"15 kultowych postaci ukraińskiej sceny artystycznej epoki
Transkrypt
"15 kultowych postaci ukraińskiej sceny artystycznej epoki
Materiały prasowe Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski UKRAINIAN NEWS Galeria 2 16.03 – 26.05.2013 Kurator: Marek Goździewski Ołeksandr Sołowiow 15 POSTACI UKRAIŃSKIEJ SCENY ARTYSTYCZNEJ CZASU NIEPODLEGŁOŚCI Celem tego tekstu, który kieruję do polskich odbiorców wystawy Ukrainian News, jest prezentacja kultowych postaci świata sztuki Ukrainy. Ten określony konkretną liczbą wybór jest spojrzeniem od wewnątrz; sama liczba jest kwestią otwartą i może się zmieniać – i w górę, i w dół. Mimo oczywistego subiektywizmu, ujęcie to może pretendować do miana „reprezentatywnego przekroju” ukraińskiej sceny artystycznej od momentu, gdy zyskała ona status współczesnej, a więc od końca lat dziewięćdziesiątych. Wówczas to Ukraina pojawiła się na mapie jako niezależne państwo. Poszczególne eseje poświęcam tym postaciom sceny artystycznej, które decydowały o kierunkach rozwoju sztuki na Ukrainie od schyłku lat osiemdziesiątych, poprzez lata dziewięćdziesiąte i pierwszą dekadę XXI wieku – do chwili obecnej. Wszelkie zmiany, dotyczące preferencji tematycznych, gatunkowych, medialnych, a także innego rodzaju tendencji artystycznych, które zarysowały się wyraźnie we wspomnianym okresie, znalazły swe odzwierciedlenie w poniższych krótkich esejach w wymiarze jednostkowym. W sumie jednak dają one obraz dynamiki szerszego, ogólnego procesu – zarówno z punktu widzenia ewolucji, jak i transformacji spowodowanych między innymi zmianą pokoleniową . Wielowarstwowość transmedialna Prawdziwym misjonarzem malarskiej transawangardy stał się Arsen Sawadow, tworząc jej odmianę neobarokową i czyniąc ją głównym nurtem w sztuce ukraińskiej drugiej połowy lat osiemdziesiątych. Drogę artystyczną rozpoczynał wspólnie z Heorhijem Senczenką. Duet ten stworzył w 1987 roku obraz Smutek Kleopatry, bardzo istotny dla rozwoju ukraińskiej „nowej fali” (nazywano ją także „południową falą”), która opowiedziała się za „gorącą linią” transawangardy. Witalne, wielkie, intertekstualne płótna duetu z końca lat osiemdziesiątych zapadły w pamięć dzięki stylistyce: zdematerializowane tła, płaskie, komiksowe wypełnienia, kreska niczym ze sztychów, a do tego czerwony kontur, który do przestrzeni obrazu wprowadza poczucie jej irrealności. Płótna wyróżniały się także symulacyjnością znaczeń pikturalnych. Forma zachowywała jakość akademickiego artefaktu i odwoływała się do sztuki wysokiej, by niemal natychmiast ją zakwestionować. Na początku lat dziewięćdziesiątych dzieła duetu utraciły niejako odrębność, stając się elementami instalacji. Intryga budowana była wokół dialogu sprzeczności, w którym ogrywano komplementarność niekompatybilnych, mogłoby się wydawać, podejść: nietypowej dla tych artystów wizualnej ascezy z jednej strony oraz spektakularności akcentów triumfalno-pompatycznych i groteskowego monumentalizmu z drugiej. 1 Duet stworzył jeszcze kilka instalacji i syntetycznych projektów z elementów malarstwa, fotografii, rzeźby, performansu, wideo, tekstu (Pai-chang i lis, Głosy miłości, Zbrodnia i kara), po czym w połowie lat dziewięćdziesiątych przestał istnieć. Wiele wspólnie wypracowanych zasad rozwijało się jednak nadal w indywidualnych projektach Sawadowa. Od tego momentu aż do połowy pierwszej dekady XXI wieku artysta ten pracował przede wszystkim nad projektami fotograficznymi, które poprzez swój pikturalny charakter przybliżały się jednak do wielkich form malarskich. Ważne w tych projektach fotograficznych stały się dla artysty ich wymiar społeczny i efekt szoku, który najwyraźniej dał znać o sobie w projekcie Księga umarłych. Mocny, epatujący rys serii wynika przede wszystkim z jej transgresyjności, z przekroczenia granic człowieczeństwa i wejścia w sferę określaną mianem post-człowieczeństwa. Kolejny fundamentalny projekt Sawadowa – Zbiorowa czerwień – to duży zbiór zdjęć, których akcja toczy się bądź to w krwawych halach zakładów mięsnych (aluzja do mitu o Minotaurze), bądź to w szkarłatnym gąszczu demonstracji komunistów. Szczególne miejsce wśród projektów fotograficznych Sawadowa zajmuje Deepinsider (1998). Jest to ciążący ku myśleniu filmowemu megaprojekt złożony z kilku części (Donbas, Moda na cmentarzu, Oranżeria, Na dachu). W serii Donbass-Chocolate autor kreuje prowokację w jednej z ukraińskich kopalń. Artysta bada tu tożsamość dwu grup: jednej z najbardziej radykalnych w społeczeństwie ukraińskim, czyli współczesnych artystów, i najbardziej typowej z uwagi na depresyjność społeczną, czyli górników. W codzienność „podziemnego” życia górników wdzierają się artyści, fotografowie i kilku modeli ubranych w baletowe paczki. Sawadowowi udało się połączyć w jednej płaszczyźnie to, co mitologiczne, z tym, co realne. Kopalnia jest swoistą wersją „kultury katakumb”, a zarazem męskim „klubem”, zamkniętą społecznością, miejscem „tylko dla mężczyzn”. W takich miejscach wcześniej powstawały konwencjonalne fotografie dokumentalne; uważano je za niedostępne, jednak artystom zawsze udawało się do nich przenikać. Strategia Sawadowa przypomina strategie artystów, którzy zdaniem Marthy Rosler „niczym astronauci fascynowali nas, pokazując miejsca, do których nigdy nie mielibyśmy szansy dotrzeć: to fotografie wojenne, subkulturowe lub religijne, dokumentacja nędzy imigrantów, dewiacji…”. To podróż artystyczna, przejście drogi ekstremalnej, magicznej, dzięki której dokonuje się przewrót w postrzeganiu rzeczywistości. Malarz nadaje wyreżyserowanym scenom z górnikami charakter dokumentalny, ponieważ dla niego jest to świadectwo prawdziwie egzystencjalnego doznania. Na początku XXI wieku Sawadow znów zwraca się ku malarstwu, które także nabrało charakteru transmedialnego. W równie spektakularnych jak wcześniejsze i bogatych w treści płótnach (FIO1 Land, Ucieczka do Egiptu, Wschodnia latarnia), symulujących neoakademizm epoki medialnej, spoza tego, co malarskie dobiega echo sesji fotograficznych. Wszystko tu miesza się jak w jakiejś halucynacyjnej wizji, nierzadko z nutą dadaizmu i mistyki. Wielkie płótno „Serce” jest programowe dla tego etapu nowych poszukiwań artysty. W tradycjach ezoterycznych, do których niewątpliwie się odwołuje, serce uważa się za centrum istnienia oraz miejsce, w którym przebywa czysty, transcendentny rozum. Kompozycyjnie obraz nawiązuje do scen objawienia, jego centrum stanowi wizerunek Serca Jezusa, jednak w nieco zmienionym kształcie – zamiast ostrych promieni i języków ognia okalają je pasiaste krawaty. U stóp schodów widać wśród porzuconych teatralnych dekoracji adeptów kultu miłości, „ślady dawnego majestatu” symboli i 1 Skrót FIO (ФИО) oznacza „nazwisko, imię, imię odojcowskie”. (Wszystkie przypisy tłumacza). 2 sensów sakralnych. W powietrzu unoszą się płyty winylowe, gdzieniegdzie przekształcone w aureole…Wyrazisty, bardzo malarski obraz objawia swą dwoistą naturę, kusi pozorami. Magia iluzji Ołeksandr Hnyłycki to jedna z najbardziej wyrazistych postaci „południowej fali”. Już w okresie transawangardowym w jego malarstwie zachodziły pewne zmiany. Zaczynał od kwiecistego stylu (Dyskusja o tajemnicy, Wołanie Laodycei, Ausonia – rajski przybytek), ale w następnych pracach nagle zademonstrował absolutny ascetyzm środków malarskich (Liza płacze, Tss – słyszycie?, Lepiej na dole i w środku niż na górze i na zewnątrz). Czarno-białe grisaille, zakwestionowana estetyka malarstwa, biały grunt na płótnie jako „pułapka na widza”, aluzje do historii sztuki – to cechy wymienionych dzieł. Ironia świadomie zdegradowanej, infantylnej pozycji autora i skondensowana fragmentaryczność ujęcia w obrazie Watteau. Taniec dziecięcy wyprowadzają scenę stworzoną przez Watteau z pierwotnego kontekstu, przenosząc ją do zupełnie innego. Typowa dla tego okresu metoda dekonstrukcyjnego interpretowania cytatów leży u podstaw takich prac Hnyłyckiego z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, jak Zefirek, w którym wykorzystał pejzaż Moneta, oraz Infantka, inspirowana obrazem Dalego. Artystyczna symulacja akademizmu w płótnach David/Marat, Portret paradny geniusza ujawniła paradoksalne zainteresowanie „neobarokowego” artysty postmodernistycznym neoklasycyzmem. Do tego okresu odnosi się także cykl monochromatycznych obrazów utrzymanych w zieleni, w których mamy do czynienia z wariacjami na temat motywu fal i wodnych rozprysków (Fala i chłopiec). Powierzchowny spokój obrazów Nakarmić kotka czy Zła flora jest tylko iluzją, zasłoną, która nie jest w stanie ukryć nastroju cichej grozy. Hnyłycki był jednym z pierwszych ukraińskich artystów, którzy sięgnęli po wideo. Na początku lat dziewięćdziesiątych sfilmował własny poemat-akcję Śpiąca królewna w szklanej trumnie, w którym Morfeusz, Eros i Tanatos łączą się w swoistym dekadenckim misterium. W filmie Krzywe lustra, zrealizowanym wspólnie z Natalią Fiłonenko i Maksimem Mamsikowem wszyscy troje są równocześnie autorami, reżyserami i aktorami. Film nie ma ani ściśle określonego zamysłu, ani celu. Widz ogląda ciąg wideoimprowizacji, pełną seksualności halucynacyjną wizję w duchu surrealizmu, którą koordynują ustalone moduły deformacji, swoiste filtry optyczne – ich rolę pełnią krzywe lustra z „gabinetu śmiechu”. Zasady naturalnej, optycznej (nie elektronicznej) projekcji artysta wykorzystał następnie w pracy Słoneczne miasto. Wskrzeszając wizjonerskie tradycje w duchu londyńskiego eidophusikonu z XVIII wieku, z epoki przed wynalezieniem kinematografu, Hnyłycki demonstruje i dowodzi słuszności tezy, iż archaiczne media, takie jak camera obscura czy latarnia magiczna, mogą się stać nowymi mediami. Stricte medialny kierunek poszukiwań artysta aktywnie rozwija w duecie z Łesią Zajac, prezentując Instytucję niestabilnych myśli. W swych projektach programowych, takich jak Wizualny winyl, Pokój, Mediakomfort, artyści znajdują oryginalną technologię balansowania pomiędzy światem realnym a syntetycznym. Swoje działania artystyczne zazwyczaj określają mianem „kinematograficznej medytacji”, w której efekcie nawet najbardziej banalna rzeczywistość nieoczekiwanie objawia swą psychodeliczną stronę. Wizualny winyl to performans multimedialny z zastosowaniem animacji analogowej, wyjątkowa wersja fuzji muzyki tanecznej, wideo, rzeźby kinetycznej, przekształcenie setu didżejskiego w specyficzny artystyczny show. To prosty, lecz bardzo efektowny trick optyczny, gdy realne przedmioty ożywają na oczach widza, przy czym artyści absolutnie ignorują technikę cyfrową. 3 Jednym z kierunków w twórczości Hnyłyckiego był swoisty typ rzeźby-modelu2, czyli neodadaistyczne obiekty kinetyczne, a wśród nich Szkielet mechaniczny puszczający bańki mydlane, Grób dla tamagotchi, Staruszka nędzarka, Strajkujący górnik. W kinetycznej instalacji Pokaż swoje artysta obnaża ideę infantylnego pragnienia jako nieukształtowanego jeszcze doznania, pokazuje konflikt pomiędzy „martwą” technologią a „ożywionym” ciałem. W pierwszej dekadzie XXI wieku3 artysta obok działań medialnych maluje też obrazy pseudonarracyjne, w których z jednej strony koduje na nowo mitologemy, tworzy nowe interpretacje kultowych postaci z filmów animowanych, seriali telewizyjnych, baśni i legend (Kiwaczek4 i krokodyl Giena, Stirlitz i Müller, Fantomas, Drakula, Rusałka…), z drugiej zaś „ikonizuje” drobne przedmioty z życia codziennego – szklanki, otwieracze, klozety, piłki tenisowe, płyty – powiększając je do absurdalnie wielkich, niefunkcjonalnych rozmiarów i przekształcając w dziwaczne, zagadkowe, niepojęte „rzeczy same w sobie”. Płótna namalowane pod koniec życia, kiedy malarz zmagał się ze śmiertelną chorobą (Szafka nocna, Schody, N. N. Gay, Cynk), pełne są ukrytego dramatyzmu i głębokich emocji. „Nowy dokumentalizm” Począwszy od lat dziewięćdziesiątych najważniejsze problemy, których dotyka w swej twórczości Wasilij Cagołow – czy to będzie malarstwo, czy też fotografia, instalacja, wideo bądź performans – to przemoc, przestępczość, patologie społeczne. Stały się one dominującą treścią projektów będących częścią ogólniejszego zamysłu pt. Mocna telewizja, który wychodził z założenia o niematerialności świata, wobec czego przedstawiał go jako trwałą biologiczną fikcję, globalny obiekt telewizyjny. Artysta interpretuje świat okrucieństwa jako efekt czysto wizualny. W jednym z wywiadów wypowiedział „buntowniczą” na pierwszy rzut oka, lecz nie tak całkiem bezzasadną tezę: „Być może kiedyś zrozumiemy konsekwencje humanizmu – gdy będziemy w stanie zaakceptować przemoc, niekoniecznie w wymiarze fizycznym, ale choćby na poziomie wizualnym i filozoficznym. Estetyzacja przemocy może się przyczynić do stworzenia nowego projektu ontologicznego”. Artysta jest przekonany, że estetyzacja przemocy jest znakiem czasu, dla którego typowym stał się fatalizm zacierania granic między tym, co pozytywne, a tym, co negatywne w obrębie imperatywu moralnego. Nie krytykuje społeczeństwa, stara się tylko rzucić światło na kultowego bohatera negatywnego, pokazać specyficzną choreografię zbrodniczych czynów lub zabaw – widać to w filmie Parówki mleczne, w grupie rzeźb Fontanna, serii fotografii Łagodna groza czy w obrazach z cyklu Macho i Zbłąkana kula. Mityczna postać burzyciela porządku budzi lęk społeczeństwa; prawomyślnym, porządnym obywatelom potrzebny jest bohater będący ich przeciwieństwem – odważny i okrutny, który nie może ich zawieść. Z kolei w serii Z ukraińskiego Archiwum X autor stara się przełożyć na szczególny język malarski – w którym maniera jakby zaczerpnięta wprost z socrealizmu zmienia się w „paranormalny realizm” – mistyczne opętanie społeczeństwa powszechnym przekonaniem o istnieniu cywilizacji pozaziemskich… W ostatnich latach Cagołow konsekwentnie pracuje nad własną teorią „nowego dokumentalizmu”. W jego ujęciu dokumentalizm nie ma nic wspólnego z pasywną rejestracją nagiej rzeczywistości – oczywiste 2 Sculpture-moulage 3 Artysta zmarł w roku 2009. 4 Takie imię w Polsce nosił Czeburaszka – zob. m.in. http://www.muzeumdobranocek.pl/op_kiwaczek.htm. 4 fakty może nam pokazać tylko dokument wyreżyserowany. W tym duchu można również postrzegać dzisiejszy terroryzm, co też czyni artysta w instalacji Jezioro łabędzie (2007). Rzeźby przedstawiające baleriny w tiulowych paczkach i w pasach szahidek, sprawiają wrażenie, jakby zastygły w swoim pas z Tańca małych łabędzi na tle dekoracji wideo. Instalacje, których ważnym elementem są rzeźby wykonane specyficzną autorską techniką (zazwyczaj są to malowane gipsowe modele postaci ludzkich), Cagołow tworzy chętnie. W tym kontekście trzeba wspomnieć o innych instalacjach – to Potyczka bandytów (została zaprezentowana w roku 2000 na jednym z placów w Bratysławie podczas Festiwalu Rzeźby Społecznej), Zakładnicy oraz Sen scenarzysty. Naturalistyczne, będące wierną kopią elementy rzeźbiarskie wszystkich tych kompozycji jeszcze niedawno mogłyby sprowokować dyskusję ze względu na ambiwalentny charakter (roboczy etap „formowania”) procesu tworzenia rzeźby i ze względu na skojarzenia raczej z jakimś teatrem anatomicznym aniżeli z rzeźbą jako taką w jej tradycyjnym pojmowaniu. Tyle, że początku XXI wieku sama definicja rzeźby tak bardzo się rozmywa, zacierają się jej kanoniczne granice, że coraz częściej postrzega się ją w takim właśnie „poszerzonym polu widzenia”. Tak więc naturalizm, odtwórczy charakter, spotęgowane poprzez zastosowanie nowych materiałów (silikon czy plastik – jak w ostatecznej wersji Jeziora łabędziego) czy bezpośredniej metody „zdjęcia modelu”, jak w omawianym wypadku, a nie pierwotna plastyczność stały się w znacznym stopniu znakiem rozpoznawczym współczesnych obiektów rzeźbiarskich. Bezpośrednie wykorzystanie żywych osób w charakterze modeli rzeźbiarskich w instalacji Cagołowa stwarza wrażenie efemeryczności, przybliża się do rzeczywistości, ma znamiona prawdopodobieństwa, a zarazem potęguje niezbędny w tym wypadku efekt oblicza Hipokratesa – zapowiedzi śmierci. Dla artysty zamach terrorystyczny jest spektakularnym widowiskiem na „ontologicznej scenie współczesności” (Boris Groys). Artysta przydaje aktowi terroru element groteski i cynizmu, które przekształcają dramat w farsę – manekiny tancerek wyglądają jak zombie, którymi ktoś steruje. Kontrast z łagodnymi dźwiękami muzyki Czajkowskiego, przetworzonej komputerowo, pełen błogości i spokoju pejzaż oraz przeczucie, że za chwilę wydarzy się coś strasznego (jak efekt suspensu w filmie), ponieważ migają już liczniki na pasach szahidek – to wszystko sprawia, że dzieło emanuje trwogą i tragizmem. Neobarok i piękno stereotypu narodowego Oleh Tistoł już w połowie lat osiemdziesiątych zwrócił się ku problemom tożsamości narodowej, sięgając do metod postawangardy. Był założycielem i liderem grupy Ostateczny Kres Narodowego Posteklektyzmu, która za pomocą współczesnego języka malarskiego interpretowała modele mitologiczne czy historyczne w poszukiwaniu nowego „piękna stereotypu”. Czerpiąc z ukraińskiego baroku, kolorystyki parsun, tematyki i postaci historii narodowej lub antycznej, a także z radzieckich znaków i symboli, artysta w obrazach Zjednoczenie, Ćwiczenia z buławami, Bogdan Chmielnicki zmienia ich pierwotny sens i prowadzi skomplikowaną postmodernistyczną grę, nie wolną od ironii. Przez całą następną dekadę Tistoł (już w duecie z Mykołą Macenką) kontynuuje pracę przede wszystkim nad dwoma ściśle związanymi ze sobą projektami: Muzeum Ukrainy. Fragment oraz Ukraińskie pieniądze. Nawiasem mówiąc, w pracach tych – w porównaniu z wczesnym ukraińskim neobarokiem – widać przesunięcie akcentów, inny wymiar teleologiczny. W jednym z manifestów artyści tak uzasadniają swój „historyczny wybór”: „Mentalność ukraińska zakłada odległą od suworowowskich postulatów drogę do osiągnięcia sukcesu (…). My, urodzeni i ukształtowani jako naród przy aktywnym udziale Czyngis-chana, którzy wzrastaliśmy między Sobieskimi a 5 Osmanami, Piłsudskimi a Atatürkami, potrafiliśmy opanować wielką umiejętność przegrywania”. W tym samym tekście autorzy wyrażają również drugą, fundamentalną tezę – „walki o piękno stereotypu”. Mając doświadczenie jeszcze z czasów Ostatecznego Kresu Narodowego Posteklektyzmu w konfrontowaniu, ironicznym przeplataniu przeróżnych mitów i stereotypów kulturowych, artyści nie rezygnują z próby stworzenia jakościowo nowego stereotypu ukraińskiego lub – szerzej – nowego metamitu. W neobaroku z końca XX wieku (absolutnie tak samo, jak to było w wypadku jego historycznego prototypu) zewnętrzna witalność splata się z posępnym doświadczaniem kruchości istnienia, niedługim żywotem archiwum kultury. Muzea Tistoła i Macenki są dosłownie zaprogramowane na podobny finał. Coraz wyraźniej widać w nich procesy odcieleśnienia, przekształcenia czystego niegdyś malarstwa w pewien heterogeniczny obiekt malarski. Wprawdzie obiekt ten składa się z wielu papierowych i szklanych modułów połączonych w jeden „obraz”, to jednak już nim nie jest: równie ważną rolę grają szwy, przerwy, załamania oraz blask szkła, rozmywający lub ukrywający właściwy obraz. Została sprofanowana także sama technika: taniejąc, odchodzi od „wiecznych” materiałów, malarstwo zaś w coraz większym stopniu ulega dematerializacji, choć zarazem zajmuje coraz większe powierzchnie wystawowe; staje się coraz bardziej wirtuozowskie, lecz równocześnie złudne. W istocie widzimy ulotne, „wyobrażone muzea”, mgliste modele mistyfikacji. Jeden ze stworzonych przez duet Tistoł–Macenko Fragmentów ukraińskich pieniędzy został zaprezentowany na Kijowskim Spotkaniu Artystycznym (1995) w formie „płaskorzeźbionej” instalacji, przywodzącej na myśl stylistycznie już nie tyle barok, ile swoisty narodowy empire. Instalacja tak idealnie wpisała się we wnętrze Domu Ukraińskiego (dawnego Muzeum Lenina), że właściwie zlała się z nim w jedną całość, rozpływając się w jego specyficznej aurze architektonicznej i historycznej. Projekt malarski Tistoła Narodowa geografia był w całości poświęcony etnografii, poszukiwaniu tożsamości narodowej, jednak tym razem „cudzej”, na przykładzie egzotycznych sikhów, Buszmenów i innych plemion. Autor, który nigdy nie był w tamtych regionach świata, zanurza się w ich życiu niczym wytrawny czytelnik „National Geographic” lub widz Discovery Channel. Stylizowane, szablonowe, dwuwymiarowe ujęcie z elementami realistycznych obrazów daje efekt obrobionego kadru telewizyjnego. W seriach malarskich ostatnich lat daje się zauważyć z jednej strony wyraźne zainteresowanie Tistoła możliwościami telerealizmu, a z drugiej – tradycją i metodologią pop-artu, gdy w projekcie Ju.Be.Ka5 ikonizuje tak cudzoziemski symbol, jakim jest palma. Przyczyną powstania serii swoistych portretów palmy był pobyt artysty w Gurfuzie w 2006 roku. Palma równocześnie jest efektownym obiektem dekoracyjnym i wieloznacznym symbolem. Operując takim ponadczasowym symbolem, obciążonym już mnóstwem konotacji, autor potrafił stworzyć swój własny obraz, udało mu się poniekąd „zukrainizować” palmę. Tistoł nie ukrywa, że obecnie intensywnie wykorzystuje do tworzenia swoich obrazów telewizor czy najprostszy aparat/małpkę (w serii Telerealizm). Nie sięga jednak po obrazy telewizyjne i odwzorowania fotograficzne wprost, lecz dokonuje wielu manipulacji i transformacji medialnych, aby widz za owym przejrzystym, lekkim, pełnym artyzmu i rozmyślnie uproszczonym malarstwem dostrzegł i odebrał zasadniczo nową jakość znaczeniową i przestrzenną. 5 Skrót od Jużnyj Bierieg Kryma, czyli południowe wybrzeże Krymu. 6 Mit biblijny i malarstwo non stop Ołeksandr Rojtburd jest niezwykle płodnym malarzem. Tworzenie obrazów jest dla niego pewnym cyklicznym procesem. Przypomina to malarstwo non stop. Artysta przeszedł długą drogę, ma za sobą różne okresy, różne zasady tworzenia dzieła. Równocześnie jednak jest rozpoznawalny, ma absolutnie zindywidualizowany język, swój własny, niepodobny do innych świat wyobraźni. W wielu jego pracach z lat osiemdziesiątych, wykorzystujących ponadczasowe mitologemy, były wyraźnie obecne akcenty społeczne, jednak przekazane nie wprost, lecz poprzez bogatą i wyrazistą mowę ezopową. Niekiedy punktem wyjścia jego płócien były przypowieści z charakterystyczną dla nich kondensacją treści, konwencjonalnością dekoracji, akcji oraz łagodnym, ironicznym moralizatorstwem. Nabrzmiałe napięciami obrazy na tematy biblijne to jeden z ulubionych gatunków artysty. Cechą charakterystyczną malarstwa tego intensywnego okresu (na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych najszerzej prezentowanego na 1 i 2 wystawie z cyklu Po postmodernizmie w Odessie) jest nadmiar, przepych, barokowość. Jak jednak trafnie zauważa piszący o tych wystawach Siergiej Kuskow, tu właśnie „poprzez bogactwo i pełnię ukazanych form, kulminację zagęszczenia, kompresji, kondensacji faktury wizualnej ów język malarski, który rozrasta się bujnie i staje się niezwykle wymyślny, objawia mimowolnie swą nieziemską (transcendentną) genezę”. W zainspirowanym Tycjanem projekcie Dama w bieli (1993) też nie zabrakło fantasmagorycznego przepychu skondensowanych form plastycznych. Powstała w nim jednak dominanta surrealistyczna, która szczęśliwie utrzymywała owe formy w ryzach zintegrowanego, choć rozczłonkowanego klonu. W obrazach zgromadzonych w swej nowej malarskiej Pinakotece artysta odchodzi, jak się czasem wydaje, od dotychczasowej fascynacji ciężkim mitologizmem, wielością cytatów i wypowiedzi metaforycznych, zmierzając w stronę bardziej bezpośredniego i bliższego życiu przekazu (nie rezygnując przy tym z aluzji muzealnych). Tu zaś w sukurs przychodzi mu nieoczekiwanie, jak przyjęło się mówić: „czystość gatunkowa” – niezależnie od tego, czy mamy na myśli cudzy (Rembrandta), poddany ironicznej deformacji, spłaszczony autoportret, czy też niemalże chardinowską martwą naturę z zapożyczonym od Michaiła Niestierowa tytułem jego religijnego dzieła Widzenie chłopca Bartłomieja. Z drugiej strony – artysta znów wpada pod przemożny wpływ bogatych struktur symbolicznych i obfitych cytatów. Prace Rojtburda zebrane w Pinakotece odsyłają widza do mnogich znaków i kodów z historii sztuki. Ich cechą charakterystyczną jest sięganie po „etykietki” bez jakiegokolwiek odwołania się do treści cytowanych dzieł. Tak jest w wypadku obrazów Strącony as czy Matka partyzanta6. W takiej metodologii widzimy nie tyle postmodernistyczną sztampę, ile mimowolne współbrzmienie z „altermodernizmem” (termin Nicolasa Bourriauda) – specyficznym, nowym uniwersalizmem, który rodzi się w nieustannym ciągu tłumaczeń, podpisów, dubbingów. W wielu obrazach Rojtburda eksponowanych w ramach Pinakoteki konwencjonalności towarzyszy charakterystyczny absurdalny humor, oddający atmosferę i „choreografię” wiecznego domu wariatów. Charkowska fotografia społeczna 6 Nawiązanie do obrazów Dejneki i Gierasimowa. 7 Nowa ukraińska fotografia pod wieloma względami wywodzi się z tradycji lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, z okresu działalności grupy Czas (Wriemia), kiedy to właściwie narodziła się charkowska szkoła fotograficzna. I choć zawsze był w niej wyraźnie obecny wymiar społeczny, to trudno byłoby przeprowadzić granicę między zdjęciami dokumentalnymi a inscenizowanymi. Zdjęcia reportażowe są tak przerysowane, że odnosimy wrażenie spontanicznej inscenizacji, przez co trudno odróżnić dokument od fikcji. W tym zacieraniu granic zawsze krył się wielki atut szkoły charkowskiej. Ta jej cecha ujawniła się na jednej z kultowych wystaw – dużej retrospektywie twórczości Borysa Michajłowa w kijowskim Centrum Sztuki Współczesnej Sorosa w 1996 roku. Prace Michajłowa z różnych lat w projekcie tym stworzyły jedną wielką instalację. W seriach Przy ziemi, Zmierzchy, a także w serii kolorowanych farbami anilinowymi fotografii pod tytułem Monidła (Luriki) dostrzegamy krytyczne odzwierciedlenie radzieckiej codzienności, postsowieckiego chaosu oraz wszelkie inne charakterystyczne cechy twórczości Michajłowa. W latach dziewięćdziesiątych artysta założył w Charkowie Grupę Szybkiego Reagowania, w której znaleźli się także Serhij Bratkow i Serhij Sołonski. Do sewastopolskiego projektu pt. Alchemiczna kapitulacja (zrealizowanego na okręcie wojskowym) grupa nakręciła pracę wideo Ofiara dla boga wojny – o tym, jak sami artyści chodzili wzdłuż pociągów i zbierali wyrzucone waciki z krwią menstruacyjną, co miałoby być reminiscencją zarówno dawnych praktyk rytualnych, jak i tradycyjnego tabu dotyczącego obecności kobiet na statku. Drugą pracą grupy zaprezentowaną na okręcie była bardzo dosłowna i dlatego bardzo sugestywna puszka Pandory – instalacja pod tytułem Trzy litery: pudełko zawierające tylko trzy litery, właśnie te, które odróżniają alfabet ukraiński od rosyjskiego (wystawa miała miejsce w krytycznym czasie dzielenia Floty Czarnomorskiej między Ukrainę i Rosję). Innym głośnym projektem Grupy Szybkiego Reagowania z połowy lat dziewięćdziesiątych była seria Gdybym był Niemcem, przygotowana i zainscenizowana przez samych artystów symulacja niespójnego nagromadzenia mitów i kompleksów narodowo-społecznych, problemów z tożsamością. Polemiczne przerysowanie – chwilami na granicy udawanego cynizmu – wizji i relacji sadomasochistycznych, jak okupacyjny Eros czy dychotomia przemoc – pożądanie, ukazanych w otoczeniu ikonograficznych cytatów z jakiegoś, jakby zilustrowanego już wcześniej przez kogoś archiwum historii kultury, częstokroć w dość bukolicznym nastroju – wszystko to dodawało projektowi jeszcze więcej ironii, jeszcze więcej groteskowych treści i płytkiej psychoanalizy. Podobnie jak Michajłow, bardzo ostro dokumentował demontaż mitu radzieckiego także Serhij Bratkow. Krytycznie podszedł on do spowodowanego tym procesem przewartościowania tożsamości, a także stosunku do niedawnej przeszłości i niełatwej teraźniejszości „okresu przejściowego”. Bohaterowie jego indywidualnych serii – marynarze, sekretarki, byli desantowcy, dzieci, bokserzy, omonowcy, chuligani – zostali pokazani bardzo realistycznie i naturalnie, jednakże element inscenizacji oraz „przeeksponowanie” koloru nadają ich wizerunkom nieco przerysowany charakter. „Nienormalność” postaci równoważona jest metodycznością wizji autora. Niemal zawsze artysta utrzymuje nastrój umiarkowanej ironii i gry, podczas gdy jego bohaterowie zachowują kamienny spokój, ponieważ przebywają w swej codziennej przestrzeni życiowej, pozują na jej tle, jakby nie zauważając, jak rzeczywistość staje się znakiem sama w sobie. Równowaga między brutalnością a czułością, komizmem a tragizmem to właściwość, która pozwala natychmiast rozpoznać w fotogramach Bratkowa założenia charkowskiej fotografii społecznej. Jedną z jego najlepszych serii są Straszne bajki (1998). Artysta rezygnuje z obróbki komputerowej na rzecz naturalnych zdjęć bądź to w zajezdni tramwajowej, bądź to w piwnicach internatów lub w 8 niedającym się z niczym porównać soczystym entourage’u komunałek. Z ironicznym cynizmem buduje swe fotograficzne minisceny, w których zbiorowe działania, zabawy „radzieckich pionierów i uczniów” lub – w wymiarze bardziej uniwersalnym – mieszkańców Miasta zaginionych dzieci stają się tyleż komicznymi, ile krwawymi obrzędami. Bratkow traktuje swoje postaci, swoje „dzieciaki” jako istoty w stanie „zerowym”, wolne od jakiejkolwiek moralności – pierwotny egoizm dziecięcy nie odróżnia dobra od zła (niemal równocześnie artysta realizuje inny projekt, bardzo mocny, dokumentalny cykl o domach dziecka, pełen współczucia i dojmującego bólu). Wybierając gatunek fotografii ilustracyjnej, w którym punktem wyjścia jest specyficzna forma literacka, czarny folklor pionierski, Bratkow próbuje uniknąć pułapki czystej ilustracyjności. Stara się załagodzić odwieczny konflikt słowa i obrazu wizualnego, konflikt, który trzeba przezwyciężyć, ale zarazem zachować. Popularny w schyłkowym kontekście radzieckim soc-art, jak wiadomo, chętnie sięgał do komicznego „etykietowania” wizualnego, do nadawania atrybutów zewnętrznych utartym wyrażeniom językowym, co było wyrazem ideologicznego sprzeciwu. Bratkow poniekąd zachowuje wiele owych atrybutów, jednak mieszając ze sobą czerwone chusty, popiersie Stalina, coca-colę, swastykę itd., wykorzystuje je w większym stopniu, gra emblematycznym potencjałem dekoracji „scenicznych” wolnych od jakiejkolwiek ideologii, przekształcających obraz w szok sam w sobie. W fotografii, którą zrealizował na początku pierwszej dekady XXI wieku w Twierdzy Pietropawłowskiej, wykorzystał typową dla reklamy zasadę zamierzonej sprzeczności, tworząc obraz ludzi w kostiumach kąpielowych opierających się o masywną budowlę, żeby zażywać kąpieli słonecznej… na śniegu. Natomiast Procesję z dużego projektu Ukraina zobaczył i utrwalił na ukraińskiej wsi na pustkowiu, w minimalistycznym pejzażu. Panoramicznie rozciągnięta kompozycja, oddalona linia horyzontu, gdzie właśnie wędruje procesja, inspirują do rozmyślania o ruchu i metafizyce zastygłej przestrzeni. Jak filozoficznie podsumował sam artysta, „ludzie wychodzą z jednego miejsca, by do tego samego miejsca powrócić, spośród jednych ludzi do innych”. Mutacja genetyczna Malarstwo Ilji Cziczkana tematycznie i stylistycznie we wczesnych latach dziewięćdziesiątych było inspirowane filmem (Wiara. Nadzieja. Miłość, Szczęki, prace zademonstrowane na wystawie Mutacja genetyczna), co nie kłóciło się z metodologią zapożyczeń postmodernistycznych, które zadomowiły się wówczas na dobre w sztuce ukraińskiej. Inną pasją artysty w tamtym okresie była fotografia. Sięgając do technik fotografików „pikturalistów” z końca XIX wieku, artysta tak jak oni stara się uczynić swoje fotografie podobnymi do dzieł malarskich. W jego serii „cmentarnej” daje się odczuć napięcie między bezruchem a ruchomością obrazu, między rzeczywistością a ułudą. Wśród najbardziej wyrazistych projektów Cziczkana z tego okresu z pewnością warto wymienić te, które kojarzą się z mitologią postkatastroficzną (po Czarnobylu). Skupiając się na mutacji fizycznej, autor przenosi jej wymiar ekologiczny do sfery estetycznej. Zaczął od ready-made na wystawie zbiorowej Alchemiczna kapitulacja (1994), zrealizowanej na czynnym okręcie wojskowym na Krymie – pokazał tam zmutowane płody w ambrazurach na pokładzie. Demonstrując w ten sposób swoistą rzeźbę cielesną, artysta próbuje przełamać tabu norm etycznych dotyczących pokazywania (ukrywania?) tego, co straszne, potworne, szokujące. Nieco później w instalacji fotograficznej Śpiący książęta Ukrainy poprzez owe obiekty przypisuje idei mutacji nowe kody semantyczne. Upiększając swoich głównych bohaterów – czyli martwe płody – tanią biżuterią, widzi je jako książęta; absolutnie bez 9 emocji, na chłodno konfrontuje ze sobą i mistyfikuje na poziomie konceptu rytuały grzebalne scytyjskiej arystokracji z czarnobylskim cmentarzem, sarkofagiem jądrowym. „Potworne piękno” tych wizji mieści się w nurcie postkatastroficznej wrażliwości, która także obecna jest w wideo Atomowa miłość (2002). Projekt z końca lat dziewięćdziesiątych pt. Abstrakcyjny realizm obejmuje wiele wielkoformatowych fotografii – portretów pacjentów kijowskiego szpitala psychiatrycznego. Autora intryguje problem relacji między anormalnością a normalnością w wymiarze społecznym oraz na poziomie formy artystycznej. Antropomorficzny animalizm zdeterminował metaforykę wielu jego prac fotograficznych, malarskich oraz wideo na przestrzeni całej dekady. Cziczkan wymyśla dla królików, ryb, kaczek, małp przeróżne „ludzkie” historie, nierzadko psychodeliczne, albo też pseudonaukowe teorie w rodzaju „psychodarwinizmu” (taki tytuł nosił jeden z projektów, w którym fuzja postulatów Darwina i Freuda prowadzi do wniosku, iż przeobrażenie małpy w człowieka dokonało się nie poprzez pracę, tylko emocje, seks i wojnę) i nadaje im formę prawdopodobną, realną. „Małpokształtne” istoty pojawiają się również w instalacji Totalitarny darwinizm, która posługując się ostrą ironią, odideologizowuje wymowę kanonicznych monumentów ery radzieckiej. W autodefinicji estetycznej autora w ostatnich latach szczególną rolę odgrywa pozycja „idioty”, wyraźnie dostrzegalna zwłaszcza w miniaturze wideo Koszykówka. Pod tym względem zbliża się do rosyjskiej grupy artystycznej Niebieskie Nosy, której prace również odbierane są jako absurdalne, zabawne lub brutalne prowokacje, szokujące widzów. Nie jest przypadkiem, że właśnie wspólnie z Niebieskimi Nosami Ilja Cziczkan stworzył projekt Gry umysłu, w którym wykorzystane zostały interaktywne oraz ludyczne formy sztuki. Instalacja składa się z malarskich portretów znanych myślicieli i uczonych (Einstein, Freud, Pawłow, Baudrillard). Na czołach niektórych z nich umocowano kosze do gry, do których widzowie mogą rzucać piłką; inne portrety zostały umocowane (pionowo) na skrzydłach stołów pingpongowych. Istnieją teorie, według których tylko w grze, a szczególnie w sporcie aktywność życiowa przejawia się spontanicznie, swobodnie i bez jakiegokolwiek celu. Poprzez taką właśnie interakcję artystom udaje się zrealizować swój zabawny scenariusz, zakładający „dewaluację” pewnych wiecznych wartości w historii oraz w samej sztuce. Ekstrakt z rzeczywistości Maksyma Mamsikowa najbardziej interesuje zwyczajne życie. Jednakże rodzajowość w jego interpretacji wcale nie oznacza wiarygodności. Jego malarstwo raczej mieści się w nurcie popularnego ostatnio swoistego „realizmu postmedialnego”, u którego podstaw leży mechanizm paradoksalnej kompensacji psychologicznej – im dalej odchodzimy od rzeczywistości, tym mocniej trzymamy się tego, co ją przypomina… Jego obrazy często przypominają zbiór przypadkowych, nieostrych fotografii, jakby wykonanych z ręki, drżącą kamerą – w typie techniki skandynawskiej Dogmy. Czasem sceny są jak panoramiczne zdjęcia z lotu ptaka, czasem jak zrobione przez okno pędzącego samochodu. Tematy niewielkich czy wręcz miniaturowych prac Mamsikowa (jedna z serii nosi tytuł Malarstwo kieszonkowe) są niewyszukane, pozbawione dydaktyzmu, pokazują wycinki rzeczywistości: piłkarze na boisku, kochankowie na łące, człowiek podlewający trawę, paczka biełomorów, łysina Gorbaczowa w 10 Foros7, czołg na śniegu, talerz barszczu, wzbijający się w górę samolot, narciarz, Gagarin, brzózki… Język tych prac to intrygująca gra na granicy jawy i lekkiego, przyjemnego snu. W seriach Drogi oraz Billboardy artyście udało się połączyć minimalizm i subtelność plenerowej maniery malarskiej z elementami reklamowymi i popartowskimi. W nowych cyklach – Niebo, Zasłony – forma malarska staje się bardziej wyrafinowana, a treść metaforyczna. Natomiast w projekcie Próba koloru, w którym łączą się ze sobą w równej mierze abstrakcja i hiperrealizm, wyraźnie widać zwrot w stronę eksperymentu z czystą esencją malarstwa. Maksym Mamsikow proponuje widzowi pewien ekstrakt z rzeczywistości, zmieniając swe bezpośrednie doznania w lakoniczne motywy i tematy. Z tego wynika właśnie nieco „lżejszy” realizm jego prac. Skupiając się na niewielkich fragmentach, wyrywa je z kontekstu czasu. W serii Aeroflora, podobnie jak Ołeksandra Hnyłyckiego, interesują go nie ludzie, lecz przedmioty. Jest to barwny, infantylny świat – ogromne nadmuchiwane zabawki unoszą się w błękicie nieba. Intensywność, jaskrawość, wyrazistość czystych barw, budząca skojarzenia ze sztuką dizajnu, tworzy poetykę bliską psychodeliczności popkultury, efektowności pop-artu, co – nawiasem mówiąc – daje się zauważyć u wielu innych malarzy ukraińskich. Mamsikow próbuje równocześnie pokazywać i ukrywać, kumulując w obrazie zagadkowe sensy i wibracje emocjonalne. Na tle pustego błękitu nieba dobrze znane konkretne przedmioty nabierają zupełnie nowych znaczeń, nie z tego świata. Fikcja jako prawda Andrij Sahajdakowski, lwowianin, jest autorem śmiałych instalacji, które dosłownie spowijają, lecz również rozszczepiają zamknięte przestrzenie; w miejsce zwyczajnego postrzegania rzeczy proponują nieoczekiwane ujęcia, pozbawiają przedmioty materialne odwiecznej grawitacji, wywracając je do góry nogami nie tylko w sensie fizycznym, funkcjonalnym (na przykład mamy stół przygwożdżony do ściany), ale przede wszystkim metaforycznym, asocjacyjnym. „Andrij Sahajdakowski dowodzi nam wszystkim namacalności «braku właściwości», z wielkim napięciem tworząc w swych instalacjach model takiej fikcji, która jest prawdziwsza niż rzeczywistość”. (Jurij Onuch) Malarstwo Sahajdakowskiego, hiperbolizując codzienność, groteskowe w swym obrazowaniu, manierze malarskiej, z uwagi na stosowane materiały również stawia na głowie powszechnie przyjęty odbiór rzeczywistości. Swoistymi matrycami imitowanej rzeczywistości są u niego liczne ciągi obrazów, widma wypełniające codzienność potwornymi banałami w rodzaju: „to jest stół”, „prawy-lewy”, „czwartek to nie wtorek”, „w deszczu”. Mimo wrażenia pewnego braku kierunku w malarstwie Sahajdakowskiego w ostatnich latach zdecydowanie rysuje się jednak pewna ciągłość tematyczna czy też stylistyczna tworzonych cyklów. Przede wszystkim są to prace powstałe pod hasłem Studia anatomiczne – ekspresjonistyczne ze względu na manierę, nierzucające się w oczy, jednak ryzykowne, jeśli chodzi o koloryt: wydaje się, że niewiele brakuje, aby złożona, subtelna monochromatyczność gamy stała się „brudna”, błotnista. W Studiach widzimy dynamiczne, dziwaczne, niekiedy afektowane pozy i mimikę postaci; umyślnie zamazane wskazówki tekstowe, które raczej są elementem graficznym, wizualnym, bardziej wprowadzającym w błąd, aniżeli objaśniającym cokolwiek i wyrażającym jakieś treści – to jeden z ważnych środków potęgujących absurdalność obrazu. 7 Na Krymie, gdzie został zatrzymany wraz z żoną w areszcie domowym. 11 Chanson art Stanisław (Stas) Woliazłowski, artysta z Chersonia, sam wymyślił nazwę określającą swoje rozliczne serie – „chanson art”. Odnajdujemy w nich stylistykę ludowych makatek, więziennych tatuaży, dziecięcych bazgrołów, nutę czarnego humoru, poszatkowane wizje, jak u schizofrenika, radykalizm głębokiego szaleństwa… Wśród bohaterów jego prac są znani, charyzmatyczni lub znienawidzeni politycy – możemy zobaczyć i Julię Tymoszenko, i Putina, i Juszczenkę, i Berlusconiego – tragiczny król rosyjskiej chanson, bard Michaił Krug, czy po prostu jakieś dziewczynki bez nóg albo pielęgniarki kojarzące się z filmem z nurtu radzieckiego undergroundu8 o sanitariuszach wilkołakach. Portret Julii Tymoszenko z czarną opaską na lewym oku to hybryda pirata, Statui Wolności i rusałki. Z kolei Władimir Putin ma postać świętego Jerzego, który nosi tatuaże – wzory chemiczne gazów (węglowodorów) i powala smoka tryzubem, Wiktor Juszczenko zaś jest legendarnym Kozakiem Mamajem z kanonicznymi atrybutami (koń, szabla, kopia), tyle że zamiast czarki wina ma inny, ironiczny, zaczerpnięty z życia atrybut – beczułkę miodu. Istotną przyczyną oddziaływania wizualnego prac artysty jest niezwykła technika, za sprawą której rzeczy zwyczajne i przyziemne stają się wyszukane i ekskluzywne. „Wariacko” precyzyjny rysunek artysta wykonuje na papierze lub na starych prześcieradłach czy powłoczkach z second-handu, podbarwionych plamami z herbaty, wiecznym piórem. Jak sam przyznaje, „chanson art jest swoistą refleksją nad światem, w którym żyję – ze wszystkimi jego sprawami, problemami, lękami, religią, nowymi wyzwaniami kulturowymi, z jego telewizją i programami pełnymi debilnych reklam, trupów, zbrodni, pornografii, seriali, polityki, z jego brukowcami i literaturą w duchu Marininy, z internetem, niewyczerpanym źródłem wszelkich informacji wedle upodobania”. Niemałe znaczenie w pracach Stasa Woliazłowskiego obok przekazu czysto wizualnego mają obecne w nich dość rozbudowane komentarze tekstowe, które są czymś w rodzaju listów do widza, czasem pod maską paranoicznej, jednak literacko nienagannej i zaskakującej wypowiedzi. Pokolenie „pomarańczowych” W 2004 roku około dwudziestu młodych artystów aktywnie zaangażowało się w Pomarańczową Rewolucję. Ich „laboratorium podstaw” stało się Centrum Sztuki Współczesnej w Kijowie. Efektem wspólnych spontanicznych działań była wystawa R.E.P. – Rewolucyjna Eksperymentalna Przestrzeń, która dała początek grupie artystycznej o tej samej nazwie. REP sama określiła siebie jako nową generację sztuki ukraińskiej. Jej podstawowe formy ekspresji to symulacyjny bad painting w duchu neoekspresjonistycznym, instalacja w przestrzeni miejskiej, performans społeczny. Artyści z grupy, świadomi niewydolności i biurokratyzmu instytucjonalnego modelu sztuki, obrali orientację publiczną, tworząc dla siebie image czegoś w rodzaju pasożytniczej instytucji. REP stara się stworzyć dla siebie niszę w życiu społecznym kraju, który przeżywa czas dzikiej demokracji z permanentnym wyścigiem wyborczym i skandalami politycznymi. Wykorzystując stylistykę, taktykę, środki i atrybuty polityki ulicznej (manifestacje z megafonami i transparentami, „punkty agitacji”, flagi, ulotki), artyści desperacko wdzierają się w codzienność i kultywują w niej swe ekstremalne metafory. 8 Soviet Parallel Cinema 12 Grupa REP (Mykyta Kadan, Ksenia Hnyłycka, Łada Nakoneczna, Żanna Kadyrowa, Wołodymyr Kuzniecow, Łesia Chomenko) od dłuższego już czasu pracuje nad projektem Patriotyzm, który obejmuje zbiór znaków graficznych odpowiadających różnym słowom i pojęciom, za pomocą których można tworzyć wizualne opowieści, przede wszystkim w postaci malowideł ściennych. W Patriotyzmie problematyka lokalna staje się tematem uniwersalnej komunikacji. Ten „esperantystyczny” w duchu projekt ma na celu eliminację trudności przekładowych, jest utopijnym zamierzeniem, które zmierza do dyskusji o różnicach w jednym, uniwersalnym języku, a zarazem ujawnia swój wymiar społeczny. Lider grupy Mykyta Kadan w swych pracach pozostaje wierny kierunkowi krytycznemu – czy to będą murale odwołujące się do stylistyki suprematyzmu i wykorzystujące program Google Earth, w których wyraża protest wobec bezprawnej zabudowy różnych dzielnic Kijowa, czy też niewielkie lightboxy z graficznym przedstawieniem tego samego tematu. Pamiątkowe talerze z rysunkami bliskimi estetyce instrukcji medycznych z czasów stalinowskich są najważniejszym elementem wizualnym projektu Kadana Gabinet zabiegowy. Poświęcony jest on nierzadkiej dziś na Ukrainie praktyce stosowania przemocy przez milicję oraz różnym aspektom reakcji społecznej na przemoc. Talerze ozdobione są drukowanymi rysunkami przedstawiającymi techniki tortur milicyjnych; obojętny charakter linii w jakimś sensie niweluje odczucie bólu. Podobnie jak w rysunkach z Popularnej encyklopedii medycznej, u Kadana również „pacjenci” mają spokojne i pogodne twarze. Pokora wobec działania wychowawczego przemocą (choćby w imię, jak się twierdzi, dobra) przypomina pokorę dziecka, które narozrabiało i – jak czytamy w komentarzu autorskim dołączonym do rysunku – „które rozumie nieodwracalność gestu karzącej ręki”. Ot, taki sobie „postsowiecki” sadomasochizm, przyjęty z uśmiechem – wszak ironia jest najlepszym lekarstwem na bóle fantomowe przeszłości. Talerze stanowią część dużego projektu realizowanego w przestrzeni miejskiej, który poza tematem przemocy dotyka związanej z nią ściśle cielesności, dialogu z ciałem. Ciało jest tu pojmowane w kilku aspektach: jako coś osobistego, niepodlegającego alienacji; jako element sfery prywatnej (w której może być przedmiotem wymiany) i wreszcie jako element obywatelski (pracę nad nim w tym wymiarze powierzono profesjonalistom w niebieskich mundurach). Jednak chodzi nie tylko o ciało, lecz i o pranie mózgów (zombification) poprzez tortury w charakterze „ukrytej, normatywnej” świadomości masowej. Żanna Kadyrowa w swych rzeźbach najchętniej wykorzystuje powszechnie używany w życiu codziennym materiał: kolorowe płytki ceramiczne. Powiększone do monstrualnych wymiarów obrazy zwyczajnych przedmiotów – wyglądające jak pogniecione paczki papierosów, znak drogowy, szkolny globus, mieszadełko do koktajli albo „brylanty” – w postaci rzeźb z kafli są pełne surowego, wręcz wulgarnego piękna, lecz zarazem są glamour. Artystce udaje się rzecz niezwykła: wykorzystując wynalezioną przez siebie technikę artystyczną – tworzenie rzeźb z banalnego materiału budowlanego – unika produkcji masowej, nie powtarza się, za każdym razem odkrywając nowe granice. Projekt Wypełnienia też utrzymuje się w głównym nurcie. Obecnie jednak, podobnie jak inni artyści z grupy REP, Kadyrowa wychodzi poza przestrzeń kameralną – wprost na ulicę, wprowadzając na swój sposób harmonię w otaczające nas pustki, pęknięcia i szczeliny. Jej projekt Pomnik pomnika to swego rodzaju Pomnik dla Kogokolwiek, czysta potencjalność, która może się wydarzyć – pod fałdami prześcieradła odgadujemy obecność jakiegoś obiektu… Jeden z ostatnich projektów Kadyrowej – Ukryte formy – może być eksponowany zarówno we wnętrzach, jak i w przestrzeni zewnętrznej. Tu artystka sięga po inny materiał budowlany, zmieniając jego zwyczajowe użycie i przeznaczenie. Postawiła sobie niezwykłe dla rzeźbiarza zadanie: utrwalenie w polu widzenia tego, co 13 niewidoczne. Tak właśnie powstały jej „cementowe” promienie światła i „betonowe” projekcje wideo. Przestrzeń ekspozycji autorka wypełnia obiektami „wywołanymi” światłem i „wydobytymi” cieniem. W tym wypadku pełnia ma taką samą wartość jak pustka – obiekty te są punktem odniesienia dla pustki. W imitacji wnętrza obcych akcentów „ready-made” niemal nie da się odróżnić od prawdziwych przedmiotów. Badanie kontekstu wzajemnych relacji między tym, co lokalne, a tym, co globalne, które obserwujemy w różnych środowiskach społecznych (polityka, subkultury gotycka i emo, mieszkańcy wsi), interesuje bardzo również przedstawicieli grupy SOSka z Charkowa (Mykoła Ridnyj, Serhij Popow, Anna Kriwiencowa). Praktyka ich bliska jest metodom wypracowanym już przez sytuacjonistów – chodzi o „metodę konstruowania sytuacji polegających na wprowadzeniu dodatkowych elementów do rzeczywistości, mogących tę rzeczywistość zmienić (zasada détournement), a tym samym odkryć nowe sensy, do tej pory ukryte”. Tak jak REP, grupa charkowska również sytuuje się ze swą działalnością w zaangażowanym nurcie społecznym. Nawet z zamkniętej w atmosferze skandalu międzynarodowej wystawy sztuki współczesnej w Muzeum Sztuki w Charkowie (jej kuratorem była właśnie SOSka) młodzi artyści uczynili performans, tworząc na tym tle działającą wirtualnie i mocno nagłośnioną w środowisku artystycznym wystawę. W PinchukArtCentre w 2007 roku został pokazany film wideo Be Happy, nakręcony przez Mykołę Ridnego wspólnie z Bellą Łogaczową. Pracując w duchu Michajłowa i jego znanego projektu o życiu charkowskich bezdomnych Case History, artyści nakręcili film o życiu charkowskiej bezdomnej z – powiedzmy – „nowego pokolenia”. O ile jednak Michajłow pokazuje życie kloszardów jak „historię choroby” – ciężkie, mroczne i patologiczne, o tyle młodzi artyści przeciwnie – podjęli próbę stworzenia obrazu pozytywnego bezdomnego, pokazania tragedii poprzez naiwny optymizm i bezdomną dolce vita. Smutny reportaż Łogaczowej i Ridnego opowiada jednak o krótkotrwałości i względności owego „szczęścia”. Inną odważną akcją był indywidualny projekt Ridnego Paszport. Na znak protestu wobec poniżającej procedury wydawania Ukraińcom wiz do krajów Unii Europejskiej artysta położył się na chodniku w pobliżu ambasady Niemiec i udokumentował akcję wywożenia go stamtąd przez strażników. Na fali niekończących się ukraińskich wyborów grupa SOSka przygotowała swój ironiczny „aktualny” projekt Oni są na ulicy, czyli scenki uliczne parodiujące polityczną „operę mydlaną”, której główni bohaterowie zamiast twarzy mają zdjęcia znanych ukraińskich liderów politycznych. Instalacja wideo pt. Opłakiwanie, do której zaangażowano prawdziwe, zawodowe płaczki, to rytualna, skrajnie emocjonalna metafora opłakiwania kultowych dzieł sztuki XX wieku, począwszy od awangardy, za której symbol grupa uznała Fontannę Duchampa, a skończywszy na reprezentacyjnej sztuce glamour, sztuce rynkowej, której kwintesencją jest diamentowa czaszka Hirsta. Tłumaczenie z języka rosyjskiego: Anna Szczęsny 14