Samochód bez kierowcy
Transkrypt
Samochód bez kierowcy
ZARZĄDZANIE Michał Mieszczanin współtwórca oprogramowania do zarządzania nieruchomościami, lic. nr 20215 Czy i jak dalece informatyka może pomóc czy wręcz zastąpić człowieka, którego zadania koncentrują się wokół zarządzania nieruchomościami? A merykański stan Nevada wydał niedawno pierwszą licencję dla samochodu bez kierowcy. To zmodernizowana przez firmę Google Toyota, w której zmysły kierowcy zastąpiono kamerami oraz elektroniką. Większość wypadków drogowych jest spowodowana ludzkim błędem, więc badania informatycznego giganta wychodzą nam naprzeciw, czyniąc realnymi scenariusze znane z filmów SF. A zatem czy i jak dalece informatyka może pomóc czy wręcz zastąpić człowieka, którego zadania koncentrują się wokół zarządzania nieruchomościami? Kluczowe znaczenie dla funkcjonalności oprogramowania służącego zarządcom ma sposób władania tymi nieruchomościami. Pomimo bardzo wielu cech wspólnych to przede wszystkim głos właścicieli decyduje o tym jakie ich życzenia ma spełniać informatyka. Samochód bez kierowcy Według danych GUS za 2011 rok – w całym kraju jest bez mała 450 tys. budynków wielorodzinnych, a w nich prawie 8 mln mieszkań. Znaczący odsetek krajowych zasobów mieszkaniowych stanowi majątek gmin, a w nim coraz więcej lokali we wspólnotach mieszkaniowych zwykle zarządzanych przez niezależne od gminy podmioty. Zarządzający zasobami komunalnymi oczekują, iż oprogramowanie pomoże im w skutecznej kontroli rachunków, którymi gminę obciążają wspólnoty. Ze względu na różne perturbacje związane z przekazywaniem danych (sprzedaż lokali, zmiany liczby osób, montaż i odczyty wodomierzy itp.), niezbędne jest zweryfikowanie tych obciążeń. Dzięki oprogramowaniu reprezentanci gminy mogą odnaleźć nieścisłości i skorygować je, wyjaśniając z zarządcami wspólnot. Rozwiązanie wydaje się banalne. Zarządca wspólnoty przesyła dodatkowe elektroniczne dane do reprezentanta gminy, a ten drugi w swym programie komputerowym zderza je z własnymi wyliczeniami. Tym samym gmina ma szansę uniknięcia nieuzasadnionych strat, gdyż część swych obciążeń we wspólnocie prawidłowo przeniesie na swych najemców. Ze smutkiem trzeba przyznać, że w skali kraju elektroniczna wymiana jakichkolwiek danych pomiędzy zarządcą zasobów komunalnych a zarządcami wspólnot mieszkaniowych praktycznie nie istnieje. Z jednej strony nie dziwi to – wszak dostawcami oprogramowania dla obu zarządców zwykle są konkurujące ze sobą firmy informatyczne, które piętrzą wówczas iluzoryczne trudności. Z drugiej – w interesie wszystkich powinno leżeć możliwie jak największe zminimalizowanie ryzyka rozbieżności w obliczeniach po obu stronach i koncentrowanie się na funkcjonalności programów komputerowych innej niż służącej szukaniu cudzych błędów. Znam kilka perełek gdzie, na podstawie takich właśnie elektronicznych danych o obciążeniu, realizowane są prawie automatyczne polecenia przelewu na rachunki funduszu remontowego i opłat eksploatacyjnych. Ustawodawca w poprzedniej kadencji rozpoczął prace na nowelizacją ustawy zmieniającej zasady funkcjonowania spółdzielni mieszkaniowych. Są one kontynuowane w bieżącej kadencji. Coraz więcej spółdzielni mieszkaniowych nie czeka biernie na decyzje zapadające przy ul. Wiejskiej w Warszawie. Same zaczynają zarządzać wspólnotami mieszkaniowymi – nawet jeśli te nie powstały z majątku spółdzielni w oparciu o obowiązujące już dzisiaj prawo. Jeśli spółdzielnia jest jedynie dostawcą usług dla wspólnoty mieszkaniowej wówczas zadania jakie ma realizować oprogramowanie stosowane w spółdzielni nie odbiegają od tych, których oczekują zarządcy wspólnot. Finezja pojawia się wtedy, gdy spółdzielnia jest jednym z właścicieli we wspólnocie mieszkaniowej, którą jednocześnie zarządza. Wówczas poprzeczka dla oprogramowania jest ustawiana znacznie wyżej. 36 www.administrator24.info ZARZĄDZANIE Bowiem wśród właścicieli tej wspólnoty poza samą spółdzielnią mogą być jej członkowie. I tu oprogramowanie musi pogodzić dwie niezależne od siebie ewidencje ekonomiczno-księgowe oraz dwa rozliczenia – jedne wewnątrz wspólnoty – pomiędzy nią a wszystkimi właścicielami oraz drugie – pomiędzy spółdzielnią i jej członkami. Opłaty dla właścicieli we wspólnocie wynikają z jej uchwał, podczas gdy członkowie spółdzielni partycypują w dochodach spółdzielni nawet jeśli nie mieszkają w jej zasobach. Na rynku można czasem spotkać interesujące przypadki hybrydowych połączeń. Otóż czasem funkcjonujące w spółdzielni oprogramowanie nie oferuje odpowiedniej jakości rozwiązań dla zarządzania wspólnotami mieszkaniowymi. Spółdzielnia nie decyduje się na wymianę całości oprogramowania, kupuje jedynie niezbędne moduły – lecz u innego dostawcy. Tego typu rozwiązania mają się dobrze i nie szkodzi im nawet wzajemna niechęć konkurujących ze sobą dostawców oprogramowania. W wielu atrakcyjnych miejscowościach w kraju powstają bardzo luksusowe apartamenty mieszkaniowe, które funkcjonują w oparciu o Ustawę o własności lokali. Ceny za 1 m2 powierzchni w takich nieruchomościach często przewyższają kilkukrotnie średnie ceny w mieście. Jednakże standard tych budynków bardzo odbiega od tego co zwykle kojarzy się nam ze wspólnotą mieszkaniową. Dla oprogramowania to kolejna wysoko ustawiona poprzeczka. Praktykowane tam są często rozliczenia w cyklach miesięcznych dla wszystkich świadczeń i mediów z jakich korzysta właściciel (znam regulaminy, które precyzują do 30 różnorodnych pozycji, każda ze swym algorytmem 38 partycypacji w kosztach). A są to m.in. dostawa chłodu do mieszkań, korzystanie z siłowni lub klubu fitness regulowane kartą magnetyczną i uzależnione od braku zaległości w opłatach itp. Skala oczekiwań stawianych przez zarządcę takiej wspólnoty pod adresem oprogramowania jest olbrzymia. Poza elastycznością i możliwością samodzielnego (!) skonfigurowania programu na potrzeby specyficznych rozliczeń, istotnym czynnikiem jest ergonomia pracy z tym programem. W bardzo krótkim czasie trzeba zarejestrować wszystkie koszty i zapłaty, rozliczyć koszty pomiędzy właścicieli (a tych bywają setki w jednej wspólnocie) i wydrukować komplet zawiadomień. I tak co miesiąc, 12 razy w roku. Pikanterii tym wspólnotom dodaje fakt, iż czasem kilka z nich korzysta np. ze wspólnej drogi dojazdowej czy placu zabaw. Z formalnego punktu widzenia jest to klasyczna współwłasność oparta o zasady Kodeksu Cywilnego. To kolejne wyzwanie dla oprogramowania, które z jednej strony musi traktować wspólnoty w klasyczny sposób (zgodnie z UWL), a z drugiej te właśnie wspólnoty są współwłaścicielami np. placu zabaw. Zwykle w te wzajemne rozliczenia włączony jest jeszcze zarządca i jego księgowość co powoduje, że całość potrójnej ewidencji księgowo-podatkowej jawi się jak wieża Babel, nad którą góruje dominujące oczekiwanie zarządcy – jak najmniej faktur, faktur korygujących i kompensat. Specyficzne rozwiązania wynikające z różnych form własności oraz relacji pomiędzy zarządcą a właścicielem nieruchomości, to tylko część zadań jakie muszą pokonać programy komputerowe. Dostawcy programów oferują zwykle pakiety spełniające wszystkie te oczekiwania, a przynajmniej tak można odczytać ich komunikaty reklamowe. Dominujące zastosowanie informatyki w zarzą- dzaniu nieruchomościami koncentruje się nadal wokół spraw operacyjnych – elementarz ekonomiczno-księgowy, masowa korespondencja i wykorzystanie Internetu jako współczesnego środka komunikacji z mieszkańcami. Każdy remont to dziesiątki dokumentów, setki kartek zwykle w różnych działach i segregatorach. Jedno centralne, elektroniczne archiwum tych dokumentów gwarantuje efektywne zarządzanie nimi i skuteczny nadzór nad inwestycjami. Bez względu na wiek nieruchomości wszystkie z nich wymagają mniejszych lub większych remontów. Każdy remont to tony papieru i potrzeba szczegółowej kontroli całego procesu inwestycyjnego. Program komputerowy, któremu powierzy się zarządzanie dokumentacją przetargową oraz zawartymi umowami o roboty budowlane, w każdej chwili udziela odpowiedzi na pytanie o skalę przyszłych oraz zaangażowanych już środków finansowych. W każdej chwili ostrzeże o przekroczeniu zaplanowanych wydatków i uchroni kierownika jednostki lub zarządcę przed naruszeniem dyscypliny budżetowej. Pozwoli także bezzwłocznie odszukać zeskanowaną umowę z wykonawcą czy protokół odbioru prac, by sprawdzić np. czy otrzymana od niego faktura jest zgodna z zapisami tej umowy. Komputer nie zastąpi inspektora nadzoru budowlanego i nie oceni stanu budynku nawet jeśli podłączymy do niego kamery i czujniki, lecz bez trudu wskaże te roboty, na które gwarancja wkrótce wygaśnie. I dzięki temu inspektor efektywnie wykorzysta swój czas na kontrolę tylko tych nieruchomości, w których być może wykonawca – jeszcze w ramach gwarancji – musi usunąć zauważone w porę usterki. www.administrator24.info ZARZĄDZANIE W przeciwieństwie do najbardziej natężonego ruchu drogowego, obsługa nieruchomości mieszkaniowych charakteryzuje się znaczącą skalą bezpośrednich kontaktów międzyludzkich, których w świecie maszyn brakuje. Nieruchomości mieszkaniowe to tysiące osób, które wiele spraw związanych ze swym dachem nad głową chcą lub muszą wyjaśniać lub rozwiązywać wspólnie z zarządcą. I ta właściwość nieruchomości rzutuje na oczekiwania zarządców jakie stawiają oni oprogramowaniu. Historycznie przed kilkoma laty pierwszymi na rynku były rozwiązania informatyczne, których celem było przeniesienie bezpośredniej komunikacji mieszkańca z pracownikiem zarządcy z jego biura do Internetu. Korzyść oczywista – oszczędność czasu zarządcy i całodobowy dostęp do informacji dla mieszkańca. Firm świadczących usługi udostępniające internetową komunikację z zarządcą jest wiele, co najmniej kilkanaście. Na rynku funkcjonują dwie strategie. Pierwsza, która zainicjowała te rozwiązania przed wielu laty, zakłada, że wszystkie dane są gromadzone i przetwarzane na komputerach w biurze zarządcy przy pomocy stacjonarnego oprogramowania, a użytkownicy lokali mogą w przeglądarce internetowej zobaczyć jedynie wybrany ich fragment. Ta strategia jest wynikiem naturalnej ewolucji oprogramowania uruchamianego na komputerach w biurze. W czasie minionych 8–9 lat kolejni producenci oferowali zarządcom uzupełnienie swych pro- 40 gramów o prezentację danych w Internecie. Dzisiaj praktycznie wszyscy liczący się na krajowym rynku producenci oprogramowania takie rozwiązania posiadają. Druga strategia zakłada, że całe oprogramowanie i dane są zgromadzone poza biurem zarządcy. A jego komputery – gdziekolwiek by nie były – przy pomocy przeglądarki internetowej pozwalają na wprowadzanie i przetwarzanie informacji o zasobach, ekonomii i finansach nieruchomości oraz użytkowników lokali. Hipotetycznie – można zlikwidować biuro (wzorem innych ciąć własne koszty) i przetwarzać dane korzystając z laptopa – wszędzie tam, gdzie mamy dostęp do szybkiego Internetu. Jak grzyby po deszczu wyrastają nowi dostawcy podobnych usług, które w różnym stopniu usprawniają komunikację zarządcy z jego klientami i mieszkańcami – naprawdę jest w czym wybierać. Ten deszcz to – jak przystało na kraj członkowski Unii Europejskiej – deszcz unijnych funduszy celowych na innowacyjną gospodarkę. Cieszy fakt, że nowi przedsiębiorcy sięgają po te środki i próbują zdobyć na rynku oprogramowania dla zarządzania nieruchomościami własną pozycję. Dla zarządców nie może być nic lepszego – tak znaczący wybór konkurencyjnych ofert oznacza możliwość wydania pieniędzy tylko na to co faktycznie jest mu potrzebne, i co pozwoli skutecznie zwiększyć efektywność pracy jego biura i konkurencyjność własnej firmy. Jest jeszcze trzecia droga, która łączy w sobie gromadzenie i przetwarzanie danych gdzieś na serwerach dostawcy i oprogramowanie działające w środowisku przeglądarki internetowej z funkcjonalnością biura rachunkowego. Cóż to takiego? Zarządca skanuje faktury zakupu, np. te trafiające do wspólnoty, i przesyła ich obrazy do usługodawcy, który korzystając z własnego oprogramowania księguje je w swej siedzibie. Zarządca znów tnie własne koszty – oszczędza na wykwalifikowanej kadrze księgowych, a mimo to w każdej chwili może sprawdzić stan finansów wspólnoty i rozliczenia z właścicielami. Jak znaleźć producentów tych rozwiązań? Wydaje się to proste – prasa branżowa jest pełna ich reklam, a w wyszukiwarce internetowej wystarczy napisać kilka magicznych słów dobrze ze sobą sąsiadujących i czasem odmienionych przez przypadki – portal, mieszkaniec, lokator, kartoteka, Internet, elektroniczne biuro obsługi, itp. Zapewniam czytelników Administratora, iż ból głowy jest gwarantowany – tak wiele jest rozwiązań, i tak bardzo między sobą się różnią. I nic na to nie można poradzić – gospodarka wolnorynkowa oznacza swobodny wybór dostawców, a ryzyko jak zwykle spoczywa na kupującym. Pozostawiam czytelnikom do refleksji pytanie – czy za przykładem firmy Google biuro zarządcy nieruchomości ma ewoluować w kierunku automatów całkowicie wyręczających ludzi? A może scena znana z czarno-białych, dawnych filmów (Puk, puk w drzwi. Kto tam? Administrator, i po chwili uśmiechnięta twarz w otwartych drzwiach mówi ciepłym głosem: dzień dobry panie administratorze) nie przejdzie zupełnie do historii międzyludzkich relacji? www.administrator24.info