Dziecko w dobie późnej nowoczesności – na podstawie wybranych
Transkrypt
Dziecko w dobie późnej nowoczesności – na podstawie wybranych
Beata Kosiarz, pedagog Dziecko w dobie późnej nowoczesności – na podstawie wybranych fragmentów lektury A. Giddensa „Nowoczesność i tożsamość” Wielu z nas odnosi wrażenie, że dzieci są coraz bardziej problemat yczne. Media donoszą o ich skandaliczn ych zachowaniach, narastają trudności szkolne, a kłopot y wychowawcze wydają się nie mieć końca. Reakcje dorosł ych są różnorodne: jedni czekają, aż problem y same się rozwiążą; inni próbują walcz yć z objawami, stosując różne metod y; jeszcze inni starają się dotrzeć do prz ycz yn takiego stanu rzecz y poprzez próbę zrozumienia położenia najmłodsz ych. Spodziewam się, że najbardziej uważn ymi odbiorcami poniższego artykułu będą dorośli reprezentując y ostatnią, spośród wymienion ych, grupę. Mam nadzieję, że wnikliwe spojrzenie na rzecz ywistość – epokę późnej nowoczesności pomoże nam zrozumieć prz ycz yn y dziecięcych problemów i wzbudzi refleksję o naszej niezbędnej roli w ich ż yciu. Spróbuję to ucz ynić przez pryzmat wybran ych fragmentów lektury Anthony’ego Giddensa „Nowoczesność i tożsamość” 1. Czym nowoczesność różni się od poprzedzających ją epok? Przede wsz ystkim obserwujem y niezwykł y d ynamizm zmian: odczuwam y ich sz ybsze tempo, większ y zasięg i rad ykaln y wpł yw na nasze ż ycie. Wynika on, przede wsz ystkim, z rozdzielenia czasu i przestrzeni, które wcześniej był y połączone za pośrednictwem miejsca. Bezpośrednią konsekwencją odizolowania, wcześniej nierozłączn ych, wymiarów jest wykorzenienie relacji społeczn ych z kontekstów lokaln ych i konieczność ich nowego uporządkowania na przestrzeni wielkich d ystansów przestrzenno - czasowych. Mechanizmami wykorzeniającymi okazują się „środki s ymboliczne” oraz „s ystem y eksperckie” (s. 26). Najistotniejsz ym środkiem s ymboliczn ym jest pieniądz (a właściwie ekonomia pieniężna) wiążący czas - będąc narzędziem kred ytu, oraz przestrzeń - poprzez możliwość przeprowadzania transakcji przez jednostki, które nigd y się ze sobą nie spotkał y (nigd y nie połącz yło ich miejsce). „S ystem y eksperckie”, natomiast, wiążą czas i przestrzeń rozwijając wiedzę techniczną, nie ograniczając się li-t ylko do dziedzin ekspert yz y technicznej, zawłaszczają również „same relacje społeczne i sekret y osobowości” (s. 27). System y eksperckie posiadają wiedzę o tym, jak ż yć: co jeść, jak się lecz yć, budować domy, wychowywać dzieci. Nasz stosunek do nich jest opart y na zaufaniu. Musi b yć opart y na zaufaniu: o ile decyzje nasz ych przodków b ył y uzależnione od trad ycji i doświadczenia (ż yję tak, bo tak b yło od zawsze), o t yle nasze opierają się na wierze, że doradca przez nas wybran y będzie t ym właściwym. Przed nami nikt podobn ych decyzji nie podejmował, a mnogość wyborów i s ystemów eksperckich nie ułatwia sprawy. Musim y, zatem, zaufać. Powstaje p ytanie: komu? czyjej wiedzy? Zacz ynam y poszukiwać odpowiedzi. Na spirali kolejn ych decyzji rozwijamy wciąż naszą 1 Giddens A. (2007) Nowoczesność i tożsamość, Wyd. Naukowe PWN, Warszawa refleks yjność. Obserwowan y świat poddajem y rewizji. „Wątpienie (które) przenika zarówno życie codzienne, jak i świadomość filozoficzną, tworząc ogóln y wymiar egzystencjaln y współczesnego świata” (s. 5) staje się integralną cechą naszego m yślenia. Na dodatek, nowoczesna nauka znacząco różni się od nauki poprzednich epok: już nie polega na indukcyjnej akumulacji dowodów, polega na metodologicznej zasadzie wątpienia. Jest otwarta na rewizję, kryt ykę, a wnioski z niej pł ynące mogą być odrzucone. Nie ma pewników. Ponieważ dzisiejsze twierdzenia jutro mogą zostać odrzucone, boim y się prz yjmować je za podstawę nasz ych decyzji. Świadomość możliwości popełnienia błędu decyz yjnego stanowi pierwszorzędne źródło niepokoju egzystencjalnego późno-nowoczesnego człowieka. Tym bardziej, że ryz yko jest konst ytucjonalną cechą obecnej epoki. „Nowoczesność to kultura ryzyka” (s. 6). Nie w kategoriach powszechnie dotąd rozumian ych: podczas, gd y wzrosło ogólne bezpieczeństwo ż ycia – poprzez lepsz y dostęp do informacji i możliwość przeciwdziałania niebezpieczeństwom, rozwój technologii zabezpieczeń, postęp w med yc ynie – zaistniał y nowe, nieznane dotąd parametry ryz yka; ryz yka na wielką skalę, wynikającego z globalnego rozmiaru s ystemów nowoczesności. Obciąża nas możliwość ryz yka konfliktu zbrojnego ze skutkiem masowej destrukcji, ryz yka katastrofy ekologicznej, załamania globaln ych mechanizmów rynkowych, cz y powstania totalitarn ych supermocarstw (s. 7). Takie ryz yko jest wpisane w warunki naszego ż ycia społecznego i niezależne od wybranego przez nas st ylu życia. Rodzi brak poczucia wpł ywu (albo zaciera granice poczucia wpł ywu) i powoduje ps ychiczn y d yskomfort – t ym większ y, że często przeż ywan y z wrażeniem wchodzenia w absolutnie nieznane obszary. Nowoczesność, bowiem, niesie ze sobą „separację doświadczenia” (s. 198 – 204) wynikającą bezpośrednio z odcięcia od trad ycji, przenikającą wiele aspektów naszego istnienia. Życie jednostki stało się samodzieln ym, oderwan ym od pokoleń odcinkiem czasu. Nowe pokolenie już nie odtwarza życia swoich przodków. Miejsce, jako zewnętrzn y punkt odniesienia traci na znaczeniu, a razem z nim – zatracamy poczucie bezpiecznej swojskości. Miejsce zamieszkania korelujem y z planami ż yciowymi, a nie odwrotnie. Decyzje wymagają wielokrotnego zakorzeniania – „niełatwego dzieła nierozdzielnego wplecenia własn ych działań w kontekst konkretnego miejsca” (s. 202). Relacje rodzinne już nie pomagają w podejmowaniu kluczowych decyzji ż yciowych. Życie staje się trajektorią wyznaczaną przede wsz ystkim przez ind ywidualne projekt y, w których wybieram y i ustalamy nowe rodzaje więzi int ymn ych. Dawne rytualne progi przejścia został y zastąpione „otwart ymi progami doświadczenia” (s. 203), co oznacza dla jednostek utratę ps ychicznego wsparcia w s ytuacjach trudn ych i nieznan ych. Jacy zatem jesteśmy, m y, dorośli? Zabiegani, odcięci od trad ycji, wątpiący – niespokojni. Cz y będąc takimi potrafim y dać nasz ym dzieciom czas, korzenie, pewność - spokój? – warunki niezbędne do kształtowania się poczucia bezpieczeństwa rodzącej się tożsamości, której w procesie rozwoju będą towarz ysz yć d ylemat y nie mniejsze niż nam? „Nowoczesne” dziecko rodzi się (coraz częściej) w związku opart ym na „cz ystej relacji” (s. 122 – 136) - w związku bez zakotwiczenia w warunkach zewnętrzn ych ż ycia społecznego i ekonomicznego: bez kontraktu, bez kalkulacji ekonomicznej, bez trad ycyjnego podziału obowiązków. Istniejącym dla niego samego. Funkcjonującym do czasu stanowienia źródła sat ysfakcji emocjonalnej parterów. Związki takie oparte są na zadowalającej obie stron y wzajemności i równowadze międz y t ym, co każda ze stron do nich wnosi i z nich bierze. Wszelkie nieporozumienia międz y partnerami zagrażają samej relacji, ponieważ niezadowolenie jednej ze stron może zaindukować jej zerwanie. Cz yste relacje, zatem są kruche, niestabilne, istniejące dla sam ych siebie. Dziecko - już z założenia – nie cementuje związku, ale może stać się balastem. Pojawienie się potomka – wyd arzenie przełomowe w ż yciu rodzin y – może stanowić dla rodziców ogromne źródło niepokoju, który w s ytuacjach kryz ysowych urasta do rangi lęku destabilizującego związek. Analiza skomplikowan ych procesów modelowania sprz yja prz yjęciu założenia, że silni rodzice wychowają silne dziecko. Od postępowania rodziców, więc będzie zależało bezpieczeństwo kształtowania się procesu tożsamości ich dziecka. W t ym momencie – dla jasności wywo du – należałob y prz yjrzeć się mechanizmom zapewniającym ową siłę. Anthon y Giddens podkreśla ogromną rolę bliskich relacji z rodzicami we wczesn ym dzieciństwie. Ich jakość stanowi o stopniu wykształcenia się Eriksonowskiego „podstawowego zaufania” leżącego u podstaw bezpieczeństwa ontologicznego. Podstawowe zaufanie to nic innego jak pewność, co do tego, że na inn ych można polegać, dająca początek złożonemu uczuciowo – poznawczemu nastawieniu wobec inn ych osób, świata i własnej tożsamości. Doświadczenie podstawowego zaufania stanowi rdzeń szczególnej nadziei, źródło „odwagi istnienia” (s. 55). „Wykształcone dzięki trosce pierwsz ych opiekunów podstawowe zaufanie w kryt yczn y sposób wiąże tożsamość jednostki z ocenami inn ych” (s. 55), a więc jest warunkiem do zaistnienia silnej, samodzielnej, polegającej na sobie (ale też – z własnego wyboru – na inn ych) osob y, która może stanowić oparcie w żmudn ym procesie wychowania kolejn ych pokoleń. Wspaniale, gd y dziecko ma siln ych rodziców… Ale, rad ykalne wątpienie (s. 29 – 30), wynikające przede wsz ystkim z możliwości odrzucenia funkcjonujących doktryn naukowych w obliczu nowych idei i odkryć – konst ytut ywn y cz ynnik późnej nowoczesności – podstępnie i konsekwentnie burz y sielankę, rodzi obawy. W sukurs mogł yb y prz yjść nawyki i działania rut ynowe, nieocenion y bastion obronn y przed grożącymi jednostkom (zarówno rodzicom, jak i dzieciom) niepokojami. Porządek rut yn y dawałb y dziecku poczucie „b ycia” w odróżnieniu od „nieb ycia”. Odtwarzanie pewn ych konwencji daje, bowiem, poczucie bezpieczeństwa ontologicznego. Chroniłb y przed lękiem wiążąc nowe doświadczenia z ustabilizowan ym już światem. Porządek rutyn y uwalniałb y dziecko od trudnego ps ychologicznie procesu dokon ywania wielu wyborów i związan ych z nimi lęków 2. Nie przebiega on jednak automat ycznie – wymaga d yscyplinowania ze stron y dorosł ych, które wobec obecnego kryz ysu autorytetu nie jest łatwe. Z drugiej strony – „nowoczesn ym” dorosł ym trudno jest zaakceptować wartość rut ynizacji będącej odtwarzaniem trad ycyjn ych sposobów działania (separacja doświadczenia). Może nam się wydawać, że poprzez pilnowanie porządku rut yn y redukujem y listę wyborów, nie mając pewności, cz y właściwych. Bezd yskus yjną wydaje się b yć jednak konieczność 2 autor podkreśla, że prawie wyłącznie dzięki spójności rutynowych zachowań, które są uporządkowane w refleksyjny projekt tożsamości może zaistnieć „kokon ochronny”, s. 229 niesienia pomocy dzieciom w porządkowaniu ich świata i - w konsekwencji niwelowanie ich niepokojów egz ystencjaln ych. A. Giddens podkreśla istnienie potrzeb y utrz ym ywania bliskich wczesn ych relacji z dzieckiem inicjujących jego ufność, porówn ywaną do „emocjonalnej szczepionki” (s. 56), która daje dziecku odporność decydującą o ogóln ym opt ymist yczn ym spojrzeniu na rzecz ywistość. W ywołan y przez nią „kokon ochronn y” 3 - swoist y pancerz, warunkuje powstanie poczucia własnej wartości, kreat ywności, zdrowia ps ychicznego oraz rozwoju własnej tożsamości i zdolność określania tożsamości inn ych. Znowu potrzeba sił y rodziców. Wspaniale, gd y dziecko takich posiada… Co się dzieje z dziećmi, których rodzice są słabi, nie potrafią zbudować pełnowartościowego „kokonu ochronnego” – s ystemu bezpieczeństwa podstawowego, dlatego, że sami nie zostali w niego wyposażeni lub są w życiu dziecka „nieobecni”? Antagonistą wobec poczucia bezpieczeństwa jest lęk. Lęk dziecka jest uczuciem „kosmiczn ym”, wszechogarniającym, trudn ym do zobiekt ywizowania, zagrażającym poczuciu własnej tożsamości, bo „zaciera świadomość siebie w relacji do konst yt ut ywn ych cech świata obiekt ywnego” (s. 64). Nagromadzon y przejawia się w postaci zachowań kompuls ywn ych lub fobii. Najgłębszą formą dziecięcego lęku jest lęk przed utratą, wywołan y przez przestrzenno – czasową nieobecność opiekunów. Dziecko traci nadzieję, że opiekująca się nim osoba powróci, rośnie d ystans międz y nimi, a wzajemne relacje umożliwiające dziecku rozpoznanie rzecz ywistości kurczą się, ab y zaniknąć (s. 55). Lęk blokuje proces kształcenia się podstawowego zaufania. Jako reakcja na ból wywołan y bezradnością - rodzi wrogość (s. 65). Utwierdza w poczuciu odrzucenia. Eskaluje do spirali lęku, szczególnie, gd y spot yka się z milczeniem lub wrogą reakcją opiekunów. Dziecko opuszczone, pozbawione doświadczenia zapośredniczonego, cz yli „możliwości zaznajomienia się z własnościami obiektów i zdarzeń znajdujących się lub zachodzących poza tym, co bezpośrednio dostępne doświadczeniu zmysłowemu” (s. 67) przez rodziców, jest słabe: jego ant yc ypowanie prz yszł ych możliwości staje się coraz bardziej skomplikowane. Odpowiedzi na p ytania egz ystencjalne, stanowiące bazę całoż yciowego projektu tożsamości - bardzo trudne, niepewne, a często – fałsz ywe. Poszukiwaniom nie towarz ysz y nikt. Późna nowoczesność, zatem nie jest łaskawa ani dla rodziców, ani dla dzieci. Zrywając z uporządkowaniem przeszłość – teraźniejszość – prz yszłość niesie ze sobą wiele niepokojów. Obszary ż ycia dorosł ych i dzieci stają się samodzieln ymi, oderwan ymi od cyklu pokoleń odcinkami czasu (s. 200) coraz rzadziej mówimy o pokoleniu rodziców, dziadków, dzieci, częściej – o pokoleniu lat pięćdziesiąt ych, sześćdziesiąt ych, JPII itp. To nie różnice pokoleniowe stanowią podstawową miarę upł ywu czasu (jak w społeczeństwach przedtrad ycyjn ych), ale odwrotnie: znormalizowan y czas nadaje nowy sens kategorii „pokolenie”, t ym sam ym powodując zanikanie istot y odnowy poprzez „odkrywanie i odtwarzanie ż ycia swoich przodków” (s. 3 „kokon ochronny” to sposób ochrony psychiki powstały na bazie podstawowego zaufania kształtującego się we wczesnym dzieciństwie podczas bliskich relacji z innymi. Poziom szczelności kokonu ochronnego jest odwrotnie proporcjonalny do poziomu radykalnego wątpienia: im mocniejszy kokon ochronny tym słabsza świadomość, że „coś może pójść nie tak” w podejmowaniu decyzji Przekonanie i o trwaniu innych i świata obiektywnego, s. 57 201). Utracie sensu odnowy pokoleniowej towarz ysz y złudne, niezapewniające poczucia swojskości, pojęcie miejsca – tymczasowej prz ystani, powstałej na skutek niewiadomo-jak-długiego zakorzenienia się. Minimalizowanie znaczenia więzów pokrewieństwa, coraz częstsze związki oparte na zasadzie cz yst ych relacji, zastąpienie odniesień do trad ycji w postaci rytuałów „otwart ymi progami doświadczenia” (s. 203), które już nie zapewniają ps ychicznego oparcia w sytuacjach wymagających przejścia, powodują konieczność przesunięcia ciężaru podejmowania decyzji na jednostkę, co – wobec niejasnego obrazu prz yszłości – może dla dzieci stać się ciężarem ponad sił y. Art ykuł ukazał się w numerze 48 czasopisma „Oblicza Edukacji” I/II 2010