KolnoTeka" – Cyfrowe Archiwum Ziemi Kolneńskiej jako przykład

Transkrypt

KolnoTeka" – Cyfrowe Archiwum Ziemi Kolneńskiej jako przykład
ARCHIWA I KOLEKCJE PRYWATNE - DZIEDZICTWO ARCHIWALNE, DZIEDZICTWO KULTURY
Karol Jacek Stachelski, Małopolski Urząd Wojewódzki w Krakowie
KOLNOTEKA – CYFROWE ARCHIWUM ZIEMI KOLNEŃSKIEJ JAKO PRZYKŁAD
NIEPAŃSTWOWEGO NIEEWIDENCJONOWANEGO ZASOBU ARCHIWALNEGO
Koncepcja projektu
Projekt „KolnoTeka” jest prywatną inicjatywą rodowitego Kolniaka Michała
Pikulińskiego, mającą na celu gromadzenie i szerokie udostępnianie źródeł do miejscowej
historii. Gromadzone są cyfrowe odwzorowania dokumentacji, przez co oryginały pozostają
wciąż w posiadaniu swych pierwotnych właścicieli. Efekty dostępne są w internecie pod
adresem http://www.kolnoteka.pl .
Jak widać, „KolnoTeka” stanowi najklasyczniejszy przykład niepaństwowego
niewidencjonowanego narodowego zasobu archiwalnego. Nie dotyczą jej zatem żadne inne
zapisy poza najogólniejszymi regułami z Ustawy o Narodowym Zasobie Archiwalnym.
Projekt ten jest odpowiedzią na prawdziwe zapotrzebowanie społeczne miejscowej
ludności. Źródła archiwalne o kolneńskiej proweniencji rozrzucone są po świecie. W polskich
warunkach nie ma nic nienormalnego w szukaniu źródeł w archiwach rosyjskich, niemieckich
czy amerykańskich i izraelskich. Specyfikę kolneńską stanowi jednak to, że na miejscu
pozostało mniej niż niewiele. Akt kolneńskich instytucji (poza parafialnymi) sprzed drugiej
wojny światowej w Kolnie się nie uświadczy. Można ich część znaleźć w archiwach
warszawskich odległych o 170 km, krakowskich (ponad 500 km), białostockich (120 km),
ełckim (80 km) i łomżyńskich (30 km). Kolneńskie archiwa zakładowe w znikomym stopniu
dysponują dokumentacją sprzed 1989 r., biblioteczne zbiory dokumentów życia społecznego
padły ofiarą przeprowadzek tychże instytucji, dostępność archiwum parafii p.w. św. Anny
zależy od proboszcza, a obecny ks. S. Uradziński nie uznaje tego za istotną działalność. Z
tego wszystkiego jedynie IPN przedstawiał część swych zbiorów bezpośrednio związanych z
Kolnem w postaci wystaw, np. „Twarze bezpieki”.
Nic zatem dziwnego, że miejscowa ludność nie ma wielkiego zaufania do instytucji,
zwłaszcza państwowych. Odnajdując dawną dokumentację, np. z racji opróżniania domu,
ludzie w pierwszej kolejności starają się ją przekazać Kościołowi, rzadziej IPNowi.
Najczęściej jednak po prostu wyrzucają.
Sytuacja ta dostrzeżona została przez lokalne stowarzyszenia. Podejmowane przez nie
próby gromadzenia i szerokiego udostępniania swych zbiorów osiągają ograniczone sukcesy.
Strona | 2
ARCHIWA I KOLEKCJE PRYWATNE - DZIEDZICTWO ARCHIWALNE, DZIEDZICTWO KULTURY
Towarzystwo „Jan z Kolna” udostępnia na swej witrynie internetowej zdjęcia autorstwa
Franciszka Jurczeni w postaci skanów w miarę przyzwoitej jakości, gminne stowarzyszenie
Jacka Bagińskiego okazyjnie wystawia zgromadzone dokumenty, próby zorganizowania
archiwum i muzeum przez Stowarzyszenie na Rzecz Integracji i Promocji Powiatu
Kolneńskiego rozbiły się o brak zainteresowania ze strony instytucji miejskich.
Michał Pikuliński, z wykształcenia prawnik, zamiast debatować o tym jak coś zrobić, po
prostu założył witrynę internetową, którą nazwał KolnoTeka – Cyfrowe Archiwum Ziemi
Kolneńskiej. Początkowe zbiory pochodziły z jego domowego archiwum – zdjęcia,
korespondencja, nagrane wspomnienia. Pomoc zadeklarowało wiele osób, nieliczni jednak
wnieśli realny wkład. Spośród nich wymienić należy prócz Michała i piszącego te słowa
jeszcze Sławomira Rydla, Jacka Bagińskiego, Tamar Feingold, Łukasza Jezuska i Waldemara
Brendę. Okazało się przy tym, że wiele ograniczeń, jakim podlegają różne instytucje, nie
stanowi problemu w wypadku inicjatywy prywatnej osoby. Owszem, nie ma on możliwości
pozyskiwania publicznych funduszy na swe przedsięwzięcie, ale nie musi się z niczego
rozliczać ani zgłaszać np. zbiorów danych osobowych.
Główny trzon zbiorów stanowią dokumenty i zdjęcia z archiwów domowych osób
zainteresowanych.
Pewnych
kłopotów
przysparzają
wypisy
i
kopie
dokumentów
zgromadzonych w trakcie osobnych badań. Od momentu, gdy Naczelny Dyrektor Archiwów
Państwowych zalecił nieutrudnianie badaczom wykonywania fotografii dokumentacji w
podległych mu archiwach, można było liczyć na większą swobodę w tym zakresie, praktyka
wykazuje jednak, że nie zawsze tak jest. Tymczasem w warunkach kompletnej niedostępności
na miejscu najcenniejszej dokumentacji historycznej, gromadzenie jej w takiej formie, wobec
silnego rozproszenia, wydaje się co najmniej celowe. Nie od wczoraj też tego typu
skopiowane i przesegregowane tematycznie materiały były deponowane tam, gdzie i reszta
spuścizny konkretnego badacza.
Od początku swego funkcjonowania, ważną częścią przedsięwzięcia jest dokumentacja
pozostała
po
miejscowej
społeczności
żydowskiej.
Dla
współczesnego
Kolniaka
niesamowitym zaskoczeniem jest, jak licząca kilka tysięcy ludzi zbiorowość została mocno
wyparta ze zbiorowej pamięci. I trzeba przyznać, że to właśnie Żydzi są tą grupą społeczną,
która aktywnie włączyła się w budowanie serwisu, przesyłając chętnie do publikacji swoje
kolneńskie zdjęcia.
ARCHIWA I KOLEKCJE PRYWATNE - DZIEDZICTWO ARCHIWALNE, DZIEDZICTWO KULTURY
Walory techniczne
Sama witryna oparta jest na bazodanowym oprogramowaniu Joomla!, ogólnodostępnym
do użytku prywatnego.
Ograniczenia techniczne związane z obciążeniem serwera powodują, że zazwyczaj nie
da się udostępnić doskonałych skanów o dużej rozdzielczości i co za tym idzie znacznej
objętości plików. Publikowane odwzorowania mają dobrą lub co najmniej znośną jakość,
podobnie przy każdym w opisie podawana jest informacja, gdzie można znaleźć dany
materiał w jego oryginalnej postaci. Tym nie mniej w odniesieniu do większości materiałów
Michał Pikuliński dysponuje lepszą jakościowo kopią. Zakładając, że mogą po nie zgłaszać
się konkretni badacze, każdy materiał archiwalny publikowany w KolnoTece otrzymuje
indywidualny numer CAZK.
Zbiory podzielone są na kategorie:
1. dokumenty – tu trafia większość źródeł pisanych, ale też tzw. dokumenty życia
społecznego. W początkach lutego 2013 r. było tu zamieszczonych 32 obiekty,
zazwyczaj zawierające więcej niż 1 stronę.
Ideałem, do którego dążymy przy ich publikacji, jest mocno skrócony opis, cyfrowe
odwzorowanie dokumentu, następnie przepisanie jego treści, co mocno ułatwia
automatyczne wyszukiwanie, zaś w przypadku dokumentów obcojęzycznych
swobodna transkrypcja i tłumaczenie. Uzupełnione to jest ewentualnymi uwagami i
informacją o miejscu zdeponowania oryginału.
2. fotografie – bardzo istotna część dokumentacji, najczęściej zachowywana w
domowych archiwach, jednak rzadko opisywano ją w momencie wykonania.
KolnoTeka udostępnia 9 szt. zdjęć z pełnymi opisami i dwie galerie.
Podobnie jak z dokumentami, zdjęcia też zyskują opis, uwagi i adnotację o
pochodzeniu. W przypadku znacznej ilości zdjęć o zbliżonej tematyce i wspólnej
proweniencji, bywają one zamieszczane jako galerie.
3. mapy – źródła kartograficzne niosą często informacje niedostępne w inny
sposób. Dla Kolneńszczyzny bywają czasem jedynymi informacjami o
pomniejszych miejscowościach. Aktualnie udostępniane jest 9 map.
4. audio – w założeniu miały tu trafiać nagrania wspomnień, czyli źródła do historii
mówionej. Na KolnoTece dostępne jest jak na razie jedno nagranie długości ok.
30 min. Dotyczy ono zesłania na Sybir.
Strona | 3
ARCHIWA I KOLEKCJE PRYWATNE - DZIEDZICTWO ARCHIWALNE, DZIEDZICTWO KULTURY
Dodatkowo na stronie umieszczone są zakładki na słabo uporządkowane lub
niemieszczące się w pierwotnej koncepcji projektu materiały dotyczące historii społeczności
żydowskiej, zabytków, trasy wycieczkowej po okolicy itp. artykuły. Obecnie serwer pozwala
na publikację 10 GB materiałów w ponad 250 tys. plików.
System komentowania początkowo oparty był o forum, na którym zamieszczono
regulamin serwisu i poradnik użytkownika. Natychmiast pojawiły się dwa problemy: tzw.
trolle internetowi oraz boty spamujące. Te ostatnie natychmiast usiłowały zasypać forum
wszelakimi reklamami, dokonując ataków głównie z terytorium Turcji i Brazylii.
Zabezpieczenie poprzez przepisywanie kodu z obrazka znacznie tę praktykę ukróciło. Gorzej
się ma sprawa z osobami, które nie odnosząc się merytorycznie do prezentowanych treści dają
upust swym frustracjom. KolnoTeka, jak już wspomniałem, ukazuje stosunkowo liczne źródła
do historii lokalnych Żydów, przez co serwis i jego twórca są często obrzucani antysemickimi
epitetami. Takie treści muszą być na bieżąco moderowane, choć gdyby ich autor mógł się
podzielić np. wspomnieniami dziadka endeka, czy innym dokumentem krzywdy wyrządzonej
mu przez starozakonnych Kolniaków, na pewno taki materiał zostałby na serwisie
zamieszczony.
Po włączeniu możliwości bezpośredniego komentowania treści dokumentów pod nimi,
wpisy na forum zdarzają się bardzo sporadycznie. Komentarze też jak dotąd nie wnoszą wiele
treści, częściej dotycząc pytań o własnych krewnych, niż np. możliwości innego odczytania
niewyraźnych fragmentów.
Okazało się dość szybko, że stosowany układ zbiorów i opisu nie odpowiada
szczególnie dobrze potrzebom. Praktyka wykazała, że dzielenie materiałów na różne
kategorie nie pomaga w ich wykorzystywaniu, natomiast brakuje rzeczy charakterystycznej
dla internetu, tj. wewnętrznego linkowania materiałów. Wydaje się, że informacje
pozwalające na szybkie przeskoczenie pomiędzy np. dokumentem o dzierżawie placu a
zdjęciem obejmującym tenże teren, może być bardzo wygodne dla badaczy.
Łatwiejszemu odbiorowi treści przez ludzi nie posługujących się językiem polskim
służy wmontowany translator Google.
Oddźwięk społeczny
Serwis KolnoTeka nie stanowi konkurencji nie tylko dla Narodowego Archiwum
Cyfrowego, ale nawet dla najmniejszych spośród archiwów państwowych. Zgromadzony
zasób stanowi znikome promile materiałów z państwowej sieci archiwalnej. Nie stanowi też
serwisu istotnie wpływającego na społeczność aktywną w internecie. Ze swymi
Strona | 4
ARCHIWA I KOLEKCJE PRYWATNE - DZIEDZICTWO ARCHIWALNE, DZIEDZICTWO KULTURY
nieregularnymi aktualizacjami wypadającymi nieco rzadziej niż raz na tydzień nie będzie
stanowić tzw. portalu drugiego wyboru i nie może liczyć nawet na pokrycie kosztów
utrzymania domeny dochodami reklamowymi. Czy zatem można ją porównywać z blogami,
wpisami na „Naszej Klasie” bądź inną podobną działalnością czysto hobbystyczną?
Porównywać można wszystko, tylko nie zawsze komuś to służy. Sam twórca serwisu
był nastawiony na to, że uda mu się stworzyć coś na kształt portalu społecznościowego, który
żyły własnym życiem, napędzany przez kolejnych użytkowników chcących opublikować
posiadane przez siebie materiały. To założenie całkowicie nie wypaliło i nawet uznał, że przy
tej intensywności działań na chwilę obecną większy sens miałby właśnie blog. W oparciu o
takie zasady zresztą funkcjonuje zdecydowana większość zbliżonych inicjatyw, serwując
jednostronne pogadanki na tematy okołohistoryczne.
Mimo to sądzę, że KolnoTeka jest udanym projektem i ma ogromne szanse rozwojowe,
a nade wszystko dobrze służy ludziom. Choć zarobić na niej raczej się nie da.
Przyjrzyjmy się statystykom. Strona zanotowała 16 tys. odwiedzin, z czego z unikalnego
adresu IP ok. 10 tys. Na razie nie brzmi to imponująco, zwracam jednak na stosunkowo
wysoki procent powrotów. Przeciętny użytkownik spędza ok. 4 minuty na stronie, a zatem coś
czyta. 91,5 % użytkowników ma polskie adresy, 5,5% pochodzi z USA, pozostałe 3% dzielą
kolejno Norwedzy, Kanadyjczycy, Niemcy, Brytyjczycy, Rosjanie, Francuzi i inni. Stosując
inną metodę weryfikacji geograficznej, uzyskano ok. 14 tys. wejść z terytorium Polski, 572 ze
Stanów Zjednoczonych, 153 z Niemiec, 119 z Wielkiej Brytanii, 97 z Norwegii, 82 z Włoch,
69 z Izraela, 47 z Brazylii i 28 z Kanady. Zwraca uwagę niski udział krajów, które
powodowały najpoważniejsze problemy ze spamem. Wysoki odsetek wejść z USA i Izraela
tłumaczy wspominaną już wcześniej aktywność społeczności żydowskiej, choć oczywiście
odbiorcami z pewnością są i tamtejsi chrześcijanie. Można więc przyjąć, że serwis owszem,
służy emigrantom w poszukiwaniu informacji o swych korzeniach, lecz bezwzględnie
dominują tu miejscowi.
Weźmy więc pod uwagę, że Kolno liczy ok. 11 tys. ludzi, w całym zaś powiecie
mieszka niespełna 50 tys. Włączając dzieci, osoby niepodłączone do sieci i być może
analfabetów. Dopiero w tym świetle widać, jaką rzeczywistą siłą staje się taki projekt i
dlaczego mówi się o nim np. przy zakupach na rynku. Zwłaszcza, że Kolniacy nie należą do
osób bardzo aktywnych w sieci.
Ciekawe, zupełnie inne informacje przynosi kolejna statystyka. Wśród użytkowników
witryny większość posługiwało się przeglądarką Firefox, następnie w zbliżonych proporcjach
Internet Explorer, Chrome i Opera. Użytkownicy urządzeń mobilnych stanowią nikły odsetek.
Strona | 5
ARCHIWA I KOLEKCJE PRYWATNE - DZIEDZICTWO ARCHIWALNE, DZIEDZICTWO KULTURY
Podpowiada nam to, że z serwisu korzystają raczej ludzie bez pośpiechu, w domowym
zaciszu i raczej nie podążający za nowinkami technicznymi.
Okazało się też, że KolnoTeka służy osobom niezwiązanym z Kolneńszczyzną. Dr hab.
Marta Kurkowska-Budzan z Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie
przyznała się do prezentowania jej w czasie swych zajęć studentom. Ukazuje przykład
archiwum online i obywatelskiej postawy ratowania źródeł.
Perspektywy
Zebrane w toku funkcjonowania serwisu doświadczenia wskazują na konieczność jego
gruntownej przebudowy. Bazodanowa tabela, którą do tej pory się posługuje nie sprawdziła
się. Szwankuje system komentowania artykułów, zaś sama ilość materiałów do
opublikowania rośnie szybciej, niż możliwości dokonania nawet prostego opisu.
Na poziomie historii lokalnej w wersji elektronicznej podział źródeł na archiwalne,
biblioteczne i muzealia jest cokolwiek sztuczny, a nawet jeśli zasadny, to mało użyteczny.
Zresztą jak zakwalifikować wspomnienia ludzi, które zebrano i wydano w wersji książkowej?
A plakat zapraszający na organizowany własnymi siłami pierwszy Finał Wielkiej Orkiestry
Świątecznej Pomocy? Gazeta z I wojny światowej? Albo ulotka wyborcza? Poprawne
zaszufladkowanie tych materiałów nie ma najmniejszego znaczenia, jeśli tylko będą dobrze
opisane i łatwo dostępne. Wynika z tego pierwszy kardynalny wniosek – KolnoTeka musi
stać się archiwum, biblioteką i muzeum w jednym.
Przykład fotografii ukazał inna paląca potrzebę: źródła trzeba szybko publikować, nawet
kosztem poprawności opisu. Ten ostatni jednak musi się pojawić indywidualnie dla każdej
pozycji, nie może być zbiorowy jak dla galerii. Sytuacja, w której nieokreślona bliżej liczba
skanów jest zgromadzona, ale czeka na opis stanowi niekomfortowa sytuację dla
publikującego, który musi pamiętać, co zamieścił, a gdzie ma rzeczy niegotowe. Grozi też
zmarnowaniem entuzjazmu osób dotąd niezaangażowanych, które oczekując na publikację
przekazanych materiałów mogą odpuścić sobie szukanie następnych. Tak się bowiem z
prywatnymi archiwaliami zdarza, że właściciel zawsze dokonuje ich pewnej selekcji. Nie
musi to wcale oznaczać chowania rzeczy niekorzystnych, zazwyczaj chodzi tylko o troskę o
odbiorcę (po co ktoś ma oglądać moje zdjęcia rodzinne!).
Opis, jak wskazują doświadczenia z portali społecznościowych, ale też np. bibliotek
australijskich, można powierzyć użytkownikom. Rozbudowane opisy i skomplikowany
system komentowania, jaki zastosowano na początku zniechęciły odbiorców od udzielania
własnego wkładu. Oczywiście zanim jakąś uwagę użytkownika przeniosłoby się do trwałego
Strona | 6
ARCHIWA I KOLEKCJE PRYWATNE - DZIEDZICTWO ARCHIWALNE, DZIEDZICTWO KULTURY
opisu, należałoby ją zweryfikować, tym nie mniej niesprawdzona informacja jest zawsze
bardziej użyteczna od jej braku.
Forum, jako kompletnie nie spełniające założeń, mogłoby zostać skasowane. Wymaga
to jednak zostawienia innego miejsca, gdzie można by było poruszać tematy luźno związane z
prezentowanymi materiałami. Nie ma bowiem nic złego w tym, że ktoś się pyta o swych
przodków, nawet jeśli autor serwisu nie ma i może nie chcieć mieć wiedzy w tym zakresie.
Kwestie prezentowania materiałów z opisem i możliwością linkowania innych
powiązanych w jakikolwiek sposób między sobą rozwiązuje oprogramowanie przeznaczone
do tworzenia katalogów firmowych. Okazuje się, że w sensie technicznym prezentacja
dokumentów nie różni się od prezentacji np. gwoździ. Zwłaszcza jeśli sposób
uporządkowania powierzy się samemu użytkownikowi, a my skupimy się wyłącznie na
opisie.
Podsumowanie
W przedstawionym świetle właściwym wydaje się pytanie, czy KolnoTeka w ogóle
może być nazywana archiwum. Spójrzmy więc w przepisy. Za zadania stawiane przez ustawę
archiwom wymienia się gromadzenie, konserwację, przechowywanie i opracowywanie
zbiorów, a nade wszystko udostępnianie i informowanie o zasobie. Spośród nich jedynie
konserwacja znajduje się poza obszarem działania serwisu. Ale bądźmy szczerzy – wiele
archiwów instytucjonalnych, w szczególności małych archiwów zakładowych w tej
dziedzinie nie robi nic. Tymczasem samą digitalizację bardzo często traktuje się jako
działanie mające długofalowo konserwować archiwalia.
Względem udostępniania i informowania o zasobie żadne archiwum tzw. „analogowe”
nie może się nawet równać. Tu od razu dostępna jest całość zbiorów z tak szeroką informacją,
jaką tylko da się zebrać. Ponadto sami użytkownicy dbają o właściwe opracowanie. Jest to o
tyle istotne, że nie ma chyba takiego archiwum państwowego, którego inwentarze wolne by
były od błędów. Istotne tylko, jak się do ich eliminacji podchodzi. Jeżeli uwagi
użytkowników są ignorowane, bądź mimo oczywistości np. nanoszone jedynie na teczkę a nie
do inwentarza, to ciężko liczyć na współpracę osób zwykle dysponujących w tej konkretnej
dziedzinie szerszą wiedzą niż archiwiści.
Czy serwis internetowy wolny jest od zagrożeń? Jak dotąd wandalizm nie stanowi tu
poważnego wyzwania, zresztą zawsze możliwe jest odzyskiwanie zbiorów zdigitalizowanych,
w odróżnieniu od analogowych. Poważniejszym problemem jest to, że KolnoTeka jako
inicjatywa stricte prywatna może zostać skasowana. Tylko czy naprawdę będzie się torównało
Strona | 7
ARCHIWA I KOLEKCJE PRYWATNE - DZIEDZICTWO ARCHIWALNE, DZIEDZICTWO KULTURY
utracie części dziedzictwa narodowego? Absolutnie nie. Przypominam, że nadal oryginały
dokumentacji pozostają w rękach ich właścicieli. Odwrotnie niż w przypadku tzw. „akcji
archiwalnych”, gdzie zbiera się dokumentację w jednym miejscu, nie grozi jej tu fizyczna
likwidacja wraz z instytucją (a takie przypadki miały miejsce w bibliotekach, szkołach, nie
mówiąc o stowarzyszeniach i przedsiębiorstwach). Ponadto charakter internetu pozwala
liczyć, że w krótkim czasie udałoby się odtworzyć większość ze zbiorów wyłącznie z kopii
wykonanych przez użytkowników do ich własnych celów.
Pozostało więc zadać sobie ostatnie istotne pytanie: czy doświadczenia tegoż serwisu
mogą być przeniesione na grunt archiwów instytucjonalnych? Niestety odpowiedź nie jest tak
prosta, jakby się wydawała. Praktyka minionych lat wskazuje, że archiwa, zwłaszcza
państwowe, chętnie traktowały swe zbiory jako źródło zarobku, a nie element kultury
narodowej. Koncentracja w głównych ośrodkach akademickich, nakazowe niszczenie
dokumentacji państwowej nie wziętej pod nadzór archiwum państwowego, czy wreszcie
wydumywanie praw autorskich do materiałów urzędowych, stanowi naszą obecną
rzeczywistość. I jestem przekonany, że dopóki nie wytworzy się powszechna dobra praktyka
usługowej działalności instytucji względem obywateli, na szerokie otwarcie się archiwów z
zaufaniem do użytkowników nie ma co liczyć. Pomimo, że pomocniczą rolę państwa mamy
zapisaną w konstytucji.
Pogrom archiwaliów związany z drugą wojną światową jednoznacznie ukazuje, że w
naszych warunkach geopolitycznych musimy brać pod uwagę gigantyczne zagrożenie, jakie
niesie koncentracja archiwów. Na atak atomowy bądź akt terroryzmu znacznie bardziej
narażone są wielkie miasta z ich gigantycznymi zbiorami. Możliwość przeniesienia
cyfrowych odwzorowań dokumentacji pod opiekę niepaństwowych instytucji czy tak jak w
omawianym przypadku, osób prywatnych, nie przyniesie żadnej straty. Dodatkowo nie
generuje kosztów po stronie pieniędzy publicznych, a zwiększa dostępność źródeł badaczom,
którzy niekoniecznie muszą być naukowcami. Jednak do współpracy potrzeba co najmniej
dwóch stron. Osobiście mam nadzieję, że podobne projekty będą się rozwijać już w
najbliższej przyszłości.
Strona | 8

Podobne dokumenty