dowcip u obłąkanych oraz parę słów o ich talencie
Transkrypt
dowcip u obłąkanych oraz parę słów o ich talencie
Heksis 3+4/2011 Adam Wizel DOWCIP U OBŁĄKANYCH ORAZ PARĘ SŁÓW O ICH TALENCIE ARTYSTYCZNYM. STUDIUM PSYCHIATRYCZNE Treść artykułu: Cześć I. Wstęp. Dowcip a inteligencja. Teza Lombroso’a. Co to jest dowcip? Co to są zdolności humorystyczne? Jakie czynniki psychiczne warunkują, istnienie zdolności humorystycznych? Cześć II. Jaka jest geneza dowcipu u obłąkanych? Jacy chorzy są zdolni dowcipkować? Czy zdolności humorystyczne mogą służyć za dowód wzmożonej inteligencji obłąkanych? Czy przejawy talentu artystycznego są wyrazem zwiększonej siły intelektualnej chorych umysłowych? Zakończenie. CZĘŚĆ I ,,Ci, którzy sądzą – powiada Lombroso – że u obłąkanych słabnie siła intelektualna, mylą się mocno, przeciwnie bowiem wzrasta ona u nich w szczególny sposób. Winslow znał pewnego szlachcica, który, będąc zdrowym na umyśle, nie mógł zrobić prostego dodawania, kiedy zaś zwariował, stał się zdolnym arytmetykiem. Pewna dama, która w szpitalu dla obłąkanych okazywała talent poetycki, po wyzdrowieniu stała się najbardziej prozaiczną osobą” (C. Lombroso (1887), Geniusz i obłąkanie w związku z medycyną sądową, krytyką i historią, tłum. J. L. Popławski, Warszawa).Zdanie powyższe, jakkolwiek zawiera w sobie część prawdy, jest w gruncie rzeczy przesadzone i, rzec można, fałszywe. Obłęd, w jakiejkolwiek występuje postaci, zawsze i u wszystkich czyni większe lub mniejsze szczerby w inteligencji, a jeżeli niekiedy u obłąkanych pojawiają się te lub inne zdolności (np. humorystyczne, artystyczne i in.), nie dowodzi to bynajmniej zwiększenia się siły intelektualnej. W oddziale psychiatrycznym szpitala na Czystem obserwowałem tego roku pewną dziewczynę, która posiadała niezwykłe zdolności do rachunków oraz niepośledni talent rymotwórczy. Chora ta jednak ze względu na resztę przejawów inteligencji kwali)kowała się w zupełności do kategorii tzw. głuptasów (imbecillitas). Znam również chorych dowcipkujących, dysputujących, )lozofujących, którzy jednak zasługują w zupełności na miano dementów. Fakty, zebrane przez Lombroso’a są prawdziwe, tylko wniosek, wyprowadzony z nich, jest mylny. U chorych umysłowych spotykamy nieraz te lub inne zdolności, nie 50 Heksis 3+4/2011 dowodzi to jednak bynajmniej wzrostu siły intelektualnej. Współistnienie różnych zdolności z obłędem jest bez zaprzeczenia nader ciekawym zjawiskiem, i nie dziwimy się psychiatrze włoskiemu, że przedmiotowi temu poświęcił specjalną pracę, ale zdaniem naszym przedmiot ten zasługuje na głębszą analizę psychologiczną, aniżeli ta, jaką w dziele Lombroso’a znajdujemy. Obserwując chorych z mego oddziału i notując pilnie rozmaite przejawy chorobliwej ich inteligencji, zauważyłem, że niektórzy z nich odznaczają się istotnie zdolnościami humorystycznymi. Dowcipy, przez nich wypowiadane, są nieraz tak dobre, że nawet w ustach człowieka zdrowego mogłyby się podobać. Jaka jest geneza zdolności humorystycznych, jakiego rodzaju chorzy są w stanie dowcipkować, w jakim stosunku dowcip znajduje się do obłędu, oto są pytania, na które postaram się niżej odpowiedzieć, na wstępie zaś podzielę się z czytelnikami drobnym ułamkiem ob)tego materiału humorystycznego, jaki udało mi się w stosunkowo krótkim czasie zebrać u swoich chorych. *** Pewien chory, okaz psychicznego zwyrodnienia, cierpiący na obłąkanie afekcyjne (folie raisonnante), uskarżał się często na szpital. W jednym z listów, pisanych zwykle w tonie zjadliwym, lamentuje: ,,Piękny to mi szpital, kiedy w nim nawet porządnie wariować nie dają”. Była to złośliwa uwaga z powodu ciągłego poskramiania jego impulsywności i szaleństw. Ten sam chory w innym liście pisze: „Zawdzięczając panom doktorom awansowałem ze spokojnego chorego na furiata cum eximia laude”. Było to napisane wówczas, gdy chory z powodu ciągłego awanturowania się został przeniesiony do oddziału niespokojnych. Rzekłem raz do chorego, dementa po melancholii: „Cieszę się niezmiernie, że pan się wcale nieźle trzyma”. – „Co? ja się trzymam?” odrzekł, „nie, to mnie trzymają”. (Aluzja do tego, że się chorego nie wypuszcza ze szpitala). Razu jednego przyszedłem do szpitala ze znajomym. Między innymi podchodzi do nas pewien chory, weteran szpitalny, cierpiący od lat 23 na manię periodyczną i zapytuje, kto jest ów pan, z którym przyszedłem. „To młody psychiatra”, odpowiadam żartem. A na 51 Heksis 3+4/2011 to chory, podając rękę gościowi i z gracją się kłaniając, rzecze: „A ja jestem stary psychopata”. Pewna chora, mówiąc do lekarza, tykała go. Słysząc to, inna zaczęła ją strofować. Wówczas pierwsza odrzekła: „Patrzcie go, wielki mi pan! Pana Boga wolno mi tykać, a jego nie”. Pewien dement (po paranoi) domagał się raz, abym go wypisał ze szpitala. „Czyż panu tu źle? – tłumaczę mu – czy pan u siebie znajdzie takie pokoje i takie urządzenie?” – „Dobrze tu? odpowiada, to zostań pan tu, a mnie pan puść do domu”. ,,Dlaczego wszyscy litwocy są niskiego wzrostu?” zapytuje raz pewien paranoik (paranoia religiosa), przy czym zwraca naszą uwagę, że wszyscy chorzy szpitalni, pochodzący z zachodnich guberni, są mali. „Bo to są tacy złodzieje – odpowiada sam – iż nawet własne swoje dzieci okradają”. Do paranoika (z objawami wtórnego otępienia), bredzącego wciąż o kolosalnych swych bogactwach, rzekł ironicznie drugi chory: „Kiedyś taki bogaty, to pożycz mi 10.000 rs.” Na to tamten: „Pożyczę ci nawet 20.000, ale jak przestaniesz być wariatem”. ,,Po co panu kij?” rzekł raz chory do lekarza, gdy ten wszedł z laską do oddziału, „pan machniesz tylko piórem i już jest po człowieku” (Dowcip ten został mi zakomunikowany przez kol. Goldsobla). Oto kilka próbek humorystyki obłąkanych, wybranych przeze mnie na chybił tra)ł z ob)tego materiału, znajdującego się w moim posiadaniu. Nie przytaczam tu ich więcej, albowiem nie chodzi mi bynajmniej o wykazanie, iż dowcip jest możliwy przy obłędzie, fakt ten bowiem aż nadto dobrze jest znany każdemu psychiatrze, lecz o wyjaśnienie, jaka jest geneza dowcipu u obłąkanych i w jakich warunkach ujawnić się on może. *** Zanim przystąpimy do analizy dowcipu u obłąkanych, musimy naprzód zająć się rozbiorem dowcipu ze stanowiska normalnej psychologii. Pod tym względem nastręczają nam się do rozstrzygnięcia trzy zasadnicze pytania: 1) co to jest dowcip? 2) co to są 52 Heksis 3+4/2011 zdolności humorystyczne? 3) jakie czynniki psychiczne warunkują, istnienie zdolności humorystycznych? Zacznijmy od pierwszego pytania, a mianowicie: co to jest dowcip, albo, mówiąc dokładniej, na czym polega jego istota psychologiczna? Jeżeli poddamy analizie najróżnorodniejsze dowcipy i porównamy ze sobą całe ich szeregi, to łatwo się przekonamy, iż wszystkie one, bez względu na rozmaite indywidualne odmiany, posiadają pewne wspólne cechy, nadające im ich specy)czny charakter. Cechą ich wspólną jest przede wszystkim to, iż polegają one na niezwykłych, niespodziewanych, zupełnie nieoczekiwanych skojarzeniach idei. Że skojarzenia te są niespodziewane, najlepiej tego dowodzi owa nagłość, jaka towarzyszy wybuchowi wesołości, będącemu następstwem dowcipu. Słuchając dowcipu, z początku zachowujemy się poważnie i pilnie przysłuchujemy się opowiadaniu, – wtem, w pewnej chwili, gdy do łańcucha wyobrażeń przybędzie nowe ogniwo, stanowiące punkt kulminacyjny dowcipu, tzw. pointe, bieg myśli nagle się przerywa i zjawia się nagłe niczym nie powstrzymane uczucie wesołości, które się wyraża niekiedy prawdziwą eksplozją śmiechu. Ów punkt kulminacyjny jest dla nas zawsze niespodzianką i narzuca się nam znienacka. O ile udaje się nam przewidzieć: humorystyczne zakończenie opowiadania, już ono traci dla nas w znacznej mierze powab komizmu, a gdy słyszymy ten sam dowcip po raz drugi, zazwyczaj nie śmieszy on już wcale. Ale określając w ten sposób dowcip, nie wyczerpujemy jeszcze charakterystyki jego w całej rozciągłości. Istnieją wszakże skojarzenia, które, jakkolwiek są nieoczekiwane, niemniej jednak uczucia komizmu nie budzą. Każdy oryginalny pomysł polega na podobnych nieoczekiwanych skojarzeniach. Newton od wyobrażenia spadającego jabłka przeszedł genialnym rzutem asocjacyjnym do hipotezy wszechświatowego ciążenia; w asocjacji tej jednak nic humorystycznego nie ma. Czego więc trzeba jeszcze, aby skojarzenie stało się humorystyczne? Zastanawiając się bliżej nad dowcipami, łatwo odkrywamy ów dodatkowy czynnik, powodujący, iż skojarzenie niespodziewane zabarwia się elementem komizmu. Czynnikiem tym jest antagonizm, kontrastowość kojarzonych wyobrażeń. I w samej rzeczy, w każdym dowcipie łatwo zauważyć można, iż wyobrażenia, w skład jego wchodzące, kłócą się ze sobą, wyłączają się wzajemnie, są ze sobą w antagonizmie. Dzieciak, kładący na głowę kapelusz ojca, olbrzym, jadący na kucyku, mówca, zmuszony 53 Heksis 3+4/2011 w najbardziej uroczystej chwili do kichnięcia itp., wszystko to są asocjacje wyobrażeń kontrastowych. Stawiając w ten sposób kwestię, dajemy już tym samem odpowiedź na pytanie, czemu w przejściu od wyobrażenia o spadającym jabłku do hipotezy wszechświatowego ciążenia nie ma pierwiastku humorystycznego. W skojarzeniu tym, co prawda, istnieje nieoczekiwane zestawienie idei, idee te wszakże, jakkolwiek połączone niespodzianie, nie znajdują się ze sobą w antagonizmie, przeciwnie są z sobą blisko spokrewnione. Istotnie, jabłko, spadające na ziemię, jest tylko poszczególnym przejawem ogólnego prawa wszechświatowego ciążenia, odnosi się do tego prawa, jak część do całości, mieści się w tym prawie, a wszak w skojarzeniu wyobrażeń tego rodzaju nie może być najmniejszego przeciwieństwa, tak samo, jak nie ma żadnego przeciwieństwa pomiędzy jakimkolwiek w ogóle faktem przyrodniczym a prawem, fakt ten tłumaczącym. Twierdząc, że dowcip zawdzięcza swe pochodzenia kontrastowości kojarzonych wyobrażeń, wyrażamy pogląd dość szeroko wśród psychologów rozpowszechniony. Zdaniem naszym jednak, analiza dowcipu nie może się ograniczyć na tej ogólnikowej tezie, lecz winna jeszcze bardziej kwestię pogłębić. Bez należytego pogłębienia, bez gruntownego zanalizowania kwestii, teza, którąśmy tylko co wyrazili, naraża się na liczne i dość uzasadnione zarzuty. Przede wszystkim winniśmy zadać sobie pytanie: co to są wyobrażenia kontrastowe i jakiego rodzaju wyobrażenia kontrastowe biorą udział w skojarzeniach humorystycznych? Z psychologii wiemy, że wyobrażenia najczęściej kojarzą się ze sobą na zasadzie podobieństwa lub styczności w czasie i przestrzeni, – wiemy także, że niekiedy łączą się ze sobą na zasadzie kontrastu. Dzień i noc, lato i zima, życie i śmierć – oto są przykłady wyobrażeń kontrastowych. Wnikając głębiej w treść podobnych wyobrażeń, łatwo zauważymy, że kontrastowość ich jest wszakże tylko względna, i że zjawisko kojarzenia się ich ze sobą można z łatwością podprowadzić pod prawo podobieństwa lub styczności. Istotnie, „dzień” i „noc” mimo znacznej różnicy posiadają wiele rysów wspólnych: wyobrażenia te oznaczają dwie różne pory doby, a jako takie, muszą one posiadać wspólne cechy, składające się na pojęcie tego, co porą doby nazywamy. Słusznie też utrzymuje Ziehen, iż 54 Heksis 3+4/2011 prawo kontrastu jest tylko szczególną postacią prawa podobieństwa, te bowiem tylko wyobrażenia kontrastowe kojarzą się ze sobą, które mimo całej różnicy mają jednak pewne pokrewne cechy. Ale kojarzenie się wyobrażeń kontrastowych daje się niekiedy objaśnić i prawem styczności. Tak np. w tymże samym przykładzie dnia i nocy wyobrażenia dla tego tak łatwo kojarzą się ze sobą, iż są one jednocześnie styczne ze sobą w czasie: dzień następuje po nocy, noc następuje po dniu. Tak więc widzimy, iż prawo kontrastu nie jest jakimś odrębnym prawem, jeno poszczególną formą dwu zasadniczych praw asocjacji wyobrażeń. Przechodząc teraz z kolei do wyobrażeń kontrastowych, stanowiących istotę skojarzeń humorystycznych, winniśmy przede wszystkim zaznaczyć, iż wyobrażenia te znacznie się różnią od przytoczonych powyżej. I rzeczywiście, skojarzenia humorystyczne pobudzają nas do śmiechu, gdy tymczasem w asocjacjach takich, jak dzień i noc, lato i zima, życie i śmierć, nic zgoła komicznego nie ma. Skąd więc czerpią swój komizm skojarzenia humorystyczne? Analizując je jeszcze dokładniej, dochodzimy do wniosku, że wyobrażenia, stanowiące podwalinę asocjacji humorystycznych, nie są jednak niczym innym, jak wyobrażeniami kontrastowymi, tylko że kontrastowość wyobrażeń w tych razach osiąga maksymalne, skrajne rozmiary. Tu podobieństwo wyobrażeń jest już niesłychanie małe, a styczność w czasie lub przestrzeni występuje nadzwyczaj słabo. Obie te okoliczności powodują, że, o ile asocjacje takie, jak dzień i noc, należą do zwykłych, do powszednich, tamte są wyjątkowe, noszą charakter czegoś zgoła nieoczekiwanego. Skrajna kontrastowość w yobrażeń, wchodząc ych w skład skojarzeń humorystycznych, sprawia, iż wyobrażenia te, jakkolwiek posiadają pewne oddalone powinowactwo, przede wszystkim jednak uderzają nas przewagą cech odmiennych, tak iż o nich śmiało rzec można, że się wzajemnie wyłączają. Jakkolwiek jednak wielka jest przepaść, dzieląca wyobrażenia krańcowo-kontrastowe, zawszeć jednak można się w nich dopatrzeć pewnej spójni, bądź w sensie podobieństwa, bądź w sensie styczności; w braku bowiem jakiejkolwiek spójni przepada nie tylko charakter humorystyczny, ale zatraca się w ogóle wszelka logiczność skojarzenia. Gdy wyobrażenia kojarzą się ze sobą wbrew 55 Heksis 3+4/2011 wszelkim prawom asocjacji, występuje już wówczas zjawisko patologiczne, tak zwana w psychiatrii inkoherencja lub dysocjacja idei. Rozpatrując krytycznie wszystkie znane nam dowcipy, łatwo przekonamy się o prawdzie słów powyższych. Wszędzie w nich odnajdziemy skojarzenia wyjątkowe, skojarzenia wyobrażeń, wyłączających się wzajemnie, wyobrażeń, mających – przy przewadze cech różniących – pewne ledwo dostrzegalne podobieństwo lub ledwo widoczną styczność. Określając w ten sposób dowcip, zbliżamy się już do końca naszej analizy; tu jednak winniśmy zwrócić uwagę na jeszcze jedną cechę charakterystyczną skojarzeń humorystycznych. Wiadomo z psychologii, że wszystkie nasze pojęcia składają się z łańcucha silnie spojonych z sobą wyobrażeń. Człowiek, zwierzę, roślina, dom etc. – wszystkie te pojęcia stanowią wynik asocjacji niezliczonej ilości pojedynczych wyobrażeń, organicznie ze sobą związanych. Asocjacje te odznaczają się nadzwyczajną mocą i trwałością, są silnie wkorzenione w umysł i nieodparcie mu się narzucają. W umyśle naszym posiadamy nieprzebraną ilość podobnych organicznych, że tak powiem, połączeń. Połączenia te zawdzięczają swoją moc bądź wielkiemu powinowactwu skojarzonych wyobrażeń, bądź dużej ich łączności w czasie lub przestrzeni. Przechodząc od tych skojarzeń do asocjacji humorystycznych, spostrzegamy od razu wielką między nimi różnicę. O ile bowiem tamte przedstawiają związki trwałe i silne, te są związkami luźnymi, łatwo rozpadającymi się, są sztucznym połączeniem wyobrażeń, odpychających się wzajemnie. A jednak, skojarzenia humorystyczne, jakkolwiek zasadniczo różnią się od zwykłych naszych skojarzeń, powstają z nich jednak. Tą siłą przeobrażającą jedne w drugie, właściwa niektórym umysłom zdolność humorystyczna, jest dowcipkowanie. Dowcip rozbija i druzgocze nawykowe nasze asocjacje i zamiast skojarzeń, z którymi się zrośliśmy i zżyliśmy, daje nam nowe, te zaś nowe opiera na krańcowej kontrastowości kojarzonych wyobrażeń. Proces ten można by przedstawić za pomocą formuły w sposób następujący. Przypuśćmy, że w umyśle naszym istniała bardzo silna asocjacja dwóch blisko pokrewnych wyobrażeń: A i B. Otóż dowcip polega na wytrąceniu z tej pary asocjacyjnej wyobrażenia B oraz na połączeniu z A nowego wyobrażenia C, które względem 56 Heksis 3+4/2011 A znajduje się w stosunku krańcowo-kontrastowym. Przykład zjawisko to najlepiej zilustruje. Każdy z nas wyobraża sobie Sokratesa, jako sędziwego męża, odzianego w szaty właściwe starożytnym Grekom i głoszącego w miejscach publicznych Aten nauki moralne. To jest nasza trwała i nawykowa asocjacja. Wyobraźmy sobie tegoż Sokratesa przeniesionego w nasze czasy, przybranego w nowoczesny strój i zabawiającego się np. jakąś płochą rozmową (podobne przeobrażenia często spotykamy w farsach), a niezawodnie każdy z nas śmiać się będzie. Po tym wszystkim, cośmy rzekli, łatwo już teraz odpowiedzieć na pytanie drugie, a mianowicie: co to jest zdolność humorystyczna? Zdolność humorystyczna jest to umiejętność burzenia zwykłych naszych nawykowych asocjacji oraz łatwego i szybkiego kojarzenia wyobrażeń krańcowo-kontrastowych. Z de)nicji tej zdaje się na pierwszy rzut oka, jak gdybyśmy wartość intelektualną talentu humorystycznego obniżali. I rzeczywiście, ze wszystkiego, cośmy rzekli, wypada, że dowcip nie jest jakimś złożonym aktem psychicznym, ani jakąś twórczą pracą, ani jakąś skomplikowaną kombinacją idei, dającą w rezultacie nowe, nieznane dotąd pojęcie. Każde nieco zawilsze dowodzenie, nie mówiąc już o rozwiązywaniu zadań, pracy wynalazczej, komponowaniu poważniejszych utworów literackich itp. złożonych operacjach logicznych, zdaje się funkcją psychiczną wyższą, aniżeli ta, jaka warunkuje dowcip. Tak jest istotnie, niemniej jednak dowcipowi nie można żadną miarą odmówić cech procesu wyższego gatunku. I istotnie, jeżeli zwrócimy uwagę na to, iż zdolności humorystyczne nie należą bynajmniej do codziennych, lecz że przeciwnie stanowią poniekąd rzadkość, że dalej osobniki, zdolnościami tymi obdarzone, są zwykle i pod innymi względami zdolne, ze wreszcie osoby, nawet najinteligentniejsze, o ile talentu humorystycznego nie posiadają, dowcipkować nie potra)ą, mimo to iż nieraz ze wszech miar usiłują być dowcipnymi, – jeżeli to wszystko uwzględnimy, to będziemy musieli dojść do wniosku, że mechanizm psychologiczny, warunkujący dowcip, winien być uważany za jakiś proces wyższego gatunku. Że tak jest istotnie, wypływa to z samej de)nicji dowcipu. Zwykłe kojarzenie wyobrażeń jest powoływaniem do życia wyobrażeń, organicznie ze sobą związanych, dowcip zaś polega, jakeśmy rzekli, na niespodziewanych rzutach w kierunku wyobrażeń, słabo ze sobą spowinowaconych. Tam myśl stąpa, że tak powiem, po drogach 57 Heksis 3+4/2011 asocjacyjnych wydeptanych, tu porzuca ona ścieżki wydeptane i przenosi się na drogi nieznane. Aby wyobrażenie A skojarzyło się nie z wyobrażeniem B, z którym łączy je bliskie powinowactwo, lecz z wyobrażeniem C, które jest dlań krańcowo-kontrastowe, potrzeba, aby fala nerwowa odwróciła się od zwykłych dróg asocjacyjnych i przerzuciła się na obce sobie tory. Z tego, cośmy rzekli, jasno wypływa wartość psychologiczna zdolności humorystycznych. Osobnik dowcipny musi posiadać przede wszystkim łatwość szybkiego kojarzenia idei, po wtóre winien on posiadać zdolności odwracania fali nerwowej od zwykłych dróg asocjacyjnych. Dwa te czynniki składają się na talent humorystyczny. Pierwszy z nich nie jest rzadkością, – u każdej osoby inteligentniejszej widzimy łatwe i szybkie kojarzenie idei; drugi zaś stanowi już zjawisko wyjątkowe. Jest to zdolność sui generis, zdolność wrodzona, której ani wolą, ani studiami wyrobić w sobie nie można. W tym miejscu nastręcza się nader ciekawe pytanie: jaka jest geneza owego drugiego czynnika? Czemu pewne osoby posiadają zdolność wykonywania rzutów asocjacyjnych w kierunku wyobrażeń krańcowo-kontrastowych? Osoby dowcipne są zazwyczaj wesołe. Czy wesołość ich jest następstwem wspomnianej zdolności, czy też stanowi jej przyczynę? Jeżeli zważymy, że istnieje wiele osób z usposobieniem wesołym, a jednak dowcipu zupełnie pozbawionych, i że z drugiej strony umysły dowcipne bywają niekiedy bardzo poważne, re-eksyjne, nawet melancholijne (Heine), to łatwo stąd wywnioskować, że zdolność dowcipkowania nie jest bynajmniej następstwem nastroju wesołego. W umysłowości humorystów za zjawisko pierwotne należy uważać zdolność i wynikające stąd zamiłowanie do tworzenia humorystycznych asocjacji, nastrój zaś wesoły należy uważać za zjawisko wtórne. Osoba dowcipna wskutek właściwej jej zdolności ma zamiłowanie do pomysłów humorystycznych, to zaś ciągłe produkowanie skojarzeń, pobudzających do wesołości, wyciska pewne stałe piętno na usposobieniu. Twierdząc w ten sposób, nie chcemy jednak przez to powiedzieć, iż nastrój wesoły nie odgrywa żadnej roli w produkcjach humorystycznych, owszem ma on pewne znaczenie, nastrój bowiem wesoły podnieca zdolność umysłu do wyszukiwania dowcipnych asocjacji; pomimo to musimy go uważać za zjawisko wtórne. Fakt ten przedstawia doskonały przykład wzajemnego oddziaływania na siebie dwóch sfer: 58 Heksis 3+4/2011 ideowej i uczuciowej. Pewien proces ideowy wytwarza pewien stan uczuciowy, ten zaś z kolei wzmaga proces ideowy, który go był zrodził. W tym miejscu kończymy nasze uwagi nad psychologią dowcipu i przechodzimy do części drugiej, w której postaramy się wykazać, jaka jest geneza dowcipu u obłąkanych, jacy chorzy są zdolni dowcipkować i czy zdolności humorystyczne mogą służyć za dowód wzmożonej inteligencji obłąkanych. *** CZĘŚĆ II Zaczniemy od zasadniczego pytania: czemu zawdzięcza swoje pochodzenie dowcip u obłąkanych? Czy dowcip u tych chorych jest następstwem samego cierpienia, jest wynikiem patologicznego zakłócenia czynności umysłowych, czy też może stanowi zjawisko normalne, przejaw zdolności, którą posiadał umysł jeszcze przed chorobą i którą udało się choremu ocalić przed niszczącą siłą psychozy? Zastanawiając się bliżej nad tą kwestią, dochodzimy do wniosku, iż obie te ewentualności napotykają się w genezie dowcipu u obłąkanych. Istnieje cała kategoria chorych, dowcipkujących dlatego, że dowcipnymi byli i w stanie zdrowia. Uległszy chorobie, zdolności tej nie zatrącili, albo zatracili ją w pewnym tylko stopniu. Rzecz prosta, iż nie każda postać chorobowa umożliwia ocalenie dowcipu. Są choroby, które tak silnie paraliżują proces kojarzenia wyobrażeń, iż o dowcipie wtedy nie może być wcale mowy. Do takich należą: stany, w których widzimy olbrzymie zahamowanie procesu asocjacyjnego, bądź pierwotne, jak to ma miejsce przy ostrym otępieniu umysłowym (stupiditas v. dementia primaria curabilis), bądź wtórne, jak to bywa przy stanach melancholijnych; po wtóre, stany, w których kojarzenie wyobrażeń ulega zupełnemu rozprzężeniu, dysocjacji, jak to bywa przy amencji, – dalej przypadki, gdzie mamy do czynienia z ostrym bredzeniem, tłumnymi halucynacjami, mniej lub więcej przyćmioną świadomością, jak to bywa przy paranoia acuta, delirium acutum, a niekiedy przy bezwładzie postępującym, – wreszcie przypadki, gdzie następuje zupełny zanik inteligencji, utrata pojęć i najprostszych wyobrażeń, jak to miewa miejsce przy wyższych 59 Heksis 3+4/2011 stopniach otępienia. W tych wszystkich przypadkach, oczywiście, o dowcipie nie może być wcale mowy. Jeżeli wszakże istnieją stany psychiczne, uniemożliwiające ocalenie zdolności dowcipkowania, to za to z drugiej strony istnieją takie, które bynajmniej dowcipu nie utrudniają, albo utrudniają go w stopniu nieznacznym. Paranoik z bredzeniem prześladowczym lub megalomanią (mówimy o tzw. obłąkaniu pierwotnym), w pierwszym okresie swej choroby, gdy inteligencja jego jeszcze bardzo mało szwankuje i gdy jego aparat logiczny funkcjonuje z zadziwiającą sprawnością, może być w swych odpowiedziach bardzo dowcipny. Dowcipnym również może być chory, dotknięty manią, – co więcej, szybkie kojarzenie wyobrażeń oraz nastrój wesoły, które cierpienie to cechują, mogą nawet, jak zobaczymy, do dowcipu chorych usposabiać. Dowcipnym może być osobnik, cierpiący na otępienie (dementia), o ile naturalnie otępienie jego jest słabo wyrażone. Dowcipnymi wreszcie mogą być: paralitycy w fazie ekspansywnej, chorzy z obłąkaniem afekcyjnym (folie raisonnante), chore z obłędem histerycznym i niektórzy inni. Że przy wszystkich wymienionych stanach może istnieć dowcip, poucza nas o tym codzienne doświadczenie kliniczne – dlaczego zaś tak jest, postaram się zaraz wytłumaczyć. Z części psychologicznej wiemy, że dowcip nie jest procesem złożonym, że nie jest głęboką operacją logiczną, nie wymaga natężonej pracy umysłowej. Dowcip, jakem rzekł, polega na pewnych rzutach asocjacyjnych w kierunku krańcowo kontrastowych wyobrażeń, Jeden rzut asocjacyjny – pochwycenie dwóch skrajnie kontrastowych wyobrażeń – i dowcip w najelementarniejszej swej formie jest gotów. Porównywając dowcip (mówię tu o najprostszych postaciach dowcipu) z rozumowaniem, spostrzegamy ogromną między niemi różnicę. O ile w rozumowaniu, w myśleniu logicznym, zauważyć się daje pewien wysiłek woli, akt świadomego i dowolnego wybierania idei z pośród mnóstwa obecnych w umyśle pojęć, o tyle w dowcipie rzuca się przede wszystkim w oczy pewna mimowolność i, że tak powiem, automatyzm w łączeniu idei. Że dowcip powstaje mimowolnie i automatycznie, że jest raczej procesem asocjacji w ścisłym znaczeniu tego słowa, aniżeli aktem logicznego myślenia, najlepszym tego dowodem jest fakt, iż ludzie dowcipni nigdy nie pracują nad swymi dowcipami, lecz wypowiadają je z całą swobodą i lekkością, tak, jak gdyby to ich 60 Heksis 3+4/2011 nie kosztowało najmniejszego wysiłku, podobni pod tym względem do natchnionych mówców, do improwizatorów. Z drugiej znów strony wiemy, iż ludzie niedowcipni, a jednak silący się na dowcip, zazwyczaj pudłują, i im bardziej zależy im na tym, by zdobyć się na dowcip, tym nieudolniejsze tworzą koncepty, a jeżeli niekiedy udaje się im powiedzieć co dowcipnego, to bywa to zwykle wtedy, gdy najmniej o tym myśleli. Zaznaczona tylko co okoliczność czyni łatwo zrozumiałym istnienie dowcipu u obłąkanych. Dowcip, jako zjawisko pod względem psychologicznym proste, nieskomplikowane, jako wynik raczej procesu kojarzenia idei, aniżeli logicznego myślenia, może się zdarzyć nawet tam, gdzie już o jakichś poważniejszych operacjach logicznych nie może być wcale mowy. Nawet demenci, tj. chorzy, oznaczający się osłabieniem władz intelektualnych, a zatem ludzie niezdolni do prawidłowego myślenia, do wnioskowania, do wypowiadania sądów, i ci jeszcze mogą być zdolni do dowcipkowania. Dement nie będzie w stanie dowieść żadnej tezy, nie będzie w stanie przez dłuższy czas logicznie rozumować, – brak mu do tego i wytrwałości i zdolności skupienia uwagi i dostatecznej ilości potrzebnych wyobrażeń (albowiem z powodu osłabienia pamięci wiele wyobrażeń zatraci!), – będzie jednak w stanie (mowa tu naturalnie o lżejszych formach otępienia) tworzyć humorystyczne skojarzenia. Potrzebna tu jest tylko pewna względna swoboda procesu asocjacyjnego, a ta nawet przy otępieniu (znowu naturalnie mam na myśli lżejsze jego stopnie) zawsze zauważyć się daje. Tym bardziej zdolnym do tworzenia dowcipnych asocjacji okaże się paranoik, chory z obłąkaniem afekcyjnym, wreszcie maniak, słowem ci wszyscy chorzy, u których inteligencja bardzo niewiele szwankuje. Wszystkie pomienione stany chorobowe umożliwiają, jakem rzekł, lub niezbyt utrudniają powstawanie skojarzeń humorystycznych. Nie wynika z tego jednak, aby stany te same przez się dowcip powodowały. By przy wspomnianych stanach psychicznych dowcip mógł się wytworzyć, potrzeba jeszcze pewnego szczególnego warunku. Wiemy, iż w stanie prawidłowym dowcip zawdzięcza swe pochodzenie wrodzonej skłonności do kojarzenia krańcowo – kontrastowych wyobrażeń. To samo się odnosi i do stanów patologicznych. I tu dowcip powstaje zazwyczaj tylko wtedy, gdy umysł, chorobą dotknięty posiada wrodzone zdolności humorystyczne, zdolności, pochodzące z okresu przedchorobowego. Tylko taki paranoik lub dement dowcipnym będzie, który i w stanie zdrowia odznaczał się dowcipem. W tych wszystkich przypadkach chorzy przenoszą 61 Heksis 3+4/2011 w stan choroby indywidualną swą zdolność do dowcipkowania, przenoszą tak samo, jak czynią to z rozmaitymi innymi uzdolnieniami, np. ze zdolnością rysowania, malowania, wierszowania itp. W tym miejscu muszę uczynić pewne zastrzeżenie. Zasada, którą tylkom co wygłosił, nie jest bezwzględnie słuszną. Istnieje bowiem pewien stan psychiczny, który sam przez się wytwarza zdolności humorystyczne, – a zatem w tym przypadku dowcip jest bezpośrednim następstwem zakłócenia czynności psychicznych, stanowi objaw chorobowy. Stanem tym jest tzw. podniecenie maniakalne, czy to występujące, jako choroba samodzielna (mania), czy też stanowiące jedynie objaw w przebiegu innej jakiej psychozy (np. bezwładu postępowego). Podniecenie maniakalne charakteryzuje się dwoma zasadniczymi objawami: 1) przyspieszonym kojarzeniem wyobrażeń, 2) nastrojem wesołym. Dwa te objawy stale idą ze sobą w parze, przy czym trudno powiedzieć, który z nich jest pierwotny, a który wtórny. Nie będziemy tu tej kwestii rozbierali, dla nas ważnym jest tylko fakt, że każdy z tych objawów sam przez się sprzyja powstawaniu zdolności humorystycznych. I rzeczywiście, przyspieszenie kojarzenia wyobrażeń nie może pozostać bez wpływu na produkcje humorystyczne. W części psychologicznej powiedziałem, że dowcip wymaga nie tylko łatwości kojarzenia wyobrażeń, ale jeszcze zdolności łączenia wyobrażeń kontrastowych. Zasada ta, jakkolwiek jest słuszną w zastosowaniu do stanów psychicznych normalnych, traci swoją absolutną wartość, gdy idzie o pewne stany patologiczne. Przy stanach maniakalnych, jak wiadomo, proces kojarzenia idei ulega olbrzymiemu przyspieszeniu. Wyobrażenia gonią jedno drugie, tworząc pstry kalejdoskop najdziwaczniejszych połączeń. Prawo ścisłego powinowactwa kojarzonych wyobrażeń traci swoją moc. Związek pomiędzy wyobrażeniami staje się coraz słabszy, coraz luźniejszy. Najbardziej oddalone podobieństwo idei, nieraz wprost podobieństwo brzmień pojedynczych wyrazów, służy za podstawę asocjacji. Rzecz prosta, że, gdy mamy do czynienia z tak żywą grą asocjacyjną, wtedy wśród powodzi najoryginalniejszych skojarzeń mogą się nadarzyć i skojarzenia humorystyczne. I rzeczywiście, doświadczenie nas poucza, że podobne skojarzenia zdarzają się niezmiernie często u maniaków. Ale jednak nie zawsze. 62 Heksis 3+4/2011 Niekiedy bowiem przyspieszone kojarzenie wyobrażeń nie tylko nie ułatwia, ale przeciwnie, utrudnia, uniemożliwia produkcje humorystyczne. Bywa to mianowicie wówczas, gdy przyspieszenie kojarzenia wyobrażeń przybiera monstrualne rozmiary. Przy tzw. gonitwie idei (fuga idearum), cechującej szał maniakalny, tempo kojarzenia wyobrażeń staje się tak szybkie, iż zjawia się skutkiem tego prawdziwa dysocjacja idei, tzw. inkoherencja, wykluczająca wszelką logiczność skojarzeń. Przy podobnym stanie nie może być naturalnie mowy nie tylko o humorystycznych, ale w ogóle o jakichkolwiek, sens mających, asocjacjach. Ale nie tylko wzmożony proces asocjacyjny warunkuje dowcip u maniaków, – przyczynia się do tego również, jakem wzmiankował, nastrój wesoły chorych, uczucie ogromnego zadowolenia. – W części psychologicznej wspomniałem mimochodem, że afekt wesołości usposabia do dowcipu. I rzeczywiście, z codziennego doświadczenia wiemy, że dowcip nigdy nie bywa tak świetny, jak wówczas, gdy jesteśmy zadowoleni, weseli, rozbawieni. Gdy humor i wesołość ogarną bawiące się towarzystwo, wówczas osoby nawet mało dowcipne zdobywają się niekiedy na bardzo dobre dowcipy. Że nastrój wesoły wpływa dodatnio na dowcip, wynika to z dwóch przyczyn: po pierwsze, stąd, iż nastrojowi wesołemu towarzyszy zazwyczaj szybsze kojarzenie idei, po wtóre, iż zabarwia on w szczególny sposób wypełniające umysł obrazy. Gdy jesteśmy w usposobieniu ponurym, posępnym, wówczas wyobraźnię naszą wypełniają przeważnie obrazy smutne. Przeciwnie zaś, przy nastroju wesołym w umyśle pojawiają się obrazy jasne, pogodne, często pobudzające do śmiechu. A że asocjacje humorystyczne należą do kategorii pogodnych, wesołych, nic więc dziwnego, że mają one ułatwiony przystęp do umysłu w chwili afektu wesołości. Stosując tę zasadę do patologii, zrozumiemy od razu całą doniosłość nastroju wesołego u maniaków. U tych chorych wesołość jest patologicznie wzmożona, niekiedy przybiera potworne rozmiary. Chorzy tacy nieustannie tańczą i śpiewają, śmieją się i bawią, drwią i żartują. Ze słów chorego, z wyrazu twarzy, z ożywionej mimiki i gestów widać, że duszę jego przepełnia uczucie bezmiernej szczęśliwości. Wszystkie wrażenia są zabarwione tonem uczuciowym wesołym, każde zdarzenie wydaje mu się zabawnym, wszystko, co widzi i słyszy, cieszy go i rozśmiesza. Nic więc dziwnego, że w podobnym stanie chory może się stać dowcipnym. 63 Heksis 3+4/2011 Streszczając wszystko, cośmy rzekli, dochodzimy do wniosku, iż dowcip u obłąkanych bywa dwojakiego pochodzenia: w jednych przypadkach jest on pozostałością z czasów psychicznego zdrowia i przedstawia wówczas zjawisko normalne, które ocalało przed niszczącą siłą psychozy, w drugich jest on nabytkiem nowym, stanowi wytwór samej psychozy, i w tych razach winien być uważany za objaw patologiczny. Uogólniwszy w ten sposób warunki powstawania dowcipu u obłąkanych, możemy teraz wrócić do tezy Lombroso’a, zaznaczonej we wstępie do niniejszej pracy. Lombroso utrzymuje, jakoby u obłąkanych siła intelektualna niekiedy wzrastała i na dowód tego przytacza między innymi fakt istnienia śród nich w dość licznych przypadkach przejawów zdolności humorystycznych. Zdaniem naszym, twierdzenie to, poddane głębszej analizie, nie wytrzymuje krytyki. Istotnie, z powyższego rozbioru dowcipu u obłąkanych przekonaliśmy się, że zdolności humorystyczne, spotykane u chorych umysłowych, wcale nie świadczą o wzroście ich inteligencji. Nie mówiąc już o tych chorych, którzy jedynie ocalili zdolność dowcipkowania i przenieśli ją w stan patologiczny, – nawet ci, u których dowcip jest następstwem samej choroby, bynajmniej nie mogą być uważani za jednostki ze spotęgowaną inteligencją. Szybkie kojarzenie idei jest rzeczywiście cechą umysłów lotniejszych. Ale jeżeli ulega ono patologicznemu wzmożeniu, jeżeli proces ten zaczyna się odbywać z nieokiełznaną gwałtownością, zatraca się wówczas wszelka jasność umysłu, zatraca się w znacznej mierze ład i porządek, ustaje rozsądek i rozwaga. W jeszcze wyższych stopniach przyspieszenia procesu asocjacyjnego zjawia się kompletny chaos gmatwanina pojęć, jedna wielka zawierucha idei. W stanach maniakalnych mamy do czynienia nie tylko z łatwym kojarzeniem wyobrażeń, ale również z łatwym przechodzeniem od wrażeń do wyobrażeń i od wyobrażeń do impulsów ruchomych. Maniak z niezwykłą szybkością chwyta wrażenia zewnętrzne, natychmiast wciąga je w chaotyczny wir swych szybko mknących wyobrażeń i z niezwykłą szybkością daje im ujście w postaci tych lub innych czynów. Cały ten mechanizm odbywa się z niesłychanym pośpiechem, a wskutek pośpiechu zjawiska psychologiczne tracą swój wyższy, prawdziwie rozumowy charakter. W tym wszystkim, co 64 Heksis 3+4/2011 mówi i czyni maniak, nie ma rozwagi, nie ma zastanowienia, nie widać tendencji do psychicznego przetrawienia otrzymywanych wrażeń. Życie psychiczne maniaka sprawia wrażenie rwącego potoku, który w wielkim rozpędzie wszystko ze sobą porywa, rzuca w wir skłębionej fali, gdzie tysiące innych przedmiotów wiruje, i z taką samą gwałtownością wyrzuca je ze swego łona. Maniak łatwiej chwyta wrażenia zewnętrzne, szybciej odtwarza wyobrażenia, fantazja jego jest bujniejsza, mowa płynniejsza, – wszystko to jednak stanowi tylko pozór wyższej inteligencji: obok bowiem błyskotliwości i lotności znajdujemy płytkość i powierzchowność, obok dowcipu i spostrzegawczości widzimy brak rozwagi, brak krytyki, brak trzeźwości sądu. Nie oddalając się zbytnio od twierdzenia Lombroso’a moglibyśmy co najwyżej przyznać, że mania, działając w ogóle ujemnie na umysłowość, niektóre jednak funkcje psychiczne potęguje, tak, że jeżeli może być mowa o wzroście inteligencji, to jedynie w znaczeniu potęgowania się niektórych procesów psychicznych; nigdy wszakże twierdzić nie należy, iż siła intelektualna u maniaków wzrasta in toto. Spostrzegawczość, dowcip itd., są to istotnie znamiona lotniejszej inteligencji, znamiona te jednak tracą należyty charakter, ilekroć wymykają się spod kontroli rozsądku, rozwagi, krytyki, a właśnie u maniaków te wyższe kontrolujące czynności są zahamowane. *** Uwagami powyższymi moglibyśmy pracę naszą zamknąć; ponieważ jednak pragnę poddać wszechstronniejszej krytyce tezę Lombroso’a, pozwolę więc sobie powiedzieć jeszcze parę słów o zdolnościach artystycznych i poetyckich u obląkanych, które to zdolności wespół z talentem humorystycznym mają według Lombroso’a przemawiać za tym, że obłęd działa niekiedy potęgująco na inteligencję. Zdaniem moim i ten argument, a mianowicie przebłyski zdolności artystycznych bynajmniej na korzyść teorii Lombroso’a nie przemawia. Jeżeli bowiem zastanowimy się bliżej nad tym, jakie czynniki psychiczne warunkują talent artystyczny u obłąkanych, to łatwo się przekonamy, że i pod tym względem nie może być mowy o potęgowaniu się inteligencji w prawdziwym tego słowa znaczeniu. 65 Heksis 3+4/2011 Geneza zdolności artystycznych, zupełnie tak samo, jak i talentu humorystycznego, bywa u obłąkanych dwojaka: w jednych przypadkach chorzy przenoszą w stan psychozy zdolności, które jeszcze dawniej posiadali, w innych uzdolnienie artystyczne staje się nabytkiem nowym, jest wynikiem samej choroby. W oddziale moim znajduje się obecnie dement, który doskonale rysuje (niedawno zrobił on portret posługacza, przy czym znakomicie uchwycił podobieństwo), ale chory ten i w stanie zdrowia posiadał zdolności do rysunku. Rzecz prosta, że podobne przypadki nie mogą wchodzić w rachubę przy ocenie słuszności poglądu Lombroso’a. Przejdźmy więc od razu do tych przypadków, w których twórczość artystyczna zjawia się, jako wynik psychozy. Zdolności artystyczne u obłąkanych powstają, według Lombroso’a, wskutek rozmaitych okoliczności. U jednych artyzm jest następstwem silnych i energicznych halucynacji, wynikiem bujnie rozwiniętej wyobraźni; u drugich zawdzięcza on swe pochodzenie uporowi, z jakim obłąkani powtarzają wciąż jedne i te same motywy, skutkiem czego dochodzą oni do ogromnej wprawy w zajęciach artystycznych; w innych wreszcie wypadkach jest on następstwem atawistycznej skłonności do rytmu. Do powyższych czynników pozwolę sobie dodać jeszcze inne; w tym miejscu jednak zatrzymam na chwilę uwagę czytelnika na atawizmie, o którym mówi Lombroso. Zamiłowanie do rytmu daje się bez zaprzeczenia bardzo często spostrzegać u obłąkanych. Naturalnie o atawizmie może być mowa tylko wówczas, gdy mamy do czynienia już z wybitnym upadkiem inteligencji, z otępieniem. Przy wszelkich bowiem innych stanach psychicznych, usposabiających do wierszowania, komponowania etc., twórczość tego rodzaju z łatwością tłumaczy się bujnością wyobraźni, egzaltacją itp. momentami. Przy otępieniu zwłaszcza daleko posuniętym, czynniki te zazwyczaj w grę już nie wchodzą, i wówczas istotnie dla objaśnienia skłonności np. rymotwórczych, nie pozostaje nic innego jak przyjąć hipotezę atawizmu. Dement spada do poziomu inteligencji pierwotnego człowieka, i jak ten ostatni, ujawnia skłonność do wyrażania swych pojęć w mowie rytmicznej. W oddziale moim znajdują się obecnie dwaj demenci, którzy mają niezwykły pociąg do rytmiki i rymowania. Wiersze ich zazwyczaj nie mają najmniejszego sensu, okoliczność ta wszakże bynajmniej im nie przeszkadza w ciągłem dążeniu do produkcji poetyckich. 66 Heksis 3+4/2011 Oto, dla przykładu przytaczam wiersz, zaimprowizowany mi przez jednego z owych chorych: Zasłania się myśl Na jasnym dzbanku. Odczytuje się słowo W dobrym smakobyłku. Czuje wiatr wisienkę W dobrą znamienkę. Chwila kruszy serce I bułamuszy pierwsze. Cudny bajarz gwiżdże I pisze mirżę. Wątłe słowo bruździ I należy się chuździ. itd., itd. Wiersz ten, jak widzimy, nie ma najmniejszego sensu, ale nie jest pozbawiony rytmu i nawet rymów. Powiedzieliśmy wyżej, że prócz zaznaczonych przez Lombroso’a czynników, są inne jeszcze, które warunkują twórczość artystyczną u obłąkanych. Wybujałość wyobraźni gra bez zaprzeczenia wielką rolę w produkcjach artystycznych obłąkanych, ale nie mniej ważną rolę, gra tu i wybujałość uczuć. Wzmożone samopoczucie, wiara w swą potęgę, uczucie szczęśliwości, wesoły nastrój – wszystko to są warunki, wysoce usposabiające do natchnienia, do twórczości. Ale jest jeszcze jeden czynnik, godny zaznaczenia. Wiemy, że zdolności artystyczne bywają niekiedy w człowieku utajone, i potrzeba dopiero szczególnych okoliczności, aby się one całkiem niespodzianie ujawniły. Okolicznością, taką może być między innymi obłęd. Człowiek normalny częstokroć w zwykłych warunkach życia nie znajduje pobudki do ujawnienia swych artystycznych uzdolnień, i dopiero pewien stan psychiczny anormalny z towarzyszącymi mu chorobliwymi ideami i uczuciami staje się ową różdżką czarodziejską, pod wpływem której z utajonej krynicy zdolności artystycznych wytryska nagle twórczość. W tym wypadku nie potrzeba nawet zbytnio wybujałej fantazji. 67 Heksis 3+4/2011 Paranoik żywiący pewną ideę niedorzeczną i całkowicie nią przejęty, ma nieprzeparty pociąg do wyrażania w kształtach realnych wyobrażeń, z ideą tą związanych, i o ile posiada zdolności artystyczne utajone, potra) nie jedną piękną rzecz wykonać. W oddziale moim znajduje się chory z obłąkaniem religijnym (paranoia religiosa). Chory ten bredzący nieustannie o Bogu, Panu Jezusie, Matce Boskiej, całymi dniami wykonywa z papieru najrozmaitsze symbole religijne, będące ucieleśnieniem jego wyobrażeń. Obracając się w zaczarowanym kole idei religijnych, poza którymi świat rzeczywisty nie przedstawia dlań żadnej wartości, chory ten w produkcjach artystycznych znajduje ujście dla swych monotonnych re-eksji, a posiadając wrodzony, lecz dawniej utajony, zmysł artystyczny, dochodzi przez ciągłe powtarzanie jednych i tych samych motywów do pewnej doskonałości w swych produkcjach. Rozebrawszy warunki, wpływające na rozwój zdolności artystycznych u obłąkanych, możemy już teraz przystąpić do rozstrzygnięcia kwestii, czy przejawy talentu artystycznego można uważać za wyraz zwiększonej siły intelektualnej chorych umysłowych. Z tego cośmy rzekli powyżej o czynnikach psychicznych, warunkujących artyzm u obłąkanych, wypada, że w wielu razach upodobania artystyczne chorych umysłowych przemawiają raczej za upadkiem inteligencji, aniżeli za jej wzrostem. Twierdzenie to odnosi się przede wszystkim do owych dementów, zdradzających atawistyczną skłonność do rytmu. W innych przypadkach, a mianowicie w tych, w których twórczość artystyczna jest wynikiem podniecenia, egzaltacji uczuć, rozkiełznania wyobraźni, już prędzej można by mówić o wzroście jak gdyby inteligencji. Ale i w tych razach wzrost inteligencji jest tylko pozorny, albowiem, obok istotnego wzmożenia się jednych funkcji psychicznych, widzimy olbrzymi upadek drugich. Chory, obdarzony dzięki chorobie bujną wyobraźnią lub wielką egzaltacją uczuć, posiada dzięki tejże chorobie osłabiony zmysł krytyczny, osłabiony rozsądek i zmniejszoną zdolność czuwania nad pracą wyobraźni i szałem swych uczuć, i dla tego właśnie produkcje artystyczne obłąkanych są zazwyczaj wadliwe, ułomne, a częstokroć i zupełnie śmieszne. Wiemy dobrze, że tylko ten poeta tworzy doskonałe dzieła, który, obok wielkiej wyobraźni i wielkiej uczuciowości, posiada dużą dozę rozsądku, za pomocą którego potra) powstrzymywać zbyt rozszalałe porywy uczuć i fantazji. Ale tego właśnie rozsądku, tego krytycyzmu, u chorych umysłowych nie znajdujemy. 68 Heksis 3+4/2011 Na produkcjach artystycznych chorych umysłowych jest zawsze wyciśnięte pewne charakterystyczne piętno. W nich piękne plącze się z brzydkim, wzniosłe z płaskim, zachwycające ze śmiesznym. Na każdym kroku razi nas nierówność i brak miary. I inaczej być nie może. Wyobraźnia obłąkanych pędzi bez hamulca; i stąd obok wielkich, śmiałych skoków spotykamy u nich często podrygi poliszynela. I znowu dochodzimy do tego samego wniosku, do którego doszliśmy, mówiąc o dowcipie u obłąkanych. Zdolności artystyczne, tak samo jak i humorystyczne, nie dowodzą bynajmniej wzrostu „in toto” inteligencji obłąkanych, lecz dowodzą jedynie spotęgowania się jednych czynności psychicznych przy współistniejącym osłabieniu drugich. Zjawisko to daje się w zupełności podprowadzić pod prawo nierównowagi psychicznej, prawo, mające tak doniosłe znaczenie w psychiatrii. Obłąkany, zdobywający się na twórczość artystyczną, jest właśnie najdoskonalszym przykładem niezrównoważonego umysłu. * Od redakcji: Tekst jest scalonym artykułem, który ukazał się w dwóch częściach w piśmie „Krytyka lekarska” Nr 2, 1899, s. 33-41. (Cześć I) oraz „Krytyka lekarska” Nr 3, 1899, s. 70-79 (Cześć II). Pisownia została uwspółcześniona. Ciekawym faktem jest to, że rok później w 1900 r. ukazała się książka Henri Bergsona pt. Le rire (tytuł polski: Śmiech. Rzecz o komizmie) a w 1905 r. Sigmunda Freuda pt. Der Witz und seine Beziehung zum Unbewussten (tytuł polski: Dowcip i jego stosunek do nieświadomości). www.heksis.com ISSN 2081-1926 69