KolnoTeka" – Cyfrowe Archiwum Ziemi Kolneńskiej jako przykład
Transkrypt
KolnoTeka" – Cyfrowe Archiwum Ziemi Kolneńskiej jako przykład
ARCHIWA I KOLEKCJE PRYWATNE - DZIEDZICTWO ARCHIWALNE, DZIEDZICTWO KULTURY Karol Jacek Stachelski, Małopolski Urząd Wojewódzki w Krakowie KOLNOTEKA – CYFROWE ARCHIWUM ZIEMI KOLNEŃSKIEJ JAKO PRZYKŁAD NIEPAŃSTWOWEGO NIEEWIDENCJONOWANEGO ZASOBU ARCHIWALNEGO Koncepcja projektu Projekt „KolnoTeka” jest prywatną inicjatywą rodowitego Kolniaka Michała Pikulińskiego, mającą na celu gromadzenie i szerokie udostępnianie źródeł do miejscowej historii. Gromadzone są cyfrowe odwzorowania dokumentacji, przez co oryginały pozostają wciąż w posiadaniu swych pierwotnych właścicieli. Efekty dostępne są w internecie pod adresem http://www.kolnoteka.pl . Jak widać, „KolnoTeka” stanowi najklasyczniejszy przykład niepaństwowego niewidencjonowanego narodowego zasobu archiwalnego. Nie dotyczą jej zatem żadne inne zapisy poza najogólniejszymi regułami z Ustawy o Narodowym Zasobie Archiwalnym. Projekt ten jest odpowiedzią na prawdziwe zapotrzebowanie społeczne miejscowej ludności. Źródła archiwalne o kolneńskiej proweniencji rozrzucone są po świecie. W polskich warunkach nie ma nic nienormalnego w szukaniu źródeł w archiwach rosyjskich, niemieckich czy amerykańskich i izraelskich. Specyfikę kolneńską stanowi jednak to, że na miejscu pozostało mniej niż niewiele. Akt kolneńskich instytucji (poza parafialnymi) sprzed drugiej wojny światowej w Kolnie się nie uświadczy. Można ich część znaleźć w archiwach warszawskich odległych o 170 km, krakowskich (ponad 500 km), białostockich (120 km), ełckim (80 km) i łomżyńskich (30 km). Kolneńskie archiwa zakładowe w znikomym stopniu dysponują dokumentacją sprzed 1989 r., biblioteczne zbiory dokumentów życia społecznego padły ofiarą przeprowadzek tychże instytucji, dostępność archiwum parafii p.w. św. Anny zależy od proboszcza, a obecny ks. S. Uradziński nie uznaje tego za istotną działalność. Z tego wszystkiego jedynie IPN przedstawiał część swych zbiorów bezpośrednio związanych z Kolnem w postaci wystaw, np. „Twarze bezpieki”. Nic zatem dziwnego, że miejscowa ludność nie ma wielkiego zaufania do instytucji, zwłaszcza państwowych. Odnajdując dawną dokumentację, np. z racji opróżniania domu, ludzie w pierwszej kolejności starają się ją przekazać Kościołowi, rzadziej IPNowi. Najczęściej jednak po prostu wyrzucają. Sytuacja ta dostrzeżona została przez lokalne stowarzyszenia. Podejmowane przez nie próby gromadzenia i szerokiego udostępniania swych zbiorów osiągają ograniczone sukcesy. Strona | 2 ARCHIWA I KOLEKCJE PRYWATNE - DZIEDZICTWO ARCHIWALNE, DZIEDZICTWO KULTURY Towarzystwo „Jan z Kolna” udostępnia na swej witrynie internetowej zdjęcia autorstwa Franciszka Jurczeni w postaci skanów w miarę przyzwoitej jakości, gminne stowarzyszenie Jacka Bagińskiego okazyjnie wystawia zgromadzone dokumenty, próby zorganizowania archiwum i muzeum przez Stowarzyszenie na Rzecz Integracji i Promocji Powiatu Kolneńskiego rozbiły się o brak zainteresowania ze strony instytucji miejskich. Michał Pikuliński, z wykształcenia prawnik, zamiast debatować o tym jak coś zrobić, po prostu założył witrynę internetową, którą nazwał KolnoTeka – Cyfrowe Archiwum Ziemi Kolneńskiej. Początkowe zbiory pochodziły z jego domowego archiwum – zdjęcia, korespondencja, nagrane wspomnienia. Pomoc zadeklarowało wiele osób, nieliczni jednak wnieśli realny wkład. Spośród nich wymienić należy prócz Michała i piszącego te słowa jeszcze Sławomira Rydla, Jacka Bagińskiego, Tamar Feingold, Łukasza Jezuska i Waldemara Brendę. Okazało się przy tym, że wiele ograniczeń, jakim podlegają różne instytucje, nie stanowi problemu w wypadku inicjatywy prywatnej osoby. Owszem, nie ma on możliwości pozyskiwania publicznych funduszy na swe przedsięwzięcie, ale nie musi się z niczego rozliczać ani zgłaszać np. zbiorów danych osobowych. Główny trzon zbiorów stanowią dokumenty i zdjęcia z archiwów domowych osób zainteresowanych. Pewnych kłopotów przysparzają wypisy i kopie dokumentów zgromadzonych w trakcie osobnych badań. Od momentu, gdy Naczelny Dyrektor Archiwów Państwowych zalecił nieutrudnianie badaczom wykonywania fotografii dokumentacji w podległych mu archiwach, można było liczyć na większą swobodę w tym zakresie, praktyka wykazuje jednak, że nie zawsze tak jest. Tymczasem w warunkach kompletnej niedostępności na miejscu najcenniejszej dokumentacji historycznej, gromadzenie jej w takiej formie, wobec silnego rozproszenia, wydaje się co najmniej celowe. Nie od wczoraj też tego typu skopiowane i przesegregowane tematycznie materiały były deponowane tam, gdzie i reszta spuścizny konkretnego badacza. Od początku swego funkcjonowania, ważną częścią przedsięwzięcia jest dokumentacja pozostała po miejscowej społeczności żydowskiej. Dla współczesnego Kolniaka niesamowitym zaskoczeniem jest, jak licząca kilka tysięcy ludzi zbiorowość została mocno wyparta ze zbiorowej pamięci. I trzeba przyznać, że to właśnie Żydzi są tą grupą społeczną, która aktywnie włączyła się w budowanie serwisu, przesyłając chętnie do publikacji swoje kolneńskie zdjęcia. ARCHIWA I KOLEKCJE PRYWATNE - DZIEDZICTWO ARCHIWALNE, DZIEDZICTWO KULTURY Walory techniczne Sama witryna oparta jest na bazodanowym oprogramowaniu Joomla!, ogólnodostępnym do użytku prywatnego. Ograniczenia techniczne związane z obciążeniem serwera powodują, że zazwyczaj nie da się udostępnić doskonałych skanów o dużej rozdzielczości i co za tym idzie znacznej objętości plików. Publikowane odwzorowania mają dobrą lub co najmniej znośną jakość, podobnie przy każdym w opisie podawana jest informacja, gdzie można znaleźć dany materiał w jego oryginalnej postaci. Tym nie mniej w odniesieniu do większości materiałów Michał Pikuliński dysponuje lepszą jakościowo kopią. Zakładając, że mogą po nie zgłaszać się konkretni badacze, każdy materiał archiwalny publikowany w KolnoTece otrzymuje indywidualny numer CAZK. Zbiory podzielone są na kategorie: 1. dokumenty – tu trafia większość źródeł pisanych, ale też tzw. dokumenty życia społecznego. W początkach lutego 2013 r. było tu zamieszczonych 32 obiekty, zazwyczaj zawierające więcej niż 1 stronę. Ideałem, do którego dążymy przy ich publikacji, jest mocno skrócony opis, cyfrowe odwzorowanie dokumentu, następnie przepisanie jego treści, co mocno ułatwia automatyczne wyszukiwanie, zaś w przypadku dokumentów obcojęzycznych swobodna transkrypcja i tłumaczenie. Uzupełnione to jest ewentualnymi uwagami i informacją o miejscu zdeponowania oryginału. 2. fotografie – bardzo istotna część dokumentacji, najczęściej zachowywana w domowych archiwach, jednak rzadko opisywano ją w momencie wykonania. KolnoTeka udostępnia 9 szt. zdjęć z pełnymi opisami i dwie galerie. Podobnie jak z dokumentami, zdjęcia też zyskują opis, uwagi i adnotację o pochodzeniu. W przypadku znacznej ilości zdjęć o zbliżonej tematyce i wspólnej proweniencji, bywają one zamieszczane jako galerie. 3. mapy – źródła kartograficzne niosą często informacje niedostępne w inny sposób. Dla Kolneńszczyzny bywają czasem jedynymi informacjami o pomniejszych miejscowościach. Aktualnie udostępniane jest 9 map. 4. audio – w założeniu miały tu trafiać nagrania wspomnień, czyli źródła do historii mówionej. Na KolnoTece dostępne jest jak na razie jedno nagranie długości ok. 30 min. Dotyczy ono zesłania na Sybir. Strona | 3 ARCHIWA I KOLEKCJE PRYWATNE - DZIEDZICTWO ARCHIWALNE, DZIEDZICTWO KULTURY Dodatkowo na stronie umieszczone są zakładki na słabo uporządkowane lub niemieszczące się w pierwotnej koncepcji projektu materiały dotyczące historii społeczności żydowskiej, zabytków, trasy wycieczkowej po okolicy itp. artykuły. Obecnie serwer pozwala na publikację 10 GB materiałów w ponad 250 tys. plików. System komentowania początkowo oparty był o forum, na którym zamieszczono regulamin serwisu i poradnik użytkownika. Natychmiast pojawiły się dwa problemy: tzw. trolle internetowi oraz boty spamujące. Te ostatnie natychmiast usiłowały zasypać forum wszelakimi reklamami, dokonując ataków głównie z terytorium Turcji i Brazylii. Zabezpieczenie poprzez przepisywanie kodu z obrazka znacznie tę praktykę ukróciło. Gorzej się ma sprawa z osobami, które nie odnosząc się merytorycznie do prezentowanych treści dają upust swym frustracjom. KolnoTeka, jak już wspomniałem, ukazuje stosunkowo liczne źródła do historii lokalnych Żydów, przez co serwis i jego twórca są często obrzucani antysemickimi epitetami. Takie treści muszą być na bieżąco moderowane, choć gdyby ich autor mógł się podzielić np. wspomnieniami dziadka endeka, czy innym dokumentem krzywdy wyrządzonej mu przez starozakonnych Kolniaków, na pewno taki materiał zostałby na serwisie zamieszczony. Po włączeniu możliwości bezpośredniego komentowania treści dokumentów pod nimi, wpisy na forum zdarzają się bardzo sporadycznie. Komentarze też jak dotąd nie wnoszą wiele treści, częściej dotycząc pytań o własnych krewnych, niż np. możliwości innego odczytania niewyraźnych fragmentów. Okazało się dość szybko, że stosowany układ zbiorów i opisu nie odpowiada szczególnie dobrze potrzebom. Praktyka wykazała, że dzielenie materiałów na różne kategorie nie pomaga w ich wykorzystywaniu, natomiast brakuje rzeczy charakterystycznej dla internetu, tj. wewnętrznego linkowania materiałów. Wydaje się, że informacje pozwalające na szybkie przeskoczenie pomiędzy np. dokumentem o dzierżawie placu a zdjęciem obejmującym tenże teren, może być bardzo wygodne dla badaczy. Łatwiejszemu odbiorowi treści przez ludzi nie posługujących się językiem polskim służy wmontowany translator Google. Oddźwięk społeczny Serwis KolnoTeka nie stanowi konkurencji nie tylko dla Narodowego Archiwum Cyfrowego, ale nawet dla najmniejszych spośród archiwów państwowych. Zgromadzony zasób stanowi znikome promile materiałów z państwowej sieci archiwalnej. Nie stanowi też serwisu istotnie wpływającego na społeczność aktywną w internecie. Ze swymi Strona | 4 ARCHIWA I KOLEKCJE PRYWATNE - DZIEDZICTWO ARCHIWALNE, DZIEDZICTWO KULTURY nieregularnymi aktualizacjami wypadającymi nieco rzadziej niż raz na tydzień nie będzie stanowić tzw. portalu drugiego wyboru i nie może liczyć nawet na pokrycie kosztów utrzymania domeny dochodami reklamowymi. Czy zatem można ją porównywać z blogami, wpisami na „Naszej Klasie” bądź inną podobną działalnością czysto hobbystyczną? Porównywać można wszystko, tylko nie zawsze komuś to służy. Sam twórca serwisu był nastawiony na to, że uda mu się stworzyć coś na kształt portalu społecznościowego, który żyły własnym życiem, napędzany przez kolejnych użytkowników chcących opublikować posiadane przez siebie materiały. To założenie całkowicie nie wypaliło i nawet uznał, że przy tej intensywności działań na chwilę obecną większy sens miałby właśnie blog. W oparciu o takie zasady zresztą funkcjonuje zdecydowana większość zbliżonych inicjatyw, serwując jednostronne pogadanki na tematy okołohistoryczne. Mimo to sądzę, że KolnoTeka jest udanym projektem i ma ogromne szanse rozwojowe, a nade wszystko dobrze służy ludziom. Choć zarobić na niej raczej się nie da. Przyjrzyjmy się statystykom. Strona zanotowała 16 tys. odwiedzin, z czego z unikalnego adresu IP ok. 10 tys. Na razie nie brzmi to imponująco, zwracam jednak na stosunkowo wysoki procent powrotów. Przeciętny użytkownik spędza ok. 4 minuty na stronie, a zatem coś czyta. 91,5 % użytkowników ma polskie adresy, 5,5% pochodzi z USA, pozostałe 3% dzielą kolejno Norwedzy, Kanadyjczycy, Niemcy, Brytyjczycy, Rosjanie, Francuzi i inni. Stosując inną metodę weryfikacji geograficznej, uzyskano ok. 14 tys. wejść z terytorium Polski, 572 ze Stanów Zjednoczonych, 153 z Niemiec, 119 z Wielkiej Brytanii, 97 z Norwegii, 82 z Włoch, 69 z Izraela, 47 z Brazylii i 28 z Kanady. Zwraca uwagę niski udział krajów, które powodowały najpoważniejsze problemy ze spamem. Wysoki odsetek wejść z USA i Izraela tłumaczy wspominaną już wcześniej aktywność społeczności żydowskiej, choć oczywiście odbiorcami z pewnością są i tamtejsi chrześcijanie. Można więc przyjąć, że serwis owszem, służy emigrantom w poszukiwaniu informacji o swych korzeniach, lecz bezwzględnie dominują tu miejscowi. Weźmy więc pod uwagę, że Kolno liczy ok. 11 tys. ludzi, w całym zaś powiecie mieszka niespełna 50 tys. Włączając dzieci, osoby niepodłączone do sieci i być może analfabetów. Dopiero w tym świetle widać, jaką rzeczywistą siłą staje się taki projekt i dlaczego mówi się o nim np. przy zakupach na rynku. Zwłaszcza, że Kolniacy nie należą do osób bardzo aktywnych w sieci. Ciekawe, zupełnie inne informacje przynosi kolejna statystyka. Wśród użytkowników witryny większość posługiwało się przeglądarką Firefox, następnie w zbliżonych proporcjach Internet Explorer, Chrome i Opera. Użytkownicy urządzeń mobilnych stanowią nikły odsetek. Strona | 5 ARCHIWA I KOLEKCJE PRYWATNE - DZIEDZICTWO ARCHIWALNE, DZIEDZICTWO KULTURY Podpowiada nam to, że z serwisu korzystają raczej ludzie bez pośpiechu, w domowym zaciszu i raczej nie podążający za nowinkami technicznymi. Okazało się też, że KolnoTeka służy osobom niezwiązanym z Kolneńszczyzną. Dr hab. Marta Kurkowska-Budzan z Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie przyznała się do prezentowania jej w czasie swych zajęć studentom. Ukazuje przykład archiwum online i obywatelskiej postawy ratowania źródeł. Perspektywy Zebrane w toku funkcjonowania serwisu doświadczenia wskazują na konieczność jego gruntownej przebudowy. Bazodanowa tabela, którą do tej pory się posługuje nie sprawdziła się. Szwankuje system komentowania artykułów, zaś sama ilość materiałów do opublikowania rośnie szybciej, niż możliwości dokonania nawet prostego opisu. Na poziomie historii lokalnej w wersji elektronicznej podział źródeł na archiwalne, biblioteczne i muzealia jest cokolwiek sztuczny, a nawet jeśli zasadny, to mało użyteczny. Zresztą jak zakwalifikować wspomnienia ludzi, które zebrano i wydano w wersji książkowej? A plakat zapraszający na organizowany własnymi siłami pierwszy Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy? Gazeta z I wojny światowej? Albo ulotka wyborcza? Poprawne zaszufladkowanie tych materiałów nie ma najmniejszego znaczenia, jeśli tylko będą dobrze opisane i łatwo dostępne. Wynika z tego pierwszy kardynalny wniosek – KolnoTeka musi stać się archiwum, biblioteką i muzeum w jednym. Przykład fotografii ukazał inna paląca potrzebę: źródła trzeba szybko publikować, nawet kosztem poprawności opisu. Ten ostatni jednak musi się pojawić indywidualnie dla każdej pozycji, nie może być zbiorowy jak dla galerii. Sytuacja, w której nieokreślona bliżej liczba skanów jest zgromadzona, ale czeka na opis stanowi niekomfortowa sytuację dla publikującego, który musi pamiętać, co zamieścił, a gdzie ma rzeczy niegotowe. Grozi też zmarnowaniem entuzjazmu osób dotąd niezaangażowanych, które oczekując na publikację przekazanych materiałów mogą odpuścić sobie szukanie następnych. Tak się bowiem z prywatnymi archiwaliami zdarza, że właściciel zawsze dokonuje ich pewnej selekcji. Nie musi to wcale oznaczać chowania rzeczy niekorzystnych, zazwyczaj chodzi tylko o troskę o odbiorcę (po co ktoś ma oglądać moje zdjęcia rodzinne!). Opis, jak wskazują doświadczenia z portali społecznościowych, ale też np. bibliotek australijskich, można powierzyć użytkownikom. Rozbudowane opisy i skomplikowany system komentowania, jaki zastosowano na początku zniechęciły odbiorców od udzielania własnego wkładu. Oczywiście zanim jakąś uwagę użytkownika przeniosłoby się do trwałego Strona | 6 ARCHIWA I KOLEKCJE PRYWATNE - DZIEDZICTWO ARCHIWALNE, DZIEDZICTWO KULTURY opisu, należałoby ją zweryfikować, tym nie mniej niesprawdzona informacja jest zawsze bardziej użyteczna od jej braku. Forum, jako kompletnie nie spełniające założeń, mogłoby zostać skasowane. Wymaga to jednak zostawienia innego miejsca, gdzie można by było poruszać tematy luźno związane z prezentowanymi materiałami. Nie ma bowiem nic złego w tym, że ktoś się pyta o swych przodków, nawet jeśli autor serwisu nie ma i może nie chcieć mieć wiedzy w tym zakresie. Kwestie prezentowania materiałów z opisem i możliwością linkowania innych powiązanych w jakikolwiek sposób między sobą rozwiązuje oprogramowanie przeznaczone do tworzenia katalogów firmowych. Okazuje się, że w sensie technicznym prezentacja dokumentów nie różni się od prezentacji np. gwoździ. Zwłaszcza jeśli sposób uporządkowania powierzy się samemu użytkownikowi, a my skupimy się wyłącznie na opisie. Podsumowanie W przedstawionym świetle właściwym wydaje się pytanie, czy KolnoTeka w ogóle może być nazywana archiwum. Spójrzmy więc w przepisy. Za zadania stawiane przez ustawę archiwom wymienia się gromadzenie, konserwację, przechowywanie i opracowywanie zbiorów, a nade wszystko udostępnianie i informowanie o zasobie. Spośród nich jedynie konserwacja znajduje się poza obszarem działania serwisu. Ale bądźmy szczerzy – wiele archiwów instytucjonalnych, w szczególności małych archiwów zakładowych w tej dziedzinie nie robi nic. Tymczasem samą digitalizację bardzo często traktuje się jako działanie mające długofalowo konserwować archiwalia. Względem udostępniania i informowania o zasobie żadne archiwum tzw. „analogowe” nie może się nawet równać. Tu od razu dostępna jest całość zbiorów z tak szeroką informacją, jaką tylko da się zebrać. Ponadto sami użytkownicy dbają o właściwe opracowanie. Jest to o tyle istotne, że nie ma chyba takiego archiwum państwowego, którego inwentarze wolne by były od błędów. Istotne tylko, jak się do ich eliminacji podchodzi. Jeżeli uwagi użytkowników są ignorowane, bądź mimo oczywistości np. nanoszone jedynie na teczkę a nie do inwentarza, to ciężko liczyć na współpracę osób zwykle dysponujących w tej konkretnej dziedzinie szerszą wiedzą niż archiwiści. Czy serwis internetowy wolny jest od zagrożeń? Jak dotąd wandalizm nie stanowi tu poważnego wyzwania, zresztą zawsze możliwe jest odzyskiwanie zbiorów zdigitalizowanych, w odróżnieniu od analogowych. Poważniejszym problemem jest to, że KolnoTeka jako inicjatywa stricte prywatna może zostać skasowana. Tylko czy naprawdę będzie się torównało Strona | 7 ARCHIWA I KOLEKCJE PRYWATNE - DZIEDZICTWO ARCHIWALNE, DZIEDZICTWO KULTURY utracie części dziedzictwa narodowego? Absolutnie nie. Przypominam, że nadal oryginały dokumentacji pozostają w rękach ich właścicieli. Odwrotnie niż w przypadku tzw. „akcji archiwalnych”, gdzie zbiera się dokumentację w jednym miejscu, nie grozi jej tu fizyczna likwidacja wraz z instytucją (a takie przypadki miały miejsce w bibliotekach, szkołach, nie mówiąc o stowarzyszeniach i przedsiębiorstwach). Ponadto charakter internetu pozwala liczyć, że w krótkim czasie udałoby się odtworzyć większość ze zbiorów wyłącznie z kopii wykonanych przez użytkowników do ich własnych celów. Pozostało więc zadać sobie ostatnie istotne pytanie: czy doświadczenia tegoż serwisu mogą być przeniesione na grunt archiwów instytucjonalnych? Niestety odpowiedź nie jest tak prosta, jakby się wydawała. Praktyka minionych lat wskazuje, że archiwa, zwłaszcza państwowe, chętnie traktowały swe zbiory jako źródło zarobku, a nie element kultury narodowej. Koncentracja w głównych ośrodkach akademickich, nakazowe niszczenie dokumentacji państwowej nie wziętej pod nadzór archiwum państwowego, czy wreszcie wydumywanie praw autorskich do materiałów urzędowych, stanowi naszą obecną rzeczywistość. I jestem przekonany, że dopóki nie wytworzy się powszechna dobra praktyka usługowej działalności instytucji względem obywateli, na szerokie otwarcie się archiwów z zaufaniem do użytkowników nie ma co liczyć. Pomimo, że pomocniczą rolę państwa mamy zapisaną w konstytucji. Pogrom archiwaliów związany z drugą wojną światową jednoznacznie ukazuje, że w naszych warunkach geopolitycznych musimy brać pod uwagę gigantyczne zagrożenie, jakie niesie koncentracja archiwów. Na atak atomowy bądź akt terroryzmu znacznie bardziej narażone są wielkie miasta z ich gigantycznymi zbiorami. Możliwość przeniesienia cyfrowych odwzorowań dokumentacji pod opiekę niepaństwowych instytucji czy tak jak w omawianym przypadku, osób prywatnych, nie przyniesie żadnej straty. Dodatkowo nie generuje kosztów po stronie pieniędzy publicznych, a zwiększa dostępność źródeł badaczom, którzy niekoniecznie muszą być naukowcami. Jednak do współpracy potrzeba co najmniej dwóch stron. Osobiście mam nadzieję, że podobne projekty będą się rozwijać już w najbliższej przyszłości. Strona | 8