Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu
Transkrypt
Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu
Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 Strona I okładki 1 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 OD REDAKCJI Drodzy Czytelnicy! Jak nietrudno zauważyć, nasz „nieregularnik” stopniowo przekształca się w „półrocznik”. Dzieje się tak głównie za sprawą braku funduszów na tak wzniosły cel, jakim jest pismo literackie. I, jak na razie, nie widać szansy zdjęcie zmian na lepsze. Stąd moje ponowienie prośby o wsparcie naszego kwartalnika, nawet najmniejszym datkiem. Jeszcze raz pragnę podziękować wszystkim tym, którzy już to zrobili i tym, którzy zdecydują się wesprzeć finansowo „Sekrety ŻARu” w najbliższej przyszłości. Wiosenny, podwójny numer kwartalnika obfituje w ciekawe artykuły. Znajdziecie w nim Państwo również wiele dobrych i bardzo dobrych wierszy. Miniony rok 2013 był Rokiem Tuwima. Wspólnie ze Związkiem Literatów Polskich i Stowarzyszeniem Autorów Polskich, redakcja „Sekretów ŻARu” objęła honorowym patronatem I Ogólnopolski Konkurs Poetycki im. Juliana Tuwima (finansowo konkurs wsparło Stowarzyszenie Autorów ZAiKS). Organizatorem tego konkursu było Gminne Centrum Kultury w Inowłodzu, ukochanej miejscowości poety, którą w swoich wspomnieniach nieomalże zmitologizował. Konkurs spotkał się z dużym zainteresowaniem poetów; z całego kraju, napłynęło wiele ciekawych i dobrych prac, stąd też w prezentowanym numerze „Sekretów ŻARu” tak obfite jego pokłosie. Minęły czasy, kiedy literaci mieli dziejową misję do spełnienia. Jako „inżynierowie dusz” budowali wzorce na potrzeby czasów i żyjącego w nich społeczeństwa. Teraz o poetach i pisarzach jakoś tak cicho, tak bez emocji… Odchodzą nieomalże bezszelestnie, niezauważalnie. Dlatego też proszę, przeczytajcie Państwo, wspomnienie Stanisława Nyczaja o Zbysławie Śmigielskim, który odszedł od nas tak niedawno, a którego przepiękne wiersze opublikowaliśmy w numerze 2(27) „Sekretów ŻARu” z 2010 roku. Poznałam Zbysława w Staszowie, w którym odbywają się coroczne, letnie plenery literackie organizowane przez kielecki Oddział Związku Literatów Polskich. Mogę tylko żałować, że zbyt późno to się stało. Zbysław, był naprawdę wspaniałym facetem, choć z pozoru chłodnym i szorstkim. Dużo palił, dlatego też do późnych godzin wieczornych przesiadywał na ławce przed budynkiem internatu, w którym my – literaci mieliśmy noclegi. Doskonale pamiętam te żarliwe dyskusje, i choć oboje byliśmy naturami bardzo przekornymi, muszę przyznać, że owe utarczki słowne nigdy nie skończyły się jakąś większą awanturą. Zbysław zawsze potrafił wybrnąć, nieomalże jak zawodowy dyplomata, z każdej opresji. Fajki pokoju nie mogliśmy wypalić, bo jestem osobą bez nałogów, za to doskonale pamiętam z jakim trudem Zbysław gramolił się (był już wtedy poważnie chory) na trzecie piętro, by załagodzić konflikty wspólnie wypitą kawą, i oczywiście dyskusja rozpoczynała się na nowo. Takim pozostanie w mojej pamięci – namiętny polemista, umiejący bronić swoich racji do końca. Zamykam wędrówkę po kwartalniku, życząc Państwu przyjemnej lektury w ten wiosenny, pełen nadziei i zieloności czas. Iwona Zielińska-Zamora Redaktor Naczelna 2 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 Kwartalnik Kulturalny „SEKRETY ŻARu” Nr 1-2 (42-43) 2014 W numerze: Od Redakcji…………………………………………………………………………2 XIV MAZOWIECKI KONKURS MAŁEJ FORMY LITERACKIEJ…………4 PREZENTACJE LITERACKIE – POEZJA Genowefa Cagara, Andrzej Chutkowski, Elżbieta Dąbrówka-Madej, Grażyna Kowalska, Krystyna Łagowska, Karina Miękus, Andrzej Rodys, Jan Rychner, Irena Stopierzyńska, Tadeusz Zawadowski, Iwona Zielińska-Zamora, Ewa Żak, Wiesława Żelazik………………………….6 GOŚCINNE ŁAMY: Grupa „Wiklina” ze Skarżyska-Kamiennej Elżbieta Jach, Bożenna Kiełkiewicz, Barbara Obara, Danuta Skalska…….…13 PREZENTACJE LITERACKIE – PROZA Iwona Zielińska-Zamora – Czy my się kiedyś jeszcze spotkamy?.………….…15 Jarosław Kaplewski – Powrót…………………………………………………….20 PUBLICYSTYKA KULTURALNA Stanisław Stanik – Anka Kowalska (1932 – 2008)……………………….…….. 22 Aleksandra Ochmańska – O pisaniu dziennika………….……………………...24 POD POWIERZCHNIĄ ZDARZEŃ Irena Stopierzyńska – Wystawa sztuki wątpliwej…….………………………...26 MOJE PODRÓŻE LITERACKIE Jan Zdzisław Brudnicki – Wrócił Tuwim do Inowłodza……………………….27 I OGÓLNOPOLSKI KONKURS POETYCKI IM. JULIANA TUWIMA Pierwsza edycja Konkursu – Inowłódz 2013 (ar)……………………………….31 Nagroda Redaktor Naczelnej „SŻ” – Henryk Morawski…………………..…..33 Tuwimowska rzecz (33), Naprawiacze świata (34), Opowieść prawdziwa i liryczna o starym pejsatym Żydzie – Mosze (34) II OGÓLNOPOLSKI KONKURS POETYCKI IM. JULIANA TUWIMA: OGŁOSZENIE…………………………………………………………………….35 WSPOMNIENIE Stanisław Nyczaj – Wspomnienie o Zbysławie Śmigielskim (1942-2014)……...36 RECENZJE Andrzej Zaniewski – Dotyk czasu – o tomiku poetyckim Genowefy Cagary….39 Iwona Zielińska-Zamora – Szansa wzbogacenia się o inne niż własne Doświadczenie - o Zakolu Piotra Fałczyńskiego..………………………………...42 Jan Zdzisław Brudnicki – o Tancerce Grażyny Kowalskiej…………………..44 KSIĄŻKI NADESŁANE…………………………………………………………..45 GALERIA Malarstwo Elżbiety Kwiatkowskiej-Szczęsnej…………………………………...47 3 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 XIV MAZOWIECKI KONKURS MAŁEJ FORMY LITERACKIEJ Okręg Mazowiecki Polskiego Związku Niewidomych we współpracy z Klubem Twórczości ŻAR oraz Kwartalnikiem Kulturalnym "Sekrety ŻARu" ogłasza XIV EDYCJĘ MAZOWIECKIEGO KONKURSU MAŁEJ FORMY LITERACKIEJ w kategoriach poezji i prozy (opowiadania, eseje, wspomnienia) REGULAMIN KONKURSU 1. Konkurs jest otwarty, dostępny dla wszystkich twórców bez względu na przynależność do Polskiego Związku Niewidomych bądź do stowarzyszeń twórczych. 2. Utwory muszą być oryginalne, napisane przez uczestników konkursu, nigdzie wcześniej niepublikowane i nienagradzane w innych konkursach. 3. Prace, podpisane godłem, należy przesyłać w 5 egzemplarzach, w postaci wydruku komputerowego lub maszynopisu. Do pracy powinna być dołączona zamknięta koperta, opatrzona również godłem, zawierająca podpisaną Kartę Zgłoszenia z danymi osobowymi uczestnika, adresem pocztowym, numerem telefonu kontaktowego, adresem e-mail oraz krótką informacją o sobie. Uczestnicy konkursu biorący udział w obu kategoriach nadsyłają prace w dwóch osobnych kopertach i pod godłami osobnymi dla każdej kategorii. 4. Nadsyłane prace nie mogą przekraczać 5 znormalizowanych stron formatu A4 w kategorii prozy lub 5 wierszy w kategorii poezji. 5. Prace należy nadsyłać lub składać osobiście w nieprzekraczalnym terminie do 15 września 2014 roku pod adresem: Okręg Mazowiecki PZN, Klub Twórczości „ŻAR", ul. Jasna 22, 00-054 Warszawa, z dopiskiem na kopercie „XIV MAZOWIECKI KONKURS MAŁEJ FORMY LITERACKIEJ". 6. Rozstrzygnięcie konkursu nastąpi w październiku 2014 roku. O uroczystości wręczenia nagród i wyróżnień w listopadzie 2014 r. wszyscy uczestnicy konkursu, zostaną zawiadomieni. 7. Prace oceniać będzie jury w pięcioosobowym składzie. Przewidziane jest przyznanie w każdej kategorii trzech nagród i dwóch wyróżnień. Nagrodzeni i wyróżnieni otrzymają dyplomy, a prace ich zostaną opublikowane. Forma i wartość nagród rzeczowych lub pieniężnych uzależniona jest od sytuacji finansowej organizatorów. 8. Dane osobowe wszystkich uczestników pozyskane dla celów konkursu nie będą udostępniane osobom trzecim. Organizatorzy nie zwracają nadesłanych prac, jednocześnie zastrzegają sobie prawo do zaprezentowania i opublikowania utworów bez honorarium, tylko w ramach promocji na stronach internetowych oraz w innych mediach zgodnie z ustawą z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. z 2000 r. Nr 80, poz. 904 z późniejszymi zmianami). 9. Prace nie spełniające wymogów regulaminowych nie będą oceniane. _____________________________________________________________________________ Telefony sekretariatu biura OM PZN: (22) 827-21-30, 892-40-61 Sekretarz redakcji „Sekretów ŻARu” – tel. 728 587 306 e-mail: [email protected], internet: www.pzn-mazowsze.org.pl/kultura 4 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 – wzór – KARTA ZGŁOSZENIA 1. Imię i nazwisko………………………………………………………………………………… 2. Adres korespondencyjny……………………………………………………………………… 3. Telefon (także nr kierunkowy)…………………………………………………………. …… 4. E-mail………………………………………………………………………………………….. 5. Tytuły nadesłanych utworów (z zaznaczeniem: proza, poezja)……………………………. …………………………………………………………………………………………………….. 6. Rodzaj uprawianego gatunku literackiego, informacja o dotychczasowej działalności artystycznej*……………………………………………………………………………………….. ……………………………………………………………………………………………….……… ………………………………………………………………………………………………………. …………………………………………………………………………………………………......... 7. Organizacje twórcze……………………………………………………………………............. ------------------------------------* nie obowiązkowo Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych zgodnie z ustawą z dnia 29 sierpnia 1997 roku o ochronie danych osobowych (Dz. U. z 2002 r. Nr 101, poz. 926 z późniejszymii zmianami) oraz wyrażam zgodę na zaprezentowanie i opublikowanie moich utworów bez honorarium tylko w ramach promocji na stronach internetowych oraz w innych mediach zgodnie z ustawą z dnia 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. z 2009 r. Nr 80, poz. 904 z późniejszymi zmianami). Oświadczam, że zapoznałem się z regulaminem konkursu i przyjmuję jego warunki. Miejscowość, data………………………............2014 r. Podpis………………………………………….. UWAGA: Karta zgłoszenia musi być podpisana przez uczestnika konkursu (po zapoznaniu się i akceptacji obowiązującego regulaminu). Drodzy Czytelnicy „Sekretów ŻARu”! Jeżeli chcecie, by nasz kwartalnik ukazywał się regularnie, by stale podnosił swój poziom, by był bardziej dostępny, to pamiętajcie, że jest to w dużej mierze uzależnione od środków finansowych. Będziemy wdzięczni za każdą wpłatę darowizny na konto: PZN Okręg Mazowiecki – Bank Millennium 35 1160 2202 0000 0000 8292 5183 koniecznie z dopiskiem: „Darowizna na Kwartalnik Sekrety ŻARu” 5 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 ----PREZENTACJE LITERACKIE – POEZJA---Andrzej Chutkowski PRZEBUDZENIE To trwało sekundę nasze wargi złączyły się i poczułem w końcówkach palców potoki pulsujących amperowych igiełek rozwibrowanych ciepłem i słodyczą owoców nieznanych Genowefa Cagara WIATR więc to znów początek tego, co bywało kiedyś S i a d ł n a s z c z y c i e g ó r y, z m ę c z o n y wędrówką, P r ze z gł ębokie koleiny ży cia. P o p a t r z, i l e n a z b i e r a ł s ł ó w. P r zy c ze p iły si ę do jego s zarego płaszcza . Kolorowe lekkie nitki Zagubione promienie słońca, Wyrwane z kontekstu wyra zy, Uśmiechy skrad zio ne radosnemu dziecku. Kiedy odpoc zni e, znowu popłynie w przestrzeń. Teraz kł adzie ciepł y dotyk na polic zku, Delikatnie unosi włosy. Spra wd za, c zy lek ka jest sukienka. Przez tyle ju ż pr zeleciał miejsc, Tyle chmur pozmiatał z nieba, A w c i ą ż c h c e t a ń c z y ć z e m n ą . F l i r t u j e… Wietrze. Usiąd ź tu, w ci epłym sł ońcu. Ogrzej si ę, opo wiedz, co widział eś Tam, gdzie mnie nie ma... Zam knę oczy i pos łucham twojego szeptu, W l i ś c i a c h p r zy d r o żn e g o d r z e wa . * * jak dawno już nie pamiętam i nagle poczułem tylko miękkość poduszki pod głową a przez szczeliny rzęs mych rozchylonych wcisnął się bezwzględnie choć zatarty i ciemny jednak nieomylny kontur wnętrza pokoju więc jest jeszcze noc lecz nie ma już snu i nie ma twej bliskości i jeśli to miał być grzech to nie ma i grzechu. * * Elżbieta Dąbrówka–Madej ZEGAR Zabytkowy zegar stoi w pokoju Z ogromnym okiem ze szkła, Które osłania tajemnicze cyfry, Wskazówki i kropek dużo, Ubrany w drewniane, lakierowane odzienie Stoi sobie i nie myśli Znowu o podróżach, Już miejsc nie chce zmieniać. * * 6 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 Kiedy była wojna, kiedy zachorował, Stał niemy, w szafie schowany, Po wielu latach ktoś go zreperował I w nowym domu już stanął. Co n a ławeczkach w kasztanowych cieniach P o l a t a c h p r a c y d o t a r l i w te s t r o n y . Dobro i Piękno zimą puchu śniegiem Za s y p a ł y m i a s t a , wi o s k i i d r o g i Roślinom, ziemi i lud ziom w potrzebie Gó r s k i e p o k r y w a j ą c s t o g i . D o b r o i P i ęk n o u s i a d ł y za m i ed zą Patrząc przed siebie daleko, Nagle ktoś zbli ża s i ę, c zują t o, wi edzą , To postać Złego C złowieka... I chmury czarne z lasu dalekiego, Wicher i bur za nadchod zi, Zatapia domy, gr zmi, b łyska si ę niebo I wszystko ton ie w po wo d zi. Dobro usn ęło, Zł o zaciera r ęce, Kas ztan złamany w Alejach, Śnieg nadal sypie!, „a niech sypie więce j, Kraj zasypany! Wreszcie Dobra nie ma” Br a k ś w i a t ł a , j e d ze n i a , l e k a r za ! Zło cieszy si ę ze stras zli wych zdarzeń . Wtedy s ł oń ce zaś wi e c ił o zł ociś cie, Lud zie oczy przetarli z cierp ieni a I radoś nie, z ochotą ws zyscy Wyszli, by świat zmienia ć.. D r o g i o c z y s zc zą , u c i c h n ą z a w i e j e Dobro i piękno istnieje… Dźwiga na sobie małego słonika, Zegar swym cykaniem pewnie z nim rozmawia A wiele z życia mieszkańców pamięta, W nakręcanym zegarze pamięć nie zanika, Gdzieś wewnątrz mechanizmu jest pewnie zamknięta, Sekund cykaniem melduje, że żyje, A gdy wskazówki wskazują godziny Donośnym dźwiękiem odzywa się dzwonów Powietrze sycąc spokojem.. Aż kiedyś...zegar zamilkł i nastała cisza – Nie miał kto go nakręcić, Czy jego dzwonienia nigdy nie usłyszę, Bo moje słabe są ręce ? Dziś Do drzwi ktoś dzwoni, otwieram z ostrożną nadzieją Przyszedł ktoś bliski, zegar uruchomić. Słonik obok niego znów usłyszy dzieje Ludzi żyjących w tym domu. 3 l u t e g o 2 0 1 4 r . luty 2014 * * * * * Grażyna Kowalska P r ze z wi e ki c ałe Dobro i Pię kno ra zem W uś cisku miłości zro zumienia trwa ły, Celem ich było szczęście ludziom ws ka zać We w s z y s t k i m w o k ó ł , n a w e t w kwiatku małym . W spra wiedli wym świecie, w słonecznych promieniach Co życie dawało wszystkiemu, Dobro i Piękno potrafiło zmieniać S za r u g ę w d e s z c z c i e pł y n a z i e m i . Złociste liście radosne w Alejach Przy nosiły spokój dla lud zi zm ęc zony ch * ŚWIATŁO W CZERNI Pamięci Edith Piaf W czerni zatopiona, nieruchoma zapatrzona... w swoją dal; Wyśpiewałaś całą duszą bóle, troski i radości, swoją miłość i marzenia. Powaliłaś na kolana tłum co klękał przed Twym głosem. 7 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 Gorycz zamieniłaś w podziw, który serca wzruszył. KRZYŻÓWKA Na kartce nierozwiązanej krzyżówki napisany wiersz Słowa wpadają jak do pustej beczki toną w zagmatwaniu nienazwanych niezrozumiałych pojęć i nazw. Huczą jak nieujarzmione górskie potoki. Nie można rozwiązać krzyżówki Nie można odczytać wiersza Niewiadoma – jak los Jesień rozsnuwa nić melancholii babiego lata Hasło krzyżówki rozwiązuje się samo… W blasku fleszy, nagiej czerni, gdzieś zmierzałaś ? Do pustelni...? Głodna uczuć i miłości grałaś z życiem; Teraz, słucham obecności. Jestem Tobą, jestem snem. Mówię cicho Piaf A'dieu... * * * * * Karina Miękus Krystyna Łagowska KIEŁEK NADZIEI PRZEBACZENIE palec wskazujący na wargi muśnięcie wrąbek fałdki wzruszenie ramionkami i majowe pocenie dłużej dbaj o siebie i troszkę cofnij kciuk z talerzyka z tortem bita śmietana osłodziła ten pocałunek że ten właśnie daj Zawieszam na drzewie przebaczenia winy tych co we mnie godzili strzałami bezmyślności wrogości podłości Bujam po błękicie beztroskiej myśli wyzwolenia z codzienności błądzę wśród chmur by gradem deszczu wrócić do kolebki niedośnionych snów odnalezienia siebie * WNĘTRZE Głowa pokryta fryzurą z bajki wymysł tejże dziewczyny czy błyszczą radością 8 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 nie zdrowiej a bacz i uważaj na głos na wskroś i pokutuj za pierwowzór z nicością przecenianą igraszką Andrzej Rodys PRZED KOŃCEM Pastisz – pamięci Cypriana Norwida Może to są już te dni przedostatnie niedośpiewanej sonaty…? - Bystre, jak Czas, chłodne, jak las… Kiedy to czujesz złowróżbne miazmaty, że ta machina, niechybnie, się zatnie…! HOKUS POKUS Może to są już te dni przedostatnie upodobnienia – z momentu, na moment do zapomnianych arcy-strof Homera, w których się miesza wzruszenie i oręż, a Muz plejada z Parnasu spoziera i wmawia ci, że właśnie ty, wraz z twoją Psyche, poznasz już kres padołu łez… Nie żałuj tego, co liche…! Może to są już te dni przedostatnie…? Wkrótce osiągniesz przedsionek nirwany i już zapomnisz o kurzu krwi bratniej, dymach pożarów, zimnie, głodzie, brudzie… Wszak nie zapomnij, jak ginęli ludzie…! Tłum mordowany…! I już się poddasz czarodziejskiej złudzie z pokory cieniem… To będzie twoje, zdobne spokojem, zwycięskie w-Czyściec-wstąpienie…! każdy wie nie mniej niż tego chce jego rada o wszelakiej pomyślności i wzruszeniu gdy więcej dać niż tego wymaga słabiej jak natury słowa ptasznik o wiedzy i magii dawców ich weselu sroga CIĘŻAR CIAŁ ściśnięcie w dłoni wskażesz nam i daleko hen dasz wzmożenie jakby grozy wraz z upływającym Może to są już te dni przedostatnie, po których pora żegnać kraj i naród, rycerskich dziejów meandry i matnie, wśród szczęku mieczów i sejmików gwaru, kłótni, zajazdów, burd i pojedynków, podlanych miodem, pachnących słodem, w zamku, u fary i w szynku…! I tak już właśnie, gdy ciało zaśnie w duszy przetrwa ten kraj wraz z narodem…! czasem tak dla jako że razem nie samotnie czule ciężcy oboje w ramiona * * * 9 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 Jan Rychner Irena Stopierzyńska SAMOTNIE POWTÓRNE NARODZINY NIKODEMA W codziennym marszu zwanym życie, ważą mi sploty uczuć, ciągłe oczekiwanie... Ponaglające wciąż pytanie, czekam na nie skrycie, i rodzi się we mnie obawa, czy aby nie nadaremnie? Wir życia, aż do bólu plącze zmysły i nadzieje, niekiedy uschłe przepadają i budzą się na nowo, prowadzą zieloną linią, potem giną samotnie we mnie. NADZIEJA Zbudowałem słoneczną kładkę, aby z tobą przejść, na drugą stronę nieba, pokonać szarocień chmur i poznać drugą stronę... Wszystkie swoje smutki, wszystkie troski, pozostaw nocy. Niech je wchłoną chmury. O świcie, nadzieja otworzy ramiona. * * * Nikodem trwał na wzgórzu pośród tłumu naśmiewającego się z Ukrzyżowanego on jednak wierzył już jego przesłaniu… wiedział. że wicher niepokoju z ostatnich dni Mesjasza - od dawna policzonych nie ustanie będzie dął coraz mocniej w nadchodzące wieki podważy stary porządek świata ukazując zepsute jego dno… Jezus w konwulsjach umierał święto Paschy sparaliżuje miasto dwom łotrom łamano golenie a Jezus skonał przed nimi… Józef z Arymatei biegł do pałacu Piłata by prosić o ciało skazańca spieszył się, by żołnierze nie wrzucili Go wraz z tamtymi do wspólnego dołu… Piłat cierpiał na nieznośny ból głowy wiedział, że skazał niewinnego zezwolił uczniom na pogrzeb wedle żydowskiego zwyczaju a prokurator poczuł że ból głowy ustępuje niespodziewanie… 10 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 Tadeusz Zawadowski w pamięci Nikodema nocna rozmowa z Jezusem pozostała źródłem żarzących się pytań nie od razu stał się Jego uczniem KIEDYŚ dokonało się to, gdy stanął w obronie Jezusa wobec tych co chcieli skazać Go bez rozprawy sądowej to wówczas został wyleczony z tchórzostwa to wtedy lęk opadł z niego jak zużyta szata… - narodził się po raz wtóry… Józef powrócił dwaj żołnierze czekali by pomóc zdjąć ciało drabina. cęgi i sznury leżały pod belką krzyża… wzgórze Golgoty pustoszało Nikodem ustawił naczynie z wonnymi ziołami i rozwinął zwój białego płótna na spowicie grzebalne… Pascha nadchodziła,,, zbliżała się … i wkrótce dotknie bram pospiesznie krzątającej się Jerozolimy głosy trąb i bębnów świątynnych oznajmią jej przybycie… * * Kiedyś to zawsze nie dzisiaj W garniturze i pod krawatem Trzyma się na uboczu na dystans Ty krok do przodu ono krok do przodu Próbujesz je podejść ono się uchyli Próbujesz się zbliżyć zaraz się oddali Nie zna czasu teraźniejszego Zawsze mu za wcześnie to znowu za późno Mieszka gdzieś w ciemnym kącie wśród starych albumów Pośród wizji przyszłości w dalekich kosmosach Jakby samo na świecie choć podobnych wiele Jeśli spotkasz na drodze nie próbuj zatrzymać Bo w mysz się nagle przemieni i do jamki schowa I ze świecą nie znajdziesz nawet przez noc całą Kiedyś to znaczy wczoraj lub może pojutrze Ale zawsze nie dzisiaj POZOWANIE DO ŚMIERCI * Trzeba koniecznie mieć poważną minę broń Boże uśmiechu nogi złączone buty czarne i najlepiej nowe garnitur w ciemnym kolorze – muszkę można zastąpić krawatem Dobrze wcześniej pomyśleć o grobie pokoik mały stolik się nie zmieści jakieś pióro kawałek papieru skryć pod klapą albo i w kieszeni 11 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 Ewa Żak portfel więcej nie będzie potrzebny – ponoć wszystko dają tam za darmo W biurku pamięć skryje się w szufladzie niczym nożyk mosiężny do listów – jeszcze żywa chociaż coraz bledsza * * * Iwona Zielińska-Zamora DWORZEC ŁÓDŹ FABRYCZNA pamięci Juliana Tuwima dedykuję mojej Mamie Był dworzec. Bo dworzec był – Łodzią Fabryczną go zwali. Taksówkarze, złodzieje, bezdomni i prostytutki – każdy zarabiał na życie jak potrafił i chciał. Byli jeszcze pośpieszni podróżni, a lokomotywy bardzo spolegliwe, przy dobrej pogodzie i szczęściu, zapyziały, znękany pociągu skład w dwie godziny do Warszawy gnał! Był dworzec, bo był przez wiek z okładem. Pozostał tylko wiatr. JEST JAK RÓŻA Masz do mnie żal, czy dlatego, że tak mało rozmawiamy o miłości? A ta nasza jest jak róża za oknem. Targana wiatrem, smagana ulewą, ugina kolana, by po chwili powstać. Płonie namiętnością w słońca zenicie, traci na intensywności jej barwa , gdy pochmurny ranek płatków dotknie. Zimą zapada w letarg, a jednak wystarczy jeden oddech wiosny, by przywrócić purpurę do życia. Nie skarży się, walczy, ma nadzieję, i tak samo jak róża boi się jesieni. DLA NIEGO On wyciąga swą dłoń kiedy jeszcze mrużę powieki snu przesyła mi myśli słoneczno-wiosenne moje ulubione a potem kiedy już wkładam buty codzienności Jego delikatne chmurno-wietrzne pociągnięcie dłoni prowadzi moje rozbujane myśli w raj zieleni tam gdzie drzewa są blisko drabiny Jakubowej mocny błękit tej dłoni przemienia moją codzienność w niecodziennik ZABRANE SMAKI pamięci Ani Rybak Kupione z myślą o rozmownych czasach piękne filiżanki z saskiej porcelany, stoją w samotni zamknięcia. I tym razem aromat kawy śmiechu nie uniesie. Wchłonie magię ciszy w naprzeciwległej karcie wspomnień. Jedno nagłe odejście, życie zabrane nie w porę, z zaskoczenia, nie wiadomo kiedy na dobre wypełniło ciszę w czeluściach jej głębi. Nie zdradzała bólu, choć wypełniał ją koloryt czerni. * 12 * * Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 Wiesława Żelazik ŻYWIOŁ Urzekający pięknem wodospad Niagara, To iście nieokiełznany, żywy organizm. Ogrom szumiącej wody z rykiem spada W huczącą, pienistą kipiel i donośnym Grzmotem rozlega w dolinie. Ten huk, szum, łoskot wodospadu Wprawia człowieka w niebywały amok, Jakąś nieprzepartą siłą, jak magnez Ciągnie go w otchłań, w szaleńczym tańcu Z nim wirując falami; pędzi wciąż dalej Jak spienione rumaki w cwale, A nad wodospadem, w wodnych oparach, Wesoło lśni kolorami cudowny łuk tęczy, Jak most łączący brzegi Niagary. Wobec potęgi, grozy natury Jakże człowiek jest bezsilny, mały... ************************************************* ------------------------GOŚCINNE ŁAMY------------------------Dotychczas na GOŚCINNYCH ŁAMACH prezentowaliśmy utwory indywidualnych autorów. Tym razem postanowiliśmy odejść od tej reguły i zamieścić utwory przysłane nam przez grupę poetycką. Można więc będzie tym razem przeczytać utwory czterech autorek. Grupa Literacka WIKLINA istnieje w Skarżysku-Kamiennej od roku 1989. Grupa powstała na bazie Koła Prób Literackich prowadzonego przez polonistkę ze Szkoły Podstawowej Nr 7 – Bożenę Piastę. Jej członkami są osoby twórcze w różnym wieku uprawiające poezję, prozę, fraszkę. WIKLINĄ opiekuje się Miejskie Centrum Kultury w Skarżysku Kamiennej. Tu odbywają się spotkania, wieczory poezji, promocje książek. Sukcesem stały się wydawane od roku 2004 autorskie tomiki w serii „Liście”. Do tej pory ukazało się ich dwanaście. W roku 1998 z inicjatywy Bożeny Piasty zaistniał krajowy i polonijny Konkurs Literacki im. Leopold Staffa. W listopadzie 2013 r. miała miejsce jego pietnasta edycja. Po śmierci wieloletniej opiekunki WIKLINY – Bożeny Piasty, Grupą kieruje Elżbieta Jach. Przypominamy, że w numerze 1-2 (38-39) SEKRETÓW ŻARU zamieściliśmy wspomnienie o Bożenie Piaście pióra Stanisława Nyczaja, który m. in. napisał: …poetka, prozatorka, publicystka, malarka, członkini Kieleckiego Oddziału ZLP, związana zamieszkaniem oraz działalnością twórczą i animatorską ze Skarżyskiem-Kamienną. […] Skupiła młodych miejscowych adeptów pióra w klubie literackim „Wiklina” (po latach wielopokoleniowym), umożliwiając im debiut w redagowanej przez siebie serii miniatur poetycko-plastycznych „Liście”. Wybrane wiersze autorek z Grupy WIKLINA zamieszczamy na str. 14 i 15. 13 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 Elżbieta Jach Barbara Obara * * * IGŁA PO PŁÓTNIE Jest tak jakby wyschły wszystkie rzeki a my spragnieni idziemy idziemy idziemy każdego dnia ubywa z ocalonej manierki kropli wiary miłości nadziei 11.08.1992 * * * Bożenna Kiełkiewicz Igła po płótnie się wspina za nią płynie mulina nieraz przystaje, by trochę przyspieszyć Daje w płótno nurka, bardzo się cieszy że stworzyła cuda prawdziwe zgrabne, barwne, zupełnie jak żywe: płatki kwiatów z pełnym brzuszkiem misterne listki zielonym łańcuszkiem a u samej góry delikatne ażury Igła po płótnie się wspina za nią podąża mulina i krzyżuje i przeplata Serweta już cała w kwiatach a na dole pod sznureczkowym paskiem bogata aplikacja wykończona atłaskiem. Przy takim obrusie uczta wspaniała choć gospodyni tylko kawę podała WNUKOWI A jak będziesz Całkiem duży I dokuczy Ci zły los To do góry zadrzyj nos Popatrz w gwiazdy Tam... Ja będę Złotych nici Ci naprzędę Ty je wpakuj do plecaka One Ci oświetlą drogę Ale zanim się oddalisz Płomień świecy... Mnie zapalisz. I pogonisz w wielki świat Na radość i na płacz I po dobro i na zło. * * * Danuta Skalska TABOR Kiedy tabor przejeżdżał przez wieś zjednoczony świat dorosłych w napięciu stawał na czatach. Kobiety nerwowo liczyły drób i pieczętowały obejścia serią kłódek różnego kalibru. A dzieci w zajęczych podskokach pędziły ku egzotyce Cygany jadą! - rozsyłały wici wśród zagród. Olśnione królestwem inności chłonęły barwne obrazy stojąc na pasach chodników zamienione w słupki soli. 14 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 Z korowodu brezentowych bud wytryskiwały bose Cyganki opętane misją wróżenia leciały do nieufnych domostw na balonach spódnic. pod nosami gospodyń pchały pod kiecki zaduszone kury. A o zmroku tabor zatrzyma się na popas w lesie będą wcinać pieczyste i tańczyć pod dachem nieba aż zblednie noc. Na kozłach wąsaci Cyganie ssali wielkie, żółte faje groźnie trzaskając z batów. Gołe Cyganiątka toczyły fajerki po asfalcie. Dzieci zazdrościły nocnym ptakom widzom leśnego spektaklu i nie żałowały nawet straconego niedzielnego obiadu Wieczorem domy puchły od skarg: te Cyganichy ogłupiają oczami ************************************************* ---------PREZENTACJE LITERACKIE – PROZA----[[----Iwona Zielińska-Zamora amorek CZY MY SIĘ KIEDYŚ JESZCZE SPOTKAMY? Stał trochę na uboczu, z dala od hałaśliwych kobiet, które irytowały go dzisiaj szczególnie. Wprawdzie przyszedł na ten wernisaż, niemal siłą został tu zaciągnięty przez żonę, ale to nie zmieniało jego postawy wobec pokaźnej gromadki podstarzałych bab, jak je w duchu teraz nazywał. – Co za zbieranina strachów na wróble? – pomyślał z mściwą satysfakcją – Dosłownie nie ma tu na kim oka zawiesić! – pomstował dalej, jakby zapominając, że przyszedł na wystawę obrazów, a nie na pokaz mody czy wybory miss piękności swojego podwórka. Zapomniał również i o tym, że sam też z latami nie wyprzystojniał, a wręcz przeciwnie – był podstarzałym lowelasem. Rano przy śniadaniu pokłócił się z żoną, której tym razem bardzo zależało, by jej towarzyszył. Należała do jakiegoś tam stowarzyszenia plastyków amatorów i właśnie otrzymała nagrodę. Nawet nie zapytał, jaka to nagroda, tak bardzo było mu to obojętne. Powiedzieli sobie kilka ostrych słów, chociaż na co dzień starali się tak żyć, by nie dochodziło między nimi do spięć. Oboje od dawna cenili sobie przede wszystkim święty spokój. Żona przed kilku laty przeszła na wcześniejszą emeryturę, miała zatem czas, a tak naprawdę – ogromny, wręcz nie do wyczerpania potencjał sił witalnych, który znajdował upust w twórczości plastycznej. Uginając się pod ciężarem ogromnej teki z kartonami i torby z farbami, tudzież pędzlami i innym Badziewiem, jak on zwykł o tym z lekceważeniem mówić, biegała trzy razy w tygodniu na te swoje zajęcia: malowanie, rzeźbę, no i oczywiście konsultacje. Wiosną i latem często wyjeżdżała z tym swoim stowarzyszeniem na plenery malarskie, i to były jego najszczęśliwsze chwile. Sam w domu, mieszkanie wydawało mu się takie piękne, gdy brał je w posiadanie nieporządek. Leżał sobie na ka- 15 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 napie z puszką piwa i bezmyślnie przebierał dzisiejsza ranna awantura. Pierwszy raz popalcami po klawiszach telewizyjnego pilota. wiedziała słowa, które długo w sobie musiała Widać dobrze się orientowała w rozkładzie nosić, były napęczniałe od goryczy, i jakby jego zajęć podczas swojej nieobecności w do- rodzącej się nienawiści. mu, skoro właśnie dzisiaj przy śniadaniu – Zamiast bezmyślnie gapić się w ten telewykrzyczała mu te jego ulubione zajęcia. On wizor i wylegiwać się na tej wypierdziałej w przeciwieństwie do małżonki nie robił nic, kanapie, mógłbyś ze mną pójść na wernisaż! i to od wielu już lat. Dosyć długo dyrektoro- Może w końcu uwierzą te cholerne baby, że wał w różnych instytucjach, ale kiedy przy- mam męża i nie jesteś wytworem mojej choszło nowe nie potrafił się odnaleźć w tej rej wyobraźni. Przecież my nigdzie nie byobcej dla siebie rzeczywistości. I przez os- wamy razem. Zdążysz się napić tego tatnie dwadzieścia lat często odwiedzał paskudnego, śmierdzącego piwska – Urząd Pracy, niestety głównie po to, by wyrzucała z siebie te wszystkie słowa! uspokoić sumienie, a nie starać się o pracę, Chyba po raz pierwszy w ich wzajemnych bo z czasem przestał jej szukać. Nie potrafił stosunkach nie próbowała zachować dobnic innego robić, jak być dyrektorem, a na rych manier i nawet się rozpłakała. A on taką posadę było wielu chętnych, i to dobrze wiedział, że Monika nie jest skora do młodszych od niego. Wprawdzie łez. Nie dopił porannej kawy, choć ta kawa kilkakrotnie stawał do konkursów na stanowiła dla niego swoiste misterium. Wstał kierownicze stanowisko, niestety przegrywał od stołu i wyszedł bez słowa z kuchni. Przez bardziej asertywnymi – myślał z goryczą o myślał jednak sprawę; za dobrze, za wygodkolejnych porażkach. Zaczęły się wyprawy nie było mu w jej domu, przestraszył się, że do pubów na kufelek piwa. Nie, nie rozpił Monika takiego nieroba i trutnia wywali z się, nie dołączył do grona anonimowych mieszkania, ostatecznie wszystko, co w nim, alkoholików. On nawet nie był zdolny do a także samo mieszkanie, było jej własnośposiadania nałogu. Z czasem polubił to cią. Jakby się tak dobrze zastanowić, to swoje lenistwo, ba on je chyba pokochał i chyba i on był jej własnością. Rzadko kiedy, była to jego jedyna namiętność po ale zdarzały mu się takie chwile, że właśnie pięćdziesiątce. w ten sposób o sobie myślał: Utrzymywała go dobrze zarabiająca, ale – Jestem własnością Moniki, niezdolnym do bardzo brzydka żona. Była kilka lat od niego podejmowania samodzielnych decyzji. starsza i od początku ten ich mariaż nosił Była to nieczęsta refleksja, po której barznamiona małżeństwa z rozsądku. On był wyjątkowo przystojny, ona brzydka i bardzo dzo szybko wracał do dawnego trybu życia. w nim zakochana. Pewno z tych powodów Tego ranka też szybko odrzucił swoje wątprzymykała oko na jego wyskoki, bo rze- pliwości; jeżeli nie pogodzi się od zaraz z czywiście nie zawsze był wobec niej całkiem Moniką, to wtedy koniec z wygodnym życiem. A on za nic nie chciał go już zmieniać. w porządku. Mijały lata, i jakoś tam przy odrobinie Wrócił po godzinie do kuchni, żona krzątała dyplomacji z obu stron, ich związek trwał, się przy obiedzie. – No, przepraszam kochanie, nie gniewaj chociaż coraz trudniej w nim było o zachowanie pozorów. Obie strony, choć bardzo się na mnie, wytrzyj nosek, nie płacz. Oczysię starały, nie wytrzymywały już tego na- wiście, że pójdę z tobą na tę wystawę. Aby ją pięcia i chłodu, z których przez lata wypięt- rozśmieszyć zaczął nawet pajacować: nadął rzyła się pomiędzy nimi góra lodowa. Stąd ta klatę i bicepsy. 16 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 – No, zobacz jakiego masz jeszcze przystoj- kiczowaty. Po przekątnej pokoju, tyłem do nego męża. Roześmiała się jakoś tak sarkas- widza siedział stary mężczyzna wsparty na tycznie i przytuliła do niego. lasce, a zwrócona w jego stronę kobieta, też – Tak, tak! Wiem o tym aż za dobrze – po- wsparta na lasce, patrzyła ni to na mężwiedziała z jakimś dziwnym smutkiem w czyznę, ni to gdzieś ponad jego głową, może głosie. Ona nie miała już żadnych złudzeń co na widza. Dzieliło ich od siebie zaledwie kildo niego. Dawno się już poddała, a przede ka desek podłogowych, a podpis pod obrawszystkim, jak większość kobiet w jej wieku, zem zabrzmiał jak prowokacja: bardzo bała się zostać sama. Coraz bardziej „Czy my się jeszcze kiedyś spotkamy”? się irytował i nudził. Nazwisko pod obrazem nic mu nie po– Te babska… – jeżeli nie przestaną na- wiedziało. Ale oczy tej kobiety z obrazu jatychmiast gęgać, to ja… – sam nie wiedział, koś dziwnie mu przypomniały dawną, co mógłby im zrobić, żeby się zamknęły, i to zapomnianą historię. Gdzie on widział te wszystkie na raz. A co było jeszcze gorsze – stalowe, zimne, a jednocześnie piękne oczy. one się jemu z zaciekawieniem prawie Cała twarz była raczej pospolita, tylko te wszystkie przyglądały. I na dodatek, było to oczy. wyraźne, że coś tam na jego temat sobie opoI nagle wszystko sobie przypomniał. wiadają. Przecież nareszcie po tylu latach To było bardzo dawno, kilka lat po jego zobaczyły po raz pierwszy męża Moniki, o ślubie, mieszkali z Moniką na mazurskiej którym tyle przecież słyszały, nigdy wsi. On objął posadę dyrektora pegeeru, ona natomiast nie widziały jej z żadnym facetem. tam już dyrektorowała w pobliskiej szkole. Z czasem zaczęły ją podejrzewać o mito- Żyło im się całkiem nieźle, ale nigdy, choć manię, i to w ostatnim stadium rozwoju cho- bardzo się starał, nie udało mu się pokochać roby. Aż tu dzisiaj taka niespodzianka. swojej dużo starszej i nieładnej żony. ZaPrzestały się prawie interesować wystawą, to łatwiła mu tę posadę, dbała o niego jak o już, tak naprawdę, znały. Za to facet Mo- dziecko, którego zresztą nie mieli. Poddawał niki... – to i owszem – niczego jeszcze sobie, się tym wszystkim opiekuńczym zabiegom a wziąwszy pod uwagę szpetotę jego żony... żony. On, wychowanek domu dziecka był – Ta Monika to szczęściara! stęskniony ciepła, ale przede wszystkim wie– Nie, no on jest super – zagdakała któraś z dział, czego chce. Dzięki Monice wyszedł na młodszych. ludzi i nie zapominał o tym nigdy. Jak dotąd Monika długo nie wracała, a on z kielisz- był lojalny wobec niej, choć pokus było wiekiem w dłoni przesuwał się bezmyślnie le, bo latem do tej mazurskiej miejscowości wzdłuż ścian, przyglądając się zawieszonym przyjeżdżało wiele atrakcyjnych dziewczyn. na nich obrazom. Nie miał wykształcenia w Tego lata jednak było inaczej, okazja sama tym kierunku, ale instynktownie jak pies wpadła mu w ręce. Matka Moniki na dobre myśliwski tropi zwierzynę, tak on odróżniał urządziła się w Szwecji i Monika miała do dobre malarstwo od pospolitego knota. niej pojechać na całe wakacje. Ponieważ Dzisiaj wszystko jednak wydawało mu się latem w pegeerze było zawsze największe beznadziejne. urwanie głowy, postanowili, że ona pojedzie I nagle jego uwagę przykuł duży obraz wi- do matki sama, a kiedyś zimą… jak w szący w rogu sali. Co w nim go tak zafas- majątku będzie więcej czasu – on. cynowało? Oczy! Oczy kobiety, które patLato było tego roku wyjątkowo upalne, rzyły na niego z portretu. Pomyślał, że kom- mijał chyba dopiero drugi dzień w jego pozycja jest bardzo dobra, ale obraz był tak karierze słomianego wdowca, gdy zobaczył realistyczny, że aż przez to wydał mu się na wiejskiej drodze te oczy z obrazu. Szła 17 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 wolno, za bardzo wystrojona jak na wiejskie trzyła na niego tymi swoimi chmurnymi realia, rozpuszczone długie włosy nadawały oczami, kiedy kosmyk ciemnych lekko jej jeszcze bardziej dziewczęcego wyglądu. falujących włosów muskał, jakby od niech– Przepraszam – powiedziała i zsunęła bar- cenia, jego policzek – szeptał do siebie w dzo duże, bo zasłaniające prawie pół twarzy myślach: słoneczne okulary na tył głowy. – Zrobię wszystko, by ona ze mną została – Podobno gdzieś tu jest jakiś sklep ? – za- na całe życie. Rozwiodę się z Moniką i zaczpytała. nę samodzielne życie, wreszcie na własny I wtedy spojrzał w te oczy po raz pierwszy. rachunek. Chyba były granatowe. Nie, nie, raczej staA czas płynął. Gdzieś tak w połowie lata lowo-szare. Bardzo chłodne spojrzenie, ale prawie przestali się ukrywać ze swoją miłośtakie które zmuszało, by patrzeć w te oczy cią. Zaczął zaniedbywać pracę, chociaż bez końca. Nie odrywając od niej spojrzenia, wcześniej wydawało mu się, że bez niego roześmiał się i wskazał ręką w kierunku żaden traktor nie ruszy w pole. Teraz opęnajbliższego budynku. tany swoim spóźnionym uczuciem, zwalił ca– O! tu…, tutaj ma pani sklep. Takie ładne ły ciężar obowiązków na swego zastępcę i oczy, a takie mało spostrzegawcze! Teraz zawsze bardzo mu przyjazną sekretarkę. ona też się zaśmiała, i jakby chcąc ukryć A jednak znalazł się ktoś życzliwy, kto dozażenowanie, pośpiesznie ruszyła we wska- niósł żonie o jego wybrykach, bo pewnej nozanym kierunku. Znacznie później przyz- cy w ich sypialni zadzwonił telefon. Tej nocy nała się, że dobrze widziała, gdzie jest sklep, Marty nie było z nim. Dobrze, że tak się staale chciała zwrócić na siebie jego uwagę. No ło. Miał więcej czasu na przemyślenie tego, i udało ci się to – mruknął, bo prawie za- co się mu przytrafiło w to gorące lato, o któsypiał. Przed chwilą się kochali, wcześniej rym później mówiono, że było latem stulecia. była wspólna kąpiel i pływanie łódką po Żona niczego mu nie wypominała, Zachojeziorze. Był zmęczony i wcale nieprzygo- wywała się tak, jakby o niczym nie wietowany na takie zwierzenia. Nie chciał ni- działa. Zapowiedziała jedynie, że skraca poczego wiedzieć, pragnął tylko przeżyć waka- byt u matki, gdyż wzywają ją do kuratocyjną miłość. Był nareszcie wolny, a ona rium. była młoda, znacznie młodsza od niego. – Nie wrócę prosto do domu, bo mama proOddychał tą jej młodością, która tak nie- siła mnie, bym zawiozła paczkę dla Eli do spodziewanie dla niego samego wdarła się w Warszawy – dodała pod koniec rozmowy. jego życie. I postanowił nie dać sobie ani I zapytała tak od niechcenia: odebrać, ani popsuć całej zabawy jakimiś – Wszystko u ciebie w porządku? Jak pratam zwierzeniami. Wiedział o Marcie (bo ca? Czy żniwa się udały? W głosie Moniki tak miała na imię), że przyjechała na całe wyraźnie pobrzmiewały nutki ironii. Udając wakacje, zaproszona przez przyjaciółkę, z wyrwanego ze snu, kompletnie nieprzytomktórą razem studiowała w Warszawie psy- nego, coś tam jej odburkiwał, chciał zostachologię. I tyle chciał wiedzieć. Ona też wie- wić sobie czas na jakieś decyzje. działa, że on jest żonaty, że żona wyjechała, – Hej jesteś tam? – zapytała, gdy coś za ale zachowywała się tak, jakby ta wiedza jej długo, jej zdaniem, milczał. Acha, byłabym wcale nie przeszkadzała obdarzać go na- zupełnie zapomniała, przyjedziesz po mnie miętnością, jakiej on jeszcze nigdy w życiu do Warszawy? Mam nadzieję, że mimo gonie doświadczył. Sam nie wiedział, kiedy rączki w pegeerze, znajdziesz dla mnie odrozrozumiał, że został opętany przez tę dziew- binę czasu, kochanie! Czy stęskniłeś się za czynę, a czas mijał nieubłaganie. Kiedy pa- mną? Bo ja… za tobą ogromnie. Już się nie 18 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 do Warszawy tylko z bardzo bolącymi wspomnieniami. – Odwiozę cię do Warszawy – powiedział lekko przytulając ją do siebie. Poczuł, że ciało dziewczyny stawia opór, już niechętne; zrozumiał, że czuje się oszukana. – Nie musisz tego robić, pojadę autobusem. Pomimo jej słabego protestu, odwiózł ją następnego ranka do Warszawy. Pożegnali się chłodno, tak jakby się nigdy między nimi nic nie zdarzyło. Całej tej wyprawie jeszcze większego cynizmu nadał fakt, że tego samego dnia, odebrał własną żonę w Warszawie. W powrotnej drodze do domu, Monika też bardzo chłodno poinformowała go, że doszły do niej jakieś plotki. Dobrze wiedział, że nie oczekuje żadnej – Jeżeli sobie życzysz, mogę nie dać im odpowiedzi, bo tę odpowiedź dobrze zna, po- wiary. wiedział mu to jej dziwnie zmieniony głos i Roześmiał się wtedy i zapytał: oczy, które po raz pierwszy od ich poznania – Kochanie, od kiedy ty wierzysz w plotki? nie były harde. I w taki to oto sposób temat został zamkCoś tam zamruczał w odpowiedzi, bo on też nięty, i nigdy przez wiele kolejnych lat do wiedział, że jednak jest za słaby, by zrezyg- niego nie wrócili. nować z wygodnego życia przy opiekuńczej Niedługo później w ich życiu nastąpiły Monice, zapewniającej mu byt, wikt i opie- gwałtowne zmiany. Do pegeeru wszedł synrunek za niewielką cenę. Nawet nie za lojal- dyk, a Monice zaproponowano pracę w kuność, ale tylko i wyłącznie za dyskrecję. ratorium. Przenieśli się więc do miasta. I od Świadom był tego, że gdyby nie poczynał tej chwili ona wspinała się wytrwale po sobie tak śmiało z Martą, gdyby staranniej szczeblach kariery, a on z niej spadał w błysten romans ukrywał i nie narażał Moniki na kawicznym tempie. Nie starała się mu pośmieszność, to mógłby ten swój amok jeszcze móc, robiła to chyba z całą świadomością długo hołubić. Ale stało się inaczej, i jak w starzejącej się, niekochanej kobiety. Tak naprawdziwym życiu „wszystko co dobre szyb- prawdę, nie darowała mu nigdy zdrady i teko się kończy”. go, że ją ośmieszył w oczach małej wiejskiej Następnego dnia Marta oznajmiła: zbiorowości. Skwapliwie więc skorzystała z – Wyjeżdżam jutro rano do Warszawy! propozycji pracy w mieście, o karierę męża I nie patrzyła mu w oczy. Może bała się, że nie dbała już wcale. Wolała, by siedział bezwyczyta w nich jej pomyłkę. Bo ona też się czynnie w domu, by był od niej zależny mapomyliła, myślała, że to będzie taki waka- terialnie. I choć tak naprawdę nigdy nie cyjny romans z przystojnym dyrektorem, padło między nimi ani jedno słowo o który był ponoć dotąd nie do zdobycia, a sta- tamtym, tak cudownym dla niego lecie, w ło się inaczej. Zakochała się i tam pod tym ich życiu zamknął się kolejny etap i nic już lasem zrozumiała, że to jest koniec. Wróci nie było jak dawniej. A on, czy żałował, czy wspominał tamtą gorącą dziewczynę o bar 19 mogę doczekać naszego spotkania. Tak, to było już wyraźne ostrzeżenie, że o czymś wie i nie zamierza tego dłużej tolerować. Nazajutrz, kiedy spotkał się z Martą, zrozumiał, że ich uczucie nie jest już dla nikogo w tej wsi tajemnicą i dziewczyna stała się persona non grata w domu przyjaciółki. Marta oznajmiła mu, że powoli będzie szykować się do wyjazdu. Leżeli na skraju lasu, zmęczeni miłosnymi zapasami i nagle ona gwałtownie pochyliła się nad nim. Była tak blisko, że bardzo wyraźnie zobaczył w jej zimnych, chmurnych oczach wilgoć i coś na kształt lęku. Czyżby płakała? I nagle usłyszał jej dziwnie schrypnięty (jakby tłumiła szloch) głos: – Czy my się jeszcze kiedyś spotkamy? Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 dzo chłodnych oczach? Jeśli tak, to rzadko. Nie był sentymentalny, był po prostu typowym mężczyzną. Cenił sobie przede wszystkim spokój. Jeżeli tak było, to czemu teraz przypomniał sobie ten epizod ze swego życia? – Co się tak zadumałeś? Prawda, że bardzo ciekawa praca? A może chcesz poznać jej autorkę, to nasza prezeska – Monika pytlowała jak najęta. Była bardzo szczęśliwa, że on z nią tu dzisiaj przyszedł, i chyba stąd to niezwykłe ożywienie. Nie chciał poznać prezeski, przecież ją dobrze znał. Monika jednak pociągnęła go za rękaw marynarki. – O! patrz, patrz, tam po przekątnej, w tamtym rogu! Zrobiło się trochę luźniej i zobaczył ją. Marta stała z jakąś kobietą, były pogrążone w dyskusji. Mimo upływu lat niewiele się zmieniła, nadal zachowała dziewczęcą figurę. – Musi farbować włosy – pomyślał, jakoś tak nie po męsku, bo rzeczywiście Marta miała ciągle długie i bardzo ciemne włosy. Przez chwilę wydało mu się, że poczuła na sobie jego uporczywy wzrok, bo nagle spojrzały na niego jej chmurne, stalowe oczy. I to jej spojrzenie prześlizgnęło się po jego postaci z taką obojętnością, iż zrozumiał, że stojąca naprzeciwko niego kobieta nie pamięta tamtego lata, i że go nie rozpoznała. ************************************************************* zdjęcie JAROSŁAW KAPLEWSKI urodził się w 1992 roku w Wilnie. Ukończył Gimnazjum im. Jana Pawła II w Wilnie (w litewskim systemie oświaty gimnazjum odpowiada polskiemu liceum). Obecnie studiuje malarstwo na Litewskim Uniwersytecie Pedagogicznym. Swoje wiersze publikował na łamach „Kuriera Wileńskiego” oraz „Tygodnika Wileńszczyzny”. W wolnym czasie pisze wiersze, opowiadania, interesuje się historią, literaturą, a także lubi sport. Jarosław Kaplewski POWRÓT Było ciepłe, słoneczne popołudnie. Lekki wiatr, trącając liście drzew, zakłócał spokój dojrzałego lata. Yoku szedł wolno polną dróżką, wijącą się niestrudzenie wśród wzgórz i pagórków. W lewej ręce trzymał zmiętą w czasie długiej podróży marynarkę oraz niedużą walizkę, w prawej zaś bukiet polnych kwiatów. Jakże często przebywał tę odległość biegiem, gubiąc połowę bukietu po drodze. Wcześniej, oczywiście, dużo wcześniej. Gdy był jeszcze dzieckiem. Nigdy nie nosił innych kwiatów, bo te ona lubiła najbardziej. Zwykłe, polne kwiaty. Nie miały wymyślnych kształtów ani jakiegoś specjalnego aromatu. Były takie normalne, codzienne, powszednie. I dlatego je lubiła. Dlatego też, choć minęło wiele lat, Yoku zawsze sam zbierał bukiet i niósł dla niej. Kim była 20 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 dla niego? Przechodniem, obserwatorem tej straszliwej klęski, jakiej doznała moralność ludzi w czasie tamtej wojny. Chociaż wojna też nie była nadzwyczajna. Taka nieduża, rzec można – lokalna, wywołana przez jego współziomków. Kim była Ona dla niego w tamtej chwili, gdy zobaczyła go samego w tłumie uchodźców? Nikim. A stała się wszystkim. Matką też. Co więcej, wybawiła go z piekła krwi, śmierci, z nienawiści, z epidemii destrukcji i zemsty. Bo dla pokonanych nie było litości. Ludność cywilną zamknięto w tak zwanych obozach dla uchodźców, ale tak naprawdę były to więzienia otoczone drutem kolczastym, niemające nawet warunków, aby przebywała tam choć dziesiąta część z tych, co tam byli. A Ona, wtedy jeszcze młoda, z pięknymi, kasztanowymi włosami, szybko coś powiedziała do jednego ze strażników i zabrała go do innego świata. Do świata pagórków, drzew i polnych kwiatów. I teraz czuł jeszcze ich zapach, gdy powoli wysychały w jego dłoni. Czy potrzebował tych powrotów? Właściwie to nie. W życiu nauczył się, że można polegać tylko na sobie samym. Bo mu nigdy nie zabraknie motywacji, aby zabiegać o siębie, walczyć o każdą grudkę ziemi, która przybliży go do jego celu. Choć dobrze przy tym wiedział, że musi zaakceptować innych ludzi takimi, jakimi są, bo są słabi, a inaczej przecież się nie da. Nie ma ludzi idealnych. Ale on wcale nie musiał być taki, jak inni; nie chciał tego. Cały czas dążył do swego Celu. Bo perfekcja nie znała granic. On zresztą też. Czy więc potrzebował tego powrotu, roztrząsania przeszłości, uśmiechów ludzi kiedyś bliskich? Wcale nie. Nie lubił wracać do przeszłości. Być może dlatego, że dzieliła się ona na dwa okresy: przed spotkaniem z Nią i po tym spotkaniu. To były dwa inne światy. I wcale nie można powiedzieć, że ten pierwszy był zły. Niewiele z niego pamiętał, choć czasami chciałby. Wszystko było normalne, dopóki nie runął na skutek głupoty ludzi. Paradoksalnie jednak, o wiele więcej pamiętal z okresu, gdy, zdawało się, że wszyscy stracili grunt pod nogami. Gdy rozleciał się misterny zlepek ludzkich iluzji spokoju, dobrobytu i pewności. A potem spotkanie z Nią i dzieciństwo jakby zupełnie innej osoby. Nie tego małego chłopca, który z całej siły wczepił się dłonią w siatkę i z utęsknieniem patrzył na drugą stronę, gdzie jechały ciężarówki i wozy wojenne i obok których tłoczył się strumień wolnych ludzi. Dlaczego więc wracał? Nie dla siebie. Dla Niej. Dla tej znużonej twarzy, otoczonej siwą aureolą. Dla tego błysku w oczach, poświaty rozjaśniającej codzienne troski i zmartwienia. Dla tego uśmiechu. Dla tej radości, że Yo wrócił. Dla tego miłego zakłopotania, że biały obrus jeszcze nie zasłany na stole, a woda nie chce gotować się szybciej niż zwykle. A on usiądzie i będzie patrzył, jak każdy przedmiot nabiera życia razem z Nią. I będzie wiedział, że Ona czuje się szczęśliwa. Znów powiał lekki wiatr. W oddali już zobaczył dom i uśmiechnął się do swoich myśli. REDAKCJA SEKRETÓW ŻARu, wobec częstych zapytań informuje, że pismo nasze jest bezpłatne i zarówno aktualnych, jak archiwalnych, numerów nie można kupić. Na prośbę osób zainteresowanych, w miarę możliwości, wysyłamy wskazane egzemplarze bezpłatnie (choć zawsze, zwłaszcza wobec występujących ostatnio problemów finansowych, mile widziane są wszelkiego rodzaju wsparcia, darowizny – zob. str. 5). Są jednak numery, których nakład jest całkowicie wyczerpany i te mogą być dostępne jedynie w wersji elektronicznej na stronie internetowej www.pzn-mazowsze.org.pl albo wysłane przez nas w formacie pdf pod wskazany adres e-mail. 21 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 ---------PUBLICYSTYKA KULTURALNA-------Stanisław Stanik ANKA KOWALSKA (1932-2008) W kole polonistów Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego stała szafa z rocznikami periodyku wydawanego na powielaczu pt. „Polonista". Pismo ukazywało się pod kuratelą uczelni niesystematycznie, bowiem na każdorazowy jego druk potrzebny był atest cenzury. A cenzura była wtedy jak samoczynna zapadnia. Wpływały do niej propozycje wydawnicze, wracało rykoszetem słowo „nie". Tak więc pismo za moich lat studenckich, na początku siódmej dekady ubiegłego wieku wychodziło, ale sporadycznie. Jako aktywista koła Polonistów, nawet przez pewien czas przewodniczący sekcji Twórczości Własnej, przesiadywałem często w lokalu zrzeszenia i z nudów popatrywałem na stojącą w nim oszkloną szafę. Wyjąłem z niej kiedyś, przypadkiem czy świadomie, nieważne, stare roczniki „Polonisty", przewertowałem je pobieżnie i zdumiałem się. Przerzucając karty, natrafiłem na wiele nazwisk twórców, którzy mieli w literaturze w owym czasie coś do powiedzenia, a zaczynali jako poeci czy prozaicy, rzadziej krytycy na tych łamach w latach pięćdziesiątych. Spotkałem nazwiska Jerzego Krzysztonia, Barbary Eysymontt, Zdzisława Łączkowskiego, Wacława Tkaczuka, Anki Kowalskiej i inne. Sporo było tych nazwisk, a większość znana była mi z książek i publikacji prasowych. Jakoś szczególnie zwróciło moją uwagę nazwisko Anki Kowalskiej, bardzo popularnej wtedy jako autorki „Pestki" i otwartej opozycjonistki obowiązującego systemu. Jej wiersze drukowane w „Poloniście" w połowie lat pięćdziesiątych były zaskakująco dojrzałe. Legenda Anki Kowalskiej żywa była w środowisku studenckim Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Pisarka była typem odważnej, bezkompromisowej i intelektualnie bardzo samodzielnej dysydentki. Bodaj już wówczas można było usłyszeć o jej działaniach na rzecz humanizacji systemu politycznego w radiu „Wolna Europa" i „Głosie Ameryki". Nawet nie „bodaj", ale na pewno. Funkcjonowało coś w rodzaju mitu „godnej postawy" w systemie komunistycznym, będącego wzorem nie tylko dla polonistów, ale i studentów innych kierunków na uczelni, a mit ów uosabiała właśnie Anka Kowalska. Była ona może nawet jedną z wielu wychowanek „walczących", które głośno sprzeciwiały się rzeczywistości gomułkowskiej, a potem gierkowskiej, ale jako pojętna wychowanka pewnie była i wzorem dla profesorów w stosowaniu metody wychowywania późniejszych roczników studenckich. Najprawdopodobniejsze wydaje się jednak to, że kadra dydaktyczna na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim posiadała wyrobiony pogląd na sposób wychowywania, zaś Anka Kowalska była przypadkiem najtrafniejszego przyswojenia sobie owego sposobu. Miała naturę bardzo chłonną i empatyczną zarazem, dużo wchłaniała i natychmiast wyrzucała z siebie. Przekonałem się o tym, gdy została zaproszona na wieczór autorski do Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Mogło to być w 1969 albo też w 1970 roku, w każdym razie wkrótce po wypadkach marcowych. W sali wykładowej na pierwszym piętrze zebrał się tłum studentów, nie tylko polonistów, bo kulturą żyli wszyscy. A najwięcej żywiołu wnosili różni 22 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 podejrzani o prowokowanie niegdysiejszych w miłości. Poczułem się tak, jakby by ktoś zamieszek, tacy niby-Żydzi, niby-syjoniści, zszargał moją świętość. Muszę powiedzieć, wyrzuceni z uczelni całego kraju, a przyjęci że co najmniej zdziwiła mnie ta plotka. Jatutaj za prześwietnej pamięci rektorowania koś nie bardzo potrafiłem pogodzić w sobie ks. Wincentego Granata. Kowalska, tak się wrażenie ze spotkania z nią z przypisywaną, złożyło, przyszła na wieczór przed czasem, a jej rolą w życiu prywatnym. Rozmawiałem jeśli o czasie, to ten czas przedłużając, prze- kiedyś jeszcze później o różnych szacownych chadzała się nerwowo między ławkami na postaciach ze Zbyszkiem Irzykiem i zagadsali wypełnionymi słuchaczami, wychodziła nąłem go o to pomówienie. Zaprzeczył, żeby na korytarz, żeby zapalić papierosa, zamie- było prawdziwe. Ponieważ jednak pracował niała z kimś słowo, odchodziła, było jej peł- pod jej kierownictwem w Instytucie Wydawno. Nieduża, szczupła, o śniadej cerze i sprę- niczym Pax, umiał powiedzieć o sprawach, żona jak kulka rtęci. Bardzo byłem nią ocza- które dla mnie miały posmak nowinkarstwa. rowany. Miała w sobie dużo intensywnej, Przede wszystkim jako kobieta i szefowa reżywej kobiecości. dakcji literatury współczesnej lubiła wytNa wieczorze powiedziała, trochę tytułem warzać atmosferę rywalizacji o jej względy. wprowadzenia, o rzeczach ogólnych, lecz Była czuła na punkcie swojej kobiecości, to szybko uznała., że najlepiej będzie prowa- prawda, ale nie rozrzutna pod tym względzić bezpośrednią, naturalną wymianę zdań dem. (może dlatego, idąc za swoim głosem wewO dziwo, w rozmowie ze Zbyszkiem Irzynętrznym, tak często stosowała dialog w pro- kiem, nastąpił moment, w którym moje zie?). Posypały się pytania z sali, najwięcej oczarowanie jej urodą, musiało ulec przyich dotyczyło wzruszającej, zagmatwanej tłumieniu. Okazało się, że miała siostrę jeszmiłości trzech bohaterów w „Pestce". Stu- cze bardziej urodziwą od siebie i ta siostra denci żyli nie tylko polityką, ale i przy- właśnie, nie ona, była przez jakiś czas przednależnym ich wiekowi zewem serca. Temat miotem zabiegów adoratorskich kolegi. na tyle okazał się kontrowersyjny, że po- Działo się to dawno, tak dawno, że pewnie budził umysły wszystkich zebranych, tym- Zbigniew wstydziłby się swoich śmiałych zaczasem przewodniczka była wspaniała. Mó- pałów do jednej, jak i drugiej. Dość powiewiła z takim znawstwem psychiki ludzkiej, dzieć, że Anka Kowalska zapisała się w jego zwłaszcza jej strony uczuciowej, że odparła pamięci bardzo korzystnie. Uważa, że to wszystkie zastrzeżenia. Zdaje się, padły też dzięki niej dział literatury współczesnej w pytania o wątki autobiograficzne, było wy- wydawnictwie wzniósł się na wyżyny przedjaśnienie, że owszem są, potem jednak dys- tem nieosiągalne. Umiała zawiązywać z Aukusja zeszła na tory polityki. I tutaj ujawniła torami kontakty nie tylko na płaszczyźnie się cała Anka Kowalska. O błędach i sła- zawodowej, ale i towarzyskiej. Pod jej kurabościach „świętych krów", których wszyscy telą dział tętnił żywotnością, pomysłami, się bali ruszać, mówiła bez ogródek: świnie. akcjami. Atakowała ustrój, prawo, urzędy i robiła to W gruncie rzeczy uczestnictwo w jej wiez pasją, chociaż nie bez wdzięku i zamysłu. czorze literackim nie może dać pełnego wyTaka była Anka Kowalska. obrażenia o osobowości autorki „Pestki”. I taką, jak ją wówczas widziałem, uko- Opowieści czerpane z cudzej ręki są suchymi lorowała, z pewnością, moja wyobraźnia, bo zestawieniami faktów i jako przytoczenie po długim, dość długim czasie, usłyszałem o innej opcji – dysonansem; więcej o niej daniej bardziej prozaiczne sądy. Ktoś, nie pa- łoby się powiedzieć na podstawie jej książek. miętam kto, powiedział, że była nienasycona Tych książek jednak uzbierało się niewiele – 23 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 popularna i zaczytywana „Pestka" oraz trzy tomiki poezji, w tym jeden wydany - zgodnie z temperamentem autorki - w stanie wojennym. Moim skromnym zdaniem ta uboga ilościowo twórczość też nie daje pełnego wyobrażenia o osobowości pisarki. Najwięcej powiedziałyby jej apele publiczne, protesty, udział w politycznych działaniach. Okazałoby się wtedy, że Anka Kowalska tak naprawdę tkwiła cała zanurzona w życiu, a jej sztuka słowa to tylko odpryski właściwego emploi. Osobiście będę pamiętał ją taką, jaką była na wieczorze autorskim, z gorącą i niemal spiskową atmosferą w tle. A odeszła nagle, niespodziewanie. Została po niej... powieść i film nakręcony według tej powieści. ****************************************************** Aleksandra Ochmańska Zdjęcie O PISANIU DZIENNIKA nikiem. Są one opisywane i nierzadko oceniane z perspektywy czasu. Również dziennik jest relacją prozatorską, ale w odróżnieniu od pamiętnika, dziennik prowadzi się z dnia na dzień. Jego zadaniem jest utrwalenie bieżących wydarzeń zapisysywanych pod określoną datą. Jego treść i forma zależą od rodzaju wydarzeń, które autor utrwala. Dlatego też, występuje duże zróżnicowanie, zarówno pod względem tematycznym, jak i kompozycyjnym. Ponieważ autor dziennika może czasami nawiązywać do różnych wspomnień, zdarza się, że w jakiś momentach jego dziennik może budzić skojarzenia z pamiętnikiem. Zasadniczo dzienniki dzieli się na: DIARIUSZ – zapiski o charakterze dokumentalnym, dotyczące wydarzeń bieżących z życia prywatnego lub publicznego, przybierające formę wypowiedzi o charakterze literackim. Diariusz nie wymaga dbałości o formę. DZIENNIK INTYMNY – notatki z życia autora, przybierające formę literacką. Publikowane są najczęściej po śmierci autora DZIENNIK Z PODRÓŻY – zapiski z podróży, będące często wypowiedzią literacką, 24 Znowu wyjrzałam przez okno, spojrzeniem dotknęłam osnute szarością, wrześniowe niebo i liście, które na drzewach zdają się „przygotowywać do odlotu”. Wspaniały dzień na pisanie. O tak, wystarczy, że przymknę oczy i znowu widzę siebie nastoletnią, jak w takiej aurze zasiadałam do biurka, brałam zeszyt i pisałam o różnych barwach uczuć i o tym co uwierało moją codzienność, ale zanim do te-go dochodziło, musiałam popatrzeć przez okno. Cóż, taki mój prywatny rytuał, jakby krajobraz za szybą dyktował mi słowa. Pisanie dzienników nie jest jednak wyłącznie pasją nastolatek i podejrzewam, że niemal każdy, w jakimś okresie swojego życia, próbował zagłębić się w swoje myśli i wyrazić je w intymnych zwierzeniach na gościnnych stronach zeszytu. Ponieważ dzienniki często bywają mylone z inną formą literacką, mianowicie z pamiętnikami, a określenia „pamiętnik” i „dziennik” stosowane bywają zamiennie, pozwolę sobie, przypomnieć ich kilka zasadniczych cech. Pamiętnik jest relacją prozatorską, której autor informuje chronologicznie o zdarzeniach, których był świadkiem bądź uczest Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 wzbogaconą o opisy miejsc, obyczajów i Pomyślałby kto, że dopiero po dwudziestu refleksje autora latach pisania doszłam do tego wniosku, no, Wspaniałe dzienniki pisali znani pisarze i ale widocznie i po takim czasie można poeci: Maria Dąbrowska, Jan Lechoń, „odkryć niemal Amerykę”. Jarosław Iwaszkiewicz, Zofia Nałkowska czy Bywa, że notatki kończą się, urwane w pół Witold Gombrowicz. Godna uwagi jest zdania. Zdarza się tak, gdy intymność staje również dzienniko-proza Mirona Białoszew- się niemal „towarem deficytowym”. A to źle, skiego, który będąc w sanatorium stworzył, bo traci się wtedy bliskość z samym sobą. opublikowany później, utwór „Konstancin”. Brak tej refleksyjnej chwili, kiedy z piórem Podobne sprawozdanie sporządził także w ręku można pomedytować i odnaleźć noblista Hermann Hesse w książce Kura- drogę zarówno, jakby to powiedział poeta cjusz. Zapiski z kuracji w Baden. Lektura romantyczny, do duszy, jak i rozwiązania tych utworów przenosi czytelników w inne, „codziennych węzełków gordyjskich”. Pisać odległe realia, ale pozwala też zaobser- jest zawsze o czym. Na osi współrzędnych wować, że dzienniko-pisarstwo nie jest wy- codzienności można przecież zaznaczać łącznie sposobem na zatrzymanie czasu, lecz spotkania, chwile odciśnięte uśmiechem albo również metodą uporządkowania niełatwej kroplą smutku. W dziennikach wiele jest często codzienności. miejsca dla nastrojów, emocji i doznań. Jak już wspomniałam dzienniki zawierają Dobrze jest pisać o tym, co było, minęło, a elementy pamiętników. Dlatego też stwier- nawet osiadło tęsknotą we wnętrzu pamięci, dzenie Henryka Sienkiewicza: bo mało co można mieć na własność, na …człowiek, który zostawia po sobie pamiętnik zawsze. Odczucia i szkarłatny trzepot w źle lub dobrze napisany, byle szczery, piersi ulatują, a wypowiedziane słowa przekazuje przyszłym psychologom i przebrzmiewają gubiąc głoski. Dziennik powieściopisarzom nie tylko obraz swoich spełnia więc funkcję swego rodzaju sejfu, do czasów, ale jedynie prawdziwe ludzkie którego chowa się to, co ważne, a potem dokumenty, którym można zaufać… zagląda się w chwilach, kiedy chce się nasuwa myśl, że cytat ten, tak samo można powspominać, lub jeśli dopada tęsknota nie odnieść do dzienników. wiadomo za czym. Na kartkach dziennika Z pewnością jest wiele racji w stwierdzeniu ludzie donoszą o tym, co było albo nie było, autora „Potopu”. Ja jednak myślę, że czło- zdarzyło się w rzeczywistości, a może tylko wiek, który pisze przeżywa, przede wszyst- we śnie. Bo i tutaj sięga fantazja. Tutaj też kim, zarówno wielką przyjemność z pisania, wspaniale rozważa się różne aspekty jak i katharsis. Ewentualne czytanie jego no- zdarzeń, cudownie dobiera słowa tatek przez innych to raczej rzecz drugo- i jak kroplą wody cuci złudzeniem. Każdy rzędna i sądzę, że z pewnością pierwotnie nie dzień można skwitować krótko: „jutro planowana. będzie lepiej”, bo każdy dzień jest jak Z własnego doświadczenia wiem, że w zakręt, za którym może czekać coś, albo dzienniko-pisarstwie najwięcej kłopotów ktoś. sprawia systematyczność, a może raczej jej Pisać dziennik lub pamiętnik, czemu nie? brak, szczególnie w dzisiejszych czasach, W końcu zostawiamy jakieś świadectwo o kiedy to żyje się prędko, a doba zbyt szybko sobie i naszych czasach, coś czego nie mija. Tak więc, nieczęsto zagląda się do pomieści wiersz, a powieść może poddać w „zeszycika-notatnika”. A szkoda, bo to wątpliwość. charakterystyczne skrzypienie stalówki działa jak balsam. Wywołuje niemal trans. 25 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 --------POD POWIERZCHNIĄ ZDARZEŃ------Irena Stopierzyńska-Siek WYSTAWA SZTUKI WĄTPLIWEJ Nieczęsto w ostatnim czasie zaglądałam na zawitała, jest Polska. Kuratorami wystawy wystawy tak zwanej sztuki współczesnej. są Angelika Stepken i Philipp Ziegler. I wszystko jedno, gdzie się znajduje galeria Wystawę finansuje niemieckie Ministerprezentująca ją. Te największe, najbardziej stwo Spraw Zagranicznych. Wprawdzie paw Warszawie znane, różniły się od mniej- ni Angelika wypowiada się przeciw wszelszych tym, że w ich wielu salach prezento- kim ograniczeniom działań artystycznych, wano jednocześnie kilka wystaw niezależ- przeciw instytucjonalizacji sztuki, sterowanych od siebie. Pośród przedstawianych ar- nemu rynkowi sztuki, przeciw autorytetom, tystów znajdował się od czasu do czasu ktoś, szkołom krępującym swobodę wypowiedzi komu nie była obca dawna definicja sztuki. artystów, mimo to przyznaje, że w praktyce Inni prześcigali się w „wynalazczości”, w nie można pominąć instytucji finansujących, stosowaniu różnych trików multimedial- galerii jako miejsc wystawienniczych oraz nych. Czego dotyczyły tego typu komuni- współpracy z mediami. One jednak, prócz katy? Dawniej by się powiedziało, że naj- promowania wydarzeń artystycznych, także częściej treści dwuznacznych. Upowszech- narzucają własną opinię. niło się bowiem przekonanie. że do galerii Idee towarzyszące tej wystawie są chyba przyciągają prezentacje skandalizujące. Wy- ważniejsze od pokazywanych obiektów i od stawa, o której piszę, ma nieco odmienny zrealizowanych pomysłów. Jeśli oglądający charakter. nie są w stanie zinterpretować oglądanych Od 1 lutego do 21 kwietnia 2014 roku gości przedmiotów i odkryć ich znaczenia, powinw Centrum Sztuki Współczesnej Zamek ni pochylić się nad tekstem, który im towaUjazdowski objazdowa wystawa z Niemiec. rzyszy. Wydaje się, że ważniejszy jest język Pokazuje prace kilkunastu twórców różnej opisu od przedstawianego obiektu. Zauwanarodowości, tworzących berlińską „scenę żyć można wiarę w stwórczą moc słowa w artystyczną”, określającą się jako „Das nadawaniu wartości i znaczenia tym „dzieInstitut”. Artyści prezentują instalacje, wy- łom sztuki”. korzystują różne techniki multimedialne, foOpiszę tylko kilka prezentowanych obiektografie, kolaże, rzadziej malarstwo. tów, które mnie najbardziej zdziwiły. DrewWystawa pod nazwą „Future Perfect / Czas niany stelaż, na którym wisiała damska Przyszły Dokonany – Współczesna sztuka z garderoba „prosto z szafy”. W innym poNiemiec” chce skłonić do refleksji nad przy- mieszczeniu plecaczki małe i duży z dowieszszłością, także nad przyszłością sztuki. kami w postaci drobnego sprzętu przydatPrzyszłość staje się konceptem, obiektem nego w czasie wędrówek, np. kociołka do gospekulacji i przewidywań, próbą wyjścia ze towania na ognisku. A wszystko to można schematów myślenia. Ale też odniesieniem dla było wypożyczyć na kilka godzin i pójść sowspółczesnych zmagań… bie „w miasto”; nie pisano nic o kaucji. Ale Tak brzmi idea tej wystawy, która w ciągu przypuszczalnie jakieś zabezpieczenia tego dziesięciu lat odwiedzi wszystkie niemal typu obiektów sztuki istniało. kontynenty. Pierwszym krajem, do którego 26 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 Inny przykład: cykl grafiki komputerowej w oparciu o portret Alana Turinga: ta sama twarz mężczyzny, tylko coraz mocniej pokreślona liniami prostymi i krzywymi, coraz mniej czytelna. A dalej sześć zdjęć tej samej lampki elektrycznej, każda pod nieco innym kątem nachylenia. Kolejny pomysł artystyczny, to wystawienie pamiątek przywiezionych z różnych kontynentów. Ktoś inny, kto fotografował pejzaże nadmorskie i pustynne, pokazał je w powiększeniu. Odniosłam wrażenie, że wszystko może stać się „dziełem sztuki”, jeśli tylko zostanie odpowiednio nazwane i opisane oraz wystawione w uznanym instytucjonalnie miejscu ekspozycji. Jeśli dobrze się rozejrzymy w pomieszczeniach, które stanowią nasze mieszkanie, to znajdziemy w nich mnóstwo eksponatów „sztuki współczesnej”. Do tej kategorii zaliczyć możemy niemal wszystkie przedmioty, które do tej pory postrzegali- śmy jedynie jako użytkowe, np. kaloryfer do wymiany, lodówkę włączającą się wedle własnego upodobania, wannę nieco używaną z parawanem plastikowym w paski, żyrandol, bo już w sklepach niespotykany, torby podróżne w pawlaczu, czerwony dzbanek elektryczny. Za sto lat znikną, bo za „sztukę współczesną” uznawać się będzie przedmioty nam jeszcze nieznane… Z opisywanej wystawy wymienię tylko jedno nazwisko – Danh Vo, twórcy z Wietnamu, ponieważ jego rzeźby w metalu na pewno w każdej galerii uznane byłyby za interesujące dzieła; formy dobrze zaprojektowane, niejednoznaczne, ale wyrażające siłę, energię, zharmonizowaną moc. Tytuł dzieła brzmiał: „We The People”. Nie szybko powrócę do Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, gdyż zawiodłam się kilkakrotnie na organizowanych tam wystawach prezentujących jakoby sztukę współczesną. ************************************************* ---------MOJE PODRÓŻE LITERACKIE--------Jan Zdzisław Brudnicki WRÓCIŁ TUWIM DO INOWŁODZA Wrócił w Konkursie, debatach i dużej księdze Mariusza Urbanka: Tuwim. Wylękniony bluźnierca. I ja, na Piotrkowskiej przysiadłem obok wyszlifowanej rzeźby poety. W Inowłodzu gadałem, wznawiałem lekturę dla siebie i innych. No i nową biografię przeczytałem. A biografie są modne! Promowane – dobrze się sprzedają. No oczywiście, za cenę obstalunku trzeba ją skroić na barwną opowieść, romans z życia wzięty. Już tytuł całości wzięty z Kwiatów polskich i tytuły rozdziałów takich jak: Rozsadzał jak dynamit szarość i ubóstwo naszego życia, Szlachcic między Żydy, Był dowodem na istnienie Boga, świadczy o poszukiwaniu sensacji w jego biografii. W moim pokoleniu pisało się monografie „od strony" dzieła, twórczości. Obecnie to perspektywa perypetii życiowej, uwikłania towarzyskiego, związków uczuciowych, sensacji takich jak t a , ż e towim – to po hebrajsku dobry, wydaje się pierwszoplanowa. Z pewnością miały znaczenie takie fakty życiowe jak to, że ojciec pracował w Azowsko-Donieckim Banku Handlowym, dziadkiem był znany drukarz Leon Krukowski, ojciec posiadał dobrą znajomość 27 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 francuskiego, obydwoje rodzice uważali poe- Piotrkowskiej , późniejsza żona i miłość na zję syna za dziwactwo, trudności z matema- całe życie, którą nie mógł się „nasłodzić", tyką w szkole, skłonność do kolekcjoner- mieszkała w Tomaszowie Mazowieckim. stwa, zbierania ciekawostek i publikacji Inowłódz usuwał wszelkie hamulce – od językoznawczych. Obserwowane demonstra- pierwszego dnia stawałem się karabinem macje robotnicze i patriotyczne z początku szynowym łobuzerki i rozpętanego temperawieku dały Tuwimowi tytuł do futuryzacji mentu”. Te rozróby, to były wyśpiewywane wyobraźni, twórczości i satyrycznej ludowe piosenki, walcowanie z przyjezdnymi anarchii. pannami w drewnianej sali letniska, wyPotajemne wizyty w kabaretach, w tym w puszczanie się „na rubinki”, „cmentarne bal„Bi-Ba-Bo”, pierwsze satyryczne wierszyki lady i romanse”, „hasałem po inowłodzkich do szemranych pisemek typu Śmiech pod lasach i łąkach, albo przechadzałem się po pseudonimem Roch Pekiński, opowiadanka, rynku i uliczkach waszego miasta, tak dronawet prelekcje o futuryzmie. dawały ucz- giego mojemu sercu i pamięci. To już niowi miejscową sławę i dobrą „zaprawę" wspomnienie po latach. Ale gdzieś około roku 1911 „rozbiła się bado przyszłej współpracy z kabaretami, scenkami i frontem satyry. A po drodze czego nia z poezją”. Nawiązał kontakt z ówczesnie zbierał? Ciekawostki folkloru, kurioza nym księciem poetów Leopoldem Staffem i rękopiśmienne i reklamowe, literaturę na poczuł się nawet ambasadorem Staffa na przeróżne tematy, przede wszystkim egzo- Łódź. Był „Rozstaffiony i Rozstefiony”, zatycznych języków, literaturę „ratologiczną", kochany w późniejszej żonie Stefanii. Równocześnie przybywało wcześniej lekcepodobno z powodu myszki na policzku. Potem pasja poszerzała się na dzieje fraszki, ważonej literatury własnej rozrywkowej: pieśni bachicznych, noweli fantastycznych, skeczów, piosenek, satyr, parodii, monodziejów grafomanii, reklamy, satyry, lite- logów. Dzisiejsi „Brulionowcy” uważają, że była to wielka gra Skamandrytów o ratury jarmarcznej... Byłem ostatnio na udanej biesiadzie kon- czytelnika, której przewodził Tuwim skankursowej w Inowłodzu, gdzie Tuwim spędzał dalami, trybem życia, „grą” w kawiarniach. z matką wakacje, a obecnie rozbudowuje Dla mnie jest jeszcze jedna nieopisana intsię kult poety. To tam walcował z wiarołom- ryga. To udana próba połączenia w jedną nymi madonnami, tam pierwszy raz przy- całość kulturalną literatury „wysokiej” i ciskał kibić, bądź prowadził w ruiny starego „niskiej”. Wszak w wielkich manifestacjach zamku panny, żeby się bały i garnęły, tam jak „Teofania” (Widzę cię – świtasz – idziesz, w „stacji klimatycznej leśnej" od 1907 roku o Poezjo Nowa) – 1916, „Spojrzenie w z siostrą przebywał w willi „Regina", tam przyszłość” (Tłum wielki bucha, jak lawa próbował przejażdżek konnych, tam wybie- przez krater), „Czychanie na Boga” – 1918, gał w wieku 15 lat na trakt z Tomaszowa Tuwim zakładał płaszcz Konrada i kontyMazowieckiego, wypatrując karety z piękną nuował Wielką Improwizację. A w tym czacórką adwokata Haliną Kon, co podsumo- sie w kabaretach i na ulicach śpiewano i nuwał potem: Byłem bardzo kochliwy. pen- cono jego szlagiery i refreny miłosne i parosjonarczarz i panniarz, że coś strasznego. Całe dystyczne. Zawód pisarza zbliżał się do zawodu dzienżycie przypominał, że u niego wiersze zaczynają się snuć i pisać od „rodników nikarza, stawał się też rzemiosłem, poeta wierszy". Jednym z nich była fraza: Gdy dostarczał teksty do masowych gazet i radia. Wenus miała szesnaście lat. Stefania Mar- Jarmark rymów z roku 1933 jest tego chwiówna, zobaczona po raz pierwszy na przykładem. Autor biografii gromadzi ataki 28 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 i epitety przeciw poecie i obronę oraz odwet pijackiej. Podobnie wielki jest dorobek autora, redaktora, kierownika literackiego przekładów z wielu języków, genialne „na licznych scenek. Początkowo były te starcia moim poziomie" mówił, z rosyjskiego, twóro tyle bezpieczne, że łódzko-warszawski poe- czość dla teatru, adaptacje, nawet scenata był blisko władzy w przyjaźniach, propa- riusze dla kina, przy jednym tylko późnym gandzie, nawet w wizytach w Belwederze. tomie poetyckim Treść gorejąca (1936). Ale z czasem zdystansował się wobec fizycz- Polskie sceny, scenki i nadscenki żywiły się nego prześladowania opozycji, a nawet roz- rozrywką, czemu przyklaskiwał Boy-Żeleńluźnił więzy przyjaźni w stosunku do ski, a w kręgach prawicowych Ferdynanda współpracujących z władzą (dyplomacja) Goetla narodziła się myśl bojkotu Tuwima przyjaciół: Lechonia, Iwaszkiewicza, Wie- i fizycznego ostracyzmu. Potem była ucieczrzyńskiego. W pamfletach użył słów: hańba, ka przez Rumunię i Francję aż do Brazylii, ohyda, potworność i zaczął podpisywać apele poniżenie, zagrożenie biedą, śmierć matki z protestacyjne przeciw polityce sanacji. Na- rąk hitlerowców. Z wielką tęsknotą do kratomiast cenzura zaczęła wykreślać mu frag- ju, z „sieroctwem językowym”, a więc podmenty tekstów scenicznych. Nasilił się też wójną emigracją, nie potrafił za granicą antysemicki najazd prawicy środowisk ende- normalnie żyć. Ponadto był pacyfistą, demockich. Temu też przypisuje autor ostracyzm kratą, witalistą, obrońcą tradycyjnego huwobec Tuwima przy kolejnych powołaniach manizmu, mistrzem „szkoły” klasycznej, do Gremium Polskiej Akademii Literatury nurtu emocjonalnego, mistrzem użycia Mo(PAL). Stopniowo Tuwim zbliżył się do Bro- wy codziennej czyli „ukrytej pierwszyzny” i niewskiego, a podjął polemikę z K. I. Gał- języka roztańczonego Z wierszy o Małgoczyńskim (choć ich fascynacja przeżyła rzatce. Wyjściem z labiryntu emigracji stał wszelkie zawirowania przed i powojenne). się poemat dygresyjny Kwiaty polskie. Pisane W międzyczasie, pod wpływem napięć śro- do końca życia, publikowane do końca życia, dowiskowych pogłębiła się choroba lęku przedmiot adoracji wielu i zgorszenia otwartej przestrzeni, która stopniowo przy- innych. Był to kierunek na powrót do kraju, bierała formy skrajne, kiedy bał się spaceru do władzy jaka jest. Był to powrót do Łodzi i po własnym ogrodzie. okolic dzieciństwa, do tamtejszych rodzin, Wręcz za najbardziej pewną ocalenia uznał do Inowłodza, do buntów, do przedautor biografii magię w zakresie liryki dzie- wojennych kawiarń, wzlotów, ale też prześcięcej. Choć słowne cuda-dziwy stały się ladowań. Donosił: przebojami uniwersalnymi, a Lokomotywa Myślę, że będzie to najważniejsza rzecz jaką była ogłaszana na czołówce największego w życiu napisałem – epos, liryka, satyra, pisma literackiego. Fala złych energii groteska, wszystko w magicznym powiązaniu. wzbierających dokoła odbiła się echem Ba- A Chmury nad nami rozpal w łunę, / Uderz lu w Operze, na poły poematu satyrycznego, nam w serca złotym dzwonem… brzmi echem na poły ballady kosmicznej. Znów były przez wszystkie czasy. romantyczne wzloty z obrazami nędzy Nie szczędzi Mariusz Urbanek wymówek poniżenia i brzydoty, gdzie pyszni się „Pro- wobec współpracy poety z nowymi władzami mieniejąca Kurwa Mać”. w kraju. Bardzo mu odpowiada omawianie Wszyscy biografiści zgadzają się, że dowo- krytyki ze strony środowisk emigracyjnych, dem na wielką pracowitość Tuwima jest je- wyliczanie przykładów „konformizmu”. go kolekcjonerstwo, zbieractwo, wydawanie Lekką ręką felietonista i autor licznych bioantologii, jak cztery tomy Czterech wieków grafii: Kisielewskiego, Broniewskiego, Brzefraszki polskiej, noweli fantastycznej, pieśni chwy… (wyspecjalizował się w felietonach 29 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 prowokacyjnych) zarzuca pętlę na szyję wielkiego duchem, drobnego posturą poety, umęczonego śmiertelnie (o czym opowiadał mi niejedno Juliusz Wiktor Gomulicki, który znał osobiście Tuwima). I dobrze mu radzi: Tuwim nie musiał pisać ani takich wierszy, ani takich hołdowniczych adresów, kierowanych do sowieckich namiestników w Warszawie… Nazwisko Tuwima było dla funkcjonariuszy szukających legitymizacji reżimu warte o wiele więcej niż nazwiska dziesiątków literatów, których serwilizm wielokrotnie przewyższał wartość talentu. Być może Borejszy i Bierutowi wystarczyłoby, że wrócił, że nie kontestuje, ze wybrał inną drogę niż Lechoń i Wierzyński, dla których nowa Polska była Polską obcą zagarniętą przez wroga… Potem o willach, mieszkaniach, samochodach. Być może. Ale ja pamiętam te czasy i wiem, że rola Tuwima, Słonimskiego, Iwaszkiewicza tu w kraju była stokroć ważniejsza, bo pomogła zmienić całą kulturę na fali odwilży w roku 1956. Autor sprzedaje swoje książki. Ale ja czytam proroka nowych czasów Marcina Króla (GW 32/2014), który ostrzega rewizorów: Myśmy byli oderwani od realnych ludzkich problemów. Z naszego punktu widzenia w tej całej rewolucji chodziło przecież o wolność… Ona nam wystarczała. A kwestie solidarności społecznej, biedy na wsi, pegeerów, nierówności… Zabrakło nam wyobraźni… A wtedy, żeśmy zbiorowo lewitowali na poziomie zbiorowej fikcji, która zresztą została odziedziczona po literaturze opozycyjnej. A gromadzenie epitetów rozliczeniowych myśliciel kwituje tak: Poziom przeciwnika bardzo uzależnia. Polemizując z jego bredniami staję się w pewnym sensie gorszym człowiekiem… Jak panu w mordę plują, to pan się uśmiecha? Pamiętam jak po wojnie, w szkole, daleko od polityki, zachwycaliśmy się Staffem, Tuwimem, Gałczyńskim. Niech mi szanowny Felietonista tego nie zabiera. I niech nie kłamie w żywe oczy: Zbrodnia skrzydlatego złoczyńcy polega na tym, że po powrocie nie potrafił napisać już ani jednego dobrego wiersza. Tak jak pisał Tuwim, potrafiłby byle sowiecki chałupnik. Mam mu zacytować Brzózkę kwietniową i inne liryki inowłodzkie? Miał rację Norwid, że u nas odkopią trupa każdego geniusza! No cóż, czas jest cierpliwy i sprawiedliwy wobec chałtury. Jeszcze tak niedawno całkiem Tuwima wrzucono do czyśćca literackiego. Obecnie są już książki, nowe wydania, nowe śpiewania i grania w teatrach. Będzie też czas na nowe spojrzenie na dzieje Anieli, córki Polki i oficera rosyjskiego. Mnie się podoba taki Tuwim, jakiego uczczono w Inowłodzu poprzez Konkurs Literacki, recytację poświęconych mu utworów dorosłych i młodzieży, muzykę, wspomnienia ludzi i czasów. Przewaliły się dziejowe wichury, ale poezja utrwaliła klimaty szkolne, społeczne, rodzinne, pozostały historie, opowieści, klimaty. Pozostała zachęta do twórczości, do nowych miłości, do ciszy w Tomaszowie, do „walcowania” na wakacjach i na wczasach. Nie nadymajmy się – ostrzegał Witkacy – ale się poszerzajmy „rzeczą Tuwimowską”. Jak zapisał laureat Konkursu – Tadeusz Zawadowski – nazywajmy delikatnie przedmioty. -------------------------------------Mariusz Urbanek, Tuwim. Wylękniony bluźnierca, Warszawa 2013, ISKRY, 340 ss, ilustracje, portrety, bibliografia, indeks, kalendarium życia i twórczości 1894-1953, wywiad z przybrana córką poety, Ewą Tuwim-Woźniak. ****************************************************** 30 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 OGÓLNOPOLSKI KONKURS POETYCKI im. JULIANA TUWIMA PIERWSZA EDYCJA KONKURSU – INOWŁÓDZ 2013 I Ogólnopolski Konkurs Poetycki został zorganizowany i przeprowadzony staraniem Urzędu Gminy Inowłódz i Gminnego Centrum Kultury w Inowłodzu w ramach obchodów Roku Tuwimowskiego. Inicjatorem Konkursu był wójt gminy – Zenon Chojnacki, a inicjatywę te podchwyciła, podobnie jak Julian Tuwim, wakacyjna inowłodzianka - Iwona Zielińska-Zamora, Redaktor Naczelna kwartalnika kulturalnego Sekrety ŻARu. Ona też była rzeczniczką pięknej, słusznej i nawiązującej do naszych ubiegłorocznych „tuwimowskich” publikacji, idei objęcia Konkursu honorowym patronatem przez Redakcję naszego kwartalnika. Ona też ustanowiła nagrodę pozaregulaminową - nagrodę specjalną za cykl utworów nawiązujących do spuścizny Juliana Tuwima. Oprócz Sekretów ŻARu, honorowym patronatem objęły Konkurs: Związek Literatów Polskich i Stowarzyszenie Autorów Polskich, a wsparcia finansowego udzieliło Stowarzyszenie Autorów ZAiKS. Pierwsza edycja Konkursu została ogłoszona u schyłku Roku Tuwimowskiego, toteż uroczyste jej zakończenie miało miejsce już w roku bieżącym w pięknej scenerii piwnicy zrekonstruowanego inowłodzkiego zamku, który czasy Kazimierza Wielkiego pamięta. Fragment uroczystej Gali na Zamku w Inowłodzu Ale zanim do tego doszło – Jury Konkursu przyznało regulaminowe nagrody i wyróżnienia w kategoriach dorosłych i młodzieży, a także pozaregulaminową nagrodę specjalną i dyplomy uznania za utwory zauważone. Listę nagrodzonych i wyróżnionych publikujemy osobno. Wręczenie I nagrody Tadeuszowi Zawadowskiemu Zamiar powtarzania Konkursu w latach następnych istniał od początku, czego dowodem było to, że ogłoszony w roku 2013 Konkurs miał „jedynkę w nazwie”. Ta pierwsza edycja miała być równocześnie sprawdzianem w praktyce celowości dopisywania kolejnych numerów przed słowem „Konkurs”. Zainteresowanie jakie towarzyszyło I Konkursowi i uroczystości jego zakończenia oraz wymiana poglądów, jaka miała miejsce podczas gali, potrzebę kontynuowania Konkursu zdecydowanie potwierdziły. A więc Konkurs będzie kontynuowany. Już została ogłoszona jego druga edycja, której również patronujemy. Ogłoszenie to publikujemy osobno. Pokłosie I Konkursu znalazło wyraz w pokonkursowej broszurze zatytułowanej Tuwimowskie klimaty. W niniejszym numerze publikujemy jedynie zestaw utworów, który uzyskał nagrodę Redaktor Naczelnej Sekretów ŻARu. Autorem jego jest Henryk 31 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 Morawski z Białobrzegów. Można jednakże zwrócić uwagę na to, że w dziale prezentacji literackich zamieszczamy wiersze dwojga uczestników pierwszej edycji Konkursu: Tadeusza Zawadowskiego – laureata pierwszej nagrody oraz Ewy Żak. Są to jednak wiersze, które w Konkursie nie uczestniczyły. Reprodukcja okładki broszury pokonkursowej Nie sposób nie wspomnieć o roli, jaką podczas pierwszej edycji Konkursu odegrała Barbara Maciejczyk – dyrektor Gminnego Centrum Kultury w Inowłodzu, która Konkurs w sensie roboczym organizowała, a także prowadziła pokonkursową galę. W gali uczestniczyli także: Lech Kozdrój – twórca oprawy muzycznej oraz Agnieszka Ciołak i siostry Natalia i Anita Gotner jako recytatorki wierszy. Zdobywca I miejsca – Tadeusz Zawadowski swoje wiersze przeczytał sam. Podczas gali wystąpił także Jan Zdzisław Brudnicki ze sporą porcją anegdot o Julianie Tuwimie. Uroczystości konkursowej towarzyszyła wystawa obrazów Grażyny Rakowskiej, zatytułowana, stosownie do okoliczności, „Kwiaty Polskie”. Przypomnijmy tu, że twórczość Grażyny Rakowskiej prezentowaliśmy w naszej GALERII w numerze 2(27) z roku 2010, a wśród obrazów wtedy reprodukowanych znalazł się także „Kościół św. Idziego w Inowłodzu”. (ar) ___________________________________________________________________________________________ WYNIKI I OGÓLNOPOLSKIEGO KONKURSU POETYCKIEGO im. JULIANA TUWIMA W kategorii dorosłych: I nagroda – Tadeusz ZAWADOWSKI ze Zduńskiej Woli, II nagroda – Bogdan NOWICKI z e Ś w iętochłowic, III nagroda – Anna PILISZEWSKA z Wieliczki , nagroda Redaktor Naczelnej „SŻ” – Henryk MORAWSKI z Białobrzegów. Prace „zauważone”: Sławomir MIERZEJEWSKI z Warszawy, Adam DUDA z Nowej Wsi, gm. Kęty, Joanna KŁACZYŃSKA z Mielca, Ewa ŻAK z Poświętnego, Konrad STAWIARSKI z Zagnańska. W kategorii młodzieży: I nagroda – Paulina ALEKSIŃSKA z Piotrkowa Trybunalskiego, II nagroda – Michalina KWIL z Nowego Miasta n/Pilicą, III nagroda Maciej Henryk MODZELEWSKI z Białobrzegów, Prace „zauważone”: Monika KACPERCZYK z Dębowej Góry k/Aleksandrowa, Dawid Banaszczyk z Wolborza. 32 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 --NAGRODA SPECJALNA REDAKTOR NACZELNEJ SEKRETÓW ŻARuHenryk Mora wsk i T U W I M O W S K A R Z E C Z* Nie ma kraju, ską d nie będ ę tęs kn ił do dawnych s zarych ul i c, gdzie niebo i moja ziemia rodzinna, gdzie pod lasem – podlesi a , g ęsta wiklina – s zele ś ciła, iści woda, a w bia ł odr zewiu jaśni – d źni s łoneczko. Lecz teraz ja do ciebie – lesie, nie mogę – nie mogę, pr zyjd ź t y d o m n i e , do ka leki, l u b c h o ć j e d n o d r ze w o w y ś l i j w d r o g ę – Inowłodzki lesie daleki – to pod którym chwyci łem w ob ję ci a szc zęś ci e, s zc zęście – I n o wł o d z k i l e s i e - s z u m i e k o l e b k i mojej, Zielonej roz kos zy słodka niewo la... Wcią ż skar żą s ię d ęb y , s k a r żą i pł a c zą za Oj c zy zną , w i ę c k o n i u p ł o m i e n n y z A p o l l i n o we j s t a j n i – d o C z a r n o l a su m n i e p o n i e ś.. Niech Rzecz Czarnoleska do mnie przypływa, otacza, n i e p o k o i – ł a d tworzy i j e d y n o ś ć c h w i l i , bo moja Rzecz, żebym się spalał w o g n i u, w y zw a l a ł o c z a r o w a n i e, s ł o w i c z e d z i e w c z ę t a , zi e l e ń i mój dom – t a m m o d l i t e w n y za c h w y t i d r o g o c e n n y s k a r b , t a m b u r s zt y n y i l ś n i e ń r o zt w o r y . . .. P r ze t o może cudem d o b r y s p r a w i B ó g , że s i ę n a g l e c z a s i ś w i a t z a b ł ą k a , p o m y l i d z i e j e l e ś n y c h d r ó g – i w t e m – p a t r zc i e: I n o wł o d z k a ł ą k a ! I że ogniskiem mi zapachną tamte poga ń skie lata, gdy kartofel n ę c i ł – ł a p c zy w i e w y t r ą c a n y z g o r ą c e j m ą k i l e ś n e g o p o p i o ł u. A p o t e m łódkami się przez siwą P i l i c ę w r a c a ł o – z p r ą d e m , Z wi atrem.. . Tak się ogień i smutek pozna ło. W s z y s t k o t a m z o s t a ł o ! Więc mo że t e r a z by śmy tak , najmils za, wpadli na d zie ń d o T oma s z o w a, m o że t a m j e s z c z e t a s a m a c i s z a trwa wr ześnio wa... I t a m – na ł ó d zk i m c m e n t a r z u ż y d o w s k i m – g r ó b m o j e j M a t k i – P o l k i , g ró b m o j e j M a t k i ży d o ws k i e j. I t a m za p ł a c z e p o m n i e żywy kwiat p o l s ki e j mowy – to zi e m i a , d r z e w i p ó l r o d z i n a , s t r u m i e n i e d ź w i ę k ó w , ź r ó d ł o s ł o w y . . . * Jest to poetycka próba zwartej kompozycji tematycznej, którą tworzą fragmenty z wielu wierszy Poety, składające się na jego Rzecz Tuwimowską. Ich spoiwem jest tęsknota i niekłamana miłość do ziemi rodzinnej, czyli do Łodzi, Inowłodza, Tomaszowa i Teofilowa, a także do rzeki domowej – Pilicy. Ingerencja autora ograniczała się do logicznego zszywania tych fragmentów w całość i do użycia w tekście właściwych form gramatyczno‐stylistycznych. 33 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 NAPRAWIACZE ŚWIATA Zawsze idą do przodu w imię kogoś lub czegoś i niekoniecznie w licznym gronie jak wielki Marszałek budzą rycerzy z legendy aż sny o wolności staną się jawą – „Który skrzywdziłeś człowieka prostego – nie bądź bezpieczny...” albo wielkim cytatem z „Kwiatów Polskich” : „Niech prawo zawsze prawo znaczy, a sprawiedliwość – sprawiedliwość”. W chaosie spraw najważniejszych których wciąż przybywa nie zawsze są przez ulicę noszeni na rękach i nierzadko przyklejają im łatkę: warchoły choć zrywają z siebie szybko małości stygmaty ostrzegając satrapów słowami wielkiej poezji: Lecz chociaż wyszli z mroku na światło gorzknieją niezrozumiani – czasem piją siwuchę i twardo stoją na pograniczu dwu światów z wiarą że ten zmurszały musi ujść przed nowym – OPOWIEŚĆ PRAWDZIWA I LIRYCZNA O STARYM PEJSATYM ŻYDZIE - MOSZE Siódmy krzyżyk wchodził mu już na plecy. Był więc nieco przygarbiony i posiwiały, serpentyny równoległych zmarszczek biegły niczym rzeki w poprzek wysokiego czoła. Patriarchalna długa broda, czarny, także długi, chałat i jarmułka na głowie oraz wyraziste ciemne oczy – dopełniają jego wizerunku. Znany był w całym mieście M., w którym przed drugą wojną, a nawet n a jej początku mieszkał przy ulicy Podwalnej i na jej rogu sprzedawał od dawna macę na szabat. Nie tylko Żydzi, ale i żyjący po sąsiedzku Polacy lubili statecznego i stale uśmiechniętego Żyda, który był zawsze taki swój, ciepły i przyjazny (jak się zdawało) dla całego świata. Wyznawał starą, żydowską zasadę, by śpieszyć się powoli, bo jedynie wtedy niczego ani nikogo się nie pominie. Oto króciutki konterfekt starego, pejsatego Żyda o imieniu Mosze. Szanowali go zatem wszyscy i traktowali życzliwie, a nierzadko nie tylko kupowali macę, lecz pytali o jakąś radę czy naukę. Wiedzieli dobrze, że Mosze życzliwie ich wysłucha, rozpatrzy problem i po mądrym namyśle podpowie pytającym, jak najlepiej rozwiązać problem, jak pogodzić skłóconych albo jak przywrócić humor zasmuconym. Uwielbiał wtedy rzucić od ręki jakąś stosowną anegdotę czy żart. Wiedzieli też wszyscy, że stary Mosze z niejednego pieca jadł chleb, więc znał się na ludziach, jak mało kto, że rozumie ich postępki i występki - i że nie dziwią go już żadne ludzkie wady i przywary. To zapewne dlatego tutejsi nazywali go od dawna filozofem, czyli po prostu traktowali go jako mędrca. Zauważyli oni także, że przed podaniem zakupionej macy Mosze przenikliwie patrzył im w oczy, bo – jak mówił – umie z tych oczu odczytać, czy kupujący jest dobrym człowiekiem, czy też złym. Z tym, że tym dobrym mówił to od razu, zaś niedobrym – nic nie mówił, albo obiecywał, że powie więcej następnym razem, jeśli... Mosze nie kończył tego zdania, a delikwenci opuszczali wzrok i śpiesznie odchodzili. Wiedzieli bowiem, że to „jeś1i” oznacza, iż Mosze ma wiarę, że każdemu trzeba dać szansę być lepszym. Stary żydowski mędrzec Mosze nie spodziewał się, że ten j e g o p o u k ł a d a n y świat już wkrótce się zawali, zadziwi, zaskoczy, a nawet – zbulwersuje. Pierwszy raz stało się tak jesienią 1938 r., kiedy wyczytał w gazecie, że Niemcy, ci od Hitlera, urządzili w Berlinie i w całym kraju liczne pogromy jego braci – Żydów, że napadali ich, a nawet zabijali, wybijali szyby w ich domach i niszczyli dobytek. Te dwa straszne dni i noce nazwali więc: Kristalnacht, czyli: kryształowe noce. Stary Mosze zakrył wtedy oczy z bólu i zaniemówił, b o nie mógł pojąć, dlaczego tyle niezawinionego zła spotkało jego braci, i że pozostało ono bezkarne ze strony Boga i ludzi, którzy na to patrzyli. 34 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 Ale drugi raz był znacznie gorszy. Hitler rozpętał drugą wojnę światową i po 1 września 1939 r. nic już nie było jak dawniej. Hitlerowcy traktowali Żydów i niektóre inne narody jako podludzi. Zaplanowali holocaust, a w i ę c totalną zagładę Żydów, czyli narodu wybranego przez Jahwe, zakładali masowe obozy śmierci, katorżnicze obozy pracy i getta. Płonęły krematoria, wypełniały się Żydami doły śmierci, cele głodowe i piwnice. Szeroko i wysoko rosły ściany płaczu, bo ludzie ludziom zgotowali ten los... Znikąd pomocy, znikąd ratunku… I wtedy stary mędrzec – Mosze zapłakał po raz drugi. Ściana jego płaczu wciąż rosła, aż przemieniła się w bunt przeciw nadludziom i przeciw Bogu samemu. – Gdzie jesteś, Jahwe, kiedy giniemy? – wołał – Dlaczego milczysz i dlaczego nie karzesz morderców, noszących na pasach cyniczne bez miary zawołanie: „Gott mit uns”?! Tak wołał w duchu stary – oniemiały z bólu – Ży d Mosze , którego d o t y c h c z a s o w y l udzki świat zawalił się po raz drugi. I który został drzewem rozpaczającym już do końca swoich dni. A było tak, mimo że ocalał z zagłady, bo udało mu się uciec w czasie drogi do obozu pracy – i to uciec dzięki pomocy poznanego wtedy Polaka. Po latach dowiedział się, że właśnie wśród Polaków było najwięcej tych, którzy z narażeniem własnego życia. pomagali jego braciom przetrwać gehennę lat wojny i okupacji, a państwo Izrael odznaczyło ich za to medalami: „Sprawiedliwy pośród narodów świata”. Tak było potem. Ale wcześniej, kiedy jeszcze trwała brunatna apokalipsa, wołał do swego Jahwe: Dlaczego hekatomba cierpień dotyka niewinnych i dlaczego kary nie sięgają winnych?! Niebo jednak milczało, jakby chciało powiedzieć mędrcowi z miasta M., że to on sam musi odpowiedzieć sobie na to niełatwe pytanie. Więc stary Mosze. którego nazywano przecież filozofem, pochylił się głęboko ku sobie i wreszcie – pogodzony z Bogiem – starał się w chwili iluminacji duszy – pojąć nieprzyjaciół swoich i swojego narodu. I pewnego dnia począł się modlić nie tyko za miliony swoich pomordowanych braci, ale także za oprawców. Wzniósł wysoko obie ręce i wołał: – Panie, wielki w miłosierdziu swoim, który uczyłeś nas zawsze – w Starym Testamencie i w Nowym, że przebaczać należy nawet największemu wrogowi nie tylko siedem razy, ale nawet siedemdziesiąt siedem, jeśli zrozumie swoją podłość, a więc swój grzech. Przebacz im, Panie mój, bo nie wiedzieli, co czynią. Daruj im wielki grzech pychy, który tak zmącił im oczy i serce, że nie tylko nie wiedzieli, co czynią, ale zapomnieli, iż c z ł o w i e k c z ł o w i e k o w i n i e m o ż e b y ć w i l k i e m ! Takimi słowy stary i mądry Żyd Mosze z miasta M. poczuł się przedziwnie lekko. Zrozumiał bowiem, że nie tylko należy przebaczać – i to nawet swoim wrogom – ale tak naprawdę umieją wybaczać ludzie bardzo silni – ci, co są dumni ze swojego człowieczeństwa. _________________________________________________________________________________________________________________________________________ II OGÓLNOPOLSKI KONKURS POETYCKI IM. JULIANA TUWIMA Gminne Centrum Kultury w Inowłodzu ogłasza II edycję Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Juliana Tuwima w dwóch kategoriach: I – poezja, II – teksty piosenek i teksty satyryczne. Honorowy patronat nad Konkursem obejmują: Związek Literatów Polskich, Stowarzyszenie Autorów Polskich, Redakcja Kwartalnika Kulturalnego „SEKRETY ŻARu” REGULAMIN KONKURSU 1) Konkurs jest otwarty; dostępny dla wszystkich twórców: zrzeszonych i niezrzeszonych w stowarzyszeniach twórczych. 2) Utwory muszą być oryginalne, napisane przez uczestników konkursu, nigdzie wcześniej niepublikowane (w wydawnictwach zwartych, pra sie i internecie) i nienagradzane wcześniej w innych konkursach. 3) Prace podpisane godłem (słownym, a nie znakiem graficznym) należy przesyłać w 3 egzemplarzach, w postaci wydruku komputerowego lub maszynopisu, format A-4. Dodatkowo mile 35 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 widziany nośnik elektroniczny. Do pracy powinna być załączona zamknięta koperta, opatrzona również tym samym godłem, z zaznaczoną kategorią, zawierająca dane osobowe: imię i nazwisko, adres zamieszkania, numer telefonu kontaktowego i adres mailowy. Uczestnicy, którzy biorą udział w obu kategoriach nadsyłają prace w osobnych kopertach i pod osobnym godłem dla każdej kategorii. 4) Nadsyłane prace nie mogą przekraczać 5 znormalizowanych stron w wypadku tekstów kabaretowych lub 5 wierszy w kategorii poezji lub piosenki. 5) Prace należy nadsyłać lub składać osobiście w nieprzekraczalnym terminie do 11 lipca 2014 roku (liczy się data stempla pocztowego) na adres: Gminne Centrum Kultury ul. Zamkowa7, 97-215 Inowłódz, z dopiskiem na kopercie „Ogólnopolski Konkurs Poetycki im. Juliana Tuwima”. 6) Rozstrzygnięcie konkursu nastąpi w sierpniu 2014 roku. O terminie uroczystości wręczenia nagród wszyscy uczestnicy konkursu zostaną powiadomieni. 7) Organizatorzy zapewniają laureatom nocleg i uroczystą kolację w dniu wręczenia nagród. Planowany jest częściowy tj. (50%) zwrot kosztów podróży udokumentowanej biletem , lub innym dokumentem . 8) Nagrodę należy odebrać osobiście. Nagród nie wysyłamy drogą pocztową, nie dokonujemy również przelewu na rachunek bankowy. W zasadnionych wypadkach nagrodę będzie mogła odebrać osoba upoważniona przez laureata. 9) Nieodebrana nagroda przechodzi na rok następny jako „Nagroda specjalna”. 10) Prace będzie oceniać profesjonalne Jury. Przewidziane jest przyznanie w każdej kategorii trzech nagród i dwóch wyróżnień. Przewidziane są nagrody pieniężne, a ich wysokość zależna będzie od kondycji finansowej organizatorów. 11) Dane osobowe pozyskane dla celów konkursu nie będą udostępnione osobom trzecim. Organizatorzy nie zwracają nadesłanych prac, jednocześnie zastrzegają sobie prawo do zaprezentowania i opublikowania utworów bez honorarium, tylko w ramach promocji w różnych mediach zgodnie z ustawą z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. z 2000 r. Nr 80, poz. 904 z późniejszymi zmianami). 12) Uczestnik konkursu automatycznie wyraża zgodę na upowszechnienie nagrodzonych i wyróżnionych utworów w publikacji pokonkursowej, pismach literackich, prasie lokalnej i na stronach internetowych organizatorów. 13) Prace niespełniające wymogów regulaminowych nie będą oceniane. 14) Organizator zastrzega sobie prawo do przerwania lub przedłużenia konkursu w razie wystąpienia przyczyn niezależnych od niego. ______________ Osoby do kontaktu: Gminne Centrum Kultury Barbara Maciejczyk ul. Zamkowa 7, 97-215 Inowłódz tel. (44 ) 710-18-54, e-mail: [email protected] Koordynator: Iwona Zielińska – Zamora tel. 603-919-589 e-mail: [email protected] ********************************************************************* WSPOMNIENIE Stanisław Nyczaj WSPOMNIENIE O ZBYSŁAWIE ŚMIGIELSKIM (1942–2014) Z głębokim smutkiem i żalem odebrałem wiadomość, że w nocy z 16 na 17 lutego zmarł w wieku 72 lat Zbysław Kazimierz Śmigielski – powieściopisarz, nowelista, felietonista, aforysta, uczestnik naszych ple nerów w Sandomierzu i Staszowie (gorący dyskutant-polemista). Urodził się 1 maja 1942 w Międzylesiu, będącym obecnie dzielnicą Konina, jako syn Władysława, (prawnika, ekonomisty, rozmi- 36 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 choć przecież fikcyjnych, łowanego też w filozofowaniu, powstańca wydarzeń, wielkopolskiego, oficera I Armii WP, po odbierany jest w każdym momencie lektury wojnie nauczyciela i organizatora oświaty jako w pełni wiarygodny. Warte podw różnych miejscowościach, zmarł w roku kreślenia, że Autor zaskarbia sobie tę czytel1976), który kształtował Jego osobowość i niczą ufność, nie nadużywając swych specWalerii z domu Pruskiej (zmarła w r. 1974). jalistycznych kompetencji, dozując noW latach 1959–1969 uprawiał czynnie że- menklaturę żeglarską z wyczuciem, tak by glarstwo, osiągając patent kapitana i inst- nie odstręczała hermetyzmem ani nadmierruktora. ną drobiazgowością szczegółów. Powieść W początkowych latach sześćdziesiątych, tchnie romantyką żeglarstwa z czasów jego kiedy poznaliśmy się i zaprzyjaźnili, próbo- świetności w latach 60. i 70., kiedy to właśnie wał sił w literaturze, przechodząc od poezji toczy się akcja. Ta romantyka podnosi temdo prozy i tworząc serię opowiadań żeglar- peraturę emocji, tworząc pomost między skich. Debiutował w 1962 na antenie PR – światem przedstawionym, a współczesnym doceniony przez wielce życzliwego młodym odbiorcą chowającym w sercu wiele sentytwórcom, nieodżałowanego redaktora roz- mentu dla żeglowania po morzach. głośni i pisarza Kazimierza Kowalskiego – Wspólnie z opolaninem Wiesławem Malicopowiadaniem Sąd morski, wcześniej na- kim (poetą i aforystą zaprzyjaźnionym też ze grodzonym na ogólnopolskim konkursie Zbysławem od lat) dokonaliśmy z konieczliterackim w Łodzi. Opublikował niebawem ności „brutalnego” skrótu objętości tekstu z następnie kilka opowiadań m.in. w Odrze, ok. 800 do 500 stron, by powieść można było Pomorzu, Literach. W Opolu ożenił się i wydać. Wyszła staraniem naszej (prowaprzyszła na świat córka Anna. Musiał dzonej z żoną Ireną i synem Pawłem) Ofizrezygnować z żeglowania i poświęcić się cyny Wydawniczej „STON 2” w 1999 i już sprawom rodziny. Przeniósł się na Śląsk – za niespełna rok zdobyła znaczący laur: początkowo do Gliwic, potem na nieco dłu- główną nagrodę im. Leonida Teligi, przyzżej do Zabrza i na kilka lat przed śmiercią nawaną przez warszawski miesięcznik do Bytomia. „Żagle”. Ten sukces uskrzydlił nas. RuGdy odnalazłem Go w Zabrzu, pracował szyliśmy samochodem Zbycha z książką, jako taksówkarz, nie zrywając kontaktu z li- zwracającą uwagę piękną okładką ze teraturą. Miał świeżo ukończoną obszerną zdjęciem jachtu o zachodzie słońca, w Polskę powieść żeglarską Kapitanowie, którą wysłał do bibliotek i księgarń. Wysiłek opłacił się, na ogólnopolski konkurs literacki im. Mikołaja Reja, zdobywając w 1998 wyróżnienie. Napisałem wówczas jako jeden z jurorów, że powieść ta napisana została z imponującym rozmachem, z oddechem prawdziwie morskim. Śledząc przebieg rejsów, czuje się i przeżywa pokonywaną przez jachty przestrzeń. Na ten rozmach pozwoliło autorowi bogate doświadczenie żeglarskie. Bez osobistego doznania niepowtarzalnej aury morskich przestworzy, trudno byłoby wyzwolić z siebie taką „przestrzenną” ekspresję udzielającą się zwrócił poniesione koszty. Zbysław rozwyobraźni czytelnika. Ciąg fabularnych począł serię promocyjnych spotkań autor 37 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 skich. Jako pasjonat żeglarstwa i wytrawny stary ten człowiek niesłychanie dużo może. gawędziarz rozbudzał zainteresowanie. Tylko jaki on stary?!”. Wkrótce (w 2000 r.) mogliśmy wydać jego W 2004 wydaliśmy z pomocą finansową kolejną powieść Gry marcowe, w której dotknął powikłanych dziejów naszej ojczyz- Urzędu Miejskiego w Zabrzu książkę pt. ny. Longin Jan Okoń napisał w słowie Warkocz Bereniki, powracającą do tematyki wstępnym: Nie jest to szeroka epopeja ma- żeglarskiej. Nawiązującą jednak w sposób lująca wydarzenia z lat 1968-1969, lecz epi- szczególny. Autor komentuje ten powrót zody, ale istotne, bo wciąż głęboko nurtujące następująco: Przyjęte było dotąd fałszywe wszystkie środowiska i grupy społeczne. Utwór założenie, ze całe życie żeglarza, warte opiukazuje spiskowy nurt podziemia, zmierzający sania, upływa na pokładzie. Nie było tak do obalenia ustroju PRL i wy-bicia się na nawet wówczas gdy żeglarz był marynarzem, niepodległość. Zdaniem Jana Zdzisława gdy morze w zupełności stanowiło o jego Brudnickiego, to rzecz o polityce, o życiu. A teraz, kiedy żeglarz spędza na morzu mechanizmach władzy, walki o wpływy, o tylko niewiele czasu, jest to podwójnie ludzi, o wielkie pieniądze („IKAR”, 2000, nr fałszywe. Lecz mimo odwrócenia proporcji, żeglarstwo pozostało czymś więcej niż 11). Mogłem ze spokojem o efekt wnioskować sposobem na życie, sportem czy rozrywką. do Komisji Kwalifikacyjnej Zarządu Głów- Żeglarstwo to charakter, pewien zespół cech, nego ZLP o przyjęcie Zbycha w poczet które nie zanikają także poza pokładem. Stąd członków Związku do Oddziału w Kielcach mniej interesuje mnie żeglowanie, a więcej (z katowickim nie udało Mu się nawiązać żeglarz-człowiek, szukający na morzu przede dobrego kontaktu). Polubił nasze grono i wszystkim tego, co da się przełożyć na jego zyskał jego uznanie ze wspaniałomyślnym zwyczajne, nieżeglarskie życie. wybaczeniem dla nadmiernego nałogu palenia. Kasłał i chromał wskutek zwężenia żył w nogach, ale uparcie twierdził, że to nie od papierosów, a z powodu pyłów i dymu Śląska. Miał, jak ojciec, swoją życiową filozofię tłumaczącą wszystko. Na wątpliwe argumenty odparowywałem aforyście aforyzmem, że człowiek w pewnym wieku już swoje wie i nikt mu nie będzie żadnej ciemnoty wciskał. Minął ledwie rok i opublikowaliśmy kolejną powieść Zbysława Stary człowiek nie może (2001). „Autor p r z e k o r n i e usiłuje w tytule dowieść – przestrzega we wstępie czytelników wspomniany wyżej ZBYSŁAW ŚMIGIELSKI Kazimierz Kowalski – że jak człowiek jest W grudniu 2003 Zbysław otrzymuje nagstary […], to już nie może. To jest pułapka i nie dajcie się złapać. To, co bohater prze- rodę w kieleckim ogólnopolskim konkursie żywa z młodziutką dziewczyną w domu koło literackim im. Stefana Żeromskiego za lasu, no, no…! Tak na marginesie – są to powieść Sarmaty i Scyty o Służbach Specjedne z najpiękniejszych stron o miłości, jalnych, wydaną z braku środków dopiero w jakie spotkać można w literaturze. A więc 2007, w internetowym wydawnictwie „My 38 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 Book”. Sprzedaż książek beletrystycznych gwałtownie spadała, więc nie bez trudu wydał w RADWANIE (2010) – pełną uroku w stylu narracji i opisów – powieść żeglarską Kto się boi oceanu, trafnie scharakteryzowaną przez Wandę Nowik-Palę w „Świętokrzyskim Kwartalniku Literackim” (2011, nr 1-4), zaś co do ostatniej spośród kilku gotowych do druku, ukończonej w maju 2005 pt. Nóż Abrahama, przekonał Warszawską Firmę Wydawniczą s.c. Napisał ją eksperymentalnie zdaniami bez interpunkcji wewnątrz nich, jak np. to pod sam koniec: Nie ma czym się przejmować pan Szpak oprócz tego że umarł nic mu się złego nie stało a na tym pięknym świecie wielu umarłych ludzi dużego spokoju zażywa tylko pozazdrościć. Na tę najgorszą wiadomość od córki Ani, że nie przetrzymał kolejnego wylewu (nota bene, kilka lat temu, pochwyciwszy w słuchawce słabnący od ataku głos Przyjaciela, udało mi się wyratować Go interwencją wezwanego w porę pogotowia) i rychło odbędzie się pogrzeb, zdążyłem już tylko przesłać list pożegnalny od nas wszystkich ze Związku, który został odczytany w Domu Pogrzebowym. Zbysław pisał zajmująco, obrazowym stylem. Lubiłem Jego prozę i aforystykę. Głowa opadła Mu i ręka osunęła się, gdy siedział kolejną noc przy komputerze i szukał tych najtrafniejszych słów, określeń, metafor, puent; proza Jego była częstokroć w walorach stylu poetycka. Ciężko pogodzić się, że już Go wśród nas nie ma… RECENZJE Andrzej Zaniewski DOTYK CZASU Mogę tylko z daleka przesłać ci czasem myśl. Niezbyt dojrzałą. Niezbyt słodką. Gest płynący przez przestrzeń łotną ważką. Błysk słońca rozszczepiony na wiele ciepłych słów, Których nigdy nie usłyszysz. Czy mimo to potrafisz mnie pokochać? Nie pomogę ci" (Genowefa Cagara) Otacza nas świat „kryształowej przestrzeni”, a zawieszony wysoko „dzwonek księżyca” krzyczy „natarczywie”. Rzeczywistość piękna, zachwycająca, wyczekiwana i autentyczna, prawdziwa. Przypominam sobie noce sylwestrowe z mojego życia, a było ich już ponad siedemdziesiąt, i myślę, że właśnie wiersz „Noc blasku” Genowefy Cagary z jej pierwszej poetyckiej książki najpełniej oddaje urok i lśnienie tego wyjątkowego dla nas czasu. Księżyc i jego odbite światło powraca z wielu stron tego bardzo jednorodnego, dojrzałego zbioru, zawsze odmienny, przeobrażony, dostrzegany inaczej. Odnajdujemy więc „księżyc na strumienia dnie", widzimy w nim „talizman", „diadem", 39 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 „lampę srebrną", zdarza się też, że „dziś wpadł do mnie przez okno", a gdy zapadnie mrok „wszędzie z księżycem rządzić będzie noc". Bogactwo rekwizytów służy tworzeniu nastroju, atmosfery z pogranicza realności i nadrealizmu. Liryczne „ja" ukrywa się w liryce pejzażu i rozważaniach refleksyjno-filozoficznych, a czytelnicy dostrzegą tu hymn życia, zachwyt nad fenomenem istnienia, nad cudem człowieczeństwa. Wzruszają nas niezwykłe, zmysłowe wizje, świadczące o wrażliwości i nadwrażliwości, uczuleniu na kształt, blask, barwę. Kolor obecny jest wszędzie, ekspresyjny, sugestywny i - co wynikałoby z estetyki romantycznej, do której w swojej poetyce zbliża się poetka – nabiera niekiedy symbolicznego znaczenia, i wyczuwamy zamaskowane niedopowiedzenia... Na chwilę ucisz swych myśli bieg. W barwach wieczoru marzenia płoną. Zgaś pożar. Proszę. Niech spełnią się. Metafory i obrazy wyraźnie nawiązują do mistrzów-wieszczów Adama i Juliusza, a mimo to uważamy te wiersze za współczesne, dzisiejsze, aktualne. Dotyczą bowiem naszych rozterek, naszej samotności, naszego zagubienia i zwycięstw nad lękiem, nieustannym, lękiem wobec przemijania. Pogodzenie z losem, życie według pór roku, pełne fascynujących poetyckich przygód, nadające sens wspomnieniom i teraźniejszości. Powraca też archetyp-rekwizyt kwiatu paproci stale poszukiwany, lecz nigdy nieodnaleziony. Ideą tej wizji jest oczywiście samo poszukiwanie, radość z chwil, z drobnych spełnień i wyobrażeń przekraczających nasze możliwości. W poszukiwaniu szczęścia trudno pomóc, trzeba liczyć głównie na siebie. Może dlatego szczęście i przeróżne jego synonimy wypełniają świat oczarowanej życiem autorki, w którym obecna jest miłość i tęsknota, i ufność. Nie pomogę ci znaleźć kwiatu paproci. Nie pozbieram pogubionych w biegu marzeń. Nie zmienię daty i czasu na zegarku twojego życia. Treść dotyczy-dotyka wszystkich. Wyjaśnienie zawiera się w dalszej części wiersza otwierającego – jako motto – niniejszy wstęp. W obrazach bliskich nie tylko mnie, ale każdemu czytelnikowi, który kiedykolwiek zastanawiał się nad treścią mitów i legend o czarodziejskim kwiecie, żar-ptaku, magicznym pierścieniu, lampie Aladyna, czy butelce z duchem-dżinem gotowym spełnić wszelkie życzenia w podzięce za uwolnienie. Autorka tworzy więc wiersze o ponadczasowym, uniwersalnym charakterze. Utwory Genowefy Cagary nasycone są uczuciami, refleksjami przeżyć i osobistych doświadczeń. Przekazywaniu tych subtelnych wyznań służą rozbudowane, zrytmizowane frazy, nawiązujące w konstrukcji do pieśni, do elegii, do poetyki epoki symbolizmu. Zafascynowanie problemami filozofii przyrody, przy jednoczesnym zbliżeniu do tradycyjnych źródeł metafizyki tworzenia, owocuje autentycznym przeżywaniem odwiecznych dylematów egzystencjalnych i religijnych. W tytułowym wierszu Czas zamyślleniem przewiązany znajdujemy odbicie panteistycznej rzeczywistości, ściśle prawdopodobnie związanej – sądząc po opisach sytuacji – z biografią autorki… Bladoróżowym świtem Bóg ofiarował mi urodzinowy dar. Przesyłkę, przewiązaną wstążką zamyślenia. Wzięłam ją w niecierpliwe dłonie. Rozwiązałam. Między pąkami zaczęły przepływać zwoje zmieniających się pór roku. Obrazy życia, wyszywane na przejrzystej mgłe przez niewidzialną hafciarkę. Zapłakane nieszczęście siedzi pod przedszkolną ścianą. 40 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 W dramatyczne przejścia Bóg przestał już jednak ingerować i tylko księżyc – uważny obserwator naszych kroków, wpada przez okno, lecz nie chce powiedzieć, co zobaczył w nienarysowanych jeszcze zdarzeniach. Odchodzi, a poetce pozostają pytania… Podobnie jak księżyc, pojawiają się góry i wiatr. Są to slowa-bastiony znaczeń, przyjmowane i subiektywnie interpretowane przez poetów wszystkich kontynentów i narodów. I ucieszyłem się, że w naszym „poplątanym życiu", „zagubionym w gmatwaninie dróg" skromna poetka z Warszawy rezygnuje z gonitwy za „obietnicami rzucanymi na wiatr". I trzeba przyznać, że z tych poetyckich pojedynków i konfrontacji wychodzi zwycięsko, zapisując na tarczy wciąż nowe skojarzenia i metafory. Strofy płyną miarowo, jednostajnie, lecz nie monotonnie... Wiatr, góry, słońce, jezioro, dzień i zmierzch - układ słów pozornie tradycyjny, a jednak przekonuje współczesnego czytelnika, zachwyca swą urodą. W tym momencie sprzyja tej fascynacji wyraźne skojarzenie ze znanym powszechnie, wielkim wierszem zaczynającym się od wersu: „Nad wodą wielką i czystą..." Najbardziej jednak uwiodły, oczarowały mnie wiersze, w których autorka utożsamia się z mgłą, z obłokiem, z gitarą; uczłowiecza zjawiska i przedmioty... Szlachetne i przemyślane przeobrażenia nie pozwalają o sobie zapomnieć. „Błękitna samotność", to nie „słowa ulotne", lecz dające szansę na pozostanie w literaturze. I choć wiersz Nie proś gitary kończy się smutnym obrazem: Cóż. Bólem nie można podzielić się z nikim. / Ja wiem bo mnie także odrzucił ten świat, nie tyle współczujemy autorce, co podziwiamy ją, darząc najgłębszym szacunkiem i zrozumieniem. Tom składa się z 73 wierszy i kilkudziesięciu graficznych miniatur, precyzyjnych, delikatnych, dzieł Macieja Zamojskiego, który podjął wyzwanie, przypisując swe prace do wcześniej wybranych wierszy. Próba na pewno udana i sprzyjająca niezwykłemu klimatowi tej poezji... Nie udało mi się omówić tu i wymienić wszystkich zamieszczo- Rozświetli komuś piękne marzenia, A może jawę, mglistą i nierealną jak sen? Ja pozostałam sama, w niepewności nocy. Co przyniosą mi nowe dni, może lata? Nie wiem. Przepiękny wiersz…Autorka dokonuje retrospekcji i wiwisekcji, wprowadza nas w swój intymny świat ścieżką wśród wspomnień, niedomówień, niedopowiedzeń. Stan niepewności jest najpełniejszą odpowiedzią, wnioskiem prawdziwym i jedynym, z którym chcąc-niechcąc musimy się pogodzić, a przecież wiemy, że człowiek zagarnięty przez wartkie wiry rzeczywistości poddaje się samoocenie i samoanalizie, i albo staje się coraz bardziej odporny na ciosy losu, albo też rezygnuje, wycisza się, odchodzi. Dojrzałość poety widać po sposobie pisania o sobie, a realnie po spokoju i dystansie wobec wątków ze swojego życiorysu. Niekiedy do głosu dochodzi melancholia, a raczej „melodia” melancholii, która zostanie z tobą Nawet wtedy, kiedy mnie już nie będzie. Niewątpliwe cechy poezji Genowefy Cagary to estetyczne postrzeganie świata przedstawionego i wierność przyrodzie, widoczna w kręgu tradycyjnych tematów, obrazów i uniesień, zawsze kontrolowanych. Nad taflą wody złotopurpurową Zmierzch się pochyla, by twarz obmyć z kurzu. W lustrze jeziora ogląda na nowo To, co już dawno wiatr mu z chmur wywróżył 41 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 Żeby to, co życie pogmatwa, pokręci, w spokój zmienić cichy i porozumienie.. I to życzenie-przemyślenie zawarte w wierChciałabym być myślą lekką szu Chciałabym być obłokiem już się właścijak dotknięcie, wie spełniło, i spełniać będzie się nadal która inne myśli na łagodne zmieni wśród czytelników schylonych nad mądrą i piękną książką. Genowefa Cagara, Czas zamyśleniem przewiązany, Wydawnictwo KOMOGRAF 2013, stron 115, wprowadzenie – Andrzej Zaniewski, projekt okładki i ilustracje – Maciej Zamojski, ISBN 978 83 62769-90-2 nych w zbiorze utworów, równie wartościowych i godnych uznania. Reprodukcja I i IV strony okładki tomiku poetyckiego Genowefy Cagary „Czas zamyśleniem przewiązany”, który jest przedmiotem powyższego eseju Andrzeja Zaniewskiego, stanowiącego jednocześnie wstęp do tej książki. Genowefa Cagara od roku 2007 należy do Klubu Twórczości ŻAR, bierze udział w spotkaniach i warsztatach literackich. Jej wiersze wielokrotnie były publikowane w naszym piśmie. Do tej pory nie miała jednak wydania książkowego. „Czas zamyśleniem przewiązany” jest zatem debiutem książkowym autorki. ****************************************************** Iwona Zielińska- Zamora SZANSA WZBOGACENIA SIĘ O INNE NIŻ WŁASNE DOŚWIADCZENIA Zakole Piotra Fałczyńskiego – to zbiór niezwykłych opowiadań, niewątpliwie zasługujących na zauważenie tak przez krytyków, jak i przez czytelników. Kiedy po raz pierwszy zasiadłam w gronie członków jury Mazowieckiego Konkursu Małej Formy Literackiej, to właśnie tytułowe opowiadanie zbioru urzekło mnie zarówno formą, jak i treścią. Doskonale pamiętam ten moment, gdy po pierwszym czytaniu pomyślałam, że ta epicka miniatura (niecałe dwie strony A4 wydruku komputerowego), to naprawdę perła współczesnej nowelistyki polskiej. I jesz cze jedna moja refleksja z tamtej chwili, a dotycząca opowiadania Zakole. Pomyślałam, że po tak dobrym opowiadaniu nie sposób stworzyć lepszego. Okazało się, że nie doceniłam w pełni talentu Piotra Fałczyńskiego. Nie zmienia to faktu, że dla mnie tytułowe opowiadanie zbioru Zakole jest nadal bardzo ważne i często do niego wracam myślami. Nie do końca dopowiedziana historia dramatu udręczonej kobiety, posłusznej mężowi-tyranowi jest pozornie banalna, bo przecież przemoc w rodzinie jest nam znana 42 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 ze środków masowego przekazu, a i nierzadko dowiadujemy się o niej pośrednio – nasze mieszkania są bardzo akustyczne. A jednak autorowi Zakola udało się uniknąć banalności. Lakoniczna narracja, a nawet powiedziałabym więcej, w swoich dywagacjach beznamiętna relacja z 49letniego pożycia małżeńskiego, nakreślona zaledwie kilkoma zdaniami jest bardzo sugestywna i wstrząsająca. Kawał życia razem przeżyli, wiele radości jej dał, dom piękny wybudował, dostatek zapewnił, by po chwili dodać: Jeszcze dzisiaj na zmianę pogody boli Marynę ta ręka, którą jej kiedyś Edzio styliskiem od wideł połamał. Co wydarzyło się w życiu tej pary, co spowodowało bunt tak posłusznej dotąd kobiety i podjęcie decyzji tak brzemiennej w skutkach? Misternie zbudowana fabuła nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Tak naprawdę nie wiemy, co się do końca wydarzyło na urwisku; czy to był wypadek, czy zabójstwo z premedytacją? To czytelnik musi o tym zdecydować. Ja chcę wierzyć, że to był nieszczęśliwy wypadek, bo narrator tak opowiedział historię, że wszystkie moje dobre uczucia są po stronie Maryny, głównej bohaterki opowiadania . dze? Te opowiadania trzeba po prostu przeczytać, nie można ich przeoczyć. W zbiorze Zakole jest szesnaście opowieści, i chociaż każda z nich z pozoru odmienna, to jednak wszystkie mają wiele cech wspólnych. Narrator wprawdzie bardzo się stara, by nie być zauważonym, próbuje się kryć za zasłonę nierzeczywistości, to i tak wiele się o nim dowiadujemy - jego zasoby empatii dla ludzkich działań i zachowań zwierząt, ba nawet dla otaczającej roślinności są chyba nie do wyczerpania. Jednocześnie są to opowieści o przemijaniu, samotności, pragnieniu akceptacji i zaistnienia choćby przez chwilę, i to nie tylko człowieka, ale także zwierzęcia czy choinki: …każdego wieczoru przeglądała się w szybie, piękna w świetle rozjarzonych lampek … Wspólną cechą prozy Piotra Fałczyńskiego jest współgranie poczynań człowieka z otaczającym go światem. Przepiękne opisy przyrody wprowadzają od zaraz czytelnika w nastrój towarzyszący wydarzeniom. Są liryczne, poetyckie i z pewnością nadają tym krótkim formom epickim jeszcze szczególniejszego, indywidualnego charakteru. Akcja większości opowiadań rozgrywa się w małych miejscowościach, gdzie pamięć o ludziach nie umiera tak szybko, jak w dużych aglomeracjach miejskich. Wieś, puszcza, nadmorska miejscowość letniskowa stwarzają nieograniczone możliwości snucia opowieści o ludziach, wydarzeniach i faktach bardzo często przez czas przeinaczonych, nie do końca dopowiedzianych. Przenoszone przez pamięć ludzką odzywają się po latach na nowo, często już nieco zdeformowane, przeinaczone, ale zawsze ciekawe i tajemnicze. A jeśli jeszcze autor zastosuje stylistykę nierzeczywistości (sen, nocne omamy i koszmary, duchy pokutujące za swoje czyny), co w wypadku Piotra FałczyńA los małej, porzuconej, potwornie zabie- skiego jest dosyć częste w opowiadaniach, to dzonej suczki z opowiadania Osiem i pół wszystko to czyni opowieści jeszcze bardziej dnia, której domem były jamki wygrzebane niezwykłymi i jest dla czytelnika zachętą do przez nią na skraju lasu przy ruchliwej dro- dalszej lektury. 43 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 Uważam, że najsłabsze w tym zbiorze są grabarza”, ten odwieczny dylemat „być opowiadania z najnowszej historii, gdyż do albo nie być”, okazuje się tylko snem, za wydarzeń z tamtych lat trzeba nabrać pośrednictwem którego autor próbuje nam dystansu, zwłaszcza gdy autor nie uczes- przekazać swoje przesłanie: …od teraz będę tniczył w wydarzeniach, a uczestniczyć nie dla nich łagodniejszym, cierpliwszym, lepszym mógł, gdyż urodził się po drugiej wojnie niż dotąd, […] przecież w życiu potrzeba tylko światowej. Powtarzane stereotypy nie zaw- odrobiny miłości. Czymś przerażającym sze służą dobrej sprawie. Ale muszę przyz- byłoby okazać ją za późno, gdy nikt już nie nać, że i w opowiadaniu Co zabiło młynarza z będzie jej ode mnie potrzebował i oczekiwał… Czarnej Doliny? są niezwykle poruszające Taka stylistyka utworów pozwala na fragmenty. wygłaszanie własnych manifestów o życiu i Momentami odnoszę wrażenie, że narrator śmierci, ale nie są one, eo ipso, obligatoryjne poprzez swoich bohaterów (choćby w opo- dla nas – czytelników. Możemy się zgadzać z wiadaniu Wskrzesiciel, gdzie dziwny grabarz głoszonymi prawdami, możemy je odrzucić, przy okazji kopania grobu opowiada his- ale na pewno nie możemy pozostać na nie torie ludzi, dawno już umarłych, ale ciągle obojętnymi. Narrator daje nam szansę jeszcze żyjących w jego pamięci, chce nam wzbogacenia się o inne niż własne doświadwskazać jak żyć, by życie było wartościowe i czenia, a jakie z tej lektury wyciągniemy byśmy nigdy nie musieli żałować, że czegoś wnioski – to już li tylko kwestia naszego nie dopatrzyliśmy lub zaniechaliśmy bez wyboru, albo inaczej – naszego sumienia. ważkiego powodu. Ostatecznie ta dziwna ************************************** rozmowa albo raczej monolog „dziwnego Piotr Fałczyński, Zakole, Warszawa 2012, LSW, 232 ss, ISBN 978-83-205-5504-2 ************************************************************* Jan Zdzisław Brudnicki O „TANCERCE” Grażyny Kowalskiej Wczoraj jeszcze raz przeczytałem tomik wierszy Grażyny Kowalskiej Tancerka. Wiersze zebrane. I zapisałem sobie na kartce: To jest ciekawość siebie i świata Przez Uniesienie na palcach Rytm Namiętność Bezcielesną cielesność Uskrzydlenie... A wobec świata jest tu wyraz wdzięczności: przede wszystkim za siebie i życie. Życie bogate, bo złożone z najpowszedniejszych darów jakim jest miłość (i partner). W kolejności przypomina się dar twórczości i krajobraz sztuki. A dalej wdzięczność – za tło przyrody i natury. Na styku wszystkich przeznaczeń jawi się ojczyste środowisko – wewnętrzne i zewnętrzne. Nawet z konkretami jakimi darzy Warszawa. I przestroga, żeby zawsze przeprowadzić odpowiednią gradację, gdy technika rywalizuje z człowiekiem. Jeśli już taniec to przecież w wirowaniu ciała kobiecego i męskiego. Role żeńskie – matki, córki, kochanki. Fazy kobiecości - w rozkwicie, w zranieniu, w gaś- 44 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 nięciu,w skwarze lata, czyli naprzeciw mężczyzny. Główną bowiem rolą mężczyzny – stety i niestety – to funkcja gościa. W tym zbiorze, złożonym ze zmysłowych realiów, marzeń i refleksji są też generalniejsze przesłania. Dotyczą one drogi całożyciowej, warunków pełni życia przez zuchwałość i przez kontemplację (aż do klasztornego skupienia włącznie). W słowniku ''wdzięcznośc'' objaśniają: może być dla kogo, do kogo i za co. A Wisława Szymborska podsumowała takie wiersze: Będziesz mi wdzięczny / za cztery łapy spadania . Grażyna Kowalska, Tancerka. Wiersze zebrane, Warszawa 2011, Wydawn. KOMOGRAF 75 ss, ISBN 978-83-62769-1-17 ************************************************************ KSIĄŻKI NADESŁANE Andrzej Władysław Wodziński, FILIŻANKA WARSZAWY, wiersze, Wyd. BERNARDINUM, 161 ss, ISBN 978-83-7380-908-6 MIŁOSTEŃKI, almanach poezji zebranej Klubu Literackiego „Nasza Twórczość” przy Stowarzyszeniu „Wspólnota Polska” Oddział Warszawski. wstęp – Stanisław Stanik, Warszawa 2014, Wydawn. KOMOGRAF, 279 ss, ISBN 978-83-6276996-4 Stanisław Stanik, SPOTKANIA, postacie literatury przełomu XX i XXI w., Warszawa 2014, wstęp – Paweł Soroka, Wydawnictwo KOMOGRAF, 152 ss., ISBN 978-83-6276992-6 Stanisław Leon Machowiak, PSALMY, wstęp – Andrzej Rodys, wyd. 2, Wydawn. św. Macieja Apostoła, Lubliniec 2014, 58 ss, ISBN 978-83-64585-96-7 Elżbieta Grabosz, W TYGLU STAŃCZYKA, Fraszki, Warszawa [b.r.], Wydawn. KOMOGRAF, 184 ss, ISBN 978-83-6276933-9 DEDYKACJE, antologia twórczości Grupy Poetyckiej „Akant”, wstęp – Maria Górska, oprac. typograficzne – Empestudio, Warszawa 2014, druk Efekt s.j., 250 ss, ISBN 978-83-938801-0-2 45 * * * Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 46 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu GALERIA Malarstwo Elżbiety Kwiatkowskiej - Szczęsnej Adres redakcji: Kwartalnik Kulturalny „Sekrety ŻARu”, OM PZN, ul Jasna 22, 00-054 Warszawa, tel. 22 827 21 30 www.pzn-mazowsze.org.pl/kultura e-mail: [email protected] KOLEGIUM REDAKCYJNE: Iwona Zielińska-Zamora – redaktor naczelna (603 919 589), Irena Stopierzyńska-Siek – zastępca redaktor naczelnej (513 869 197), Andrzej Rodys – sekretarz redakcji (728 587 306), Andrzej Chutkowski (661 225 505), Janusz Siek – korekta RADA PROGRAMOWA: dr Małgorzata Czerwińska, Bogdan Bartnikowski, Jan Zdzisław Brudnicki, Stanisław Stanik, Andrzej Zaniewski UWAGA – redakcja nie zwraca nadesłanych tekstów i zastrzega sobie prawo do dokonywania poprawek i skrótów. Publikacje w kwartalniku są nieodpłatne. DRUK: Wydawnictwo KOMOGRAF, 05-850 Jawczyce, ul. Sadowa 8, gm. Ożarów Maz. tel. 22 722 20 30 [email protected] Kolportaż: Edwarda Kiełczewska (698 026 579), Genowefa Cagara (wolontariuszka) ISSN 1732-8977 ELŻBIETA KWIATKOWSKA-SZCZĘSNA urodziła się i mieszka w Warszawie. Jest członkiem klubu literackiego „NASZA TWÓRCZOŚĆ”. Magister inżynier, specjalność architektoniczno-budowlana. Była nauczycielem i wicedyrektorem w Zespole Szkół Architektoniczno-Budowlanych im. Stanisława Noakowskiego w Warszawie. W roku 1990 nagły atak choroby oczu spowodował zakaz wykonywania ulubionej pracy nauczycielskiej. Szukając nowego sensu życia, zaczęła pisać: prozę i formy wierszowane. Debiutowała w 2007 roku małym tomikiem pt. SEDNO- co mi w duszy gra. W 2009 roku wiersze jej ukazały się w almanachu SPOJRZENIA Oficyny Wydawniczej TADAD w Jastrzębiu-Zdroju. Rok 2010 zaowocował opowiadaniem pt. Dzieciństwo w powojennej Warszawie zgłoszonym na Konkurs „Praskiej Przystani Słowa”. W roku 2010 opublikowała tomik Od A do (życia), a w 2012 roku ukazał się kolejny tomik wierszy pt. Taniec zielony. Publikowała także liczne wiersze w kolejnych almanachach Wydawnictwa św. Macieja Apostoła. Oprócz literatury zajmuje się także malarstwem i to z dużą pasją. Niewątpliwie pomaga jej w tym rzetelna wiedza na temat rysunku i malarstwa, jaką zdobyła podczas studiów. Współpracuje z Centrum Promocji Kultury w dzielnicy Praga-Południe m. st. Warszawy. 47 Kwartalnik Kulturalny SEKRETY ŻARu Nr 1-2 (42-43) 2014 48
Podobne dokumenty
SEKRETY ŻARu - PZN Okręg Mazowiecki
Okręg Mazowiecki Polskiego Związku Niewidomych we współpracy z Klubem Twórczości ŻAR oraz Kwartalnikiem Kulturalnym "Sekrety ŻARu" ogłasza XIII EDYCJĘ MAZOWIECKIEGO KONKURSU MAŁEJ FORMY LITERACKIEJ...
Bardziej szczegółowo