Przekleństwo ropy czy wojna o surowce (cz. 5)

Transkrypt

Przekleństwo ropy czy wojna o surowce (cz. 5)
Przekleństwo ropy czy wojna o surowce (cz. 5)
Autor: Andrzej Szczęśniak
(blog paliwowy szczesniak.pl)
Czy ropa naftowa przynosi nieszczęście narodom, które ją posiadają? W jaki sposób
naturalne bogactwa wpływają na rozwój gospodarczy? Jak teorię o przekleństwie ropy
oceniają naukowcy? I jak ma się ona do interesów wielkich mocarstw?
Naukowa krytyka teorii
Teorię przekleństwa ropy naftowej krytykuje wielu naukowców, którzy wytykają jej poważne
braki i podnoszą liczne wątpliwości. Czy założenia i dane dobrane są właściwie? Czy wady
rozwojowe dotyczą wszystkich krajów, gdzie znaleziono duże ilości surowców? Czy rozwój
przebiegałby inaczej, gdyby nie znaleziono ropy i minerałów? Czy braki rozwojowe wielu
krajów nie zależą od czynników innych niż dochody z eksportu surowców? Czy dochody z
ropy są źródłem problemów czy jednym z licznych uwarunkowań gospodarek rozwijających
się w oparciu o surowce?
Przede wszystkim trzeba wiedzieć, że istnieją ważne wyjątki przeczące scenariuszowi
nieuniknionej surowcowej katastrofy. Na przykład same Stany Zjednoczone do II wojny
światowej wydobywały ponad połowę globalnej ropy i wiele innych surowców. W ostatnich
dziesięcioleciach Wielka Brytania, Norwegia, Australia czy Kanada także osiągały dochody z
niedawno odkrytych złóż. Wszystkie te kraje były już wcześniej demokratyczne, praworządne
i miały ustabilizowane systemy polityczne. Ropa nie wyzwoliła w nich rządów autorytarnych
i nie zniszczyła struktury społecznej. Nawet afrykańska Botswana jest przykładem sukcesu
opartego na dochodach z surowców. Więc jednak to może nie ropa, gaz, surowce, ale jakość
systemu władzy i instytucji państwa są czynnikami decydującymi?
Zwolennikiem takiego wyjaśnienia jest Charles Kenny z Centre for Global Development,
który udowadnia, że to niski poziom rozwoju instytucji doprowadza do zjawisk
opisywanych jako przekleństwo ropy. Surowce nie są czynnikiem decydującym czy jedynym.
Co najwyżej są katalizatorem, lecz nie źródłem. Z kolei inni naukowcy, jak Sarah Brooks i
Marcus Kurtz uważają, że ropa jest „warunkowym” przekleństwem i że na wadliwą drogę
rozwoju składa się wiele innych czynników, zarówno wewnętrznych jak i zewnętrznych.
Podobnie jest z podatkami. Samuel R. Schubert z Webster University Vienna argumentuje, że
ogromny wzrost dochodów z eksportu ropy, który odnotowała Rosja, nie zlikwidował
istniejącego tam systemu podatkowego. Również Libia była interesującym przykładem
dostatniego społeczeństwa i imponującego wykorzystania dóbr publicznych bez obciążania
ludności podatkami. Inny naukowiec, Kevin Morrison, dodaje, że pozapodatkowe dochody
nie są ani pro- ani antydemokratyczne. Ich istotną cechą jest stabilizacja istniejącego systemu
władzy.
1
Słabe podstawy
Teoria przekleństwa ropy skupia się na jednej tylko stronie zagadnienia – na zjawiskach
negatywnych. Jednak w ogóle nie bierze pod uwagę, dlaczego w krajach bogacących się
dzięki surowcom powstają również dobrze funkcjonujące instytucje lub dlaczego stabilne
ustroje demokratyczne nie ulegają erozji wskutek nagłego przypływu fali dochodów z
eksportu surowców.
Weryfikacji naukowej nie wytrzymuje również teza, że rządy niedemokratyczne uciekają się
do korupcji, natychmiastowej konsumpcji i marnotrawstwa dochodów. Dzisiejsze państwowe
Fundusze Bogactwa (Sovereign Wealth Funds) są instytucjami zbudowanymi głównie na
ropie i surowcach. W 2012 r. było to łącznie 4,8 biliona dolarów. Fundusze te podejmują
znacznie więcej strategicznych i długoterminowych inwestycji niż przedsiębiorstwa prywatne
czy fundusze emerytalne, gdyż nie działają pod naciskiem natychmiastowego osiągania
zysków.
Stosowanie wskaźnika wzrostu PKB na mieszkańca, jako podstawowego miernika oceny
rozwoju gospodarczego, jest dziś także poddawane krytyce. Michael Alexeev i Robert Conrad
w pracy „The Elusive Curse of Oil” twierdzą, że producenci nie mogą osiągnąć tak
wysokiego wzrostu wydobycia surowców, gdy przytaczane statystyki rozwoju pomijają
najczęściej pierwszy okres produkcji, który był czasem gwałtownego wzrostu. Poza tym
trendy demograficzne osłabiają znaczenie wskaźnika wzrostu PKB na mieszkańca, gdyż tak
kraje arabskie, jak i afrykańskie, odnotowują znacznie szybszy wzrost liczby ludności od
krajów rozwiniętych.
Wobec tezy o tzw. chorobie holenderskiej, już w połowie lat 90. naukowcy pisali, że „(…)
występuje znacznie rzadziej w gospodarkach rozwijających się niż pierwotnie myślano”.
Badane gospodarki w większości nie wykazywały jej objawów, gdyż łatwo było im zapobiec.
Nie przeszkadza to jednak posługiwać się tym sloganem np. wobec Rosji, która akurat bardzo
szybko poradziła sobie z tym zagrożeniem.
Może jednak interesy?
Po tym przeglądzie recenzji naukowych widzimy, że teoria naftowego przekleństwa jest
jednostronna i jej ostrze skierowane jest przeciwko lokalnym rządom. Nie bierze pod uwagę
złożoności sytuacji i różnych ról, odgrywanych przez głównych aktorów tego zjawiska. Nie
chodzi jedynie o złe skorumpowane rządy, które trzeba zastępować organizacjami
pozarządowymi. Chodzi o skomplikowany proces rozgrywany między różnymi aktorami –
międzynarodowymi (w postaci koncernów naftowych, patronujących im rządów czy
organizacji międzynarodowych i pozarządowych), krajowymi (władze lokalne, administracja
państwowa. krajowe przedsiębiorstwa i elity) oraz lokalnymi uwarunkowaniami prawnymi.
Naukową krytykę teorii „przekleństwa ropy” potwierdza analiza strategii politycznogospodarczych i działań USA oraz państw europejskich wobec krajów produkujących ropę,
szczególnie w Afryce. Gdzie przebiega granica między staraniami o dobro społeczeństw
najuboższych krajów świata a walką o dostęp do cennych zasobów, o zyski własnych
przedsiębiorstw i rozszerzanie wpływów politycznych?
Celem amerykańskich działań jest otwarcie rynków dla inwestorów na najlepszych
warunkach, minimalizacja kontroli ze strony państwa, obniżenie obciążeń podatkowych
2
nakładanych na wydobycie. Doskonałym przykładem jest zwycięstwo inwestorów
poszukujących gazu łupkowego, którzy otrzymali od rządu gwarancję utrzymania
mikroskopijnego wymiaru podatków w Polsce. Wejście inwestorów jest wspierane szerokim
zestawem działań lokalnych organizacji pozarządowych, mediów, krajowych polityków i
dyplomacji amerykańskiej. To standardowe narzędzia wpływu na rządy krajów
przyjmujących inwestorów zagranicznych.
Wiele nieszczęść państw surowcowych wynika z przekazywania swoich kompetencji
instytucjom międzynarodowym. Jest to cecha charakterystyczna nowego światowego ładu,
wprowadzonego w połowie XX w. Jednak słabsze państwa są bardziej narażone na protesty
społeczne czy zbrojne konflikty wewnętrzne. Silnej strukturze państwowej znacznie łatwiej
zmierzyć się z tymi problemami, ma też większe możliwości realizacji programów
rozwojowych niż państwa o strukturze niejednolitej, poddanej wielostronnym naciskom,
rozproszonej i skonfliktowanej. Stąd sukcesy rozwojowe krajów takich jak Chiny czy Rosja.
Natomiast realizacji surowcowego przekleństwa sprzyja osłabianie państwa, wzrost
znaczenia zewnętrznych ośrodków kontrolujących i zastępowanie narodowych rządów w jego
zadaniach wobec obywateli.
Przekleństwo ropy jako narzędzie soft power
Chcąc zapobiec surowcowym konfliktom zbrojnym Zachód powinien zablokować możliwość
ich finansowania z dochodów pochodzących z koncesji lub sprzedaży ropy. Nie stosuje
jednak tej zasady. Powstania w Kongo w 1997 r. i próba zamachu stanu w Gwinei
Równikowej w 2004 r. były sfinansowane przez inwestorów, którym po zwycięstwie
obiecano koncesje. Zobowiązania do zawarcia kontraktów na wydobycie ropy w Libii przez
francuskie firmy, bezpośrednie zakupy ropy od powstańców zwalczających Kadafiego, czy
sankcje przeciw rządowi syryjskiemu, uchylone wobec powstańców antyrządowych dobitnie
pokazują, że USA i UE sprzyjają wojnom i przewrotom, często same je wywołując.
Obraz krajów czerpiących dochody z ropy naftowej jest bardzo ponury, a charakteryzuje go
niestabilność polityczna, konflikty, militaryzacja, korupcja, złe rządy, dramatyczne
nierówności. Media przedstawiają zarówno Nigerię, jak i Rosję, jako ofiary bogactwa
surowcowego. Jednak zestawienie teorii z jej krytyką, a szczególnie z praktyką polityczną,
podpowiada inne wyjaśnienie. Przekleństwo ropy jest jednym z narzędzi tzw. soft power,
czyli miękkiego nacisku. To jeszcze jedna z idei, wartości atrakcyjnych dla opinii publicznej
i uznawanych za wiarygodne takich jak demokracja, prawa człowieka czy wolny rynek.
Teoria taka wcale nie musi być naukowo ugruntowana, by zostać dodaną do politycznego
portfolio. Dzieje się to zwykle wtedy, gdy nie została jeszcze zweryfikowana. I choć przy
dokładniejszym badaniu niewiele z pierwotnej tezy zostaje, to jeśli ma wsparcie
strategicznych aktorów, wchodzi do porządku obrad organizacji międzynarodowych, zostaje
obudowana instytucjami i programami, co stanowi dla innych potężna zachętę do jej
przyjęcia. Tak tworzy się sieć wpływów i nacisków, ułatwiających osiąganie celów. A te są
dość prozaiczne – dostęp do złóż dla własnych koncernów, bezpieczeństwo dostaw ropy i
ekspansja gospodarcza.
Przekleństwo ropy jest jedną z naukowych hipotez przekształconych w polityczne narzędzie,
służące narzuceniu słabym afrykańskim państwom światowych reguł gry. Jest produktem
złotego okresu liberalnego kapitalizmu, który w latach 90. nie napotykał już na konkurencję
komunizmu. Jednak okres ten nie został wykorzystany na tyle, by takie reguły gry skutecznie
3
rozpowszechnić. Konkurencja reszty świata jest już zbyt silna, głównie ze strony państw
BRICS, czyli Brazylii, Rosji, Indii, Chin i RPA. Dlatego siła takich narzędzi amerykańskiego
soft power jest coraz mniejsza.
4