Niewolnik z kubełkiem Godzili

Transkrypt

Niewolnik z kubełkiem Godzili
Anatol Ulman
Niewolnik z kubełkiem Godzili
„...cnocie i wstydowi
cenę ustawili...”
(„Odprawa...”)
Najstarsze reklamy dotyczą branży mięsnej. Znajdują się w Lascaux w Akwitanii, w dolinie
Wezery. Działający w epoce kamiennej górnej koncern rzeźniczy kazał ręcznie wymalować
billboardy naskalne przedstawiające ówczesny asortyment: apetyczne konie stepowe, bizony,
koziorożce, jelenie, a także nosorożce, które hodowały się wtedy na ziemiach przyszłej Galii.
Ponieważ ludność ówczesna, podobnie jak dziś mieszkańcy wielkiej płyty betonowej, żyła w
kamiennych grotach, reklamy znalazły się wewnątrz. Teraz nazywa się je zabytkami
paleolitycznej sztuki, jakby nie chodziło o zwykłą zachętę do żarcia. Najnowsze reklamy dotyczą
branży mięsnej. Jesteśmy zachęcani przez telewizję, by kupić (w moim przypadku za jedną
szesnastą miesięcznych dochodów) kubełek czyli wiadro pełne skrzydełek kurczaków
spreparowanych, na sposób wynaleziony w Kentucky, w chrupiącą skórkę przedpotopowego
potwora, co się wylęgnął w Japonii z plastikowego jaja. Kubełek posypany jest złocistą
przyprawą z suszonych i zmielonych dinozaurów. Ten kubełek uświadomił mi, że pozostajemy
niewolnikami. Niewolnik to facet, który robi to, co mu każą. Kazali mu w straszliwym trudzie
wznosić piramidy, by grzebać w nich trupy panujących półgłówków, to budował. Kazali mu w
potwornym wysiłku siać, orać i zbierać dla feudała, to zasuwał. Kazali mu oddawać wytworzoną
w procesie produkcji wartość dodatkową, to… Och, zagalopowałem się, boć przecież to
kapitaliści są wyzyskiwani utrzymując pracowników ze swoich inwestycji. Współcześnie
niewolnik odzyskał pełną wolność i niepodległość oraz podmiotowość i nie nazywa się
niewolnikiem tylko konsumentem. Ale nadal robi, co mu każą. Czyli nabywa rzeczy zbędne, do
kupowania bowiem chleba, soli i ziemniaków nikogo zmuszać nie trzeba. Uczciwie więc
przyznać należy, że jest to rodzaj, postać i forma niewolnictwa. Oczywiście duża różnica między
dawnymi a nowymi laty w tym względzie. Bo dawniej niewolnik musiał słuchać, co każą, a
współcześnie mógłby kazania olać, ale on słucha i wykonuje. Nie dlatego słucha, że oberwałby
batogiem, albo zakuliby go lub i powiesili. Nie te czasy ciemnoty i ucisku! Słucha, bo rządzący
jego mózgownicą umieją się do niej dobrać. Dorwałem się właśnie do pewnych danych. Dotyczą
one wprawdzie Stanów, ale u nas podobnie, a z pewnością doszlusujemy. Otóż wyliczono i
pomierzono, że młodzi ludzie w USA oglądają reklamy przeciętnie przez trzy godziny
tygodniowo, co licząc w sztukach daje ich trzysta sześćdziesiąt tysięcy na cały wiek
młodzieńczy czyli do ichniej matury. Nic dziwnego, skoro w niedzielnym wydaniu gazety The
New York Times potrafią one zająć trzysta pięćdziesiąt stron! Szacuje się, że w roku ubiegłym
na całej ziemi wydano na reklamy prawie czterysta dwanaście miliardów dolców, w obecnym
natomiast na cel ten ma pójść prawie czterysta trzydzieści pięć miliardów zielonych! Nie będę
przeliczał, ilu nędzarzy oraz dzieci mogłoby dzięki temu szmalowi zachować życie, bo to nie ten
temat. Zadziwienie jednak wyrażę: ładuje się ciężką mamonę w techniki namawiania sytych, by
kupili to, co im zbędne, a na głodnych forsy ciągle brak! Współcześnie kierujący naszą
bezmyślnością producenci twierdzą, iż reklamują swe wytwory dla naszego dobra, żebyśmy byli
dobrze zorientowani, bo świadomy wybór towaru zależy od informacji o nim. W istocie jednak
reklama ma na celu przekonanie potencjalnego nabywcy, żeby kupił proszek do prania
produkowany w ten sam sposób z tych samych składników (bo niby z jakich innych), lecz
noszący nazwę faciów, co za reklamę zapłacili. Efekciarstwo, ukartowane oszustwa, wmawianie
dziecka w brzuch, nieprawdziwe sugestie, zręcznie podsuwane miłe a nieprawdziwe
skojarzenia, to podstawa reklamy. Nad trafieniem do przekonań głupka pracują całe sztaby
cwaniaków obrywających za to niezłe pieniądze. Oczywiście spryciarze mają prawo ugniatać
rozumki konsumentów, gdyż taka jest istota podstawowych wolności człowieka. Działają zresztą
nie tylko w dziedzinie sprzedaży towarów i usług materialnych. Za pomocą reklam sprzedawane
jest coś więcej niż produkcje. Sprzedawane są bowiem poglądy, cele, opinie, wartości i
przekonania o tym, jacy być nie powinniśmy a jakimi trzeba być koniecznie. Reklamy są
naszymi wychowawcami, mówią, jak powinniśmy żyć, a jak żyć jest niestosownie. Słowem,
kształtują wzorce zachowania odbiorców. Wzorce zaś decydują o postępowaniu człowieka.
Ogólnie rzecz biorąc reklamy socjalizują. Stały się w naszej kulturze telewizyjnej i gazetowej
najpotężniejszą siłą urabiania mentalności. W efekcie poważna część społeczeństwa postępuje
tak, jak jest przez reklamy zaprogramowana. Nie tylko bowiem kupuje określone towary, ale
wierzy, świadomie lub pod, że zdobywa w ten sposób liczne walory: jest męska jak kowboje,
śliczna jak modelki, szczupła jak pędy wikliny, zdrowa jak rowerzystki, a przede wszystkim
nowoczesna i mądra jak najlepsi na tym świecie. Oczywiście nie pyskuję przeciwko, bo to
byłoby tak sensowne, jak protest przeciwko skłonności kropel wody do życia w wilgoci.
Zamierzałem jedynie dowieść i nikt nie powie, że nawaliłem, iż epoka niewolnictwa trwa. Masy
ludzkie bez przerwy postępują tak, jak im się każe. Postęp zaś w systemach zależności
społecznych wyraża się jedynie nowoczesnością środków, jakimi ludzie utrzymują się w
posłuchu, by robili to, czego sobie życzą kierujący nimi. Dawny niewolnik jadł dżdżownice i te
tam skarabeusze, a teraz złociste kawalątka Godzili z kubełka.
Sycyna, nr 18/1998, 4 X 1998

Podobne dokumenty