Wokół Erosa
Transkrypt
Wokół Erosa
Wokół Erosa "Kurier Podlaski nr 60 (203), 22 III 1984 Jakże inaczej pisano o muzyce przed kilkudziesięciu laty. Polemiki osiągały temperaturę wrzenia. Dzisiejsze recenzje przy tamtych wydają się zimne, beznamiętne, mdłe. Czytając je odnosimy wrażenie, że współczesnego recenzenta paraliżuje obawa, aby nikogo nie urazić. Gdyby dzisiaj ktoś napisał krytykę w stylu na przykład Piotra Rytla o Karolu Szymanowskim, zostałby niechybnie oskarżony o zniesławienie. Zresztą i dawniej, już nie kilkadziesiąt a kilkaset lat temu, pisano równie ostro. Jakież polemiki toczyły się w prasie warszawskiej, kiedy roztrząsano grę dwóch wielkich skrzypków — Paganiniego i Lipińskiego! A owe prawdziwe wojny na pióra (i nie tylko) miedzy zwolennikami opery francuskiej i włoskiej! Sztuka potrzebuje polemik, żywego zainteresowania prasy społecznego rezonansu. Źródłem tych refleksji jest lektura starych roczników "Kuriera Warszawskiego" i "Przeglądu Porannego", gdzie szukałem echa prawykonania opery Eros i Psyche Ludomira Różyckiego. Czołowymi recenzentami muzycznymi tych pism byli w owych czasach Cezary Jellenta i Franciszek Brzeziński. Mało kto wie, iż Cezary Jellenta— to pseudonim, pod którym ukrywał się Napoleon Hirszband. Odbył studia uniwersyteckie i wokalne w Warszawie, a działalność recenzencką uprawiał niejako na marginesie poważniejszej twórczości — jest przecież autorem wielu prac i studiów literackich a także libretta do opery Meduza Różyckiego, która swego czasu narobiła wiele szumu wśród, warszawskich krytyków. Franciszek Brzeziński początkowo pracował jako adwokat w Warszawie. Podobnie jak później Jerzy Waldorff zniechęcił się jednak do adwokatury poświęcając się wyłącznie muzyce. Po studiach muzycznych w Paryża i Lipsku został na pewien czas muzycznym recenzentem "Kuriera Warszawskiego". Brzeziński był podobno świetnym tancerzem, wykwintnym światowcem i prawdziwym, lwem salonowym. To właśnie na jego cześć Adam Karasiński napisał słynnego walca François. Przede wszystkim jednak był świetnym publicystą i kompozytorem. Polska prapremiera Erosa i Psyche Ludomira Różyckiego odbyła się 20 marca 1918 roku w Teatrze Wielkim w Warszawie. Oto kilka fragmentów z recenzji Franciszka Brzezińskiego: "Teatr Wielki zapełniony był wczoraj do ostatniego miejsca: głowa przy głowie, od góry do dołu. Nastrój uroczysty… Opera Różyckiego ma formę najzupełniej nowożytną: dramat nie robi tu najmniejszych ustępstw na rzecz muzyki, ale i muzyka drga też nieustającym życiem w ciągłym związku ze sceną… Jest to muzyka, którą można by nazwać impresjonistyczną i którą z tego stanowiska oceniać należy... Wówczas trzeba przyznać, że opera Różyckiego jest jedną z najlepszych, jakie się zjawiły w ostatnich czasach… Opera Eros i Psyche niewątpliwie obiegnie wszystkie sceny europejskie i wszędzie zrobi wrażenie". Podobnie wyrokował Cezary Jellenta pisząc nazajutrz po prapremierze w "Przeglądzie Porannym": "Eros i Psyche żyje na scenie i żyć będzie życiem długim i potężnym, jak żyją zawsze ociekające krwią świątynie serca ludzkiego. Święto więc było istotne i całkowite na scenie i na widowni". Niestety owe przepowiednie znakomitych krytyków nie sprawdziły się. Eros i Psyche zupełnie wyjątkowo pojawia się na scenach operowych. Najlepsze fragmenty tej opery będziemy mogli poznać w audycji Zofii Gładyszewskiej w najbliższą niedzielę o godz. 10.35 (program II stereo). W niektórych punktach sprzedaży w Białymstoku jest jeszcze trzypłytowy album "Polskich Nagrań" z koncertową rejestracją tej opery dokonaną przez zespół solistów Chór i Orkiestrę Teatru Wielkiego w Warszawie pod dyr. Antoniego Wicherka. STANISŁAW OLĘDZKI