Pieniądze w grze
Transkrypt
Pieniądze w grze
Pieniądze w grze Arkadiusz Merta ([email protected]) Myślenie w kategoriach wartości biznesowych pozwala na zweryfikowanie wyobrażeń zespołu względem potrzeb klienta. Rozpatrując te dążenia w kategoriach finansowych, łatwiej o zgodę co do priorytetów. Łatwiej wtedy o poprawne wyznaczanie celów i mobilizację do ich osiągnięcia. Menadżerowie podobnie jak uczniowie mają swój kanon lektur. Warto poczytać Druckera, Portera, spojrzeć oczami De Marco lub złamać jakąś zasadę z Buckinghamem. Niniejszym chciałbym dodać to tej listy film Męska gra (ang. Any Given Sunday). Nie jest to pozycja ani nowa (1999), ani mająca bezpośredni zwiazek z IT. Myślę jednak, że każdy menedżer znajdzie tam wiele wątków do przemyślenia. Nie szkodzi, że trudno zorientować się w regułach amerykańskiego futbolu. To nieistotne, dlaczego piłka jest jajowata a wynik zmienia się w przedziwnych skokach. Ten film nie jest o sporcie. Jego głównym tematem są pieniądze i sposób, w jaki zmieniają patrzenie na świat. Trener Tony (w tej roli Al Pacino), wierny etosowi sportu, zapatrzony w rzymskich gladiatorów, nie może porozumieć się z właścicielką drużyny Christiną (Cameron Diaz). Jej priorytetem jest z kolei zwyciężanie i osiąganie związanych z tym profitów. Dla Tonyego ten sport skończył się, gdy po raz pierwszy przerwano mecz, żeby nadać reklamy. Potrzebuje wierzyć, że w tej grze musi chodzić o coś więcej niż zwycięstwo (ang. this game has got to be about more than winning). Tymczasem właścicielka jest gotowa zrobić wiele dla pieniędzy – włącznie ze sprzedażą podupadającej drużyny, póki jest cokolwiek warta. Chce to zrobić, mimo że jej ojciec poświecił całe swoje życie Rekinom. Podobnie jest z zawodnikami. Dla premii są gotowi ryzykować swoje zdrowie, a nawet życie (Don't you guys drop me. I'm worth a million dollars - mówi futbolista znoszony z boiska przez medyków). Młody, ambitny rozgrywający jest im nie w smak, gdyż ciągle zmieniając taktykę przeszkadza kolegom w wywiązywaniu się z kontraktów reklamowych. Kryzys wartości sięga tak głęboko, że niektórym graczom nie zależy już na wygranej zespołu, ale osiągnięciu osobistych korzyści. Klasyczne rozdarcie między mieć a być nie ma tu zastosowania. Stone (jak to on zwykle) nie czyni sytuacji czarno-białą. Członkowie drużyny nie potrafią bowiem nic więcej, niż grać. Dodatkowo są uzależnieni od stałego dopływu pieniędzy - niewielu z nich potrafiło zabezpieczyć się na przyszłość. Zbyt pochopna ocena dokonywanych wyborów, na pierwszy rzut oka głupich i podyktowanych chciwością, może okazać się krzywdząca. Z drugiej strony nikt nie zechce wkładać pieniędzy w drużynę, która nie wygrywa. Wydaje się wiec, że wszyscy bohaterowie maja wspólny cel. Inne są tylko drogi osiągania tego celu i motywacje. Pomyślmy teraz o pieniądzach. Każdy biznes (a w dzisiejszych czasach jest nim również sport) powinien zarabiać, wydatki muszą być równoważone przez wpływy. Należałoby przyznać rację właścicielce zespołu. To ona próbuje zapewnić, żeby przedsięwzięcie było dochodowe. Drużyna musi więc wygrywać. Tony jest nie mniej przybity brakiem zwycięstw. On jednak rozumie grę nie tylko w kategoriach finansowych. Wie, że nawet drużyna, która potrafiła w przeszłości sięgnąć po mistrzowskie tytuły, może wreszcie przegrać. Pytanie czy będzie potrafiła wyciągnać z tego wnioski, aby się podnieść? Jego sposobem na osiągnięcie takiej równowagi jest dbanie o stan emocjonalny drużyny, o jej nastawienie, motywacje, morale. Mimo że nie zna wszystkich swoich zawodników na stopie prywatnej (zaproszenie do jego domu jest wyróżnieniem), rozumie ich motywacje, rolę rywalizacji, adrenaliny, ale i popularności. Dla niego jednak nie tyle liczy się zwycięstwo, co sposób jego osiągnięcia. Według niego drużyna musi chcieć wygrywać. Konflikt miedzy właścicielką klubu a trenerem wynika z przerysowania postaci. Dążą do swoich celów bezkompromisowo, trudno im się porozumieć. Łączy ich chęć wygrywania, dzieli jednak horyzont czasowy. Tony chce budować zmotywowany i zgrany zespół, oparty na potencjale Pieniądze w grze 1/2 psychicznym pozwalającym udźwignąć tak porażkę, jak i zwycięstwo. Christina zaś chce efektów tu i teraz, interesuje ją jedynie najbliższy plan, obecny sezon. Konflikt rodzi coraz większe napięcia i frustracje. Zapewne gdyby oboje odrobinę zrezygnowali ze swoich roszczeń, stanowiliby doskonały duet. Podobne spory są obserwowane dość często w projektach. Nie zawsze potrafimy znaleźć ten środek, równowagę między wewnętrzną spójnością zespołu, a stawianymi przed nim celami. W tradycyjnych doktrynach wykonywania projektów dążenie do budowania wartości biznesowych nie jest wyrażane bezpośrednio. Wyznaczamy wymagania, środki jakie powinny być użyte do ich osiągnięcia. Niestety weryfikacja celów biznesowych nierzadko gubi się gdzieś po drodze. Właśnie w tym upatruję główną zaletę technik określonych mianem zwinnych (ang. agile). Metody zwinne na każdym swoim etapie przewidują pytanie o sens biznesowy działań. Podstawowym pytaniem jest tu czy to co robimy, zadania które mamy do wykonania, mają swoje dostateczne odzwierciedlenie w wartości, jaką dodają do produktu. To kryterium pozwala często na podejmowanie decyzji, jaką drogą należy pójść, jakie rozwiązanie należy wybrać, co robić i w jakiej kolejności. Zamiast roztrząsać, co nam się bardziej opłaca z punktu widzenia implementacji, zastanawiamy się w kategoriach korzyści dla produktu (jako całości) i dla klienta. Pozwala to odłożyć na bok osobiste dążenia i animozje na korzyść efektu końcowego. Główny cel wydaje się wtedy być miarą nadrzędną, poza iteracjami (sprintami) czy rozwiązaniami szczegółowymi. Łatwiej go sobie uświadomić, łatwiej się mu podporządkować. To przesłanie Christiny. Nieskomplikowanie procedur składających się na metody zwinne może być jednak mylące. W warunkach ograniczonych formalizmów o sukcesie decyduje zrozumienie taktyki, bliska współpraca między członkami zespołu i kierownictwem. Jedynie wczesne usuwanie problemów i ciągła adaptacja do zmieniających się warunków zgodnie z zaakceptowanymi regułami gry jest w stanie to zagwarantować. Wymaga to wielu kompromisów na poziomie interpersonalnym, zrozumienia potrzeb członków zespołu oraz wzajemnego poszanowania. Dopiero osiągnięcie takiego porozumienia pozwoliło zespołowi Rekinów na pokonanie najsilniejszej drużyny ligi. Podobne porozumienie pozwoli również nam osiągnąć sukcesy na polu dostarczania produktów wartościowych i użytecznych. Tony próbował tego nauczyć swoich podopiecznych. W życiu jest jak w grze. Nie ważne, czy chodzi o boisko, pracę, czy rodzinę. Ważne są cele, których osiągnięcie nas wzbogaca. Może prowadzić do tego wiele dróg. Najlepsze są te, które opierają się na zrozumieniu i współpracy. Artykuł został opublikowany w Software Developer's Journal, numer 4/2009 Pieniądze w grze 2/2