Bytomik 3/2013 - Przewodnicy Pttk Bytom
Transkrypt
Bytomik 3/2013 - Przewodnicy Pttk Bytom
Strona Bytom — 5 Grudnia 2013 — BYTOMIK NR 3/13 (Numer 30) KWARTALNIK NOWINY — INFORMACJE — ZAPROSZENIA — KOMENTARZE Gong, Jiří i Wielki Piec strona 2 WIELE RZECZY W ŻYCIU TO PRZYPADEK JAK BYŁO NA BARANIE strona 4 JAK TAM Z GÓRAMI ZA „PRZYKOPĄ”? strona 10 PASJONAT POD BARANIĄ strona 12 PIELGRZYMKA DO PIEKAR strona 13 POGÓRZE GLICZAROWSKIE strona 14 INDUSTRIADA Stanisław Pisarek: podróżnik, grotołaz, narciarz, wydawca, redaktor naczelny w ydawnictwa STAPIS w Katowicach, w którym wydał m.in. ponad 70 tytułów książek o tematyce górskiej, alpinistycznej i wspinaczkowej. Krzysztof Mikucki: W 1990 roku powstało wydawnictwo STAPIS, z którego do księgarń trafiło więcej pozycji o tematyce górskiej niż analogicznych serii jakie pojawiły się w latach poprzednich wydawanych przez ISKRY oraz wydawnictwo ATT. (Ciąg dalszy na stronie 6) strona 15 RAJD PROMIENISTY strona 17 BIZON BLISKO! strona 18 MÓJ PIERWSZY RAZ strona 19 BROAD PEAK ZIMĄ strona 20 To już pora na Wilijo strona 22 Nasze NOWINKI strona 24 ŚWIATOWY DZIEŃ TURYSTYKI OBCHODY WOJEWÓDZKIE W dniu 4 października 2013 r. na Zamku Piastowskim w Raciborzu odbyły się wojewódzkie obchody Światowego Dnia Turystyki. Uroczystość rozpoczęła się od zwiedzania Zamku. W pieczołowicie wyremontowanych wnętrzach uczestnicy zwiedzili ciekawą ekspozycję poświęconą przeszłości Raciborza, przyrodzie i tradycjom regionalnym. (Ciąg dalszy na stronie 16) BYTOMIK NR 3/2013 Strona 2 Gong, Jiří i Wielki Piec O strawa miasto, które podobnie jak Katowice i nasza śląska aglomeracja kojarzone były z przemysłem, zanieczyszczeniem, kopalniami i hutami. Obecnie miasto zmienia swoje oblicze. Już od dawna miłośników rozrywki przyciąga ulica Stodolni, która w weekendy przeżywa prawdziwe oblężenie. Całe rodziny odwiedzają pięknie położone ZOO którego atrakcją jest słonica Rashmi czy tez Ogród Botaniczny. Wraz z Kołem Naukowym Kon-Tiki, które działa przy Uniwersytecie Ekonomicznym 16 listopada 2013 r. wybrałam się do Ostrawy do dzielnicy Vitkovice. Na mapie zabytków techniki pojawił się bardzo ciekawy adres, jest nim Dolny Obszar Vitkovice – dawne „stalowe serce” monarchii habsburskiej i Czechosłowacji. Obecnie ten obszar nazywany jest „ostrawskimi Hradczanami”. W poprzednim roku znalazł się na 5 – tym miejscu pod względem liczby turystów odwiedzających, w Republice Czeskiej. Cały teren z uwagi na jego wyjątkowy charakter ogłoszony został w 2002 roku narodowym zabytkiem kultury. BYTOMIK NR 3/2013 Strona 3 (Ciąg dalszy ze strony 2) Od kilku lat ubiega się o wpis na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. O unikatowości tego miejsca świadczy to, że w jednym miejscu miało miejsce wydobycie węgla, produkcja koksu i wytapianie żelaza. Miejsce cały czas się zmienia i otwiera nowe atrakcje. W trakcie wciąż trwającej rekonstrukcji obiektu przebudowano zbiornik gazowy z 1924 roku, który służył do gromadzenia gazu z wielkich pieców. Ten imponujący obiekt o wdzięcznej nazwie Gong, o szerokości ok. 70 m i wysokości 33 m został przebudowany na salę koncertową mogącą pomieścić 1,5 tys. osób, z galerią, kawiarnią itp. Autorem projektu jest wybitny czeski architekt Josef Pleskot. Ostatnio scena była świadkiem koncertów bardzo lubianego w Polsce artysty Jaromira Nohavicy, występował tu razem z orkiestrą z ostrawskiej Filharmonii im. Leosa Janacka. Ponadto w Gongu znajduje się kawiarnia oraz galeria, która gości ciekawych twórców. Zwiedzanie odbywa się w towarzystwie przewodnika, który pokazuje zakamarki kompleksu. Na trasie zwiedzania znajduje się wielki piec, można dostać się na jego szczyt wyciągiem skipowym, który służył do transportowania wsadu wielkiego pieca, dobrze, że obecnie piec jest wygaszony. Następnie można udać się na szczyt wieży na wysokość 6060 metrów, skąd przy ładnej pogodzie rozpościera się widok na okolice, szczyty pasma Beskidów oraz można ogarnąć ogrom kompleksu Dolnego Obszaru Vitkovice. Razem z Jiřím, przesympatycznym starszym panem, naszym przewodnikiem, który opowiadał o wszystkim z pewną dozą czeskiego humoru udajemy się na dno wielkiego pieca, tylko czerwone podświetlenie wnętrza pozwala nam uświadomić, że w trakcie produkcji temperatura dochodziła do 2000 stopni Celsjusza. Ogrom konstrukcji, wprowadzenie nas w technologiczne zagadnienia, zrobiło na uczestnikach wycieczki ogromne wrażenie. Ale to nie wszystko, dawne płuca huty stały się interaktywnym małym muzeum techniki w którym w atrakcyjny i zabawny sposób można zapoznać się z myślą techniczną, zjawiskami które nas otaczają, można np. samemu wyprodukować prąd. To dopiero początek, w budowie nowoczesny Wielki Świat Techniki, w którym wykorzystane zostaną wszelakie interaktywne techniki, otwarcie planowane jest na 2014 rok. Dolny Obszar Vitkovice z racji możliwości staje się bardzo interesującym miejscem i gwarantuje wysoką jakość oferty i to tuż za miedzą. Brawo Czesi. Agnieszka Kloc BYTOMIK NR 3/2013 Strona 4 Jak było na „BARANIE” ? relacjonuje gość imprezy p. Maria Wosik z Myszkowa ierwszy październikowy weekend miałam okazję spędzić w gronie pasjonatów gór - członków Bytomskiego Koła Przewodników, którzy jak co roku o tej porze, wyjechali w plener na tradycyjnego „barana”. W tym roku organizatorkami imprezy zostały kol. kol. Teresa Tworek i Agnieszka Kloc, które zaprosiły nas w Beskid Wyspowy i Gorce. Wybór miejsca okazał się nadzwyczaj trafny, gdyż teren ten, ze względu na odległość, nie za często jest odwiedzany. Po raz pierwszy też naszym kierowcą była pani, która z kobiecą niezawodną intuicją wiozła nas do celu. Pokonaliśmy trasę z Bytomia przez Olkusz, Skałę, Korzkiew, Wieliczkę , Dobczyce, Szczyrzyc do Mszany Dolnej, gdzie w obiekcie agroturystycznym zatrzymaliśmy się na nocleg. P Oczywiście po drodze zwiedzaliśmy ciekawe obiekty, a było ich sporo. W Korzkwi zwiedziliśmy zamek Donimirskiego, który po renowacji spełnia częściowo funkcję hotelarskorestauracyjną. W Szczyrzycu podziwialiśmy kościół i klasztor cystersów otoczony pięknym ogrodem, który odkrył przed nami barwną jesienną szatę. Byliśmy też w tamtejszym muzeum, którego ciekawe zbiory warto zobaczyć. Następnego dnia podjechaliśmy w rejon Gorczańskiego Parku Narodowego i tu w Koninkach wjechaliśmy wyciągiem krzesełkowym na górę Tobołów (994m.n.p.m.), skąd leśną ścieżką doszliśmy na szczyt Suhora. (Ciąg dalszy na stronie 5) BYTOMIK NR 3/2013 Strona 5 (Ciąg dalszy ze strony 4) Na szczycie znajduje się obserwatorium astronomiczne. Dzięki prywatnym znajomościom Tereni i Jej Męża udało się zwiedzić ten obiekt. Z zachwytem patrzyliśmy na znajdującą się w nim aparaturę i jej działanie, ale też z wytężoną uwagą słuchaliśmy przyjmującego nas pracownika naukowego p. Waldemara Ogłazę, który starał się za wszelką cenę, słowem i gestem przybliżyć nam wciąż niezgłębione tajemnice Kosmosu. W drodze powrotnej, na przełęczy Glisne, zwiedziliśmy nieduży kościółek p.w. Matki Boskiej Patronki Partyzantów. Nie zabrakło też na imprezie tradycyjnej biesiady, a warunki ku temu były wyśmienite. Wieczór w Mszanie upłynął więc w atmosferze wesołości, wspólnych śpiewów, wspomnień i anegdot, w których celowali koledzy: Franek Drobny, Henio Wilk, Grzesio Słodczyk i Gerd Patschek. Słowa podziękowania składamy Koledze, który umilał nam czas grą na gitarze i tym samym mobilizował nas do śpiewania. W wyborach na przewodnika roku wyróżniona została Agnieszka Kloc i Jej to wręczono symboliczny zbyrcek. „Wracaliśmy wieczorem „zakopianką” pogrążeni w milczeniu i kontemplacji, przesiąknięci przyjaźnią, która rodzi się we wspólnym przeżywaniu urody świata, a która jest cechą ludzi o wysokim poziomie etycznym, co zazwyczaj dotyczy mieszkańców Śląska. Śmiało to stwierdzam, bo wielokrotnie się o tym przekonałam w kontaktach z rdzennymi Ślązakami. Chcę za to wyrazić im wdzięczność i szacunek.” Maria Wosik Korekta tekstu – Danuta Frycz BYTOMIK NR 3/2013 Strona 6 WIELE RZECZY W ŻYCIU TO PRZYPADEK (Ciąg dalszy ze strony 1) Skąd pomysł na wydawanie książek o tematyce górskiej? Stanisław Pisarek: To, że wziąłem się za działalność wydawniczą to przypadek. Taka jest moja teoria, że rządzi nami przypadek, los. Trafiamy do jakiejś klasy w jakiejś szkole i w tej szkole okazuje się, że trafiamy na takich a nie innych ludzi i ci ludzie potrafią wpłynąć na nasze życie, a my na ich życie. A przecież niewielki przypadek sprawiłby że trafilibyśmy do innej szkoły a w niej do klasy nie A tylko B. Urodziłem się i jestem człowiekiem aktywnym i ciekawskim życia, wręcz wścibskim. Interesują mnie wszelkie formy aktywności. Jeszcze jako chłopak zapisałem się do speleo-klubu, dużo chodziłem po górach. I ta forma aktywności po pierwsze, a po drugie środowisko, w którym się dzięki temu znalazłem bardzo mnie urzekło. Któregoś dnia postanowiłem zacząć wydawać jakieś publikacje związane z tą tematyką. No i tak się zaczęło. Lubię to robić. Traktuję to czasami zarobkowo jeśli się udaje, chociaż zazwyczaj rzadko. A czasami traktuję to bardziej hobbystycznie, bardziej ambicjonalnie. Jeżeli trafiam na fajną książkę zależy mi na tym, by ją wydać po polsku. Nie zawsze jednak jestem w stanie ocenić, bo nie znam języka polecanej książki. Jeżeli ktoś mi polecał na przykład książkę włoską i mówił, że jest wybitna, świetna, to ja nie byłem w stanie samemu tego zweryfikować, bo nie znam języka włoskiego. A potem kiedy już kupiłem prawa autorskie, kiedy już zleciłem tłumaczenie, było już za późno, żeby się wycofywać, bo ileś ruchów zostało wykonanych, trzeba było już książkę wydać, mimo że już potem nie byłem do niej przekonany. Ale generalnie staram się wyszukiwać i wydawać książki ciekawe, ważne, wnoszące coś nowego. No i rzeczywiście uzbierało się tych książek ponad 70. Trochę już jest. Ale wcześniej, pod koniec lat 80-tych na rynku funkcjonowało już wydawnictwo Almapress. Jakie książki w tamtym czasie wydało? Moja droga do wydawania profesjonalnego rozpoczęła się od działalności studenckiej Najpierw byłem działaczem turystycznym na studiach. Potem zdarzyło mi się prowadzić (Ciąg dalszy na stronie 7) BYTOMIK NR 3/2013 Strona 7 (Ciąg dalszy ze strony 6) śląski oddział studenckiego wydawnictwa Almapress w Czeladzi. Tam zacząłem wydawać książki i poznałem tę profesję. Pierwszą moją górską książką było K2 Triumf i Tragedia Jima Currana – ważna i dobra pozycja. Wiąże mi się z nią taka anegdota. Wtedy przepisy polskie były tak dziwne a moc złotówki była taka słabiutka. Autor tej książki – Anglik przyjechał wtedy do Polski jako gość Przeglądu Filmów Górskich w Katowicach. Dostał wówczas od nas honorarium w złotówkach, które z ledwością wystarczyło na zakup śpiwora. Drugą książką jest słynny, kultowy podręcznik wspinaczki skalnej Wacława Sonelskiego „W skale”. A trzecią książką było „Mniej niż więcej Daulaghiri” Mirka Falco-Dąsala. Pewnie wydałbym więcej książek, ale wówczas był poważny kryzys i olbrzymie ograniczenia. Nie dość, że obowiązywała cenzura, to papier na wydawanie książek przydzielało Ministerstwo Kultury. Nie było wolnego rynku. Żeby wydać książkę w Polsce, wówczas trzeba było pisać projekty, które były składane w Ministerstwie, które zatwierdzało programy wydawnicze wszystkich wydawnictw w Polsce, no i były tylko trzy książki, bo później Almapress się rozpadł. Na gruzach tego Almapressu ja założyłem już swoje własne prywatne wydawnictwo STAPIS. W ofercie wydawnictwa STAPIS jest wiele publikacji autorstwa znanych postaci w świecie himalaizmu. Są autorzy polscy i zagraniczni. Jak załatwia się z autorami wydawanie takich książek? No właśnie. Ja ubolewam, że mam tak mało Polaków. Że tak mało Polaków pisze, a jeżeli już, to pisze ciekawie. Dlatego szukam wśród zagranicznych autorów. Nie mam jeszcze niestety na koncie pisarza z Rosji, a przecież jest tam wielu ludzi gór. Najpierw trzeba wyszukać ciekawy tytuł. Później dotrzeć do tego, kto posiada prawa. Wówczas negocjuje się cenę za odstąpienie praw do wydania w języku polskim. W sensie ryn- kowym książka jest takim samym produktem jak jakikolwiek artykuł spożywczy czy odzieżowy. Po prostu trzeba ileś zainwestować. W przypadku książki trzeba kupić prawa, potem trzeba opracować tę książkę, przetłumaczyć, opracować redakcyjnie, zrobić korektę, opracować graficznie, wydrukować. A po tym trzeba się jeszcze bardzo namęczyć, by ją sprzedać. Która książka jest szczególnie wyjątkowa i dlaczego? Najbardziej wyjątkową pozycją, zdecydowanie na pierwszym miejscu jest Korona Ziemi Artura Hajzera, która zdobyła tytuł książki roku 2013. Książka opisuje najwyższe szczyty kontynentów oraz historię ich zdobywania. Książka napisana przez Artura niezwykle mądrze, ciekawie, z bardzo dużą ilością zaskakujących dygresji. Nie ma innej książki o górach, w której występuje Ferdynand Ossendowski – polski literat, z górami mający niewiele wspólnego. Książka, która trochę nam zmienia historię alpinizmu, książka która piętnuje górskie oszustwa, coraz częstszy górski brak solidarności w momentach kiedy przez komercję zabijane jest człowieczeństwo. (Ciąg dalszy na stronie 8) BYTOMIK NR 3/2013 Strona 8 WIELE RZECZY W ŻYCIU TO PRZYPADEK Książka „Korona Ziemi” i współpraca z Arturem podczas jej tworzenia to – oprócz WEGI czyli Wielkiej encyklopedii gór i alpinizmu – moje największe osiągnięcie wydawnicze. Zwłaszcza, że jest to też książka rodzima, absolutnie polska i jest ładnie wydana. To album w twardej oprawie z kolorowymi zdjęciami nie odbiegający poziomem od książek zachodnich. Z tej książki jestem wyjątkowo dumny. Myślę, że wydawnictwo może być dumne z wydawanej od kilku lat Wielkiej encyklopedii gór i alpinizmu autorstwa Małgorzaty i Jana Kiełkowskich. Jak zrodził się pomysł na wydanie tak poważnej i prestiżowej publikacji? Powiedziałem, że jestem najbardziej dumny z Korony Ziemi, ale najbardziej dumny w sensie literackim, natomiast w sensie osiągnięcia w ogóle, to moim życiowym osiągnięciem, którego chyba sam już nie pobiję, jest wydanie siedmiotomowej encyklopedii. Pomysł na encyklopedie powstał w końcu XX wieku. Jego autorem jest współpracujący wówczas ze mną Piotr Kasprowski. Ale realizacja pomysłu w duecie ze mną po prostu nas przerosła. Nasze drogi przez różne niepotrzebne nieporozumienia rozeszły się i ubolewam nad tym do dziś. Na szczęście pracy nad WEGĄ podjęli się Małgorzata i Jan Kiełkowscy. W momencie kiedy trafi się duet o podobnym poziomie, kiedy jedno jest mądrzejsze od drugiego, a drugie od pierwszego, czyli mamy przed sobą absolutnych partnerów, wówczas można liczyć na niezwykłe efekty. No i tak się stało. Jan i Małgorzata Kiełkowscy przejdą do historii. Pamięta Pan pierwszą swoją przeczytaną książkę o górach? Najpierw była przeczytana książka, czy pasja do gór i podróży? Pierwsza przeczytana książka w ogóle to W pustyni i w puszczy już pierwszej klasie szkoły podstawowej. Ledwie się nauczyłem czytać. Pierwszą górską była Polska Safari w Górach Księżycowych Tadeusza Bernadzikiewicza, która jakimś trafem stała na półce w domu. Później czytałem sporo innych górskich książek. Równolegle dużo jeździłem w skałki. Miałem w rodzinie bardzo dobrego speleologa (Kuba Owczarek, jego biogram jest w VI tomie WEGA – Ludzie gór), mojego starszego o 10 lat kuzyna. On miał 20, a ja miałem 10 lat, a już z nim jeździłem w skałki. Mieszkając w Częstochowie miałem blisko Olsztyn. Jeździłem z nim w te skałki autobusem i tam się próbowałem wspinać i tam się zaraziłem wspinaczką, jaskiniami i przygodą związaną ze skałą, z górami. Jeżeli pojawił się już temat podróży, to spytam się o dotychczasową górską działalność? Głównie speleologiczna. Trochę rowerowa i skiturowa. Troszkę też wysokogórskiej turystyki. Dojrzewałem biznesowo w czasach trudnych. Zaczęły się walki o zakładanie własnej firmy, no i wpadłem w wir zapominając o górach. Na pierwszej wyprawie górskiej w górach Taurus w Turcji byłem mając zaledwie 17 lat. Potem wszystko się przerwało, studia na oceanografii, potem zacząłem nurkować, no i tak te góry niestety odeszły. (Ciąg dalszy na stronie 9) BYTOMIK NR 3/2013 Strona 9 Małgorzata i Jan Kiełkowscy (Ciąg dalszy ze strony 8) Gdybym mógłbym cofnąć czas napierałbym dużo bardziej. Wróciłem po długiej przerwie, bo dopiero po 20 latach w 1995 r. Sam już sobie zorganizowałem wyprawę do Ekwadoru i wszedłem wtedy na wulkan Cotopaxi i niemal na Chimborazo. Potem byłem w Chile, przejechałem na rowerze duży kawał pustyni Atakama wchodząc po drodze na 5-tysięczniki i wjeżdżając rowerem na 5200, potem byłem w Meksyku gdzie wszedłem na Pico de Orizaba, w Uralu Polarnym, na Araracie, próbowałem zdobyć Kazbeg w Gruzji. Teraz staram się ciągle cały czas gdzieś jeździć. Bardzo lubię rower. Rower nie tylko w górskim sensie, chociaż zdarzyło mi się przejechać sporo po Iranie i po Turcji, sporo po Hiszpanii i Portugalii, sporo po Chile i Boliwii. Ale rowery także jako środek komunikacji, ponieważ bardzo przybliża do ludzi. Jak się gdzieś podróżuje rowerem i gdzieś puka do drzwi, to człowiek jest przyjęty, jest zaproszony, może sobie rozbić namiot w ogrodzie, nie budzi wątpliwości, a gościnność i przychylność. Jak słychać turystyka rowerowa nie jest Panu obca. A zatem jakie najbliższe rowerowe plany? Najbliższe moje rowerowe plany to przejazd łańcuchem Pirenejów od morza śródziemnego do Atlantyku, ale nie wiem, czy mi to wyjdzie z powodów czasowych. Ale kiedyś to zrobię. Najciekawszą moją podróżą była realizacja pomysłu, żeby w jednym roku stanąć na czterech końcach Europy. Na początku nie wiedząc za bardzo, gdzie który koniec jest. Długo trwało zanim dowiedziałem się gdzie jest wschodni koniec Europy — łącznie z konsultacjami geograficznymi na Uniwersytecie Śląskim. Teraz wiem, że wschodni koniec Europy to punkt, gdzie rzeka Bajdarata uchodzi do zatoki Bajdarackiej morza Karskiego na samym końcu Uralu Polarnego. Dotarcie tam, to była wyjątkowa przygoda. Ja myślę, że nie będziemy więcej zdradzać informacji na temat czterech krańców Europy, a w zamian zaprosimy w przyszłości czytelników na spotkanie, gdzie będzie okazja rozwinąć ten temat. Życzę udanych wypraw i wielu ciekawych publikacji. Dziękuję za rozmowę. Krzysztof Mikucki BYTOMIK NR 3/2013 Strona 10 JAK TAM Z GÓRAMI ZA „PRZYKOPĄ”? (czytaj: kanał La Manche) Anglia postrzegana jest z reguły jako kraj nizinny, w odróżnieniu od Szkocji, gdzie znajdują się najwyższe szczyty wyspy. Tymczasem od północnych krańców Anglii, prawie od granicy ze Szkocją ciągnie się w kierunku południowym, długi na 400 km pas gór Penińskich. Nie są to co prawda góry imponujące wysokością, najwyższy szczyt Cross Fell wznosi się na wysokość 893 m n.p.m. Nie mniej jednak w sposób zasadniczy wpływają na krajobraz regionu sięgający po Derby czy Nottinghamm. Przez góry te prowadzi najstarszy, długodystansowy szlak turystyczny Wielkiej Brytanii, o długości około 430 km. Nie te jednak góry są tematem niniejszych rozważań. Pragnę zwrócić uwagę na Lake District, zwany także Lakeland (Kraina Jezior), obszar w północno-zachodniej Anglii, w hrabstwie Cumbria, uchodzący za jeden z najpopularniejszych miejsc wypoczynkowych Wielkiej Brytanii. Obszar ten w swojej centralnej części obejmuje Park Narodowy Lake District, utworzony w 51 r. na powierzchni 2292 km kw. Jest to kraina obfitująca w jeziora (największe Windermere jest także największym jeziorem Anglii) i góry (najwyższy szczyt Anglii-Scafell Pike 978m). Kraina ta stanowiła też inspirację dla artystów, szczególnie w dobie romantyzmu. To z nią związani byli poeci William Wordsworth, Samuel Taylor Coleridge oraz Robert Sauthey (zwani angielskimi poetami jezior), a także pejzażysta John Constable, który nazwał ją najpiękniejszym w świecie krajobrazem". Lake District liczy około 55 km szerokości. Jej ukształtowanie terenu to wynik zlodowaceń, z których ostatnie miało miejsce około 15000 lat temu. Wiele z wyrzeźbionych przez lodowiec dolin u-kształtnych wypełniają jeziora. W wyższych partiach odnajdziemy cyrki lodowcowe, często zajęte przez jeziora karowe. Wyższe góry są skaliste, niższe zaś pokrywają otwarte wrzosowiska, w dużej części porośnięte paprocią. Poniżej linii drzew pierwotne lasy dębowe występują obok dziewiętnastowiecznych plantacji sosny i torfowisk. By znaleźć się w opisywanym wyżej regionie, nasza grupa musiała przemieścić się samochodem ze wschodniego wybrzeża Anglii prawie na zachodnie. Naszą bazą wypadową stała się mała miejscowość Hawkshead, skąd wyruszaliśmy w różne grupy górskie. (Ciąg dalszy na stronie 11) BYTOMIK NR 3/2013 Strona 11 (Ciąg dalszy ze strony 10) Niemal do każdego punktu wyjściowego można było dojechać drogą o nienagannej nawierzchni asfaltowej. Bywały momenty, kiedy rosła adrenalina, w trakcie jazdy bardzo krętą drogą o szerokości około trzech metrów obrzeżoną wysokimi murkami kamiennymi. Niemalże wszystkie budynki wykonane są z łupków o ciemno grafitowej barwie. Nie brak tu różnych pubów, kafejek, pizzerii czy restauracji typu fish&chips. Ilość sklepów branży sportowo - turystycznej wprost mnie zaszokowała. Co ciekawe, w rejonach turystycznych ceny tych artykułów są z reguły niższe niż w wielkich miastach, a obniżki sezonowe dochodzą do 50%. Sklepy tej branży znajdziemy nawet w najmniejszych miejscowościach. Możliwości wycieczek satysfakcjonują chyba większość turystów, bo począwszy od zwiedzania atrakcyjnych miejscowości z ciekawą angielską architekturą, przez wędrówki dolinami, pokonywanie długich grzbietów, aż do wejść na eksponowane szczyty skalistymi graniami. Od dwóch lat udostępnione są dodatkowe atrakcje w rejonie masywu łupkowego Skiddaw. Otóż, niedaleko przełęczy Honister Pass znajduje się kopalnia łupków Honister Slate Mine, o ponoć dziewięćsetletniej historii (podobno już ostatnia w Wielkiej Brytanii) i można tam zwiedzać sztolnię wydobywczą. W latach 2011-2012 na ścianie skalnej masywu udostępniono dwie via ferraty"Classic i Extreme", wyprowadzające na szczyt Fleetwith Pike. Można wreszcie przepłynąć statkiem jezioro Ullswater i wracać 10kilometrowym szlakiem górskim ponad brzegami jeziora. Ciekawym przeżyciem było obserwowanie konkursu owczarków angielskich rasy Border Collie, w zaganianiu owiec. Turystycznym centrum jest urocze miasteczko Ambleside ( ok. 2600 mieszkańców), atrakcyjnie usytuowane na tarasach doliny, o oryginalnej architekturze. Ambleside znane jest również z tego, że posiada najprężniej działającą sekcję górskiego pogotowia ratunkowego w Wielkiej Brytanii. Przed wylotem do Anglii trochę zdeprymowała mnie informacja, iż Cumbria jest określana jako jej najwilgotniejszy region. Rzeczywistość była bardziej optymistyczna - na dziesięć dni mojego pobytu, tylko w dwóch dniach trochę popadało. Wracając jednak do tytułowego pytania… Góry za „przykopą” są OK, czyli chciałoby się tam wrócić. Grześ Słodczyk BYTOMIK NR 3/2013 Strona 12 PASJONAT Wieści z Baraniej Góry Człowiek mający wielkie zamiłowanie do czegoś, oddany czemuś, zainteresowany czymś; hobbysta, miłośnik, entuzjasta to pasjonat. Oczywiście to określenie ma jeszcze inne znaczenie, ale zupełnie nie o to drugie mi chodzi. Zastanawiam się, czy pasjonat to dobre określenie dla osoby, o której chcę napisać — ale po krótkim namyśle i analizie tego, co chcę przekazać jestem w stu procentach pewny. Więc chyba czas napisać, o kogo mi chodzi, a odpowiedź jest bardzo prosta, bo to nasz kolega Krzysztof Mikucki, który właśnie wpadł na pomysł skolekcjonowania historycznych pocztówek pochodzących z terenu Baraniej Góry i najbliższych okolic dla ekspozycji Muzeum Turystyki Beskidu Śląskiego PTTK. Przedsięwzięcie nie lada trudne i zaszczytne, ale właśnie dla kogoś, kto robi coś z pasją, staje się o wiele łatwiejsze. Po kilku miesięcznych poszukiwaniach na Jarmarkach staroci w Bytomiu, Gliwicach, Mysłowicach, licytacjach na portalach internetowych, podczas których przebijał imponującą zwariowaną kwotą, wspaniała kolekcja pocztówek została zebrana, fachowo oprawiona i w tym sezonie podczas jednego z czerwcowych dyżurów, jako dar zawisła w izbie ekspozycyjnej Muzeum Turystyki Beskidu Śląskiego PTTK „U źródeł Wisły” na Przysłopie pod Baranią Górą. Zbiór ten, to cenny materiał, który zwiedzającym turystom daje pogląd jak zmieniają się poprzez lata miejsca historyczne i cieszy się dużą oglądalnością. Za tak bezcenny dar pragnę złożyć szczere podziękowania i już dzisiaj zapraszam do zwiedzenia w przyszłym sezonie ekspozycji muzeum. Kustosz - Eugeniusz Gnacik BYTOMIK NR 3/2013 Strona 13 Małgorzata Janota PIELGRZYMKA PRZEWODNIKÓW DO PIEKAR ŚL ŚL. Mszę Świętą koncelebrowali kapelani przewodników – ks. Piotr Wenzel z archidiecezji katowickiej i ks. Sławomir Młodzik z diecezji gliwickiej. Na zakończenie Mszy Św. kol. Ryszard Ziernicki podziękował kapłanom i zebranym za wspólną modlitwę i wręczył ks. Olszowskiemu pamiątkowy album o górach. W dniu 16 listopada 2013 r. odbyła się IX Pielgrzymka Przewodników Turystycznych Województwa Śląskiego do Piekar Śląskich. Pielgrzymka już tradycyjnie zamyka sezon turystyczny, stanowi podsumowanie kolejnego etapu naszej ziemskiej wędrówki. W tym roku w pielgrzymce udział wzięło 140 przewodników, w tym kilkunastoosobowa grupa z naszego Koła (Maria Wilk, Henryk Wilk, Urszula Wielka, Danuta Frycz, Gerard Patschek, Urszula Patschek, Ela Rogoża, Hanka Wilczek, Irena Sapota, Jerzy Nowakowski, Marian Jonek, Marian Płachetka, Irena Płachetka, Eugeniusz Dwornik, Mirosław Musiał, Franciszek Drobny, Małgorzata Janota). Pielgrzymów powitał kustosz piekarskiego Sanktuarium ks. prałat Władysław Nieszporek. Następnie zebrani wzięli udział w Mszy Św. celebrowanej przez ks. Grzegorza Olszowskiego, wikariusza generalnego archidiecezji katowickiej. W homilii ks. wikariusz mówił o powołaniu przewodnika, o tym, że przewodnik nie może tracić z oczu celu wędrówki, a w szczególności tego, że celem każdej wędrówki jest ostatecznie niebo. Nawiązując do słów czytanej wcześniej Ewangelii dodał, że ważna jest wytrwałość w wędrówce, a dla człowieka wiary ważna jest wytrwałość w modlitwie. Wbrew pozorom przewodnik też potrzebuje być prowadzonym, a prowadzić go może Chrystus. Po krótkiej przerwie na kawę pielgrzymi zebrali się w Sali konferencyjnej Muzeum aby wysłuchać wykładu pt. „Król Jan III Sobieski a Piekary Śląskie” poświęconego 330 rocznicy odsieczy wiedeńskiej i wizycie króla Jana III Sobieskiego w sanktuarium piekarskim. Wykład, bogato ilustrowany przezroczami, przygotowali przewodnicy piekarscy – kol. Krystyna Michna Wrodarczyk i kol. dr Adam Fryc. Pielgrzymkę zakończyła wspólna modlitwa pod pomnikiem Jana Pawła II u stóp piekarskiej Kalwarii. BYTOMIK NR 3/2013 Strona 14 POGÓRZE GLICZAROWSKIE d kilku lat przewodnicy z woj. śląskiego i małopolskiego spotykają się na wspólnych wycieczkach szkoleniowych organizowanych na przemian przez oba środowiska. W tym roku, w 27 października, wędrowaliśmy przez Pogórze Gliczarowskie. W wycieczce wzięło udział ok. 80 osób, w tym m.in. z Bytomia kol. Eugeniusz Gnacik i kol .Józef Woźnicka. Uczestnicy przyjechali dwoma autokarami z Krakowa i Katowic. Naszą grupę prowadził kol. Ryszard Ziernicki, który podczas przejazdu odcinkiem Katowice – Nowy Targ przedstawił wiele nowych, interesujących informacji krajoznawczych o tym terenie. Mnie najbardziej zainteresowała historia lotniska w Balicach i pierwszej walki powietrznej kampanii wrześniowej, która odbyła się na tym terenie. Obie grupy spotkały się w Nowym Targu gdzie zwiedziliśmy jeden z obiektów Szlaku Architektury Drewnianej w Małopolsce - kościół pw. św. Anny pochodzący prawdopodobnie z końca XV w. W późniejszym okresie świątynia była wielokrotnie odnawiana i przebudowywana. Dach kościoła (wspólny dla nawy i prezbiterium) oraz górna część wieży pokryte są gontem, ściany zaś oszalowane deskami. O Wewnątrz świątyni znajduje się polichromia z II poł. XIX w., a w późnobarokowym ołtarzu głównym - obraz przedstawiający rodzinę Najświętszej Marii Panny z 1516 r. Następnie zwiedziliśmy położony w południowowschodniej części Nowego Targu jeden z najstarszych rezerwatów w kraju „Bór na Czerwonem”, w którym chronione jest torfowisko wysokie wraz z otaczającym go kompleksem leśnym. Jego początki sięgają 1925 r. kiedy to ochroną objęto fragment torfowiska. Rezerwat zwiedza się korzystając ze ścieżki dydaktycznej prowadzącej na kopułę torfowiska gdzie wybudowano platformę widokową – wspaniała panorama Tatr! Warto odwiedzić to miejsce będąc z wycieczką w tym terenie – pracownicy nadleśnictwa Nowy Targ chętnie oprowadzą grupę i w interesujący sposób przekażą - tak jak nam - wiele przyrodniczych informacji. Kolejnym punktem wycieczki był przejazd do Nowej Białej i zwiedzenie drugiego rezerwatu „Przełom Białki pod Krempachami”. Rezerwat ma głównie charakter krajobrazowy, obejmuje malowniczy fragment rzeki Białki „przecinającej” dwie wapienne skały. (Ciąg dalszy na stronie 15) BYTOMIK NR 3/2013 Strona 15 (Ciąg dalszy ze strony 14) W jednej ze skał znajduje się jaskinia, w której odkryto ślady bytowania ludzi sprzed 30 tys. lat. W tym miejscu dużo geologicznych oraz archeologicznych wiadomości przekazał nam przewodnik grupy małopolskiej kol. Edward Fietko. Tak jak podczas poprzednich spotkań, tym razem również nie tylko zwiedzaliśmy kolejne obiekty podjeżdżając do nich autokarem, ale był też czas na wspólną wędrówkę, wzajemne poznawanie się i wymianę doświadczeń. Przejściu „Drogą Królewską” z Kotelnicy (gdzie wjechaliśmy kolejką) na Rusiński Wierch towarzyszyła piękna pogoda i równie wspaniała widoczność, co musiało skończyć się „szkoleniowo” – jeden z obecnych przewodników tatrzańskich metodycznie i szczegółowo omówił panoramę Tatr, którą podziwialiśmy przez całą trasę. Zakończenie wycieczki odbyło się w karczmie „Rusiński Wierch” gdzie po zjedzeniu obiadu złożonego z dań regionalnych wysłuchaliśmy dwóch prelekcji. Pani Stanisława Galica Górkiewicz przedstawiła historię Bukowiny Tatrzańskiej ilustrując ją dawnymi zdjęciami, a pan Kazimierz Furczoń opowiedział o hodowli owiec i wyrobie oscypków. Otrzymaliśmy również wiele materiałów promocyjnych oraz obszerny i bogato ilustrowany przewodnik po Bukowinie Tatrzańskiej wydany przez Towarzystwo Przyjaciół Bukowiny Tatrzańskiej. W przyszłym roku spotkanie planowane jest na terenie Zaolzia – zachęcam do udziału. Jacek Kręczyński 8.06.2013 Święto Szlaku Zabytków Techniki INDUSTRIADA W dniu 8 czerwca 2013 r. odbyła się kolejna już Industriada w ramach której przewodnicy z Koła Przewodników im. Antoniego Mizii w Bytomiu oprowadzali po: Elektrociepłowni Szombierki oraz przekazywali treść krajoznawcza w trakcie przejazdów kolejką wąskotorową od stacji Bytom Karb do Tarnowskich Gór. Oprowadzanie grup po Elektrociepłowni prowadziło trzech przewodników naszego Koła: Teresa Tworek, Tomasz Śmiałek, Sławomir Hanc oraz Stefan Hanula. Prowadzenie grup rozpoczęło się godz. 11:00 i trwało do godz. 19:20. Każdy z przewodników oprowadzał po 7 grup które liczyły 15 – 16 osób. W wyniku naszego wewnętrznego losowania co do kolejności oprowadzania pierwszy oprowadzał Tomasz Śmiałek, drugi Sławomir Hanc, trzeci Stefan Hanula i czwarta Teresa Tworek. Oprowadzanie jednej grupy trwało 40 minut. Każda grupa wchodziła do Elektrociepłowni co 20 minut. Wszystkich grup było 28 tj. ok. 430 osób. Godnym odnotowania jest fakt, że swą obecnością zaszczycił nas w Elektrociepłowni były Premier i Przewodniczący Parlamentu Europy – Jerzy Buzek w towarzystwie Prezydenta Miasta Bytomia Damiana Bartyli. Wycieczki na trasie przejazdu kolejką wąskotorową prowadzili w godzinach: - od 10:00 do 15:00 Eleonora Solak, Anita Jarominek - od 15:00 do 20:00 Anna Wilczek oraz Jerzy Nowakowski. Każdy z przewodników oprowadzał po dwie pełne rundy od stacji Bytom Karb do Tarnowskich Gór - tam i z powrotem. W międzyczasie przejazdów były prowadzone konkursy w ujeżdżaniu drezyną. O 18:00 na stacji Bytom Karb był przeprowadzony pozorowany wypadek uderzenia pociągu w przejeżdżający samochód osobowy Fiat Uno. Sławomir Hanc BYTOMIK NR 3/2013 Strona 16 ŚWIATOWY DZIEŃ TURYSTYKI OBCHODY WOJEWÓDZKIE (Ciąg dalszy ze strony 1) Duże zainteresowanie budziła część wystawy związana z tradycjami więziennictwa raciborskiego. Zwiedziliśmy także wciąż remontowaną zamkową kaplicę Św. Tomasza Becketa, kaplica, nazywana perłą śląskiego gotyku, powoli odzyskuje dawną świetność, co bardzo mnie ucieszyło, bo wciąż mam w pamięci jak jeszcze niedawno była zaniedbana i zniszczona. Następnie uczestnicy spotkali się w sali konferencyjnej na okolicznościowym spotkaniu. Były przemówienia, prezentacja filmu o odbudowie zamku, były też występy artystyczne utalentowanej młodzieży raciborskiej. Tę część uroczystości zakończyło wręczenie odznak i dyplomów. Miałam zaszczyt otrzymać dyplom Marszałka Województwa „Za zasługi dla turystyki”. Po zakończeniu części oficjalnej uczestnicy spotkali się przy poczęstunku, a następnie zainteresowane osoby mogły zwiedzić Browar Zamkowy, gdzie doświadczeni raciborscy piwowarzy przygotowują kilka gatunków znakomitego piwa, co miałam okazję osobiście stwierdzić w czasie degustacji. Nasza przewodniczka omówiła cały skomplikowany proces technologiczny, zobaczyliśmy urządzenia piwowarskie oraz pomieszczenia, w których odbywają się poszczególne jego etapy. Spotkanie upłynęło w miłej, koleżeńskiej atmosferze, czemu sprzyjał fakt, że udział w nim brało wiele osób znanych mi z działalności w PTTK oraz z pracy w branży turystycznej. Można było wymienić uwagi i podzielić się doświadczeniami. Małgorzata Janota BYTOMIK NR 3/2013 Strona 17 RAJD PROMIENISTY w Bytomiu Pogoda dopisała, uczestnicy i humory też, Rajd należy więc uznać za imprezę bardzo udaną. Kończąc chciałam podziękować Panu Krzysztofowi Wieczorkowi z Wydziału Kultury UM w W Dniu 27 września 2013 roku odbył się doroczny Rajd Promienisty zorganizowany z okazji Dnia Turystyki. Około 350 młodych ludzi, uczniów bytomskich szkół, przemierzało ulice miasta i podmiejskie szlaki turystyczne pod wodzą 14 przewodników turystycznych, wśród nich było 10 członków naszego Koła : Mira Jankowiak, Małgorzata Janota, Eleonora Solak, Teresa Tworek, Anna Wilczek, Piotr Dorkowski, Maciej Droń, Sławomir Hanc, Jerzy Nowakowski i Tomasz Śmiałek. Warto wspomnieć, że przebieg części tras został opracowany w oparciu o projekty kol. Tomasza Śmiałka. Wspierali nas zaprzyjaźnieni z naszym Kołem przewodnicy, będący członkami Naszego Oddziału. Start Rajdu nastąpił spod Biura Promocji, gdzie uczestników powitała Pani Anna Panas, Naczelnik Wydziału Kultury, Turystyki i Sportu bytomskiego Urzędu Miejskiego. Meta Rajdu również znajdowała się na Rynku – uczestnicy zjedli pyszną grochówkę korzystając z gościny jednego z „ogródków piwnych”, na ten czas zamienionego na „lokal bezalkoholowy”. Bytomiu za bardzo udaną organizację całego przedsięwzięcia oraz kol. Mirce Jankowiak za pomoc w skompletowaniu przewodnickiej obsługi Rajdu. Na mecie rozdano także nagrody dla zwycięzców konkursów przeprowadzonych na trasach rajdowych. Coroczny rajd promienisty wpisał się na stałe do miejskiego kalendarza wydarzeń, a więc do zobaczenia za rok. Małgorzata Janota BYTOMIK NR 3/2013 Strona 18 Bizon blisko! Coraz bliżej! Samiec alfa leżał na pastwisku, swój wzrok utkwił, patrząc na intruzów. Ileż to już razy przyjeżdżali tu niewiadomo skąd, zakłócając spokój całego stada. Krowy pasły się ignorując kolejną wycieczkę, ogonami nie machały bynajmniej z przesadnego zadowolenia, ale oganiając się przed uciążliwymi owadami. Cielęta skubały trawę ciekawie spoglądając z ukosa na ciągnik z przyczepą, co jakiś czas, któryś z małolatów podskakiwał do samicy, licząc być może jeszcze, na porcję niezapomnianego mleka. Kurozwęki — ostoja bizona Przewodniczka z dumą podkreślała, że jest to największe stado w Polsce i tutaj w Kurozwękach udało się im już rozmnożyć tych przybyszy z Ameryki Północnej. Siedząc na ławce platformy ciągniętej przez traktor pomyślałem… - Ciekawe jak muszą się tu czuć, przecież to kraina żubra. Kierowca ciągnika przyspieszał, to zwalniał przejeżdżając blisko olbrzymich roślinożer- ców. Podjechał wreszcie pod jedną z metalowych bram, wyskoczył z pojazdu i udał się w jej stronę, by szeroko ją otworzyć. W trakcie wykonywania tej czynności odpoczywający dotąd samiec-olbrzym wstał nagle na wszystkie swe cztery kończyny, pochylił łeb i z zaskakującą szybkością ruszył w kierunku otwartej bramy. Przebiegł przez nią w kilka sekund, stojący przy bramie kierowca szybko wskoczył do ciągnika. Spokojne dotąd stado nagle ożyło, kilkanaście bizonów, jak jeden mąż ruszyło w kierunku otwartej bramy, za którą znajdował się byk – przywódca. Mający refleks kierowca cofnął traktorem, który wraz z platformą i będącymi na niej wycieczkowiczami znajdował się na drodze szybko przemieszczającego się stada. Kilka kobiet krzyknęło, tuląc do siebie wystraszone dzieci. Stado przemknęło tuż obok, znalazło się tam, gdzie wcześniej udał się samiec alfa. Przewodniczka niespodziewanym falsetem zakomunikowała: - No to mieliście państwo safari! Dariusz Kapuściński BYTOMIK NR 3/2013 Strona 19 Mój pierwszy raz W 2011 roku spotkał mnie zaszczyt powołania do Komisji Egzaminacyjnej dla przewodników turystycznych przy Marszałku Województwa Śląskiego. Początkowo nic – poza satysfakcją - z tego faktu nie wynikało. Dopiero wiosną 2013 r. zostałam po raz pierwszy powołana do udziału w pracach Komisji. Przewodniczącym Komisji został kol. Edward Kaniewski, wybitny śląski krajoznawca i przewodnik, skład Komisji dopełniał kol. Witold Brol, znakomity przewodnik i Prezes gliwickiego Koła Przewodników. Do egzaminu na przewodnika terenowego w dniu 20 czerwca przystąpiło 28 osób, jednak już pierwszy etap – egzamin pisemny – okazał się dla kilku osób zbyt trudny. Test, jaki wypełniali, nie był łatwy, ale nie był również szczególnie trudny. Kol. E. Kaniewski, autor testu, zawarł w nim pytania dotyczące podstaw niezbędnej wiedzy przewodnickiej, więc każda osoba poważnie traktująca egzamin powinna odpowiedzieć przynajmniej na połowę, stało się jednak inaczej. Reakcje osób „oblanych” były różne – niektórzy się złościli, inni ukradkiem ronili łzy. A przecież wystarczyło się nauczyć, co można zobaczyć w Żywcu, albo z czego słynie Wyżyna KrakowskoCzęstochowska. Po egzaminie pisemnym nastąpiła przerwa na kawę, po czym rozpoczął się egzamin ustny. Ta część egzaminu była bardziej emocjonująca i stresująca dla nas wszystkich. Było bowiem „różnie” – były osoby, które mówiły piękną polszczyzną, płynnie i na temat. Ale niestety były też osoby, które bredziły jak „Piekarski na mękach”. Komisja bardzo chciała żeby wszyscy zdali, ale niestety niektórzy uczestnicy egzaminu nie dali nam szansy – uparli się nie zdać. Ostatecznie do następnego etapu egzaminu przeszło 17 osób – czyli 11 oblało… Przed pożegnaniem jedna z osób zdających wylosowała trasę egzaminu praktycznego. Spośród trzech wariantów wybrany został ten, który najbardziej mi odpowiadał: Ziemia Tarnogórska. W sobotni ranek 22 czerwca wsiedliśmy do autokaru pod Urzędem Marszałkowskim i ruszyliśmy w stronę Bytomia. Większość uczestników egzaminu pochodziła z Częstochowy, więc nie oczekiwaliśmy jakichś fajerwerków (mogli słabiej znać nasze tereny), ale kiedy jeden z uczestników egzaminu nie był w stanie nic powiedzieć na temat Bytomia, miałam chęć go wyprosić z autokaru (na szczęście później się zrehabilitował). Uczestnicy mieli co najmniej trzy próby – przy mikrofonie, w terenie oraz w obiekcie. Było bardzo różnie – najlepsi z egzaminu ustnego nie zawiedli – wiedzieli co i jak chcą powiedzieć i robili to dobrze. Byli też tacy, którzy desperacko walczyli o przetrwanie, dostali kilka szans żeby pokazać co potrafią. Ostatecznie wszyscy zdali, i naprawdę miło było to ogłosić i patrzeć na ich radość. Egzamin, może pierwszy i ostatni, w jakim brałam udział, był bardzo ciekawym doświadczeniem. Pierwszy raz byłam „z drugiej strony”. „Kibicowałam” adeptom przewodnictwa, życzyłam im sukcesu, przykro było część z nich oblać, ale niestety niektórzy nie byli jeszcze gotowi do tego, żeby samodzielnie wykonywać zawód przewodnika. Odpowiedzialność wymagała, żeby im to otwarcie powiedzieć. Doświadczenia wyniesione z egzaminu sprawiły, że zaczęłam się zastanawiać, jak to będzie po 1 stycznia 2014 kiedy to każdy, nawet bez przeszkolenia, będzie mógł ruszyć z grupą turystów na szlak. Skoro ok. 1/3 absolwentów kursu oblała egzamin, to jak poradzą sobie ludzie bez szkolenia?? Nie wykluczam, że część z nich poradzi sobie, jednak większość na pewno nie. Mam nadzieję, że odpowiedzialność za bezpieczeństwo ludzi oraz rzetelność zawodowa skłoni ich do wzięcia udziału w szkoleniu. Kończąc chciałam podziękować kol. Krzysztofowi Mikuckiemu, który zgłosił moją kandydaturę do Komisji i dzięki któremu mogłam przeżyć to ciekawe doświadczenie. Chciałam także podziękować kol. Henrykowi Wilkowi, który podzielił się ze mną swoimi doświadczeniami z udziału w Komisji udzielając mi cennych rad. Podziękowania należą się także kol. Kaniewskiemu i kol. Brolowi, od których się dużo nauczyłam i z którymi znakomicie mi się współpracowało. Małgorzata Janota BYTOMIK NR 3/2013 Strona 20 BROAD PEAK ZIMĄ C i wszyscy, którzy uczestniczyli w poprzednich spotkaniach z himalaistami, nauczeni doświadczeniem, tym razem pojawili się na długo przed rozpoczęciem spotkania w Biurze Promocji Bytomia — Rynek 7, aby zająć jak najlepsze miejsca. To była słuszna decyzja ponieważ o godzinie 17-tej sala „pękała w szwach” i ostatni z gości musieli zadowolić się miejscami stojącymi lub usiąść na podłodze. Z dużym niepokojem oczekiwaliśmy relacji Artura Małka z pierwszego w historii zimowego wejścia na szczyt Broad Peak (8047 m n.p.m.) jakie miało miejsce w marcu bieżącego roku. Nikt do końca nie potrafił sobie wyobrazić, co tak naprawdę wydarzyło się na tej górze, dlatego z dużym napięciem oczekiwaliśmy relacji z tej wyprawy i odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Na początku, prezes bytomskiego Koła Przewodników oraz „spiritus movens” całego przedsięwzięcia, Krzysztof Mikucki przywitał naszego prelegenta, zaproszonych gości oraz zebraną publiczność. W wstępie przedstawił krótką historię zimowej eksploracji najwyższych szczytów świata oraz podkreślił ogromny wkład polskich himalaistów w tym dziele. Poprosił również wszystkich aby skupić się przede wszystkim na ogromnym sukcesie naszych wspinaczy, nie zapominając oczywiście o tych, którzy na zawsze zostali „po drugiej stronie grani”. Następnie głos zabrał Artur Małek — taternik, alpinista i himalaista, członek Klubu Wysokogórskiego w Katowicach. Organizator i uczestnik kilkudziesięciu wypraw m.in. w Alpy, Andy, Himalaje oraz góry Afryki. Artur jest absolwentem fizjoterapii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Na początku dało się wyczuć niepewność w głosie tego sympatycznego himalaisty. Ewidentnie wszyscy czuliśmy, że cień tragedii jaka wydarzyła się na Broad Peak jest ciężarem z którym trzeba się będzie mu mierzyć jeszcze przez długi czas. Kiedy jednak zaczął opowiadać o przygotowaniach do wyprawy, o morderczym treningu, o przekonywaniu najbliższych do pomysłu zimowej wyprawy na 8-tysięcznik, a następ- nie o kilkudziesięciu kilometrowym podejściu do obozu oraz o ekstremalnych warunkach pogodowych jakie panują zimą w Karakorum, kiedy temperatura nocą spada do – 40oC; jego głos stawał się coraz spokojniejszy a siła przekazu o tym wyczynie kazała wszystkim słuchać tej relacji w skupieni i z najwyższym uznaniem. Na temat śmierci Macieja Berbeki i Tomka Kowalskiego Artur powiedział rzecz chyba najważniejszą. Warunki jakie panowały podczas zdobycia szczytu, a zwłaszcza podczas zejścia, kiedy zapadły absolutne ciemności i temperatura spadła poniżej – 40oC, a teren do pokonania wymagał od himalaistów umiejętności technicznych na poziomie nieosiągalnym przez większość tych, którzy wspinają się zimą w Tatrach — to wszystko sprawiało, że każdy z nich tak naprawdę, nie schodził lecz walczył o własne życie. Dwójce z nich się nie udało. Z pierwszych relacji jakie do mnie dotarły wynika, że była to jedna z najciekawszych prelekcji na temat wspinania w ekstremalnych warunkach. Na koniec chciałbym przypomnieć, że 12 ośmiotysięczników zostało już zdobytych zimą i tylko na dwóch z nich zabrakło Polaków. Zostały jeszcze dwa zimowe cele: Nanga Parbat (8126 m) oraz K2 ( 8611m). Wielu zastanawia się również, co dalej z projektem Polski Himalaizm Zimowy po śmierci Artura Hajzera? Czy wypadki minionego, tragicznego w skutkach, 2013 roku zniweczą plany i marzenia na kolejne zimowe wyjazdy w Himalaje i Karakorum? Krzysztof Kukliński BYTOMIK NR 3/2013 Strona 21 ścią”, „Czas Gór, Czas Miłości”. Zaszczycił nas swoją obecnością himalaista, legenda w świecie zdobywców gór najwyższych, Ryszard Pawłowski. Powtórnie odwiedziła nas pani Aleksandra Dzik oraz Janusz Majer, wielokrotny uczestnik i kierownik wypraw w Himalaje. W latach 1980-1992 prezes Klubu Wysokogórskiego w Katowicach, skupiającego wybitnych alpinistów i himalaistów w tamtym czasie. Wszystko zaczęło się w lutym 2011 roku od wizyty w naszym Kole Przewodników dwójki znakomitych alpinistów, Aleksandry Dzik oraz Dawida Piskorza, uczestników wyprawy na Pik Pobiedy, która odbyła się pół roku wcześniej. Później zapraszaliśmy legendy polskiego i światowego alpinizmu i himalaizmu — Adama Zyzaka, Walentego Nendzę i Krzysztofa Wielickiego, ponadto gościł u nas niezwykle sympatyczny podróżnik i obieżyświat Mieczysław „Hajer” Bieniek. Kiedy więc ogłoszono 2013-ty, Rokiem Przewodników Turystycznych, postanowiliśmy aby spotkania z ludźmi gór stały się imprezą cykliczną. Dzięki niezwykłemu zaangażowaniu prezesa naszego Koła Przewodników, Krzysztofa Mikuckiego impreza zyskała aprobatę władz Bytomia i na stałe wpisała się w kalendarz wydarzeń turystyczno -kulturalnych miasta. W ciągu jednego roku udało się zaprosić takie osobowości jak: Wojciech Kukuczka, syn Jerzego Kukuczki. Gościł u nas Ryszard Zawada, himalaista i podróżnik, autor książek „Góry Płaczą Miło- Ostatnim z zaproszonych gości w ramach obchodów Roku Przewodników Turystycznych był pierwszy zimowy zdobywca Broad Peak, pan Artur Małek. Mamy nadzieję, graniczącą z pewnością, że rok 2014 będzie dobrym czasem na spotkania z najlepszymi z najlepszych w górach, a coraz liczniejsza rzesza sympatyków tych spotkań przejmie to z zadowoleniem. Krzysztof Kukliński BYTOMIK NR 3/2013 Strona 22 „To już pora na Wilijo...” Kalendarz grudniowych spotkań przewodnickich już na stale uwzględnia spotkanie wyjątkowe – przewodnicką Wigilię. Trudno bowiem sobie wyobrazić, by mogło jej zabraknąć, gdyż tworzymy społeczność nie tylko formalną. Zawsze naszym wigiliom nadawaliśmy bardzo uroczysty charakter, poprzedzając je starannym przygotowaniem. W tym roku spotkamy się już po raz 35, warto więc spojrzeć na ich bogatą tradycję z perspektywy minionych lat. Przez pierwsze 13 lat, od 1978 roku - kiedy to z inicjatywy ówczesnego prezesa Koła dr Antoniego Mizi po raz pierwszy zasiedliśmy do wspólnej wieczerzy zorganizowanej w Klubie PTTK przy ul. Chrobrego, do 1991 r. trud organizacyjny spotkań braliśmy na siebie , gdyż zmuszały nas do tego okoliczności minionej epoki. Nigdy jednak nie zabrakło na stole tradycyjnych potraw: barszczu z uszkami, ryby, makówek, pierników i innych smakołyków. We wdzięcznej pamięci mamy kol. kol. Marię Wilk, Urszulę Patschek, Urszulę Wielką, które z pomocą jeszcze kilku innych osób lepiły, gotowały, piekły i przyprawiały wigilijne specjały, dekorując też stół i salę. Opłatki zwykle były w gestii naszego kapelana ś.p. ks. dr Jerzego Pawlika, który zawsze skupiał naszą uwagę interesującą gawędą. Aktualnie Jego miejsce godnie zajmuje ks. Piotr Wenzel – duchowy opiekun środowiska przewodnickiego w naszym województwie. Niestety, stan wojenny pozbawił nas możliwości spotkań przy ul. Chrobrego, dlatego w następnych latach korzystaliśmy z gościnności w różnych miejscach, np. w Studium Nauczycielskim przy ul. Chorzowskiej (1992 r.), w Zespole Szkół Ekonomicznych przy ul. Webera (1993 r.,1994 r.). Kolejne wigilie odbywały się już w wynajętych lokalach : - w roku 1995 - w restauracji „Andrys” przy ul. Murarskiej 7, - w roku 1996 - w restauracji „Ambasador” przy ul. Wrocławskiej, - w roku 1997 - w restauracji „Lwowskiej” przy ul. Moniuszki, - w roku 1998 - w restauracji „Andrys” ( po raz drugi), - w roku 1999 - w siedzibie „Towarzystwa Kresowiaków” przy ul. Moniuszki, - w roku 2000 - w restauracji „Graan - Pol” przy ul. Żołnierza Polskiego 9, - w roku 2001 - w „Domu Chleba” w Radzionkowie, - w roku 2002 - w restauracji „Andrys” ( po raz trzeci), - w latach 2003 - 2004 - w restauracji „Tosca” przy ul. Moniuszki, - w latach 2005 - 2006 - w karczmie „U Młynarza” przy ul. Piekarskiej, - w roku 2007 - w restauracji „Troja” przy ul. Moniuszki, - w roku 2008 - w restauracji „Fat Mama’s” przy ul Wrocławskiej, - w latach 2009, 2010, 2011 - w restauracji „Paula” w Szombierkach, - w roku 2012 - w restauracji „Alter ego” przy pl. Grunwaldzkim. Pomimo zmian ustrojowych, zmian miejsca, ludzi, staraliśmy się zachować tradycję tego niezwykłego wieczoru. Rozpoczynaliśmy go zazwyczaj przygotowanym programem artystycznym, do którego włączało się wielu spośród nas. Słowo poetyckie i kolędy tworzyły uroczysty klimat, wprowadzający do łamania się opłatkiem i składania sobie życzeń. Zapalaliśmy też „światełko pamięci” dla tych, których zabrakło wśród nas, którzy „wędrują już po niebiańskich szlakach”. Były to zawsze spotkania pełne refleksji, wzruszeń, wspomnień, opowieści o różnych zwyczajach wigilijnych i świątecznych. Spożywaniu wieczerzy towarzyszyło słuchanie i śpiewanie kolęd i pastorałek. Oprawę muzyczną wieczoru zapewniał wielokrotnie kol. Marcin Madeja i kol. Krzysztof Machalica, a ostatnio kol. Bronisława Skupińska. Rozchodziliśmy się do domów ubogaceni duchowo, silniejsi wewnętrznie, z przekonaniem, że tradycję wigilijnych spotkań należy podtrzymywać, bo wynika ona z potrzeby serca. - wspominała: Danuta Frycz BYTOMIK NR 3/2013 Strona 23 Życzenia Świąteczne Jest taka noc Na którą człowiek czeka i za którą tęskni. Jest taki wyjątkowy wieczór w roku, gdy wszyscy obecni gromadzą się przy wspólnym stole Jest taki wieczór, gdy gasną spory, znika nienawiść… Wieczór, gdy łamiemy opłatek, składamy życzenia… To noc wyjątkowa… Jedyna… Niepowtarzalna… Noc Bożego Narodzenia… Magicznych Świąt Bożego Narodzenia, Wszystkim Przewodnikom życzy Redakcja Bytomika Boże Narodzenie Niechaj będzie zawsze Boże Narodzenie Opowieści biblijne Pachnące choiny Dzwonki po dary Święta, święta mamy Oby z tego Świątecznego nastroju Niecoś zostało W dniach znoju Leonard Kłos Biuletyn Przewodników Redaguje kolegium przewodnickie w składzie: Krzysztof Mikucki: Prezes Koła Przewodników Turystycznych w Bytomiu; Tel.: 0 602556976 Krzysztof Kukliński: Redakcja oraz skład komputerowy. Tel.: +48 793618719, E-mail: [email protected] Redakcja zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. Materiały prosimy kierować na wyżej wymieniony adres E-mail. BYTOMIK NR 3/2013 Strona 24 WIGILIA PRZEWODNICKA Pragniemy poinformować wszystkich członków naszego Koła, że tegoroczna Wigilia Przewodnicka odbędzie się w dniu 19 grudnia 2013 r. o godz. 17,00 w restauracji PAULA Bytom, ul. Zabrzańska 30. Koszt wigilii: 50,00 zł. W dniu 5 września 2013 r. ukazał się nowy wrześniowy numer wydawnictwa „Rynek 7”, a w nim wywiad z prezesem Koła Przewodników Turystycznych w Bytomiu, Krzysztofem Mikuckim. W dniu 30 września 2103 r. ukazał się numer „Życia Bytomskiego”, z ciekawym artykułem pt. „Zapowiadał się sukces” oraz wywiad „Góry ocaliły jej życie” relacjonującym spotkanie przewodników z himalaistką Aleksandrą Dzik. W dniu 4 października 2013 r. na Zamku Piastowskim w Raciborzu odbyły się wojewódzkie obchody Światowego Dnia Turystyki. Podczas tego spotkania wyróżniona została dyplomem Marszałka Województwa Śląskiego „Za zasługi dla turystyki” nasza koleżanka, Małgorzata Janota. Odznaka Regionalna Przewodnika Turystycznego PTTK Samorząd Przewodników Turystycznych PTTK Województwa Śląskiego W dniu 20 listopada 2011 r. uchwałą ustanowił dla przewodników miejskich i terenowych odznakę regionalną „Przewodnik Turystyczny PTTK – Województwo Śląskie”. Prawo do noszenia odznaki mają członkowie PTTK z aktualnie opłaconą składką członkowską w PTTK, którzy posiadają jedno z uprawnień: przewodnika po województwie śląskim, przewodnika po obszarze byłego województwa katowickiego, bielskiego lub częstochowskiego, przewodnika po Katowicach wraz z Górnośląskim Okręgiem Przemysłowym, przewodnika po Katowicach oraz innych miastach konurbacji górnośląskiej. Wykaz 16 członków naszego Koła, którym w 2013 r. wydano taką odznakę: W dniu 28 października 2013 r. ukazał się numer „Życia Bytomskiego”, z artykułem pt. „Słynni górale”, Janusza Majera oraz wywiad „Prezes najwybitniejszych wspinaczy” relacjonującym spotkanie przewodników z himalaistą Januszem Majerem. Tomasz Biskup Sławomir Hanc Małgorzata Janota Marian Jonek Agnieszka Kloc Zbigniew Kosin Marta Masternak Krzysztof Mikucki Mirosław Musiał Jerzy Nowakowski Marian Płachetka Krystyna Szafranek Tomasz Śmiałek Teresa Tworek Jacek Urban Henryk Wilk Internet: http://przewodnicy.bytom.pttk.pl/biuletyn.html BYTOMIK NR 3/2013