treścią laudacji

Transkrypt

treścią laudacji
L A U D A C J A
Magnificencjo,
Drogi Laureacie,
Wysoki Senacie,
Szanowni Goście!
W 1987 r. znany satyryk Jacek Fedorowicz narysował dla zgnębionych
polityczną stagnacją czytelników prasy podziemnej wyimaginowaną stronę
zmyślonej gazety „Express Poranny”, zawierającą informacje z bliŜej
nieokreślonej, fantastycznej przyszłości. Ich treść brzmiała wówczas tak
nieprawdopodobnie, Ŝe aŜ absurdalnie, a dzięki temu miała wszelkie
walory humorystyczne. Rozśmieszeniu czytelników miała teŜ słuŜyć. Tytuły
z owej fikcyjnej gazety głosiły przykładowo: „Zbigniew Bujak z wizytą w
Estonii”, „ZbliŜa się referendum w sprawie unii polsko-węgierskosłowacko-czeskiej”, „Lech Wałęsa wznawia rozmowy w sprawie wolnych
piątków”, „Jacek Kuroń krytykuje ministra policji”, „Rakowski i Urban
uzyskali azyl w Albanii”. Wśród tego rodzaju doniesień znalazło się i
takie: „Dziekan wydziału historycznego Uniwersytetu Warszawskiego prof.
Adam Michnik doktorem honoris causa Uniwersytetu Moskiewskiego”.
Kiedy powstawał i ukazywał się ów rysunek oparty na tak zabawnym
pomyśle, byłem początkującym asystentem WyŜszej Szkoły Pedagogicznej i
szeregowym członkiem nielegalnej „Solidarności”. Gdyby mi ktoś wówczas
powiedział, Ŝe nieco ponad 20 lat później będę jako profesor
Uniwersytetu Pedagogicznego wygłaszał laudację z okazji przyznania
Adamowi Michnikowi honorowego doktoratu mojej uczelni, pewnie uśmiałbym
się do rozpuku z tego purnonsensownego Ŝartu, jak ówcześni czytelnicy
zmyślonej gazety Jacka Fedorowicza z podobnie niedorzecznymi i przez to
zabawnymi informacjami.
W jednym wszakŜe ten pomysłowy rysownik i – jak widać – niezły
prognosta się pomylił. Historyk Adam Michnik nie został profesorem i
dziekanem, nie podjął naukowej i akademickiej kariery, postanowił słuŜyć
w inny sposób wolnej Polsce, o którą przez tyle lat walczył. Cały okres
III Rzeczypospolitej przepracował na stanowisku redaktora naczelnego
najbardziej wpływowej i opiniotwórczej gazety codziennej. To mu
pozwoliło stać się akuszerem owej wolnej Polski, dzięki opublikowaniu
pamiętnego artykułu Wasz prezydent, nasz premier, przełamującego stan
niepewności po wyborach czerwcowych i otwierającego drogę do powołania
pierwszego „solidarnościowego” szefa rządu, a tym samym procesu
przemian, które doprowadziły do systemowej, społeczno-politycznej i
ekonomicznej transformacji. Stanął tym samym Adam Michnik w rzędzie tych
nielicznych autorów, których pojedynczy artykuł w codziennej gazecie
zmienił bieg historii – jak niegdyś wystąpienie Emila Zoli w sprawie
afery Dreyfusa.
Nie po raz pierwszy przecieŜ jednak wpłynął wówczas Adam Michnik na
dzieje współczesnej Polski. Co najmniej od marca 1968 r. był stale
obecny w centrum przełomowych wydarzeń, wyznaczających punkty zwrotne
historii swojego kraju. W grudniu 1970 r., pracując jako spawacz po
relegowaniu ze studiów, współorganizował robotnicze strajki w Zakładach
im. RóŜy Luksemburg i pisał strajkowe rezolucje. W czerwcu 1976 r. był z
robotnikami
sądzonymi
i
represjonowanymi
w
Ursusie,
później
współuczestniczył w organizowaniu KOR-u. W sierpniu 1980 r. pojechał do
Stoczni Gdańskiej, a potem jako doradca wspierał „Solidarność” w
ówczesnej Hucie im. Lenina. 13 grudnia 1981 r. został internowany.
NaleŜał do Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie. W 1989 r.
uczestniczył
w
obradach
Okrągłego
Stołu.
Jako
redaktor
„Gazety
Wyborczej” wypromował „solidarnościowy” rząd.
Autor historycznych
esejów, analiz i opracowań, był jednocześnie autorem lub współautorem
historycznych przemian.
Wobec jego osoby i działalności moŜna więc całkiem adekwatnie uŜyć
określenia, jakim posłuŜył się Timothy Garton Ash w swym wspomnieniu o
Bronisławie Geremku (zamieszczonym zresztą w „Gazecie Wyborczej”):
„Historyk i twórca historii”. Tym bardziej trafne to sformułowanie, Ŝe
drogi Ŝyciowe i intelektualne obu tych wybitnych postaci tak często się
zbiegały. Prof. Andrzej Romanowski określił Adama Michnika jako
niezwykłego świadka historii, będącego uczestnikiem i współtwórcą
wydarzeń, które następnie opisywał i analizował w swych rozlicznych
esejach i opracowaniach, a takŜe polemikach i filipikach.
To przeplatanie się w biografii i działalności Adama Michnika ról
inspiratora i recenzenta, sprawcy wydarzeń i ich komentatora, stało się
podstawą jednego spośród najczęściej stawianych mu zarzutów. Dziwne, Ŝe
tego rodzaju krytyka wychodziła teŜ z kręgów uniwersyteckiej profesury
krakowskiej. PrzecieŜ to tu, w Krakowie, w dawnej Galicji, istnieje
długa i szanowana tradycja łączenia w działalności publicznej funkcji
historyka, polityka i redaktora. Wzór takiego potrójnego zaangaŜowania
wyznaczyli
wszak
wybitni
przedstawiciele
krakowskiej
szkoły
historycznej, zwani „stańczykami”. To takŜe byli historycy i eseiści
historyczni,
działacze
polityczni
walczący,
a
następnie
pracujący
na
rzecz poszerzenia politycznej i kulturalnej autonomii a jednocześnie
redaktorzy oraz publicyści najbardziej wpływowej i opiniotwórczej
ówcześnie gazety codziennej, jaką był krakowski „Czas”.
Nie wiem, co powie Adam Michnik, a zwłaszcza co powiedzą jego
warszawscy przyjaciele, na tę próbę przypisania mu krakowskich i
galicyjskich antenatów w osobach „stańczyków”. Ktoś moŜe nawet uznać, Ŝe
to naciągane paralele i parantele, mające słuŜyć włączeniu dostojnego
doktora honorowego do środowiska, które mu ten doktorat przyznaje, by
uczynić go bardziej swoim. Warto więc przytoczyć opinię jego samego o
swojej matce, która jako uczennica prof. Stanisława Kota uzyskała
doktorat na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jej syn, a od dziś doktor
honorowy Uniwersytetu Pedagogicznego, określił jej poglądy historyczne
jako „skrzyŜowanie szkoły krakowskiej z marksizmem”. Byłby więc Adam
Michnik skoligacony po kądzieli ze „stańczykami”. Tym silniej, Ŝe – jak
wiadomo – owej domieszki marksistowskiej pozbył się juŜ we wczesnej
młodości.
Mając
świadomość
ideowych
i
światopoglądowych
róŜnic
między
spadkobiercą
tradycji
lewicowych
a
XIX-wiecznymi
konserwatystami,
pozwolę sobie zwrócić uwagę na jeszcze jedno do nich podobieństwo.
Stanowi ją umiejętność, chęć i odwaga łączenia postawy krytycznej wobec
własnego społeczeństwa z kompromisową wobec ludzi obcej i niegdyś
wrogiej władzy. A przecieŜ to właśnie z tego czyniono mu kolejny zarzut,
wypominając i pomstując, Ŝe nie szanuje najlepszych polskich tradycji
narodowych
i
ich
współczesnych
kontynuacji,
układa
się
zaś
z
funkcjonariuszami dawnego komunistycznego reŜimu, okazując im nadmierną
wyrozumiałość.
Przypomnijmy
więc,
Ŝe
Adam
Michnik
potrafił
być
bezkompromisowy wtedy, gdy szło się za to do więzienia, i wtedy, gdy w
więzieniu
siedział,
otrzymując
od
swoich
prześladowców
rozmaite
propozycje. W tym samym czasie był zarazem propagatorem historycznego
kompromisu między laicką lewicą, z której dziedzictwem i etosem się
utoŜsamiał, a Kościołem, będącym wówczas straŜnikiem i obrońcą tradycji
narodowej w jej najbardziej konserwatywnej odmianie. Bezkompromisowy
wobec komunistów, był przez nich samych uwaŜany za antykomunistycznego
radykała i dlatego odsuwany od kompromisu, który miał zostać zawarty
przy Okrągłym Stole, do którego nie chciano dopuścić, dopóki Michnik i
Kuroń nie znikną ze składu delegacji „Solidarności”. Potrafił być
bezkompromisowy, gdy to było potrzebne i wymagało odwagi, potrafił
zawierać kompromisy, kiedy to było moŜliwe i wymagało rozsądku. Podobnie
jak „stańczycy”, których uwaŜa się za ugodowców, a w niektórych kręgach
nawet za kolaborantów zaborczej władzy, choć przecieŜ przeszli przez
polityczną konspirację, brali udział w powstańczych walkach i poznali
zaborcze
więzienia.
Gdy
jednak
kompromis
z
dotychczasowymi
prześladowcami stał się moŜliwy i korzystny dla Polaków, nie wahali się
go zawrzeć i wytrwać w swej słynnej lojalności wobec partnerów, nie
szczędząc surowej krytyki, a nawet potępienia tym rodakom, którzy
wzywali do permanentnej rebelii i wychwalali przelewanie krwi w
narodowej sprawie. A takich, jak wiadomo, takŜe dziś nie brakuje.
Michnik nie przestał być antykomunistą, ale jest „antykomunistą z
ludzką twarzą”, jak sam siebie kiedyś określił. Pozostawszy jednym z
symboli antykomunistycznej opozycji czasów PRL-u, stał się przeciwnikiem
zemsty na dawnych funkcjonariuszach reŜimu, którego był jedną z ofiar, a
takŜe krytykiem metod odwetu mogących przypominać te stosowane niegdyś
wobec niego przez jego prześladowców. Jak stanowczo podkreśla, dziś
problemem nie jest komunizm, lecz fundamentalizm, w tym takŜe moralny,
posługujący się moralnym szantaŜem i przemocą na usługach moralności.
NajwaŜniejszym
podziałem
natomiast
nie
jest
obecnie
ten
na
postkomunistów i antykomunistów, lecz „na wizję społeczeństwa i narodu
otwartego i zamkniętego”. Wszelki ideowy, narodowy czy wyznaniowy
ekskluzywizm jest mu obcy i niemiły, kaŜdemu przeciwstawia się z jednaką
intelektualną konsekwencją i publicystyczną pasją.
Jest historykiem krytycznym i krytykiem, a nie apologetą rodzimej
historii. Odrzuca „historię zakrzepłą w oleodruk”.
Jak motto jego
krytyki historycznej brzmi jedna z jego deklaracji: „Ŝeby stać się
człowiekiem wolnym, muszę powiedzieć prawdę o swojej historii, czyli o
sobie samym”. We własnej historii odnajdujemy prawdę o sobie, a prawda
historyczna ma słuŜyć poznaniu siebie samych. Samookłamywanie temu nie
tylko nie słuŜy, lecz to uniemoŜliwia.
Adam Michnik nie pragnie wcale wymazać z ojczystych dziejów i
zbiorowej pamięci komunistycznych win i zaszłości, co mu się niekiedy
zarzuca. Ale nie zamierza dokonywać ich zajadłego i nieprzejednanego
rozliczania. „Nie opowiadałem się za amnezją, lecz za amnestią” –
wyjaśnia
w
jednym
ze
swych
bardziej
znanych
powiedzeń,
charakteryzujących jego obywatelską i moralną postawę.
Niektórzy uwaŜają, Ŝe ta wyrozumiałość dla dawnych prześladowców ma
źródło moralne, a więc tkwi w jego sumieniu; przypisuje mu się takŜe
inspirację religijną, opartą na idei miłosierdzia i płynącą z akceptacji
ewangelicznego nakazu przebaczania własnym winowajcom. Nie chcę i nie
umiem wnikać w jego sumienie ani przekonania religijne, zwłaszcza
publicznie. Muszę więc przyznać, Ŝe mnie szczególnie ujął i przekonał
wyraŜony przez niego explicite pragmatyczny i racjonalny argument na
rzecz
wyrozumiałości
dla
funkcjonariuszy
politycznych
reŜimów,
zrzekających się dyktatorskiej władzy, jakiego uŜył nie wobec generała
Jaruzelskiego, lecz Pinocheta. Jeśli dobrowolnie ustępujących dyktatorów
będziemy skrupulatnie rozliczać z ich win i konsekwentnie pociągać do
odpowiedzialności za nie, wtedy Ŝaden dyktator nie ustąpi dobrowolnie, a
wielu ich jeszcze przecieŜ dzierŜy władzę w róŜnych rejonach świata.
Dając im przykład przebaczenia i pojednania, zachęcamy ich do
ustąpienia, natomiast pokazując im perspektywę rozliczenia i ukarania,
skłaniamy ich do utrzymywania się u władzy za wszelką cenę, płaconą
przez ludzi poddanych ich despotycznym rządom.
W rozumowaniu tym widać zatroskanie o wolność i przyszłość nie tylko
własnego społeczeństwa, ale takŜe innych, wciąŜ jej pozbawionych i o nią
zabiegających. To najlepsza i najwyŜsza, bo ponadnarodowa, forma
solidarności.
Niektórzy
moŜe
nazwą
ją
internacjonalizmem,
inni
kosmopolityzmem, co niekoniecznie miałoby wyłącznie pozytywną konotację.
Pozwolę sobie to nazwać poczuciem troski o los innych ludzi, czyli
braterstwem.
Ludzki los ma jednak wymiar nie tylko egzystencjalny, lecz takŜe
historyczny. Szczególna wspólnota historycznego losu łączy na ogół
sąsiadów. To na nich kieruje swoją specjalną uwagę i ich obejmuje
szczególną troską Adam Michnik, poświęcając im wiele studiów i esejów.
ZbliŜyła nas z nimi wspólnota losu i przeŜyć w komunistycznej opresji,
ale
takŜe
dawniejsza
wspólnota
polityczna
wielonarodowej
Rzeczypospolitej i c.k. monarchii austro-węgierskiej. „Rozmawiając z
Czechem, Słowakiem czy Węgrem, odczuwam innego rodzaju wspólnotę niŜ ta,
której doświadczam, rozmawiając z Rosjaninem czy Francuzem. Lubię Rosję
i kulturę rosyjską, uwielbiam Francję i francuską duchowość, jednak
wiem, Ŝe istnieje jakiś obszar mojej świadomości, który jest dla
Rosjanina czy Francuza trudny do zrozumienia” – wyznał na łamach „Gazety
Środkowoeuropejskiej”, jedynego tego rodzaju stałego działu w polskiej
prasie. Traktując z troską i uwagą o naszych najbliŜszych sąsiadach, nie
jest ona wobec nich bezkrytyczna. Wspólnota historycznego losu pociąga
przecieŜ wspólną historyczną odpowiedzialność. Obejmuje ona jednak takŜe
odpowiedzialność za przyszłość, a ta wymaga zgodnej współpracy, której
nie ma bez pojednania. O zasługach Adama Michnika na tym polu zapewne
nic nie świadczy lepiej i nic nie mówi więcej, niŜ posiadane przez niego
najwyŜsze odznaczenia przez sąsiadów mu przyznane: Wielki KrzyŜ Zasługi
Orderu Zasługi Republiki Federalnej Niemiec, ukraiński Order Jarosława
Mądrego, Order Wielkiego Księcia Litewskiego Giedymina, czeski Order
Tomasza Masaryka, KrzyŜ Oficerski Orderu Zasługi Republiki Węgierskiej.
W tym kontekście francuska Legia Honorowa to jak wisienka na torcie.
Działalność i twórczość Adama Michnika doceniają teŜ europejskie i
światowe środowiska akademickie. Jest doktorem honoris causa kilku
uniwersytetów amerykańskich, ale takŜe kowieńskiego Uniwersytetu Witolda
Wielkiego,
honorowym
profesorem
Akademii
Kijowsko-Mohylańskiej,
honorowym senatorem Uniwersytetu w Lublanie. Nie ma jeszcze wprawdzie
doktoratu honorowego Uniwersytetu Moskiewskiego, przepowiedzianego mu
przez Jacka Fedorowicza, ale to zapewne tylko kwestia czasu. Bo przecieŜ
jest on takŜe wnikliwym badaczem i znawcą Rosji, rosyjskiej historii i
kultury, przyjacielem najzacniejszych Rosjan, ciesząc się takŜe ich
przyjaźnią. Sam siebie określa jako „antysowieckiego rusofila”, więc gdy
w Rosji przeminą postsowieckie porządki polityczne, takŜe i tam obdarzą
go naleŜnymi honorami.
Lista nagród, odznaczeń i tytułów honorowych otrzymanych przez Adama
Michnika od rozmaitych instytucji i organizacji z całego świata zajmuje
niemal dwie strony gęstego druku. Ceniony i doceniany na całym świecie
za intelektualny i praktyczny wkład w obalenie komunizmu i budowę
demokracji, w ojczyźnie nie spotyka się z taką szczodrością w docenianiu
i nagradzaniu swoich zasług. Jak wiadomo, najtrudniej być prorokiem we
własnym kraju. Tym bardziej więc trzeba się cieszyć, Ŝe to senat
Uniwersytetu Pedagogicznego daje przykład, jak honorować rozległą i
bogatą działalność jednego z najbardziej znanych na świecie i
zasłuŜonych dla kraju Polaków.
dr hab. Janusz A. Majcherek, prof. UP