kulturą, nad
podniesieniem poziomu życia religijnego i moralnego, zwłaszcza wśród dzieci i
młodzieży. Wolny zaś od nienawiści wobec zaborców, odwołuje się raczej do
poczucia dumy narodowej Polaków, przypominając bohaterów narodowych, czy
obchodząc rocznice różnych wydarzeń historycznych. W tym duchu wychowywał też
swoje siostry, które włączyły się bezpośrednio w powstanie styczniowe w Królestwie
Polskim,
w
Malińcu
i Ruszkowie, opiekując się rannymi powstańcami. Podobnie w Wielkim Księstwie
Poznańskim pomagają rannym powstańcom przywiezionym z Królestwa, którzy
13
przebywali w małych szpitalach zorganizowanych doraźnie przez obywateli
wielkopolskich.
W czasie mszy świętej w Żabikowie w stulecie śmierci Sługi Bożego Edmunda
Bojanowskiego, pod przewodnictwem kardynała Karola Wojtyły, kardynał Stefan
Wyszyński przypominając postać Edmunda Bojanowskiego powiedział, że był to
człowiek, który „nigdy nie opuszczał rąk” a swoim życiem ukazywał jak żyć dla
narodu, w beznadziejnej zdawałoby się sytuacji i dodał kardynał: „chrześcijanin nigdy
nie opuszcza rąk, bo i Chrystus na Kalwarii nie opuścił rąk”.
Oby nasze pokolenie, mając takie przykłady i wzory jak błogosławiony
Edmund Bojanowski, umiało wznieść się dzisiaj ponad podziały i partyjne konflikty i
z troską budować dobro wspólne, któremu na imię ojczyzna – Polska.