woltyżerowie

Transkrypt

woltyżerowie
WOLTYŻEROWIE
„W roku 1812 pułk polski pieszy składał się z trzech batalionów polowych,
batalion z sześciu kompanii; z tych pierwsza z prawego grenadiery, lud rosły,
silny, barczysty; cztery nastepne fizyliery; szósta, ostatnia z lewego, woltyżery.
Do woltyżerów wybierano chłopaków smukłych, rzutkich, do biegania, skakania,
wspinania się, szermowania na bagnety, celnego strzelania, spprawnych, służba
ich bowiem była trudniejszą niż innej piechoty. I tak, kiedy korpus maszerował
gościńcem, woltyżery biegły bokiem w oddaleniu kilkuset sążnie, choćby po
zaroślach, wzgórzach, wertepach, moczarach, aby od zasadzki ostrzegać i bronić
kolumnę, co w technicznym, wojennym języku francuskim zwano eclairer, stąd
eclireurs, oddziały okalające kolumnę marszową. Jeżeli konne patrole, zwiady
(reconnaissance) potrzebowały piechoty, zwykle komenderowano woltyżerów
kłusować obok koni. Bitwy, utarczki zawsze rozpoczynali woltyżery, rozsypując
się przed frontem wyciągniętej linii bojowej we flankiery i postepując z ogniem
ku nieprzyjacielowi, jakby go drażniąc i wyzywając. Na niespodzianki,
podkradania się, na drabiny do szturmu, jako zgrabniejszych i lżejszych, przed
innymi używano. Grenadiery i woltyżery mieli też żołd wyższy, a kompanie te
zwano wyborczymi.”
Wspomina Marcin Smarzewski, porucznik 8 pułku piechoty Księstwa Warszawskiego.
„Woltyżerowie będą ćwiczeni we współpracy z lekką kawalerią i będą wspólnie
walczyć. Powinniśmy formować woltyżerów w plutony o sile równej naszym
szwadronom, 72 ludzi; każdy pluton powinien być połączony ze szwadronem,
któremu będzie towarzyszył w biegu, w manewrach, szyku bojowym lub
osłaniając przemarsz. Te dwa ramiona winny chronić się nawzajem, każde
powinno walczyć najlepiej jak potrafi wedle swoich zalet, ale też stale winno
dawać baczenie by być gotowym udzielic pomocy drugiemu. Woltyżerowie
powinni ćwiczyć się we wskakiwaniu na konie, tuż za jadącym jeźdźcem,
by całe plutony mogły na rozkaz przemieszczać się z szybkością kawalerii.
Powinni być przyzwyczajeni do noszenia broni na flintpasie, na plecach i
wskakiwać za jeźdźca, opierając sięlekko na części uprzęży obejmującej ogon
konia. Większość tych ćwiczeń musi być wykonana bez plecaka; bo mogło by
to pozbawic ich niezbędnej lekkości i zręczności, a mogło by też spowolnić ich
ruchy.”
„ Memoirs of the History of France during the Reign of Napoleon” dyktowane i sprawdzone
przez Napoleona, Londyn 1823, str. 169
„ART. 8. Woltyżerowie będą w specjalnych sytuacjach transportowani przez
oddziały konne, o ile wymagać będą tego okoliczności, będą ćwiczeni w
www.kompaniawoltyzerow.pl
jeździe na końskim zadzie, za siedzącym w siodle kawalerzystą; zwinnym
zeskakiwaniu; szybkim formowaniu się, i biec u boku jeźdźca w kłusie.
Woltyżerowie będą także szkoleni w strzelaniu szybkim i bardzo celnym.”
Zarządzenie o utworzeniu kompanii woltyżerów w każdym batalionie piechoty, Paris, 22
ventôse an XII (13 mars 1804)
„ARTYKUŁ VIImy.
MARSZ
Woltyżery powinni bydź ćwiczeni nietylko w kroku zwyczaynym, lecz także w
regularnym biegu, ponieważ w biegu, uskutecznić powinni odmiane kierunku,
frontu, i nacieranie, chcąc opanować las, lub wieś, lub jakąkolwiek inną
pozycyą, gdzie mogą bydź bezpieczni od ataku jazdy.
Biegiem także cofnąć się powinni do swoich plotonów rezerwy, gdy jazda
attakować ich zechce, chyba żeby się schronić potrafili do iakiego dołu lub fossy,
albo za płot z kąd bezpiecznie strzelać do jazdy by mogli. W równinach Tyraliery marszerować powinni w naywiększym porządku, z
nayzimnieyszą krwią i w cichości, niestrzelaiąc na próżno, i w pogotowiu do
uskutecznienia wszystkich poruszeń które im nakazane będą”
PRZEPIS MUSZTRY WOLTYŻERÓW czyli INNEY KOMPANII, NA MIEYSCU
WOLTYŻERÓW UŻYTEY., WARSZAWA 1811
Wszystkie te fragmenty świadczą, że woltyżerowie byli formacją wysoko
wyspecjalizowaną. Narażeni na wyjątkowe trudy i niebezpieczeństwo
ciągłego przebywania na pierwszej linii, musieli jeszcze celnie strzelać
i „szermować na bagnety”.
Zastanawiające na ile byli oni w stanie dotrzymać faktycznie kroku lekkiej
jeździe. W dziejach wojskowości lekka piechota, ściśle związana z kawalerią
nie była zjawiskiem nowym. Germanie w początkach naszej ery posiadali
takie oddziały, w których kawalerzysta miał przydzielonego piechura, który
biegł stale przy nim trzymając się końskiej grzywy lub ogona. W czasach
późniejszych też napotykamy na opisy biegającej piechoty chociażby
szkockich górali, indian południowoamerykańskich, czy japońskich
ashigaru. Okazuje się ze ludzie są zdolni do ciągłego biegu, nawet z tak
niekomfortowym wyposażeniem jakie mieli woltyżerowie.
Czako lub czapka na głowie, często ozdobiona kitą, jest straszną
uciążliwością. Kita się gubi i zaczepia o gałęzie, nawet samo nakrycie głowy
przez swą wysokość powoduje że trzeba się sporo natrudzić by nie zgubić
go w biegu.
www.kompaniawoltyzerow.pl
Potwornie długi karabin, praktycznie dorównujący długością wzrostowi
żołnierza, a kiedy ma osadzony bagnet to jest wyższy niż sam żołnierz, ten
karabin jest przykrym ciężarem nawet w marszu czy podczas stania na
warcie, a oni musieli z nim biegać. Do tego trzeba z nim biegać tak by: nie
wypadł stempel, by nie zaplątać się w krzakach, by wreszcie nie wysypać
z panewki prochu lub go nie zamoczyć, co z kolei wymusza podkreślony
nawet regulaminem sposób noszenia tej broni; „pod lewe ramię broń” tak
by lewy łokieć osłaniał zamkniętą panewkę przed deszczem.
Poza tym jeszcze tasak, który ma potworny zwyczaj plątania się między
nogami i zaczepiania się o zarośla. Plecak, który również lubi się zaczepiać,
zahaczać i na wszelkie sposoby komplikować bieg, chociażby dlatego, że
pasy mocujące go u dołu są zapinane na lekko włożony kołeczek, który
lubi wypadać. I wprawdzie regulamin nakładał na żołnierzy obowiązek
posiadania kołeczków zapasowych, to przecież w biegu trudno je zmienić.
Taka operacja wymaga zdjęcia plecaka, odpięcia trzech klamerek na trzech
troczkach, wyjęcia kołeczków z kieszeni, która powinna być w miejscu
przyszycia pasów do klapy plecaka, albo w podszewce, albo w dodatkowym
kawałku skóry doszytej w tym miejscu. Później trzeba kołek zamocować
i pozapinać plecak. W najlepszym razie trwa to 2-3 minuty...
Reszta ekwipunku też specjalnie nie ułatwia biegania, a całość wyposażenia
waży tyle, że naprawdę przypomina to bieganie z wypchanym plecakiem
alpinistycznym.
Oczywiście ówcześni ludzie żyli innaczej. Musieli ciągle chodzić. Dla
nich dzienna trasa 20-30 kilometrów była normą, a do tego przeważnie
pokonywali te odległości na bosaka i z bagażem. Mimo to jednak, chylę
czoła przed woltyżerami, którzy u boku lekkiej jazdy biegali, wspinali się
na mury, myszkowali po niedostepnych innym formacjom rewirach, a do
tego potrafili niewzruszenie stać w obliczu szarżującej jazdy i podjąć równą
walkę bądź złośliwie ukryć się pod drzewem czy w rowie, skąd później
strzelali i to celnie.
Trud odtworzenia działań tej formacji jest naprawdę duży w porównaniu
z innymi, bo trzeba umieć to co inni, zrekonstruować mundur, a gdy już to
wszystko się osiągnie trzeba opanować woltyżerskie sygnały, wypracować
kondycję i spróbować dogonić konie...
woltyżer Nipi
www.kompaniawoltyzerow.pl