Otwórzmy się na miłość
Transkrypt
Otwórzmy się na miłość
10.09.2008 Otwórzmy się na miłość... Życie jest tak trudne, a jednocześnie proste. Większość ludzi potrafi tylko narzekać ale tak naprawdę tylko dla zasady i mody ,,bo jak tu nie narzekać". Na ulicy widzi się niewielu pogodnych. Przechodzę koło stoiska i słyszę odpowiedź na pozdrowienie - no, nareszcie ktoś z uśmiechem pyta mnie co u Ciebie słychać? Na odpowiedź, że "dobrze a nawet lepiej niż dobrze" szybko ci ludzie (tak było przed laty) kończyli rozmowę z dziwnymi wyrazami twarzy i w podobnym tempie się oddalali. Dzisiaj pracowałem z pacjentem po operacji nowotworowej. Rozmawiając z jego żoną mówię ,że trzeba zaakceptować siebie , swoje życie oraz je pokochać - czyli otoczyć miłością wraz ze wszystkimi szczegółami. Trudno to rozumieć a szczególnie to jak można pokochać zagrożenie życia. Podałem przykład: rozżalone dziecko przytulone z prawdziwą miłością szybko się uspokaja. Zaakceptowane i otaczane prawdziwym i ciepłym uczuciem ciało chorego ,zaczyna sie inaczej zachowywać. Zło (a wynikiem zła czyli rozpaczy, nienawiści ,intryg, bólu ,błędów żywieniowych oraz innych, jest również choroba nowotworowa) boi się miłości. Jest przez nią wręcz wytapiane. W tym momencie jeżeli zrozumie człowiek pochodzenie choroby i zacznie nad nią pracować leczenie staje się bez porównania skuteczniejsze. Często spotyka się sytuacje gdzie słyszy się " cudem wyzdrowiał” .Właśnie tym cudem było to coś niepojętego dla większości ludzi. To ,że choroba spowodowała wyzwolenie refleksji w życiu człowieka nad jego własną duchowością i dotychczasowym życiem. Trzeba zauważyć, że człowiek zaczyna mieć poważniejsze problemy ze zdrowiem w wieku około 40 lat. Jest to dla większości granica początku zauważalnego w obniżaniu się sił witalnych i stanu organizmu. Wtedy też w wyniku niezgodności właściwej duchowości człowieka z rzeczywistym umysłem czyli pozornym i negatywnym spojrzeniem na świat, niezauważaniem jego prawdziwego wnętrza, pogoni za luksusem, wyuzdanymi przyjemnościami powoduje powstawanie konsekwentnego wewnętrznego konfliktu. Zaczyna się tracić sens życia, goni się rozpędem, zaczyna się bezsens istnienia. Ks. Twardowski napisał ,że tu gdzie sensu już nie ma tam sens się zaczyna. Tacy ludzie często lądują w przychodniach psychiatrycznych czy też skrajnie w onkologicznych z podwójnymi, skrajnymi bólami-duszy i ciała. Jest to paradoksalne, że wtedy widzi się tylko chorobę fizyczną. Niewielu zauważa ,że jest to najczęściej wynik choroby duszy ,że ją też trzeba leczyć. Ogólnie pojętym słowem najlepszym lekiem dla niej jest "Miłość" ale to prawdziwe uczucie, o którym mówi Chrystus, siostra Faustyna , nasz papież J.P.II i wielu innych mistyków. Miłości trzeba się uczyć, z miłością trzeba żyć. Jest ona nam potrzebna jak promień słońca, jak chleb powszedni i sól. Uczmy się ją dawać ...uczmy się ją brać. Otwórzmy się na miłość.