„Żeby mi się chciało tak bardzo jak mi się nie chce” O
Transkrypt
„Żeby mi się chciało tak bardzo jak mi się nie chce” O
„Żeby mi się chciało tak bardzo jak mi się nie chce” O sztuce motywacji. Czym się demotywujemy i dlaczego? Lęk, złość, nadzieja – to kombinacja tych emocji tworzy naszą motywację. Czasem któraś dominuje, zawsze jednak pozostaje nadzieja. Zabójcy motywacji Już słowami, które wypowiadamy sami do siebie, jesteśmy w stanie skutecznie podkopać własną motywację. Chociażby takie słówko „trudne”, „coś jest trudne do zrobienia”. Jakbyśmy się ubezpieczali na wypadek niepowodzenia, bo przecież to zadanie było takie trudne. A skoro jest trudne (czynnik tworzący motywacje – nadzieja - znacznie się zmniejsza) to zrobię co mam zrobić, ale prawdopodobnie to nic z tego i tak nie będzie. Z takim nastawieniem: „odpuszczam sobie”, to faktycznie nie wyjdzie. Bo nie angażujemy wystarczająco dużo siły, czasu i innych nakładów. Jest to więc świetne usprawiedliwienie dla unikania różnych wyzwań jakie stawia nam życie. Podobnie rzecz się ma ze słowami „spróbuję” czy „postaram się”. Niemal z góry przygotowują one na niepowodzenie. A więc, nie szykujmy sobie asekuracyjnie wymówki „próbowałem, ale to było za trudne”. Miejmy odwagę przyznać, że tak naprawdę, to ja nie chce czegoś robić, nie jest to dla mnie wystarczająco ważne czy wartościowe. Albo przestańmy w końcu próbować, i po prostu zacznijmy się zmieniać, zacznijmy działać! Czemu nam się nie chce? Nie chce nam się, bo praca nad motywacją jest pracą stałą. Motywacja (nawet dobra) przypływa i odpływa, jest jak fala lub jak mówi wielu trenerów rozwoju osobistego: „jak nadmuchiwanie balonika, kiedy go puszczamy oddaje się niekontrolowanemu szaleństwu, ale już po krótkiej chwili opada bezwładnie na ziemię.” Taka jest natura motywacji, co niesie za sobą wielość porażek, gdy motywacja odchodzi, a my nie potrafimy tego przeczekać i przedwcześnie rezygnujemy. Nie chce nam się, bo często robimy tak naprawdę to, czego nie lubimy. Chociażby chodzimy do pracy, od której na samą myśl mamy konwulsje. Więc jaki sens ma motywowanie się do zadań, które nie dają nam w tej pracy żadnej satysfakcji? I czy można wówczas w ogóle mówić o jakieś skutecznej metodzie czy treningu motywacyjnym? A może inspiracja zamiast motywacji? Czyż nie brzmi to lepiej, nie sięga głębiej, do źródeł? Mówimy o tak zwanej motywacji wewnętrznej, w odróżnieniu do zewnętrznej (patrz: pieniądz, awans). Czyli o robieniu czegoś z zamiłowania, przyjemności, z zainteresowaniem, dla tej rzeczy samej w sobie. Gdy tak się samorealizujemy i inspirujemy to nawet nie trzeba już mówić o czymś tak płytkim jak motywacja. Ale taki cel trzeba najpierw w sobie znaleźć i jasno wytyczyć. Myślę, że warto pamiętać, że nasze pragnienia i chęci niekoniecznie się urzeczywistniają, ale konkretne zamiary już zdecydowanie bardziej. Bo zamiar jest znacznie bliżej działaniu. Trzeba wiedzieć konkretnie, czego się chce, do czego się dąży, a nie tylko czego się nie chce. Mieć wizję i wyobrażenie celów. Jak pisze Brian Tracy: „Jeśli nie ustalasz celów dla siebie, jesteś skazany na pracowanie przy osiąganiu celów kogoś innego.” Niestety często naszym działaniem steruje motywacja kogoś innego, bo nasza ograniczyła się jedynie do unikania („to czego się nie chce) aniżeli do specyficznych celów. Swoją drogą, na nic nam „dobra” motywacja, gdy cel jest niewłaściwy, nierealistyczny lub właśnie narzucony przez innych. Cudze cele Nie moje pragnienia, nie moje dążenia. Jak je odróżnić od tych właściwych, prawdziwie moich, dających tę radość i satysfakcje, a może wręcz niewyczerpalne źródło motywacji? Trudna sztuka. Bo nawet, to co wewnątrz nas może być wypielęgnowanym pragnieniem rodziców lub zaszczepionym wzorem społecznym. Sława, prestiżowa praca, dom, znajomość trzech języków obcych? To Twoje pragnienia? Tak naprawdę to nic ani nikt nie jest w stanie nas „odpowiednio” zmotywować, bo tylko my sami możemy wykorzystać własny potencjał. Właściwie to można by cały artykuł zawrzeć w tym jednym zdaniu, że: sami siebie motywujemy i sami też się demotywujemy. Tylko, że taka prawda objawiona do nikogo nie przemówi tak po prostu, bez przemyślenia i analizy. Lubimy sami dochodzić do wielu rzeczy i tak samo jest też z naszą motywacją. A do pracy z samym sobą polecam metodę tak zwanej motywacji błyskawicznej. Inspiruje ona do odnalezienia w sobie powodów do danego działania i pokazuje, dlaczego możemy w sobie lub w swoim życiu coś zmienić. Spróbujcie odpowiedzieć sobie na następujące pytania w kontekście konkretnego działania, które chcecie podjąć, od rozpoczęcia nauki język obcego po rzucanie palenia: 1. Dlaczego mógłbym/mogłabym dokonać zmiany? 2.W jakim stopniu jestem gotowy/gotowa na zmianę? Proszę ocenić w skali od 1 do 10 (1- całkowitą niegotowość, 10 - całkowitą gotowość) 3.Dlaczego nie wybrałeś mniejszej liczby? Lub, gdy wybierzesz"1” - Co byłoby potrzebne, aby "1" zmieniło się w "2"? 4.Wyobraź sobie, że nastąpiła zmiana - jakie byłyby jej pozytywne skutki? 5. Dlaczego te skutki są dla ciebie ważne? 6. Jaki jest następny krok, jeśli takowy istnieje? "Błyskawiczne wywieranie wpływu. Jak zmotywować siebie i innych do natychmiastowego działania", GWP