do pobrania tekst artykułu -pdf

Transkrypt

do pobrania tekst artykułu -pdf
Grzegorz Strzemecki
Genderyzm jako państwowa ideologia
w rządowych szkoleniach
Część I
„Gender mainstreaming” jako program nowego totalitaryzmu
wyłożony w dokumentach rządu RP i UE.
W żadnej sferze życia nie ma miejsca na aktywność sprzeczną z genderyzmem. Rząd
RP i Unia Europejska otwartym tekstem zapowiadają budowę państwa totalitarnego –
trzeba tylko ze zrozumieniem przeczytać program ich działań.
Włączając się w propagandową kontrofensywę genderyzmu pani Agnieszka KozłowskaRajewicz, Pełnomocnik Rządu ds. Równego Traktowania wystosowała „Oświadczenie w
sprawie nieprawdziwych interpretacji pojęcia gender”. Trzymając się przyjętej przez
genderystów taktyki „idziemy w zaparte” napisała w nim, że „pojęciu gender… przypisuje
się nieprawdziwe znaczenia i próbuje udowadniać, że gender to niszczenie rodziny,
seksualizacja dzieci, dowolność wyboru płci…Zarzuciła przeciwnikom gender, że „fałszywe
oskarżenia o to, że równość kobiet i mężczyzn ma prowadzić do seksualizacji dzieci, promocji
homoseksualizmu czy rozpadu rodziny jako niezwiązane z prawną i naukową definicją gender
zamykają drogę do rzetelnej dyskusji o związku równouprawnienia kobiet z polityka
rodzinną.”
Czy ideologia gender to rzeczywiście tylko program wyrównania szans kobiet i mężczyzn?
Czy tzw. „polityka równościowa” to tylko niewinne wyrównanie szans słabszym i
dyskryminowanym? Choć większość społeczeństwa nie jest tego świadoma, genderyzm już
od kilku lat stał się ideologią państwowa RP. Jest konsekwentnie wprowadzany do prawa i
instytucji państwowych. Wtłacza się go do głowy tysiącom urzędników na obowiązkowych
szkoleniach. Choć genderyści, jak niegdyś komuniści ukrywają swoje zasadnicze cele, to
jednak wiele można się dowiedzieć z uważnej lektury dostępnych w internecie materiałów
szkoleniowych*.
* Broszurka „ZASADA RÓWNOŚCI SZANS KOBIET I MĘŻCZYZN w projektach
Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki” nosi sygnatury: „Kapitał Ludzki. Narodowa
Strategia Spójności”,
„UE. Europejski Fundusz Społeczny. oraz wydawcy, czyli
Ministerstwa Rozwoju Regionalnego. Autorki to: Maja Branka, Marta Rawłuszko i
Agnieszka Siekiera. Broszura jest wydawana co najmniej od marca 2009r., co oznacza, że
strategię „gender mainstreaming” rząd RP wprowadza co najmniej od pięciu lat.
http://eige.europa.eu/content/zasada-r%C3%B3wno%C5%9Bci-szans-kobiet-im%C4%99%C5%BCczyzn-w-projektach-programu-operacyjnego-kapita%C5%82-ludzki-po
Materiały te wyposażone są „Słownik równościowych pojęć”, który pojawia się w wielu
rządowych publikacjach, czasem zatytułowany jako „Słownik Gender”. Już samo to sugeruje
tożsamość „gender” i „polityki równościowej”. Choć wersje słownika nieco różnią się
hasłami, jednak zawsze występują dwa kluczowe: gender i gender mainstreaming.
Państwowy urzędnik musi zatem wiedzieć, że:
„gender - płeć społeczno-kulturowa; jest zespołem cech, atrybutów, postaw, ról
społecznych, a także oczekiwań społecznych, związanych z faktem bycia kobietą lub
mężczyzną (w sensie biologicznym, fizjologicznym). Płeć biologiczna (z j. ang. sex) dotyczy
anatomicznych różnic między ciałem kobiety i mężczyzny, z którymi się rodzimy. Płeć
kulturowa kształtowana jest społecznie, „uczymy się” jej w procesie socjalizacji, edukacji,
wychowania. Płeć kulturowa zmienia się w czasie i przestrzeni.”
W jakim celu państwowi urzędnicy mają poznawać i stosować akademicki termin płci
kulturowej? Pojęcie to potraktowane rzetelnie, ma oznaczać kulturową otoczkę stroju,
zachowań, obyczajów i norm okrywających i wyrażających naszą płeć biologiczną. Wiemy
jednak, że dla genderystów pojęcie to jest pretekstem do zanegowania biologii,
zdestabilizowania ludzkiej psychiki, i podważenia normy podtrzymującej harmonię między
płcią biologiczną psychicznym jej odczuwaniem. Kultura, która poprzez wychowanie,
obyczajowość, normy i instytucje społeczne służyła dotąd podtrzymaniu tej harmonii i
stabilizowaniu psychiki w zgodzie z płcią biologiczną, w genderyzmie zaczyna spełniać
zadanie przeciwne: poddaje człowieka (np. dziecko w ‘równościowym przedszkolu’) próbie,
by wykorzystać każdą okazję, słabość czy skłonność do rozerwania harmonii psychiki z
biologią i zdewastowania jego osobowości czyniąc z niego np. transseksualistę, a na koniec
nazwania tego wyzwoleniem.
Kodeks pracy już teraz zakazuje dyskryminacji ze względu na orientację seksualną.
Czekające w sejmie „równościowe ustawy” poszerzają dodają do tego seksualną ekspresję.
Otwiera to drogę do zatrudniania w przedszkolach i szkołach np. homoseksualistów czy
pedofilów, którzy swoją „ekspresję seksualną” będą realizować np. ucząc przedszkolaki i
uczniów o masturbacji zgodnie z osławionymi zaleceniami WHO. Taka nieodległa
perspektywa nie ma, zdaniem pani pełnomocnik nic wspólnego z seksualizacją dzieci. Trudno
rozstrzygnąć czy jest to ze strony pani pełnomocnik skrajny progresywizm czy skrajna
obłuda.
To tylko dwa groźne przykłady obecności pojęcia gender w polskiej rzeczywistości. A
przecież do formułowania i egzekwowania polityki równości szans kobiet i mężczyzn w
zwyczajnym rozumieniu (rzekomo głoszonym przez panią pełnomocnik) pojęcie to nie jest
konieczne. Tak jak pojęcie ‘walki klas’ (i wiążącego się z nim ludobójstwa) nie było
potrzebne do reform społecznych prowadzących od wczesnego kapitalizmu do XX-wiecznego
państwa opiekuńczego. A jednak pojęcie to ma stać się wszechobecne i dominujące. Jak
poucza nas „Równościowy słownik gender” informuje nas o obowiązującej w Polsce, jak we
wszystkich krajach Unii nadrzędnej zasadzie „gender mainstreaming oznaczającej:
uwzględnienie społecznego i kulturowego wymiaru płci we wszystkich dziedzinach życia
oraz we wszystkich działaniach Unii Europejskiej, włączenie perspektywy gender do
wszystkich aktywności realizowanych przez kraje członkowskie, we wszystkich wymiarach
życia społecznego, ekonomicznego, politycznego, we wszystkich realizowanych projektach,
bez względu na ich tematykę. Wszystkie realizowane polityki muszą być weryfikowane pod
kątem zapewnienia równego dostępu i równego udziału obu płci”.
„Gender mainstreaming” bywa niewinnie tłumaczone jako ”polityka równości (szans)
płci”, jednak musimy pamiętać, że słowo „płeć” należy czytać w myśl genderystowskiej
dwoistej definicji płci, tj. jako sex i gender, przy czym dla genderystów naprawdę istotny jest
gender. Tylko „mądrość etapu” każe obecnie interpretować płeć jako biologiczny sex. Po
odpowiednim przygotowaniu gruntu - społeczeństwa, urzędników, prawa, czyli umocnieniu
się genderyzmu, płeć zacznie być interpretowana na sposób ściśle genderystowski tj jako
gender a nie sex - co już ma miejsce w wielu krajach. Wówczas aberracje i absurdy
wynikające z oderwania od biologii pojęć i instytucji, które są w biologii w fundamentalny
sposób zakorzenione staną się codziennością także w Polsce.
Mężczyzna który ogłosi się kobietą zażąda najpierw ślubu z innym mężczyzną, a potem
taka para będzie domagać się dziecka do adopcji. Niezgoda na to w jakikolwiek bądź sposób
będzie przestępstwem, bo będzie stanowić pogwałcenie jego „równościowych praw”.
Pogwałcenie praw dziecka do wzrastania w ekosystemie naturalnej, , a więc męsko-damskiej
rodziny w ogóle nie będzie brane pod uwagę.
„Homomałżeństwa” legalnie adoptujące dzieci po to by czynić z nich obiekty seksualne –
zjawisko trudne do wykrycia i ukrócenia ponieważ obywatele, ale także dziennikarze,
policjanci, prokuratorzy i sędziowie boją się oskarżenia o homofobię czy tzw. „mowę
nienawiści” – to kolejny z praktycznych skutków wprowadzenia gender mainstreaming w
pełnym zakresie. Jeszcze inny to prześladowanie osób i organizacji nie akceptujących w
swym sumieniu tych absurdów i aberracji: odmówienie homoseksualnej parze pokoju z
małżeńskim łożem w hotelu czy dziecka do adopcji prowadzi do likwidacji hotelu i ośrodka
adopcyjnego; protestowanie przeciw „homomałżeństwom” grozi grzywną i aresztem
podobnie jak publiczne wyrażanie dezaprobaty dla homoseksualnych zachowań i związków.
Pojęcia gender i gender mainstreaming mogą być bardziej niebezpieczne niż
marksistowska „walka klas”. Marksizm nakierowany był przede wszystkim na dewastację
struktur społecznych. Genderyzm nakierowany jest na dewastację zarówno ludzkiej
osobowości (i to w najbardziej osobistej sferze) jak i fundamentalnych i najbliższych
człowiekowi, ściśle powiązanych z biologią instytucji społecznych – rodzicielstwa, rodziny,
małżeństwa, starając się oderwać je od ich biologicznego zakorzenienia. A przecież ma być
obecny „we wszystkich dziedzinach i wymiarach życia”. Aby uzmysłowić sobie pełny sens
definicji gender mainstreaming skondensujmy ją:
Wszystkie projekty, działania, aktywności i polityki we wszystkich dziedzinach i
wymiarach, bez względu na tematykę mają uwzględniać gender, ergo: muszą być
zgodne z genderyzmem.
Co zarazem oznacza, że:
Żaden projekt, działanie, aktywność i polityka, w żadnej dziedzinie czy wymiarze, bez
względu na tematykę nie może nie uwzględniać gender, ergo: nie może być wolny od
genderyzmu.
W żadnej dziedzinie życia ma nie być miejsca na jakąkolwiek aktywność, która miałaby
charakter inny niż genderystowski (sic!) Trudno o bardziej jednoznaczny opis państwa
totalitarnego poddanego jednej ideologii. „Nie wszyscy obywatele muszą podzielać
przekonanie o wartości zasady równego traktowania” - zapewnia pani pełnomocnik ds.
równości – ale strategia „gender mainstreaming” jasno pokazuje, że na inne zdanie i
sprzeciwy nie będzie miejsca.
Parafrazując Mussoliniego: wszyscy w genderyzmie, nikt poza nim, nikt przeciw niemu.
Tak przedstawia się program wyłożony czarno na białym w dokumentach firmowanych przez
Rząd RP i Unię Europejską.
Wszystkie groźne zjawiska, o których pisaliśmy wyżej będą (w wielu krajach już są) prostą
logiczną kosekwencją przyjęcia programu gender mainstreaming, rzekomo wyrażającego
jedynie politykę równości szans obu płci. Kwestionowanie aksjomatu równości lub inne niż
genderystowskie rozumienie, interpretacja i formy wprowadzania równości nie będą (w
praktyce już nie są) dopuszczalne. Genderystowska równość stanie się (już się staje)
narzędziem masowego zniewolenia, podobnie jak narzędziem masowego zniewolenia była
rzekoma równość i wyzwolenie klasy pracującej w komunizmie.
Jaki totalitaryzm? – zapyta ktoś – przecież te wszystkie zmiany wprowadzają
demokratycznie wybrane rządy w najbardziej demokratycznych krajach świata. Wszyscy
jednak doskonale znają co najmniej jeden przykład wprowadzenia totalitaryzmu przez
demokratycznie wybrany rząd, który zdołał demos uwieść i zniewolić nie tracąc jego miłości
aż do tragicznej katastrofy. A przecież nazistowscy uwodziciele stosowali bardzo prymitywne
techniki uwodzenia. Komunistyczni ideolodzy i propagandziści uwodzili dużo skuteczniej właśnie na szlachetnie brzmiące frazesy o „równości”. Teraz działają ich następcy, którzy
rozwinęli i udoskonalili techniki uwodzenia, zaś konsumpcyjne, hedonistyczne i wyzute z
wartości społeczeństwa bezrefleksyjnie stają się łatwym łupem dla nowego totalitaryzmu.
Ku takiej perspektywie prowadzi nas genderystowski postęp pnąc się w górę po „schodach
do równości” uwidocznionych w diagramie w broszurce. Czy wszechobecny i dominujący
nad wszystkim genderyzm rzeczywiście oznacza wszystkie te zjawiska? Czy nie jest to
nadinterpretacja? Zapoznanie się z innymi rządowymi szkoleniami z genderyzmu pozwala
dokładniej poznać jego naturę.
Fot.1. ‘Podejścia do zasady równości szans kobiet i mężczyzn na etapie planowania projektu’.
Diagram znajdujący się w wielu materiałach szkoleniowych dotyczących „polityki równościowej”, w tym
w omawianej wyżej broszurze.
Wdrażanie gender mainstreaming wspina się po „schodach do równości”, oczywiście rozumianej
po genderystowsku. Wielka czerwona strzała genderystowskiego postępu ku równości wyznacza
kierunek wskazując cel gdzieś poza granicami wykresu. Jaki to cel? Inne materiały szkoleniowe nie
pozostawiają wątpliwości: po „wyzwoleniu” i „równouprawnieniu” kobiet ma nastąpić „wyzwolenie” i
„równouprawnienie” wszystkich, nawet najbardziej „queer” (dziwacznych) orientacji seksualnych.
Część II
Genderyzm jak neo-marksizm-leninizm
Tak jak marksizm miał przynieść wyzwolenie klasy robotniczej z ucisku własności
prywatnej, tak genderyzm obiecuje wyzwolenie płci z ucisku biologii oraz norm
społecznych i zasad moralnych. Jak marksizm osiągał eschatologiczną pełnię w
komunizmie, tak genderyzm osiąga ją w „teorii queer”.
Ideologia gender została przyjęta przez rząd RP już ponad 5 lat temu, co jasno pokazuje
choćby data wydania broszurki Maji Branki i in. omawianej w poprzedniej części. W Polsce,
podobnie jak w innych krajach nikt społeczeństwa nie pytał o to czy zgadza się ją przyjąć
jako ideologię państwową.
Tymczasem szkolenia urzędników w genderyzmie nie ograniczają się jedynie do procedur
wprowadzania na różne sposoby równości płci. W materiałach szkoleniowych autorstwa dr
Macieja Dudy*, specjalisty w dziedzinie feminizmu i gender studies z UAM i PAN,
urzędowym wytycznym wprowadzania ‘polityki równości’ poświęcona jest jedynie pierwsza
część (w przybliżeniu połowa) tekstu. Druga część nosi tytuł „Od feminizmu do teorii queer”
i zawiera takie rozdziały jak: „Historia feminizmu i ruchów kobiecych”, „Od feminizmu do
gender” oraz „od gender do teorii queer”.
* Materiały Macieja Dudy noszą sygnatury „Kapitał Ludzki. Narodowa Strategia
Spójności.”, „UE. Europejski Fundusz Spójności” podobnie jak broszurka omawiana w I
części. Dodano sygnaturę Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Zapoznajemy się w nich z historią feminizmu jako wyzwolenia jednej płci z ucisku
‘patriarchalnego społeczeństwa’ prowadzącą do genderyzmu, który z kolei wyzwala
człowieka z ucisku biologii narzucającej człowiekowi płeć i osiąga spełnienie w teorii queer,
która znosi jakiekolwiek ograniczenia norm seksualnych – biologicznych, społecznych i
moralnych, postulując i promując wszelkie „nienormatywne tożsamości i zachowania
seksualne” równocześnie „poddając krytyce wszelkie tożsamości płciowe i seksualne, które
uważa się za naturalne i normalne.”
Całość zarówno strukturą jak i treścią uderzająco przypomina podręczniki i kursy
marksizmu-leninizmu, w których historia ludzkości prowadziła przez kolejne etapy ucisku
klas pracujących aż do ich „wyzwolenia” w socjalizmie i osiągnięcia swoistej
eschatologicznej pełni w komunizmie. W genderyzmie mamy eschatologiczne wyzwolenie
pełnego spektrum orientacji i tożsamości płciowych.
Czasy komunizmu do złudzenia przypomina również fakt ideologicznego szkolenia
państwowych urzędników oraz bezustanne podkreślanie „naukowości” genderyzmu przez
jego zwolenników. W identyczny sposób komuniści szczycili się „naukowością” marksizmuleninizmu.
Charakterystycznym ideologicznym pojęciem jest zachwalane przez Dudę tzw.
„zarządzanie różnorodnością - strategia biznesowa skierowana na świadome wykorzystanie
zróżnicowanego potencjału wszystkich pracowników w przedsiębiorstwie,… która w otwarty
sposób zapewnia równe drogi rozwoju wszystkim pracownikom, przyczyniając się do
zwiększenia zysków finansowych płynących z różnorodności.
Dlaczego zyski miałyby się zwiększać z racji zróżnicowania pracowników ze względu na
wiek, płeć, rasę, narodowość, orientację seksualną, zdolności fizyczne i psychiczne? Takie
bowiem .„wymiary podstawowe” różnorodności (oprócz jedenastu uzupełniających) podaje
portal kartaroznorodnosci.pl poświęcony tej tematyce. Jest to ewidentnie ideologiczny
postulat albo kanon wiary genderystów, a nie empirycznie stwierdzony fakt.
Dlaczego receptą na sukces np. producenta gier komputerowych miałoby być zadbanie o
„wielowymiarową różnorodność” pracowników, a nie po prostu zatrudnienie programistów twórczych maniaków tych gier, choćby nawet stanowili „obrzydliwie homogeniczną” grupę?
Wiara genderystów w wyższość różnorodności przypomina wiarę komunistów w wyższość
centralnego planowania, państwowej własności środków produkcji i w to, że robotnicy będą
efektywniej pracować w „swoich” fabrykach.
Materiały Dudy pokazują również jeden z zażarcie oprotestowywanych faktów – ścisły
związek ideologiczny i genetyczny, tzw. „polityki równościowej”, feminizmu, genderyzmu i
tzw. teorii queer czyli ideologii środowisk LGBTQ. Ukazują one również strategię i
harmonogram zadań na bliższą i dalszą przyszłość oraz sposób przygotowywania
społeczeństwa i państwa na przyjęcie nowej ideologii. Czego dowiadujemy się o genderyzmie
dzięki szkoleniom Dudy?
Teoria genderu - pisze on - wskazuje, że często cechy uznawane za genetycznie
przypisane kobiecie lub mężczyźnie wynikają z uwarunkowania kulturowego lub presji
społecznej. Wiele cech rzekomo ‘kobiecych’ i ‘męskich’ i mających pochodzić z różnic
biologicznych teoria genderu uważa za mity społeczne.
Wybitni teoretycy gendryzmu te „ społeczne mity” odkłamują: „Zdaniem [Judith] Butler i
innych przedstawicieli teorii queer, człowiek nie rodzi się ‘kobietą’ i ‘mężczyzną’ w sensie
płci kulturowej, ale jest na tę płeć w sposób performatywny ‘mianowany’.
Owo performatywne mianowanie zostaje wyjaśnione na przykładzie tzw.
performatywnych wypowiedzi, które „oznaczają zdania, za pomocą których kreuje się
rzeczywistość, np. ‘Ogłaszam was mężem i żoną’ [lub] mianuję cię generałem. Człowiek staje
się mężem, żoną, generałem w momencie wypowiedzenia odpowiednich słów-zaklęć.”
W ten sposób można w magiczny sposób kreować rzeczywistość:
Zdaniem Butler przypisanie płci kulturowej następuje w ten sam sposób już w momencie,
gdy pielęgniarka podczas porodu mówi „To chłopiec.”, „To dziewczynka.’ przypisując nowo
narodzonej osobie całe instrumentarium społecznych oczekiwań stereotypów i ról związanych
z płcią. To zdanie nie opisuje stanu faktycznego, lecz stanowi rozpoczęcie konstrukcji
tożsamości płciowej …. Cały ten społeczny konstrukt ustanawiający płeć kulturową jest
następnie nieustannie wprowadzany do świadomości dziecka, które je internalizuje
(uwewnętrznia) i reprodukuje (powtarza), przez co płeć kulturowa wydaje się być tworem
biologicznym, wynikającym z natury, a nie uwarunkowań społecznych i kulturowych.”
Okrzyk położnej nie stwierdza faktu a jedynie „mianuje” dziecko na określoną płeć, a
późniejsze kulturowe „opakowanie” (zachowania, zabawy i zabawki, ubrania itp., wreszcie
późniejsze zainteresowania seksualne) nie wynikają z natury tylko z mianowania przez
pielęgniarkę i podtrzymywania jej „decyzji” przez rodzinę i otoczenie.
Jak stwierdza Duda, genderyzm kwestionuje system przekonań, że płeć kulturowa ma
pochodzenie biologiczne i należy jej w każdym wypadku podlegać [oraz] pogląd, że tożsamość
kobiet i mężczyzn to wartości bipolarne i antytetyczne (tzn. że są czymś diametralnie różnym,
rozłącznym, stoją względem siebie w bezpośredniej opozycji).
Jak widać wnioski jakie wysnuwaliśmy w pierwszej części zastanawiając się dlaczego tak
forsuje się pojęcie gender Duda potwierdza w całej pełni. Nie chodzi o zwyczajną równość
kobiet i mężczyzn, kwoty, parytety itp. Wbrew doświadczeniom całej ludzkości i naszym
własnym, wbrew biologii mamy uwierzyć że płeć kulturowa czyli to jak się zachowujemy i
czujemy, nasz sposób bycia kobiety bądź mężczyzny nie ma związku z naszym ciałem, a
jedynie zostaliśmy tego wyuczeni. Mamy również przyjąć że człowiek nie przyjmuje
odrębnych, przeciwstawnych sobie form – kobiety albo mężczyzny, ale może wybierać w
całym spektrum płciowości.
Doświadczenie podpowiada nam, że są to oczywiste bzudry. Pomijając występujące
czasem zaburzenia płcoi powszechną regułą, normą jest biegunowość płci. Istnieniu tej
normy genderyzm, usiłuje zaprzeczać. Walczy o to, aby ją znieść i dać człowiekowi wolność
wyboru płci, której biologia mu odmawia. Twierdzi nawet, że tę wolność daje.
Biologia mówi coś zupełnie innego: wyjąwszy patologiczne przypadki człowiek rodzi się
kobietą lub mężczyzną. Ta niezgodność z biologią (wpływającą na ciało i psychikę), zarówno
uniwersytecką, jak i tą, którą z własnego doświadczenia zna każdy człowiek zaprzecza
rzekomej naukowości genderyzmu.
W publicznym sporze o genderyzm symptomatyczny i ważny jest fakt, że przedstawiciel
rządu w osobie pani pełnomocnik ds. równości nie wie, lub udaje, że nie wie o tych zakusach
genderyzmu:
W nauce gender - płeć kulturowa,…która analizuje przejawy kobiecości i męskości w
czasie, przestrzeni, w różnych kulturach i kręgach cywilizacyjnych….nie neguje płci
biologicznej. Jako kategoria badawcza, gender nie jest związana z żadnym światopoglądem
ani ideologią – po prostu opisuje świat męskości i kobiecości taki, jakim jest w danej kulturze.
Postulat równości kobiet i mężczyzn nie oznacza kwestionowania różnic pomiędzy
kobietami i mężczyznami. Chodzi jedynie o równość wobec prawa, dostępu do dóbr, usług,
przywilejów, awansu, równej płacy za pracę tej samej wartości. Te dążenia nie eliminują w
żaden sposób różnic biologicznych czy najważniejszych ról, jakie pełnią kobiety i mężczyźni,
a więc roli matki i ojca, ze wszelkimi konsekwencjami dotyczącymi ich specyfiki….
Sam postulat równości kobiet faktycznie nie kwestionuje ani nie eliminuje różnic
pomiędzy kobietami i mężczyznami, ale jak to dobitnie pokazuje dr Duda czyni to genderyzm
ukrywający się za „równościową” fasadą. Pani pełnomocnik stara się przekonać nas do
genderyzmu ukrywając to jego prawdziwe oblicze, a właściwie mówiąc o nim nieprawdę.
Taką nieprawdą jest zaprzeczanie ideologicznemu charakterowi genderyzmu. Filozofowie
dotąd tylko objaśniali świat, chodzi jednak o to, by go zmieniać – te słowa Marksa czyniły z
marksizmu ideologię, a nie naukę. Program rewolucyjnej przebudowy społeczeństwa przez
wprowadzanie uznaniowego wyboru płci, „homomałżeństw”, czy zastępowanie
macierzyństwa i ojcostwa rodzicielstwem A i B nie wspominając o dalszych postulatach jak
depenalizacja i dopuszczenie pedofilii czy kazirodztwa i wszelkich innych orientacji
seksualnych jako normalne dobitnie świadczy o tym, że genderyści chcą totalnie zmieniać
świat, a nie go opisywać. Jak dalece chcą go zmienić?
Część III
„Teoria queer” to ważny nurt genderyzmu – mówi ekspert.
Jak to się ma do zapewnień rzecznika ds. równości?
Teoria queer to ważny nurt studiów genderowych. Rządowy ekspert do spraw gender
potwierdza, że postulat równouprawnienia wszelkich tożsamości i zachowań
seksualnych to istota genderyzmu. Z naciskiem na „wszelkich”.
„Teoria queer stanowi obecnie ważny nurt studiów genderowych. Zawdzięcza swe
narodziny głównie studiom gejowskim, lesbijskim, jak i feministycznym.” – stwierdza dr
Maciej Duda, członek Pracowni Krytyki Feministycznej i wykładowca w ramach Gender
Studies na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i Podyplomowego studium
Gender mainstreaming przy Instytucie Badań Naukowych PAN Warszawa. Wg wyjaśnień dr
Dudy ‘queer’ znaczy przede wszystkim ‘lesbijski’, ‘gejowski’, ‘homoseksualny’ (czy
generalnie ‘nie-heteroseksualny’, ‘nie-heteronormatywny’), zaś teoria queer stanowi „krytykę
wszelkich tożsamości płciowych i seksualnych, które uważa się za naturalne czy normalne,
[…] jest krytyką tożsamości normatywnych… Ideologia środowisk LGBTQ (queeryzm)
stanowi więc ważną część genderyzmu.
Całkowicie przeczy to niedawnym zapewnieniom Pełnomocnika Rządu ds. Równego
Traktowania, pani Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz, zawartych w „Oświadczeniu w sprawie
nieprawdziwych interpretacji pojęcia gender”. Zapoznajmy się zatem z tym co ekspert pisze
o „ważnym nurcie genderyzmu”. Przede wszystkim informuje nas, że słowo ‘queer’ (ang.
queer = dziwny, dziwaczny), początkowo obraźliwe straciło jednak obecnie ten charater i we
współczesnej angielszczyźnie… znaczy przede wszystkim
‘lesbijski’, ‘gejowski’,
‘homoseksualny’ (czy generalnie ‘nie-heteroseksualny’, ‘nie-heteronormatywny’)…Obecnie
‘queer’ nie można utożsamić ani z homoseksualizmem ani z biseksualizmem, lecz z
wszelkimi nienormatywnymi tożsamościami i zachowaniami seksualnymi. [Czytelnikom
pozostawiam wyobrażenie sobie, co może kryć się pod słowem wszelkie – GS]
Jak pisze Duda, jedna z twórczyń queer theory, feministka i lesbijka Judith Butler
zaprezentowała krytykę wszelkich tożsamości płciowych i seksualnych, które uważa się za
naturalne czy normalne. W tym sensie ‘queer’ nie forsuje żadnej konkretnej tożsamości, a
jedynie jest krytyką tożsamości normatywnych”
Co ma oznaczać „forsowanie” czy „krytykowanie” takich czy innych „tożsamości” i
zachowań? Nauka nie krytykuje, a opisuje, klasyfikuje, bada przyczyny i skutki. W tym
wypadku krytyka biologicznie normalnych, bo prowadzących do prokreacji zachowań
seksualnych na rzecz „swobodnego wyboru” spośród zachowań zaburzonych, bo
uniemożliwiających prokreację, ma podważyć zasadność biologicznej normy i
delegitymizować ją. Jedyną podstawą są teoretyczne, a właściwie sofistyczne, pozbawione
empirycznych podstaw spekulacje wokół pojęcia płci kulturowej.
Widać niektóre bezpośrednie cele takiego zabiegu. Polityczne uznanie delegitymizacji
normy biologicznej prowadzi wprost do prawnego uznania „homomałżeństw” i ich prawa do
adopcji, bo dlaczego mielibyśmy ich nie uznać skoro heteroseksualna norma się nie liczy? Cel
ten zrealizowano w szeregu krajów właśnie w oparciu o genderyzm i „teorię queer”.
Pozbawiona empirycznych podstaw pseudonauka służąca realizacji celów politycznych to
ideologia – jak marksizm-leninizm, maoizm, trockizm czy nazizm. Tak się przedstawia
rzekoma naukowość genderyzmu. Określenia „teoria queer” i „studia gender” są zatem
świadomie mylące, nie są to bowiem żadne naukowe teorie czy badania, ale raczej badania
służące konstruowaniu i udoskonalaniu ideologicznych narzędzi do osiągania celów
politycznych bez oglądania się na prawdziwość rzekomo naukowych tez. Dlatego, zamiast
teoria bądź studia gender i queer powinniśmy mówić ideologia gender i queer (lub LGBTQ),
a w skrócie genderyzm i queeryzm.
Ideologia ta osiągnęła cele, które jeszcze nie tak dawno powszechnie uznano by za
absurdalne i niemożliwe do osiągnięcia: rozerwania fundamentalnego zakorzenienia w
biologii pojęć i instytucji rodzicielstwa, rodziny i małżeństwa, prawnej likwidacji
macierzyństwa i ojcostwa przez wprowadzenie „rodzica A/ B” oraz faktycznej likwidacji
jakichkolwiek norm moralnych w sferze seksualnej poza kryterium przyjemności.
Skuteczność uwodzenia ideologów i propagandystów genderyzmu naprawdę robi wrażenie –
jest większa niż propagandystów Lenina i Stalina, zaś przyjęcie jej przez znaczną część
umysłowych elit jest świadectwem intelektualnej katastrofy przewyższającej zadurzenie się w
komunizmie.
W oświadczeniu o nieprawdziwych interpretacjach gender Pani pełnomocnik w imieniu
premiera Tuska broni tych obłąkanych koncepcji ukrywając ich prawdziwe tezy, ścisły
związek z ideologią, celami i bijącymi w oczy osiągnięciami środowisk LGBTQ.
Przypomnijmy:
„pojęciu gender, … przypisuje się nieprawdziwe znaczenia i próbuje udowadniać, że
gender to niszczenie rodziny, seksualizacja dzieci, dowolność wyboru płci… Fałszywe
oskarżenia o to, że równość kobiet i mężczyzn ma prowadzić do … promocji
homoseksualizmu czy rozpadu rodziny, jako niezwiązane z prawną i naukową definicją
gender zamykają drogę do rzetelnej dyskusji o związku równouprawnienia kobiet z polityka
rodzinną… Płeć kulturowa nie neguje płci biologicznej. Jako kategoria badawcza, gender
nie jest związana z żadnym światopoglądem ani ideologią – po prostu opisuje świat męskości
i kobiecości taki, jakim jest w danej kulturze… Próby łączenia dążeń do wyrównywania szans
między kobietami i mężczyznami z seksualizacją dzieci, zamachem na rodzinę czy promocją
homoseksualizmu - nie mają racjonalnych podstaw. Te tezy nie mają nic wspólnego z
właściwie rozumianym pojęciem gender i konsekwencjami realizacji postulatu równości.
Slogan „równości” jest tym co łączy lewicowy feminizm, genderyzm i queeryzm i nie jest
to teza przeciwników genderyzmu. To rządowy ekspert, od kilku lat szkolący w tej ideologii
setki, a może tysiące państwowych urzędników łączy w jedno „równość szans w projektach
PO KL”, feminizm i queeryzm. Nie robi tego według własnego widzimisię, bo jak pisze „na
zachodnich uczelniach od kilkunastu lat pojawiają się osobne studia i specjalizacje z
zakresu queer studies, czasami wiązane z gender studies, a czasami stanowiące element
studiów z zakresu women’s studies”
Ścisłego związku feminizmu i queeryzmu-genderyzmu świadome są i feministki i premier
Tusk. Potwierdzili to w dialogu na Kongresie Kobiet w czerwcu 2013:
Gdzie są obiecywane związki partnerskie? – pytały feministki - osoby homoseksualne…
czekają na swoje prawa – żądały.
W odpowiedzi na to premier wyraził pełną wierność ideałom genderyzmu:
„Najgorsze co mogłoby się stać [warto wiedzieć, co premier uważa za najgorsze – GS] to
przygotowanie takiej ustawy, którą Trybunał Konstytucyjny uzna za niezgodną z konstytucją.
To mogłoby zamrozić temat związków partnerskich na dekady. Bo dziś nie widzę szans, że w
ciągu 10-15 lat w Sejmie znajdzie się większość dla radykalnych rozwiązań tej sprawy. Ja
chciałbym żyć w kraju, gdzie wszelkie odmienności cieszą się szacunkiem wyrażonym w
przepisach prawa, ale muszę być odpowiedzialny za skutki prawne i społeczne. Do efektów
dojdziemy drogą ewolucji…”
Nie był to dialog przypadkowy, ponieważ jeden punktów programu obrad Kongresu
brzmiał: „Zajrzyjcie do szafy! O tożsamości płciowej, solidarności i związkach
partnerskich…”
Pani pełnomocnik i Kongres Kobiet zasłania się i próbuje legitymizować się obroną
interesów kobiet jak partie komunistyczne obroną interesów robotników (PZPR była z nazwy
robotnicza). To jeszcze jedno z wielu podobieństw genderyzmu z komunizmem. W praktyce
lewicowe feministki mają tyle wspólnego ze zwyczajnymi kobietami, ile towarzysze z PZPR
mieli ze zwyczajnymi robotnikami.
W innej części swojej „obrony genderyzmu” pani pełnomocnik pisze o „funkcjonujących w
prawie wyrażeniach jak gender equality (równość kobiet i mężczyzn), gender pay gap (luka
płacowa), gender mainstreaming (uwzględnienie perspektywy równości płci w głównym
nurcie polityki), czy gender based violence (przemoc ze względu na płeć)”
Obecność tych pojęć w prawie ma nas uspokajać. A przecież są to przejawy sukcesów i
wszechobecności tej ideologii w wielu krajach i w wielu dziedzinach, czyli osiągnięcia celu
„gender mainstreaming”. W części I poznaliśmy stopień jej uzurpacji natomiast słowa Dudy o
tym, że „queeryzm stanowi ważny nurt genderyzmu” potwierdzają nam jej cele.
Pani pełnomocnik, jak wszyscy obrońcy genderyzmu chce byśmy widzieli jego przejawy
związane wyłącznie z równością płci, i to tradycyjnie rozumianej, tj sex, choć faktycznie
myśli o gender – i jest to zapewne nieporozumienie świadome, które ma uśpić czujność opinii
publicznej. Udaje, że nie widzi innych, znacznie większych jego osiągnięć.
Genderyści nie muszą negować płci biologicznej – zgodnie z linią obrony przez panią
pełnomocnik. Wystarczy tylko że bagatelizują, a właściwie negują jej znaczenie, domagają
się uznaniowego wyboru płci,, „homomałżeństw” z prawem adopcji dzieci przy
równoczesnym pozbawianiu pod byle pretekstem praw biologicznych rodziców do własnych
dzieci, terroru wobec przeciwników genderyzmu. I wszystko to uzyskują właśnie w imię
queeryzmu-genderyzmu.
Dlatego słów pani pełnomocnik nie sposób potraktować inaczej niż świadomej próby
zmylenia i oszukania społeczeństwa. Można by sądzić, że „homomałżeństwa” z prawem
adopcji dzieci nie zostały zalegalizowane w zeszłym roku we Francji i Wielkiej Brytanii, ale
w jakiejś odległej galaktyce. A przecież również w zeszłym roku Sekretarz Generalny ONZ
stwierdził, że „religia, kultura i tradycja nie mogą usprawiedliwić naruszenia praw osób
LGBT”. I jest oczywiste, że do tych praw zaliczał wszystkie ich uroszczenia.
Również w zeszłym roku świat dowiedział się o tym, jak dwaj geje z Australii, Mark J.
Newton i Peter Truong kupili i adoptowali chłopca by przez kilka lat udostępniać go w
różnych krajach jako obiekt seksualny. Zanim sprawę wykryto w mediach pokazywano ich
jako szczęśliwą „gejowską rodzinę”.
Również w zeszłym roku rosyjsko-amerykańska dziennikarka i pisarka, a zarazem
lesbijska aktywistka Masha Gessen, w publicznej debacie stwierdziła, że ruchowi LGBTQ w
rzeczywistości
„Nie chodzi o prawo homoseksualistów do zawarcia małżeństwa, ale o to, że instytucja
małżeństwa powinna przestać istnieć. Walka o małżeństwa dla homoseksualistów zazwyczaj
wiąże się z ukrywaniem tego, co mamy zamiar zrobić z małżeństwa, kiedy ten cel osiągniemy.
Mówienie, że instytucja małżeństwa wówczas nie ulegnie zmianie, jest kłamstwem”.
Takie plany kreślą działacze queeryzmu-genderyzmu, bronionego przez panią rzecznik ds.
równości przed „fałszywymi oskarżeniami o to, że jest zamachem na rodzinę”. Pani rzecznik
może oczywiście się bronić, że nikt rodziny nie zniszczy, najwyżej ją redefiniuje. Jak będzie
wyglądać taka redefiniowana rodzina? Czy tak jak rodzina Newtona i Truonga?
P.S. Już kiedy kończyłem pisanie tego cyklu pojawiła się w mediach wiadomość, że
kancelaria premiera zamówiła trzydzieści filmów szkoleniowych przeznaczonych dla
państwowych urzędników. Niektóre z filmów mają pokazywać mężczyzn i kobiety żyjących
w homozwiązkach jako osoby pokrzywdzone przez niemożność wspólnego rozliczenia PIT
czy uzyskanie w szpitalu informacji o chorym partnerze. Inne pokazują tradycyjny model
rodziny jako przyczynę patologii. Jeszcze inne przedstawiają wychowanie dzieci
uwzględniające ich płeć jako prowadzące do nieprawidłowości w ich funkcjonowaniu
psychicznym i społecznym.
Ideologiczne tezy forsowane przez te filmy są jaskrawym przykładem podejmowanych
przez rząd prób zamachu na rodzinę i promocji homoseksualizmu realizowanych w ramach
strategii gender mainstreaming i zadają kłam obłudnym zaprzeczeniom pani pełnomocnik ds.
tzw. równości.
Cykl ukazał się w styczniu 2014 na portalu Fronda.pl

Podobne dokumenty