stona 8

Transkrypt

stona 8
Major Binh zdecydował się rozmieścić dwie kompanie wzdłuż południowego brzegu rzeki Cua Viet. Jedna kompania mogłaby osłaniać główny most wykorzystywany do przemieszczania się
z północy na południe, wzdłuż autostrady nr 1. Ten most został zbudowany pięć
lat wcześniej przez saperów do transportowania amerykańskiej ciężkiej broni
i sprzętu, łącznie z czołgami. Inna kompania mogłaby osłaniać znacznie starszy
most, którym można było transportować
tylko lekki sprzęt. Binh nakazał swoim
marines wykonać głębokie okopy. Nie
było możliwości odwrotu. Musieli utrzymać pozycje na brzegu rzeki.
Te dwie kompanie sformowały kolumnę z Binhem i Ripleyem jako głównodowodzącymi, odpowiedzialnymi za
most. Inna wiadomość nadana przez
radio przestrzegała: „Oczekiwać nadejścia czołgów wroga. Bez odbioru.”
Kiedy dojechali do drogi nr 9, która
biegła wzdłuż południowego brzegu
rzeki i krzyżowała się z autostradą nr 1
w Dong Ha, była już wypełniona tysiącami uchodźców, a co gorsza także setkami dezerterów. Wszyscy oni myśleli
tylko o jednym, aby jak najszybciej znaleźć się jak najdalej od tego miejsca.
Radiotelegrafista Binha poinformował go, że reszta jego batalionu plus
batalion czołgów z czterdziestoma maszynami spotkają się z nimi jakieś półtorej kilometra na zachód od miasta. Co
prawda nie był to najcięższy sprzęt, ale
każde wsparcie było potrzebne.
Dowódca czołgistów czekał w umówionym miejscu wraz ze swoim amerykańskim doradcą, majorem Jamesem
Smockiem. Ten pierwszy nie był zbyt
entuzjastycznie nastawiony do tego,
aby tam pozostać i trzeba było ciągle
nalegać, aby współpracował.
rycerz Lepanto 4 (21) 2008 – str. Nha podszedł do Ripleya. Znowu
kwatera główna: „Nasze najdalej wysunięte posterunki słyszą zbliżające się
czołgi. Przemieszczają się przez zarośla, biegnące wzdłuż drogi, ale wcześniej czy później będą musiały wjechać
na autostradę nr 1, aby przeprawić się
przez most.
– Czy lotnictwo może sprawdzić, ile
ich jest? – spytał Ripley.
– Jeszcze nie. Chmury są za nisko.
– Daj spokój…
– Uwierz mi, John, robimy wszystko, co w naszej mocy. W każdej bazie
są eksplozje. Jedne już płoną, inne właśnie się zapalają. Musisz utrzymać most
i musisz to zrobić sam. Nie masz tu po
co wracać”.
Łącznościowiec Ripleya stale przekazywał złe wieści. Opór na północ od mostu praktycznie został całkowicie przełamany. Stąd tylu dezerterów z Armii
Wietnamskiej śpieszących przez most.
Nadeszła nowa wiadomość: „Wreszcie
posłaliśmy samolot. Wróg ma czołgi,
wozy pancerne jadące wzdłuż autostrady nr 1, rozciągnięte na długości ponad
półtorej kilometra. Musi ich być przynajmniej 200”.
Ripley odkrzyknął:
„Nie możemy zatrzymać aż tylu.
Musimy wysadzić most w Dong Ha”.
Przez chwilę jego przełożony zawahał się, ale dowódcy z kwatery głównej w Sajgonie chcieli, aby most ocalić.
W końcu logika Ripleya zwyciężyła.
Usłyszał odpowiedź:
„Masz rację. Nie możemy oficjalnie
dać ci takiego rozkazu, ale musisz wysadzić most. Idź tam, a my przyślemy
materiały wybuchowe”.
Jak tylko zbliżyli się do Dong Ha
przekonali się, jak wielka jest siła niszczycielska ciężkiej artylerii wroga. Po-
rzucone, porozrywane trupy leżały
wzdłuż drogi. Dookoła rozsiane były
martwe zwierzęta i powywracane
wozy. Następnie artyleria komunistów
rozpoczęła na nowo ostrzał miasta. Widać było, że chroniono obszar wzdłuż
autostrady.
Kolumna czołgów z zapowiedzianego wsparcia musiała wjechać do zrujnowanego miasta od południa. Ostrzał
artyleryjski najpierw się wzmógł, a później osłabł. Na peryferiach dowódca
kolumny czołgów odmówił podążania
naprzód, jednak w końcu udało się go
przekonać i zgodził się posłać dwa czołgi do osłony tych, którzy mieli wysadzić
most.
Binh nakazał Ripleyowi przesłać wiadomość do jego przełożonych: „W Dong
Ha są wietnamscy żołnierze. Będziemy
walczyć w Dong Ha. Zginiemy w Dong
Ha. Tak długo, jak choćby jeden marines
zostanie przy życiu, Dong Ha będzie
należeć do nas”. Setki metrów od południowego końca mostu, Ripley, Smock
i Nha przygotowywali się do tego, aby
dalej iść samotnie.
Most
Kapitan Ripley dokładnie badał
konstrukcję mostu, która była nieskomplikowana, ale masywna. Główna siła
mostu leżała na stalowych dźwigarach,
które czyniły z niego superkonstrukcję.
Ciągnące się setki metrów belki były
osadzone na szczycie masywnych, wykonanych z żelbetonu podporach, które wznosiły się około 5-6 metrów nad
rzeką. Po obu stronach rzeki liczące
ponad 30 metrów przęsła łączyły się
z przyczółkami. Konstrukcja została tak
zaprojektowana tak solidnie, ze most
mógł przetrzymać nawet wybuchy. Zadanie polegało na tym, by umieszczając ładunek wybuchowy, złamać jeden
układ dźwigarów od strony podpór.
Wtedy liczące 30 metrów przęsła runęłyby do wody. Było to niebywale trudne
zadanie, ale dla żołnierza z właściwym
przygotowaniem wykonalne.
Ripley dokładnie zbadał drogę
przed sobą. Wzdłuż brzegu okopały się
już dwie kompanie piechoty morskiej
Binha. Po przeciwnej stronie rzeki było
aż ciemno od żołnierzy armii północnowietnamskiej. W połowie drogi, poniżej
zbocza, znajdował się bunkier obłożony
workami z piaskiem, pozostawionymi
tam po jednej z wcześniejszych bitew.
Cała trójka rzuciła się w kierunku
bunkra. Jak tylko dobiegli, wzmógł się
ogień z północnej strony. Dotarli do niego w samą porę. Kilka kul trafiło w wor-

Podobne dokumenty