Wysokie obcasy idą do przodka

Transkrypt

Wysokie obcasy idą do przodka
Wysokie obcasy idą do przodka
Utworzono: czwartek, 17 lipca 2008
Panie chcą mieć równe z mężczyznami prawo do wolnego wyboru
zawodu, także tego najcięższego, za jaki powszechnie uważa się
zawód górnika
Wysokie obcasy idą do przodka
Polska musi dostosować swe prawodawstwo do unijnego, także pod względem równouprawnienia
kobiet i mężczyzn. Do Sejmu trafił właśnie rządowy projekt ustawy o wdrożeniu niektórych
przepisów Unii Europejskiej w zakresie równego traktowania. Nowe prawo otworzy
przedstawicielkom płci pięknej drogę do zawodów zarezerwowanych dotąd wyłącznie dla
mężczyzn. Pod jego rządami, odmowa przyjęcia kobiety do pracy na stanowisku górnika dołowego
może narazić kierownika zakładu nawet na odpowiedzialność karną.
Do tej pory kobiety na dole kopalni pojawiały się sporadycznie, przede wszystkim przy okazji
zwiedzania. Teraz, za sprawą zmiany przepisów, może się to zmienić.
Wydzielone łaźnie dla pań, szatnie, kabiny – można zaryzykować stwierdzenie, że polskie kopalnie są przygotowane na
zwiększoną liczbę załogi płci żeńskiej. Lecz tego, ile pań zdecyduje się złożyć podania o przyjęcie do pracy na dole, na razie nie
wie nikt.
Bogusława Staszewska, szefowa zarządu Związku Zawodowego Kobiet w Górnictwie, jest przekonana, że chętne się znajdą.
– Ja z góry rezygnuję, ale znam takie panie, które bez oporów podjęłyby pracę nawet w przodku. Dyletantom kojarzy się to z
machaniem łopatą, ale przecież tak wcale nie jest. Mechanizacja postępuje. Kobieta kombajnista? A czemu nie? Każdy człowiek
ma prawo sam wybierać, z jakim zawodem związać swe życie – podkreśla Staszewska.
Szczególne kwalifikacje
Jednak górnicza rzeczywistość jest bardziej skomplikowana, niżby się to wydawało. O pracę na stanowiskach, wymagających
„szczególnych kwalifikacji” w przodku, mogą starać się tylko ci, którzy posiadają tytuł zawodowy górnika i legitymują się
odpowiednimi kwalifikacjami. Tymczasem w szkołach kształcących w kierunkach górniczych, dziewcząt jest jak na lekarstwo.
– Mam informację, że w Niepublicznej Szkole Policealnej w Knurowie jest jedna taka pani. Po ukończeniu technikum uzyska tytuł
technika-górnika i będzie mogła dalej podnosić swe kwalifikacje. Lecz bez tytułu górnika nie ma mowy, żebyśmy kogokolwiek
przyjęli na specjalistyczny kurs np. kombajnisty – wyjaśnia Jan Korus, dyrektor placówki kształcenia ustawicznego Kompanijnego
Ośrodka Szkoleniowego w Knurowie.
Z przeróbki do przodka
W kopalniach najwięcej pań na etatach fizycznych zatrudniają zakłady przeróbcze. Praca tam wykonywana swym charakterem
najbardziej przypomina dołową, jest przy tym przynajmniej o połowę niżej wynagradzana. Należałoby się więc spodziewać, że to
właśnie krzepkie panie z przeróbki jako pierwsze poproszą dyrektorów kopalń o przeniesienie na dół. Trzy lata praktyki wystarczą,
by uzyskać tytuł górnika.
– Też mi pomysł. Owszem, u nas pracuje się ciężko, ale ja w życiu nie podjęłabym pracy na dole. Zresztą, o czym tu rozmawiać.
Większość z nas była w przodku i na ścianie, wiemy, jak tam wygląda – przekonuje Barbara Filip, dyspozytorka zakładu
przeróbczego w kopalni „Bolesław Śmiały” w Łaziskach.
Kobiety ze zmiany również kręcą głowami – to robota nie dla nas. Ich koleżanki z „Wujka” nie powiedziały jednak ostatniego słowa.
Zanim to zrobią, mają zamiar dokładnie sprawę przemyśleć.
Trzeba zjechać na dół
Krzysztof Janik, zastępca dyrektora kopalni „Bolesław Śmiały”, na nowych przepisach nie zostawia suchej nitki.
- Jeszcze nie tak dawno temu mieliśmy wątpliwości, czy europejskie normy prawne w zakresie zatrudniania w ogóle dopuszczą
płeć piękną na stanowiska w przeróbce, a tu rozwiązania poszły w zupełnie przeciwnym kierunku. Proponowałbym wszystkim,
którzy piszą takie prawo, aby zjechali na szychtę do przodka i spróbowali przenieść jedną obudowę... – ucina.
Lecz czy się to komuś podoba, czy nie, przepisy umożliwiające kobietom pracę na dole już niebawem ujrzą światło dzienne.
Sprawa sfeminizowania przodków polskich kopalń pozostaje zatem otwarta.
Kajetan Berezowski