Nadmiar złych wiadomości, kredyty, ataki terrorystyczne oraz widmo

Transkrypt

Nadmiar złych wiadomości, kredyty, ataki terrorystyczne oraz widmo
Ewelina Bystrzanowska
Uniwersytet SWPS
III rok psych. klinicznej
Esej: Dwoistość natury osoby z mutyzmem wybiórczym.
Mam na imię Krystian, chodzę do liceum, do klasy drugiej. Odkąd zacząłem chodzić
do przedszkola, miałem problemy z nawiązaniem kontaktów werbalnych głównie z osobami
dorosłymi. Przedszkole jakoś przebrnąłem, szkołę podstawową i gimnazjum też jakoś,
chociaż już z większym trudem. W szkole podczas odpowiedzi ustnych czasem udało mi się
coś powiedzieć, mówiłem wtedy cicho, zdawkowo i niezbyt chętnie. Zdarzały się takie
sytuacje, w których musiałem jednak coś więcej powiedzieć, czułem wtedy głośne bicie serca,
ręce mi się bardzo pociły, nie mogłem przełknąć śliny a w gardle czułem ogromny ścisk nie
pozwalający normalnie oddychać ani wydusić z siebie jakiegoś słowa. Nauczyciele uważali,
że się bardzo stresuję odpowiedziami ustnymi i dlatego nie pytali mnie zbyt często.
Z rówieśnikami nie miałem nigdy problemów, zawsze miałem kolegów do rozrabiania, do
chodzenia na spacery, na papierosa. Na przerwie buzia mi się nie zamykała. W domu
rozmawiałem ze wszystkimi członkami rodziny. Niestety rodzice nie mieli ze mnie pomocy
w sprawach dotyczących zakupów czy załatwiania różnych spraw na mieście. Nie umiałem,
nie wiedziałem i nie potrafiłem rozmawiać z obcymi dorosłymi. Próbowałem zrobić zakupy,
ale nie byłem w stanie odezwać się do sprzedawcy, zakupy mogłem zatem robić tylko
w sklepach samoobsługowych, gdzie nie musiałem się odzywać.
Największe problemy pojawiły się u mnie w liceum. Nauczyciele byli wymagający,
często zadawali pytania i wymagali natychmiastowej odpowiedzi, na które znałem odpowiedź
ale nie byłem w stanie jej zwerbalizować. Często zdarzało się, że nic nie odpowiedziałem,
przytaknąłem głową na pytanie nauczyciela, który czekał na potwierdzenie swojej tezy:
mojego nieprzygotowanie się do zajęć. Wielu nauczycieli odbierało moje milczenie w szkole
jako objaw arogancji, braku wychowania, nie przygotowania do lekcji, tym bardziej, że
z chwilą gdy zaczynały się przerwy rozmawiałem ze wszystkimi rówieśnikami. Bardzo
trudno było mi nawet powiedzieć nauczycielom ,,dzień dobry”, ,,do wiedzenia”, widziałem
wtedy ich zdegustowanie miny. Nikt nie pomyślał wtedy, że moje milczenie jest wynikiem
zaburzeń lękowych a zmuszanie mnie do odpowiedzi, lub stosowanie innych form nacisku
powodowało jeszcze większy lęk i zahamowanie w kontakcie. Nie byłem w stanie sprostać
niektórym wymaganiom: czytanie na głos, odpowiadanie przy całej klasie, szybkie
precyzowanie odpowiedzi na zadane pytanie nauczyciela. Nie byłem w stanie rozebrać się
w szatni na zajęcia gimnastyczne, nie mogłem wykonywać ćwiczeń ruchowych, eksponować
na forum klasy ruchów tanecznych.
W końcu stało się, pewnego razu nie mogłem wstać z łóżka i iść do szkoły,
wiedziałem, że czeka mnie tam tylko stres związany z niemożnością rozmowy
z nauczycielami. Zacząłem wagarować, najpierw proste wymówki typu: boli mnie głowa,
brzuch, przeziębiłem się. Czasem rodzice wręcz wypędzali mnie do szkoły, twierdząc, że
jestem zdrowy, nic mi nie dolega, a jak z klasówki dostanę złą ocenę to ją poprawię innym
razem. Musiałem jednak wychodzić z domu do szkoły, ale bardzo często tam nie docierałem.
To trwało około miesiąca, moje oceny nie były najlepsze, rówieśnicy też nie byli zachwyceni
tym, że nie chodzę do szkoły. Popołudniami wychodziłem na spacery, na spotkania z nimi,
często pytali dlaczego nie przychodzę do szkoły. Nie mówiłem im prawdy, zawsze coś udało
mi się wymyślić. Po miesiącu mojej nieobecności w szkole
wychowawczyni zaczęła
intensywnie kontaktować się z moimi rodzicami. Rodzice zaczęli mnie kontrolować, prosić
żebym chodził do szkoły, chcieli żebym poszedł do lekarza, tylko jakiego? – niestety do
psychiatry. Po miesiącu zgodziłem się iść do lekarza psychiatry.
Pierwsza wizyta u psychiatry wyglądała strasznie. Lekarka prosiła, żebym powiedział
dlaczego nie chodzę do szkoły. Nie mogłem się w ogóle odezwać, a ona dalej, że będę tak
długo siedział u niej aż w końcu się odezwę. Czułem, że moje gardło i całe ciało jest
sparaliżowane, nie mogłem z siebie nic wydusić, nic zrobić, nawet na nią spojrzeć.
Zaliczyłem jeszcze dwie takie wizyty- porażki. Rodzice oczywiście płacili sporo pieniędzy za
ten ,,zmarnowany czas”, jak to kiedyś mi powiedzieli. Było mi wtedy bardzo smutno, że tak
ich narażam na zmartwienia, wydatki i marnuję ich czas. Aż w końcu mama dostała adres
kolejnego specjalisty, który normalnie ze mną porozmawiał. Była to kobieta, która potrafiła
otworzyć mnie i mogłem przy niej powiedzieć, że nie mam siły chodzić do szkoły bo musze
tam rozmawiać z nauczycielami, sekretarkami, woźnymi a było to strasznie trudne dla mnie.
Diagnoza brzmiała: depresja, fobia szkolna, na skutek nie leczonego mutyzmu
wybiórczego. Zacząłem czytać w Internecie na temat tych chorób, wszystkie objawy
pasowały do tego co ja czułem, przeżywałem, zmagałem się od przedszkola. Teraz już wiem,
że mutyzm wybiórczy jest zaburzeniem lękowym, polegającym na wybiórczości mówienia,
czyli pacjent mówi w pewnych sytuacjach, a milczy w innych. Byłem
typowym
przypadkiem, rozmawiałem w domu z rodziną, z bliskimi i z przyjaciółmi, zaś milczałem
w szkole i w innych miejscach publicznych w stosunku do obcych dorosłych. Niektórzy
uważali mnie już w przedszkolu, że byłem dzieckiem
2
nieśmiałym albo, że wyjątkowo
upartym. W przedszkolu, szkole próbowano na mnie różnych sposobów i sztuczek, aby
przekonać mnie, nakłonić lub zmusić do mówienia, ale to nie działało. Teraz to wiem, że
nauczyciele błędnie myśleli, że używam milczenia jako formy manipulacji. Ale ja nie
mówiłem nie dlatego, że nie chciałem, lecz dlatego, że
nie mogłem. Moi rodzice byli
nieświadomi mojej choroby, ponieważ w domu mówiłem swobodnie. Nauczyciele i obcy
ludzie, z którymi miałem kontakt często uważali mnie za osobę skrajnie nieśmiałą lub bardzo
wrażliwą i mało odporną na stres. Mogę mówić o sobie, że obserwuje u siebie
dwie
osobowości w jednym ciele - w domu buzia mi się nie zamyka i mam do powiedzenia coś na
każdy temat, w szkole i w stosunku do obcych ludzi milczę - jakbym nie miał ochoty na
rozmowę lub nie rozumiał, co do mnie inni mówią.
Ludzie z mutyzmem wybiórczym, tak jak ja nie odpowiadają na pytania nauczyciela,
w szkole. Nie mówią „ dzień dobry, cześć, do widzenia, dziękuję, proszę”, otoczenie myśli, że
osoby te są niegrzeczne, ale jest w błędzie. Gdy byłem zmuszany do odpowiedzi czułem
niepokój, strach, nie byłem w stanie nic odpowiedzieć, czasem pod dużą presją
odpowiedziałem ale szeptem. U mnie również można było zaobserwować w sytuacji kiedy
oczekiwano ode mnie odpowiedzi ustnej przestrach w oczach, wypieki na twarzy, pocenie
rąk, odczuwałem wówczas duże napięcie w całym ciele a najbardziej w okolicy krtani.
Wszystkie objawy, do których dotarłem występowały również u mnie.
Dostałem leki psychotropowe, które zażywam do tej pory, zalecono mi również
terapię u psychologa oraz otrzymałem zaświadczenie lekarskie, na podstawie którego wydano
mi w poradni psychologiczno pedagogicznej orzeczenie o potrzebie indywidualnego
nauczania w domu. Była to dla mnie największa kara jaka mnie spotkała, tak bardzo lubię
kolegów ze szkoły, lubię z nimi rozmawiać, śmiać się, wygłupiać, oni mnie nie stresowali,
wręcz przeciwnie pozwalali mi czuć się sobą. A teraz przychodzą do mnie do domu
nauczyciele i czuję się bardzo niekomfortowo. Mam nadzieję, że zdam do następnej, czyli do
trzeciej klasy, mam nadzieję, że leki, które zażywam pozwolą mi na lepsze kontakty
z nauczycielami. Wierzę również, że systematyczna terapia psychologiczna pozwoli mi
wrócić do klasy, do kolegów i uda mi się osiągnąć moje cele prywatne i zawodowe.
Krystian lat 17
3

Podobne dokumenty