Rejs rozpoczęliśmy w Wilkasach w nowo wybudowanym

Transkrypt

Rejs rozpoczęliśmy w Wilkasach w nowo wybudowanym
Rejs rozpoczęliśmy w Wilkasach w nowo wybudowanym porcie PTTK. Tam zostawiliśmy auta, odebraliśmy
jachty,
zapakowaliśmy
prowiant
i
ruszyliśmy
w
stronę
Giżycka.
Dość
późna
pora
i słaby wiatr zmusił nas jednak do odpalenia silników. Podczas drogi wodnej, gdzie jachty płynęły obok
siebie omówiona została obsługa jachtu (stawianie żagli, kładzenie masztu) oraz warunki bezpieczeństwa
jakie panują na wodzie. Kilka manewrów na środku jeziora aby lepiej wyczuć sterowność oraz bezwładność
jachtów i meldujemy się w Giżycku. Po wzorowym wejściu do portu, ruszamy do pobliskiej restauracji
na zasłużony posiłek i wymianę pierwszych wrażeń.
Kolejny dzień przywitał nas słoneczną pogodą i umiarkowanym wiatrem. W tych sprzyjających warunkach
ruszamy dalej na północ w stronę Sztynortu – nasz następny cel. Dość szybkie jachty powodują, że po kilku
halsach i paru zwrotach byliśmy już przy wejściu do pierwszego kanału. Kładziemy maszty i przepływamy
z jeziora Niegocin na jezioro Kisajno. Załoga jachtu „Black Russian” postanawia w jednym z kanałów
poprawić ustawienia anteny TV zamocowanej na topie masztu stąd lekkie, kontrolowane otarcie o jeden
z wiaduktów pod którym przepływaliśmy – chłopaki twierdzili, że sygnał znacznie się poprawił. Kilka godzin
spokojnej żeglugi wykorzystaliśmy na doskonalenie umiejętności żeglarskich. Każdy mógł spróbować
poprowadzić jacht, wykonać zwrot, operować żaglami, wydawać komendy załodze. Kolejnym elementem
który został przećwiczony to podejście do tonącego. Do tego celu wykorzystaliśmy koła ratunkowe. Załoga
wyrzucała koło za burtę, sternik natomiast miał za zadanie podejść do niego w sposób umożliwiający
bezpieczne wyłowienie. I z tym zadaniem każdy poradził sobie wzorowo. Idealne warunki do żeglowania
wiatr około 3B, słońce sprawiły, że zdecydowaliśmy się jeszcze na okrążenie wyspy „Kormoranów”
znajdującą się na jeziorze Dobskim. Kilka fotek na tle wyspy z wyschniętymi konarami drzew i płyniemy
prosto do Sztynortu. Tym razem do portu wpływamy jeszcze przed zmrokiem, szybki wybór najlepszego
miejsca do cumowania,
klar jachtów, odprawa i decyzja o wieczornych zajęciach praktycznych
operowaniem silnika. Umiejętne wykorzystanie obu jednostek napędowych (ster strumieniowy, silnik
stacjonarny) pozwala na bardzo dokładne wejście i wyjście z ciasnych mazurskich portów. Kilka słów teorii,
zwrócenie uwagi na podstawowe elementów i każdy pod okiem sterników wykonywał manewry podejścia
i odejścia od kei. Podczas całych zajęć gdzie przeszkolonych zostało ponad 15 osób odnotowaliśmy tylko
jedno zdarzenie w którym delikatnie uszkodzona została jednostka cumująca obok. Na nasze szczęście
trafiliśmy na bardzo wyrozumiałych żeglarzy. Zaprosili nas nawet na swój jacht gdzie rozmów
o żeglarstwie nie było końca. Na koniec tego wyczerpującego dnia zorganizowaliśmy zawody piłkarskie.
Mecze odbyły się na przystosowanym do tego typu gry stole pod znaną nazwą „Piłkarzyki”.
Kolejny dzień to kolejne wyzwania. Tym razem w planie mamy dopłynięcie do Węgorzewa - najbardziej
wysuniętego portu na północnym Szlaku Wielkich Jezior Mazurskich. Szybki prysznic, śniadanie i próba
wyjścia z portu. Wyjście nie było już tak sprawne - kotwica dziobowa na jachcie „Matt” zaczepiła się
o podwodną przeszkodę. Konieczne było wejście do wody i nurkowanie na głębokość około 3m. W tej
sytuacji pokaz umiejętności zademonstrowali chłopaki z Marynarki Wojennej Bartek i Adam którym udało
się uwolnić kotwice i odcumować jacht. Po szybkiej korekcie planów decydujemy się po drodze
do Węgorzewa zaczepić jeszcze o miejscowość Mamerki. Zwiedzamy tam Kwaterę Główną Niemieckich
Wojsk Lądowych, wspinamy się na taras widokowy skąd widać dokładnie jeziora po których pływaliśmy
i miejsce do którego mamy dotrzeć. Do pozostania tam na dłużej skusiła nas możliwość zorganizowania
ogniska oraz przygotowanie przez miejscową obsługę świeżej ryby. Nasyceni ciepłym posiłkiem i gorącymi
napojami ruszamy dalej. Następną atrakcją tego dnia było pływanie przy dość silnym wietrze 4-5B - pełny
balast, duże przechyły i prędkości. Wymagało to od załóg sporych umiejętności, koncentracji ale przede
wszystkim odwagi i zgrania. Po tak wyczerpującej żegludze mogliśmy odpocząć w ponad 2 kilometrowym
kanale łączącym jezioro Mamry z portem Keja w Węgorzewie. Praktyka manewrowania silnikiem
ze Sztynortu przydała się do sprawnego i precyzyjnego zacumowania jachtów. Koncert szantowy
odbywający się w pobliskiej tawernie spowodował, że zaplanowane na ten wieczór zajęcia z teorii
żeglowania oraz prace bosmańskie przesunięte zostały na dzień następny. W tawernie iście żeglarska
atmosfera, pełne sale, śpiew, tańce udzielają się wszystkim – pełen relaks i odpoczynek po tak
wyczerpującym dniu.
Sobotni poranek zaczęliśmy od zaległych zajęć z dnia poprzedniego. Sporo zagadnień dotyczących teorii
żeglowania nieświadomie omówiliśmy przy stole podczas koncertu szantowego. Całość została jednak
powtórzona w celu usystematyzowania wiedzy, nowych pojęć i zagadnień. Podczas prac bosmańskich
do portu zawitał Grzesiek B. który z powodów osobistych musiał opuścić nas w Sztynorcie. Wraz
ze znajomymi „skromna” motorówką wpłynęli do portu. Rozliczyli się szybko z obsługą stacji benzynowej –
najprawdopodobniej zalegali z opłatą za tankowanie i odpłynęli jak się później okazało do „Ognistego
Ptaka”.
My również po uzupełnieniu zapasów, wody i paliwa oraz skompletowaniu załóg udaliśmy się w tamtym
kierunku. Do końca rejsu pozostała nam jeszcze tylko jedna doba więc z rozsądku następny postój
zaplanowaliśmy w okolicach gdzie mieliśmy zdać jachty. Wspólnie wybraliśmy że będzie to port Stranda
pod Giżyckiem. Podczas żeglugi cześć załogi skorzystała ze świetnej pogody i słabego wiatru mocząc się
w wodzie i ciągnąc na cumach za jachtami. W tym czasie dołączył do nas Grzesiek B. i tak w komplecie
oraz przy dźwiękach kojącej, spokojnej mazurskiej muzyki popłynęliśmy wspólnie na południe. Trasa
Węgorzewo – Giżycko to około 30 kilometrów szlaku wodnego. Umiarkowany wiatr i niekorzystny kierunek
wydłużył nam osiągnięcie celu do maksimum.
Niedziela, ostatni dzień naszego rejsu. Już trochę zmęczeni wyczerpującą żeglugą i ostrym słońcem
decydujemy się jeszcze popłynąć do Rydzewa. Z jeziora Kisajno na Niegocin przepływamy kanałem
Łuczańskim, w którym największą atrakcją jest most obrotowy z 1889. Most zbudowano w celu zapewnienia
dogodnego połączenia miasta z Twierdzą Boyen powstałą w latach 1844 – 1857. Obok podziwiamy
restaurowany Zamek Krzyżacki z 1341 roku - siedziba prokuratora zakonnego z ok. 1341 roku. Obiekt robi
niesamowite wrażenie, zwłaszcza, że od połowy XIX wieku była to tylko ruina. Z informacji, które
otrzymaliśmy kuchnię w Zamku ma prowadzić Pani Magda Gessler, dodatkowo w obiekcie ma powstać
basen, kręgielnia i inne atrakcje – na pewno odwiedzimy to miejsce w przyszłym roku.
Do zdania jachtów pozostało nam jeszcze kilka godzin, obieramy kurs na Rydzewo,
a dokładnie na gospodę „Czarny Łabędź”. Rewelacyjne staropolskie potrawy oraz napoje przygotowywane
na miejscu sprawiają, że cieszy się ona dużym zainteresowaniem żeglarzy. Nasyceni ciepłym posiłkiem
z żalem udajemy się do Wilkas przekazać jachty właścicielom.
Kolejny rejs planowany jest w przyszłym roku - od 5 do 9 września 2012.
ZAPRASZAMY WSZYSTKICH CHĘTNYCH!!!
Z żeglarskim pozdrowieniem
Załogi jachtów „Black Russian” i „Matt”