tutaj!
Transkrypt
tutaj!
A gdyby tak móc zacząć raz jeszcze? Tak od nowa, wszystko, bezpiecznie To jaki bieg miałoby Twoje życie Czy szedłbyś z nim pod rękę, czy odwróciłbyś się skrycie Czy zaprzestałbyś starać się o to, co już kiedyś cię rozczarowało A może podjąłbyś wyzwanie, krzycząc: Mało! W kapciach przez świat, czyli o urodzonych w czepku przypadkiem i z wyboru ☼☺ Kolejka do odprawy dłużyła się niemiłosiernie. Ograniczona do minimum ilość snu zeszłej nocy oraz potęgujący uczucie duszności tłum ludzi jedynie wzmacniał uczucie zmęczenia. Znudzona oczekiwaniem, mozolnie przesuwałam swoją walizkę do przodu, choć określenie „do przodu” było tu bardzo na wyrost... W „normalnych” okolicznościach pewnie już dawno bym zawróciła i znalazła zdecydowanie ciekawszy sposób spędzenia wolnego czasu. Ale nie dziś! Dziś liczyło się tylko to, co przede mną. Wszelkie obawy, galopujące bez wytchnienia myśli czy oznaki zmęczenia chciałam zostawić za sobą. I choć (prawie) wszystkie gwiazdy na ziemi i na niebie (a także te z telewizji) namawiały, aby zawrócić, znów ☺ znalazłam tę jedną, która kazała mi iść dalej. Wiedziałam też, że jest Ktoś, kto będzie nade mną czuwał. Skąd? Nie umiem tego racjonalnie wytłumaczyć, jak jeszcze wielu innych decyzji i zdarzeń w moim życiu, do czego być może nie powinnam się przyznawać. ☺Słowo się jednak rzekło… Irracjonalizm często jest mi bliższy od racjonalizmu, a serce od szkiełka – bez względu na to, co pomyślą inni. Ale wracając do tematu…;-) Gdyby ktoś teraz zapytał, co skłoniło mnie w tamtym czasie do wyboru wakacyjnego miejsca wypoczynku, tym razem, już bardzo racjonalnie, odpowiedziałabym, że po 1) MIŁOŚĆ (do tej ziemi), po 2) TĘSKNOTA (za ludźmi, zwierzętami, smakami i mnóstwem innych rzeczy) i po 3) INTUICJA, która kazała mi wrócić na mój ukochany szlak… Tak więc zapięłam pasy (w samolocie i w życiu) i nerwowo zaczęłam żuć gumę (co i tak nie spowodowało odblokowania uszu). Tak rozpoczęła się moja wakacyjna przygoda. Tym razem czas w przestworzach minął wyjątkowo szybko. Na miejscu przywitało mnie zachodzące słońce, które jednak od południa zdawało się kompletnie nie tracić na swej sile. „Ach, jak ja to uwielbiam” – pomyślałam, a chwilę później odpłynęło ze mnie całe zmęczenie, lęk i niepewność. Dookoła rozciągał się niesamowity widok; zapach dojrzałych bananów i oliwek mieszał się na zmianę z kuminem, parnym powietrzem i bryzą, która niepewnie docierała z oddali. Poczułam się szczęśliwa. Wiedziałam, że bez względu na wszystko, właśnie doświadczam tzw. prawdziwego szczęścia.;-) W tym przekonaniu utwierdziło mnie również spotkanie, do którego doszło nazajutrz... Jeśli możecie sobie wyobrazić radość większości ludzi, którzy wygraliby milion dolarów, to właśnie ja, w tamtej chwili, czułam się podobnie! I wcale nie za sprawą takich pieniędzy, ale spotkania! Spotkania kogoś, ktoś już raz mnie „uratował”, a teraz, ponownie, jakby ocalił na nowo (może kiedyś i o tym napiszę;-)). A każdy kolejny dzień w „moim” miejscu był „tylko” piękniejszy od poprzedniego, jedyny, niezapomniany. Dzięki tej podróży PRAWDZIWIE (i nawet bez poczucia winy, a za przyzwoleniem Kogoś mi bliskiego) odpoczęłam (dziękuję!♥); znów zobaczyłam miejsce, które szczerze kocham, i do którego nadal chcę wracać. Spotkałam też ludzi – życzliwych, otwartych, pogodnych, którzy przekazali mi dużo swojej pozytywnej energii i… utwierdzili w przekonaniu, że szczęście wcale nie musi być mierzone banknotami; wielkością designerskiego domu, najnowszym modelem 4 kółek czy smartwatcha. Szczęście nie musi mieć marki Prada czy Christian Louboutin. I wreszcie szczęście nie musi przejawiać się w opalonym i skąpo odzianym ciele, bezpiecznie stacjonującym przy olbrzymim basenie i w otoczeniu równie wielkich, hotelowych ścian. Właściwie można by rzec, że wylegujący się tam leniwie tzw. TURYŚCI mają kupę szczęścia, bo przebywają w miejscach, o których „lokalsi” często mogą jedynie pomarzyć. Można by nawet pomyśleć, że ci „prawdziwi turyści” to ludzie w czepku urodzeni. Ale powiem Wam szczerze, że widząc radość i niewymuszone, niekupione szczęście „odzianych” miejscowych, kolejny raz zaczęłam zastanawiać się, kto z nich tak naprawdę jest szczęśliwy? A Wy, jak myślicie? Ja, korzystając z przywileju swobodnej wypowiedzi (dzięki wyrozumiałemu Administratorowi;-)!) powiem Wam szczerze, że w czepku z przypadku, czy „w czepku” z wyboru, moim zdaniem zawsze warto zrobić wszystko, aby spełniać swoje marzenia, nawet jeśli innym wydawałyby się one zupełnie abstrakcyjne. Warto robić wszystko, aby po prostu prawdziwie być szczęśliwym. Z ręką na sercu – nie żałuję ani jednej chwili ciężkiej pracy, ani jednej złotówki, ani jednej kropli potu, która pomogła mi urzeczywistnić moje marzenia. Wiele zobaczyłam i wiele się dowiedziałam; doświadczyłam niesamowitych emocji, ujrzałam przepiękne krajobrazy, poczułam niezapomniane smaki i wzięłam udział w kolejnej lekcji życia. I zawsze będę Was namawiać, żeby podróżować; poznawać świat, dotykać go; uwalniać swoje zmysły, otwierać oczy i serca. Jeśli jeszcze nie jesteście przekonani, to spróbujcie uwierzyć na słowo;-) – żadna wiedza teoretyczna nie da Wam tyle, co… spotkanie z drugim człowiekiem; inną kulturą, i innym sposobem patrzenia na świat. Bo czasami, o czym warto pamiętać, szczęście ma zupełnie inny wymiar, niż nam się wydaje. Możemy sadzić, że nieszczęśliwy jest ten, kto nie posiada tego, co my (a co „mieć się powinno”). Nieszczęśliwy jest ten, kto nie mieści się w jakimś kanonie, tj. naszej wizji cudzego szczęścia. I odwrotnie; chcemy sprawiać wrażenie szczęśliwych, dlatego otaczamy się ludźmi bądź przedmiotami będącymi jedynie iluzją szczęścia. Realizujemy punkt po punkcie na liście tzw.„Rzeczy niezbędnych do szczęścia”. Tyle tylko, że… często to nie jest nasza lista! Dlatego szczerze polecam bycie szczęśliwym według własnego przepisu, nawet jeśli kolidowałby on z cudzymi wyobrażeniami o Waszym szczęściu. Podróżujcie; uczcie się życia na lokalnym bazarze, za rogiem; uczcie się od innych, starszych, mądrzejszych, bardziej doświadczonych. Nie dajcie się zwieść iluzorycznym maskom i „jedynej właściwej” rzeczywistości, która często… wcale nie jest Waszym światem. A przy tym bądźcie otwarci i świadomi, a wtedy nie tylko zapach kuminu, ale przede wszystkim prawdziwości świata nigdy nie będzie Wam obcy…☺* *Tytuł oraz ilość wyrazu „szczęście” w tekście nie jest przypadkowa.:-) A z okazji rozpoczęcia kolejnego, nowego roku szkolnego życzę Wam (już naprawdę krótko!;-)) wielu, wielu niezapomnianych podróży – w kapciach, w czepku, w kapeluszu – jak Wam wygodnie; byle prawdziwie, bezpiecznie i szczęśliwie. No i owocnie!;-) Podróży po świecie, ale i… w głąb siebie. Zacznijcie tu i teraz. Bez zbędnego bagażu z przeszłości. Nowe DZIŚ zacznijcie właśnie… dziś - 1 września. Niech kojarzy się jeszcze przyjemniej!;-)…