Bytomik 3/2013 - Przewodnicy Pttk Bytom

Transkrypt

Bytomik 3/2013 - Przewodnicy Pttk Bytom
Strona
Bytom — 5 Grudnia 2013 — BYTOMIK NR 3/13 (Numer 30)
KWARTALNIK
NOWINY — INFORMACJE — ZAPROSZENIA — KOMENTARZE
Gong, Jiří i Wielki Piec
strona 2
WIELE RZECZY
W ŻYCIU TO
PRZYPADEK
JAK BYŁO NA BARANIE
strona 4
JAK TAM Z GÓRAMI ZA
„PRZYKOPĄ”?
strona 10
PASJONAT
POD
BARANIĄ
strona 12
PIELGRZYMKA DO PIEKAR
strona 13
POGÓRZE
GLICZAROWSKIE
strona 14
INDUSTRIADA
Stanisław Pisarek:
podróżnik, grotołaz, narciarz, wydawca, redaktor
naczelny
w ydawnictwa
STAPIS w Katowicach,
w którym wydał m.in. ponad 70 tytułów książek o
tematyce górskiej, alpinistycznej i wspinaczkowej.
Krzysztof Mikucki: W 1990
roku powstało wydawnictwo
STAPIS, z którego do księgarń trafiło więcej pozycji o
tematyce górskiej niż analogicznych serii jakie pojawiły
się w latach poprzednich
wydawanych przez ISKRY
oraz wydawnictwo ATT.
(Ciąg dalszy na stronie 6)
strona 15
RAJD PROMIENISTY
strona 17
BIZON
BLISKO!
strona 18
MÓJ PIERWSZY RAZ
strona 19
BROAD PEAK
ZIMĄ
strona 20
To już pora na Wilijo
strona 22
Nasze NOWINKI
strona 24
ŚWIATOWY DZIEŃ
TURYSTYKI
OBCHODY WOJEWÓDZKIE
W
dniu 4 października 2013 r. na
Zamku Piastowskim w Raciborzu
odbyły się wojewódzkie obchody Światowego Dnia Turystyki.
Uroczystość rozpoczęła się od zwiedzania Zamku. W pieczołowicie wyremontowanych wnętrzach uczestnicy zwiedzili ciekawą
ekspozycję poświęconą przeszłości Raciborza, przyrodzie i tradycjom regionalnym.
(Ciąg dalszy na stronie 16)
BYTOMIK NR 3/2013
Strona 2
Gong, Jiří
i Wielki Piec
O
strawa miasto, które podobnie jak Katowice i nasza śląska aglomeracja kojarzone
były z przemysłem, zanieczyszczeniem, kopalniami i hutami. Obecnie miasto zmienia swoje oblicze. Już od dawna miłośników rozrywki przyciąga
ulica Stodolni, która w weekendy przeżywa prawdziwe oblężenie. Całe rodziny odwiedzają pięknie
położone ZOO którego atrakcją jest słonica Rashmi czy tez Ogród Botaniczny.
Wraz z Kołem Naukowym Kon-Tiki, które działa
przy Uniwersytecie Ekonomicznym 16 listopada
2013 r. wybrałam się do Ostrawy do dzielnicy
Vitkovice. Na mapie zabytków techniki pojawił
się bardzo ciekawy adres, jest nim Dolny Obszar
Vitkovice – dawne „stalowe serce” monarchii
habsburskiej i Czechosłowacji. Obecnie ten obszar nazywany jest „ostrawskimi Hradczanami”.
W poprzednim roku znalazł się na 5 – tym miejscu pod względem liczby turystów odwiedzających, w Republice Czeskiej. Cały teren z uwagi na
jego wyjątkowy charakter ogłoszony został w
2002 roku narodowym zabytkiem kultury.
BYTOMIK NR 3/2013
Strona 3
(Ciąg dalszy ze strony 2)
Od kilku lat ubiega się o wpis na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. O unikatowości tego
miejsca świadczy to, że w jednym miejscu miało
miejsce wydobycie węgla, produkcja koksu
i wytapianie żelaza. Miejsce cały czas się zmienia
i otwiera nowe atrakcje.
W trakcie wciąż trwającej rekonstrukcji obiektu
przebudowano zbiornik gazowy z 1924 roku,
który służył do gromadzenia gazu z wielkich pieców. Ten imponujący obiekt o wdzięcznej nazwie
Gong, o szerokości ok. 70 m i wysokości 33 m
został przebudowany na salę koncertową mogącą pomieścić 1,5 tys. osób, z galerią, kawiarnią
itp. Autorem projektu jest wybitny czeski architekt Josef Pleskot. Ostatnio scena była świadkiem
koncertów bardzo lubianego w Polsce artysty
Jaromira Nohavicy, występował
tu razem z orkiestrą z ostrawskiej
Filharmonii im. Leosa Janacka.
Ponadto w Gongu znajduje się
kawiarnia oraz galeria, która
gości ciekawych twórców.
Zwiedzanie odbywa się w towarzystwie przewodnika, który
pokazuje zakamarki kompleksu.
Na trasie zwiedzania znajduje się
wielki piec, można dostać się na
jego szczyt wyciągiem skipowym,
który służył do transportowania
wsadu wielkiego pieca, dobrze,
że obecnie piec jest wygaszony.
Następnie można udać się na
szczyt wieży na wysokość 6060 metrów, skąd przy ładnej
pogodzie rozpościera się widok
na okolice, szczyty pasma Beskidów oraz można ogarnąć ogrom
kompleksu Dolnego Obszaru
Vitkovice. Razem z Jiřím, przesympatycznym starszym panem,
naszym przewodnikiem, który
opowiadał o wszystkim z pewną
dozą czeskiego humoru udajemy
się na dno wielkiego pieca, tylko
czerwone podświetlenie wnętrza
pozwala nam uświadomić, że w
trakcie produkcji temperatura
dochodziła do 2000 stopni Celsjusza.
Ogrom konstrukcji, wprowadzenie nas w technologiczne zagadnienia, zrobiło na uczestnikach
wycieczki ogromne wrażenie.
Ale to nie wszystko, dawne płuca huty stały się
interaktywnym małym muzeum techniki w którym w atrakcyjny i zabawny sposób można zapoznać się z myślą techniczną, zjawiskami które nas
otaczają, można np. samemu wyprodukować
prąd. To dopiero początek, w budowie nowoczesny Wielki Świat Techniki, w którym wykorzystane zostaną wszelakie interaktywne techniki,
otwarcie planowane jest na 2014 rok. Dolny Obszar Vitkovice z racji możliwości staje się bardzo
interesującym miejscem i gwarantuje wysoką
jakość oferty i to tuż za miedzą. Brawo Czesi.
Agnieszka Kloc
BYTOMIK NR 3/2013
Strona 4
Jak było na „BARANIE” ?
relacjonuje gość imprezy p. Maria Wosik z Myszkowa
ierwszy październikowy
weekend miałam okazję
spędzić w gronie pasjonatów gór
- członków Bytomskiego Koła
Przewodników, którzy jak co
roku o tej porze, wyjechali
w plener na tradycyjnego
„barana”.
W tym roku organizatorkami
imprezy zostały kol. kol. Teresa
Tworek i Agnieszka Kloc, które
zaprosiły nas w Beskid Wyspowy i Gorce. Wybór miejsca
okazał się nadzwyczaj trafny,
gdyż teren ten, ze względu na
odległość, nie za często jest
odwiedzany. Po raz pierwszy też
naszym kierowcą była pani,
która z kobiecą niezawodną
intuicją wiozła nas do celu. Pokonaliśmy trasę z Bytomia przez
Olkusz, Skałę, Korzkiew, Wieliczkę , Dobczyce, Szczyrzyc do
Mszany Dolnej, gdzie w obiekcie agroturystycznym zatrzymaliśmy się na nocleg.
P
Oczywiście po drodze zwiedzaliśmy ciekawe obiekty, a było
ich sporo. W Korzkwi zwiedziliśmy zamek Donimirskiego,
który po renowacji spełnia częściowo funkcję hotelarskorestauracyjną. W Szczyrzycu
podziwialiśmy kościół i klasztor
cystersów otoczony pięknym
ogrodem, który odkrył przed
nami barwną jesienną szatę.
Byliśmy też w tamtejszym muzeum, którego ciekawe zbiory
warto zobaczyć.
Następnego dnia podjechaliśmy
w rejon Gorczańskiego Parku
Narodowego i tu w Koninkach
wjechaliśmy wyciągiem krzesełkowym na górę Tobołów
(994m.n.p.m.), skąd leśną ścieżką doszliśmy na szczyt Suhora.
(Ciąg dalszy na stronie 5)
BYTOMIK NR 3/2013
Strona 5
(Ciąg dalszy ze strony 4)
Na szczycie znajduje się obserwatorium astronomiczne. Dzięki
prywatnym znajomościom Tereni i Jej Męża udało się zwiedzić
ten obiekt. Z zachwytem patrzyliśmy na znajdującą się w nim
aparaturę i jej działanie, ale też
z wytężoną uwagą słuchaliśmy
przyjmującego nas pracownika
naukowego p. Waldemara Ogłazę, który starał się za wszelką
cenę, słowem i gestem przybliżyć nam wciąż niezgłębione
tajemnice Kosmosu.
W drodze powrotnej, na przełęczy Glisne, zwiedziliśmy nieduży kościółek p.w. Matki Boskiej
Patronki Partyzantów.
Nie zabrakło też na imprezie
tradycyjnej biesiady, a warunki
ku temu były wyśmienite.
Wieczór w Mszanie upłynął
więc w atmosferze wesołości,
wspólnych śpiewów, wspomnień i anegdot, w których
celowali koledzy: Franek Drobny, Henio Wilk, Grzesio Słodczyk i Gerd Patschek.
Słowa podziękowania składamy
Koledze, który umilał nam czas
grą na gitarze i tym samym mobilizował nas do śpiewania.
W wyborach na przewodnika
roku wyróżniona została
Agnieszka Kloc i Jej to wręczono symboliczny zbyrcek.
„Wracaliśmy wieczorem
„zakopianką” pogrążeni w milczeniu i kontemplacji, przesiąknięci przyjaźnią, która rodzi się
we wspólnym przeżywaniu
urody świata, a która jest cechą
ludzi o wysokim poziomie
etycznym, co zazwyczaj dotyczy
mieszkańców Śląska.
Śmiało to stwierdzam, bo wielokrotnie się o tym przekonałam w
kontaktach z rdzennymi
Ślązakami. Chcę za to wyrazić
im wdzięczność i szacunek.”
Maria Wosik
Korekta tekstu – Danuta Frycz
BYTOMIK NR 3/2013
Strona 6
WIELE RZECZY
W ŻYCIU TO
PRZYPADEK
(Ciąg dalszy ze strony 1)
Skąd pomysł na wydawanie książek o
tematyce górskiej?
Stanisław Pisarek: To, że wziąłem się za
działalność wydawniczą to przypadek. Taka
jest moja teoria, że rządzi nami przypadek,
los. Trafiamy do jakiejś klasy w jakiejś szkole
i w tej szkole okazuje się, że trafiamy na takich a nie innych ludzi i ci ludzie potrafią
wpłynąć na nasze życie, a my na ich życie. A
przecież niewielki przypadek sprawiłby że
trafilibyśmy do innej szkoły a w niej do klasy
nie A tylko B. Urodziłem się i jestem człowiekiem aktywnym i ciekawskim życia, wręcz
wścibskim. Interesują mnie wszelkie formy
aktywności. Jeszcze jako chłopak zapisałem
się do speleo-klubu, dużo chodziłem po górach. I ta forma aktywności po pierwsze, a po
drugie środowisko, w którym się dzięki temu
znalazłem bardzo mnie urzekło. Któregoś
dnia postanowiłem zacząć wydawać jakieś
publikacje związane z tą tematyką. No i tak
się zaczęło. Lubię to robić. Traktuję to czasami zarobkowo jeśli się udaje, chociaż zazwyczaj rzadko. A czasami traktuję to bardziej
hobbystycznie, bardziej ambicjonalnie.
Jeżeli trafiam na fajną książkę zależy mi na
tym, by ją wydać po polsku. Nie zawsze jednak jestem w stanie ocenić, bo nie znam
języka polecanej książki. Jeżeli ktoś mi polecał na przykład książkę włoską i mówił, że
jest wybitna, świetna, to ja nie byłem
w stanie samemu tego zweryfikować, bo nie
znam języka włoskiego. A potem kiedy już
kupiłem prawa autorskie, kiedy już zleciłem
tłumaczenie, było już za późno, żeby się
wycofywać, bo ileś ruchów zostało wykonanych, trzeba było już książkę wydać, mimo
że już potem nie byłem do niej przekonany.
Ale generalnie staram się wyszukiwać i wydawać książki ciekawe, ważne, wnoszące
coś nowego. No i rzeczywiście uzbierało się
tych książek ponad 70. Trochę już jest.
Ale wcześniej, pod koniec lat 80-tych na
rynku funkcjonowało już wydawnictwo
Almapress. Jakie książki w tamtym czasie
wydało?
Moja droga do wydawania profesjonalnego
rozpoczęła się od działalności studenckiej
Najpierw byłem działaczem turystycznym na
studiach. Potem zdarzyło mi się prowadzić
(Ciąg dalszy na stronie 7)
BYTOMIK NR 3/2013
Strona 7
(Ciąg dalszy ze strony 6)
śląski oddział studenckiego wydawnictwa
Almapress w Czeladzi. Tam zacząłem wydawać książki i poznałem tę profesję. Pierwszą moją górską książką było K2 Triumf i
Tragedia Jima Currana – ważna i dobra pozycja. Wiąże mi się z nią taka anegdota.
Wtedy przepisy polskie były tak dziwne a
moc złotówki była taka słabiutka. Autor tej
książki – Anglik przyjechał wtedy do Polski
jako gość Przeglądu Filmów Górskich
w Katowicach. Dostał wówczas od nas honorarium w złotówkach, które z ledwością wystarczyło na zakup śpiwora. Drugą książką
jest słynny, kultowy podręcznik wspinaczki
skalnej Wacława Sonelskiego „W skale”. A
trzecią książką było „Mniej niż więcej Daulaghiri” Mirka Falco-Dąsala.
Pewnie wydałbym więcej książek, ale wówczas był poważny kryzys i olbrzymie ograniczenia. Nie dość, że obowiązywała cenzura,
to papier na wydawanie książek przydzielało
Ministerstwo Kultury. Nie było wolnego rynku. Żeby wydać książkę w Polsce, wówczas
trzeba było pisać projekty, które były składane w Ministerstwie, które zatwierdzało programy wydawnicze wszystkich wydawnictw
w Polsce, no i były tylko trzy książki, bo później Almapress się rozpadł. Na gruzach tego
Almapressu ja założyłem już swoje własne
prywatne wydawnictwo STAPIS.
W ofercie wydawnictwa STAPIS jest wiele
publikacji autorstwa
znanych
postaci w świecie himalaizmu.
Są autorzy polscy i zagraniczni. Jak załatwia się z autorami wydawanie takich
książek?
No właśnie. Ja ubolewam, że mam tak mało
Polaków. Że tak mało Polaków pisze, a jeżeli
już, to pisze ciekawie. Dlatego szukam wśród
zagranicznych autorów. Nie mam jeszcze
niestety na koncie pisarza z Rosji, a przecież
jest tam wielu ludzi gór. Najpierw trzeba wyszukać ciekawy tytuł. Później dotrzeć
do tego, kto posiada prawa. Wówczas negocjuje się cenę za odstąpienie praw
do wydania w języku polskim. W sensie ryn-
kowym książka jest takim samym produktem
jak jakikolwiek artykuł spożywczy czy odzieżowy. Po prostu trzeba ileś zainwestować. W
przypadku książki trzeba kupić prawa, potem
trzeba opracować tę książkę, przetłumaczyć,
opracować redakcyjnie, zrobić korektę, opracować graficznie, wydrukować. A po tym
trzeba się jeszcze bardzo namęczyć, by ją
sprzedać.
Która książka jest szczególnie wyjątkowa
i dlaczego?
Najbardziej wyjątkową pozycją, zdecydowanie na pierwszym miejscu jest Korona Ziemi
Artura Hajzera, która zdobyła tytuł książki
roku 2013. Książka opisuje najwyższe szczyty kontynentów oraz historię ich zdobywania.
Książka napisana przez Artura niezwykle
mądrze, ciekawie, z bardzo dużą ilością zaskakujących dygresji. Nie ma innej książki o
górach, w której występuje Ferdynand
Ossendowski – polski literat, z górami mający niewiele wspólnego.
Książka, która trochę nam zmienia historię
alpinizmu, książka która piętnuje górskie
oszustwa, coraz częstszy górski brak solidarności w momentach kiedy przez komercję
zabijane jest człowieczeństwo.
(Ciąg dalszy na stronie 8)
BYTOMIK NR 3/2013
Strona 8
WIELE RZECZY
W ŻYCIU TO
PRZYPADEK
Książka „Korona Ziemi” i współpraca
z Arturem podczas jej tworzenia to – oprócz
WEGI czyli Wielkiej encyklopedii gór i alpinizmu – moje największe osiągnięcie wydawnicze. Zwłaszcza, że jest to też książka rodzima, absolutnie polska i jest ładnie wydana.
To album w twardej oprawie z kolorowymi
zdjęciami nie odbiegający poziomem
od książek zachodnich. Z tej książki jestem
wyjątkowo dumny.
Myślę, że wydawnictwo może być dumne
z wydawanej od kilku lat Wielkiej encyklopedii gór i alpinizmu autorstwa Małgorzaty i Jana Kiełkowskich. Jak zrodził się
pomysł na wydanie tak poważnej i prestiżowej publikacji?
Powiedziałem, że jestem najbardziej dumny
z Korony Ziemi, ale najbardziej dumny w
sensie literackim, natomiast w sensie osiągnięcia w ogóle, to moim życiowym osiągnięciem, którego chyba sam już nie pobiję, jest
wydanie siedmiotomowej encyklopedii. Pomysł na encyklopedie powstał w końcu XX
wieku. Jego autorem jest współpracujący
wówczas ze mną Piotr Kasprowski. Ale realizacja pomysłu w duecie ze mną po prostu
nas przerosła. Nasze drogi przez różne niepotrzebne nieporozumienia rozeszły się i
ubolewam nad tym do dziś. Na szczęście
pracy nad WEGĄ podjęli się Małgorzata i Jan
Kiełkowscy. W momencie kiedy trafi się duet
o podobnym poziomie, kiedy jedno jest mądrzejsze od drugiego, a drugie od pierwszego, czyli mamy przed sobą absolutnych partnerów, wówczas można liczyć na niezwykłe
efekty. No i tak się stało. Jan i Małgorzata
Kiełkowscy przejdą do historii.
Pamięta Pan pierwszą swoją przeczytaną
książkę o górach? Najpierw była przeczytana
książka, czy pasja do gór i podróży?
Pierwsza przeczytana książka w ogóle to
W pustyni i w puszczy już pierwszej klasie
szkoły podstawowej. Ledwie się nauczyłem
czytać. Pierwszą górską była Polska Safari w
Górach Księżycowych Tadeusza Bernadzikiewicza, która jakimś trafem stała na półce
w domu. Później czytałem sporo innych górskich książek. Równolegle dużo jeździłem w
skałki. Miałem w rodzinie bardzo dobrego
speleologa (Kuba Owczarek, jego biogram
jest w VI tomie WEGA – Ludzie gór), mojego
starszego o 10 lat kuzyna. On miał 20, a ja
miałem 10 lat, a już z nim jeździłem w skałki.
Mieszkając w Częstochowie miałem blisko
Olsztyn. Jeździłem z nim w te skałki autobusem i tam się próbowałem wspinać i tam się
zaraziłem wspinaczką, jaskiniami i przygodą
związaną ze skałą, z górami.
Jeżeli pojawił się już temat podróży, to
spytam się o dotychczasową górską działalność?
Głównie speleologiczna. Trochę rowerowa i
skiturowa. Troszkę też wysokogórskiej turystyki. Dojrzewałem biznesowo w czasach
trudnych. Zaczęły się walki o zakładanie własnej firmy, no i wpadłem w wir zapominając
o górach. Na pierwszej wyprawie górskiej w
górach Taurus w Turcji byłem mając zaledwie 17 lat. Potem wszystko się przerwało,
studia na oceanografii, potem zacząłem
nurkować, no i tak te góry niestety odeszły.
(Ciąg dalszy na stronie 9)
BYTOMIK NR 3/2013
Strona 9
Małgorzata i Jan Kiełkowscy
(Ciąg dalszy ze strony 8)
Gdybym mógłbym cofnąć czas napierałbym
dużo bardziej. Wróciłem po długiej przerwie,
bo dopiero po 20 latach w 1995 r. Sam już
sobie
zorganizowałem
wyprawę
do Ekwadoru i wszedłem wtedy na wulkan
Cotopaxi i niemal na Chimborazo. Potem
byłem w Chile, przejechałem na rowerze
duży kawał pustyni Atakama wchodząc po
drodze na 5-tysięczniki i wjeżdżając rowerem
na 5200, potem byłem w Meksyku gdzie
wszedłem na Pico de Orizaba, w Uralu Polarnym, na Araracie, próbowałem zdobyć
Kazbeg w Gruzji. Teraz staram się ciągle
cały czas gdzieś jeździć. Bardzo lubię rower.
Rower nie tylko w górskim sensie, chociaż
zdarzyło mi się przejechać sporo po Iranie i
po Turcji, sporo po Hiszpanii i Portugalii,
sporo po Chile i Boliwii. Ale rowery także
jako środek komunikacji, ponieważ bardzo
przybliża do ludzi. Jak się gdzieś podróżuje
rowerem i gdzieś puka do drzwi, to człowiek
jest przyjęty, jest zaproszony, może sobie
rozbić namiot w ogrodzie, nie budzi wątpliwości, a gościnność i przychylność.
Jak słychać turystyka rowerowa nie jest
Panu obca. A zatem jakie najbliższe rowerowe plany?
Najbliższe moje rowerowe plany to przejazd
łańcuchem Pirenejów od morza śródziemnego do Atlantyku, ale nie wiem, czy mi to wyjdzie z powodów czasowych. Ale kiedyś to
zrobię.
Najciekawszą moją podróżą była realizacja
pomysłu, żeby w jednym roku stanąć na
czterech końcach Europy. Na początku nie
wiedząc za bardzo, gdzie który koniec jest.
Długo trwało zanim dowiedziałem się gdzie
jest wschodni koniec Europy — łącznie
z konsultacjami geograficznymi na Uniwersytecie Śląskim. Teraz wiem, że wschodni
koniec Europy to punkt, gdzie rzeka Bajdarata uchodzi do zatoki Bajdarackiej morza
Karskiego na samym końcu Uralu Polarnego.
Dotarcie tam, to była wyjątkowa przygoda.
Ja myślę, że nie będziemy więcej zdradzać informacji na temat czterech krańców Europy, a w zamian zaprosimy w
przyszłości czytelników na spotkanie,
gdzie będzie okazja rozwinąć ten temat.
Życzę udanych wypraw i wielu ciekawych
publikacji. Dziękuję za rozmowę.
Krzysztof Mikucki
BYTOMIK NR 3/2013
Strona 10
JAK TAM Z GÓRAMI
ZA „PRZYKOPĄ”?
(czytaj: kanał La Manche)
Anglia postrzegana jest z reguły jako kraj nizinny, w odróżnieniu od Szkocji, gdzie znajdują się
najwyższe szczyty wyspy. Tymczasem od północnych krańców Anglii, prawie od granicy ze
Szkocją ciągnie się w kierunku południowym,
długi na 400 km pas gór Penińskich.
Nie są to co prawda góry imponujące wysokością,
najwyższy szczyt Cross Fell wznosi się na wysokość 893 m n.p.m. Nie mniej jednak w sposób
zasadniczy wpływają na krajobraz regionu sięgający po Derby czy Nottinghamm. Przez góry te
prowadzi najstarszy, długodystansowy szlak turystyczny Wielkiej Brytanii, o długości około 430
km. Nie te jednak góry są tematem niniejszych
rozważań. Pragnę zwrócić uwagę na Lake District, zwany także Lakeland (Kraina Jezior),
obszar w północno-zachodniej Anglii, w hrabstwie Cumbria, uchodzący za jeden
z najpopularniejszych miejsc wypoczynkowych
Wielkiej Brytanii.
Obszar ten w swojej centralnej części obejmuje
Park Narodowy Lake District, utworzony w
51 r. na powierzchni 2292 km kw. Jest to kraina
obfitująca w jeziora (największe Windermere jest
także największym jeziorem Anglii) i góry
(najwyższy szczyt Anglii-Scafell Pike 978m).
Kraina ta stanowiła też inspirację dla artystów,
szczególnie w dobie romantyzmu. To z nią związani byli poeci William Wordsworth, Samuel
Taylor Coleridge oraz Robert Sauthey (zwani
angielskimi poetami jezior), a także pejzażysta
John Constable, który nazwał ją najpiękniejszym
w świecie krajobrazem".
Lake District liczy około 55 km szerokości. Jej
ukształtowanie terenu to wynik zlodowaceń,
z których ostatnie miało miejsce około 15000 lat
temu. Wiele z wyrzeźbionych przez lodowiec
dolin u-kształtnych wypełniają jeziora.
W wyższych partiach odnajdziemy cyrki lodowcowe, często zajęte przez jeziora karowe. Wyższe
góry są skaliste, niższe zaś pokrywają otwarte
wrzosowiska, w dużej części porośnięte paprocią.
Poniżej linii drzew pierwotne lasy dębowe występują obok dziewiętnastowiecznych plantacji sosny i torfowisk. By znaleźć się w opisywanym
wyżej regionie, nasza grupa musiała przemieścić
się samochodem ze wschodniego wybrzeża Anglii prawie na zachodnie. Naszą bazą wypadową
stała się mała miejscowość Hawkshead, skąd
wyruszaliśmy w różne grupy górskie.
(Ciąg dalszy na stronie 11)
BYTOMIK NR 3/2013
Strona 11
(Ciąg dalszy ze strony 10)
Niemal do każdego punktu wyjściowego można
było dojechać drogą o nienagannej nawierzchni
asfaltowej. Bywały momenty, kiedy rosła adrenalina, w trakcie jazdy bardzo krętą drogą o szerokości około trzech metrów obrzeżoną wysokimi murkami kamiennymi.
Niemalże wszystkie budynki wykonane są z łupków o ciemno grafitowej barwie.
Nie brak tu różnych pubów, kafejek, pizzerii czy
restauracji typu fish&chips. Ilość sklepów branży
sportowo - turystycznej wprost mnie zaszokowała. Co ciekawe, w rejonach turystycznych ceny
tych artykułów są z reguły niższe niż w wielkich
miastach, a obniżki sezonowe dochodzą do 50%.
Sklepy tej branży znajdziemy nawet w najmniejszych miejscowościach.
Możliwości wycieczek satysfakcjonują chyba
większość turystów, bo począwszy od zwiedzania
atrakcyjnych miejscowości z ciekawą angielską
architekturą, przez wędrówki dolinami, pokonywanie długich grzbietów, aż do wejść na eksponowane szczyty skalistymi graniami. Od dwóch
lat udostępnione są dodatkowe atrakcje w rejonie
masywu łupkowego Skiddaw. Otóż, niedaleko
przełęczy Honister Pass znajduje się kopalnia
łupków Honister Slate Mine, o ponoć dziewięćsetletniej historii (podobno już ostatnia w Wielkiej Brytanii) i można tam zwiedzać sztolnię
wydobywczą. W latach 2011-2012 na ścianie
skalnej masywu udostępniono dwie via ferraty"Classic i Extreme", wyprowadzające na szczyt
Fleetwith Pike. Można wreszcie przepłynąć statkiem jezioro Ullswater i wracać 10kilometrowym szlakiem górskim ponad brzegami
jeziora.
Ciekawym przeżyciem było obserwowanie konkursu owczarków angielskich rasy Border Collie,
w zaganianiu owiec. Turystycznym centrum jest
urocze miasteczko Ambleside ( ok. 2600 mieszkańców), atrakcyjnie usytuowane na tarasach
doliny, o oryginalnej architekturze.
Ambleside znane jest również z tego, że posiada
najprężniej działającą sekcję górskiego pogotowia
ratunkowego w Wielkiej Brytanii.
Przed wylotem do Anglii trochę zdeprymowała
mnie informacja, iż Cumbria jest określana jako
jej najwilgotniejszy region. Rzeczywistość była
bardziej optymistyczna - na dziesięć dni mojego
pobytu, tylko w dwóch dniach trochę popadało.
Wracając jednak do tytułowego pytania…
Góry za „przykopą” są OK, czyli chciałoby się
tam wrócić.
Grześ Słodczyk
BYTOMIK NR 3/2013
Strona 12
PASJONAT
Wieści z Baraniej Góry
Człowiek mający wielkie zamiłowanie do czegoś, oddany
czemuś, zainteresowany czymś;
hobbysta, miłośnik, entuzjasta
to pasjonat.
Oczywiście to określenie ma
jeszcze inne znaczenie, ale zupełnie nie o to drugie mi chodzi.
Zastanawiam się, czy pasjonat
to dobre określenie dla osoby, o
której chcę napisać — ale po
krótkim namyśle i analizie tego,
co chcę przekazać jestem w stu
procentach pewny.
Więc chyba czas napisać, o kogo
mi chodzi, a odpowiedź jest
bardzo prosta, bo to nasz kolega
Krzysztof Mikucki, który właśnie wpadł na pomysł skolekcjonowania historycznych pocztówek pochodzących z terenu
Baraniej Góry i najbliższych
okolic dla ekspozycji Muzeum
Turystyki Beskidu Śląskiego
PTTK.
Przedsięwzięcie nie lada trudne
i zaszczytne, ale właśnie dla
kogoś, kto robi coś z pasją, staje
się o wiele łatwiejsze.
Po kilku miesięcznych poszukiwaniach na Jarmarkach staroci w Bytomiu, Gliwicach, Mysłowicach,
licytacjach na portalach
internetowych, podczas których przebijał imponującą zwariowaną
kwotą,
wspaniała kolekcja
pocztówek została
zebrana, fachowo oprawiona i
w tym sezonie podczas jednego
z czerwcowych dyżurów, jako
dar zawisła w izbie ekspozycyjnej Muzeum Turystyki Beskidu
Śląskiego PTTK „U źródeł Wisły”
na Przysłopie pod Baranią Górą.
Zbiór ten, to cenny materiał,
który zwiedzającym turystom
daje pogląd jak zmieniają się
poprzez lata miejsca historyczne
i cieszy się dużą oglądalnością.
Za tak bezcenny dar pragnę
złożyć szczere podziękowania i
już dzisiaj zapraszam do zwiedzenia w przyszłym sezonie
ekspozycji muzeum.
Kustosz - Eugeniusz Gnacik
BYTOMIK NR 3/2013
Strona 13
Małgorzata
Janota
PIELGRZYMKA
PRZEWODNIKÓW
DO PIEKAR ŚL
ŚL.
Mszę Świętą koncelebrowali kapelani przewodników – ks. Piotr Wenzel z archidiecezji katowickiej i ks. Sławomir Młodzik z diecezji gliwickiej.
Na zakończenie Mszy Św. kol. Ryszard Ziernicki
podziękował kapłanom i zebranym za wspólną
modlitwę i wręczył ks. Olszowskiemu pamiątkowy album o górach.
W
dniu 16 listopada 2013 r. odbyła się IX
Pielgrzymka Przewodników Turystycznych Województwa Śląskiego do Piekar Śląskich.
Pielgrzymka już tradycyjnie zamyka sezon turystyczny, stanowi podsumowanie kolejnego etapu
naszej ziemskiej wędrówki. W tym roku w pielgrzymce udział wzięło 140 przewodników, w tym
kilkunastoosobowa grupa z naszego Koła (Maria
Wilk, Henryk Wilk, Urszula Wielka, Danuta
Frycz, Gerard Patschek, Urszula Patschek, Ela
Rogoża, Hanka Wilczek, Irena Sapota, Jerzy
Nowakowski, Marian Jonek, Marian Płachetka,
Irena Płachetka, Eugeniusz Dwornik, Mirosław
Musiał, Franciszek Drobny, Małgorzata Janota).
Pielgrzymów powitał kustosz piekarskiego Sanktuarium ks. prałat Władysław Nieszporek. Następnie zebrani wzięli udział w Mszy Św. celebrowanej przez ks. Grzegorza Olszowskiego,
wikariusza generalnego archidiecezji katowickiej.
W homilii ks. wikariusz mówił o powołaniu przewodnika, o tym, że przewodnik nie może tracić z
oczu celu wędrówki, a w szczególności tego, że
celem każdej wędrówki jest ostatecznie niebo.
Nawiązując do słów czytanej wcześniej Ewangelii dodał, że ważna jest wytrwałość w wędrówce,
a dla człowieka wiary ważna jest wytrwałość w
modlitwie. Wbrew pozorom przewodnik też potrzebuje być prowadzonym, a prowadzić go może
Chrystus.
Po krótkiej przerwie na kawę pielgrzymi zebrali
się w Sali konferencyjnej Muzeum aby wysłuchać
wykładu pt. „Król Jan III Sobieski a Piekary Śląskie” poświęconego 330 rocznicy odsieczy wiedeńskiej i wizycie króla Jana III Sobieskiego w
sanktuarium piekarskim. Wykład, bogato ilustrowany przezroczami, przygotowali przewodnicy
piekarscy – kol. Krystyna Michna Wrodarczyk i
kol. dr Adam Fryc.
Pielgrzymkę zakończyła wspólna modlitwa pod
pomnikiem Jana Pawła II u stóp piekarskiej Kalwarii.
BYTOMIK NR 3/2013
Strona 14
POGÓRZE
GLICZAROWSKIE
d kilku lat przewodnicy z woj. śląskiego i
małopolskiego spotykają się na wspólnych
wycieczkach szkoleniowych organizowanych na
przemian przez oba środowiska.
W tym roku, w 27 października, wędrowaliśmy
przez Pogórze Gliczarowskie. W wycieczce wzięło udział ok. 80 osób, w tym m.in. z Bytomia kol.
Eugeniusz Gnacik i kol .Józef Woźnicka. Uczestnicy przyjechali dwoma autokarami z Krakowa i
Katowic.
Naszą grupę prowadził kol. Ryszard Ziernicki,
który podczas przejazdu odcinkiem Katowice –
Nowy Targ przedstawił wiele nowych, interesujących informacji krajoznawczych o tym terenie.
Mnie najbardziej zainteresowała historia lotniska
w Balicach i pierwszej walki powietrznej kampanii wrześniowej, która odbyła się na tym terenie.
Obie grupy spotkały się w Nowym Targu gdzie
zwiedziliśmy jeden z obiektów Szlaku Architektury Drewnianej w Małopolsce - kościół pw. św.
Anny pochodzący prawdopodobnie z końca XV
w. W późniejszym okresie świątynia była wielokrotnie odnawiana i przebudowywana. Dach kościoła (wspólny dla nawy i prezbiterium) oraz
górna część wieży pokryte są gontem, ściany zaś
oszalowane deskami.
O
Wewnątrz świątyni znajduje się polichromia z II
poł. XIX w., a w późnobarokowym ołtarzu głównym - obraz przedstawiający rodzinę Najświętszej Marii Panny z 1516 r.
Następnie zwiedziliśmy położony w południowowschodniej części Nowego Targu jeden z najstarszych rezerwatów w kraju „Bór na Czerwonem”,
w którym chronione jest torfowisko wysokie wraz
z otaczającym go kompleksem leśnym. Jego początki sięgają 1925 r. kiedy to ochroną objęto
fragment torfowiska. Rezerwat zwiedza się korzystając ze ścieżki dydaktycznej prowadzącej na
kopułę torfowiska gdzie wybudowano platformę
widokową – wspaniała panorama Tatr! Warto
odwiedzić to miejsce będąc z wycieczką w tym
terenie – pracownicy nadleśnictwa Nowy Targ
chętnie oprowadzą grupę i w interesujący sposób
przekażą - tak jak nam - wiele przyrodniczych
informacji.
Kolejnym punktem wycieczki był przejazd do
Nowej Białej i zwiedzenie drugiego rezerwatu
„Przełom Białki pod Krempachami”. Rezerwat
ma głównie charakter krajobrazowy, obejmuje
malowniczy fragment rzeki Białki „przecinającej”
dwie wapienne skały.
(Ciąg dalszy na stronie 15)
BYTOMIK NR 3/2013
Strona 15
(Ciąg dalszy ze strony 14)
W jednej ze skał znajduje się jaskinia, w której
odkryto ślady bytowania ludzi sprzed 30 tys. lat.
W tym miejscu dużo geologicznych oraz archeologicznych wiadomości przekazał nam przewodnik grupy małopolskiej kol. Edward Fietko.
Tak jak podczas poprzednich spotkań, tym razem również nie tylko zwiedzaliśmy kolejne
obiekty podjeżdżając do nich autokarem, ale był
też czas na wspólną wędrówkę, wzajemne poznawanie się i wymianę doświadczeń. Przejściu
„Drogą Królewską” z Kotelnicy (gdzie wjechaliśmy kolejką) na Rusiński Wierch towarzyszyła
piękna pogoda i równie wspaniała widoczność,
co musiało skończyć się „szkoleniowo” – jeden
z obecnych przewodników tatrzańskich metodycznie i szczegółowo omówił panoramę Tatr,
którą podziwialiśmy przez całą trasę.
Zakończenie wycieczki odbyło się w karczmie
„Rusiński Wierch” gdzie po zjedzeniu obiadu
złożonego z dań regionalnych wysłuchaliśmy
dwóch prelekcji. Pani Stanisława Galica Górkiewicz przedstawiła historię Bukowiny Tatrzańskiej ilustrując ją dawnymi zdjęciami, a pan
Kazimierz Furczoń opowiedział o hodowli
owiec i wyrobie oscypków. Otrzymaliśmy również wiele materiałów promocyjnych oraz obszerny i bogato ilustrowany przewodnik po Bukowinie Tatrzańskiej wydany przez Towarzystwo Przyjaciół Bukowiny Tatrzańskiej.
W przyszłym roku spotkanie planowane jest
na terenie Zaolzia – zachęcam do udziału.
Jacek Kręczyński
8.06.2013
Święto Szlaku
Zabytków Techniki
INDUSTRIADA
W
dniu 8 czerwca 2013 r. odbyła się kolejna
już Industriada w ramach której przewodnicy z Koła Przewodników im. Antoniego Mizii
w Bytomiu oprowadzali po: Elektrociepłowni
Szombierki oraz przekazywali treść krajoznawcza w
trakcie przejazdów kolejką wąskotorową od stacji
Bytom Karb do Tarnowskich Gór.
Oprowadzanie grup po Elektrociepłowni prowadziło
trzech przewodników naszego Koła: Teresa Tworek,
Tomasz Śmiałek, Sławomir Hanc oraz Stefan Hanula.
Prowadzenie grup rozpoczęło się godz. 11:00 i trwało
do godz. 19:20. Każdy z przewodników oprowadzał
po 7 grup które liczyły 15 – 16 osób. W wyniku naszego wewnętrznego losowania co do kolejności oprowadzania pierwszy oprowadzał Tomasz Śmiałek, drugi
Sławomir Hanc, trzeci Stefan Hanula i czwarta Teresa
Tworek. Oprowadzanie jednej grupy trwało 40 minut.
Każda grupa wchodziła do Elektrociepłowni co 20
minut.
Wszystkich grup było 28 tj. ok. 430 osób.
Godnym odnotowania jest fakt, że swą obecnością
zaszczycił nas w Elektrociepłowni były Premier i Przewodniczący Parlamentu Europy – Jerzy Buzek w
towarzystwie Prezydenta Miasta Bytomia Damiana
Bartyli.
Wycieczki na trasie przejazdu kolejką wąskotorową
prowadzili w godzinach:
- od 10:00 do 15:00 Eleonora Solak, Anita Jarominek
- od 15:00 do 20:00 Anna Wilczek oraz Jerzy Nowakowski.
Każdy z przewodników oprowadzał po dwie pełne
rundy od stacji Bytom Karb do Tarnowskich Gór - tam
i z powrotem.
W międzyczasie przejazdów były prowadzone konkursy w ujeżdżaniu drezyną. O 18:00 na stacji Bytom
Karb był przeprowadzony pozorowany wypadek uderzenia pociągu w przejeżdżający samochód osobowy
Fiat Uno.
Sławomir Hanc
BYTOMIK NR 3/2013
Strona 16
ŚWIATOWY DZIEŃ
TURYSTYKI
OBCHODY WOJEWÓDZKIE
(Ciąg dalszy ze strony 1)
Duże zainteresowanie budziła
część wystawy związana z tradycjami więziennictwa raciborskiego. Zwiedziliśmy także
wciąż remontowaną zamkową
kaplicę Św. Tomasza Becketa,
kaplica, nazywana perłą śląskiego gotyku, powoli odzyskuje
dawną świetność, co bardzo
mnie ucieszyło, bo wciąż mam
w pamięci jak jeszcze niedawno
była zaniedbana i zniszczona.
Następnie uczestnicy spotkali
się w sali konferencyjnej na
okolicznościowym spotkaniu.
Były przemówienia, prezentacja
filmu o odbudowie zamku, były
też występy artystyczne utalentowanej młodzieży raciborskiej.
Tę część uroczystości zakończyło wręczenie odznak i dyplomów.
Miałam zaszczyt otrzymać dyplom Marszałka Województwa
„Za zasługi dla turystyki”.
Po zakończeniu części oficjalnej
uczestnicy spotkali się przy
poczęstunku, a następnie zainteresowane osoby mogły zwiedzić
Browar Zamkowy, gdzie doświadczeni raciborscy piwowarzy przygotowują kilka gatunków znakomitego piwa, co miałam okazję osobiście stwierdzić
w czasie degustacji. Nasza przewodniczka omówiła cały skomplikowany proces technologiczny, zobaczyliśmy urządzenia
piwowarskie oraz pomieszczenia, w których odbywają się
poszczególne jego etapy.
Spotkanie upłynęło w miłej,
koleżeńskiej atmosferze, czemu
sprzyjał fakt, że udział w nim
brało wiele osób znanych mi z
działalności w PTTK oraz z
pracy w branży turystycznej.
Można było wymienić uwagi i
podzielić się doświadczeniami.
Małgorzata Janota
BYTOMIK NR 3/2013
Strona 17
RAJD PROMIENISTY
w Bytomiu
Pogoda dopisała, uczestnicy i
humory też, Rajd należy więc
uznać za imprezę bardzo udaną.
Kończąc chciałam podziękować
Panu Krzysztofowi Wieczorkowi z Wydziału Kultury UM w
W
Dniu 27 września 2013
roku odbył się doroczny
Rajd Promienisty zorganizowany z okazji Dnia Turystyki.
Około 350 młodych ludzi,
uczniów bytomskich szkół,
przemierzało ulice miasta i podmiejskie szlaki turystyczne pod
wodzą 14 przewodników turystycznych, wśród nich było 10
członków naszego Koła : Mira
Jankowiak, Małgorzata Janota,
Eleonora Solak, Teresa Tworek,
Anna Wilczek, Piotr Dorkowski,
Maciej Droń, Sławomir Hanc,
Jerzy Nowakowski i Tomasz
Śmiałek.
Warto wspomnieć, że przebieg
części tras został opracowany w
oparciu o projekty kol. Tomasza
Śmiałka. Wspierali nas zaprzyjaźnieni z naszym Kołem przewodnicy, będący członkami
Naszego Oddziału.
Start Rajdu nastąpił spod Biura
Promocji, gdzie uczestników
powitała Pani Anna Panas, Naczelnik Wydziału Kultury, Turystyki i Sportu bytomskiego
Urzędu Miejskiego.
Meta Rajdu również znajdowała
się na Rynku – uczestnicy zjedli
pyszną grochówkę korzystając z
gościny jednego z „ogródków
piwnych”, na ten czas zamienionego na „lokal bezalkoholowy”.
Bytomiu za bardzo udaną organizację całego przedsięwzięcia
oraz kol. Mirce Jankowiak za
pomoc w skompletowaniu przewodnickiej obsługi Rajdu.
Na mecie rozdano także nagrody dla zwycięzców konkursów
przeprowadzonych na trasach
rajdowych.
Coroczny rajd promienisty wpisał się na stałe do miejskiego
kalendarza wydarzeń, a więc do
zobaczenia za rok.
Małgorzata Janota
BYTOMIK NR 3/2013
Strona 18
Bizon blisko!
Coraz bliżej!
Samiec alfa leżał na pastwisku, swój wzrok
utkwił, patrząc na intruzów.
Ileż to już razy przyjeżdżali tu niewiadomo
skąd, zakłócając spokój całego stada. Krowy
pasły się ignorując kolejną wycieczkę, ogonami nie machały bynajmniej z przesadnego
zadowolenia, ale oganiając się przed uciążliwymi owadami. Cielęta skubały trawę ciekawie spoglądając z ukosa na ciągnik z przyczepą, co jakiś czas, któryś z małolatów podskakiwał do samicy, licząc być może jeszcze,
na porcję niezapomnianego mleka.
Kurozwęki — ostoja bizona
Przewodniczka z dumą podkreślała, że jest
to największe stado w Polsce i tutaj w Kurozwękach udało się im już rozmnożyć tych
przybyszy z Ameryki Północnej.
Siedząc na ławce platformy ciągniętej przez
traktor pomyślałem…
- Ciekawe jak muszą się tu czuć, przecież to
kraina żubra.
Kierowca ciągnika przyspieszał, to zwalniał
przejeżdżając blisko olbrzymich roślinożer-
ców. Podjechał wreszcie pod jedną z metalowych bram, wyskoczył z pojazdu i udał się w
jej stronę, by szeroko ją otworzyć. W trakcie
wykonywania tej czynności odpoczywający
dotąd samiec-olbrzym wstał nagle na wszystkie swe cztery kończyny, pochylił łeb i z zaskakującą szybkością ruszył w kierunku
otwartej bramy. Przebiegł przez nią w kilka
sekund, stojący przy bramie kierowca szybko wskoczył do ciągnika. Spokojne dotąd
stado nagle ożyło, kilkanaście bizonów, jak
jeden mąż ruszyło w kierunku otwartej bramy, za którą znajdował się byk – przywódca.
Mający refleks kierowca cofnął traktorem,
który wraz z platformą i będącymi na niej
wycieczkowiczami znajdował się na drodze
szybko przemieszczającego się stada. Kilka
kobiet krzyknęło, tuląc do siebie wystraszone
dzieci. Stado przemknęło tuż obok, znalazło
się tam, gdzie wcześniej udał się samiec
alfa.
Przewodniczka niespodziewanym falsetem
zakomunikowała:
- No to mieliście państwo safari!
Dariusz Kapuściński
BYTOMIK NR 3/2013
Strona 19
Mój
pierwszy
raz
W
2011 roku spotkał mnie zaszczyt
powołania do Komisji Egzaminacyjnej dla przewodników turystycznych
przy Marszałku Województwa Śląskiego. Początkowo nic – poza satysfakcją - z tego faktu nie
wynikało. Dopiero wiosną 2013 r. zostałam po
raz pierwszy powołana do udziału w pracach
Komisji. Przewodniczącym Komisji został kol.
Edward Kaniewski, wybitny śląski krajoznawca i
przewodnik, skład Komisji dopełniał kol. Witold
Brol, znakomity przewodnik i Prezes gliwickiego
Koła Przewodników.
Do egzaminu na przewodnika terenowego w dniu
20 czerwca przystąpiło 28 osób, jednak już pierwszy etap – egzamin pisemny – okazał się dla kilku
osób zbyt trudny. Test, jaki wypełniali, nie był
łatwy, ale nie był również szczególnie trudny.
Kol. E. Kaniewski, autor testu, zawarł w nim
pytania dotyczące podstaw niezbędnej wiedzy
przewodnickiej, więc każda osoba poważnie traktująca egzamin powinna odpowiedzieć przynajmniej na połowę, stało się jednak inaczej. Reakcje
osób „oblanych” były różne – niektórzy się złościli, inni ukradkiem ronili łzy. A przecież wystarczyło się nauczyć, co można zobaczyć w
Żywcu, albo z czego słynie Wyżyna KrakowskoCzęstochowska.
Po egzaminie pisemnym nastąpiła przerwa na
kawę, po czym rozpoczął się egzamin ustny. Ta
część egzaminu była bardziej emocjonująca i
stresująca dla nas wszystkich. Było bowiem
„różnie” – były osoby, które mówiły piękną polszczyzną, płynnie i na temat. Ale niestety były też
osoby, które bredziły jak „Piekarski na mękach”.
Komisja bardzo chciała żeby wszyscy zdali, ale
niestety niektórzy uczestnicy egzaminu nie dali
nam szansy – uparli się nie zdać. Ostatecznie do
następnego etapu egzaminu przeszło 17 osób –
czyli 11 oblało… Przed pożegnaniem jedna z
osób zdających wylosowała trasę egzaminu praktycznego. Spośród trzech wariantów wybrany
został ten, który najbardziej mi odpowiadał: Ziemia Tarnogórska.
W sobotni ranek 22 czerwca wsiedliśmy do autokaru pod Urzędem Marszałkowskim i ruszyliśmy
w stronę Bytomia. Większość uczestników egzaminu pochodziła z Częstochowy, więc nie oczekiwaliśmy jakichś fajerwerków (mogli słabiej znać
nasze tereny), ale kiedy jeden z uczestników egzaminu nie był w stanie nic powiedzieć na temat
Bytomia, miałam chęć go wyprosić z autokaru
(na szczęście później się zrehabilitował). Uczestnicy mieli co najmniej trzy próby – przy mikrofonie, w terenie oraz w obiekcie. Było bardzo różnie – najlepsi z egzaminu ustnego nie zawiedli –
wiedzieli co i jak chcą powiedzieć i robili to dobrze. Byli też tacy, którzy desperacko walczyli o
przetrwanie, dostali kilka szans żeby pokazać co
potrafią. Ostatecznie wszyscy zdali, i naprawdę
miło było to ogłosić i patrzeć na ich radość.
Egzamin, może pierwszy i ostatni, w jakim brałam udział, był bardzo ciekawym doświadczeniem. Pierwszy raz byłam „z drugiej strony”.
„Kibicowałam” adeptom przewodnictwa, życzyłam im sukcesu, przykro było część z nich oblać,
ale niestety niektórzy nie byli jeszcze gotowi do
tego, żeby samodzielnie wykonywać zawód przewodnika. Odpowiedzialność wymagała, żeby im
to otwarcie powiedzieć.
Doświadczenia wyniesione z egzaminu sprawiły,
że zaczęłam się zastanawiać, jak to będzie po 1
stycznia 2014 kiedy to każdy, nawet bez przeszkolenia, będzie mógł ruszyć z grupą turystów
na szlak. Skoro ok. 1/3 absolwentów kursu oblała
egzamin, to jak poradzą sobie ludzie bez szkolenia?? Nie wykluczam, że część z nich poradzi
sobie, jednak większość na pewno nie. Mam nadzieję, że odpowiedzialność za bezpieczeństwo
ludzi oraz rzetelność zawodowa skłoni ich do
wzięcia udziału w szkoleniu.
Kończąc chciałam podziękować kol. Krzysztofowi Mikuckiemu, który zgłosił moją kandydaturę
do Komisji i dzięki któremu mogłam przeżyć to
ciekawe doświadczenie. Chciałam także podziękować kol. Henrykowi Wilkowi, który podzielił
się ze mną swoimi doświadczeniami z udziału w
Komisji udzielając mi cennych rad. Podziękowania należą się także kol. Kaniewskiemu i kol.
Brolowi, od których się dużo nauczyłam i z którymi znakomicie mi się współpracowało.
Małgorzata Janota
BYTOMIK NR 3/2013
Strona 20
BROAD PEAK ZIMĄ
C
i wszyscy, którzy
uczestniczyli w poprzednich spotkaniach z
himalaistami, nauczeni doświadczeniem, tym razem pojawili
się na długo przed rozpoczęciem
spotkania w Biurze Promocji
Bytomia — Rynek 7, aby zająć
jak najlepsze miejsca. To była
słuszna decyzja ponieważ o
godzinie 17-tej sala „pękała w
szwach” i ostatni z gości musieli
zadowolić się miejscami stojącymi lub usiąść na podłodze.
Z dużym niepokojem oczekiwaliśmy relacji Artura Małka z
pierwszego w historii zimowego
wejścia na szczyt Broad Peak
(8047 m n.p.m.) jakie miało
miejsce w marcu bieżącego
roku.
Nikt do końca nie potrafił sobie
wyobrazić, co tak naprawdę
wydarzyło się na tej górze, dlatego z dużym napięciem oczekiwaliśmy relacji z tej wyprawy i
odpowiedzi na nurtujące nas
pytania.
Na początku, prezes bytomskiego Koła Przewodników oraz
„spiritus movens” całego przedsięwzięcia, Krzysztof Mikucki
przywitał naszego prelegenta,
zaproszonych gości oraz zebraną publiczność. W wstępie
przedstawił krótką historię zimowej eksploracji najwyższych
szczytów świata oraz podkreślił
ogromny wkład polskich himalaistów w tym dziele. Poprosił
również wszystkich aby skupić
się przede wszystkim na ogromnym sukcesie naszych wspinaczy, nie zapominając oczywiście
o tych, którzy na zawsze zostali
„po drugiej stronie grani”.
Następnie głos zabrał Artur
Małek — taternik, alpinista i
himalaista, członek Klubu Wysokogórskiego w Katowicach.
Organizator i uczestnik kilkudziesięciu wypraw m.in. w Alpy, Andy, Himalaje oraz góry
Afryki. Artur jest absolwentem
fizjoterapii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego.
Na początku dało się wyczuć
niepewność w głosie tego sympatycznego himalaisty. Ewidentnie wszyscy czuliśmy, że cień
tragedii jaka wydarzyła się na
Broad Peak jest ciężarem z
którym trzeba się będzie mu
mierzyć jeszcze przez długi
czas. Kiedy jednak zaczął opowiadać o przygotowaniach do
wyprawy, o morderczym treningu, o przekonywaniu najbliższych do pomysłu zimowej wyprawy na 8-tysięcznik, a następ-
nie o kilkudziesięciu kilometrowym podejściu do obozu oraz o
ekstremalnych warunkach pogodowych jakie panują zimą w
Karakorum, kiedy temperatura
nocą spada do – 40oC; jego głos
stawał się coraz spokojniejszy a
siła przekazu o tym wyczynie
kazała wszystkim słuchać tej
relacji w skupieni i z najwyższym uznaniem.
Na temat śmierci Macieja Berbeki i Tomka Kowalskiego Artur powiedział rzecz chyba najważniejszą. Warunki jakie panowały podczas zdobycia szczytu,
a zwłaszcza podczas zejścia,
kiedy zapadły absolutne ciemności i temperatura spadła poniżej – 40oC, a teren do pokonania
wymagał od himalaistów umiejętności technicznych na poziomie nieosiągalnym przez większość tych, którzy wspinają się
zimą w Tatrach — to wszystko
sprawiało, że każdy z nich tak
naprawdę, nie schodził lecz
walczył o własne życie. Dwójce
z nich się nie udało.
Z pierwszych relacji jakie do
mnie dotarły wynika, że była to
jedna z najciekawszych prelekcji na temat wspinania w ekstremalnych warunkach.
Na koniec chciałbym przypomnieć, że 12 ośmiotysięczników
zostało już zdobytych zimą i
tylko na dwóch z nich zabrakło
Polaków. Zostały jeszcze dwa
zimowe cele: Nanga Parbat
(8126 m) oraz K2 ( 8611m).
Wielu zastanawia się również,
co dalej z projektem Polski Himalaizm Zimowy po śmierci
Artura Hajzera? Czy wypadki
minionego, tragicznego w skutkach, 2013 roku zniweczą plany
i marzenia na kolejne zimowe
wyjazdy w Himalaje i Karakorum?
Krzysztof Kukliński
BYTOMIK NR 3/2013
Strona 21
ścią”, „Czas Gór, Czas Miłości”.
Zaszczycił nas swoją obecnością
himalaista, legenda w świecie
zdobywców gór najwyższych,
Ryszard Pawłowski. Powtórnie
odwiedziła nas pani Aleksandra
Dzik oraz Janusz Majer, wielokrotny uczestnik i kierownik
wypraw w Himalaje. W latach
1980-1992 prezes Klubu Wysokogórskiego w Katowicach,
skupiającego wybitnych alpinistów i himalaistów w tamtym
czasie.
Wszystko zaczęło się w lutym
2011 roku od wizyty w naszym
Kole Przewodników dwójki znakomitych alpinistów, Aleksandry
Dzik oraz Dawida Piskorza,
uczestników wyprawy na Pik
Pobiedy, która odbyła się pół
roku wcześniej.
Później zapraszaliśmy legendy
polskiego i światowego alpinizmu i himalaizmu — Adama
Zyzaka, Walentego Nendzę i
Krzysztofa Wielickiego, ponadto
gościł u nas niezwykle sympatyczny podróżnik i obieżyświat
Mieczysław „Hajer” Bieniek.
Kiedy więc ogłoszono 2013-ty,
Rokiem Przewodników Turystycznych, postanowiliśmy aby
spotkania z ludźmi gór stały się
imprezą cykliczną. Dzięki niezwykłemu zaangażowaniu prezesa naszego Koła Przewodników, Krzysztofa Mikuckiego
impreza zyskała aprobatę władz
Bytomia i na stałe wpisała się w
kalendarz wydarzeń turystyczno
-kulturalnych miasta.
W ciągu jednego roku udało się
zaprosić takie osobowości jak:
Wojciech Kukuczka, syn Jerzego
Kukuczki. Gościł u nas Ryszard
Zawada, himalaista i podróżnik,
autor książek „Góry Płaczą Miło-
Ostatnim z zaproszonych gości
w ramach obchodów Roku Przewodników Turystycznych był
pierwszy zimowy zdobywca
Broad Peak, pan Artur Małek.
Mamy nadzieję, graniczącą z
pewnością, że rok 2014 będzie
dobrym czasem na spotkania z
najlepszymi z najlepszych w
górach, a coraz liczniejsza rzesza
sympatyków tych spotkań przejmie to z zadowoleniem.
Krzysztof Kukliński
BYTOMIK NR 3/2013
Strona 22
„To już pora
na Wilijo...”
Kalendarz grudniowych spotkań przewodnickich już na
stale uwzględnia spotkanie
wyjątkowe – przewodnicką
Wigilię.
Trudno bowiem sobie wyobrazić, by mogło jej zabraknąć, gdyż
tworzymy społeczność nie tylko
formalną. Zawsze naszym wigiliom nadawaliśmy bardzo uroczysty charakter, poprzedzając
je starannym przygotowaniem.
W tym roku spotkamy się już po
raz 35, warto więc spojrzeć na
ich bogatą tradycję z perspektywy minionych lat.
Przez pierwsze 13 lat, od 1978
roku - kiedy to z inicjatywy ówczesnego prezesa Koła dr Antoniego Mizi po raz pierwszy zasiedliśmy do wspólnej wieczerzy
zorganizowanej w Klubie PTTK
przy ul. Chrobrego, do 1991 r. trud organizacyjny spotkań
braliśmy na siebie , gdyż zmuszały nas do tego okoliczności
minionej epoki. Nigdy jednak
nie zabrakło na stole tradycyjnych potraw: barszczu z uszkami, ryby, makówek, pierników
i innych smakołyków. We
wdzięcznej pamięci mamy kol.
kol. Marię Wilk, Urszulę Patschek, Urszulę Wielką, które z
pomocą jeszcze kilku innych
osób lepiły, gotowały, piekły
i przyprawiały wigilijne specjały,
dekorując też stół i salę.
Opłatki zwykle były w gestii
naszego kapelana ś.p. ks. dr
Jerzego Pawlika, który zawsze
skupiał naszą uwagę interesującą gawędą. Aktualnie Jego miejsce godnie zajmuje ks. Piotr
Wenzel – duchowy opiekun
środowiska przewodnickiego w
naszym województwie.
Niestety, stan wojenny pozbawił nas możliwości spotkań przy
ul. Chrobrego, dlatego w następnych latach korzystaliśmy z
gościnności w różnych miejscach, np. w Studium Nauczycielskim przy ul. Chorzowskiej
(1992 r.), w Zespole Szkół Ekonomicznych przy ul. Webera
(1993 r.,1994 r.).
Kolejne wigilie odbywały się już
w wynajętych lokalach :
- w roku 1995 - w restauracji
„Andrys” przy ul. Murarskiej 7,
- w roku 1996 - w restauracji
„Ambasador” przy ul. Wrocławskiej,
- w roku 1997 - w restauracji
„Lwowskiej” przy ul. Moniuszki,
- w roku 1998 - w restauracji
„Andrys” ( po raz drugi),
- w roku 1999 - w siedzibie
„Towarzystwa
Kresowiaków”
przy ul. Moniuszki,
- w roku 2000 - w restauracji
„Graan - Pol” przy ul. Żołnierza
Polskiego 9,
- w roku 2001 - w „Domu Chleba” w Radzionkowie,
- w roku 2002 - w restauracji
„Andrys” ( po raz trzeci),
- w latach 2003 - 2004 - w restauracji „Tosca” przy ul. Moniuszki,
- w latach 2005 - 2006 - w karczmie „U Młynarza” przy ul. Piekarskiej,
- w roku 2007 - w restauracji
„Troja” przy ul. Moniuszki,
- w roku 2008 - w restauracji
„Fat Mama’s” przy ul Wrocławskiej,
- w latach 2009, 2010, 2011 - w
restauracji „Paula” w Szombierkach,
- w roku 2012 - w restauracji
„Alter ego” przy pl. Grunwaldzkim.
Pomimo zmian ustrojowych,
zmian miejsca, ludzi, staraliśmy
się zachować tradycję tego niezwykłego wieczoru. Rozpoczynaliśmy go zazwyczaj przygotowanym programem artystycznym, do którego włączało się
wielu spośród nas. Słowo poetyckie i kolędy tworzyły uroczysty klimat, wprowadzający
do łamania się opłatkiem i składania sobie życzeń. Zapalaliśmy
też „światełko pamięci” dla
tych, których zabrakło wśród
nas, którzy „wędrują już po
niebiańskich szlakach”.
Były to zawsze spotkania pełne
refleksji, wzruszeń, wspomnień,
opowieści o różnych zwyczajach
wigilijnych i świątecznych. Spożywaniu wieczerzy towarzyszyło
słuchanie i śpiewanie kolęd i
pastorałek. Oprawę muzyczną
wieczoru zapewniał wielokrotnie kol. Marcin Madeja i kol.
Krzysztof Machalica, a ostatnio
kol. Bronisława Skupińska.
Rozchodziliśmy się do domów
ubogaceni duchowo, silniejsi
wewnętrznie, z przekonaniem,
że tradycję wigilijnych spotkań
należy podtrzymywać, bo wynika ona z potrzeby serca.
- wspominała: Danuta Frycz
BYTOMIK NR 3/2013
Strona 23
Życzenia Świąteczne
Jest taka noc
Na którą człowiek czeka
i za którą tęskni.
Jest taki wyjątkowy
wieczór w roku,
gdy wszyscy obecni
gromadzą się przy wspólnym stole
Jest taki wieczór,
gdy gasną spory,
znika nienawiść…
Wieczór, gdy łamiemy opłatek,
składamy życzenia…
To noc wyjątkowa…
Jedyna… Niepowtarzalna…
Noc Bożego Narodzenia…
Magicznych Świąt
Bożego Narodzenia,
Wszystkim Przewodnikom
życzy Redakcja Bytomika
Boże
Narodzenie
Niechaj będzie zawsze
Boże Narodzenie
Opowieści biblijne
Pachnące choiny
Dzwonki po dary
Święta, święta mamy
Oby z tego
Świątecznego nastroju
Niecoś zostało
W dniach znoju
Leonard Kłos
Biuletyn
Przewodników
Redaguje kolegium przewodnickie w składzie:
Krzysztof Mikucki: Prezes Koła Przewodników
Turystycznych w Bytomiu; Tel.: 0 602556976
Krzysztof Kukliński: Redakcja oraz skład komputerowy. Tel.: +48 793618719, E-mail: [email protected]
Redakcja zastrzega sobie prawo do adiustacji i
skracania tekstów. Materiały prosimy kierować na
wyżej wymieniony adres E-mail.
BYTOMIK NR 3/2013
Strona 24
WIGILIA PRZEWODNICKA
Pragniemy poinformować wszystkich
członków naszego Koła, że tegoroczna
Wigilia Przewodnicka odbędzie się w
dniu 19 grudnia 2013 r. o godz. 17,00
w restauracji PAULA
Bytom, ul. Zabrzańska 30.
Koszt wigilii: 50,00 zł.
W
dniu 5 września 2013 r. ukazał się
nowy wrześniowy numer wydawnictwa „Rynek 7”, a w nim wywiad z prezesem
Koła Przewodników Turystycznych w Bytomiu, Krzysztofem Mikuckim.
W
dniu 30 września 2103 r. ukazał się
numer „Życia Bytomskiego”, z ciekawym artykułem pt. „Zapowiadał się sukces”
oraz wywiad „Góry ocaliły jej życie” relacjonującym spotkanie przewodników z himalaistką Aleksandrą Dzik.
W
dniu 4 października 2013 r. na Zamku Piastowskim w Raciborzu odbyły
się wojewódzkie obchody Światowego Dnia
Turystyki. Podczas tego spotkania wyróżniona została dyplomem Marszałka Województwa Śląskiego „Za zasługi dla turystyki” nasza koleżanka, Małgorzata Janota.
Odznaka Regionalna Przewodnika
Turystycznego PTTK
Samorząd Przewodników Turystycznych PTTK
Województwa Śląskiego W dniu 20 listopada
2011 r. uchwałą ustanowił dla przewodników
miejskich i terenowych odznakę regionalną
„Przewodnik Turystyczny PTTK – Województwo Śląskie”.
Prawo do noszenia
odznaki
mają członkowie PTTK z
aktualnie opłaconą
składką
członkowską w
PTTK, którzy
posiadają jedno
z
uprawnień:
przewodnika po
województwie
śląskim, przewodnika po obszarze byłego województwa katowickiego, bielskiego lub częstochowskiego, przewodnika po Katowicach wraz z
Górnośląskim Okręgiem Przemysłowym, przewodnika po Katowicach oraz innych miastach
konurbacji górnośląskiej.
Wykaz 16 członków naszego Koła, którym w
2013 r. wydano taką odznakę:
W
dniu 28 października 2013 r. ukazał
się numer „Życia Bytomskiego”, z
artykułem pt. „Słynni górale”, Janusza Majera oraz wywiad „Prezes najwybitniejszych
wspinaczy” relacjonującym spotkanie przewodników z himalaistą Januszem Majerem.
Tomasz Biskup
Sławomir Hanc
Małgorzata Janota
Marian Jonek
Agnieszka Kloc
Zbigniew Kosin
Marta Masternak
Krzysztof Mikucki
Mirosław Musiał
Jerzy Nowakowski
Marian Płachetka
Krystyna Szafranek
Tomasz Śmiałek
Teresa Tworek
Jacek Urban
Henryk Wilk
Internet: http://przewodnicy.bytom.pttk.pl/biuletyn.html
BYTOMIK NR 3/2013

Podobne dokumenty