Mozart
Transkrypt
Mozart
Mozart "Kurier Podlaski" nr 8 (407), 11-13 I 1985 Niemal równo dwieście lat temu Wolfgang Amadeusz Mozart skomponował Koncert fortepianowy A-dur, opatrzony później przez Köchla w jego katalogu numerem 488. Napisał go niejako od niechcenia, dla relaksu wraz z dwoma innymi koncertami fortepianowymi, w trakcie pracy nad operą Wesele Figara. Mozart pisał szybko i wiele. Tworzył przeciętnie po 20—25 utworów rocznie, przy czym potrafił napisać sonatę w dwa dni symfonię w tydzień, operę w kilka tygodni. Znawca problemu, wybitny muzykolog niemiecki Alfred Einstein, dowodził, iż Mozart był najbardziej uniwersalnym kompozytorem wszechczasów. Czy to będzie koncert fortepianowy, sonata, symfonia, wreszcie uwertura operowa — nigdzie nie dostrzeżemy najdrobniejszej skazy. Mozart w ciągu trzydziestu pięciu lat życia (a trzeba odjąć pierwszych sześć lat, kiedy jeszcze nie komponował, bo uczył się chodzić, mówić i grać) napisał 40 symfonii, 31 serenad i divertimenti (wieloczęściowych), 25 koncertów fortepianowych, 15 koncertów na różne instrumenty, przede wszystkim na skrzypce, ale i flet, obój, klarnet, fagot, róg; 5 koncertów na kilka instrumentów, 26 kwartetów smyczkowych, 5 kwintetów, 8 triów fortepianowych, 42 sonaty skrzypcowe, 17 sonat fortepianowych, 15 cyklów wariacyjnych, sonaty i ronda na dwa fortepiany lub cztery ręce, 22 opery, 19 mszy, w tym słynne Requiem i inne utwory religijne. Uprawiał więc wszystkie istniejące wówczas gatunki muzyczne z niezrównaną swobodą i szybkością, w czym przewyższał innych wielkich. Na przykład Jan Sebastian Bach, co prawda nie zaniedbywał również żadnej dziedziny twórczości muzycznej i był równie płodny, jednakże w tych wszystkich gatunkach odnaleźć można wspólne źródło — polifoniczną fakturę organową. Józef Haydn i Ludwig van Beethoven byli kompozytorami par excellence instrumentalnymi, mimo że pierwszy napisał wielkie oratoria "Stworzenie świata" i "Pory roku", a drugi — operę "Fidelio" i wielką "Mszę uroczystą". Fryderyk Chopin był geniuszem fortepianu. Tymczasem Mozart, chociaż odebrał dosyć jednostronne wykształcenie instrumentalne, we wszystkich gatunkach był równie znakomity. Ktoś powiedział, że tak wielka liczba jego dzieł zajęłaby kopiście, który chciałby je przepisać, więcej czasu niż żył sam kompozytor! Kontakt z każdym utworem Mozarta daje olbrzymią satysfakcję, wprowadzając nas w świat piękna, spokoju i ładu — a tego przecież tak nam obecnie brakuje. Oczywiście nie oznacza to, iż muzyka ta wyjałowiona jest z emocji. Emocjonalizm jej jest jednak bardzo subtelny, zawoalowany wyrafinowaną elegancją. W jednym z listów Mozart pisał: - Podobnie jak namiętność, jakkolwiek by była gwałtowna, nigdy nie wypowiada się w sposób niesmaczny, podobnie muzyka nawet w najstraszliwszej sytuacji nie powinna nigdy obrażać ucha, ale i wtedy jeszcze je urzekać. Słowem — pozostać zawsze muzyką. Mozart ubóstwiany jako "cudowne dziecko", objeżdżający Europę wzdłuż i wszerz, gdzie grywał przed cesarzami, królami i arystokracją, żył dostatnio. Kiedy zerwał jednak więzy z mecenasem arcybiskupem Colloredo stając się wolnym artystą, popadł w kłopoty. Owszem, odnosił sukcesy, ale olśniewających nie było wiele, brakło zamówień na kompozycje, a to oznaczało nędzę. Koniec znamy — szczątki Mozarta złożono we wspólnej mogile dla ubogich. Jeden z najwybitniejszych kompozytorów wszechczasów nie ma własnego grobu! Zdumienie wywołuje też fakt, że ta piękna, prosta muzyka nie spotkała się od razu z pełnym zrozumieniem i właściwa oceną. W dwa lata po śmierci Mozarta ówczesny nadworny kapelmistrz pruski, a przy tym kompozytor i pisarz muzyczny — Johann Friedrich Reichardt (1752-1814) opublikował artykuł, w którym czytamy: „Do jakich niesprawiedliwości może doprowadzić obrona mody w muzyce! Mozartowi na przykład należy się naturalnie cześć; był wielkim geniuszem i pisał niekiedy rzeczy znakomite, vide jego "Czarodziejski flet", niektóre z uwertur i kwartetów. Ale nie ma teraz po prostu końca mozartowaniu...". Już w XIX stuleciu — kiedy to Chopin wyrażał się z najgłębszą czcią o Mozarcie, a Brahms starał się osiągnąć mozartowską klarowność techniki, "niewinność" — jej strony emocjonalnej — znajdziemy także sądy krytyczne, jak ten z listu Jana Baptysty Schaula, wykształconego muzyka, który stwierdził, iż dzieła Mozarta "zawierają rzeczy dobre, przeciętne, złe i całkiem złe. wobec czego nie zasługują wcale na taką wrzawę, jaką koło nich podnoszą jego wielbiciele." Kto dziś pamięta o Schaulu?! Krytyka tego wspominamy tylko dlatego, że pisał o Mozarcie — przestroga, ale i... nadzieja dla krytyków. Koncert fortepianowy A-dur Mozarta nagrał ostatnio na płytę radzieckiej "Melodii" wspaniały pianista Lew Własenko, laureat drugiej nagrody najtrudniejszego konkursu na świecie — Konkursu im. Piotra Czajkowskiego w Moskwie i zwycięzca Konkursu im. Franciszka Liszta w Budapeszcie. Nagranie to oraz rozmowę o płycie Rozgłośnia Białostocka PR nada w najbliższą niedzielę o godz. 10.15 w programie II (UKF stereo). STANISŁAW OLĘDZKI