Sprawozdanie z pobytu na wymianie studenckiej ERASMUS

Transkrypt

Sprawozdanie z pobytu na wymianie studenckiej ERASMUS
Sprawozdanie z pobytu na wymianie studenckiej
ERASMUS
La Salle, Universidad Ramon Llull w Barcelonie, Hiszpania
2012/2013
Karolina Antosiewicz
Architektura i Urbanistyka, semestr V-VI
Na miejscu miałyśmy być 3 września, a zajęcia zaczęły się 12. Dnia 29
sierpnia wraz z koleżanką z roku wyleciałyśmy do Barcelony.
Wiedziałyśmy, że będzie to niezapomniany czas. Wybrałyśmy się tam na
jeden semestr. Jednak, po pół roku okazał się on niewystarczający, więc
w grudniu bez zastanowienia przedłużyłyśmy pobyt na kolejny semestr.
Miałyśmy dużo szczęścia, ponieważ mieszkanie przejęłyśmy po
koleżankach i ominęły nas poszukiwania. Wynajmowałyśmy dwa pokoje
w domu, w którym właścicielami byli Polka oraz Argentyńczyk.
Znajdowało się to około 6km od uczelni, jednak dojazd zajmował mniej
więcej 40-45 minut. Należało się przesiąść z metra na autobus.
Komunikacja w Barcelonie jest doskonała jeżeli chodzi o metro (jeździ co
3-5 min, nie ma szans się zgubić, bo pięknie wszystko oznakowane), z
autobusami bywa różnie, ponieważ czas oczekiwania jest zazwyczaj
długi + częste strajki + brak rozkładu i czekać możesz niewiadomo ile.
Uczelnia jest położona w najpiękniejszej dzielnicy Barcelony: przy
górach, widoki na całe miasto i morze, wiec droga tam była czystą
przyjemnością.
Z doborem przedmiotów
problemu nie miałyśmy,
raczej wszystko, co
wybrałyśmy przed
wyjazdem pozostało bez
zmian. Jedyne, co
musiałyśmy zrobić, to
porozmawiać z większością
prowadzących, aby mieć
1. Widok na Campus La Salle
możliwość zaliczenia
przedmiotu po połowie roku (tak zakładałyśmy na początku), ponieważ
wiele z nich było rocznych. Problemu nie było. Oczywiście wszystkie
sprawy należało załatwiać w języku hiszpańskim (znajomość
przynajmniej podstaw uważam, że jest obowiązkowa). Zajęcia również
odbywały się po hiszpańsku, a czasami nawet po katalońsku (wtedy
należało poprosić, aby mówiono po hiszpańsku). Przed wyjazdem był
organizowany na Politechnice Białostockiej obowiązkowy kurs językowy,
który na pewno pomógł poznać zarówno język, jak i kulturę hiszpańską.
Jeżeli chodzi o prowadzenie zajęć jest dość podobne. Jednak była
różnica w wymaganiach i ilości pracy. Projektów mnóstwo, a czasu mało.
Poziom nauczania wysoki, a dla Erasmusów wcale żadnych ulg nie było.
Tak jak w Polsce niespanie pojawia się zazwyczaj tylko w sesji, tak tam
zarwać minimum 2 nocki KAŻDEGO tygodnia było normą. O sesji i
oddaniach nie wspomnę… . W każdym razie zdecydowanie było warto.
Koszty utrzymania nie należą do najniższych. Stypendium zostało nam
przyznane najwyższe z możliwych, jednak wystarczało tylko na
opłacenie mieszkania i bilet komunikacji miejskiej. Ceny pokoi wahają się
pomiędzy 250-350€ (oczywiście jest to duuuuuzo tańsze niż akademiki,
tak minimum 800) + bilet trzymiesięczny(najbardziej opłacalna opcja)
100€. Bilet jednorazowy kosztuje 2€. Poza tym jedzenie jest tylko troszkę
droższe niż w Polsce, a kosmetyki tańsze, natomiast najtańszy i
najlepszy sklep to Mercadona.
Powszechnie znana siesta początkowo była trudna do przyzwyczajenia
się. Jest godzina 13-14 miasto zamiera. Wszyscy ludzie w domach,
usługi i sklepy (poza supermarketami) zamknięte. Wszystko wraca do
normy około 16, a czasem nawet 17. Na uczelni również. Godzina 13:30
zajęć nie ma, choćby się waliło i paliło, wszyscy do szkolnego baru idą
jeść. I tak z 2 godziny. Tak samo godziny otwarcia. W Polsce jesteśmy
przyzwyczajeni, że śniadanie można kupić rano. Tam jednak sklepy
otwierają ok. 9-10.
A teraz o samym mieście i życiu studenckim poza szkołą. Zwiedzania nie
było końca, tam nie ma możliwości nudzenia się. Jest mnóstwo pięknych
miejsc do zobaczenia. Zabytki, nowoczesne budownictwo, parki, góry,
morze, plaża… wszystko, o czym można zamarzyć.
Jako, że Barcelona jest dużym miastem, jest tam wielka mieszanka
kulturowa. Na ulicach można spotkać ludzi z całego świata, a i
studentów Erasmusa nie jest mało. Odbywają się specjalne spotkania,
imprezy, wyjazdy. Wszystko to nie jest jednak organizowane przez
uczelnię, ani tamtejszych studentów, a młodych ludzi się tym
zajmujących. Opowieści o nocnym życiu okazały się prawdą. Wyjście z
domu o godzinie 1 w nocy było normą.
Co do Katalończyków, są oni dość zamknięci. Trochę czasu zajęło nam,
aby zdobyć ich zaufanie np. na uczelni. Jednak później nie było już
problemów. Poznałyśmy naprawdę wspaniałych ludzi i przyjaźnie te
trwają i trwać będą jeszcze dłuuugo.
Był to najwspanialszy czas, jaki przeżyłam. Do Barcelony będziemy
wracać niejednokrotnie, pokochałyśmy to miasto, ludzi i tamtejsze życie.