Bóg wśród nas
Transkrypt
Bóg wśród nas
Rok 2009, numer 3 (nr 95) Data wydania: 1 listopada 2009 roku Informacje z życia parafii Świętego Wojciecha w Białymstoku Bóg wśród nas My, Polacy, złoci ptacy... Wywiad z ks. Prał. Wierzbickim Smutne czy nostalgiczne święta? Festyn duchów! 03/09 (95) Bóg wśród nas Drodzy parafianie i nie tylko Dni coraz krótsze, a za oknem ziąb. Mam nadzieję, że w te ponure wieczory będą Państwo mogli chwilę się zrelaksować, czytając kolejny numer „Bóg wśród nas”. Wydaje mi się, że gazeta z miesiąca na miesiąc staje się bardziej konkretna i warta uwagi. Wysuwam taki wniosek, słysząc opinie na jej temat od różnych osób. Ten fakt cieszy mnie, z resztą jak cały Oddział, bardzo mocno. Nie ma bowiem lepszej zapłaty za ciężką i mozolną pracę, jak zadowoleni czytelnicy. W tym miejscu nie może zabraknąć serdecznych podziękowań dla Młodzieżowego Domu Kultury w Białymstoku, bez którego pomocy nie moglibyśmy zorganizować wystawy „Modlitwa o pokój”. Można było ją oglądać w ostatnim tygodniu października w naszym kościele. Serdeczne Bóg zapłać. Trzymając się tematu działań KSM-u, chciałbym zaprosić na Marsz Niepodległości, połączony z prelekcją, który odbędzie się 11 listopada. W ten sposób chcemy nawiązać do marszy, jakie odbywały się jeszcze przed wojną. Będzie to doskonała okazja do manifestacji naszych uczuć patriotycznych, naszej miłości do Ojczyzny. Do Ojczyzny, a nie do rządu czy polityków! Zapraszamy wszystkich, młodzież i ludzi starszych. Oddajmy hołd naszej ojczyźnie, w chwili, kiedy tego naprawdę potrzebuje! W tym numerze, jak Państwo zauważycie, trzymamy się tematyki świąteczno-patriotycznej, co nie jest chyba wielkim zaskoczeniem, jeśli spojrzymy w kalendarz. Ksiądz Jarosław Ciuchna wprowadza nas w nastrój listopadowych świąt, a ksiądz Marek Czech prezentuje kolejną część cyklu swoich artykułów. Możemy także znaleźć bardzo wartościowy artykuł dr Klimaszewskiego, opowiadający o tradycjonalizmie w podlaskich rodzinach. Poza tym znajduje się tu wiele innych ciekawych tekstów. Na koniec zakomunikuję nieco smutniejszą wiadomość. Otóż zrezygnowaliśmy z części kącika dla dzieci, ponieważ nie odnotowaliśmy żadnej aktywności pod tym względem ze strony paraGrzegorz Pyrko fian. Nawet przygotowane nagrody nie wpłynęły na zwiększenie zaStudent politologii na interesowania. Być może było to spowodowane niską jakością tego Politechnice Białostockiej działu. Fakt jest taki, że kącik dziecięcy zostaje w części zawieszoSkarbnik Oddziału KSM ny, do odwołania. Poznajemy nasz kościół Listopad to miesiąc, w którym w sposób szczególny oddajemy cześć NMP Ostrobramskiej, Patronce nie tylko naszej archidiecezji, ale i naszego miasta. Jej wizerunek znajduje się również w naszym kościele. I chociaż nie jest to żaden obraz przeznaczony do kultu to witraż z jej wizerunkiem, w bocznej prawej nawie kościoła, jest niewątpliwie ozdobą naszej świątyni. W latach 1972-1975, gdy kościół św. Wojciecha był kościołem seminaryjnym, dzięki staraniom ówczesnego biskupa Henryka Gulbinowicz i wicerektora seminarium ks. Stanisława Piotrowskiego przeprowadzono w świątyni niezbędne remonty. Usunięto z niej starą, drewnianą podłogę, a ułożono nową z terakoty. W nawach kościoła i w prezbiterium ustawiono nowe jednolite ławki. Wykonano cztery nowe konfesjonały. W bocznych oknach kościoła ufundowano nowe witraże. Autorami projektu byli: H. CieślińskaBrzeska z Krakowa (1972 r.) i J. Olszewski z Warszawy (1973 r.). Witraże po prawej stronie kościoła są odwołaniem do „wileńskiej tradycji Białostockiego Kościoła”. Kościół na Białostocczyźnie, od chwili swego początku, czyli od eregowania pierwszych parafii w XV wieku aż do roku 1991, należał do diecezji, a następnie archidiecezji wileńskiej. Stąd te elementy wileńskie w naszym kościele. W centralnym, największym oknie znajduje się wizerunek Matki Bożej Miłosierdzia, Tej, „co w Ostrej świeci Bramie”. Dwie postacie u jej stóp to św. Krzysztof, z małym JezuStr. 2 sem na ręku – Patron Wilna i św. Jerzy – Patron wileńskiego seminarium duchownego, ale i białostockiej duchownej uczelni, jak i archidiecezji białostockiej. W oknie po lewej stronie, poza Białym Orłem wzbijającym się do lotu i Trzema Krzyżami górującymi na Wilnem, ukazane są osoby, które zawierzyły swe życie Maryi: król Jan Kazimierz składający śluby, św. Maksymilian Maria Kolbe i kardynał Stefan Wyszyński. Są także dzieci pierwszokomunijne, które z miłości do Jezusa oddają cześć także Jego Matce. W oknie po prawej stronie Matki Bożej, oprócz przedstawienia niektórych charakterystycznych elementów z panoramy Wilna, przedstawiony został św. Kazimierz, królewicz, którego doczesne szczątki spoczywają w wileńskiej katedrze. Jest on Patronem białostockiej prowincji kościelnej, kapituły wileńskiej i białostockiej. Dzieci w strojach ludowych i elementy pobożności ludowej, takie jak przydrożny krzyż, szopka, czy świąteczne palmy, są nie tylko ubogaceniem treści witraży, ale i wyrazem wiary naszych przodków. Warto, byśmy poprzez uczestnictwo w Nowennie Opieki, przygotowując się do Uroczystości Matki Bożej Miłosierdzia w dniu 16 listopada, potrafili swą uwagę skierować na piękny witraż dzieło sztuki, ubogacające Ks. Dr Adam Szot nasz kościół. ksm.wojciech.bialystok.pl 03/09 (95) Bóg wśród nas Smutne czy nostalgiczne święta? Każdego roku pierwszego i drugiego listopada spotykamy się przy grobach bliskich. Zatrzymujemy się, aby ich wspominać, aby oddać hołd swoją obecnością przez ten ułamek czasu, choć na chwilę zadumać się, zastanowić nad życiem i jego przemijaniem. Niewątpliwie jest to dla nas dzień pełen refleksji i przemyśleń, na które nie mamy czasu na co dzień. Wspominamy wszystkich tych, którzy odeszli i nie ma ich już z nami. Przypominamy sobie ich uśmiech, zabawne historie, które uwielbiali opowiadać. Smutek miesza się z radością wspomnień. Zbieramy się przy grobach tych, za którymi tak bardzo tęsknimy. Przypominamy sobie, jak wiele dla nas zrobili i żałujemy, jak mało my zrobiliśmy dla nichI To czas refleksji, ale może także przebaczenia. Sobie i innym. Żywym i zmarłym. Tym, którzy wciąż są z nami i tym, którzy odeszli. Warto pomyśleć, jak kruche jest życie i jak wiele zawdzięczamy ludziom, którym zapalamy świeczki na grobach. Wspominanie krzywd niczego już nie zmieni, wybaczenie sprawi, że sami staniemy się lepsi. Byśmy mogli przypomnieć sobie, jak kruche jest życie i jak bardzo nieważne są te drobiazgi, którymi wciąż się zajmujemy. Jak bardzo jest to dla nas ważne święto mogą świadczyć wielodniowe przygotowania. Sprzątanie grobów, kupowanie zniczy czy kwiatów. Jednak w ferworze tych przygotowań wpadamy w tzw. „gorączkę przedświąteczną”, tak dobrze znaną nam z grudniowych dni. Niestety niewielu z nas zdaje sobie sprawę z tego, jak łatwo w ten dzień przejść ze świata zadumy w świat bylejakości. Potem okazuje się, że odwiedziliśmy kilka cmentarzy, zapaliliśmy kilkanaście/dziesiąt zniczów – jako wyraz naszej pamięci i światła Chrystusa; postawiliśmy kwiaty – symbol naszej miłości i przemijania. Owszem, wydaje się nam, że to wiele. Uspokoiliśmy nasze sumienie, wypełniliśmy obowiązkową tradycję. Ale ilu z nas w tym dniu nie będzie wcale uczestniczyć we Mszy św., chociaż jest obowiązek. I wtedy warto siebie zapytać: po co to wszystko skoro nie potrafię ofiarować zmarłym tego, co najcenniejsze i czego najbardziej potrzebują – modlitwy. Czy ja kiedyś, po śmierci, nie będę oczekiwał od bliskich modlitwy, która jest ogromną pomocą; Mszy św. i odpustu, które są największą łaską dla zmarłych. Zanim pierwszego listopada wybierzemy się na cmentarz, powinniśmy pomyśleć w jakim celu tam idziemy: czy aby mieć (ten najmodniejszy grób, najładniejszy znicz, czy kwiat, a może święty spokój), czy być (przeżywać duchowo ten dzień, modlitewnie)? Świętość jest dla nas! Uroczystość Wszystkich Świętych (1. XI). W początkach chrześcijaństwa nie ksm.wojciech.bialystok.pl oddawano czci publicznej nikomu ze stworzeń ani ludziom, ani nawet aniołom. W obawie bałwochwalstwa kierowano jedynie kult do Pana Boga i Jezusa Chrystusa, Syna Jego. A jednak nawet już tam można dostrzec pewne ślady początku czci świętych Pańskich. Spośród świętych Pańskich na pierwszym miejscu doznają czci męczennicy. Ponieważ męczenników bezimiennych było bardzo wielu, dlatego Kościół w Antiochii wpadł pierwszy na pomysł, aby razem w jednym dniu obchodzić ich wspomnienie. Na Zachodzie myśl ta znalazła urzeczywistnienie, kiedy papież św. Bonifacy IV, starożytną świątynię rzymską (Panteon), dnia 13 maja 609r., poświęcił jako świątynię katolicką ku czci Matki Bożej i świętych męczenników. Wreszcie papież Jan XI w 835r. ustanowił osobne święto ku czci Wszystkich Świętych, wyznaczając na dzień 1 listopada. Kościół tego dnia ogarnia wspomnieniem i miłością wszystkie swoje dzieci, które z tego padołu płaczu przeszły do szczęśliwej wieczności; tych wszystkich, którzy przetrwali wszystkie próby życia doczesnego i znaleźli się w domu Ojca niebieskiego. A muszą to być zastępy nieprzeliczone, skoro liturgia tego dnia przypomina świadectwo św. Jana Apostoła: „Potem ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojących przed tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy” (Ap 7,9). Z biegiem lat Kościół ubogacił kult świętych swoich przez to, że ku ich czci ustanawiał święta, stawiał kościoły, czcił relikwie. Jeżeli każdy naród czci swoich bohaterów, stawia im pomniki, pisze żywoty, ich imionami znaczy ulice i miasta, to dlaczego Kościół nie miałby się chlubić swoimi najlepszymi dziećmi i swoimi bohaterami? Dlaczego nie miałby wyrazić im podzięki, zachęcać synów ziemi pielgrzymujących do niebieskiej ojczyzny o polecanie się ich pomocy i wskazywać ich do naśladowania jako najpiękniejsze wzory? Tajemnica świętych obcowania należy do najpiękniejszych w wyznaniu wiary chrześcijańskiej. Podkreśla bowiem, że jesteśmy jedną, wielką rodziną. Śmierć nie przerywa bynajmniej więzi, ale ją umacnia. Ci, którzy przetrwali czas próby pomagają tym, którzy jeszcze są w drodze. Widać miła jest Panu Bogu cześć, jaką oddajemy świętym, skoro potwierdza to cudami. Do każdej beatyfikacji i kanonizacji wymaga się cudów zdziałanych za pośrednictwem sług Bożych. Wierni za wstawiennictwem świętych doznają wielu łask, bo są oni najlepszymi i najgodniejszymi przed tronem Pana Boga przedstawicielami, rzecznikami i ambasadorami. Jeśli za życia niektórym Pan Bóg dał na ziemi moc czynienia cudów, to cóż dopiero po śmierci! Kościół nie wszystkim świętym daje jednakową rangę. Wyraźnie w swojej liturgii wyróżnia Najświętszą Maryję Pannę, tak co do liczby Jej świąt, jak ich klasy. Po Matce Najświętszej wyróżnia kult św. Józefa, następnie kult św. Jana Chrzciciela i Str. 3 Bóg wśród nas Apostołów, aniołów, męczenników. Wprowadzenie gradacji: uroczystość, święto, wspomnienie obowiązkowe i wspomnienie dowolne jest wyraźnym tego potwierdzeniem. Jest to zupełnie naturalne, skoro Opatrzność w różnym stopniu wprowadziła dane osoby w tajemnicę Odkupienia i Zbawienia rodzaju ludzkiego. Chrystusowe zapewnienie jest wciąż aktualne, nie zmienne: „W domu Ojca mego jest mieszkań wiele... Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy wejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem” (J 14,2). Jakie zaś jest to miejsce i co nas czeka, odsłania św. Paweł Apostoł: „Czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wiele rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (I Kor 2,9). Czy to nam nie wystarczy? Niezliczone zastępy świętych Pańskich, którym dzisiaj oddajemy hołd, są potwierdzeniem, że niebo nie jest tylko dla garstki wybranych i uprzywilejowanych, ale wszyscy ludzie odkupieni Krwią Syna Bożego mają do niego pełne prawo. Od nich tylko zależy, od ich dobrej woli i współpracy z łaską Bożą, czy niebo stanie się ich własnością. Tajemnica czyśćca. W dniu 2 listopada (Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych), Kościół przypomina nam tajemnicę czyśćca i mobilizuje wszystkie swoje dzieci na ziemi do niesienia pomocy tym zmarłym siostrom i braciom, którzy potrzebują od nas pomocy. Tak przeto liturgia dnia dzisiejszego jest uzupełnieniem i rozszerzeniem tajemnicy świętych obcowania. Przez czyściec rozumiemy miejsce i stan dusz sprawiedliwych, które zeszły z tego świata w grzechach powszednich lub nie odbyły jeszcze na ziemi całej doczesnej kary, cierpią męki, dopóki sprawiedliwości Bożej nie oddadzą pełnego zadośćuczynienia, zanim nie wypłacą grzechowego długu.W dogmacie o czyśćcu Kościół katolicki akcentuje dwie prawdy: istnienie czyśćca jako pośmiertnej kary oraz to, że możemy duszom czyśćcowym dopomagać. Już Tertulian (160-240r.) pisze: „W dzień rocznicy składamy za zmarłych ofiary”. Nie pisze, że składa się ofiary ku czci zmarłych, gdyż byłoby to uważane w pierwotnym Kościele za bałwochwalstwo, ale podaje, że „za zmarłych” składano ofiary. Było więc już wtedy przekonanie, że zmarli potrzebują od nas pomocy. W katakumbach na grobach chrześcijańskich spotykamy często napisy, gdzie w usta zmarłego lub jego rodziny kładzie się słowa prośby o modlitwę do Boga w intencji tego, który odszedł z tej ziemi. Nie spotykamy natomiast podobnych napisów na grobach męczenników, co świadczy wyraźnie o przekonaniu wiernych, że modłów naszych już nie potrzebują, bo przez swoje męczeństwo zostali zbawieni. Jeszcze jaśniej pisze o czyśćcu św. Cyprian (ok. 210-258r.), biskup Kartaginy: „Co innego jest być zatrzymanym, a co innego wejść do chwały; co innego jest być zesłanym do więzienia i nie wyjść z niego, aż nie będzie wypłacony ostatni pieniążek; a co innego natychmiast otrzymać nagrodę wiary i cnoty; co innego przez długi czas oczyszczać się w ogniu z grzechów swoich”. Po raz Str. 4 03/09 (95) pierwszy napotykamy w tym tekście porównanie czyśćca do więzienia a piekła do kary skazania na śmierć. Św. Efrem (+373) poleca w swoim testamencie, aby dnia trzydziestego od jego śmierci odbyło się nabożeństwo za niego, „bowiem ofiary złożone przez żywych pomagają umarłym”. Kościół katolicki ostrzega jednak, abyśmy nie kładli nacisku na zmysłowe i cielesne wyobrażenia kary. Nie można sobie wyobrazić Pana Boga jako tyrana, który mści się na biednych duszach ludzkich i nawet najmniejszego przewinienia ludzkiego nie puści płazem. Byłby to wypaczony i wręcz bluźnierczy obraz Pana Boga. Czyściec jest wielkim darem i dobrodziejstwem ze strony Niebieskiego Ojca. Gdyby bowiem nie było czyśćca, ogromna większość ludzi byłaby zapewne skazana na wieczne potępienie, czyli piekło. Chrystus Pan napomina, że nic nieczystego nie wejdzie do Królestwa Bożego; że będziemy musieli zdać sprawę z każdego nawet słowa powiedzianego na próżno (Mt 12,36). W takiej sytuacji tylko wybrane jednostki miałyby nadzieję nieba. A tak przecież nie jest! Czyściec to nie jakiś nieludzki obóz koncentracyjny, gdzie dusze są udręczane nieznośnymi mękami. Najtrafniej ze wszystkich pisarzy, omawiających tajemnicę czyśćca, ujęła problem św. Katarzyna Genueńska. Według jej zdania największą karą dla duszy czyśćcowej będzie jej tymczasowa rozłąka z Bogiem. Dusza dopiero po śmierci pozna, kim jest Pan Bóg, pozna Go jako pełnię miłości, piękna i świętości. Za wszelką cenę będzie chciała z Nim się połączyć. Widzi jednak, że nie jest jeszcze tego godna, że ma winy nie odpokutowane. Tym właśnie miejscem oczyszczenia jest czyściec. Ogniem zaś, który będzie ją palił i zadawał jej niezmierną katuszę - będzie miłość, pragnąca nieprzeparcie połączyć się z Bogiem a czująca, że jeszcze tego nie jest godna. Dusze czyśćcowe cierpią ogień, ale jest on zupełnie innej natury - ból rozłąki, żar pragnienia, aby się połączyć z podmiotem swojej najwyższej miłości. Dusze czyśćcowe równocześnie będą opływały w szczęście, że są miłowane, że Bóg je uważa za swoich przyjaciół i czeka na nie. Być może, że znają one także dzień swojego wybawienia, a nadto wiedzą, że bracia na ziemi i święci w niebie mogą ich wspomagać. I tu jest wielki dowód Bożej łaskawości, bo On w nasze ręce złożył losy naszych zmarłych braci i sióstr, i dał nam tak wiele potężnych środków dla ratowania dusz czyśćcowych. Najważniejszymi są: spowiedź i Msza św. ofiarowana za zmarłych, łaska odpustu, wypominki za zmarłych, codzienna modlitwa za zmarłych, czy dobre uczynki i wyrzeczenia ofiarowane w tej intencji. To ogromna pomoc z naszej strony, która jednak działa w obu kierunkach – sami też otrzymujemy łaskę i uświęcamy się. Tym bardziej warto o tym pamiętać nie tylko dziś czy jutro, ale Ks. Jarosław Ciuchna codziennie. Asystent Oddziału KSM ksm.wojciech.bialystok.pl 03/09 (95) Bóg wśród nas Krąg biblijny Stać się „wdowim groszem”? Po raz kolejny pragnę zwrócić uwagę na związek zaczerpnięty z Pisma Świętego, który na stałe wpisał się w poczet frazeologizmów. Choć z pewnością doskonale rozumiany, jednak niekiedy używany jest niewłaściwie. Dziś kilka słów o „wdowim groszu”I „Potem usiadł naprzeciw skarbony i przypatrywał się, jak tłum wrzucał drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele. Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz. Wtedy przywołał swoich uczniów i rzekł do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała na swe utrzymanie».” (Mk 12,41-44) ”Wdowi grosz” jest przede wszystkim symbolem ofiary wypływającej prosto z serca. Nie liczy się suma, ale intencja i szczerość w oddaniu tego co mamy. Aspekt ten jest na tyle znany, że wolałabym się skupić na drugiej, metaforycznej stronie tej historii. Otóż „wdowi grosz” mówi również o tym , że nasze życie, często wydaje się dla nas czymś malutkim, znaczącym niewiele, może nawet niepotrzebnym (tak jak te dwie monety, jeden grosz). Jednak jeżeli ofiarujemy je w całości, jako wszystko, co możemy dać, może stać się prawdziwym skarbem w oczach Boga! Agnieszka Panas ”Martwią się zwłaszcza starzy, chorzy, ci bez grosza, że nie mają co Bogu dać. Studentka filologii polskiej Tymczasem możemy ofiarować Bogu właśnie swoją starość i cierpienie. Przypomi- Na Uniwersytecie w Białymstoku Z-ca prezesa Oddziału KSM namy wówczas wdowę, która nie miała nic, a dała wszystko” (ks. Jan Twardowsk) Ufni w BoŜe Miłosierdzie! Tegoroczny program formacji Duszpasterstwa Nauczycieli i Wychowawców Archidiecezji Białostockiej jest ściśle związany z osobą błogosławionego ks. Michała Sopoćki, który przez całe swe życie spełniał misję Bożego Miłosierdzia, jaką przez pośrednictwo św. Siostry Faustyny przekazał mu Jezus Chrystus. W dniu 8 X 2009r. w Sanktuarium bł. ks. Michała Sopoćki przy ul. Poleskiej 42 w Białymstoku, odbyło się pierwsze spotkanie formacyjne wraz ze Mszą Świętą oraz adoracją Najświętszego Sakramentu. Siostry Jezusa Miłosiernego pięknie rozwinęły temat: „Tu mieszkał bł. ks. Michał i uczył wielbić Boga w Jego Miłosierdziu”. Była również okazja zagłębić się w ideę jego nauczania w skromnych pokojach, które tu zamieszkiwał i skąd odszedł do Domu Ojca w 1975r. W dniach 17-18 X 2009 pięćdziesięcioosobowa grupa nauczycieli udała się na pielgrzymkę do Wilna śladami bł. ks. Michała Sopoćki, której przewodniczyli ks. H. Ciereszko i p. B. Czarniecka. Swoje pierwsze kroki skierowaliśmy do Matki Miłosierdzia w Ostrej Bramie i prosząc Ją we Mszy Świętej o łaski osobiste, dla naszej Ojczyzny oraz wszystkich kapłanów w ich Roku kapłańskim. Właśnie przed obrazem Matki Ostrobramskiej modlił się ks. Michał, gdy w 1908r. przybył do Wilna i nie mogąc znaleźć stancji skierował się na dworzec kolejowy. Tu został napełniony ufnością i nadzieją, a wkrótce zamieszkał w internacie przy ul. Bakszta, którym kierował p. Zmitrowicz, późniejszy dyrektor VI LO w Białymstoku. Obecnie w tym budynku mieści się redakcja „Znad Willi”. Pierwszy pobyt ks. Sopoćki w Wilnie przypadał w latach 1909-1914. ksm.wojciech.bialystok.pl Chodziliśmy ścieżkami ks. Michała na Uniwersytecie Wileńskim, gdzie gorliwie studiował teologię, następnie był profesorem-wykładowcą seminarium Duchownego i Wychowawcą Teologii Uniwersytetu im. Stefana Batorego i rektorem kościoła akademickiego p.w. Św. Janów: Chrzciciela i Ewangelisty, który znajduje się w zespole gmachów uniwersytetu. Jest to budowla w stylu rokokowym wg J.K.Glaubitza, z 10 monumentalnymi ołtarzami i kaplicami, otaczającymi nawy boczne, która została przebudowana w latach 20-tych XIX w. w stylu klasycystycznym. W Katedrze Wileńskiej ks. Sopoćko otrzymał sakrament bierzmowania w 1892r, mając 3 lata i 8 miesięcy. Tak to wspomina: „ojciec trzymał mnie na ręku na prawym ramieniu, a przy zbliżeniu się biskupa postawił na posadzce, jakiś pan położył mi rękę na prawym ramieniu, a jednocześnie biskup namaścił me ciało i dotknął policzka. Potem ojciec zaprowadził nas (siostrę Zofię i brata Piotra) do kaplicy św. Kazimierza i pokazał trumnę z Jego relikwiami. Tych przeżyć chyba nigdy nie zapomnę”. W tejże katedrze ks. Michał przyjął święcenia kapłańskie. To właśnie te łaski dane mu przez Boga umacniały go w przetrwaniu i przezwyciężeniu wielu trudności, związanych z misją dzieła miłosierdzia. Ponowny pobyt ks. Sopoćki w Wilnie przypada na lata 1924-1947. Zwiedziliśmy późnobarokowy kościół p.w. Ducha Świętego na Starym Mieście. Nie był on nigdy zamknięty i przetrwał jako katolicki obiekt sakralny zarówno czasy zaborów, jak i czasy sowieckie. Obecnie jest to tzw. kościół polski – jedyny, w którym nie sprawuje się liturgii w języku litewskim. Str. 5 03/09 (95) Bóg wśród nas W 1948r. z zamykanego wówczas kościoła Świętego Michała, w którym ks. Sopoćko był kapelanem, przeniesiono obraz Jezusa Miłosiernego, namalowany w 1934r. przez wileńskiego artystę, Eugeniusza Kazimierowskiego wg wskazówek s. Faustyny Kowalskiej! To właśnie ks. Michał Sopoćko zwrócił się z prośbą do malarza, ażeby namalował obraz, a następnie z największą troską dbał o przekaz objawień Pana Jezusa. Obraz miał spełnić wymogi teologiczne i artystyczne oraz służyć jako wzorcowy do wyrażania kultu Miłosierdzia Bożego. Po kilku miesiącach obraz został wywieziony do wsi Nowa Ruda i dopiero po wielkich staraniach, pracującego w Wilnie ks. T. Kondrusiewicza, ponownie znalazł się w tymże kościele, w bocznym ołtarzu w latach 1987-2005; gdzie stał się celem licznych pielgrzymek. W 2005r. decyzją metropolity wileńskiego został przeniesiony do kościoła p.w. Świętej Trójcy, obecnie Sanktuarium Miłosierdzia Bożego, w którym sprawowaliśmy Mszę Świętą w drugim dniu naszej pielgrzymki. Nadmienię jeszcze, że wykonawca – malarz tego niezwykłego obrazu - spoczywa na Cmentarzu Farnym w Białymstoku. Odwiedziliśmy Zgromadzenie Sióstr Jezusa Miłosiernego przy ul. Rossa 6, gdzie przed laty (przy k. św. Stefana znajduje się Zgromadzenie Braci Jezusa Miłosiernego) mieszkał ks. Sopoćko i malarz Kazimierowski. Właśnie w tym budynku przez wiele miesięcy tworzony był pierwszy na świecie wizerunek Jezusa Miłosiernego. Naprzeciwko, siostry restaurują odzyskany budynek, w którym będzie się mieścić hospicjum im. ks. Michała Sopoćki. Byliśmy również w budynku, gdzie mieściła się cela zakonna, w której, podczas pobytu w Wilnie, mieszkała s. Faustyna. W niej skromne łóżko, nad nim, w wezgłowiu krucyfiks, a pod oknem malutki stolik z lampą, na którym spisywała swój „Dzienniczek”. Tu też znajdują się również relikwie św. Faustyny i bł. ks. Michała. Ksiądz Sopoćko był spowiednikiem zgromadzenia zakonnego, do którego należała s. Faustyna. Ją samą oraz jej mistyczne objawienie poznał w 1933r. Był jej spowiednikiem, kierownikiem duchowym i to właśnie on zlecił s. Faustynie pisanie dziennika. Zatrzymaliśmy się pod bramą Klasztoru Sióstr Urszulanek, obok kościoła bernardyńskiego, skąd podczas okupacji hitlerowskiej prześladowany ks. Sopoćko został wywieziony w przebraniu wieśniaczki i ukrywał się we wsi Czarny Bór przez 2 i pół roku, jednak był tak subordynowany, iż przed wywózką złożył jeszcze meldunek w kurii biskupiej i u rektora uniwersytetu. Swoją pielgrzymkę zakończyliśmy w niewielkiej miejscowości w pobliżu granicy białoruskiej – Taboryszki. Tutaj, po święceniach kapłańskich w latach 1914-1918 ks. Sopoćko przez 4 lata pełnił posługę kapłańską jako wikariusz. W tym właśnie czasie założył około 40 szkółek języka polskiego w pobliskich wioskach. Drewniany Kościółek z XVIII w. (zabytek architektury) restaurowany z unikalnymi obrazami męki Chrystusa, z bocznym ołtarzem kultu Miłosierdzia, z ręcznie rzeźbionymi organami i amboną, z tablicą pamiątkową ku czci bł. ks. Michała – wydawałoby się, że posiada jakąś tajemniczą duszę. Pobłogosławieni relikwiami, ufni w Miłosierdzie Boże zostaliśmy ogrzani i pobudzeni wewnętrznie. Chociaż moja relacja z pielgrzymki jest jeszcze niepełna, bo było nam dane zobaczyć o wiele więcej, wiem, że zostawia ona wiele do przemyślenia. Każdy z nas ma swoją własną drogę do Boga, towarzyszą nam te same łaski sakramentów świętych, które uświęcają nasze wzloty i upadki, bowiem Bóg pragnie miłości, Helena Trojan szczęścia i wolnoparafianka ści dla nas wszystkich. Świadomie w liturgię Według przepisów kanonu liturgicznego wyróżniamy dwa rodzaje klękania: tzw. Klękanie właściwe, czyli na dwa kolana (np. w czasie podniesienia, przeistoczenia) oraz przyklękanie – uklęknięcie na jedno kolano, np. w momencie przechodzenia przed Najświętszym Sakramentem. Jednak w polskich kościołach nagminnie widzimy inny rodzaj klękania, nazywany żartobliwie „przysiadem liturgicznym” (wersja „kucki liturgiczne” też się zdarza!). Na czym on polega? Zamiast uklęknąć w czasie podniesienia na oba kolana, wierny przyklęka na jedno kolana, opierając cały ciężar ciała na zgiętej nodze, która nie klęczy. Co w ten sposób zyskujemy? Czy naprawdę nie łatwiej jest klęczeć normalnie, według kanonów prawa liturgicznego, niż w męczący dla Str. 6 kręgosłupa sposób „wyklęczeć” te paredziesiąt sekund? Rozumiem oczywiście, że niektóry ludzie, na przykład z racji wieku, mają problemy z klęczeniem, ale pamiętajmy, że z racji na uzasadnioną chorobę możemy w czasie podniesienia stać lub nawet siedzieć. Czy warto jest, zatem łamać kanon liturgiczny i wykonywać niewygodne figury w „przysiadzie liturgicznym”? Przecież nie ubrudzimy sobie aż tak bardzo „kościołowych” spodni, klękając normalnie, „po Bożemu”, na dwa kolana. Marcin Filipowicz Uczeń VIII LO w Białymstoku Członek Oddziału KSM ksm.wojciech.bialystok.pl 03/09 (95) Bóg wśród nas Dziennikarstwo jest moją misją Z ks. Prał. Janem Wierzbickim, kapłanem archidiecezji białostockiej, autorem i redaktorem magazynu „Ewangelia i życie” nadawanym w Polskim Radiu Białystok, wydawcą katolickiego magazynu „Pod Twoją obronę” emitowanym w TVP Białystok, korespondentem do Sekcji Polskiej Radia Watykańskiego i Radia Maryja, rozmawia Marcin Filipowicz Marcin Filipowicz: - Od 12 lat możemy oglądać na antenie Telewizji Białystok Magazyn Katolicki „Pod Twoją obronę”. Z czyjej inicjatywy powstał i jakie były jego początki? KS. PRAŁ. JAN WIERZBICKI: - Dokładnie 21 grudnia minie 12 lat, kiedy na antenie regionalnego Ośrodka TV w Białymstoku pojawiło się pierwsze wydanie Magazynu Katolickiego „Pod Twoją obronę”. Na chwilę obecną to już 640 odcinków, 1760 tematy, cztery scenografie (niebawem będzie piąta), 2055 gości. Przedstawiliśmy historię 72 parafii w archidiecezji, 35 poza archidiecezją oraz 7 zgromadzeń zakonnych. Z czyjej inicjatywy powstał ten program? To był wymóg czasu. Od 1990r. media zostały udostępnione Kościołowi i trzeba było skorzystać z tego dobrodziejstwa, wszak była to okazja nie do odrzucenia. Już 25 marca 1990 r. w Radiu Białystok ukazał się magazyn katolicki „Ewangelia i życie”, w którym mam przyjemność pracować od 18 lat. Tak samo było z TV. Pewnego dnia zadzwonił do mnie z Kurii Metropolitalnej ks. Adam Skreczko, ówczesny dyrektor Wydziału Duszpasterskiego, i przedstawił mi propozycję tworzenia i redagowania tego programu. No i tak to się zaczęło. Dzisiaj to dzieło pięknie się rozwija i owocuje. Jest to doskonała forma ewangelizacji. Nie ma żadnej cenzury. Oczywiście, trzeba się liczyć z każdym słowem wypowiadanym publicznie, ale cały 20-osobowy zespół redakcyjny ma pełną tego świadomość. Jest to zadanie powierzone nam przez ksm.wojciech.bialystok.pl hierarchię Kościoła i staramy się je wypełniać należycie. Mam pełną satysfakcję, chociaż nieraz bywa bardzo ciężko, ale „Ad maiorem Dei gloriam”. - Proszę powiedzieć coś o ludziach, którzy tworzyli zespół redakcyjny i o tych, którzy tworzą go obecnie. - Sporo ludzi przeszło już przez nasz zespół. Nie będę wymieniał nazwisk, bo można niechcący kogoś pominąć. To są wspaniali ludzie, profesjonaliści. Poza pracą jak każdy przeżywają swoje problemy, dźwigają ciężar dnia codziennegoI Poza telewizją spotykamy się przy filiżance kawy i lampce wina, by jeszcze bardziej się poznać, bo przecież sporo czasu spędzamy razem. Przez 12 lat wyemitowano w magazynie katolickim dużo ważnych wydarzeń, głównie z terenu archidiecezji białostockiej. Przez studio przewinęło się wielu gości. Czy są takie spotkania i reportaże, które do dziś pozostały głęboko w Księdza pamięci? -Zawsze z bólem serca i ze smutkiem podaję wiadomość o śmierci kapłana. Są też problemy rodzinne, społeczne, które nie są nam obojętne, bo przecież jesteśmy ludźmi. Z przyjemnością mówimy o radosnych wydarzeniach w Kościele. To jest morze tematów. Dlatego do każdego programu trzeba odpowiednio dostroić się psychicznie. Śmierć Jana Pawła II była wielkim przeżyciem. Wówczas to nie nagrywaliśmy programu, lecz w niedzielę nadawaliśmy po raz pierwszy na żywo. W związku z tym towarzyszył nam ogromny stres. Wszyscy przeżywaliśmy też ból po stracie Wielkiego Polaka. Ogólnie mówiąc – do tego czasu poruszyliśmy już niemal wszystkie ludzkie problemy. Bo po to jesteśmy, bo to jest nasza misja, którą chcemy dobrze wypełnić! Na ile nam to wychodzi? Ocenę pozostawiam widzom. -W każdą niedzielę o godz. 16.45 możemy oglądać efekt pracy zespołu redakcyjnego. Czy możemy dowiedzieć się, jak od kuchni wygląda przygotowanie telewizyjnego magazynu katolickiego? Na czym polega praca Księdza Redaktora? - Oj, jakie trudne pytanie! To jest potężna praca całego zespołu. Ekipa reporterska robi zdjęcia w terenie, na planie. Następnie trzeba przygotować odpowiednie teksty. Moim zadaniem jest przygotowanie programu od strony merytorycznej. Podawanie najnowszych informacji z życia archidiecezji, zapraszanie gości do studia, opieka nad zespołem przygotowującym przegląd prasy katolickiej. Prowadzenie pełnej dokumentacji każdego programu na piśmie i w nagraniach na aktualnych nośnikach (wcześniej były to kasety VHS, dzisiaj DVD). Str. 7 03/09 (95) Bóg wśród nas Program nagrywamy w piątek. Najpierw jest praca w telewizyjnym studiu, a potem montaż. Każdy program pochłania wiele godzin pracy, zaś na antenie trwa 26’30”. Pierwotnie mieliśmy 30’00”, ale niestety uszczknięto nam parę minut na reklamy. Komercja, komercja, komercjaI takie są czasy! - Praca w radiu i telewizji wymaga solidnego przygotowania się do każdego programu. Nad czym szczególnym Ksiądz Redaktor pracował w ostatnim czasie? -Wiele czasu poświęciłem na przygotowaniu się do relacji radiowej z beatyfikacji ks. Michała Sopoćki. W telewizji ekipa warszawskiej TV na czele z ks. Andrzejem Majewskim nadawała bezpośrednią transmisję. Dla nas był to czas zdwojonej pracy. - Czy mógłby Ksiądz na zakończenie opowiedzieć Czytelnikom „Bóg wśród nas” o pracy dziennikarskiej związanej z nagraniem programu? Może pamięta Ksiądz jakieś zabawne sytuacje, a może telewizyjne wpadki? -Dziennikarstwo to ciekawa, a zarazem trudna praca. Trzeba ją całym sercem pokochać. Oczywiście, że takie wpadki były, są i będą. Kilka z nich mam nagrane na płycie DVD. Niestety, nie mogę ich pokazać na antenie. Ale moi przyjaciele i ci, którzy je widzieli, mieli ze śmiech łzy w oczach. Jesteśmy tylko ludźmi i wszelkie pomyłki są dopuszczalne. Gorzej byłoby, gdyby program był emitowany na żywo. Kiedy jest transmisja z katedry na żywo, wówczas obowiązuje maksymalna koncentracja, moja jako sprawozdawcy, ale też całego zespołu. Wtedy już nie ma mowy o jakiejkolwiek pomyłce. Do takiej pracy trzeba być dobrze przygotowanym. W dziennikarstwie pracują ludzie z pasją, z duszą. Są to szaleńcy w dobrym tego słowa znaczeniu. To wszystko trzeba czuć i oddać z sercem. Kościół ma dzisiaj doskonałe możliwości. Potrzeba tylko odpowiednich ludzi, czyli księży, którzy przez taką formę będą przekazywać Ewangelię i naukę Kościoła. Korzystajmy z tego, co nam dano. Mamy swoją szansę. Pracuję nawet kosztem moich urlopów, gdyż programy nasze są nadawane w wakacje. Natomiast te spoza naszej redakcji są zawieszane na okres wakacyjnego odpoczynku. Uchyliłem rąbka tajemnicy pracy w TV, a przecież 18 lat pracuję też w Radiu Białystok i 14 lat jestem korespondentem Radia Watykańskiego. Swego czasu przez wiele lat nadawałem korespondencje do Radia Maryja. Są to kolejne odcinki mojej pracy, o których można byłoby pisać, pisać i pisać. Niech to wystarczy. Panu Bogu dziękuję za łaskę zdrowia, że zawsze jestem dyspozycyjny. Aż strach pomyśleć o chorobie gardła, grypieI Mam za co dziękować. Dziękuję też moim poprzednim arcybiskupom i obecnemu metropolicie abp. Edwardowi Ozorowskiemu za życzliwość i dobre serce. Wielkie dzięki widzom oglądającym efekty naMarcin Filipowicz szej pracy. Bóg Uczeń VIII LO w Białymstoku zapłać! Członek Oddziału KSM Polska Korona Cierniowa II Powstanie warszawskie zostało krwawo stłumione. Niemcy wysiedlili pozostałych przy życiu mieszkańców i systematycznie zaczęli równać stolicę Polski z ziemią. Wypalali i wyburzali dom po domu. Dopiero w styczniu "sojusznicy" zza Wisły rozpoczęli ofensywę. 17-go dnia tegoż miesiąca "wyzwolili" ruiny Warszawy. W ciągu następnych tygodni przepędzono Niemców do linii Odry i Nysy Łużyckiej. Niestety to "wyzwolenie" nie przyniosło Polsce wolności. Sowieci traktowali Polskę jak kraj podbity; rabowali i gwałcili. Niejeden funkcjonariusz MO oddał życie, stając w obronie rodaków i rodaczek, krzywdzonych przez bolszewickich dzikusów. Za armią sowiecką szły oddziały NKWD. To one zajęły się zasadniczym "robieniem porządku" na polskich ziemiach. Aresztowano i wywożono na Wschód żołnierzy AK i innych formacji patriotycznych. Rozbudowywano struktury Urzędu Bezpieczeństwa, który -podporządkowany NKWD- stał się jego odpowiednikiem w "wolnej" Polsce. Był też głównym filarem tzw. ludowej władzy, która rządziła Polską z nadania Stalina. Dziesiątki tysięcy polskich patriotów przeszło przez kazamaty UB. Ponad 8 tysięcy zostało straconych (do 1956 roku) z wyroków komunistycznych sądów. Wśród nich tacy bohaterowie, jak rotmistrz Pilecki, czy generał Fieldorf "Nil". Tysiącom odebrano zdrowie. Polskę opuścili sojusznicy zachodni, którzy też zgodzili się na okrojenie naszych granic. Więcej terenów Polska straciła, niż zyskała. Stłamszony i poddawany brutalnej stalinizacji naród, jednak przetrwał. Ogromna w tym zasługa Kościoła, który cierpiał i był z narodem. Wśród męczenników komunizmu nie brakło księży. Pod przewodem Prymasa Tysiąclecia kardynała Stefana Wyszyńskiego, Kościół stworzył narodowi przestrzeń wolności. Lała się jeszcze polska krew w PoKs. Marek Czech znaniu, na Wybrzeżu, w Radomiu, w czasie stanu wojennego. Ginęli kolejni księża (Popiełuszko, Niedzielak, Suchowolec), ale polskiego dążenia do wolności nie udało się zatrzymać. Str. 8 ksm.wojciech.bialystok.pl 03/09 (95) Bóg wśród nas Co słychać w Biurze Radia Maryja? *Dnia 3 października - w pierwszą sobotę miesiąca – zorganizowaliśmy pielgrzymkę do Sanktuarium Matki Bożej Różanostockiej, na doroczny /piąty już/ dzień skupienia Kół Żywego Różańca z naszej archidiecezji. Uczestniczyło w pielgrzymce 95 osób. Był z nami również ks. dr Adam Szot – dyrektor Kół Żywego Różańca z naszej parafii. Byliśmy uradowani, gdy okazało się, że licznie koncelebrowanej Mszy Świętej przewodniczył nasz ks. Adam i wygłosił piękną homilię. Podziękowaliśmy Matce Bożej Różanostockiej, że to właśnie Jego wybrała do tej posługi. Na przyszłość chcę zachęcić wszystkie osoby, którym stan zdrowia pozwala na wyjazd, nie tylko z Kół Różańcowych, żeby wybrały się z nami do Matki Bożej Różanostockiej. Dzień skupienia jest wspaniałą okazją do oderwania się od codzienności, wyciszenia się i głębokiej modlitwy, na którą w domu często brakuje czasu. Do Sanktuarium Różanostockiego można również pojechać w każdą drugą sobotę miesiąca na „Wieczernik Modlitwy”, połączony z indywidualnym błogosławieństwem i modlitwą o uzdrowienie. *W dniu 8 października ucieszyliśmy się wiadomością, że Dyrektor Radia Maryja, Ojciec Tadeusz Rydzyk obronił pracę doktorską na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie i uzyskał tytuł doktora nauk teologicznych. Przesyłając Ojcu Dyrektorowi serdeczne gratulacje, życzyliśmy dalszych osiągnięć naukowych, wyraziliśmy również naszą radość i dumę z doktoratu Ojca Tadeusza. *Pierwszy tydzień listopada jest okresem zwiększonej modlitwy za drogich nam zmarłych. W naszych modlitwach pamiętajmy, proszę, o zmarłych kapłanach a wśród nich: o śp. ks. Tadeuszu Krawczenko, o śp. ks. Jerzym Kotkowiczu, o śp. ks. Stanisławie Dąbrowskim oraz o śp. ks. Zygmuncie Urbanie. Módlmy się też za zmarłych ofiarodawców z Rodziny Radia Maryja, a wśród Nick za śp. Eugenię Arendarczyk, śp. Bożenę Krymską, śp. Feliksę Lewandowską, śp. Irenę Gonciarz i śp. Zygmunta Małaszkiewicza. *W dniu 11 listopada – w Święto Odzyskania Niepodległości – wywieśmy flagi narodowe na naszych domach czy na balkonach w mieszkaniach blokowych. Wciąż niewiele widuje się flag wywieszonych podczas Świąt Narodowych. Czy jest to niedbalstwo czy może jednak brak poczucia patriotycznego obowiązku? *Z niepokojem obserwujemy w Biurze narastający spadek ofiar składanych dla Radia Maryja i dzieł z nim związanych. Niektórzy usprawiedliwiają się, że wzrastają ich wydatki i nie starcza na wszystkie potrzeby. Tak, wydatki wzrastają dla wszystkich, dla Radia Maryja również. Więc może należałoby wyważyć nasze potrzeby i dokonać sprawiedliwego wyboru? Bo co w tej sytuacji ma zrobić Radio Maryja? Z czego pokrywać comiesięczne, stałe, wydatki na funkcjonowanie Radia? Ojciec Dyrektor stara się uwrażliwić słuchaczy Radia Maryja na ten problem, stawiając pytanie: „Słuchasz Radia Maryja? A czy pomagasz?”. Dlatego apelujemy do tych słuchaczy z naszego terenu, którzy jeszcze do niedawna co miesiąc wpłacali ofiary, a teraz zaprzestali ich wpłacania lub znacznie zmniejszyli ich wielkość, ażeby przemyśleli swoje decyzje i postawili sobie pytanie czy na pewno już nie stać ich na dalszą pomoc Radiu Maryja? *Zachęcamy do zapisywania się na grudniową pielgrzymkę do Torunia w dniach 4 i 5 grudnia na obchody XVIII rocznicy powstania Radia Maryja. W drodze do Torunia nawiedzimy Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach, gdzie będzie można przyjąć Karmelitański Szkaplerz Matki Bożej. W Toruniu odwiedzimy Ośrodek Akademicki WSKSiM przy ul. Starotoruńskiej i jeśli czas pozwoli, wybierzemy się jeszcze na toruńską Starówkę. Zapraszamy zatem do naszego Biura, by zapisać się na pielgrzymkę, a przy okazji można już nabyć listopadowy numer Rodziny Radia Maryja i inne czasopisma, a także ciekawe książki. Szczęść Boże wszystkim czytelnikom Janina Mrozowska Prawnik Odpowiedzialna za Biuro Radia Maryja ksm.wojciech.bialystok.pl Str. 9 03/09 (95) Bóg wśród nas My Polacy, złoci ptacy My Polacy, złoci ptacy Katolicy i pijacy Romantycy i żołnierze Włóczykije i rycerze My husaria i Mickiewicz Chopin, Boniek, Cyrankiewicz Wawel, zamek, piękne freski Korwin Mikke, Mazowiecki Tak o Polakach śpiewał w 1991 roku punkowy zespół Big CycI i przyznam, że ciężko im odmówić racji! W listopadzie, miesiącu świętowania naszej, polskiej niepodległości, postanowiłem zastanowić się nad naszym dzisiejszym „charakterem narodowym”I i jak okazało się, to bardzo złożona kwestia. Tym bardziej, iż postaram się pisać o Polakach i polskości nie na kolanach, bez sienkiewiczowskiego patosu. Skąd w ogóle „charakter narodowy”? Samo sformułowanie „charakteru narodowego” pojawiało się nie raz w literaturze – zarówno naukowej, ideologicznej, jak i pięknej, ale to, co dziś rozumiemy pod tym pojęciem, początek swój bierze z dzieł Romana Dmowskiego. Ten polski polityk i działacz, jeden z twórców niepodległej Rzeczpospolitej, stał się też ojcem nowoczesnego patriotyzmu w naszym kraju. Tak też to, co kryje się pod pojęciem „charakteru narodowego” jest swoistym zbiorem znamion wspólnych członkom różnych warstw społecznych danego narodu. Utarło się już tak, że to, co jest „polskim charakterem narodowym” to cechy szlachty polskiej, bo to ona przez wieki stanowiła naród, z pełnią jego praw i obowiązków. Mówiąc najprościej, owy charakter jest czymś na wzór „ogólnego wrażenia”. "Łeb golony, słucki pas, szablisko" Szczególnie łatwo jest mówić o cechach innych narodów. Każdy w Polsce wie: Rosjanie są ciemni i dużo piją, Niemcy sztywni i agresywny, Francuzi to lekkoduchy i kobieciarze, Cygan kradnie i oszukuje, a Str. 10 „Żyd to zawsze Żyd”. Można by tak godzinami mnożyć przykłady o stereotypach krążących na temat innych. Z drugiej strony, „punkt widzenia, zależy od miejsca siedzenia”. Ongiś diabła w naszym kraju przedstawiano często jako osobnika noszącego się na niemiecką modłę - pludry, rajtuzy, rajtarska bródka, szpada u boku - "istny Niemiec - sztuczka kusa". Rosjanie natomiast widzieli "czorta" jako Polaka ubranego w kontusz, z sarmackimi wąsiskami: "łeb golony, słucki pas, szablisko". Dla Niemców przeciętna polska rodzina utrzymuje się głównie z kradzieży niemieckich aut i spodni ochroniarzy niemieckiego Media Marktu. Polacy kradną właściwie wszystko. Polski triatlon - według niemieckiego dowcipu - wygląda następująco: na piechotę na basen, z basenu rowerem. Amerykanie mają "Polish jokes". Nic nowego - jawimy się w nich jako pijacy ("różnica między polskim ślubem a pogrzebem: na pogrzebie jednego pijanego mniej"), w dodatku słabo rozgarnięci ("w supermarkecie wizytowanym przez prezydentów USA i Polski wysiadł prąd. Prezydent USA spędził 3 godziny w unieruchomionej windzie, prezydent Polski utknął na ruchomych schodach"). Rosjanie uważają nas za "podstępnych i zdradzieckich", a przy tym "butnych i aroganckich", pełnimy, więc u nich rolę "słowiańskiego Niemca". Daleko nam jednak do niemieckiego "ordnungu" i pracowitości - łączymy najwyraźniej wszystkie negatywne cechy chaotycznych Słowian i bezdusznych Teutonów. Jesteśmy też zdrajcami Słowiańszczyzny - nie dość, że piszemy łacinką, to większość Polaków wyznaje katolicyzm. O Polaku słów kilka Ciężko jest ustalić, jaki jest ten „prawdziwy” Polak. Bez obcych śmiechów i własnego poczucia wyższości. Postaram się, nieudolnie – wszak jestem sam Polakiem i myślę po polsku – ocenić nas, jako naród. Żywimy wielkie przywiązanie do naszych tradycji, języka, ojczyzny i jesteśmy gotowi do poświęceń dla niej. A z drugiej strony kochamy, gdy coś się dzieje (najlepiej o posmaku sensacji – stąd nasze zamiłowanie do brukowców, oraz pilne śledzenie afer politycznych i nie tylko), nie znosimy monotonii i schematów (wszelkie schematyczne zajęcia zawodowe wielce nas męczą i stresują – Polak chciałby być sam sobie kapitanem, sterem i okrętem). Uwielbiamy możliwość popisywania się – stąd nasze tradycyjne „zastaw się, a postaw się”. Posiadamy tendencje do tajemniczości i nastrojowości. Lubimy sytuacje, które niosą z sobą coś nowego, czym możemy zwrócić na siebie wzrok innych i "oczy świata". Ta egzaltacja przybiera czasami postać bezsensownych popisów. Lubimy rozpoczynać coś nowego - lecz nasz ksm.wojciech.bialystok.pl 03/09 (95) Bóg wśród nas "słomiany zapał" powoduje, ze tracimy zainteresowanie ciągiem dalszym. Duża emocjonalność naszego „charakteru narodowego” powoduje, że łatwo nami manipulować przez hasła wolnościowe, nawoływanie do odrębności, indywidualizmu, patriotyzmu, a już szczególnie - wiary. Każdy Polak wie jak rządzić krajem, nawet, jeśli nie potrafi utrzymać ładu na swym podwórku, podobnie jest z piłką nożną i medycyną – na tym zna się każdy z nas. Lubimy zwycięstwa, lecz szybko zapominamy o zwycięzcach, czego najlepszym przykładem są nasze preferencje sportowe – tam gdzie Polacy zdobywają złoto, tam spoglądają wszyscy, lecz kiedy dobra passa mija, pora na zmianę zainteresowań: Adam Małysz, Otylia Jędrzejczak, Robert KubicaI Namiętnie spoglądamy w przeszłość, nie po to jednak, by czerpać z niej naukę, lecz by ckliwie się nad nią rozczulać, zarazem jednak nie dbamy o jej prawdziwość i pozwalamy by narastały wokół niej rozmaite mity. Przede wszystkim bierność resów osobistych znam sprawy narodowe, interesy Polski, jako całości, interesy najwyższe, dla których należy poświęcić to, czego dla osobistych spraw poświęcać nie wolno. (I) Jestem Polakiem – więc mam obowiązki polskie: są one tym większe i tym silniej się do nich poczuwam, im wyższy przedstawiam typ człowieka” Patriota współczesny Najlepszym nauczycielem polskiego patriotyzmu w ostatnich latach był Jan Paweł II. Tę lekcję znajdziemy w jego homiliach i wystąpieniach, zwłaszcza wygłoszonych w trakcie pielgrzymek do ojczyzny i w ostatniej jego książce "Pamięć i tożsamość". Jest to patriotyzm żarliwy, można rzec naturalny – wyssany z mlekiem matki – a zarazem pozbawiony jakichkolwiek kompleksów wynikających z cywilizacyjnej młodszości Polski. Polska Jana Pawła II to kraj świętych i męczenników, świetnej Akademii Krakowskiej, wielkich romantycznych poetów, powstańców, żołnierzy 1920 r. i II wojny światowej, wreszcie "Solidarności", z której tak był dumny. „Bo fantazja Polska – jako niezbywalny i niepowtarzaljeszcze jest, a ny czynnik składowy "ojczyzny europejjak zatytułował jeden z rozdziałów póki fantazja nie skiej", swej ostatniej książki. Jednak z całego tego wachlarza cech, które po krótce przypisałem Polakom, pozostaje jedna, główna i najbardziej drażniąca. Roman Dmowski, o którym już wspominałem, określił ją w swoich „Myślach nowoczesnezginie, póty i go polaka”, jako naszą główną wadę narodową. Jest nią oczywiście BIERNOŚĆ. To Rzeczpospolita Ale nie jest przecież źle! ona właśnie sprawia, że z tak ogromną łatwością potrafimy zasiąść w fotelu i sarkać trwać będzie!” Polacy, jak każdy naród, czy też jak osoba na cały otaczający nas świat, zamiast zakaindywidualna ma swoje wady i zalety, ale sać rękawy i rozpocząć żmudną pracę nad mimo to, w odpowiednich momentach, tak lepszym jutrem. Oczywiście, mamy ku temu swoje po- zwanych momentach historycznych, czyli w chwilach wody, a raczej usprawiedliwienia. A to „za stary” i kiedy dzieje się cos szczególnego – czy to na świecie, „niech młodzi się zajmują tym”, a to znowu „nie mam czy też w kraju, potrafią zadziwiać. czasu”, czy też „na tym pieniędzy nie zarobisz”. I to właśnie przez ową postawę nasz patriotyzm staje się Na zakończenie nie pozostaje mi więc nic innego, jak coraz bardziej nijaki. Nic nam się nie chce, oprócz zacytować imć Jana Onufrego Zagłobę: „Niemiec, spokojnego życia - każdy we własnym grajdołku, ma Francuz, Angielczyk albo smagły Hiszpan od razu się rozumieć. Możemy to oczywiście tłumaczyć... bo skoczy, a Polak pacjencie wrodzoną mając siłą zniezabory, bo komunizm, bo krwiożerczy kapitalizm – a sie, długo się choćby takiemu Szwedzinie szarpać ponikt nie chciał żebyśmy byli polscy. Jednak wydaje mi zwoli, ale gdy się miara przebierze, jak huknie w pysk, się, że za wiele pozostawiła nam nasza historia, wła- to ci się taki Szwedzina trzy razy nogami nakryje. Bo śnie ta, którą tak lubimy przytaczać, a nie potrafimy fantazja jeszcze jest, a póki fantazja nie zginie, póty i kultywować. Pozostawiła nam ona bagaż obowiązków, Rzeczpospolita trwać będzie!” które powinniśmy potrafić udźwignąć, bez wstydu i sarkania. Powinniśmy pamiętać słowa Romana Dmowskiego, z tejże samej lektury, który pisze: „Jestem Polakiem – to słowo w głębszym rozumieniu wiele znaczy. Jestem nim nie dlatego tylko, że mówię po polsku, że inni mówiący tym samym językiem są mi Tomasz Filipowicz duchowo bliżsi i bardziej dla mnie zrozumiali, że pewStudent historii na ne moje osobiste sprawy łączą mnie bliżej z nimi, niż z Uniwersytecie w Białymstoku obcymi, ale także dlatego, że obok sfery życia osobiPrezes Oddziału KSM stego, indywidualnego, znam zbiorowe życie narodu, którego jestem cząstką, że obok swoich spraw i inteksm.wojciech.bialystok.pl Str. 11 03/09 (95) Bóg wśród nas Horoskopy a religia Czas pędzi nieubłaganie. Mamy już listopad. Wielkimi krokami zbliżają się Andrzejki, związana z nimi zabawa ostatkowa, a także (co wydaje się być nieodłącznym elementem tego wieczoru) wróżby. W związku z tym tematem chciałabym popatrzeć na tę kwestię w sposób szerszy, dotyczących wszystkich przesądów i zabobonów. Wiara w nie jest ubliżaniem Panu Bogu. Skąd taka zdecydowana ocena? Otóż w chrześcijaństwie wszelkie czynności związane z próbami przepowiadania przyszłości, a także wiara w horoskopy jest grzechem, ponieważ zdarzenia mające się przytrafić człowiekowi zna tylko Bóg, a ich odgadnięcie przez osobę śmiertelną wymaga „interwencji” Ducha Świętego. Natomiast horoskop przyjmuje, że los ludzi zapisany jest w ciałach niebieskich i z ich obserwacji można niektóre informacje odczytać. Każdy, kto uważa, że Jezus jest Prawdą, będzie uważał, horoskopy za oszukaństwo. Horoskopów i religii w żaden sposób nie da się pogodzić! Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta i oczywista! Przecież Chrystus nas zapewnił, że nawet włosy na naszych głowach są policzone i nic, absolutnie nic bez woli Boga nie może się nam stać. Tak, więc albo wierzę w Bożą Opatrzność i przez gorącą modlitwę, pełną ufności mogę wypraszać dla siebie i innych łaski, albo przyjmuję, iż Pan Bóg nie ma tu nic do powiedzenia, a to, co przydarzy mi się w następnym tygodniu (z kim się pogodzę, a z kim pokłócę) zależy od ułożenia bezrozumnych planet i bezdusznych gwiazd w momencie mojego urodzenia. Powtórzę jeszcze raz – jednego i drugiego pogodzić się nie da. Wiara w horoskopy czy wróżby jest grzechem przeciwko wierze! Ale cóżI bywa i tak, że nawet ludzie wierzący i praktykujący szukają odpowiedzi na nurtujące ich pytania nie u Boga, lecz u wróżek i w horoskopach. Oczekują podpowiedzi jak należy postąpić, jaką decyzję podjąć. W tym celu stawiają karty Tarota, a gdzie ufność i zawierzenie spraw Bogu? Bardzo łatwo uzależnić się od wiary w przesądy i stać się Str. 12 przez nie zniewolonym. A przecież Jezus chce i rozwiąże nasz największy problem. Tylko zamiast do horoskopów należy zwrócić się o pomoc do Niego. Nasze życie nie zależy od planet i gwiazd, ale od Boga i naszej z Nim współpracy. Jeżeli chcę u Wszechmogącego coś osiągnąć, to padam na kolana i modlę się z dziecięcą ufnością. Pan Bóg widzi moją potrzebę i nie pozostawi mej prośby bez odpowiedzi. Z horoskopami czy przesądami jest inaczej. Tu pokazuję Bogu, że nie jest mi do niczego potrzebny, bo szczęście zapewni mi na przykład kominiarz i mój guzik, a nieszczęście ominę unikając czarnych kotów, czy przechodzenia pod rozstawioną drabiną. Teraz pewnie odezwą się głosy mówiące o sprawdzaniu się tej czy innej przepowiedni z horoskopu. Jednakże zwróćmy uwagę, w jaki sposób układane są gazetowe horoskopy: zdania mało konkretne, zapisane w formie ogólników nic właściwie nie znaczących, a i to często całkowicie sprzecznych ze sobą. Bo o to na przykład redakcja jednej z gazet na dany tydzień pisze, iż spotka cię rozczarowanie związane z pracą, zaś inna zapewnia, że podjęta przez ciebie praca spełni twoje oczekiwania.. Przy takiej dozie ogólnikowości zawsze coś się spełni na zasadzie prawdopodobieństwa. Wydaje mi się to śmieszne i jednocześnie kompromitujące, iż w XXI wieku tylu wykształconych (zdawałoby się) ludzi wierzy w takie bzdury. Jak widać niekiedy głupota zwycięża zdrowy rozsądek i mądrość. Takim przykładem są i różnego rodzaju wróżby, bzdurne, kłamliwe horoskopy i przesądy. Zatem podchodźmy do nich z dużym dystansem, a tak popularne Andrzejki niech będą dla nas dobrą zabawą, ale tylko zabawą i to w granicach zdrowego rozsądku. Pamiętajmy, że wiara we wróżby jest grzechem przeciw pierwszemu przykazaniu Bożemu i nie da się jej Anna Błażko pogodzić z chrzeStudentka filologii polskiej na ścijaństwem. Uniwersytecie w Białymstoku Członek Oddziału KSM ksm.wojciech.bialystok.pl 03/09 (95) Bóg wśród nas Linia Curzona Linia Curzona – takie określenie zyskała niegdyś linia demarkacyjna, będąca dzisiaj wschodnią granicą naszego państwa. Niestety jedynie niewielki procent społeczeństwa dzisiejszej Polski ma świadomość, iż owa linia jest kłamstwem. Markiz etnograficzny analfabeta Wspomniana już linia nazwę swą zawdzięcza postaci Georga Nathaniela Curzona, markiza Kendlestonu. Pełnił on funkcję ministra Spraw Zagranicznych Wielkiej Brytanii w latach: 1919-1923. W tym właśnie czasie, a dokładniej 8 XII 1919 roku przyjęto projekt linii demarkacyjnej między Polską, a Rosją sowiecką. Proponowana granica miała biec wzdłuż linii: Bug - Kuźnica - Pińsk. Kilka miesięcy później stwierdził, że Bug stanowi linię określającą zasięg ówczesnych polskich wpływów narodowościowych. Ile w tym stwierdzeniu było prawdy można łatwo się przekonać sięgając do źródeł. W dwóch województwach II Rzeczypospolitej, które według lorda Curzona do Polski przynależeć nie powinny, Polacy stanowili większość. Mowa tu woj. wileńskim, gdzie osób narodowości polskiej było prawie 60% z całości, i woj. nowogródzkim, w którym Polacy stanowili 52.4%. Podobnie sytuacja przedstawiała się w województwach, które linia Curzona przecinała niemalże w połowie. W woj. białostockim narodowość polską deklarowało 71,9%, a we lwowskim 57,7%. W pozostałych województwach wschodnich, które w myśl uchwały podjętej na konferencji w Spa 8 XII 1919 roku, nie znalazłyby się w granicach Polski, co prawda Polacy nie stanowili ponad połowy mieszkańców, ale byli silną grupą narodowościową. Szczególnie w woj. tarnopolskim (49,3%) oraz stanisławowskim (22.4%). Warto w tym miejscu podkreślić, że omawiana przeze mnie linia demarkacyjna nie była jedynym tego typu, a zarazem tak nieudanym, projektem markiza Kendlestonu. Wcześniej, w 1905 r., dokonał podziału Bengalu. Wywołało to tak wielkie kontrowersje, że Curzon podał się do dymisji ze stanowiska wicekróla Indii. Podpis za puste słowa Szczególnie smuci fakt, że pod projektem granicy przecinającej w pół polskie ziemie, podpisał się ówczesny polski premier, Władysław Grabski. Co prawksm.wojciech.bialystok.pl da, zrobił to w obliczu niepowodzeń polskiej armii na froncie, kiedy Polsce szczególnie była potrzebna pomoc państw zachodnich. Jednak nie można nie zadać pytania: czy było warto? Nie dość, że Rzeczypospolita została zmuszona do uznania granicy wschodniej wzdłuż linii Curzona, ale także do przekazania Wilna Litwie kowieńskiej oraz do uznania przyszłych decyzji Rady Najwyższej w sprawie przyszłości Galicji Wschodniej. Co otrzymała w zamian? Jedynie obietnicę poparcia w pertraktacjach z bolszewikami. W wypadku ich niepowodzenia, co też wkrótce nastąpiło, Zachód miał dostarczać polskiej armii broń. W praktyce, jedynie Francja przysłała misję wojskową, pod przewodnictwem gen. Maxima Weygandema. Na szczęście późniejsze wydarzenia frontowe i odparcie Armii Czerwonej spod Warszawy przekreśliły linię Curzona jako polską granicę wschodnią. Linia po raz drugi Drugi raz linia Curzona przecięła polskie ziemie, już faktycznie, po dwudziestu latach od swego powstania. Po klęsce kampanii wrześniowej, gdy Polska pozostawiona bez gwarantowanej wcześniej przez państwa zachodnie pomocy, nie zdołała obronić się przed napaścią III Rzeszy i Związku Sowieckiego. Oba totalitarne państwa podzieliły ziemie polskie między siebie, na dwie części. Linia podziału przebiegała mniej więcej wzdłuż linii Curzona. I po raz trzeci Przez cały okres II wojny światowej Polacy walczyli między innymi o to, żeby w skład odbudowanego, po zwycięstwie nad Niemcami, państwa polskiego wchodziły również przedwojenne Kresy Wschodnie. Początkowo alianci gwarantowali nienaruszalność i jednolitość wszystkich ziem II Rzeczypospolitej. Jednak po przystąpieniu ZSRS do koalicji antyhitlerowskiej, Stalin stale naciskał na państwa zachodnie, aby uznały zdobyte na Polsce ziemie, za własność Związku Sowieckiego. Sowiecki dyktator wstępną akceptację swoich żądań uzyskał na konferencji w Teheranie. Stanisław Mikołajczyk zdając sobie sprawę z zagrożenie całkowitego zagarnięcia polskich Kresów przez ZSRS, starał się przeforsować tzw. wariant "B" linii Curzona. Pozostawiałby on Lwów w obrębie państwa polskiego. Niestety jego starania spełzły na niczym. Ostatecznie obecną granicę wschodnią Rzeczypospolitej przypieczętowała konferencja jałtańska, kiedy to wielka trójka uznała linię Curzona za podstawę do wytyczenia polskiej granicy wschodniej. Albert Kwiatkowski Student historii na Uniwersytecie w Białymstoku Redaktor strony www.kresy.pl Str. 13 03/09 (95) Bóg wśród nas Chrześcijański dowód osobisty Dwa miesiące temu rozpoczął się już kolejny rok szkolny, dla niektórych pierwszy w ich życiu, a dla innych już któryś z kolei. Licealiści będą się przygotowywać do matury i myśleć o studiach, gimnazjaliści o egzaminie i o tym, jak będzie wyglądała ich dalsza edukacja. Lecz tą ostatnią grupę w nadchodzących miesiącach czeka jeszcze jedno ważne zadanie, jeszcze jedna ważna decyzja. Decyzja, którą do tej pory za tych młodych ludzi tak naprawdę podejmowali rodzice, podjęli ją niosąc niemowlę do kościoła, aby je ochrzcić, podjęli ją, prowadząc za rączkę, troszkę większe już dziecko do pierwszej Komunii Świętej. Ten okres życia już się zakończył, teraz do Was, Gimnazjaliści, należy decyzja, już nikt za was nie będzie decydował. Nadszedł ostatni rok przygotowań do Bierzmowania. Rozmawiając z młodymi ludźmi pytałam, dlaczego decydujecie się powiedzieć: „tak, chcę być chrześcijaninem, tak, chcę być katolikiem, chcę żyć w wierze, którą kiedyś wybrali, w której wychowali mnie moi rodzice”. Odpowiedzi są dla mnie naprawdę przerażające; 50% młodzieży mówi rzeczy banalne i nieistotne. Więc tym młodym ludziom Bierzmowanie potrzebne jest tylko po to, żeby nie odstawać od reszty, nie przełamywać schematu, który mamy zakodowany gdzieś w głowie? Przecież, jeśli ktoś z takich właśnie pobudek decyduje się przyjąć Bierzmowanie, daje tylko sygnał reszcie społeczeństwa, że wiara w przypadku młodych ludzi znajduje się naprawdę w wielkim kryzysie. Przyjrzyjmy się bliżej odpowiedziom, które są najczęściej wymieniane, oprócz oczywiście tych pozytywnych i poprawnych. Argument pierwszy: „bo inni też idąI”. Przecież obecnie młodzi ludzie tak strasznie starają się wybić z tłumu, być jak najbardziej rozpoznawalnym, indywidualnym i popularnym. Noszą przeróżne dziwne stroje, robią sobie kolczyki w pępkach, nosach i brwiach, prześcigają się, kto ile wypije alkoholu, kto i jak długo pali, a czasem nawet, kto i kiedy mocniej narozrabia, aż go policja aresztuje. Pomimo tego, decydują się na przyjęcie Bierzmowania, bo twierdzą, że byłoby im głupio i wstyd przed rodziną tą bliższą i dalszą. Rzeczywiście, nie ma nic w tym dziwnego, przypuszczam nawet, że prawie każdej matce byłoby wstyd, miałaby poczucie winy, że źle wychowała swoje dziecko. Nie chodzi o obwinianie rodziców, jedynie o zwrócenie uwagi na to, że warto porozmawiać z dzieckiem, by potem nie było wielkiego rozczarowania, gdy dziecko powie: „nie i koniec”, a gdy już to powie, już będzie za późno na rozmowy i Str. 14 przytaczanie logicznych i rozsądnych argumentów. Młodzi ludzie często uważają się za samodzielnych, takich wyzwolonych, twierdzą że teraz to oni decydują o swoim życiu i to oni podejmują wszystkie decyzje, a mimo tego często słyszy się, że ktoś przystąpił do Bierzmowania, ponieważ kazali mu rodzice. Nie powinno się zmuszać ludzi do czegoś, czego nie chcą, a w szczególności młodzieży, nie można w tej kwestii „iść na łatwiznę”. Cała trudność polega na tym, aby umieć i chcieć wytłumaczyć młodemu człowiekowi dlaczego powinien przystąpić do Bierzmowania. Nie jest to tylko zdanie rodziców, ale także zadanie nauczycieli i wychowawców. Przecież nie chodzi o to, kto kogo przekrzyczy i postawi na swoim, powinna być to rozmowa spokojna, gdzie obie strony przedstawią swoje argumenty. Skoro młodzież domaga się dorosłego traktowania, to możemy jej stawiać również takie dorosłe wymagania jak spokojna rozmowa i szukanie kompromisu. Nie można przecież oczekiwać przywilejów dorosłego traktowania, nie przyjmując zobowiązań które się z tym wiążą... Zarówno rodzice jak i osoby wychowujące i uczące religii powinni uświadamiać podopiecznych, co daje młodemu człowiekowi ten Sakrament i dlaczego powinien przyjąć go z własnej i nieprzymuszonej woli. Kolejna sprawa, najczęściej poruszana z reguły przez młode dziewczęta: „brak Bierzmowania uniemożliwia wzięcie ślubu kościelnego”. To uświadamia nam fakt, że dla tak młodych ludzi ślub nie jest przysięgą dwojga ludzi, jednym z najważniejszych momentów życia, głębokim przeżyciem emocjonalnym i duchowym. Takie stwierdzenie ukazuje nam, że dla młodzieży ślub to biała suknia, masa gości i wesele do rana, czyli wszystko to, co jest uzupełnieniem tak naprawdę najważniejszego faktu. Jest to rzeczą niezwykle smutną... Przecież zawarcie związku małżeńskiego nie wymaga posiadania aktu chrztu i bierzmowania, można to przecież załatwić w urzędzie stanu cywilnego. Wszystko jest prawie takie samo: suknia, ogromne przyjęcie, „jedyną” różnicą jest fakt, że uroczystość nie odbywa się w kościele. Czy w takim razie ma to oznaczać, że mimo, iż można się obejść i zorganizować to wszystko bez wiary, to uroczystość w kościele i tak jest najważniejsza? Mam taką nadzieje. Przysięga złożona w obecności Boga, w Jego świątyni, nie jest tym samym, co papierek z urzędu stanu cywilnego, czyli czymś w rodzaju imitacji przysięgi, którą wypowiada się w obecności urzędnika. Czy tego rodzaju wymówka przedstawiana przez gimnazjalistów oznacza, że nie tylko to, co materialne i namacalne ma dla nich jakieś znaczenie? To oni powinni odpowiedzieć sobie na to pytanie, tak samo jak na pytanie: CZY CHCĘ PRZYSTĄPIĆ DO SAKRAMENTU BIERZMOWANIA?, Mam nadzieję, że Agnieszka Bartoszewicz Wasza świadoma Studentka historii na odpowiedź bę- Uniwersytecie w Białymstoku dzie brzmiała: Członek Oddziału KSM „TAK!”. ksm.wojciech.bialystok.pl 03/09 (95) Bóg wśród nas Festyn duchów Przeżywamy obecnie jeden z najważniejszych okresów świątecznych w Polsce. 1, 2 i 11 listopada, to obok okresu Świąt Bożego Narodzenia, Wielkiej Nocy, Bożego Ciała i 3 maja, najważniejsze święta w naszym kraju. Ludzie w tych dniach spotykają się całymi rodzinami, odwiedzają groby bliskich, spędzają wspólnie dużo czasu na wspomnieniach. Nie ma nic piękniejszego, niż cmentarz wieczorną porą w pierwszych dniach listopada. Pamiętamy także o pięknych i zarazem tragicznych losach naszej Ojczyzny. Wspominamy ludzi, którzy polegli w jej obronie. Jednak przez ostatnie kilka lat można zauważyć próbę zakorzenienia u nas innego - rzekłbym - cudzego święta. Jeśli w nocy z 31 października na 1 listopada zauważymy biegające na ulicy duchy, zoombie, nietoperze i inne dziwactwa, to właśnie będzie Halloween! Pogańskie święto, które narodziło się w Irlandii, zostało poniekąd przechwycone przez Stany Zjednoczone i odrobinę zmodernizowane. W dzisiejszych czasach Halloween, to kolejna, obok Walentynek, okazja do nabicia kabzy wielkim korporacjom. Jednak My, Polacy nie potrzebujemy zagranicznych świąt, ponieważ mamy swoje! Otóż kilkanaście lat temu nikt nie myślał nawet o Halloween. Obchodzono nasze polskie i chrześcijańskie święto, Zaduszki, przypadające na dzień po Wszystkich Świętych. W dniu tym chodzimy na cmentarze, zapalamy znicze, modlimy się za dusze zmarłych. Wierzymy, że w tym dniu nasze domy odwiedzają ich dusze. Stąd ludowa tradycja zostawiania posiłków na stole i zakaz wykonywania, niektórych czynności (np. bicie masła, spluwanie). W tym dniu , każdy kapłan może odprawić trzy msze. W intencji poleconej przez wiernych, za wszystkich wiernych zmarłych i według intencji Papieża. W Polsce myli się Zaduszki ze Wszystkimi Świętymi. W czasach PRL-u 1 listopada był dniem wolnym od pracy, a władza starała się nadać mu charakter świecki i nazywała go dniem Wszystkich Zmarłych, bądź też Świętem Zmarłych. To spowodowało, że do dnia dzisiejszego część ludzi pierwszego listopada modli się za bliskich zmarłych, a o Zaduszkach w ogóle zapomina. Podsumowując, żyjemy w czasach zabaw i rozpusty, ludzie wszędzie szukają możliwości „zabawienia się”. Wszystko, co wiąże się z jakąkolwiek zadumą, czy chwilą refleksji uchodzi za zbędne i nudne. Nawet Zaduszki i Wszystkich Świętych próbuje się zamienić na coś bardziej „szalonego”. Jednak moim zdaniem, dzisiaj, jak nigdy wcześniej potrzebujemy chwili zatrzymania. Potrzebujemy tej chwili refleksji i zadumy nad przemijaniem. Ksiądz Jan Twardowski pisał „Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”. Ludzie giną na drogach, w katastrofach lotniczych i w wielu innych sytuacjach, a My przechodzimy nad tym do porządku dziennego. Czy mamy czas wspomnieć naszych bliskich zmarłych? Czy może myślimy o nich dopiero wycierając kurz ze zdjęć? Warto więc skorzystać z tych paru dni, w których czas jakby się zatrzymywał. Lepiej jest kultywować nasze piękne polskie tradycje, niż korzystać z pogańskich i dziwacznych świąt, nie niosących ze sobą żadnego Grzegorz Pyrko głębszego Student politologii na przekazu. Politechnice Białostockiej Skarbnik Oddziału KSM PRZEJAWY TRADYCJONALIZMU W PODSTAWIE RODZINY PODLASKIEJ Rodzinę uważa się za naturalną i podstawową komórkę społeczną. Jest ona pierwotną formą organizacyjną, na której opiera się każde społeczeństwo. To wspólnota najbliższych sobie osób. Rodzina, będąc mikrostrukturą związaną ze społeczeństwem, reaguje na zachodzące zmiany społeczne, podlega w różnym stopniu przemianom gospodarczym, kulturowym, obyczajowym i politycznym. Stanowi więc odbicie współczesnego społeczeństwa, które narzuca jej pewne ograniczenia i zachowania. Demokracja zaczyna się od rodziny, której zdaniem jest zapewnienie szacunku dla podstawowych wartości moralnych, kształtowanie właściwych postaw obywatelskich w demokratycznym społeczeństwie, a nade wszystko budowanie tożsamości narodowej i kulturowej. ksm.wojciech.bialystok.pl Rys statystyczny Województwo podlaskie położone jest w północnowschodniej części Polski i posiada częściowo granicę państwową z Litwą i Białorusią. Sąsiedztwo to ma wpływ na warunki funkcjonowania rodzin podlaskich. Istnieje bowiem ścisła zależność między rodziną a środowiskiem, w którym ona zamieszkuje. W województwie podlaskim zajmującym 20.190 km2 zamieszkuje 1.208.606 osób, w tym 591.286 mężczyzn i 617.320 kobiet. Według Narodowego Spisu Powszechnego z maja 2002 roku, ludność miejska liczy 711,600 osób i stanowi 58.9% ogółu ludności województwa. Zamieszkanie większej liczby ludności w miastach w dużej mierze było spowodowane zmianami administracyjnymi, wprowadzanymi systematycznie w latach dziewięćdziesiątych. Zmiany te polegały na nadawaniu praw miejskich Str. 15 Bóg wśród nas miejscowościom wiejskim oraz na rozszerzeniu granic miast poprzez włączanie do nich terenów wiejskich. Gęstość zaludnienia, tj. liczba ludności przypadającej na 1 km2 powierzchni województwa podlaskiego wynosi 60, przy czym na 1 km2 w miastach przypada 777 osób, a na wsi 26 osób. Dane Narodowego Spisu Powszechnego wykazują, iż w województwie podlaskim 34% ludności płci męskiej w wieku od 15 lat to faktyczni kawalerowie. Wśród kobiet zaś panny stanowią 23,7% populacji tej grupy wiekowej. Ostatni spis powszechny dokonał szczegółowych badań rodzin podlaskich. Według tych danych w województwie mieszka 320.500 rodzin, z tego 59,7% zamieszkuje w miastach. Dominującym typem rodziny tego regionu są małżeństwa z dziećmi. Ich liczba wynosi 183.800 i stanowią one 57,4% wszystkich rodzin, a ich udział – zarówno w miastach, jak i na wsi – kształtuje się podobnie. Drugim pod względem liczebności typem rodziny są małżeństwa bez dzieci. Stanowią one 23% ogółu rodzin w województwie. Odsetek małżeństw bez dzieci jest większy na wsi (25,8%) niż w miastach (21,1%). Zbiorowość małżeństw bez dzieci tworzą przede wszystkim małżeństwa starsze, których dzieci już się usamodzielniły lub założyły własne rodziny, a także część młodych małżeństw, nie posiadających jeszcze dzieci. Nowym typem rodziny, uwzględnionym także w spisie powszechnym z 2002 roku są partnerzy, którzy stanowią jedynie 1,2% ogółu rodzin w województwie. W miastach tworzą 1,5%, podczas gdy na wsi – 0,8%. Ponad połowa rodzin partnerskich posiada dzieci. Na podstawie danych spisowych ustalono, że rodziny z dziećmi do lat 24 pozostającymi na utrzymaniu, stanowią 58,4% wszystkich rodzin w województwie podlaskim. W całej zbiorowości najwięcej jest rodzin z jednym dzieckiem (40,6%) i z dwoma dziećmi (37,3%). Spośród wszystkich typów rodzin utrzymujących dzieci najliczniejsze grono stanowią małżeństwa (82%). Świadczy to o opartym na przekazach i tradycji budowaniu rodziny podlaskiej. Związki pozamałżeńskie, czyli rodziny partnerskie oraz osoby utrzymujące dzieci pozamałżeńskie stanowią w województwie znikomą grupę. Rodziny partnerów stanowią 1,1% rodzin z dziećmi na utrzymaniu, przy czym większość z nich mieszka w miastach (71,2%). Najczęściej są to rodziny z jednym dzieckiem (48,1%). Przywiązanie do miejsca zamieszkania Pomiędzy ludnością i jej najbliższym otoczeniem występuje stała zależność. Szczególnie sinym poczuciem wspólnotowości charakteryzują się wsie i małe miasteczka, gdzie łatwiej o bezpośrednie kontakty, gdzie „Każdy zna każdego”. Ludznie związani ze swoim miejscem zamieszkania, umiejący je realnie ocenić pod względem rozwoju, zalet i potrzeb, mogą tworzyć społeczność lokalną, społeczność wyznaczoną przede wszystkim przez miejsce, przez dane terytorium. Popularyzowanym od kilku lat hasło „mała ojczyzna” zawiera w sobie bogactwo znaStr. 16 03/09 (95) czeń, ale głównie wskazuje na konkretne miejsce, w którym żyjemy na co dzień, miejsce, o które powinniśmy się troszczyć, zabiegać i które sami kreujemy. Przywiązanie do miejsca zamieszkania jest wyrazem polskiego tradycjonalizmu czy też jednym z jego przejawów. Polska jest krajem, w którym ruchy migracyjne ludności są stosunkowo niewielkie, szczególnie w porównaniu z mieszkańcami krajów Europy Zachodniej. Prowadzone na ten temat badania ukazują, że „społeczeństwo polskie uchodzi pod tym względem za bardzo tradycyjne, silnie związane z najbliższym otoczeniem, miejscowością, regionem i krajem”. Złożyły się na to, z jednej strony, przesłanki historyczne, z drugiej zaś – „obiektywne” bariery ostatnich dziesięcioleci. W społeczeństwie polskim, które ma w swojej masie mentalność chłopską, poczucie przywiązania do ziemi zostało przeniesione również do miast. Bariery „obiektywne” natomiast związane były przede wszystkim z ograniczonymi możliwościami uzyskania mieszkania oraz ograniczeniami w wyjazdach zagranicznych. Ludność województwa podlaskiego należy do zasiedziałej na „ziemi swoich ojców”. Wyniki spisu ludności w 2002 r. wykazywały, że 60,4% ludności województwa mieszka w miejscowości aktualnego zamieszkania od urodzenia. Oznacza to, że ponad 730 tys. osób nie opuszczało swojej miejscowości na okres dłuższy niż 12 miesięcy. Większą zasiedziałością charakteryzują się osoby mieszkające na wsi, spośród których 71,7% stwierdziło, że mieszka w danym miejscu od urodzenia. Takiej samej odpowiedzi udzieliło 52,5% mieszkańców podlaskich miast. Trudności materialne i brak pracy sprawiają, że również i mieszkańcy Podlasia szukają zabezpieczenia finansowego w wyjazdach zagranicznych. Za granicę wyjechało z województwa podlaskiego, na okres dłuższy, niż dwa miesiące około 55 tys. emigrantów, z tego 58% wyjechało z zamiarem podjęcia pracy. Pomimo problemów gospodarczych związanych m.in. ze słabo rozwiniętym przemysłem na Podlasiu, ludność tego regionu wykazuje przywiązanie do swojego miejsca zamieszkania. Na podstawie przeprowadzonych badań wynika, że co czwarty siekaniec województwa jest „bardzo zadowolony”, że mieszka w swojej miejscowości. Zaś 45% mieszkańców mówi, że są „raczej zadowoleni” z miejsca zamieszkania Zadowolenie okazują przede wszystkim ludzie starsi, powyżej 60 roku życia. Z zamieszkania na Podlasiu radują się głównie rolnicy i pracownicy sektora gospodarki uspołecznionej. Umiłowanie do rodzinnej ziemi przekazywane tradycyjnie z pokolenia na pokolenie jest wśród mieszkańców województwa podlaskiego mocniejsze od chęci Dr. Zbigniew T. Klimaszewski wyjazdów w wykładowca akademicki „pogoni za pieniędzmi”. CDN... ksm.wojciech.bialystok.pl 03/09 (95) Bóg wśród nas Poznajemy wspólnoty Odnowa w Duchu Świętym przy parafii św. Wojciecha. W 1983r. Diakonia Ewangelizacji Ruchu „Światło – Życie” zorganizowała w kościele św. Wojciecha 3-dniowe rekolekcje. Pod koniec rekolekcji prowadzący zaproponowali utworzenie małych grup modlitewnych. Jedną z nich powierzono Jarosławowi Choińskiemu. Grupa spotykała się na wspólną modlitwę i czytanie Słowa Bożego. Gdy jednak, zrządzeniem losu, J. Choiński trafił na rekolekcje zorganizowane przez Odnowę w Duchu Świętym, zaproponował grupie, by pójść tą drogą. Był to trudny czas niedawnego stanu wojennego. Poza tym Odnowa w Duchu Świętym, była czymś zupełnie nowym w Kościele. Grupa spotykała się jako Młodzieżowa Sekcja Klubu Inteligencji Katolickiej, a opiekunem jej był ks. Czesław Gładczuk Przełomowym momentem w życiu wspólnoty był wyjazd w 1985r. na I Kongres Odnowy w Duchu Świętym w Częstochowie. Siła doświadczenia z Częstochowy i świadectwa dawane przez uczestników Kongresu spowodowały, że Wspólnota zaczęła rozrastać się w błyskawicznym tempie. Pod koniec 1985 roku liczyła już blisko 100 osób. Zorganizowano trzy serie rekolekcji, w których wzięło udział także około 100 osób. Grupie towarzyszył ksiądz marianin Jan Rokosz ze Skórca. Życie z Bogiem we wspólnocie zaowocowało powołaniami zakonnymi, małżeństwami wspólnotowymi, pierwszym weselem bezalkoholowym i Apelami Jasnogórskimi w akademikach (wspólnotę tworzyli wtedy głównie studenci). Około 1988 roku większość tych, którzy od początku tworzyli wspólnotę, ukończyła studia i wyjechała do rodzinnych miejscowości. Nie pozostali oni jednak bierni. W miarę możliwości kontaktowali się oni ze wspólnotą i angażowali się w swoich rodzinnych parafiach. W tym czasie opiekę nad Wspólnotą przejął ks. Jerzy Buzun. Nastąpiła też zmiana lidera. Odpowiedzialność za spotkania modlitewne przejęły 3 osoby: Bożena Krzywicka, Jacek Muszyński i Jarosław Żygieło. Wspólnie z innymi grupami białostockiej Odnowy, co roku organizowane były rekolekcje ewangelizacyjne REO. Koniec lat 80-tych i początek lat 90-tych to czas ewangelizacji ulicznych, marszów dla Jezusa, ewanksm.wojciech.bialystok.pl gelizacji w hali sportowej. W 1991 roku rozeznano nazwę Wspólnoty: ŚWIATŁO CHRYSTUSA. Rok 1994 odznaczył się wyjazdem wspólnoty na Białoruś, na zaproszenie ks. Mariusza Iliaszewicza, który organizował tam Spotkania Młodzieży Wierzącej. Przyjazd członków Odnowy z Polski zaowocował powstaniem w Lidzie na Białorusi grupy modlitewnej, z którą dłuższy czas „Światło Chrystusa” utrzymywało kontakt. Opiekunami wspólnoty „Światło Chrystusa” byli: ks. Czesław Gładczuk, ks. Jerzy Buzun, ks. Andrzej Masłowski, ks. Mirosław Korsak, ks. Marek Czech, ks. Krzysztof Herman. Wspólnotą kierowali następujący liderzy: Jarosław Choiński, Jacek Muszyński, Bożena Krzywicka, Marcin Więcko, Bożena Kluczyk. Dziś wspólnota Odnowy w Duchu Świętym „Światło Chrystusa” liczy ok. 40 osób. Opiekunem jest ks. Jarosław Ciuchna, a liderem grupy – Marianna Sokół. Grupa modlitewna gromadzi ludzi, którzy przeżyli osobiste spotkanie z Bogiem, obierając Jezusa za swojego Pana i Zbawiciela i podejmując drogę nawrócenia. Wspólnota pomaga im w przeżywaniu coraz głębiej swojej wiary i uczy dawania świadectwa o Bogu w środowisku pracy. Na spotkaniach modlitewnych, które odbywają się raz w tygodniu w oratorium św. Jerzego pod kościołem, w każdy wtorek po wieczornej Mszy świętej (o 18.45), członkowie Odnowy rozważają Słowo Boże, a wspólna i indywidualna modlitwa pomaga im wprowadzać Ewangelię w życie. Uwielbienie Boga w modlitwie otwiera na Dary Ducha Świętego i przygotowuje do głębszego korzystania z sakramentów świętych. Raz w miesiącu, w każdy trzeci wtorek miesiąca, Wspólnota adoruje Najświętszy Sakrament. W grupach natomiast dzielenia (które są formą ewangelizacji), mówiąc o swoim życiu, uczy się rozpoznawać, jak Bóg ich prowadzi. Członkowie Odnowy w Duchu Świętym podejmują także czynny udział w życiu parafii poprzez uczestnictwo w Eucharystii, przygotowują czytania i modlitwę powszechną, niosą dary ołtarza. Jako animatorzy włączają się też w przygotowanie młodzieży do sakramentu Bierzmowania, prowadzą rozmowy w grupach dzielenia. Mniej więcej co dwa, trzy lata, Wspólnota organizuje Rekolekcje Ewangelizacyjne Odnowy w Duchu Świętym. Raz w miesiącu ma miejsce wspólnotowa Msza św. Odnowy w Duchu Świętym, która jest odprawiana w każdy pierwszy wtorek miesiąca w kościele św. Wojciecha o godz. 19.00. W ostatni poniedziałek miesiąca w kościele św. Rocha o godz. 18.00 uczestniczymy we Mszy św. z modlitwą o uzdrowienie. Chętnych zapraszamy na wspólną modlitwę, rozważanie Pisma Świętego, dzielenie się radościami i smutkami. Anna Wolfard Str. 17 03/09 (95) Bóg wśród nas Kulturalnie! W dzisiejszym numerze gazetki przedstawiam kilka ciekawych propozycji na spędzanie chłodnych jesiennych popołudni tego listopada. Są to następujące propozycje książek, filmu oraz patriotycznego wieczoru razem z KSM-em: „Seks jakiego nie znacie. Dla małżonków kochających Boga” – już sam tytuł odpowiada na pytanie dla kogo przeznaczona jest owa książka. Autor – o. Ksawery Knotz, niezwykle subtelnie porusza tematy, które w Kościele częstokroć okazują się tematem tabu. Ale co właściwie może o seksie powiedzieć duchowny? Co Bóg może mieć do seksu małżonków? Ojciec Knotz, kapłan zakonu Braci Mniejszych Kapucynów, który jednocześnie jest duszpasterzem małżeństw, głośno mówi o relacjach seksualnych małżonków, o tym, jak Bóg obdarza małżonków swoimi darami właśnie w małżeńskiej sypialni. W pełni udowadnia, że celem współżycia seksualnego jest nie tyle przyjemność sama w sobie, ale również, a może przede wszystkim, budowanie więzi oraz przeżywanie jedności w sypialni dwóch kochających się osób. Książka napisana jest z pewną dozą humoru i pokazuje, że bezgrzeszny seks małżonków nie musi być „tak smutny jak tradycyjne pieśni kościelne”. „Ważna róża” – jest to zbiór przepięknych opowiadanek i bajek włoskiego twórcy Brunona Ferraro. Jest to jedna z nielicznych pozycji, w której odnaleźć można niezwykłą skarbnicę mądrości życiowych. Bajki i opowiastki owego autora śmiało proponuję rodzicom do wieczornych pogaduszek przed snem ze swymi pociechami. Na licznych wyjazdach z dziećmi, osobiście przekonałam się o magicznej formie tych zbiorków. Możemy tam znaleźć wiele ciekawych historyjek, które bawią i wzruszają nie tylko dzieci, ale również dorosłych. Opowiastki zmuszają do licznych refleksji nad ważnymi wartościami w naszym życiu. „Opowieść wigilijna” – najnowsza ekranizacja klasycznej powieści Charlesa Dickensa. Rzeczą jasną jest, że każdy zna ową opowieść, którą mimowolnie rok w rok oglądamy w telewizji, w okresie świąt Bożonarodzeniowych. I właśnie w listopadzie, w białostockim kinie pojawi się kolejna propozycja na przedstawienie tej znanej historii o samotnym skąpcu Scroogu. Film może okazać się ciekawy, gdyż w rolę samego Ebenezera wcieli się świetny amerykański komik – Jim Carrey. Film owy proponuję jako rozrywkę dla całej rodziny na weekendowe popołudnie. 11 listopada, w godzinach wieczornych, zapraszamy gorąco na Marsz Niepodległości – organizowany przez nasz parafialny oddział KSM-u. Poprzez ową manifestację pragniemy okazać nasz szacunek do Ojczyzny oraz głębię uczuć patriotycznych, które de facto w dzisiejszych czasach jest niezwykle ciężko wyrazić. Na pytanie czy jesteś patriotą, większość z nas odpowie, że „tak, jestem”. A ilu z nas na pytanie o okazywanie swego patriotyzmu poda jakieś konkretne zachowania, czyny? Wszelakie informacje dotyczące marszu przekazane zostaną na bieżąco w ogłoszeniach parafialnych, można również zgłosić się do nas z ewentualnymi pytaniami, kontakt znajduje się na końcu gazetki. W imieniu redakcji pozdrawiam i życzę miłego „dokulturowiania się”! Str. 18 Aneta Karna Studentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie w Białymstoku Sekretarz Oddziału KSM ksm.wojciech.bialystok.pl 03/09 (95) Bóg wśród nas Ogłoszenia parafialne Godziny odprawiania Mszy Świętych w niedzielę: Aktualności: 6.30 ; 8.00 ; 9.30 (Msza św. Młodzieżowa) ; 11.00 (Msza św. chrzcielna, w 2 i 4 niedzielę miesiąca) ; 12.30 (Msza św. dziecięca) ; 18.00 ; 19.15 (Msza św. Klubu Inteligencji Katolickiej) 3 listopada - Msza Święta za zmarłych kapłanów i biskupów w Bazylice Metropolitarnej o godzinie 18:00 4 listopada - po Mszy wieczornej i nabożeństwie różańcowym w naszym kościele Zaduszki Literacki 8 listopada - działacze Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży przy naszej parafii prowadzić będą sprzedaż flag w ramach akcji „Flaga w Twoim oknie” 11 listopada - Święto Niepodległości - w tym dniu prosimy o wywieszanie flag narodowych w swoich domach i balkonach! Oprócz tego, działacze Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży przy naszej parafii organizują Marsz Niepodległości, który rozpocznie się o godzinie 17 w Oratorium Św. Jerzego, by następnie udać się na Cmentarz Wojskowy przy ulicy 11 listopada 22 listopada - Uroczystość Chrystusa Króla i ostatnia w tym roku procesja eucharystyczna po Mszy świętej o godzinie 11. Uroczystość ta jest też świętem patronalnym Akcji Katolickiej i Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży; 29 listopada - I niedziela adwentu Godziny odprawiania Mszy Świętych w tygodniu: 6.30 ; 7.00 ; 7.30 ; 18.00 Godziny odprawiania Mszy Świętych święta: 6.30 ; 8.00 ; 9.30 ; 16.30 ; 18.00 Kancelaria parafialna Adres poczty elektronicznej: [email protected] Godziny pracy kancelarii: w dni powszednie - w godz. 9.00 - 10.00 i 16.00 - 17.45 ; w soboty - w godz. 9.00 - 10.00 ; w niedziele i uroczystości nieczynna Dyżury w Kancelarii sprawują: poniedziałek - ks. Proboszcz ; wtorek - ks. Marek ; środa - ks. Jan ; czwartek - ks. Adam ; piątek - ks. Jarosław Pozostałe dyżury: Poradnictwo Rodzinne – poniedziałek w godz. 17.45 – 19.00 ; Porady Podatkowe (styczeń-kwiecień) – wtorek w godz. 17.45 – 19.00 Porady Psychologa – II i III środa miesiąca w godz. 17.45 – 19.00 (nr. tel.: 600255759) ; Porady Prawne – czwartek w godz. 17.45 – 19.00 (nr. tel.: 7415632) ; Spotkania Parafialnego Oddziału CARITAS – środa w godz. 17.00-18.00 ; Biuro Radia Maryja przy parafii św. Wojciecha – tel. (085) 732 74 92 NOWA STRONA INTERNETOWA PARAFII: wojciech.bialystok.pl A w miesiącu październiku: Do naszej wspólnoty parafialnej przez sakrament chrztu świętego zostali włączeni: Krystian Starczyk, Kinga Popławska, Amelia Zackiewicz, Oliwia Rećko, Izabela Czyżewska, Piotr Andraka Michał Jedyna, Kacper Dopierała, Artur Furmanek, Zofia Długokęcka, Jacek Kraszewski, Dominika Dołżyńska, Aniela Monuszko Odeszli do Pan: Aleksanda Matejczyk, Henryk Budnicki, Kazimierz Jurczuk, Hieronim Niemaszewski, Tadeusz Biedulewicz, Czesław Mikucki Śluby: Justyna Kulawik i Łukasz Kotowicz Katarzyna Izabela Bielecka i Paweł Turecki Urszula Milewska i Krystian Marzyński Katarzyna Kamińska i Krzysztof Piotr Karabiniewicz Magdalena Szczepura i Paweł Kańcukiewicz Agnieszka Stryjewska i Marcin Paweł Bielawski Elwira Czarniecka i Kamil Moniuszko Urszula Raszkowska i Jacek Boublej Konto Bankowe Parafii Św. Wojciecha w Białymstoku: Spółdzielczy Bank Rozwoju Ul. Sienkiewicza 55 A 15-950 Białystok 24 8769 0002 0391 0937 2000 0010 ksm.wojciech.bialystok.pl Str. 19 03/09 (95) Bóg wśród nas Plac zabaw 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. Zapalamy go na grobie Poleciały do ciepłych krajów ŚwiętoI obchodzone 11 listopada Mogą być deszczowe lub gradowe Obecna pora roku „Grobowe” kwiatki Modlitwy za zmarłych Spadają jesienią z drzew Co w garnku skwierczy, czyli parafianie gotują Schab gotowany w wodzie 2 litry wody 2 kg schabu 4 zmiażdżone ząbki czosnku ½ szklanki soli 1 łyżka majeranku 1 łyżeczka mielonego pieprzu 1 łyżeczka potłuczonego ziela angielskiego 1 łyżka cukru Wszystkie przyprawy zagotować w wodzie. Następnie do tego wrzątku włożyć schab – od zagotowania wody gotować w dalszym przez 5 minut. Odstawić do ostygnięcia w tej wodzie. Zimne ponownie doprowadzić do wrzenia i gotować 3 minuty. Wystudzić do następnego dnia w wodzie z przyprawami. Str. 20 KONTAKT E-mail: [email protected] WWW: ksm.wojciech.bialystok.pl Numery GG: 3323664, 6000729 Tel.: 667-962-070 Artykuły, pytania oraz listy do redakcji można przesyłać do 22 listopada, pod adres mailowy, oraz zostawiać w kancelarii parafialnej. Zachęcamy do czytania i komentowania artykułów na naszym blogu. ksm.wojciech.bialystok.pl