- 4 - 2. Gdzie ja jestem? Wszystko dookoła zniknęło! Las, drzewa

Transkrypt

- 4 - 2. Gdzie ja jestem? Wszystko dookoła zniknęło! Las, drzewa
2. Gdzie ja jestem?
Wszystko dookoła zniknęło! Las, drzewa, krzewy, mama, tata, Szymon, ścieŜka!
Wszystko! Otoczyła mnie na chwilę jasnoniebieska nicość! To znaczy nie widziałem nic,
oprócz delikatnego, błękitnego światła wokół siebie! Byłem zupełnie zdezorientowany!
Kołatające z przeraŜenia i zaskoczenia serce podeszło mi do gardła. Nie wiedziałem co się ze
mną działo. Myślałem przez moment, Ŝe to sen, lecz to działo się na jawie. Po chwili
w ułamku sekundy światło zajaśniało mocniej i równie szybko zniknęło. JuŜ nie byłem
otoczony niebieskim światłem, lecz stałem pośrodku jakiegoś pokoju, którego nigdy
wcześniej nie widziałem.
Popatrzyłem pod nogi. LeŜał tam wspaniały dywan. Miał dokładnie wyszyty wzór
jakiegoś ptaka, lecz był on niezwykły. Jego ogon i skrzydła pokryte były ogniem. Po chwili
skończyłem wpatrywać się w podłogę. Podniosłem wzrok na ścianę, a konkretnie na obraz.
Przedstawiał on męŜczyznę w białej zbroi, z ręką wspartą na długim mieczu. Owa klinga
miała ostrze, które jaśniało w mroku niebieskim blaskiem, podobnym do tego, który mnie
otoczył, lecz był bardziej intensywny. Rama obrazu była inkrustowana złotem
w skomplikowane abstrakcyjne wzory.
- Dziwny ten rycerz... wygląda jak elf... – pomyślałem, obróciłem się i spojrzałem na
kominek. Wyglądał imponująco. Był naprawdę ogromny, wykonany z kamienia. Drzwiczki
wraz ze zdobioną klamką były srebrne, podobnie jak i przybory. Po obu jego stronach stały
dwa marmurowe smoki z diamentowymi oczami.
Kolejną rzeczą, która przykuła moją uwagę był długi stół i krzesła, a raczej trony. Meble
wykonane były z ciemnego, szlachetnego drewna. Siedzisk było dziesięć – po cztery z kaŜdej
strony i po jednym na końcach. Były wyścielane czerwonym, miękkim aksamitem, a góry
oparć zdobiły niewielkie rzeźby zwierząt przypominające kształtem orły.
Pomieszczenie nie miało okien, lecz oświetlał je olbrzymi kryształowy Ŝyrandol zawieszony
pod wysokim sufitem.
Pod ścianą w rogu stała wiolonczela i fortepian. Instrumenty wykonane były z duŜą dbałością,
sądząc po klapie fortepianu, która była delikatnie ozdobiona po bokach. Zdziwił mnie fakt, iŜ
nie ma tam miejsc dla muzyków. Przepych, z jakim urządzony był ten pokój, przyprawiał
o zawrót głowy. Gdy popatrzyłem na duŜe, podwójne drewniane drzwi, przypomniałem
sobie,
iŜ
nie
jestem
w
muzeum,
i
nie
-4-
zwiedzam
beztrosko
dworu
jakiegoś
osiemnastowiecznego magnata, tylko zostałem przeniesiony magiczną siłą do... no właśnie...
dokąd?
Podszedłem do drzwi, lecz były zamknięte. Pomyślałem więc, Ŝe zostanę tu zamknięty i nie
wyjdę stąd. JuŜ miałem się rozpłakać, gdy obejrzałem się po pokoju. Nie było tam przecieŜ
ani śladu kurzu, więc ktoś musi się tym opiekować. Poza tym takie bogato urządzone
pomieszczenie musi mieć właściciela. Pozostaje jeszcze pytanie, kto jest jego właścicielem?
Czy to dobry człowiek (choć po tym co mi się przytrafiło mógłby to równie dobrze być elf
lub krasnolud) ? Czy moŜe nie... Ta myśl mnie przestraszyła...
Wtem usłyszałem czyjeś kroki! Odgłos wyraźnie się wzmagał, co oznaczało, Ŝe ten kogo
słyszę jest coraz bliŜej. Wystraszony, a jednocześnie z nadzieją rozglądnąłem się za jakąś
kryjówką. Bezszelestnie wślizgnąłem się za pomnik smoka i czekałem…
-5-