Problem granic zespołu w archiwach osobistych widziany oczami

Transkrypt

Problem granic zespołu w archiwach osobistych widziany oczami
ARCHIWA I KOLEKCJE PRYWATNE - DZIEDZICTWO ARCHIWALNE, DZIEDZICTWO KULTURY
Tomasz Czarnota, Instytut Historii UMCS w Lublinie
PROBLEM GRANIC ZESPOŁU W ARCHIWACH OSOBISTYCH WIDZIANY OCZAMI ICH TWÓRCÓW
– KAZUS ARCHIWALIÓW JERZEGO GIEDROYCIA
Jednym z czołowych zagadnień związanych z archiwami osobistymi są ich granice.
Niekiedy problem ten bywa postrzegany jako szczególnie złożony, a zarazem interesujący –
w moim przekonaniu dotyczy to spuścizny Jerzego Giedroycia. O wyjątkowości tego
przypadku świadczy szereg czynników. Oprócz dobrze znanej roli, którą odegrał On we
współczesnej historii Polski, są to również bardzo długi czas, w jakim – zważywszy jego
długowieczność – owa spuścizna się formowała, do pary z jego archiwistycznymi i
kolekcjonerskimi zainteresowaniami. Przede wszystkim zdaje się przesądzać o tym fakt, że
przez przeszło połowę swojego życia mieszkał On i pracował w tym samym, skądinąd rzadko
opuszczanym miejscu, tj. willi w podparyskim Maisons-Laffitte (później Mesnil-le-Roi).
Identyczność scenerii jak i częste splatanie się jego prywatnej i zawodowej egzystencji, wraz
z pozostałymi czynnikami stworzyły specyficzne warunki, w jakich kształtował On swoje
osobiste archiwum, przede wszystkim (pomijam tu szczegóły procesu jego porządkowania)
samodzielnie ustanawiając jego granice w wymiarze rzeczowym. Zmierzając do odtworzenia
Jego świadomości i ustalenia konkretnych działań, jakie podejmował w tej materii, polem
obserwacji uczyniłem trzy sfery: a) warstwę semantyczną Jego wybranych wypowiedzi,
pozwalających na uchwycenie Jego przekonania o odrębności owej konstrukcji w archiwum
Instytutu Literackiego i, częściowo, opisanie jej zawartości, b) fizyczne rozmieszczenie
obiektów zaliczanych do Jego spuścizny w pomieszczeniach laifickiej willi i c) odnośne
informacje zawarte w powstałych za Jego życia fragmentarycznych spisach wyżej
wymienionego archiwum. Wnioski płynące z analizy tych wycinkowych źródeł informacji
łącznie konstytuują dosyć prawdopodobny obraz tego, co za swoją spuściznę uważał J.
Giedroyc. Generalnie bardzo umiejętnie, co nie znaczy, że zawsze konsekwentnie i
bezbłędnie, radził sobie z oddzielaniem należących do niej dokumentów od innych
materiałów, z którymi na bieżąco miał do czynienia, i formowaniem z nich większych całości
(jednostek archiwalnych, a nawet ich grup). Intuicyjnie stosował przy tym zestaw różnych
kryteriów (m.in. pochodzenie) wraz z określonymi regułami i technikami. Dzięki temu udało
Mu się nadać swojej spuściźnie odrębny status od innych znajdujących się w jego
bezpośrednim zasięgu archiwaliów.

Podobne dokumenty