Dla mnie bowiem żyć - to Chrystus, a umrzeć

Transkrypt

Dla mnie bowiem żyć - to Chrystus, a umrzeć
Dla mnie bowiem żyć - to Chrystus, a umrzeć - to zysk. (Flp 1, 21)
Drodzy bracia i siostry! Drodzy kapłani, droga rodzino śp. Grzegorza,
rodzino ta ziemska i ta duchowa, drodzy bliscy, przyjaciele i znajomi
Grzesia.
Nasza dzisiejsza obecność, tak liczna, jest wyraźnym znakiem, że
żegnamy kogoś wyjątkowego. Nie jesteśmy tu przecież dlatego, że tak
wypada, nie jesteśmy tu ze względu na sławę, tytuły czy koneksje
zmarłego, bo dobrze wszyscy wiemy, że nie w takie rzeczy był bogaty
nasz Grzesiu.
Bogactwem było jego serce – otwarte na Boga, na ludzi, na piękno,
które pojawiało się w różnych postaciach na drogach jego życia. Tej
dziecięcej postawy Grzesia – dziecięcej w sensie Chrystusowym – „jeżeli
nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa” doświadczali
ludzie różnych stanów i grup – rodzina, przyjaciele, dzieci w przedszkolu,
ludzie ze środowiska jeleniogórskiej kultury, ci, którzy odwiedzali Biuro
Wystaw Artystycznych na jeleniogórskim rynku, księża, parafianie,
przypadkowi przechodnie. Lista jest długa i można by ją jeszcze
kontynuować.
Będzie nam Ciebie Grzesiu bardzo brakowało. I w naszym mieście i
w bazylice św. św. Erazma i Pankracego i w innych kościołach Jeleniej
Góry i okolic. Będzie brakowało Twojego uśmiechu, obecności,
telefonów, zdjęć, Twojego zainteresowania naszymi ważnymi sprawami,
ale i naszym codziennym życiem.
Wielu z nas towarzyszyło Ci w drodze krzyżowej ostatnich lat życia.
Choroba i śmierć ukochanej mamy Jadwigi, problemy z pracą, z
mieszkaniem, codziennym funkcjonowaniem, z chorobami, które dopadały
duszę i ciało. Cieszyliśmy się gdy mogliśmy pomóc, marzyliśmy, że uda
się zdjąć z Ciebie ciężar krzyża. Smuciliśmy się, gdy ten krzyż przygniatał
Cię do ziemi, może niekiedy denerwowaliśmy się na Ciebie – bo przecież
tak łatwo powiedzieć „weź się w garść” i dziwić się, że ktoś nie słucha
naszych mądrych rad.
Mieliśmy nadzieję, że nadejdzie czas zdjęcia z krzyża, że po licznych
szpitalach, będziemy mogli zobaczyć Cię znów uśmiechniętego, przy
stole, posłuchać Twoich długich gawęd i wspomnień, pooglądać zdjęcia z
Twoich niezliczonych albumów, w których skwapliwie przechowywałeś
tyle wydarzeń i ludzkich oblicz, zobaczyć na Placu Ratuszowym, w
kościele. Stało się inaczej. Stało się inaczej – to Pan Bóg zdjął z Ciebie
krzyż, raz na zawsze i zapragnął, abyś to w Jego domu i przy Jego stole
stał się obecny.
Choć smutek w tych dniach wielki, to i pokój wielki. „Panie Jezu
Chryste Ty w dniu zmartwychwstania pozdrowiłeś swoich uczniów
słowami „Pokój wam.” Przeżywamy Grzesiu Twoje odejście w duchu
wiary. W czasie, gdy Kościół wciąż głosi zwycięstwo Chrystusa nad
śmiercią; w dniach w których uczymy się, że światło Zmartwychwstania
świeci nieustannie i jest w stanie rozpraszać ciemności naszych serc i
umysłów. Że dzięki Zmartwychwstałemu świat duchowy, ten świat w
który odeszli nasi zmarli, jest realny i niezwykle bliski.
Andre Frossard, francuski dziennikarz, nawrócony w przeciągu sekundy,
gdy przez przypadek wszedł do jednego z paryskich kościołów pisał o tym
tak: „Doświadczenie mistyczne daje pewność, że po śmierci jest Bóg i –
ręczę wam – to będzie dla wielu ogromna niespodzianka” – „Zauważą oni
ze zdziwieniem, jakie stało się moim udziałem w dniu mojego nawrócenia
i jakie nadal trwa, że istnieje »inny świat«, wszechświat duchowy
ukształtowany w swej istocie ze światła o przedziwnym blasku, pełnego
zaskakującej słodyczy. To, co jeszcze w przededniu wydawało im się
nieprawdopodobne, stanie się naturalne; to, co im się wydawało
niemożliwe, stanie się dla nich jak najbardziej godne przyjęcia; to, czemu
zaprzeczali, zostanie radośnie odparte siłą oczywistości. Spostrzegą, że
cała chrześcijańska nadzieja, nawet najbardziej zawrotna, ma
uzasadnienie; że nie jest ona dość odważna, aby wytworzyć w nas
właściwe wyobrażenie Bożej hojności. Stwierdzą, podobnie jak ja to
uczyniłem, że cielesne oczy nie są konieczne, aby przyjąć to duchowe,
pouczające światło; że te oczy raczej by nam przeszkadzały, aby je ujrzeć;
że owo światło rozjaśnia tę część naszego jestestwa, która bynajmniej nie
zależy od naszego ciała. Jak to jest możliwe? Nie wiem – zupełnie nie
wiem – ale wiem, że to, co mówię, jest prawdą”.
Po śmierci jest Bóg i będzie to dla wielu niespodzianka. Nie dla Ciebie
Grzesiu, dla którego wiara nie była dodatkiem do życia, lecz życie było
po prostu po to, aby wierzyć. Dla Ciebie Bóg nie był kimś dalekim, lecz
bliskim, Kościół był wspólnotą nie instytucją, księża – ludźmi
naznaczonymi Bożym powołaniem, nie anonimowymi urzędnikami
niewiadomej sprawy, Msza św. siłą i miłością, nie nudnym ceremoniałem.
W Boże, duchowe światło wpatrywałeś się od dawna. I to jest
tajemnica chrześcijańskiego życia, o której mówił nam przed chwilą
Apostoł Paweł w pierwszym czytaniu – „dlatego to nie poddajemy się
zwątpieniu, chociaż bowiem przemija nasz człowiek zewnętrzny, to jednak
ten, który jest wewnątrz odnawia się z dnia na dzień. Wpatrujemy się w to,
co niewidzialne”. To z tego wpatrywania w Bożą rzeczywistość bierze się
radość życia, pomimo smutku przemijania nas i tych, których kochamy, to
tu leży źródło bycia dobrym dla wszystkich, jak Ojciec w niebie, który
przecież „sprawia, że słońce Jego wschodzi tak nad złymi jak i nad
dobrymi”.
Uczymy się dziś po raz kolejny, posłuszni Chrystusowemu
wezwaniu z Ewangelii, postawy siewcy, który, aby zyskać musi stracić,
aby zebrać plon, musi hojnie i odważnie otworzyć rękę i rzucić w ziemię
ziarno wypracowane z tak wielkim trudem. „Zaprawdę, zaprawdę
powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze,
zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity”. Składamy
dziś w ziemi dobre ziarno Twojego życia. I w tych dniach tracimy kogoś
niezwykle dobrego, ale i zyskujemy kolejnego świadka wiary i
orędownika po tamtej, prawdziwszej stronie życia.
W Eucharystii – w dziękczynieniu Bogu za śmierć i
zmartwychwstanie Jego Syna – zawieramy dziś i dziękczynienie za Twoje
życie, za dobro, które otrzymałeś od Boga i które sam tak chętnie i prosto
czyniłeś innym. Niech Bóg będzie uwielbiony w Twoim życiu i śmierci,
niech będzie uwielbiony również i w naszym życiu i w naszej śmierci.
Amen.