Jak wyjechać i być szczęśliwym
Transkrypt
Jak wyjechać i być szczęśliwym
8 OPINIE ŻYCIE WARSZAWY CZWARTEK 23 LISTOPADA 2006 FOT. RYSZARD BARANOWSKI Polacy za granicą: Dorastające pokolenie X żyje na walizkach – mówi autorka poradnika dla emigrantów Jak wyjechać i być szczęśliwym Z Margaret Malewski, autorką książki „Nawalizkach. Emigranci pokolenia X”, o tym, czywarto wyjeżdżać za granicę, co zrobić, aby odnieść tam sukces i czy wracać do Polski, rozmawia Daniel Zyśk pisać książkę − poradnik, który, mam nadzieję, pomożeludziomwpodjęciudecyzjiowyjeździe, znalezieniu pracy, a potemw powrocie do kraju. Urodziła się Pani w Kanadzie. Jaki był język Pani dzieciństwa? Polska jestoparta nabardzobliskichzwiązkach rodzinnych. Życie za granicą,w ciągłym ruchu, wymaga pewnej otwartości na ludzi spoza rodziny. Otwartość na nowe wyzwania, która ułatwiażycieza granicą, stoiw pewnej sprzeczności z przeważającym w Polsce przywiązaniem dotradycji.Zagranicąnajlepiejczująsięci,którzy potrafią swoje tradycje przenieść w nowe miejsce, ale nieco je zmodyfikować. Mamkoleżankę,którawyszłazamążzaHolendra i mieszka w Holandii. Nadal jest bardzo przywiązana do swoich polskich korzeni. Przyjeżdża z mężem do Polski na wakacje, obchodzą polskie święta, prowadzą polską kuchnię.Natomiastprzyjęli holenderską formę przyjaźni – z przyjaciółmi są nieco na dystans. Każda zmiana miejsca zamieszkania nadwyręża nasze relacjez przyjaciółmii rodziną.Najważniejsze jest to, w jakim stopniu te relacje wytrzymują próbę odległości. Co zrobić, aby odnieść za granicą sukces? Urodziłam się w Montrealu, chodziłam do francuskiej szkoły, mówiłam po polsku z rodzicami. Po szkole opiekowała się mną pani mówiąca po angielsku. Nie pamiętam, jaki był mój pierwszy język. Studiowała Pani w Polsce, kończyła Politechnikę Warszawską? Tak, skończyłam architekturę. Potemzaczęłysiępodróże.Wilu miejscach i gdzie Pani pracowała w ciągu ostatnich 10 lat? Już podczas studiów na początku lat 90. zaczęłam jeździć na staże. Już wtedy myślałam o wyjeździe po studiach za granicę. Najpierw pracowałam we Francji u polskiego architekta, potem byłam na stypendium British Council w Londynie, miesiąc pracowałam w Stanach Zjednoczonych w agencji nieruchomości. Pracowałam dla koncernu Procter & Gamble. Mieszkałam na stałe w Genewie, ale jeździłam do pracy na Bliski Wschód: do Libanu, Jordanii, Syrii. Potem po czterech latach przeprowadziłamsię doIzraela,gdziew małym zespole otwieraliśmy izraelską filię P&G. Wytrwałam osiem miesięcy i wróciłam do Kanady. Mieszkałam w Montrealu, potem w Vancouver. Teraz mieszkam wParyżu i kończę MBA.W styczniu wyjeżdżam do Singapuru. Żyjącnawalizkach, raz najakiśczas wartozadać sobiepytanie: czygdybym dzisiajumarł, byłbymzadowolonyzwłasnego życia? Co będzie Pani robić w Singapurze? To będzie ciąg dalszy studiów. Jak powstała książka „Na walizkach. Emigranci pokolenia X”? To wynik pewnych obserwacji. Mieszkając w różnych kulturach, odnalazłam ich cechy wspólne i odrębne. Zaczęłam myśleć o tym, już przyjeżdżając na studia do Polski. Myślałam zupełnie inaczej niż moi koledzy na studiach. Świadczy o tymsamfakt, że jużw 1992 rokuszukałammiejscnastażezagranicą.Wtedy małokto myślał tymi kategoriami. Zdecydowałam się na- Warto tworzyć za granicą polski dom bis? Można odtworzyć polskie życie za granicą: np. spotykając się tylko z Polakami, ale taki wyjazd niewielewtedywnosidonaszego życia. Trzeba skoczyć na głęboką wodę, spróbować czego innego. Wartonapoczątkupobytuzagranicą poświęcić czas i pieniądze na naukę języka. To będzie procentować. Nawet jeśli szkoła będzie kolidować na początku z pracą. Sąjakieśpodziałynakraje,gdzie łatwiej wyemigrować, i te trudniejsze do zadomowienia się? Z pewnością w USA jest łatwiej. To kraj otwarty na różne narodowości i kultury. Ale im bardziej kraj jest zamknięty kulturowo, tym ważniejsza jest znajomość języka.Niezawsze należy jąjednakpokazywać. Jeżeli ktośznajapoński,towcale nie musitobyć atutem w tym kraju. Japończycy lepiej czują się w swoim własnym sosie, gdy mają świadomość, że obcokrajowcy nie rozumieją, o czym rozmawiają. Coraz więcej osób wyjeżdża z Polski i – mimo naszego przywiązania do tradycji i rodziny – dobrze sobie radzą. Gdzie tkwi tajemnica? Jak sobie radzić, gdy pozostawiamy bliską osobę w kraju? W tej chwili mój mąż jest w Vancouwer, a ja od czterech miesięcy we Francji. Problem ten rzeczywiście jest widoczny, gdy rozstania wymagają praca albo kariera naukowa. Widzę to wśród studentów. Spośród tych, którzy opuścilirodzinnestrony, siedemnadziesięćzwiązków rozpadło się. Często myślimy tak: z moim partnerem jakoś to będzie, trzeba pomyśleć o karierze. I najczęściej nie wychodzi nam łączenie jednego i drugiego. Aby osiągnąć sukces, potrzebne jest ciągłe zaangażowanie na obu tych polach. Dlatego zdecydowaliśmy się na małżeństwo. Czy to gwarancja przetrwania związku? To nie jest żadna gwarancją, ale ślub potwierdza zaangażowanie w związek i jest oznaką tego, że mamy jakieś wspólne plany. Często – zwłaszcza u młodych ludzi – decyzja o karierze bierze górę nad związkiem. To dobrze czy źle? Trzeba być świadomym, na jakim etapie życia jesteśmy. Związek, moim zdaniem, jest ważniejszy od kariery. Teraz pomimo że miałabym lepsze możliwości pracy w Londynie czy w Warszawie, to jednak wracam do Vancouver. Decyduje się w pewnym sensie na niższą pensję i mniejsze możliwości rozwoju kariery zawodowej. Ale to jest moja przemyślana decyzja. Nie robiąc takiego rozrachunku z własnym życiem, bardzo łatwo jest skusić się np. na wysoką pensję i odpuścić związek. Czy da się określić, jak długo można żyć na odległość? Pół roku, rok? Bywaróżnie.Wydajemisię, żewarto miećkonkretnyterminpowrotu. Inaczej łatwo jest przeciągnąć strunę. Zawsze jest jakaś nowa okazja, nowa możliwość, zawsze dzieje się coś ciekawego, ale to może okazać się pułapką. Lepiej więc zaplanować nie tylko, jak długo będziemy za granicą, ale co chcemy tam osiągnąć? Tak, bo bardzo łatwo jest wciągnąć się w wir robienia kariery, pieniędzy. Nie mówię, że to jest złe. Ale obserwuję wielu moich znajomych, którzy spotykają się i rozmawiają tylko o tym, kto ma lepszą ofertę, lepszą pracę, kto zarabia więcej pieniędzy. To sytuacja, w której człowiek staje się ofiarą otwartych granic. Wielkie koncerny wiedzą, że młodzi marzą o międzynarodowejkarierze i wietrząwtyminteres. Często szukają pracowników bez zobowiązań, którzy nie muszą ciągnąć za sobą rodziny. W tym wszystkim łatwo się pogubić. Trzeba pamiętać, że to my zarządzamy naszym życiem.Nie możebyć tak, żerobi to za nas firma. Jak nie wpaść w taką pułapkę? Planowaćiwracaćciągledopytania,cojestdla mnie najważniejsze. Raz na jakiś czas warto zadawać sobie pytanie: czy gdybym dzisiaj umarł, to byłbym zadowolony z własnego życia? Choć w imię jakiegoś celu, który chce się osiągnąć za pięć lat, można oczywiście iść na jakiś kompromis. Ale trzeba dążyć do stanu równowagi pomiędzy życiem osobistym a swoimi ambicjami zawodowymi. Mój profesor na uczelni powtarzał nam: młodo dzieci ma się tylko raz. Nie można zawsze odkładać zadowolenia z życia na później. Pewne rzeczy trzeba robić dziś. Pewną pomocą w życiu na odległość są nowoczesne środki przekazu: internet i komórka. Czy możemy im do końca zaufać? To jest miecz obosieczny. Są dobre i złe strony. W pewnym sensie mogę porozmawiać z mężem przez komunikator Skype. Widzę go na monitorze i mam poczucie bliskości. To pomaga. Pamiętam, jak byłam na studiachwWarszawieikorespondowałamzkoleżankamizKanady. List szedł miesiąc! Ale z drugiej strony, nowe media to taki drugi McDonald’s. Te więzi sąbardziejpowierzchowne, płytkie.Żebynapisać prawdziwy list do kogoś bliskiego, trzeba usiąść, pomyśleć, zanim przeleje się parę słów z sensem na kartkę. Czy można mówić o pokoleniu X, które „siedzi na walizkach”? Wydaje mi się, od początku przemian politycznych takie pokolenie się wytworzyło. Ludzie później biorą ślub, myślą o karierze i coraz częściej szukają szczęścia za granicą. Czy optymistyczna wizja naszych polityków, że emigranci powrócą, jest uzasadniona? To jest duże wyzwanie właśnie dla nich. Muszą stworzyć atrakcyjne warunki, aby ludzie wrócili.Jeśli polskimifirmamibędąrządzić układy, a profesjonalizm będzie przegrywał ze znajomościami, to pokolenie X nie będzie miało do czego wracać. Ludzie, którzy planują powrót chcą pracować na wyższym stanowisku albo otworzyć własny interes. Państwo musi im stworzyćatrakcyjnewarunki.Irlandiaobniżyła podatki i zachęciła emigrantów do inwestowania w kraju. Polska musi myśleć podobnie.