IdzIemy razem
Transkrypt
IdzIemy razem
miłowanie do gór. Czasami szedł tam tylko z przyjaciółmi, ale często też organizował wycieczki szlakami wokół Monte Grappa czy po Wzgórzach Euganejskich z nami, dziećmi. Ruszaliśmy na rowerach, a dalej szliśmy pieszo. I mama, która wieczorem, choć zmęczona, w ciszy, po zakończeniu prac domowych i poprawieniu kołder śpiących dzieci, gdy mąż leżał już w łóżku, poświęcała się pisaniu listów, aby utrzymać dobre relacje z krewnymi, pytając o wieści i zwierzając się ze swych przeżyć i z ostatnich wydarzeń. Szkoda nam było, że podczas wypraw górskich mama musiała zostawać w domu z najmłodszymi. Z drugiej strony, dobrze było wiedzieć, że ktoś na nas czeka i przygotował już coś do zjedzenia – biegliśmy do niej, żeby opowiedzieć, jak spędziliśmy ten dzień. Czas po kolacji przeznaczony był na Różaniec, nie codziennie..., wszyscy razem. Kiedy nie było koronki, mama zmywając talerze po kolacji, zaczynała Zdrowaś Maryjo, poprzedzając je liczbą od jeden do dziesięć, aż do Chwała Ojcu. Jest to niezatarte wrażenie, które ukształtowało nasze umysły i serca, uprawiało ziemię: mogę zaprawdę powiedzieć za naszym przysłowiem: „pod śniegiem chleb!” G. Battista C. z włoskiego tłumaczyła: Katarzyna Wasiutyńska Idziemy razem Grudzień 2014 zachwyt rodziną Sypał śnieg! W cieple pieca opalanego drewnem, w kuchni każdy ma swoje miejsce. Kiedy tata jest w pracy, mama zajmuje się gotowaniem i obieraniem warzyw, bracia pochylają się nad swoimi zeszytami, a ja się uczę. Tak bardzo chciałem, aby warstwa śniegu rosła, że zmusiłem się, by nie patrzeć przez okno, dopóki nie przestanie sypać. Miałem nadzieję, że śnieżna zasłona pokryje wszystko i pozwoli mi potem rzucać się z braćmi śnieżkami, za pozwoleniem mamy. Ukrylibyśmy także pułapki, rozsypując trochę ziaren kukurydzy dla przyciągnięcia wróbli. Jednak to nie śnieg ani ciepło pieca, ani bezpieczny dach domu, nawet naszego, dawał nam poczucie czegoś intymnego, chronionego, pełnego. Było to poczucie, że nie trzeba mieć więcej: była pewność spojrzenia, uważnego i wiernego serca, które strzegło dzieci, podczas gdy ojciec był w pracy, serca otaczającego troską męża i pełnego miłości wobec dziatwy rosnącej w lata i w siłę. Dla mnie, pierworodnego, i dla innych, była to sprawa najbardziej naturalna: troskliwy tata, niestrudzony, który myśli o naszej przyszłości, który ma w głowie tysiące projektów i zaskakuje nas, przynosząc do domu radio Marelli (jesteśmy w latach ’50) czy też zegar z kukułką; tata, który umiał przeplatać pracę i rozrywkę – za- Słowo, które staje się życiem Słowo, które staje się życiem