Dnia 23 listopada obejrzeliśmy "Siostrunie" – w reżyserii Jana

Transkrypt

Dnia 23 listopada obejrzeliśmy "Siostrunie" – w reżyserii Jana
Dnia 23 listopada obejrzeliśmy "Siostrunie" – w reżyserii Jana
Szurmieja w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie.
Boskie poczucie humoru
– Po czym można poznać, że Bóg ma poczucie humoru? –Bo prowadził lud
Izraela po pustyni przez czterdzieści lat i w końcu zostawił tam, gdzie nie
ma ropy naftowej! To zaledwie jeden z dowcipów z musicalu „Siostrunie"
Dana Goggina opowiedzianych przez radosne, rozśpiewane, roztańczone i pełne
wdzięku zakonnice. Żeby mieć zaserwowaną pełną porcję humoru trzeba tak jak
my wybrać się autobusem w niedzielne popołudnie do teatru.
Już sam początek jest śmieszny. Z powodu tragicznej w skutkach nieznajomości
grzybów przez zakonną kucharkę po spożyciu ugotowanej przez nią zupy
kilkadziesiąt sióstr nagle umiera. Pozostałe nie mają pieniędzy na pochówek dla
wszystkich i 4 ciała spośród zmarłych czeka cierpliwie w klasztornej lodówce.
Zwłaszcza, że przełożona zakonu wcześniej lekkomyślnie zakupiła dość drogie
kino domowe. Chcąc zebrać fundusze na pozostałe pogrzeby, siostry
postanawiają wystąpić w muzycznym show.
Reżyser tego przedstawienia Jan Szurmiej, mistrz lekkiej, teatralnej muzy, i tym
razem przyrządził danie smakowite. Rozwinął nieco spektakl, wprowadzając do
niego polskie akcenty. Zapewnił widzom spędzenie czasu w teatrze w klimacie
absolutnego odprężenia i w towarzystwie uroczych, choć nie całkiem uczciwych
zakonnic. Szurmiej skupia się właśnie na tej dwoistości ich natury, puszczając
oko do widowni. Zakonnice, z pozoru ciche, potulne i rozmodlone, w istocie
skrywają pod habitami temperamenty przez samego diabła nie do okiełznania,
a ponadto nieposkromioną kobiecość pokazaną w spektaklu muzycznym
w broadwayowskim stylu. Wszystko to połączone jest z wyśmienitym
aktorstwem komediowym. Dawno już nie ubawiliśmy się tak jak na tym
musicalu - warto było obejrzeć coś takiego w listopadowy dzień.
Wcześniej bo 25.X.2014. byliśmy również w teatrze rzeszowskim na małej
scenie co prawda, ale za to na „wielkiej sztuce”. Był to monodram pt. ”Zapiski
oficera Armii Czerwonej”…- z doskonałą grą aktora - Marka Kępińskiego.
20.XI. wybraliśmy się do Mieleckiego Domu Kultury, aby obejrzeć monodram
teatralny pt. „Ta cisza to ja”…- w wykonaniu Jacka Kawalca. Był to spektakl
który śmieszy, daje do myślenia i wzrusza do łez. Jest w nim zawiedziona
miłość, zawodowa kompromitacja i picie, by zabić emocje, które nie dają
spokoju. Sztuka uczy i przestrzega widzów, a tym którzy mają problem
pokazuje drogę wyjścia i daje nadzieję. Jacek Kawalec to aktor wszechstronny.
Po tych dwóch poważnych monodramach „SIOSTRUNIE” były udaną komedią.
W galerii zdjęć można zobaczyć fotki z tych trzech teatrów- Małgorzata G.

Podobne dokumenty