wystąpienie Grzegorza Wałejki
Transkrypt
wystąpienie Grzegorza Wałejki
Sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Lublinie Grzegorz Wałejko: Kiedy otrzymałem zaproszenie na tę konferencję, kiedy zapoznałem się z programem, a w szczególności z kolejnością wystąpień w tym panelu, w którym mam zaszczyt wystąpić, doszedłem do wniosku, że w sytuacji kiedy poprzedzają mnie trzy osoby, troje prezesów lub byłych prezesów praktykujących w swoim czasie lub obecnie, to trudno będzie mi odnieść się do praktycznych aspektów działalności prezesów w zakresie ich zadań związanych z wykonywaniem nadzoru nad pracą orzeczniczą sądów czy nadzoru administracyjnego nad działalnością sądów, więc nie będę w stanie w gruncie rzeczy nic nowego powiedzieć. I to potwierdza się, ponieważ po wystąpieniu wszystkich trojga państwa prezesów tak rzeczywiście jest. Nie mówię jednak, że jest mi trudno cokolwiek powiedzieć, ponieważ takiej sytuacji po wystąpieniach państwa prezesów spodziewałem się. Dlatego też postanowiłem zająć się nieco innym spojrzeniem na zagadnienie nadzoru wykonywanego przez prezesów sądów. Chodzi mi o przedstawienie zagadnienia od takiej strony, która pozwoli na być może lepsze zrozumienie czy uświadomienie, dlaczego model nadzoru w tej części, w której wykonywany jest przez prezesów sądów, został tak, a nie inaczej ukształtowany w ostatniej dużej nowelizacji prawa o ustroju sądów. Otóż, jak słusznie – i jest to zresztą oczywistość – zauważył pan prezes Józefowicz, obecne kompetencje prezesów sądów, a w szczególności prezesów sądów apelacyjnych, są tak ukształtowane, że – o tym mówiliśmy od dawna – prezesi sądów apelacyjnych, wykonują obecnie na obszarze apelacji kompetencje nadzorcze takie, jakie przed ostatnią dużą nowelizacją przypisane były ministrowi sprawiedliwości w pewnych najistotniejszych obszarach nadzoru. Tak właśnie według projektodawców miało dokładnie być. Te kompetencje prezesów sądów apelacyjnych, oczywiście jeżeli mogły być tak ukształtowane, to musiały być z jednej strony odebrane ministrowi sprawiedliwości, a z drugiej strony, żeby można było je tym bardziej efektywnie wykonywać, musiały być w pewnej części odebrane prezesom sądów okręgowych. W ten sposób prezesi sądów okręgowych w gruncie rzeczy, poza swoimi niektórymi kompetencjami charakterystycznymi dla tego poziomu sądownictwa, tak naprawdę pod względem struktury swoich funkcji w zasadzie nie różnią się od prezesów sądów rejonowych. Od strony najważniejszych elementów struktury nadzoru prezesi sądów rejonowych i okręgowych w niczym szczególnym tak naprawdę nie różnią się. To wszystko jest po to, żeby wzmocnić maksymalnie rolę prezesów sądów apelacyjnych i umożliwić im efektywne wykonywanie nadzoru. Takie było założenie i można powiedzieć, że wykonanie tego od strony legislacyjnej powiodło się. Dlaczego tak się stało? Otóż… I tutaj muszę nawiązać do wypowiedzi pana profesora Piotrowskiego, który powiedział, jeśli dobrze zanotowałem, że wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie K 45/07 nie był wystarczającym impulsem czy wystarczającą inspiracją dla ustawodawcy. Nie mogę się z tym zgodzić, dlatego że akurat tak się złożyło, że wyrok został wydany w początkowym okresie pracy nad projektem dużej zmiany ustawy o ustroju sądów powszechnych i wyrok ten musiał być odczytywany w czasie tych prac, musiał być uwzględniony i musiały być z niego wyciągnięte wnioski. To, że wyrok potwierdził konstytucyjną legalność modelu nadzoru wcale nie oznaczało, że ta legalność jest dana na zawsze. I w związku z tym nieco inne było stanowisko projektodawców w czasie prac nad projektem ustawy niż te, które tutaj zaprezentował pan sędzia Niemcewicz, który wykazał, wynikającą ze swoich praktycznych doświadczeń, niewiarę w zdolność do zmiany stanowiska Trybunału Konstytucyjnego. Przeciwnie, właśnie… (Dr Ryszard Piotrowski: Panie Sędzio, to jest nieporozumienie. Ja mówiłem, że ustawodawca nie uwzględnił wyroku Trybunału, który powiedział: rób co chcesz, nie musisz trwać przy tym bezsensownym nadzorze. I gdyby ustawodawca był chciał, to by zrobił, co trzeba. Ale nie chciał, ponieważ nie czyta dokładnie uzasadnień i projektodawcy dokładnie uzasadnień nie czytają, a co najważniejsze nie chciał, bo mu to jest wygodne. Chcę, żeby był, oprócz korpusu urzędników, jeszcze korpus sędziów. To wszystko.) Tym niemniej ten wyrok stał się jednak inspiracją i impulsem do podjęcia prac nad takim właśnie ukształtowaniem nowego modelu nadzoru. (Dr Ryszard Piotrowski: Tak.) Tak, co do tego … cieszę się, że pan profesor w tej sytuacji zgadza się ze mną. (Wypowiedź poza mikrofonem) (Wesołość na sali) I teraz co do tego kierunku inspiracji. Jeżeli dobrze wczytać się w uzasadnienie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego to cóż się okazuje? Okazuje się, że tak naprawdę Trybunał dostrzegał, że w poprzedni model nadzoru wpisane jest pewne potencjalne niebezpieczeństwo przekraczania granicy kompetencji przez ministra sprawiedliwości, w taki sposób, że można byłoby stwierdzić, że te kompetencje mogą naruszyć niezawisłość sędziowską albo niezależność sądów. Stwierdził jednocześnie, że praktyka jest tak ukształtowana, że to się nie dzieje, że są pewne instrumenty, które pozwalają na wykonanie tego nadzoru w sposób konstytucyjny. I tutaj właśnie Trybunał miał na myśli między innymi także instytucję delegowania sędziów do Ministerstwa Sprawiedliwości. No, ale w związku z tym można było stwierdzić, że w ten sposób w model nadzoru poprzednio obowiązujący była wpisana pewna pokusa prowadząca do sięgnięcia do takich instrumentów, które będą w tę niezawisłość sędziowską wkraczały. I właśnie po to, żeby na przyszłość wyeliminować możliwość takiej pokusy, a właściwie pozbawić nadzorującego ministra sprawiedliwości instrumentów, które tę pokusę pozwalałyby zrealizować, to należało przesunąć wszystkie te instrumenty, które tak mogą być wykorzystywane, właśnie w stronę prezesów sądów apelacyjnych. Czyli wszystko to, co pozwalało na bezpośredni, wewnętrzny – i teraz właśnie nawiązując do tytułu dzisiejszej konferencji –nadzór nad pracą orzeczniczą sądów - zostało przekazane prezesom sądów. Wprawdzie rzeczywiście można odczytywać tytuł konferencji jako nieco prowokacyjny, ale ma on coś w sobie, jeżeli można powiedzieć, że chodzi tutaj tylko o nadzór nad organizacją pracy orzeczniczej. I już w tej sytuacji zupełnie to inaczej brzmi, szczególnie jeżeli uświadomimy sobie, że nadzór wewnętrzny wykonywany jest wyłącznie przez prezesów. A więc jeżeli weźmiemy te wszystkie instrumenty, które umożliwiają wewnętrzny nadzór nad tym aspektem pracy orzeczniczej sędziów, to okazuje się, że minister sprawiedliwości w nowym modelu nadzoru jest całkowicie tych instrumentów pozbawiony. Taki jest obecny model i taki jest prawidłowy model, jeżeli minister sprawiedliwości ma być w wykonywanie nadzoru włączony. Natomiast zupełnie inną rzeczą jest to czy minister sprawiedliwości, czy dwaj ostatni ministrowie sprawiedliwości się z tym modelem zgadzają, czy się nie zgadzają. Albo można inaczej powiedzieć: czy się świadomie z tym zgadzają, czy się nie zgadzają. Dlatego, że być może sobie nie uświadamiają sobie ostatni ministrowie sprawiedliwości, że te instrumenty, które oni mają w tej chwili nie pozwalają im na czynienie jakichkolwiek legalnych zakus w kierunku takich działań, które stwarzałyby nawet pozory ingerencji w niezawisłość sędziów czy niezależność sądów. Równocześnie jednak minister sprawiedliwości może bardzo efektywnie wykonywać nadzór zewnętrzny, jeżeli rozumie jego istotę i potrafi wykorzystywać instrumenty, w które jest wyposażony. Dlatego też bardzo ciekawe, chociaż chyba nie najlepiej przyjęte w tamtym czasie, były rozważania, które przedstawione były ponad rok temu w artykule jednego z byłych wiceministrów sprawiedliwości. Tytuł tego artykułu brzmiał chyba „Prawo uwiera ministra sprawiedliwości”. Rzeczywiście, minister sprawiedliwości nie rozumiejący swojej roli, tak może obecną sytuację odczytywać, ponieważ obecny kształt nadzoru przesuniętego w kierunku nadzoru wykonywanego przez prezesów sądów apelacyjnych, nie pozwala na wykonywanie tych niektórych czynności, które dawnej wykonywane były przez ministra sprawiedliwości. Ale jest to świadomy wybór. Wszystko to, co było w omawianym obszarze poprzednio zmieszane w kompetencjach między ministrem sprawiedliwości i prezesami sądów zostało wyłączone z kompetencji ministra sprawiedliwości i zostało oddane kompetencji prezesów sądów, szczególnie prezesów sądów apelacyjnych. W moim przekonaniu obecny model nadzoru ma taki – mówię oczywiście tutaj tylko o nadzorze dotyczącym działalności administracyjnej przypisanym prezesom sądów i ministrowi– ma taki oto kształt, że jest w pewien sposób dychotomiczny, tyle tylko, że jest to taka nierówna dychotomiczność. Otóż z pewnością jest tak, że minister sprawiedliwości nie może wykonywać żadnych czynności, które są przypisane kompetencjom prezesów sądów apelacyjnych. Ale jest nieco inaczej jeżeli chodzi o kompetencje prezesów sądów apelacyjnych. Prezesi niektóre z tych czynności ministra mogą w praktyce wykonywać, choćby dotyczące kształtowania treści, zakresu, czy rozległości kierunków nadzoru. Podział na ogólne kierunki wewnętrznego nadzoru opracowywane przez ministra i kierunki wewnętrznego nadzoru, które są opracowywane przez prezesów sądów apelacyjnych, pozwala prezesom sądów apelacyjnych na pewną ogólność kierunków kierowanych do prezesów sądów okręgowych i sądów rejonowych. Z kolei minister sprawiedliwości w ramach swoich kompetencji, kiedy przygotowuje ogólne kierunki nadzoru, nie ma uprawnienia do uszczegółowiania kierunków nadzoru. W związku z tym, przykro mi to powiedzieć, ale to, co w tej chwili robi się z kierunkami nadzoru na poziomie ministra sprawiedliwości jest po prostu niezrozumieniem istoty ogólnych kierunków nadzoru. Niestety można powiedzieć w ten sposób, że jak to często bywa w sytuacjach, kiedy opracowuje się pewne nowe projekty ustrojowe czy zmiany ram ustrojowych, to, jak te projekty w przyszłości działają, w bardzo dużym stopniu zależy od tego, w jaki sposób i z jakim zrozumieniem nowe rozwiązania są wykorzystywane lub wykonywane. Nie mniej istotne jest, z jakim nastawieniem wykonuje się kompetencje ustrojowe, jakie są przewidziane w ustawach. Po prostu trzeba czasami wiedzieć, że pewnych rzeczy nie wolno robić z punktu widzenia ustrojowego. I wtedy okaże się, że nadzór nad działalnością administracyjną sądów jest wykonywany tak, jak został pomyślany, czyli w sposób modelowy, to znaczy z czystym podziałem kompetencji i z dbałością o niezależność sądów i niezawisłość sędziów. Jeżeli tego nie rozumie się i nie potrafi korzystać z modelowych rozwiązań, to wówczas dochodzi do próby poszerzenia kompetencji ministra sprawiedliwości, pod hasłem, że minister nie ma instrumentów do wykonywania nadzoru – tak jak to dzisiaj zostało zapowiedziane w jednym z wystąpień. Mam nadzieję, że nie zabrałem zbyt dużo czasu. Nie udało się nadrobić opóźnienia, ale opóźnienie nie uległo zbyt dużemu zwiększeniu. Dziękuję bardzo.