Pobierz

Transkrypt

Pobierz
czasopismo
bezpłatne
north east
magazyn dla polonii
magiczne miejsca:
Kielder Water
& Forest Park
4
#37
temat numeru:
Sieć wciąga 10
felieton:
Emigranci 7
czytelnia 8
kinoteka 9
numer 37 | wrzesień 2009 | czasopismo bezpłatne | www.matecreative.com/2B
pl akcenty 12
Poczuj się pewnie na brytyjskich drogach!
wstępniak
#37
Testy na prawo jazdy na wszystkie kategorie oraz brytyjski
kodeks drogowy w języku polskim. Profesjonalne i kompletne.
Bezpłatne doradztwo odnośnie uzyskania prawa jazdy w Wielkiej Brytanii!
www.emano.co.uk
[email protected]
07871 410 164
KONKURS
fotograficzny
Polska
w obiektywie
Nagrodą główną konkursu jest dwuosobowa kolacja
w restauracji Gospoda oraz publikacja nagrodzonego
zdjęcia w miesięczniku 2B North-East. Wyróżnione
zdjęcia zostaną zaprezentowane na wystawie
pokonkursowej w Gospodzie, gdzie odbędzie się
wernisaż z przekąskami i szampanem.
Każdy uczestnik może zgłosić maksymalnie trzy różne
zdjęcia, które przedstawiają Polskę. Prace w formacie
1200x1600 pikseli i w plikach nie przekraczających
1MB należy nadsyłać anonimowo (!) na adres:
[email protected] do 2. października br.
Konkurs skierowany jest wyłącznie do osób
pełnoletnich. Udział w konkursie jest bezpłatny.
Pełny regulamin konkursu dostępny w Gospodzie
oraz na stronie www.polnews.co.uk.
Uwaga! O tym, które zdjęcia wezmą udział
w wystawie zadecydują internauci! Wejdź
na www.polnews.co.uk i zagłosuj na swojego
faworyta!
Serdecznie zapraszamy.
2B North-East –
– Twoje ok(n)o
na wyspę
Restauracja Gospoda,
organizacja polonijna Nepco
CIC oraz portal internetowy
www.polnews.co.uk
zapraszają do wzięcia udziału
w pierwszej edycji konkursu
fotograficznego Polska
w Obiektywie. Temat edycji
to Polskie Lato – Impresje.
Konkurs ma charakter otwarty
i mogą w nim uczestniczyć
wszyscy, którzy pasjonują sie
fotografią – amatorzy oraz
zawodowcy.
199 High Street West
SR1 1UB Sunderland
tel. 0191 510 26 70
kom. 078 265 867 22 (Andrzej)
Godziny otwacia:
poniedziałek – sobota: 10 – 20
niedziela: 12 – 20
Dla klientów sklepu
darmowe rozmowy do Polski
na numery stacjonarne!
Przeprowadzki
Tanie przelewy
pieniędzy do Polski
(£5 bez względu na kwotę)
Gdyby tylko lato mogło trwać trochę dłużej… Gdyby słońce mogło dodawać nam
dobrej energii i optymizmu... Gdyby każdy miał wystarcząjąco dużo czasu, żeby się
zregenerować podczas urlopu... Pomarzyć
nie zaszkodzi, ale na dzień dzisiejszy, wygląda na to, że musimy zadowolić się tym,
co udało nam się zgromadzić przez ostatnie parę tygodni... Po przerwie wakacyjnej i my wracamy do pracy – nowe numery 2B mają Was zainteresować, zaskoczyć
i sprawić, że będziecie mieli ochotę czytać magazyn od deski do deski, komentować artykuły i dyskutować o nich z nami
na forach. Pod adresem: info.newcastle@
gmail.com czekamy na głosy, listy i opinie. Piszcie, o czym chcielibyście przeczytać w 2B, co was męczy, niepokoi, nudzi,
co chcielibyście zmienić w jego zawartości i wyglądzie. Tymczasem już teraz zapraszam do lektury tekstu o Kielder Water (str. 4), gdzie można wybrać się na
spacer po wrzosowiskach. Przygotowaliśmy informacje o tym, jakie nowe organizacje powstały – dla Was! – w ostatnim
czasie w północno-wschodniej Anglii (str.
12) i Sobotniej Szkole Polskiej, która rusza od września 2009 (str. 13). Zapraszamy do lektury!
Danuta Kudłacik
kalendarium
spis treści
Co świętować?
4
Magiczne miejsca: Kielder
Water and Forest Park
6
7
8
Z kraju ojców: Dmuchnęło
9
Kinoteka: „Vicky
Cristina Barcelona”
9
Jak człowiek z człowiekiem:
Handel wymienny
10
11
Temat numeru: Sieć wciąga
1 2
PL akcenty – o tym, co
nowego wsród Polonii
13
14
Polska Szkoła Sobotnia
21 Września
Międzynarodowy Dzień Pokoju (ONZ)
Dzień Służby Celnej
Światowy Dzień Osób z Chorobą Alzheimera
22 Września
Europejski Dzień Bez Samochodu
23 Września
Dożynki, Święto Plonów (etniczne słowiańskie)
26 Września
Międzynarodowy Dzień Głuchego
27 Września
Światowy Dzień Turystyki
Dzień Podziemnego Państwa Polskiego
29 Września
Dzień Aptekarza
30 Września
Dzień Chłopaka
1 Października
Międzynarodowy Dzień Wegetarianizmu
Międzynarodowy Dzień Lekarza
Międzynarodowy Dzień Osób Starszych (ONZ)
4 Października
Światowy Dzień Ochrony Zwierząt
5 Października
Światowy Dzień Nauczyciela (ONZ)
Światowy Dzień Habitatu (ONZ)
6 Października
Światowy Dzień Mieszkalnictwa
9 Października
Światowy Dzień Poczty (ONZ)
Dzień Znaczka Pocztowego
10 Października
Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego (ONZ)
Dzień Przeciwko Karze Śmierci
Felieton: Emigranci
Czytelnia: Magia
„Córki Czarownic”
Język bez granic: Niebieska
codzienność
Newsletter Nepco
Uwaga! Konkurs!
Można wygrać kolację
dla 2! Szczegóły na
sąsiedniej stronie!
W następnym numerze
Relacja z koncertu Massive Attack, który już 30 września
odbędzie się w O2 Academy w Newcastle
Krótka historia „kolei końskiej” w Tanfield
Więcej informacji „z terenu”
Wszystkim Chłopakom i Mężczyznom życzymy
tego co najlepsze – nie zapominamy o 30 września!
Redaktor naczelny: Danuta Kudłacik
Projekt i opracowanie graficzne: Mate Creative www.matecreative.com
Zespół redakcyjny: Joanna Lompart-Chlaściak, Anna Fraszczyk, Grażyna Winniczuk, Marlena Weber, Tomasz Dębski,
Kasia Makarewicz, Piotr Surmaczyński, Jerzy Wojciech, Aneta Słowik, Ireneusz Kurkowski, Anna Kurkiewicz
Marketing: Michał Czubiński
Dystrybucja: Alex Colling
Foto na okładce: Mateusz Tomaszewski
Wsparcie techniczne: Quality Computer Specialists www.newcastlecomputerrepair.co.uk
Kontakt z redakcją: [email protected]
Wydawca: NEPCO CIC
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam.
2B north east | numer 37 | wrzesień 2009 | www.matecreative.com/2B | 3
magiczne miejsca
Kielder Water
& Forest Park
Jezioro i las Kielder to spotkanie z krajobrazem, o którym nikomu się nie śniło jeszcze sto lat temu.
Dziś jeden z największych i zbiorników wodnych na Wyspach zaprasza do odwiedzin tych, którzy
spragnieni są kontaktu z przyrodą, jej zapachów, smaków i widoków.
fot. Joanna Lompart-Chlaściak
Słoneczny sierpniowy dzień. W powietrzu
czuję pierwsze tchnienie jesieni, ale lato jeszcze się nie poddaje, jeszcze walczy o każdy dzień.
W Polsce powiedziałabym: babie lato. Zsiadam
z roweru, przymykam oczy i cała zamieniam się
w słuch i węch. Cichy szum fal na jeziorze, delikatny pomruk wiatru wśród sosen, a w powietrzu słodki, odurzający zapach. Co tak pachnie?
Miód? Czy ktoś właśnie otworzył tysiące słoików
ze słodziutkim miodem i poustawiał je nad brzegiem jeziora?
Otwieram oczy, i znów zaczynam pedałować.
Chłopcy już dawno mnie wyprzedzili. Oni przyjechali tu pojeździć na rowerach, a nie rozmyślać nad miodem, słoikami i babim latem. To są
babskie sprawy. Jacek i Michał są już za tym pagórkiem, na który muszę teraz wjechać. Zmieniam przerzutkę, naciskam mocniej na pedały
4|
i wdrapuję się na wzniesienie. A tam zapach miodu znów mnie odurza. Tym razem jednak nie zamykam oczu, gdyż przede mną roztacza się widok, którego niejeden malarz mógłby przyrodzie
pozazdrościć. Wrzosowisko.
Wrzosy rosną wszędzie. Nad samym brzegiem jeziora i dalej pod lasem, przy ścieżce rowerowej i wokół krzewów. Całe połacie, wręcz pola.
Różowe i fioletowe maleńkie kwiatki roztaczają
swą miodową woń tak intensywnie, że stoję jak
zaczarowana. Widzę, że Jacka też urzekł ten widok i zapach. Jedzie powoli i rozgląda się dookoła.
Nie spodziewaliśmy się zastać tu takiej uczty dla
naszych oczu i nosów. To nasza pierwsza wyprawa nad Kielder Water.
Później wrócimy tu jeszcze nie raz, w innych porach roku, by lepiej poznać ten zakątek Norhumberland. A jest to miejsce pełne
romantycznego uroku, ale i paradoksów. Tęsknimy do natury, starych mazurskich i kaszubskich
lasów i jezior, więc ciągnie nas nad Kielder. Ale
kryje się tu małe oszustwo – zarówno jezioro, jak
i las nie są naturalne. Kielder Water to sztuczny zbiornik, który powstał w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, a otaczający je Kielder Forest zaczęto sadzić sześćdziesiąt lat wcześniej. Ich
pierwotne przeznaczenie było czysto ekonomiczne – zaopatrzenie w wodę dla rozwijających się
aglomeracji regionu i w drewno dla kraju.
Dziś te praktyczne powody istnienia jeziora
i lasu zeszły w cień. Teraz myślimy o Kielder jako
o miejscu wypoczynku. Do Kielder jedzie się rodziną na weekend. Amatorzy rowerów górskich
mają tam specjalnie przygotowane trasy. Spokojniejsi rowerzyści i spacerowicze – nową ścieżkę wokół jeziora i wiele szlaków w lesie. Harcerze – swoją bazę. Kajakarze i żeglarze – kluby. Ci,
którzy lubią patrzeć na gwiazdy – obserwatorium
astronomiczne. Lubiący ptaki – centrum ptaków
drapieżnych. Wędkarze – łódki i sprzęt.
Ciekawe, czy lata temu brytyjscy planiści
spodziewali się, że w nowym stuleciu ludzie zmęczeni już będą przemysłowym krajobrazem i zapragną powrotu do natury. I że „sztuczny” Kielder stanie się lekarstwem na tą tęsknotę? Lekarstwem o miodowym zapachu wrzosowiska.
Znów siadam na rower i powoli zaczynam pedałować. W końcu rozkoszowanie się chwilą nie
znosi pośpiechu. Trudno, chłopcy będą musieli
na mnie poczekać.
Joanna Lompart-Chlaściak
informacje praktyczne
Kielder Water and Forest Park znajduje
się ok. 50 mil od Newcastle przy
drodze C200. Najłatwiej dojechać jest
samochodem. Na terenie parku jest
wiele parkingów, największe przy dwóch
punktach informacji dla turystów (Visitor
Centre) – w wiosce Kielder oraz przy tamie.
Należy pamiętać, że w parku nie ma stacji
benzynowych. Do parku można również
dojechać autobusem nr 880 z Hexham
we wtorki, piątki i soboty oraz nr 714
z Newcastle i Gateshead w niedziele i Bank
Holidays (tylko w lecie). Szczegółowe
informacje i rozkład jazdy autobusów na
stronie: www.visitkielder.com.
2B north east | numer 37 | wrzesień 2009 | www.matecreative.com/2B | 5
Z kraju ojców
6|
EMI
GRA
NCI
felieton
Dmuchnęło
felieton
Mistrz kryminału Alfred Hitchcock zwykł był
mawiać, że film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, a następnie napięcie winno wzrastać. Stosując się do tej zasady pogoda w Polsce
w czerwcu (o czym pisałem miesiąc temu) stanowiła jedynie wstęp do tego co nastąpiło w lipcu. Miałem okazję doświadczyć tego na własnej skórze. W czwartek, 23 lipca, niebo zrobiło się ciemne. Zanim zdążyłem wsiąść do samochodu, dmuchnęło z taką siłą, że o mało mi drzwi
w aucie nie urwało. Dąb, pod którym zaparkowałem, zachwiał się niebezpiecznie i w jednej chwili pogubił wszystkie żołędzie. Przejechanie kilku
ulic w drodze do domu zabrało mi znacznie mniej
czasu niż zwykle. Jazda odbywała się na pamięć,
bo wycieraczki nie nadążały zbierać ściany wody.
Gałęzie spadające z drzew słały dywan pod koła, moje auto czasowo zmieniło się w terenowe.
W domu przez ledwie rozszczelnione okno nawałnica wlała wiadro wody do pokoju. Wszystko trwało nie dłużej niż pół godziny. Prądu nie
było u mnie przez cztery godziny, u innych przez
dwa dni.
Krajobraz po burzy okazał się tragiczny.
W moim mieście zginęły dwie osoby, a czterdzieści trafiło do szpitala. Wiatr wiał momentami
z prędkością 130 kilometrów na godzinę. Wszyscy jeździliśmy z taką prędkością po autostradzie, ale nikt nie wystawiał głowy za okno. Połowa drzewostanu w miejskim parku przestała istnieć. Park założony został dwieście lat temu, takie drzewa nie odrosną za naszego życia. Wielkie kasztanowce, klony, lipy, świerki – łamały się
jak zapałki lub przewracały z korzeniami. Pod nimi miażdżone były samochody, latarnie, płoty. Niektóre z tych, co przetrwały, po burzy pozostały nachylone do ziemi pod dziwnym kątem.
Też trzeba będzie je wyciąć. Cmentarz komunalny ozdobiony był licznymi starymi drzewami. Padając, niszczyły znajdujące się pod nimi pomniki.
Niektóre nagrobki zostały przez korzenie padających drzew postawione do pionu.
W piątek rano do miasta zjechały ekipy telewizyjne z całego kraju. Jadąc do pracy normalną
jeszcze wczoraj drogą przez park, wśród powalonych drzew mijałem się z pojazdami z naprzeciwka i pieszymi – na równych prawach korzystającymi z jezdni. Na całej długości chodników leżały
drzewa w nocy rozcięte i rozsunięte na boki przez
służby ratunkowe. Kilka godzin później droga została zamknięta i taka pozostaje obecnie. Niektóre budynki straciły całe dachy, inne tylko część.
Na wszystkich widać na czarnym asfalcie czerwone ślady po rozbitych dachówkach.
Mój przyjaciel wracał w tym czasie do miasta samochodem wraz z dziećmi. Żona zadzwoniła do niego, żeby nie wracał, bo straszna burza.
Pomyślał, że żona przesadza jak zwykle. Na wjeździe do miasta od strony wschodniej jest wiadukt kolejowy. Tam musiał stanąć, bo dalej nie
dało się jechać. Pomimo naciśniętych hamulców
wiatr spychał auto z wiaduktu. Sam nie wie, jak
udało mu się uciec.
Koleżanka z pracy opowiedziała mi, jak
w trakcie burzy zapukali do jej mieszkania dwaj
obcy, dziewięcioletni chłopcy, przemoczeni i wystraszeni, prosząc o schronienie. Okryła ich kocem i wypytała jak się tu znaleźli. Byli na przejażdżce rowerowej. Rowery porzucili niedaleko.
Na uwagę, że mogą ich już nie odzyskać, odpowiedzieli – trudno, ważne, że żyjemy.
Nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Tego dnia
na Dolnym Śląsku od skutków nawałnicy zginęło osiem osób. Nie wiadomo, czy to bilans ostateczny. Wczoraj pod zwalonym drzewem znaleziono ciało 67-letniego mężczyzny, który wyszedł do parku na spacer. Strach pomyśleć, co
będzie jesienią.
Tym razem nie było mi miło.
Jerzy Wojciech
W polskim kręgu kulturowym słowo emigrant czy emigracja ma raczej negatywne konotacje. Emigracja często uznawana jest za
synonim wygnania lub tułaczki. Emigrant to
ktoś, kto w swoim kraju nie potrafi sobie poradzić i „ucieka” najczęściej „za chlebem” za
granicę.
Tradycyjne spojrzenie
Takie rozumienie słowa emigracja wyrasta z głębokiej, sięgającej dziewiętnastego wieku smutnej historii, kiedy to całe narody emigrowały z kraju do kraju w celu poprawienia warunków ekonomicznych. Głód wygnał wielu Irlandczyków do USA. Setki Polaków emigrowały do Ameryki z Podhala i innych części podzielonej przez zaborców ojczyzny. Podobnie działo się także już po uzyskaniu przez Polskę niepodległości, po zakończeniu pierwszej wojny światowej. Polacy
wyjeżdżali do Ameryki, Kanady, krajów zachodniej Europy. Obraz emigracji był bardzo różny w zależności od kraju. W Danii istnieje nawet określenie Emigracji Kartoflanej,
na określenie Polaków, którzy wyemigrowali do tego kraju przed drugą wojną światową.
Pochodzenie tego określenia związane jest
z wydarzeniami historycznymi. Pod koniec
lata 1939 roku wyjechało z Polski do Danii
do pracy przy zbieraniu kartofli pewna liczba naszych rodaków. Niestety, wybuch Wojny Światowej uniemożliwił im powrót do domu i zmusił do pozostania w Danii. Z tamtego okresu wzięło się duńskie potoczne określenie konkubinatu jako „życia po polsku”.
Pochodzenie tego określenia ma podłoże religijne. Dania to kraj, w którym dominuje wyznanie protestanckie, a Polacy to naogół katolicy. Młodzi Polacy, których wojna odcięła od kontaktu z kulturą i tradycją polską
nie chcieli zawierać ślubów w kościele protestanckim, więc żyli po prostu w konkubinacie.
Nowe spojrzenie
Ale emigracja to nie tylko tułaczka i wygnanie. Przyczyny emigracji niekoniecznie
muszą mieć podłoże polityczne lub ekonomiczne. Często przyczyny emigracji wynikają z różnic kulturowych pomiędzy krajami. Trudno posądzić na przykład piosenkarkę Björk o to, że opuściła zamożną Islandię
i przeniosła się na początku lat dziewięćdziesiątych do Londynu z powodów ekonomicznych. Przy całej wspaniałości stolicy Islandii nie sposób porównać jej życia kulturalnego do tętniącego „wielkim światem” Londynu. Björk zdradziła Reykjavik na rzecz Londynu ze względu na styl życia, który chciała
prowadzić. Prawdopodobnie także nie względy ekonomiczne spowodowały, że John Galiano wyemigrował z Giblartaru do Wielkiej
Brytanii, stał się tu ikoną projektowania mody, a następnie porzucił Londyn dla Paryża.
Klimat Paryża bardziej pasuje do Galiano niż
Londyński szyk.
To, co jest także częstą przyczyną emigracji, to styl życia i atmosfera miejsca, w którym chcemy żyć. Także wielu z nas, Polaków, którzy zdecydowali się na życie w Wielkiej Brytanii wybrało ten kraj nie tylko ze
względów ekonomicznych. Trudno w Polakom w Polsce zaakceptować to, że ktoś, kto
jest Polakiem jednocześnie nie chce w Polsce mieszkać. Taka postawa znajduje odbicie
w zjadliwych atakach na Polaków z Wielkiej
Brytanii na polskich forach internetowych
i mniej złośliwych, ale często także bardzo
niesprawiedliwych, relacjach polskich mediów. W większości nie jesteśmy tu na wyspie
na wygnaniu, nie „tułamy się” i nie jesteśmy
dyskryminowani, a jednak taki obraz emigracji ciągle pokutuje w świadomości przeciętnego mieszkańca Polski. We współczesnej Europie dla jej obywateli pojęcie emigracji powoli zmienia swoje stare znaczenie i staje się
anachronizmem. Ludzie mają możliwość wybierania sobie miejsca, gdzie chcą mieszkać
i stylu życia, który chcą prowadzić. Dzięki temu pochodzący z Gibraltaru Galiano mógł
zostać globalną ikoną mody, a pochodząca
z Islandii Björk supergwiazdą sceny muzycznej. Dzięki temu wielu Polaków może realizować takie pomysły na życie, które byłyby
w Polsce niewykonalne. Myślę, że na tym polega współczesna emigracja.
Piotr Surmaczyński
2B north east | numer 37 | wrzesień 2009 | www.matecreative.com/2B | 7
kinoteka
8|
przeżywając, zgłębiamy powoli ów tajemniczy świat. Wydaje się, że rośniemy wraz
z Dzieckiem, ucząc się od kolejnych Czarownic, które przejmowały nad nim opiekę.
W końcu Dziecko staje się Dziewczynką i na
tym etapie uczy się przede wszystkim miłości do natury, pojmuje iż gwiazdy, kosmos, to
co na ziemi i pod nią stanowi harmonijną całość. Dziewczynka staje się Panienką a Czarownica Trzecia uczy ją szacunku do Natury i pracy. Jako chłopiec Kisbe, poznaje trudy
i znój życia w mieście. Budując wraz z innymi
ludźmi most poznaje Naturę Człowieka.
Czarownica Czwarta prowadzi z kolei – już Dziewczynę, do ruin stolicy Ardżany. Zakątek po zakątku poznaje zrujnowane
miasto i budzi się w niej duma, że jest dzieckiem tego rodu, a przede wszystkim człowiekiem, zdolnym do czynienia pięknych rzeczy. Jednak jest jedna rzecz, której Dziewczyna – Luelle (w końcu przez przypadek poznaje swoje imię) musi się nauczyć sama, gdyż
zabrakło Czarownicy Piątej, która miała wykryć i zniszczyć „skazę”. Z tego powodu święty kamień, który od wieków wybierał władcę,
ją odrzucił. Cóż to za skaza? Daremnie Czarownice poszukują odpowiedzi. W ostateczności wędrują do Pustelnika, który zajmuje się rzeszami chorych i potrzebujących. Mówi on tak:
„Skazę nosi w sobie ten spośród ludzi,
który nie potrafi współczuć niedoli innych
i nie chce ulżyć ich cierpieniom”.
I rzeczywiście Luelle nie potrafi współczuć, gdyż nie potrafi kochać. Wychowywana była przecież przez Czarownice, które nie potrafiły dać jej najważniejszego – miłości. Dopiero praca u Pustelnika, zajmowanie się chorymi, bezinteresowna pomoc wyzwoliły w niej moc uzdrawiania i miłość do
człowieka. Można powiedzieć, że Dziewczyna
w końcu dojrzała zarówno do bycia władczynią jak i Człowiekiem. Dopiero wtedy, stojąc
na świętym kamieniu, może krzyczeć, że kocha nie tylko żywych, ale i umarłych. Dopiero wtedy spełniła się Pieśń Jedyna, a święty
kamień przyjął ją i wyzwolił duchy osób, które kiedykolwiek walczyły i zginęły w obronie
Królestwa. Ów marsz duchów (jakby wyjęty z „Władcy Pierścienia” Tolkiena) sprawia,
że najeźdźca opuszcza Królestwo. Bez walki,
przemocy i rozlewu krwi, tak, jak to zostało
ustalone przez jednego z władców, który kazał zakopać całą broń.
Ciekawe jest to, że historia owego Królestwa jest po prostu jedną wielką utopią. Bo
oto było państwo niemal doskonałe. Kolejni władcy tak udoskonalili dziedziny życia,
że właściwie nie było głodu, chorób, niczego,
co by mogło zagrażać spokojnym mieszkańcom. Byli szczęśliwi do tego stopnia, iż uwierzyli, że cały świat jest szczęśliwy, zakopali więc broń. Stało się to przyczyną ich zguby, świat nie zrozumiał ich postępku i podbił Królestwo. Ale nawet wtedy nie zrodziła się w mieszkańcach chęć walki, jakby owo
niegdysiejsze zakopanie broni oznaczało wyzbycie się umiejętności sprzeciwu. Miast tego
powstają kolejno strofy Pieśni Jedynej, które
przez setki lat dają podbitym nadzieję, a wrogowi spędzają sen z powiek. Można by się zastanowić, kto tak naprawdę układał tą pieśń
i tworzył historię? Odnoszę wrażenie, że to
mogły być przecież owe Czarownice, uosobienie wiedzy, mądrości, sprytu. Nie mogły
przegnać wroga, ale mogły dać nadzieję i tak
kierować przepowiednią, by w końcu się spełniła. To one przecież zaczarowały władcę najeźdźcy i sprawiły, że pokochał niewolnicę. To
one przez setki lat zajmowały się potomkami
rodu Luillów i ostatecznie to one doprowadziły do tego, że Luella zasiadła na tronie.
To tylko wyjątki z tej niezwykłej księgi.
Nie potrafię w pełni oddać wszystkich poruszanych tam spraw, wątków, które zazębiają
się, wynikają jedne z drugich tworząc misternie utkany świat. Można opowiedzieć komuś
tę historię, ale nigdy nie odda się tajemnicy, którą czytając sami przecież musimy odkryć. Nie odda się subtelnych wrażeń, ani poczucia, że książka nas jednak wzbogaca, każdego inaczej, lecz jednak stajemy się jakoś
mądrzejsi, bogatsi w wiedzę o samym sobie.
Tak jak Luella musimy przecież przejść przez
wszystkie etapy, aby stać się dorosłym w pełnym tego słowa znaczeniu. Poznać smak goryczy i radości, odkryć u siebie talenty, powołanie, umieć współżyć z innymi istotami na
ziemi, działać tak, by w końcu poczuć przynależność do miejsca na ziemi.
Grażyna Winniczuk
Vicky
Cristina
Barcelona
– A Ty, Cristino, czym się zajmujesz?
– Cristina kręciła film.
– O tak, kręciłam 12-minutowy film o miłości.
– Hmm, strasznie trudno jest nakręcić 12-minutowy film o miłości.
O tak, i choć zajmowała się tym przez ostatnie 6 miesięcy, to naprawdę
treściwie zaczęło się w Barcelonie.
No tak, w końcu życie nie jest jednowymiarowe, może być trójwymiarowe albo i czterowymiarowe!
A miłość... skoro jest już częścią życia?
Zniewalającym elementem filmu Vicky Cristina Barcelona jest również
muzyka, a konkretnie jedna piosenka pojawiająca się w przełomowych momentach naszych bohaterów.
I swoją drogą – jedyna stała rzecz w tym genialnym filmie.
Marlena Weber
reżyseria: Woody Allen
występują: Penelope Cruz, Scarlett
Johansson, Rebecca Hall, Javier Bardem
Hiszpania, USA
2008
seria Kanon książek dla dzieci i młodzieży
Wydawnictwo Literackie
Kraków 2004
Córka Czarownic
Dorota Terakowska
A jednak od początku do końca prawie
nic nie wiemy. Nie znamy imienia bohaterki, o opiekunkach wiemy tylko, że są to kolejne Czarownice. Miasta i wsie nie są nazwane,
królestwo jest tylko wielkim Królestwem, najeźdźca przybył ze stepów, lecz też nie bardzo
wiadomo, jaki to lud. Może dlatego typowa
dla baśni nieokreśloność, przydaje tej historii miarę uniwersalną i tak łatwo było można
zinterpretować ją na własną korzyść...
Ale to specyficzne zamazywanie tożsamości ma konkretne znaczenie zarówno dla
czytelników jak i dla bohaterów.
Oto jest dziecko, którego twarz Czarownica Pierwsza co rano ukrywa, czerniąc maścią z orzecha. Dziewczynka nie zna swego
imienia, nie wie nic o sobie, nazywa się je po
prostu Dzieckiem. Przez pierwsze siedem lat
kryją się po lasach, a Czarownica przekazuje
jej historię wielkiego Królestwa z księgi, która musi zostać spalona. Dziecko nie wie, po
co się uczy i dlaczego, nie wie także czytelnik,
co oczywiście potęguje ciekawość.
Wraz z rozwojem sytuacji, podążając niejako za myśleniem Dziecka i z nim
Magia Córki
Czarownic
Vicky Cristina Barcelona
Dorota Terakowska zadebiutowała książką pod tytułem
„Władca Lewawu”, choć nie
była to jej pierwsza napisana
pozycja. W szufladzie leżała „Córka Czarownic”, której
nikt nie chciał wydać. Cenzura dopatrzyła się zbyt licznych podobieństw do panującego wówczas systemu...
No tak, bo czyż nie ma w tej
książce Najeźdźcy i zniewolonego Królestwa...?
jak człowiek z człowiekiem
Handel wymienny
czytelnia
Istnieją trzy podstawowe
sposoby handlu wymiennego:
• wymiana bezpośrednia (barter) – czyli wymiana towaru na
towar, dokonana bez pośrednictwa pieniądza;
• wymiana ekwiwalentna –
wymiana dóbr o podobnej wartości, partnerzy są równorzędni
i odnoszą w jej wyniku takie same korzyści;
• wymiana nieekwiwalentna –
wymiana dóbr o różnej wartości,
jeden z partnerów ma pozycję
uprzywilejowaną i odnosi w jej
wyniku większe korzyści.
Dokładnie nie wiadomo, kiedy Homo Sapiens zaczął sobie
rościć prawa do rzeczy i kiedy zaczął je wartościować. Przypuszczalnie dokonało to się za sprawą
Homo Erectus. Naukowcy wskazują na fakt, że wartościowanie
przedmiotów pojawiło się wraz
z rolnictwem i myślistwem, czyli
nadprodukcją, którą mógł od tej
pory zamienić. Taka mniej więcej
jest geneza handlu wymiennego.
Potem wynaleziono miernik
wartości, który do dziś zwiemy
pieniądzem.
Wymiana pieniądza za produkt jest szybka i ogólnie przyjęta za wygodną.
A co z wymianą towaru za
towar?
W naszym salonie zawiesiliśmy bambusowe rolety, które
mają podwójna wartość.
Pierwsza z nich jest wartością praktyczną, mamy więcej
prywatności.
Druga zaleta jest ta znacznie
milsza. Otóż owe rolety dostaliśmy od niedawno poznanych Ani
i Weroniki. Tak miło się złożyło, że my w zamian mogliśmy im
podarować szafę.
Wymiana towaru za towar
nastąpiła przy kawie i miłej rozmowie, która zapoczątkowała
przyjazne stosunki handlowców.
Reasumując, handel wymieny w XXI przebiega kulturalnie,
i jak na naszą rubrykę przystało,
jest to relacja – człowieka z człowiekiem.
Serdecznie polecamy tę formę handlu, jest jeszcze tylu fajnych ludzi do poznania.
Marlena Weber & Tomasz
Dębski
2B north east | numer 37 | wrzesień 2009 | www.matecreative.com/2B | 9
temat numeru
Sieć wciąga
Czy portale społecznościowe są oknem współczesnego człowieka na świat czy kolejnym odkurzczem, który pożera nasz
czas? Cyberprzestrzeń czasami zastępuje nam przestrzeń
rzeczywistą. No i co?
Komu są potrzebne?
10 |
Wbrew pozorom założenie „społecznościówki” wcale nie jest trudnym zadaniem. Dzięki
www.socialengine.net każdy może założyć sobie
swój własny portal społecznościowy, a dobry pomysł – może w przyszłości przynieść spory zarobek. Jak spory? Facebook, który na dzień dzisiejszy ma ok. 200 milionów aktywnych użytkowników, został wyceniony przez Microsoft na 15 miliardów dolarów. A zaczęło się tak banalnie – student psychologii na Harwardzie i programista
Mark Zuckerberg (ur. 1984 r.!) stworzył internetowy ranking popularności studentów uczelni,
który rozrósł się w bardzo dużym tempie. Pomysł
oceniania czyichś zdjęć pokazał zapotrzebowanie
na tego typu portal, ale zdjęcia pochodziły z akademickiej bazy danych, co władze uczelni uznały
za naruszenie prywatności tych osób i portal zamknięto. Popularność „facemash” była przyczynkiem do zbudowania czegoś większego.
Danuta Kudłacik
Ludwik Wittgenstein
Wybrane
„społecznościówki”
ANG:
Facebook
My space
Bebo
Flickr
Twitter
Classmates
Flixster
Friendster
Niebieska
codzienność
PL:
Nasza-klasa
Grono
GoldenLine
Odszukani
Fotka
Sympatia
Zapomnijmy o szarości zapracowanego dnia codziennego
i zanurzmy się w obfitości kolorów, nawet jeśli pogoda temu
nie sprzyja. Wbrew często szaremu niebu, język angielski potrafi być bardzo kolorowy. Jakoś trzeba nadrobić!
BŁĘKIT LAZUR SZAFIR GRANAT INDYGO
Czy to jest bezpieczne?
Wysyłając w cyberprzestrzeń swoje prywatne zdjęcia i informacje nie zawsze możemy przewidzieć, do kogo trafią. Teoretycznie: tylko do
„przyjaciół”, ale czasem do „przyjaciół przyjaciół”, których... nie znamy. Czy nauczyciel historii, wystawiając zdjęcia z kolejnych mocno zakrapianych imprez z kolegami, nie straci uznania, jeżeli trafią one w ręce uczniów? Czy założyciel firmy nie ujdzie za bufona, jeżeli każda jego wypowiedź będzie dotyczyć nowego błyszczącego
mercedesa? To zależy, jak bardzo chcemy chronić
naszą prywatność i wizerunek.
Fachowcy przewidują jednak, że w przyszłości coraz większym zagrożeniem portali społecznościowych będą... wirusy. Hakerzy będą przedostawać się na popularne strony, niszcząc tym
samym ich dobrą opinię i doprowadzą do ich
upadku. Mogą nie tylko spowodować zniszczenie
twardego dysku, ale też np.wykradanie danych.
ZA
przeciw
źrodło informacji (ale nie zawsze
prawdziwych)
bezlitosny zjadacz czasu
możliwość utrzymywania kontaktów
ze znajomymi i odnowienia starych
znajomości (tym bardziej, że bardzo
wiele osób porozjeżdżało się po świecie)
łatwość nawiązywania nowych
znajomości (takich, jakie moglibyście
nawiązać w swoim sąsiedztwie)
droga pokazania swojego „ja”
przeznaczone dla dorosłych
a przygotowane na poziomie
umiejących czytać kilkulatków
(np. quizy)
narażenie na głupotę użytkowników i agresywne reklamy
niebezpieczeństwo urządzania
„pokazówki” cudownych
osiągnięć lub rewii mody
fot. Mateusz Tomaszewski
Przeciętny użytkownik portalu społecznościowego używa go do prywatnych kontaktów ze
znajomymi i przyjaciółmi – dzieli się zdjęciami z
wakacji i wrażeniami ze spędzania czasu wolnego.
Jest to źródło informacji o tym, co dzieje się wokół, na jakie imprezy warto się wybrać i gdzie najlepiej np. pojeździć na koniach. Użytkownicy mogą publikować opisy, zdjęcia, blogi i filmy. Związanie się z portalem określonej społeczności to
swego rodzaju samookreślenie. Mówię: „jestem
na facebooku, tak wyglądam, mam tylu a tylu
znajomych, interesuję się tym, byłem tu i właśnie
kupiłem to – patrzcie i podziwiajcie”.
Nie wszyscy jednak czytają regulaminy i tak
na przykład każdy użytkownik np. naszej-klasy
podpisuje: „Oświadczam, że zostałem/am poinformowany/a o prawie dostępu do treści moich
danych oraz ich poprawiania (...)”. Obecnie właścicielem portalu, a więc i naszych danych osobowych, jest estońska firma Forticom, która zakupiła 70 % akcji portalu nasza-klasa.pl. Jej głównymi udziałowcami jest rosyjski fundusz Digital Sky Technologies oraz Tiger Global. Dziennik
Internautów informuje, że nawet jeśli usuniesz
swoje konto z naszej klasy, to Twoje dane pozostają w serwisie...
Chcesz mieć swój?
Czym można się dzielić, a co jest raczej niesmaczne? Ale może właśnie ta niepoprawność
i chęć bycia choć trochę niegrzecznym w świecie wirtualnym jest właśnie tym, co tak bardzo zachęca do odwiedzania portali społecznościowych...?
Oczywiście, że lepiej jest się spotkać na żywo, ale czy mamy na to czas w wirze codzienności?
Granice mojego języka są granicami mojego świata
fot. Mark Savage
Kiedy spotykasz kogoś nowego, zamiast: „to
jest mój numer telefonu”, słyszysz: „znajdź mnie
na facebooku”. Dziwne czy normalne? W ciągu ostatnich paru lat dużą popularnością zyskały portale społecznościowe, które przenoszą nasze życie w wirtualną rzeczywistość. Nie są „obowiązkowe” i każdy może zadecydować sam, czy
się przyłącza czy nie, ale ostatnio stały się bardzo
popularnym sposobem na utrzymywanie kontaktów i komunikację ze światem. Mają plusy i minusy, ale jak zwykle zasada umiaru może okazać
się rozwiązaniem: byle nie za dużo, a wszystko
będzie dobrze. Na pewno?
Czy tak wygląda „przyszłość”?
język bez granic
W dzisiejszym numerze zebrałam dla
Was niebieskie odcienie języka. Jest ich sporo: zapracowany, rozzłoszczony, szlachetny,
oddany, poturbowany…
Napotkacie je w codziennym języku dużo częściej niż „raz na Ruski rok” – czyli once in a blue moon (dosł.: raz na niebieski księżyc). Dowody? Proszę: na pewno zdarzyło się Wam mieć tyle do zrobienia, że musieliście się uwijać jak w ukropie: rush around like a blue-arsed fly (ganiać jak
mucha z niebieskim tyłkiem). To zapewne codzienność dla niewykwalifikowanych pracowników – blue collar workers – z niebieskim kołnierzykiem. No cóż, pracować ktoś
musi, by obijać mógł się ktoś. Nie w każdym
płynie błękitna krew blue blood. Jednak
przy nieludzkim nawale obowiązków, nawet
dla szczerze oddanego pracownika – a true
-blue worker, bez ostrzeżenia i nie wiadomo skąd – out of the blue, może przebrać
się miarka; może popaść w histerię i zacząć
wydzierać się w niebogłosy – scream blue
murder, narzekając na swój robotniczy los,
lub może nawet sprać szefa na kwaśne jabłko – beat him black and BLUE a potem,
o ile chłopcy w niebieskim the boys in
blue wypuszczą go z aresztu, będzie musiał
wybrać z dwojga złego – between the devil and the deep blue see (między diabłem a głębokim morzem): przeprosić szefa lub zostać bez pracy. W takich okolicznościach nietrudno popaść w przygnębienie
– feel blue. Najlepszym rozwiązaniem może się okazać wyprawa na poszukiwanie nowych wrażeń, gdzieś w nieznane, w siną dal:
into the wide blue yonder.
Kasia Makarewicz
Rozwiązanie „koknikowej” łamigłówki z poprzedniego numeru:
1. Dog & bone – telefon (phone)
2. Apple & pears – schody (stairs)
3. Hickory dickory dock – zegar (clock)
2B north east | numer 37 | wrzesień 2009 | www.matecreative.com/2B | 11
y
t
n
e
c
pl ak
Jak u Hitchcocka!
Ruszył ICOS
Tysiące ptasich dziobów broniących
swoich terenów.
W lipcu tego roku, w Sunderland narodziła
się nowa organizacja ICOS (International Community Organisation of Sunderland), która powstała na bazie polskiej organizacji SPCA (Sunderland Polish Community Association). Ukierunkowana jest ona na budowanie relacji z różnorodnym środowiskiem
wspólnot społecznych Sunderlandu i północnego
wschodu Anglii. Głównym
celem ICOS jest promowanie integracji wśród społeczności tego miasta. Działalność organizacji przejawia się w dwóch kierunkach: wydarzenia i działalność rekreacyjno-sportowa oraz informacja i usługi.
ICOS ma już za sobą pierwsze spotkanie rekreacyjno-sportowe (PAINTBALL DAY), informacyjne o Biznesie dla rodaków (SES – ICOS) oraz
pierwsze publiczne wydarzenie zorganizowane
przy współpracy UNISON i TUC, które odbyło się
w sobotę, 29 sierpnia.
Ze względu na to, że Sunderland ma godną podziwu historię i z zadowoleniem przyjmuje każdą kulturę, dlatego też owe wydarzenie było uczczeniem różnorodności i wielokulturowości
regionu. Powodzenie tego dnia zapewniły między
innymi stoiska zaopatrzone w szereg różnorodnych informacji o np.: antyfaszyzmie, TUC, jeździe rowerowej i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Jedną z ciekawszych części programu był pokaz pana Lee, który zademonstrował orientalną
sztukę papierową, zapraszając uczestników przyjęcia do współpracy, jak i krótko przedstawił tradycje swojego kraju. Ponadto można było usłyszeć muzykę światową, skosztować międzynarodowych potraw oraz wziąć udział w warsztatach antyrasistowskich prowadzonych przez
UNISON. To wydarzenie pomogło w integracji
i umocnieniu wspólnoty Sunderlandu i północno-wschodniego regionu.
13 czerwca 2009 roku. Piękny słoneczny
dzień. Idealny na bezpośredni kontakt z naturą,
a jeżeli ktoś nie doświadczył piękna wysp Farne
Islands to właśnie idealna pogoda na wyprawę.
Godzina 13, wsiadamy więc całą grupą do autobusu, który zawozi nas do miejscowości Seahouses, gdzie po krótkim spacerze po uroczym miasteczku docieramy do portu i wsiadamy na łódkę. Wyruszamy na spotkanie z wylegującymi się
na skałach fokami. Na następnej wyspie spotykamy niewiarygodne ilości przeróżnych gatunków
ptaków. Jest tu największe skupisko ptaków morskich w Wielkiej Brytanii. Jedne z nich do złudzenia przypominają pingwiny jest również Puffin,
który potrafi nurkować na głębokość 20 metrów
i uchwycić w dziób kilkanaście rybek jednocześnie, którymi potem karmi potomstwo. Niestety,
zaczyna padać, ale to nic nowego w tych okolicach. Najważniejsze, że Berwick Migrant Support
Group nigdy nie opuszcza dobry humor i pogoda
ducha, co pozwala ma rozpędzić chmury i kontynuować naszą wyprawę. Ponownie wyszło słońce, a my opuszczamy nasz statek, aby zejść na
jedną z wysp z tysiącami ptaków, wysiadujących
jajka i pilnujących swoich piskląt. Przydały się
nakrycia głów, które broniły nas przed dziobami
ptaków i innymi niespodziankami. Pomimo takich „utrudnień” nikt nie żałował, bo widoki wynagrodziły nam uciążliwości. Wszystko dzieje się
pod okiem ornitologów, a i szlaki wędrowne po
wyspie nie są przypadkowe – nie można zakłócać
natury, w której żyją jej stali mieszkańcy. Po godzinnym rozkoszowaniu się bliskością z naturą
ponownie wracamy na łódkę, która przewozi nas
z powrotem do portu.
Nie była to pierwsza wycieczka zorganizowana przez Berwick Migrant Support Group i na
pewno nie ostatnia. Zachecamy wszystkich do
czynnego udziału w naszych spotkaniach, które
odbywają się co środę w The MITCHELL MEMORIAL KILN HILL TWEEDMOUTH w Berwick upon
Tweed. O godzinie 18:30 zaczynają się darmowe
lekcje języka angielskiego, a o 19:30 – omawianie
przyszłości grupy, propozycji spotkań i sprawy organizacyjne. Zapraszamy!
Ireneusz Kurkowski
fot. Mark Savage
Active Tourism Organization
12 |
W połowie sierpnia odbył się pierwszy zjazd
Organizacji, na którym można było zapoznać się
bliżej z działalnością Towarzystwa, zapisać się do
nas, wziąć udział w wyborze władz, zapoznać się
z naszymi propozycjami, jak również przedstawić
swoje sugestie.
Zapraszamy na naszą stronę (jest to tymczasowy adres): www.ekleble.republika.pl oraz do
kontaktu z nami drogą mailową: tta_consett@
yahoo.co.uk
Założyciele ATO
fot. Alex Colling
Active Tourism Organization (siedzibą Towarzystwa jest Wielka Brytania więc taką nazwę oficjalnie przyjmujemy) powstaje, aby skupić osoby lubiące aktywną formę wypoczynku.
Celem Towarzystwa jest organizowanie wypraw
pieszych i rowerowych, spływów czy złazów do
grot i jaskiń.
Będziemy organizować wyprawy do bardziej
lub mniej znanych miejsc w UK. Nawiązujemy
współpracę z organizacjami turystycznymi w całej Europie, aby pomóc naszym członkom w aktywnej turystyce również poza granicami Wielkiej Brytanii.
Polska Szkoła Sobotnia
w Newcastle upon Tyne
Szanowni Rodzice i Dzieci
Z przyjemnościa informujemy, że pierwsze szkolne spotkanie odbędzie się w sobotę 26. września br.,
o godzinie 10.30 w St. Mary’s RC School, Benton Park Road, Newcastle upon Tyne, NE7 7PE. W trakcie
pierwszego spotkania poznają Państwo i Dzieci organizatorów i nauczycieli.
Dzieci zostały podzielone wstępnie na następujące grupy wiekowe:
Grupa I: dzieci w wieku 5 – 7 lat (25 dzieci)
Grupa II: dzieci w wieku 8 – 10 lat (27 dzieci)
Grupa III: dzieci w wieku 11+ lat (27 dzieci)
Zajęcia będą się rozpoczynały o godzinie 10.30, kończyły o godzinie 13.30 i obejmowały język polski,
historię i geografię. Prosimy, aby dzieci miały ze sobą przybory do pisania i własny lunch.
Plan spotkania:
10.30 – 10.45
10.45 – 11.00
11.00 – 11.30
11.30 – 13.15
13.30
Przywitanie, prezentacja organizatorów Szkoły i nauczycieli
Podzial dzieci na grupy, udanie się dzieci do klas
Pytania i odpowiedzi
Podpisywanie kontraktów, wpłaty
Koniec zajęć dzieci
Jest to wstępny zarys spotkania. Jeżeli maja Państwo jakieś sugestie, prosimy o przesłanie ich mailem.
Jednocześnie chciałabym prosić Pastwa posiadających skrzynki mailowe polskie o wpisanie maila szkoły
– [email protected] – do własnej mailowej książki adresowej, ponieważ mamy poważne problemy
z komunikowaniem się z Państwem.
Wymagane dokumenty: Dokumenty tożsamości Rodzica i Dzieci.
Opłaty: £28 za pierwsze dziecko, £25 za drugie dziecko, £23 za trzecie i każde następne dziecko. Kaucja
w wysokości £50 zostaje rozłożona na raty: pierwsza rata £25 płatna do 30 listopada, druga rata £25
płatna do 1 marca. Kaucja będzie rozliczana zgodnie z Regulaminem Szkoły.
Prosimy kontaktować sie z nami poprzez adres: [email protected].
Wszelkie informacje będą dostępne na naszej stronie: www.nepco.org.uk.
Dziękujemy Państwu za cierpliwość i do zobaczenia.
Anna Kurkiewicz
Dyrektor Polskiej Szkoły Sobotniej w Newcastle upon Tyne
Za: NEPCO CIC
2B north east | numer 37 | wrzesień 2009 | www.matecreative.com/2B | 13
newsletter nepco
5 minut
Polski
Pewnego razu
w Newton
Aycliffe
Pod koniec lipca 2009 NEPCO CIC było obecne na spotkaniu
zorganizowanym przez Newton-Aycliffe City Council dla Polonii
w Newton Aycliffe. Spotkanie miało miejsce w Youth Club, na
które zaproszono organizacje, które informowały Polaków o serwisie i usługach świadczonych przez te instytucje.
Rozmawiamy
Polacy mogli porozmawiać z przedstawicielami: Welfare Rights, Great Aycliffe Town Council, Education In the Community, Police, Skills for
Life, Victim Support. Na uwagę zasługuje fakt, iż
większość tych instytucji posiadała ulotki w języku polskim. Szczególnym zainteresowaniem
cieszył się serwis, w którym udzielano informacji o badaniach profilaktycznych umożliwiających wczesne wykrycie zmian nowotworowych:
raka szyjki macicy, raka skóry, raka jelita grubego i raka prostaty. Bardzo często kierowano pytania do innej organizacji „Victim Support”, która oferowała możliwość uzyskania darmowej pomocy i różnych form wsparcia osobom, które doświadczyły rasistowkiego zajścia lub zbrodni, takich jak: ubliżenia słowne, groźby, grafitti, uszkodzenia własności, tyranizowanie, rękoczyny. Popularnością również cieszył się serwis „Welfare Right”, w którym indywidualnie można było
zdobyć informacje dotyczące możliwości uzyskania należnych świadczeń socjalnych. Ponadto Polacy byli zainteresowani sposobami podwyższenia swoich kwalifikacji i możliwością nostryfikacji
swoich dyplomów.
Pokazujemy
NEPCO CIC przedstawiało zakres działaności naszej organizacji, pokazując jego różne wymiary. Propagowaliśmy nasze czasopismo 2B
skierowane do wszystkich Polaków mieszkających w North East. Zapraszaliśmy do współpracy
w tworzeniu tego pisma, w którym każdy może
zmierzyć się z warsztatem dziennikarskim. Również informowaliśmy o szkole polskiej w Newcastle upon Tyne, która zostanie otwarta we
14 |
wrześniu 2009. Wielu rodziców wyraziło chęć zapisu i dowożenia dzieci do szkoły. Uzgodniono,
iż pomimo odległości zostanie zorganizowany
transport samochodowy. Niektórzy rodzice zadeklarowli, iż kolejno każdy z nich mógłby zawozić
wszystkie dzieci do szkoły. Brawo za inicjatywę!
NEPCO CIC również pokazywało różne formy aktywności z życia kulturalnego i społecznego naszej organizacji, które Polonia w Newton-Aycliffe może zorganizować u siebie: spotkania z przedstawicielami starszej emigracji (przybyłych do Wielkiej Brytanii po 1945 r.), śniadania
wielkanocne umożliwiające wymianę doświadczeń, wydawanie lokalnej gazety, w której Polacy
mogliby wzajemnie informować się o działaniach
podejmowanych na terenie Newton – Aycliffe.
Będąc tam przedstawicielem NEPCO CIC byłam
również doradcą, do którego zwracano się z różnymi nieformalnymi zapytaniami, które wymagały rzeczowych i formalnych informacji.
Pomagamy
Uważam, iż to spotkanie było bardzo ważne,
bowiem pokazało konieczność utworzenia biura dla Polaków, jako miejsca pierwszego kontaktu, w którym można byłoby zapytać o różne informacje, z którymi powszechnie zmagają się Polacy w Wielkiej Brytanii. Jedną z ról takiego biura mogłoby być wskazywanie instytucji, które
profesjonalnie zajmują się udzielaniem informacji, świadczeń i pomocą w różnych sytuacjach zawodowych i osobistych. Kolejną funkcją byłoby
pośredniczenie w komunikacji między Polakami,
a brytyjskimi urzędami, które bardzo często mają ofertę skierowaną do Polaków, do których nie
wiedzą jak dotrzeć. Od kilku lat NEPCO CIC stara
się o znalezienie takiego lokalu mając na uwadze
ogromne potrzeby Polaków, którzy często zawierzają informacjom zdobytym z niewiadomych
i niewiarygodnych źródeł.
Jesteśmy
Spotkanie w Newton Aycliffe było jednym
z wielu zorganizowanych, niestety, „doraźnie”
spotkań dla Polaków. Pozwolę sobie zacytować
słowa jednego z Polaków: „Takich spotkań powinno być więcej i częściej. Do ilu osób ono trafiło dzisiaj? A gdzie reszta…zwłaszcza tutaj na
tych małych miasteczkach nie mamy prawie żadnych informacji. Niektórzy z nas nie znają języka angielskiego i nie potrafią zapytać, ale też nie
wiedzą o co i gdzie zapytać? Ma Pani pielęgniarki, które chcą się dokształcić i nie wiedzą gdzie?
Ludzie żyją kilka lat i nie wiedzą, że mogą starać się o status rezydenta itd. Są babcie, które
opiekują się wnukami – cały czas siedzą w domu,
bez żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym
i nie wiedzą, że mogą zapisać się na kurs…Takich
spraw jest mnóstwo... Cieszę, że przyjechaliście
i można być dumnym, że są ludzie, którzy służą
rodakom. I to za darmo”.
Aneta Słowik
w urzędzie
w Gateshead
13 października 2009 roku w sali Gateshead Civic
Center rozpocznie się nietypowa jak na tę instytucję wystawa. Dotyczyć ona bowiem będzie nie
bieżących spraw związanych z angielskim społeczeństwem, ale z historią spod znaku biało-czerwonego proporczyka. Polska, a tym samym Polonia będzie mieć w Gateshead swoje 5 minut.
Ekspozycja traktować będzie
o Solidarności, a także o ostatnich
tchnieniach ,kolosa na glinianych
nogach”- PZPR. Jest to zbiór grafik, fotografii z okresu 1979-1989,
które okraszone są wypowiedziami świadków tamtejszych zdarzeń.
Świadkami historycznymi okazali
się nie tylko politycy, historycy jak,
D. Regan, czy T. G. Ash, lecz również
anonimowi dla odbiorców gdańscy wczasowicze, których wypowiedzi współtworzą zbiory Archiwum
Opozycji. Te ostatnie, wyimki tekstów statystycznego, PRL-owskiego
obywatela są też dla odbiorców wystawy najbardziej obiektywnym źródłem historycznym.
Pewnie niejeden z Was jest już
zmęczony martyrologiczną atmosferą wokół działaczy opozycji, nieustającym szumem medialnym dotyczącym obchodów 20-lecia III
Rzeczpospolitej. Polacy są znużeni nieustannymi sensacjami związanymi z PRL. Tak istotne dla naszej
państwowości kwestie po raz kolejny zostały przepolitykowane i rozdmuchane do granic naszej wytrzymałości (sprawy teczek, kolejne komisje śledcze). Dlatego też niejeden
zastanowi się nad zasadnością takiego przedsięwzięcia, jakim jest
niniejsza ekspozycja w 20 lat po
Okrągłym Stole, dwa tysiące km od
Warszawy.
Otóż wystawa ta jest źródłem
wiedzy o licznej mniejszości narodowej jak nasza. Wiedza o Polsce
ogranicza się zazwyczaj do stereotypu – kraj skuty lodem, w którym
trzeba ogrzewać się mocną, polską
wódką. Działacze ICOS postawili
sobie za zadanie rozszczepienie wiedzy o istotnym dla całej europejskiej społeczności procesie. By runęły mury stereotypów i niewiedzy
o naszej ojczyźnie i nas samych.
Jest to również znakomita okazja dla nas samych na spojrzenie
z dystansu, spojrzenie z perspektywy „zgniłego Zachodu” na naszą
tożsamość i na polską historię. Wiadomym jest, iż nie odżyją w nas patriotyczne porywy, nie zbudzi w nas
ta ekspozycja tęsknoty „za krajem
lat dziecinnych”. Jednakże miło by
było, gdybyśmy przypomnieli sobie
o sensie słowa… SOLIDARNOŚĆ.
Czego życzą Wam współorganizatorzy – działacze ICOS, serdecznie zapraszając na niniejszą wystawę.
2B north east | numer 37 | wrzesień 2009 | www.matecreative.com/2B | 15
need
check
quality
mate!
design?
mate creative
design photography publishing
www.matecreative.com

Podobne dokumenty

Pobierz - 2B North East - Magazyn dla Polonii

Pobierz - 2B North East - Magazyn dla Polonii www.Wylegarnia.com – od kilku już lat śledzę tę stronę, która oferuje jedyne w swoim rodzaju rękodzieło tworzone przez artystów-amatorów z całej Polski. Wyjątkowość polega też na tym, że każdy arty...

Bardziej szczegółowo