spr z erasmusa - bwm.pollub.pl

Transkrypt

spr z erasmusa - bwm.pollub.pl
Moja podróż do krainy słynącej z wina, muzyki Fado i niesamowitych zdobień zwanych
azulejos zaczęła się od Oporto, malowniczego miasta na północy Portugali, będącego gospodarczą
stolicą tego małego państwa półwyspu Iberyjskiego. Porto, mimo iż jest miastem typowo
biznesowym przyciąga swoim urokiem wielu turystów, zarówno za dnia jak i w nocy. Głównym
punktem zwiedzania jest dolina rzeki Douro, na której zboczach powstało to malownicze miasto – tu
możemy odbyć podróż statkiem podziwiając zabudowania i ogromne mosty „od dołu”. Porto to
miejsce, które ciężko opuścić, czaruje nas swoimi wąskimi uliczkami, które otoczone są starymi,
pięknie zdobionymi zabudowaniami. Miasto to kryje w sobie dziesiątki winnic, jako, że to stąd
odpływają w świat tysiące litrów najlepszego Portugalskiego wina. Każdy może odwiedzić owe
winnice i rozkoszować się tym trunkiem. Dla wielbicieli morskich fal, Oporto ma piękne plaże, na
których można leniuchować, czy spróbować sportów wodnych. Mój Erasmusowy duch narodził się
właśnie tam. Porto jest miastem o bardzo dobrych rozwiązaniach komunikacyjnych, dobrze
oznakowane. I uwaga Erasmusi- nie martwcie się, Portugalczycy są bardzo przyjaźnie nastawieni,
uczynni i jak wynika z mojego doświadczenia- doskonale władają językiem angielskim i można liczyć
na ich pomoc. Celem mojej podróży, była Vila Real, małe miasto położone ok. 80 km na wschód od
Porto wzdłuż rzeki Douro.
Cudowne miasteczko położone w dolinie rzeki Corgo, miasteczko studenckie, pełne uroku
zaprosiło mnie do przygody. Universidade de Tres-os-Montes e Autro Douro, tak nazywa się uczelnia,
na którą się wybrałam. Pierwsze kroki stawiałam przy wsparciu przyjaciół z organizacji ESN, to oni
wytłumaczyli jak dojechać do Vila Real, znaleźli lokum i pomogli w wielu sytuacjach, oprowadzili po
mieście, pokazali uczelnie. Z praktycznego punktu widzenia, tu musze wspomnieć o tym iż, nie
potrzebowałam żadnych dokumentów, jedynie zgłosić się do biura współpracy z zagranicą w celu
potwierdzenia, że przybyłam w umówionym terminie oraz do koordynatora wydziałowego. Wydział
ekonomii i zarządzania zajmuje się w centrum miasta, pozostałe wydziały na pięknym i dużym
kampusie UTADu. I tu coś zdradzę- kampus znajduje się zaledwie dwadzieścia minut od centrum na
piechotę, a jedyne osoby spacerujące w jego kierunku, to Erasmusi. Nasi portugalscy koledzy są
niesamowicie zmotoryzowani i nie wyobrażają sobie, życia bez aut. Dla bardziej leniwych dzieci
Erasmusa, komunikacja miejska, zawiezie je w każdy punkt kampusu za jedynie jedno euro.
I rzecz, o którą zawsze się niepokoimy, uwaga! wszyscy Erasmusi, mieszkali w mieszkaniach,
zarezerwowanych wcześniej z pomocą członków ESN, nie ma o co się martwić, oferują pełną pomoc,
a każdy z nas miał swojego tzw. tutora. Moje mieszkanie niestety nie było wyposażone, tzn. tylko w
podstawowe elementy. W związku z tym musiałam wydać trochę pieniędzy na podstawowe rzeczyale kto powiedział, że będzie kolorowo. Jednakże większość mieszkań Erasmusów w Vila Real były
zamieszkiwane wcześniej przez studentów z wymiany, więc wiele rzeczy po nich zostaje. Istnieje
także składzik rzeczy, których ludzie nie zabierają ze sobą- typu kołdry, naczynia, garnki, lampki, koce,
pościel. W tej sprawie należy się zgłosić do miejscowego ESN.
Vilka- tak w skrócie- to wymarzone miejsce do życia towarzyskiego. In fact, może nie znajdą
tam miejsca dla siebie miłośnicy wszystkich rodzajów rytmów, ale Erasmusowy duch nie pozwala się
nudzić. Poza tym, rzecz, z której jestem mega zadowolona, to iż uczelnia oferuje przeróżne zajęcia
sportowe! Od gier grupowych po sporty walki! Portugalscy koledzy i koleżanki poinformują was o
wszystkim i chętnie zaproszą do wspólnej rozrywki. Poza tym mieliśmy możliwość uczestniczenia w
koncertach i sesjach teatralnych. Mimo iż jest to małe miasteczko dzieje się tam wiele i oferuje wiele
rozrywek! Studenci Erasmusa mogą brać udział w wybranych przez siebie sekcjach sportowych-
polecam basen, zajęcia są prowadzone przez profesjonalnych trenerów. Dla miłośników joggingu
polecam trasę do biegania nad rzeką Corgo- niesamowite miejsce.
Oprócz przyjemności oczywiście były obowiązki. Zajęcia na uczelni odbywają się od 9 rano do
18 z przerwą na lunch-o almoco. Prowadzone było po portugalsku, ale prowadzący tłumaczył dla nas
wymagane części, większość (zaznaczam, większość, nie wszyscy) nauczyciele oferowali materiały w
języku angielskim. Egzaminy odbywały się również w języku angielskim. Sposób traktowania nas
zależał oczywiście od nauczyciela, ale przyznam, że z niektórych przedmiotów obowiązywała nas tzw.
taryfa ulgowa. Aczkolwiek, tak jak i w Polsce, im bliżej sesji tym więcej pracy.
Języka ojczystego naszych gospodarzy mogliśmy się uczyć na zajęciach zorganizowanych na
uczelni, w których brała udział cała grupa Erasmusów i pracowników naukowych goszczących na
UTADzie.
Kultura, ciepło i otwartość mieszkańców tej części półwyspu iberyjskiego inspirowała nas do
ciągłych podróży, budziła w nas chęć poznawania i życia ich życiem. O bogactwie kultury studenckiej
na przykład przekonałam się podczas organizowanych przez nich eventów studenckich. Liczne
parady, imprezy kultury studenckiej, przesycone tradycyjnymi strojami, muzyką, odbywają się tam
dwa razy do roku, przy powitaniu nowych studentów i podczas żegnania absolwentów. To
wydarzenia, które warto z nimi przeżyć!
Portugalia jednak zaskoczyła mnie… pogodą. Mity o krainie buchającej upałem zgasły już w
październiku i trwało to nie przerwanie do połowy kwietnia. Dodatkowo, tak sprytne rozwiązania jak
systemy grzewcze tam nie istnieją, stąd też podczas tych zimnych i deszczowych miesięcy jedynym
miejscem gdzie można nagrzać kości jest Biblioteca Municipale. I tu przestrzegam koleżanki i koledzy!
Radzę zabrać ze sobą ciepłe piżamy, swetry, szaliki, czapki i śpiwór- przyda się do zrobienia kokoniku
do spania. Oczywiście istnieje inne rozwiązanie- można podłączyć elektryczny piecyk- ale to dla ludzi,
którzy lubią inwestować w efekt cieplarniany. Stąd też ja np. nabawiłam się grypki co dało mi
niepowtarzalną okazję sprawdzić portugalski system opieki zdrowotnej dla obcokrajowców. W
miejskich ośrodkach opieki społecznej, korzystałam z wcześniej wyrobionej karty NFZ, która
pokrywała część ubezpieczenia, np. przy badaniu u lekarza pierwszej pomocy- musiałam dopłacić
około 3 euro za wizytę.
I tak na koniec moi mili jedna rada- musicie być cierpliwi przy załatwianiu formalności- to
może trochę potrwać, i pamiętać, że w mentalności tego narodu tkwi bardzo luźne podejście do
życia- co znaczy, że zawsze się spóźniają, mają na wszystko czas, i mówią często - Don't worry, co
znaczy, że powinieneś sam/a zająć się swoją sprawą :D ale to tylko takie odczucie polskich
erasmusów tam :) Bo tylko my żyjemy w zwariowanym i poukładanym świecie ;D Ale te małe minusy
okryte są wielkim płaszczem profitów z tej przygody. Więc nie zastanawiaj się, wyjeżdżaj! To będzie
dla Ciebie nie zapomniany czas! jestem tego pewna! Dla mnie był! Powodzenia!