Lewica do kosza, Kwaśniewski przed Trybunał, ponowne wybory w

Transkrypt

Lewica do kosza, Kwaśniewski przed Trybunał, ponowne wybory w
Lewica do kosza, Kwaśniewski przed Trybunał, ponowne wybory w czerwcu 2006 r.
PiS MA PLAN DLA POLSKI
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Ü Str. 3
Nr 45 (297) 17 LISTOPADA 2005 r. Cena 2,80 zł (w tym 7% VAT)
gzekutor dowiedział się,
że nie otrzyma na razie ani grosza z pieniędzy,
które przyszedł odzyskać
od pewnego człowieka.
– Ja tu jeszcze wrócę
– wycedził zimno.
Panowie w drzwiach podali sobie dłonie. Rozległ
się trzask... Kciuk dłużnika pękł jak zapałka.
Co trzecia polska rodzina jest zadłużona w instytucjach finansowych. Jeśli
nie jest w stanie oddać,
przychodzą do niej takie
właśnie przyjemniaczki.
E
Ü Str. 9
Ü Str. 7
2
Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FA K T Y
POLSKA Janusz Śniadek, szef „Solidarności”, uznał znane-
Wiara w uczynki
go antysemitę, organizatora i bywalca luksusowych bankietów – księdza Henryka Jankowskiego – za szczególnie zasłużonego dla związku. Prałat otrzymał specjalny rocznicowy
medal NSZZ „Solidarność”. Takiego odznaczenia nie dostał
nawet Lech Wałęsa, jej pierwszy szef.
Czekamy na medal dla Rydzyka – innego obrońcy „Solidarności” – za zebranie milionów złotych na ocalenie Stoczni Gdynia.
Biznesmeni zrzeszeni w Radzie Przedsiębiorczości przedstawili premierowi 13 postulatów, m.in. obniżenie podatków
i kosztów pracy, zmniejszenie deficytu, ograniczenie pakietu socjalnego, np. odchodzenia na wcześniejsze emerytury.
Premier obiecał spełnić postulaty. Z bożą pomocą.
Sekretarz generalny PO Schetyna oznajmił, że rząd PiS-u nie
ma szans na sprawne rządzenie krajem. Platforma utworzyła
gabinet cieni i liczy na przedterminowe wybory w 2007 roku.
A czy w tym kraju będą jeszcze kiedyś demokratyczne wybory?
W programie PiS niczego takiego nie było...
Prasa regularnie publikuje nowe zdjęcia z imprez Młodzieży
Wszechpolskiej. Wygoleni młodzieńcy (niektórzy to dzisiaj już
posłowie na Sejm) podnoszą na nich ręce w hitlerowskim geście. Zamiast przeprosin – na stronach internetowych LPR
widnieje list gończy za jednym z fotoreporterów. Za podanie
jego danych personalnych ufundowano nagrodę.
To on jeszcze żyje?!
WARSZAWA Odnalazł się cudowny obraz Matki Królów
i Narodu. W sposób cudowny przetrwał on okupację i powstanie warszawskie, a niedawno po prostu cudem rozpoznał go w jakiejś zakrystii ks. Niewęgłowski, proboszcz parafii św. Andrzeja, kapelan praktykujących środowisk twórczych, który tak zareklamował obraz: „On patrzył na powstańców, jak giną!” Tę to nieczułą świętość wyborcy Kaczyńskiego – wraz z dywizją wojska i z Glempem na czele – przenieśli uroczyście do kościoła św. Andrzeja na pl. Teatralny.
No to mamy już – jak znalazł! – patronkę IV RP! Słynącą cudami, patrzącą, jak ginie naród...
PIOTRKÓW TRYBUNALSKI Zaskakujący zwrot akcji w pro-
cesie prezydenta Piotrkowa Trybunalskiego – Waldemara Matusewicza. Główny świadek oskarżenia, były prezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, Marek K., oświadczył nagle, że wszystkie jego twierdzenia o przyjmowaniu
przez prezydenta Matusewicza łapówek są kłamstwem. Marek K. to także główny świadek w sprawie byłego barona SLD
z Łodzi – Andrzeja Pęczaka.
Czyżby wystarczyło, że ktoś – jak na filmie „Ojciec chrzestny”
– wszedł na rozprawę w towarzystwie członka rodziny K.?
OLSZTYN Zapanował tu przedziwny zwyczaj. Msze święte
w intencji swoich klientów zamawiają usłużne wobec kleru
zakłady pogrzebowe. Zaproszenia na nie drukują lokalne
gazety. Do kasy miejscowych parafii wpływają co miesiąc tysiące złotych. Proboszczowie są zachwyceni.
Przypominamy, że msze może zamawiać każdy w dowolnej intencji, np. położne za szczęśliwe narodziny (błagalna i dziękczynna), nauczyciele – o szóstki dla uczniów, drogówka za ofiary wypadków...
LUBLIN Matka jednego z maturzystów domaga się w sądzie
od korepetytorki odszkodowania za słaby wynik egzaminu
swojego syna.
Proponujemy pozwać także nauczycieli, kolegów z podwórka
i męża, jeśli był pijany podczas poczęcia...
ŁÓDŹ Policja złapała złodziei, którzy z policyjnego magazy-
nu ukradli 20 kilogramów kokainy. Wśród łobuzów są funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego.
Spokojnie, to było jeszcze „za komuny”. Teraz służby są prawe
i sprawiedliwe i łapią złych „komunistów”.
TORUŃ Premier Kazimierz Marcinkiewicz swoje pierwsze
duże spotkanie publiczne zorganizował w Radiu Maryja i Telewizji „Trwam”. Tam przedstawił program rządu, jego cele
i strategię polityczną. Oczywiście, nie było ani słowa o nowych wyborach. Dużo mówił za to o pomocy ubogim, wsadzaniu do więzień komunistów i zaostrzeniu prawa.
To mówił do wszystkich. A co dał w prezencie Rydzykowi za poparcie PiS-u w wyborach i za zielone światło dla rządu?
FRANCJA Od tygodnia trwają rozruchy wywołane przez imigrantów z Afryki i krajów arabskich. Fala buntu dotarła już
do Belgii i Niemiec. Tam też płoną samochody i lecą szyby.
Nauczony przykładem Francji nowy polski rząd powinien wpuszczać do Polski samych białych katolików, np. z Czeczenii.
SZKOCJA Polacy pracujący w Szkocji u irańskiego biznes-
mena Alego Najafiana zostali skoszarowani w tajnym obozie. Nasi rodacy mieszkali po pięciu w przenośnych, plastikowych kabinach.
Kiedyś tak pracowali Chińczycy w Kalifornii, a dzisiaj Chiny to
potęga!
estem bardzo wierzący. Moja wiara jest ciągle wystawiana na ciężkie próby, a potrzeba też do niej wiele nadziei i miłości. I cierpliwości! Wierzę bowiem w Polskę,
a dokładnie w zdrową substancję narodu, która kiedyś zdominuje tę chorą, będącą pożywką dla pandemii klerykalizmu. Objawem tej strasznej choroby jest bezmyślność milionów. Sam kiedyś byłem chory.
Wielokrotnie pisałem już, że Polacy to niezwykle przedsiębiorczy naród. Nie wolno nam tylko przeszkadzać – ograniczać biurokracją, tłamsić wysokimi podatkami (z wrodzonej przekory płacimy ich wtedy mniej) i ogłupiać z ambon,
tych kościelnych i sejmowych też. To ostatnie jest najgorsze, bo zatruwa umysł, kształtuje mentalność niewolnika,
tworzy marionetkę sterowaną przez religię, układy polityczne; jedynie słuszne, bo wspierane przez media partie i pseudoautorytety. A przecież to
właśnie mentalność obywateli decyduje
o kształcie i zamożności państwa, czego
pozytywnymi przykładami są Japończycy
i Skandynawowie – bogate, wolne (zwłaszcza od klerykalizmu) narody, które potęgę swoich krajów zbudowały dosłownie na skałach.
Także Polacy kochają wolność. Kochają tak
bardzo, że kiedy już ją zdobędą – głupieją i nie
wiedzą, co z nią dalej robić. Błądzą jak dzieci
we mgle, podatne na głosy fałszywych przewodników. I wtedy z reguły wszystko psują,
gdyż ufają nie tym, co trzeba, a powinni zaufać sami sobie. Dlatego już małe brzdące
z przedszkola trzeba uczyć samodzielności,
mądrego wartościowania, nieopartego
na religii czy innej ideologii. Jeśli wprowadzenie katolickiej religii do szkół było
wypowiedzeniem wojny samodzielnym,
krytycznym młodym umysłom, to nauczanie jej w przedszkolu uważam za
jedną z form dzieciobójstwa. W ten sposób – od małego, aby już w zarodku
zabić pierwszą, wolną myśl – wychowywano przyszłych islamskich
janczarów, stalinistów w komsomołach, hitlerowców w Hitlerjugend itd.
A co daje mi pożywkę do wiary w rodaków, pomimo poddawania nas w historii tak
wielu procesom indoktrynacji – germanizacji, sowietyzacji
oraz wielowiekowej katolizacji? Tym czymś jest np. świadomość, że w Polsce żyje kilka milionów antyklerykałów,
i to mimo tego, iż właściwie poza naszym pismem i tygodnikiem „Nie” nie mają oni dla siebie żadnego innego miejsca ani źródła, gdzie mogliby uzyskać potwierdzenie dla
swoich poglądów. Wręcz przeciwnie – wszelkie inne media usiłują nam wmówić, że państwo wyznaniowe w XXI
wieku, w środku Europy, to coś normalnego i ze wszech
miar pozytywnego. Z kolei wybór nowego, PiS-owskiego
rządu dowodzi, że aby zostać w Polsce premierem lub ministrem, niekoniecznie trzeba się znać na transporcie, budownictwie czy rolnictwie – wystarczy mieć czystą teczkę i chodzić w niedzielę do kościoła.
Optymizmem na przyszłość napawają mnie również dokonania tysięcy rodaków, którzy odnieśli sukces życiowy
– zawodowy i finansowy po 1989 roku, a zwłaszcza po
naszym wstąpieniu do Unii.
Polacy pokazali, że potrafią być samodzielni i operatywni. I tak np. w ciągu ostatniego roku w Niemczech zarejestrowano ponad 4 tysiące polskich firm transportowych.
Większość z nich założyli właściciele (i jednocześnie często
kierowcy) jednej ciężarówki – tira. Te 4 tysiące malutkich
firm od lata 2004 do wiosny 2005 roku opanowało ponad
40 procent rynku usług transportowych w Niemczech.
J
Polaków cenią tam za solidność i cenę. Niemieckie firmy
dostawcze domagają się od rządu RFN ulg podatkowych, dopłat do paliwa, rabatów na paliwo oraz ostatnio... zakazania
polskiej konkurencji. Kto nie ma wozu, rusza w morze. Jak
wynika ze statystyk rządu niemieckiego w roku 2004, obywatele RFN stanowili tylko 12 procent zatrudnionych
w sektorze transportu morskiego. Pozostałą część pracowników (marynarzy i oficerów) stanowią głównie Polacy.
Podejmowanie pracy na rzecz instytucji niemieckich nie
musi oznaczać przeprowadzki za Odrę. Polscy lekarze,
a zwłaszcza dentyści, ginekolodzy, chirurdzy plastyczni i ortopedzi, prowadzący prywatne praktyki w odległości do 60
kilometrów od granicy Polski z Niemcami – ponad 1/3 swoich dochodów uzyskują z kontraktów z niemieckimi kasami
chorych. Od 2004 r. także polskie sanatoria od
jednej czwartej po jedną trzecią swoich dochodów netto uzyskują za świadczenie usług dla
cudzoziemców.
Rośnie zapotrzebowanie na produkty z Polski. Polacy są uważani za europejskie „złote
rączki”. W Poczdamie liczba firm zajmujących
się drobnymi usługami budowlanymi wzrosła
od maja 2004 do sierpnia 2005 roku z 200
do 700, w tym prawie 300 firm założyli
nasi! Itd., itp.
Kto i co przeszkadza przedsiębiorczym Polakom?
Po pierwsze – polskie głupie i niespójne prawo, na dodatek często się
zmieniające. Po drugie – polityczne zadymy, np. szalony pomysł bezprecedensowej renegocjacji traktatu
akcesyjnego z UE,
głoszony przez Samoobronę i LPR,
a mający swoich
zwolenników w PiS-ie. Wywołuje to po
drugiej stronie wielką
irytację. W niektórych państwach Unii narasta przekonanie, że należy ograniczyć dostęp do rynków firmom z Polski
lub zakładanym przez Polaków. Ponad 70 procent niemieckich firm zrzeszonych w Izbie Rzemieślniczej we Frankfurcie
nad Odrą domaga się ograniczenia polskiej konkurencji, a na
Zachodzie rządzący słuchają narodu. O ile SPD była dość
odporna na takie żądania, o tyle prawicowa CDU uważa, że
państwo powinno wspierać swoich przedsiębiorców. Próba
otwarcia przez Polskę na nowo negocjacji spowoduje, iż nowy niemiecki rząd niemal na pewno zażąda dodatkowych
okresów przejściowych (podobnie Rosjanie zażądali więcej
za swój gaz, kiedy rząd PiS-u zapowiedział renegocjację umów
z nimi). W ten sposób może zbankrutować nawet kilkanaście tysięcy polskich firm.
Połączenie w rządzie Marcinkiewicza spraw UE oraz MSZ
w jednym ręku jest ewenementem w Europie. MSZ bowiem to sposób na politykę prowadzoną wobec państw
niebędących członkami Unii, a polityka europejska to już przecież nasze sprawy. Dyplomaci UE skarżyli się niedawno, że
dla PiS-u stosunki z RPA znaczą tyle samo, co udział RP we
wspólnocie. Do tego dochodzi totalna amerykanizacja z jednej i robienie na złość Rosjanom – z drugiej strony.
Na szczęście rządy, zwłaszcza te nieudolne, mają to do
siebie, że się często zmieniają. Na zmianę mentalności milionów rodaków przyjdzie nam poczekać trochę dłużej. Ale
nie ustawajmy w wierze, gdyż pozytywne zmiany dokonają
się jeszcze na naszych oczach. Skąd to wiem? Posłuchajcie
i Wy... Słyszycie? To idzie młodość!
JONASZ
Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r.
yeliminowanie
SLD z polityki, postawienie Aleksandra Kwaśniewskiego przed Trybunałem Stanu
i nowe wybory parlamentarne
w czerwcu przyszłego roku – to
polityczny scenariusz autorstwa
PiS na najbliższe miesiące. Brak
koalicji z PO był również jednym
z elementów planu, który zaprezentowano wyłącznie „swoim” za
zamkniętymi drzwiami.
Zaczynamy od pozbycia się SLD
i przejęcia służb specjalnych jako
broni przeciwko lewicy. Dwóch
W
w Warszawie profesorowie Tomasz
Żukowski i Jadwiga Staniszkis.
Swoje opinie wygłosili podczas spotkania „Klubu 01”. Zrzesza on 12
młodych prawników i ekonomistów,
głównie z Warszawy i Krakowa.
Wszyscy – w mniejszym lub większym stopniu – związani są z PiS-em. Połowa z nich to ludzie Opus
Dei. Tworzą elitarną grupę, która
spotyka się co najmniej raz w miesiącu i zawsze przy drzwiach zamkniętych.
Pierwsze koncepcje wspomnianego podziału zostały opublikowane w ubiegłym roku w niskonakła-
Ukradną
Polskę?
Zbyszków – Wassermann i Ziobro – otrzymało od Jarosława Kaczyńskiego polecenie skompromitowania wszystkich liczących się działaczy lewicy. Będą oni zatrzymywani przez ABW za rzeczywiste, jak
i wyimaginowane przewinienia.
A wszystko w błysku telewizyjnych
kamer. Początek już był: 48 godzin
po zaprzysiężeniu rządu Marcinkiewicza prokuratura przedstawiła
zarzuty Markowi Ungierowi, byłemu dyrektorowi gabinetu Kwaśniewskiego. Dzień później zatrzymano byłego posła SLD z Olsztyna
– Jana Antochowskiego. Obu panom, w tempie niezwykłym dla wymiaru sprawiedliwości, przedstawiono zarzuty korupcji i przestępstw finansowych.
PiS pragnie podzielić polską scenę polityczną na wzór Wielkiej Brytanii. Miałyby powstać dwie odrębne formacje: PiS, skupiające wokół siebie LPR, PSL i Samoobronę, o programie socjalno-konserwatywnym, oraz PO o charakterze
liberalnym zarówno w sferze gospodarczej, jak i obyczajowej. Taki scenariusz przedstawili 6 listopada
dowym (800 egzemplarzy) „Międzynarodowym Przeglądzie Politycznym”. Do realizacji tych planów potrzebna jest przede wszystkim zmiana ordynacji wyborczej
z proporcjonalnej na większościową (która obowiązuje przy wyborach do Senatu). W pierwszej
z nich każda partia, która przekroczy 5 proc., ma szansę na zasiadanie w parlamencie. W drugiej
zaś liczą się tylko dwie partie polityczne – zwycięża ta, która zdobędzie więcej głosów. Zagrożenie,
jakie niesie ze sobą ordynacja
większościowa, pokazały tegoroczne wybory do Senatu, w których
SLD zdobyło 12 proc. głosów i ani
jednego mandatu.
Kompromitacji SLD i całej lewicy ma służyć postawienie Aleksandra Kwaśniewskiego przed Trybunałem Stanu. Wprawdzie Ziobro i Wassermann nie wiedzą jeszcze, jakie zarzuty mu przedstawić,
ale biorąc pod uwagę działającą
już zasadę „dajcie mi człowieka,
a znajdę paragraf”, na bank coś wymyślą. Tym samym zaspokoją również polityczne ambicje Giertycha,
GORĄCY TEMAT
któremu Olek w więzieniu śni się
już na jawie.
Po uporaniu się z niewygodnym
prezydentem PiS ma zamiar doprowadzić do przedterminowych wyborów. Liczy bowiem na to, że utrzymujące się wysokie poparcie w sondażach oraz kompromitacja lewicy
zapewnią partii bezwarunkowe zwycięstwo i szansę na samodzielne rządy. Jest to prawdopodobne tym bardziej, że – jak twierdzi Jadwiga Staniszkis – „ludzie, którzy teraz przychodzą do rządu, mają świadomość,
że są wynajęci na pół roku”. Dodatkowo posłom i ich asystentom władze PiS-u odradzają branie kredytów. No, chyba że na 6 miesięcy.
Scenariusz półrocznych rządów
jest następujący: Przede wszystkim
na rok 2006 nie będzie uchwalonej
ustawy budżetowej. Rządy będą się
opierać na prowizorium budżetowym.
Prawnicy PiS-u już piszą uzasadnienie dowodzące legalności takiego postępowania, które ma jeszcze jeden
cel: zapobiec medialnym oskarżeniom o sojusz PiS-u z Lepperem.
Drugim i nie mniej istotnym elementem owego scenariusza jest planowana na czerwiec pielgrzymka
Benedykta XVI do Polski. Ma
być ona wykorzystana do
GŁASKANIE JEŻA
Tania Polska
Oto sztandarowe hasło nowego prezydenta, nowego premiera i wszystkich pozostałych z PiS (Popsują i Spieprzą). Pomysłodawcy sloganu przedobrzyli. Polakom bowiem słowo „tani” nie kojarzy się
z czymś dobrym.
Popularne i jakże negatywnie konotowane są przecież związki frazeologiczne takie
jak: tani dowcip, tania dziwka, tanie dranie,
tani chwyt, tani poklask.
Tania Polska wcale więc nie musi kojarzyć się z czymś pozytywnym. Przeciwnie,
z czymś o niskiej wartości. Istnieje przecież
mądre powiedzenie: „Jestem za biedny, by
kupować tanie rzeczy”.
Pomysł „Taniej Polski” ma polegać głównie na zwolnieniu iluś tam tysięcy urzędników różnych szczebli administracji rządowej
i samorządowej. Zdaniem ekonomisty, z którym rozmawiałem, jest to działanie pozorne,
propagowania świątobliwości Kaczego klanu (Lech Kaczyński ma zamiar
spotkać się z papieżem 4 razy).
Kolejna sprawa to przyspieszenie wyborów samorządowych, które mają się odbyć w czerwcu 2006
roku i być połączone z wyborami
parlamentarnymi. Tak skomplikowane głosowanie może spowodować
niską frekwencję wyborczą w dużych
miastach, gdzie swój elektorat ma
lewica i PO. Dlaczego? Bo będzie
tam około 10 kart do głosowania
w różnych formatach i z dużą liczbą nazwisk. Zaś w małych gminach
kart będzie około 4. Nie bez znaczenia jest tu również wątek psychologiczny, polegający na tym, że mieszkańcy wielkich aglomeracji są dość
luźno związani ze swoim miejscem
zamieszkania. O wiele mniejsza jest
tam również presja Kościoła.
bo ta armia wyrzuconych z pracy zasili morze polskiego bezrobocia. Tym ludziom trzeba będzie płacić zasiłki. A tragedie zredukowanych, tragedie ich rodzin? Już nie mówiąc
o wydłużonych kolejkach do byle urzędowego okienka. Czyżby ekonomiści (oczywiście
nie ci związani z PiSem) mieli się przekwalifikować na – dajmy na to – katechetów czy
robotników rolnych? Czy na tym ma polegać
państwo socjalne w wykonaniu Kaczorów?
Oczywiście nie chodzi o żadną „Tanią Polskę”. Nie oszukujmy się – chodzi o gigantyczne czystki kadrowe w myśl zasady TKM.
Tymczasem ministrowie z PiS-u – wraz
z ich halabardnikiem Marcinkiewiczem
– już zrobili taką głupotę, że strach pomyśleć, co może się stać. Każdy ważny minister
3
Ostatnim punktem Kaczego
scenariusza jest przejęcie kontroli nad funduszami europejskimi.
Polska jest jedynym krajem
w UE, gdzie o ich podziale ma
decydować MSWiA. Można się
spodziewać, że pieniądze pójdą
tam, gdzie jest największe poparcie dla PiS-u.
Czy zbliżającemu się szybkimi
krokami zawłaszczeniu państwa
można w jakiś sposób zapobiec?
Zdaniem socjologów politycznych
– tak. Potrzeba do tego koalicji PO,
SLD i Aleksandra Kwaśniewskiego.
W końcu w obliczu zagrożenia jak
raz powinna zadziałać zasada: „Wrogowie naszych wrogów są naszymi
przyjaciółmi”.
KATARZYNA PATORA
– szczególnie taki ze służb mundurowych
i specjalnych – MUSI posiadać tzw. certyfikat dostępności, czyli tajności (jest to najczęściej zezwolenie na dostęp do najtajniejszych
dokumentów państwa, raportów, analiz wywiadu, sprawozdań z akcji). Wydają go służby specjalne, dokładnie prześwietlając delikwenta, np. w aspekcie, czy za dużo nie chlapie, jak sobie chlapnie.
No, ale nasi nowi władcy kompletnie zapomnieli o tym drobiazgu i teraz nikt w rządzie
takiego certyfikatu nie ma. Co to oznacza?
A „tylko” to, że jak jacyś terroryści zechcą trochę narozrabiać w Polsce, to nasz pion
decyzyjny jest na kilka tygodni kompletnie
odcięty od pionu wykonawczego. Pięknie,
prawda?
MAREK SZENBORN
4
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Kacze jaja
Bracia Kaczyńscy wzięli w pacht
Polskę i tworzą IV RP. I tu się mylą, cwaniaki-bliźniaki, bo Polska
powinna być już piąta!
Piąta RP, właśnie piąta, i wcale
nie chodzi mi o PRL, która została
wykreślona z numeracji. Wprawdzie
dała braciszkom wykształcenie, tytuły naukowe i możliwość kariery,
ale pal licho! Tatuś nowych władców
kraju był marksistą, ale niech też zginie w niepamięci PRL.
III RP już istniała – miała swój
rząd, premiera i prezydenta. Powstała w 1939 roku w Londynie, gdzie
przetrwała do 1990 roku, kiedy to
rozwiązała się z własnej woli i prezydenci Juliusz Nowina-Sokolnicki oraz Ryszard Kaczorowski przekazali insygnia władzy w ręce reprezentantów III RP. Zapytacie: jak
to – trzecia RP w Londynie i zarazem III RP w Polsce?
Ano właśnie: Lechu Wałęsa nie
dopilnował. Zajęty był insynuacjami
pod adresem swego szefa kancelarii, w rodzaju: „Zaproszę na bankiet
Jarosława Kaczyńskiego wraz z mężem”. I teraz Jarek nie może zostać
premierem. Tak go Lechu z Mieciem Wachowskim załatwili.
Ale do rzeczy: sformułowanie III
Rzeczpospolita wymyślił Leszek Moczulski. Wygląda więc na to, że Moczulski podkradł to chwytliwe określenie oldboyom z Londynu. Nieładnie, Leszku, przecież oni prowadzili intensywną politykę zagraniczną
(i nie tylko), byli wolni i niepodlegli
– cały czas, kiedy my, tu w kraju,
byliśmy sowiecką kolonią karną!
Londyńska Polska wydawała międzynarodowe deklaracje i oświadczenia, na przykład: „Oświadczenie
w sprawie zjednoczenia Niemiec”
z dnia 3 maja 1989 r., podpisane
przez ministra spraw zagranicznych
Konstantego Z. Hanffa, kończące
się zdaniem: „Wolna Polska z radością powita zjednoczenie Niemiec, licząc na to, iż zyska dobrego sąsiada,
pozbawionego szowinistycznych tendencji, tak wyraźnie cechujących obecnie ten sztuczny twór, jakim jest Niemiecka Republika Demokratyczna”.
No i co? Posłuchano! NRD
przestała istnieć, Niemcy się zjednoczyły!
Nawet prof. Juliusz Bardach,
wybitny historyk, pisze: „W końcowym roku II wojny światowej istniały dwa ośrodki władzy pretendujące
do zwierzchnictwa nad Polską. Pierwszym był rząd emigracyjny w Londynie”. Drugim ośrodkiem była powstała na przełomie 1943/1944 roku Krajowa Rada Narodowa, przekształcona następnie w PKWN.
Ośrodek londyński przez dwadzieścia osiem lat (od 1972 do 1990)
był mocno skłócony – po śmierci
prezydenta Augusta Zaleskiego
– ale nigdy nie zrezygnował z nazywania się jedyną i prawowitą władzą
Rzeczypospolitej Polskiej i nigdy też
nie uznał PRL.
olskie środowiska lewicowe nieczęsto kierują
swoje poglądy w stronę ludzi zamożnych.
A szkoda, bo popieranie budowania społeczeństwa bardziej egalitarnego jest dla bogatych opłacalne. Czasem może im nawet uratować życie...
Wśród zamożnych obywateli Brazylii pojawiła się moda na wszczepianie podskórnych chipów. Te urządzonka elektroniczne wielkości ziarna ryżu (10 tys.
dolarów za sztukę) mają ratować życie porwanym. Uprowadzenia dla
okupu stały się plagą
kraju, w którym luksus
sąsiaduje ze skrajną nędzą. Chip ma pomóc w natychmiastowym namierzeniu porwanego. Jak donoszą agencje, w Brazylii jak świeże bułeczki schodzą także opancerzone samochody, ukryte kamery i kamizelki kuloodporne. Zatrudnia się coraz więcej ochroniarzy. A wszystko po to, aby życie ludzi sukcesu mogło być jeszcze bardziej szczęśliwe i beztroskie.
Dlaczego po podobne środki nie sięgają bogacze
w Danii lub Szwecji, gdzie milionerów również nie brakuje? Nie tylko dlatego, że mieszkanie w zakratowanym domu uchodzi tam za brak dobrego smaku. Właściciel szwedzkiej Ikei, jeden z najbogatszych ludzi świata, zamiast samochodem-czołgiem porusza się zwykłym
volvo. Kaprys miliardera? Niekoniecznie. Różnica wynika m.in. z tego, że w Skandynawii stworzono społeczeństwo, które każdemu daje szansę na godne życie.
Z podróży na południe i północ wróćmy nad Wisłę.
Nie ma już żadnych wątpliwości, że rządy prawicowe
i lewicowe ostatniego 16-lecia stworzyły u nas latynoski
P
Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
Tak więc III RP miłościwie nam
panująca w latach 1990–2005 powinna być zwana IV RP, natomiast lansowana przez bliźniaków jednojajowych IV RP to prawidłowo jest
V RP. Bliźniaki muszą przyznać się
do błędu w numeracji albo... przyznać, że uznają tylko PRL, a całej
bohaterskiej emigracji patriotycznej
nie uznają za cholerę. Szósta RP powstanie, kiedy Platforma Obywatelska wygra przyspieszone wybory. Gabinet Cieni już istnieje. Nareszcie
Rokita został premierem-cień-asem.
Gdyby ktoś z Państwa nie do
końca zrozumiał moje wywody o numeracji Rzeczypospolitej, pragnę wyjaśnić, że tak już będzie w Polsce
za rządów Jednojajowych Jajcarzy:
lepiej wprawdzie nie, ale za to
śmieszniej! Taki film „Lot nad kukułczym gniazdem” w wersji polskiej.
ANDRZEJ RODAN
model społeczno-gospodarczy. 60 proc. ludności żyjącej
poniżej minimum socjalnego, 10 proc. bogatych i reszta
jako tako funkcjonujących, to wzorzec bynajmniej nie europejski. Organizacje zrzeszające biznesmenów robiły dotąd wszystko, aby do takiego stanu doprowadzić, wspierając bezkrytycznie wszelkie, najbardziej nawet skrajne
i absurdalne neoliberalne pomysły. Robią tak, jakby byli pogrążeni w amoku.
Jakby nie wiedzieli, że
zubożenie większości
prowadzi przecież do
zapaści popytu, a to
z kolei źle wpływa na
kondycję ich firm. Ponadto polaryzacja bogactwa i nędzy prowadzi do – przynajmniej okresowej – niepewności na rynkach finansowych oraz rozwoju przestępczości wymierzonej również
w najzamożniejsze warstwy społeczeństwa.
Chciwość i bezmyślność dużej części ludzi biznesu
w tym kraju jest wymierzona nie tylko w resztę społeczeństwa, ale także w nich samych. Sądzę, że większość
zamożnych osób w tym kraju już ma za sobą ten etap
życia, w którym chodziło o jak najszybsze zgarnianie pieniędzy. Już nazgarniano, a teraz trzeba jakoś żyć. Właśnie – jak żyć? W ciągłym strachu przed gęstniejącym
tłumem zazdrosnych nędzarzy żyjących poza murami
luksusowych osiedli?
Dobrobyt Europy Zachodniej powstał m.in. na skutek kompromisu pomiędzy bogatymi i resztą społeczeństwa. Ci pierwsi pojęli, że bardziej opłaca się podzielić zyskiem, niż doprowadzić do rewolty desperatów i masowej przestępczości. Wtedy mogliby stracić wszystko, łącznie z głowami własnymi i najbliższych. ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Uratować bogatych
Prowincjałki
Andrzej R., kierownik nocnej zmiany wrocławskiej izby wytrzeźwień, tuż po wyjściu
z pracy spowodował kolizję drogową. W wydychanym przez niego powietrzu
było 2,7 promila alkoholu. Policjanci odwieźli delikwenta do... izby wytrzeźwień,
gdzie spędził cały dzień jako pensjonariusz. Za spowodowanie wypadku odpowie przed sądem.
OH
ZAANGAŻOWANY
Szefostwo podobnego przybytku, tyle że
w Legnicy, postanowiło uspokajać swoich
pijanych i nadpobudliwych pacjentów za pomocą muzyki, która sączyć się będzie z głośników zamontowanych w celach. Postawiono na Piotra Czajkowskiego, Annę Marię Jopek, odgłosy natury, m.in. szum morza, fal i wiatru.
Byle bez tupotu białych mew!
OH
MORZA SZUM
Jerzy Żurek umarł, ale na szczęście jeszcze żyje. Cała rodzina szykowała się na
pogrzeb, kiedy do brata zmarłego zatelefonowała właścicielka zakładu pogrzebowego, aby poinformować, że zmarły mężczyzna ma się dobrze i leży w szpitalu. Rodzina zmarłego długo nie mogła w to uwierzyć, bo wcześniej informację o zgonie Żurka potwierdziły zgodnie szpital, policja i prokuratura!
OH
ŻYWY TRUP
W Marysinie na Lubelszczyźnie do biura jednej z firm budowlanych wkradł się przez okno
20-letni Piotr P. W środku przygotował do wyniesienia: laptopa, drukarkę, flaszkę wódki i atlas Polski. Piotra P. na miejscu zatrzymała policja, ponieważ... zmorzyła go senność i zasnął przy robocie. Brak informacji, czy sen nadszedł po
spożyciu połówki.
KC
ŚPIĄCY WŁAMYWACZ
Niezachwiana do tej pory czołowa pozycja
Polaków w ilości alkoholu we krwi została
mocno zagrożona. Stało się to za sprawą pewnego niemieckiego kierowcy
z Drezna. Otóż gdy owego 43-latka badano najpierw alkomatem, a następnie
sprawdzono krew, okazało się, że ma we krwi 6,18 promila! Wynikiem tym
drezdeński kierowca poprawił ubiegłoroczny wynik mieszkańca miasta Hagen,
który miał jedynie 6,14 promila.
A
NIE BĘDZIE NIEMIEC...!
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
Nikt rozumny tego rządu dzisiaj wspierać nie będzie, ponieważ ten rząd
przyniesie Polsce kryzys i nic więcej.
(Jan Rokita)
¶¶¶
Mam nadzieję, że wszyscy święci wstawiają się i za tym rządem, i za poszczególnymi ministrami.
(Kazimierz Marcinkiewicz)
Balcerowicz niech sobie żyje.
¶¶¶
¶¶¶
(Andrzej Lepper)
Kościół ma jasne stanowisko, że każde życie powinno być chronione,
niezależnie od tego, w jakich okolicznościach zostało poczęte.
(Abp Józef Michalik o ustawie antyaborcyjnej,
przygotowywanej przez LPR)
¶¶¶
Kaczyński obiecał posprzątać po kątach, czyli doprowadzić do końca
czystkę komunistów, przywrócić karę śmierci i potępiać dewiacyjne zachowania seksualne.
(„Il Giornale”)
Rydzyk jest parodią kapłana.
¶¶¶
¶¶¶
(Stefan Niesiołowski)
Stosunek do Radia Maryja jest nieomylnym kryterium odróżniającym
tych, którzy myślą prawdziwie po polsku, od tych, którzy tylko udają Polaków, a wysługują się kosmopolitycznym i antypolskim mafiom.
(ks. prof. Jerzy Bajda, „Nasz Dziennik” 235/2005)
¶¶¶
Utrwalone w naszym społeczeństwie katolickie kłamstwo o rzekomej
grzeszności sztucznych środków antykoncepcyjnych uznajemy za jedną
z przyczyn uśmiercania zarówno nowo narodzonych, jak i nienarodzonych dzieci. Biblia nigdzie tego nie zabrania.
(www.knp.lublin.pl, strona internetowa
Kościoła Nowego Przymierza w Lublinie)
Wybrały: OH, MAR
Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r.
NA KLĘCZKACH
OBIECANKI KACZANKI
WEJŚCIE SMOKA
Przed wyborami PiS w swoim pakiecie socjalnym obiecywał wybudowanie 3 milionów mieszkań. A może nie były to czcze obietnice, tylko
rzetelna zapowiedź tego, co nastąpi? Aby rzecz sprawdzić, skorzystaliśmy z najprostszej arytmetyki.
Normalna kadencja Sejmu trwa
ok. 1460 dni. Jeśli owe 3 miliony
nowych mieszkań podzielimy przez
tę liczbę, to wyjdzie nam, że Kaczory powinny budować 2055 mieszkań
codziennie – z niedzielami i Bożym
Ciałem włącznie. Musiałoby powstawać blisko 1,5 mieszkania na minutę. Cud… prawdziwy cud! MarS
Watykan dobrze wie, że kraj,
w którym są „konfitury”, to Chińska Republika Ludowa. Dlatego Stolica Apostolska bardzo chętnie nawiąże z ateistycznymi Chinami stosunki dyplomatyczne. Oczywiście, nie
za darmo! Benedykt XVI zażądał,
aby do Pekinu mógł przyjechać jego ambasador – nuncjusz apostolski.
Ten jest wprawdzie na skonfliktowanym z Chinami Tajwanie, jednak za
możliwość działania na terenie Państwa Środka czarni są gotowi natychmiast zerwać z wyspą stosunki dyplomatyczne. – Jeżeli mamy utrzymywać kontakty z Chinami, nawet
nie jutro rano, ale zaraz, jeszcze
dzisiaj wieczorem, nuncjusz, który
jest na Tajwanie, jedzie do Pekinu
– oświadczył watykański minister dyplomacji (sekretarz stanu) kardynał
Angelo Sodano.
No cóż, w Chinach mieszka 1,5
miliarda duszyczek do nawrócenia,
a na Tajwanie – zaledwie 22,5 miliona... Nie wiadomo, czy Pekin ugnie
się pod takim szantażem. Należy jednak pamiętać, że chińscy komuniści
już raz pogonili kościelnych ze swoich ziem – w roku 1951.
KC
radnych: – To nie jest sztuka polityczna, lecz spektakl dla dzieci
– wyjaśnia. Jeden ze słupskich radnych twierdzi natomiast, że spektakl dla dzieci będzie stanowił okazję do kolportowania obrzydliwych
dowcipów o braciach Kaczyńskich.
Skąd tak jednoznaczna opinia, nie
wiadomo. Wiadomo natomiast, że
niektórym Polakom spod szyldu rządzącego PiS znów marzy się cenzura. Nawet wobec dzieci.
RP
ŚWIECZNIK NA DROGĘ
ODPRAWY
Premier Marcinkiewicz szuka
poparcia dla swojego rządu pod
skrzydłami Kościoła. W piątek, podczas spotkania z sekretarzem generalnym Konferencji Episkopatu Polski, bp. Piotrem Liberą, przedstawił przepis PiS-u na IV RP. Bezpośredniego błogosławieństwa nie uzyskał, ponieważ Libera czeka na opinię Sejmu. Panowie wymienili jednak stosowne uprzejmości, purpurat
zapewnił Marcinkiewicza o modlitwie i obiecał, że w przyszłości będzie regularnie dyskutował z premierem nad najważniejszymi problemami podczas regularnych pogadanek.
MW
KS. DR BOKSER
Na 1500 zł plus koszty sądowe
został skazany dr Władysław Przybyś, proboszcz parafii Czchów koło
Brzeska za pobicie dwóch uczniów
podczas lekcji religii. Sutannowy nie
przyznał się do winy, tłumacząc, że
o żadnym biciu dzieci nie może być
mowy, bo on jedynie rozdzielał niesfornych uczniów. Temida była jednak innego zdania, podobnie zresztą jak i biegli, którzy przesłuchiwali
pobitych chłopców ze szkoły w miejscowości Piaski Drużków. Utytułowanemu proboszczowi, który działa
m.in. w komisji kaznodziejskiej kurii
w Tarnowie, nie w smak skazywanie
przez jakieś ziemskie sądy, więc zapowiada odwołanie się od wyroku.
Trafienie na praktykującego sędziego jest przecież bardzo realne. RP
KSIĘŻYCOWA
GŁUPOTA
Słupscy prawicowi radni zgłupieli. Chcą zabronić wystawiania
w miejscowym Teatrze Lalek widowiska „O dwóch takich, co ukradli
księżyc”. Choć informacje o politycznych zastrzeżeniach dotarły już
do aktorów, ci nadal kontynuują próby. Pierwszy pokaz przedpremierowy ma się odbyć 12 bm., zaś premiera – 10 grudnia.
Dyrektor teatru Małgorzata Kamińska-Sobczyk ze stoickim spokojem podchodzi do tych zastrzeżeń
dyscyplinarne miało sprawiedliwy
przebieg dla obu stron” – stwierdził
Orłowski.
RP
KASA DLA CARITASA!
Caritas Archidiecezji Łódzkiej
wyręcza państwowe urzędy pracy
i pomaga bezrobotnym znaleźć zatrudnienie. Obecnie prawie 180 osób
bierze udział w programie Ośrodka
Aktywizacji Zawodowej i Społecznej
Caritas. To oczywiście świetny interes dla keru – wspomniany program
finansowany jest sowicie przez rządowy Fundusz Inicjatyw Obywatelskich (FIO). Na co konkretnie mogą liczyć bezrobotni? Na przykład na
pomoc przy pisaniu podania, pomoc
psychologiczną, a także udział w kursach, np. obsługi wózków widłowych
czy robienia bukietów. Efekty tych
wszystkich działań Caritasu są dotąd
raczej niewielkie, ale nie o nie chodzi – ważne, żeby się kasa dla Kościoła zgadzała.
PS
SIOSTRA NA PLUSIE
Tak sielankowej atmosfery w Pałacu Prezydenckim dawno nie było.
Zwierzchnik sił zbrojnych Aleksander Kwaśniewski wspólnie z małżonką podejmowali kapelanów wojskowych. Pretekstem spotkania była kończąca się kadencja prezydenta i rocznica ingresu biskupa polowego Tadeusza Płoskiego, a także
jego imieniny. W sielskiej-anielskiej
atmosferze obdarowywano się prezentami (Kwaśniewski podarował
Płoskiemu ryngraf z Matką Boską
i obraz, prezydent z kolei otrzymał
świecznik, podobnie zresztą, jak i Jerzy Szmajdziński – na zdjęciu). Wychwalano „godną podziwu służbę kapelanów”, ich troskę i „pochylanie
się nad codziennymi sprawami żołnierzy i oficerów”. Było „sto lat”. Nikomu jednak nie przyszło do głowy,
by zapytać o potężny szmal przeznaczany co roku na utrzymanie zbytecznej armii kapelanów i świątyń
garnizonowych.
PS
POLICYJNY KOP
Już niejednokrotnie na naszych
łamach broniliśmy policjantów, którym najbardziej dokopują nie przestępcy, lecz przełożeni zza biurek.
Dlatego popieramy w pełni powołanie Komitetu Obrony Policjantów
(KOP). Chce on bronić funkcjonariuszy, wobec których wszczęto postępowanie dyscyplinarne. Jak twierdzi nadkom. Robert Orłowski
z KOP, coraz częściej w postępowaniach dyscyplinarnych dochodzi do
wypaczeń, niejednokrotnie też wewnątrzpolicyjne śledztwa stają się okazją do tłumienia krytyki i oporu. „Nie
chodzi nam o to, by winny policjant
uniknął kary, ale by postępowanie
Siostra Halina, która uczy religii w poznańskiej Szkole Podstawowej nr 74, dorabia sobie na boku,
zmuszając dzieci do kupowania od
niej różnorodnych dewocjonaliów.
Jeśli któryś z uczniów nie daje siostrze zarobić, dostaje tzw. minusiki
i np. nie może przystąpić do Pierwszej Komunii Świętej. Ksiądz proboszcz nie reaguje na skargi rodziców, zaś dyrektorka szkoły twierdzi,
że są to sprawy wewnętrzne jej placówki i sama potrafi je załatwić. Coś
nam się wydaje, że zarówno wielebny, jak i szefowa placówki, chowają
głowy w piasek niczym strusie. Uważają widocznie, że handel świętościami w szkole nie jest grzechem. Stawiamy im „minusika”!
BS
KULISY KULIS
Watykan poważnie rozważał, czy
nie skierować pozwu przeciw redakcji włoskiej gazety „Limes”, która we
wrześniu br. zamieściła szczegóły
ostatniego konklawe (relacja jednego z obecnych na nim kardynałów).
Tym samym Kościół chciał wymusić
na dziennikarzach ujawnienie nazwiska informatora, aby go ukarać za
złamanie tzw. tajemnicy papieskiej.
Opisano też kulisy obrad i pozyskiwanie poparcia wśród członków kolegium kardynalskiego przez obecnego papieża.
Stolica Apostolska odstąpiła od
sprawy w obawie przed negatywnym rozgłosem. Watykan pośrednio
przyznał, że zamieszczona w „Limes”
publikacja jest prawdziwa. Kardynałowie liczą, że poprzez odstąpienie
od procesu przeciw dziennikarzom
„Limes” sprawa się wyciszy. Mogą
się grubo pomylić.
KC
JAK CIĘ WIDZĄ...
Włoska „La Repubblica” zauważyła, że Joseph Ratzinger, odkąd
przeistoczył się w papieża Benedykta XVI, zmodernizował swój styl
bycia. Nosi najmodniejsze i najdroższe okulary antysolarne, czerwone
(sic!) mokasyny oraz czapkę z daszkiem. Tymczasem, jak podkreśla gazeta, kiedy jeszcze był kardynałem,
chodził w zwykłej sutannie – niczym
szeregowy ksiądz. Cóż, władza zmienia ludzi...
KC
KOBIETY NA AMBONY!
Kobiety podbijają Kościoły
w Ameryce. W ciągu ostatnich dwudziestu lat liczba duchownych płci
pięknej potroiła się. W konserwatywnym Żydowskim Seminarium
Teologicznym wśród studentów rozpoczynających studia rabinackie
panie stanowią 34 proc., a w seminarium reformowanym – już 50
proc. Również na wielu uczelniach
protestanckich przygotowujących
5
przyszłych duszpasterzy kobiety stanowią zdecydowaną większość. Zdaniem katolickiego naukowca Leona
Podlesia, protestancki stan duchowny za kilkanaście lat stanie się zawodem typowo kobiecym. Niektórym hierarchom to zupełnie nie odpowiada, ale są i tacy, którzy uważają panie za bardziej predysponowane do służby duszpasterskiej ze
względu na umiejętność posługiwania się tzw. kobiecą intuicją w rozumieniu spraw ducha. A w Kościele rzymskokatolickim kobiety też
mogą dużo na ambonie... posprzątać.
MW
TRUPY W CENIE
Z okazji sezonowego zainteresowania życiem pozagrobowym amerykańskie czasopismo „Forbes” opublikowało ranking najlepiej zarabiających nieboszczyków. Na pierwszym
miejscu króluje wciąż Elvis Presley,
który tylko w ciągu ostatniego roku
„zarobił” 45 milionów dolarów na
sprzedaży płyt i licencji. Wciąż wysoko stoją akcje Johna Lennona, Marilyn Monroe, J.R.R. Tolkiena i rysownika Charlesa Schulza.
W czołówce martwych celebrities
nie znalazł się Jan Paweł II. Ile zarobił na nim do tej pory Kościół? Jeden Pan Bóg wie!
MW
ISLAMIEJEMY
Sania Marza jest pierwszą
w historii hinduską sportsmenką, która liczy się – i to bardzo – w światowym tenisie. Kibicują jej dziesiątki
milionów Hindusów, a zwłaszcza Hindusek. No i doigrała się. Islamski
duchowny z Kalkuty obłożył ją fatwą,
czyli klątwą, za to, że występuje w odsłaniających ciało strojach tenisowych.
Taka fatwa oznacza śmierć – zazwyczaj skrytobójczą, więc policja otacza
Sanię całodobową opieką, tak jak słynnego pisarza Rushdiego.
Dzielna 18-letnia dziewczyna
podczas kolejnego turnieju założyła
koszulkę z napisem „Grzeczne dziewczynki nie przechodzą do historii”.
Oto do czego prowadzi fundamentalizm religijny. U nas już niedługo
trzeba będzie otrzymywać specjalne
zezwolenia od proboszcza na nadawanie noworodkom imion: Marek
Jurek.
MarS
6
Onanizm.pl
olscy onaniści doczekali się własnego forum w Internecie.
Nie ma ono charakteru hobbystycznego, lecz cel bardzo konkretny – wyzwolenie z uzależnienia. Jest rzekomo prywatną inicjatywą nastoletniego onanisty.
P
Oprócz dyskusji na powyższy
temat oraz opisów zmagań z nałogiem użytkownicy mają do dyspozycji dział publicznych deklaracji czystości, w którym mogą „powiedzieć całemu światu, że nie będą się masturbować”. Mogą również zaopatrzyć się w kalendarzyk
do odnotowania codziennych wzlotów i upadków. W kwestii wymiany najskuteczniejszych sposobów
walki forumowicze oryginalnością
specjalnie nie grzeszą – aż do znudzenia powtarza się wiara w Boga, spowiedź, komunia, koronka
i różaniec. Kenny (lat 15) – jeden
z moderatorów przedstawiający się
jako „specjalista od onanizmu”
– poleca odmawianie każdego wieczoru modlitwy: „Wszechmogący
i najłaskawszy Boże, wejrzyj na nasze prośby i uwolnij nasze dusze od
pokus złych myśli, abyśmy mogli
być godnym przybytkiem Ducha
Świętego. Panie, zanosimy do Ciebie prośby, abyś uwolnił dusze nasze od nieczystych i niedobrych myśli i zachował je nieskażone oraz
raczył oświecać łaską Ducha Świętego. Boże, który oświecasz każdego człowieka na ten świat przychodzącego, oświeć nasze serca jasnością swej łaski, abyśmy zawsze żywili myśli godziwe i miłe Twojemu
Majestatowi oraz szczerze Cię kochali. Przez Chrystusa, Pana naszego, Amen”.
Jeśli to wymyśliły same dzieciaki, to my jesteśmy dziewice orleańskie.
AK
Święte oko
a ulicach Chełma zainstalowano składający się z czternastu
kamer (docelowo ma ich być 22) nowoczesny system monitoringu miasta.
N
Kosztował 1,5 miliona zł, z czego 75 proc. wyłożyła Unia Europejska. Fale, przesyłane przez kamery drogą radiową, zbiera specjalistyczny przekaźnik umieszczony na... kościelnej dzwonnicy, skąd
obraz przekazywany jest do centrum odbioru mieszczącego się
w komendzie policji. Super!
Aby jednak system zadziałał,
prezydent Chełma Krzysztof
Grabczuk (Platforma Obywatelska) uznał, że elektronikę trzeba skropić
święconą wodą. Poproszono więc pana księdza infułata Kazimierza Bownika (na zdjęciu – obok Grabczuka),
by zechciał wspólnie
przeciąć wstęgę i pomachać kropidłem. Za
skromne „co łaska”.
Ciekawe, czy honorarium duchownego
w 3/4 także pokryła
UE...
AK, KC
Fot. CUMULUS AR
„Fuck” rozszyfrowany
K
Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r.
POLSKA PARAFIALNA
atolickie zasoby wiedzy bywają źródłem mnóstwa bardzo ciekawych i pożytecznych informacji.
Pod pewnymi względami zdecydowanie lepszymi od świeckich.
Oto internetowa katolicka „Encyklopedia zjawisk XXI wieku
– OKIEM” w rozdziale poświęconym niemoralnej z punktu widzenia Kościoła prezerwatywie ubogaca owieczki wiadomością, że
„nieeleganckie słówko „fuck” pochodzi od wydarzenia, kiedy to
wyniszczona wojnami i zarazami
Anglia była dotknięta niżem demograficznym. Król wydał wtedy
dramatyczny edykt w celu odwrócenia tego zjawiska, którego skrót
brzmiał właśnie F.U.C.K. - „Fornicate Under Command of the King”
(Cudzołożyć na rozkaz króla). Edykt
zawieszał kary za cudzołóstwo i nakłaniał do tego wszystkich”.
Zabrakło konkretów, jaki król
i kiedy...
SK
Legnickie Pole już
po raz wtóry wpisuje się do historii
jako miejsce walki.
Tym razem walczą
ze sobą Muzeum
Miedzi w Legnicy
i tamtejsza
kuria biskupia.
Poszło o budynek Muzeum Bitwy pod Legnicą (należy on do Muzeum Miedzi) – stosunkowo niewielką budowlę i parcelę tuż obok kościoła. Gruntu tam bardzo mało
– mniej niż 40 arów – a obiekt już
mocno podniszczony. Mimo to obie
strony kruszą kopie, bo interes z posiadania zabytku może się okazać
wielce lukratywny.
Jak twierdzi Walentyna Trzepacz zatrudniona w Muzeum Bitwy
pod Legnicą, pobliska budowla sakralna powstała jako kościół katolicki pw. Trójcy Świętej w miejscu,
gdzie św. Jadwiga miała odnaleźć ciało swego syna, Henryka Pobożnego, po bitwie
z Tatarami. W czasach reformacji świątynia przeszła we
władanie ewangelików i tak było do
czasu drugiej wojny światowej. Do
1961 r. budynek
stał opuszczony,
a potem powstało
w nim muzeum.
Według urzędników starostwa
legnickiego,
istnieją dokumenty świadczące,
że od kilkudziesięciu lat Muzeum
Bitwy pod Legnicą było placówką
należącą do Muzeum Miedzi w Legnicy – choć oficjalnie nie ma na to
żadnego aktu prawnego. Ostatecznie – jak twierdzą – zawsze można
tu zastosować zapis o zasiedzeniu.
Zupełnie inaczej podchodzi do
tematu legnicka kuria, która na hasło: budynek do wzięcia – wytacza
wszystkie armaty. Biskup legnicki
Pole walki
Stanisław Rybak wydał polecenie
zarzucenia sieci na nieruchomość.
Zdaniem obecnego proboszcza
parafii w Legnickim Polu, a jednocześnie „kustosza sanktuarium”, ks.
prałata Andrzeja Tracza – Kościół
upominał się o sporną nieruchomość
już od początku lat 90. Teraz kościelny pomysł na kasę jest bajecznie prosty. Kościółek Trójcy Świętej po przejęciu przez diecezję nie
będzie służył celom kultu religijnego, lecz pozostanie muzeum. Po co?
Naszym zdaniem, po to, aby muzeum płaciło kurii czynsz. A skoro
muzeum jest biedne jak mysz kościelna, to od czego jest państwo
lub gmina? Żeby je dotować!
Walentyna
Trzepacz
twierdzi, że jeśli w budynku pozostanie muzeum, to z pewnością zmieni
się jego charakter i wystawy.
– Właściwie to nie będzie już muzeum bitwy, tylko kościelne z zupełnie inną ekspozycją.
Ksiądz Tracz kontratakuje.
– Czy będzie muzeum? Oczywiście! Chcemy je tylko ulepszyć, bo
jedna stała wystawa to za mało.
A przecież liczy się nie tylko bitwa
iertych z kolegami proponuje wprowadzenie zakazu aborcji nawet tych płodów, które są skutkiem gwałtu. Partia Kaczorów szuka poparcia LPR...
Projekt zakazu aborcji ciąży powstałej w wyniku gwałtu prezentował Krzysztof Bosak – najmłodszy poseł obecnej kadencji, a jednocześnie
typowy produkt Młodzieży
Wszechpolskiej. Krzysztof
Bosak ma 23 lata i został
wybrany do Sejmu z województwa lubuskiego. Jego kampania była prowadzona ze
sporym rozmachem. Z tysięcy plakatów rozlepionych po
wielu miejscowościach Lubuskiego do dziś patrzy na przechodniów „nadzieja dla Polski” (to jego hasło wyborcze).
To właśnie Bosak prowadził we Władysławowie
protesty weszpolaków przeciw wizycie statku aborcyjnego. To on był autorem zdjęć uczestników Parady Równości, zamieszczonych później na stronie MW
z podpisem „dewianci” (w tej sprawie toczy się sprawa sądowa). Aktywnie działa w strukturach Młodzieży Wszechpolskiej, jest przewodniczącym Okręgu
G
– trzeba będzie przygotować coś na
temat stuletniej historii benedyktynów. Tu trzeba robić inne wystawy,
a nie cieszyć się jedną przez 30 lat.
Co na to Muzeum Miedzi?
– To muzeum jest na miejscu znalezienia ciała Henryka Pobożnego,
a nie na jakimś miejscu szczególnym
dla zakonu benedyktynów – tłumaczy Łucja Wojtasik-Seredyszyn
z działu sztuki legnickiego muzeum.
– Ale Kościół ma takie zamiary,
by zmieniać ekspozycje...
– Owszem, są takie zapędy – ale
na razie muszą być powstrzymane, bo
wnieśliśmy powództwo do sądu administracyjnego, żeby nie było żadnych wątpliwości co do tego, kto jest
właścicielem.
Prałat Tracz jawi się nie tylko jako opiekun dóbr kultury, ale też jako miejscowy bojownik przeciw bezrobociu. Twierdzi, że przy renowacji
niszczejącego zabytku będzie
można dać pracę wielu
ludziom. Skąd weźmie na to szmal?
– Chodzi o pieniądze z Unii Europejskiej – otwarcie
przyznaje prałat. – Wystąpi się z wnioskiem
o dotację dla dóbr kultury. Oczywiście, nie
zrobimy tego tylko jako parafia...
Przy okazji ks.
Tracz zaznacza, że do
zrobienia jest wiele, choćby główny fresk w jego kościele, którego renowację kalkuluje na mniej więcej milion do półtora miliona złotych.
A przecież posiadanie muzeum
i „działalność na niwie” znacznie ułatwiłaby skuteczne wyciąganie łapek
nie tylko do Unii.
W walce między Kościołem a muzeum poleci zapewne czyjaś głowa,
ale tym razem już nie Henryka Pobożnego...
DARIUSZ JAN MIKUS
Lubuskiego MW, a na szczeblu centralnym – rzecznikiem prasowym tej organizacji.
Wrogowie Bosaka to komuniści, którzy – według niego – po 1989 roku nadal sterują mediami, a poza nimi:
układ okrągłostołowy, Woodstock i sam Owsiak oraz
osoby straszące Polaków
wizją państwa kościelnego.
Młody poseł słucha Radia
Maryja, za największe swoje autorytety uważa oczywiście Jana Pawła II, kardynała Stefana Wyszyńskiego, Romana Dmowskiego i Ronalda Reagana (za
walkę z komunizmem).
W wyniku układu parlamentarnego partia Kaczyńskich często będzie musiała szukać poparcia wśród posłów LPR. Jaka będzie cena tego poparcia? Bez wątpienia LPR będzie chciał realizować swoje pomysły lustracyjne, antyaborcyjne i prokościelną politykę państwa.
Co, niestety, rokuje, że Polacy po rządach takich posłów
jak Krzysztof Bosak mogą chodzić na bosaka...
JAROSŁAW RYBAK
Bosak Giertycha
Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r.
Prokurator występuje w roli adwokata
oskarżonego.
Policjanci usiłują
zaciemnić dochodzenie. Dlaczego?
Oskarżony to ksiądz.
Ksiądz Wojciech Zyśk jest szefem łomżyńskiego Caritasu, a więc
figurą nie byle jaką. W takim mieście jak Łomża, gdzie sutannowi odgrywają olbrzymią rolę, księdzu dyrektorowi nie może spaść z głowy
choćby jeden włos. Nawet jeśli spowodował na drodze wypadek, w wyniku którego zginął 11-letni chłopak. – Zresztą po co robić zaraz
awanturę, skoro dzieciakowi i tak
już nikt nie przywróci życia...
– stwierdził jeden z policjantów.
Tego dnia ksiądz Wojciech Zyśk
z Łomży gnał jak szalony przez podłomżyńskie Konarzyce. Choć to teren zabudowany i w pobliżu znajduje się szkoła, jego seat nie zwolnił nawet przed pasami dla pieszych.
Nagle na wprost szkoły nadjechał
na rowerze 11-letni Marcin. Chłopiec wracał do domu z pobliskiego
boiska. Kierowca w ostatniej chwili nacisnął pedał hamulca, ale i tak
uderzenie było potężne. Ciężko rannego chłopca pogotowie odwiozło
do szpitala, lecz dzieciak nie odzyskał przytomności i po kilkunastu
dniach zmarł.
POLSKA PARAFIALNA
Nietykalny
– Choć od wypadku minęło już
kilka miesięcy, nie mogę dojść do
siebie – mówi ze łzami w oczach ojciec Marcina. – Ale najgorsze jest
to, że ani policja, ani prokurator
nie chcą ze mną rozmawiać o przyczynach i sprawcy wypadku. Mój
syn został potrącony przez księdza, który usiłuje wymigać się od
sprawiedliwości. Odnoszę wrażenie,
że prokurator występuje w roli adwokata sprawcy wypadku i próbuje go uniewinnić.
– Tego wypadku można było
uniknąć lub zmniejszyć jego skutki
– opowiada jeden z mieszkańców
Konarzyc. – W tym dniu była doskonała widoczność i ładna pogoda. – Byłem na miejscu tragedii zaraz po wypadku. Ksiądz, nie przejmując się przejechanym dzieckiem,
natychmiast ściągnął naszego proboszcza i wspólnie w policyjnym
radiowozie ustalali sposób działania. Dziwiłem się, że sprawca tragedii prowadził samochód z ręką
w gipsie. Najbardziej wkurzyło mnie
jednak to, że początkowo usiłował
nawet wmawiać, że wypadek spowodował ktoś inny. Dowiedziałem
się później, że seat jechał z prędkością ponad... 50 kilometrów na
godzinę, co jest nieprawdopodobne. Przy takiej szybkości kierowca
iskupi warszawscy obiecywali, że
nie wezmą złotówki z publicznej
kasy na budowę Świątyni Opatrzności Bożej. I słowa dotrzymali. Wzięli
20 milionów złotówek.
B
zdążyłby zahamować i nie byłoby
tak poważnych obrażeń u chłopca.
– To oszustwo w biały dzień
– mówi ojciec Marcina.
– Początkowo chciano nam wmówić, że
Marcina potrącił jakiś inny samochód
i dopiero potem syn
wpadł na maskę pojazdu księdza. Na
szczęście to kłamstwo szyte grubymi
nićmi upadło.
– Ksiądz Zyśk
pracował kiedyś
w naszej parafii
i nawet udzielał
komunii Marcinowi – opowiada
matka ofiary wypadku. – Teraz okazał się
zabójcą naszego syna. Kilka dni po wypadku ksiądz
przyszedł do nas, aby stwierdzić, że do tragedii doszło nie
z jego winy. Nawet nie przeprosił. Jak nas poinformował
Tomasz Wilk, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej
w Łomży, „postępowanie zostało umorzone wobec
stwierdzenia braku znamion
czynu
zabronionego”.
przeznaczy na utworzenie „Instytutu Papieża Jana Pawła II” w ramach Świątyni Opatrzności Bożej akurat kwotę 20
mln zł! – oznajmił Katolickiej Agencji Informacyjnej uradowany ksiądz prałat Ma-
Cud mniemany
Wierni są twardzi i żadne apele o wspomożenie budowy Świątyni Opatrzności Bożej nie skutkują. Jeszcze niedawno prymas
Józef Glemp biadał, że brakujących (tylko na zakończenie stanu surowego) 20 milionów złotych jak nie było, tak nie ma,
aż tu nagle... zdarzył
się cud:
– Samorząd
województwa
mazowieckiego
rian Raciński, ekonom archidiecezji warszawskiej.
Czyli załatwili rzecz tak: budują dla siebie pałac, ale zabrakło funduszy. Nie
wyciągną łapy
po pieniądze
publiczne, bo
obiecywali niedawno, że tego
nie zrobią (vide:
Glemp: – No nie wiem...
Struzik: – Niech eminencja bierze, nie będę patrzył.
Oznacza to uniewinnienie sprawcy
śmierci Marcina. Decyzja prokuratury nie jest jednak prawomocna.
Jeśli zaś idzie o wspomniany gips na
ręku kierowcy seata, prokuratura
stwierdziła za biegłym lekarzem, „iż
unieruchomienie stawu nadgarstkowego nie prowadziło do takiej dysfunkcji kończyny, aby utrudniało to
w istotny sposób prowadzenie
samochodu”.
oświadczenie biskupa Mariana Dusia
z 16 grudnia 2004 r. „W związku z toczącą się w kręgach politycznych dyskusją na
temat finansowania budowy świątyni
Opatrzności Bożej w Warszawie...”). Wykombinowali więc, że wezmą, ale na... wyposażenie dodatkowe. I niech im ktoś
teraz zarzuci, że kłamali!
4 listopada 2005 r. w warszawskiej Sali Kongresowej odbył się koncert z okazji
imienin JPII i w antrakcie kard. Glemp
oraz marszałek sejmiku mazowieckiego
Adam Struzik (PSL) podpisali list intencyjny w sprawie sponsoringu.
Co ciekawe: Struzik zagwarantował wypłatę 20 „melonów”, choć nieznana jest
jeszcze koncepcja instytutu. Muzeum, ośrodek szkoleniowy, hotel dla biskupów...?
– Nie chcemy, aby instytut zamknął się
tylko do części muzealnej; planujemy stworzyć także część twórczą, dzięki której osoba i dzieło Jana Pawła II staną się bliskie
człowiekowi – kluczy ks. Raciński.
Nie wykluczył też „dalszej pomocy władz województwa mazowieckiego na rzecz archidiecezji warszawskiej celem utrzymania placówki”.
Żeby wszakże stworzyć pozory
aktywnej działalności, wysokie układające się strony postanowiły, że
do 20 listopada zostanie powołana tzw. rada powiernicza, której zadaniem będzie opracowanie statutu instytutu i uzyskanie dla niego
osobowości prawnej. Potem powołają dyrektora i jego zastępcę (zostaną wyznaczeni przez urząd marszałkowski
7
Czy łomżyńska prokuratura zrobiła wszystko, by wyjaśnić prawdziwe przyczyny wypadku i śmierci
11-latka, czy też – zgodnie z sugestiami rodziców ofiary i wielu mieszkańców Konarzyc – umorzyła śledztwo w interesie sutannowego? Oto
pytania, na które na razie nie znamy odpowiedzi.
RYSZARD PORADOWSKI
Fot. archiwum
i kard. Glempa), których zadaniem będzie
uruchomienie Instytutu do końca pierwszego kwartału 2006 r.
Sprawdziliśmy okoliczności, w jakich
Struzik zdołał wyszarpnąć z kasy samorządu taką górę pieniędzy...
Hasło rzucono 25 kwietnia 2005 r. podczas posiedzenia Sejmiku Województwa
Mazowieckiego: „Oddając cześć Największemu Polakowi w historii naszego Narodu
– Karolowi Wojtyle – Papieżowi Janowi Pawłowi II (...) postanawia się wesprzeć inicjatywy podejmowane w ramach budowy Świątyni Opatrzności w Warszawie...” – czytamy
w Uchwale nr 33/05.
Jej wykonanie radni powierzyli Zarządowi Województwa. Ten z kolei, 28 września 2005 r., postanowił, że „przyjmuje do
aprobującej wiadomości treść Listu Intencyjnego pomiędzy Województwem Mazowieckim a Archidiecezją Warszawską, dotyczącego intencji podjęcia działań w celu
utworzenia instytucji kultury – Instytutu Jana Pawła II”, zaś „do podpisania Listu upoważnia Marszałka Województwa Mazowieckiego” (Uchwała nr 1829/220/2005).
Wszystko lege artis, tylko wciąż brak odpowiedzi, dlaczego akurat brakujące prymasowi do ruszenia z budową Świątyni
Opatrzności dwadzieścia milionów, a nie
na przykład pięć...?
Sprawa jest jeszcze „ciepła”, ale już
wkrótce postaramy się odpowiedzieć na powyższe pytanie, zaspokajając ciekawość
samotnych matek na głodowym zasiłku, bezrobotnych i wszelkiej biedoty z bogatego
Mazowsza...
DOMINIKA NAGEL
8
Rzymski cesarz
Kaligula mianował
senatorem
swojego konia.
Bracia Kaczyńscy
senatorem
zrobili... Koguta.
Wielokrotnie pisaliśmy w „FiM”
o aferach i marnotrawstwie na kolei („Burdel na kółkach” 23/2003,
„Jak to się robi w III RP” 25/2003,
„Nie dbać o bagaż” 45/2003, „Walka kogutów” 47/2003, „Jajeczko częściowo nieświeże” 25/2004, „Pociągi
długo nie pociągną” 31/24, „Wykolejona kolej” 11/2005, „Gra w klocki” 31/2005). Za rządów Kaczyńskich
i Kogutów tematów też nam, niestety, nie zabraknie.
Do starcia doszło między Ryszardem Nowakiem, pełnomocnikiem
PiS-u w Nowym Sączu (wtedy jeszcze był posłem), a Jarosławem Kaczyńskim. Nowak
nie chciał, wbrew poleceniu
Kaczora, wpuścić Stanisława Koguta, przewodniczącego Sekcji Krajowej Kolejarzy NSZZ „Solidarność”,
na listę wyborczą PiS-u.
A z jakiego to powodu tak
podskoczono głównemu
szefowi partii? Po prostu ludzie znający Koguta uważali, że Kogut przyniesie
PiS-owi więcej szkody niż
pożytku. Dlaczego?
Popularność Koguta,
zdaniem działaczy PiS-u
z okręgu nowosądeckiego,
jest pozorna, głównie nadmuchiwana przez lokalną
prasę typu „Głos Małopolski” (własność Staszka Koguta) oraz Kościół, który szczodrze
korzysta z ośrodka sanatoryjnego Fundacji Pomocy Osobom Niepełnosprawnym w Stróżach. Ten luksusowy ośrodek również jest własnością
Koguta, zaś jego gazeta jest sponsorowana przez PKP Cargo SA i inne
spółki kolejowe. Tak się trzeba w życiu ustawić. Staszek potrafi!
Jest gut, Ko gut!
Ale argumenty przeciw Kogutowi nie przekonały prezesa Jarka, bo
członek PiS, a już najlepiej poseł, powinien mieć dużo kasy i plecy u czarnych. Prezydenckiego brata nie przekonały nawet zarzuty, że jego protegowany Kogut jest skłócony ze wszystkimi liczącymi się postaciami życia
społeczno-politycznego Nowosądecczyzny, a między innymi z Krzysztofem Pawłowskim (członek Opus
Dei, rektor Wyższej Szkoły Biznesu
w Nowym Sączu, która jest kuźnią
kadr PiS-u).
Prezes Kaczyński dopiął swego.
Kogut wszedł na listę wyborczą do
Senatu. Przecież dzięki niemu można było uzyskać głosy członków „Solidarności” z sekcji krajowej kolejarzy, której Staszek jest przewodni-
czącym! Mało tego, całe PKP też
mogło wesprzeć PiS, bowiem nasz
bohater jest członkiem rady nadzorczej tej firmy.
Staszek Kogut to człowiek orkiestra, ale zarazem wielki spryciula.
Natychmiast obkleił wszystkie dworce kolejowe w okręgu nowosądeckim swoimi kolorowymi plakatami.
e Wrocławiu ruszył proces sądowy o naruszenie dóbr osobistych
wytoczony Telewizji „Trwam” przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy.
Owsiak oskarża Rydzykową telewizję
o to, że wielokrotnie emitowała film „Przystanek Woodstock – przemilczana prawda”,
ukazujący nieprawdę i szkalujący Fundację
WOŚP. Oto nasza rozmowa z szefem Fundacji WOŚP:
– Z jakich powodów fundacja zaskarżyła Telewizję „Trwam”?
– Nie zgadzamy się ze stwierdzeniem, że
na Przystanku Woodstock można było swobodnie kupić narkotyki w wyznaczonych do
tego miejscach. W filmie oskarżano nas także o deprawowanie młodzieży, co jest absurdalne. Ta wielka impreza dla młodych ludzi służy między innymi walce z narkomanią,
W
Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r.
SAMI SWOI
Nawet okna plajtującego sanatorium
kolejowego w Krynicy demonstrowały wdzięczną buźkę Koguta.
W trakcie kampanii wyborczej
PKP SA podejmował decyzję o sprzedaży kolejowego szpitala uzdrowiskowego (spółka z o.o.) w Ciechocinku.
Kogut w imieniu kolejowej „Solidarności” oraz jako reprezentant Rady
Nadzorczej PKP, był oczywiście za
sprzedażą. Doradca PKP SA, Frąckowiak i Wspólnicy-Konsulting sp.
z o.o. z Poznania przystępują do roboty i przygotowują przetarg. Kogutowi wisi to wielkim kalafiorem,
bo on już jest senatorem!
Zapomniał, że był zwolennikiem
rozbicia PKP na kilkadziesiąt spółek,
co jest chore. Jako jeden z przykładów podajemy dworzec Kraków
Główny, na którym byliśmy ostatnio
podczas podróży służbowej. Budynkiem dworca zarządza Spółka PKP
Nieruchomości. Tory kolejowe należą do Spółki Polskie Linie Kolejowe. Natomiast trakcją elektryczną zarządza Spółka PKP Energetyka. Normalne, że nikt o cudze, choć na własnym podwórku, nie dba. Jeszcze
piciem wódy i innymi patologiami, z którymi mamy do czynienia w Polsce. Tyle że nie
robimy tego pod szyldem Kościoła... To chyba nasz największy grzech. Ale czy młodzi
ludzie nie mogą zbierać pieniędzy na chore
śmieszniej było, gdy przyjrzeliśmy się
tablicom „Przyjazdy – odjazdy”. Pudło tej tablicy jest własnością spółki
PKP SA. Urządzenie sterujące wyświetlaniem cyfr i liter należy do spółki Informatyka Kolejowa. To nie
wszystko. Przewód elektryczny zasilający tablice jest własnością PKP
Energetyka. Całością tego porąbanego badziewia zarządza PKP Przewozy Regionalne. I tak jest na wszystkich polskich dworcach kolejowych!
A co na ten burdel Andrzej
Wach, prezes Zarządu PKP SA,
a jednocześnie wiceprezydent Konfederacji Pracodawców Polski? Ano, cały tryska szczęściem, bo niedawno
na Dworcu Centralnym w Warszawie
pojawił się samoobsługowy automat
do sprzedaży biletów! Prezes uważa
ten fakt za przełom równy
wynalezieniu prochu i gaworzy jak potłuczony:
– Pojawią się nowe typy biletów na pociąg, np.
bilet kolejowy obejmujący
również taksówkę dowożącą pasażera z dworca w dowolny punkt miasta... Dzisiaj można kupić energię
elektryczną od PKP, kolej
może założyć telefon, udostępnić Internet...
Cóż, to naprawdę przełom. Zwłaszcza biorąc pod
uwagę fakt, że 43 procent
torów kolejowych nie nadaje się do jazdy.
Powiemy krótko: nie
chcemy taksówki ani energii elektrycznej od kolei, nie
chcemy również, żeby PKP
zakładała nam telefon i Internet...
Chcemy jednego: niech się pociągi
nie spóźniają, mają czyste wagony
i bezpieczny tabor.
Pociąg relacji Katowice–Przemyśl,
na który czekałyśmy w Krakowie,
przyjechał z opóźnieniem... półtorej
godziny! Byłyśmy również świadkami
w ostatnim miesiącu, jak pociągi
– Pierwsza odsłona procesu we wrocławskim sądzie zakończyła się bardzo szybko...
– Bo choć chciałem przekazać kasetę wideo z nagranym kłamliwym filmem, sędzia Lidia Mazurkiewicz-Morgut stwierdziła, że nie
Owsiak trwa
dzieci i bawić się później, niekoniecznie
w salce parafialnej? Przecież nie wszystkim
to odpowiada.
– Oskarżono Pana o rozpoczęcie wojny z Telewizją „Trwam”...
– To nie jest wojna z Telewizją „Trwam”.
Chcę po prostu powiedzieć: Stop nieprawdzie! To, co ta telewizja pokazała, jest kłamliwe i szkalujące.
ma takiej potrzeby, gdyż sąd dysponuje kasetą. Ponadto Krystyna Kosińska, pełnomocnik
fundacji „Lux Veritatis”, do której należy
„Trwam”, wniosła o odrzucenie pozwu jako
całkowicie bezzasadnego, podważając nie tylko nasze zarzuty dotyczące treści, ale nawet
sam fakt wyemitowania tego filmu! W ciągu
14 dni mam sprecyzować pozew. Jestem rozczarowany takim obrotem sprawy, ponieważ
5 listopada o godz. 11 na Jasnej Górze w Częstochowie odbyła się uroczysta msza wieńcząca XXII Pielgrzymkę Kolejarzy. Przewodniczył ksiądz biskup
Jan Śrutwa. Prezes PKP SA
– Andrzej Wach – powiedział
podczas mszy: „My, kolejarze,
spotykamy się na Jasnej Górze
przed Cudownym Obrazem Matki Bożej. Tutaj szukamy tak potrzebnego nam pocieszenia
i umocnienia w wierze. Pielgrzymujemy też, aby podziękować
za okazaną łaskę i szukać wsparcia w trudach naszego życia. Tu
łączymy się w modlitwie o pomyślną przyszłość dla naszej Ojczyzny, dla naszych kolei i dla
naszych rodzin. Niechaj w chwilach trudnych otuchy dodadzą
nam słowa naszego Ojca Świętego: Niech nasza modlitwa będzie pokorna!”.
Tyle prezes kolejowy Wach. Okazuje się, że pokorna modlitwa
jest dobra na wszystko, nawet
na rozpierduchę PKP, a jak trwoga, to do Boga!
z Warszawy Wschodniej do Warszawy Centralnej przyjeżdżały z opóźnieniem... blisko dwugodzinnym!
Kaczyński, Wach i Kogut są
sprawcami rewolucyjnej niespodzianki. Na trzy dni przed drugą turą wyborów prezydenckich z wielką pompą uruchomili Szybką Kolej Miejską
w Warszawie, która miała znacznie
skrócić czas przejazdu między centrum stolicy a jej peryferiami. Warszawiacy ucieszyli się. Niepotrzebnie.
Był to chwyt wyborczy.
Poprzednim, starym pociągom
elektrycznym (tzw. żółtki) przejechanie trasy Warszawa–Falenica zajmowało aż 48 minut. Natomiast te nowoczesne, składające się na Szybką
Kolej Miejską, ten sam odcinek przejeżdżają w czasie tylko... 48 minut!
I taka będzie Polska Kaczyńskich
i Kogutów... Pora umierać! Po kolei!
ZOSIA WITKOWSKA
MICHAŁ POWOLNY
myślałem, że zakończy się ona bardzo szybko, tymczasem tracimy czas.
– I wygląda na to, że proces może się
ciągnąć bardzo długo.
– Na to wygląda. Kolejny termin rozprawy wyznaczono na 28 grudnia.
– Wielu Polaków oglądało przecież ten
film na ekranach Telewizji „Trwam”...
– Przekonujemy się o tym codziennie, jako że zaraz po zakończeniu pierwszego dnia
procesu zgłosiło się do nas wielu przyjaciół,
którzy mówili krótko: „Widziałem, jestem do
waszej dyspozycji jako świadek”. Dziękuję im
za to, lecz mam nadzieję, że nie będziemy potrzebowali świadków, aby udowodnić ten fakt.
– Czego domaga się fundacja od właściciela „Trwam”?
– Przeprosin i odszkodowania w wysokości 1000 zł.
Rozmawiał RP
Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r.
Egzekutorzy
Nadeszły złe czasy dla dłużników.
Instytucjom finansowym opłaca
się sprzedawać kłopotliwe wierzytelności nawet za ułamek ich
nominalnej wartości, a reklamy
firm windykacyjnych aż strach
czytać. Jedne zapewniają: „Jesteśmy wszędzie”, inne: „Nasi
pracownicy wywodzą się z Wojsk
Specjalnego Przeznaczenia”...
Puk, puk! Kto tam? Błąd! W dzisiejszych czasach, zamiast bezmyślnie ujawniać obecność w domu, warto głęboko zastanowić się, kto może nas odwiedzić o całkiem nieoczekiwanej porze...
Jeśli nie jesteśmy byłymi komuchami, raczej nie powinniśmy się spodziewać delegacji od Ziobry i Wassermanna. Może więc kontrola,
sprawdzająca, czy mamy w domu radioodbiornik lub telewizor? Niewykluczone, skoro bunt przeciwko
wszechobecnym transmisjom religijnym wyraziliśmy zaniechaniem płacenia abonamentu. A może dobija się
pomoc społeczna, żeby znaleźć w łóżku konkubenta? Też prawdopodobne, szczególnie gdy z niedostatku pokusiliśmy się o wyżebranie zasiłku dla
osoby samotnie wychowującej dziecko. Policja pragnąca upewnić się, czy
w komputerze mamy zainstalowane
legalne oprogramowanie, elektrownia w sprawie „dzikiego”
przyłącza prądu...
Może być jeszcze gorzej, jeśli będzie to egzekutor
długów, któremu Naczelny Sąd Administracyjny w składzie 7 sędziów (sygn. akt I OPS
2/05) – po całej serii rozbieżnych wyroków instancji wojewódzkich – dał właśnie do ręki nowy oręż
w postaci dostępu do naszych danych osobowych.
¤¤¤
Dla firm zajmujących się
ściąganiem długów nastały złote czasy: „Problem nieregulowania zobowiązań, szczególnie przez sektor gospodarstw domowych, będzie narastał. Będzie to wynik rozwoju gospodarczego i związanego z nim coraz
szerszego dostępu do różnorodnych
usług. Większa liczba uczestników rynku i większa liczba transakcji spowoduje wzrost liczby i wartości nieregulowanych zobowiązań. Dlatego znaczenie skutecznej windykacji należności będzie w przyszłości wzrastało,
a firmy windykacyjne będą miały
w związku z tym dobre perspektywy
rozwojowe” – czytamy w raporcie „Rynek wierzytelności w Polsce” opracowanym przez Instytut Badań nad
Gospodarką Rynkową.
Na marginesie zauważmy, że
nawet w najgłębszym pipidówku
znajdziemy oferty „atrakcyjnych pożyczek”, kuszących dostępem do
wspomnianych „różnorodnych
usług”. W żadnym zaś większym
mieście nie trzeba daleko szukać
instytucji finansowych, których
przedstawiciele wręcz zabijają się,
żeby tylko wepchnąć nam do kieszeni pieniądze. Ulegamy, zapewniając sobie spokój „do pierwszego” lub do najbliższej wypłaty zasiłku. A później...
W 2005 r. windykatorzy otrzymali zlecenia na ściągnięcie od dłużników około 6,1 mld zł (prawie 40
proc. więcej niż przed rokiem). Hossa będzie się utrzymywać, gdyż – według prognoz zawartych w raporcie
IBnGR – wartość długów przekazanych firmom windykacyjnym do odzyskania będzie wzrastać o 15–20 proc.
rocznie, co odnosi się tylko – podkreślmy – do tzw. windykacji maso-
wej, czyli obejmującej nieregulowane zadłużenie gospodarstw domowych wobec dostawców usług (banków, firm telekomunikacyjnych itp.).
Problem zadłużenia w instytucjach finansowych spędza sen
z oczu co trzeciej polskiej rodzinie,
a według danych Głównego Urzędu
Statystycznego, za pierwsze półrocze
2005 r. samym bankom winni jesteśmy 120,7 mld zł (w tym samym okresie roku ubiegłego – 103,5 mld zł).
A niezapłacone mandaty, rachunki telefoniczne, różne kary umowne?
– Oczywiście, nikt nie publikuje
precyzyjnych danych o nieściągalnych
POD PARAGRAFEM
wierzytelnościach, ale
w środowisku mówi się,
że wartość tortu, jaki
mamy w tej chwili do
podziału, to około 24
mld zł, tylko z sektora
bankowego – ujawnia
„FiM” właściciel jednej
z firm windykacyjnych.
Należy w tym miejscu
zauważyć, że banki dostarczają egzekutorom jedynie 36 proc. „tortu”,
a największe z pozostałych „kawałków” pochodzą od sektora usług telekomunikacyjnych – 22
proc., oraz pośrednictwa
finansowego – 17 proc.
(patrz ilustracja).
Ws p o m n i e l i ś m y
o sprzedawaniu długów...
Rzecz w tym, że ustawa o funduszach inwestycyjnych daje możliwość tworzenia tzw. funduszy sekurytyzacyjnych. Banki mogą im
sprzedać „złe” kredyty po cenie
dowolnie niższej od nominalnej
wartości, zaś stratę – na mocy obowiązującej od 1 czerwca br. nowelizacji ustawy o VAT – odliczyć
sobie od podatku jako koszt uzyskania przychodu.
Jako pierwszy wystartował PKO
BP: 7 października 2005 r. bank sprzedał 73 tysięcy tzw. trudnych wierzytelności o przybliżonej wartości nominalnej 660 mln zł, funduszowi sekurytyzacyjnemu S-Collect, którego
tzw. certyfikaty inwestycyjne (papier
wartościowy na okaziciela), są w posiadaniu spółki z grupy Reform Capital z siedzibą w Pradze (Czechy).
Tym sposobem po
raz pierwszy w powojennej historii
zagraniczna firma nabyła długi
polskich klientów
indywidualnych!
Za ile – pozostaje
ścisłą biznesową
tajemnicą, jednak
„nasz człowiek”
w centrali banku
ocenia, że kupiec
nie dał więcej niż
Fot. WHO BEE
25 proc. nominalnej wartości długu.
Zdaniem analityków,
za pionierskim PKO BP
wkrótce pójdą inni. Pierwsze przymiarki czynią już
BGŻ i Kredyt Bank,
pomysł przypadł do gustu bankom
BPH, BRE i BZWBK.
I co będzie dalej?
Jedna z firm ściągających długi
zapowiada, że zacznie całkiem grzecznie, od listów ostrzegawczych i monitów telefonicznych. Później przystąpi
do dwuetapowej „windykacji bezpośredniej”, czyli „kontaktu z dłużnikiem
w celu osobistego zdyscyplinowania go
i skłonienia do spłaty zadłużenia”.
Opornych, których nie skruszy „wizyta standardowa” (w miejscu zamieszkania lub pracy) połączona z „wywiadem środowiskowym”, czekają „wizyty monitorujące”. Aż do skutku...
Inna reklamuje się bardziej złowieszczo: „Do sądu idziemy niechętnie i dlatego 95 proc. spraw
załatwiamy poprzez stanowcze
negocjacje z dłużnikami. Nie wysyłamy wezwań do zapłaty, gdyż
9
zawsze kontaktujemy się osobiście
z dłużnikiem mającym siedzibę na
terytorium Polski”.
Wszystkich jednak bije na głowę
pewna firma z Częstochowy, która
prezentuje się tak oto: „Nasi pracownicy wywodzą się z Wojsk Specjalnego Przeznaczenia, co w połączeniu z kilkunastoletnim doświadczeniem w prowadzeniu stanowczych
negocjacji w terenie (...) jest gwarancją rzetelnej obsługi Klienta”...
Co na to Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów?
Reaguje, gdy skargi dłużników nabierają charakteru zbiorowego, lecz
okazuje się, że może jedynie zakazać
stosowania zastraszania „w celu skłonienia do określonego zachowania”
– jak to miało miejsce ostatnio w stosunku do firm windykacyjnych „Kruk”
z Wrocławia (decyzja UOKiK z kwietnia 2005 r.) oraz „P.R.E.S.C.O.” z Warszawy (sierpień 2005 r.). Dopiero
w przypadku niezastosowania się do
prawomocnej decyzji Urzędu o zakazie straszenia delikwentom grozi do 10
tys. euro kary za każdy dzień zwłoki.
Powiedzmy otwarcie: z takimi instrumentami oddziaływania UOKiK
nie miałby żadnych szans utrzymania się w branży egzekutorów...
Jak zatem uwolnić się od „wizyt
standardowych i monitorujących”,
„stanowczych negocjacji” oraz normalnego wzięcia po ryju od wynajętych przez negocjatora osiłków?
Jeśli mamy z czego, radzimy dla
świętego spokoju zapłacić.
Windykatorzy odpuszczą, gdy uda
nam się przekonać ich, że „choćby
skały srały” – niczego nie wycisną
zarówno siłą, jak i perswazją. Należy
wszakże z góry założyć, iż wrócą za
jakiś czas, aby się upewnić. Można
też wybrać rozwiązanie nieszablonowe, zostając inwestorem giełdowym.
Wystarczy otóż zajrzeć na stronę
internetową Polskiej Giełdy Wierzytelności, wyciągnąć ostatnie zaskórniaki i kupić sobie cudzy dług. Ofert
jest mnóstwo, nawet takich po 100 zł.
Cenę możemy negocjować, więc zapłacimy jakiś drobny ułamek tej kwoty. A potem, wykorzystując własne
doświadczenia, zapukać do czyichś
drzwi o całkiem nieoczekiwanej porze...
HELENA PIETRZAK
10
Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r.
POD PARAGRAFEM
Wyrok w imieniu PiS
Średnio 16 milionów złotych rocznie płacimy za pomyłki wymiaru
sprawiedliwości. Około 70 niesłusznych aresztowań i 50 wyroków skazujących każe zastanowić się, który z trybików machiny sądowej jest na tyle wadliwy, że pozwala przepuścić taką kasę.
Gdańsk – 15 lat za zabójstwo
dla człowieka, który okazał się niewinny. Jastrzębie Zdrój – 5 lat za
gwałt dla człowieka, który okazał się
niewinny. Kraków – 3 lata aresztu
w sprawie wielokrotnych zabójstw dla
człowieka, który okazał się niewinny. To tylko niektóre przypadki sędziowskich i prokuratorskich pomyłek, których krzywa dramatycznie rośnie od roku 2000. Wtedy właśnie weszło w życie rozporządzenie ówczesnego ministra sprawiedliwości, Lecha Kaczyńskiego. Nakładało ono
na sędziów obowiązek szczegółowego uzasadniania każdej odmowy stosowania aresztu. Skutki tej decyzji odbijają się czkawką do dziś. Sędziowie wolą bowiem wydać decyzję
o aresztowaniu nawet przy bardzo słabym materiale dowodowym, niż dokładać sobie pracy i pisać obszerne
uzasadnienia. Dziś więc stało się normą, że sędzia, który wydał decyzję
o aresztowaniu podejrzanego, przewodniczy też rozprawie z jego udziałem. Do roku 2000 było to niedopuszczalne. Co więcej, w opracowaniach
profesorów prawa (Zoll, Buchała,
Grzegorczyk) możemy przeczytać,
że „zakaz orzekania przez sędziego,
który wydał wcześniej postanowienie
o areszcie, jest gwarancją bezstronności sądu”. W podobny sposób widzi tę sprawę Europejski Trybunał
Praw Człowieka.
Kolejny element, to rozluźnienie
nadzoru prokuratury nad policją. Coraz częściej dochodzi do sytuacji,
w których notatki służbowe policjantów stają się głównym dowodem
w sprawie, mimo że kodeks postępowania karnego zdecydowanie tego zakazuje (art. 174).
Tymczasem nowy minister sprawiedliwości, Zbigniew Ziobro, przygotował projekt zmian w kpk. Nie
o lustracji posłów, senatorów i prezydentów
nadszedł czas na lustrację... Jana Pawła II.
Podjęli się jej politycy PiS i LPR-u. Kłamcą lustracyjnym nie został, biedak, okrzyknięty tylko dlatego, że w porę umarł.
W skład Komitetu Lustracyjnego Wszystkiego i Wszystkich wchodzą m.in.: dr Artur Górski (PiS), Marcin
i Paweł Libiccy (PiS), dr Krzysztof Kawęcki (PiS), Jan
Szafraniec (LPR), Maciej i Roman Giertychowie (LPR), Marek Jurek
(PiS) i dwóch wykładowców wyższych uczelni: Jacek Bartyzel z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika i Bogdan Szlachta z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wymienieni panowie są członkami Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego, którego celem jest zwalczanie demokracji jako „prowadzącej bezpośrednio do niewolnictwa”... Według lustratorów, JPII
nie tylko nie odrzucił demokracji jako ustroju zbrodniczego, ale jeszcze ją propagował. Z nieznanych powodów okazywał szacunek i tolerancję wobec innych religii. Politycy odebrali spotkania papieża ze środowiskami
żydowskimi jako przeprosiny. Ich zdaniem – niesłuszne.
Jednak najpoważniejsze zarzuty wobec nieżyjącego
papieża padły z ust Jacka Bartyzela, nieformalnego szefa i guru intelektualnego Klubu. Po pierwsze, ma on za
złe nieboszczykowi JPII „utrzymywanie w Kościele opcji
preferencyjnej na rzecz ubogich”. W wolnym tłumaczeniu oznacza to, że papież w swoich naukach zbyt dużo
miejsca i czasu poświęcał pomocy biednym.
P
dość, że dopuszcza w nim uznawanie
notatek służbowych funkcjonariuszy
jako dowodu w sprawie, to jeszcze
zmniejsza nadzór prokuratury nad
policją. To z kolei niesie ze sobą ryzyko, że świeżo upieczeni policjanci,
chcąc wykazać się w nowej pracy,
zamiast działać i rzetelnie zbierać dowody, będą masowo pisać notatki.
Dalej, zgodnie z reformą Ziobry, prezesi sądów będą mieli prawo
ingerować w wydawanie orzeczeń.
W praktyce oznacza to, że sędzia X
otrzyma od swojego przełożonego polecenie następującej treści: „Dziś przewodniczysz sprawie o zabójstwo. Wyrok dla oskarżonego nie może być
niższy niż 10 lat”.
To nie koniec paradoksów. Do
tej pory prezesa sądu wybierali sędziowie, a jego kadencja trwała 4 lata. Teraz na 6-letnią kadencję powoływać go będzie minister sprawiedliwości, czyli Ziobro we własnej osobie.
Na koniec najlepsze: w IV RP
czas rozpraw sądowych ma ulec maksymalnemu przyspieszeniu. Sędziowie będą więc musieli przeanalizować materiał dowodowy, przesłuchać
świadków i wydać wyrok w terminie
nie dłuższym niż dwa miesiące. Nieważne, czy sprawa będzie dotyczyć
kradzieży batonika z supermarketu,
czy skomplikowanej afery gospodarczej, jak np. FOZZ.
A wszystko w imieniu IV Rzeczypospolitej.
AGNIESZKA HAMANKIEWICZ
MICHAŁ POPIELATY
Drugi zarzut to „nieutrzymywanie przez JPII dyscypliny w Krk. Papież powinien eliminować duchownych
i świeckich propagujących demokratyzację w Kościele,
prawa człowieka, a co gorsza – prawa kobiet”.
Bartyzel jest przekonany, że lekiem na całe zło jest
papież Benedykt XVI. To on, zdaniem członków Klubu, uporządkuje Kościół od wewnątrz, zlikwiduje wszystkie modernistyczne i soborowe nowinki i reformy,
w tym „niekatolicki, nowy
sposób odprawiania mszy
oraz świętokradczą komunię świętą przyjmowaną na
rękę”. Nowy papież ma też
zakończyć „sztuczny i zbędny ekumenizm”. Oprócz tego Benedykt ma przerwać
pasmo przeprosin za zbrodnie Kościoła, które – według
Bartyzela i spółki – były „uzasadnione i niezbędne dla
zachowania dyscypliny i właściwych stosunków społecznych”. Kościół pod przewodem B16 ma też potępić demokrację i „dogmat” o pochodzeniu władzy od ludu, jako że „wszelka władza pochodzi od Boga”.
Ukoronowaniem działań Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego ma być intronizacja Chrystusa Króla
Wszechświata – na początek w Polsce. Benedykt XVI
jeszcze nie wie, jakie instrukcje dla niego przygotowali
polscy politycy prawicowi.
Ciekawe, czy biskup Tadeusz Pieronek przesłucha
Jacka Bartyzela w procesie beatyfikacyjnym Jana Pawła
II... Bo czy modernista i mason może zostać świętym?
KATARZYNA PATORA
ANNA KARWOWSKA
Święty mason JPII
sięża oszuści z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej dobrowolnie poddali się karze. Temida skazała ich na śmiesznie niskie kary w zawieszeniu. Aż
dziw, że nie przeprosiła sutannowych za kłopoty.
Kilka miesięcy temu („FiM”
12/2005) pisaliśmy o pięciu księżach
oskarżonych o wyłudzenia dotacji
z Agencji Rynku Rolnego. Do współpracy wciągnęli parafian rolników,
a także urzędnika gminy. Mózgiem
gangu był 59-letni ks. Bolesław Jewulski, proboszcz parafii św. Józe-
K
połczyńskie zakonnice, które podpisywały liczne kwity. W śledztwie
tłumaczyły się, że robiły to nieświadomie, namówione przez proboszcza. Prokuratura Rejonowa w Koszalinie w akcie oskarżenia zarzuciła 5 księżom, 9 rolnikom i sekretarzowi jednej z gmin wyłudzenie od ARR w latach 1999–2002
861 tys. zł.
Sutannowi oszuści wraz ze
wspólnikami nie czekali na wyrok
Temidy i sami zaproponowali kary.
Ks. B. Jewulski przyjął więc 4 lata
więzienia w zawieszeniu na 10 lat,
Zbożny cel
fa Oblubieńca Najświętszej Maryi
Panny w Połczynie Zdroju, który
w podkoszalińskich Syrkowicach pod
szyldem Śtowarzyszenia Rodzina Kolpinga prowadził Dom Repatrianta
„Ojczyzna” i kościelne gospodarstwo
rolne. Spryciula przy pomocy innych
kolegów księży i rolników podpisywał z Agencją Rynku Rolnego umowy na przechowywanie zboża, za co
inkasował setki tysięcy. A ponieważ
nie było ani zboża, ani prawdziwych
dostawców, więc fikcyjne dokumenty podpisywali m.in. wtajemniczeni
księża, prowadzący diecezjalne gospodarstwa rolne. Z Agencji Rynku
Rolnego szerokim strumieniem płynęła kasa wprost na konto obrotnego proboszcza.
Ksiądz Jewulski z miną niewiniątka tłumaczył zarówno prokuratorowi, jak i wysokiemu sądowi,
że pieniążki inkasował, owszem,
ale nie dla siebie, lecz na zbożny
cel, czyli na pomoc dla bliźnich.
Jak wyglądała ta pomoc, mogliśmy
się przekonać, odwiedzając wspomniany Dom Repatrianta w Syrkowicach k. Karlina, gdzie wylądowało 40 rodaków z Kazachstanu
(„FiM” 16/2005). Gdy zorientowali się w machinacjach pazernego
księdza, wielu z nich uciekło spod
jego opiekuńczych skrzydeł, nie
chcąc dłużej płacić haraczu i żyć
jak w więzieniu.
Akt oskarżenia objął łącznie 15
osób, choć tak naprawdę na ławie
oskarżonych powinny zasiąść także
600 tys. zł grzywny oraz 260 tys. zł
odszkodowania dla ARR i 127 tys.
zł dla Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Pozostali księża: Henryk K. z Koszalina, ks. Włodzimierz M. ze Śmiechowa (dziś
w Mścicach), ks. Mariusz D.
z Miastka i ks. Waldemar D. z Wyższego Seminarium Duchownego
– wyznaczyli sobie kary od 16 miesięcy do 2,5 roku więzienia w zawieszeniu od 4 do 6 lat, a oprócz grzywien zapłacą też odszkodowania dla
ARR. Odpowiednio niższe kary „zaproponowali” dla siebie rolnicy
wpuszczeni przez księży w maliny
(15–18 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 do 5 lat, kilkutysięczne
grzywny oraz kilkudziesięciotysięczne odszkodowania dla ARR).
Nie słyszeliśmy o jakichkolwiek
karach czy choćby reprymendzie biskupa. Główny oszust, czyli ks. Jewulski, który naraził państwo i podatników na straty znacznie większe od tych oficjalnie wyliczonych
przez stróżów prawa (sąd zajmował się tylko latami 1999–2002, bo
wcześniejsze dokumenty agencyjne
zniknęły), ma się całkiem nieźle
i nadal kręci lody w Syrkowicach.
Ani samorząd Karlina, ani Urząd
Wojewódzki w Szczecinie nie chcą
zajmować się Domem Repatrianta.
– To domena Kościoła i księdza
Jewulskiego. Nam nic do tego!
– usłyszeliśmy od urzędników.
BARBARA SAWA
Fot. WHO BEE
Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r.
CO BY TU JESZCZE SPIEPRZYĆ?
Lewizny polskiej prawicy (cz. 2)
Pieniądze z targowisk w Białymstoku zasilają
prywatne kieszenie polityków PiS-u, a prezydent miasta zachęca właścicieli domów jednorodzinnych do budowania obór. Rządy prawych i sprawiedliwych nabierają rumieńców.
Ryszard Tur (obecnie ZChN,
związany z PO), Rycerz Grobu Jezusa, rządzi Białymstokiem od 1998
roku. To jedyny w Polsce urzędnik samorządowy, który nigdy
w czasie swego panowania nie
otrzymał absolutorium Rady Miasta. Teoretycznie nie musiał, bowiem – zgodnie z prawem – nieudzielenie poparcia nie jest jednoznaczne z odwołaniem nieudolnego prezydenta ze stanowiska.
A szkoda, zważywszy na listę ulubionych zajęć (nie mylić z obowiązkami) pana prezydenta.
Najbardziej upodobał on sobie
katolickie cenzurowanie dzieł sztuki. Zaczął od niewinnego zwracania uwagi właścicielom białostockich galerii na „niestosowność wystawiania dzieł, które naruszają dobre obyczaje i uczucia religijne”.
Prośby nie pomogły, więc od słów
przeszedł do czynów. Polega to
na tym, że podlegli mu urzędnicy
osobiście zdejmują z wystaw dzieła sztuki sprzeczne z moralnością
katolicką. Zastraszeni wystawcy
kończą prezentację przed czasem,
aby tylko uniknąć gniewu szefa
miasta. Każdemu z nich grozi inna kara: właścicielom prywatnych
galerii – rozwiązanie umowy najmu, a szefom miejskich placówek
– utrata pracy. Co ciekawe, Tur
żadnej z prac nigdy na oczy nie widział, bo jest na to zbyt wrażliwy.
Dzieła „niesłuszne i moralnie szkodliwe” tropi w jego imieniu radna
LPR-u – Beata Antypiuk.
Równolegle przedsiębiorczy
prezydent wziął się do walki z piwoszami. Plany miał ambitne.
Chciał mianowicie wprowadzić zakaz sprzedaży piwa w całym mieście po godzinie 20. Na szczęście
prawnicy wyperswadowali mu ten
pomysł jako niemożliwy do zrealizowania. Niezrażony tym niepowodzeniem, w lutym 2003 roku rozpoczął w Radzie Miasta krucjatę
przeciwko sprzedaży piwa na stacjach benzynowych. Kilka podejść
i znów klapa. Tym razem Wojewódzki i Naczelny Sąd Administracyjny pouczyły Tura, że
„zakazywanie sprzedaży piwa na stacjach
benzynowych nie leży
w kompetencji władz
samorządowych”. Dodatkowo NSA nazwał
działania prezydenta
„aktem bezprawnym”.
Walka z wymiarem
sprawiedliwości i stacjami benzynowymi
trwała do września tego roku i zakończyła
się oddaleniem kasacji
przez Sąd Najwyższy.
Sędziów nie przekonał
nawet nowatorski pomysł prezydenta, aby – UWAGA!
– nakazać stacjom, które chcą
sprzedawać piwo, wybudowanie na
swoim terenie hotelu dla „tych, którym ilość trunku w organizmie
uniemożliwi samodzielny powrót
do domu”!
Niezrażony i tą kompromitacją
sprawowanego urzędu uparty Tur
szybko znalazł sobie nowe hobby
– udzielanie dotacji instytucjom
kościelnym. Ostatni wyczyn w tym
Czy w związku ze
ślubem syna przysługuje mi czas wolny od
pracy? Jeśli tak, to
ile dni? (Damian W.,
Łowicz)
Według Rozporządzenia Ministra Pracy
i Polityki Socjalnej z dnia
15 maja 1996 r. w sprawie sposobu usprawiedliwiania nieobecności w pracy oraz
udzielania pracownikom zwolnień od pracy
(DzU 1996, Nr 60, poz. 281) – przysługuje Panu jeden dzień wolnego. Zgodnie z paragrafem 15 wspomnianego rozporządzenia – pracodawca ma bowiem obowiązek zwolnić pracownika od pracy na czas obejmujący: 2 dni
– w razie ślubu pracownika lub urodzenia się
§
temacie to zwołanie nadzwyczajnej sesji Rady Miasta, na której
forsował pomysł przekazania jednej z parafii 300 tys. zł na remont
przeciekającego dachu. Dziury musiały być nieliche, skoro koszt ich
załatania był porównywalny do budowy domu. Owa dotacja pochodziła z budżetu państwa w ramach
kontraktu wojewódzkiego, który
miał być przeznaczony na inwestycje społeczne (szkoły, placówki
ochrony zdrowia). Wcześniej, tym
razem z budżetu miasta, wyszarpał
20 tysięcy na... renowację kościelnego żyrandola.
Ryszard Tur słynie także z nadzoru, a konkretnie jego braku, nad
podległymi mu urzędnikami.
który poprzez rażące zaniedbania
swoich własnych obowiązków zaczyna przypominać bombę z opóźnionym zapłonem. Oto przykłady:
Od stycznia ubiegłego roku
mieszkańcy Białegostoku stracili
możliwość występowania o zezwolenie budowlane. Dlaczego? Proste – bo plan zagospodarowania
przestrzennego miasta stracił swoją ważność. Tur zaniedbał jego odnowienie, a bez tego dokumentu
nie można było pozbawić statusu
rolnego działek budowlanych, tym
bardziej że część z nich znajduje
się w centrum miasta. Ale akurat
na to prezydent znalazł sposób.
Poradził mieszkańcom, aby obok
swoich domów w mieście wybudo-
Jego pracownicy z wydziału architektury oraz wydziału planowania i zagospodarowania przestrzennego przygotowywali, na zlecenie osób i firm prywatnych, projekty domów. Następnie zatwierdzali swoje dzieła i wydawali zezwolenia budowlane. I nie byłoby
w tym niczego dziwnego, gdyby nie
fakt, że robili to w godzinach pracy. Trudno jednak wymagać dobrej
polityki kadrowej od człowieka,
wali stodoły, obory lub kurniki.
W ten sposób ich nieruchomości
straciłyby status domów jednorodzinnych na rzecz „siedlisk wiejskich”. Do tej bzdury udało mu się
nawet przekonać 4 osoby z około
350, które występowały o zezwolenia budowlane.
Lepiej poszło mu z białostockimi targowiskami, którymi zarządza spółka „Lech”, będąca własnością miasta. Powołano ją w celu
Porady prawne
jego dziecka albo zgonu i pogrzebu małżonka pracownika lub jego dziecka, ojca, matki,
ojczyma lub macochy; 1 dzień – w razie ślubu dziecka pracownika albo zgonu i pogrzebu jego siostry, brata, teściowej, teścia, babki, dziadka, a także innej osoby pozostającej
na utrzymaniu pracownika lub pod jego bezpośrednią opieką.
¤¤¤
Mój pracodawca chce zmienić moją
umowę o pracę. Czy mogę się na to nie
zgodzić? (Edward K., Płock)
Zmiana warunków pracy i płacy wymaga
zastosowania przez pracodawcę wypowiedzenia
§
zmieniającego (art. 42 kodeksu pracy). Zmiany warunków pracy i płacy
można dokonać także za
pomocą porozumienia
stron, zawartego pomiędzy pracodawcą
a pracownikiem. Jeżeli pracownik się nie
zgadza na proponowane warunki, pracodawca może skorzystać tylko z wypowiedzenia
zmieniającego, a więc zaproponować pracownikowi nowe warunki pracy na piśmie.
W razie odmowy przyjęcia przez pracownika zaproponowanych warunków pracy lub
płacy umowa o pracę rozwiązuje się z upływem okresu dokonanego wypowiedzenia. Jeżeli pracownik przed upływem połowy okresu wypowiedzenia nie złoży oświadczenia
o odmowie przyjęcia zaproponowanych
warunków, uważa się, że wyraził zgodę na
11
obniżenia kosztów zarządzania
i aportem wniesiono do „Lecha”
majątek trwały (najpierw targowiska, później wysypisko śmieci)
szacowany na około 18 milionów
zł. Do cudów katolickich należy
zaliczyć to, że owa spółka nigdy
nie wypłaciła miastu złamanego
grosza dywidendy. Powód jest prosty – koszty, jakie spółka generuje, są równe jej przychodom. Wynika to z tego, że jej dwuosobowy
zarząd obsługuje kilkadziesiąt
osób. Dodatkowo „Lech” stanowi
przechowalnię osób nikomu niepotrzebnych, czyli polityków PiS-u,
którzy przerżnęli wybory. Do niedawna prezesem spółki był
Krzysztof Putra, obecnie senator PiS-u, należący do ścisłego kierownictwa partii.
O działaniach nawiedzonego
Rycerza Grobu Jezusa, które nieuchronnie prowadzą Białystok do
bankructwa (z 56 mln w roku 1998
wzrosło do 308 mln w br.), można
napisać encyklopedię. Będąc wiernymi zasadzie o niedobijaniu leżącego nomen omen Tura, ograniczyliśmy się tylko do ujawnienia kilku z nich. Na koniec jednak zostawiliśmy najgorsze. Otóż człowiek,
który jeżdżąc po kraju, propaguje
Papieską Kartę Praw Rodziny, od
roku 1998 nie chciał podpisać umowy użyczenia gminnego budynku
dla hospicjum. Pytany o powody tej
okrutnej decyzji, odpowiadał, że
„nie ma możliwości prawnych do
podpisania umowy, a hospicjum musi wystarczyć umowa ustna”. Na nic
zdały się interwencje radnych i posłów. Dopiero kiedy do akcji wkroczyły lokalne media, które mocno
nadszarpnęły jego wizerunek (czyt.
pokazały go takim, jaki jest), okazało się, że nie tylko można sporządzić formę pisemną umowy, ale też
podpisać ją od razu na trzy lata.
Ryszard Tur znany jest z tego,
że zawsze spada na cztery łapy,
co w przypadku przynależności do
Kaczej rodziny jest sprzeczne z naturą. Złośliwi optymiści wierzą,
że w końcu straci grunt pod nogami, walnie rogami w ścianę i spadnie, tym razem na zbity... dziób.
AGNIESZKA HAMANKIEWICZ
ANNA KARWOWSKA
te warunki. Pismo pracodawcy wypowiadające warunki pracy lub płacy powinno zawierać pouczenie w tej sprawie. W razie
braku takiego pouczenia, pracownik może
do końca okresu wypowiedzenia złożyć
oświadczenie o odmowie przyjęcia zaproponowanych warunków.
Jeśli chodzi o okresy wypowiedzenia wspominane w tym artykule, stosuje się tutaj okresy wynikające z kodeksu pracy – art. 33–36
kodeksu pracy – dotyczące okresów wypowiedzeń umów o pracę.
Drodzy Czytelnicy!
Nasza rubryka zyskała wśród Was uznanie
i cieszy się dużym zainteresowaniem. Z tego
względu prosimy o cierpliwość – będziemy systematycznie odpowiadać na Wasze pytania
i wątpliwości. Odpowiedzi szukajcie tylko na
łamach „FiM”.
Opracował MECENAS
12
Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r.
KU POKRZEPIENIU DUSZ
Historia jest jak
dziwka, wszystkim
służy – powiedział
kiedyś ktoś mądry i...
miał rację. Pisano
ją bowiem na setki
sposobów, a każdy
najnowszy wariant
– pod dyktando aktualnie rządzących.
A czy uda się napisać
historię poprzez opowiadane dowcipy?
Postanowiłem to sprawdzić. Pomysł wziął się stąd, że w Polsce nastały smutne czasy. Bardzo smutne. Czy zauważyliście Państwo, że
prawie nie ma dowcipów politycznych? Za opowiadanie ich podczas
okupacji groziła kula w łeb, w czasach stalinizmu – obóz pracy, a później – poważne nieprzyjemności
w pracy. A jednak ludzie dowcipy
wymyślali i opowiadali, bo śmiech
był lekarstwem na codzienność. Dziś,
jakoś tak z dnia na dzień, Polacy
przestali się śmiać. Choć przecież
za opowiedzenie wica podobno nic
nikomu nie grozi. Może śmiech zamarł nam na ustach? Ale wróćmy
do tego, co było drzewiej. Spróbowałem napisać najnowszą – dowcipną – historię Polski... Od wojny do...
dokąd się da.
Dowcipna historia (1)
Zacznijmy od końca wojenki:
Armia czechosłowacka (w sile jednego pułku) stacjonuje w pobliżu pewnej wioski na Morawach. Nagle do namiotu dowódcy wbiega rozdygotany
żołnierz:
– Panie generale... Niemcy!!!
– Jezus Maria! Ilu?
– Dwóch! Ale są strasznie wkurwieni!
W tym miejscu chcę przeprosić
purystów, ale – niestety – od
czasu do czasu w mojej
„Dowcipnej historii Polski” będą się pojawiać
tzw. „tłuste słowa”, bo bez
nich niektóre dowcipy tracą sens i smak. Wybaczcie!
W tym samym czasie
kilkaset kilometrów na
wschód nowych rekrutów
przyjmuje armia radziecka.
– Kto jest twoim ojcem?
– pyta chłopaka oficer.
– Towarzysz Stalin, który jest ojcem całego naszego narodu!
– Bardzo dobrze.
A kto jest twoją matką?
– Matuszka Rassija...
– Wspaniale! A kim
chciałbyś w życiu być?
– Sierotą.
Dwaj weterani II wojny światowej spotykają się 60 lat po wspólnych walkach.
– Pamiętasz, jak w okopach mówiło się,
że do jedzenia dodają nam różne świństwa,
abyśmy nie myśleli o kobietach?
– Pamiętam, ale to były bzdury...
– Jakie bzdury?! U mnie to zaczyna działać!
¤¤¤
Żona do męża:
– Idź kupić bułki!
– Ile mam kupić?
– Nie wiem. Tyle kup, żeby wystarczyło
na kolację i śniadanie.
Mąż zirytowanym głosem:
– Jak kupię za mało albo za dużo, to znów
będzie awantura. Powiedz, ile mam kupić.
Żona (z zalotnym spojrzeniem): – Kup
tyle bułek, ile razy się wczoraj kochaliśmy.
Mąż poszedł do sklepu. Staje przed ekspedientką i mówi:
– Poproszę siedem bułek. Albo nie – pięć
bułek, loda i czekoladę.
¤¤¤
Pewnego razu dwaj zagorzali kibice zaczęli się zastanawiać, czy po śmierci istnieje jeszcze coś takiego jak piłka nożna. Czy w niebie
są mecze, rozgrywki, mistrzostwa, czy będą się
tam nudzić, czy nie. Po jakimś czasie jeden
z nich umiera. Niedługo potem wraca z zaświatów i relacjonuje swojemu przyjacielowi:
– Słuchaj, stary, nie jest źle! Są mecze,
mamy rozgrywki ligowe, puchary, mistrzostwa. Mam tylko jedną wiadomość, która może ci się nie spodobać.
– Jaką?
– W przyszłym tygodniu wchodzisz na boisko...
Kolega tego samego sałdata westchnął: „Ciężkie czasy”... taszcząc pod
pachą zegar ukradziony z wieży polskiego kościoła”.
A może wiecie Państwo, kto wynalazł rower? To proste:
Rower wynalazł Wania... u Niemca na strychu.
W Berlinie w latach czterdziestych
opowiadano sobie natomiast tego typu wice:
Pewien sprzedawca ryb głośno zachwalał swój towar:
– Moje ryby są tak grube i tłuste
jak Goering.
Rzecz jasna, został aresztowany
i po roku odsiadki wrócił na swój stragan, gdzie krzyczał:
– Moje ryby są tak samo grube
i tłuste jak dwanaście miesięcy temu.
Jeśli jesteśmy jeszcze w czasach
wojny, to nie od rzeczy będzie przypomnieć następujący dowcip krążący wówczas w Polsce:
Trwa konferencja w Jałcie. Zarządzono akurat przerwę i uczestnicy częstują się papierosami. Piękną, srebrną
papierośnicę otwiera Churchill, a na
niej jest wygrawerowany jakiś napis.
Wszyscy obecni pochylają z zainteresowaniem głowy i czytają: „Mądremu i odważnemu premierowi
– król Jerzy IV”. Następnie swoją
złotą papierośnicę otwiera Roosevelt,
a na niej widnieje inskrypcja: „Prezydentowi – Naród”.
Stalin też wyciąga z kieszeni puzderko przecudnej urody. Platyna. Drogie kamienie, tylko napis zaklejony
W domu najlepiej
¤¤¤
Żona do męża:
– Kochany, a ty to kim wreszcie jesteś
w tym szpitalu: chirurgiem czy anestezjologiem?
– No wiesz, kobieto, 10 lat żyjemy razem
i ty się mnie pytasz o to, kim jestem? Oczywiście, że chirurgiem!
– To, do cholery, rżnij mnie, a nie usypiaj!
¤¤¤
Kierowca tira widzi na poboczu drogi
małego, płaczącego,
zielonego ludzika.
Zatrzymuje się
i pyta, co się stało.
– Jestem zielony,
pochodzę z Wenus i jestem głodny.
– Dobrze – mówi kierowca. – Mogę ci dać kanapkę, ale to wszystko, co
mogę dla ciebie zrobić.
Oddał kanapkę i pojechał dalej.
Chwilę później widzi małego, płaczącego, czerwonego człowieczka. Ponownie
się zatrzymuje i pyta, co się stało.
– Jestem czerwony, pochodzę z Marsa
i chce mi się pić...
– Mogę ci dać puszkę coli, ale to wszystko, co mogę dla ciebie zrobić...
Oddał colę i pojechał. Kilka kilometrów
dalej zobaczył niebieskiego człowieczka. Już
dobrze poirytowany zatrzymał samochód, podszedł do człowieczka i zawołał:
– A ty czego znowu, dziwolągu, potrzebujesz?
Na co niebieski człowieczek odpowiada:
– Proszę prawo jazdy i dowód rejestracyjny.
¤¤¤
Pasażerowie czekają na start samolotu,
ale odlot się opóźnia. Czekają, czekają, po
2 godzinach widzą dwóch pilotów. Pierwszy
idzie, pomagając sobie białą laską, drugi jest
prowadzony przez psa. Piloci wchodzą, samolot rusza, kołuje po pasie, do końca pasa zostaje 500 metrów, 300, 100, pasażerowie zdenerwowani zaczynają krzyczeć i w
ostatniej chwili samolot podrywa się i zaczyna lecieć.
zwykłym plastrem. Po kilku minutach
nalegań i nagabywań, niechętnie odrywa w końcu przylepiec, a zgromadzeni czytają: „Czartoryscy Potockim”.
No, ale w końcu mamy rok 1953
i Stalin już prawie ma wyzionąć ducha, więc wzywa Berię i mówi:
– Jak umrę, to rozkazuję obciąć
mi jaja i całą resztę.
– Towarzyszu Pierwszy Sekretarzu...
Dlaczego?!
– Bo przyjdzie jakiś Polak i powie: Umarł Stalin, no to chuj z nim.
A wy wtedy powiecie: – Niet! Osobna.
Poprzednik Stalina to oczywiście
Lenin. Ten był dobry. Skąd to wiem?
A stąd:
Mały pokój w Smolnym. Dogasa
rewolucja. Mroźny poranek. W otwartym oknie stoi Lenin i goli się brzytwą. Do okna, brnąc przez śnieg, podchodzi bosy chłopiec i przygląda się
golącemu mężczyźnie. Ten odejmuje
ostrze od podgardla i przybliża do szyi
dziecka. Coraz bardziej i bardziej.
W końcu łapie chłopca za włosy i kładzie ostrze na jego szyi. Trzy sekundy
i... Lenin rezygnuje... Głaszcze malca
po głowie i znów zaczyna się golić. Popatrzcie... mógł zabić, a nie zabił, bo
dobry był, batiuszka.
To oczywiście tylko jakiś niewielki ułamek dowcipów stworzonych dziesiątki lat temu. Tuż po wojnie Polacy, śmiejąc się przez łzy, opowiadali:
Wszedłem do domu, a tam moją
żonę gwałci ruski sałdat. Na szczęście
mam kiepski wzrok i niczego nie zauważyłem.
Cdn.
MAREK SZENBORN
W kabinie pilotów jeden mówi do drugiego: – Jak kiedyś nie krzykną, to się rozpierdolimy...
¤¤¤
Pewien facet przeczytał książkę o asertywności i postanowił pewne techniki wypróbować
na żonie. Nie wrócił po pracy do domu, tylko
poszedł z kumplami na piwo. Około godz. 19
puka do drzwi, żona mu otwiera, a on:
– Słuchaj, skończyło się babci sranie! JA jestem w tym domu panem! JA mówię, a ty słuchasz, jasne? Zaraz biegusiem podasz mi kapcioszki, obiadek, potem dobrze schłodzone piwko, i nie obchodzi mnie, skąd je weźmiesz, potem się zdrzemnę, a wieczorem napuścisz mi
wody do wanny. No i nie
muszę chyba mówić, kto
mnie po kąpieli ubierze
i uczesze. No?! Kto?
– Zakład pogrzebowy,
skurwysynu!
¤¤¤
Żona, odkładając gazetę, mówi do męża:
– Czy wiesz, że za każdym
razem, gdy wydycham powietrze, na naszej planecie umiera
jeden człowiek?
– Kochanie, koniecznie powinnaś wydezynfekować jamę ustną!
¤¤¤
Kierowca tira wraca do domu po długiej
trasie i mówi do żony:
– No, Jadźka, przywitaj starego ładnie
w domu – na kolanka i laseczkę proszę...
Ona na kolanka i robi mu laseczkę...
Facet z ulgą w głosie mówi: – Uff, wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej!
Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r.
– Jak należy tytułować króla Romów?
– Najbliżsi zwracają się do mnie
po imieniu, dla Romów jestem królem o imieniu Nudzio, zaś dla innych
– po prostu Henrykiem Kozłowskim.
– Skąd się wziął tytuł królewski?
– Kodeksem romskim, który
jest bardzo surowy i sprowadza się
do tego, że za śmierć karzemy
śmiercią. Brzydzimy się mordem,
gwałtem i tego rodzaju przestępstw
praktycznie nie ma w naszej społeczności.
– Ilu jest Romów?
ZNASZLI TEN KRAJ?
– Zdarzają się czasami takie
ekscesy, jak np. przed laty w Mławie, ale nie należy tego wyolbrzymiać. Rom to przecież także Polak. Żyjemy na ogół w zgodzie.
– Jeszcze w latach 60. ubiegłego stulecia można było zobaczyć
tabory, płonące ogniska w lesie...
ROZMOWA Z HENRYKIEM KOZŁOWSKIM – KRÓLEM ROMÓW
Sędzia całego świata
– Królem Romów był już mój
dziad, a po śmierci ojca Stanisława przed 18 laty odziedziczyłem
ten zaszczytny tytuł.
– Co z niego wynika?
– Przede wszystkim jestem sędzią romskim na całym świecie,
także w Polsce, rozstrzygającym
najtrudniejsze sprawy naszej społeczności. Moje wyroki są surowsze, a przez to często ważniejsze
od tych wydawanych przez sądy
państwowe. Nasi bracia mogą być
skazani zarówno przez nasz sąd,
jak i ten państwowy.
– Czy wydaje Pan też wyroki skazujące na śmierć?
– Tak, choć dzieje się to bardzo rzadko.
– Gdzie można odwołać się
od Pana wyroku?
– Tylko do mnie – ja rozpatruję odwołanie.
– Jakimi zasadami, jakim kodeksem posiłkuje się król-sędzia?
– Tego właściwie nikt nie wie,
choć jest nas sporo, m.in. w USA,
Kanadzie czy w Niemczech. W Polsce żyje ich około 5 tysięcy.
– Czy można was nazywać
także Cyganami?
– Tak się nas często określa
i nie widzę w tym nic złego, choć
niektóre słowa, np. „cyganisz”, nie
są dla nas zbyt przyjemne.
– Gdzie właściwie jest światowa ojczyzna Romów?
– W Polsce. Taką świadomość
mają nawet ci, którzy opuścili Polskę. Dlatego tęsknią za swoją ojczyzną i wracają do niej po latach,
by tu dożyć starości i umrzeć.
– Dlaczego zatem tak wielu
Romów opuszcza Polskę?
– A dlaczego Polacy wyjeżdżają za granicę? Szukają pracy, poprawy swojego losu. Tak samo jest
z nami.
– Ale wielu Romów mówi, że są
prześladowani w naszym kraju.
ak zwykle o tej porze roku kolorowe
czasopisma kobiece atakują chwytliwymi tematami, zasypując nas nimi jak
jesiennymi liśćmi. Ostatnio jest moda
na historie zdradzanych kobiet. Przedstawione, oczywiście, z punktu widzenia ich ofiar, tzn. owych oszukanych
i porzuconych żon i kochanek.
One, jak zwykle, poświęcają całe życie, walczą i nawet do ostatniej chwili nie przestają twierdzić, że kochają swych mężczyzn oprawców. Nie
ma nic bardziej bzdurnego, nic bardziej antyfeministycznego i chyba
najwyższy czas skończyć z tymi niedorzecznościami.
Katarzyna wniosła pozew
o rozwód. Powód oficjalny: całkowity rozkład pożycia. Powód
nieoficjalny: miała
dość męża, który twierdził, że żyje z nią z obowiązku. Inni panowie,
którzy się nią interesowali, tak nie twierdzili.
Odeszła z dwójką dzieci. Nie płacze, wprost
przeciwnie. Nie zależy
jej aż tak na pieniądzach, choć jej były
jest bardzo zamożnym
człowiekiem i na tym punkcie istotnie straciła. Jest wolną kobietą,
J
Henryk Kozłowski
– król Romów,
rocznik 1946, urodzony w Polsce,
zamieszkały
w Nowym Dworze
Mazowieckim.
– Od tego czasu wiele się zmieniło. Tabory to las, koń i wóz, ale
i tułacze życie – zatem i bieda,
i wielka nadzieja. Nadzieja na poprawę losu, zdobycie dachu nad głową, wykształcenia, wyrwania się z odwiecznej tułaczki i niedostatku...
– ...czyli mieliście już dość
taborów?
– Tak, żyjemy teraz w znacznie
lepszych warunkach, nasze dzieci
chodzą do szkół.
– A tęsknota za lasem, konikiem...
– Do lasu mogę iść w każdej
chwili, a konika też mam – tyle
że mechanicznego.
– Nadal wielu Romów nie
ma wykształcenia.
– Dotyczy to przede wszystkim
starszego pokolenia, które powoli odchodzi. Dziś połowa Romów
ma za sobą kontakt z różnego typu szkołami. Mamy wśród nas ludzi z wyższym wykształceniem,
a nawet z doktoratem. Mimo to czasami traktuje się nas gorzej
niż innych obywateli, choć i to
zmienia się powoli na lepsze.
– Życie Romów dla postronnego obserwatora pełne jest różnorodnych tajemnic świadomie
chyba kultywowanych...
– Jesteśmy przywiązani do tradycji i do naszej kultury, która jest
fundamentem trwania Cygana. Ta
MIĘDZY NAMI, KOBIETAMI
Jak kochać, to z miłości
może wybierać i wybrała
wolność, także w łóżku.
Nie udawała, że wszystko
jest w porządku.
Jola miała zawsze
romanse albo jakieś romantyczne odniesienia
z żonatymi mężczyznami. Sama nikogo do ołtarza nie zaprowadziła. Nie przepada za
zbytnią zależnością od kogoś
i nie lubi prasować koszul. No,
może do tych koszul jakoś by
się przyzwyczaiła, ale na specjalnych warunkach.
Wszystkie ludzkie historie będą miały tyle wersji, ilu osób dotyczą. Opisywanie nieszczęśliwych,
pokrzywdzonych kobiet to przedstawianie ich jako kogoś słabego i głupiego, kto samodzielnie nie poradzi
sobie w życiu. Owszem, nie przeczę, że i takie smutne historie rzeczywiście się zdarzają, ale w gruncie rzeczy, jeśli my, kobiety, opłakujemy jakiegoś niewiernego chłopa, to
warto się zastanowić, co w istocie jest przyczyną naszego płaczu. Pieniądze? Pozycja
społeczna? Samochód? Dom? Czy warto
wmawiać mężczyźnie, że jest dla nas aż tak
istotny, i że to za nim płaczemy, a nie za
jego kartą kredytową?
Czasami zdarza się, że opisywane są historie niewierności kobiet, ale traktuje się
je jako coś, co nie pasuje do ogólnie przyjętej normy. W ogóle nie jest w dobrym tonie, żeby kobieta przyznawała się do większej liczby partnerów niż do jednego. Od ołtarza aż po grób. Tło bywa jednak mniej jednoznaczne.
Beata w ogóle stara się ich nie liczyć,
bo zawsze się myli. Musiałaby się długo zastanawiać, dlatego unika takich pytań. Ma
kilka odpowiedzi dopasowanych do stopnia
tolerancji jej rozmówców. Dlaczego było
ich aż tylu? Po prostu w danej chwili podobali się jej. Wszystkim znany jest starożytny
mit o Odyseuszu, który przez wiele lat wracał z Troi na swą wyspę Itakę. W domu czekała na niego wierna żona, która przez cały ten czas odpędzała natrętnych zalotników.
Ale istnieje też druga, mniej znana wersja
13
tajemniczość to nic innego jak
wierność obyczajom, pewnym
umiejętnościom i zawodom, szacunkowi do przyrody i ludzi starszych. Ponadto kochamy muzykę,
która stanowi nasz wielki, choć nie
zawsze doceniany, wkład do światowej kultury. Echa naszych pięknych pieśni słychać na estradach,
w muzyce rozrywkowej i klasycznej. Jednocześnie chcemy, aby kultury: polska i nasza połączyły się,
bo przecież jesteśmy Polakami
i katolikami, wierzymy w tego samego Boga.
– Europa się zmienia i jednoczy. Czy nie obawia się Pan
wtopienia społeczności romskiej
w ogólnoeuropejską społeczność?
– Takie niebezpieczeństwo istnieje, ale wierzę, że zachowamy
odrębność, jak np. górale, a nasza muzyka, taniec i śpiew przetrwają jeszcze niejedno pokolenie.
– Czy temu celowi służy też
Międzynarodowy Dzień Romów,
obchodzony uroczyście 8 kwietnia?
– To echo tragedii, jaka spotkała Romów podczas ostatniej wojny światowej, kiedy to
w obozie zagłady Birkenau
zginęło ponad 20 tysięcy Romów z całej Europy. Tego
dnia spotykamy się
w tym miejscu hitlerowskiej
zbrodni
i oddajemy hołd zamordowanym
braciom i siostrom. To także element naszej kultury i tradycji,
związany z pamięcią o przeszłych
pokoleniach.
Rozmawiał
RYSZARD PORADOWSKI
tego mitu. Otóż Penelopa, żona Odyseusza,
nie oczekiwała go z taką wiernością. W czasie jego nieobecności przyjmowała zalotników bardziej przychylnie, niż można by się
tego spodziewać. Owocem ich miłości – tzn.
Penelopy i owych zalotników – był leśny bożek Pan. Odyseusz nie miał innego wyboru
po powrocie z tułaczki – wyszedł i zamknął
za sobą drzwi.
Najbardziej znaną postacią zdradzanej żony była w greckiej mitologii Hera, bogini patronująca małżeństwu i domowemu ognisku.
Chyba nikogo nie dziwi, że nie była to Afrodyta, która sama zdradziła swego męża, Hefajstosa, który zajmował się wyłącznie pracą, nie
zwracając uwagi na wdzięki swej pięknej żony. Skorzystał z nich za to chętnie ktoś inny.
Jeśli chodzi o zapracowanych mężów (rybaków dalekomorskich!), to istotnie powinni
uważać. Za przykład mogą wziąć choćby rycerzy wyruszających na wyprawy krzyżowe.
W owym czasie wierna żona rzadsza była od
białego kruka.
Bułhakow opisał w „Mistrzu i Małgorzacie”, jak tytułowa bohaterka pewnej nocy
użyła szczególnego kremu, który podarował
jej demoniczny Asasello, i dzięki jego magicznej mocy wyleciała na miotle przez okno małżeńskiej sypialni, by już nigdy do niej nie powrócić. Czy któraś z nas nie chciałaby tego
spróbować? Doprawdy, nie opłakujmy mężczyzn. Niech lepiej sami płaczą.
ANNA LUBOWICKA
14
INTERWENCJE „FiM”
Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r.
Już wkrótce będą mogły tylko spacerować, bo...
Żwirek
i muchomory
Po nas choćby i susza. Tak zdają się trawestować
popularne powiedzenie władze samorządowe
pewnego miasteczka. Forsują budowę kopalni
żwiru, nie bacząc na zagrożenie kilkumetrowego
obniżenia poziomu wód okolicznych jezior.
mina Ińsko (woj. zachodniopomorskie, powiat stargardzki) leży
w obszarze parku krajobrazowego chroniącego bogactwo
przyrodnicze Pojezierza Ińskiego oraz
krystalicznie czyste jeziora, przyciągające amatorów nurkowania, wędkarzy, żeglarzy, wczasowiczów czy ludzi inwestujących w agroturystykę.
Jest prawdopodobne, że już wkrótce po tym bajkowym krajobrazie
pozostaną legendy.
¤¤¤
Wokół Ińska zalegają złoża żwiru, którego zasoby, udokumentowane w latach 80., wynoszą około 85 milionów ton, a faktyczne – zdaniem
pewnego szczecińskiego geologa – 120
mln ton. Jedyne eksploatowane w obrębie gminy złoże znajduje się w Storkowie odległym od Ińska o 7 km. Kruszywo wydobywa (w ilości ok. 250
tys. ton rocznie) spółka Szczecińskie
Kopalnie Surowców Mineralnych SA
i, uwzględniając stan zasobów, działać tam będzie jeszcze przez 3–4 lata. Dodajmy, że interes jest bardzo
dochodowy, bo – jak szacują specjaliści – czysty zysk na tonie – zależnie
od metody wydobycia i granulacji żwiru – mieści się w przedziale 5–8 zł.
A popyt? Potężny i cały czas rośnie,
bo m.in. na autostrady potrzeba milionów ton piachu.
Jakiś czas temu „Szczecińskie Kopalnie” za przysłowiowe grosze kupiły od Agencji Nieruchomości Rolnych
kilkaset hektarów gruntów na obrzeżach Ińska. Oczywiście nie po to, żeby siać i orać, lecz – myśląc o zabezpieczeniu przyszłości – przygotować
sobie miejsce na przeprowadzkę ze
Storkowa. Samo miejsce jednak nie
wystarcza: dla uruchomienia nowej
kopalni odkrywkowej spółka musi uzyskać „odrolnienie” gruntów w planie
zagospodarowania przestrzennego
gminy. Złożyła stosowny wniosek i 15
lipca 2004 r. odbyło się pierwsze w tej
sprawie wspólne posiedzenie komisji
Rady Miejskiej w Ińsku.
Przedstawiciele „Szczecińskich Kopalń” (Krzysztof Grzesiak, dyrektor, i Anna Walczak) ujawnili radnym, że usytuowane na głębokości ok.
25 m złoże zamierzają eksploatować
przez 30–50 lat, wydobywając 500–800
tys. ton żwiru rocznie. Zapewnili, że
G
...bo tak wygląda „oczko wodne” kopalni w Storkowie
choć „kopalnia jest
obiektem szkodliwym,
bo przejściowo zmieniany jest krajobraz”
(cytat z zapisanej
w protokole posiedzenia wypowiedzi K.
Grzesiaka), to jednak
„krajobraz po eksploatacji (fot. powyżej)
nie będzie znacznie odbiegał od obecnego.
Burmistrz Działoszewska (SLD) asystuje...
Pozostaną wzniesienia,
niebezpieczDlaczego? Obszar planowanej inweprzewiduje się również, że powstanie
nych projektów. Bardzo zależy mi na
stycji jest bardzo zawodniony, a część
tam kilkuhektarowe oczko wodne” (to
tym planie zagospodarowania, żeby
złoża znajduje się w samym centrum
dodała A. Walczak).
raz na zawsze rozwiązać sprawę i jadziału wodnego. Będą musieli pracoZ upoważnienia Wojewódzkiego
sno odpowiedzieć inwestorowi, czy
wać na koparkach pływających. DrobKonserwatora Przyrody jednoznaczi co może na swoim terenie robić.
ny błąd i lustro wody tutejszych jenie negatywne stanowisko w kwestii
– Ona musi mieć w tym jakiś osozior opadnie o 7 metrów. Nawet
budowania żwirowni wyraził wówczas
bisty interes, a przynajmniej takie
ekspertyzy robione na zamówienie koMaciej Tracz z Drawskiego i Ińskiesprawia wrażenie w staraniach o popalni nie są entuzjastyczne, a przecież
go Parku Krajobrazowego: „Poziom
zyskanie przychylności mieszkańców
wiadomo, że gdy klient płaci, to częwód gruntowych znajduje się na połodla pomysłu wybudowania kopalni.
sto pisze się opinie, jakich potrzebuwie wysokości złoża. Wydobycie grozi
Opowiada bajki, że setka ludzi znajje. Nie ma dróg przystosowanych do
obniżeniem poziomu lustra jezior Ińdzie tam zatrudnienie. Tymczasem
transportu milionów ton żwiru, lekcesko i Długie o kilka metrów”.
już wiadomo, że owszem, ale makważone są plany ochronne parku kraBardzo też awanturowali się radsimum 8–10 osób – ocenia jeden
jobrazowego... Po prostu horror!
ni Zbigniew Zimnicki oraz Bogz mieszkańców gminy.
dan Terebecki, zarzucając optującej
Burmistrz Działoszewską barZ kolei radny Terebecki zwraza inwestycją Teresie Działoszewdzo zdziwiło nasze zainteresowanie
ca uwagę na dwie inne odstraszaskiej (burmistrz Ińska przez drugą już
sprawą:
jące turystów inwestycje, które stakadencję) m.in. przyjęcie od „Szcze– Czy ktoś z redakcińskich Kopalń” „korupcjogennej procji ma w Ińsku działpozycji” finansowania korzystnych dla
kę? Nie? A może ktoś
spółki zmian w planie przestrzennez rodziny...? – dopytygo zagospodarowania.
wała.
Ostatecznie, wobec ogromnego
Później wytłuma– jak zauważamy w cytowanym proczyła:
tokole – zaangażowania Działoszew– Nic złego się nie
skiej, projekt uchwały o przystąpieniu
dzieje. Dopiero gdy
do sporządzenia rzeczonego planu traplan zostanie sporząfił na ekspresowo zwołaną 23 lipca
dzony, odbędzie się
2004 r. sesję Rady Miejskiej. Po burzgłosowanie, czy kopalliwej dyskusji, stosunkiem głosów
nia może powstać, czy
7 („za”) do 5 („przeciw”), uchwała
też nie. Decyzję podejzostała przyjęta i prace nad planem
mą radni. Uwzględnią
(czytaj: osuszeniem okalających Ińsko
nie tylko ekspertyzy hyKnajpa „Kuźnia”... kadr nowej kopalni
jezior) mogły wreszcie ruszyć z miejdrogeologiczne, ale
sca. Warto podkreślić, że toczą się
także interesy lokalnej społeczności,
raniem Działoszewskiej już usytuwartko i tylko patrzeć, jak zapadczyli konieczność likwidacji bezroboowano w Ińsku:
ną decyzje nieodwracalne.
cia i wpływy podatkowe do budżetu
– Mamy od niedawna wytwórnię
Wspomniany Maciej Tracz jest dzigminy. Nawiasem mówiąc – wpływy
węgla drzewnego „Gryfskand”, na
siaj pełen najgorszych obaw:
niezbyt imponujące, bo nasze dochoukończeniu jest gorzelnia należąca
– O tutejszych zasobach żwiru wiedy z dodatku eksploatacyjnego przy
do spółki „Bioetanol”. W tej ostatdziano już przed wojną, jednak Niemwydobyciu kruszywa wynoszą zaledniej pani burmistrz ma wraz z męcy nie odważyli się na odkrywkę,
wie 90 groszy od tony. Zapewniam,
żem udziały i zdarzało się już, że
chociaż surowiec był im bardzo poże tam, gdzie w grę wchodzą kweświadczyła usługi na rzecz swojej prytrzebny do mającej przebiegać w postie ochrony środowiska, nasi radni
watnej firmy, wykorzystując publiczbliżu autostrady Królewiec–Berlin.
nie są tacy skorzy do zaklepywania
ne pieniądze, jak na przykład przy
wysyłaniu rolnikom umów kontraktacyjnych z „Bioetanolem”.
Radny Zbigniew Zimnicki przypomina, że działkę, na której buduje się „Bioetanol”, gmina sprzedała
tej spółce (bez przetargu!) za 20
tys. zł, podczas gdy sąsiadujący
z gorzelnią „Gryfskand” zapłacił ze
swój teren 90 tys. zł.
– Gdy Działoszewska ma do załatwienia w gminie jakąś sprawę dla
„Bioetanolu”, jest w spółce nie tylko udziałowcem, ale też członkiem
rady nadzorczej, przynosi podanie
i kładzie je na biurku burmistrza, po
czym za owym meblem zasiada
i skrupulatnie podanie rozpatruje
– żartuje nauczyciel miejscowego
gimnazjum. Ale pal diabli (w tej chwili) kwestie urzędniczej etyki, bo chodzi nam o jeziora.
Otóż na sprawę planowanej przez
„Szczecińskie Kopalnie” inwestycji
uczuliliśmy Witolda Pulkowskiego,
głównego geologa wojewódzkiego
w Szczecinie. Rozmawialiśmy z Jerzym Marcinikiem, dyrektorem Wydziału Ochrony Środowiska Starostwa
Powiatowego w Stargardzie. Usłyszeliśmy, że kompetentne instytucje będą trzymały rękę na pulsie.
Nie daje nam wszakże spokoju
enigmatyczna opinia jednego z wpływowych w województwie zachodniopomorskim biznesmenów branży budowlanej, który mówi: – Nowa władza pilnie potrzebuje sukcesów, a w
szczególności nowych dróg i domów.
Kopalnie są w naszym regionie nie
tylko znaczącym producentem, ale
też sponsorem... Umieją przekonywać do swoich racji.
Zatem również my będziemy
trzymać rękę na pulsie, bo widzieliśmy... I naprawdę – szkoda tych jezior!
ANNA TARCZYŃSKA
Fot. i współpraca TS
Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r.
nia 24 października brama więzienia Mac Dougal-Walker Correctional
Institution w Suffield rozwarła
się przed księdzem dobrodziejem Romanem Kramkiem („FiM”
1, 9/2005) z Szylen, który w ten
sposób kończył swój pobyt na
ziemi amerykańskiej.
D
KSIĄDZ POTRAFI
wstępnego przesłuchania. Potem, zapewne za radą adwokata, wyznanie
to odwołał i do niczego się nie przyznał. Został skazany na 9 miesięcy,
bo zaschnięta ślina na biuście dziewczyny okazała się własnością proboszcza z Szylen. Wymusił stosunek płciowy na małoletniej, gwiżdżąc na to, że
w sąsiednim pokoju była jej babcia.
Powrót męczennika
Duchowny został przewieziony
do Hartford i przekazany władzom
imigracyjnym, które odstawią go na
ojczyzny łono. Jego epopeja zaczęła się następująco: Kramek zjawił się w roku 2002 w New Britain w stanie Connecticut, by
w kościele Świętego Serca odprawiać msze w okresie świątecznym. Dokładnie w wigilię
oskarżony został przez 17-letnią
uczennicę tamtejszej szkoły
o zmuszenie jej do stosunku.
Dziewczyna została wcześniej
zgwałcona; Kramek miał jej dodać
otuchy, podtrzymać na duchu... Religio-psycho-seksoterapię zrealizował, starając się udowodnić jej, że
seks z mężczyzną może być przeżyciem pozytywnym – tak zeznał polskojęzycznemu policjantowi podczas
Przed wyjściem z kryminału ks.
Kramek stwierdził ponownie, że
jest niewinny i oświadczył, że pobyt w więźniu umocnił jego wiarę
rchidiecezja Los Angeles ujawniła właśnie część
(niewielką, ocenzurowaną) akt personalnych
niektórych księży oskarżonych o pedofilię. Mniemanie, że motywem Rogera Mahony’ego, kardynała i szefa archidiecezji, była skrucha, jest najzupełniej błędne.
Pragnął
w ten sposób
uciszyć krytyków, zarzucających
mu
opóźnianie śledztwa i zatajanie dowodów winy oraz
przyspieszenie polubownego załatwienia oskarżeń 560
ofiar księżowskiej przemocy seksualnej. Gdyby do tego nie doszło i każda sprawa miała swój osobny sądowy bieg, wyszłyby na jaw wszystkie kompromitujące
kler szczegóły, a odszkodowania przekroczyłyby pewnie miliard dolarów.
A jednak wygląda na to, że sprytny wybieg Kościoła z ujawnieniem tylko części akt personalnych, i to
we fragmentarycznej postaci, obróci się przeciw archidiecezji. Sprowokował bowiem oburzenie ofiar,
a prokurator zapowiedział, że zamierza wysunąć kryminalne oskarżenia przeciw wielu księżom. Adwokaci
zapowiedzieli zaś, że będą dążyć do indywidualnych procesów z ujawnieniem wszystkich szczegółów i pełnego
rozmiaru przestępstw. „Zamierzamy doprowadzić do
procesów publicznych – mówi adwokatka Kathrene
A
w Boga. „Myślę, że to była wola
boża i kiedyś dane mi będzie zrozumieć, dlaczego to się zdarzyło”
– stwierdził kapłan.
Dziewczyna, dziś 20-letnia, mówi, że Kramek zrujnował jej życie
i wiarę w Boga. „Jestem wewnętrznie rozdarta. Skończyłam na oddziale psychiatrycznym, jestem na prochach – wyznaje. – Nie mogę się już
modlić, czuję się zdradzona przez Boga. Nie zrobiłam nic, aby go powstrzymać, bo byłam jak sparaliżowana”.
Za dobrodziejem ujęła się społeczność polonijna, zakładając Polską Pomoc Braterską, zbierającą pieniądze na kaucję i adwokata dla
Kramka. Jego ofiara mówi, że jest
przez Polaków szykanowana: „Ludzie gapią się na mnie, wytykają
mnie palcami, dokuczają mojej babci. Polacy to robią”.
Rodacy! Wraca do kraju
po niezwykłych cierpieniach
za oceanem męczennik Kościoła. Przywitajcie go
godnie!
Polska Pomocy Braterska! Nie rozwiązuj
się! Śledztwo w sprawie
Tadeusza Ulmana
(„FiM” 42/2005) – następnego duchownego z Polski, który w październiku usiłował zgwałcić
kobietę, użyczającą mu dachu nad
głową – już w toku.
JF
Freberg, reprezentująca ponad stu poszkodowanych.
Ujawnione dokumenty nie zawierają zeznań mówiących
o tym, co księża, biskupi i kardynał wiedzieli”.
Prokurator okręgowy Steve Cooley mówi: „Przed trzema laty ponaglałem kardynała Mahony’ego, by w pełni
ujawnił dowody
przestępstw
seksualnych
swego kleru.
Mimo wyroków
sądowych dwu
instancji nakazujących ujawnienie wszystkich dokumentów, kardynał Mahony wciąż upiera się przy swoim prawie do prywatności, którego żaden z sądów nie uznał”.
„Stopniowo wszystkie kłamstwa wyjdą na jaw – twierdzi Mary Grant, dyrektor organizacji broniącej praw
ofiar pedofilii księżowskiej, Survivors Network. – Wiedzieliście, że gwałcenie dzieci jest przestępstwem. Trzymaliście to w sekrecie. Nie zawiadamialiście policji. Przenosiliście drapieżnych zboczeńców z parafii do parafii.
Przez was życie tylu niewinnych dzieci zostało zrujnowane”. Kardynał Mahony wzywany jest do złożenia rezygnacji ze stanowiska szefa archidiecezji.
Komentarz redakcji dziennika „Los Angeles Limes”
stwierdza: „Ujawnione akta to czubek góry lodowej. Mahony wie, co robi, broniąc desperacko tajemnicy dokumentów archidiecezji; prawdopodobnie największy skandal
pedofilski w USA wciąż wisi w powietrzu”.
PZ
15
Przez łóżko do nieba
uchowny protestanckiego kościoła w Decatur w Georgii, bp
Earl Paulk, zakosztował właśnie smaku problemów, z jakimi
boryka się kilku biskupów katolickich. Chodzi o oskarżenie o molestowanie seksualne.
D
Byli podwładni poskarżyli się,
że zmuszał ich do seksu, ostrzegając: „To jedyna droga prowadząca do zbawienia” i twierdząc: „Taka jest wola Boga”. Była pracownica tego kościoła – Mona Brewer – w pozwie sądowym twierdzi,
że biskup robił to od 1989 r. Inni
członkowie kierownictwa Kościoła wiedzieli o wszystkim, ale nie
uczynili nic, żeby temu zapobiec.
Paulk olał skruchę i przystąpił
do kontrataku, oskarżając wykorzystywaną seksualnie kobietę
o zniesławienie i domagając się odszkodowania za stres emocjonalny. To klasyczny styl amerykański:
z oburzeniem odrzucać zarzuty,
wszystkiemu zaprzeczać, a gdy już
się dalej nie da, okazać skruchę
i – szlochając – wyznać: Wybacz,
Boże, zbłądziłem. Przykłady – także z dziedziny polityki – świadczą, że taka metoda nadspodziewanie dobrze skutkuje. Wprawdzie wyroku nie daje się uniknąć,
ale wierni (wyborcy) litują się
i wybaczają.
CS
Ksiądz pedofil i zabójca
s. Ryan Erickson, proboszcz kościoła św. Patryka w Hudson,
był sprawcą zabójstwa dyrektora i pracownika domu pogrzebowego w 2002 r.
K
Dwa lata później detektywi policyjni złożyli księdzu wizytę w tej
sprawie oraz w związku z oskarżeniami chłopca, który twierdził, że
Erickson poił go alkoholem i obmacywał. Kładł się koło niego i doprowadzał do wzwodu, a potem
przekonywał, że to bardzo dobrze
itp. O molestowaniu dowiedzieli się
dyrektor i pracownik domu pogrzebowego. Ksiądz zastrzelił obu. Podczas przesłuchania mówił detektywowi, że boi się zeświecczenia, jeśli biskup dowie się o przestępstwach
seksualnych. 12 dni potem Erickson powiesił się na plebanii. TN
Skandal za skandalem
anadyjski adwokat Tony Merchant, reprezentujący interesy
tysięcy Indian, którzy w dzieciństwie w internatach prowadzonych
przez zakony doznawali przemocy
fizycznej i seksualnej, zwrócił się
do premiera Paula Martina z apelem, że powinien on wystąpić z roszczeniami bezpośrednio do papieża.
Wprawdzie zawarto porozumienia z zakonami, ale – zdaniem
adwokata – nie są one w stanie
K
Uderzać do papieża
zaoferować odpowiedniego odszkodowania ofiarom. Prawnicy Kościoła
zaproponowali polubowne załatwienie sprawy za 29 mln dolarów, jednak Merchant ofertę odrzucił i domaga się rekompensaty idącej w setki milionów. Z roszczeniami przeciw
rządowi i zakonom prowadzącym na
jego zlecenie internaty i sierocińce
wystąpiło ponad 12 tys. byłych pensjonariuszy.
Władze federalne Kanady są
zdania, że wystąpienie bezpośrednio do papieża nic nie da i że sprawa musi zostać rozwiązana w Kanadzie.
TW
Geje odetchną
rzewodniczący Konferencji Biskupów USA, biskup Spokane
William Skylstad, zdecydował się na rzucenie rękawicy Watykanowi i publicznie wypowiedział krytyczne słowa o lustracji seminariów amerykańskich w poszukiwaniu homoseksualistów.
P
„W Kościele nie ma miejsca na
polowanie na czarownice ani na
zastraszanie gejów. Jest wielu wspaniałych, cudownych księży o orientacji homoseksualnej, którzy przestrzegają norm czystości i celibatu” – zapewniał przewodniczący.
Według oficjalnego kościelnego nauczania, klepniętego przez
Jana Pawła II, stosunek homoseksualny jest sam w sobie zboczeniem. Liczbę gejów księży w USA
szacuje się na 20–50 proc. ogółu.
JF
16
Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r.
ZE ŚWIATA
Pytania do władzy
rytyjskie ministerstwo obrony zamówiło badanie opinii publicznej w Iraku. Przeprowadzili je w sierpniu naukowcy z irackich uniwersytetów. Wyniki są szokujące.
B
Około 50 proc. Irakijczyków
uważa, że ataki powstańców na wojska amerykańskie i brytyjskie są
uzasadnione. Mniej niż 1 proc. ankietowanych sądzi, że Irak zawdzięcza obcym wojskom poprawę bezpieczeństwa w kraju; 82 proc. „stanowczo oponuje” przeciw obecności tych jednostek w Iraku.
Co te wyniki mówią panom Kaczyńskim, którzy rozważają pozostawienie polskich żołnierzy w Iraku na czas dłuższy, niż planowano
to wcześniej, a tym samym narażenie Polaków w kraju na ataki terrorystów muzułmańskich – w zamian za nieokreślone „korzyści”
i inwestycje amerykańskie? Cokolwiek by Amerykanie obiecali
w zamian za przedłużenie udziału Polaków w okupacji Iraku
(proszę spróbować uzasadnić
inne określenie tego pobytu
w kontekście danych sondażowych), są dwie zasadnicze kwestie,
które rodzeństwo znane
z kradzieży
księżyca musi
dokładnie wyjaśnić.
Jak zamierzają wyegzekwować realizację
obietnic USA w kontekście tego,
co zdarzyło się choćby po zakupie
myśliwca F-16? Jak planują oszacować cenę, której zapłacenia zażądają (akurat!) od Busha w zamian za oddanie mu do dyspozycji polskich żołnierzy? Jakiej wysokości odszkodowanie ustalili dla
rodzin, które nie doczekają się powrotu najbliższych? W jaki sposób
i na jaką kwotę rząd USA będzie
partycypować w pomocy dla Polski, jeśli spotka ją to, co zdarzyło
się w Madrycie i w Londynie?
Bez odpowiedzi na te pytania
nowe władze polskie nie mają społecznego mandatu koniecznego
w demokratycznym państwie, by podejmować takie decyzje. W demokratycznym państwie takie
pytania
zadają
premierowi i prezydentowi
parlamentarzyści, by w zależności od odpowiedzi uwarunkować swe
ewentualne
przyzwolenie.
Czy Kaczyńscy
przedstawią tę
sprawę na forum
sejmowym, czy też wystarczy „postanowienie” premiera lub „dekret”
prezydenta? PIOTR ZAWODNY
Oblicza wolności
oją misją jest niesienie światu wolności! – grzmi podczas
oficjalnych wystąpień Bush. Nie wiadomo tylko, o jaką wolność mu chodzi, bo ta amerykańska powoli staje się mitem.
M
Na wiece i przemówienia prezydenckie wpuszcza się wyłącznie
zdeklarowanych entuzjastów. Demonstracje protestacyjne są brutalnie tłumione przez policję.
Niedawno do samolotu linii
Southwest nie wpuszczono dziewczyny, bo kilku pasażerom nie podobał się napis na jej podkoszulce, krytykujący prezydenta. Secret
Service, agencja strzegąca bezpieczeństwa szefa państwa, musi mieć
pełne ręce roboty i nie chodzi tu
wcale o tropienie potencjalnych
zabójców Dablju. Oto dowody: nauczycielka liceum w Północnej Karolinie na lekcji wychowania obywatelskiego omawiała Kartę Praw.
Kazała uczniom wykonać fotografie ilustrujące funkcjonowanie
owych praw w USA. Jeden z nich
pragnął zilustrować, w czym przejawia się prawo do wolności wypowiedzi. Pstryknął więc sobie
zdjęcie na tle portretu Busha
z kciukiem skierowanym w dół...
Przeliczył się.
Zdjęcie wyłapała wywołująca
film aktywistka w domu towarowym Walmart i zadenuncjowała
zdrajcę. Ta bezzwłocznie dała znać
Secret Service i smutni panowie
w podejrzanie wypchanych marynarkach pojawili się u nauczycielki, a autorowi zdjęcia kazali opowiedzieć o swojej definicji wolności. Następnie zawiadomili prokuraturę, która – mając resztki oleju w głowie – odmówiła postawienia „złoczyńcy” przed sądem. Przynajmniej nie w tym roku. Jednak
do końca prezydenckiej kadencji
„zbawiciela świata” zostały 3 długie lata. Uczeń, któremu iluzja wolności przewróciła w głowie, ma już
swą teczkę u republikanów.
No, ale przynajmniej go nie bito, nie prowadzano nago na smyczy, nie porażano prądem ani nie
podtapiano.
TW
Kaczor – nasz wróg
Paryż, 29 października
2005 r., godzina 18.30.
Pod ambasadą polską
odbyła się manifestacja organizacji
gejowskich przeciw
homofobicznym
wypowiedziom
prezydenta elekta
Lecha Kaczyńskiego.
Najliczniejsi byli oczywiście
przedstawiciele francuskich organizacji gejowskich, z transparentami
w ręku, z tęczowymi flagami (znak
rozpoznawczy tej orientacji seksualnej). Nie zabrakło też flag biało-czerwonych – niesionych przez polskich
homoseksualistów, mieszkających
w Paryżu. Na tę legalną manifestację stawiło się około 200 osób.
Najbardziej widoczne było stowarzyszenie L’Autre Cercle („Inny
Krąg”), działające na rzecz równości osób różnych orientacji seksualnych w miejscach pracy. Pomysł Lecha Kaczyńskiego, żeby zabronić homoseksualistom wykonywania zawodu nauczycielskiego, odbił się szerokim echem oburzenia w całej Europie. Obecni byli przedstawiciele
przeróżnych, jakże licznych w tym
kraju, stowarzyszeń, m.in. Sans Contre Façon, Bi’Cause (dla biseksualistów), Act Up (najsłynniesze francuskie stowarzyszenie walczące
z AIDS), stowarzyszenie transseksualistów, Homosexualité et Socialisme,
Inter LGBT (organizacja zrzeszająca we Francji wszystkie stowarzyszenia lesbijskie, gejowskie, biseksualne i transseksualne) i oczywiście ILGA (Międzynarodowe Stowarzyszenie Gejów i Lesbijek).
Ta ostatnia organizacja odbywała właśnie w Paryżu doroczny kongres i prosto stamtąd na sobotni wiec
przybyli Tomasz Szypuła – sekretarz Kampanii przeciw Homofobii
(KPH) – oraz Ilona Salczyńska
– działaczka z Krakowa.
Zapytałam Catherine Tripon,
jedną z najprężniejszych działaczek
L’Autre Cercle, co właściwie ich
skłoniło do zorganizowania manifestacji w obronie praw polskich gejów. Jej odpowiedź można streścić
w dwóch słowach – solidarność
i oburzenie. Solidarność jest spontaniczna, chcą pokazać, że nikim
nie można bezkarnie pomiatać, że
są jeszcze tacy, którzy się ujmą za
polskimi homoseksualistami i dodadzą im odwagi. Oburzenie zaś ma
wymiar wręcz europejski. Gdy zapytałam, czy – jej zdaniem – Kaczyński nie będzie ograniczony
w swych homofobicznych działaniach przez prawa Unii Europejskiej, odpowiedziała, iż ma nadzieję, że tak. Zapewniła mnie, że niewielka paryska manifestacja będzie
miała swoją kontynuację w Brukseli, gdzie ILGA na co dzień dba
o zapisanie praw homoseksualistów w legislacji europejskiej.
Dorzuciła też, że to świetnie,
że media interesują się ich protestem, że mają nadzieję na oddźwięk dzięki kręcącej się w tłumie TVP...
Mniej złudzeń co do intencji TVP miał Tomasz Szypuła.
Powiedział mi, że pytania dziennikarki ocenia jako tendencyjne.
Bardzo rozbawiło go jedno
z nich: „Jakie są właściwie państwa cele?”. Ucieszył się na mój
widok i stwierdził, że liczy na
„Fakty i Mity”. Ten młody i odważny człowiek obawia się, iż paryska manifestacja przysporzy polskim gejom kłopotów. Szypuła
podkreślił głośno i wyraźnie, przemawiając przez megafon, że polscy geje i lesbijki szanują wybór,
jakiego Polacy dokonali podczas
wyborów, są zaś przeciwko homofobicznym wystąpieniom nowej partii
rządzącej i jej przedstawicieli.
Przyszłość maluje się czarno dla
polskich homoseksualistów. Udało
mi się porozmawiać z trzema, którzy mieszkają w Paryżu. Pomimo
różnicy wieku i środowisk, poproszeni o porównanie życia w Polsce
i we Francji, mieli jednakowe zdanie – lepiej mieszkać w Paryżu. Prościej jest żyć na co dzień. Po prostu podejście mieszkańców tych
dwóch krajów do odrębności seksualnych jest zupełnie inne.
Warto dodać, że wiec odbył się
obok pomnika naszej rodzimej Solidarności (Francuzi manifestowali
tu z Polakami w 1981 roku), którą
tak ciężko obecnie wykrzesać w narodzie. Dobrze, że Francuzi pomagają. Przyjemnie wiedzieć, że polskie środowisko homoseksualne może liczyć na pomoc z zewnątrz. Mam
nadzieję, że można jednak liczyć na
Europę.
AGNIESZKA ŚWIRNIAK
Fot. Autor
Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r.
MITY KOŚCIOŁA
ŻYDZI POLSCY (cz. 9)
Wygnanie lub chrzest
Dwaj następcy Kazimierza Jagiellończyka, Jan Olbracht
i Aleksander, nie sprzyjali Żydom. Pod ich rządami mają
miejsce ich pierwsze masowe chrzty w Rzeczypospolitej.
Po śmierci protektora Żydów, Kazimierza Jagiellończyka, na tronie polskim zasiadł jego syn, Jan Olbracht
(1492–1501), koronę wielkoksiążęcą
na Litwie otrzymał zaś jego drugi syn
– Aleksander. Były to dla Żydów czasy gorsze, co nie może dziwić, zważywszy, że obaj władcy byli wychowankami kanonika, dyplomaty i kronikarza krakowskiego Jana Długosza – znanego antysemity.
Już w drugiej połowie XV w. wyganiano Żydów z miast zachodniej
Europy. Po wygnaniu ich w 1450 r.
z Bawarii, a następnie z Würzburga,
Erfurtu i Magdeburga, nastąpiło
w 1492 r. wielkie wygnanie Żydów
z Hiszpanii (ok. 300 tys.), a nieco później – z Portugalii. Wieści te dochodziły do Polski i powodowały chęć naśladownictwa – w Koronie i na Litwie. W Koronie najbardziej zagrożone były liczne i bogate gminy, tak
jak ta w Krakowie. Ludzie mieli jeszcze w pamięci, jak to na krakowskim
rynku zagrzewał do tępienia Żydów
bernardyn, św. Jan Kapistran (ten
sam, który sprowadził bernardynów
do Polski), zwany biczem na Hebrajczyków. Już w 1469 r. zmuszono Żydów krakowskich do opuszczenia ulicy Żydowskiej i odstąpienia na rzecz
Akademii Krakowskiej dwóch synagog, szpitala, łaźni i cmentarza. Szybko zmieciono z powierzchni ziemi te
pamiątki najstarszej osady żydowskiej
11
i wzniesiono na ich miejsce budowle
akademickie. Jedna część Biblioteki
Jagiellońskiej znalazła się w gmachu
dawnej synagogi, gdzie jeszcze w XIX
w. na jednej ze ścian widniał napis
hebrajski. Porzucenie umarłych i świętości było bolesne, lecz nie dotykało
bezpośrednio bytu Żydów. Jednak
równocześnie ze sprawą ulicy toczyła się w mieście rywalizacja z żydowskimi handlarzami i rzemiosłem. Nie
tylko Akademia, ale również kupcy
i rodzimi rzemieślnicy chcieli pozbyć
się Żydów, których handel spotężniał
w XV w. jeszcze bardziej. W 1485 r.
Żydzi zawarli kolejny zły dla siebie
układ; by pozostać w Krakowie, zrzekli się handlu i wykonywania rzemiosła. Seniorowie gminy żydowskiej,
wśród nich najbogatszy Żyd krakowski Mojżesz Fiszel, zobowiązali się
nie handlować żadnym towarem własnym ani chrześcijańskim, wziętym
u innych kupców na sprzedaż. Wolno było Żydom w swych domach
sprzedawać jedynie rzeczy przepadłe u nich w zastawie, zaś wynosić
je na targ mogli jedynie we wtorki,
piątki i dni jarmarczne. Żyd przyłapany na złamaniu tego prawa tracił
towar i szedł do więzienia. Jak dowiodły kolejne wydarzenia – restrykcje te stanowiły jedynie preludium
do wypędzenia Żydów z Krakowa.
Gdy w czerwcu 1494 r. wybuchł
w mieście wielki pożar, tłum rzucił
listopada 1918 r. w wagonie kolejowym w lesie pod Compiègne mar szałek Ferdynand Foch podyktował niemieckim generałom warunki zakończenia woj ny. Jeden z nich głosił, że wojska niemieckie wycofają się na linię graniczną z 1914
roku, a sprzymierzeni otrzymają wolny dostęp do Wisły „w celu utrzymania porządku
w Europie Wschodniej i Środkowej”.
Józef Piłsudski znalazł się w Warszawie
10 listopada, wypuszczony tego samego dnia
z twierdzy magdeburskiej, gdzie przebywał 15
miesięcy po odmowie złożenia przysięgi na
wierność niemieckim i austriackim sprzymierzeńcom. Już 11 listopada warszawska młodzież zaczęła rozbrajać żołnierzy niemieckich,
którzy – jak pisał świadek tych wydarzeń
– Mieczysław Jankowski, członek warszawskiej Straży Obywatelskiej, „poddawali się temu przeważnie bez protestu. Większość Niemców miała już na mundurach czerwone, rewolucyjne kokardki, dyscyplina rozluźniła się, widziało się i czuło już zupełną dezorganizację tej
tak karnej armii”.
30 października członkowie Tymczasowej
Komendy Wojsk Polskich w Krakowie zaczęli rozbrajać garnizon austriacki, a porucznik
Antoni Stawarz nadał do wszystkich stacji
się, jak zwykle, na mieszkania i sklepy żydowskie, zabijając wielu Żydów.
Uwięziono podejrzanych o podpalenie – starszyznę gminy, jej rabina,
Mojżesza Fiszela, wraz z bratem i zięciem oraz Jakuba Polaka – sławnego nauczyciela Talmudu, ojca nauki
talmudycznej w Polsce. Po stronie Żydów stanął wtedy znany humanista
włoski Kallimach (właśc. Filippo
Buonaccorsi), doradca polityczny
Kazimierza Jagiellończyka i Jana Olbrachta, który na dworze królewskim
nieraz ścierał się z przedstawicielami
starego, teologicznego poglądu na
świat. Kallimach doprowadził do
uwolnienia aresztantów, nie zdołał
natomiast uchronić Żydów
przed bratem królewskim,
kardynałem Fryderykiem.
Jan Olbracht przestraszył
się gróźb swego brata i w
1495 r. wygnał Żydów
z Krakowa. Gmina krakowska przeniosła się do
pobliskiego Kazimierza
(obecnie dzielnica Krakowa), zaś Kraków,
z niewielkimi wyjątkami,
jako
miejsce zamieszkania pozostał
dla Żydów zamknięty aż do
1867 r. Od
1495 r. posiadał bowiem
przywilej de
non tolerandis Judaeis.
kolejowych Galicji depeszę, której nagłówek
do dziś brzmi nieprawdopodobnie: „Rewolucja w Krakowie!”. Żadnej rewolucji oczywiście
nie było, jednak już następnego dnia austriackie dowództwo przekazało miasto w ręce polskie. Przed krakowskim ratuszem, 31 października, stanęła polska warta. 7 listopada powstał
w Lublinie Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej, ze znanym socjalistą Ignacym
Żydzi byli od dawna solą w oku
również na Litwie, gdzie od roku 1388
cieszyli się przywilejami wzorowanymi na ustawodawstwie Kazimierzowskim. Niektóre rody dorobiły się tutaj w krótkim czasie ogromnych fortun. Szlachta i bojarzy oraz dwór wielkoksiążęcy winni byli Żydom wielkie
sumy. Gdy więc wybuchła wojna z Tatarami i Moskwą, dojrzała myśl, by
pozbyć się kłopotu – wygnać Żydów
z Litwy, a ich majątki przeznaczyć na
podreperowanie budżetu państwa,
m.in. na wystawienie wojska. Wielki
książę Aleksander dał Żydom ultimatum: albo przyjmą wiarę chrześcijańską, albo muszą opuścić kraj. W kwietniu 1495 r. dekretem wielkoksiążęcym
wygnał z Wielkiego Księstwa tych, którzy postanowili trwać w judaizmie. Do
opustoszałych miast sprowadził kolonistów z Niemiec i Szwecji i nadał im
prawo magdeburskie. Po śmierci Jana Olbrachta na tronie polskim zasiadł Aleksander. Kler – zachwycony tym, co
monarcha zrobił
z Żydami litewskimi – liczył, że podobnie postąpi
ze wszystkimi
Żydami w Koronie. Nowy król
nie tylko
nie spełnił
tych oczekiwań, lecz nieoczekiwanie pozwolił w 1503
roku powrócić
wygnańcom
na
Litwę.
Aleksander
szybko zrozumiał,
że wygnan i e
Żydów
Narody i państwa zazwyczaj obchodzą swe
święta dla uczczenia ważnych, bohaterskich czynów, jak zdobycie Bastylii w Paryżu (14 lipca
1789 r.) czy uchwalenie Deklaracji Niepodległości USA (4 lipca 1776 r.). W Polsce natomiast nic się właściwie 11 listopada 1918 r. nie
zdarzyło. W wyniku zawieszenia broni popisanego w Compiègne, wojska niemieckie miały
się i tak wycofać do granic z 1914 roku.
Przystanek Niepodległość
Daszyńskim na czele. Może to więc ten dzień
należałoby obchodzić jako Święto Niepodległości, jak to zresztą czyniono w Polsce aż do
śmierci Piłsudskiego?
Dawni towarzysze partyjni Piłsudskiego
z PPS sądzili, że z Berlina wrócił ich kolega,
który będzie dążył do ustanowienia Polski socjalistycznej. Ale wkrótce usłyszeli z ust Naczelnika Państwa: „Długo jechaliśmy wspólnym
tramwajem socjalistycznym, ale ja wysiadłem
na przystanku, który nazywa się Niepodległość”.
¤¤¤
W Niemczech trwała rewolucja, która doprowadziła do abdykacji cesarza Wilhelma II
(9 listopada 1918 r.), a sprzymierzeńcy Niemiec
już się poddali (Turcja – 30 października, Austro-Węgry – 3 listopada 1918 r.). Czyli wojna
była już przegrana przez państwa centralne.
I tak np. Czesi, którzy żadnych antyaustriackich powstań nie mieli, także uzyskali niepodległość niemal jednocześnie z Polską, bo 28 października 1918 roku. Po prostu rozpadło się cesarstwo austriackie. A dla Polski sytuacja międzynarodowa ułożyła się wyjątkowo korzystnie,
17
z Litwy było na dłuższą metę błędem
– majątki pożydowskie, zamiast zasilić finanse państwa, zostały rozdrapane przez możnych i dworzan, zaś
zmniejszenie wpływów z podatków
i ceł, płaconych przez Żydów, okazało się ciężkim ciosem dla skarbu.
Wygnanie Żydów z Krakowa i Litwy, a wcześniej ze Śląska, spowodowało liczne chrzty. Chrzcili się zwłaszcza bogaci Żydzi, chcący zachować
swoje nieruchomości. Wśród nich byli Oszejkowie, późniejsi kniazie,
i Abraham Ezofowicz (po chrzcie
Jan Józefowicz) – najbogatszy w XVI
wieku Żyd litewski. Handlując skórami, solą i wódką, dzierżawiąc podatki i myta, dorobił się tak wielkiej
fortuny, że Zygmunt I (1506–1548)
mianował go podskarbim wielkim litewskim, czyli ministrem finansów Litwy. Ochrzcił się też bankier krakowski, Stefan Fiszel, brat Mojżesza Fiszela, którego matką chrzestną została wdowa po Kazimierzu Jagiellończyku, Elżbieta. Ów neofita zapałał, jak
to często zresztą w takich przypadkach
bywało, wielką nienawiścią do swych
byłych pobratymców. Fiszel, wespół
z innym neofitą niemieckim, Johannem Pfefferkornem, rzeźnikiem z zawodu, wystąpił przeciwko Żydom i Talmudowi. Judaistów zwalczali też inni
neofici – bracia Halice, właściciele
pierwszej drukarni hebrajskiej w Polsce, którzy po przyjęciu chrztu rozpoczęli pracę misyjną na obszarze całej
Rzeczypospolitej. Na przełomie XV
i XVI w. zaczęło się ukazywać w Polsce coraz więcej druków antyżydowskich, których autorami byli neofici
(przypisywano im autorstwo). Wypowiedziom tym nadawano wartość dowodową (np. w kwestii tzw. mordu
rytualnego). Stanowiły argument przemawiający za słusznością zarzutów stawianych wyznawcom judaizmu i z tej
racji podejmowanych przeciwko nim
działań.
ARTUR CECUŁA
bo wojnę przegrali jednocześnie wszyscy zaborcy – Niemcy i Austria oraz imperium rosyjskie,
które przestało istnieć, mimo że podczas wojny stało po stronie koalicji anglo-francuskiej.
Utworzenie niepodległej Polski zakłóciło
równowagę polityczną w Europie. Pisze o tym
Henry Kissinger w swej „Dyplomacji”: „Przed
wojną Niemcy nie mogły prowadzić ekspansji
w żadnym kierunku, nie natykając się na jakąś
potęgę, na Francję, Austro-Węgry czy Rosję. Po
Traktacie Wersalskim Niemcy nie miały już na
wschodzie równorzędnego partnera. (...). Tak więc
Traktat Wersalski stwarzał dla Niemiec i dla
Rosji zachętę do dokonania rozbioru Polski,
a więc dokładnie tego, co zrobiły dwadzieścia
lat później”. Z przykrością czyta się te stwierdzenia, które oznaczają, że powrót Polski do
grona niepodległych państw przysporzył Europie dodatkowych kłopotów, bo zakłócił polityczną równowagę. Tę z kolei przywrócił w 1939
roku pakt Ribbentrop-Mołotow, znów wymazując Polskę z mapy... Na szczęście, na krótko.
O tych sprawach trzeba pamiętać przy okazji święta narodowego. Aby sobie uświadomić,
że nic nie jest dane narodom raz na zawsze.
A niepodległości, praw człowieka czy demokracji trzeba nieustannie strzec, zaś talenty pomnażać.
JANUSZ CHRZANOWSKI
18
Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r.
PRZEMILCZANA HISTORIA
iewierni walczyli mężnie o swoją ojczyznę.
Cel – „wyzwolenie
Ziemi Świętej” – zakładany przez kolejnych papieży, nie został nigdy osiągnięty. Natomiast w samej Europie
szerzył się fanatyzm religijny, zaczęto tępić innowierców, a przywilej walki z nimi oddali papieże w ręce umyślnie w tym celu utworzonych zakonów
– przede wszystkim dominikanów.
Uchwała synodu w Weronie, odbytego w 1184 roku za papieża Lucjusza III (1181–1185), mówiła, że
„heretycy powinni podlegać wygnaniu
z kraju, ekskomunice powinni podlegać ci, którzy – przemawiając publicznie bez zezwolenia swego biskupa – nauczają inaczej niż Kościół rzymski”.
N
W trzeciej krucjacie wzięli udział
najwięksi europejscy władcy: cesarz
niemiecki Fryderyk I Barbarossa
oraz królowie: Francji – Filip II
August, jak również Anglii – Ryszard I Lwie Serce. Oddziały cesarza niemieckiego liczyły 15 tysięcy (ówcześni kronikarze oceniali tę
armię na 100 tysięcy ludzi). Martin Bauer określa niemiecki kontyngent na 50 tysięcy krzyżowców,
ale dodaje, że do celu dotarło zaledwie 10 tysięcy ludzi.
Początkowo Fryderyk Barbarossa odnosił pewne sukcesy. Pokonał
Turków w bitwie w pobliżu Filomelium, zajął stolicę miejscowego sułtana – Ikonium (Konya) i zmierzał
w kierunku Antiochii. Jednakże
w czasie przeprawy przez rzekę, 10
¤¤¤
Dla Saladyna śmierć cesarza była wybawieniem. Mógł świeżymi, rezerwowymi oddziałami swojej armii,
przygotowanymi do walki z Fryderykiem Barbarossą, wzmocnić siły na
Wybrzeżu Palestyńskim. I między innymi dlatego okazywał niezwykłą łaskawość, zwracając wolność niektórym znamienitym jeńcom. Oczywiście
w zamian żądał, aby dowódcy chrześcijańscy wydawali załogom swych
zamków rozkazy złożenia broni.
W większości przypadków oddawano
twierdze bez walki.
Saladyn zwolnił również z niewoli króla jerozolimskiego Gwidona de Lusignan (został pojmany
w bitwie pod Hittinem), bowiem błagała go o to królowa Sybilla, mał-
Lwie Serce podbił Cypr i, zmierzając do Akki, postanowił sprzedać tę
wyspę zakonowi za 100 tysięcy złotych dinarów. Zakon bez żadnych problemów przekazał Anglikom umówioną zaliczkę w wysokości 40 tysięcy i osadził na wyspie stuosobowy oddział. Za tym garnizonem miały nadejść następne hufce. Ale już nie zdążyły. Na wyspie wybuchło powstanie.
Wojowniczy Grecy, po odejściu króla Anglii, wkrótce przepędzili zakonników, a wielki mistrz Robert de
Sablé doszedł do słusznego wniosku,
że nie może walczyć z niewiernymi
w Palestynie, a jednocześnie trzymać
w ryzach niepokorny Cypr. Wybrał
więc Ziemię Świętą...
Ryszard Lwie Serce dnia 8 czerwca 1191 roku dotarł do Akki. Kroni-
OGNIEM I KRZYŻEM
Mordercy w habitach
habitach(5)(7)
Z religii opartej na miłości i przebaczeniu uczyniono
narzędzie tyraństwa, mordu i grabieży. Chrystus,
ten wieszcz miłości i pokoju, stał się zawołaniem
krzyżowców, którzy z Jego imieniem na ustach
dokonywali najdzikszych zbrodni.
Dekret Lucjusza „Ad abolendam haeresim” zawierał szczegółowe przepisy prawne dotyczące inkwizycji. Kierowanie tą nową kościelną instytucją
powierzono biskupom. Papież Grzegorz IX (1227–1241) ustanowił w roku 1232 urząd inkwizytorów papieskich dla poszczególnych krajów i diecezji (urząd ten powierzano głównie
dominikanom i franciszkanom). Przedstawiciele świeckiej władzy musieli
przysiąc, że będą stosować wobec heretyków wszystkie prawa i kary ustanowione przez Kościół. W krótkim
czasie powstały w całej Europie trybunały inkwizycyjne, o których mówił dominikanin Bernard Gwidonis:
„Powinnością inkwizytora jest wykorzenienie kacerstwa, co osiągnąć można
tylko przez tępienie kacerzy oraz ich
obrońców i opiekunów”.
A więc mord, któremu prawo bytu nadały papieskie bulle. I znów do
akcji wkroczyli mordercy w habitach:
dominikanie, cystersi, franciszkanie.
Ale do inkwizycji jeszcze wrócę.
¤¤¤
W bitwie pod Hittinem w 1187 r.
krzyżowcy ponieśli taką klęskę, że
ich armia przestała istnieć. Saladyn
zajął prawie wszystkie ich zamki i miasta. Zaatakował Gazę i wyciął w pień
wszystkich chrześcijan. Zdobył również Jerozolimę. Potężne państwo Saladyna obejmowało ponad połowę muzułmańskiego świata. Zdobycie przez
niego Jerozolimy wywołało panikę
w Europie. Po 88 latach Święte Miasto na powrót znalazło się w rękach
muzułmanów, a Królestwo Jerozolimskie przestało istnieć. Nadeszła więc
pora na III wyprawę krzyżową.
czerwca 1190 roku, blisko 70-letni cesarz... utonął (jego zabalsamowane
ciało zabrano do Antiochii, ale zaczęło się rozkładać i Barbarossa został pochowany w Ziemi Świętej).
Istnieje kilka wersji dotyczących
tragicznej śmierci cesarza. Pierwsza:
był to upalny czerwiec – być może
Fryderyk chciał się ochłodzić w rzece i porwał go prąd. Druga: cesarski koń poślizgnął się i zrzucił do
rzeki jeźdźca, a ciężka zbroja od razu pociągnęła go na dno. Wówczas,
jak podają dziejopisarze, cesarz stanął nad rzeką Kalykadnos jedynie ze
swą gwardią przyboczną, a kiedy pozostała armia przybyła na to miejsce, zobaczyła już zwłoki cesarza leżące na brzegu rzeki.
Żołnierze Fryderyka załamali się,
wodzowie nie potrafili zapewnić wyżywienia, głodująca armia uległa demoralizacji, a niektórzy baronowie ze
swoimi oddziałami postanowili wracać do Europy. W dodatku ciężko zachorował syn Barbarossy, książę Szwabii, też Fryderyk, który objął po ojcu
dowództwo. Nowy dowódca nie potrafił zapanować nad niezdyscyplinowaną armią, nie miał ani doświadczenia, ani charyzmy swego ojca.
Część niemieckich krzyżowców wróciła do domu. Zaledwie niedobitki
potężnej jeszcze nie tak dawno armii dotarły 21 czerwca do Antiochii,
a następnie do Akki, aby wesprzeć
oblegające miasto nieliczne wojska
Gwidona z Lusignon, króla jerozolimskiego, oraz Filipa II Augusta,
króla Francji. Chrześcijanie z utęsknieniem oczekiwali nadejścia oddziałów Ryszarda Lwie Serce.
żonka króla. Warunkiem zwrócenia
wolności miała być złożona przez króla przysięga, że opuści Ziemię Świętą i wraz ze swoją świtą powróci do
Europy. Gwidon przysięgę złożył, odzyskał wolność i... natychmiast zaczął tworzyć nowe hufce do walki
z Saladynem. Z przysięgi zwolnił go
kapłan, bo była nic nie warta, gdyż
złożona niewiernemu. W sierpniu
1189 roku wraz ze swymi oddziałami
Gwidon pomaszerował na Akkę. Był
to pomysł szaleńca. Garnizon muzułmański był dwukrotnie większy liczebnie niż hufce Gwidona, a miasto ufortyfikowane, z potężnymi murami i naturalnymi przeszkodami: przede
wszystkim było to morze, a także rzeka Belus (Nahr an-Na’amin) i fort
zwany Wieżą Much, stojący na skalistej wysepce połączonej z miastem
groblą. Zapasy żywności i wody
pitnej gwarantowały muzułmanom wielomiesięczną obronę.
Gwidon przybył pod Akkę 28
sierpnia 1189 roku i po trzech
dniach ruszył do szturmu na
mury miasta. Jak było do
przewidzenia, próba zdobycia Akki skończyła się niepowodzeniem i należało pokornie czekać na posiłki.
Fiasko niemieckiej krucjaty oraz wieść o klęsce pod
Akką spowodowała, że niecierpliwie oczekiwano idących
z odsieczą armii królów Anglii i Francji. Tylko połączone siły mogły pokusić się
o zdobycie tego miasta.
¤¤¤
A tymczasem zakonni wojownicy marzyli
o własnym państwie. Szczególnie zależało na tym templariuszom, których niepokoił dokonany „rozbiór” Ziemi Świętej. Powstawały państwa krzyżowców, a oni nie mieli
nic. Szansa pojawiła się, gdy Ryszard
karz Ambroży tak pisał o nadejściu
Ryszarda: „Żadne pióro nie może wystarczająco opisać radości, jaka ogarnęła wszystkich w noc przybycia króla”. W ciągu zaledwie kilku tygodni
Ryszard zdobył miasto, bezskutecznie od prawie dwóch lat oblegane
przez Gwidona i Filipa II Augusta,
króla francuskiego. 11 lipca 1191 roku Akka została zdobyta. „Mieszkańcom miasta obiecano zachowanie życia w zamian za zwolnienie przez Saladyna półtora tysiąca chrześcijańskich
jeńców, zapłacenie wysokiego okupu
i zwrotu zdobytej pod Hittinem relikwii
Krzyża Świętego” (Konstam). Ponieważ jednak Saladyn zwlekał z wykonaniem zasad porozumienia, krzyżowcy dokonali krwawej masakry. 20
sierpnia wyprowadzono za mury trzy
tysiące muzułmańskich mieszkańców
Akki – zwłaszcza kobiety i dzieci – i
wycięto w pień, co do jednego.
¤¤¤
Trzecia wyprawa krzyżowa zaowocowała powstaniem kolejnego zakonu rycerskiego (złożonego z Niemców) – Krzyżaków (patrz: „FiM”
42/2005). Dawniejsze zakony, mimo
że formalnie były organizacjami międzynarodowymi, zwerbowały do swych
szeregów niewielu Niemców. „W czasie trzeciej krucjaty grupa kupców z Bremy i Lubeki założyła w Akce hospicjum dla Niemców, wzorowane na Szpitalu św. Jana. Hospicjum to, pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny, miało za zadanie opiekę nad pielgrzymami niemieckimi. Kiedy pewna liczba rycerzy niemieckich zdecydowała się chwilowo nie wracać do Niemiec, organizacja ta postąpiła tak samo jak bractwo Szpitala św. Jana przed stu laty.
W poczet swoich szeregów przyjęła
owych rycerzy niemieckich i w 1198 roku została uznana przez króla i papieża za zakon rycerski... Nowy zakon
otrzymał wkrótce nadania bogatych
włości w Niemczech i zaczął nabywać
zamki w Syrii. Pierwszym jego nabytkiem była wieża nad bramą św. Mikołaja w Akce, którą oddał zakonowi Almaryk pod warunkiem, że rycerze zwrócą ją na każdy rozkaz królewski.
W jakiś czas później Krzyżacy zakupili zamek Montfort, położony na stoku
Schodów Syryjskich, zmieniając jego
nazwę na Starkenberg” (Runciman).
Krzyżacy wystąpili do walki z niewiernymi, a ich oddziały charakteryzowały się nie tylko wolą walki, ale
i wyjątkowym okrucieństwem. Czterdzieści lat później, po krótkim pobycie na Węgrzech, skąd wyrzucił ich
król Andrzej, znaleźli się na Mazowszu... Cdn.
ANDRZEJ RODAN
Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r.
LISTY
Gdzie oni byli?
Z mieszanymi uczuciami przyjąłem wiadomość, iż Szmajdziński i Janik ostro skrytykowali byłego przewodniczącego SLD i zasugerowali wykluczenie Leszka Millera z partii. Bezpośrednią przyczyną takiego stanowiska ww. panów było to, iż lewicowiec Leszek Miller zaczął pracować...
w prawicowym tygodniku „Wprost”
jako publicysta ekonomiczny!
Z jednej strony ucieszyłem się,
że wreszcie ktoś z kierownictwa partii zaprotestował przeciwko antylewicowym poczynaniom... byłego szefa
lewicy (sic!). Jednocześnie zadałem
sobie pytania: gdzie byli ci panowie
i reszta kierownictwa lewicowej partii, gdy Leszek Miller zaczął się usilnie starać, żeby skrót SLD odczytywano jako Sojusz Lewicy Dewocyjnej?
Moim zdaniem, kierownictwo
SLD kurczowo uchwyciło się kościelnej klamki i w pełni aprobowało proklerykalną postawę swego szefa. Podejrzewam, że gdyby wówczas L. Miller publikował w „Niedzieli”, „Gościu
Niedzielnym” lub innych „arcydziełach” sztuki dziennikarskiej tego typu
– nikt z kierownictwa SLD nie widziałby w tym nic niestosownego!
Henryk W., Zamość
Przepis pięcioletni
Jestem „wniebowzięta” wynikiem
głosowania na prezydenta RP. A jak
jestem w takim humorze, to dla jego
poprawy idę do kuchni gotować. Tym
razem też tak było. Oto nowy przepis na:
„Kaczkę z dużym rydzykiem”
1 wielkiego rydza wrzucić do
wrzątku. Gotować do chwili, aż zacznie zmieniać kolor. Wyjąć, posiekać
na drobne kawałki, doprawić solą
i pieprzem.
W międzyczasie sprawić kaczkę,
podzielić na 2 części, kilka piór należy zostawić (posłużą jako wskaźnik).
Obsmażyć na dobrze rozgrzanym oleju, aż pióra nabiorą srebrnego koloru. Dodać rydzyki i plastry ostrej cebuli. Dosmażyć pod przykryciem ok.
10 min. Podawać z burakami!
Jest to potrawa długoterminowa
– termin ważności do końca 2010 r.
Fosta
Niegroźny lew
Przerost ambicji nad rozumem
i gra pod publiczkę nowego ministra
sprawiedliwości, Ziobry, doprowadziły do pierwszej jego decyzji, aby zamknąć w zakładzie karnym Lwa Rywina. Zastanawiam się, czy rzeczywiście obecnie jest to najgroźniejszy
w Polsce przestępca? Przecież tysiące bandytów z uprawomocnionymi wyrokami cieszy się wolnością i w dalszym ciągu dokonuje przestępstw.
Natomiast L. Rywin powinien dostać
wyrok w zawieszeniu i wysoką grzywnę (dziura budżetowa), którą miałby
z czego zapłacić. Miałbym jeszcze
pytanie do Prezydenta Elekta. Z mediów dowiedziałem się, że jego żona
dorabia, udzielając korepetycji z języka francuskiego. Czy ma zarejestrowaną działalność gospodarczą i czy
odprowadza podatek dochodowy? Zadaję to pytanie, choć odpowiedź
znam...
Czytelnik
Aż strach pomyśleć...
Chcę podzielić się z Wami moimi
ostatnimi refleksjami na temat sytuacji w Polsce i na temat przyszłości
ruchu antyklerykalnego w Polsce.
LISTY OD CZYTELNIKÓW
Alleluja i do przodu!
Kraina polska powinna wykonać
kolejny znak krzyża na swoim terytorium, tym razem zaiste największy od początku dziejów Polski. Byłby to znak krzyża, który by od 966
roku po raz pierwszy Polsce nie zaszkodził. Ten znak krzyża powinien
zaczynać się w Gdańsku i biec aż
do świętego Krakowa, Wadowic
i dalej na południe. Drugie, poziome ramię, powinno biec od protestanckiego Berlina, poprzez Poznań
i Warszawę, aż do prawosławnej Moskwy, promieniując na te niekatolickie krainy. Chodzi mi o autostrady północ–południe oraz
wschód–zachód.
Nasza Czytelniczka, Natalia Zakrzewska, w Kapadocji czyta tylko „FiM”
Nie waham się zaryzykować stwierdzenia, że ludzie, którzy głosowali na
PiS i LPR przyczynili się do wkroczenia Polski na drogę faszyzmu. Bo
jak inaczej nazwać plany PiS-u, dotyczące zaostrzenia prawa karnego,
w tym całkowity zakaz aborcji (LPR)
– stojący w zupełnej sprzeczności wobec planów wprowadzenia kary śmierci, czy plany zwolnienia milicjantów
z lat 80? Jeśli dodać do tego mnóstwo
homofobicznych wypowiedzi liderów
PiS-u i LPR oraz likwidację urzędu
Rzecznika ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn itp! Do tego dochodzi marszałek Sejmu (PiS), którego
wiele poglądów sięga korzeniami średniowiecza. Co więcej, obecna sytuacja w Polsce nie ma również nic
wspólnego z zasadami demokracji, bo
demokracja to rządy większości przy
poszanowaniu praw mniejszości.
W przypadku PiS-u o czymś takim
mowy nie ma. Ale to, niestety, dopiero początek ich drogi. Co będzie
dalej, aż strach pomyśleć.
Według mnie, jest to niepowtarzalna sytuacja, którą trzeba wykorzystać, aby aktywniej zaznaczać swoją
obecność. To już jest dno, od którego trzeba się odbić! Nie ma innego
wyjścia! I nie jest to już sprawa antyklerykałów, ale wszystkich ludzi dobrej woli, którym bliskie są ideały
demokracji i innych uniwersalnych zasad etycznych.
Szukajmy porozumienia z każdym,
komu tworzenie państwa klerykalno-faszystowskiego się nie podoba! Nieważne, czy to będzie ktoś z SdPl, czy
były ministrant. Pokażmy, że my wiemy, co to demokracja, wolność i tolerancja.
Monika
Żeby było po chrześcijańsku
i po polsku, należałoby autostradę
północ–południe nazwać imieniem
Karola Wojtyły (Kraków–Wadowice, gdzie się wszystko zaczęło!), natomiast autostradę wschód–zachód
– im. Jana Pawła II. Patronat honorowy należałoby zaproponować
arcybiskupowi Dziwiszowi oraz ustanowić speckapelanów budowy poszczególnych odcinków krzyża. Inaczej autostrady w kraju nad Wisłą
nie ruszą z miejsca.
Janusz Nagórski
Bojownicy
czy terroryści?
Zawsze myślałem, ze bandziorów
dokonujących bestialskich aktów terroryzmu nazywa się terrorystami. Niestety, okazało się, że nie wszyscy podzielają ten pogląd. Bez wątpienia należą do tej kategorii pracownicy telewizji TVN 24. Według zatrudnionych
tam dziennikarzy – bardzo ważne jest
miejsce dokonania bandyckiego napadu i pochodzenie zabitych ofiar. Islamiści, którzy dokonali potwornych
aktów bandytyzmu w miastach amerykańskich, Madrycie czy Londynie to
wstrętni terroryści, natomiast bandyci, którzy mordują chorych w szpitalach rosyjskich, dzieci w Biesłanie
czy bezrobotnych mieszkańców Nalczyka – to bojownicy islamscy.
Tłumaczą, iż czeczeńscy mordercy, mimo że stosują terror, zasługują na miano bojowników, gdyż walczą o wolność swego kraju. Po pierwsze, to nie dzieci z Biesłanu okupują ich kraj. Po drugie, gdy TVN 24
informuje o podkładaniu bomb w Iraku, od których giną okupanci amerykańscy i ich przydupasy, nie mówi,
że ładunki wybuchowe podkładają
bojownicy, ale bandyci i terroryści.
Ani słowa o tym, że tamtejsi terroryści walczą o wolność Iraku, bo wtedy trzeba by ich nazwać bojownikami. No to co? Polska walczy z ruchem narodowowyzwoleńczym?!
Kogoś, kto podłożył bombę, od
której ucierpiał amerykański żołnierz,
nie można nazwać bojownikiem. Według bezstronnej TVN 24 (pożartować nie można?), taki typek zasługuje wyłącznie na miano wstrętnego
i krwiożerczego terrorysty!
H.W.
Cudotwórcy z ZUS
Mam dla watykańskich urzędników od spraw świętych propozycję
godną rozważenia. Otóż proponuję
„BYŁEM
uznać lekarzy urzędników ZUS za
świadków i uczestników cudownych
uzdrowień, dokonujących się w ich gabinetach za wstawiennictwem Jana
Pawła II Wielkiego. Są oni bowiem
wykonawcami woli Ojca Niebieskiego, spełniającego marzenia naszego
Białego Papy o zdrowym i szczęśliwym narodzie. Dowody są nie do obalenia. W trakcie orzekania dokonują
cudownych wręcz uzdrowień w wielu
przypadkach bardzo ciężko chorych
ludzi, pozbawiając ich rent, jedynych
środków na przetrwanie w tym kraju
– rozmodlonym i umiłowanym przez
agentów Stolicy Piotrowej. Pozbawiając ich rent, umacniają ich w wierze
w cudowną, nadprzyrodzoną moc największego z największych Polaków!
Leszek Przygoda, Kraków
Kto ma księdza
w rodzinie...
Stare to, ale aktualne porzekadło.
W roku ubiegłym nowo wyświęcony
ksiądz Krzysztof S. ze Sztumu ukończył wyższe studia teologiczne w Elblągu, no i zdobył tytuł magistra.
Mimo że rodzice Krzysia byli niezamożni, po tzw. promicyjnych uroczystościach odbytych w Elblągu
i Sztumie wyprawili synowi sute przyjęcie dla rodziny, znajomych, no
i miejscowych księży. Nowo wyświęcony ksiądz miał zapewnioną pracę,
nie klepał biedy jak jego ojciec czy
matka. Młody księżulek za rzekomo
skromną pensyjkę kupił sobie wkrótce samochód i pomaga rodzicom. Po
należytym usadowieniu się jako wikary w parafii Nowy Staw zaczął organizować zagraniczne wycieczki dla
wiernych, którzy mają dużo forsy i nie
wiedzą, co z nią robić. Jedna z takich wycieczek nie była tania, bo trzeba było wpłacić ponad 2 tys. zł od
osoby i jeszcze sporo euro, ale stać
na nią było i rodziców księdza...
Uczestnik wycieczki
KSIĘDZEM”
Głośna saga Romana Kotlińskiego – Jonasza
I
II
Prawdziwe oblicze
Owce ofiarami
Kościoła katolickiego
pasterzy
w Polsce
Każdy egzemplarz z podpisem autora.
19
III
Owoce zła
Cena jednego egzemplarza wraz z kosztami przesyłki – 20 zł
Zamówienia prosimy przesyłać pod adresem:
Wydawnictwo „NINIWA”, ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, e-mail: [email protected],
lub telefonicznie (0-42) 630-70-66
Przy zakupie 3 książek
– jedną otrzymujecie Państwo
G R AT I S ! ! !
20
Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r.
CZUCIE I WIARA
NIEPOKORNI SYNOWIE KOŚCIOŁA (15)
Tomasz Cranmer
Po śmierci Williama Tyndale’a dzieło reformacji
w Anglii kontynuowali m.in. Miles Coverdale,
Hugo Latimer, Mikołaj Ridley oraz Tomasz Cranmer.
Ten ostatni zajął wysoką pozycję w Kościele ze względu
na powiązania z Henrykiem VIII – królem Anglii.
Tomasz Cranmer urodził się 2 lipca 1489 r. w Aslecton, w hrabstwie
Nottingham w środkowej Anglii. Studiował w Cambridge, gdzie zdobył wykształcenie filozoficzne i teologiczne.
W roku 1515 uzyskał stopień bakałarza oraz magistra sztuk. Pod wpływem
pism luterańskich przez kolejne trzy
lata studiował Biblię. Studia te w rezultacie doprowadziły go do rozstania z doktryną rzymskokatolicką.
Po wyświęceniu na księdza w roku 1523 Cranmer otrzymał doktorat z teologii. Następnie został mianowany kaznodzieją uniwersyteckim
i profesorem. W styczniu 1530 r.,
jako kapelan królewski i członek królewskiej komisji, udał się do Włoch,
aby pertraktować z papieżem Klemensem VII i cesarzem Karolem
V w sprawie rozwodu Henryka VIII
z Katarzyną Aragońską. Jak podaje Gedeon David Hagstotz, Cranmer był dwukrotnie żonaty: w latach
1510–1512, tj. do czasu śmierci pierwszej żony podczas porodu, oraz w roku 1532, gdy podczas kolejnego spotkania z cesarzem poślubił siostrzenicę Osiandra, teologa luterańskiego. Ten fakt jednak utrzymywał w tajemnicy w czasie nominacji na arcybiskupa, gdy po śmierci Warhama,
W
arcybiskupa z Canterbury, Henryk
VIII mianował Cranmera jego następcą. Później – po wprowadzeniu
„Aktu sześciu artykułów” (1539 r.)
– musiał opuścić żonę.
Tomasz Cranmer był
zwolennikiem reformacji
luterańskiej. Popierał królewski „Akt supremacji”
z 1534 r., odrzucający
zwierzchnictwo papieża,
i występował w obronie
racji króla w sprawie rozwodu. W nawiązaniu do
tekstu z Księgi Kapłańskiej (20. 21) twierdził:
,,Jeśli Bóg orzekł, że jakieś
małżeństwo jest złe, to papież nie może go zrobić
dobrym. Zaniechajcie więc
nieskończonych pertraktacji z Rzymem. (...) Poradźcie się uniwersytetów, one
rozstrzygną tę sprawę lepiej niż Rzym” (Gedeon
David Hagstotz, ,,Filary
reformacji”). Przez ten
pogląd Cranmer umożliwił królowi uznanie małżeństwa z Katarzyną za
nieważne od samego początku. 25 stycznia 1534
edług nauki faryzeuszy, duch
człowieka po jego śmierci unosi
się nad ciałem przez pierwsze
trzy dni. W tym czasie istnieje szansa
przywrócenia zmarłego do życia. Czwar tego dnia duch człowieka zstępuje do Szeolu (Hadesu) i odtąd nie ma żadnej szansy wzbudzenia go do życia. Chyba że... do kona tego Mesjasz.
Kiedy faryzeusze zażądali od Jezusa jeszcze jednego cudu, On odpowiedział: „Pokolenie złe i cudzołożne znaku żąda, ale nie otrzyma innego znaku jak tylko znak Jonasza proroka” (Mt 12. 39). I choć słowa te Jezus odniósł
bezpośrednio do swego zmartwychwstania, to
wcześniej nadarzyła się przecież okazja, o której sprawozdaje 11. rozdział Ewangelii Jana.
Śmiertelnie zachorował niejaki Łazarz z Betanii. Jego siostry, Maria i Marta, posyłają do
Jezusa wiadomość. Pan Jezus nie spieszy się
z pójściem do Betanii. Wie, że „ta choroba nie
jest na śmierć, lecz na chwałę Bożą, aby Syn
Boży był przez nią uwielbiony”. Wyrusza dopiero po dwóch dniach, kiedy wiadomo, że Łazarz już nie żyje. Wskrzeszenie Łazarza nastąpiło po czterech dniach od chwili jego śmierci. Zgodnie z nauką faryzeuszy, duch Łazarza
powinien już wstąpić do Szeolu. Wywołało to
roku ogłosił nowy związek Henryka
VIII z Anną Boleyn.
Cranmer odrzucił poddaństwo
władzy papieskiej. Przyczynił się też
do wydania w 1539 r. Wielkiej Biblii.
Jednak już w 1539 r. stronnictwo
papieskie wydało „Sześć artykułów”
o charakterze antyprotestanckim. Artykuły te przywracały katolicki pogląd
na eucharystię, sposób udzielania komunii, na celibat, naukę o czyśćcu
i praktykę spowiedzi usznej. Cranmer
więc zrozumiałe podniecenie. Sanhedryn zebrał
się na obrady i... wydał wyrok śmierci!
Powtarzające się cuda mesjańskie dokonywane przez Jezusa stały się dla członków Sanhedrynu bardzo kłopotliwe. Wielu ludzi porzuciło ich naukę, wierząc, że Jezus jest Mesjaszem
– dokonuje wielu trudnych do zinterpretowania cudów, Boga nazywa swoim Ojcem, uzna-
uszedł śmierci i represjom tylko dzięki ochronie króla.
Wraz ze śmiercią Henryka VIII
28 stycznia 1547 r. nastał czas sprzyjający dalszym reformom. Przyczynił
się do tego m.in. książę Somerset,
który został ustanowiony regentem
dziewięcioletniego Edwarda VI. Somerset był zwolennikiem reformacji
i tak wpłynął na młodego króla, że
ten sprzyjał planom Cranmera. Już
w tym samym roku parlament przywrócił Wieczerzę Pańską pod dwoma
postaciami, zalegalizował małżeństwa
duchownych i uchylił ustawy o zdradzie i herezji.
Somerset i Cranmer wywarli też
wpływ na używanie języka angielskiego podczas nabożeństw.
Wykorzystując sprzyjające okoliczności, Cranmer zapraszał do Anglii wybitnych naukowców
i duchownych z całej Europy. Wśród nich byli
m.in. Jan Łaski – polski duchowny i możnowładca, który przeszedł
na protestantyzm.
W latach 1548–1550
Cranmer wydał Nowy Testament w tłumaczeniu
Erazma z Rotterdamu
oraz opublikował swoje
poglądy dotyczące sakramentów. W roku 1553
podjął się opracowania
słynnego wyznania wiary
pod nazwą „Czterdzieści
dwa artykuły”. Wyznanie
to – na mocy królewskiego zatwierdzenia – stało
się oficjalnym wyznaniem
wiary Kościoła anglikańskiego. Po późniejszej
modyfikacji przyjęło ono
formę „39 artykułów”.
Niestety, po śmierci
Edwarda VI w 1553 r.
zaistniały okoliczności
tryumfowali. Stali pod krzyżem, drwiąc z ukrzyżowanego. Jednak Jego śmierci towarzyszyły
dziwne znaki na niebie i na ziemi (zob. Łk 23.
44–49; Mt 27. 51–54). To zatrwożyło arcykapłanów i uczonych w piśmie. „Nazajutrz, czyli w dzień po Święcie Przygotowania, zebrali się
u Piłata przedniejsi arcykapłani i faryzeusze,
mówiąc: Panie, przypomnieliśmy sobie, że ten
Cuda mesjańskie (4)
je się z Nim za jedno, łamie rabinackie przepisy dotyczące m.in. sabatu, krytykuje uczonych
w piśmie. Był rywalem religijnych przywódców, którzy idee Boga przekuli na własny poklask i zysk. Niecierpliwie szukali więc sposobu, aby Go zabić. I znaleźli.
Kiedy Jezus udał się z uczniami za potok
Cedrom, Judasz sprowadził tam oddział sług
arcykapłanów i faryzeuszy. „Wtedy (...) pojmali Jezusa”, którego czekało aż sześć procesów. W końcu – w obawie o swoją pozycję
– Piłat uległ żądaniom oskarżycieli i skazał
Jezusa na śmierć krzyżową. Nauczyciele ludu
zwodziciel jeszcze za życia powiedział: Po trzech
dniach zmartwychwstanę. Rozkaż więc zabezpieczyć grób aż do trzeciego dnia, żeby czasem
uczniowie jego nie przyszli, nie ukradli go i nie
powiedzieli ludowi: Powstał z martwych. I będzie ostatnie oszustwo gorsze niż pierwsze”.
Ale pierwszego dnia po sabacie stało się
– zmartwychwstał! Przerażeni tym, co ujrzeli,
strażnicy pobiegli do miasta powiadomić arcykapłanów. Ci po naradzie ze starszymi dali im
sporo pieniędzy, zapewnili bezpieczeństwo
i nakazali rozpowiadać, że uczniowie w nocy
przyszli i wykradli ciało.
niesprzyjające dalszej reformacji. Na
tronie bowiem zasiadła Maria Tudor (1553–1558), córka Henryka VIII
i Katarzyny. Jako gorliwa katoliczka
królowa w krótkim czasie zmusiła
Parlament do przywrócenia katolicyzmu. Zaczęły się prześladowania.
Z jej inicjatywy zamknięto m.in. Cranmera. Najpierw osadzono go w Tower, a w 1554 r. przeniesiono go do
pospolitego więzienia w Oksfordzie.
12 września 1555 r. został osądzony
i jako heretyk skazany na spalenie.
Po pozbawieniu go wszystkich urzędów kościelnych, 14 lutego 1556 r.,
oddany został władzy świeckiej.
Razem z Cranmerem na śmierć
zostali skazani jego przyjaciele: Ridley i Latimer. Kiedy tych dwóch
ostatnich prowadzono na stos, świadkiem tej wstrząsającej egzekucji był
Cranmer. Poddany silnej presji, wyrzekł się swoich przekonań. Mimo
to Maria rozkazała, aby i on został
spalony. Kiedy jednak przed egzekucją zażądano od niego, aby publicznie wyrzekł się protestantyzmu,
Cranmer potwierdził wszystkie wcześniej głoszone idee reformacji.
Cranmer został spalony na stosie 21 marca 1556 r. w Oksfordzie,
w tym samym miejscu, gdzie pięć miesięcy wcześniej spłonęli jego przyjaciele – biskupi Ridley i Latimer.
W krótkim okresie panowania Marii
Tudor na stosach spalono ponad dwustu innych zwolenników reformacji,
a wielu zostało zmuszonych do ucieczki z kraju. Królowa zyskała przydomek Marii Krwawej.
Odważne męczeństwo Latimera,
Ridleya, Cranmera i ponad dwustu
innych ostatecznie przekonały Anglików co do prawdziwości ich poglądów. Rozpalone stosy tak naprawdę
spaliły rzymską reakcję, a Anglia powróciła do prawdziwego, biblijnego
chrześcijaństwa.
BOLESŁAW PARMA
Żadne jednak działania ludzkie nie mogły powstrzymać rozwoju wydarzeń. Tylko
w jednym dniu – Zesłania Ducha Świętego
– zostało pozyskanych i ochrzczonych ok.
trzech tysięcy dusz (zob. Dz 2. 41).
Jakie skutki dla samego Jezusa i całego
ludu przyniosły cuda mesjańskie? Pierwszy
cud mesjański (uzdrowienie trędowatego)
spowodował rozpoczęcie badania osoby Jezusa pod kątem jego mesjańskiej godności.
Skutkiem badania drugiego cudu mesjańskiego (uzdrowienie głuchego od urodzenia)
było orzeczenie uczonych w piśmie, że Jezus nie jest Mesjaszem, a raczej człowiekiem
opętanym przez demona. Po trzecim cudzie
mesjańskim (uzdrowienie ślepego od urodzenia) postanowiono wyrzucić z synagogi każdego, kto rozpozna w Jezusie Mesjasza. Skutkiem czwartego cudu mesjańskiego (wzbudzenie z martwych Łazarza) było podjęcie
decyzji o skazaniu Jezusa na śmierć.
To, co jest znakiem dla ludzi otwartego
i szczerego serca, u pożądliwych i pysznych będzie rozniecać gniew. Kto szuka tylko swego, jak mówi Pismo, nie dojrzy Źródła życia.
Opracowała MARIA BIAŁKOWSKA
(na podst. myśli Arnolda Fruchtenbanna)
Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r.
sytuuje ruiny Sodomy i Gomory bądź
to poniżej płytkich wód południowej
części Morza Martwego, które pokrywają biblijną dolinę Leśną (hebr. Siddim), bądź to w okolicach cmentarzyska Bab edh-Dhara na południowy
wschód od Morza Martwego, gdzie
odkryto szczątki 50 tys. ludzi.
Jest rzeczą możliwą, że biblijne
opowiadanie nawiązuje do zapalenia
się złóż ropy naftowej i gazu ziemnego. Badania, jakie przeprowadzo-
NIEŚWIĘTE PISMO
Słone miasta
ponad wszelką wątpliwość zlokalizować położenia tych miast, ich istnienia w odległej przeszłości nikt już na
ogół kwestionuje. Spory ucięła tabliczka klinowa odnaleziona w Ebla w Syrii, znana jako Eblacki Atlas Geograficzny (ok. 2250 r. p.n.e.), zawierająca spis 290 miejscowości zlokalizowanych w biblijnej krainie Kanaan. Pozycja nr 211 na tym spisie to „Sodoma”. Kontrowersje co do Sodomy
i Gomory, sprowadzają się współcześnie do pytania: kto (lub co) tak
naprawdę zniszczył te miasta? Karzący Bóg czy naturalny kataklizm?
W przeszłości mylnie mniemano, że powstanie Morza Martwego
należy łączyć ze zniszczeniem Sodomy i Gomory. Badania geologiczne
wykazały, że powstanie tego jeziora
jest znacznie starsze niż opisana w Biblii katastrofa. Już bowiem w okresie trzeciorzędu dzisiejsza dolina Jordanu, opadająca gwałtownie z północy na południe, zajęta była przez
wielkie jezioro, którego pozostałością są trzy jeziora: El-Hule, Galilejskie i Martwe. Współczesna archeologia
S
no w pobliżu Dżebel Usdum w okolicy Morza Martwego, stwierdziły tam
liczne ślady ropy naftowej i jej pochodnych. Przypuszczalnie przyczyną gigantycznego pożaru, który zniszczył dolinę Siddim, było uderzenie
pioruna lub trzęsienie ziemi, gdyż
jest to teren aktywny sejsmicznie. Ostatnie wielkie trzęsienie ziemi w tym rejonie
w 1927 r. pochłonęło ok. 500
osób. Według geologa
F. Clappa, do zniszczenia Sodomy, Gomory i trzech innych miast
tare przysłowie o psującej się rybie oddaje prawdę, że w zdemoralizowanych społeczeństwach
w najgorszym stanie są elity i że to one pociągają
za sobą resztę. Powiedzenie to może także dowo dzić, że upadek zaczyna się w sferze myśli.
Osoby, które boleśnie doświadczyły zgubnych skutków religijnego czy też ideologicznego
omotania, skłonne są przypuszczać, że nie ma już nic bardziej
zgubnego od obezwładniającej
myśli doktryny i przywódców duchowych. Niestety, degeneracja życia spowodowana indoktrynacją nie jest jedynym nieszczęściem, jakie może
nas spotkać. Zamęt w myśleniu i postrzeganiu może
być także spowodowany nadzwyczajnym przypływem gotówki, popularności lub władzy.
Dlaczego grupuję te trzy – różne przecież – czynniki? Przede wszystkim dlatego, że one stawiają nas ponad społeczną przeciętnością. Sprawiają, że pod ich wpływem możemy zacząć postrzegać siebie jako kogoś wyjątkowego, szczególnego, lepszego od innych, przeznaczonego (przez los, opatrzność?) do wypełniania jakichś wyjątkowych zadań.
Niestety, jako ludzie jesteśmy istotami niezwykle
kruchymi. Wystarczy byle wypadek, marny zbieg okoliczności, a już umieramy bądź chorujemy. Podobnie
jest z naszym myśleniem. Czasem zakłócenia wywołuje jakaś nowa idea, która rozpala nasze myśli, czasem
(tzw. Pentapolis) doszło w sytuacji,
w której płyta tektoniczna doliny Jordanu osadziła się w miejscu. Ruch ten
albo trzęsienie ziemi zwiększyło ciśnienie w zbiornikach ropy, gazu
i smoły ziemnej, powodując ich wyrzucenie w górę wzdłuż uskoku tektonicznego, zaś na powierzchni iskra
albo ogień zapaliły te łatwopalne substancje. Potem płonąca masa spadła
na wszystko niczym deszcz „ognia
i siarki”. To odległe wydarzenie z epoki wczesnego brązu z pewnością pobudziło religijną refleksję wielu ludzi, a nawet – czego świadectwem jest
Biblia – całych pokoleń. Dlaczego doszło do katastrofy, która zniszczyła
krainę tak piękną jak „ogród Pana”
(Rdz 13. 10)? W interpretacji biblijnej stało się to z powodu niegodziwości jej mieszkańców.
Legenda o żonie Lota, która zamieniła się w słup soli, powstała natomiast w związku z przypominającą ludzką postać bryłą soli na „Górze Sodomy” (Dżebel Usdum). Góra ta, wysoka na 200 m i długa na
kilka kilometrów, zbudowana
jest z soli krystalicznej. Erozja wyrzeźbiła w niej dziwaczne kształty i pinakle.
W jednej z nich tradycja
upatrzyła „żonę Lota”. Wyobraźnia ludowa często łączyła nietypowe kształty gór i kamieni z legendami (w Polsce podobne legendy mają np. Giewont czy Prządki
k. Krosna). Tak też Grecy doszukiwali się Niobe w pewnej skale, przypominającej formą człowieka.
„Słup soli” to również metaforyczne określenie zniszczenia.
W Kanaanie istniał zwyczaj, że
zniszczone miasta posypywano solą w celu ich definitywnego wyniszczenia (Sdz 9. 45, Ps 107. 34;
So 2. 9). Podobnie czyniono
w Babilonie...
ARTUR CECUŁA
zaimponuje nam jakiś człowiek, którego zaczynamy uważać za wyrocznię. Innym razem gwałtownie rosnące dochody, fakt, że zaczynamy być rozpoznawani na ulicy,
albo sytuacja, w której możemy kierować innymi, zupełnie przewracają nam w głowach. Dlatego jak oka w głowie powinniśmy strzec swoich myśli i wyobrażeń o sobie.
Wystarczy rozejrzeć się dookoła, aby zobaczyć prawdziwe
cmentarzysko ludzi, którym sukces poważnie zaszkodził. Oni jeszcze żyją, ale są już nieprzydatni,
zagubieni i samotni. Wzbudzają czasem szyderczy śmiech
swoimi pretensjami i nadęciem. Przykładem dobrze znanym jest Lech Wałęsa, którego los i zbieg okoliczności
wyniósł ponad przeciętność, a zepsuły media, pochlebcy
i sponsorzy. Kiedy słucha się jakichkolwiek jego wystąpień,
nie można otrząsnąć się z wrażenia, że zupełnie się zagubił, że nie widzi własnej śmieszności, że zatracił proporcje.
Taki los może jednak spotkać nie tylko wielkich, ale
większość z nas, bo większość doświadcza od czasu do
czasu awansów i sukcesów. Jedynym ratunkiem przed
samozaczadzeniem jest wówczas spojrzenie na siebie
z tzw. lotu ptaka, poczucie humoru i autoironia. Dobrze jest też mieć przyjaciół, którzy w porę sprowadzą
na ziemię. Musimy mieć świadomość, że świat nie kręci się wokół nas, że tak naprawdę niewiele się zmieniło, bo nadal jesteśmy mali i bezbronni wobec życia,
a nawet samych siebie.
MAREK KRAK
ŻYCIE PO RELIGII
Psucie od głowy
21
Rozmowa z filozofem,
profesor Marią Szyszkowską
– W polskim życiu publicznym brakuje głosu twórców. Jeszcze przed kilkunastu laty można
ich było często usłyszeć i zobaczyć, bo pytano ich o zdanie.
– Twórcy zamknęli się w swoich
domach, odcięli się od problemów
nękających społeczeństwo. Przestali się czuć odpowiedzialni za innych.
W powieściach Żeromskiego są zarysowane dzieje życia bohaterów mających poczucie odpowiedzialności
za innych. Taka postawa była czymś
normalnym dla wielu artystów i intelektualistów.
– Dlaczego teraz jest inaczej?
– Zaczęły się bardziej liczyć powiązania i wzrosła interesowność.
Rozmaite koterie polityczne wpływają na losy twórców. Wielu z nich
boi się niepoprawności politycznej.
Dążenie do rozgłosu jest coraz powszechniejsze.
Ty m c z a s e m
przed laty głos
Fot. Krzysztof Krakowiak
J
eden z mieszkańców Pom pei – miasta zalanego la wą podczas wybuchu We zuwiusza w 79 r. – napisał na
ścianie swojej willi – „Sodoma
i Gomora”. Ile jest prawdy, a ile
legendy w biblijnej historii zniszczenia tych miast?
Krytycy XIX-wieczni uważali opowieść o Sodomie i Gomorze za baśń
wymyśloną po to, żeby straszyć nią
ludzi. Mimo że wciąż nie udało się
SZKIEŁKO I OKO
i uczonych. Ci ostatni z kolei boją
się powiedzieć coś, co będzie pozostawało w sprzeczności z poglądami
hierarchów. Kiedyś wiele ważył głos
Iwaszkiewicza czy Kałużyńskiego.
A w ostatnich latach trudno się było nawet dowiedzieć, co o tej lub innej sprawie myślał pan Kałużyński.
Skądinąd wiem, że chciał pisać felietony do „FiM”, ale tygodnik „Polityka” mu tego zabronił.
– To prawda. Widać też taką
prawidłowość: dziennikarze rzadko pytają o cokolwiek intelektualistów. Natomiast po komentarz
do każdego wydarzenia biegnie
się do biskupów: Pieronka, Życińskiego i Gocłowskiego.
OKIEM HUMANISTY (153)
Sumienia narodu?
twórców był bardzo mocno słyszany, liczono się z ich zdaniem. Demokracja jest związana z kultem tego, co powszechne, przeciętne. Twórcy to osoby, które wybijają się ponad przeciętność. Zapewne dlatego
obecnie nie ma dla nich miejsca.
– Trzeba jednak stwierdzić,
że ciągle zdarzają się wyjątki od
tej reguły. Takim przykładem jest
z pewnością senator Kazimierz
Kutz, reżyser i polityk. Można się
z nim czasem nie zgadzać, ale nie
sposób nie docenić, że jest odważny i myślący niezależnie.
– To prawda, ale senator Kutz
jest, niestety, wyjątkiem. Większość
intelektualistów milczy. Trudno mi
na przykład zrozumieć, dlaczego
uczeni i artyści zachowują milczenie wobec skandalu, jakim jest
udział Polski w wojnie i w okupacji Iraku. W odróżnieniu od wielu
intelektualistów na Zachodzie – polscy pozostają obojętni wobec tej
sprawy. Nie podpisują apeli, nie
biorą udziału w manifestacjach.
Można odnieść wrażenie, że teraz,
w katolickim państwie wyznaniowym, panuje o wiele większy lęk
niż w czasach PRL, które teraz nazywa się okresem zniewolenia.
– Ci, którzy nie chcą milczeć,
płacą wiele za swoją odwagę. Nobliści: Czesław Miłosz i Wisława
Szymborska zostali zaatakowani
brutalnie za to, że opowiedzieli
się za Marszem dla Tolerancji.
– Mam wrażenie, że obecnie
Kościół zajmuję taką rolę, jaką kiedyś zajmowali intelektualiści. Kościelne autorytety wyparły artystów
– Obok nich, od czasu do czasu pyta się jeszcze o opinię socjologów. Ale oni nie tyle wypowiadają
własne opinie, ile interpretują badania opinii publicznej. Niedawno
totalnie skompromitowane. A więc
znowu wracamy do kwestii tego, co
przeciętne, co średnie, co typowe.
Tymczasem w polskiej tradycji było
bardzo mocno zakotwiczone dążenie do tego, co ponadprzeciętne.
„Ponad poziomy wylatuj” – pisał poeta. Zostaliśmy zduszeni przez to,
co przeciętne i kościelne.
– Zamiast twórców w polityce pojawiają się osoby popularne: sportowcy, bohaterowie programów telewizyjnych, seriali.
Może to taki znak czasu?
– Owszem, za uprawianie polityki biorą się piosenkarze i bohaterowie „Big Brothera”. Ale popularna twarz to za mało. Istotne znaczenie ma, czy ktoś jest obdarzony
cechami charakteru i zdolnościami,
które predestynują go do określonej roli. I czy polityka, umiejętność
myślenia kategoriami ogółu stanowi jego pasję.
– Czy polityką powinni zajmować się zawodowcy?
– Niekoniecznie, nie ma bowiem
studiów, które kształciłyby polityków.
Z politykiem jest trochę tak jak z pisarzem – pewnych rzeczy nie można się nauczyć w szkole. Podobnie
jak pisarzem, tak i politykiem nie
można zostać w wieku lat dwudziestu. Niezbędna jest życiowa mądrość,
doświadczenie i wiedza, której nabywa się w ciągu dziesiątków lat.
Rozmawiał ADAM CIOCH
22
Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r.
NASZA RACJA
ZEBRANIA APP RACJA
Andrychów – 18.11, godz. 16, ul. Lenartowicza 7 (klub osiedlowy), e-mail: [email protected];
Augustów – Bogdan Nagórski, tel. 601 815
228;
Bełchatów – Marek Szymczak, tel. 603 274
363; [email protected];
Będzin – zebrania w trzeci pn. każdego m-ca,
godz. 18, ul. Małachowskiego 29;
Białystok – zarząd wojewódzki, ul. Wyszyńskiego 2, lok. 309 (DH „Koral”), dyżury: pn.–czw.
w godz. 16–18;
Bielsk Podlaski – ul. Brańska 123, Stanisław
Łaźna, tel. 730 28 70 – wypożyczalnia książek
o charakterze historyczno-religijnym;
Brzeg – zebrania w każdy ostatni czwartek
miesiąca, godz. 18, restauracja „Laguna” (przy
obwodnicy). Zenon Makuszyński, tel. 696 078
240;
Busko Zdrój – 21.11, godz. 16, Pensjonat „Willa Ewa”, ul. Kusocińskiego 4a (obok stadionu);
Kamil Oliwkiewicz, tel. 600 121 793; [email protected];
Bydgoszcz
1. Zarząd Miejski APPR w Bydgoszczy informuje wszystkich członków i sympatyków
o zmianie adresu. Zapraszamy wszystkich na
ul. Garbary 24. Dyżury w każdy czwartek
godz.17–19;
2. 14.11, godz. 17 – zebranie na ul. Gdańskiej
76 (siedziba TPD) obok dawnej siedziby. Zapraszamy wszystkich w celu omówienia ważnych spraw partyjnych;
Chełm – 19.11, godz. 12, ul. Emilii Plater 28.
Kontakt: Z. Pierściński, tel.: 501 711 386;
Cieszyn – tel.: 661 210 589; 609 784 856;
Częstochowa – zebrania w pierwszy wtorek
m-ca, al. NMP 2, lokal Ogólnopolskiego Zrzeszenia Emerytów i Rencistów; dyżury: każdy
wtorek, godz. 17–19; kontakt: Andrzej Bąk, tel.
502 085 148; Maciej Kołodziejczyk, tel. 601
505 890;
Dąbrowa Górnicza – zebrania w każdą trzecią środę m-ca, godz. 17 w siedzibie Polskiego Związku Wędkarskiego przy ul. Wojska
Polskiego 35;
Gdańsk – kontakt tel. do powiatu gdańskiego:
508-639-947;
Gdynia – kontakt tel. 606 924 771;
Gliwice – 14.11, godz. 17, Rynek EMPiK – zebranie sprawozdawczo-wyborcze.
Obecność obowiązkowa. Kontakt: Andrzej Rogusz, e-mail: [email protected], tel. 600 267 076;
Gniezno – 12.11, godz. 17, ul. Sienkiewicza 15
(wejście w dużej bramie) – zebranie członków
i sympatyków APPR z Gniezna i powiatu;
Gorzów Wlkp. – Czesława Król, tel. 889 054
353;
Grudziądz – zebrania APPR w każdy piątek
o godz. 17, ul. Pułaskiego 10A/18; kontakt:
E. Poraziński, tel. 603 703 904; T. Nowaczyk,
tel. 605 924 182;
Gubin – Mirosław Sączawa, tel. 600 872 683;
Jastrzębie – 26.11, godz. 17, ul. Jasna, bar
Caro – zebranie członków i sympatyków APPR;
Jelenia Góra – 26.11. godz. 16, ul. 1 Maja 67
– siedziba Unii Pracy;
Kalisz – Stanisław Sowa, tel. (62) 753 08 74;
Katowice – ze względów finansowych dyżury zostały zawieszone do odwołania. Telefony
kontaktowe: Ryszard Pawłowski – przewodniczący, tel. 203 20 83, 606 202 093; Andrzej
Sibiga – członek zarządu, tel. 203 16 39;
Kielce – dyżury we wtorki, godz. 14–18,
ul. Warszawska 6 p. 7; tel. (41) 344 72 73;
Józef Niedziela, tel. 609 83 80; [email protected];
Kluczbork – Dariusz Sitarz tel. (77) 414 20 47
Kołobrzeg – dyżury członków zarządu powiatowego w każdy czwartek w godz. 16–18
w siedzibie, ul. Rybacka 8; tel. 505 155 172;
Konin – kontakt: Zbigniew Górski, tel. 601
735 455:
Kostrzyn – Andrzej Andrzejewski 502 076
244
Legnica – 16.11, godz. 17, ul. Mickiewicza 21
(siedziba SLD) – zebranie członków i sympatyków;
Łowicz – Mirosław Iwański, tel. 837 78 39;
Łódź – dyżury w pn. i śr. w godz. 15–17, ul.
Próchnika 1, pok. 307; kontakt: Małgorzata
Majdańska, tel. 501 075 836;
Mysłowice – druga sobota każdego m-ca
w Brzęczkowicach, lokal „Alf” (naprzeciwko
Mini Kliniki) o godz. 17; Remigiusz Buchalski,
tel. 508 496 086;
Niemodlin – Bogdan Kozak, tel. 694 512 707;
Nowa Sól – Mieczysław Ratyniak, tel. (68)
388 76 20;
Nowy Tomyśl – Barbara Kryś, tel. (68) 384
61 95;
Nysa – Andrzej Piela, tel. (77) 435 79 40;
Opatów – (15) 868 46 76;
Opole – Stanisław Bukowski, tel. (77) 457
49 04;
Ostrowiec Świętokrzyski – kontakt: Arkadiusz
Frejlich, tel. 506 516 850;
Piła – 23.11, godz. 17, restauracja „Hades”
– zebranie członków i sympatyków z Piły i powiatu; Henryk Życzyński, tel. (67) 351 02 85;
Pińczów – kontakt: tel. 888 656 655;
Płock– tel. 603 601 519;
Poznań – Kontakt: Witold Kayser (61) 821 74
06. Koordynator na powiaty jarociński, pleszewski i krotoszyński – Marcin, tel. 692 675 579.
Powiat słupecki – Włodzimierz Frankiewicz,
tel. 692 157 291. Zapraszamy chętnych do tworzenia kół partii;
Radom – Maciej Tokarski – przewodniczący
Koła APPR w Radomiu, tel. 660 687 179;
Rybnik – Janusz Wiśniewski, tel.(32) 425 17
76, 503 343 275; e-mail: [email protected];
Rzeszów – spotkania w drugi i ostatni poniedziałek m-ca, godz. 16, pub „Korupcja”, ul.
Króla Kazimierza 8 (boczna od Słowackiego),
tel. 606 870 540, (17) 856 19 14;
Sandomierz – Szymon Kawiński; tel. (15) 832
05 42;
Sanok – kontakt: Klaudiusz Dembicki, e-mail:
[email protected], tel. 606 636 273;
Siedlce – zebranie członków i sympatyków
APPR w każdy pierwszy piątek miesiąca o godz.
17 w barze SMACZEK, ul. Kazimierzowska 7.
Kontakt: Marian Kozak, tel. 606 153 691, adres: Siedlce 6, skr. poczt. 9;
Skarżysko-Kamienna – Wiesław Milczarczyk,
tel. 693 424 226;
Słupsk – kontakt: 505 010 972;
Sosnowiec – trzecia środa m-ca, godz. 17,
ul. Urbańska 21a, siedziba Stowarzyszenia
„Uniezależnienie”, kontakt: 297 72 65 (Maria
Kaleta);
Starachowice – (41) 274 15 76;
Stargard Szczeciński – 13.11, godz. 12,
ul. Sadowa – piknik RACJI. Zapraszamy! Punkt
informacyjny APPR, ul. Sadowa 4; Marian Przyjazny, tel. 601 961 034;
Staszów – Dariusz Klimek, tel. 606 954 842;
Szczecin – dyżury członków zarządu wojewódzkiego i miejskiego APPR w Szczecinie w każdą sobotę w godz. 10 – 13 przy ul. Włościańskiej 1, tel. 483 77 54;
Tarnowskie Góry – Bożena Wrona, tel. 603
068 881, Bogdan Kucharski, tel. (32) 384
91 77;
Tarnów – Bogdan Kuczek, tel. (14) 624
27 93;
Toruń – 23.11, godz. 17, ul. Gagarina 152,
Kuchnia Latino „Nazca” (wejście po schodach
od ul. Łukasiewicza) – spotkanie członków
i sympatyków. Temat spotkania: podsumowanie wyborów prezydenckich i przyjęcie strategii działania w województwie kujawsko-pomorskim. Istnieje możliwość nabycia antyklerykalnego kubka. Kontakt: przewodniczący Stanisław Gęsicki, tel. 508 086 487. Zapraszamy
wszystkich zainteresowanych również spoza
Torunia;
Turek – 21.11, godz. 18, ul. Nowa (bar „Kuba”) – zebranie członków i sympatyków z Turku i powiatu. Kontakt: Wiesław Szymczak, tel.
609 795 252;
Tychy – dyżury w środy, godz. 17–19, ul. gen.
Grota-Roweckiego 10, zebranie ogólne co drugi wtorek m-ca, godz. 18;
Wałcz – zebrania w każdy pierwszy piątek
m-ca, godz. 17, ul. Dworcowa 14; Józef Ciach,
tel. 506 413 559;
Warszawa – zarząd Koła APPR zaprasza członków i sympatyków na zebrania Koła Warszawy, które odbywają się w każdą pierwszą środę miesiąca przy ul. Długiej 29, sala na I piętrze. Kontakt: Mariusz Grabek, tel. 605 350 793
lub Krzysztof Mróź, tel. 608 070 752;
Wrocław – w środy, godz. 16–18, zapraszamy sympatyków APPR do klubu przy ul. Zelwerowicza 4. Roman Szwarc, tel. (71) 394 90
12, 692 049 488;
Zielona Góra – Bronisław Ochota, tel. 0 602
475 228
Zawiercie – zebrania w pierwszy wtorek
m-ca; kontakt: Daniel Ptaszek, tel. 508 369 233;
Żary – Andrzej Sarnowski, tel. 507 150 177;
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
Metamorfozy Partii Obciachu
Szła jak burza. Od sukcesu do sukcesu. Miała miłość elit, obywateli i mediów. Prezydenta Tuska
i premiera z Krakowa, łaskawie
spoglądających z billboardów na
SWÓJ lud. Była jak współczesny
król Midas. Wszystko zmieniała
w poparcie. Sondażowe słupki rosły. Procenty uderzały do głowy.
Nic nie zapowiadało klęski.
Aż nadszedł czarny wrzesień. Zaraz potem październik. Czerwony od
krwawych łez Platformy Obywatelskiej. Zaczęło się polowanie. Anno
Domini 2005.
O roku ów! Podział łupów znowu bez PO. Nie, żeby nie chciała.
Głupio wyszło. Zapędziła się w kaczy róg Opozycji. Złożonej z niedoszłych marszałków, ministrów, wojewodów, prezesów. Już byli w ogródku. A tam żadnej gąski. Same kaczki. Zamiast grzecznie się witać, bezczelnie przypominały, kto wygrał wybory. Dyktowały warunki. Brały, co
chciały. Dawały resztki. Z pańskiego stołu. Przepędzały Gronkiewicz-Waltz z zespołu negocjacyjnego.
Marcinkiewicz, niby układny i spolegliwy, pokazał rogi. Skandal. Do tej
pory pokazywał Rokita. Tusk się
uniósł. Nie tyle honorem, co z piaskownicy. Zabrał zabawki i zmienił
PO w Przegraną Opozycję. Najbardziej cierpi Rokita, który przed wyborami już przecież uczył się angielskiego, bo premierowi wypada choć
trochę kumać. Upadek z wysokiego
konia jest boleśniejszy. Będzie tworzył gabinet cieni. Woli być premierem zombi niż żadnym. Przyzwyczaił się do tytułu. Nie zniósłby amputacji. Na razie w PO jest jeden cień.
Został z Donalda. Z resztą będzie
kłopot. Nikt nie lubi grzać ławy rezerwowych. Zwłaszcza bez możliwości wejścia do gry. Marcinkiewicz
i bez paktu z Rokitą dostanie upragnione wotum. Dopomoże Samoobrona, LPR i PSL. Tanio biorą za
poparcie. Trochę dyrektorskich stołków w agencjach rolnych, wojewoda
lub wice dla Aumillera, 1000 zł becikowego dla każdej matki Polki.
Z czasem cena wzrośnie. Pierwsze
podwyżki będą przy uchwalaniu budżetu. Wtedy do akcji wkroczy Rokita. Pogada z Marcinkiewiczem jak
premier z premierem. Cieni z rządu
RP. Gdzie Rokita nie może, tam
Gronkiewicz-Waltz pośle. Przystanek:
Radio Maryja. Ojciec Rydzyk pomoże w negocjacjach. Dogadają się dla
dobra IV RP, ich RP.
Podział PO, zażegnany przez zrobienie Rokity wickiem, odżyje na nowo. Wcielenie Przegrana Opozycja
upadnie z braku dostępu do konfitur. Jej miejsce zajmie Przetarg Odroczony. Gabinet cieni, błędny jako
koncepcja opozycyjności, sprawdzi się
jako gra wstępna. PO przejdzie kolejne metamorfozy. Przetarg Odroczony poprzez Pragnienie Odnowy
uczyni z Przegranej Opozycji Przyszłe
Ogniwo. Rządu PiS. Tusk wejdzie
w smugę cienia. Jan Władysław, niegdyś Maria, w światłość. Nie wiekuistą. Roztaczaną przez Opus Dei. Rozpocznie się era rządów koalicyjnych.
Premier i Marszałek Sejmu będą przechodni. Prezydent – rotacyjny. Konstytucję zastąpi Pismo Święte. Ustawy będą sprawdzane pod względem
zgodności z prawem kanonicznym, naturalnym i konkordatem. Prezesem
Trybunału Biblijnego zostanie Zoll.
Wypróbowany w ogniu walki o klerykalną Polskę. Test na prawomyślność
zaliczył w 1997 roku, odrzucając liberalizację ustawy antyaborcyjnej. Jako
sprzeczną z Konstytucją RP. Zgłosi go
PO. W uznaniu zasług. Jak Nowosielskiego do Trybunału Stanu. Nigdy
dość kompromitacji. Partia Obciachu.
W ramach podziału obowiązków
partia Rokity będzie realizować zmodyfikowaną wersję koncepcji 3 razy
15. Piętnaścioro dzieci z piętnastoma zasiłkami na piętnastu metrach
kw. mieszkania na rodzinę. Dodatkowo najwyższa stawka PIT – 45 proc.
– i piętnaście na kościół. Liberalna
Polska uzna PO za Przekręt Oczywisty. Ostatecznie rozwiązana, odzyska obywatelstwo w objęciach Wielkich Bliźniąt. W kolejnych wyborach
wystartują zgodnie pod szyldem Prawo i Sprawiedliwość Obywatelska.
Ostatnie kuszenie Rokity.
JOANNA SENYSZYN
Co z tą lewicą?
Polsce potrzeba odważnej, ideowej lewicy, podpartej naukową myślą ideologiczną – to jeden z głównych wniosków konferencji „Między kapitalizmem a socjalizmem”, jaka odbyła się pod koniec października w Kuźnicy na Helu.
Zorganizowana przez prof. Marię Szyszkowską, dzięki finansowej pomocy Fundacji im. Róży Luksemburg, zgromadziła kilkudziesięciu przedstawicieli nauki, polityki i mediów, którzy przez dwa dni dyskutowali o różnych aspektach lewicowości oraz
sytuacji Polski w obliczu dzikiego kapitalizmu. Prof. Andrzej Bałandynowicz z UW mówił o przestępczości ekonomicznej i nowym podejściu do karania przestępców, dr Joanna Gwiazdecka, reprezentująca fundację, o różnicach między minionym
i obecnym systemem, a prof. Zdzisław Ples – o stosunkach pracy w czasach biblijnych i kształtujących się już wtedy prawach pracownika. Mówiono też m.in. o wartościach, teorii demokracji. Teresa Jakubowska przedstawiła natomiast w zwięzły i zrozumiały sposób systemy podatkowe jako element funkcjonowania państwa, a także wady podatku liniowego.
Wiele czasu poświęcono problemowi świeckości państwa. O roli mitów w społeczeństwie mówił Czesław Janik, prezes stowarzyszenia Neutrum – mit moralności Kościoła i prawicy, mit niemoralności lewicy, mit konkordatu... itd. Jan Barański, przewodniczący Partii RACJA, przedstawił doświadczenia polityczne w ostatnim czasie, zwłaszcza z okresu wyborów
parlamentarnych. Większość zebranych zgodziła się co do tego, że Polska obecnie nie jest krajem neutralnym światopoglądowo. Swoją znaczącą rolę odgrywają w tym i polskie media. Redaktor Mikołaj Frydrychowicz zadał pytanie – „wróg czy
sprzymierzeniec”? I czy oby polskie... O niezależności i rzetelności mediów w sytuacji, gdy większością z nich rządzą zagraniczne koncerny, chyba możemy zapomnieć. Jest rzeczą zrozumiałą, że będą reprezentowały te środowiska, które gwarantują im zysk, a lewica na pewno takim nie jest. Podkreślono, że na tym polu pozytywnie wyróżnia się m.in. tygodnik „Fakty i Mity”, jako jeden z nielicznych faktycznie polskich tytułów, który nie boi się kontrowersyjnych tematów, a także niezależny portal Lewica.pl. Za niezbędne uznano też stworzenie sprawnego systemu informacji medialnej dla środowisk lewicowych. Ich współpraca stała się tematem do kolejnej części dyskusji. Pod patronatem prof. Szyszkowskiej powstaje bowiem
projekt zgrupowania różnorakich inicjatyw politycznych i społecznych ideowej lewicy dla lepszego oddziaływania na społeczeństwo, ale przy zachowaniu ich odrębności i wyrazistości.
W czasie konferencji nie zabrakło elementów twórczości literackiej. „Miniatury”, krótkie utwory literackie, zaprezentował
Jan Stępień, pisarz i rysownik, a prywatnie mąż Marii Szyszkowskiej. Natomiast ostatniego dnia promowano książkę zbiorowego autorstwa, pt. „Oczekiwane wartości w polityce”, będącą podsumowaniem podobnego spotkania z Kuźnicy, które
odbyło się rok wcześniej.
Oficjalne dyskusje, jak i te kuluarowe rozmowy, stanowiły dla uczestników okazję do wymiany często rozbieżnych poglądów. Ważne jest to, że udało się odpowiedzieć na kilka ważnych pytań o stan polskiej lewicy oraz w pewnym stopniu
wypracować pomysły na dalsze działanie, łączące doświadczenie środowisk politycznych z myślą ideologiczną, prezentowaną przez przedstawicieli nauki.
DANIEL PTASZEK
Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r.
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE
anim kostucha stanie
w naszych progach, warto pomyśleć, co mamy do
przekazania potomnym, czyli jaki napis zamieścilibyśmy na własnym nagrobku.
Czy chcecie, aby inni wam wyryli w marmurze jakieś tradycyjne
„Pokój jego duszy”, „Bóg tak chciał”
albo inny banał? Są tacy, co nie chcą
i w Internecie zawczasu dzielą się
pomysłami. Ktoś zamiast banalnego „Spoczywaj w pokoju” woli dowcipny cytat z Krzysztofa Daukszewicza: „I to nie powód do gorzkich
łez. / I niechaj życie trwa. / Chyba
że w niebie też piwo jest / a jeszcze
lepiej dwa”.
Głęboko wierzący miłośnik trunków napisałby sobie: „Tu leży Pijak
Wielki, co gdy na Sądzie Bożym stanie i Pan go spyta: »Cóżeś robił
w życiu?«, on pokornie odpowie:
»Piłem Panie«”.
Z
– Wróbelek na gałęzi siedzi czy kuca?
– Kuca, bo jakby siedział, toby mu nóżki
zwisały.
¤¤¤
– Jaki jest najszybszy ssak na ziemi?
– Gepard.
– A najszybszy ptak?
– Ptak geparda.
¤¤¤
– Czym się różni początek XX od początku
XXI wieku?
– Tym mianowicie, że na początku XX trzeba było rozchylić pantalony, żeby zobaczyć pośladki, a na początku XXI trzeba rozchylić pośladki, żeby zobaczyć majtki.
¤¤¤
– Jaka jest najtańsza dziwka w Polsce?
– Totolotek, bo za 1,20 zł masz 6 numerków i jedno ciągnięcie.
¤¤¤
– Jak się nazywa katar z dwóch dziurek
naraz?
– Bismarck.
¤¤¤
– Jak nazywa się żona Herkulesa?
– Frau Kules.
¤¤¤
– Jak Królewna Śnieżka budzi krasnoludki?
– Seven Up!
¤¤¤
– Jak się nazywa rosół z wielu kur?
– Rosół, skurwielu!
¤¤¤
– Jak najłatwiej zabić strusia?
– Przestraszyć go na betonie.
– Jaka jest największa anomalia fizjologiczno-polityczna?
– Członek z ramienia wysunięty na czoło.
¤¤¤
– Czym się różni teściowa od coca-coli?
– Niczym! Jedno i drugie dobre, jak zimne.
¤¤¤
– A teściowa od fiata 126p?
– Też niczym. Jak nie trzaśniesz, to się nie
zamknie.
¤¤¤
– Jak się nazywa mały Rosjanin?
– Mikrusek.
¤¤¤
– Czym się różni węgiel kamienny od kamienia węgielnego?
– Tym samym, co picie w Szczawnicy od
szczania w piwnicy.
¤¤¤
– Kto był pierwszym lotnikiem?
– Adam. Pierwszy przeleciał Ewę.
¤¤¤
– Co to jest: wisi u sufitu i grozi?
– Żarówka firmy OSRAM!
¤¤¤
– Co to jest apatia?
– Stosunek do stosunku po stosunku!
¤¤¤
– Kto to jest mąż?
– Zastępca kochanka do spraw finansowo-gospodarczych.
¤¤¤
– Która laska jest najbardziej aerodynamiczna?
– Ta, która nie stawia żadnego oporu.
23
PLOTKOWISKO
Jestem u Małej
Ktoś, kto źle znosi samotność,
zostawiłby potomnym wiadomość:
„Jestem u Małej dwa groby dalej!”.
Zwolennik PiS-u zacytowałby elekta Kaczyńskiego: „Panie prezesie,
melduję wykonanie zadania”. Z kolei nałogowy palacz: „Minister zdrowia ostrzegał”, a niepoprawny optymista: „Zawsze chciałem mieć własną nieruchomość”.
Wielbiciel talentu Papcia Chmiela wybrałby dla siebie cytat z XV
Księgi przygód Tytusa, Romka
i A’Tomka: „Choć położon jest w grób
cichy, dalej robi śmichy-chichy”.
Inne propozycje: „Zamknięte
do odwołania”, „Abonent czasowo
niedostępny”, „W razie potrzeby
– odkopać”, „Tu leży dama, pierwszy raz sama”, „Przechodniu, przynieś pół litra, bo żona nawet tutaj
pozostała chytra”.
Pomysłowi internauci wymyślili
też czułe pożegnania dla „bliskich”.
Dla teścia: „Mełł za życia złośliwości,
pozostały po nim kości” (także z Papcia Chmiela). Dla męża: „Tu leży mój
mąż, co dręczył mnie wciąż. Położywszy się w grobie, ulżył mnie i sobie”.
No, a na koniec perełka. Nie żebyśmy źle życzyli konkurencji, ale
taka oto propozycja nagrobkowa pojawiła się na forum Onetu: „Tu leży Urban Jerzy, pokój jego duszy,
a te dwa groby obok to są jego uszy”.
MAŁGORZATA PIEKIELNICA
Mąż pojechał do sanatorium. Po
trzech tygodniach pojawiła się
– Do czego można porównać na- przedłuż
możliwość
enia kuracji, więc napisał do żony
: „Mogą mi przedłużyć, przyślij mi
rzeczoną?
tysiąc złotych”.
– Do butelki dobrego wina.
Żona odpowiedziała: „Masz tu dwa
tysiące... Niech ci przedłużą i pogr
ubią”.
– A żonę?
¤¤¤
– Wracasz do domu, zjadasz kola
– Do butelki po winie.
cję i od razu rozkazujesz: „Do łóżk
a!”. A przecież najpierw trzeba porozmawia
¤¤¤
ć o sztuce, o literaturze, o pięknie..
. – poucza
żona
męża.
Żona do męża: – Kochanie,
Nas
tępn
ego dnia po kolacji mąż pyta: – Słuc
jutro są urodziny mojej mamy.
haj, czy czytałaś Rembrandta?
– Nie...
Co jej kupimy? Wiem, że chciała– No to do łóżka!
by coś na prąd.
– Może krzesło?
¤¤¤
– Najlepszy środek odchudzający dla kolorowych?
– Ajax. Usuwa tłuszcz, zachowuje kolory.
O, k...wa!
Oto jak zdaniem złowróżbnych
prognoz ma wyglądać polski rząd
za 2 lata:
Prezydent – Lech Kaczyński
Premier – Jarosław Kaczyński
Minister kultury – Bogusław
Kaczyński
Minister oświaty – Kazimierz
Kaczor
Minister sportu – Piotr Kaczorowski (szachista)
Minister Spraw Zagranicznych
– Piotr Kaczkowski
Minister gospodarki – Donald
Tusk
Lektura obowiązkowa – „Kaczka Dziwaczka”
Godło – Kaczka w koronie
Hymn – „Kaczuchy”
Motto – „Wszystkie zwierzęta
są równe, lecz kaczki – najrówniejsze”.
1. naczelny „Faktów i Mitów”: 12-40-22-8-74-43,
2. religijny turysta: 14-82-5-27-39-67-16-80-2,
3. nie wszystko, co się świeci: 4-56-19-34-76,
4. pustelnia: 33-45-65-78,
5. urząd: 69-30-1-25-57,
6. zawieja: 46-51-84-23-60-71,
7. podróż statkiem: 15-47-31-9,
8. papier wartościowy: 54-72-26-61,
9. kłujące zwierzę: 50-73-64,
10. przemawia w czyimś imieniu: 41-55-13-81-7-36-59-18,
11. zbrojna konfrontacja: 10-68-38-32-24,
12. stan błogosławiony: 48-77-53-79-21,
13. katarakta: 49-37-6-62-44,
14. w komplecie z hubką: 52-3-66-83-42-28-58-11,
15. krew Chrystusa: 75-70-20-63,
16. jaźń: 17-29-35.
Rozwiązaniem są słowa Oscara Wilde’a.
TYGODNIK FAKTY i MITY Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Andrzej Rodan; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27;
Dział reportażu: Ryszard Poradowski – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Hubert Pankowski; Dział promocji i reklamy:
tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail: [email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./fax (42) 630
70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów.
WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 listopada na pierwszy kwartał 2006 r. Cena prenumeraty – 36,40 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 listopada na pierwszy kwartał 2006 r. Cena prenumeraty – 36,40 zł kwartalnie.
Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005
lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających
w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat)
88,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326.
4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 1135; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726.
Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 listopada na pierwszy kwartał 2006 r. Cena 36,40 zł. Wpłaty dokonywać na konto: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15, Bank Przemysłowo-Handlowy PBK SA o/Łódź 87 1060 0076 0000
3300 0019 9492. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna: p–[email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl
Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
24
ŚWIĘTUSZENIE
Wojtyła przesłania świat
Pośród powodzi czołobitności wobec JPII słyszeliśmy też, że „nasz
papież jest drogą”... Byleby innym drogi nie przesłaniał!
Rys. Tomasz Kapuściński
Nr 45 (297) 10 – 17 XI 2005 r.
JAJA JAK BIRETY
Poniedziałek: Muszę zmienić sekretarkę. Skończyła 19 lat. Za stara.
Wtorek: Dzisiaj zaczyna się szkolenie w Kapsztadzie. Samolot do RPA
nie chciał zaczekać na mnie pół godziny. Poleciałem więc śmigłowcem
z dachu mego biurowca.
Środa: Podróż trochę się przeciąga. Międzylądowanie w Paryżu. Faktycznie, to nie kasztany są najlepsze
na placu Pigalle.
Czwartek: Tankowanie w Kairze.
Śmigłowiec wypił 1000 litrów. Ja tylko 2. Naród nieużyty. Kazałem, by
przynieśli do mnie piramidy. Nie
chcieli. Podobno są bardzo duże.
A na zdjęciach mają tylko kilka centymetrów!
Piątek: Spotkałem kumpli
w Kapsztadzie. Szkolenie jest OK.
Tankują już od poniedziałku.
Sobota: Kumpel z RPA ma urodziny. Jest prezesem kopalni diamentów. Dałem mu w prezencie helikopter. Nie będę ciągnął złomu z powrotem ze sobą.
Niedziela: Niestety, szkolenie
się kończy. A zapowiadało się fantastycznie.
Poniedziałek: Prezes od diamentów obiecał mi w rewanżu sekretarkę. Podobno jest ciemna. Co tam,
wszystkie sekretarki są ciemne. Dorzucił kilo diamentów. Fajny kumpel.
Wtorek: Powrót do kraju. Tym razem rejsowym samolotem. Niestety
– żadnego międzylądowania.
Środa: Rozpakowałem sekretarkę. Okazało się, że jest ciemna wszędzie i dosłownie. Zmieniłem wyposażenie biura. Wszystkie meble czarne.
Czwartek: Kolorystycznie jest
wszystko w porządku, ale sekretarka
zna tylko angielski i bantu. Zatrudniłem tłumacza. Pójdzie w koszty.
Ale najważniejsze, że dali mi w prezencie nową sekretarkę. Ta czarna
już się trochę zużyła. Skąd ja wezmę żółte meble?
Piątek: Okazało się, że Chinka
zna tylko chiński. No i trochę mongolskiego. Skąd ja wezmę tłumacza?!
Chinka egzamin w łóżku zdała celu-
Ciężko być prezesem
Piątek: Dzisiaj moje urodziny.
Dostałem od zarządu nowy helikopter. Ten poprzedni miał już rok. Sekretarka się stara, ale mówi, że paznokcie jej przeszkadzają w pisaniu.
Dobrze, że nie w czym innym.
Sobota: Próbny lot nad Warszawą. Kazałem obniżyć Pałac Kultury.
Niedziela: Jak to dobrze, że dziś
wolne. Trochę wytchnienia po tygodniu kieratu. A może wziąć urlop ?
Poniedziałek: Posiedzenie zarządu. Skandal. Chcą mi obniżyć pensję o 10 proc. – wychodzi, że o 10
tysięcy. Jak ja zwiążę koniec z końcem? Nawet na paliwo do maybacha nie wystarczy...
Wtorek: Zmieniłem zarząd.
Środa: Delegacja załogi. Ach, jak
ja tego nie lubię. Marudzili, że od pół
roku nie dostają pensji. Jakby nie wiedzieli, że ja też mam swoje potrzeby.
Czwartek: Delegacja z Chin.
Śmieszni tacy i gadają niezrozumiale.
jąco. Nadal brak koncepcji w sprawie mebli. Chyba po prostu zmienię
marmury w budynku na jaśniejsze.
Pójdzie w koszty.
Sobota: Praca prezesa nigdy się
nie kończy. Zrobiłem uroczysty bankiet z nowym zarządem. Zamówiłem
tir trunków. Wystarczyło. A złośliwi
śpiewają: „Niech żyją nam prezesi
przez szereg długich lat. Kiedy prezesi piją, w gorzelni wódki brak”.
Niedziela: Dziś tylko trzy słowa.
Kac, kac, kac.
Poniedziałek: Graliśmy z kumplami w pokera. Wygrałem nową sekretarkę, podobno Rosjanka. No, kondycję to ona ma... Tylko że pobiły się
z tą Chinką. Ruska ma, niestety, podbite oko. Trzeba będzie załatwić L4
i pchnąć ją na plastykę twarzy... Na
szczęście nie będzie z tym problemu.
W końcu jestem szefem NFZ.
Na podst. Internetu
opracował MIKOŁAJ