- 6 - 3. Czy to elf? Siedziałem tam bez ruchu, wyraźnie słysząc bicie

Transkrypt

- 6 - 3. Czy to elf? Siedziałem tam bez ruchu, wyraźnie słysząc bicie
3. Czy to elf?
Siedziałem tam bez ruchu, wyraźnie słysząc bicie własnego serca, a kaŜdy mój oddech
wydawał się być hałasem. Usłyszałem szczęk klucza w drzwiach. Moje emocje sięgały zenitu.
Wtedy ktoś wkroczył do pokoju. Nie wychyliłem się zza posągu, w obawie, Ŝe zostanę
zauwaŜony, choć to i tak było nieuniknione.
Postać przeszła wokół pokoju, przystanęła na chwilkę. Zjadała mnie ciekawość, kto to jest.
- Muszę zobaczyć co się dzieje! - pomyślałem.
OstroŜnie, powolutku, z ogromnym opanowaniem przesunąłem mą głowę o kilkanaście
centymetrów. Miałem teraz widok na całe pomieszczenie.
Osoba podeszła do stołu z krzesłami i przejechała palem po blacie, by sprawdzić, czy nie ma
tam kurzu.
Następnie udała się do fortepianu. Wykonała ten sam gest co przy meblach.
Dziwne, ale nie miałem okazji zobaczyć jej lub jego twarzy. Wiedziałem tylko, Ŝe ma długie
spływające na ramiona białe włosy.
W tym momencie zebrało mi się na kichnięcie, lecz w porę je stłumiłem. Mimo to mój
oddech stał się głośniejszy. Wtedy ów osobnik odwrócił się zaniepokojony (lecz mnie nie
spostrzegł), ukazując swoje oblicze.
Był to męŜczyzna. Miał ostrą w rysach, długą twarz, ale miała ona w sobie coś
przyjaznego. Skóra była jasna i jednolita. Oczy miał spore i ukośne, a mimo to nie
przypominały tych, jakie mają Chińczycy. Były błyszczące i błękitne. Zdawały się nawet
lekko świecić. Jak juŜ wspomniałem, włosy jego były długie i białe, częściowo zakrywające
twarz, to znaczy czoło i lewe oko. Ta prosta, a jednakŜe ciekawa fryzura dodawała mu
charakteru. Nos miał długi, prosty i lekko szpiczasty. Na brodzie biegły dwa wąskie paski
zarostu będące bródką- jeden wzdłuŜ krawędzi dolnej szczęki, drugi spływał od dolnej wargi,
prostopadle łącząc się z pierwszym. Miały czarny kolor.
Najosobliwsze były uszy- długie i szpiczaste wystawały spod włosów. Jedno z nich zdobił
mały złoty kolczyk.
- To elf! NiemoŜliwe! A jednak... PrzecieŜ wygląda podobnie do tych z opowiadań i gier! Te
uszy! – myślałem zaskoczony.
Wtedy miałem okazję, by usłyszeć jego glos. Elf wyglądnął przez drzwi i widocznie
ktoś tam był, gdyŜ rzekł:
-6-
- Kayu! Pościeraj proszę kurze w jadalni. Będę miał dzisiaj gości – zawołał spokojnym,
delikatnym tonem.
- A więc ten pokój to jadalnia... A ten osobnik na pewno jest bardzo schludny, bo ja nie
dostrzegłem tam ani śladu kurzu – pomyślałem.
Z jego wypowiedzi wynikało, Ŝe jest on zapewne właścicielem owego domu, a moŜe nawet
pałacu, sądząc po przepychu z jakim urządzona była jadalnia.
Nie na długo pozostałem w swym ukryciu. Ciszę przerwało energiczne uderzenie
zegara, który umknął wcześniej mojej uwadze. Nagły hałas na moment wyprowadził mnie
z równowagi, ale to wystarczyło niestety, by zdradzić moją kryjówkę. Przestraszony
poruszyłem się gwałtownie przemieszczając się o jakieś pół metra. Potknąłem się o zawinięty
ogon marmurowego smoka, który słuŜył mi za osłonę przed nieznajomym. Zahaczyłem
o niego nogą i bum! Przewróciłem się na parkiet. Szkoda, Ŝe miękki dywan z feniksem nie
leŜał właśnie tam, bo na pewno złagodziłby bolesny upadek. Ale w tym momencie miałem
większy problem niŜ stłuczony łokieć. LeŜałem jak długi na oczach tego „człowieka”, a moŜe
to rzeczywiście był elf? Tego w tym momencie nie wiedziałem, ale aŜ zrobiło mi się gorąco
z niepewności, co teraz się ze mną stanie.
- Kim jesteś? Co ty tu robisz? Przyszedłeś kraść?! – pytał chaotycznie zdenerwowany
męŜczyzna.
- Nie, nie jestem intruzem ani złodziejem! Nie mam złych intencji! – odpowiedziałem mu
dygocząc ze strachu.
Co teraz począć? MoŜe mi uwierzy, a nawet jeśli nie, to powinien mi pomóc... powinien, ale
nie musi...
Elf zapytał zniecierpliwiony:
- To co tu robisz do diaska?
- Jestem tutaj zupełnie przypadkiem. Jeśli pan zechce opowiem, co mi się przydarzyło, ale nie
jestem pewien czy mi pan uwierzy. To bardzo dziwne, sam nawet nie bardzo wiem, jak to się
stało.
- Tak chłopcze, widzę po twoich oczach, Ŝe nie kłamiesz. Usiądźmy tutaj przy stole. Ty mów,
a ja zamieniam się w słuch – rzekł spokojnie.
Chyba był dobrym człowiekiem (lub elfem), więc zacząłem :
- Razem z rodzicami i bratem wybraliśmy się w sobotni ranek do lasu na grzyby. Mieliśmy
bardzo dobre zbiory – kilka koszyczków opieńków. Zadowoleni postanowiliśmy jeszcze
pospacerować po lesie. Przeszliśmy kawałek ścieŜką, troszkę zbaczaliśmy z niej
w poszukiwaniu borowika. Wtedy zawołał mnie mój brat, twierdząc, Ŝe znalazł coś
-7-
ciekawego. Poszedłem więc w jego kierunku. Gdy do niego dotarłem, wskazał mi na małe
stworzonko – gąsieniczkę. Była wyjątkowa. Miała Ŝółty kolor, pokryta była delikatnym
meszkiem, na ciele miała czarne kropki. Z tyłu wyrastało jej coś na kształt kolca. Miało to
róŜowo – filetowy kolor. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego, więc wziąłem ją na
rękę. Gdy przykryłem dłonią fosforyzowało. I wtedy wszystko dookoła zniknęło, a otoczyło
mnie niebieskie światło. Pojawiłem się w tym pokoju. Kiedy usłyszałem, Ŝe pan się zbliŜa
schowałem się za ten posąg. Dalej pan juŜ dobrze wie co się działo. Trudno uwierzyć,
prawda? – zakończyłem opowieść.
- Tak, brzmi to niezwykle, ale dam Ci wiarę. – rzekł.
- Uff... myślałem, Ŝe uzna pan mnie za kłamcę – odsapnąłem.
Wtedy usłyszałem coś, co wydało mi się bardzo dziwne.
- Mogłem się domyślić, skąd się tu wziąłeś. OtóŜ jestem magiem i... – nie zdąŜył dokończyć,
bo przerwałem mu zaskoczony.
- Kim pan jest?! Czarodziejem?! NiemoŜliwe!
- Oczywiście, Ŝe moŜliwe. Bardzo wielu elfów trudni się tą sztuką.
A więc on naprawdę nie był człowiekiem, a ja znalazłem się w jakimś fantastycznym miejscu.
- Elf?! Naprawdę rozmawiam teraz z elfem? – wykrzyknąłem.
- Jak najbardziej jestem elfem. Tak jak wszyscy. I nawet Ty. Chyba doznałeś szoku.
- Nie! Jestem człowiekiem. Dla nas elfy to istoty fantastyczne! A jednak istnieją! –
zawołałem.
MęŜczyzna naprawdę się zdziwił. Podrapał się po podbródku i rzekł podekscytowany :
-
Wnioskując z tego co usłyszałem i widziałem, mogę twierdzić, Ŝe naprawdę jesteś
człowiekiem. Podobnie jak my dla was, wy jesteście uwaŜani za fikcję literacką. A jednak to
nie tylko legenda, a rzeczywistość. Elfy i ludzie musieli się kiedyś spotkać i stąd powstały
owe opowiadania. To niebywałe!
- Wydaje mi się, Ŝe ma Pan rację – odpowiedziałem.
Wtedy przypomniał sobie o niedokończonym zdaniu:
- Ach zapomniałem ci wytłumaczyć moje przypuszczenia, na temat twojej obecności tutaj.
OtóŜ jak juŜ Ci chłopcze wspomniałem, jestem magiem. Właśnie tworzyłem magiczny portal
do Kryształowej Jaskini, gdy moja gospodyni Kaya weszła do pokoju. Nie była to jej wina,
gdyŜ nie wiedziała o tym (a poza tym to ja powinienem zamknąć drzwi).
A więc wchodząc przeszkodziła mi w odczytywaniu skomplikowanego zaklęcia.
-8-
Prawdopodobnie przez ten mały błąd, portal utworzył się właśnie w tym miejscu i w tym
czasie, gdzie stałeś podnosząc gąsieniczkę. MoŜliwe teŜ jest, Ŝe niechcący zaczarowałem to
zwierzątko tak, Ŝe samo stało wejściem do portalu. Niesamowite, prawda?
Abyś uwierzył, Ŝe jestem magiem popatrz na to!
Elf wypowiedział jakieś dziwne zaklęcie, a z jego dłoni zaczęły bić promienie światła.
-Niesamowite! – wyrzuciłem z siebie zaskoczony.
- Ach, nie przesadzaj, to jeden z najprostszych czarów. Nawet ty potrafiłbyś się go nauczyć,
znając nasze pismo – runy.
Ale zapomniałem o bardzo waŜnej rzeczy, nie przedstawiłem ci się.
Zwą mnie Elor Di’ren. Arcymag królestwa Adena. Czy wyjawisz mi swoje imię?
- Tak, oczywiście, Ŝe tak. Nazywam się Janek.
- Dobrze, mogę się tak do ciebie zwracać? – zapytał.
- Naturalnie, Ŝe tak.
- Nie mów do mnie „proszę pana”. Po prostu Elor. To dla mnie zaszczyt poznać kogoś, ze
świata ludzi.
Tak oto przedstawiliśmy się sobie.
- Co to znaczy Arcymag? – zadałem pytanie Elorowi.
- Jest to osoba, która przewodzi wszystkim czarodziejom.
Pochłonęła mnie rozmowa, na temat miejsca gdzie się znajduję. Zrzedła mi mina.
- Chłopcze, domyślam się, jak się teraz czujesz. Pamiętam historie z mojego wczesnego
dzieciństwa. Byłem wraz z rodzicami na rynku w mieście, w którym teraz jesteśmy, Kantyi,
stolicy Adeny. Zgubiłem się w tłumie. Czułem się okropnie i szlochałem przestraszony.
Wtedy pomogła mi pewna dobra czarodziejka.
Teraz to ty, Janku się zgubiłeś, a ja chcę ci pomóc. Jeśli to moŜliwe... Zaprowadzę Cię do
jednej z sypialni gościnnych, a potem przyjdzie do ciebie mój przyjaciel i asystent Lothar.
Będzie miał amulet Języka Run, a ty go załoŜysz i zaczniesz wtedy rozumieć runy! Wtedy
moŜe uda mu się nauczyć cię jakiegoś najprostszego zaklęcia. MoŜe tego, które pokazałem ci
wcześniej?
Ja teraz będę przyjmował gości. Chodź proszę za mną!
-9-