6 - 2012/2013 - Szkola Podstawowa Nr 40
Transkrypt
6 - 2012/2013 - Szkola Podstawowa Nr 40
Szkolny nieregularnik dla wszystkich PLUSIK Nr 6/2012/2013 Rok piętnasty Dzień dobry, dziś zaczynamy nietypowym wywiadem. Uczestniczki wyjazdu do Włoch w programie Comenius podzieliły się z nami swoimi wspomnieniami i wrażeniami. Wpisuje się ten wywiadzik w tematykę europejską, z którą teraz mamy do czynienia dość często. Poza tym – jak zwykle – dużo ciekawych tekstów, nowości, jak zwykle nieco rozrywki. Zapowiadam też pewną zmianę: oto uczniowie klasy IVB wymyślili „Luzik” – dowcipny dodatek do naszej gazety. Na razie jest to świetny pomysł, ale mam nadzieję, że niedługo zaowocuje. Wszystkim Wam przypominam, że 26 maja jest Dzień Matki. Nikt, jak sądzę, nie zapomni o tym święcie. W imieniu redakcji wszystkim Mamom składam najpiękniejsze i najcieplejsze życzenia. Zapraszam do lektury. Jak powitać Cię, Mateńko, w Twój majowy dzień? Ptak przyleciał pod okienko i pozdrawia Cię piosenką W słońcu pełnych lśnień! Szumią brzozy i jabłonie kłaniają się w takt. Wiatr owiewa Twoje skronie i w gałązkach trąca dzwonnie, ja nie umiem tak. Więc Ci tylko niosę pęki kiści wonnych bzów. Patrzę w oczy Twoich błękit, wargi tulę do twej reki Cichutko bez słów! Ty i tak zrozumiesz wszystko, co powiedzieć chcę Gdy gorąco Cię uściskam, gdy Ci tuż przy uchu, z bliska szepnę: kocham Cię! Wszyscy się ze sobą bardzo zżyliśmy i potem ciężko było się nam rozstać… Nieduży wywiadzik z Olą, Basią, Adą, Agą i Weroniką – uczestniczkami wyjazdu do Włoch w ramach programu Comenius Jak się leciało samolotem? Czy się bałaś, jakie wrażenia? Strasznie się bałam, bo to był mój pierwszy lot. Jedzenie było takie sobie :). Samolotem się leciało świetnie. Jak były malutkie turbulencje, to bałyśmy się, żeby się nam picie nie wylało. Bałam się na odprawie, w samolocie mi przeszło. Widziałyśmy piękne widoki z okien. Najbardziej mi się podobał widok Neapolu i widok gór Muszę się przyznać, że na początku bałam się lecieć samolotem. Potem jednak moje wszystkie obawy zniknęły, bo lot a właściwie dwa loty (bo leciałyśmy z przesiadką) były bardzo przyjemne. Na początku się bałam ale potem jak już wsiadłam było ok. Najgorzej się lądowało zatykały się nam uszy i bolały z ciśnienia. Leciało się dobrze . Ogólnie to się nie bałam , ale przy samym startowaniu trochę miałam stracha. Jak Was przyjęto na miejscu? I w szkole? Z lotniska dojechaliśmy pod szkołę z Panią Katią. Uczniowie nas "zabrali" i rozeszliśmy się po domach. Giulia mieszkała w małym miasteczku Sant Angelo dei Lombardi, ok. 20 minut drogi od Lioni. Przyjęto nas bardzo miło i serdecznie, a w szkole każdy do nas podchodził i się pytał jak mamy na imię itd. I w szkole i na miejscu przyjęto nas z otwartymi ramionami. Od razu poczułyśmy się tam jak w domu. Dziewczyny przyjęły nas najlepiej jak się dało. W szkole poznałyśmy 1.000 osób, których imion nie zapamiętałyśmy w większości. Na miejscu przyjęto nas gościnnie i ciepło. W szkole zaś odbył się apel i 3 godzinny lunch. Na apelu była mega długa prezentacja o zasadach korzystania z Internetu i 3 pokazy taneczne. Więc ogólnie było fajnie :) Gdzie znajduje się ta miejscowość Lioni? Jak się tam dostałyście? Lioni jest ok. 1,5 godziny jazdy od Neapolu. Dojechaliśmy tam busem. Lioni znajduję się niedaleko Neapolu. Z lotniska odebrali nasz włoscy nauczyciele, a do Lioni z lotniska dotarliśmy busem Dostałyśmy się tam najpierw z lotniska w Warszawie, gdzie poleciałyśmy do Monachium leżącego w Niemczech, następnie właśnie do Neapolu, a stamtąd już tylko półtorej godziny drogi do Lioni. Dokończenie na stronie 2. Plusik, szkolny nieregularnik dla wszystkich, nr 6/2012/2013, 23 V 2013 r. DO POCZYTANIA Czy szkoła jest duża? Nowoczesna? Co najciekawszego tam było, co zainteresowało? Szkoła była dosyć duża, ale stara (nieodnowiona). Najbardziej zwróciłam uwagę na salę gimnastyczną, bo najczęściej tam przebywałyśmy. Szkoła jest dość duża i wygląda normalnie. Nie jest nowoczesna. Dużym zainteresowaniem cieszyła się winda, zarówno ja jak i moje koleżanki zastanawiałyśmy się, czemu nie ma takiej w naszej szkole, było to dość zabawne. Szkoła była ogromna, mieli własną windę. Największą uwagę przyciągnęły nie typowe plakaty porozwieszane po szkole. Aga była najbardziej zainteresowana. Szkół ogólnie jest 2: ta, w której zazwyczaj byliśmy i gastronomiczna, w której był lunch. Ta, w której byliśmy, była nawet duża, ale czy nowoczesna ? To szału nie ma :D Mnie akurat zainteresowała stołówka, ponieważ było tam bardzo odświętnie. Ich szkoła była może trochę większa. Jakieś porównanie z naszą szkołą Nasza szkoła, w porównaniu do tej ich, jest luksusowa. Nasza szkoła jest ładna, zadbana, a tam w środku jest strasznie zimno, zimniej niż na dworze. Nasza szkoła jest ładniejsza, a w tamtej było zimno. Opowiedzcie krótko o tym, jak Was przyjęto w domach, co dostawałyście do jedzenia, picia. Coś może nowego zaobserwowałyście? Rodzina Giulii była bardzo gościnna. Jej mama cały czas mnie ściskała. Jadłam spaghetti bolognese, owoce, tosty z salami i serem, owoce i dziwne, twarde mięso (do dziś nie wiem, co to było). W domu była miła atmosfera. Rodzice nie rozmawiali po angielsku, Andrea była takim naszym tłumaczem. Rzadko jadałam w domu, praktycznie tylko śniadania. Zaobserwowałam, że kotleta przed jedzeniem kropią cytryną. W domach przyjęto nas bardzo wesoło, wszyscy byli mili i uśmiechali się. Pierwszego dnia nic nie jadłam ani nie piłam, następnego ranka na śniadanie dostałam kanapkę z nutellą i kakao. Na co dzień pili takie same napoje jak mamy w Polsce-Coca Colę, Fantę itd. Jadali tam dużo różnych rodzajów makaronów oraz pizzy. Było z tym trochę śmiechu, kiedy wszyscy poszliśmy do pizzerii, dostaliśmy pięknie wyglądającą i pachnącą pizzę, jednak była bardzo cienka. Każda z nas wzięła po kawałku, ale żadna nie umiała jej zjeść, ciasto trzęsło nam się na wszystkie strony, a farsz spadał. Włosi potem pokazali nam jak złożyć pizzę, aby nie stracić z niej składników, właśnie to mogłyśmy zaobserwować wtedy. W domach jadłyśmy regionalne potrawy np: spaghetti, regionalne sery, zapiekanki, na śniadanie ciastka z sokiem, mlekiem, herbatą. Kubki były tak duże, że się zastanawiałyśmy czy pić normalnie, czy łyżką. Na śniadania jadłam kanapkę z nutellą. Chodziliśmy grupką do pizzerii albo jedliśmy kanapki, np. na wycieczkach. A wtedy w domu jadłam kluski z roztopionym serem, a potem podawali mi także kotleta , mozzarellę i frytki ! Ale tego to już nie mogłam. A zaś na kolację chodziliśmy do pizzerii. Pamiętam, jak jedliśmy pizzę z frytkami, hehe. Jak radziłyście sobie z porozumiewaniem się? Nasza znajomość języka angielskiego była lepsza niż ich. Głównie używaliśmy Google tłumacz. Z porozumiewaniem się nie było źle. Jak naprawdę nie mogłyśmy się dogadać, Andrea w telefonie włączała tłumacz google. Ogólnie to było dobrze, ale jak nie mogłam się porozumieć, to Noemi miała Google tłumacz w telefonie :D Czy język włoski podobał się? Bardzo. Najbardziej bawiło mnie to, że Włosi myśleli, że jak powtórzą nam powoli coś po włosku, to zrozumiemy. Muszę przyznać, że tak. To ładny język. Bardzo mi się podobał. Uważam, że to jeden z najpiękniejszych języków na świecie. Język włoski jest piękny. Tyle że nic nie rozumiałyśmy. Włosi myśleli, że jak nam coś powiedzą po włosku potem wolno powtórzą, zrozumiemy. Co ciekawego zdołałyście zobaczyć? Pompeje, bajeczną wyspę Capri, byłyśmy nawet na Mszy św. po włosku! Czy nawiązały się znajomości, przyjaźnie? Poznałyśmy bardzo dużo osób, ale mało pamiętam imion. Przyjaźnie nawiązałyśmy głównie z tymi osobami, co nas przyjmowały, co spowodowało płacz na pożegnaniu. Tak! Poznaliśmy wspaniałych przyjaciół. Tak nawiązały. Wszyscy się ze sobą bardzo zżyliśmy i potem ciężko było się nam rozstać. Oczywiście Ada nawiązała ich ok 37 ;) Przepraszam, lubię jej to wypominać. Ale tak wszyscy byli bardzo przyjaźni. Ojjj tak ! :D zawarłyśmy dużo znajomości, ale i tak żadnych imion nie pamiętamy. A co do przyjaźni to najbardziej chyba nawiązałyśmy je z naszymi Włoszkami 10. Czy utrzymujecie teraz kontakt, jak? Ciągle piszemy na Facebooku. Tak głównie przez Facebooka, ale też czasem przez Skypa. Piszemy do siebie na czacie, wstawiamy zdjęcia z Włoch i dodajemy posty, że tęsknimy 11. A jeszcze słowo o grach i zabawach, do których się włączyłyście. Jakie to gry, na czym polegały? Zabawy były przeróżne. Jedną z nich np. była gra taka sama jak nasza, czyli była droga i czyj kapsel najszybciej dojdzie do mety. Był "wyścig pokoju", coś na wzór klas, turecki bączek i "osiołek". Strzelałyśmy nawet z łuku. Była gra na przykład hacele, gdzie były " metalowe klocki" . Jednego trzeba było podrzucić, szybko wziąć drugiego do ręki i na tę samą rękę złapać tego wyrzuconego. Było to trudne, ale niektórym się udawało. Był też "wyścig pokoju", gdzie popychało się kapsle tylko pstrykając w nie. I tak trzeba było przeprowadzić je po drodze pełnej zakrętów. Każdy miał jakieś gry: Włosi, Turcy i oczywiście my. Z tych co pamiętam, to były klasy, pchełki, wyścig pokoju itd. Najbardziej pozostała mi w pamięci gra, która polega na tym, że jedna osoba siedzi , 2 schylają się, trzymając się osoby, która jest przed nim, a 3 osoba rozbiega się i skacze na nich ! ( może skakać kilka osób ) Ta osoba, która skoczy najdalej, wygrywa :D 12. O czym jeszcze powinniśmy wiedzieć? Włosi są bardzo mili dla siebie, ciągle się przytulają i śmieją. Codziennie ok. 20.00 spotykaliśmy się na głównym placu Lioni z Turkami i przyjmującymi nas Włochami. Wracaliśmy ok. północy. Uważam, że naprawdę warto było się nauczyć do tych 2 testów. Ci którzy zmarnowali tę szansę, niech żałują. Było dużo ciekawych, fajnych, śmiesznych wydarzeń, które mogłabym tu umieścić, na przykład kiedy każdego wieczoru wszyscy chodziliśmy na plac i tam siedzieliśmy do północy albo jak byłyśmy bardzo zdziwione tym, że oni jedli tam pizzę, na której były frytki. Wszyscy się ze sobą zaprzyjaźniliśmy i wiem, że teraz każda z nas bardzo chętnie wróciłaby tam albo cofnęła się w czasie, żeby to jeszcze raz przeżyć. Było tam bardzo fajnie. Chciałam jeszcze dodać że ostatniego dnia przy pożegnaniu wszyscy płakaliśmy, nawet Emanuel. To była wspaniała przygoda i z chęcią bym ją powtórzyła. Plusik, szkolny nieregularnik dla wszystkich, nr 6/2012/2013, 23 V 2013 r. DO POCZYTANIA Spotkanie z Mikołajem Kopernikiem Spotkanie z Marią Skłodowską-Curie Pewnego dnia, a był to zwykły, szary dzień, czekaliśmy przed salą od przyrody na zapowiedziany sprawdzian. Umieliśmy prawie wszystko (oczywiście oprócz latających teleskopów), ale na pytanie: „Co studiował Mikołaj Kopernik?” każdy odpowiadał co innego. Jedni mówili: astronomię i matematykę, drudzy: łacinę i lecznictwo, jeszcze inni: Kopernik był tłumaczem i kanclerzem. Na szczęście wtedy na schodach pojawiła się niespodziewana osoba. Osoba o dziwnej fryzurze podeszła do nas i powiedziała coś po łacinie. Nikt nie zrozumiał, więc dodała dziwną polszczyzną: „Dzień dobry. Co to za miejsce, w którym się znajduję? Byłbym bardzo wdzięczny, gdybyście mi powiedzieli”. Ewelina powiedziała: - To tak zwana s z k o ł a - przeliterowała ostatni wyraz. - Chciałaś powiedzieć - więzienie z pokojem tortur za każdymi drzwiami poprawiła Ola. - Ojej - przestraszył się dziwny gość. - Niech się pan nie martwi, Ola trochę nagięła prawdę- uspokoił go Kuba. - Czy to jest peruka?- zapytał szyderczo Damian. - Jeśli w twoim gronie taką fryzurę nazywa się „peruką”, to tak, jest to peruka. - A tak w ogóle, kim pan jest?- zapytała Kasia. - Ja? Jestem Mikołaj Kopernik. Do niedawna student Uniwersytetu Krakowskiego, teraz jestem zakonnikiem. - Ty, Kopernik? Ta, jasne - szydziła Daria. - I ty mi nie wierzysz, mościa panno?- zapytał i nagle rozległ się gromki śmiech. - Skoro jesteś Kopernik, to skąd jesteś?- zapytała Basia. - Z pięknego Torunia pochodzę. - A w którym roku się urodziłeś?- zadała jeszcze jedno pytanie. - Urodzony zostałem roku 1473, a tak dokładniej to dnia 19 lutego. - Aha, skoro tyle wiesz, to kiedy umarłeś? - Co to za pytanie?! Czyżby moja śmierć tak szybko nadchodziła, że już można o nią pytać? - Wiesz co, Baśka, tak proste pytania mu zadawałaś, że chyba każdy to wie zdenerwowała się Ewelina. - No co? Mówiłam, co mi przyjdzie do głowy. - Ludzie, wydaje mi się, że on jest prawdziwy - powiedział Kuba. - Tak, no, chyba masz rację - odpowiedział tłum uczniów. - Dziękuję, że w końcu uznaliście mnie za prawdziwego Mikołaja Kopernika. Ale o co wam chodziło z tą śmiercią? - powiedział niepewnie Kopernik. - O nic. Po prostu umarłeś wieki temu - powiedział któryś z uczniów. - Wieki temu?- Kopernik nagle zbladł. - Umarłeś już lata temu, ale w jakiś magiczny sposób znalazłeś się w naszych czasach. A skoro już tu jesteś, to raczej nie umrzesz - powiedział inny uczeń. - Aha - odpowiedział blady.- Widzę, że jesteście bardzo inteligentni, jak na taki wiek. Chciałbym wam zdradzić pewien sekret - mianowicie oprócz bycia zakonnikiem, zajmuję się też astronomią. Pewnej nocy, gdy oglądałem niebo zauważyłem, że coś się nie zgadza w teorii, że Słońce i inne planety krążą wokół Ziemi. Myślę że to wokół Słońca rusza się nasza planeta oraz inne planety. Kościół jednak spaliłby mnie na stosie za takie myślenie. - Wiemy - krzyknęła cała nasza klasa. - Co wiecie - zapytał zdziwiony. - Że Ziemia i inne planety krążą wokół Słońca. - O!- zdziwił się.- Skoro ludzie w tak odległych od moich czasach wyznają moją teorię, to może i jest trafna. Bałem się, że mogę zginąć za takie myślenie i kilka razy próbowałem spalić moją książkę „De revolutionibus orbium coelestium”, ale teraz wiem, że muszę ją opublikować. Dziękuję! - Nie ma za co- odpowiedziała nasza klasa. - No to, vale, drodzy przyjaciele! -Cokolwiek to znaczy, do widzenia- odparliśmy zgodnie. Odwrócił się, ale mi się coś przypomniało. - Panie Koperniku, czy mógłbym zadać jedno pytanie? - Pytaj śmiało, miły młodzieńcze. - Co studiował pan na uniwersytecie?- cała klasa nastawiła uszy. - Jak to co?- uśmiechnął się. - Łacinę. Później Mikołaj Kopernik oddalił się od nas i zniknął na schodach. To był niezapomniany dzień dla nas wszystkich. Może to dzięki nam Kopernik odważył się rozpowszechnić swoją teorię? W każdym razie nikt z nas nigdy nie zapomni wielkiego uczonego, który pewnego dnia stanął pośród gromady dzieciaków, krążących wokół niego i pytających, co właściwie studiował. Maria Skłodowska – Curie pojawiła się w mojej szkole na lekcji przyrody. Przybyła niespodziewanie, gdy nauczycielka prowadziła bardzo ciekawą lekcję o związkach chemicznych. Pani Maria zapytała, czy chcemy zobaczyć interesujące doświadczenia. Wszyscy chórem odpowiedzieli, że chcą. Wtedy zaczęła wyjmować ze swojej powycieranej już torby różne buteleczki, słoiczki i fiolki z tajemniczymi miksturami o różnych kolorach. Najpierw pokazała nam substancję, która pod wpływem ciepła zmienia kolor. Na początku kolor tej substancji był czerwony, a w miarę ciepła zmieniał się w różowy, pomarańczowy, żółty, a gdy temperatura była już bardzo wysoka, kolor zmienił się w bardzo jasny, prawie przeźroczysty żółty. Pani Maria Skłodowska-Curie zostawiła to do wystygnięcia. Po krótkim czasie substancja stała się znów czerwona. Nasz gość poprosił o podejście do niej chłopca, który cały czas przeszkadzał. Lecz niestety, chłopiec zrzucił jakąś buteleczkę z zieloną substancją na nową roślinkę nauczycielki od przyrody – malutkiego kaktusa. Kaktus niespodziewanie urósł i ...ożył!!! Popatrzył na nas, potrząsnął kolcami i jak gdyby niby nic, wyszedł z sali. Wszyscy pobiegli do drzwi i z przerażeniem patrzyli jak kaktus oddala się korytarzem. Roślina przestraszyła panią woźną, która ze strachu stanęła na mokrej ścierce, złapała mopa i miotłę, które posłużyły jej za kijki, i niczym Justyna Kowalczyk mknęła przez korytarz, uciekając przed rozjuszoną bestią. Tymczasem w sali 209 Maria Skłodowska-Curie rozpaczliwie próbowała stworzyć antidotium na kaktusa. Z sali wydobywały się kłęby dymu, słychać było tajemnicze trzaski i bulgotania w szklanych rurkach. Obstąpiliśmy znaną uczoną i dawaliśmy mądre rady: „ A może dodać kredę do wywaru jabłka, miodu i cebuli?”, albo „A może sól dodać do tej buteleczki z fioletową substancją?” Na korytarzu wrzało, kto tylko mógł i miał odwagę usiłował złapać i unieruchomić kaktusa. Ale bestia nie dawała za wygraną – strzelała kolcami. I tak kaktus dotarł do stołówki szkolnej. Wyjadł wszystką zupę ogórkową, popił kompotem i zrobił się okrągły jak piłka. Ale nasza pani Ania, co gotuje pyszne obiady, złapała fartuch, zarzuciła na kaktusa i kazała nakładać obiady dla dzieci. Dzieciaki z przerażenia zjadały wszystko, a kaktus stawał się coraz słabszy ze zmęczenia, aż w końcu ogłosił, iż nie chce już tak ciężko pracować i spokojnie wrócił do sali 209, gdzie pani Maria podlała sporządzoną odtrutką osłabionego kaktusa. Kaktus zadrżał i znów stał się malutkim kaktusikiem. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Na zakończeniu lekcji poprosiliśmy panią Marię Skłodowską-Curie, aby odwiedzała nas częściej. Ona uśmiechnęła się tylko… Agnieszka Prokop, klasa VIc Piotr Palik VI „c” 21 maja 2013 r. odbył się w szkole quiz „Wiem wszystko o UE”. Pierwsze miejsce kl. Vc Jakub Król i Rafał Wolski. Drugie miejsce kl. VIc Mateusz Bielak i Jakub Kołodziejczyk oraz kl. VIb Marcel Barski i Wojciech Wójcik Trzecie miejsce kl. VId Oskar Biegański i Tobiasz Lisowski. Wszystkim uczestnikom gratulujemy. Aforyzmy o matce: ♥ Przeklęty, kto zasmuca matkę swoją. (Piotr Skarga) ♥ Jest na świecie piękna istota, u której jesteśmy wiecznymi dłużnikami – matka. (M. Ostrowski) ♥ Niebo jest u stóp matki. (Autor nieznany) ♥ Nie ma jak u mamy – ciepły piec, cichy kąt. Nie ma jak u mamy – kto nie wierzy, robi błąd. (W. Młynarski) ♥ Dom to wcale nie są ściany i sufity i podłogi, ale ręce naszej mamy. (A. Kamieńska) ♥ Bóg nie może być wszędzie, dlatego wynalazł matkę. (Matthew Arnold) Plusik, szkolny nieregularnik dla wszystkich, nr 6/2012/2013, 23 V 2013 r. ROZMAITOŚCI Krzyżówka z Syriuszem 1 2 3 4 5 6 1. 2. 3. 4. 5. 6. Stolica Niemiec Stolica Lubelszczyzny Stolica Czech Stolica Anglii Miasto w Chorwacji Stolica Francji Według pomysłu Kacpra Krukowskiego z VI B Kocham Mamę Kochana jest mama, kochana. Na lody zabierze, na spacer. Nie lubię kiedy jest w pracy. Gdy ona jest w pobliżu to nigdy nie płaczę. Wojtek Państwa członkowskie UE i daty wstąpienia 1.Austria - 1 stycznia 1995 2.Belgia - 25 marca 1957 3.Bułgaria - 1 stycznia 2007 4.Cypr - 1 maja 2007 5.Czechy - 1 maja 2007 6.Dania - 1 stycznia 1973 7.Estonia - 1 maja 2004 8. Finlandia - 1 stycznia 1995 9. Francja - 25 marca 1957 10. Grecja - 1 stycznia 1981 11. Hiszpania - 1 stycznia 1986 12.Holandia - 25 marca 1957 13. Irlandia - 1 stycznia 1973 14. Litwa - 1 maja 2004r 15. Luksemburg - 25 marca 1957r 16. Łotwa - 1 maja 2004r 17. Malta - 1 maja 2004r 18. Niemcy - 25 marca 1957r 19. Polska - 1 maja 2004r 20. Portugalia - 1 stycznia 1986r 21. Rumunia - 1 stycznia 2007r 22. Słowacja - 1 maja 2004r 23. Słowenia - 1 maja 2004r 24. Szwecja - 1 stycznia 1995r 25. Węgry - 1 maja 2004r 26. Wielka Brytania - 1 stycznia 1973r 27. Włochy - 25 marca 1957r Spotkanie z frazeologią polską dziś poświęcone wyrażeniom i zwrotom z „Matką” - Wiesz, Janku, zauważyłam że od jakiegoś czasu zachowujesz się jak mamin synek. - Agnieszko, czy ty musisz zawsze być szczera aż do bólu? - Mam to po matce. - A ja zauważyłem, że często powtarzasz jak za matką. - Może i tak , ale ja nie czepiam się matczynej spódnicy. - Jaka matka taka córka… -Ja w przeciwieństwie do ciebie doceniam dzieło matki natury. - Ja za to wdałem się w matkę. - Chyba jednak nie. - Wiesz wydaje mi się , że zachowujemy się jak dzieci jednej matki. - Masz rację. - Czy ty też uważasz, że potrzeba jest matką wynalazku? - Tak. - Muszę już iść, bo mam potrzebę wynaleźć sposób na matmę… - Ja też. - Do zobaczenia. - Cześć. Słownik frazeologiczny badała Ania Kwiatkowska z VI C Ciekawostki o Unii Europejskiej: Liczba gwiazd nie jest związana z liczbą Państw Członkowskich. Gwiazd jest dwanaście, ponieważ liczba dwanaście jest tradycyjnie symbolem doskonałości, pełni i jedności. Dlatego też, flaga pozostaje jednakowa, bez względu na rozszerzenia UE Unia Europejska leży na 5 kontynentach? Poza Europą terytoria należące do Unii znajdują się w: Azji (Cypr), Ameryce Północnej (m.in. Martynika), Ameryce Południowej (Gujana Francuska), a także w Afryce (np. Ceuta, Reunion). Dla urzędników Unii marchewka jest owocem? Wcale nie jest to pozbawione sensu. Zapis taki wynika z tego, że w Portugalii dżem z marchewek jest tradycyjną potrawą. Marchewka została uznana za owoc, żeby nie komplikować przepisów dotyczących dżemów. Musicie przyznać, że jest pewne szczególne piękno w przepisach unijnych. Zaproponowano drukowanie tekstów reklamowych na skorupkach od jaj. Projekt jednak został odrzucony. Obecnie reklamy można umieszczać jedynie na pudełkach jaj. Maskotka Unii Europejskiej nosi imię najjaśniejszej gwiazdy na niebie, Syriusza? Jest nią niebieska, uśmiechnięta stonoga, która w każdym kraju występuje ubrana w charakterystyczne dla niego elementy narodowe. Pośród państw Unii Europejskiej największą powierzchnię mają Francja (544 tys. km²), Hiszpania (506 tys km²), Polska (312,7 tys. km²) znajduje się na piątym miejscu, natomiast jeśli chodzi o liczbę ludności, to pierwsze miejsce zajmują Niemcy (82,4 mln), Francja (62,9 mln), Wielka Brytania (60,4 mln) a Polska (38,2 mln) znajduje się na szóstym miejscu. W Unii Europejskiej 23 języki posiadają status języka urzędowego i w każdym z nich posłowie mogą wypowiadać się w czasie debat, zgłaszać skargi, kierować zapytania, czy prowadzić korespondencję. Ponadto wszystkie przyjęte rozporządzenia i dyrektywy muszą być tłumaczone na wszystkie języki urzędowe. Unijny Dziennik Urzędowy ukazuje się w 23 wersjach. Miesięcznie tłumaczonych jest nawet 100 000 stron tekstu! I jeszcze kolejne spotkanie z krasnalem KOLEDZY Dzisiaj przychodzą do mnie Maciek i Max. To moi kuzyni, bo kolegów jak wiecie - nie mam, choć oni właśnie za takich się uważają mniejsza o to - po prostu Candy musi dziś spływać, zniknąć, schować się, poszukać robaków czy coś. Oczywiście nie na zawsze, bo go polubiłem. Po obiedzie okazało się, że Candy nie ma gdzie pójść. Trudno, muszę coś wymyślić. Schowam go w szafie albo pod łóżkiem. - Czemu mam się schować? - zapytał Candy, kiedy mu to powiedziałem. - Już to omawialiśmy! A teraz powtórz plan. - Och, przychodzi Maciek i ktoś tam. - I Max! - I Max, a ja idę się schować pod łóżkiem. Jakby coś nie wypaliło, np. bym tupnął, wyczarowuję kota, a ty mówisz, że to on. - Dokładnie! Kiedy przyszli kuzyni, Candy trzymał się planu, ale pod łóżkiem nazbierało się trochę kurzu, no i kiedy kichnął, to aż cały dom podskoczył! Ale szybko pstryknął palcami i zamiast kota wyczarował złotą rybkę (bez akwarium oczywiście!). Strasznie się napociłem, żeby wytłumaczyć moim kuzynom, że złote rybki tak głośno kichają Ciąg dalszy oczywiście nastąpi… Aniela Piasecka, kl. IVB Plusik. Szkolny nieregularnik dla wszystkich. Redaguje zespół. Opieka – Jolanta Makuch. Nasz adres: Szkoła Podstawowa nr 40, ul. Róży Wiatrów 9, 20-468 Lublin, e-mail: [email protected] Do zobaczenia Plusik, szkolny nieregularnik dla wszystkich, nr 6/2012/2013, 23 V 2013 r.