Skoki spadochronowe-relacja

Transkrypt

Skoki spadochronowe-relacja
„Ekstaza spadania”
Dnia 29 maja na krakowskich Błoniach odbył się V Integracyjny Studencki Piknik
Lotniczy w ramach XII Tygodnia Osób Niepełnosprawnych „Kocham Kraków z
wzajemnością”.
Na odwiedzające imprezę osoby czekało wiele atrakcji. Niemniej jednak największą z
nich była moŜliwość przelotu nad Krakowem specjalnie sprowadzonym ze Słowacji
śmigłowcem. Nagrodą główną były natomiast skoki spadochronowe w tandemie, które ich
zwycięzcy odbędą w terminie późniejszym po wcześniejszym przejściu badań lekarskich.
NaleŜy dodać, Ŝe koszt jednego skoku to około 600 zł. WraŜenie natomiast bezcenne.
W czasie pikniku odbyły się trzy serie skoków tandemowych, w których brali udział
wcześniej zakwalifikowani studenci niepełnosprawni krakowskich uczelni. KaŜda osoba
skakała z instruktorem, do którego była przypięta a dodatkowo kaŜdy skoczek miał własnego
kamerzystę, który uwieczniał całe wydarzenie. Z własnego doświadczenia dodam, Ŝe jest to
bardzo dobry pomysł gdyŜ juŜ następnego dnia nie jest się pewnym, czy skok był jawą czy
tylko snem. Miałem bowiem tą przyjemność być w gronie 18 studentów, którzy skakali tego
dnia. Pozwolę sobie więc przy tej okazji podzielić się kilkoma wraŜeniami związanymi ze
skokiem bo przypuszczam, Ŝe większość czytelników nie doświadczyła jeszcze takiego na
swój sposób wyczynu a bez wątpienia jest on wart spróbowania.
Właściwie to powinienem napisać, Ŝe postaram się podzielić wraŜeniami gdyŜ w
rzeczywistości bardzo trudno jest opisać je przy pomocy słów. Tego po prostu trzeba
doświadczyć na własnej skórze. Osoby, które skakały na pewno mnie rozumieją.
Prawdopodobieństwo niepowodzenia - minimalne
Nie ukrywam, Ŝe pomimo, iŜ lubię podziwiać widoki i patrzeć na świat z góry, to
jednak jestem osobą, która lubi czuć grunt pod nogami. Stąd teŜ przychodziły mi do głowy
pewne obawy, Ŝe moŜe spadochron się nie otworzy, albo moŜe podrze. Często tak jest gdy ma
się zbyt duŜo czasu na zastanawianie. W rzeczywistości przy obecnych zabezpieczeniach
uŜywanych przez skoczków (zapasowy spadochron, automatyczny mechanizm otwierający
spadochron na wypadek gdyby skoczek przykładowo zemdlał) ryzyko jest naprawdę
minimalne. To co przeraŜa poniekąd w czasie tego pierwszego razu to po prostu świadomość
spadania z wysoka i brak pewności Ŝe spadochron naprawdę zadziała. Sądzę, Ŝe to normalna
ludzka przypadłość, Ŝe jeśli się nie przekonasz na własnej skórze to nie uwierzysz i nie
1
będziesz miał pewności a tej, czy moŜe raczej takiego przekonania, nabywa się po kilku lub
nawet kilkunastu skokach – zgodnie z tym co powiedział mi mój instruktor.
TuŜ przed skokiem – częściowa dezorientacja
Przed skokiem, poza badaniem lekarskim, dwukrotnie przeszliśmy krótkie szkolenie
techniczne dotyczące zachowania się w czasie skoku – począwszy do chwili wyskoku aŜ po
lądowanie. Powiem szczerze, Ŝe nie było to nic trudnego. Właściwie treść szkolenia zamykała
się w kilkunastu zdaniach i polegała na przećwiczeniu ułoŜeń ciała w zaleŜności od fazy
skoku. Niemniej jednak niezaleŜnie od tego jak proste byłoby szkolenie to w rzeczywistości
gdy stanie się pierwszy raz na krawędzi pokładu śmigłowca czy samolotu, 3 kilometry nad
ziemią, słysząc praktycznie sam huk silnika, spoglądając z przynajmniej małym przeraŜeniem
na dystans dzielący cię od ziemi to uwierzcie mi, Ŝe wytyczne instruktora dotyczące wyskoku
nie są tym tematem, o którym się w tej chwili myśli. A tu dodatkowo przy tobie stoi
kamerzysta, który krzyczy do Ciebie abyś się uśmiechnął do obiektywu. Pozytywnym
aspektem skoku w tandemie jest właśnie to, Ŝe nawet gdyby nowicjusz się zawahał i chciał
zrezygnować w ostatniej chwili, to … ma go kto wypchnąć. Najlepszym rozwiązaniem jest po
prostu zaufać instruktorowi i uświadomić sobie w głowie, Ŝe to przykładowo jego tysiąc
dwusetny skok (jak było w przypadku mojego instruktora) i Ŝe skoro nic się do tej pory nie
stało to jakie jest prawdopodobieństwo, Ŝe coś pójdzie nie tak – praktycznie zerowe.
Motywowałem się poza tym jeszcze w jeden sposób. Jeśli bym się rozmyślił to moi kompani
(zarówno instruktor jak i kamerzysta) nie byliby zbyt zadowoleni niemoŜnością oddania
skoku. Tak po prawdzie to mogli mnie zostawić na pokładzie i oddać skok beze mnie gdybym
się rozmyślił, ale wtedy to rozwiązanie nie przyszło mi do głowy – na moje szczęście.
Sedno sprawy – czyli to co tygryski lubą najbardziej - spadanie
Przechodząc juŜ do samego skoku trzeba jasno powiedzieć, Ŝe jest to ogrom
pozytywnych wraŜeń i przypływ niesamowitej energii. Gdy przed skokiem (przynajmniej tym
pierwszym) stajesz na krawędzi i spojrzysz na świat z góry ogarnia Cię pewna dezorientacja i
teŜ lekkie przeraŜenie bo nie wiesz tak naprawdę co cię czeka. W tej sytuacji na szczęście nie
ma czasu to zastanowienia. Raz, dwa i na trzy wyskok. Pierwsze kilka sekund w czasie,
których instruktor wykonał ze mną pełny obrót wiąŜe się z dziwnym uczuciem świadomości
spadania, które nie kończy się szybkim kontaktem z ziemią, jak to z reguły miało miejsce w
przypadku skakania z drzew w czasach mojego dzieciństwa. Byłem bowiem przyzwyczajony
do tego, iŜ po sekundzie moŜe dwóch lotu (a raczej spadania) następowało miękkie, a czasem
2
nieco twardsze lądowanie na ziemi. W tym przypadku tak nie było, mimo Ŝe w pewien sposób
podświadomie tego oczekiwałem. Te kilka pierwszych sekund pozwoliły mi na
uświadomienie sobie, Ŝe ziemi tak szybko nie dotknę i Ŝe juŜ tego nie zmienię. Wkrótce ta
dezorientacja zmienia się w zachwyt. MoŜe do dziwnie zabrzmi ale zaczyna się odczuwać
przyjemność ze spadania. Patrzysz na zbliŜająca się ziemię i zaczynasz „pochłaniać
pozytywną energię”. Zastrzyk adrenaliny jest ogromny. Spada się z prędkością ponad 200
km/h. Niesamowity pęd powietrza, który powoduje, Ŝe drgają ci policzki, poza szumem w
uszach praktycznie nic innego nie słyszysz, nawet głosu instruktora, który przecieŜ jest zaraz
za tobą. Ekscytacja i tak naprawdę zachwyt nad miejscem, w którym się znajdujesz jest
ogromny. Zanim się obejrzysz mija 20-25 sekund bezwładnego spadania i zaczynasz czuć jak
klamry wrzynają się w twoje ciało. Otworzył się spadochron. O ile przed skokiem myślałem,
Ŝe pewnie będę wyczekiwał momentu jego otwarcia aby móc odetchnąć z ulgą, Ŝe juŜ
najgorsze za mną i teraz nic nie powinno się juŜ stać, o tyle w czasie samego spadania nie
pomyślałem o tym ani przez ułamek sekundy. Nie ma na to czasu, a raczej szkoda na to czasu.
Polecam natomiast absorbowanie pozytywnych wraŜeń i emocji. Co więcej, gdy spadochron
się juŜ otworzył pomyślałem – czemu tak szybko. Bez wątpienia bowiem spadanie jest w
całym skoku najwspanialsze.
Otwarcie spadochronu i lądowanie – wszystko dobre co się szybko kończy?
Wraz z otwarciem spadochronu rozpoczyna się dość gwałtowne wyhamowywanie,
wiąŜące się z duŜym przeciąŜeniem, które dla mnie było takŜe ciekawym odczuciem. To był
moment kiedy mogłem spokojniej spojrzeć na świat i nacieszyć oko jego widokiem z góry.
Na horyzoncie moŜna było dostrzec rysujące się nad chmurami Tatry, zaś bezpośrednio pode
mną znajdował się Kopiec Kościuszki. Gdy spoglądasz w dół i widzisz własne nogi
bezwładnie wiszące w powietrzu, a nie zaś spoczywające na twardej podstawie to naprawdę
moŜesz poczuć się jakbyś umiał latać. MoŜliwość kontemplowania z wysoka pięknych
widoków to teŜ niesamowita moŜliwość jaką stwarzają skoki spadochronowe. WraŜenia są
jednak zdecydowanie inne niŜ te, które odczuwa się w momencie spadania bez otwartego
spadochronu – tu bowiem adrenalina wręcz wychodzi z nas uszami. Nic nie stoi jednak na
przeszkodzie aby w czasie spadania z otwartym spadochronem jej poziom trochę
podwyŜszyć. Wystarczy pociągnąć za jedną z dwóch linek od spadochronu, które pozwalają
nim sterować aby zacząć kręcić się w kółko, robić jakby spirale w powietrzu. Siła
odśrodkowa jest na tyle duŜa, Ŝe wraŜenia są gwarantowane. Niestety wszystko dobre co się
szybko kończy. Po chwili niezapomnianych wraŜeń w powietrzu trzeba jeszcze bezpiecznie
3
wylądować. Skacząc w tandemie nie ląduje się na nogi ale na pośladki. Zarówno pasaŜer jak i
instruktor unoszą nogi do góry podciągając je do klatki piersiowej i w ten sposób następuje
posadzenie na ziemi. Jeszcze tylko metr czy dwa poślizgu na trawie i skok zakończony
sukcesem.
Głównym organizatorem pikniku, który w tym
zainteresowaniem,
było
Biuro
ds.
Osób
roku cieszył
Niepełnosprawnych
AGH.
się duŜym
Ponadto
w
przygotowaniach współpracowały BON-y pozostałych krakowskich uczelni, Zrzeszenia
Studentów Niepełnosprawnych UEK, AGH i PK oraz wiele innych instytucji i firm
prywatnych. Przy tej okazji warto podziękować wszystkim organizatorom, patronom i
sponsorom. To był naprawdę udany dzień.
Marek Świerad
Przewodniczący ZSN UEK
4