irene gut opdyke

Transkrypt

irene gut opdyke
ratowałam
od zagłady
irene gut opdyke
jennifer armstrong
opowieŚĆ
polki, która
ratowała
Żydów
irene gut opdyke
jennifer armstrong
ratowałam
od zagłady
wspomnienia
przekład
maria makuch
w y daw n i c t wo z n a k
k r a ków 2 0 1 0
byłam tylko młod dziewczyn
B
ył sierpień. Ofensywa niemiecka przesunęła się dalej na
wschód, trwała bitwa o Stalingrad. W połowie miesiąca znalazłyśmy się w Tarnopolu, gdzie działała nowa fabryka amunicji. Co tydzień wyjeżdżały z niej załadowane ciężarówki. Miejsce
nazywało się HKP, czyli Heeres Kraftfahrpark i zajmowało obszar sporego osiedla. Trzypiętrowy hotel zamieniono w kwaterę dla oficerów.
Na parterze urządzono niewielką kantynę oficerską, obok znajdował
się prywatny salonik, pomieszczenie do wydawania posiłków i świetlica. W wyremontowanym budynku obok mieszkały sekretarki, a naprzeciwko postawiono baraki dla żołnierzy pracujących w fabryce.
Do baraków przylegał budynek, w którym mieściła się główna kuchnia i ogólna kantyna, na prawo od niego był warsztat, a na lewo parterowa pralnia i szwalnia. Główną część całego kompleksu stanowiła
fabryka, wszystko razem z całym wielkim zapleczem otoczone było
ogrodzeniem z regularnie rozmieszczonymi budkami strażniczymi.
Obie z Janiną dzieliłyśmy mały pokój w głównym budynku obok
pomieszczenia do wydawania posiłków.
114
Tak jak przedtem, pracowałam przede wszystkim w małej kantynie
i kuchni, a Janina w pokojach oficerów i sekretarek. Posiłki przygotowywano w głównej kuchni naprzeciw i przynoszono w wielkich garnkach
i naczyniach do naszej kuchni, skąd wydawałam je oficerom, a potem
zmywałam i sprzątałam także na miejscu. Za każdym razem musiałam obsłużyć trzydzieści pięć osób, czasem nawet więcej, więc byliśmy
z Schulzem zajęci niemal cały dzień. Jeśli tylko miałam wolną chwilę,
biegłam pomóc Janinie. Mimo tylu obowiązków już w pierwszym tygodniu pracy Schulz obarczył mnie dodatkowym zajęciem. Wyznaczył
mnie na kierowniczkę pralni i musiałam pilnować, by wszystkie ubrania
oficerów i sekretarek były odpowiednio wyczyszczone i naprawione.
Tak jak w fabryce, w pralni pracowali Żydzi z pobliskiego Arbeitslagru. Przywożono ich ciężarówkami i przed rozpoczęciem pracy
wszystkich liczono. Kiedy pierwszego dnia weszłam do pralni, zetknęłam się z obsługą w liczbie dwunastu osób, kobiet i mężczyzn. Byli
wobec mnie nieufni, myśląc, że jestem Niemką. Starałam się być przyjazna. Kiedyś oczywiście robili coś innego. Jeden z mężczyzn prowadził poważne interesy, drugi był studentem medycyny, jedna z kobiet
była krawcową, inna pielęgniarką. Prawie wszyscy byli niemieckimi
Żydami wywiezionymi na wschód. Niektórzy mieli rodziny w getcie
w Tarnopolu, ale rzadko kiedy mogli się z nimi zobaczyć. Życie w obozie pracy było jedną nędzą.
– Czasami Sturmbannführer Rokita godzinami każe stać nam
przed barakami po całym dniu pracy – powiedziała mi Ida Haller.
– Jeśli ktoś się poruszy albo zrobi najmniejszy hałas, zaraz go biją,
a czasem potrafią zastrzelić na miejscu – dodał jej mąż Leizer.
Dziewczyna w moim wieku, Fanka Silberman, pracowała przy
wyżymaczce.
– Ale na pewno tu jest lepiej niż w getcie. Jesteśmy silni, a silni są
zdolni do pracy. Dopóki Rokita nas nie wyznaczy.
115
– Kto to jest Rokita? – spytałam.
Hersz Morris nerwowo spojrzał na drzwi.
– To Sturmbannführer, dowódca tutejszego batalionu SS. Zamiast
serca ma kawał lodu.
Nie mogłam powstrzymać się, by nie popatrzeć na drzwi. Ich słowa mnie zmroziły.
– Przeniosę wam jedzenie, jak tylko dam radę. Schowam je w koszach na bieliznę. – Popatrzyłam na nich, bladych i wychudzonych
przez całe lata głodu. – Zajmę się wami.
Mojżesz Steiner, zgarbiony, ponury mężczyzna, wzruszył ramionami.
– Jesteś tylko młodą dziewczyną. Co ty możesz zrobić?
– Cicho, Steiner – syknęła Ida.
Położyłam rękę na jego ramieniu i czekałam, żeby na mnie popatrzył. Niechętnie podniósł głowę, by nasze spojrzenia się spotkały.
– Proszę mi zaufać – powiedziałam. – Zaopiekuję się wami.
Wyszłam z pralni uśmiechnięta, mając nadzieję, że dodałam im
otuchy. Jednak w chwili gdy zamknęłam za sobą drzwi, poczułam
ogromne wyczerpanie. Steiner miał rację. Byłam tylko jedną, samotną
młodą dziewczyną otoczoną wrogami. Cóż mogłam zrobić?
Wieczorem tego dnia podeszłam z wielkim półmiskiem pieczonego
mięsa do majora pochłoniętego rozmową z oficerem SS, którego nigdy
przedtem nie widziałam w kantynie. Spojrzał na mnie, kiedy zbliżyłam się do nich, a ja poczułam ogromne zaskoczenie – to był jeden z najprzystojniejszych mężczyzn, jakich spotkałam w życiu. Miał jasne lśniące
włosy, oczy koloru nieba i na pewno nie przekroczył trzydziestu lat.
– Dobry wieczór, Fräulein Gut – powiedział uprzejmie major
Rügemer. Wytarł nos, zanim sięgnął po srebrny widelec. – Czy poznała już pani Sturmbannführera Rokitę?
Na moment poczułam skurcz w gardle. Ostrożnie położyłam półmisek na stole.
116
– Dobry wieczór – wyjąkałam, starając się nie patrzeć na Rokitę.
Skupiłam wzrok na opasce ze swastyką na jego ramieniu, potem na
jego palcu zauważyłam srebrny pierścień z trupią czaszką.
– Co za śliczna dziewczyna, majorze – powiedział Rokita. – Jest
pan starym przebiegłym psem.
Major Rügemer zaczerwienił się.
– Niech pan nie mówi od rzeczy, Rokita.
Stałam tam jak klacz na wystawie, płonęłam ze wstydu. Nagłe spotkanie z okrutnym esesmanem wstrząsnęło mną i wzbudziło moją złość.
– Fräulein Gut, ja nie gryzę – powiedział Rokita.
Patrzyłam na niego zbulwersowana. Czy próbował ze mną flirtować? Czy myślał, że zaczerwieniłam się, bo chciałam mu się podobać?
– Przepraszam, Herr Major, inne stoły czekają.
– Oczywiście, oczywiście, Fräulein Gut. Dziękuję.
Odeszłam cała sztywna, czując na sobie szalony wzrok Hitlera
z portretu i zniknęłam w podręcznej kuchni, gdzie Schulz pochłonięty był otwieraniem butelek z winem. Widziałam komendanta SS
i nie miałam wątpliwości co do słów Hersza Morrisa – Rokita miał
serce jak lód. Jego niebieskie oczy były zimne, bez uczuć, a pierścień
na palcu odzwierciedlał to, co tkwiło w jego duszy. Być w jego władzy oznaczało stąpać po bardzo cienkim lodzie na głębinie – jeden
fałszywy ruch i po wszystkim. Był potężnym przeciwnikiem, moim
wrogiem, któremu spróbuję popsuć szyki.
– Herr Schulz – zaczęłam – czy myśli pan, że mogłabym otrzymać dodatkową pomoc? Mam tyle pracy przy podawaniu posiłków
i w pralni, pomagam także Janinie w pokojach.
Schulz wytarł ręce w ogromny fartuch i powąchał dopiero co
otwartą butelkę wina.
– Porozmawiam z majorem, Irene. Może da ci jakąś kobietę
z fabryki.
117
– Och, to dobry pomysł – powiedziałam, udając zdziwienie. –
Może ci ludzie z pralni mogliby mi kogoś polecić? Może znają jakąś
odpowiedzialną osobę.
– Porozmawiam z majorem.
Naładowałam na tacę półmiski z ziemniakami, uśmiechnęłam się
do Schulza i oparłam tacę o biodro. Tak się wszystko zaczęło.
Dwa dni później dostałam dziesięciu pracowników, krewnych lub
przyjaciół ludzi z pralni. Zabrałam osiem osób, same kobiety, do budynku sekretarek, gdzie sprzątała moja siostra.
– To jest Janina. Ona będzie wami kierować i wam pomoże – powiedziałam. – Znajdźcie sobie robotę. Wyglądajcie na ciągle zajęte.
Lepiej wam tu będzie niż w fabryce, Arbeitslagrze i getcie. Będziecie
mogły przychodzić tu codziennie, jeśli dobrze sobie wszystko zorganizujecie. I nakarmimy was.
– Myślałyśmy, że czeka nas coś strasznego, kiedy wyczytali nasze
nazwiska – powiedziała jedna z kobiet. – Okropnie się bałyśmy.
Janina wzięła ją za rękę.
– Niepotrzebnie. Irena jest moją starszą siostrą. Zaopiekuje się
wami.
Uśmiechnęłam się z wdzięcznością do Janiny i pobiegłam do
kuchni, żeby zająć się moimi nowymi pomocnikami z obozu – Romanem i Zosią.
Steiner miał rację – byłam tylko dziewczyną. Nikt się ze mną
nie liczył. Kiedy wieczorami podawałam kolację i chodziłam tam
i z powrotem między oficerami, byłam tylko sługą, parą rąk przynoszącą i zabierającą talerze. Oficerowie rozmawiali, jakby mnie tam
w ogóle nie było, traktowali mnie jak powietrze. Byłam tylko młodą
dziewczyną.
Jednak słuchałam uważnie, co mówią o postępach na froncie.
Docierały do mnie plotki sekretarek na temat Berlina. Szczególnie
118
wytężałam uwagę, gdy Rokita jadał z majorem Rügemerem, co dość
często się powtarzało. Jeśli wyobrażał sobie, że wolniej podaję, bo zawrócił mi w głowie, tym lepiej.
– Jak pan osiąga taką wydajność, Rokita? – zapytał major pewnego wieczora.
Usta Rokity wykrzywił szyderczy uśmieszek.
– Praktyka, majorze. Dobrze wyćwiczyłem Żydów. Nikt się nie
leni, daję panu słowo. Potrafię zaprowadzić dyscyplinę.
– Ale nie do tego stopnia, żeby nie mogli pracować? – spytał
Rügemer, smarując masłem ciepłą bułkę. – Ta fabryka ma strategiczne znaczenie. Nie chcę, by znęcano się nad moimi robotnikami.
– Proszę się nie martwić. Lecz jeśli w czwartek odkryje pan, że
pewnych robotników zwolniłem, to stanie się tak z powodu ich…
lenistwa. Fabryce wyjdzie to tylko na dobre.
Rano opowiedziałam treść rozmowy ludziom w pralni.
– Jutro coś będzie – powiedziałam. – Jakieś represje. Przekażcie tę
wiadomość dalej.
W ten sposób ciągnęłam korzyści z mojej słabej pozycji. Gdybym
podsłuchała rozmowy o planach wobec getta, nigdy nie zdradziłabym,
że mnie to interesuje. Gdy kręciłam się wokół stołu, przy którym
omawiano akcję w Arbeitslagrze, nikt nie podejrzewał, że mnie to
obchodziło. Kiedy Rokita przychodził do kantyny, byłam dla niego
uprzedzająco grzeczna i pozwalałam mu sądzić, że kręcę się koło jego
stolika, bo jestem porażona jego urodą i potęgą.
W końcu byłam tylko dziewczyną.
spis treci
Łzy 9
c z pierw sz a
zd y na cz as
Kiedy kwitną jaśminy 13
Przed burzą 20
Nadchodzi nawałnica 26
Mateczka Rosja 34
Szpital 40
Rok w Swietłanie 50
Przejść przez bramę 57
Jak ptak w klatce 65
c z dru g a
odz yska skr z ydł a
Myślałam, że będę szczęśliwa 79
Major Rügemer 92
253
Kropla w oceanie 101
To nie był ptak 106
Byłam tylko młodą dziewczyną 114
Wymknąć się Rokicie 120
Nie utrzymałam ich 126
Puszcza w Janówce 133
Ciosy siekiery 141
Wyścig 149
Aktion 161
Willa 170
Chata leśniczego 181
Nadejście ciemności 189
Kara za udzielenie pomocy Żydowi 196
W głąb lasu 207
c z t r zec ia
g dz i e m ogł abym odpoc z ?
Walka 221
Ucieczka 231
Na niemieckiej ziemi 242
Bursztyn 247
Post scriptum 249
Jak powstała ta książka 251
PoruszajĄce wspomnienia Polki, która w czasie wojny
ratowała Żydów od Zagłady.
1 września 1939 roku zamienił życie Ireny Gutówny w koszmar. Jednak ta
siedemnastoletnia uczennica szkoły pielęgniarskiej stawiła czoło okrucieństwom wojny i stała się prawdziwą bohaterką. Kiedy okazało się, że Żydom
grozi zagłada z rąk nazistów, krucha i delikatna dziewczyna nie zastanawiała
się, czy powinna ich ratować – zadała sobie pytanie, jak to zrobić. Irena
wykorzystała swoje niemiecko brzmiące nazwisko i znajomość języka, aby
zdobyć zaufanie Niemców. Nie tylko przekazywała informacje i dostarczała
żywność, ale też szmuglowała ludzi z obozu do bezpiecznego schronienia
w lesie, a jako gospodyni majora SS ukryła dwunastkę Żydów w piwnicy
jego domu.
Ratowałam od Zagłady to niezwykła opowieŚĆ kobiety,
która zaryzykowała wszystko,
aby ocaliĆ jak najwiĘcej ludzkich istnieŃ.
Irene Gut Opdyke (1922–2003) – Polka, która uratowała w czasie ii woj-
ny światowej dwunastu Żydów. W 1982 roku została odznaczona medalem
Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Jej wspomnienia wydane w Stanach
Zjednoczonych w 2001 roku doczekały się scenicznej adaptacji Irena’s Vow
(2008). W rolę Ireny wcieliła się jedna z najważniejszych żydowskich aktorek
teatralnych – Tovah Feldshuh.
cena detal. 34,90 zł

Podobne dokumenty