Recenzja prof. dr hab. Anny Landau-Czajki

Transkrypt

Recenzja prof. dr hab. Anny Landau-Czajki
prof. Anna Landau-Czajka
Recenzja z pracy doktorskiej mgr Magdaleny Obojskiej –Frątczak
„Exillo w Hiszpanii. Argentyńska emigracja polityczna okresu dyktatury wojskowej (19761983)”
Przedłożona do oceny rozprawa doktorska pani mgr Magdaleny Obojskiej –Frątczak
„Exillo w Hiszpanii. Argentyńska emigracja polityczna okresu dyktatury wojskowej (19761983)” jest pracą zdecydowanie interdyscyplinarną – co należy uznać za jej zdecydowaną
zaletę. Zawiera w sobie elementy tzw. historii teraźniejszości, czyli historii, której skutki
jeszcze trwają, a świadkowie są żywi i dobrze pamiętają wydarzenia, o których jest mowa.
Doktorantka zatem wykorzystuje metodologię zarówno nauk historycznych (w tym obecnie
bardzo modną oral history), jak i metodologię nauk społecznych – przede wszystkim socjologii. Nie dotyczy to tylko przeprowadzania wywiadów, ale przede wszystkim analizy pewnych
zagadnień emigracji z punktu widzenia socjologii – dotyczy to szczególnie spraw związanych
z kontaktem pomiędzy dwoma podobnymi, a jednak różnymi społeczeństwami. Na szczególną uwagę zasługuje tu pewna socjologiczna intuicja Autorki – na przykład dostrzeżenie innych schematów relacji społecznych. Za przykład może służyć doskonały fragment dotyczący
innego podejścia do kwestii przyjaźni i sieci znajomych, innego sposobu mówienia o sobie
samych i granic intymności w rozmowie (s. 160-163), w kulturach z jednej strony zbliżonych, w innych zaś odległych. Te problemy, jak zauważa Autorka , były jednym z podstawowych problemów integracji argentyńskiej emigracji ze społeczeństwem Hiszpanii.
Sprawą dyskusyjną może być sam tytuł pracy. Problem w tym, ze jest z jednej strony
całkowicie prawidłowy, z drugiej jednak może zmylić potencjalnego czytelnika. Rzeczywiście bowiem dyktatura argentyńska trwała w latach 1976-1983 – ale nie tych lat dotyczy rozprawa – co zresztą jest jej zaletą. Praca opisuje bowiem losy argentyńskiej emigracji od czasów dyktatury praktycznie do dziś, a daty zawarte w tytule można wziąć za cezury pracy. W
gruncie rzeczy tytuł mniej obiecuje, niż daje nam zawartość – bowiem praca jest analizą
zmieniającej się sytuacji uchodźców w długim okresie czasu, analizą ewolucji całej grupy
społecznej od czasu ucieczki czy wyjazdu z kraju, do czasu stabilizacji, a nie tylko opisem
najbardziej dramatycznych lat ucieczki czy wyjazdu z kraju. .
Pierwsza część pracy poświęcona jest historii Argentyny i Hiszpanii, sytuacji politycznej przed i w momencie migracji badanej grupy. W wypadku wydania tej pracy – co zde-
cydowanie powinno nastąpić – warto by tą historyczno-teoretyczną część nieco skrócić. W
pierwszym rzędzie chyba można, bez szkody dla czytelnika, pominąć wyjaśnienia tak dobrze
znanych pojęć, jak „polityka i działania polityczne”, „prawa człowieka”, szczególnie, ze nic
nowego nie wnoszą – podobne wyjaśnienia można znaleźć w podręcznikach WOS-u dla szkół
średnich.
O ile jestem zdania, ze Autorka słusznie wyjaśnia zawiłości XX wiecznego argentyńskiego życia politycznego, to można mieć wątpliwości, czy zasadne jest aż tak dokładne ich
przedstawianie. Jest wątpliwe, czy ktokolwiek, kto sięgnie po tę pracę, może nie wiedzieć nic
o Peronie i peronizmie, tak obszerny opis nie jest więc chyba konieczny. Można by z powodzeniem skrócić pierwszą część rozdziału. Jeśli jednak przyjąć, tak jak Autorka, że praca trafi
do zupełnie nieprzygotowanego czytelnika, to ten z kolei natrafi na pewne informacje, które
prawdopodobnie będą dla niego niezrozumiałe. A zatem jeśli przyjąć konwencje pisania pracy dla czytelników prawie całkowicie niezorientowanych w temacie, to należałoby więcej
napisać o tym, dlaczego w Argentynie rozpowszechnił się kult Evity Peron – możemy przeczytać w pracy o powszechnej sympatii, wręcz kulcie tej postaci, o tym, ze bez niej „peronizm nie stałby się tym, czym był” – ale nie jest wyjaśnione, dlaczego. Należałoby też wytłumaczyć, co to były „Matki z placu Majowego” (s.90). Warto by też zaznaczyć, ze metody
walki z guerillą były zbliżone w całej Ameryce Łacińskiej, nie są specyficzne dla Argentyny.
Wprawdzie Autorka czasem daje to do zrozumienia, ale warto by o tym napisać wprost.
To samo dotyczy fragmentu poświeconego historii Hiszpanii. Tu z kolei czytelnik
niewiele dowie się o sytuacji w Hiszpanii, do której kierowała się argentyńska emigracja.
Owszem, jest trochę informacji na temat ściśle politycznych dziejów tego okresu – na przykład jakie były kolejno zmieniające się rządy i tu można zastanawiać się, czy jest to absolutnie koniczne w pracy – znowu zakłada zupełną nieznajomość historii obu krajów. Ale jeśli
tak, to opisu sytuacji w Hiszpanii jest zdecydowanie za mało wnosi W związku z tym, ze w
dalszych częściach pojawiają się problemy zetknięcia się Argentyńczyków, przybyłych z kraju w istocie znacznie bardziej nowoczesnego, do tradycyjnej Hiszpanii, warto by dodać – w
obu wypadkach – garść informacji nie z historii ściśle politycznej, ale społecznej – dotyczącej
zróżnicowania społecznego, sytuacji kobiet itd.
. Podobnie zupełnie zbędna wydaje się być stosunkowo obszerna informacja o emigracji z
Hiszpanii. .Nie wnosi do do pracy nic nowego, ani nie jest nawet związane z główną tematyką
pracy.
Można też mieć zastrzeżenia w jednym wypadku do kolejności rozdziałów. Dlaczego rozdział o imigracji w Hiszpanii, doprowadzony chronologicznie o wiele dalej, znajduje się
przed rozdziałem o stosunku prasy hiszpańskiej do przewrotu w Argentynie? Zdecydowanie
zaburza to chronologię i spójność wywodu i w wersji skierowanej do druku warto zastanowić
się nad zmianą kolejności.
Kolejna część poświęcona jest już nie przyczynom emigracji, ale samym uchodźcom.
W pierwszych rozdziałach znajduje się interesująca próba oszacowania wielkości liczbowej
emigracji na podstawie niepełnych i cząstkowych danych, jak się wydaje – wnikliwa i bardzo
wiarygodna. Jeszcze bardziej interesujący jest paragraf, w którym Autorka stara się ocenić
prawdziwe, a nie tylko deklarowane, przyczyny emigracji. W tym wypadku na podkreślenie
znajduje krytyczne podejście do źródeł, szczególnie wywiadów, zbyt często traktowanych
przez historyków nie jako częściowa próba samokreacji,. ale jako jednoznacznie wiarygodny
opis przeżyć i motywów. Znajduje się tu także opis tego, jakie były możliwości opuszczenia
Argentyny – od dobrowolnego wyjazdu wraz z rodziną, poprzez różnego typu ucieczki, związane często z nielegalnym lub półlegalnym przekraczaniem granicy, aż do swoistego wygnania – wyboru wyjazdu zamiast wiezienia, którą to możliwość czasami pozostawiał więźniom
politycznym argentyński reżim. Oczywiście sposób opuszczenia kraju determinował w dużym
stopniu cel emigracji, a także to, czy wyjeżdżała cała rodzina, czy też tylko osoba zagrożona
represjami.
Dalej Autorka prowadzi rozważania, dlaczego emigranci jako kraj docelowy, lub kraj,
który miał być tymczasową przystanią, wybierali Hiszpanię – czy był to wybór przemyślany i
dobrowolny, czy raczej przypadkowy, czy dobrze się czuli w tym kraju, wreszcie – być może
najważniejszy tu problem – jak przebiegała integracja z nowym społeczeństwem, czy Argentyńczycy stali się – z racji wspólnoty języka i kultury – częścią społeczeństwa hiszpańskiego,
czy też przez cały czas emigracji czekali tylko na możliwość powrotu. Znalazły się też osoby,
które nigdy nie utraciły dawnej, argentyńskiej tożsamości, ale znalazły nową, hiszpańską i
czerpią nadal korzyści z , jako to określają, „bycia pół na pół”.
W tej części chciałabym także zwrócić uwagę na niezwykle ciekawy fragment, dotyczący
integracji na rynku pracy, a właściwie na fragment tego paragrafu – a mianowicie roli argentyńskich psychoanalityków. Rzadko bowiem zdarza się, aby imigranci nie tyle włączyli się w
strukturę zawodową kraju przyjmującego, ile wnieśli do niej zupełnie cos nowego. W dodatku
psychoanaliza to nie tylko zawód, to pewien sposób widzenia rzeczywistości, do momentu
przybycia imigrantów argentyńskich niemal nieznany w Hiszpanii. Mamy wiec to do czynienia z asymilacją przez społeczeństwo przyjmujące pewnych norm i wartości, przyniesionych
przez garstkę imigrantów, zjawisko stosunkowo rzadkie i warte badania także w wypadku
innych krajów.
W części trzeciej znajdziemy opis życia argentyńskiej emigracji, ale nie życia codziennego, tylko w pierwszym rzędzie politycznego. W tym wypadku Autorka słusznie zwróciła uwagę na specyfikę Hiszpanii. O ile w innych krajach docelowych emigracji problemy
Argentyńczyków były zdecydowanie obce i zewnętrzne, to w Hiszpanii bliskość kulturowa,
oraz niedawne doświadczenia reżimu Franko powodowały, że społeczeństwo hiszpańskie w
większym stopniu utożsamiało się z problemami uchodźców politycznych z dyktatorskich
krajów Ameryki Łacińskiej. Ten rozdział, bardzo dobrze napisany ukazuje też , jak emigracja
polityczna, choć nadal powiela pewne poglądy i zachowania przyjęte w kraju, zmiana się pod
wpływem innego społeczeństwa i jego problemów, choć nie zawsze sama to dostrzega. Proces akulturacji, szczególnie w kraju stosunkowo bliskim kulturowo, przebiega powoli, ale
dostrzegalnie i często nawet wbrew woli zainteresowanych.
Trzeba też zwrócić uwagę na to, co teoretycznie powinno ułatwić proces akulturacji, a
jak słusznie dostrzegła Autorka – opóźnia go, zamiast przyspieszać. Teoretycznie wspólny
język nie jest wcale elementem ułatwiającym i jednoczącym obie wspólnoty. Słowa i wyrażenia są tak różne dla obu społeczeństw, ze Argentyńczycy mieli problem z porozumiewaniem się, może nie na poziomie codziennym, ale juz bardziej intelektualnym tak. To też jest
warte podkreślenia, bowiem podobne problemy na pewno mają i inni imigranci, teoretycznie
bliscy kulturowo – na przykład Polacy z Kazachstanu. A jest to kompletnie niedostrzegana
bariera integracji.
Widać też, że żadne dramatyczne okoliczności nie pomagają w zjednoczeniu środowiska emigranckiego, jeśli było ono zwaśnione przed opuszczeniem kraju. Wydaje się, że jest to
zjawisko tak powszechne, ze nie ma sensu oczekiwać jakiegokolwiek porozumienia tylko na
podstawie istnienia „wspólnego wroga”, a „potępieńcze swary” nie są bynajmniej cechą wyłącznie polskiej emigracji politycznej.
Na zakończenie Autorka omawia powroty imigrantów. To fascynujący temat, bowiem
mamy tu do czynienia z emigracją przymusową, a wiec w samym założeniu - niechcianą i
czasową. Okazuje się jednak, ze w momencie, gdy powrót do Argentyny stał się możliwy, nie
okazał się tak oczywistą decyzja, jak można by sądzić. I tu Autorka podkreśla rozdwojenie,
jakie panowało wtedy wśród emigracji. Mamy więc do czynienia z mitologizacją idei powrotu, jako wręcz patriotycznego obowiązku i oczywistego, szczęśliwego zakończenia okresu
wygnania, ale nie łączy się to wcale z indywidualnymi decyzjami, skala repatriacji nie jest
znaczna. Z jednej strony złożyła się na to niejednoznaczna polityka rządu argentyńskiego wo-
bec powracających, rozczarowanie odwiedzających Argentynę sytuacją w tym kraju, z drugiej, co jest znacznie bardziej interesujące – sami uchodźcy nie mieli juz pewności, czy po raz
drugi chcą porzucić ustabilizowane życie. Autorka stwierdza, ze problemem były tu też
wspomnienia o Argentynie, jako kraju działalności politycznej, solidarności społecznej, o
empatycznym, wrażliwym społeczeństwie. I zetknięcie się z realną rzeczywistością przyniosło nieoczekiwane rozczarowanie. Okazało się bowiem, demokracja oznacza zanik tych wartości i zastąpienie ich przez „frywolność”, „demoralizację”. To bardzo trafne spostrzeżenie –
wiele zatem emigrantów tęskni nie tyle za krajem, ile za krajem, w którym mieli misje do
wykonania. Nawet jeśli częściowo ich dążenia zostały zrealizowane – to po dawnych ideałach
pozostaje pustka, a kraj przestaje się jawić jako własny. Nie ulega wątpliwości, ze jest to spostrzeżenie, które dotyczy nie tylko Argentyny.
Warto zwrócić uwagę na kilka refleksji, które Autorka zawarła w pracy, a które mogą
posłużyć do znacznie szerszych rozważań, niż tylko do zbadania sytuacji emigrantów argentyńskich w Hiszpanii. Przede wszystkim jest to opisanie próby tworzenia mitu, niezależnego,
jak dowodzi Autorka, od konkretnych doświadczeń jednostkowych. Abstrahując od rzeczywistych motywów emigracji , wspomnienia po latach zostały „ujednolicone”, podporządkowane wizji zbiorowej świadomości emigracji politycznej, ucieczki przed prześladowaniami, a
nawet planowego wygnania opozycji z kraju. Oczywiście, część emigrantów wpisuje się w
taki schemat wydarzeń, ale do takich przeżyć w pewnym sensie, jak się okazało, aspirują ci,
którzy wyjechali nie mając noża na gardle i podejmując ten wybór z przyczyn nie ściśle politycznych. Oni także dopisują sobie przeszłość, która ma uzasadnić ich przynależność do grupy uchodźców, a nie po prostu emigrantów – czują się „wygnani” z kraju, bo byli młodzi, a
reżim młodych nie lubił, albo byli artystami – także niechętnie widzianymi jako grupa. Zatem
po latach na emigracji tworzy się swoista legenda. Warto by zbadać, dlaczego właściwie po
ponad trzydziestu latach niektórym przybyszom z Argentyny nadal zależy na utrzymywaniu
mitu – czy jest to potrzeba, aby zostać uznanym za „lepszy”, czyli polityczny, rodzaj emigranta, czy też takich deklaracji wymaga przynależność do grupy? Może szkoda, że część tej
legendy – na przykład wypieranie ze zbiorowej pamięci jakichkolwiek faktów, dotyczących
przestępczości argentyńskich imigrantów – znalazła się w innym miejscu i w innym zupełnie
rozdziale. Żal też , ze Autorka nie drążyła głębiej tego tematu, ale z drugiej strony trudno
czynić z tego zarzut. Dopiero bowiem po przeprowadzeniu szeregu wywiadów, można było
dostrzec tę prawidłowość – a wywiady juz się odbyły, trudno zatem było po raz kolejny zwracać się do respondentów i zadawać im niewygodne skądinąd pytania. Może jednak warto by,
przygotowując pracę do druku, zgromadzić w jednym miejscu wszystkie mity i etapy kształtowania zborowej świadomości – i stworzyć z nich jeden, wspólny rozdział. Tak czy inaczej
spostrzeżenie, ze taka świadomość tworzy się i nie przemija, mimo akulturacji, możliwości
powrotu do kraju macierzystego, zupełnie innej sytuacji politycznej i społecznej, warto wykorzystać w badaniach nad innymi grupami uchodźców.
Kolejny, fascynujący problem – i co gorsza taki, którego zbadanie na innych przykładach może być trudne – to osobliwa sytuacja uchodźców przybywających z kraju bardziej
rozwiniętego politycznie i społecznie, do kraju, który oni sami uważają za zacofany – i to
zacofany nie tyle gospodarczo, co mentalnie. Zazwyczaj emigracja polityczna kieruje się do
krajów o bardziej rozwiniętej demokracji. Tymczasem Argentyńczycy, którzy przybyli do
Hiszpanii tuż po demokratycznych przemianach, zetknęli się ze społeczeństwem znacznie
bardziej tradycyjnym, nie przywiązanym – jak sami twierdzili – to zasad demokratycznych,
konserwatywnym obyczajowo (na przykład w dziedzinie równouprawnienia płci) i religijnie.
W związku z tym, ze do Hiszpanii przybyli przede wszystkim zwolennicy lewicy, szok w
wyniku zetknięcia się z rzeczywistością społeczną postfrankistowskiej Hiszpanią był duży i
spowodował, że spora część Argentyńczyków, choć wdzięczna za życzliwe przyjęcie, miała
wyraźne poczucie wyższości, stwierdzając wręcz, ze choć uciekali przed dyktaturą, to w Argentynie świadomość demokratyczna społeczeństwa stoi na o wiele wyższym poziomie.
Szkoda, ze ten element pracy – poglądy emigrantów, przybywających do kraju, w ich opinii
zacofanego, nie został bardziej uwypuklony – jest to bowiem być może jedna z niewielu okazji zbadania tego problemu.
Bardzo istotny jest także opis „argentyńskiego getta”, zamykanie się imigrantów we
własnym gronie i to nie z powodu jakiejkolwiek dyskryminacji czy nieznajomości języka i
trudności w kontaktach z miejscowym społeczeństwem. Argentyńczycy tworzyli grupy rodzinne, przyjacielskie, polityczne i starali się załatwiać większość kwestii życia codziennego
w tym gronie. Okazuje się więc, że zamykanie się imigrantów we własnej grupie nie musi być
wcale efektem barier im stawianych – prawnych, społecznych, językowych, ale wewnętrzną
potrzebą. I co ważniejsze, wbrew pozorom wcale nie prowadzi do zjednoczenia emigracji,
przeciwnie, do rozbicia jej na bardzo wąskie grupy. Wydaje się więc, że na podstawie tych
badań warto by zainteresować się, czy takie zawężenie świata społecznego imigrantów, nieufność do wszystkich, poza własną, wąską grupą, jest specyficzne dla tej, badanej tu emigracji, czy przeciwnie – jest, jak się wydaje, ogólnym prawem.
Wreszcie uwaga ogólna – praca byłaby oczywiście jeszcze cenniejsza, gdyby znalazł
się w niej choć jeden wątek porównawczy – jak emigracja argentyńska przedstawia się na tle
innych tego typu doświadczeń uchodźców politycznych z Ameryki Łacińskiej. Trudno jednak
wymagać, aby Autorka napisała właściwie kolejną pracę – bo obawiam się, że do tego mogłoby się sprowadzić ukazanie argentyńskiej emigracji na tle porównawczym.
Błędy rzeczowe są drobne. Z przypisu 121, prawdopodobnie niezręcznie sformułowanego, czytelnik może błędnie wnioskować, ze Carlos Marighella był Argentyńczykiem, nie
Brazylijczykiem. Na s 58 jest mowa o walce z guerillą na przestrzeni wieków – ten termin
zaczął funkcjonować dopiero w wieku XX i chyba niezasadne jest rozszerzanie go na walkę z
wszelką partyzantką.
Czasem szwankuje też język, a ściśle mówiąc pojawiają się spolszczone hiszpańskie
słowa, albo słowa po prostu nieistniejące które należałoby j przetłumaczyć, albo po prostu
użyć w oryginale np. „represorzy”, s.55, Bibliografia jest bardzo wyczerpująca, trudno jednak mi ocenić, czy pełna – nie znam na tyle opracowań hiszpańskich i argentyńskich.
Na marginesie w wydaniu książkowym proponowałabym dodać jako aneks kilka najciekawszych i najbardziej charakterystycznych wywiadów. Bardzo brakuje ich w pracy.
Praca mgr Magdaleny Obojskiej –Frątczak zawiera bardzo wiele własnych, nowych
ustaleń i przemyśleń – co niestety, nie jest tak znowu częste w dzisiejszych pracach doktorskich. Na pewno nie jest to zwykły opis faktów. To monografia, dotycząca wprawdzie jednej,
specyficznej emigracji, ale wiele wnosząca do badań nad emigracją jako taką, na której niewątpliwie będą wzorować się przyszłe opracowania dotyczące migracji w zupełnie innych
rejonach świata.
Nie mam wątpliwości, ze praca doktorska Pani mgr Magdaleny Obojskiej-Frątczak,
„Exilio w Hiszpanii. Argentyńska emigracja polityczna okresu dyktatury wojskowej (19761983)”, całkowicie spełnia wymogi stawiane takim rozprawom, wnoszę zatem o dopuszczenie Doktorantki do dalszych etapów przewodu doktorskiego.

Podobne dokumenty