Lutosławski dla dzieci – czyli dla każdego

Transkrypt

Lutosławski dla dzieci – czyli dla każdego
Lutosławski dla dzieci – czyli dla każdego
Jazzowa wokalistka Dorota Miśkiewicz i zespół Kwadrofonik znany ze swoich znakomitych
interpretacji muzyki współczesnej i opracowań repertuaru ludowego po raz pierwszy spotkali się
w studiu, by nagrać piosenki Witolda Lutosławskiego do słów Juliana Tuwima. Dziecięcy repertuar,
który wielu z nas zna nawet o tym nie wiedząc, stał się pretekstem do wielu muzycznych
poszukiwań. Powstała płyta pełna kolorów, nieznanych, magicznych dźwięków, które towarzyszą
dowcipnym i wieloznacznym tekstom Juliana Tuwima śpiewanym przez Dorotę Miśkiewicz.
To album, który może zaczarować nie tylko dzieci, ale i ich rodziców i dziadków. Lutosławski bardzo
poważnie traktował tę twórczość, wiedział, że dzieci to wyjątkowi odbiorcy – mówi Dorota
Miśkiewicz. A pianista zespołu Kwadrofonik – Bartek Wąsik dodaje - Dzieci natychmiast wyczuwają
fałsz, są bardzo wymagającymi słuchaczami, dlatego podczas pracy nad płytą nie było żadnej taryfy
ulgowej.
::: Czy ktoś Wam śpiewał w dzieciństwie?
DM: Tak, śpiewała mi mama. Bardzo to lubiłam. I, nie wiem, czy powinnam to mówić, ale wydawało
mi się, że trochę fałszuje. Mama śpiewała Idzie niebo ciemną nocą..
BW: Ja pamiętam jeden z pierwszych utworów, który grałem na fortepianie, gdy byłem dzieckiem –
Zapomniane jezioro. Był melancholijny, i od tamtej pory jestem zakochany w molowych tonacjach.
DM: Piosenka też była smutna i też się w niej zakochałam.
BW: Zastanawiam się nad tym, na ile pierwsze muzyczne doświadczenia wpływają na nasze życie.
::: Co Was skłoniło do zainteresowania się piosenkami dla dzieci Witolda Lutosławskiego? Uchodzi
on za bardzo poważnego kompozytora, z plakatów przypominających o jego 100. urodzinach
spogląda na nas elegancki, starszy Pan. A tymczasem napisał dla dzieci ponad 40 piosenek. Nie
każdy o tym pamięta.
DM: Znamy te piosenki z dzieciństwa. Ja śpiewałam je już w szkole, ale teraz patrzę na nie z zupełnie
innej perspektywy, jak na bardzo ciekawy materiał muzyczny. :Lutosławski był poważnym
kompozytorem, ale też miał niezwykłe poczucie humoru, co słychać w tych piosenkach.
Poza tym od dawna marzyłam o współpracy z zespołem Kwadrofonik, chodziłam na ich koncerty
i myślałam o tym, że wspaniale byłoby z nimi współpracować.
::: Kwadrofonik – kwartet współtworzony przez dwoje pianistów i dwoje perkusistów – znany jest
z szerokich muzycznych zainteresowań. Opracowujecie zarówno twórczość ludową, tradycyjną, jak
i kompozycje tzw. muzyki poważnej. Czy to zadanie różniło się od poprzednich?
BW: Wyzwaniem było przeznaczenie tej muzyki – to przecież utwory dla dzieci. Zastanawialiśmy się,
jak do nich podejść. Czy traktować je poważnie, czy jednak myśleć o tym, że nie są przeznaczone dla
dorosłych. Na pewno nie chcieliśmy, żeby brzmiały infantylnie. Dzieci natychmiast wyczuwają fałsz, są
bardzo wymagającymi słuchaczami. Nie było żadnej taryfy ulgowej.
DM: Chcieliśmy tez dać trochę przyjemności rodzicom. Podczas koncertów są tak zasłuchani, jak ich
dzieci.
BW: Każda piosenka ma inny charakter, inny nastrój i nasze opracowania za nimi podążają.
Chcieliśmy stworzyć alternatywę dla tego, czego dziś dzieci słuchają najczęściej czyli marnych
opracowań, elektronicznych akompaniamentów, plastikowego brzmienia. Na naszej płycie można
usłyszeć mnóstwo ciekawych dźwięków, ale wszystkie są wydawane przez prawdziwe, akustyczne
instrumenty.
::: Dla kogo nagraliście tę płytę?
DW: Dla dzieci i ich rodziców. Podczas koncertów obserwowaliśmy reakcje jednych i drugich. Okazało
się, że nasze opracowania nie tylko podobają się małym i dużym, ale też budują pomiędzy nimi nić
porozumienia. Nie zapomnę, jak podczas jednego z koncertów, gdy śpiewałam Kotka mała
dziewczynka zasłuchała się, wtuliła w swojego tatę i tak trwała. To są bardzo wzruszające obrazki
i tego życzymy słuchaczom naszej płyty.
::: Czy te piosenki łatwo się śpiewa?
DM: Co ciekawe, oryginalne wersje tych piosenek wydają się dość proste. Nawet dziecko może zagrać
fortepianowy akompaniament, ale w połączeniu z melodią, okazuje się, że to muzyka bardzo
ambitna, wyrafinowana. Lutosławski bardzo poważnie traktował tę twórczość, wiedział, że dzieci to
wyjątkowi odbiorcy.
Nie można powiedzieć, że to łatwy repertuar. Te piosenki, chociaż czasami mają bardzo mały
ambitus, by mogły je śpiewać dzieci mające małą skalę głosu, nie są proste. Dla mnie było też było
swojego rodzaju wyzwanie, nie tylko muzyczne, ale także aktorskie. Czasem się wygłupiam, ale
jestem też liryczna. Zależało mi na tym, by pokazać dzieciom różne strony muzyki, by je zaciekawić.
::: Jesteś jazzową wokalistką, tu pracowałaś z zapisem nutowym? Czy to było w jakiś sposób
krępujące?
DM: Oczywiście nuty są mi dobrze znane, ale faktycznie w tym wypadku trudno się od nich oderwać.
To muzyka tak precyzyjnie pomyślana, tak skomplikowana, że by zrealizować wszystkie zamierzenia
Lutosławskiego, trzeba mieć nuty.
::: Wciąż niewiele się o tym mówi, że Lutosławski, poza poważną twórczością, pisał także piosenki,
przeboje dla dorosłych…
DM: Ale je pisał pod pseudonimem. A nasze piosenki – te dla dzieci, pod swoim nazwiskiem!
::: Pod pseudonimem Derwid. Trochę się ich wstydził… Doroto, śpiewałaś także niektóre z tych
przebojów?
DM: Tak, ale w tamtych piosenkach zupełnie inna myśl mu przyświecała. Nazywał je utworami
tanecznymi, pełniły funkcję dancingowo-rozrywkową. Teksty do których pisał, dziś wydają nam się
dość śmieszne. Te „dorosłe” piosenki są bardzo dobrze napisane, ale nie mają w sobie tego czegoś, co
mają piosenki dla dzieci.
W tych ostatnich zaskoczyło mnie nie tylko to, że są trudniejsze od szlagierów pisanych dla dorosłych,
ale także to, że są tak wyrafinowane, tak wzruszające. Dziecięcy repertuar budzi nawet dziś, po wielu
latach prawdziwe emocje.
::: Czy to znaczy, że piosenki Lutosławskiego do słów Tuwima skomponowane ponad 60 lat temu
się nie starzeją?
DM: Myślę, że się nie starzeją, że teksty i muzyka są uniwersalne.
BW: Mam nadzieję, że płyta trafi w gusta dzieciaków. Dziś muzyka dla dzieci często jest realizowana
bez udziału prawdziwych instrumentów. W naszych opracowaniach, poza dwoma fortepianami,
wykorzystujemy mnóstwo ciekawych i pobudzających wyobraźnię instrumentów perkusyjnych wibrafon, marimbę, dzwonki, cymbały, fleksaton - który np. świetnie udaje... dobrego duszka.
DM: Piosenki, dzięki nowej instrumentacji, zostały odświeżone. Mamy wiele dźwiękonaśladowczych
instrumentów.
::: Wróćmy na chwilę do tekstów, nie wszystkie są lekkie, łatwe i przyjemne. Niektóre są wręcz
smutne.
BW: Rok i bieda to piosenka, można powiedzieć, filozoficzna. O przemijaniu, upływie czasu.
DM: Wiersze Tuwima są atrakcyjne dla dzieci, o czym przekonaliśmy się na koncertach, ale mają
w sobie też wiele dwuznaczności. Na przykład taki tekst: Biedna miotła w kącie stoi, Też by chciała,
lecz się boi, Bo jak w tańcu się rozluźni, To ją będą zbierać później. I tu, my dorośli zaczynamy się
zastanawiać, czy na pewno chodzi o miotłę.
::: Dla wokalistki nie wszystkie są łatwe do śpiewania. Piosenka o Panu Tralalińskim, to prawdziwy
tor przeszkód. Jego córka Tralalulka, Jego piesek Tralalesek… Język się plącze.
DM: Jest kilka piosenek, w których tekstu jest mało, ale Pan Tralaliński czy Spóźniony słowik to nie są
proste wierszyki, tylko ballady, scenki. Muszę przyznać, że jest to bardzo dobre ćwiczenie dykcyjne.
Zauważyłam, że podczas pierwszym wykonań graliśmy je znacznie wolniej, z każdym kolejnym
zwiększamy tempo. Na samym początku z frazą Policjant Tralalicjant trudno było zdążyć, ale już
jesteśmy dobrze wytrenowani.