Lewica do kosza, Kwaśniewski przed Trybunał, ponowne wybory w
Transkrypt
Lewica do kosza, Kwaśniewski przed Trybunał, ponowne wybory w
Lewica do kosza, Kwaśniewski przed Trybunał, ponowne wybory w czerwcu 2006 r. PiS MA PLAN DLA POLSKI INDEKS 356441 ISSN 1509-460X http://www.faktyimity.pl Ü Str. 3 Nr 45 (297) 17 LISTOPADA 2005 r. Cena 2,80 zł (w tym 7% VAT) gzekutor dowiedział się, że nie otrzyma na razie ani grosza z pieniędzy, które przyszedł odzyskać od pewnego człowieka. – Ja tu jeszcze wrócę – wycedził zimno. Panowie w drzwiach podali sobie dłonie. Rozległ się trzask... Kciuk dłużnika pękł jak zapałka. Co trzecia polska rodzina jest zadłużona w instytucjach finansowych. Jeśli nie jest w stanie oddać, przychodzą do niej takie właśnie przyjemniaczki. E Ü Str. 9 Ü Str. 7 2 Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r. KSIĄDZ NAWRÓCONY KOMENTARZ NACZELNEGO FA K T Y POLSKA Janusz Śniadek, szef „Solidarności”, uznał znane- Wiara w uczynki go antysemitę, organizatora i bywalca luksusowych bankietów – księdza Henryka Jankowskiego – za szczególnie zasłużonego dla związku. Prałat otrzymał specjalny rocznicowy medal NSZZ „Solidarność”. Takiego odznaczenia nie dostał nawet Lech Wałęsa, jej pierwszy szef. Czekamy na medal dla Rydzyka – innego obrońcy „Solidarności” – za zebranie milionów złotych na ocalenie Stoczni Gdynia. Biznesmeni zrzeszeni w Radzie Przedsiębiorczości przedstawili premierowi 13 postulatów, m.in. obniżenie podatków i kosztów pracy, zmniejszenie deficytu, ograniczenie pakietu socjalnego, np. odchodzenia na wcześniejsze emerytury. Premier obiecał spełnić postulaty. Z bożą pomocą. Sekretarz generalny PO Schetyna oznajmił, że rząd PiS-u nie ma szans na sprawne rządzenie krajem. Platforma utworzyła gabinet cieni i liczy na przedterminowe wybory w 2007 roku. A czy w tym kraju będą jeszcze kiedyś demokratyczne wybory? W programie PiS niczego takiego nie było... Prasa regularnie publikuje nowe zdjęcia z imprez Młodzieży Wszechpolskiej. Wygoleni młodzieńcy (niektórzy to dzisiaj już posłowie na Sejm) podnoszą na nich ręce w hitlerowskim geście. Zamiast przeprosin – na stronach internetowych LPR widnieje list gończy za jednym z fotoreporterów. Za podanie jego danych personalnych ufundowano nagrodę. To on jeszcze żyje?! WARSZAWA Odnalazł się cudowny obraz Matki Królów i Narodu. W sposób cudowny przetrwał on okupację i powstanie warszawskie, a niedawno po prostu cudem rozpoznał go w jakiejś zakrystii ks. Niewęgłowski, proboszcz parafii św. Andrzeja, kapelan praktykujących środowisk twórczych, który tak zareklamował obraz: „On patrzył na powstańców, jak giną!” Tę to nieczułą świętość wyborcy Kaczyńskiego – wraz z dywizją wojska i z Glempem na czele – przenieśli uroczyście do kościoła św. Andrzeja na pl. Teatralny. No to mamy już – jak znalazł! – patronkę IV RP! Słynącą cudami, patrzącą, jak ginie naród... PIOTRKÓW TRYBUNALSKI Zaskakujący zwrot akcji w pro- cesie prezydenta Piotrkowa Trybunalskiego – Waldemara Matusewicza. Główny świadek oskarżenia, były prezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, Marek K., oświadczył nagle, że wszystkie jego twierdzenia o przyjmowaniu przez prezydenta Matusewicza łapówek są kłamstwem. Marek K. to także główny świadek w sprawie byłego barona SLD z Łodzi – Andrzeja Pęczaka. Czyżby wystarczyło, że ktoś – jak na filmie „Ojciec chrzestny” – wszedł na rozprawę w towarzystwie członka rodziny K.? OLSZTYN Zapanował tu przedziwny zwyczaj. Msze święte w intencji swoich klientów zamawiają usłużne wobec kleru zakłady pogrzebowe. Zaproszenia na nie drukują lokalne gazety. Do kasy miejscowych parafii wpływają co miesiąc tysiące złotych. Proboszczowie są zachwyceni. Przypominamy, że msze może zamawiać każdy w dowolnej intencji, np. położne za szczęśliwe narodziny (błagalna i dziękczynna), nauczyciele – o szóstki dla uczniów, drogówka za ofiary wypadków... LUBLIN Matka jednego z maturzystów domaga się w sądzie od korepetytorki odszkodowania za słaby wynik egzaminu swojego syna. Proponujemy pozwać także nauczycieli, kolegów z podwórka i męża, jeśli był pijany podczas poczęcia... ŁÓDŹ Policja złapała złodziei, którzy z policyjnego magazy- nu ukradli 20 kilogramów kokainy. Wśród łobuzów są funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego. Spokojnie, to było jeszcze „za komuny”. Teraz służby są prawe i sprawiedliwe i łapią złych „komunistów”. TORUŃ Premier Kazimierz Marcinkiewicz swoje pierwsze duże spotkanie publiczne zorganizował w Radiu Maryja i Telewizji „Trwam”. Tam przedstawił program rządu, jego cele i strategię polityczną. Oczywiście, nie było ani słowa o nowych wyborach. Dużo mówił za to o pomocy ubogim, wsadzaniu do więzień komunistów i zaostrzeniu prawa. To mówił do wszystkich. A co dał w prezencie Rydzykowi za poparcie PiS-u w wyborach i za zielone światło dla rządu? FRANCJA Od tygodnia trwają rozruchy wywołane przez imigrantów z Afryki i krajów arabskich. Fala buntu dotarła już do Belgii i Niemiec. Tam też płoną samochody i lecą szyby. Nauczony przykładem Francji nowy polski rząd powinien wpuszczać do Polski samych białych katolików, np. z Czeczenii. SZKOCJA Polacy pracujący w Szkocji u irańskiego biznes- mena Alego Najafiana zostali skoszarowani w tajnym obozie. Nasi rodacy mieszkali po pięciu w przenośnych, plastikowych kabinach. Kiedyś tak pracowali Chińczycy w Kalifornii, a dzisiaj Chiny to potęga! estem bardzo wierzący. Moja wiara jest ciągle wystawiana na ciężkie próby, a potrzeba też do niej wiele nadziei i miłości. I cierpliwości! Wierzę bowiem w Polskę, a dokładnie w zdrową substancję narodu, która kiedyś zdominuje tę chorą, będącą pożywką dla pandemii klerykalizmu. Objawem tej strasznej choroby jest bezmyślność milionów. Sam kiedyś byłem chory. Wielokrotnie pisałem już, że Polacy to niezwykle przedsiębiorczy naród. Nie wolno nam tylko przeszkadzać – ograniczać biurokracją, tłamsić wysokimi podatkami (z wrodzonej przekory płacimy ich wtedy mniej) i ogłupiać z ambon, tych kościelnych i sejmowych też. To ostatnie jest najgorsze, bo zatruwa umysł, kształtuje mentalność niewolnika, tworzy marionetkę sterowaną przez religię, układy polityczne; jedynie słuszne, bo wspierane przez media partie i pseudoautorytety. A przecież to właśnie mentalność obywateli decyduje o kształcie i zamożności państwa, czego pozytywnymi przykładami są Japończycy i Skandynawowie – bogate, wolne (zwłaszcza od klerykalizmu) narody, które potęgę swoich krajów zbudowały dosłownie na skałach. Także Polacy kochają wolność. Kochają tak bardzo, że kiedy już ją zdobędą – głupieją i nie wiedzą, co z nią dalej robić. Błądzą jak dzieci we mgle, podatne na głosy fałszywych przewodników. I wtedy z reguły wszystko psują, gdyż ufają nie tym, co trzeba, a powinni zaufać sami sobie. Dlatego już małe brzdące z przedszkola trzeba uczyć samodzielności, mądrego wartościowania, nieopartego na religii czy innej ideologii. Jeśli wprowadzenie katolickiej religii do szkół było wypowiedzeniem wojny samodzielnym, krytycznym młodym umysłom, to nauczanie jej w przedszkolu uważam za jedną z form dzieciobójstwa. W ten sposób – od małego, aby już w zarodku zabić pierwszą, wolną myśl – wychowywano przyszłych islamskich janczarów, stalinistów w komsomołach, hitlerowców w Hitlerjugend itd. A co daje mi pożywkę do wiary w rodaków, pomimo poddawania nas w historii tak wielu procesom indoktrynacji – germanizacji, sowietyzacji oraz wielowiekowej katolizacji? Tym czymś jest np. świadomość, że w Polsce żyje kilka milionów antyklerykałów, i to mimo tego, iż właściwie poza naszym pismem i tygodnikiem „Nie” nie mają oni dla siebie żadnego innego miejsca ani źródła, gdzie mogliby uzyskać potwierdzenie dla swoich poglądów. Wręcz przeciwnie – wszelkie inne media usiłują nam wmówić, że państwo wyznaniowe w XXI wieku, w środku Europy, to coś normalnego i ze wszech miar pozytywnego. Z kolei wybór nowego, PiS-owskiego rządu dowodzi, że aby zostać w Polsce premierem lub ministrem, niekoniecznie trzeba się znać na transporcie, budownictwie czy rolnictwie – wystarczy mieć czystą teczkę i chodzić w niedzielę do kościoła. Optymizmem na przyszłość napawają mnie również dokonania tysięcy rodaków, którzy odnieśli sukces życiowy – zawodowy i finansowy po 1989 roku, a zwłaszcza po naszym wstąpieniu do Unii. Polacy pokazali, że potrafią być samodzielni i operatywni. I tak np. w ciągu ostatniego roku w Niemczech zarejestrowano ponad 4 tysiące polskich firm transportowych. Większość z nich założyli właściciele (i jednocześnie często kierowcy) jednej ciężarówki – tira. Te 4 tysiące malutkich firm od lata 2004 do wiosny 2005 roku opanowało ponad 40 procent rynku usług transportowych w Niemczech. J Polaków cenią tam za solidność i cenę. Niemieckie firmy dostawcze domagają się od rządu RFN ulg podatkowych, dopłat do paliwa, rabatów na paliwo oraz ostatnio... zakazania polskiej konkurencji. Kto nie ma wozu, rusza w morze. Jak wynika ze statystyk rządu niemieckiego w roku 2004, obywatele RFN stanowili tylko 12 procent zatrudnionych w sektorze transportu morskiego. Pozostałą część pracowników (marynarzy i oficerów) stanowią głównie Polacy. Podejmowanie pracy na rzecz instytucji niemieckich nie musi oznaczać przeprowadzki za Odrę. Polscy lekarze, a zwłaszcza dentyści, ginekolodzy, chirurdzy plastyczni i ortopedzi, prowadzący prywatne praktyki w odległości do 60 kilometrów od granicy Polski z Niemcami – ponad 1/3 swoich dochodów uzyskują z kontraktów z niemieckimi kasami chorych. Od 2004 r. także polskie sanatoria od jednej czwartej po jedną trzecią swoich dochodów netto uzyskują za świadczenie usług dla cudzoziemców. Rośnie zapotrzebowanie na produkty z Polski. Polacy są uważani za europejskie „złote rączki”. W Poczdamie liczba firm zajmujących się drobnymi usługami budowlanymi wzrosła od maja 2004 do sierpnia 2005 roku z 200 do 700, w tym prawie 300 firm założyli nasi! Itd., itp. Kto i co przeszkadza przedsiębiorczym Polakom? Po pierwsze – polskie głupie i niespójne prawo, na dodatek często się zmieniające. Po drugie – polityczne zadymy, np. szalony pomysł bezprecedensowej renegocjacji traktatu akcesyjnego z UE, głoszony przez Samoobronę i LPR, a mający swoich zwolenników w PiS-ie. Wywołuje to po drugiej stronie wielką irytację. W niektórych państwach Unii narasta przekonanie, że należy ograniczyć dostęp do rynków firmom z Polski lub zakładanym przez Polaków. Ponad 70 procent niemieckich firm zrzeszonych w Izbie Rzemieślniczej we Frankfurcie nad Odrą domaga się ograniczenia polskiej konkurencji, a na Zachodzie rządzący słuchają narodu. O ile SPD była dość odporna na takie żądania, o tyle prawicowa CDU uważa, że państwo powinno wspierać swoich przedsiębiorców. Próba otwarcia przez Polskę na nowo negocjacji spowoduje, iż nowy niemiecki rząd niemal na pewno zażąda dodatkowych okresów przejściowych (podobnie Rosjanie zażądali więcej za swój gaz, kiedy rząd PiS-u zapowiedział renegocjację umów z nimi). W ten sposób może zbankrutować nawet kilkanaście tysięcy polskich firm. Połączenie w rządzie Marcinkiewicza spraw UE oraz MSZ w jednym ręku jest ewenementem w Europie. MSZ bowiem to sposób na politykę prowadzoną wobec państw niebędących członkami Unii, a polityka europejska to już przecież nasze sprawy. Dyplomaci UE skarżyli się niedawno, że dla PiS-u stosunki z RPA znaczą tyle samo, co udział RP we wspólnocie. Do tego dochodzi totalna amerykanizacja z jednej i robienie na złość Rosjanom – z drugiej strony. Na szczęście rządy, zwłaszcza te nieudolne, mają to do siebie, że się często zmieniają. Na zmianę mentalności milionów rodaków przyjdzie nam poczekać trochę dłużej. Ale nie ustawajmy w wierze, gdyż pozytywne zmiany dokonają się jeszcze na naszych oczach. Skąd to wiem? Posłuchajcie i Wy... Słyszycie? To idzie młodość! JONASZ Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r. yeliminowanie SLD z polityki, postawienie Aleksandra Kwaśniewskiego przed Trybunałem Stanu i nowe wybory parlamentarne w czerwcu przyszłego roku – to polityczny scenariusz autorstwa PiS na najbliższe miesiące. Brak koalicji z PO był również jednym z elementów planu, który zaprezentowano wyłącznie „swoim” za zamkniętymi drzwiami. Zaczynamy od pozbycia się SLD i przejęcia służb specjalnych jako broni przeciwko lewicy. Dwóch W w Warszawie profesorowie Tomasz Żukowski i Jadwiga Staniszkis. Swoje opinie wygłosili podczas spotkania „Klubu 01”. Zrzesza on 12 młodych prawników i ekonomistów, głównie z Warszawy i Krakowa. Wszyscy – w mniejszym lub większym stopniu – związani są z PiS-em. Połowa z nich to ludzie Opus Dei. Tworzą elitarną grupę, która spotyka się co najmniej raz w miesiącu i zawsze przy drzwiach zamkniętych. Pierwsze koncepcje wspomnianego podziału zostały opublikowane w ubiegłym roku w niskonakła- Ukradną Polskę? Zbyszków – Wassermann i Ziobro – otrzymało od Jarosława Kaczyńskiego polecenie skompromitowania wszystkich liczących się działaczy lewicy. Będą oni zatrzymywani przez ABW za rzeczywiste, jak i wyimaginowane przewinienia. A wszystko w błysku telewizyjnych kamer. Początek już był: 48 godzin po zaprzysiężeniu rządu Marcinkiewicza prokuratura przedstawiła zarzuty Markowi Ungierowi, byłemu dyrektorowi gabinetu Kwaśniewskiego. Dzień później zatrzymano byłego posła SLD z Olsztyna – Jana Antochowskiego. Obu panom, w tempie niezwykłym dla wymiaru sprawiedliwości, przedstawiono zarzuty korupcji i przestępstw finansowych. PiS pragnie podzielić polską scenę polityczną na wzór Wielkiej Brytanii. Miałyby powstać dwie odrębne formacje: PiS, skupiające wokół siebie LPR, PSL i Samoobronę, o programie socjalno-konserwatywnym, oraz PO o charakterze liberalnym zarówno w sferze gospodarczej, jak i obyczajowej. Taki scenariusz przedstawili 6 listopada dowym (800 egzemplarzy) „Międzynarodowym Przeglądzie Politycznym”. Do realizacji tych planów potrzebna jest przede wszystkim zmiana ordynacji wyborczej z proporcjonalnej na większościową (która obowiązuje przy wyborach do Senatu). W pierwszej z nich każda partia, która przekroczy 5 proc., ma szansę na zasiadanie w parlamencie. W drugiej zaś liczą się tylko dwie partie polityczne – zwycięża ta, która zdobędzie więcej głosów. Zagrożenie, jakie niesie ze sobą ordynacja większościowa, pokazały tegoroczne wybory do Senatu, w których SLD zdobyło 12 proc. głosów i ani jednego mandatu. Kompromitacji SLD i całej lewicy ma służyć postawienie Aleksandra Kwaśniewskiego przed Trybunałem Stanu. Wprawdzie Ziobro i Wassermann nie wiedzą jeszcze, jakie zarzuty mu przedstawić, ale biorąc pod uwagę działającą już zasadę „dajcie mi człowieka, a znajdę paragraf”, na bank coś wymyślą. Tym samym zaspokoją również polityczne ambicje Giertycha, GORĄCY TEMAT któremu Olek w więzieniu śni się już na jawie. Po uporaniu się z niewygodnym prezydentem PiS ma zamiar doprowadzić do przedterminowych wyborów. Liczy bowiem na to, że utrzymujące się wysokie poparcie w sondażach oraz kompromitacja lewicy zapewnią partii bezwarunkowe zwycięstwo i szansę na samodzielne rządy. Jest to prawdopodobne tym bardziej, że – jak twierdzi Jadwiga Staniszkis – „ludzie, którzy teraz przychodzą do rządu, mają świadomość, że są wynajęci na pół roku”. Dodatkowo posłom i ich asystentom władze PiS-u odradzają branie kredytów. No, chyba że na 6 miesięcy. Scenariusz półrocznych rządów jest następujący: Przede wszystkim na rok 2006 nie będzie uchwalonej ustawy budżetowej. Rządy będą się opierać na prowizorium budżetowym. Prawnicy PiS-u już piszą uzasadnienie dowodzące legalności takiego postępowania, które ma jeszcze jeden cel: zapobiec medialnym oskarżeniom o sojusz PiS-u z Lepperem. Drugim i nie mniej istotnym elementem owego scenariusza jest planowana na czerwiec pielgrzymka Benedykta XVI do Polski. Ma być ona wykorzystana do GŁASKANIE JEŻA Tania Polska Oto sztandarowe hasło nowego prezydenta, nowego premiera i wszystkich pozostałych z PiS (Popsują i Spieprzą). Pomysłodawcy sloganu przedobrzyli. Polakom bowiem słowo „tani” nie kojarzy się z czymś dobrym. Popularne i jakże negatywnie konotowane są przecież związki frazeologiczne takie jak: tani dowcip, tania dziwka, tanie dranie, tani chwyt, tani poklask. Tania Polska wcale więc nie musi kojarzyć się z czymś pozytywnym. Przeciwnie, z czymś o niskiej wartości. Istnieje przecież mądre powiedzenie: „Jestem za biedny, by kupować tanie rzeczy”. Pomysł „Taniej Polski” ma polegać głównie na zwolnieniu iluś tam tysięcy urzędników różnych szczebli administracji rządowej i samorządowej. Zdaniem ekonomisty, z którym rozmawiałem, jest to działanie pozorne, propagowania świątobliwości Kaczego klanu (Lech Kaczyński ma zamiar spotkać się z papieżem 4 razy). Kolejna sprawa to przyspieszenie wyborów samorządowych, które mają się odbyć w czerwcu 2006 roku i być połączone z wyborami parlamentarnymi. Tak skomplikowane głosowanie może spowodować niską frekwencję wyborczą w dużych miastach, gdzie swój elektorat ma lewica i PO. Dlaczego? Bo będzie tam około 10 kart do głosowania w różnych formatach i z dużą liczbą nazwisk. Zaś w małych gminach kart będzie około 4. Nie bez znaczenia jest tu również wątek psychologiczny, polegający na tym, że mieszkańcy wielkich aglomeracji są dość luźno związani ze swoim miejscem zamieszkania. O wiele mniejsza jest tam również presja Kościoła. bo ta armia wyrzuconych z pracy zasili morze polskiego bezrobocia. Tym ludziom trzeba będzie płacić zasiłki. A tragedie zredukowanych, tragedie ich rodzin? Już nie mówiąc o wydłużonych kolejkach do byle urzędowego okienka. Czyżby ekonomiści (oczywiście nie ci związani z PiSem) mieli się przekwalifikować na – dajmy na to – katechetów czy robotników rolnych? Czy na tym ma polegać państwo socjalne w wykonaniu Kaczorów? Oczywiście nie chodzi o żadną „Tanią Polskę”. Nie oszukujmy się – chodzi o gigantyczne czystki kadrowe w myśl zasady TKM. Tymczasem ministrowie z PiS-u – wraz z ich halabardnikiem Marcinkiewiczem – już zrobili taką głupotę, że strach pomyśleć, co może się stać. Każdy ważny minister 3 Ostatnim punktem Kaczego scenariusza jest przejęcie kontroli nad funduszami europejskimi. Polska jest jedynym krajem w UE, gdzie o ich podziale ma decydować MSWiA. Można się spodziewać, że pieniądze pójdą tam, gdzie jest największe poparcie dla PiS-u. Czy zbliżającemu się szybkimi krokami zawłaszczeniu państwa można w jakiś sposób zapobiec? Zdaniem socjologów politycznych – tak. Potrzeba do tego koalicji PO, SLD i Aleksandra Kwaśniewskiego. W końcu w obliczu zagrożenia jak raz powinna zadziałać zasada: „Wrogowie naszych wrogów są naszymi przyjaciółmi”. KATARZYNA PATORA – szczególnie taki ze służb mundurowych i specjalnych – MUSI posiadać tzw. certyfikat dostępności, czyli tajności (jest to najczęściej zezwolenie na dostęp do najtajniejszych dokumentów państwa, raportów, analiz wywiadu, sprawozdań z akcji). Wydają go służby specjalne, dokładnie prześwietlając delikwenta, np. w aspekcie, czy za dużo nie chlapie, jak sobie chlapnie. No, ale nasi nowi władcy kompletnie zapomnieli o tym drobiazgu i teraz nikt w rządzie takiego certyfikatu nie ma. Co to oznacza? A „tylko” to, że jak jacyś terroryści zechcą trochę narozrabiać w Polsce, to nasz pion decyzyjny jest na kilka tygodni kompletnie odcięty od pionu wykonawczego. Pięknie, prawda? MAREK SZENBORN 4 ŚWIAT WEDŁUG RODANA Kacze jaja Bracia Kaczyńscy wzięli w pacht Polskę i tworzą IV RP. I tu się mylą, cwaniaki-bliźniaki, bo Polska powinna być już piąta! Piąta RP, właśnie piąta, i wcale nie chodzi mi o PRL, która została wykreślona z numeracji. Wprawdzie dała braciszkom wykształcenie, tytuły naukowe i możliwość kariery, ale pal licho! Tatuś nowych władców kraju był marksistą, ale niech też zginie w niepamięci PRL. III RP już istniała – miała swój rząd, premiera i prezydenta. Powstała w 1939 roku w Londynie, gdzie przetrwała do 1990 roku, kiedy to rozwiązała się z własnej woli i prezydenci Juliusz Nowina-Sokolnicki oraz Ryszard Kaczorowski przekazali insygnia władzy w ręce reprezentantów III RP. Zapytacie: jak to – trzecia RP w Londynie i zarazem III RP w Polsce? Ano właśnie: Lechu Wałęsa nie dopilnował. Zajęty był insynuacjami pod adresem swego szefa kancelarii, w rodzaju: „Zaproszę na bankiet Jarosława Kaczyńskiego wraz z mężem”. I teraz Jarek nie może zostać premierem. Tak go Lechu z Mieciem Wachowskim załatwili. Ale do rzeczy: sformułowanie III Rzeczpospolita wymyślił Leszek Moczulski. Wygląda więc na to, że Moczulski podkradł to chwytliwe określenie oldboyom z Londynu. Nieładnie, Leszku, przecież oni prowadzili intensywną politykę zagraniczną (i nie tylko), byli wolni i niepodlegli – cały czas, kiedy my, tu w kraju, byliśmy sowiecką kolonią karną! Londyńska Polska wydawała międzynarodowe deklaracje i oświadczenia, na przykład: „Oświadczenie w sprawie zjednoczenia Niemiec” z dnia 3 maja 1989 r., podpisane przez ministra spraw zagranicznych Konstantego Z. Hanffa, kończące się zdaniem: „Wolna Polska z radością powita zjednoczenie Niemiec, licząc na to, iż zyska dobrego sąsiada, pozbawionego szowinistycznych tendencji, tak wyraźnie cechujących obecnie ten sztuczny twór, jakim jest Niemiecka Republika Demokratyczna”. No i co? Posłuchano! NRD przestała istnieć, Niemcy się zjednoczyły! Nawet prof. Juliusz Bardach, wybitny historyk, pisze: „W końcowym roku II wojny światowej istniały dwa ośrodki władzy pretendujące do zwierzchnictwa nad Polską. Pierwszym był rząd emigracyjny w Londynie”. Drugim ośrodkiem była powstała na przełomie 1943/1944 roku Krajowa Rada Narodowa, przekształcona następnie w PKWN. Ośrodek londyński przez dwadzieścia osiem lat (od 1972 do 1990) był mocno skłócony – po śmierci prezydenta Augusta Zaleskiego – ale nigdy nie zrezygnował z nazywania się jedyną i prawowitą władzą Rzeczypospolitej Polskiej i nigdy też nie uznał PRL. olskie środowiska lewicowe nieczęsto kierują swoje poglądy w stronę ludzi zamożnych. A szkoda, bo popieranie budowania społeczeństwa bardziej egalitarnego jest dla bogatych opłacalne. Czasem może im nawet uratować życie... Wśród zamożnych obywateli Brazylii pojawiła się moda na wszczepianie podskórnych chipów. Te urządzonka elektroniczne wielkości ziarna ryżu (10 tys. dolarów za sztukę) mają ratować życie porwanym. Uprowadzenia dla okupu stały się plagą kraju, w którym luksus sąsiaduje ze skrajną nędzą. Chip ma pomóc w natychmiastowym namierzeniu porwanego. Jak donoszą agencje, w Brazylii jak świeże bułeczki schodzą także opancerzone samochody, ukryte kamery i kamizelki kuloodporne. Zatrudnia się coraz więcej ochroniarzy. A wszystko po to, aby życie ludzi sukcesu mogło być jeszcze bardziej szczęśliwe i beztroskie. Dlaczego po podobne środki nie sięgają bogacze w Danii lub Szwecji, gdzie milionerów również nie brakuje? Nie tylko dlatego, że mieszkanie w zakratowanym domu uchodzi tam za brak dobrego smaku. Właściciel szwedzkiej Ikei, jeden z najbogatszych ludzi świata, zamiast samochodem-czołgiem porusza się zwykłym volvo. Kaprys miliardera? Niekoniecznie. Różnica wynika m.in. z tego, że w Skandynawii stworzono społeczeństwo, które każdemu daje szansę na godne życie. Z podróży na południe i północ wróćmy nad Wisłę. Nie ma już żadnych wątpliwości, że rządy prawicowe i lewicowe ostatniego 16-lecia stworzyły u nas latynoski P Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r. Z NOTATNIKA HERETYKA Tak więc III RP miłościwie nam panująca w latach 1990–2005 powinna być zwana IV RP, natomiast lansowana przez bliźniaków jednojajowych IV RP to prawidłowo jest V RP. Bliźniaki muszą przyznać się do błędu w numeracji albo... przyznać, że uznają tylko PRL, a całej bohaterskiej emigracji patriotycznej nie uznają za cholerę. Szósta RP powstanie, kiedy Platforma Obywatelska wygra przyspieszone wybory. Gabinet Cieni już istnieje. Nareszcie Rokita został premierem-cień-asem. Gdyby ktoś z Państwa nie do końca zrozumiał moje wywody o numeracji Rzeczypospolitej, pragnę wyjaśnić, że tak już będzie w Polsce za rządów Jednojajowych Jajcarzy: lepiej wprawdzie nie, ale za to śmieszniej! Taki film „Lot nad kukułczym gniazdem” w wersji polskiej. ANDRZEJ RODAN model społeczno-gospodarczy. 60 proc. ludności żyjącej poniżej minimum socjalnego, 10 proc. bogatych i reszta jako tako funkcjonujących, to wzorzec bynajmniej nie europejski. Organizacje zrzeszające biznesmenów robiły dotąd wszystko, aby do takiego stanu doprowadzić, wspierając bezkrytycznie wszelkie, najbardziej nawet skrajne i absurdalne neoliberalne pomysły. Robią tak, jakby byli pogrążeni w amoku. Jakby nie wiedzieli, że zubożenie większości prowadzi przecież do zapaści popytu, a to z kolei źle wpływa na kondycję ich firm. Ponadto polaryzacja bogactwa i nędzy prowadzi do – przynajmniej okresowej – niepewności na rynkach finansowych oraz rozwoju przestępczości wymierzonej również w najzamożniejsze warstwy społeczeństwa. Chciwość i bezmyślność dużej części ludzi biznesu w tym kraju jest wymierzona nie tylko w resztę społeczeństwa, ale także w nich samych. Sądzę, że większość zamożnych osób w tym kraju już ma za sobą ten etap życia, w którym chodziło o jak najszybsze zgarnianie pieniędzy. Już nazgarniano, a teraz trzeba jakoś żyć. Właśnie – jak żyć? W ciągłym strachu przed gęstniejącym tłumem zazdrosnych nędzarzy żyjących poza murami luksusowych osiedli? Dobrobyt Europy Zachodniej powstał m.in. na skutek kompromisu pomiędzy bogatymi i resztą społeczeństwa. Ci pierwsi pojęli, że bardziej opłaca się podzielić zyskiem, niż doprowadzić do rewolty desperatów i masowej przestępczości. Wtedy mogliby stracić wszystko, łącznie z głowami własnymi i najbliższych. ADAM CIOCH RZECZY POSPOLITE Uratować bogatych Prowincjałki Andrzej R., kierownik nocnej zmiany wrocławskiej izby wytrzeźwień, tuż po wyjściu z pracy spowodował kolizję drogową. W wydychanym przez niego powietrzu było 2,7 promila alkoholu. Policjanci odwieźli delikwenta do... izby wytrzeźwień, gdzie spędził cały dzień jako pensjonariusz. Za spowodowanie wypadku odpowie przed sądem. OH ZAANGAŻOWANY Szefostwo podobnego przybytku, tyle że w Legnicy, postanowiło uspokajać swoich pijanych i nadpobudliwych pacjentów za pomocą muzyki, która sączyć się będzie z głośników zamontowanych w celach. Postawiono na Piotra Czajkowskiego, Annę Marię Jopek, odgłosy natury, m.in. szum morza, fal i wiatru. Byle bez tupotu białych mew! OH MORZA SZUM Jerzy Żurek umarł, ale na szczęście jeszcze żyje. Cała rodzina szykowała się na pogrzeb, kiedy do brata zmarłego zatelefonowała właścicielka zakładu pogrzebowego, aby poinformować, że zmarły mężczyzna ma się dobrze i leży w szpitalu. Rodzina zmarłego długo nie mogła w to uwierzyć, bo wcześniej informację o zgonie Żurka potwierdziły zgodnie szpital, policja i prokuratura! OH ŻYWY TRUP W Marysinie na Lubelszczyźnie do biura jednej z firm budowlanych wkradł się przez okno 20-letni Piotr P. W środku przygotował do wyniesienia: laptopa, drukarkę, flaszkę wódki i atlas Polski. Piotra P. na miejscu zatrzymała policja, ponieważ... zmorzyła go senność i zasnął przy robocie. Brak informacji, czy sen nadszedł po spożyciu połówki. KC ŚPIĄCY WŁAMYWACZ Niezachwiana do tej pory czołowa pozycja Polaków w ilości alkoholu we krwi została mocno zagrożona. Stało się to za sprawą pewnego niemieckiego kierowcy z Drezna. Otóż gdy owego 43-latka badano najpierw alkomatem, a następnie sprawdzono krew, okazało się, że ma we krwi 6,18 promila! Wynikiem tym drezdeński kierowca poprawił ubiegłoroczny wynik mieszkańca miasta Hagen, który miał jedynie 6,14 promila. A NIE BĘDZIE NIEMIEC...! MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Nikt rozumny tego rządu dzisiaj wspierać nie będzie, ponieważ ten rząd przyniesie Polsce kryzys i nic więcej. (Jan Rokita) ¶¶¶ Mam nadzieję, że wszyscy święci wstawiają się i za tym rządem, i za poszczególnymi ministrami. (Kazimierz Marcinkiewicz) Balcerowicz niech sobie żyje. ¶¶¶ ¶¶¶ (Andrzej Lepper) Kościół ma jasne stanowisko, że każde życie powinno być chronione, niezależnie od tego, w jakich okolicznościach zostało poczęte. (Abp Józef Michalik o ustawie antyaborcyjnej, przygotowywanej przez LPR) ¶¶¶ Kaczyński obiecał posprzątać po kątach, czyli doprowadzić do końca czystkę komunistów, przywrócić karę śmierci i potępiać dewiacyjne zachowania seksualne. („Il Giornale”) Rydzyk jest parodią kapłana. ¶¶¶ ¶¶¶ (Stefan Niesiołowski) Stosunek do Radia Maryja jest nieomylnym kryterium odróżniającym tych, którzy myślą prawdziwie po polsku, od tych, którzy tylko udają Polaków, a wysługują się kosmopolitycznym i antypolskim mafiom. (ks. prof. Jerzy Bajda, „Nasz Dziennik” 235/2005) ¶¶¶ Utrwalone w naszym społeczeństwie katolickie kłamstwo o rzekomej grzeszności sztucznych środków antykoncepcyjnych uznajemy za jedną z przyczyn uśmiercania zarówno nowo narodzonych, jak i nienarodzonych dzieci. Biblia nigdzie tego nie zabrania. (www.knp.lublin.pl, strona internetowa Kościoła Nowego Przymierza w Lublinie) Wybrały: OH, MAR Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r. NA KLĘCZKACH OBIECANKI KACZANKI WEJŚCIE SMOKA Przed wyborami PiS w swoim pakiecie socjalnym obiecywał wybudowanie 3 milionów mieszkań. A może nie były to czcze obietnice, tylko rzetelna zapowiedź tego, co nastąpi? Aby rzecz sprawdzić, skorzystaliśmy z najprostszej arytmetyki. Normalna kadencja Sejmu trwa ok. 1460 dni. Jeśli owe 3 miliony nowych mieszkań podzielimy przez tę liczbę, to wyjdzie nam, że Kaczory powinny budować 2055 mieszkań codziennie – z niedzielami i Bożym Ciałem włącznie. Musiałoby powstawać blisko 1,5 mieszkania na minutę. Cud… prawdziwy cud! MarS Watykan dobrze wie, że kraj, w którym są „konfitury”, to Chińska Republika Ludowa. Dlatego Stolica Apostolska bardzo chętnie nawiąże z ateistycznymi Chinami stosunki dyplomatyczne. Oczywiście, nie za darmo! Benedykt XVI zażądał, aby do Pekinu mógł przyjechać jego ambasador – nuncjusz apostolski. Ten jest wprawdzie na skonfliktowanym z Chinami Tajwanie, jednak za możliwość działania na terenie Państwa Środka czarni są gotowi natychmiast zerwać z wyspą stosunki dyplomatyczne. – Jeżeli mamy utrzymywać kontakty z Chinami, nawet nie jutro rano, ale zaraz, jeszcze dzisiaj wieczorem, nuncjusz, który jest na Tajwanie, jedzie do Pekinu – oświadczył watykański minister dyplomacji (sekretarz stanu) kardynał Angelo Sodano. No cóż, w Chinach mieszka 1,5 miliarda duszyczek do nawrócenia, a na Tajwanie – zaledwie 22,5 miliona... Nie wiadomo, czy Pekin ugnie się pod takim szantażem. Należy jednak pamiętać, że chińscy komuniści już raz pogonili kościelnych ze swoich ziem – w roku 1951. KC radnych: – To nie jest sztuka polityczna, lecz spektakl dla dzieci – wyjaśnia. Jeden ze słupskich radnych twierdzi natomiast, że spektakl dla dzieci będzie stanowił okazję do kolportowania obrzydliwych dowcipów o braciach Kaczyńskich. Skąd tak jednoznaczna opinia, nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że niektórym Polakom spod szyldu rządzącego PiS znów marzy się cenzura. Nawet wobec dzieci. RP ŚWIECZNIK NA DROGĘ ODPRAWY Premier Marcinkiewicz szuka poparcia dla swojego rządu pod skrzydłami Kościoła. W piątek, podczas spotkania z sekretarzem generalnym Konferencji Episkopatu Polski, bp. Piotrem Liberą, przedstawił przepis PiS-u na IV RP. Bezpośredniego błogosławieństwa nie uzyskał, ponieważ Libera czeka na opinię Sejmu. Panowie wymienili jednak stosowne uprzejmości, purpurat zapewnił Marcinkiewicza o modlitwie i obiecał, że w przyszłości będzie regularnie dyskutował z premierem nad najważniejszymi problemami podczas regularnych pogadanek. MW KS. DR BOKSER Na 1500 zł plus koszty sądowe został skazany dr Władysław Przybyś, proboszcz parafii Czchów koło Brzeska za pobicie dwóch uczniów podczas lekcji religii. Sutannowy nie przyznał się do winy, tłumacząc, że o żadnym biciu dzieci nie może być mowy, bo on jedynie rozdzielał niesfornych uczniów. Temida była jednak innego zdania, podobnie zresztą jak i biegli, którzy przesłuchiwali pobitych chłopców ze szkoły w miejscowości Piaski Drużków. Utytułowanemu proboszczowi, który działa m.in. w komisji kaznodziejskiej kurii w Tarnowie, nie w smak skazywanie przez jakieś ziemskie sądy, więc zapowiada odwołanie się od wyroku. Trafienie na praktykującego sędziego jest przecież bardzo realne. RP KSIĘŻYCOWA GŁUPOTA Słupscy prawicowi radni zgłupieli. Chcą zabronić wystawiania w miejscowym Teatrze Lalek widowiska „O dwóch takich, co ukradli księżyc”. Choć informacje o politycznych zastrzeżeniach dotarły już do aktorów, ci nadal kontynuują próby. Pierwszy pokaz przedpremierowy ma się odbyć 12 bm., zaś premiera – 10 grudnia. Dyrektor teatru Małgorzata Kamińska-Sobczyk ze stoickim spokojem podchodzi do tych zastrzeżeń dyscyplinarne miało sprawiedliwy przebieg dla obu stron” – stwierdził Orłowski. RP KASA DLA CARITASA! Caritas Archidiecezji Łódzkiej wyręcza państwowe urzędy pracy i pomaga bezrobotnym znaleźć zatrudnienie. Obecnie prawie 180 osób bierze udział w programie Ośrodka Aktywizacji Zawodowej i Społecznej Caritas. To oczywiście świetny interes dla keru – wspomniany program finansowany jest sowicie przez rządowy Fundusz Inicjatyw Obywatelskich (FIO). Na co konkretnie mogą liczyć bezrobotni? Na przykład na pomoc przy pisaniu podania, pomoc psychologiczną, a także udział w kursach, np. obsługi wózków widłowych czy robienia bukietów. Efekty tych wszystkich działań Caritasu są dotąd raczej niewielkie, ale nie o nie chodzi – ważne, żeby się kasa dla Kościoła zgadzała. PS SIOSTRA NA PLUSIE Tak sielankowej atmosfery w Pałacu Prezydenckim dawno nie było. Zwierzchnik sił zbrojnych Aleksander Kwaśniewski wspólnie z małżonką podejmowali kapelanów wojskowych. Pretekstem spotkania była kończąca się kadencja prezydenta i rocznica ingresu biskupa polowego Tadeusza Płoskiego, a także jego imieniny. W sielskiej-anielskiej atmosferze obdarowywano się prezentami (Kwaśniewski podarował Płoskiemu ryngraf z Matką Boską i obraz, prezydent z kolei otrzymał świecznik, podobnie zresztą, jak i Jerzy Szmajdziński – na zdjęciu). Wychwalano „godną podziwu służbę kapelanów”, ich troskę i „pochylanie się nad codziennymi sprawami żołnierzy i oficerów”. Było „sto lat”. Nikomu jednak nie przyszło do głowy, by zapytać o potężny szmal przeznaczany co roku na utrzymanie zbytecznej armii kapelanów i świątyń garnizonowych. PS POLICYJNY KOP Już niejednokrotnie na naszych łamach broniliśmy policjantów, którym najbardziej dokopują nie przestępcy, lecz przełożeni zza biurek. Dlatego popieramy w pełni powołanie Komitetu Obrony Policjantów (KOP). Chce on bronić funkcjonariuszy, wobec których wszczęto postępowanie dyscyplinarne. Jak twierdzi nadkom. Robert Orłowski z KOP, coraz częściej w postępowaniach dyscyplinarnych dochodzi do wypaczeń, niejednokrotnie też wewnątrzpolicyjne śledztwa stają się okazją do tłumienia krytyki i oporu. „Nie chodzi nam o to, by winny policjant uniknął kary, ale by postępowanie Siostra Halina, która uczy religii w poznańskiej Szkole Podstawowej nr 74, dorabia sobie na boku, zmuszając dzieci do kupowania od niej różnorodnych dewocjonaliów. Jeśli któryś z uczniów nie daje siostrze zarobić, dostaje tzw. minusiki i np. nie może przystąpić do Pierwszej Komunii Świętej. Ksiądz proboszcz nie reaguje na skargi rodziców, zaś dyrektorka szkoły twierdzi, że są to sprawy wewnętrzne jej placówki i sama potrafi je załatwić. Coś nam się wydaje, że zarówno wielebny, jak i szefowa placówki, chowają głowy w piasek niczym strusie. Uważają widocznie, że handel świętościami w szkole nie jest grzechem. Stawiamy im „minusika”! BS KULISY KULIS Watykan poważnie rozważał, czy nie skierować pozwu przeciw redakcji włoskiej gazety „Limes”, która we wrześniu br. zamieściła szczegóły ostatniego konklawe (relacja jednego z obecnych na nim kardynałów). Tym samym Kościół chciał wymusić na dziennikarzach ujawnienie nazwiska informatora, aby go ukarać za złamanie tzw. tajemnicy papieskiej. Opisano też kulisy obrad i pozyskiwanie poparcia wśród członków kolegium kardynalskiego przez obecnego papieża. Stolica Apostolska odstąpiła od sprawy w obawie przed negatywnym rozgłosem. Watykan pośrednio przyznał, że zamieszczona w „Limes” publikacja jest prawdziwa. Kardynałowie liczą, że poprzez odstąpienie od procesu przeciw dziennikarzom „Limes” sprawa się wyciszy. Mogą się grubo pomylić. KC JAK CIĘ WIDZĄ... Włoska „La Repubblica” zauważyła, że Joseph Ratzinger, odkąd przeistoczył się w papieża Benedykta XVI, zmodernizował swój styl bycia. Nosi najmodniejsze i najdroższe okulary antysolarne, czerwone (sic!) mokasyny oraz czapkę z daszkiem. Tymczasem, jak podkreśla gazeta, kiedy jeszcze był kardynałem, chodził w zwykłej sutannie – niczym szeregowy ksiądz. Cóż, władza zmienia ludzi... KC KOBIETY NA AMBONY! Kobiety podbijają Kościoły w Ameryce. W ciągu ostatnich dwudziestu lat liczba duchownych płci pięknej potroiła się. W konserwatywnym Żydowskim Seminarium Teologicznym wśród studentów rozpoczynających studia rabinackie panie stanowią 34 proc., a w seminarium reformowanym – już 50 proc. Również na wielu uczelniach protestanckich przygotowujących 5 przyszłych duszpasterzy kobiety stanowią zdecydowaną większość. Zdaniem katolickiego naukowca Leona Podlesia, protestancki stan duchowny za kilkanaście lat stanie się zawodem typowo kobiecym. Niektórym hierarchom to zupełnie nie odpowiada, ale są i tacy, którzy uważają panie za bardziej predysponowane do służby duszpasterskiej ze względu na umiejętność posługiwania się tzw. kobiecą intuicją w rozumieniu spraw ducha. A w Kościele rzymskokatolickim kobiety też mogą dużo na ambonie... posprzątać. MW TRUPY W CENIE Z okazji sezonowego zainteresowania życiem pozagrobowym amerykańskie czasopismo „Forbes” opublikowało ranking najlepiej zarabiających nieboszczyków. Na pierwszym miejscu króluje wciąż Elvis Presley, który tylko w ciągu ostatniego roku „zarobił” 45 milionów dolarów na sprzedaży płyt i licencji. Wciąż wysoko stoją akcje Johna Lennona, Marilyn Monroe, J.R.R. Tolkiena i rysownika Charlesa Schulza. W czołówce martwych celebrities nie znalazł się Jan Paweł II. Ile zarobił na nim do tej pory Kościół? Jeden Pan Bóg wie! MW ISLAMIEJEMY Sania Marza jest pierwszą w historii hinduską sportsmenką, która liczy się – i to bardzo – w światowym tenisie. Kibicują jej dziesiątki milionów Hindusów, a zwłaszcza Hindusek. No i doigrała się. Islamski duchowny z Kalkuty obłożył ją fatwą, czyli klątwą, za to, że występuje w odsłaniających ciało strojach tenisowych. Taka fatwa oznacza śmierć – zazwyczaj skrytobójczą, więc policja otacza Sanię całodobową opieką, tak jak słynnego pisarza Rushdiego. Dzielna 18-letnia dziewczyna podczas kolejnego turnieju założyła koszulkę z napisem „Grzeczne dziewczynki nie przechodzą do historii”. Oto do czego prowadzi fundamentalizm religijny. U nas już niedługo trzeba będzie otrzymywać specjalne zezwolenia od proboszcza na nadawanie noworodkom imion: Marek Jurek. MarS 6 Onanizm.pl olscy onaniści doczekali się własnego forum w Internecie. Nie ma ono charakteru hobbystycznego, lecz cel bardzo konkretny – wyzwolenie z uzależnienia. Jest rzekomo prywatną inicjatywą nastoletniego onanisty. P Oprócz dyskusji na powyższy temat oraz opisów zmagań z nałogiem użytkownicy mają do dyspozycji dział publicznych deklaracji czystości, w którym mogą „powiedzieć całemu światu, że nie będą się masturbować”. Mogą również zaopatrzyć się w kalendarzyk do odnotowania codziennych wzlotów i upadków. W kwestii wymiany najskuteczniejszych sposobów walki forumowicze oryginalnością specjalnie nie grzeszą – aż do znudzenia powtarza się wiara w Boga, spowiedź, komunia, koronka i różaniec. Kenny (lat 15) – jeden z moderatorów przedstawiający się jako „specjalista od onanizmu” – poleca odmawianie każdego wieczoru modlitwy: „Wszechmogący i najłaskawszy Boże, wejrzyj na nasze prośby i uwolnij nasze dusze od pokus złych myśli, abyśmy mogli być godnym przybytkiem Ducha Świętego. Panie, zanosimy do Ciebie prośby, abyś uwolnił dusze nasze od nieczystych i niedobrych myśli i zachował je nieskażone oraz raczył oświecać łaską Ducha Świętego. Boże, który oświecasz każdego człowieka na ten świat przychodzącego, oświeć nasze serca jasnością swej łaski, abyśmy zawsze żywili myśli godziwe i miłe Twojemu Majestatowi oraz szczerze Cię kochali. Przez Chrystusa, Pana naszego, Amen”. Jeśli to wymyśliły same dzieciaki, to my jesteśmy dziewice orleańskie. AK Święte oko a ulicach Chełma zainstalowano składający się z czternastu kamer (docelowo ma ich być 22) nowoczesny system monitoringu miasta. N Kosztował 1,5 miliona zł, z czego 75 proc. wyłożyła Unia Europejska. Fale, przesyłane przez kamery drogą radiową, zbiera specjalistyczny przekaźnik umieszczony na... kościelnej dzwonnicy, skąd obraz przekazywany jest do centrum odbioru mieszczącego się w komendzie policji. Super! Aby jednak system zadziałał, prezydent Chełma Krzysztof Grabczuk (Platforma Obywatelska) uznał, że elektronikę trzeba skropić święconą wodą. Poproszono więc pana księdza infułata Kazimierza Bownika (na zdjęciu – obok Grabczuka), by zechciał wspólnie przeciąć wstęgę i pomachać kropidłem. Za skromne „co łaska”. Ciekawe, czy honorarium duchownego w 3/4 także pokryła UE... AK, KC Fot. CUMULUS AR „Fuck” rozszyfrowany K Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r. POLSKA PARAFIALNA atolickie zasoby wiedzy bywają źródłem mnóstwa bardzo ciekawych i pożytecznych informacji. Pod pewnymi względami zdecydowanie lepszymi od świeckich. Oto internetowa katolicka „Encyklopedia zjawisk XXI wieku – OKIEM” w rozdziale poświęconym niemoralnej z punktu widzenia Kościoła prezerwatywie ubogaca owieczki wiadomością, że „nieeleganckie słówko „fuck” pochodzi od wydarzenia, kiedy to wyniszczona wojnami i zarazami Anglia była dotknięta niżem demograficznym. Król wydał wtedy dramatyczny edykt w celu odwrócenia tego zjawiska, którego skrót brzmiał właśnie F.U.C.K. - „Fornicate Under Command of the King” (Cudzołożyć na rozkaz króla). Edykt zawieszał kary za cudzołóstwo i nakłaniał do tego wszystkich”. Zabrakło konkretów, jaki król i kiedy... SK Legnickie Pole już po raz wtóry wpisuje się do historii jako miejsce walki. Tym razem walczą ze sobą Muzeum Miedzi w Legnicy i tamtejsza kuria biskupia. Poszło o budynek Muzeum Bitwy pod Legnicą (należy on do Muzeum Miedzi) – stosunkowo niewielką budowlę i parcelę tuż obok kościoła. Gruntu tam bardzo mało – mniej niż 40 arów – a obiekt już mocno podniszczony. Mimo to obie strony kruszą kopie, bo interes z posiadania zabytku może się okazać wielce lukratywny. Jak twierdzi Walentyna Trzepacz zatrudniona w Muzeum Bitwy pod Legnicą, pobliska budowla sakralna powstała jako kościół katolicki pw. Trójcy Świętej w miejscu, gdzie św. Jadwiga miała odnaleźć ciało swego syna, Henryka Pobożnego, po bitwie z Tatarami. W czasach reformacji świątynia przeszła we władanie ewangelików i tak było do czasu drugiej wojny światowej. Do 1961 r. budynek stał opuszczony, a potem powstało w nim muzeum. Według urzędników starostwa legnickiego, istnieją dokumenty świadczące, że od kilkudziesięciu lat Muzeum Bitwy pod Legnicą było placówką należącą do Muzeum Miedzi w Legnicy – choć oficjalnie nie ma na to żadnego aktu prawnego. Ostatecznie – jak twierdzą – zawsze można tu zastosować zapis o zasiedzeniu. Zupełnie inaczej podchodzi do tematu legnicka kuria, która na hasło: budynek do wzięcia – wytacza wszystkie armaty. Biskup legnicki Pole walki Stanisław Rybak wydał polecenie zarzucenia sieci na nieruchomość. Zdaniem obecnego proboszcza parafii w Legnickim Polu, a jednocześnie „kustosza sanktuarium”, ks. prałata Andrzeja Tracza – Kościół upominał się o sporną nieruchomość już od początku lat 90. Teraz kościelny pomysł na kasę jest bajecznie prosty. Kościółek Trójcy Świętej po przejęciu przez diecezję nie będzie służył celom kultu religijnego, lecz pozostanie muzeum. Po co? Naszym zdaniem, po to, aby muzeum płaciło kurii czynsz. A skoro muzeum jest biedne jak mysz kościelna, to od czego jest państwo lub gmina? Żeby je dotować! Walentyna Trzepacz twierdzi, że jeśli w budynku pozostanie muzeum, to z pewnością zmieni się jego charakter i wystawy. – Właściwie to nie będzie już muzeum bitwy, tylko kościelne z zupełnie inną ekspozycją. Ksiądz Tracz kontratakuje. – Czy będzie muzeum? Oczywiście! Chcemy je tylko ulepszyć, bo jedna stała wystawa to za mało. A przecież liczy się nie tylko bitwa iertych z kolegami proponuje wprowadzenie zakazu aborcji nawet tych płodów, które są skutkiem gwałtu. Partia Kaczorów szuka poparcia LPR... Projekt zakazu aborcji ciąży powstałej w wyniku gwałtu prezentował Krzysztof Bosak – najmłodszy poseł obecnej kadencji, a jednocześnie typowy produkt Młodzieży Wszechpolskiej. Krzysztof Bosak ma 23 lata i został wybrany do Sejmu z województwa lubuskiego. Jego kampania była prowadzona ze sporym rozmachem. Z tysięcy plakatów rozlepionych po wielu miejscowościach Lubuskiego do dziś patrzy na przechodniów „nadzieja dla Polski” (to jego hasło wyborcze). To właśnie Bosak prowadził we Władysławowie protesty weszpolaków przeciw wizycie statku aborcyjnego. To on był autorem zdjęć uczestników Parady Równości, zamieszczonych później na stronie MW z podpisem „dewianci” (w tej sprawie toczy się sprawa sądowa). Aktywnie działa w strukturach Młodzieży Wszechpolskiej, jest przewodniczącym Okręgu G – trzeba będzie przygotować coś na temat stuletniej historii benedyktynów. Tu trzeba robić inne wystawy, a nie cieszyć się jedną przez 30 lat. Co na to Muzeum Miedzi? – To muzeum jest na miejscu znalezienia ciała Henryka Pobożnego, a nie na jakimś miejscu szczególnym dla zakonu benedyktynów – tłumaczy Łucja Wojtasik-Seredyszyn z działu sztuki legnickiego muzeum. – Ale Kościół ma takie zamiary, by zmieniać ekspozycje... – Owszem, są takie zapędy – ale na razie muszą być powstrzymane, bo wnieśliśmy powództwo do sądu administracyjnego, żeby nie było żadnych wątpliwości co do tego, kto jest właścicielem. Prałat Tracz jawi się nie tylko jako opiekun dóbr kultury, ale też jako miejscowy bojownik przeciw bezrobociu. Twierdzi, że przy renowacji niszczejącego zabytku będzie można dać pracę wielu ludziom. Skąd weźmie na to szmal? – Chodzi o pieniądze z Unii Europejskiej – otwarcie przyznaje prałat. – Wystąpi się z wnioskiem o dotację dla dóbr kultury. Oczywiście, nie zrobimy tego tylko jako parafia... Przy okazji ks. Tracz zaznacza, że do zrobienia jest wiele, choćby główny fresk w jego kościele, którego renowację kalkuluje na mniej więcej milion do półtora miliona złotych. A przecież posiadanie muzeum i „działalność na niwie” znacznie ułatwiłaby skuteczne wyciąganie łapek nie tylko do Unii. W walce między Kościołem a muzeum poleci zapewne czyjaś głowa, ale tym razem już nie Henryka Pobożnego... DARIUSZ JAN MIKUS Lubuskiego MW, a na szczeblu centralnym – rzecznikiem prasowym tej organizacji. Wrogowie Bosaka to komuniści, którzy – według niego – po 1989 roku nadal sterują mediami, a poza nimi: układ okrągłostołowy, Woodstock i sam Owsiak oraz osoby straszące Polaków wizją państwa kościelnego. Młody poseł słucha Radia Maryja, za największe swoje autorytety uważa oczywiście Jana Pawła II, kardynała Stefana Wyszyńskiego, Romana Dmowskiego i Ronalda Reagana (za walkę z komunizmem). W wyniku układu parlamentarnego partia Kaczyńskich często będzie musiała szukać poparcia wśród posłów LPR. Jaka będzie cena tego poparcia? Bez wątpienia LPR będzie chciał realizować swoje pomysły lustracyjne, antyaborcyjne i prokościelną politykę państwa. Co, niestety, rokuje, że Polacy po rządach takich posłów jak Krzysztof Bosak mogą chodzić na bosaka... JAROSŁAW RYBAK Bosak Giertycha Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r. Prokurator występuje w roli adwokata oskarżonego. Policjanci usiłują zaciemnić dochodzenie. Dlaczego? Oskarżony to ksiądz. Ksiądz Wojciech Zyśk jest szefem łomżyńskiego Caritasu, a więc figurą nie byle jaką. W takim mieście jak Łomża, gdzie sutannowi odgrywają olbrzymią rolę, księdzu dyrektorowi nie może spaść z głowy choćby jeden włos. Nawet jeśli spowodował na drodze wypadek, w wyniku którego zginął 11-letni chłopak. – Zresztą po co robić zaraz awanturę, skoro dzieciakowi i tak już nikt nie przywróci życia... – stwierdził jeden z policjantów. Tego dnia ksiądz Wojciech Zyśk z Łomży gnał jak szalony przez podłomżyńskie Konarzyce. Choć to teren zabudowany i w pobliżu znajduje się szkoła, jego seat nie zwolnił nawet przed pasami dla pieszych. Nagle na wprost szkoły nadjechał na rowerze 11-letni Marcin. Chłopiec wracał do domu z pobliskiego boiska. Kierowca w ostatniej chwili nacisnął pedał hamulca, ale i tak uderzenie było potężne. Ciężko rannego chłopca pogotowie odwiozło do szpitala, lecz dzieciak nie odzyskał przytomności i po kilkunastu dniach zmarł. POLSKA PARAFIALNA Nietykalny – Choć od wypadku minęło już kilka miesięcy, nie mogę dojść do siebie – mówi ze łzami w oczach ojciec Marcina. – Ale najgorsze jest to, że ani policja, ani prokurator nie chcą ze mną rozmawiać o przyczynach i sprawcy wypadku. Mój syn został potrącony przez księdza, który usiłuje wymigać się od sprawiedliwości. Odnoszę wrażenie, że prokurator występuje w roli adwokata sprawcy wypadku i próbuje go uniewinnić. – Tego wypadku można było uniknąć lub zmniejszyć jego skutki – opowiada jeden z mieszkańców Konarzyc. – W tym dniu była doskonała widoczność i ładna pogoda. – Byłem na miejscu tragedii zaraz po wypadku. Ksiądz, nie przejmując się przejechanym dzieckiem, natychmiast ściągnął naszego proboszcza i wspólnie w policyjnym radiowozie ustalali sposób działania. Dziwiłem się, że sprawca tragedii prowadził samochód z ręką w gipsie. Najbardziej wkurzyło mnie jednak to, że początkowo usiłował nawet wmawiać, że wypadek spowodował ktoś inny. Dowiedziałem się później, że seat jechał z prędkością ponad... 50 kilometrów na godzinę, co jest nieprawdopodobne. Przy takiej szybkości kierowca iskupi warszawscy obiecywali, że nie wezmą złotówki z publicznej kasy na budowę Świątyni Opatrzności Bożej. I słowa dotrzymali. Wzięli 20 milionów złotówek. B zdążyłby zahamować i nie byłoby tak poważnych obrażeń u chłopca. – To oszustwo w biały dzień – mówi ojciec Marcina. – Początkowo chciano nam wmówić, że Marcina potrącił jakiś inny samochód i dopiero potem syn wpadł na maskę pojazdu księdza. Na szczęście to kłamstwo szyte grubymi nićmi upadło. – Ksiądz Zyśk pracował kiedyś w naszej parafii i nawet udzielał komunii Marcinowi – opowiada matka ofiary wypadku. – Teraz okazał się zabójcą naszego syna. Kilka dni po wypadku ksiądz przyszedł do nas, aby stwierdzić, że do tragedii doszło nie z jego winy. Nawet nie przeprosił. Jak nas poinformował Tomasz Wilk, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej w Łomży, „postępowanie zostało umorzone wobec stwierdzenia braku znamion czynu zabronionego”. przeznaczy na utworzenie „Instytutu Papieża Jana Pawła II” w ramach Świątyni Opatrzności Bożej akurat kwotę 20 mln zł! – oznajmił Katolickiej Agencji Informacyjnej uradowany ksiądz prałat Ma- Cud mniemany Wierni są twardzi i żadne apele o wspomożenie budowy Świątyni Opatrzności Bożej nie skutkują. Jeszcze niedawno prymas Józef Glemp biadał, że brakujących (tylko na zakończenie stanu surowego) 20 milionów złotych jak nie było, tak nie ma, aż tu nagle... zdarzył się cud: – Samorząd województwa mazowieckiego rian Raciński, ekonom archidiecezji warszawskiej. Czyli załatwili rzecz tak: budują dla siebie pałac, ale zabrakło funduszy. Nie wyciągną łapy po pieniądze publiczne, bo obiecywali niedawno, że tego nie zrobią (vide: Glemp: – No nie wiem... Struzik: – Niech eminencja bierze, nie będę patrzył. Oznacza to uniewinnienie sprawcy śmierci Marcina. Decyzja prokuratury nie jest jednak prawomocna. Jeśli zaś idzie o wspomniany gips na ręku kierowcy seata, prokuratura stwierdziła za biegłym lekarzem, „iż unieruchomienie stawu nadgarstkowego nie prowadziło do takiej dysfunkcji kończyny, aby utrudniało to w istotny sposób prowadzenie samochodu”. oświadczenie biskupa Mariana Dusia z 16 grudnia 2004 r. „W związku z toczącą się w kręgach politycznych dyskusją na temat finansowania budowy świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie...”). Wykombinowali więc, że wezmą, ale na... wyposażenie dodatkowe. I niech im ktoś teraz zarzuci, że kłamali! 4 listopada 2005 r. w warszawskiej Sali Kongresowej odbył się koncert z okazji imienin JPII i w antrakcie kard. Glemp oraz marszałek sejmiku mazowieckiego Adam Struzik (PSL) podpisali list intencyjny w sprawie sponsoringu. Co ciekawe: Struzik zagwarantował wypłatę 20 „melonów”, choć nieznana jest jeszcze koncepcja instytutu. Muzeum, ośrodek szkoleniowy, hotel dla biskupów...? – Nie chcemy, aby instytut zamknął się tylko do części muzealnej; planujemy stworzyć także część twórczą, dzięki której osoba i dzieło Jana Pawła II staną się bliskie człowiekowi – kluczy ks. Raciński. Nie wykluczył też „dalszej pomocy władz województwa mazowieckiego na rzecz archidiecezji warszawskiej celem utrzymania placówki”. Żeby wszakże stworzyć pozory aktywnej działalności, wysokie układające się strony postanowiły, że do 20 listopada zostanie powołana tzw. rada powiernicza, której zadaniem będzie opracowanie statutu instytutu i uzyskanie dla niego osobowości prawnej. Potem powołają dyrektora i jego zastępcę (zostaną wyznaczeni przez urząd marszałkowski 7 Czy łomżyńska prokuratura zrobiła wszystko, by wyjaśnić prawdziwe przyczyny wypadku i śmierci 11-latka, czy też – zgodnie z sugestiami rodziców ofiary i wielu mieszkańców Konarzyc – umorzyła śledztwo w interesie sutannowego? Oto pytania, na które na razie nie znamy odpowiedzi. RYSZARD PORADOWSKI Fot. archiwum i kard. Glempa), których zadaniem będzie uruchomienie Instytutu do końca pierwszego kwartału 2006 r. Sprawdziliśmy okoliczności, w jakich Struzik zdołał wyszarpnąć z kasy samorządu taką górę pieniędzy... Hasło rzucono 25 kwietnia 2005 r. podczas posiedzenia Sejmiku Województwa Mazowieckiego: „Oddając cześć Największemu Polakowi w historii naszego Narodu – Karolowi Wojtyle – Papieżowi Janowi Pawłowi II (...) postanawia się wesprzeć inicjatywy podejmowane w ramach budowy Świątyni Opatrzności w Warszawie...” – czytamy w Uchwale nr 33/05. Jej wykonanie radni powierzyli Zarządowi Województwa. Ten z kolei, 28 września 2005 r., postanowił, że „przyjmuje do aprobującej wiadomości treść Listu Intencyjnego pomiędzy Województwem Mazowieckim a Archidiecezją Warszawską, dotyczącego intencji podjęcia działań w celu utworzenia instytucji kultury – Instytutu Jana Pawła II”, zaś „do podpisania Listu upoważnia Marszałka Województwa Mazowieckiego” (Uchwała nr 1829/220/2005). Wszystko lege artis, tylko wciąż brak odpowiedzi, dlaczego akurat brakujące prymasowi do ruszenia z budową Świątyni Opatrzności dwadzieścia milionów, a nie na przykład pięć...? Sprawa jest jeszcze „ciepła”, ale już wkrótce postaramy się odpowiedzieć na powyższe pytanie, zaspokajając ciekawość samotnych matek na głodowym zasiłku, bezrobotnych i wszelkiej biedoty z bogatego Mazowsza... DOMINIKA NAGEL 8 Rzymski cesarz Kaligula mianował senatorem swojego konia. Bracia Kaczyńscy senatorem zrobili... Koguta. Wielokrotnie pisaliśmy w „FiM” o aferach i marnotrawstwie na kolei („Burdel na kółkach” 23/2003, „Jak to się robi w III RP” 25/2003, „Nie dbać o bagaż” 45/2003, „Walka kogutów” 47/2003, „Jajeczko częściowo nieświeże” 25/2004, „Pociągi długo nie pociągną” 31/24, „Wykolejona kolej” 11/2005, „Gra w klocki” 31/2005). Za rządów Kaczyńskich i Kogutów tematów też nam, niestety, nie zabraknie. Do starcia doszło między Ryszardem Nowakiem, pełnomocnikiem PiS-u w Nowym Sączu (wtedy jeszcze był posłem), a Jarosławem Kaczyńskim. Nowak nie chciał, wbrew poleceniu Kaczora, wpuścić Stanisława Koguta, przewodniczącego Sekcji Krajowej Kolejarzy NSZZ „Solidarność”, na listę wyborczą PiS-u. A z jakiego to powodu tak podskoczono głównemu szefowi partii? Po prostu ludzie znający Koguta uważali, że Kogut przyniesie PiS-owi więcej szkody niż pożytku. Dlaczego? Popularność Koguta, zdaniem działaczy PiS-u z okręgu nowosądeckiego, jest pozorna, głównie nadmuchiwana przez lokalną prasę typu „Głos Małopolski” (własność Staszka Koguta) oraz Kościół, który szczodrze korzysta z ośrodka sanatoryjnego Fundacji Pomocy Osobom Niepełnosprawnym w Stróżach. Ten luksusowy ośrodek również jest własnością Koguta, zaś jego gazeta jest sponsorowana przez PKP Cargo SA i inne spółki kolejowe. Tak się trzeba w życiu ustawić. Staszek potrafi! Jest gut, Ko gut! Ale argumenty przeciw Kogutowi nie przekonały prezesa Jarka, bo członek PiS, a już najlepiej poseł, powinien mieć dużo kasy i plecy u czarnych. Prezydenckiego brata nie przekonały nawet zarzuty, że jego protegowany Kogut jest skłócony ze wszystkimi liczącymi się postaciami życia społeczno-politycznego Nowosądecczyzny, a między innymi z Krzysztofem Pawłowskim (członek Opus Dei, rektor Wyższej Szkoły Biznesu w Nowym Sączu, która jest kuźnią kadr PiS-u). Prezes Kaczyński dopiął swego. Kogut wszedł na listę wyborczą do Senatu. Przecież dzięki niemu można było uzyskać głosy członków „Solidarności” z sekcji krajowej kolejarzy, której Staszek jest przewodni- czącym! Mało tego, całe PKP też mogło wesprzeć PiS, bowiem nasz bohater jest członkiem rady nadzorczej tej firmy. Staszek Kogut to człowiek orkiestra, ale zarazem wielki spryciula. Natychmiast obkleił wszystkie dworce kolejowe w okręgu nowosądeckim swoimi kolorowymi plakatami. e Wrocławiu ruszył proces sądowy o naruszenie dóbr osobistych wytoczony Telewizji „Trwam” przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Owsiak oskarża Rydzykową telewizję o to, że wielokrotnie emitowała film „Przystanek Woodstock – przemilczana prawda”, ukazujący nieprawdę i szkalujący Fundację WOŚP. Oto nasza rozmowa z szefem Fundacji WOŚP: – Z jakich powodów fundacja zaskarżyła Telewizję „Trwam”? – Nie zgadzamy się ze stwierdzeniem, że na Przystanku Woodstock można było swobodnie kupić narkotyki w wyznaczonych do tego miejscach. W filmie oskarżano nas także o deprawowanie młodzieży, co jest absurdalne. Ta wielka impreza dla młodych ludzi służy między innymi walce z narkomanią, W Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r. SAMI SWOI Nawet okna plajtującego sanatorium kolejowego w Krynicy demonstrowały wdzięczną buźkę Koguta. W trakcie kampanii wyborczej PKP SA podejmował decyzję o sprzedaży kolejowego szpitala uzdrowiskowego (spółka z o.o.) w Ciechocinku. Kogut w imieniu kolejowej „Solidarności” oraz jako reprezentant Rady Nadzorczej PKP, był oczywiście za sprzedażą. Doradca PKP SA, Frąckowiak i Wspólnicy-Konsulting sp. z o.o. z Poznania przystępują do roboty i przygotowują przetarg. Kogutowi wisi to wielkim kalafiorem, bo on już jest senatorem! Zapomniał, że był zwolennikiem rozbicia PKP na kilkadziesiąt spółek, co jest chore. Jako jeden z przykładów podajemy dworzec Kraków Główny, na którym byliśmy ostatnio podczas podróży służbowej. Budynkiem dworca zarządza Spółka PKP Nieruchomości. Tory kolejowe należą do Spółki Polskie Linie Kolejowe. Natomiast trakcją elektryczną zarządza Spółka PKP Energetyka. Normalne, że nikt o cudze, choć na własnym podwórku, nie dba. Jeszcze piciem wódy i innymi patologiami, z którymi mamy do czynienia w Polsce. Tyle że nie robimy tego pod szyldem Kościoła... To chyba nasz największy grzech. Ale czy młodzi ludzie nie mogą zbierać pieniędzy na chore śmieszniej było, gdy przyjrzeliśmy się tablicom „Przyjazdy – odjazdy”. Pudło tej tablicy jest własnością spółki PKP SA. Urządzenie sterujące wyświetlaniem cyfr i liter należy do spółki Informatyka Kolejowa. To nie wszystko. Przewód elektryczny zasilający tablice jest własnością PKP Energetyka. Całością tego porąbanego badziewia zarządza PKP Przewozy Regionalne. I tak jest na wszystkich polskich dworcach kolejowych! A co na ten burdel Andrzej Wach, prezes Zarządu PKP SA, a jednocześnie wiceprezydent Konfederacji Pracodawców Polski? Ano, cały tryska szczęściem, bo niedawno na Dworcu Centralnym w Warszawie pojawił się samoobsługowy automat do sprzedaży biletów! Prezes uważa ten fakt za przełom równy wynalezieniu prochu i gaworzy jak potłuczony: – Pojawią się nowe typy biletów na pociąg, np. bilet kolejowy obejmujący również taksówkę dowożącą pasażera z dworca w dowolny punkt miasta... Dzisiaj można kupić energię elektryczną od PKP, kolej może założyć telefon, udostępnić Internet... Cóż, to naprawdę przełom. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że 43 procent torów kolejowych nie nadaje się do jazdy. Powiemy krótko: nie chcemy taksówki ani energii elektrycznej od kolei, nie chcemy również, żeby PKP zakładała nam telefon i Internet... Chcemy jednego: niech się pociągi nie spóźniają, mają czyste wagony i bezpieczny tabor. Pociąg relacji Katowice–Przemyśl, na który czekałyśmy w Krakowie, przyjechał z opóźnieniem... półtorej godziny! Byłyśmy również świadkami w ostatnim miesiącu, jak pociągi – Pierwsza odsłona procesu we wrocławskim sądzie zakończyła się bardzo szybko... – Bo choć chciałem przekazać kasetę wideo z nagranym kłamliwym filmem, sędzia Lidia Mazurkiewicz-Morgut stwierdziła, że nie Owsiak trwa dzieci i bawić się później, niekoniecznie w salce parafialnej? Przecież nie wszystkim to odpowiada. – Oskarżono Pana o rozpoczęcie wojny z Telewizją „Trwam”... – To nie jest wojna z Telewizją „Trwam”. Chcę po prostu powiedzieć: Stop nieprawdzie! To, co ta telewizja pokazała, jest kłamliwe i szkalujące. ma takiej potrzeby, gdyż sąd dysponuje kasetą. Ponadto Krystyna Kosińska, pełnomocnik fundacji „Lux Veritatis”, do której należy „Trwam”, wniosła o odrzucenie pozwu jako całkowicie bezzasadnego, podważając nie tylko nasze zarzuty dotyczące treści, ale nawet sam fakt wyemitowania tego filmu! W ciągu 14 dni mam sprecyzować pozew. Jestem rozczarowany takim obrotem sprawy, ponieważ 5 listopada o godz. 11 na Jasnej Górze w Częstochowie odbyła się uroczysta msza wieńcząca XXII Pielgrzymkę Kolejarzy. Przewodniczył ksiądz biskup Jan Śrutwa. Prezes PKP SA – Andrzej Wach – powiedział podczas mszy: „My, kolejarze, spotykamy się na Jasnej Górze przed Cudownym Obrazem Matki Bożej. Tutaj szukamy tak potrzebnego nam pocieszenia i umocnienia w wierze. Pielgrzymujemy też, aby podziękować za okazaną łaskę i szukać wsparcia w trudach naszego życia. Tu łączymy się w modlitwie o pomyślną przyszłość dla naszej Ojczyzny, dla naszych kolei i dla naszych rodzin. Niechaj w chwilach trudnych otuchy dodadzą nam słowa naszego Ojca Świętego: Niech nasza modlitwa będzie pokorna!”. Tyle prezes kolejowy Wach. Okazuje się, że pokorna modlitwa jest dobra na wszystko, nawet na rozpierduchę PKP, a jak trwoga, to do Boga! z Warszawy Wschodniej do Warszawy Centralnej przyjeżdżały z opóźnieniem... blisko dwugodzinnym! Kaczyński, Wach i Kogut są sprawcami rewolucyjnej niespodzianki. Na trzy dni przed drugą turą wyborów prezydenckich z wielką pompą uruchomili Szybką Kolej Miejską w Warszawie, która miała znacznie skrócić czas przejazdu między centrum stolicy a jej peryferiami. Warszawiacy ucieszyli się. Niepotrzebnie. Był to chwyt wyborczy. Poprzednim, starym pociągom elektrycznym (tzw. żółtki) przejechanie trasy Warszawa–Falenica zajmowało aż 48 minut. Natomiast te nowoczesne, składające się na Szybką Kolej Miejską, ten sam odcinek przejeżdżają w czasie tylko... 48 minut! I taka będzie Polska Kaczyńskich i Kogutów... Pora umierać! Po kolei! ZOSIA WITKOWSKA MICHAŁ POWOLNY myślałem, że zakończy się ona bardzo szybko, tymczasem tracimy czas. – I wygląda na to, że proces może się ciągnąć bardzo długo. – Na to wygląda. Kolejny termin rozprawy wyznaczono na 28 grudnia. – Wielu Polaków oglądało przecież ten film na ekranach Telewizji „Trwam”... – Przekonujemy się o tym codziennie, jako że zaraz po zakończeniu pierwszego dnia procesu zgłosiło się do nas wielu przyjaciół, którzy mówili krótko: „Widziałem, jestem do waszej dyspozycji jako świadek”. Dziękuję im za to, lecz mam nadzieję, że nie będziemy potrzebowali świadków, aby udowodnić ten fakt. – Czego domaga się fundacja od właściciela „Trwam”? – Przeprosin i odszkodowania w wysokości 1000 zł. Rozmawiał RP Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r. Egzekutorzy Nadeszły złe czasy dla dłużników. Instytucjom finansowym opłaca się sprzedawać kłopotliwe wierzytelności nawet za ułamek ich nominalnej wartości, a reklamy firm windykacyjnych aż strach czytać. Jedne zapewniają: „Jesteśmy wszędzie”, inne: „Nasi pracownicy wywodzą się z Wojsk Specjalnego Przeznaczenia”... Puk, puk! Kto tam? Błąd! W dzisiejszych czasach, zamiast bezmyślnie ujawniać obecność w domu, warto głęboko zastanowić się, kto może nas odwiedzić o całkiem nieoczekiwanej porze... Jeśli nie jesteśmy byłymi komuchami, raczej nie powinniśmy się spodziewać delegacji od Ziobry i Wassermanna. Może więc kontrola, sprawdzająca, czy mamy w domu radioodbiornik lub telewizor? Niewykluczone, skoro bunt przeciwko wszechobecnym transmisjom religijnym wyraziliśmy zaniechaniem płacenia abonamentu. A może dobija się pomoc społeczna, żeby znaleźć w łóżku konkubenta? Też prawdopodobne, szczególnie gdy z niedostatku pokusiliśmy się o wyżebranie zasiłku dla osoby samotnie wychowującej dziecko. Policja pragnąca upewnić się, czy w komputerze mamy zainstalowane legalne oprogramowanie, elektrownia w sprawie „dzikiego” przyłącza prądu... Może być jeszcze gorzej, jeśli będzie to egzekutor długów, któremu Naczelny Sąd Administracyjny w składzie 7 sędziów (sygn. akt I OPS 2/05) – po całej serii rozbieżnych wyroków instancji wojewódzkich – dał właśnie do ręki nowy oręż w postaci dostępu do naszych danych osobowych. ¤¤¤ Dla firm zajmujących się ściąganiem długów nastały złote czasy: „Problem nieregulowania zobowiązań, szczególnie przez sektor gospodarstw domowych, będzie narastał. Będzie to wynik rozwoju gospodarczego i związanego z nim coraz szerszego dostępu do różnorodnych usług. Większa liczba uczestników rynku i większa liczba transakcji spowoduje wzrost liczby i wartości nieregulowanych zobowiązań. Dlatego znaczenie skutecznej windykacji należności będzie w przyszłości wzrastało, a firmy windykacyjne będą miały w związku z tym dobre perspektywy rozwojowe” – czytamy w raporcie „Rynek wierzytelności w Polsce” opracowanym przez Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową. Na marginesie zauważmy, że nawet w najgłębszym pipidówku znajdziemy oferty „atrakcyjnych pożyczek”, kuszących dostępem do wspomnianych „różnorodnych usług”. W żadnym zaś większym mieście nie trzeba daleko szukać instytucji finansowych, których przedstawiciele wręcz zabijają się, żeby tylko wepchnąć nam do kieszeni pieniądze. Ulegamy, zapewniając sobie spokój „do pierwszego” lub do najbliższej wypłaty zasiłku. A później... W 2005 r. windykatorzy otrzymali zlecenia na ściągnięcie od dłużników około 6,1 mld zł (prawie 40 proc. więcej niż przed rokiem). Hossa będzie się utrzymywać, gdyż – według prognoz zawartych w raporcie IBnGR – wartość długów przekazanych firmom windykacyjnym do odzyskania będzie wzrastać o 15–20 proc. rocznie, co odnosi się tylko – podkreślmy – do tzw. windykacji maso- wej, czyli obejmującej nieregulowane zadłużenie gospodarstw domowych wobec dostawców usług (banków, firm telekomunikacyjnych itp.). Problem zadłużenia w instytucjach finansowych spędza sen z oczu co trzeciej polskiej rodzinie, a według danych Głównego Urzędu Statystycznego, za pierwsze półrocze 2005 r. samym bankom winni jesteśmy 120,7 mld zł (w tym samym okresie roku ubiegłego – 103,5 mld zł). A niezapłacone mandaty, rachunki telefoniczne, różne kary umowne? – Oczywiście, nikt nie publikuje precyzyjnych danych o nieściągalnych POD PARAGRAFEM wierzytelnościach, ale w środowisku mówi się, że wartość tortu, jaki mamy w tej chwili do podziału, to około 24 mld zł, tylko z sektora bankowego – ujawnia „FiM” właściciel jednej z firm windykacyjnych. Należy w tym miejscu zauważyć, że banki dostarczają egzekutorom jedynie 36 proc. „tortu”, a największe z pozostałych „kawałków” pochodzą od sektora usług telekomunikacyjnych – 22 proc., oraz pośrednictwa finansowego – 17 proc. (patrz ilustracja). Ws p o m n i e l i ś m y o sprzedawaniu długów... Rzecz w tym, że ustawa o funduszach inwestycyjnych daje możliwość tworzenia tzw. funduszy sekurytyzacyjnych. Banki mogą im sprzedać „złe” kredyty po cenie dowolnie niższej od nominalnej wartości, zaś stratę – na mocy obowiązującej od 1 czerwca br. nowelizacji ustawy o VAT – odliczyć sobie od podatku jako koszt uzyskania przychodu. Jako pierwszy wystartował PKO BP: 7 października 2005 r. bank sprzedał 73 tysięcy tzw. trudnych wierzytelności o przybliżonej wartości nominalnej 660 mln zł, funduszowi sekurytyzacyjnemu S-Collect, którego tzw. certyfikaty inwestycyjne (papier wartościowy na okaziciela), są w posiadaniu spółki z grupy Reform Capital z siedzibą w Pradze (Czechy). Tym sposobem po raz pierwszy w powojennej historii zagraniczna firma nabyła długi polskich klientów indywidualnych! Za ile – pozostaje ścisłą biznesową tajemnicą, jednak „nasz człowiek” w centrali banku ocenia, że kupiec nie dał więcej niż Fot. WHO BEE 25 proc. nominalnej wartości długu. Zdaniem analityków, za pionierskim PKO BP wkrótce pójdą inni. Pierwsze przymiarki czynią już BGŻ i Kredyt Bank, pomysł przypadł do gustu bankom BPH, BRE i BZWBK. I co będzie dalej? Jedna z firm ściągających długi zapowiada, że zacznie całkiem grzecznie, od listów ostrzegawczych i monitów telefonicznych. Później przystąpi do dwuetapowej „windykacji bezpośredniej”, czyli „kontaktu z dłużnikiem w celu osobistego zdyscyplinowania go i skłonienia do spłaty zadłużenia”. Opornych, których nie skruszy „wizyta standardowa” (w miejscu zamieszkania lub pracy) połączona z „wywiadem środowiskowym”, czekają „wizyty monitorujące”. Aż do skutku... Inna reklamuje się bardziej złowieszczo: „Do sądu idziemy niechętnie i dlatego 95 proc. spraw załatwiamy poprzez stanowcze negocjacje z dłużnikami. Nie wysyłamy wezwań do zapłaty, gdyż 9 zawsze kontaktujemy się osobiście z dłużnikiem mającym siedzibę na terytorium Polski”. Wszystkich jednak bije na głowę pewna firma z Częstochowy, która prezentuje się tak oto: „Nasi pracownicy wywodzą się z Wojsk Specjalnego Przeznaczenia, co w połączeniu z kilkunastoletnim doświadczeniem w prowadzeniu stanowczych negocjacji w terenie (...) jest gwarancją rzetelnej obsługi Klienta”... Co na to Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów? Reaguje, gdy skargi dłużników nabierają charakteru zbiorowego, lecz okazuje się, że może jedynie zakazać stosowania zastraszania „w celu skłonienia do określonego zachowania” – jak to miało miejsce ostatnio w stosunku do firm windykacyjnych „Kruk” z Wrocławia (decyzja UOKiK z kwietnia 2005 r.) oraz „P.R.E.S.C.O.” z Warszawy (sierpień 2005 r.). Dopiero w przypadku niezastosowania się do prawomocnej decyzji Urzędu o zakazie straszenia delikwentom grozi do 10 tys. euro kary za każdy dzień zwłoki. Powiedzmy otwarcie: z takimi instrumentami oddziaływania UOKiK nie miałby żadnych szans utrzymania się w branży egzekutorów... Jak zatem uwolnić się od „wizyt standardowych i monitorujących”, „stanowczych negocjacji” oraz normalnego wzięcia po ryju od wynajętych przez negocjatora osiłków? Jeśli mamy z czego, radzimy dla świętego spokoju zapłacić. Windykatorzy odpuszczą, gdy uda nam się przekonać ich, że „choćby skały srały” – niczego nie wycisną zarówno siłą, jak i perswazją. Należy wszakże z góry założyć, iż wrócą za jakiś czas, aby się upewnić. Można też wybrać rozwiązanie nieszablonowe, zostając inwestorem giełdowym. Wystarczy otóż zajrzeć na stronę internetową Polskiej Giełdy Wierzytelności, wyciągnąć ostatnie zaskórniaki i kupić sobie cudzy dług. Ofert jest mnóstwo, nawet takich po 100 zł. Cenę możemy negocjować, więc zapłacimy jakiś drobny ułamek tej kwoty. A potem, wykorzystując własne doświadczenia, zapukać do czyichś drzwi o całkiem nieoczekiwanej porze... HELENA PIETRZAK 10 Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r. POD PARAGRAFEM Wyrok w imieniu PiS Średnio 16 milionów złotych rocznie płacimy za pomyłki wymiaru sprawiedliwości. Około 70 niesłusznych aresztowań i 50 wyroków skazujących każe zastanowić się, który z trybików machiny sądowej jest na tyle wadliwy, że pozwala przepuścić taką kasę. Gdańsk – 15 lat za zabójstwo dla człowieka, który okazał się niewinny. Jastrzębie Zdrój – 5 lat za gwałt dla człowieka, który okazał się niewinny. Kraków – 3 lata aresztu w sprawie wielokrotnych zabójstw dla człowieka, który okazał się niewinny. To tylko niektóre przypadki sędziowskich i prokuratorskich pomyłek, których krzywa dramatycznie rośnie od roku 2000. Wtedy właśnie weszło w życie rozporządzenie ówczesnego ministra sprawiedliwości, Lecha Kaczyńskiego. Nakładało ono na sędziów obowiązek szczegółowego uzasadniania każdej odmowy stosowania aresztu. Skutki tej decyzji odbijają się czkawką do dziś. Sędziowie wolą bowiem wydać decyzję o aresztowaniu nawet przy bardzo słabym materiale dowodowym, niż dokładać sobie pracy i pisać obszerne uzasadnienia. Dziś więc stało się normą, że sędzia, który wydał decyzję o aresztowaniu podejrzanego, przewodniczy też rozprawie z jego udziałem. Do roku 2000 było to niedopuszczalne. Co więcej, w opracowaniach profesorów prawa (Zoll, Buchała, Grzegorczyk) możemy przeczytać, że „zakaz orzekania przez sędziego, który wydał wcześniej postanowienie o areszcie, jest gwarancją bezstronności sądu”. W podobny sposób widzi tę sprawę Europejski Trybunał Praw Człowieka. Kolejny element, to rozluźnienie nadzoru prokuratury nad policją. Coraz częściej dochodzi do sytuacji, w których notatki służbowe policjantów stają się głównym dowodem w sprawie, mimo że kodeks postępowania karnego zdecydowanie tego zakazuje (art. 174). Tymczasem nowy minister sprawiedliwości, Zbigniew Ziobro, przygotował projekt zmian w kpk. Nie o lustracji posłów, senatorów i prezydentów nadszedł czas na lustrację... Jana Pawła II. Podjęli się jej politycy PiS i LPR-u. Kłamcą lustracyjnym nie został, biedak, okrzyknięty tylko dlatego, że w porę umarł. W skład Komitetu Lustracyjnego Wszystkiego i Wszystkich wchodzą m.in.: dr Artur Górski (PiS), Marcin i Paweł Libiccy (PiS), dr Krzysztof Kawęcki (PiS), Jan Szafraniec (LPR), Maciej i Roman Giertychowie (LPR), Marek Jurek (PiS) i dwóch wykładowców wyższych uczelni: Jacek Bartyzel z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika i Bogdan Szlachta z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wymienieni panowie są członkami Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego, którego celem jest zwalczanie demokracji jako „prowadzącej bezpośrednio do niewolnictwa”... Według lustratorów, JPII nie tylko nie odrzucił demokracji jako ustroju zbrodniczego, ale jeszcze ją propagował. Z nieznanych powodów okazywał szacunek i tolerancję wobec innych religii. Politycy odebrali spotkania papieża ze środowiskami żydowskimi jako przeprosiny. Ich zdaniem – niesłuszne. Jednak najpoważniejsze zarzuty wobec nieżyjącego papieża padły z ust Jacka Bartyzela, nieformalnego szefa i guru intelektualnego Klubu. Po pierwsze, ma on za złe nieboszczykowi JPII „utrzymywanie w Kościele opcji preferencyjnej na rzecz ubogich”. W wolnym tłumaczeniu oznacza to, że papież w swoich naukach zbyt dużo miejsca i czasu poświęcał pomocy biednym. P dość, że dopuszcza w nim uznawanie notatek służbowych funkcjonariuszy jako dowodu w sprawie, to jeszcze zmniejsza nadzór prokuratury nad policją. To z kolei niesie ze sobą ryzyko, że świeżo upieczeni policjanci, chcąc wykazać się w nowej pracy, zamiast działać i rzetelnie zbierać dowody, będą masowo pisać notatki. Dalej, zgodnie z reformą Ziobry, prezesi sądów będą mieli prawo ingerować w wydawanie orzeczeń. W praktyce oznacza to, że sędzia X otrzyma od swojego przełożonego polecenie następującej treści: „Dziś przewodniczysz sprawie o zabójstwo. Wyrok dla oskarżonego nie może być niższy niż 10 lat”. To nie koniec paradoksów. Do tej pory prezesa sądu wybierali sędziowie, a jego kadencja trwała 4 lata. Teraz na 6-letnią kadencję powoływać go będzie minister sprawiedliwości, czyli Ziobro we własnej osobie. Na koniec najlepsze: w IV RP czas rozpraw sądowych ma ulec maksymalnemu przyspieszeniu. Sędziowie będą więc musieli przeanalizować materiał dowodowy, przesłuchać świadków i wydać wyrok w terminie nie dłuższym niż dwa miesiące. Nieważne, czy sprawa będzie dotyczyć kradzieży batonika z supermarketu, czy skomplikowanej afery gospodarczej, jak np. FOZZ. A wszystko w imieniu IV Rzeczypospolitej. AGNIESZKA HAMANKIEWICZ MICHAŁ POPIELATY Drugi zarzut to „nieutrzymywanie przez JPII dyscypliny w Krk. Papież powinien eliminować duchownych i świeckich propagujących demokratyzację w Kościele, prawa człowieka, a co gorsza – prawa kobiet”. Bartyzel jest przekonany, że lekiem na całe zło jest papież Benedykt XVI. To on, zdaniem członków Klubu, uporządkuje Kościół od wewnątrz, zlikwiduje wszystkie modernistyczne i soborowe nowinki i reformy, w tym „niekatolicki, nowy sposób odprawiania mszy oraz świętokradczą komunię świętą przyjmowaną na rękę”. Nowy papież ma też zakończyć „sztuczny i zbędny ekumenizm”. Oprócz tego Benedykt ma przerwać pasmo przeprosin za zbrodnie Kościoła, które – według Bartyzela i spółki – były „uzasadnione i niezbędne dla zachowania dyscypliny i właściwych stosunków społecznych”. Kościół pod przewodem B16 ma też potępić demokrację i „dogmat” o pochodzeniu władzy od ludu, jako że „wszelka władza pochodzi od Boga”. Ukoronowaniem działań Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego ma być intronizacja Chrystusa Króla Wszechświata – na początek w Polsce. Benedykt XVI jeszcze nie wie, jakie instrukcje dla niego przygotowali polscy politycy prawicowi. Ciekawe, czy biskup Tadeusz Pieronek przesłucha Jacka Bartyzela w procesie beatyfikacyjnym Jana Pawła II... Bo czy modernista i mason może zostać świętym? KATARZYNA PATORA ANNA KARWOWSKA Święty mason JPII sięża oszuści z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej dobrowolnie poddali się karze. Temida skazała ich na śmiesznie niskie kary w zawieszeniu. Aż dziw, że nie przeprosiła sutannowych za kłopoty. Kilka miesięcy temu („FiM” 12/2005) pisaliśmy o pięciu księżach oskarżonych o wyłudzenia dotacji z Agencji Rynku Rolnego. Do współpracy wciągnęli parafian rolników, a także urzędnika gminy. Mózgiem gangu był 59-letni ks. Bolesław Jewulski, proboszcz parafii św. Józe- K połczyńskie zakonnice, które podpisywały liczne kwity. W śledztwie tłumaczyły się, że robiły to nieświadomie, namówione przez proboszcza. Prokuratura Rejonowa w Koszalinie w akcie oskarżenia zarzuciła 5 księżom, 9 rolnikom i sekretarzowi jednej z gmin wyłudzenie od ARR w latach 1999–2002 861 tys. zł. Sutannowi oszuści wraz ze wspólnikami nie czekali na wyrok Temidy i sami zaproponowali kary. Ks. B. Jewulski przyjął więc 4 lata więzienia w zawieszeniu na 10 lat, Zbożny cel fa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny w Połczynie Zdroju, który w podkoszalińskich Syrkowicach pod szyldem Śtowarzyszenia Rodzina Kolpinga prowadził Dom Repatrianta „Ojczyzna” i kościelne gospodarstwo rolne. Spryciula przy pomocy innych kolegów księży i rolników podpisywał z Agencją Rynku Rolnego umowy na przechowywanie zboża, za co inkasował setki tysięcy. A ponieważ nie było ani zboża, ani prawdziwych dostawców, więc fikcyjne dokumenty podpisywali m.in. wtajemniczeni księża, prowadzący diecezjalne gospodarstwa rolne. Z Agencji Rynku Rolnego szerokim strumieniem płynęła kasa wprost na konto obrotnego proboszcza. Ksiądz Jewulski z miną niewiniątka tłumaczył zarówno prokuratorowi, jak i wysokiemu sądowi, że pieniążki inkasował, owszem, ale nie dla siebie, lecz na zbożny cel, czyli na pomoc dla bliźnich. Jak wyglądała ta pomoc, mogliśmy się przekonać, odwiedzając wspomniany Dom Repatrianta w Syrkowicach k. Karlina, gdzie wylądowało 40 rodaków z Kazachstanu („FiM” 16/2005). Gdy zorientowali się w machinacjach pazernego księdza, wielu z nich uciekło spod jego opiekuńczych skrzydeł, nie chcąc dłużej płacić haraczu i żyć jak w więzieniu. Akt oskarżenia objął łącznie 15 osób, choć tak naprawdę na ławie oskarżonych powinny zasiąść także 600 tys. zł grzywny oraz 260 tys. zł odszkodowania dla ARR i 127 tys. zł dla Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Pozostali księża: Henryk K. z Koszalina, ks. Włodzimierz M. ze Śmiechowa (dziś w Mścicach), ks. Mariusz D. z Miastka i ks. Waldemar D. z Wyższego Seminarium Duchownego – wyznaczyli sobie kary od 16 miesięcy do 2,5 roku więzienia w zawieszeniu od 4 do 6 lat, a oprócz grzywien zapłacą też odszkodowania dla ARR. Odpowiednio niższe kary „zaproponowali” dla siebie rolnicy wpuszczeni przez księży w maliny (15–18 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 do 5 lat, kilkutysięczne grzywny oraz kilkudziesięciotysięczne odszkodowania dla ARR). Nie słyszeliśmy o jakichkolwiek karach czy choćby reprymendzie biskupa. Główny oszust, czyli ks. Jewulski, który naraził państwo i podatników na straty znacznie większe od tych oficjalnie wyliczonych przez stróżów prawa (sąd zajmował się tylko latami 1999–2002, bo wcześniejsze dokumenty agencyjne zniknęły), ma się całkiem nieźle i nadal kręci lody w Syrkowicach. Ani samorząd Karlina, ani Urząd Wojewódzki w Szczecinie nie chcą zajmować się Domem Repatrianta. – To domena Kościoła i księdza Jewulskiego. Nam nic do tego! – usłyszeliśmy od urzędników. BARBARA SAWA Fot. WHO BEE Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r. CO BY TU JESZCZE SPIEPRZYĆ? Lewizny polskiej prawicy (cz. 2) Pieniądze z targowisk w Białymstoku zasilają prywatne kieszenie polityków PiS-u, a prezydent miasta zachęca właścicieli domów jednorodzinnych do budowania obór. Rządy prawych i sprawiedliwych nabierają rumieńców. Ryszard Tur (obecnie ZChN, związany z PO), Rycerz Grobu Jezusa, rządzi Białymstokiem od 1998 roku. To jedyny w Polsce urzędnik samorządowy, który nigdy w czasie swego panowania nie otrzymał absolutorium Rady Miasta. Teoretycznie nie musiał, bowiem – zgodnie z prawem – nieudzielenie poparcia nie jest jednoznaczne z odwołaniem nieudolnego prezydenta ze stanowiska. A szkoda, zważywszy na listę ulubionych zajęć (nie mylić z obowiązkami) pana prezydenta. Najbardziej upodobał on sobie katolickie cenzurowanie dzieł sztuki. Zaczął od niewinnego zwracania uwagi właścicielom białostockich galerii na „niestosowność wystawiania dzieł, które naruszają dobre obyczaje i uczucia religijne”. Prośby nie pomogły, więc od słów przeszedł do czynów. Polega to na tym, że podlegli mu urzędnicy osobiście zdejmują z wystaw dzieła sztuki sprzeczne z moralnością katolicką. Zastraszeni wystawcy kończą prezentację przed czasem, aby tylko uniknąć gniewu szefa miasta. Każdemu z nich grozi inna kara: właścicielom prywatnych galerii – rozwiązanie umowy najmu, a szefom miejskich placówek – utrata pracy. Co ciekawe, Tur żadnej z prac nigdy na oczy nie widział, bo jest na to zbyt wrażliwy. Dzieła „niesłuszne i moralnie szkodliwe” tropi w jego imieniu radna LPR-u – Beata Antypiuk. Równolegle przedsiębiorczy prezydent wziął się do walki z piwoszami. Plany miał ambitne. Chciał mianowicie wprowadzić zakaz sprzedaży piwa w całym mieście po godzinie 20. Na szczęście prawnicy wyperswadowali mu ten pomysł jako niemożliwy do zrealizowania. Niezrażony tym niepowodzeniem, w lutym 2003 roku rozpoczął w Radzie Miasta krucjatę przeciwko sprzedaży piwa na stacjach benzynowych. Kilka podejść i znów klapa. Tym razem Wojewódzki i Naczelny Sąd Administracyjny pouczyły Tura, że „zakazywanie sprzedaży piwa na stacjach benzynowych nie leży w kompetencji władz samorządowych”. Dodatkowo NSA nazwał działania prezydenta „aktem bezprawnym”. Walka z wymiarem sprawiedliwości i stacjami benzynowymi trwała do września tego roku i zakończyła się oddaleniem kasacji przez Sąd Najwyższy. Sędziów nie przekonał nawet nowatorski pomysł prezydenta, aby – UWAGA! – nakazać stacjom, które chcą sprzedawać piwo, wybudowanie na swoim terenie hotelu dla „tych, którym ilość trunku w organizmie uniemożliwi samodzielny powrót do domu”! Niezrażony i tą kompromitacją sprawowanego urzędu uparty Tur szybko znalazł sobie nowe hobby – udzielanie dotacji instytucjom kościelnym. Ostatni wyczyn w tym Czy w związku ze ślubem syna przysługuje mi czas wolny od pracy? Jeśli tak, to ile dni? (Damian W., Łowicz) Według Rozporządzenia Ministra Pracy i Polityki Socjalnej z dnia 15 maja 1996 r. w sprawie sposobu usprawiedliwiania nieobecności w pracy oraz udzielania pracownikom zwolnień od pracy (DzU 1996, Nr 60, poz. 281) – przysługuje Panu jeden dzień wolnego. Zgodnie z paragrafem 15 wspomnianego rozporządzenia – pracodawca ma bowiem obowiązek zwolnić pracownika od pracy na czas obejmujący: 2 dni – w razie ślubu pracownika lub urodzenia się § temacie to zwołanie nadzwyczajnej sesji Rady Miasta, na której forsował pomysł przekazania jednej z parafii 300 tys. zł na remont przeciekającego dachu. Dziury musiały być nieliche, skoro koszt ich załatania był porównywalny do budowy domu. Owa dotacja pochodziła z budżetu państwa w ramach kontraktu wojewódzkiego, który miał być przeznaczony na inwestycje społeczne (szkoły, placówki ochrony zdrowia). Wcześniej, tym razem z budżetu miasta, wyszarpał 20 tysięcy na... renowację kościelnego żyrandola. Ryszard Tur słynie także z nadzoru, a konkretnie jego braku, nad podległymi mu urzędnikami. który poprzez rażące zaniedbania swoich własnych obowiązków zaczyna przypominać bombę z opóźnionym zapłonem. Oto przykłady: Od stycznia ubiegłego roku mieszkańcy Białegostoku stracili możliwość występowania o zezwolenie budowlane. Dlaczego? Proste – bo plan zagospodarowania przestrzennego miasta stracił swoją ważność. Tur zaniedbał jego odnowienie, a bez tego dokumentu nie można było pozbawić statusu rolnego działek budowlanych, tym bardziej że część z nich znajduje się w centrum miasta. Ale akurat na to prezydent znalazł sposób. Poradził mieszkańcom, aby obok swoich domów w mieście wybudo- Jego pracownicy z wydziału architektury oraz wydziału planowania i zagospodarowania przestrzennego przygotowywali, na zlecenie osób i firm prywatnych, projekty domów. Następnie zatwierdzali swoje dzieła i wydawali zezwolenia budowlane. I nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie fakt, że robili to w godzinach pracy. Trudno jednak wymagać dobrej polityki kadrowej od człowieka, wali stodoły, obory lub kurniki. W ten sposób ich nieruchomości straciłyby status domów jednorodzinnych na rzecz „siedlisk wiejskich”. Do tej bzdury udało mu się nawet przekonać 4 osoby z około 350, które występowały o zezwolenia budowlane. Lepiej poszło mu z białostockimi targowiskami, którymi zarządza spółka „Lech”, będąca własnością miasta. Powołano ją w celu Porady prawne jego dziecka albo zgonu i pogrzebu małżonka pracownika lub jego dziecka, ojca, matki, ojczyma lub macochy; 1 dzień – w razie ślubu dziecka pracownika albo zgonu i pogrzebu jego siostry, brata, teściowej, teścia, babki, dziadka, a także innej osoby pozostającej na utrzymaniu pracownika lub pod jego bezpośrednią opieką. ¤¤¤ Mój pracodawca chce zmienić moją umowę o pracę. Czy mogę się na to nie zgodzić? (Edward K., Płock) Zmiana warunków pracy i płacy wymaga zastosowania przez pracodawcę wypowiedzenia § zmieniającego (art. 42 kodeksu pracy). Zmiany warunków pracy i płacy można dokonać także za pomocą porozumienia stron, zawartego pomiędzy pracodawcą a pracownikiem. Jeżeli pracownik się nie zgadza na proponowane warunki, pracodawca może skorzystać tylko z wypowiedzenia zmieniającego, a więc zaproponować pracownikowi nowe warunki pracy na piśmie. W razie odmowy przyjęcia przez pracownika zaproponowanych warunków pracy lub płacy umowa o pracę rozwiązuje się z upływem okresu dokonanego wypowiedzenia. Jeżeli pracownik przed upływem połowy okresu wypowiedzenia nie złoży oświadczenia o odmowie przyjęcia zaproponowanych warunków, uważa się, że wyraził zgodę na 11 obniżenia kosztów zarządzania i aportem wniesiono do „Lecha” majątek trwały (najpierw targowiska, później wysypisko śmieci) szacowany na około 18 milionów zł. Do cudów katolickich należy zaliczyć to, że owa spółka nigdy nie wypłaciła miastu złamanego grosza dywidendy. Powód jest prosty – koszty, jakie spółka generuje, są równe jej przychodom. Wynika to z tego, że jej dwuosobowy zarząd obsługuje kilkadziesiąt osób. Dodatkowo „Lech” stanowi przechowalnię osób nikomu niepotrzebnych, czyli polityków PiS-u, którzy przerżnęli wybory. Do niedawna prezesem spółki był Krzysztof Putra, obecnie senator PiS-u, należący do ścisłego kierownictwa partii. O działaniach nawiedzonego Rycerza Grobu Jezusa, które nieuchronnie prowadzą Białystok do bankructwa (z 56 mln w roku 1998 wzrosło do 308 mln w br.), można napisać encyklopedię. Będąc wiernymi zasadzie o niedobijaniu leżącego nomen omen Tura, ograniczyliśmy się tylko do ujawnienia kilku z nich. Na koniec jednak zostawiliśmy najgorsze. Otóż człowiek, który jeżdżąc po kraju, propaguje Papieską Kartę Praw Rodziny, od roku 1998 nie chciał podpisać umowy użyczenia gminnego budynku dla hospicjum. Pytany o powody tej okrutnej decyzji, odpowiadał, że „nie ma możliwości prawnych do podpisania umowy, a hospicjum musi wystarczyć umowa ustna”. Na nic zdały się interwencje radnych i posłów. Dopiero kiedy do akcji wkroczyły lokalne media, które mocno nadszarpnęły jego wizerunek (czyt. pokazały go takim, jaki jest), okazało się, że nie tylko można sporządzić formę pisemną umowy, ale też podpisać ją od razu na trzy lata. Ryszard Tur znany jest z tego, że zawsze spada na cztery łapy, co w przypadku przynależności do Kaczej rodziny jest sprzeczne z naturą. Złośliwi optymiści wierzą, że w końcu straci grunt pod nogami, walnie rogami w ścianę i spadnie, tym razem na zbity... dziób. AGNIESZKA HAMANKIEWICZ ANNA KARWOWSKA te warunki. Pismo pracodawcy wypowiadające warunki pracy lub płacy powinno zawierać pouczenie w tej sprawie. W razie braku takiego pouczenia, pracownik może do końca okresu wypowiedzenia złożyć oświadczenie o odmowie przyjęcia zaproponowanych warunków. Jeśli chodzi o okresy wypowiedzenia wspominane w tym artykule, stosuje się tutaj okresy wynikające z kodeksu pracy – art. 33–36 kodeksu pracy – dotyczące okresów wypowiedzeń umów o pracę. Drodzy Czytelnicy! Nasza rubryka zyskała wśród Was uznanie i cieszy się dużym zainteresowaniem. Z tego względu prosimy o cierpliwość – będziemy systematycznie odpowiadać na Wasze pytania i wątpliwości. Odpowiedzi szukajcie tylko na łamach „FiM”. Opracował MECENAS 12 Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r. KU POKRZEPIENIU DUSZ Historia jest jak dziwka, wszystkim służy – powiedział kiedyś ktoś mądry i... miał rację. Pisano ją bowiem na setki sposobów, a każdy najnowszy wariant – pod dyktando aktualnie rządzących. A czy uda się napisać historię poprzez opowiadane dowcipy? Postanowiłem to sprawdzić. Pomysł wziął się stąd, że w Polsce nastały smutne czasy. Bardzo smutne. Czy zauważyliście Państwo, że prawie nie ma dowcipów politycznych? Za opowiadanie ich podczas okupacji groziła kula w łeb, w czasach stalinizmu – obóz pracy, a później – poważne nieprzyjemności w pracy. A jednak ludzie dowcipy wymyślali i opowiadali, bo śmiech był lekarstwem na codzienność. Dziś, jakoś tak z dnia na dzień, Polacy przestali się śmiać. Choć przecież za opowiedzenie wica podobno nic nikomu nie grozi. Może śmiech zamarł nam na ustach? Ale wróćmy do tego, co było drzewiej. Spróbowałem napisać najnowszą – dowcipną – historię Polski... Od wojny do... dokąd się da. Dowcipna historia (1) Zacznijmy od końca wojenki: Armia czechosłowacka (w sile jednego pułku) stacjonuje w pobliżu pewnej wioski na Morawach. Nagle do namiotu dowódcy wbiega rozdygotany żołnierz: – Panie generale... Niemcy!!! – Jezus Maria! Ilu? – Dwóch! Ale są strasznie wkurwieni! W tym miejscu chcę przeprosić purystów, ale – niestety – od czasu do czasu w mojej „Dowcipnej historii Polski” będą się pojawiać tzw. „tłuste słowa”, bo bez nich niektóre dowcipy tracą sens i smak. Wybaczcie! W tym samym czasie kilkaset kilometrów na wschód nowych rekrutów przyjmuje armia radziecka. – Kto jest twoim ojcem? – pyta chłopaka oficer. – Towarzysz Stalin, który jest ojcem całego naszego narodu! – Bardzo dobrze. A kto jest twoją matką? – Matuszka Rassija... – Wspaniale! A kim chciałbyś w życiu być? – Sierotą. Dwaj weterani II wojny światowej spotykają się 60 lat po wspólnych walkach. – Pamiętasz, jak w okopach mówiło się, że do jedzenia dodają nam różne świństwa, abyśmy nie myśleli o kobietach? – Pamiętam, ale to były bzdury... – Jakie bzdury?! U mnie to zaczyna działać! ¤¤¤ Żona do męża: – Idź kupić bułki! – Ile mam kupić? – Nie wiem. Tyle kup, żeby wystarczyło na kolację i śniadanie. Mąż zirytowanym głosem: – Jak kupię za mało albo za dużo, to znów będzie awantura. Powiedz, ile mam kupić. Żona (z zalotnym spojrzeniem): – Kup tyle bułek, ile razy się wczoraj kochaliśmy. Mąż poszedł do sklepu. Staje przed ekspedientką i mówi: – Poproszę siedem bułek. Albo nie – pięć bułek, loda i czekoladę. ¤¤¤ Pewnego razu dwaj zagorzali kibice zaczęli się zastanawiać, czy po śmierci istnieje jeszcze coś takiego jak piłka nożna. Czy w niebie są mecze, rozgrywki, mistrzostwa, czy będą się tam nudzić, czy nie. Po jakimś czasie jeden z nich umiera. Niedługo potem wraca z zaświatów i relacjonuje swojemu przyjacielowi: – Słuchaj, stary, nie jest źle! Są mecze, mamy rozgrywki ligowe, puchary, mistrzostwa. Mam tylko jedną wiadomość, która może ci się nie spodobać. – Jaką? – W przyszłym tygodniu wchodzisz na boisko... Kolega tego samego sałdata westchnął: „Ciężkie czasy”... taszcząc pod pachą zegar ukradziony z wieży polskiego kościoła”. A może wiecie Państwo, kto wynalazł rower? To proste: Rower wynalazł Wania... u Niemca na strychu. W Berlinie w latach czterdziestych opowiadano sobie natomiast tego typu wice: Pewien sprzedawca ryb głośno zachwalał swój towar: – Moje ryby są tak grube i tłuste jak Goering. Rzecz jasna, został aresztowany i po roku odsiadki wrócił na swój stragan, gdzie krzyczał: – Moje ryby są tak samo grube i tłuste jak dwanaście miesięcy temu. Jeśli jesteśmy jeszcze w czasach wojny, to nie od rzeczy będzie przypomnieć następujący dowcip krążący wówczas w Polsce: Trwa konferencja w Jałcie. Zarządzono akurat przerwę i uczestnicy częstują się papierosami. Piękną, srebrną papierośnicę otwiera Churchill, a na niej jest wygrawerowany jakiś napis. Wszyscy obecni pochylają z zainteresowaniem głowy i czytają: „Mądremu i odważnemu premierowi – król Jerzy IV”. Następnie swoją złotą papierośnicę otwiera Roosevelt, a na niej widnieje inskrypcja: „Prezydentowi – Naród”. Stalin też wyciąga z kieszeni puzderko przecudnej urody. Platyna. Drogie kamienie, tylko napis zaklejony W domu najlepiej ¤¤¤ Żona do męża: – Kochany, a ty to kim wreszcie jesteś w tym szpitalu: chirurgiem czy anestezjologiem? – No wiesz, kobieto, 10 lat żyjemy razem i ty się mnie pytasz o to, kim jestem? Oczywiście, że chirurgiem! – To, do cholery, rżnij mnie, a nie usypiaj! ¤¤¤ Kierowca tira widzi na poboczu drogi małego, płaczącego, zielonego ludzika. Zatrzymuje się i pyta, co się stało. – Jestem zielony, pochodzę z Wenus i jestem głodny. – Dobrze – mówi kierowca. – Mogę ci dać kanapkę, ale to wszystko, co mogę dla ciebie zrobić. Oddał kanapkę i pojechał dalej. Chwilę później widzi małego, płaczącego, czerwonego człowieczka. Ponownie się zatrzymuje i pyta, co się stało. – Jestem czerwony, pochodzę z Marsa i chce mi się pić... – Mogę ci dać puszkę coli, ale to wszystko, co mogę dla ciebie zrobić... Oddał colę i pojechał. Kilka kilometrów dalej zobaczył niebieskiego człowieczka. Już dobrze poirytowany zatrzymał samochód, podszedł do człowieczka i zawołał: – A ty czego znowu, dziwolągu, potrzebujesz? Na co niebieski człowieczek odpowiada: – Proszę prawo jazdy i dowód rejestracyjny. ¤¤¤ Pasażerowie czekają na start samolotu, ale odlot się opóźnia. Czekają, czekają, po 2 godzinach widzą dwóch pilotów. Pierwszy idzie, pomagając sobie białą laską, drugi jest prowadzony przez psa. Piloci wchodzą, samolot rusza, kołuje po pasie, do końca pasa zostaje 500 metrów, 300, 100, pasażerowie zdenerwowani zaczynają krzyczeć i w ostatniej chwili samolot podrywa się i zaczyna lecieć. zwykłym plastrem. Po kilku minutach nalegań i nagabywań, niechętnie odrywa w końcu przylepiec, a zgromadzeni czytają: „Czartoryscy Potockim”. No, ale w końcu mamy rok 1953 i Stalin już prawie ma wyzionąć ducha, więc wzywa Berię i mówi: – Jak umrę, to rozkazuję obciąć mi jaja i całą resztę. – Towarzyszu Pierwszy Sekretarzu... Dlaczego?! – Bo przyjdzie jakiś Polak i powie: Umarł Stalin, no to chuj z nim. A wy wtedy powiecie: – Niet! Osobna. Poprzednik Stalina to oczywiście Lenin. Ten był dobry. Skąd to wiem? A stąd: Mały pokój w Smolnym. Dogasa rewolucja. Mroźny poranek. W otwartym oknie stoi Lenin i goli się brzytwą. Do okna, brnąc przez śnieg, podchodzi bosy chłopiec i przygląda się golącemu mężczyźnie. Ten odejmuje ostrze od podgardla i przybliża do szyi dziecka. Coraz bardziej i bardziej. W końcu łapie chłopca za włosy i kładzie ostrze na jego szyi. Trzy sekundy i... Lenin rezygnuje... Głaszcze malca po głowie i znów zaczyna się golić. Popatrzcie... mógł zabić, a nie zabił, bo dobry był, batiuszka. To oczywiście tylko jakiś niewielki ułamek dowcipów stworzonych dziesiątki lat temu. Tuż po wojnie Polacy, śmiejąc się przez łzy, opowiadali: Wszedłem do domu, a tam moją żonę gwałci ruski sałdat. Na szczęście mam kiepski wzrok i niczego nie zauważyłem. Cdn. MAREK SZENBORN W kabinie pilotów jeden mówi do drugiego: – Jak kiedyś nie krzykną, to się rozpierdolimy... ¤¤¤ Pewien facet przeczytał książkę o asertywności i postanowił pewne techniki wypróbować na żonie. Nie wrócił po pracy do domu, tylko poszedł z kumplami na piwo. Około godz. 19 puka do drzwi, żona mu otwiera, a on: – Słuchaj, skończyło się babci sranie! JA jestem w tym domu panem! JA mówię, a ty słuchasz, jasne? Zaraz biegusiem podasz mi kapcioszki, obiadek, potem dobrze schłodzone piwko, i nie obchodzi mnie, skąd je weźmiesz, potem się zdrzemnę, a wieczorem napuścisz mi wody do wanny. No i nie muszę chyba mówić, kto mnie po kąpieli ubierze i uczesze. No?! Kto? – Zakład pogrzebowy, skurwysynu! ¤¤¤ Żona, odkładając gazetę, mówi do męża: – Czy wiesz, że za każdym razem, gdy wydycham powietrze, na naszej planecie umiera jeden człowiek? – Kochanie, koniecznie powinnaś wydezynfekować jamę ustną! ¤¤¤ Kierowca tira wraca do domu po długiej trasie i mówi do żony: – No, Jadźka, przywitaj starego ładnie w domu – na kolanka i laseczkę proszę... Ona na kolanka i robi mu laseczkę... Facet z ulgą w głosie mówi: – Uff, wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej! Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r. – Jak należy tytułować króla Romów? – Najbliżsi zwracają się do mnie po imieniu, dla Romów jestem królem o imieniu Nudzio, zaś dla innych – po prostu Henrykiem Kozłowskim. – Skąd się wziął tytuł królewski? – Kodeksem romskim, który jest bardzo surowy i sprowadza się do tego, że za śmierć karzemy śmiercią. Brzydzimy się mordem, gwałtem i tego rodzaju przestępstw praktycznie nie ma w naszej społeczności. – Ilu jest Romów? ZNASZLI TEN KRAJ? – Zdarzają się czasami takie ekscesy, jak np. przed laty w Mławie, ale nie należy tego wyolbrzymiać. Rom to przecież także Polak. Żyjemy na ogół w zgodzie. – Jeszcze w latach 60. ubiegłego stulecia można było zobaczyć tabory, płonące ogniska w lesie... ROZMOWA Z HENRYKIEM KOZŁOWSKIM – KRÓLEM ROMÓW Sędzia całego świata – Królem Romów był już mój dziad, a po śmierci ojca Stanisława przed 18 laty odziedziczyłem ten zaszczytny tytuł. – Co z niego wynika? – Przede wszystkim jestem sędzią romskim na całym świecie, także w Polsce, rozstrzygającym najtrudniejsze sprawy naszej społeczności. Moje wyroki są surowsze, a przez to często ważniejsze od tych wydawanych przez sądy państwowe. Nasi bracia mogą być skazani zarówno przez nasz sąd, jak i ten państwowy. – Czy wydaje Pan też wyroki skazujące na śmierć? – Tak, choć dzieje się to bardzo rzadko. – Gdzie można odwołać się od Pana wyroku? – Tylko do mnie – ja rozpatruję odwołanie. – Jakimi zasadami, jakim kodeksem posiłkuje się król-sędzia? – Tego właściwie nikt nie wie, choć jest nas sporo, m.in. w USA, Kanadzie czy w Niemczech. W Polsce żyje ich około 5 tysięcy. – Czy można was nazywać także Cyganami? – Tak się nas często określa i nie widzę w tym nic złego, choć niektóre słowa, np. „cyganisz”, nie są dla nas zbyt przyjemne. – Gdzie właściwie jest światowa ojczyzna Romów? – W Polsce. Taką świadomość mają nawet ci, którzy opuścili Polskę. Dlatego tęsknią za swoją ojczyzną i wracają do niej po latach, by tu dożyć starości i umrzeć. – Dlaczego zatem tak wielu Romów opuszcza Polskę? – A dlaczego Polacy wyjeżdżają za granicę? Szukają pracy, poprawy swojego losu. Tak samo jest z nami. – Ale wielu Romów mówi, że są prześladowani w naszym kraju. ak zwykle o tej porze roku kolorowe czasopisma kobiece atakują chwytliwymi tematami, zasypując nas nimi jak jesiennymi liśćmi. Ostatnio jest moda na historie zdradzanych kobiet. Przedstawione, oczywiście, z punktu widzenia ich ofiar, tzn. owych oszukanych i porzuconych żon i kochanek. One, jak zwykle, poświęcają całe życie, walczą i nawet do ostatniej chwili nie przestają twierdzić, że kochają swych mężczyzn oprawców. Nie ma nic bardziej bzdurnego, nic bardziej antyfeministycznego i chyba najwyższy czas skończyć z tymi niedorzecznościami. Katarzyna wniosła pozew o rozwód. Powód oficjalny: całkowity rozkład pożycia. Powód nieoficjalny: miała dość męża, który twierdził, że żyje z nią z obowiązku. Inni panowie, którzy się nią interesowali, tak nie twierdzili. Odeszła z dwójką dzieci. Nie płacze, wprost przeciwnie. Nie zależy jej aż tak na pieniądzach, choć jej były jest bardzo zamożnym człowiekiem i na tym punkcie istotnie straciła. Jest wolną kobietą, J Henryk Kozłowski – król Romów, rocznik 1946, urodzony w Polsce, zamieszkały w Nowym Dworze Mazowieckim. – Od tego czasu wiele się zmieniło. Tabory to las, koń i wóz, ale i tułacze życie – zatem i bieda, i wielka nadzieja. Nadzieja na poprawę losu, zdobycie dachu nad głową, wykształcenia, wyrwania się z odwiecznej tułaczki i niedostatku... – ...czyli mieliście już dość taborów? – Tak, żyjemy teraz w znacznie lepszych warunkach, nasze dzieci chodzą do szkół. – A tęsknota za lasem, konikiem... – Do lasu mogę iść w każdej chwili, a konika też mam – tyle że mechanicznego. – Nadal wielu Romów nie ma wykształcenia. – Dotyczy to przede wszystkim starszego pokolenia, które powoli odchodzi. Dziś połowa Romów ma za sobą kontakt z różnego typu szkołami. Mamy wśród nas ludzi z wyższym wykształceniem, a nawet z doktoratem. Mimo to czasami traktuje się nas gorzej niż innych obywateli, choć i to zmienia się powoli na lepsze. – Życie Romów dla postronnego obserwatora pełne jest różnorodnych tajemnic świadomie chyba kultywowanych... – Jesteśmy przywiązani do tradycji i do naszej kultury, która jest fundamentem trwania Cygana. Ta MIĘDZY NAMI, KOBIETAMI Jak kochać, to z miłości może wybierać i wybrała wolność, także w łóżku. Nie udawała, że wszystko jest w porządku. Jola miała zawsze romanse albo jakieś romantyczne odniesienia z żonatymi mężczyznami. Sama nikogo do ołtarza nie zaprowadziła. Nie przepada za zbytnią zależnością od kogoś i nie lubi prasować koszul. No, może do tych koszul jakoś by się przyzwyczaiła, ale na specjalnych warunkach. Wszystkie ludzkie historie będą miały tyle wersji, ilu osób dotyczą. Opisywanie nieszczęśliwych, pokrzywdzonych kobiet to przedstawianie ich jako kogoś słabego i głupiego, kto samodzielnie nie poradzi sobie w życiu. Owszem, nie przeczę, że i takie smutne historie rzeczywiście się zdarzają, ale w gruncie rzeczy, jeśli my, kobiety, opłakujemy jakiegoś niewiernego chłopa, to warto się zastanowić, co w istocie jest przyczyną naszego płaczu. Pieniądze? Pozycja społeczna? Samochód? Dom? Czy warto wmawiać mężczyźnie, że jest dla nas aż tak istotny, i że to za nim płaczemy, a nie za jego kartą kredytową? Czasami zdarza się, że opisywane są historie niewierności kobiet, ale traktuje się je jako coś, co nie pasuje do ogólnie przyjętej normy. W ogóle nie jest w dobrym tonie, żeby kobieta przyznawała się do większej liczby partnerów niż do jednego. Od ołtarza aż po grób. Tło bywa jednak mniej jednoznaczne. Beata w ogóle stara się ich nie liczyć, bo zawsze się myli. Musiałaby się długo zastanawiać, dlatego unika takich pytań. Ma kilka odpowiedzi dopasowanych do stopnia tolerancji jej rozmówców. Dlaczego było ich aż tylu? Po prostu w danej chwili podobali się jej. Wszystkim znany jest starożytny mit o Odyseuszu, który przez wiele lat wracał z Troi na swą wyspę Itakę. W domu czekała na niego wierna żona, która przez cały ten czas odpędzała natrętnych zalotników. Ale istnieje też druga, mniej znana wersja 13 tajemniczość to nic innego jak wierność obyczajom, pewnym umiejętnościom i zawodom, szacunkowi do przyrody i ludzi starszych. Ponadto kochamy muzykę, która stanowi nasz wielki, choć nie zawsze doceniany, wkład do światowej kultury. Echa naszych pięknych pieśni słychać na estradach, w muzyce rozrywkowej i klasycznej. Jednocześnie chcemy, aby kultury: polska i nasza połączyły się, bo przecież jesteśmy Polakami i katolikami, wierzymy w tego samego Boga. – Europa się zmienia i jednoczy. Czy nie obawia się Pan wtopienia społeczności romskiej w ogólnoeuropejską społeczność? – Takie niebezpieczeństwo istnieje, ale wierzę, że zachowamy odrębność, jak np. górale, a nasza muzyka, taniec i śpiew przetrwają jeszcze niejedno pokolenie. – Czy temu celowi służy też Międzynarodowy Dzień Romów, obchodzony uroczyście 8 kwietnia? – To echo tragedii, jaka spotkała Romów podczas ostatniej wojny światowej, kiedy to w obozie zagłady Birkenau zginęło ponad 20 tysięcy Romów z całej Europy. Tego dnia spotykamy się w tym miejscu hitlerowskiej zbrodni i oddajemy hołd zamordowanym braciom i siostrom. To także element naszej kultury i tradycji, związany z pamięcią o przeszłych pokoleniach. Rozmawiał RYSZARD PORADOWSKI tego mitu. Otóż Penelopa, żona Odyseusza, nie oczekiwała go z taką wiernością. W czasie jego nieobecności przyjmowała zalotników bardziej przychylnie, niż można by się tego spodziewać. Owocem ich miłości – tzn. Penelopy i owych zalotników – był leśny bożek Pan. Odyseusz nie miał innego wyboru po powrocie z tułaczki – wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Najbardziej znaną postacią zdradzanej żony była w greckiej mitologii Hera, bogini patronująca małżeństwu i domowemu ognisku. Chyba nikogo nie dziwi, że nie była to Afrodyta, która sama zdradziła swego męża, Hefajstosa, który zajmował się wyłącznie pracą, nie zwracając uwagi na wdzięki swej pięknej żony. Skorzystał z nich za to chętnie ktoś inny. Jeśli chodzi o zapracowanych mężów (rybaków dalekomorskich!), to istotnie powinni uważać. Za przykład mogą wziąć choćby rycerzy wyruszających na wyprawy krzyżowe. W owym czasie wierna żona rzadsza była od białego kruka. Bułhakow opisał w „Mistrzu i Małgorzacie”, jak tytułowa bohaterka pewnej nocy użyła szczególnego kremu, który podarował jej demoniczny Asasello, i dzięki jego magicznej mocy wyleciała na miotle przez okno małżeńskiej sypialni, by już nigdy do niej nie powrócić. Czy któraś z nas nie chciałaby tego spróbować? Doprawdy, nie opłakujmy mężczyzn. Niech lepiej sami płaczą. ANNA LUBOWICKA 14 INTERWENCJE „FiM” Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r. Już wkrótce będą mogły tylko spacerować, bo... Żwirek i muchomory Po nas choćby i susza. Tak zdają się trawestować popularne powiedzenie władze samorządowe pewnego miasteczka. Forsują budowę kopalni żwiru, nie bacząc na zagrożenie kilkumetrowego obniżenia poziomu wód okolicznych jezior. mina Ińsko (woj. zachodniopomorskie, powiat stargardzki) leży w obszarze parku krajobrazowego chroniącego bogactwo przyrodnicze Pojezierza Ińskiego oraz krystalicznie czyste jeziora, przyciągające amatorów nurkowania, wędkarzy, żeglarzy, wczasowiczów czy ludzi inwestujących w agroturystykę. Jest prawdopodobne, że już wkrótce po tym bajkowym krajobrazie pozostaną legendy. ¤¤¤ Wokół Ińska zalegają złoża żwiru, którego zasoby, udokumentowane w latach 80., wynoszą około 85 milionów ton, a faktyczne – zdaniem pewnego szczecińskiego geologa – 120 mln ton. Jedyne eksploatowane w obrębie gminy złoże znajduje się w Storkowie odległym od Ińska o 7 km. Kruszywo wydobywa (w ilości ok. 250 tys. ton rocznie) spółka Szczecińskie Kopalnie Surowców Mineralnych SA i, uwzględniając stan zasobów, działać tam będzie jeszcze przez 3–4 lata. Dodajmy, że interes jest bardzo dochodowy, bo – jak szacują specjaliści – czysty zysk na tonie – zależnie od metody wydobycia i granulacji żwiru – mieści się w przedziale 5–8 zł. A popyt? Potężny i cały czas rośnie, bo m.in. na autostrady potrzeba milionów ton piachu. Jakiś czas temu „Szczecińskie Kopalnie” za przysłowiowe grosze kupiły od Agencji Nieruchomości Rolnych kilkaset hektarów gruntów na obrzeżach Ińska. Oczywiście nie po to, żeby siać i orać, lecz – myśląc o zabezpieczeniu przyszłości – przygotować sobie miejsce na przeprowadzkę ze Storkowa. Samo miejsce jednak nie wystarcza: dla uruchomienia nowej kopalni odkrywkowej spółka musi uzyskać „odrolnienie” gruntów w planie zagospodarowania przestrzennego gminy. Złożyła stosowny wniosek i 15 lipca 2004 r. odbyło się pierwsze w tej sprawie wspólne posiedzenie komisji Rady Miejskiej w Ińsku. Przedstawiciele „Szczecińskich Kopalń” (Krzysztof Grzesiak, dyrektor, i Anna Walczak) ujawnili radnym, że usytuowane na głębokości ok. 25 m złoże zamierzają eksploatować przez 30–50 lat, wydobywając 500–800 tys. ton żwiru rocznie. Zapewnili, że G ...bo tak wygląda „oczko wodne” kopalni w Storkowie choć „kopalnia jest obiektem szkodliwym, bo przejściowo zmieniany jest krajobraz” (cytat z zapisanej w protokole posiedzenia wypowiedzi K. Grzesiaka), to jednak „krajobraz po eksploatacji (fot. powyżej) nie będzie znacznie odbiegał od obecnego. Burmistrz Działoszewska (SLD) asystuje... Pozostaną wzniesienia, niebezpieczDlaczego? Obszar planowanej inweprzewiduje się również, że powstanie nych projektów. Bardzo zależy mi na stycji jest bardzo zawodniony, a część tam kilkuhektarowe oczko wodne” (to tym planie zagospodarowania, żeby złoża znajduje się w samym centrum dodała A. Walczak). raz na zawsze rozwiązać sprawę i jadziału wodnego. Będą musieli pracoZ upoważnienia Wojewódzkiego sno odpowiedzieć inwestorowi, czy wać na koparkach pływających. DrobKonserwatora Przyrody jednoznaczi co może na swoim terenie robić. ny błąd i lustro wody tutejszych jenie negatywne stanowisko w kwestii – Ona musi mieć w tym jakiś osozior opadnie o 7 metrów. Nawet budowania żwirowni wyraził wówczas bisty interes, a przynajmniej takie ekspertyzy robione na zamówienie koMaciej Tracz z Drawskiego i Ińskiesprawia wrażenie w staraniach o popalni nie są entuzjastyczne, a przecież go Parku Krajobrazowego: „Poziom zyskanie przychylności mieszkańców wiadomo, że gdy klient płaci, to częwód gruntowych znajduje się na połodla pomysłu wybudowania kopalni. sto pisze się opinie, jakich potrzebuwie wysokości złoża. Wydobycie grozi Opowiada bajki, że setka ludzi znajje. Nie ma dróg przystosowanych do obniżeniem poziomu lustra jezior Ińdzie tam zatrudnienie. Tymczasem transportu milionów ton żwiru, lekcesko i Długie o kilka metrów”. już wiadomo, że owszem, ale makważone są plany ochronne parku kraBardzo też awanturowali się radsimum 8–10 osób – ocenia jeden jobrazowego... Po prostu horror! ni Zbigniew Zimnicki oraz Bogz mieszkańców gminy. dan Terebecki, zarzucając optującej Burmistrz Działoszewską barZ kolei radny Terebecki zwraza inwestycją Teresie Działoszewdzo zdziwiło nasze zainteresowanie ca uwagę na dwie inne odstraszaskiej (burmistrz Ińska przez drugą już sprawą: jące turystów inwestycje, które stakadencję) m.in. przyjęcie od „Szcze– Czy ktoś z redakcińskich Kopalń” „korupcjogennej procji ma w Ińsku działpozycji” finansowania korzystnych dla kę? Nie? A może ktoś spółki zmian w planie przestrzennez rodziny...? – dopytygo zagospodarowania. wała. Ostatecznie, wobec ogromnego Później wytłuma– jak zauważamy w cytowanym proczyła: tokole – zaangażowania Działoszew– Nic złego się nie skiej, projekt uchwały o przystąpieniu dzieje. Dopiero gdy do sporządzenia rzeczonego planu traplan zostanie sporząfił na ekspresowo zwołaną 23 lipca dzony, odbędzie się 2004 r. sesję Rady Miejskiej. Po burzgłosowanie, czy kopalliwej dyskusji, stosunkiem głosów nia może powstać, czy 7 („za”) do 5 („przeciw”), uchwała też nie. Decyzję podejzostała przyjęta i prace nad planem mą radni. Uwzględnią (czytaj: osuszeniem okalających Ińsko nie tylko ekspertyzy hyKnajpa „Kuźnia”... kadr nowej kopalni jezior) mogły wreszcie ruszyć z miejdrogeologiczne, ale sca. Warto podkreślić, że toczą się także interesy lokalnej społeczności, raniem Działoszewskiej już usytuwartko i tylko patrzeć, jak zapadczyli konieczność likwidacji bezroboowano w Ińsku: ną decyzje nieodwracalne. cia i wpływy podatkowe do budżetu – Mamy od niedawna wytwórnię Wspomniany Maciej Tracz jest dzigminy. Nawiasem mówiąc – wpływy węgla drzewnego „Gryfskand”, na siaj pełen najgorszych obaw: niezbyt imponujące, bo nasze dochoukończeniu jest gorzelnia należąca – O tutejszych zasobach żwiru wiedy z dodatku eksploatacyjnego przy do spółki „Bioetanol”. W tej ostatdziano już przed wojną, jednak Niemwydobyciu kruszywa wynoszą zaledniej pani burmistrz ma wraz z męcy nie odważyli się na odkrywkę, wie 90 groszy od tony. Zapewniam, żem udziały i zdarzało się już, że chociaż surowiec był im bardzo poże tam, gdzie w grę wchodzą kweświadczyła usługi na rzecz swojej prytrzebny do mającej przebiegać w postie ochrony środowiska, nasi radni watnej firmy, wykorzystując publiczbliżu autostrady Królewiec–Berlin. nie są tacy skorzy do zaklepywania ne pieniądze, jak na przykład przy wysyłaniu rolnikom umów kontraktacyjnych z „Bioetanolem”. Radny Zbigniew Zimnicki przypomina, że działkę, na której buduje się „Bioetanol”, gmina sprzedała tej spółce (bez przetargu!) za 20 tys. zł, podczas gdy sąsiadujący z gorzelnią „Gryfskand” zapłacił ze swój teren 90 tys. zł. – Gdy Działoszewska ma do załatwienia w gminie jakąś sprawę dla „Bioetanolu”, jest w spółce nie tylko udziałowcem, ale też członkiem rady nadzorczej, przynosi podanie i kładzie je na biurku burmistrza, po czym za owym meblem zasiada i skrupulatnie podanie rozpatruje – żartuje nauczyciel miejscowego gimnazjum. Ale pal diabli (w tej chwili) kwestie urzędniczej etyki, bo chodzi nam o jeziora. Otóż na sprawę planowanej przez „Szczecińskie Kopalnie” inwestycji uczuliliśmy Witolda Pulkowskiego, głównego geologa wojewódzkiego w Szczecinie. Rozmawialiśmy z Jerzym Marcinikiem, dyrektorem Wydziału Ochrony Środowiska Starostwa Powiatowego w Stargardzie. Usłyszeliśmy, że kompetentne instytucje będą trzymały rękę na pulsie. Nie daje nam wszakże spokoju enigmatyczna opinia jednego z wpływowych w województwie zachodniopomorskim biznesmenów branży budowlanej, który mówi: – Nowa władza pilnie potrzebuje sukcesów, a w szczególności nowych dróg i domów. Kopalnie są w naszym regionie nie tylko znaczącym producentem, ale też sponsorem... Umieją przekonywać do swoich racji. Zatem również my będziemy trzymać rękę na pulsie, bo widzieliśmy... I naprawdę – szkoda tych jezior! ANNA TARCZYŃSKA Fot. i współpraca TS Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r. nia 24 października brama więzienia Mac Dougal-Walker Correctional Institution w Suffield rozwarła się przed księdzem dobrodziejem Romanem Kramkiem („FiM” 1, 9/2005) z Szylen, który w ten sposób kończył swój pobyt na ziemi amerykańskiej. D KSIĄDZ POTRAFI wstępnego przesłuchania. Potem, zapewne za radą adwokata, wyznanie to odwołał i do niczego się nie przyznał. Został skazany na 9 miesięcy, bo zaschnięta ślina na biuście dziewczyny okazała się własnością proboszcza z Szylen. Wymusił stosunek płciowy na małoletniej, gwiżdżąc na to, że w sąsiednim pokoju była jej babcia. Powrót męczennika Duchowny został przewieziony do Hartford i przekazany władzom imigracyjnym, które odstawią go na ojczyzny łono. Jego epopeja zaczęła się następująco: Kramek zjawił się w roku 2002 w New Britain w stanie Connecticut, by w kościele Świętego Serca odprawiać msze w okresie świątecznym. Dokładnie w wigilię oskarżony został przez 17-letnią uczennicę tamtejszej szkoły o zmuszenie jej do stosunku. Dziewczyna została wcześniej zgwałcona; Kramek miał jej dodać otuchy, podtrzymać na duchu... Religio-psycho-seksoterapię zrealizował, starając się udowodnić jej, że seks z mężczyzną może być przeżyciem pozytywnym – tak zeznał polskojęzycznemu policjantowi podczas Przed wyjściem z kryminału ks. Kramek stwierdził ponownie, że jest niewinny i oświadczył, że pobyt w więźniu umocnił jego wiarę rchidiecezja Los Angeles ujawniła właśnie część (niewielką, ocenzurowaną) akt personalnych niektórych księży oskarżonych o pedofilię. Mniemanie, że motywem Rogera Mahony’ego, kardynała i szefa archidiecezji, była skrucha, jest najzupełniej błędne. Pragnął w ten sposób uciszyć krytyków, zarzucających mu opóźnianie śledztwa i zatajanie dowodów winy oraz przyspieszenie polubownego załatwienia oskarżeń 560 ofiar księżowskiej przemocy seksualnej. Gdyby do tego nie doszło i każda sprawa miała swój osobny sądowy bieg, wyszłyby na jaw wszystkie kompromitujące kler szczegóły, a odszkodowania przekroczyłyby pewnie miliard dolarów. A jednak wygląda na to, że sprytny wybieg Kościoła z ujawnieniem tylko części akt personalnych, i to we fragmentarycznej postaci, obróci się przeciw archidiecezji. Sprowokował bowiem oburzenie ofiar, a prokurator zapowiedział, że zamierza wysunąć kryminalne oskarżenia przeciw wielu księżom. Adwokaci zapowiedzieli zaś, że będą dążyć do indywidualnych procesów z ujawnieniem wszystkich szczegółów i pełnego rozmiaru przestępstw. „Zamierzamy doprowadzić do procesów publicznych – mówi adwokatka Kathrene A w Boga. „Myślę, że to była wola boża i kiedyś dane mi będzie zrozumieć, dlaczego to się zdarzyło” – stwierdził kapłan. Dziewczyna, dziś 20-letnia, mówi, że Kramek zrujnował jej życie i wiarę w Boga. „Jestem wewnętrznie rozdarta. Skończyłam na oddziale psychiatrycznym, jestem na prochach – wyznaje. – Nie mogę się już modlić, czuję się zdradzona przez Boga. Nie zrobiłam nic, aby go powstrzymać, bo byłam jak sparaliżowana”. Za dobrodziejem ujęła się społeczność polonijna, zakładając Polską Pomoc Braterską, zbierającą pieniądze na kaucję i adwokata dla Kramka. Jego ofiara mówi, że jest przez Polaków szykanowana: „Ludzie gapią się na mnie, wytykają mnie palcami, dokuczają mojej babci. Polacy to robią”. Rodacy! Wraca do kraju po niezwykłych cierpieniach za oceanem męczennik Kościoła. Przywitajcie go godnie! Polska Pomocy Braterska! Nie rozwiązuj się! Śledztwo w sprawie Tadeusza Ulmana („FiM” 42/2005) – następnego duchownego z Polski, który w październiku usiłował zgwałcić kobietę, użyczającą mu dachu nad głową – już w toku. JF Freberg, reprezentująca ponad stu poszkodowanych. Ujawnione dokumenty nie zawierają zeznań mówiących o tym, co księża, biskupi i kardynał wiedzieli”. Prokurator okręgowy Steve Cooley mówi: „Przed trzema laty ponaglałem kardynała Mahony’ego, by w pełni ujawnił dowody przestępstw seksualnych swego kleru. Mimo wyroków sądowych dwu instancji nakazujących ujawnienie wszystkich dokumentów, kardynał Mahony wciąż upiera się przy swoim prawie do prywatności, którego żaden z sądów nie uznał”. „Stopniowo wszystkie kłamstwa wyjdą na jaw – twierdzi Mary Grant, dyrektor organizacji broniącej praw ofiar pedofilii księżowskiej, Survivors Network. – Wiedzieliście, że gwałcenie dzieci jest przestępstwem. Trzymaliście to w sekrecie. Nie zawiadamialiście policji. Przenosiliście drapieżnych zboczeńców z parafii do parafii. Przez was życie tylu niewinnych dzieci zostało zrujnowane”. Kardynał Mahony wzywany jest do złożenia rezygnacji ze stanowiska szefa archidiecezji. Komentarz redakcji dziennika „Los Angeles Limes” stwierdza: „Ujawnione akta to czubek góry lodowej. Mahony wie, co robi, broniąc desperacko tajemnicy dokumentów archidiecezji; prawdopodobnie największy skandal pedofilski w USA wciąż wisi w powietrzu”. PZ 15 Przez łóżko do nieba uchowny protestanckiego kościoła w Decatur w Georgii, bp Earl Paulk, zakosztował właśnie smaku problemów, z jakimi boryka się kilku biskupów katolickich. Chodzi o oskarżenie o molestowanie seksualne. D Byli podwładni poskarżyli się, że zmuszał ich do seksu, ostrzegając: „To jedyna droga prowadząca do zbawienia” i twierdząc: „Taka jest wola Boga”. Była pracownica tego kościoła – Mona Brewer – w pozwie sądowym twierdzi, że biskup robił to od 1989 r. Inni członkowie kierownictwa Kościoła wiedzieli o wszystkim, ale nie uczynili nic, żeby temu zapobiec. Paulk olał skruchę i przystąpił do kontrataku, oskarżając wykorzystywaną seksualnie kobietę o zniesławienie i domagając się odszkodowania za stres emocjonalny. To klasyczny styl amerykański: z oburzeniem odrzucać zarzuty, wszystkiemu zaprzeczać, a gdy już się dalej nie da, okazać skruchę i – szlochając – wyznać: Wybacz, Boże, zbłądziłem. Przykłady – także z dziedziny polityki – świadczą, że taka metoda nadspodziewanie dobrze skutkuje. Wprawdzie wyroku nie daje się uniknąć, ale wierni (wyborcy) litują się i wybaczają. CS Ksiądz pedofil i zabójca s. Ryan Erickson, proboszcz kościoła św. Patryka w Hudson, był sprawcą zabójstwa dyrektora i pracownika domu pogrzebowego w 2002 r. K Dwa lata później detektywi policyjni złożyli księdzu wizytę w tej sprawie oraz w związku z oskarżeniami chłopca, który twierdził, że Erickson poił go alkoholem i obmacywał. Kładł się koło niego i doprowadzał do wzwodu, a potem przekonywał, że to bardzo dobrze itp. O molestowaniu dowiedzieli się dyrektor i pracownik domu pogrzebowego. Ksiądz zastrzelił obu. Podczas przesłuchania mówił detektywowi, że boi się zeświecczenia, jeśli biskup dowie się o przestępstwach seksualnych. 12 dni potem Erickson powiesił się na plebanii. TN Skandal za skandalem anadyjski adwokat Tony Merchant, reprezentujący interesy tysięcy Indian, którzy w dzieciństwie w internatach prowadzonych przez zakony doznawali przemocy fizycznej i seksualnej, zwrócił się do premiera Paula Martina z apelem, że powinien on wystąpić z roszczeniami bezpośrednio do papieża. Wprawdzie zawarto porozumienia z zakonami, ale – zdaniem adwokata – nie są one w stanie K Uderzać do papieża zaoferować odpowiedniego odszkodowania ofiarom. Prawnicy Kościoła zaproponowali polubowne załatwienie sprawy za 29 mln dolarów, jednak Merchant ofertę odrzucił i domaga się rekompensaty idącej w setki milionów. Z roszczeniami przeciw rządowi i zakonom prowadzącym na jego zlecenie internaty i sierocińce wystąpiło ponad 12 tys. byłych pensjonariuszy. Władze federalne Kanady są zdania, że wystąpienie bezpośrednio do papieża nic nie da i że sprawa musi zostać rozwiązana w Kanadzie. TW Geje odetchną rzewodniczący Konferencji Biskupów USA, biskup Spokane William Skylstad, zdecydował się na rzucenie rękawicy Watykanowi i publicznie wypowiedział krytyczne słowa o lustracji seminariów amerykańskich w poszukiwaniu homoseksualistów. P „W Kościele nie ma miejsca na polowanie na czarownice ani na zastraszanie gejów. Jest wielu wspaniałych, cudownych księży o orientacji homoseksualnej, którzy przestrzegają norm czystości i celibatu” – zapewniał przewodniczący. Według oficjalnego kościelnego nauczania, klepniętego przez Jana Pawła II, stosunek homoseksualny jest sam w sobie zboczeniem. Liczbę gejów księży w USA szacuje się na 20–50 proc. ogółu. JF 16 Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r. ZE ŚWIATA Pytania do władzy rytyjskie ministerstwo obrony zamówiło badanie opinii publicznej w Iraku. Przeprowadzili je w sierpniu naukowcy z irackich uniwersytetów. Wyniki są szokujące. B Około 50 proc. Irakijczyków uważa, że ataki powstańców na wojska amerykańskie i brytyjskie są uzasadnione. Mniej niż 1 proc. ankietowanych sądzi, że Irak zawdzięcza obcym wojskom poprawę bezpieczeństwa w kraju; 82 proc. „stanowczo oponuje” przeciw obecności tych jednostek w Iraku. Co te wyniki mówią panom Kaczyńskim, którzy rozważają pozostawienie polskich żołnierzy w Iraku na czas dłuższy, niż planowano to wcześniej, a tym samym narażenie Polaków w kraju na ataki terrorystów muzułmańskich – w zamian za nieokreślone „korzyści” i inwestycje amerykańskie? Cokolwiek by Amerykanie obiecali w zamian za przedłużenie udziału Polaków w okupacji Iraku (proszę spróbować uzasadnić inne określenie tego pobytu w kontekście danych sondażowych), są dwie zasadnicze kwestie, które rodzeństwo znane z kradzieży księżyca musi dokładnie wyjaśnić. Jak zamierzają wyegzekwować realizację obietnic USA w kontekście tego, co zdarzyło się choćby po zakupie myśliwca F-16? Jak planują oszacować cenę, której zapłacenia zażądają (akurat!) od Busha w zamian za oddanie mu do dyspozycji polskich żołnierzy? Jakiej wysokości odszkodowanie ustalili dla rodzin, które nie doczekają się powrotu najbliższych? W jaki sposób i na jaką kwotę rząd USA będzie partycypować w pomocy dla Polski, jeśli spotka ją to, co zdarzyło się w Madrycie i w Londynie? Bez odpowiedzi na te pytania nowe władze polskie nie mają społecznego mandatu koniecznego w demokratycznym państwie, by podejmować takie decyzje. W demokratycznym państwie takie pytania zadają premierowi i prezydentowi parlamentarzyści, by w zależności od odpowiedzi uwarunkować swe ewentualne przyzwolenie. Czy Kaczyńscy przedstawią tę sprawę na forum sejmowym, czy też wystarczy „postanowienie” premiera lub „dekret” prezydenta? PIOTR ZAWODNY Oblicza wolności oją misją jest niesienie światu wolności! – grzmi podczas oficjalnych wystąpień Bush. Nie wiadomo tylko, o jaką wolność mu chodzi, bo ta amerykańska powoli staje się mitem. M Na wiece i przemówienia prezydenckie wpuszcza się wyłącznie zdeklarowanych entuzjastów. Demonstracje protestacyjne są brutalnie tłumione przez policję. Niedawno do samolotu linii Southwest nie wpuszczono dziewczyny, bo kilku pasażerom nie podobał się napis na jej podkoszulce, krytykujący prezydenta. Secret Service, agencja strzegąca bezpieczeństwa szefa państwa, musi mieć pełne ręce roboty i nie chodzi tu wcale o tropienie potencjalnych zabójców Dablju. Oto dowody: nauczycielka liceum w Północnej Karolinie na lekcji wychowania obywatelskiego omawiała Kartę Praw. Kazała uczniom wykonać fotografie ilustrujące funkcjonowanie owych praw w USA. Jeden z nich pragnął zilustrować, w czym przejawia się prawo do wolności wypowiedzi. Pstryknął więc sobie zdjęcie na tle portretu Busha z kciukiem skierowanym w dół... Przeliczył się. Zdjęcie wyłapała wywołująca film aktywistka w domu towarowym Walmart i zadenuncjowała zdrajcę. Ta bezzwłocznie dała znać Secret Service i smutni panowie w podejrzanie wypchanych marynarkach pojawili się u nauczycielki, a autorowi zdjęcia kazali opowiedzieć o swojej definicji wolności. Następnie zawiadomili prokuraturę, która – mając resztki oleju w głowie – odmówiła postawienia „złoczyńcy” przed sądem. Przynajmniej nie w tym roku. Jednak do końca prezydenckiej kadencji „zbawiciela świata” zostały 3 długie lata. Uczeń, któremu iluzja wolności przewróciła w głowie, ma już swą teczkę u republikanów. No, ale przynajmniej go nie bito, nie prowadzano nago na smyczy, nie porażano prądem ani nie podtapiano. TW Kaczor – nasz wróg Paryż, 29 października 2005 r., godzina 18.30. Pod ambasadą polską odbyła się manifestacja organizacji gejowskich przeciw homofobicznym wypowiedziom prezydenta elekta Lecha Kaczyńskiego. Najliczniejsi byli oczywiście przedstawiciele francuskich organizacji gejowskich, z transparentami w ręku, z tęczowymi flagami (znak rozpoznawczy tej orientacji seksualnej). Nie zabrakło też flag biało-czerwonych – niesionych przez polskich homoseksualistów, mieszkających w Paryżu. Na tę legalną manifestację stawiło się około 200 osób. Najbardziej widoczne było stowarzyszenie L’Autre Cercle („Inny Krąg”), działające na rzecz równości osób różnych orientacji seksualnych w miejscach pracy. Pomysł Lecha Kaczyńskiego, żeby zabronić homoseksualistom wykonywania zawodu nauczycielskiego, odbił się szerokim echem oburzenia w całej Europie. Obecni byli przedstawiciele przeróżnych, jakże licznych w tym kraju, stowarzyszeń, m.in. Sans Contre Façon, Bi’Cause (dla biseksualistów), Act Up (najsłynniesze francuskie stowarzyszenie walczące z AIDS), stowarzyszenie transseksualistów, Homosexualité et Socialisme, Inter LGBT (organizacja zrzeszająca we Francji wszystkie stowarzyszenia lesbijskie, gejowskie, biseksualne i transseksualne) i oczywiście ILGA (Międzynarodowe Stowarzyszenie Gejów i Lesbijek). Ta ostatnia organizacja odbywała właśnie w Paryżu doroczny kongres i prosto stamtąd na sobotni wiec przybyli Tomasz Szypuła – sekretarz Kampanii przeciw Homofobii (KPH) – oraz Ilona Salczyńska – działaczka z Krakowa. Zapytałam Catherine Tripon, jedną z najprężniejszych działaczek L’Autre Cercle, co właściwie ich skłoniło do zorganizowania manifestacji w obronie praw polskich gejów. Jej odpowiedź można streścić w dwóch słowach – solidarność i oburzenie. Solidarność jest spontaniczna, chcą pokazać, że nikim nie można bezkarnie pomiatać, że są jeszcze tacy, którzy się ujmą za polskimi homoseksualistami i dodadzą im odwagi. Oburzenie zaś ma wymiar wręcz europejski. Gdy zapytałam, czy – jej zdaniem – Kaczyński nie będzie ograniczony w swych homofobicznych działaniach przez prawa Unii Europejskiej, odpowiedziała, iż ma nadzieję, że tak. Zapewniła mnie, że niewielka paryska manifestacja będzie miała swoją kontynuację w Brukseli, gdzie ILGA na co dzień dba o zapisanie praw homoseksualistów w legislacji europejskiej. Dorzuciła też, że to świetnie, że media interesują się ich protestem, że mają nadzieję na oddźwięk dzięki kręcącej się w tłumie TVP... Mniej złudzeń co do intencji TVP miał Tomasz Szypuła. Powiedział mi, że pytania dziennikarki ocenia jako tendencyjne. Bardzo rozbawiło go jedno z nich: „Jakie są właściwie państwa cele?”. Ucieszył się na mój widok i stwierdził, że liczy na „Fakty i Mity”. Ten młody i odważny człowiek obawia się, iż paryska manifestacja przysporzy polskim gejom kłopotów. Szypuła podkreślił głośno i wyraźnie, przemawiając przez megafon, że polscy geje i lesbijki szanują wybór, jakiego Polacy dokonali podczas wyborów, są zaś przeciwko homofobicznym wystąpieniom nowej partii rządzącej i jej przedstawicieli. Przyszłość maluje się czarno dla polskich homoseksualistów. Udało mi się porozmawiać z trzema, którzy mieszkają w Paryżu. Pomimo różnicy wieku i środowisk, poproszeni o porównanie życia w Polsce i we Francji, mieli jednakowe zdanie – lepiej mieszkać w Paryżu. Prościej jest żyć na co dzień. Po prostu podejście mieszkańców tych dwóch krajów do odrębności seksualnych jest zupełnie inne. Warto dodać, że wiec odbył się obok pomnika naszej rodzimej Solidarności (Francuzi manifestowali tu z Polakami w 1981 roku), którą tak ciężko obecnie wykrzesać w narodzie. Dobrze, że Francuzi pomagają. Przyjemnie wiedzieć, że polskie środowisko homoseksualne może liczyć na pomoc z zewnątrz. Mam nadzieję, że można jednak liczyć na Europę. AGNIESZKA ŚWIRNIAK Fot. Autor Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r. MITY KOŚCIOŁA ŻYDZI POLSCY (cz. 9) Wygnanie lub chrzest Dwaj następcy Kazimierza Jagiellończyka, Jan Olbracht i Aleksander, nie sprzyjali Żydom. Pod ich rządami mają miejsce ich pierwsze masowe chrzty w Rzeczypospolitej. Po śmierci protektora Żydów, Kazimierza Jagiellończyka, na tronie polskim zasiadł jego syn, Jan Olbracht (1492–1501), koronę wielkoksiążęcą na Litwie otrzymał zaś jego drugi syn – Aleksander. Były to dla Żydów czasy gorsze, co nie może dziwić, zważywszy, że obaj władcy byli wychowankami kanonika, dyplomaty i kronikarza krakowskiego Jana Długosza – znanego antysemity. Już w drugiej połowie XV w. wyganiano Żydów z miast zachodniej Europy. Po wygnaniu ich w 1450 r. z Bawarii, a następnie z Würzburga, Erfurtu i Magdeburga, nastąpiło w 1492 r. wielkie wygnanie Żydów z Hiszpanii (ok. 300 tys.), a nieco później – z Portugalii. Wieści te dochodziły do Polski i powodowały chęć naśladownictwa – w Koronie i na Litwie. W Koronie najbardziej zagrożone były liczne i bogate gminy, tak jak ta w Krakowie. Ludzie mieli jeszcze w pamięci, jak to na krakowskim rynku zagrzewał do tępienia Żydów bernardyn, św. Jan Kapistran (ten sam, który sprowadził bernardynów do Polski), zwany biczem na Hebrajczyków. Już w 1469 r. zmuszono Żydów krakowskich do opuszczenia ulicy Żydowskiej i odstąpienia na rzecz Akademii Krakowskiej dwóch synagog, szpitala, łaźni i cmentarza. Szybko zmieciono z powierzchni ziemi te pamiątki najstarszej osady żydowskiej 11 i wzniesiono na ich miejsce budowle akademickie. Jedna część Biblioteki Jagiellońskiej znalazła się w gmachu dawnej synagogi, gdzie jeszcze w XIX w. na jednej ze ścian widniał napis hebrajski. Porzucenie umarłych i świętości było bolesne, lecz nie dotykało bezpośrednio bytu Żydów. Jednak równocześnie ze sprawą ulicy toczyła się w mieście rywalizacja z żydowskimi handlarzami i rzemiosłem. Nie tylko Akademia, ale również kupcy i rodzimi rzemieślnicy chcieli pozbyć się Żydów, których handel spotężniał w XV w. jeszcze bardziej. W 1485 r. Żydzi zawarli kolejny zły dla siebie układ; by pozostać w Krakowie, zrzekli się handlu i wykonywania rzemiosła. Seniorowie gminy żydowskiej, wśród nich najbogatszy Żyd krakowski Mojżesz Fiszel, zobowiązali się nie handlować żadnym towarem własnym ani chrześcijańskim, wziętym u innych kupców na sprzedaż. Wolno było Żydom w swych domach sprzedawać jedynie rzeczy przepadłe u nich w zastawie, zaś wynosić je na targ mogli jedynie we wtorki, piątki i dni jarmarczne. Żyd przyłapany na złamaniu tego prawa tracił towar i szedł do więzienia. Jak dowiodły kolejne wydarzenia – restrykcje te stanowiły jedynie preludium do wypędzenia Żydów z Krakowa. Gdy w czerwcu 1494 r. wybuchł w mieście wielki pożar, tłum rzucił listopada 1918 r. w wagonie kolejowym w lesie pod Compiègne mar szałek Ferdynand Foch podyktował niemieckim generałom warunki zakończenia woj ny. Jeden z nich głosił, że wojska niemieckie wycofają się na linię graniczną z 1914 roku, a sprzymierzeni otrzymają wolny dostęp do Wisły „w celu utrzymania porządku w Europie Wschodniej i Środkowej”. Józef Piłsudski znalazł się w Warszawie 10 listopada, wypuszczony tego samego dnia z twierdzy magdeburskiej, gdzie przebywał 15 miesięcy po odmowie złożenia przysięgi na wierność niemieckim i austriackim sprzymierzeńcom. Już 11 listopada warszawska młodzież zaczęła rozbrajać żołnierzy niemieckich, którzy – jak pisał świadek tych wydarzeń – Mieczysław Jankowski, członek warszawskiej Straży Obywatelskiej, „poddawali się temu przeważnie bez protestu. Większość Niemców miała już na mundurach czerwone, rewolucyjne kokardki, dyscyplina rozluźniła się, widziało się i czuło już zupełną dezorganizację tej tak karnej armii”. 30 października członkowie Tymczasowej Komendy Wojsk Polskich w Krakowie zaczęli rozbrajać garnizon austriacki, a porucznik Antoni Stawarz nadał do wszystkich stacji się, jak zwykle, na mieszkania i sklepy żydowskie, zabijając wielu Żydów. Uwięziono podejrzanych o podpalenie – starszyznę gminy, jej rabina, Mojżesza Fiszela, wraz z bratem i zięciem oraz Jakuba Polaka – sławnego nauczyciela Talmudu, ojca nauki talmudycznej w Polsce. Po stronie Żydów stanął wtedy znany humanista włoski Kallimach (właśc. Filippo Buonaccorsi), doradca polityczny Kazimierza Jagiellończyka i Jana Olbrachta, który na dworze królewskim nieraz ścierał się z przedstawicielami starego, teologicznego poglądu na świat. Kallimach doprowadził do uwolnienia aresztantów, nie zdołał natomiast uchronić Żydów przed bratem królewskim, kardynałem Fryderykiem. Jan Olbracht przestraszył się gróźb swego brata i w 1495 r. wygnał Żydów z Krakowa. Gmina krakowska przeniosła się do pobliskiego Kazimierza (obecnie dzielnica Krakowa), zaś Kraków, z niewielkimi wyjątkami, jako miejsce zamieszkania pozostał dla Żydów zamknięty aż do 1867 r. Od 1495 r. posiadał bowiem przywilej de non tolerandis Judaeis. kolejowych Galicji depeszę, której nagłówek do dziś brzmi nieprawdopodobnie: „Rewolucja w Krakowie!”. Żadnej rewolucji oczywiście nie było, jednak już następnego dnia austriackie dowództwo przekazało miasto w ręce polskie. Przed krakowskim ratuszem, 31 października, stanęła polska warta. 7 listopada powstał w Lublinie Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej, ze znanym socjalistą Ignacym Żydzi byli od dawna solą w oku również na Litwie, gdzie od roku 1388 cieszyli się przywilejami wzorowanymi na ustawodawstwie Kazimierzowskim. Niektóre rody dorobiły się tutaj w krótkim czasie ogromnych fortun. Szlachta i bojarzy oraz dwór wielkoksiążęcy winni byli Żydom wielkie sumy. Gdy więc wybuchła wojna z Tatarami i Moskwą, dojrzała myśl, by pozbyć się kłopotu – wygnać Żydów z Litwy, a ich majątki przeznaczyć na podreperowanie budżetu państwa, m.in. na wystawienie wojska. Wielki książę Aleksander dał Żydom ultimatum: albo przyjmą wiarę chrześcijańską, albo muszą opuścić kraj. W kwietniu 1495 r. dekretem wielkoksiążęcym wygnał z Wielkiego Księstwa tych, którzy postanowili trwać w judaizmie. Do opustoszałych miast sprowadził kolonistów z Niemiec i Szwecji i nadał im prawo magdeburskie. Po śmierci Jana Olbrachta na tronie polskim zasiadł Aleksander. Kler – zachwycony tym, co monarcha zrobił z Żydami litewskimi – liczył, że podobnie postąpi ze wszystkimi Żydami w Koronie. Nowy król nie tylko nie spełnił tych oczekiwań, lecz nieoczekiwanie pozwolił w 1503 roku powrócić wygnańcom na Litwę. Aleksander szybko zrozumiał, że wygnan i e Żydów Narody i państwa zazwyczaj obchodzą swe święta dla uczczenia ważnych, bohaterskich czynów, jak zdobycie Bastylii w Paryżu (14 lipca 1789 r.) czy uchwalenie Deklaracji Niepodległości USA (4 lipca 1776 r.). W Polsce natomiast nic się właściwie 11 listopada 1918 r. nie zdarzyło. W wyniku zawieszenia broni popisanego w Compiègne, wojska niemieckie miały się i tak wycofać do granic z 1914 roku. Przystanek Niepodległość Daszyńskim na czele. Może to więc ten dzień należałoby obchodzić jako Święto Niepodległości, jak to zresztą czyniono w Polsce aż do śmierci Piłsudskiego? Dawni towarzysze partyjni Piłsudskiego z PPS sądzili, że z Berlina wrócił ich kolega, który będzie dążył do ustanowienia Polski socjalistycznej. Ale wkrótce usłyszeli z ust Naczelnika Państwa: „Długo jechaliśmy wspólnym tramwajem socjalistycznym, ale ja wysiadłem na przystanku, który nazywa się Niepodległość”. ¤¤¤ W Niemczech trwała rewolucja, która doprowadziła do abdykacji cesarza Wilhelma II (9 listopada 1918 r.), a sprzymierzeńcy Niemiec już się poddali (Turcja – 30 października, Austro-Węgry – 3 listopada 1918 r.). Czyli wojna była już przegrana przez państwa centralne. I tak np. Czesi, którzy żadnych antyaustriackich powstań nie mieli, także uzyskali niepodległość niemal jednocześnie z Polską, bo 28 października 1918 roku. Po prostu rozpadło się cesarstwo austriackie. A dla Polski sytuacja międzynarodowa ułożyła się wyjątkowo korzystnie, 17 z Litwy było na dłuższą metę błędem – majątki pożydowskie, zamiast zasilić finanse państwa, zostały rozdrapane przez możnych i dworzan, zaś zmniejszenie wpływów z podatków i ceł, płaconych przez Żydów, okazało się ciężkim ciosem dla skarbu. Wygnanie Żydów z Krakowa i Litwy, a wcześniej ze Śląska, spowodowało liczne chrzty. Chrzcili się zwłaszcza bogaci Żydzi, chcący zachować swoje nieruchomości. Wśród nich byli Oszejkowie, późniejsi kniazie, i Abraham Ezofowicz (po chrzcie Jan Józefowicz) – najbogatszy w XVI wieku Żyd litewski. Handlując skórami, solą i wódką, dzierżawiąc podatki i myta, dorobił się tak wielkiej fortuny, że Zygmunt I (1506–1548) mianował go podskarbim wielkim litewskim, czyli ministrem finansów Litwy. Ochrzcił się też bankier krakowski, Stefan Fiszel, brat Mojżesza Fiszela, którego matką chrzestną została wdowa po Kazimierzu Jagiellończyku, Elżbieta. Ów neofita zapałał, jak to często zresztą w takich przypadkach bywało, wielką nienawiścią do swych byłych pobratymców. Fiszel, wespół z innym neofitą niemieckim, Johannem Pfefferkornem, rzeźnikiem z zawodu, wystąpił przeciwko Żydom i Talmudowi. Judaistów zwalczali też inni neofici – bracia Halice, właściciele pierwszej drukarni hebrajskiej w Polsce, którzy po przyjęciu chrztu rozpoczęli pracę misyjną na obszarze całej Rzeczypospolitej. Na przełomie XV i XVI w. zaczęło się ukazywać w Polsce coraz więcej druków antyżydowskich, których autorami byli neofici (przypisywano im autorstwo). Wypowiedziom tym nadawano wartość dowodową (np. w kwestii tzw. mordu rytualnego). Stanowiły argument przemawiający za słusznością zarzutów stawianych wyznawcom judaizmu i z tej racji podejmowanych przeciwko nim działań. ARTUR CECUŁA bo wojnę przegrali jednocześnie wszyscy zaborcy – Niemcy i Austria oraz imperium rosyjskie, które przestało istnieć, mimo że podczas wojny stało po stronie koalicji anglo-francuskiej. Utworzenie niepodległej Polski zakłóciło równowagę polityczną w Europie. Pisze o tym Henry Kissinger w swej „Dyplomacji”: „Przed wojną Niemcy nie mogły prowadzić ekspansji w żadnym kierunku, nie natykając się na jakąś potęgę, na Francję, Austro-Węgry czy Rosję. Po Traktacie Wersalskim Niemcy nie miały już na wschodzie równorzędnego partnera. (...). Tak więc Traktat Wersalski stwarzał dla Niemiec i dla Rosji zachętę do dokonania rozbioru Polski, a więc dokładnie tego, co zrobiły dwadzieścia lat później”. Z przykrością czyta się te stwierdzenia, które oznaczają, że powrót Polski do grona niepodległych państw przysporzył Europie dodatkowych kłopotów, bo zakłócił polityczną równowagę. Tę z kolei przywrócił w 1939 roku pakt Ribbentrop-Mołotow, znów wymazując Polskę z mapy... Na szczęście, na krótko. O tych sprawach trzeba pamiętać przy okazji święta narodowego. Aby sobie uświadomić, że nic nie jest dane narodom raz na zawsze. A niepodległości, praw człowieka czy demokracji trzeba nieustannie strzec, zaś talenty pomnażać. JANUSZ CHRZANOWSKI 18 Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r. PRZEMILCZANA HISTORIA iewierni walczyli mężnie o swoją ojczyznę. Cel – „wyzwolenie Ziemi Świętej” – zakładany przez kolejnych papieży, nie został nigdy osiągnięty. Natomiast w samej Europie szerzył się fanatyzm religijny, zaczęto tępić innowierców, a przywilej walki z nimi oddali papieże w ręce umyślnie w tym celu utworzonych zakonów – przede wszystkim dominikanów. Uchwała synodu w Weronie, odbytego w 1184 roku za papieża Lucjusza III (1181–1185), mówiła, że „heretycy powinni podlegać wygnaniu z kraju, ekskomunice powinni podlegać ci, którzy – przemawiając publicznie bez zezwolenia swego biskupa – nauczają inaczej niż Kościół rzymski”. N W trzeciej krucjacie wzięli udział najwięksi europejscy władcy: cesarz niemiecki Fryderyk I Barbarossa oraz królowie: Francji – Filip II August, jak również Anglii – Ryszard I Lwie Serce. Oddziały cesarza niemieckiego liczyły 15 tysięcy (ówcześni kronikarze oceniali tę armię na 100 tysięcy ludzi). Martin Bauer określa niemiecki kontyngent na 50 tysięcy krzyżowców, ale dodaje, że do celu dotarło zaledwie 10 tysięcy ludzi. Początkowo Fryderyk Barbarossa odnosił pewne sukcesy. Pokonał Turków w bitwie w pobliżu Filomelium, zajął stolicę miejscowego sułtana – Ikonium (Konya) i zmierzał w kierunku Antiochii. Jednakże w czasie przeprawy przez rzekę, 10 ¤¤¤ Dla Saladyna śmierć cesarza była wybawieniem. Mógł świeżymi, rezerwowymi oddziałami swojej armii, przygotowanymi do walki z Fryderykiem Barbarossą, wzmocnić siły na Wybrzeżu Palestyńskim. I między innymi dlatego okazywał niezwykłą łaskawość, zwracając wolność niektórym znamienitym jeńcom. Oczywiście w zamian żądał, aby dowódcy chrześcijańscy wydawali załogom swych zamków rozkazy złożenia broni. W większości przypadków oddawano twierdze bez walki. Saladyn zwolnił również z niewoli króla jerozolimskiego Gwidona de Lusignan (został pojmany w bitwie pod Hittinem), bowiem błagała go o to królowa Sybilla, mał- Lwie Serce podbił Cypr i, zmierzając do Akki, postanowił sprzedać tę wyspę zakonowi za 100 tysięcy złotych dinarów. Zakon bez żadnych problemów przekazał Anglikom umówioną zaliczkę w wysokości 40 tysięcy i osadził na wyspie stuosobowy oddział. Za tym garnizonem miały nadejść następne hufce. Ale już nie zdążyły. Na wyspie wybuchło powstanie. Wojowniczy Grecy, po odejściu króla Anglii, wkrótce przepędzili zakonników, a wielki mistrz Robert de Sablé doszedł do słusznego wniosku, że nie może walczyć z niewiernymi w Palestynie, a jednocześnie trzymać w ryzach niepokorny Cypr. Wybrał więc Ziemię Świętą... Ryszard Lwie Serce dnia 8 czerwca 1191 roku dotarł do Akki. Kroni- OGNIEM I KRZYŻEM Mordercy w habitach habitach(5)(7) Z religii opartej na miłości i przebaczeniu uczyniono narzędzie tyraństwa, mordu i grabieży. Chrystus, ten wieszcz miłości i pokoju, stał się zawołaniem krzyżowców, którzy z Jego imieniem na ustach dokonywali najdzikszych zbrodni. Dekret Lucjusza „Ad abolendam haeresim” zawierał szczegółowe przepisy prawne dotyczące inkwizycji. Kierowanie tą nową kościelną instytucją powierzono biskupom. Papież Grzegorz IX (1227–1241) ustanowił w roku 1232 urząd inkwizytorów papieskich dla poszczególnych krajów i diecezji (urząd ten powierzano głównie dominikanom i franciszkanom). Przedstawiciele świeckiej władzy musieli przysiąc, że będą stosować wobec heretyków wszystkie prawa i kary ustanowione przez Kościół. W krótkim czasie powstały w całej Europie trybunały inkwizycyjne, o których mówił dominikanin Bernard Gwidonis: „Powinnością inkwizytora jest wykorzenienie kacerstwa, co osiągnąć można tylko przez tępienie kacerzy oraz ich obrońców i opiekunów”. A więc mord, któremu prawo bytu nadały papieskie bulle. I znów do akcji wkroczyli mordercy w habitach: dominikanie, cystersi, franciszkanie. Ale do inkwizycji jeszcze wrócę. ¤¤¤ W bitwie pod Hittinem w 1187 r. krzyżowcy ponieśli taką klęskę, że ich armia przestała istnieć. Saladyn zajął prawie wszystkie ich zamki i miasta. Zaatakował Gazę i wyciął w pień wszystkich chrześcijan. Zdobył również Jerozolimę. Potężne państwo Saladyna obejmowało ponad połowę muzułmańskiego świata. Zdobycie przez niego Jerozolimy wywołało panikę w Europie. Po 88 latach Święte Miasto na powrót znalazło się w rękach muzułmanów, a Królestwo Jerozolimskie przestało istnieć. Nadeszła więc pora na III wyprawę krzyżową. czerwca 1190 roku, blisko 70-letni cesarz... utonął (jego zabalsamowane ciało zabrano do Antiochii, ale zaczęło się rozkładać i Barbarossa został pochowany w Ziemi Świętej). Istnieje kilka wersji dotyczących tragicznej śmierci cesarza. Pierwsza: był to upalny czerwiec – być może Fryderyk chciał się ochłodzić w rzece i porwał go prąd. Druga: cesarski koń poślizgnął się i zrzucił do rzeki jeźdźca, a ciężka zbroja od razu pociągnęła go na dno. Wówczas, jak podają dziejopisarze, cesarz stanął nad rzeką Kalykadnos jedynie ze swą gwardią przyboczną, a kiedy pozostała armia przybyła na to miejsce, zobaczyła już zwłoki cesarza leżące na brzegu rzeki. Żołnierze Fryderyka załamali się, wodzowie nie potrafili zapewnić wyżywienia, głodująca armia uległa demoralizacji, a niektórzy baronowie ze swoimi oddziałami postanowili wracać do Europy. W dodatku ciężko zachorował syn Barbarossy, książę Szwabii, też Fryderyk, który objął po ojcu dowództwo. Nowy dowódca nie potrafił zapanować nad niezdyscyplinowaną armią, nie miał ani doświadczenia, ani charyzmy swego ojca. Część niemieckich krzyżowców wróciła do domu. Zaledwie niedobitki potężnej jeszcze nie tak dawno armii dotarły 21 czerwca do Antiochii, a następnie do Akki, aby wesprzeć oblegające miasto nieliczne wojska Gwidona z Lusignon, króla jerozolimskiego, oraz Filipa II Augusta, króla Francji. Chrześcijanie z utęsknieniem oczekiwali nadejścia oddziałów Ryszarda Lwie Serce. żonka króla. Warunkiem zwrócenia wolności miała być złożona przez króla przysięga, że opuści Ziemię Świętą i wraz ze swoją świtą powróci do Europy. Gwidon przysięgę złożył, odzyskał wolność i... natychmiast zaczął tworzyć nowe hufce do walki z Saladynem. Z przysięgi zwolnił go kapłan, bo była nic nie warta, gdyż złożona niewiernemu. W sierpniu 1189 roku wraz ze swymi oddziałami Gwidon pomaszerował na Akkę. Był to pomysł szaleńca. Garnizon muzułmański był dwukrotnie większy liczebnie niż hufce Gwidona, a miasto ufortyfikowane, z potężnymi murami i naturalnymi przeszkodami: przede wszystkim było to morze, a także rzeka Belus (Nahr an-Na’amin) i fort zwany Wieżą Much, stojący na skalistej wysepce połączonej z miastem groblą. Zapasy żywności i wody pitnej gwarantowały muzułmanom wielomiesięczną obronę. Gwidon przybył pod Akkę 28 sierpnia 1189 roku i po trzech dniach ruszył do szturmu na mury miasta. Jak było do przewidzenia, próba zdobycia Akki skończyła się niepowodzeniem i należało pokornie czekać na posiłki. Fiasko niemieckiej krucjaty oraz wieść o klęsce pod Akką spowodowała, że niecierpliwie oczekiwano idących z odsieczą armii królów Anglii i Francji. Tylko połączone siły mogły pokusić się o zdobycie tego miasta. ¤¤¤ A tymczasem zakonni wojownicy marzyli o własnym państwie. Szczególnie zależało na tym templariuszom, których niepokoił dokonany „rozbiór” Ziemi Świętej. Powstawały państwa krzyżowców, a oni nie mieli nic. Szansa pojawiła się, gdy Ryszard karz Ambroży tak pisał o nadejściu Ryszarda: „Żadne pióro nie może wystarczająco opisać radości, jaka ogarnęła wszystkich w noc przybycia króla”. W ciągu zaledwie kilku tygodni Ryszard zdobył miasto, bezskutecznie od prawie dwóch lat oblegane przez Gwidona i Filipa II Augusta, króla francuskiego. 11 lipca 1191 roku Akka została zdobyta. „Mieszkańcom miasta obiecano zachowanie życia w zamian za zwolnienie przez Saladyna półtora tysiąca chrześcijańskich jeńców, zapłacenie wysokiego okupu i zwrotu zdobytej pod Hittinem relikwii Krzyża Świętego” (Konstam). Ponieważ jednak Saladyn zwlekał z wykonaniem zasad porozumienia, krzyżowcy dokonali krwawej masakry. 20 sierpnia wyprowadzono za mury trzy tysiące muzułmańskich mieszkańców Akki – zwłaszcza kobiety i dzieci – i wycięto w pień, co do jednego. ¤¤¤ Trzecia wyprawa krzyżowa zaowocowała powstaniem kolejnego zakonu rycerskiego (złożonego z Niemców) – Krzyżaków (patrz: „FiM” 42/2005). Dawniejsze zakony, mimo że formalnie były organizacjami międzynarodowymi, zwerbowały do swych szeregów niewielu Niemców. „W czasie trzeciej krucjaty grupa kupców z Bremy i Lubeki założyła w Akce hospicjum dla Niemców, wzorowane na Szpitalu św. Jana. Hospicjum to, pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny, miało za zadanie opiekę nad pielgrzymami niemieckimi. Kiedy pewna liczba rycerzy niemieckich zdecydowała się chwilowo nie wracać do Niemiec, organizacja ta postąpiła tak samo jak bractwo Szpitala św. Jana przed stu laty. W poczet swoich szeregów przyjęła owych rycerzy niemieckich i w 1198 roku została uznana przez króla i papieża za zakon rycerski... Nowy zakon otrzymał wkrótce nadania bogatych włości w Niemczech i zaczął nabywać zamki w Syrii. Pierwszym jego nabytkiem była wieża nad bramą św. Mikołaja w Akce, którą oddał zakonowi Almaryk pod warunkiem, że rycerze zwrócą ją na każdy rozkaz królewski. W jakiś czas później Krzyżacy zakupili zamek Montfort, położony na stoku Schodów Syryjskich, zmieniając jego nazwę na Starkenberg” (Runciman). Krzyżacy wystąpili do walki z niewiernymi, a ich oddziały charakteryzowały się nie tylko wolą walki, ale i wyjątkowym okrucieństwem. Czterdzieści lat później, po krótkim pobycie na Węgrzech, skąd wyrzucił ich król Andrzej, znaleźli się na Mazowszu... Cdn. ANDRZEJ RODAN Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r. LISTY Gdzie oni byli? Z mieszanymi uczuciami przyjąłem wiadomość, iż Szmajdziński i Janik ostro skrytykowali byłego przewodniczącego SLD i zasugerowali wykluczenie Leszka Millera z partii. Bezpośrednią przyczyną takiego stanowiska ww. panów było to, iż lewicowiec Leszek Miller zaczął pracować... w prawicowym tygodniku „Wprost” jako publicysta ekonomiczny! Z jednej strony ucieszyłem się, że wreszcie ktoś z kierownictwa partii zaprotestował przeciwko antylewicowym poczynaniom... byłego szefa lewicy (sic!). Jednocześnie zadałem sobie pytania: gdzie byli ci panowie i reszta kierownictwa lewicowej partii, gdy Leszek Miller zaczął się usilnie starać, żeby skrót SLD odczytywano jako Sojusz Lewicy Dewocyjnej? Moim zdaniem, kierownictwo SLD kurczowo uchwyciło się kościelnej klamki i w pełni aprobowało proklerykalną postawę swego szefa. Podejrzewam, że gdyby wówczas L. Miller publikował w „Niedzieli”, „Gościu Niedzielnym” lub innych „arcydziełach” sztuki dziennikarskiej tego typu – nikt z kierownictwa SLD nie widziałby w tym nic niestosownego! Henryk W., Zamość Przepis pięcioletni Jestem „wniebowzięta” wynikiem głosowania na prezydenta RP. A jak jestem w takim humorze, to dla jego poprawy idę do kuchni gotować. Tym razem też tak było. Oto nowy przepis na: „Kaczkę z dużym rydzykiem” 1 wielkiego rydza wrzucić do wrzątku. Gotować do chwili, aż zacznie zmieniać kolor. Wyjąć, posiekać na drobne kawałki, doprawić solą i pieprzem. W międzyczasie sprawić kaczkę, podzielić na 2 części, kilka piór należy zostawić (posłużą jako wskaźnik). Obsmażyć na dobrze rozgrzanym oleju, aż pióra nabiorą srebrnego koloru. Dodać rydzyki i plastry ostrej cebuli. Dosmażyć pod przykryciem ok. 10 min. Podawać z burakami! Jest to potrawa długoterminowa – termin ważności do końca 2010 r. Fosta Niegroźny lew Przerost ambicji nad rozumem i gra pod publiczkę nowego ministra sprawiedliwości, Ziobry, doprowadziły do pierwszej jego decyzji, aby zamknąć w zakładzie karnym Lwa Rywina. Zastanawiam się, czy rzeczywiście obecnie jest to najgroźniejszy w Polsce przestępca? Przecież tysiące bandytów z uprawomocnionymi wyrokami cieszy się wolnością i w dalszym ciągu dokonuje przestępstw. Natomiast L. Rywin powinien dostać wyrok w zawieszeniu i wysoką grzywnę (dziura budżetowa), którą miałby z czego zapłacić. Miałbym jeszcze pytanie do Prezydenta Elekta. Z mediów dowiedziałem się, że jego żona dorabia, udzielając korepetycji z języka francuskiego. Czy ma zarejestrowaną działalność gospodarczą i czy odprowadza podatek dochodowy? Zadaję to pytanie, choć odpowiedź znam... Czytelnik Aż strach pomyśleć... Chcę podzielić się z Wami moimi ostatnimi refleksjami na temat sytuacji w Polsce i na temat przyszłości ruchu antyklerykalnego w Polsce. LISTY OD CZYTELNIKÓW Alleluja i do przodu! Kraina polska powinna wykonać kolejny znak krzyża na swoim terytorium, tym razem zaiste największy od początku dziejów Polski. Byłby to znak krzyża, który by od 966 roku po raz pierwszy Polsce nie zaszkodził. Ten znak krzyża powinien zaczynać się w Gdańsku i biec aż do świętego Krakowa, Wadowic i dalej na południe. Drugie, poziome ramię, powinno biec od protestanckiego Berlina, poprzez Poznań i Warszawę, aż do prawosławnej Moskwy, promieniując na te niekatolickie krainy. Chodzi mi o autostrady północ–południe oraz wschód–zachód. Nasza Czytelniczka, Natalia Zakrzewska, w Kapadocji czyta tylko „FiM” Nie waham się zaryzykować stwierdzenia, że ludzie, którzy głosowali na PiS i LPR przyczynili się do wkroczenia Polski na drogę faszyzmu. Bo jak inaczej nazwać plany PiS-u, dotyczące zaostrzenia prawa karnego, w tym całkowity zakaz aborcji (LPR) – stojący w zupełnej sprzeczności wobec planów wprowadzenia kary śmierci, czy plany zwolnienia milicjantów z lat 80? Jeśli dodać do tego mnóstwo homofobicznych wypowiedzi liderów PiS-u i LPR oraz likwidację urzędu Rzecznika ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn itp! Do tego dochodzi marszałek Sejmu (PiS), którego wiele poglądów sięga korzeniami średniowiecza. Co więcej, obecna sytuacja w Polsce nie ma również nic wspólnego z zasadami demokracji, bo demokracja to rządy większości przy poszanowaniu praw mniejszości. W przypadku PiS-u o czymś takim mowy nie ma. Ale to, niestety, dopiero początek ich drogi. Co będzie dalej, aż strach pomyśleć. Według mnie, jest to niepowtarzalna sytuacja, którą trzeba wykorzystać, aby aktywniej zaznaczać swoją obecność. To już jest dno, od którego trzeba się odbić! Nie ma innego wyjścia! I nie jest to już sprawa antyklerykałów, ale wszystkich ludzi dobrej woli, którym bliskie są ideały demokracji i innych uniwersalnych zasad etycznych. Szukajmy porozumienia z każdym, komu tworzenie państwa klerykalno-faszystowskiego się nie podoba! Nieważne, czy to będzie ktoś z SdPl, czy były ministrant. Pokażmy, że my wiemy, co to demokracja, wolność i tolerancja. Monika Żeby było po chrześcijańsku i po polsku, należałoby autostradę północ–południe nazwać imieniem Karola Wojtyły (Kraków–Wadowice, gdzie się wszystko zaczęło!), natomiast autostradę wschód–zachód – im. Jana Pawła II. Patronat honorowy należałoby zaproponować arcybiskupowi Dziwiszowi oraz ustanowić speckapelanów budowy poszczególnych odcinków krzyża. Inaczej autostrady w kraju nad Wisłą nie ruszą z miejsca. Janusz Nagórski Bojownicy czy terroryści? Zawsze myślałem, ze bandziorów dokonujących bestialskich aktów terroryzmu nazywa się terrorystami. Niestety, okazało się, że nie wszyscy podzielają ten pogląd. Bez wątpienia należą do tej kategorii pracownicy telewizji TVN 24. Według zatrudnionych tam dziennikarzy – bardzo ważne jest miejsce dokonania bandyckiego napadu i pochodzenie zabitych ofiar. Islamiści, którzy dokonali potwornych aktów bandytyzmu w miastach amerykańskich, Madrycie czy Londynie to wstrętni terroryści, natomiast bandyci, którzy mordują chorych w szpitalach rosyjskich, dzieci w Biesłanie czy bezrobotnych mieszkańców Nalczyka – to bojownicy islamscy. Tłumaczą, iż czeczeńscy mordercy, mimo że stosują terror, zasługują na miano bojowników, gdyż walczą o wolność swego kraju. Po pierwsze, to nie dzieci z Biesłanu okupują ich kraj. Po drugie, gdy TVN 24 informuje o podkładaniu bomb w Iraku, od których giną okupanci amerykańscy i ich przydupasy, nie mówi, że ładunki wybuchowe podkładają bojownicy, ale bandyci i terroryści. Ani słowa o tym, że tamtejsi terroryści walczą o wolność Iraku, bo wtedy trzeba by ich nazwać bojownikami. No to co? Polska walczy z ruchem narodowowyzwoleńczym?! Kogoś, kto podłożył bombę, od której ucierpiał amerykański żołnierz, nie można nazwać bojownikiem. Według bezstronnej TVN 24 (pożartować nie można?), taki typek zasługuje wyłącznie na miano wstrętnego i krwiożerczego terrorysty! H.W. Cudotwórcy z ZUS Mam dla watykańskich urzędników od spraw świętych propozycję godną rozważenia. Otóż proponuję „BYŁEM uznać lekarzy urzędników ZUS za świadków i uczestników cudownych uzdrowień, dokonujących się w ich gabinetach za wstawiennictwem Jana Pawła II Wielkiego. Są oni bowiem wykonawcami woli Ojca Niebieskiego, spełniającego marzenia naszego Białego Papy o zdrowym i szczęśliwym narodzie. Dowody są nie do obalenia. W trakcie orzekania dokonują cudownych wręcz uzdrowień w wielu przypadkach bardzo ciężko chorych ludzi, pozbawiając ich rent, jedynych środków na przetrwanie w tym kraju – rozmodlonym i umiłowanym przez agentów Stolicy Piotrowej. Pozbawiając ich rent, umacniają ich w wierze w cudowną, nadprzyrodzoną moc największego z największych Polaków! Leszek Przygoda, Kraków Kto ma księdza w rodzinie... Stare to, ale aktualne porzekadło. W roku ubiegłym nowo wyświęcony ksiądz Krzysztof S. ze Sztumu ukończył wyższe studia teologiczne w Elblągu, no i zdobył tytuł magistra. Mimo że rodzice Krzysia byli niezamożni, po tzw. promicyjnych uroczystościach odbytych w Elblągu i Sztumie wyprawili synowi sute przyjęcie dla rodziny, znajomych, no i miejscowych księży. Nowo wyświęcony ksiądz miał zapewnioną pracę, nie klepał biedy jak jego ojciec czy matka. Młody księżulek za rzekomo skromną pensyjkę kupił sobie wkrótce samochód i pomaga rodzicom. Po należytym usadowieniu się jako wikary w parafii Nowy Staw zaczął organizować zagraniczne wycieczki dla wiernych, którzy mają dużo forsy i nie wiedzą, co z nią robić. Jedna z takich wycieczek nie była tania, bo trzeba było wpłacić ponad 2 tys. zł od osoby i jeszcze sporo euro, ale stać na nią było i rodziców księdza... Uczestnik wycieczki KSIĘDZEM” Głośna saga Romana Kotlińskiego – Jonasza I II Prawdziwe oblicze Owce ofiarami Kościoła katolickiego pasterzy w Polsce Każdy egzemplarz z podpisem autora. 19 III Owoce zła Cena jednego egzemplarza wraz z kosztami przesyłki – 20 zł Zamówienia prosimy przesyłać pod adresem: Wydawnictwo „NINIWA”, ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, e-mail: [email protected], lub telefonicznie (0-42) 630-70-66 Przy zakupie 3 książek – jedną otrzymujecie Państwo G R AT I S ! ! ! 20 Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r. CZUCIE I WIARA NIEPOKORNI SYNOWIE KOŚCIOŁA (15) Tomasz Cranmer Po śmierci Williama Tyndale’a dzieło reformacji w Anglii kontynuowali m.in. Miles Coverdale, Hugo Latimer, Mikołaj Ridley oraz Tomasz Cranmer. Ten ostatni zajął wysoką pozycję w Kościele ze względu na powiązania z Henrykiem VIII – królem Anglii. Tomasz Cranmer urodził się 2 lipca 1489 r. w Aslecton, w hrabstwie Nottingham w środkowej Anglii. Studiował w Cambridge, gdzie zdobył wykształcenie filozoficzne i teologiczne. W roku 1515 uzyskał stopień bakałarza oraz magistra sztuk. Pod wpływem pism luterańskich przez kolejne trzy lata studiował Biblię. Studia te w rezultacie doprowadziły go do rozstania z doktryną rzymskokatolicką. Po wyświęceniu na księdza w roku 1523 Cranmer otrzymał doktorat z teologii. Następnie został mianowany kaznodzieją uniwersyteckim i profesorem. W styczniu 1530 r., jako kapelan królewski i członek królewskiej komisji, udał się do Włoch, aby pertraktować z papieżem Klemensem VII i cesarzem Karolem V w sprawie rozwodu Henryka VIII z Katarzyną Aragońską. Jak podaje Gedeon David Hagstotz, Cranmer był dwukrotnie żonaty: w latach 1510–1512, tj. do czasu śmierci pierwszej żony podczas porodu, oraz w roku 1532, gdy podczas kolejnego spotkania z cesarzem poślubił siostrzenicę Osiandra, teologa luterańskiego. Ten fakt jednak utrzymywał w tajemnicy w czasie nominacji na arcybiskupa, gdy po śmierci Warhama, W arcybiskupa z Canterbury, Henryk VIII mianował Cranmera jego następcą. Później – po wprowadzeniu „Aktu sześciu artykułów” (1539 r.) – musiał opuścić żonę. Tomasz Cranmer był zwolennikiem reformacji luterańskiej. Popierał królewski „Akt supremacji” z 1534 r., odrzucający zwierzchnictwo papieża, i występował w obronie racji króla w sprawie rozwodu. W nawiązaniu do tekstu z Księgi Kapłańskiej (20. 21) twierdził: ,,Jeśli Bóg orzekł, że jakieś małżeństwo jest złe, to papież nie może go zrobić dobrym. Zaniechajcie więc nieskończonych pertraktacji z Rzymem. (...) Poradźcie się uniwersytetów, one rozstrzygną tę sprawę lepiej niż Rzym” (Gedeon David Hagstotz, ,,Filary reformacji”). Przez ten pogląd Cranmer umożliwił królowi uznanie małżeństwa z Katarzyną za nieważne od samego początku. 25 stycznia 1534 edług nauki faryzeuszy, duch człowieka po jego śmierci unosi się nad ciałem przez pierwsze trzy dni. W tym czasie istnieje szansa przywrócenia zmarłego do życia. Czwar tego dnia duch człowieka zstępuje do Szeolu (Hadesu) i odtąd nie ma żadnej szansy wzbudzenia go do życia. Chyba że... do kona tego Mesjasz. Kiedy faryzeusze zażądali od Jezusa jeszcze jednego cudu, On odpowiedział: „Pokolenie złe i cudzołożne znaku żąda, ale nie otrzyma innego znaku jak tylko znak Jonasza proroka” (Mt 12. 39). I choć słowa te Jezus odniósł bezpośrednio do swego zmartwychwstania, to wcześniej nadarzyła się przecież okazja, o której sprawozdaje 11. rozdział Ewangelii Jana. Śmiertelnie zachorował niejaki Łazarz z Betanii. Jego siostry, Maria i Marta, posyłają do Jezusa wiadomość. Pan Jezus nie spieszy się z pójściem do Betanii. Wie, że „ta choroba nie jest na śmierć, lecz na chwałę Bożą, aby Syn Boży był przez nią uwielbiony”. Wyrusza dopiero po dwóch dniach, kiedy wiadomo, że Łazarz już nie żyje. Wskrzeszenie Łazarza nastąpiło po czterech dniach od chwili jego śmierci. Zgodnie z nauką faryzeuszy, duch Łazarza powinien już wstąpić do Szeolu. Wywołało to roku ogłosił nowy związek Henryka VIII z Anną Boleyn. Cranmer odrzucił poddaństwo władzy papieskiej. Przyczynił się też do wydania w 1539 r. Wielkiej Biblii. Jednak już w 1539 r. stronnictwo papieskie wydało „Sześć artykułów” o charakterze antyprotestanckim. Artykuły te przywracały katolicki pogląd na eucharystię, sposób udzielania komunii, na celibat, naukę o czyśćcu i praktykę spowiedzi usznej. Cranmer więc zrozumiałe podniecenie. Sanhedryn zebrał się na obrady i... wydał wyrok śmierci! Powtarzające się cuda mesjańskie dokonywane przez Jezusa stały się dla członków Sanhedrynu bardzo kłopotliwe. Wielu ludzi porzuciło ich naukę, wierząc, że Jezus jest Mesjaszem – dokonuje wielu trudnych do zinterpretowania cudów, Boga nazywa swoim Ojcem, uzna- uszedł śmierci i represjom tylko dzięki ochronie króla. Wraz ze śmiercią Henryka VIII 28 stycznia 1547 r. nastał czas sprzyjający dalszym reformom. Przyczynił się do tego m.in. książę Somerset, który został ustanowiony regentem dziewięcioletniego Edwarda VI. Somerset był zwolennikiem reformacji i tak wpłynął na młodego króla, że ten sprzyjał planom Cranmera. Już w tym samym roku parlament przywrócił Wieczerzę Pańską pod dwoma postaciami, zalegalizował małżeństwa duchownych i uchylił ustawy o zdradzie i herezji. Somerset i Cranmer wywarli też wpływ na używanie języka angielskiego podczas nabożeństw. Wykorzystując sprzyjające okoliczności, Cranmer zapraszał do Anglii wybitnych naukowców i duchownych z całej Europy. Wśród nich byli m.in. Jan Łaski – polski duchowny i możnowładca, który przeszedł na protestantyzm. W latach 1548–1550 Cranmer wydał Nowy Testament w tłumaczeniu Erazma z Rotterdamu oraz opublikował swoje poglądy dotyczące sakramentów. W roku 1553 podjął się opracowania słynnego wyznania wiary pod nazwą „Czterdzieści dwa artykuły”. Wyznanie to – na mocy królewskiego zatwierdzenia – stało się oficjalnym wyznaniem wiary Kościoła anglikańskiego. Po późniejszej modyfikacji przyjęło ono formę „39 artykułów”. Niestety, po śmierci Edwarda VI w 1553 r. zaistniały okoliczności tryumfowali. Stali pod krzyżem, drwiąc z ukrzyżowanego. Jednak Jego śmierci towarzyszyły dziwne znaki na niebie i na ziemi (zob. Łk 23. 44–49; Mt 27. 51–54). To zatrwożyło arcykapłanów i uczonych w piśmie. „Nazajutrz, czyli w dzień po Święcie Przygotowania, zebrali się u Piłata przedniejsi arcykapłani i faryzeusze, mówiąc: Panie, przypomnieliśmy sobie, że ten Cuda mesjańskie (4) je się z Nim za jedno, łamie rabinackie przepisy dotyczące m.in. sabatu, krytykuje uczonych w piśmie. Był rywalem religijnych przywódców, którzy idee Boga przekuli na własny poklask i zysk. Niecierpliwie szukali więc sposobu, aby Go zabić. I znaleźli. Kiedy Jezus udał się z uczniami za potok Cedrom, Judasz sprowadził tam oddział sług arcykapłanów i faryzeuszy. „Wtedy (...) pojmali Jezusa”, którego czekało aż sześć procesów. W końcu – w obawie o swoją pozycję – Piłat uległ żądaniom oskarżycieli i skazał Jezusa na śmierć krzyżową. Nauczyciele ludu zwodziciel jeszcze za życia powiedział: Po trzech dniach zmartwychwstanę. Rozkaż więc zabezpieczyć grób aż do trzeciego dnia, żeby czasem uczniowie jego nie przyszli, nie ukradli go i nie powiedzieli ludowi: Powstał z martwych. I będzie ostatnie oszustwo gorsze niż pierwsze”. Ale pierwszego dnia po sabacie stało się – zmartwychwstał! Przerażeni tym, co ujrzeli, strażnicy pobiegli do miasta powiadomić arcykapłanów. Ci po naradzie ze starszymi dali im sporo pieniędzy, zapewnili bezpieczeństwo i nakazali rozpowiadać, że uczniowie w nocy przyszli i wykradli ciało. niesprzyjające dalszej reformacji. Na tronie bowiem zasiadła Maria Tudor (1553–1558), córka Henryka VIII i Katarzyny. Jako gorliwa katoliczka królowa w krótkim czasie zmusiła Parlament do przywrócenia katolicyzmu. Zaczęły się prześladowania. Z jej inicjatywy zamknięto m.in. Cranmera. Najpierw osadzono go w Tower, a w 1554 r. przeniesiono go do pospolitego więzienia w Oksfordzie. 12 września 1555 r. został osądzony i jako heretyk skazany na spalenie. Po pozbawieniu go wszystkich urzędów kościelnych, 14 lutego 1556 r., oddany został władzy świeckiej. Razem z Cranmerem na śmierć zostali skazani jego przyjaciele: Ridley i Latimer. Kiedy tych dwóch ostatnich prowadzono na stos, świadkiem tej wstrząsającej egzekucji był Cranmer. Poddany silnej presji, wyrzekł się swoich przekonań. Mimo to Maria rozkazała, aby i on został spalony. Kiedy jednak przed egzekucją zażądano od niego, aby publicznie wyrzekł się protestantyzmu, Cranmer potwierdził wszystkie wcześniej głoszone idee reformacji. Cranmer został spalony na stosie 21 marca 1556 r. w Oksfordzie, w tym samym miejscu, gdzie pięć miesięcy wcześniej spłonęli jego przyjaciele – biskupi Ridley i Latimer. W krótkim okresie panowania Marii Tudor na stosach spalono ponad dwustu innych zwolenników reformacji, a wielu zostało zmuszonych do ucieczki z kraju. Królowa zyskała przydomek Marii Krwawej. Odważne męczeństwo Latimera, Ridleya, Cranmera i ponad dwustu innych ostatecznie przekonały Anglików co do prawdziwości ich poglądów. Rozpalone stosy tak naprawdę spaliły rzymską reakcję, a Anglia powróciła do prawdziwego, biblijnego chrześcijaństwa. BOLESŁAW PARMA Żadne jednak działania ludzkie nie mogły powstrzymać rozwoju wydarzeń. Tylko w jednym dniu – Zesłania Ducha Świętego – zostało pozyskanych i ochrzczonych ok. trzech tysięcy dusz (zob. Dz 2. 41). Jakie skutki dla samego Jezusa i całego ludu przyniosły cuda mesjańskie? Pierwszy cud mesjański (uzdrowienie trędowatego) spowodował rozpoczęcie badania osoby Jezusa pod kątem jego mesjańskiej godności. Skutkiem badania drugiego cudu mesjańskiego (uzdrowienie głuchego od urodzenia) było orzeczenie uczonych w piśmie, że Jezus nie jest Mesjaszem, a raczej człowiekiem opętanym przez demona. Po trzecim cudzie mesjańskim (uzdrowienie ślepego od urodzenia) postanowiono wyrzucić z synagogi każdego, kto rozpozna w Jezusie Mesjasza. Skutkiem czwartego cudu mesjańskiego (wzbudzenie z martwych Łazarza) było podjęcie decyzji o skazaniu Jezusa na śmierć. To, co jest znakiem dla ludzi otwartego i szczerego serca, u pożądliwych i pysznych będzie rozniecać gniew. Kto szuka tylko swego, jak mówi Pismo, nie dojrzy Źródła życia. Opracowała MARIA BIAŁKOWSKA (na podst. myśli Arnolda Fruchtenbanna) Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r. sytuuje ruiny Sodomy i Gomory bądź to poniżej płytkich wód południowej części Morza Martwego, które pokrywają biblijną dolinę Leśną (hebr. Siddim), bądź to w okolicach cmentarzyska Bab edh-Dhara na południowy wschód od Morza Martwego, gdzie odkryto szczątki 50 tys. ludzi. Jest rzeczą możliwą, że biblijne opowiadanie nawiązuje do zapalenia się złóż ropy naftowej i gazu ziemnego. Badania, jakie przeprowadzo- NIEŚWIĘTE PISMO Słone miasta ponad wszelką wątpliwość zlokalizować położenia tych miast, ich istnienia w odległej przeszłości nikt już na ogół kwestionuje. Spory ucięła tabliczka klinowa odnaleziona w Ebla w Syrii, znana jako Eblacki Atlas Geograficzny (ok. 2250 r. p.n.e.), zawierająca spis 290 miejscowości zlokalizowanych w biblijnej krainie Kanaan. Pozycja nr 211 na tym spisie to „Sodoma”. Kontrowersje co do Sodomy i Gomory, sprowadzają się współcześnie do pytania: kto (lub co) tak naprawdę zniszczył te miasta? Karzący Bóg czy naturalny kataklizm? W przeszłości mylnie mniemano, że powstanie Morza Martwego należy łączyć ze zniszczeniem Sodomy i Gomory. Badania geologiczne wykazały, że powstanie tego jeziora jest znacznie starsze niż opisana w Biblii katastrofa. Już bowiem w okresie trzeciorzędu dzisiejsza dolina Jordanu, opadająca gwałtownie z północy na południe, zajęta była przez wielkie jezioro, którego pozostałością są trzy jeziora: El-Hule, Galilejskie i Martwe. Współczesna archeologia S no w pobliżu Dżebel Usdum w okolicy Morza Martwego, stwierdziły tam liczne ślady ropy naftowej i jej pochodnych. Przypuszczalnie przyczyną gigantycznego pożaru, który zniszczył dolinę Siddim, było uderzenie pioruna lub trzęsienie ziemi, gdyż jest to teren aktywny sejsmicznie. Ostatnie wielkie trzęsienie ziemi w tym rejonie w 1927 r. pochłonęło ok. 500 osób. Według geologa F. Clappa, do zniszczenia Sodomy, Gomory i trzech innych miast tare przysłowie o psującej się rybie oddaje prawdę, że w zdemoralizowanych społeczeństwach w najgorszym stanie są elity i że to one pociągają za sobą resztę. Powiedzenie to może także dowo dzić, że upadek zaczyna się w sferze myśli. Osoby, które boleśnie doświadczyły zgubnych skutków religijnego czy też ideologicznego omotania, skłonne są przypuszczać, że nie ma już nic bardziej zgubnego od obezwładniającej myśli doktryny i przywódców duchowych. Niestety, degeneracja życia spowodowana indoktrynacją nie jest jedynym nieszczęściem, jakie może nas spotkać. Zamęt w myśleniu i postrzeganiu może być także spowodowany nadzwyczajnym przypływem gotówki, popularności lub władzy. Dlaczego grupuję te trzy – różne przecież – czynniki? Przede wszystkim dlatego, że one stawiają nas ponad społeczną przeciętnością. Sprawiają, że pod ich wpływem możemy zacząć postrzegać siebie jako kogoś wyjątkowego, szczególnego, lepszego od innych, przeznaczonego (przez los, opatrzność?) do wypełniania jakichś wyjątkowych zadań. Niestety, jako ludzie jesteśmy istotami niezwykle kruchymi. Wystarczy byle wypadek, marny zbieg okoliczności, a już umieramy bądź chorujemy. Podobnie jest z naszym myśleniem. Czasem zakłócenia wywołuje jakaś nowa idea, która rozpala nasze myśli, czasem (tzw. Pentapolis) doszło w sytuacji, w której płyta tektoniczna doliny Jordanu osadziła się w miejscu. Ruch ten albo trzęsienie ziemi zwiększyło ciśnienie w zbiornikach ropy, gazu i smoły ziemnej, powodując ich wyrzucenie w górę wzdłuż uskoku tektonicznego, zaś na powierzchni iskra albo ogień zapaliły te łatwopalne substancje. Potem płonąca masa spadła na wszystko niczym deszcz „ognia i siarki”. To odległe wydarzenie z epoki wczesnego brązu z pewnością pobudziło religijną refleksję wielu ludzi, a nawet – czego świadectwem jest Biblia – całych pokoleń. Dlaczego doszło do katastrofy, która zniszczyła krainę tak piękną jak „ogród Pana” (Rdz 13. 10)? W interpretacji biblijnej stało się to z powodu niegodziwości jej mieszkańców. Legenda o żonie Lota, która zamieniła się w słup soli, powstała natomiast w związku z przypominającą ludzką postać bryłą soli na „Górze Sodomy” (Dżebel Usdum). Góra ta, wysoka na 200 m i długa na kilka kilometrów, zbudowana jest z soli krystalicznej. Erozja wyrzeźbiła w niej dziwaczne kształty i pinakle. W jednej z nich tradycja upatrzyła „żonę Lota”. Wyobraźnia ludowa często łączyła nietypowe kształty gór i kamieni z legendami (w Polsce podobne legendy mają np. Giewont czy Prządki k. Krosna). Tak też Grecy doszukiwali się Niobe w pewnej skale, przypominającej formą człowieka. „Słup soli” to również metaforyczne określenie zniszczenia. W Kanaanie istniał zwyczaj, że zniszczone miasta posypywano solą w celu ich definitywnego wyniszczenia (Sdz 9. 45, Ps 107. 34; So 2. 9). Podobnie czyniono w Babilonie... ARTUR CECUŁA zaimponuje nam jakiś człowiek, którego zaczynamy uważać za wyrocznię. Innym razem gwałtownie rosnące dochody, fakt, że zaczynamy być rozpoznawani na ulicy, albo sytuacja, w której możemy kierować innymi, zupełnie przewracają nam w głowach. Dlatego jak oka w głowie powinniśmy strzec swoich myśli i wyobrażeń o sobie. Wystarczy rozejrzeć się dookoła, aby zobaczyć prawdziwe cmentarzysko ludzi, którym sukces poważnie zaszkodził. Oni jeszcze żyją, ale są już nieprzydatni, zagubieni i samotni. Wzbudzają czasem szyderczy śmiech swoimi pretensjami i nadęciem. Przykładem dobrze znanym jest Lech Wałęsa, którego los i zbieg okoliczności wyniósł ponad przeciętność, a zepsuły media, pochlebcy i sponsorzy. Kiedy słucha się jakichkolwiek jego wystąpień, nie można otrząsnąć się z wrażenia, że zupełnie się zagubił, że nie widzi własnej śmieszności, że zatracił proporcje. Taki los może jednak spotkać nie tylko wielkich, ale większość z nas, bo większość doświadcza od czasu do czasu awansów i sukcesów. Jedynym ratunkiem przed samozaczadzeniem jest wówczas spojrzenie na siebie z tzw. lotu ptaka, poczucie humoru i autoironia. Dobrze jest też mieć przyjaciół, którzy w porę sprowadzą na ziemię. Musimy mieć świadomość, że świat nie kręci się wokół nas, że tak naprawdę niewiele się zmieniło, bo nadal jesteśmy mali i bezbronni wobec życia, a nawet samych siebie. MAREK KRAK ŻYCIE PO RELIGII Psucie od głowy 21 Rozmowa z filozofem, profesor Marią Szyszkowską – W polskim życiu publicznym brakuje głosu twórców. Jeszcze przed kilkunastu laty można ich było często usłyszeć i zobaczyć, bo pytano ich o zdanie. – Twórcy zamknęli się w swoich domach, odcięli się od problemów nękających społeczeństwo. Przestali się czuć odpowiedzialni za innych. W powieściach Żeromskiego są zarysowane dzieje życia bohaterów mających poczucie odpowiedzialności za innych. Taka postawa była czymś normalnym dla wielu artystów i intelektualistów. – Dlaczego teraz jest inaczej? – Zaczęły się bardziej liczyć powiązania i wzrosła interesowność. Rozmaite koterie polityczne wpływają na losy twórców. Wielu z nich boi się niepoprawności politycznej. Dążenie do rozgłosu jest coraz powszechniejsze. Ty m c z a s e m przed laty głos Fot. Krzysztof Krakowiak J eden z mieszkańców Pom pei – miasta zalanego la wą podczas wybuchu We zuwiusza w 79 r. – napisał na ścianie swojej willi – „Sodoma i Gomora”. Ile jest prawdy, a ile legendy w biblijnej historii zniszczenia tych miast? Krytycy XIX-wieczni uważali opowieść o Sodomie i Gomorze za baśń wymyśloną po to, żeby straszyć nią ludzi. Mimo że wciąż nie udało się SZKIEŁKO I OKO i uczonych. Ci ostatni z kolei boją się powiedzieć coś, co będzie pozostawało w sprzeczności z poglądami hierarchów. Kiedyś wiele ważył głos Iwaszkiewicza czy Kałużyńskiego. A w ostatnich latach trudno się było nawet dowiedzieć, co o tej lub innej sprawie myślał pan Kałużyński. Skądinąd wiem, że chciał pisać felietony do „FiM”, ale tygodnik „Polityka” mu tego zabronił. – To prawda. Widać też taką prawidłowość: dziennikarze rzadko pytają o cokolwiek intelektualistów. Natomiast po komentarz do każdego wydarzenia biegnie się do biskupów: Pieronka, Życińskiego i Gocłowskiego. OKIEM HUMANISTY (153) Sumienia narodu? twórców był bardzo mocno słyszany, liczono się z ich zdaniem. Demokracja jest związana z kultem tego, co powszechne, przeciętne. Twórcy to osoby, które wybijają się ponad przeciętność. Zapewne dlatego obecnie nie ma dla nich miejsca. – Trzeba jednak stwierdzić, że ciągle zdarzają się wyjątki od tej reguły. Takim przykładem jest z pewnością senator Kazimierz Kutz, reżyser i polityk. Można się z nim czasem nie zgadzać, ale nie sposób nie docenić, że jest odważny i myślący niezależnie. – To prawda, ale senator Kutz jest, niestety, wyjątkiem. Większość intelektualistów milczy. Trudno mi na przykład zrozumieć, dlaczego uczeni i artyści zachowują milczenie wobec skandalu, jakim jest udział Polski w wojnie i w okupacji Iraku. W odróżnieniu od wielu intelektualistów na Zachodzie – polscy pozostają obojętni wobec tej sprawy. Nie podpisują apeli, nie biorą udziału w manifestacjach. Można odnieść wrażenie, że teraz, w katolickim państwie wyznaniowym, panuje o wiele większy lęk niż w czasach PRL, które teraz nazywa się okresem zniewolenia. – Ci, którzy nie chcą milczeć, płacą wiele za swoją odwagę. Nobliści: Czesław Miłosz i Wisława Szymborska zostali zaatakowani brutalnie za to, że opowiedzieli się za Marszem dla Tolerancji. – Mam wrażenie, że obecnie Kościół zajmuję taką rolę, jaką kiedyś zajmowali intelektualiści. Kościelne autorytety wyparły artystów – Obok nich, od czasu do czasu pyta się jeszcze o opinię socjologów. Ale oni nie tyle wypowiadają własne opinie, ile interpretują badania opinii publicznej. Niedawno totalnie skompromitowane. A więc znowu wracamy do kwestii tego, co przeciętne, co średnie, co typowe. Tymczasem w polskiej tradycji było bardzo mocno zakotwiczone dążenie do tego, co ponadprzeciętne. „Ponad poziomy wylatuj” – pisał poeta. Zostaliśmy zduszeni przez to, co przeciętne i kościelne. – Zamiast twórców w polityce pojawiają się osoby popularne: sportowcy, bohaterowie programów telewizyjnych, seriali. Może to taki znak czasu? – Owszem, za uprawianie polityki biorą się piosenkarze i bohaterowie „Big Brothera”. Ale popularna twarz to za mało. Istotne znaczenie ma, czy ktoś jest obdarzony cechami charakteru i zdolnościami, które predestynują go do określonej roli. I czy polityka, umiejętność myślenia kategoriami ogółu stanowi jego pasję. – Czy polityką powinni zajmować się zawodowcy? – Niekoniecznie, nie ma bowiem studiów, które kształciłyby polityków. Z politykiem jest trochę tak jak z pisarzem – pewnych rzeczy nie można się nauczyć w szkole. Podobnie jak pisarzem, tak i politykiem nie można zostać w wieku lat dwudziestu. Niezbędna jest życiowa mądrość, doświadczenie i wiedza, której nabywa się w ciągu dziesiątków lat. Rozmawiał ADAM CIOCH 22 Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r. NASZA RACJA ZEBRANIA APP RACJA Andrychów – 18.11, godz. 16, ul. Lenartowicza 7 (klub osiedlowy), e-mail: [email protected]; Augustów – Bogdan Nagórski, tel. 601 815 228; Bełchatów – Marek Szymczak, tel. 603 274 363; [email protected]; Będzin – zebrania w trzeci pn. każdego m-ca, godz. 18, ul. Małachowskiego 29; Białystok – zarząd wojewódzki, ul. Wyszyńskiego 2, lok. 309 (DH „Koral”), dyżury: pn.–czw. w godz. 16–18; Bielsk Podlaski – ul. Brańska 123, Stanisław Łaźna, tel. 730 28 70 – wypożyczalnia książek o charakterze historyczno-religijnym; Brzeg – zebrania w każdy ostatni czwartek miesiąca, godz. 18, restauracja „Laguna” (przy obwodnicy). Zenon Makuszyński, tel. 696 078 240; Busko Zdrój – 21.11, godz. 16, Pensjonat „Willa Ewa”, ul. Kusocińskiego 4a (obok stadionu); Kamil Oliwkiewicz, tel. 600 121 793; [email protected]; Bydgoszcz 1. Zarząd Miejski APPR w Bydgoszczy informuje wszystkich członków i sympatyków o zmianie adresu. Zapraszamy wszystkich na ul. Garbary 24. Dyżury w każdy czwartek godz.17–19; 2. 14.11, godz. 17 – zebranie na ul. Gdańskiej 76 (siedziba TPD) obok dawnej siedziby. Zapraszamy wszystkich w celu omówienia ważnych spraw partyjnych; Chełm – 19.11, godz. 12, ul. Emilii Plater 28. Kontakt: Z. Pierściński, tel.: 501 711 386; Cieszyn – tel.: 661 210 589; 609 784 856; Częstochowa – zebrania w pierwszy wtorek m-ca, al. NMP 2, lokal Ogólnopolskiego Zrzeszenia Emerytów i Rencistów; dyżury: każdy wtorek, godz. 17–19; kontakt: Andrzej Bąk, tel. 502 085 148; Maciej Kołodziejczyk, tel. 601 505 890; Dąbrowa Górnicza – zebrania w każdą trzecią środę m-ca, godz. 17 w siedzibie Polskiego Związku Wędkarskiego przy ul. Wojska Polskiego 35; Gdańsk – kontakt tel. do powiatu gdańskiego: 508-639-947; Gdynia – kontakt tel. 606 924 771; Gliwice – 14.11, godz. 17, Rynek EMPiK – zebranie sprawozdawczo-wyborcze. Obecność obowiązkowa. Kontakt: Andrzej Rogusz, e-mail: [email protected], tel. 600 267 076; Gniezno – 12.11, godz. 17, ul. Sienkiewicza 15 (wejście w dużej bramie) – zebranie członków i sympatyków APPR z Gniezna i powiatu; Gorzów Wlkp. – Czesława Król, tel. 889 054 353; Grudziądz – zebrania APPR w każdy piątek o godz. 17, ul. Pułaskiego 10A/18; kontakt: E. Poraziński, tel. 603 703 904; T. Nowaczyk, tel. 605 924 182; Gubin – Mirosław Sączawa, tel. 600 872 683; Jastrzębie – 26.11, godz. 17, ul. Jasna, bar Caro – zebranie członków i sympatyków APPR; Jelenia Góra – 26.11. godz. 16, ul. 1 Maja 67 – siedziba Unii Pracy; Kalisz – Stanisław Sowa, tel. (62) 753 08 74; Katowice – ze względów finansowych dyżury zostały zawieszone do odwołania. Telefony kontaktowe: Ryszard Pawłowski – przewodniczący, tel. 203 20 83, 606 202 093; Andrzej Sibiga – członek zarządu, tel. 203 16 39; Kielce – dyżury we wtorki, godz. 14–18, ul. Warszawska 6 p. 7; tel. (41) 344 72 73; Józef Niedziela, tel. 609 83 80; [email protected]; Kluczbork – Dariusz Sitarz tel. (77) 414 20 47 Kołobrzeg – dyżury członków zarządu powiatowego w każdy czwartek w godz. 16–18 w siedzibie, ul. Rybacka 8; tel. 505 155 172; Konin – kontakt: Zbigniew Górski, tel. 601 735 455: Kostrzyn – Andrzej Andrzejewski 502 076 244 Legnica – 16.11, godz. 17, ul. Mickiewicza 21 (siedziba SLD) – zebranie członków i sympatyków; Łowicz – Mirosław Iwański, tel. 837 78 39; Łódź – dyżury w pn. i śr. w godz. 15–17, ul. Próchnika 1, pok. 307; kontakt: Małgorzata Majdańska, tel. 501 075 836; Mysłowice – druga sobota każdego m-ca w Brzęczkowicach, lokal „Alf” (naprzeciwko Mini Kliniki) o godz. 17; Remigiusz Buchalski, tel. 508 496 086; Niemodlin – Bogdan Kozak, tel. 694 512 707; Nowa Sól – Mieczysław Ratyniak, tel. (68) 388 76 20; Nowy Tomyśl – Barbara Kryś, tel. (68) 384 61 95; Nysa – Andrzej Piela, tel. (77) 435 79 40; Opatów – (15) 868 46 76; Opole – Stanisław Bukowski, tel. (77) 457 49 04; Ostrowiec Świętokrzyski – kontakt: Arkadiusz Frejlich, tel. 506 516 850; Piła – 23.11, godz. 17, restauracja „Hades” – zebranie członków i sympatyków z Piły i powiatu; Henryk Życzyński, tel. (67) 351 02 85; Pińczów – kontakt: tel. 888 656 655; Płock– tel. 603 601 519; Poznań – Kontakt: Witold Kayser (61) 821 74 06. Koordynator na powiaty jarociński, pleszewski i krotoszyński – Marcin, tel. 692 675 579. Powiat słupecki – Włodzimierz Frankiewicz, tel. 692 157 291. Zapraszamy chętnych do tworzenia kół partii; Radom – Maciej Tokarski – przewodniczący Koła APPR w Radomiu, tel. 660 687 179; Rybnik – Janusz Wiśniewski, tel.(32) 425 17 76, 503 343 275; e-mail: [email protected]; Rzeszów – spotkania w drugi i ostatni poniedziałek m-ca, godz. 16, pub „Korupcja”, ul. Króla Kazimierza 8 (boczna od Słowackiego), tel. 606 870 540, (17) 856 19 14; Sandomierz – Szymon Kawiński; tel. (15) 832 05 42; Sanok – kontakt: Klaudiusz Dembicki, e-mail: [email protected], tel. 606 636 273; Siedlce – zebranie członków i sympatyków APPR w każdy pierwszy piątek miesiąca o godz. 17 w barze SMACZEK, ul. Kazimierzowska 7. Kontakt: Marian Kozak, tel. 606 153 691, adres: Siedlce 6, skr. poczt. 9; Skarżysko-Kamienna – Wiesław Milczarczyk, tel. 693 424 226; Słupsk – kontakt: 505 010 972; Sosnowiec – trzecia środa m-ca, godz. 17, ul. Urbańska 21a, siedziba Stowarzyszenia „Uniezależnienie”, kontakt: 297 72 65 (Maria Kaleta); Starachowice – (41) 274 15 76; Stargard Szczeciński – 13.11, godz. 12, ul. Sadowa – piknik RACJI. Zapraszamy! Punkt informacyjny APPR, ul. Sadowa 4; Marian Przyjazny, tel. 601 961 034; Staszów – Dariusz Klimek, tel. 606 954 842; Szczecin – dyżury członków zarządu wojewódzkiego i miejskiego APPR w Szczecinie w każdą sobotę w godz. 10 – 13 przy ul. Włościańskiej 1, tel. 483 77 54; Tarnowskie Góry – Bożena Wrona, tel. 603 068 881, Bogdan Kucharski, tel. (32) 384 91 77; Tarnów – Bogdan Kuczek, tel. (14) 624 27 93; Toruń – 23.11, godz. 17, ul. Gagarina 152, Kuchnia Latino „Nazca” (wejście po schodach od ul. Łukasiewicza) – spotkanie członków i sympatyków. Temat spotkania: podsumowanie wyborów prezydenckich i przyjęcie strategii działania w województwie kujawsko-pomorskim. Istnieje możliwość nabycia antyklerykalnego kubka. Kontakt: przewodniczący Stanisław Gęsicki, tel. 508 086 487. Zapraszamy wszystkich zainteresowanych również spoza Torunia; Turek – 21.11, godz. 18, ul. Nowa (bar „Kuba”) – zebranie członków i sympatyków z Turku i powiatu. Kontakt: Wiesław Szymczak, tel. 609 795 252; Tychy – dyżury w środy, godz. 17–19, ul. gen. Grota-Roweckiego 10, zebranie ogólne co drugi wtorek m-ca, godz. 18; Wałcz – zebrania w każdy pierwszy piątek m-ca, godz. 17, ul. Dworcowa 14; Józef Ciach, tel. 506 413 559; Warszawa – zarząd Koła APPR zaprasza członków i sympatyków na zebrania Koła Warszawy, które odbywają się w każdą pierwszą środę miesiąca przy ul. Długiej 29, sala na I piętrze. Kontakt: Mariusz Grabek, tel. 605 350 793 lub Krzysztof Mróź, tel. 608 070 752; Wrocław – w środy, godz. 16–18, zapraszamy sympatyków APPR do klubu przy ul. Zelwerowicza 4. Roman Szwarc, tel. (71) 394 90 12, 692 049 488; Zielona Góra – Bronisław Ochota, tel. 0 602 475 228 Zawiercie – zebrania w pierwszy wtorek m-ca; kontakt: Daniel Ptaszek, tel. 508 369 233; Żary – Andrzej Sarnowski, tel. 507 150 177; KATEDRA PROFESOR JOANNY S. Metamorfozy Partii Obciachu Szła jak burza. Od sukcesu do sukcesu. Miała miłość elit, obywateli i mediów. Prezydenta Tuska i premiera z Krakowa, łaskawie spoglądających z billboardów na SWÓJ lud. Była jak współczesny król Midas. Wszystko zmieniała w poparcie. Sondażowe słupki rosły. Procenty uderzały do głowy. Nic nie zapowiadało klęski. Aż nadszedł czarny wrzesień. Zaraz potem październik. Czerwony od krwawych łez Platformy Obywatelskiej. Zaczęło się polowanie. Anno Domini 2005. O roku ów! Podział łupów znowu bez PO. Nie, żeby nie chciała. Głupio wyszło. Zapędziła się w kaczy róg Opozycji. Złożonej z niedoszłych marszałków, ministrów, wojewodów, prezesów. Już byli w ogródku. A tam żadnej gąski. Same kaczki. Zamiast grzecznie się witać, bezczelnie przypominały, kto wygrał wybory. Dyktowały warunki. Brały, co chciały. Dawały resztki. Z pańskiego stołu. Przepędzały Gronkiewicz-Waltz z zespołu negocjacyjnego. Marcinkiewicz, niby układny i spolegliwy, pokazał rogi. Skandal. Do tej pory pokazywał Rokita. Tusk się uniósł. Nie tyle honorem, co z piaskownicy. Zabrał zabawki i zmienił PO w Przegraną Opozycję. Najbardziej cierpi Rokita, który przed wyborami już przecież uczył się angielskiego, bo premierowi wypada choć trochę kumać. Upadek z wysokiego konia jest boleśniejszy. Będzie tworzył gabinet cieni. Woli być premierem zombi niż żadnym. Przyzwyczaił się do tytułu. Nie zniósłby amputacji. Na razie w PO jest jeden cień. Został z Donalda. Z resztą będzie kłopot. Nikt nie lubi grzać ławy rezerwowych. Zwłaszcza bez możliwości wejścia do gry. Marcinkiewicz i bez paktu z Rokitą dostanie upragnione wotum. Dopomoże Samoobrona, LPR i PSL. Tanio biorą za poparcie. Trochę dyrektorskich stołków w agencjach rolnych, wojewoda lub wice dla Aumillera, 1000 zł becikowego dla każdej matki Polki. Z czasem cena wzrośnie. Pierwsze podwyżki będą przy uchwalaniu budżetu. Wtedy do akcji wkroczy Rokita. Pogada z Marcinkiewiczem jak premier z premierem. Cieni z rządu RP. Gdzie Rokita nie może, tam Gronkiewicz-Waltz pośle. Przystanek: Radio Maryja. Ojciec Rydzyk pomoże w negocjacjach. Dogadają się dla dobra IV RP, ich RP. Podział PO, zażegnany przez zrobienie Rokity wickiem, odżyje na nowo. Wcielenie Przegrana Opozycja upadnie z braku dostępu do konfitur. Jej miejsce zajmie Przetarg Odroczony. Gabinet cieni, błędny jako koncepcja opozycyjności, sprawdzi się jako gra wstępna. PO przejdzie kolejne metamorfozy. Przetarg Odroczony poprzez Pragnienie Odnowy uczyni z Przegranej Opozycji Przyszłe Ogniwo. Rządu PiS. Tusk wejdzie w smugę cienia. Jan Władysław, niegdyś Maria, w światłość. Nie wiekuistą. Roztaczaną przez Opus Dei. Rozpocznie się era rządów koalicyjnych. Premier i Marszałek Sejmu będą przechodni. Prezydent – rotacyjny. Konstytucję zastąpi Pismo Święte. Ustawy będą sprawdzane pod względem zgodności z prawem kanonicznym, naturalnym i konkordatem. Prezesem Trybunału Biblijnego zostanie Zoll. Wypróbowany w ogniu walki o klerykalną Polskę. Test na prawomyślność zaliczył w 1997 roku, odrzucając liberalizację ustawy antyaborcyjnej. Jako sprzeczną z Konstytucją RP. Zgłosi go PO. W uznaniu zasług. Jak Nowosielskiego do Trybunału Stanu. Nigdy dość kompromitacji. Partia Obciachu. W ramach podziału obowiązków partia Rokity będzie realizować zmodyfikowaną wersję koncepcji 3 razy 15. Piętnaścioro dzieci z piętnastoma zasiłkami na piętnastu metrach kw. mieszkania na rodzinę. Dodatkowo najwyższa stawka PIT – 45 proc. – i piętnaście na kościół. Liberalna Polska uzna PO za Przekręt Oczywisty. Ostatecznie rozwiązana, odzyska obywatelstwo w objęciach Wielkich Bliźniąt. W kolejnych wyborach wystartują zgodnie pod szyldem Prawo i Sprawiedliwość Obywatelska. Ostatnie kuszenie Rokity. JOANNA SENYSZYN Co z tą lewicą? Polsce potrzeba odważnej, ideowej lewicy, podpartej naukową myślą ideologiczną – to jeden z głównych wniosków konferencji „Między kapitalizmem a socjalizmem”, jaka odbyła się pod koniec października w Kuźnicy na Helu. Zorganizowana przez prof. Marię Szyszkowską, dzięki finansowej pomocy Fundacji im. Róży Luksemburg, zgromadziła kilkudziesięciu przedstawicieli nauki, polityki i mediów, którzy przez dwa dni dyskutowali o różnych aspektach lewicowości oraz sytuacji Polski w obliczu dzikiego kapitalizmu. Prof. Andrzej Bałandynowicz z UW mówił o przestępczości ekonomicznej i nowym podejściu do karania przestępców, dr Joanna Gwiazdecka, reprezentująca fundację, o różnicach między minionym i obecnym systemem, a prof. Zdzisław Ples – o stosunkach pracy w czasach biblijnych i kształtujących się już wtedy prawach pracownika. Mówiono też m.in. o wartościach, teorii demokracji. Teresa Jakubowska przedstawiła natomiast w zwięzły i zrozumiały sposób systemy podatkowe jako element funkcjonowania państwa, a także wady podatku liniowego. Wiele czasu poświęcono problemowi świeckości państwa. O roli mitów w społeczeństwie mówił Czesław Janik, prezes stowarzyszenia Neutrum – mit moralności Kościoła i prawicy, mit niemoralności lewicy, mit konkordatu... itd. Jan Barański, przewodniczący Partii RACJA, przedstawił doświadczenia polityczne w ostatnim czasie, zwłaszcza z okresu wyborów parlamentarnych. Większość zebranych zgodziła się co do tego, że Polska obecnie nie jest krajem neutralnym światopoglądowo. Swoją znaczącą rolę odgrywają w tym i polskie media. Redaktor Mikołaj Frydrychowicz zadał pytanie – „wróg czy sprzymierzeniec”? I czy oby polskie... O niezależności i rzetelności mediów w sytuacji, gdy większością z nich rządzą zagraniczne koncerny, chyba możemy zapomnieć. Jest rzeczą zrozumiałą, że będą reprezentowały te środowiska, które gwarantują im zysk, a lewica na pewno takim nie jest. Podkreślono, że na tym polu pozytywnie wyróżnia się m.in. tygodnik „Fakty i Mity”, jako jeden z nielicznych faktycznie polskich tytułów, który nie boi się kontrowersyjnych tematów, a także niezależny portal Lewica.pl. Za niezbędne uznano też stworzenie sprawnego systemu informacji medialnej dla środowisk lewicowych. Ich współpraca stała się tematem do kolejnej części dyskusji. Pod patronatem prof. Szyszkowskiej powstaje bowiem projekt zgrupowania różnorakich inicjatyw politycznych i społecznych ideowej lewicy dla lepszego oddziaływania na społeczeństwo, ale przy zachowaniu ich odrębności i wyrazistości. W czasie konferencji nie zabrakło elementów twórczości literackiej. „Miniatury”, krótkie utwory literackie, zaprezentował Jan Stępień, pisarz i rysownik, a prywatnie mąż Marii Szyszkowskiej. Natomiast ostatniego dnia promowano książkę zbiorowego autorstwa, pt. „Oczekiwane wartości w polityce”, będącą podsumowaniem podobnego spotkania z Kuźnicy, które odbyło się rok wcześniej. Oficjalne dyskusje, jak i te kuluarowe rozmowy, stanowiły dla uczestników okazję do wymiany często rozbieżnych poglądów. Ważne jest to, że udało się odpowiedzieć na kilka ważnych pytań o stan polskiej lewicy oraz w pewnym stopniu wypracować pomysły na dalsze działanie, łączące doświadczenie środowisk politycznych z myślą ideologiczną, prezentowaną przez przedstawicieli nauki. DANIEL PTASZEK Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r. ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE anim kostucha stanie w naszych progach, warto pomyśleć, co mamy do przekazania potomnym, czyli jaki napis zamieścilibyśmy na własnym nagrobku. Czy chcecie, aby inni wam wyryli w marmurze jakieś tradycyjne „Pokój jego duszy”, „Bóg tak chciał” albo inny banał? Są tacy, co nie chcą i w Internecie zawczasu dzielą się pomysłami. Ktoś zamiast banalnego „Spoczywaj w pokoju” woli dowcipny cytat z Krzysztofa Daukszewicza: „I to nie powód do gorzkich łez. / I niechaj życie trwa. / Chyba że w niebie też piwo jest / a jeszcze lepiej dwa”. Głęboko wierzący miłośnik trunków napisałby sobie: „Tu leży Pijak Wielki, co gdy na Sądzie Bożym stanie i Pan go spyta: »Cóżeś robił w życiu?«, on pokornie odpowie: »Piłem Panie«”. Z – Wróbelek na gałęzi siedzi czy kuca? – Kuca, bo jakby siedział, toby mu nóżki zwisały. ¤¤¤ – Jaki jest najszybszy ssak na ziemi? – Gepard. – A najszybszy ptak? – Ptak geparda. ¤¤¤ – Czym się różni początek XX od początku XXI wieku? – Tym mianowicie, że na początku XX trzeba było rozchylić pantalony, żeby zobaczyć pośladki, a na początku XXI trzeba rozchylić pośladki, żeby zobaczyć majtki. ¤¤¤ – Jaka jest najtańsza dziwka w Polsce? – Totolotek, bo za 1,20 zł masz 6 numerków i jedno ciągnięcie. ¤¤¤ – Jak się nazywa katar z dwóch dziurek naraz? – Bismarck. ¤¤¤ – Jak nazywa się żona Herkulesa? – Frau Kules. ¤¤¤ – Jak Królewna Śnieżka budzi krasnoludki? – Seven Up! ¤¤¤ – Jak się nazywa rosół z wielu kur? – Rosół, skurwielu! ¤¤¤ – Jak najłatwiej zabić strusia? – Przestraszyć go na betonie. – Jaka jest największa anomalia fizjologiczno-polityczna? – Członek z ramienia wysunięty na czoło. ¤¤¤ – Czym się różni teściowa od coca-coli? – Niczym! Jedno i drugie dobre, jak zimne. ¤¤¤ – A teściowa od fiata 126p? – Też niczym. Jak nie trzaśniesz, to się nie zamknie. ¤¤¤ – Jak się nazywa mały Rosjanin? – Mikrusek. ¤¤¤ – Czym się różni węgiel kamienny od kamienia węgielnego? – Tym samym, co picie w Szczawnicy od szczania w piwnicy. ¤¤¤ – Kto był pierwszym lotnikiem? – Adam. Pierwszy przeleciał Ewę. ¤¤¤ – Co to jest: wisi u sufitu i grozi? – Żarówka firmy OSRAM! ¤¤¤ – Co to jest apatia? – Stosunek do stosunku po stosunku! ¤¤¤ – Kto to jest mąż? – Zastępca kochanka do spraw finansowo-gospodarczych. ¤¤¤ – Która laska jest najbardziej aerodynamiczna? – Ta, która nie stawia żadnego oporu. 23 PLOTKOWISKO Jestem u Małej Ktoś, kto źle znosi samotność, zostawiłby potomnym wiadomość: „Jestem u Małej dwa groby dalej!”. Zwolennik PiS-u zacytowałby elekta Kaczyńskiego: „Panie prezesie, melduję wykonanie zadania”. Z kolei nałogowy palacz: „Minister zdrowia ostrzegał”, a niepoprawny optymista: „Zawsze chciałem mieć własną nieruchomość”. Wielbiciel talentu Papcia Chmiela wybrałby dla siebie cytat z XV Księgi przygód Tytusa, Romka i A’Tomka: „Choć położon jest w grób cichy, dalej robi śmichy-chichy”. Inne propozycje: „Zamknięte do odwołania”, „Abonent czasowo niedostępny”, „W razie potrzeby – odkopać”, „Tu leży dama, pierwszy raz sama”, „Przechodniu, przynieś pół litra, bo żona nawet tutaj pozostała chytra”. Pomysłowi internauci wymyślili też czułe pożegnania dla „bliskich”. Dla teścia: „Mełł za życia złośliwości, pozostały po nim kości” (także z Papcia Chmiela). Dla męża: „Tu leży mój mąż, co dręczył mnie wciąż. Położywszy się w grobie, ulżył mnie i sobie”. No, a na koniec perełka. Nie żebyśmy źle życzyli konkurencji, ale taka oto propozycja nagrobkowa pojawiła się na forum Onetu: „Tu leży Urban Jerzy, pokój jego duszy, a te dwa groby obok to są jego uszy”. MAŁGORZATA PIEKIELNICA Mąż pojechał do sanatorium. Po trzech tygodniach pojawiła się – Do czego można porównać na- przedłuż możliwość enia kuracji, więc napisał do żony : „Mogą mi przedłużyć, przyślij mi rzeczoną? tysiąc złotych”. – Do butelki dobrego wina. Żona odpowiedziała: „Masz tu dwa tysiące... Niech ci przedłużą i pogr ubią”. – A żonę? ¤¤¤ – Wracasz do domu, zjadasz kola – Do butelki po winie. cję i od razu rozkazujesz: „Do łóżk a!”. A przecież najpierw trzeba porozmawia ¤¤¤ ć o sztuce, o literaturze, o pięknie.. . – poucza żona męża. Żona do męża: – Kochanie, Nas tępn ego dnia po kolacji mąż pyta: – Słuc jutro są urodziny mojej mamy. haj, czy czytałaś Rembrandta? – Nie... Co jej kupimy? Wiem, że chciała– No to do łóżka! by coś na prąd. – Może krzesło? ¤¤¤ – Najlepszy środek odchudzający dla kolorowych? – Ajax. Usuwa tłuszcz, zachowuje kolory. O, k...wa! Oto jak zdaniem złowróżbnych prognoz ma wyglądać polski rząd za 2 lata: Prezydent – Lech Kaczyński Premier – Jarosław Kaczyński Minister kultury – Bogusław Kaczyński Minister oświaty – Kazimierz Kaczor Minister sportu – Piotr Kaczorowski (szachista) Minister Spraw Zagranicznych – Piotr Kaczkowski Minister gospodarki – Donald Tusk Lektura obowiązkowa – „Kaczka Dziwaczka” Godło – Kaczka w koronie Hymn – „Kaczuchy” Motto – „Wszystkie zwierzęta są równe, lecz kaczki – najrówniejsze”. 1. naczelny „Faktów i Mitów”: 12-40-22-8-74-43, 2. religijny turysta: 14-82-5-27-39-67-16-80-2, 3. nie wszystko, co się świeci: 4-56-19-34-76, 4. pustelnia: 33-45-65-78, 5. urząd: 69-30-1-25-57, 6. zawieja: 46-51-84-23-60-71, 7. podróż statkiem: 15-47-31-9, 8. papier wartościowy: 54-72-26-61, 9. kłujące zwierzę: 50-73-64, 10. przemawia w czyimś imieniu: 41-55-13-81-7-36-59-18, 11. zbrojna konfrontacja: 10-68-38-32-24, 12. stan błogosławiony: 48-77-53-79-21, 13. katarakta: 49-37-6-62-44, 14. w komplecie z hubką: 52-3-66-83-42-28-58-11, 15. krew Chrystusa: 75-70-20-63, 16. jaźń: 17-29-35. Rozwiązaniem są słowa Oscara Wilde’a. TYGODNIK FAKTY i MITY Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Andrzej Rodan; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27; Dział reportażu: Ryszard Poradowski – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Hubert Pankowski; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail: [email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./fax (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 listopada na pierwszy kwartał 2006 r. Cena prenumeraty – 36,40 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 listopada na pierwszy kwartał 2006 r. Cena prenumeraty – 36,40 zł kwartalnie. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 1135; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 listopada na pierwszy kwartał 2006 r. Cena 36,40 zł. Wpłaty dokonywać na konto: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15, Bank Przemysłowo-Handlowy PBK SA o/Łódź 87 1060 0076 0000 3300 0019 9492. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna: p–[email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu. 24 ŚWIĘTUSZENIE Wojtyła przesłania świat Pośród powodzi czołobitności wobec JPII słyszeliśmy też, że „nasz papież jest drogą”... Byleby innym drogi nie przesłaniał! Rys. Tomasz Kapuściński Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r. JAJA JAK BIRETY Poniedziałek: Muszę zmienić sekretarkę. Skończyła 19 lat. Za stara. Wtorek: Dzisiaj zaczyna się szkolenie w Kapsztadzie. Samolot do RPA nie chciał zaczekać na mnie pół godziny. Poleciałem więc śmigłowcem z dachu mego biurowca. Środa: Podróż trochę się przeciąga. Międzylądowanie w Paryżu. Faktycznie, to nie kasztany są najlepsze na placu Pigalle. Czwartek: Tankowanie w Kairze. Śmigłowiec wypił 1000 litrów. Ja tylko 2. Naród nieużyty. Kazałem, by przynieśli do mnie piramidy. Nie chcieli. Podobno są bardzo duże. A na zdjęciach mają tylko kilka centymetrów! Piątek: Spotkałem kumpli w Kapsztadzie. Szkolenie jest OK. Tankują już od poniedziałku. Sobota: Kumpel z RPA ma urodziny. Jest prezesem kopalni diamentów. Dałem mu w prezencie helikopter. Nie będę ciągnął złomu z powrotem ze sobą. Niedziela: Niestety, szkolenie się kończy. A zapowiadało się fantastycznie. Poniedziałek: Prezes od diamentów obiecał mi w rewanżu sekretarkę. Podobno jest ciemna. Co tam, wszystkie sekretarki są ciemne. Dorzucił kilo diamentów. Fajny kumpel. Wtorek: Powrót do kraju. Tym razem rejsowym samolotem. Niestety – żadnego międzylądowania. Środa: Rozpakowałem sekretarkę. Okazało się, że jest ciemna wszędzie i dosłownie. Zmieniłem wyposażenie biura. Wszystkie meble czarne. Czwartek: Kolorystycznie jest wszystko w porządku, ale sekretarka zna tylko angielski i bantu. Zatrudniłem tłumacza. Pójdzie w koszty. Ale najważniejsze, że dali mi w prezencie nową sekretarkę. Ta czarna już się trochę zużyła. Skąd ja wezmę żółte meble? Piątek: Okazało się, że Chinka zna tylko chiński. No i trochę mongolskiego. Skąd ja wezmę tłumacza?! Chinka egzamin w łóżku zdała celu- Ciężko być prezesem Piątek: Dzisiaj moje urodziny. Dostałem od zarządu nowy helikopter. Ten poprzedni miał już rok. Sekretarka się stara, ale mówi, że paznokcie jej przeszkadzają w pisaniu. Dobrze, że nie w czym innym. Sobota: Próbny lot nad Warszawą. Kazałem obniżyć Pałac Kultury. Niedziela: Jak to dobrze, że dziś wolne. Trochę wytchnienia po tygodniu kieratu. A może wziąć urlop ? Poniedziałek: Posiedzenie zarządu. Skandal. Chcą mi obniżyć pensję o 10 proc. – wychodzi, że o 10 tysięcy. Jak ja zwiążę koniec z końcem? Nawet na paliwo do maybacha nie wystarczy... Wtorek: Zmieniłem zarząd. Środa: Delegacja załogi. Ach, jak ja tego nie lubię. Marudzili, że od pół roku nie dostają pensji. Jakby nie wiedzieli, że ja też mam swoje potrzeby. Czwartek: Delegacja z Chin. Śmieszni tacy i gadają niezrozumiale. jąco. Nadal brak koncepcji w sprawie mebli. Chyba po prostu zmienię marmury w budynku na jaśniejsze. Pójdzie w koszty. Sobota: Praca prezesa nigdy się nie kończy. Zrobiłem uroczysty bankiet z nowym zarządem. Zamówiłem tir trunków. Wystarczyło. A złośliwi śpiewają: „Niech żyją nam prezesi przez szereg długich lat. Kiedy prezesi piją, w gorzelni wódki brak”. Niedziela: Dziś tylko trzy słowa. Kac, kac, kac. Poniedziałek: Graliśmy z kumplami w pokera. Wygrałem nową sekretarkę, podobno Rosjanka. No, kondycję to ona ma... Tylko że pobiły się z tą Chinką. Ruska ma, niestety, podbite oko. Trzeba będzie załatwić L4 i pchnąć ją na plastykę twarzy... Na szczęście nie będzie z tym problemu. W końcu jestem szefem NFZ. Na podst. Internetu opracował MIKOŁAJ