6 - 2012/2013 - Szkola Podstawowa Nr 40

Transkrypt

6 - 2012/2013 - Szkola Podstawowa Nr 40
Szkolny nieregularnik dla wszystkich
PLUSIK
Nr 6/2012/2013
Rok piętnasty
Dzień dobry,
dziś zaczynamy nietypowym wywiadem.
Uczestniczki wyjazdu do Włoch w
programie Comenius podzieliły się z nami
swoimi wspomnieniami i wrażeniami.
Wpisuje się ten wywiadzik w tematykę
europejską, z którą teraz mamy do
czynienia dość często.
Poza tym – jak zwykle – dużo ciekawych
tekstów, nowości, jak zwykle nieco
rozrywki.
Zapowiadam też pewną zmianę: oto
uczniowie klasy IVB wymyślili „Luzik” –
dowcipny dodatek do naszej gazety. Na
razie jest to świetny pomysł, ale mam
nadzieję, że niedługo zaowocuje.
Wszystkim Wam przypominam, że 26
maja jest Dzień Matki. Nikt, jak sądzę, nie
zapomni o tym święcie.
W imieniu redakcji wszystkim Mamom
składam najpiękniejsze i najcieplejsze
życzenia.
Zapraszam do lektury.
Jak powitać Cię, Mateńko,
w Twój majowy dzień?
Ptak przyleciał pod okienko
i pozdrawia Cię piosenką
W słońcu pełnych lśnień!
Szumią brzozy i jabłonie
kłaniają się w takt.
Wiatr owiewa Twoje skronie
i w gałązkach trąca dzwonnie,
ja nie umiem tak.
Więc Ci tylko niosę pęki
kiści wonnych bzów.
Patrzę w oczy Twoich błękit,
wargi tulę do twej reki
Cichutko bez słów!
Ty i tak zrozumiesz wszystko,
co powiedzieć chcę Gdy gorąco Cię uściskam,
gdy Ci tuż przy uchu, z bliska
szepnę: kocham Cię!
Wszyscy się ze sobą bardzo zżyliśmy i potem ciężko było się nam
rozstać…
Nieduży wywiadzik z Olą, Basią, Adą, Agą i Weroniką –
uczestniczkami wyjazdu do Włoch w ramach programu Comenius
Jak się leciało samolotem? Czy się bałaś, jakie wrażenia?
Strasznie się bałam, bo to był mój pierwszy lot. Jedzenie było takie sobie :).
Samolotem się leciało świetnie. Jak były malutkie turbulencje, to bałyśmy się, żeby się nam picie nie
wylało. Bałam się na odprawie, w samolocie mi przeszło. Widziałyśmy piękne widoki z okien.
Najbardziej mi się podobał widok Neapolu i widok gór
Muszę się przyznać, że na początku bałam się lecieć samolotem. Potem jednak moje wszystkie obawy
zniknęły, bo lot a właściwie dwa loty (bo leciałyśmy z przesiadką) były bardzo przyjemne.
Na początku się bałam ale potem jak już wsiadłam było ok. Najgorzej się lądowało zatykały się nam
uszy i bolały z ciśnienia.
Leciało się dobrze . Ogólnie to się nie bałam , ale przy samym startowaniu trochę miałam stracha.
Jak Was przyjęto na miejscu? I w szkole?
Z lotniska dojechaliśmy pod szkołę z Panią Katią. Uczniowie nas "zabrali" i rozeszliśmy się po
domach. Giulia mieszkała w małym miasteczku Sant Angelo dei Lombardi, ok. 20 minut drogi od
Lioni.
Przyjęto nas bardzo miło i serdecznie, a w szkole każdy do nas podchodził i się pytał jak mamy na
imię itd. I w szkole i na miejscu przyjęto nas z otwartymi ramionami. Od razu poczułyśmy się tam jak
w domu.
Dziewczyny przyjęły nas najlepiej jak się dało. W szkole poznałyśmy 1.000 osób, których imion nie
zapamiętałyśmy w większości.
Na miejscu przyjęto nas gościnnie i ciepło. W szkole zaś odbył się apel i 3 godzinny lunch. Na apelu
była mega długa prezentacja o zasadach korzystania z Internetu i 3 pokazy taneczne. Więc ogólnie
było fajnie :)
Gdzie znajduje się ta miejscowość Lioni? Jak się tam dostałyście?
Lioni jest ok. 1,5 godziny jazdy od Neapolu. Dojechaliśmy tam busem. Lioni znajduję się niedaleko
Neapolu. Z lotniska odebrali nasz włoscy nauczyciele, a do Lioni z lotniska dotarliśmy busem
Dostałyśmy się tam najpierw z lotniska w Warszawie, gdzie poleciałyśmy do Monachium leżącego w
Niemczech, następnie właśnie do Neapolu, a stamtąd już tylko półtorej godziny drogi do Lioni.
Dokończenie na stronie 2.
Plusik, szkolny nieregularnik dla wszystkich, nr 6/2012/2013, 23 V 2013 r.
DO POCZYTANIA
Czy szkoła jest duża? Nowoczesna? Co najciekawszego tam było, co zainteresowało?
Szkoła była dosyć duża, ale stara (nieodnowiona). Najbardziej zwróciłam uwagę na salę gimnastyczną, bo najczęściej tam przebywałyśmy.
Szkoła jest dość duża i wygląda normalnie. Nie jest nowoczesna. Dużym zainteresowaniem cieszyła się winda, zarówno ja jak i moje koleżanki
zastanawiałyśmy się, czemu nie ma takiej w naszej szkole, było to dość zabawne.
Szkoła była ogromna, mieli własną windę. Największą uwagę przyciągnęły nie typowe plakaty porozwieszane po szkole. Aga była najbardziej
zainteresowana.
Szkół ogólnie jest 2: ta, w której zazwyczaj byliśmy i gastronomiczna, w której był lunch. Ta, w której byliśmy, była nawet duża, ale czy
nowoczesna ? To szału nie ma :D Mnie akurat zainteresowała stołówka, ponieważ było tam bardzo odświętnie.
Ich szkoła była może trochę większa.
Jakieś porównanie z naszą szkołą
Nasza szkoła, w porównaniu do tej ich, jest luksusowa. Nasza szkoła jest ładna, zadbana, a tam w środku jest strasznie zimno, zimniej niż na
dworze. Nasza szkoła jest ładniejsza, a w tamtej było zimno.
Opowiedzcie krótko o tym, jak Was przyjęto w domach, co dostawałyście do jedzenia, picia. Coś może nowego
zaobserwowałyście?
Rodzina Giulii była bardzo gościnna. Jej mama cały czas mnie ściskała. Jadłam spaghetti bolognese, owoce, tosty z salami i serem, owoce i
dziwne, twarde mięso (do dziś nie wiem, co to było).
W domu była miła atmosfera. Rodzice nie rozmawiali po angielsku, Andrea była takim naszym tłumaczem. Rzadko jadałam w domu, praktycznie
tylko śniadania. Zaobserwowałam, że kotleta przed jedzeniem kropią cytryną.
W domach przyjęto nas bardzo wesoło, wszyscy byli mili i uśmiechali się. Pierwszego dnia nic nie jadłam ani nie piłam, następnego ranka na
śniadanie dostałam kanapkę z nutellą i kakao. Na co dzień pili takie same napoje jak mamy w Polsce-Coca Colę, Fantę itd. Jadali tam dużo
różnych rodzajów makaronów oraz pizzy. Było z tym trochę śmiechu, kiedy wszyscy poszliśmy do pizzerii, dostaliśmy pięknie wyglądającą i
pachnącą pizzę, jednak była bardzo cienka. Każda z nas wzięła po kawałku, ale żadna nie umiała jej zjeść, ciasto trzęsło nam się na wszystkie
strony, a farsz spadał. Włosi potem pokazali nam jak złożyć pizzę, aby nie stracić z niej składników, właśnie to mogłyśmy zaobserwować wtedy.
W domach jadłyśmy regionalne potrawy np: spaghetti, regionalne sery, zapiekanki, na śniadanie ciastka z sokiem, mlekiem, herbatą. Kubki były
tak duże, że się zastanawiałyśmy czy pić normalnie, czy łyżką.
Na śniadania jadłam kanapkę z nutellą. Chodziliśmy grupką do pizzerii albo jedliśmy kanapki, np. na wycieczkach. A wtedy w domu jadłam
kluski z roztopionym serem, a potem podawali mi także kotleta , mozzarellę i frytki ! Ale tego to już nie mogłam. A zaś na kolację chodziliśmy do
pizzerii. Pamiętam, jak jedliśmy pizzę z frytkami, hehe.
Jak radziłyście sobie z porozumiewaniem się?
Nasza znajomość języka angielskiego była lepsza niż ich. Głównie używaliśmy Google tłumacz. Z porozumiewaniem się nie było źle. Jak
naprawdę nie mogłyśmy się dogadać, Andrea w telefonie włączała tłumacz google.
Ogólnie to było dobrze, ale jak nie mogłam się porozumieć, to Noemi miała Google tłumacz w telefonie :D
Czy język włoski podobał się?
Bardzo. Najbardziej bawiło mnie to, że Włosi myśleli, że jak powtórzą nam powoli coś po włosku, to zrozumiemy.
Muszę przyznać, że tak. To ładny język.
Bardzo mi się podobał. Uważam, że to jeden z najpiękniejszych języków na świecie.
Język włoski jest piękny. Tyle że nic nie rozumiałyśmy. Włosi myśleli, że jak nam coś powiedzą po włosku potem wolno powtórzą, zrozumiemy.
Co ciekawego zdołałyście zobaczyć?
Pompeje, bajeczną wyspę Capri, byłyśmy nawet na Mszy św. po włosku!
Czy nawiązały się znajomości, przyjaźnie?
Poznałyśmy bardzo dużo osób, ale mało pamiętam imion. Przyjaźnie nawiązałyśmy głównie z tymi osobami, co nas przyjmowały, co
spowodowało płacz na pożegnaniu. Tak! Poznaliśmy wspaniałych przyjaciół. Tak nawiązały. Wszyscy się ze sobą bardzo zżyliśmy i potem ciężko
było się nam rozstać. Oczywiście Ada nawiązała ich ok 37 ;) Przepraszam, lubię jej to wypominać. Ale tak wszyscy byli bardzo przyjaźni.
Ojjj tak ! :D zawarłyśmy dużo znajomości, ale i tak żadnych imion nie pamiętamy. A co do przyjaźni to najbardziej chyba nawiązałyśmy je z
naszymi Włoszkami
10. Czy utrzymujecie teraz kontakt, jak?
Ciągle piszemy na Facebooku. Tak głównie przez Facebooka, ale też czasem przez Skypa. Piszemy do siebie na czacie, wstawiamy zdjęcia z
Włoch i dodajemy posty, że tęsknimy 
11. A jeszcze słowo o grach i zabawach, do których się włączyłyście. Jakie to gry, na czym polegały?
Zabawy były przeróżne. Jedną z nich np. była gra taka sama jak nasza, czyli była droga i czyj kapsel najszybciej dojdzie do mety. Był "wyścig
pokoju", coś na wzór klas, turecki bączek i "osiołek". Strzelałyśmy nawet z łuku. Była gra na przykład hacele, gdzie były " metalowe klocki" .
Jednego trzeba było podrzucić, szybko wziąć drugiego do ręki i na tę samą rękę złapać tego wyrzuconego. Było to trudne, ale niektórym się
udawało. Był też "wyścig pokoju", gdzie popychało się kapsle tylko pstrykając w nie. I tak trzeba było przeprowadzić je po drodze pełnej
zakrętów. Każdy miał jakieś gry: Włosi, Turcy i oczywiście my. Z tych co pamiętam, to były klasy, pchełki, wyścig pokoju itd. Najbardziej
pozostała mi w pamięci gra, która polega na tym, że jedna osoba siedzi , 2 schylają się, trzymając się osoby, która jest przed nim, a 3 osoba
rozbiega się i skacze na nich ! ( może skakać kilka osób ) Ta osoba, która skoczy najdalej, wygrywa :D
12. O czym jeszcze powinniśmy wiedzieć?
Włosi są bardzo mili dla siebie, ciągle się przytulają i śmieją. Codziennie ok. 20.00 spotykaliśmy się na głównym placu Lioni z Turkami i
przyjmującymi nas Włochami. Wracaliśmy ok. północy.
Uważam, że naprawdę warto było się nauczyć do tych 2 testów. Ci którzy zmarnowali tę szansę, niech żałują.
Było dużo ciekawych, fajnych, śmiesznych wydarzeń, które mogłabym tu umieścić, na przykład kiedy każdego wieczoru wszyscy chodziliśmy na
plac i tam siedzieliśmy do północy albo jak byłyśmy bardzo zdziwione tym, że oni jedli tam pizzę, na której były frytki. Wszyscy się ze sobą
zaprzyjaźniliśmy i wiem, że teraz każda z nas bardzo chętnie wróciłaby tam albo cofnęła się w czasie, żeby to jeszcze raz przeżyć. Było tam
bardzo fajnie.
Chciałam jeszcze dodać że ostatniego dnia przy pożegnaniu wszyscy płakaliśmy, nawet Emanuel. To była wspaniała przygoda i z chęcią bym ją
powtórzyła.
Plusik, szkolny nieregularnik dla wszystkich, nr 6/2012/2013, 23 V 2013 r.
DO POCZYTANIA
Spotkanie z Mikołajem Kopernikiem
Spotkanie z Marią Skłodowską-Curie
Pewnego dnia, a był to zwykły, szary dzień, czekaliśmy przed salą od
przyrody na zapowiedziany sprawdzian. Umieliśmy prawie wszystko
(oczywiście oprócz latających teleskopów), ale na pytanie: „Co studiował
Mikołaj Kopernik?” każdy odpowiadał co innego. Jedni mówili: astronomię i
matematykę, drudzy: łacinę i lecznictwo, jeszcze inni: Kopernik był tłumaczem
i kanclerzem. Na szczęście wtedy na schodach pojawiła się niespodziewana
osoba.
Osoba o dziwnej fryzurze podeszła do nas i powiedziała coś po łacinie. Nikt
nie zrozumiał, więc dodała dziwną polszczyzną: „Dzień dobry. Co to za
miejsce, w którym się znajduję? Byłbym bardzo wdzięczny, gdybyście mi
powiedzieli”. Ewelina powiedziała:
- To tak zwana s z k o ł a - przeliterowała ostatni wyraz.
- Chciałaś powiedzieć - więzienie z pokojem tortur za każdymi drzwiami poprawiła Ola.
- Ojej - przestraszył się dziwny gość.
- Niech się pan nie martwi, Ola trochę nagięła prawdę- uspokoił go Kuba.
- Czy to jest peruka?- zapytał szyderczo Damian.
- Jeśli w twoim gronie taką fryzurę nazywa się „peruką”, to tak, jest to peruka.
- A tak w ogóle, kim pan jest?- zapytała Kasia.
- Ja? Jestem Mikołaj Kopernik. Do niedawna student Uniwersytetu
Krakowskiego, teraz jestem zakonnikiem.
- Ty, Kopernik? Ta, jasne - szydziła Daria.
- I ty mi nie wierzysz, mościa panno?- zapytał i nagle rozległ się gromki
śmiech.
- Skoro jesteś Kopernik, to skąd jesteś?- zapytała Basia.
- Z pięknego Torunia pochodzę.
- A w którym roku się urodziłeś?- zadała jeszcze jedno pytanie.
- Urodzony zostałem roku 1473, a tak dokładniej to dnia 19 lutego.
- Aha, skoro tyle wiesz, to kiedy umarłeś?
- Co to za pytanie?! Czyżby moja śmierć tak szybko nadchodziła, że już można
o nią pytać?
- Wiesz co, Baśka, tak proste pytania mu zadawałaś, że chyba każdy to wie zdenerwowała się Ewelina.
- No co? Mówiłam, co mi przyjdzie do głowy.
- Ludzie, wydaje mi się, że on jest prawdziwy - powiedział Kuba.
- Tak, no, chyba masz rację - odpowiedział tłum uczniów.
- Dziękuję, że w końcu uznaliście mnie za prawdziwego Mikołaja Kopernika.
Ale o co wam chodziło z tą śmiercią? - powiedział niepewnie Kopernik.
- O nic. Po prostu umarłeś wieki temu - powiedział któryś z uczniów.
- Wieki temu?- Kopernik nagle zbladł.
- Umarłeś już lata temu, ale w jakiś magiczny sposób znalazłeś się w naszych
czasach. A skoro już tu jesteś, to raczej nie umrzesz - powiedział inny uczeń.
- Aha - odpowiedział blady.- Widzę, że jesteście bardzo inteligentni, jak na taki
wiek. Chciałbym wam zdradzić pewien sekret - mianowicie oprócz bycia
zakonnikiem, zajmuję się też astronomią. Pewnej nocy, gdy oglądałem niebo
zauważyłem, że coś się nie zgadza w teorii, że Słońce i inne planety krążą
wokół Ziemi. Myślę że to wokół Słońca rusza się nasza planeta oraz inne
planety. Kościół jednak spaliłby mnie na stosie za takie myślenie.
- Wiemy - krzyknęła cała nasza klasa.
- Co wiecie - zapytał zdziwiony.
- Że Ziemia i inne planety krążą wokół Słońca.
- O!- zdziwił się.- Skoro ludzie w tak odległych od moich czasach wyznają
moją teorię, to może i jest trafna. Bałem się, że mogę zginąć za takie
myślenie i kilka razy próbowałem spalić moją książkę „De revolutionibus
orbium coelestium”, ale teraz wiem, że muszę ją opublikować. Dziękuję!
- Nie ma za co- odpowiedziała nasza klasa.
- No to, vale, drodzy przyjaciele!
-Cokolwiek to znaczy, do widzenia- odparliśmy zgodnie.
Odwrócił się, ale mi się coś przypomniało.
- Panie Koperniku, czy mógłbym zadać jedno pytanie?
- Pytaj śmiało, miły młodzieńcze.
- Co studiował pan na uniwersytecie?- cała klasa nastawiła uszy.
- Jak to co?- uśmiechnął się. - Łacinę.
Później Mikołaj Kopernik oddalił się od nas i zniknął na schodach.
To był niezapomniany dzień dla nas wszystkich. Może to dzięki nam Kopernik
odważył się rozpowszechnić swoją teorię?
W każdym razie nikt z nas nigdy nie zapomni wielkiego uczonego, który
pewnego dnia stanął pośród gromady dzieciaków, krążących wokół niego i
pytających, co właściwie studiował.
Maria Skłodowska – Curie pojawiła się w mojej szkole na
lekcji przyrody. Przybyła niespodziewanie, gdy nauczycielka
prowadziła bardzo ciekawą lekcję o związkach chemicznych. Pani
Maria zapytała, czy chcemy zobaczyć interesujące doświadczenia.
Wszyscy chórem odpowiedzieli, że chcą. Wtedy zaczęła
wyjmować ze swojej powycieranej już torby różne buteleczki,
słoiczki i fiolki z tajemniczymi miksturami o różnych kolorach.
Najpierw pokazała nam substancję, która pod wpływem ciepła
zmienia kolor. Na początku kolor tej substancji był czerwony, a w
miarę ciepła zmieniał się w różowy, pomarańczowy, żółty, a gdy
temperatura była już bardzo wysoka, kolor zmienił się w bardzo
jasny, prawie przeźroczysty żółty. Pani Maria Skłodowska-Curie
zostawiła to do wystygnięcia. Po krótkim czasie substancja stała
się znów czerwona. Nasz gość poprosił o podejście do niej
chłopca, który cały czas przeszkadzał. Lecz niestety, chłopiec
zrzucił jakąś buteleczkę z zieloną substancją na nową roślinkę
nauczycielki od przyrody – malutkiego kaktusa.
Kaktus niespodziewanie urósł i ...ożył!!! Popatrzył na nas,
potrząsnął kolcami i jak gdyby niby nic, wyszedł z sali. Wszyscy
pobiegli do drzwi i z przerażeniem patrzyli jak kaktus oddala się
korytarzem.
Roślina przestraszyła panią woźną, która ze strachu
stanęła na mokrej ścierce, złapała mopa i miotłę, które posłużyły
jej za kijki, i niczym Justyna Kowalczyk mknęła przez korytarz,
uciekając przed rozjuszoną bestią. Tymczasem w sali 209 Maria
Skłodowska-Curie rozpaczliwie próbowała stworzyć antidotium
na kaktusa. Z sali wydobywały się kłęby dymu, słychać było
tajemnicze trzaski i bulgotania w szklanych rurkach. Obstąpiliśmy
znaną uczoną i dawaliśmy mądre rady: „ A może dodać kredę do
wywaru jabłka, miodu i cebuli?”, albo „A może sól dodać do tej
buteleczki z fioletową substancją?”
Na korytarzu wrzało, kto tylko mógł i miał odwagę
usiłował złapać i unieruchomić kaktusa. Ale bestia nie dawała za
wygraną – strzelała kolcami. I tak kaktus dotarł do stołówki
szkolnej. Wyjadł wszystką zupę ogórkową, popił kompotem i
zrobił się okrągły jak piłka. Ale nasza pani Ania, co gotuje pyszne
obiady, złapała fartuch, zarzuciła na kaktusa i kazała nakładać
obiady dla dzieci. Dzieciaki z przerażenia zjadały wszystko, a
kaktus stawał się coraz słabszy ze zmęczenia, aż w końcu ogłosił,
iż nie chce już tak ciężko pracować i spokojnie wrócił do sali 209,
gdzie pani Maria podlała sporządzoną odtrutką osłabionego
kaktusa. Kaktus zadrżał i znów stał się malutkim kaktusikiem.
Wszyscy odetchnęli z ulgą.
Na zakończeniu lekcji poprosiliśmy panią Marię
Skłodowską-Curie, aby odwiedzała nas częściej. Ona uśmiechnęła
się tylko…
Agnieszka Prokop, klasa VIc
Piotr Palik VI „c”
21 maja 2013 r. odbył się w szkole quiz „Wiem
wszystko o UE”.
Pierwsze miejsce kl. Vc Jakub Król i Rafał Wolski.
Drugie miejsce kl. VIc Mateusz Bielak i Jakub
Kołodziejczyk
oraz kl. VIb Marcel Barski i Wojciech Wójcik
Trzecie miejsce kl. VId Oskar Biegański i Tobiasz
Lisowski.
Wszystkim uczestnikom gratulujemy.
Aforyzmy o matce:
♥ Przeklęty, kto zasmuca matkę swoją. (Piotr Skarga)
♥ Jest na świecie piękna istota, u której jesteśmy wiecznymi
dłużnikami – matka. (M. Ostrowski)
♥ Niebo jest u stóp matki. (Autor nieznany)
♥ Nie ma jak u mamy – ciepły piec, cichy kąt.
Nie ma jak u mamy – kto nie wierzy, robi błąd. (W.
Młynarski)
♥ Dom to wcale nie są ściany i sufity i podłogi, ale ręce
naszej mamy. (A. Kamieńska)
♥ Bóg nie może być wszędzie, dlatego wynalazł matkę.
(Matthew Arnold)
Plusik, szkolny nieregularnik dla wszystkich, nr 6/2012/2013, 23 V 2013 r.
ROZMAITOŚCI
Krzyżówka z Syriuszem
1
2
3
4
5
6
1.
2.
3.
4.
5.
6.
Stolica Niemiec
Stolica Lubelszczyzny
Stolica Czech
Stolica Anglii
Miasto w Chorwacji
Stolica Francji
Według pomysłu
Kacpra
Krukowskiego
z VI B
Kocham Mamę
Kochana jest mama, kochana.
Na lody zabierze, na spacer.
Nie lubię kiedy jest w pracy.
Gdy ona jest w pobliżu to nigdy nie płaczę.
Wojtek
Państwa członkowskie UE i daty wstąpienia
1.Austria - 1 stycznia 1995
2.Belgia - 25 marca 1957
3.Bułgaria - 1 stycznia 2007
4.Cypr - 1 maja 2007
5.Czechy - 1 maja 2007
6.Dania - 1 stycznia 1973
7.Estonia - 1 maja 2004
8. Finlandia - 1 stycznia 1995
9. Francja - 25 marca 1957
10. Grecja - 1 stycznia 1981
11. Hiszpania - 1 stycznia
1986
12.Holandia - 25 marca 1957
13. Irlandia - 1 stycznia 1973
14. Litwa - 1 maja 2004r
15. Luksemburg - 25 marca
1957r
16. Łotwa - 1 maja 2004r
17. Malta - 1 maja 2004r
18. Niemcy - 25 marca 1957r
19. Polska - 1 maja 2004r
20. Portugalia - 1 stycznia
1986r
21. Rumunia - 1 stycznia
2007r
22. Słowacja - 1 maja 2004r
23. Słowenia - 1 maja 2004r
24. Szwecja - 1 stycznia
1995r
25. Węgry - 1 maja 2004r
26. Wielka Brytania - 1
stycznia 1973r
27. Włochy - 25 marca 1957r
Spotkanie z frazeologią polską dziś poświęcone wyrażeniom i zwrotom
z „Matką”
- Wiesz, Janku, zauważyłam że od jakiegoś czasu zachowujesz się jak
mamin synek.
- Agnieszko, czy ty musisz zawsze być szczera aż do bólu?
- Mam to po matce.
- A ja zauważyłem, że często powtarzasz jak za matką.
- Może i tak , ale ja nie czepiam się matczynej spódnicy.
- Jaka matka taka córka…
-Ja w przeciwieństwie do ciebie doceniam dzieło matki natury.
- Ja za to wdałem się w matkę.
- Chyba jednak nie.
- Wiesz wydaje mi się , że zachowujemy się jak dzieci jednej matki.
- Masz rację.
- Czy ty też uważasz, że potrzeba jest matką wynalazku?
- Tak.
- Muszę już iść, bo mam potrzebę wynaleźć sposób na matmę…
- Ja też.
- Do zobaczenia.
- Cześć.
Słownik frazeologiczny badała Ania Kwiatkowska z VI C
Ciekawostki o Unii Europejskiej:
Liczba gwiazd nie jest związana z liczbą Państw Członkowskich. Gwiazd jest
dwanaście, ponieważ liczba dwanaście jest tradycyjnie symbolem doskonałości,
pełni i jedności. Dlatego też, flaga pozostaje jednakowa, bez względu na
rozszerzenia UE
Unia Europejska leży na 5 kontynentach? Poza Europą terytoria należące do
Unii znajdują się w: Azji (Cypr), Ameryce Północnej (m.in. Martynika), Ameryce
Południowej (Gujana Francuska), a także w Afryce (np. Ceuta, Reunion).
Dla urzędników Unii marchewka jest owocem? Wcale nie jest to pozbawione
sensu. Zapis taki wynika z tego, że w Portugalii dżem z marchewek jest
tradycyjną potrawą. Marchewka została uznana za owoc, żeby nie komplikować
przepisów dotyczących dżemów. Musicie przyznać, że jest pewne szczególne
piękno w przepisach unijnych.
Zaproponowano drukowanie tekstów reklamowych na skorupkach od jaj.
Projekt jednak został odrzucony. Obecnie reklamy można umieszczać jedynie na
pudełkach jaj.
Maskotka Unii Europejskiej nosi imię najjaśniejszej gwiazdy na niebie,
Syriusza? Jest nią niebieska, uśmiechnięta stonoga, która w każdym kraju
występuje ubrana w charakterystyczne dla niego elementy narodowe.
Pośród państw Unii Europejskiej największą powierzchnię mają Francja (544
tys. km²), Hiszpania (506 tys km²), Polska (312,7 tys. km²) znajduje się na
piątym miejscu, natomiast jeśli chodzi o liczbę ludności, to pierwsze miejsce
zajmują Niemcy (82,4 mln), Francja (62,9 mln), Wielka Brytania (60,4 mln) a
Polska (38,2 mln) znajduje się na szóstym miejscu.
W Unii Europejskiej 23 języki posiadają status języka urzędowego i w każdym z
nich posłowie mogą wypowiadać się w czasie debat, zgłaszać skargi, kierować
zapytania, czy prowadzić korespondencję. Ponadto wszystkie przyjęte
rozporządzenia i dyrektywy muszą być tłumaczone na wszystkie języki urzędowe.
Unijny Dziennik Urzędowy ukazuje się w 23 wersjach. Miesięcznie tłumaczonych
jest nawet 100 000 stron tekstu!
I jeszcze kolejne spotkanie z krasnalem
KOLEDZY
Dzisiaj przychodzą do mnie Maciek i Max. To moi kuzyni, bo kolegów jak wiecie - nie mam, choć oni właśnie za takich się uważają mniejsza o to - po prostu Candy musi dziś spływać, zniknąć, schować się, poszukać robaków czy coś. Oczywiście nie na zawsze,
bo go polubiłem.
Po obiedzie okazało się, że Candy nie ma gdzie pójść. Trudno, muszę coś wymyślić. Schowam go w szafie albo pod łóżkiem.
- Czemu mam się schować? - zapytał Candy, kiedy mu to powiedziałem.
- Już to omawialiśmy! A teraz powtórz plan.
- Och, przychodzi Maciek i ktoś tam.
- I Max!
- I Max, a ja idę się schować pod łóżkiem. Jakby coś nie wypaliło, np. bym tupnął, wyczarowuję kota, a ty mówisz, że to on.
- Dokładnie!
Kiedy przyszli kuzyni, Candy trzymał się planu, ale pod łóżkiem nazbierało się trochę kurzu, no i kiedy kichnął, to aż cały dom podskoczył!
Ale szybko pstryknął palcami i zamiast kota wyczarował złotą rybkę (bez akwarium oczywiście!). Strasznie się napociłem, żeby
wytłumaczyć moim kuzynom, że złote rybki tak głośno kichają
Ciąg dalszy oczywiście nastąpi… Aniela Piasecka, kl. IVB
Plusik. Szkolny nieregularnik dla wszystkich. Redaguje zespół. Opieka – Jolanta Makuch. Nasz adres: Szkoła
Podstawowa nr 40, ul. Róży Wiatrów 9, 20-468 Lublin, e-mail: [email protected]
Do zobaczenia
Plusik, szkolny nieregularnik dla wszystkich, nr 6/2012/2013, 23 V 2013 r.

Podobne dokumenty